Podgaje - spalona kompania

avatar użytkownika Tymczasowy

  Pod koniec stycznia 1945 r.  1.Armia Wojska Polskiego dotarla na przedpola Pommerstellung. Wal Pomorski ciagnal sie na 230 km. i wykorzystywal naturalne przeszkody terenowe, jak lasy i jeziora. Zbudowano go w latach 30-ych i dowodztwo wojsk radzieckich, jak i polskich w 1945 r. musialo cos o tej linii obrony slyszec. Jezeli nie, to tym gorzej o nich swiadczy.   

        W dniu 28 I 1945 r. dowodztwo frontu z G.Zukowem na czele wydalo rozkaz polskiej armii -miala ona dotrzec w tydzien do rzeki Odry, czyli robiac 27 km. dziennie. Zakladano, ze wojska niemieckie sa w rozsypce i operacja bedzie sprowadzala sie do pogoni. Dziwne, ze nie uwzgledniono istnienia Walu Pomorskiego. No, ale Zukow byl jak Patton. Takie czasy, tacy ludzie...Mimo wszystko, bardziej ich lubie niz pozera i szkodnika Montgomery'ego.

1.Armia byla rozciagnieta nadmiernie,az do Bydgoszczy. W tyle zostala artyleria i czolgi. Amunicja  i zywnosc byly na wyczerpaniu. W tej sytuacji powinno sie pozwolic armii na odpoczynek. Jednak tego nie zrobiono. Chcac nie chcac dywizje i pulki ruszyly naprzod. Po przekroczeniu rzeki Gwdy polskie oddzialy napotkaly na silnie broniona miejscowosc Podgaje. Wstepny zwiad z 3 pp zajal te wies rankiem 31 I 1945 r.Zaraz potem zostal z niej wyparty. Jasne wiec powinno byc dla dowodztwa pulku (odpowiedni to szczebel poziomu informacji), ze sa tam dziala i liczne oddzialy piechoty. Trafila tam nawet cala bateria groznych dzial 88 mm. Mimo to, jak gdyby nigdy nic, wyslano w kierunku wsi 4 kompanie 3 pp 1 DP w zadziwiajacym celu. Mianowicie, miala ona rozpoznawac to, co juz zostalo wczesniej rozpoznane. Dodac nalezy, ze nie byla to kompania zwiadowcza, gdyz batalion rozpoznawczy znajdowal sie, nie wiadomo dlaczego, na tylach dywizji.

Na 300 m. przed Podgajami kompania zostala otoczona przez ubranych w biale stroje maskujace i poruszajacych sie w glebokim sniegu na nartach, zolnierzy Waffen SS, a dokladniej 2 batalion 48 pulku Grenadierow.Pewnie, ze bardzo przetrzebiony. Jesli liczyl z dwustu ludzi, to gora. Byly to pozostalosci po 23 Dywizji Grenadierow Pancernych ("General Seyffart" SS-Freiwilligen-Panzergrenadier-Brigade Nederland). Byli oni, ze tak powiem, gospodarzami osrodka umocnionego, Podgaje. W rezultacie,po nierownej walce do niewoli dostalo sie kilkudziesieciu polskich zolnierzy. I tylko do tego momentu mamy jasnosc sytuacji, gdyz to, co potem nastapilo jest bardzo zamglone, choc nie brakuje zrodel i dowodow. A bezposrednio po bitwie bylo ich doprawdy bardzo duzo. Wystarczylo je uczciwie wykorzystac.Furgala,o ktorym za chwile, sie klania. Dlaczego zaden historyk,np. z tlustego WIH czy dziennikarz PRL,nie przycisnal tego czlowieka? Latwiej jest powielac propagandowe klisze i kasowac,oczywiscie. Ci tchorzliwi ludzie,to najgorsza czesc calej tej sprawy. Ne winie przeciwnika.Warunki gry byly jasne od poczatku dla wszystkich jej uczestnikow.

Oficjalna wersja wydarzen, do niedawna jedyna, glosila, ze zlapanych zolnierzy zamknieto w stodole.Precyzyjniej,stodole gospodarza o nazwisku Zierke.Warto wspomniec o wlascicielu. Nie stracil wprawdzie zycia, ale stodoly z pewnoscia szkoda.Mienie gospodarzy z Podgajow bylo niszczone,ze tak powiem, solidarnie,przez obie strony. Przeciwna nam strona podpalala domy na skraju wsi, by miec oglad przedpola. A i tak, naszym zolnierzom w pewnym momencie, udalo sie wskoczyc do jakiejs chaty na obrzezach. Ich los byl  marny. Lotysze ich zlikwidowali i wcale tego nie ukrywali.

Jency byli w stanie, wykorzystujac czesciowa nieobecnosc zolnierzy przeciwnika, zajetych pomoca niemieckim uchodzcom, zabic wartownika i rzucic sie do ucieczki. Byla ona nieudana, jakkolwiek dwoch zolnierzy sie uratowalo. Byli to: por.  Zbigniew Furgala oraz kpr B.Bondzelewski. Prosze zapamietac tego Furgale,bo on od samego poczatku, powinien byc kluczem do wyjasnieniania tego fragmentu historii II wojny swiatowej.Powiem wiecej,on powinien byc kluczem do procesu wyjasniania do samego konca.

