Rewolucja lub 20-lecie "GW"
FreeYourMind, wt., 06/01/2009 - 08:37
Słowa "rewolucja" mimo wszystko unikano w dyskursie politycznym po 1989 r. ze względu na narzucające się skojarzenia z "Wielkim Październikiem", no chyba, że chodziło o tzw. pokojową rewolucję, tzn. o to, że oberesbek Kiszczak już nie pałował, ino tryskał doskonałym humorem i kieliszek wznosił - zaraz, co ja piszę - chyba że chodziło tzw. obalenie komunizmu.
Z tym obalaniem, nawiasem mówiąc, to w ogóle ciekawa sprawa, ponieważ, jakby tak dobrze poszukać, to pierwszym obalającym był młody Wallendrod Jaruzelski, który zrazu działał na własną rękę i nikomu niczego nie mówił, dopiero ujawnił się w 1989 r. już gdy wybrał go "pierwszy niekomunistyczny parlament" na prezydenta. No ale nie o tym miałem, a się, psiakrew, zapętliłem. Chociaż, jak tu się nie zapętlać, jak tu w tany nie pójść, jak do tańca właśnie grają skocznie, niemal tak skocznie, jak w czasach, gdy huczała wspaniała pieśń "Ole, Olek, wybierzmy przyszłość", no więc, jak tu jakiegoś młyńca nie dostać, skoro właśnie redakcja "GW" rozgrzewa nas do obchodów swojego 20-lecia, tzn. - znowu coś mi się źle wklepało - do 20-lecia III RP.
Zmiany są rewolucyjne!, wykrzykują socjologowie i dziennikarze po analizie kolejnego sondażu, a tak w szczegółach chodzi o jedną socjolog i jednego dziennikarza, aczkolwiek znane jest prawo, że jeden głos na łamach "GW" to jakby cały naród mówił. To w ogóle zresztą intrygująca sprawa, że trzeba przeankietować 1011 osób na początku grudnia 2008 r. (mamma mia, jak to zleciało), by się dowiedzieć, od tychże tysiąca sprawiedliwych, że jednak jakaś rewolucja przez Polskę przeszła, choć są tacy, co niczego nie zauważyli, tak jak ja, co ciągle w krzokach siedzą i z tępym wyrazem twarzy drapią się po karku. Jakaż to rewolucja?, spytałby taki tępy. Taka właśnie, że nie tylko ZMIANY są na lepsze, ale te zmiany na lepsze - "są rewolucyjne!"
Jak to jednak z tępymi bywa, ci nigdy niczego nie zrozumieją. O ile bowiem są oni w stanie wyobrazić sobie zmiany na lepsze, to już z unaocznieniem sobie rewolucyjnych zmian na lepsze, może być ciężko - wot, tępota umysłu nieposługującego się kategoriami społeczeństwa obywatelskiego. No ale od czego są sondaże? Tedy w takim sondażu CBOS-u zapytano:
"o mijający rok: czy Polacy odczuwali zadowolenie, dumę i pewność, że wszystko układa się dobrze, czy wręcz przeciwnie - byli zdenerwowani, bezradni, wściekli."
Podejrzewam, że chodzi o pytanie podobne do tego, jakie zadaje lekarz, który np. palpitacyjnie sprawdzając obolałe miejsce, pyta co chwilę: co pan teraz czuje? a teraz? No i to pytanie jest oczywiście ważne i informacyjne, aczkolwiek wiele zależy od tego, czy pacjent potrafi prawidłowo określić to, co mu dolega - innymi słowy, od tego, czy obaj mówią o tym samym; pacjent wszak może się uskarżać na co innego, a niezbyt doświadczony lub poddany rutynie lekarz może diagnozować co innego. Wiele też zależy od tego, czy lekarz bada pacjenta regularnie, czy sporadycznie, ponieważ samopoczucie ludzkie bywa zmienne i ja np. gdy sobie poleżałem parę dni w szpitalu i trochę dostałem leków, to w przeddzień operacji czułem się tak dobrze, że byłem przekonany, iż nazajutrz mnie wypiszą (co ciekawsze, nawet lekarze tak sugerowali).