Jency,ponownie zamknieci w stodole, zostali zwiazani drutem, byc moze nawet kolczastym, oblani obficie benzyna i podpaleni. Nastapilo to ponoc w nocy, czyli z 31 I/1 II 1945 r.

Kilka dni pozniej zdobyto Podgaje i zbrodnia wyszla na jaw. Zolnierzy pochowano w zbiorowym grobie wykopanym tuz kolo zgliszcz stodoly. Postawiono na nim brzozowy krzyz. Pozniej zastapiono go mniejszym pomnikiem - ktory widzialem - a jeszcze pozniej, wiekszym pomnikiem, ktory do dzis tam stoi. Natomiast kampania propagandowa, ktora podjeto natychmiast, byla duzych rozmiarow.Jednakze, jak to ze sprawami propagandowymi bywa,wcale nie pomogla ona w wyjasnieniu przebiegu wydarzen. Propaganda i prawda wszak nie sa siostrami. Gorzej,one wrecz dra ze soba koty.

Prawde mowiac,propagande  robili  wszyscy, nie tylko nasi. Na przyklad Amerykanie po odkryciu rzadzonego przez komunistow Buchenwaldu i zbrodni w Malmedy naglosnili sprawe, dzieki czemu gwaltownie wzrosla motywacja zolnierzy US Army, ktorzy do tej pory czesto nie mieli ochoty strzelac do innych zywych ludzi i ich zabijac.Po prostu,zabijanie innych ludzi  nie lezy w ludzkiej naturze (o ile ludzie maja jakas nature,ktorej przeciez niezbywalnym komponentem sa oczywiscie instynkty). Iluz to policjantow, ktorzy zabili przestepcow w czasie pelnienia sluzby,odeszlo szybko z pracy? A ilu popelnilo samobojstwa? Trigger happy guys sa mniejszoscia w spoleczenstwie.Powojenne badania pokazaly, ze zolnierze amerykanscy nie wykorzystali nawet w w 40% sytuacji, kiedy mieli na muszce zolnierzy niemieckich

Tak sobie mysle,gdyby wyslano mnie na wojne Ekwadoru z Paragwajem,to najpierw musialbym dowiedziec sie czy te kraje sasiaduja ze soba. Pozniej musialbym sie dowiedziec,kto i dlaczego jest niby moim wrogiem.Jeszcze pozniej musialbym wskrzesic w sobie choc troche nienawisci.Moze do tych z Ekwadoru, moze do tych z Paragwaju, a moze nawet Argentyny.Who cares!

Taz propaganda, przez prawie pol wieku, ukrywala nieudolnosc dowodcow jednstek 1.Armii WP, ktorzy najczesciej byli sowieckimi oficerami. Przede wszystkim, jak dowodztwo Frontu Bialoruskiego oraz Armii moglo pominac slonia w pokoju, czyli Pommerstellung? Ruscy uwazali, ze nic nie stoi na przeszkodzie, a Niemcy uciekaja w poplochu i tylko nalezy ich scigac.Pozniej, pulki 1.Armii gubily sie gdzies po lasach. Rozpoznanie bylo calkiem do kitu. Jak doszlo do tego, ze batalion rozpoznawczy znajdowal sie na tylach Armii? Dlaczego zaatakowano Podgaje,bardzo silny punkt oporu, silniejszy nawet od Jastrowia, jezeli nie lezaly one w pasie natarcia polskich wojsk?  BARDAK! - jak mowilono w Ludowym Wojsku Polskim. Burdel po prostu!

Miedzy nami mowiac,w Armii Czerwonej duzo bylo niedouczonych komandirow polkow i innych.Chlali systematycznie. Bywalo, ze pulk szedl do ataku, a spity dowodca baraszkowal w pierzynach z jakas telegrafistka czy sanitariuszka. Zukow mial racje, kandydatow do rozstrzeliwania oficerow bylo az nadto.

Postaram sie wyklarowac, choc troche, obraz wydarzen, jakkolwiek bedzie to oparte na rozumowaniu, a nie na porzadnych,przeprowadzonych przez siebie, badaniach, gdyz materialy, do ktorych dotarlem sa rezultatem tylko  jednej nocy spedzonej na internecie. Przepraszam, co zlego to nie ja.Tak wiec wiadomo jest, ze Polakow schwytali holenderscy SS-mani, a nie Niemcy. Z cala pewnoscia nie byli to Lotysze. Oni przybyli dopiero wieczorem rozbijajac od tylu polski batalion strzelajacy w kierunku Podgajow . Lotysze nosili ciezkie plaszcze, a nie biale stroje i nie smigali na nartach, tylko brneli w glebokim sniegu i rowach wypelnionych woda. Nawet im wspolczuje. Ich dowodca sprytnie pomyslal, ze maszerowanie po drogach na Pomorzu w owym czasie, bylo raczej dzialaniem o charakterze samobojczym. Pamietaja Panstwo o losie polskiego batalionu czolgow opisanym przez Flisowskiego? On przypuszczal, ze tej egzekucji dokonala bateria Acht Komma Acht usadowiona na wzgorzu przed pomorskim miasteczkiem. Tak wiec, Lotysze brneli w sniegu po pas i przekraczali wypelnione rowy wypelnione lodowata woda.Byli skrajnie zmeczeni

Holendrzy widac nie byli przesadnie okrutni, skoro po prostu nie wystrzelali do konca oddzialu kilkudziesieciu polskich zolnierzy w ciezkich plaszczach, widocznych na bialym sniegu jak przyslowiowe "sitting ducks".  Wrecz odwrotnie i przesadnie humanitarnie,zaprowadzili jencow do stodoly i tam ich uwiezili. Niestety, polscy zolnierze popelnili nietakt, zabili wartownika. W tym momencie sprawa zmienila sie z bezosobowej w  "personal", czyli osobista. Jak wiadomo z badan, sila motywacji w oddzialach wojskowych, nie byla oparta na poswieceniu dla Wodza, tylko lojalnosci wobec  dla kolegow. Stad w armii niemieckiej starano sie tworzyc oddzialy z rekrutow pochodzacych z tej samej miejscowosci, by zwiekszyc spojnosc oddzialow. Jency mogli byc na poczatku traktowani bezosobowo, jak ludzie w mundurach innej armii. Jednak po zabojstwie kolegi, sprawa stala sie osobista. Co gorsza, niby zneutralizowani zolnierze przeciwnika,ktorym laskawie podarowano zycie,  stali sie zagrozeniem dla broniacych wsi zolnierzy.w tym momencie ich los byl przesadzony.

Jasne jest, ze ktokolwiek zdecydowal sie na lapanie  jencow nie mial zamiaru ich zabijac. Mowa o pierwszym lapaniu i drugin. Te czynnosc mozna bylo przeciez wykonac natychmiast bez wiekszych ceregieli. Jasne jest tez, ze nie zamknieto ich w stodole po to, by miec czas na deliberowanie, jaki  okrutny los im zgotowac. Na tego typu excercises  po prostu  nie bylo czasu. Polskich zolnierzy uczciwie potraktowano jako jencow. Nie byl to pierwszy i ostatni przypadek w czasie walk I i II Armii WP. Jakos malo jest przypadkow bestialskiego traktowania naszych jencow. Przypominam sobie o przypadku zabijania rannych zolnierzy w szpitalu w czasie walk II Armii dowodzonej przez prymitywa i alkoholika Swierczewskiego w czasie operacji luzyckiej. Kacapski general zgotowal swoim zolnierzom jatke. Nie bylo to jednak nagminne. Mozna uznac, ze obroncy Podgajow nie mieli planow w tej materii. Najlepszym przypadkiem byloby wypuszczenie jencow i skierowanie ich w kierunku nacierajacych kolegow.Tego jednak nikt na zadnej wojnie nie robil. Nie bylo takiego zwyczaju.

Druga wersja, odeslanie jencow pod ekorta na tyly  byla mozliwa. Tyle, ze gdzie wlasciwie tam byly tyly wobec szybko zmieniajacej sie sytuacji na froncie? Podgaje byly okrazone z trzech stron, a bywalo, ze dowodcy broniacych sie oddzialow mieli wrazenie, ze Podgaje sa okrazone calkowicie; nawet od strony Ledyczka, w ktorym to kierunku po kilku dniach udalo im sie w koncu wycofac. Podgaje byly z kazda godzina coraz bardziej ostrzeliwane z dzial i mozdzierzy. Obroncy nie musieli miec raportow z polskich kompanii zaopatrzenia; wiedzieli kiedy nastapila dostawa pociskow, bo znow zaczynala sie nawala.Dolaczyli tez polscy snajperzy.Zycie w miejscowosci Podgaje w tych dniach, nie bylo wcale latwe. Trup padal gesto.Szanse przezycia byly podle. Obroncy przemykali sie za murkami i plotami, ale i to nie chronilo przed pociskami mozdzierzowymi.Facet chowa sie za murkiem z pewnym poczuciem bezpieczenstwa. Wolaja go gdzies i po kilkunastu minutach wraca, a tam juz nie ma murku. Po prostu, dupnelo. Dowodca pulku lotewskiego zginal tuz przed wsia, do ktorej zmierzal.

Nalezy tez dodac, ze nawet, niby przestrzegajacy regul wojny, zolnierze alianccy na froncie zachodnim, tez w sytuacji zaangazowania w walce,  zabijali jencow. Zolnierz dostawal rozkaz odprowadzenia jenca na tyly, nastepnie dokonywal na nim egzekucji i meldowal, ze jeniec zostal zastrzelony w czasie ucieczki. Lepsze to, niz ryzykowac niebezpieczna wedrowke z jencem pod obstrzalem i nastepnie nie mniej niebezpieczny powrot.  Realistycznie rzecz biorac,mozna z cala pewnoscia uznac, ze los zlapanych polskich zolnierzy zostal przesadzony w momencie zabicia straznika i po nieudanej ucieczce. Uczciwie tez nalezy powiedziec,ze nasi zolnierze nie mieli zadnej szansy w tamtej sytuacji. Gdyby ich nie spalono w stodole,to by podzielili los setki innych, ktorych zwloki znaleziono pozniej na uliczkach pomorskiej wsi.W tamtych okolicznosciach przyrodniczych los jencow byl marny,indeed.Moze nie warto bylo sie poddawac? Ze zadam bluzniercze pytanie.

Zasadne jest  przypuszczenie, ze zwiazano rece uciekinierom. Wersja drutu kolczastego wydaje sie byc nietrafna, bo byla niezbyt wygodna dla wiazacych rece. Sa przeciez zdroworozsadkowe zasady bhp.A to oni przeciez decydowali, a nie powojenni polscy historycy czy - jeszcze gorzej -filmowcy.Bardziej prawdopodobna jest wersja kabla telefonicznego, ktora tez wystepowala. Co wiecej, Raport Komisji Medycznej z dnia 5 II 1945 r. zawiera takie oto zdanie: "Ciala zolnierzy byly powiazane drutami, jednego lancuchem". Czyli nie wszyscy. Co dziwniejsze, wsrod spalonych zwlok znaleziono tez cialo niemieckiego zolnierza. Skad sie on tam znalazl? Moze wiec nie zamierzano podpalic stodoly wraz z jencami i swoim zolnierzem? Moze pocisk wystrzelony przez nasz mozdzierz trafil i zapalil stodole. Na przyklad jency niemieccy w polskiej niewoli w bitwie pod Chambois tez gineli od ostrzalu swoich. Moj znajomy, ktory z artylerzysty stal sie lotnikiem, plynal statkiem do anglii. Kolo afryki zostali storpedowani przez wloska lodz podwodna. Traf chcial, ze na sttaku bylo kilkuset jencow wloskich. Moj kolega musial walczyc z jednym Wlochem o zycie w wodzie, zanim wyciagnela go lodz ratunkowa. Co z tym Wlochem? Sa jakies watpliwosci? Przeciez w innym przypadku nie mialby mi kto opowiadac tej calej historii. A koledze wydalem ksiazke z jego wspomnieniami.

Dziwnie wyglada sprawa obfitego polewania jencow benzyna. Wszak byla ona dobrem niezwykle deficytowym i to po obu stronach frontu. W Podgajach bylo pare pojazdow polgasinicowych oraz innych, ktore potrzebowaly benzyny. Na przyklad ciagnik dziala taszczacy dzialo 88 mm.(reszte baterii nasi wybili). Natomiast nie potrzebowal benzyny czolg Tygrys dwa razy widoczny w polskim filmie pt. "Elegia"o tej tragedii, gdyz po prostu go tam nie bylo. Tygrysy byly na wage zlota. Mialy swoje okienko w czasie II wojny swiatowej,jako najlepszy czolg pola walki, ale trwalo ono bardzo krotko. Kosztowne w produkcji, skomplikowane w uzyciu, przyciezkie (lamaly mosty), formowano je w bataliony ciezkich czolgow, a nie rozpraszano po jednostkach piechoty. Tak czy inaczej, benzyna byla na wage zlota, czemu nikt nie zaprzeczy.Nawet Pantery zostawiano (po uprzednim wysadzeniu), gdy zabraklo paliwa. Mam troche ksiazek, monografii niemieckich dywizji pancernych.Wysadzana Pantera pochodzi ze wspomnien Kanadyjczyka niemieckiego pochodzenia, ktory walczyl w niemieckiej dywizji pancernej. Bardzo ciekawa ksiazka.

Najczesciej zbrodnie przypisuje sie SS-manom lotewskim, pozostalosciom po 15.D Grenadierow  Pancernych. Jednakze przybyli oni na miejsce wydarzen troche pozno. W bitwie wieczornej  nawet wzieli do niewoli okolo stu jencow. Julijs Kilitis,dowodca lotewskiego batalionu, ktory w ogniu walki dowodzil nawet pulkiem,tak o tym pisal w swoim na biezaco robionym dziennku:"Wkrotce pojmalismy 20-30 polskich jencow...Po chwili pojawila sie druga i trzecia grupa wiezniow...Przekazalismy ich do 48 pulku, w ktorym pozniej ich zastrzelono". A swoj dziennik uzupelnil na przelomie 1945/1946 w alianckim obozie jenieckim: "W tej pierwszej grupie pojmalem okolo 50 ludzi, nastepnie kolejnych 40 i 5-6 ludzi w kilku grupach...Oczywiscie polskie bataliony rozproszyly sie we wszystkich kierunkach pozostawiajac bron oraz jencow. Niemiecki pulk 48 SS zastrzelil wszystkich jencow, w tym pojmanych przez nas, po ich przeszukaniu".

Tak wiec Lotysze wzieli do niewoli naszych zolnierzy,choc mogli ich zastrzelic na miejscu. Dowodzi to, ze nie mieli zbyt goracej motywacji do zabijania Polakow. Mogli sie oczywiscie pozniej rozmyslic a lotewski major rozminal sie z prawda.

Jako sprawcy, moga tez byc wzieci pod uwage zolnierze roznych czysto niemieckich oddzialow, ktore przewinely sie przez miejsce wydarzen. Na przyklad, krotko przebywalo  tam kilkuset podchorazych z oficerskiej szkoly artylerii w Gross Born. Pozostawili poza wsia 200 rowerow nieprzydatnych do poruszania sie po glebokim sniegu. Inna wersja glosi, ze podchorazych bylo dwa razy tyle.  Nie angazowali sie w bitwe i udali sie w kierunku Ledyczka.

Tak czy inaczej, nie wiemy do dzis, kto zabil polskich zolnierzy. Faktem jest, ze wszyscy byli martwi, a zwloki 32 znaleziono w spalonej stodole. Szkoda, ze jakos malo uwagi przywiazuje sie do losu innych polskich jencow, ktorych bylo w Podgajach moze nawet dwustu. Wszak te sprawy byly scisle ze soba powiazane i wyjasnienie jednej ulatwiloby wyjasnienie drugiej.Pewne jest, ze takze zostali zabici. Ich zwloki walaly sie po wiejskich uliczkach. A bylo ich kilkaz  razy wiecej niz meczennjikow w stodole. Czy ktos sie zastanawia, kto ich rozstrzeliwal? Od strony propagandowej, byl to, za przeproszeniem,gorszy material. Gorszy, bo wstydliwy. 

W ogole, liczby sa slaba strona wyjasnien przebiegu wydarzen. Zacznijmy wiec od poczatku. Atakujaca kompania mogla liczyc 70-80 zolnierzy. Powiedzmy - 75. Wedlug relacji uczestnika wydarzen, Z.Furgaly (TVP Historia, "Bitwa o Wal Pomorski"), jedna trzecia byla martwa i zostala na osniezonym polu. Pozostalo wiec okolo 50 zolnierzy. Trzymajac sie relacji Furgaly, "okolo trzydziestu dwoch razem wzietych do niewoli" zamknieto w stodole. Pozniej nastapila ucieczka wiezniow ze stodoly,w czasie, ktorej czesc jencow zostala zastrzelona,a dwom udalo sie uciec. Reszte zlapano i ponownie zamknieto w stodole, w ktorej ich spalono. Okazalo sie, ze po tych wszystkich przejsciach ucieczkowych liczba jencow w stodole sie nie zmienila-znow wynosila 32. Jak na oficera, jednego z dowodcow bestialsko zamordowanych zolnierzy, cos malo wniosl do wyjasnienia zbrodni. A niewatpliwie mogl to zrobic bardzo precyzyjnie. Powiem wiecej, on raczej przyczynil sie do zamglenia sprawy.

Do wyjasnienia wydarzen nie przyczynil sie nakrecony w 1979 r. pelnometrazowy film fabularny pt."Elegia". Podtrzymuje on oficjalna wersje propagandowa.Film zrobiono tanim kosztem, co widac chocby po koncowce, gdzie przez cale 8 minut pokazuja tylko plomienie palacych sie belek. Wprawdzie film dobrze oddaje  atmosfere tamtych dni, ale nic ponadto. Z przykroscia widzi sie nazwisko plk.dypl. Z.Furgaly jako konsultanta fimu. Po wojnie, na poczatku lat 70-ych, awansowano go na stanowisko Komendanta Centrum Szkolenia WOP. Co ciekawe, nad filmem pracowalo az trzech konsultanow wojskowych, w tym dwoch pulkownikow. Nie chce, z braku miejsca rozpisywac sie szerzej na temat niescislosci.Nie lubie bic chlopcow do bicia. Wspomne tylko o kilku. Najbardziej dziwi ucieczka ze stodoly. Wedlug relacji Z.Furgaly odbywala sie ona noca. Objela ona wszystkich jencow.Uciekano w grupkach. W kazdej z nich byl oficer. Noc byla ciemna i panowala cisza. Moze i by sie udalo, ale "psy zaczely szczekac niesamowicie" i pobudzily oprawcow. Wystrzelono race i stalo sie widno jak w dzien. Jednakze na filmie, ktorego Furgala byl konsultantem widz moze zobaczyc na wlasne oczy, ze ucieczka odbywala sie w bialy dzien. Na wstepie bieglo okolo 50 jencow. Stopniowo gineli, tak ze na samym koncu zostalo ich tylko kilkunastu. Zlapanych odprowadzono do stodoly.

Wydawalo mi sie, ze ustalono, ze w ucieczce bralo udzial 20 zolnierzy i tego trzeba sie trzymac. Ustalono tez, ze jency wykorzystali zamieszanie wprowadzone przez kolumne uchodzcow-cywili. I to akurat film pokazuje. Kiedy wiec plk.dypl. Z.Furgala mowi prawde? Wtedy, gdy udziela wywiadudla  TV czy wtedy, gdy konsultuje film?

W filmie wszyscy zolnierze w bialych strojach konsekwentnie mowia po niemiecku. Tymczasem rzadko ktory z holenderskich czy  lotewskich  esesmanow mowil biegle po niemiecku. Na przyklad dowodca pulku lotewskiego do tego stopnia nie wladal jezykiem niemieckim, ze na rozmowy z Niemcami wysylal podwladnego bardziej bieglego w jezykach.

1.Armia WP przelamala Wal Pomorski po podciagnieciu artylerii. Rodzi sie pytanie czy mozna bylo z natarciem troche poczekac. Nie zginelyby wowczas tysiace polskich zolnierzy, wlacznie z tymi z Podgajow. Nawet nie wiadomo ilu wlasciwie zginelo zolnierzy naszej armii. Podaje sie straty w zabitych w przedziale 6-10 tysiecy. Zenujacy poziom  dokladnosci! Biorac pod uwage liczebnosc calej Armii wynoszaca 70 tys. przy okolo 40 tys. zolnierzy przeciwnika, poniesione straty byly ogromne. Ale kto by sie tam u Sowietow liczyl ze stratami ludzkimi. A polscy zolnierze byli czescia tamtej rzeczywistosci.

Jaka jest szansa, ze prawda o zbrodni w Podgajach wyjdzie na jaw? Historycy zwykli glosic, ze prawda, wczesniej czy pozniej, wyjdzie na jaw. Jednak jestem pesymista. Zawiedziony jestem strona polska. Wyglada na to, ze to zrodlo wyczerpalo sie dawno temu. Propaganda zwyciezyla. Prawda przegrala!

Raczej nie mozna liczyc na inne zrodlo, to ktore mogloby pochodzic z  oddzialow wojskowych walczacych  w obronie Podgajow.Flederborn bylo czesci ich prawdziwej lub przybranej Ojczyzny. Tak jak Jastrow (Jastrowie) czy Landeck (Ledyczek) Gwda, rzeka lub nazwa obu wsi (Duzej i Malej) to Kuddow.Przeciwnikami naszych zolnierzy byla  zbieranina uciekinierow, rozbitkow z roznych jednostek. Rzadziej pozostalosci po jednostkach  wojskowych. Ktoz by tam wymagal jakichs oficjalnych dokumentow,  dziennikow kompanii czy batalionow, dziennikow rozkazow, czy dziennikow bojowych,jakichs log-books? Kto je mial niby prowadzic w czasie pospiesznego przeplywania wplaw rzeki Gwdy, gdy pola byly pokryte sniegiem po pas?

Waffen-Sturmbanfuhrer  SS Julijs Kilitis, dowodca batalionu, a pozniej 33 pulku litewskiej dywizji Waffen SS byl wyjatkiem. To taki wojskowy czlowiek. Robil zapisy i je przechowal. A czy pisze prawde odzegnujac sie od zwiazkow ze zbrodnia, to inna sprawa.

Moze pojawia sie w przyszlosci jakies powody do powrotu do dalszych rozwazan o zbrodni?

 

 

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Podgaje 1945 Elegia

15. Waffen-Gren.Div. der SS w walce o Złotów, Jastrowie i Podgaje w 1945 roku (cz. I)
http://odkrywca.pl/15-waffen-gren-div-der-ss-w-walce-o-zlotow-jastrowie-...
2 lutego 1945 roku w późnych godzinach wieczornych oddziały polskie opanowały Jastrowie. Oddziały 15. Waffen-Grenadier Division der SS, broniące miasta nocą z 2 na 3 lutego, wycofywały się w kierunku miejscowości, której nazwa miała się wkrótce stać jednym z symboli bestialstwa wojsk SS. Była to wieś Podgaje. Już od 30 stycznia w jej okolicy toczyły się walki, w których ze strony polskiej brała udział 1. Dywizja Piechoty. Dla oddziałów łotewskich Podgaje, leżące na lewym skrzydle dywizji, stanowiły ważny punkt etapowy i drogę odwrotu.

Podgaje – zagłada 4. kompanii 3. pułku piechoty – uwertura
Wieś Podgaje (Flederborn) znajdowała się na pozycji obronnej Küddow-Linie, będącej częścią Blücher-Stellung. Pierwsza linia okopów przebiegała bezpośrednio po zachodniej stronie rzeki Grudna, druga przechodziła po linii wzgórz na zachód od drogi. W rejonie tym wysunięta pozycja obronna znajdowała się na wschodnim brzegu rzeki Gwda wokół miejscowości Grudna. W drugiej połowie stycznia pozycje obronne w Podgajach obsadziła 3./Alarm. Btl. 94 porucznika Behrensa. Prawdopodobnie przed 25 stycznia do Podgajów przybyła 1./Fah.Rgt. 5 kapitana Brunsa. Kompania otrzymała zadanie zajęcia pozycji obronnych po obu stronach wsi i prowadzenia rozpoznania w kierunku Kamienia (Hohenfier) i Radawnicy (Radawnitz). W tej sytuacji 3./Alarm.Bt. 94 porucznika Behrensa została wycofana do Wałcza.

Od 29 stycznia Podgaje stały się punktem etapowymoddziałów zaopatrzenia 15. Waffen-Gren. Div. der SS, dostarczających amunicję i żywność oddziałom frontowym ze składów w Tr.Üb.Pl. Hammerstein Czarne). Rejon ten obsadziła też kompania saperów z Auffrisch.Rgt. 59.

Przed południem 30 stycznia przez Podgaje do Jastrowia wycofała się część konnego plutonu żandarmerii (Gandarmerie-Reiterzug Flatow), który pod Radawnicą starł się z czołówką radzieckiego 16. pułku kawalerii gwardii (4. Dywizja Kawalerii Gwardii z 2. Korpusu Kawalerii Gwardii). Zaalarmowana kompania kapitana Brunsa przygotowała się do obrony. Około południa pojawiły się czołowe oddziały 16. pułku kawalerii gwardii podpułkownika Grobca. Wkrótce na prawo rozwinęły się dodatkowo szwadrony 11. pułku kawalerii gwardii podpułkownika Szewczenki. Po odrzuceniu niemieckich ubezpieczeń kawalerzyści dotarli nad rzekę. Rosjanie nie byli jednak w stanie zdobyć elektrowni Podgaje, mimo że most nad zaporą nie został całkowicie zniszczony. Podchorążowie utrzymali linię rzeki Gwda. Inaczej wyglądała sytuacja na południowym odcinku obrony w Grudnej. Kiedy niemieccy saperzy podjęli próbę wysadzenia żelaznego mostu, dotarła tam grupa starszyny (sierżanta) Buryndina z zadaniem zorganizowania stanowiska obserwacyjnego dla baterii moździerzy. Rosjanie zaskoczyli i zlikwidowali trzech saperów usiłujących wysadzić most. Następnie przeprawili się na drugi brzeg. Dzięki tym działaniom wkrótce przekroczył rzekę oddział przedni 16. pułku kawalerii gwardii. O godzinie 14:00 radzieccy kawalerzyści, wsparci przez 184. pułk czołgów i 1459. pułk dział pancernych, uderzyli bezpośrednio na Podgaje. Jednak podchorążowie za cenę znacznych strat zastopowali dalszy atak i odrzucili Rosjan, niszcząc przy tym działo pancerne SU-76 z 1459. pułku dział pancernych. Radzieckie oddziały obeszły wtedy Podgaje od południowego zachodu. Mimo odparcia radzieckiego ataku na Podgaje około godziny 17:45 do sztabu 15. Waffen-Gren.Div. der SS dotarł nieprawdziwy meldunek, że Rosjanie zajęli wieś.

Wieczorem 30 stycznia podchorążowie z 1./Fah. Rgt. 5 otrzymali rozkaz powrotu do Bornego Sulinowa. Nocą rozpoczęło się opuszczanie stanowisk obronnych. Po północy 31 stycznia lewoskrzydłowy pluton podporucznika Buchholza (40 podchorążych) z 1./Fah.Rgt. 5 znajdował się na stacji kolejowej w Okonku, oczekując na odjazd. Wtedy uderzyli Rosjanie; pluton podporucznika Buchholza wycofał się w kierunku miejscowości Borucino.

O świcie 31 stycznia osłaniająca Podgaje mała grupa saperów z Pi.Kp./Auffrisch.Rgt. 59 ostrzelała wyjeżdżającą z lasu od strony Grudnej niewielką radziecką kolumnę samochodów ciężarowych, holującą działa. Rosjanom udzielił pomocy oddział zwiadowców z polskiego 3. pułku piechoty z 1. DP. Oddział ten – jeszcze przed południem poprzedniego dnia – dowódca 3. pułku piechoty pułkownik Aleksander Archipowicz wysłał w celu rozpoznania rejonu Podgajów. Zwiadowcy dotarli pod Podgaje, odrzucając Niemców i zajmując wieś. Kiedy rozbiegli się po wsi plądrując domy, od strony Okonka zbliżyła się mieszana kolumna niemieckich oddziałów: samochodów i wozów konnych. Były to prawdopodobnie główne siły kompanii saperów Auffrisch. Rgt. 59, które okrężną drogą przez Okonek wycofały się z Lędyczka. Polscy zwiadowcy ostrzelani z broni maszynowej i ogniem moździerzowym ponieśli straty. Następnie zagrożeni oskrzydleniem przez oddział narciarzy odskoczyli do Grudnej, gdzie zajęli pozycje obronne. Ten pierwszy polski wypad na Podgaje, zorganizowany rano 31 stycznia, zakończył się więc porażką.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 5/2013

Bitwa o Podgaje relacja Uszyński tv

Podgaje - spaleni w stodole

Pierwsze zażarte walki rozegrały się o Złotów (wówczas Flatow). Wchodzący w skład 4. Dywizji Piechoty 11. pułk zdołał wyprzeć z miasteczka pododdziały 15. Dywizji Grenadierów SS. Ta złożona z Łotyszy formacja dopiero co poniosła ciężkie straty w bojach z Armią Czerwoną. Czerwonoarmiści traktowali ich jak zdrajców i wziętych do niewoli rozstrzeliwali na miejscu.

W tym samym czasie, gdy 4. DP opanowywała Złotów, pododdziały 1. DP im. Tadeusza Kościuszki sforsowały rzekę Gwdę. Niemcy próbowali je powstrzymać, ale nie udało im się wysadzić mostu na Gwdzie. Z niejasnych do dziś powodów 3. Pułk Piechoty po przejściu na drugi brzeg pomaszerował na Podgaje, wieś, która zgodnie z planem operacji znajdowała się poza obszarem działania polskich żołnierzy. Wysłana na rozpoznanie kompania wpadła w Podgajach w zasadzkę - z ponad stu żołnierzy większość poległa, a 35 dostało się do niewoli. Uciec zdołało tylko dwóch z nich, pozostałych Niemcy skrępowali drutem kolczastym i zamknęli w stodole. Kilka dni później, gdy Polacy wreszcie wyparli przeciwnika z tej wioski, znaleźli spalone ciała kolegów. Nie ma pewności, czy zostali spaleni żywcem, czy najpierw rozstrzelani.

Mordu mieli dokonać Łotysze, być może traktując to jako zemstę za rozstrzelanie rodaków. Kilka lat temu pojawiła się też hipoteza, że zbrodnię popełnił inny obcy zaciąg w SS, złożony z holenderskich ochotników 48. Pułk Grenadierów Pancernych "General Seyffardt" dowodzony przez hauptsturmführera Friedricha Trögera. Łotewskich żołnierzy dobrze zapamiętali w Podgajach zarówno miejscowi cywile, jak i walczący z nimi Polacy. Postępowali tak, jakby byli na ziemi wroga. Wieczorem płonęły już wszystkie położone na wschód wsie - wspominał dzień wkroczenia Łotyszy Erhard Jahnke z Podgajów. Wielkie chłopy, łatwo były w nich trafić - pamiętał Tadeusz Chłopicki, łącznościowiec z 6. DP.

Bitwa o Podgaje skończyła się bardzo ciężkimi stratami. Gen. Wojciech Bewziuk (kolejny czerwonoarmista z ćwierćwiekowym stażem) dowodzący dywizją kościuszkowską wysyłał do walki kolejne pułki, ale o wyparciu Niemców 3 lutego przesądziło dopiero nadejście artylerii. Kościuszkowcy stracili tam 233 poległych, 520 rannych i 58 zaginionych.

http://wyborcza.pl/alehistoria/1,143321,17342986,Wal_pomorski__Hekatomba...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. wypowiedź Zbigniewa Furgały

wypowiedź Zbigniewa Furgały oraz Michała Uszańskiego. Pierwszy był jednym z dwóch ocalałych, drugi dotarł jako jeden z pierwszych na pogorzelisko.

artykuł dr Macieja Maciejowskiego ze szczecińskiego oddziału IPN pt. "PODGAJE: NIEWYJAŚNIONA ZBRODNIA".
http://pamiec.pl/pa/tylko-u-nas/14599,PODGAJE-NIEWYJASNIONA-ZBRODNIA-art...

''Mord dokonany na polskich jeńcach wojennych we wsi Podgaje (Flederborn). gdzie można przeczytać -
''W wielu polskich i rosyjskich źródłach internetowych można znaleźć informacje, że „Kampfgruppe Elster”, czyli rzekomo 400 Łotyszy z 15 dywizji utworzyło garnizon w dn. 31 stycznia 1945 r., który pojmał, a następnie dokonał spalenia żywcem polskich jeńców. Ciekawe jest to, że wyniki poszukiwań takiej grupy bojowej za pomocą Google na stronach łotewskich dały wynik zerowy i pojedynczy wynik na stronach niemieckich.
Rzeczywiście istniała „Kampfgruppe Elster”, która została nazwana tak od nazwiska ich dowódcy generała dywizji Botho Henninga Elstera). Ale grupa ta działała w południowej Francji, a nie na Pomorzu; w sierpniu-wrześniu 1944 r., a nie w styczniu 45 r.; składała się z 25 000 ludzi, a nie 400; byli to Niemcy, nie Łotysze.
Grupa ta poddała się 18 września 1944 r. amerykańskiej 83 dywizji piechoty na moście Beaugency we Francji. Generał Elster nie wypełnił wcześniej nazistowskich rozkazów, aby zniszczyć budynki i elektrownie, a po największej niemieckiej kapitulacji na terenie Francji w oczach nazistów stał się zdrajcą. Dzięki wielkim nakładom pracy, jaką wykonywali tacy „zdrajcy” Reichskriegsgericht (Najwyższy Sąd Wojskowy) dopiero 07 marca 1945 r., skazał Elstera na śmierć in absentia za „niebezpieczne i niezrozumiałe człowieczeństwo”. Wydaje się zatem nieprawdopodobne, że naziści nazwaliby inną grupę bojową „Elster”. Nie chodzi tu jedynie o to, że nazywanie dwóch różnych jednostek tą samą nazwą nie ma sensu, lecz również złą polityką byłoby ponowne nazywanie kolejnej grupy bojowej splamionym nazwiskiem „zdrajcy.”

------------------------------------------------------------------------------------
Mord dokonany na polskich jeńcach wojennych we wsi Podgaje (Flederborn).
Luty 1945 r. (1)

Juergen Fritz Edward Anders

http://www.dws-xip.pl/LWP/art1.html


Potencjalnymi sprawcami mogły być oddziały niemieckie, holenderskie i
łotewskie, które broniły Podgajów jako należące lub podległe Waffen SS:

W dn. 2 lutego [sic] 1945 roku we wsi Podgaje (Flederborn) na Pomorzu 32
polskich jeńców z 3 Pułku Piechoty 1 Dywizji Kościuszkowskiej, 1 Armii
WP zostało zamordowanych przez żołnierzy z [holenderskich] oddziałów
SS-Freiwilligen-Panzergrenadier-Regiment 48 “General Seyffardt” oraz
[łotewskich] jednostek 15. Waffen-Grenadier-Division der SS (8).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

3. Drogi Tymczasowy

...Tak czy inaczej, nie wiemy do dzis, kto zabil polskich zolnierzy. Faktem jest, ze wszyscy byli martwi, a zwloki 32 znaleziono w spalonej stodole...

Prawda Historii...
Jak często Jej dziś nie znamy...
Długie lata zakrywana, do dziś odwracana...
A my wciąż Jej szukamy... odkrywamy...

Jakże wdzięczna jestem za TEN Wpis, przywołujący pamięć o zbrodni dokonanej na Polakach we wsi Podgaje.
W 2011r. pod notką Andy-aandy o zbrodni w Jedwabnem, widząc analogię dokonanych zbrodni, pozwoliłam sobie na komentarz mówiący o zbrodni w Podgajach.
Pozwolę sobie podłączyć >ten mój dawny komentarz, zawierający też kilka linków do wypowiedzi poszukujących prawdy...

Serdecznie Pozdrawiam

avatar użytkownika Tymczasowy

4. Marylu,Intix

Wielkie dzieki.
Serdecznosci.