Ale ja znowu zacząłem ględzić o jakimś lekarskim diagnozowaniu, gdy tymczasem przychodzi socjolog do człowieka i zadaje mu garść precyzyjnych pytań, na które uzyskuje dokładne odpowiedzi, badacz wrzuca je potem do takiego bębna, jak w totolotku, gdzie wszystko się elegancko mieli (pod czujną kontrolą maszyn), po czym wychodzą z tego procesu piękne diagramy, wykresy, tabele i współczynniki, do których wystarczy następnie dołączyć profesjonalny komentarz. Od tego ostatniego, rzecz jasna, jest Ministerstwo przy Czerskiej. No i tu pojawia się jednak problem, ponieważ zaokrągla ono już rocznicę swojego powstania, tzn. powołania do bytu instytucji, która stanowiła propagandowe ramię "pokojowej rewolucji", ponieważ grudzień roku 2008 zestawia z 1989. Ale tak mi przyszło do głowy, że przecie można by powstanie III RP usytuować gdzieś w okolicach północy 13 grudnia 1981, skoro niedawno Michnik uznał Jaruzela za ojca transformacji - domyślamy się, że poród był w czerwcu 1989 lub pod koniec lat 80., no a poczęcie? poczęcie ani chybi na początku lat 80., a rok 1981 wyjątkowo się do takiego hipotetycznego wskazania nadaje. W ten sposób zaś wyszłoby nam nie żadne marne 20-lecie, ale już dalibóg (w zaokrągleniu, jak ministerstwo podpowiada), 30-lecie! Trza umieć liczyć, ludzie - chciałoby się rzec, aczkolwiek w Ministerstwie zasiadają sami humaniści, którzy tylko na niektóre liczby się oglądają, więc nie wszystkie muszą poddawać analizie. Zresztą, czy rok 1956 to też nie jest jakiś początek transformacji peerelu? Przy takiej perspektywie, to umknęłoby nam 50-lecie!
No nie no, tak nie można, spokojnie. Zaglądnijmy na Czerską. Tam w okólniku ministerialnym czytamy tak:
"W grudniu 1989 r. - a był to przecież rok upadku komunizmu - nastroje były gorsze nawet niż w grudniu 1988 r."
Dobrze, że nam pracownik Ministerstwa od razu przypomniał, co w danym roku się wydarzyło, bo byśmy zapomnieli, ale zwróćmy uwagę na konstatację dotyczącą fatalnych nastrojów Polaków. Skąd ten fatalizm, skoro obalono komunizm? Gdy Niemcy rozwalali mur berliński, to radościom, zabawom, strzelaninie szampanów i fajerwerkom końca nie było, a u nas takie niezadowolenie? Od razu wyjaśniam - Ministerstwo Prawdy działało wtedy stosunkowo krótko, dublowane nieco przez Urząd przy Mysiej, więc jeszcze wielu rzeczom nie udało się obywatelom wytłumaczyć, stąd ci ostatni nie cieszyli się nazbyt z obalenia komunizmu, szczególnie, że nazwę "peerel" dopiero w grudniu 1989 wycofano z oficjalnego obiegu.
Co zaś dzieje się twenty years later..., gdy już Ministerstwo obrosło w całą sieć instytucji, agend, zatrudnia tysiące funkcjonariuszy etc.?
"W grudniu 2008 r. - a jego końcówkę zdominowały wieści o kryzysie - samopoczucie Polaków było zdecydowanie lepsze niż w 1989 r. I to niemal pod każdym względem (patrz wykres)."
Socjolog z sondażowni tłumaczy to teraz nam tak:
"Przełom 1989 r. większość Polaków przyjęła bardziej jako cud niż jako coś, co sami sobie zawdzięczają. Mimo częściowo wolnych wyborów, mimo pierwszego "naszego" niekomunistycznego premiera poczucie, że "coś się w życiu udało" czy "dumy z własnych osiągnięć", było prawie dwukrotnie rzadsze niż w 2008 r. Przez 20 lat Polacy nabrali przekonania, że są kapitanami swoich okrętów, że to od nich samych zależy ich pomyślność. Bardziej powszechna stała się postawa "ja osiągnąłem, mnie się udało"."
I tu znowu ciekawa sprawa. Ludzie pod koniec 1989 r. byli bardzo niezadowoleni, ale "przełom" przyjęli "jako cud". Zwykle zaś ludzie, widząc jakiś cud, raczej się cieszą aniżeli zamartwiają, ale ale - są cuda i cuda. Bywają np. cuda takie (katolicy wiedzą o tym doskonale), że chodzi w nich o nakłonienie wiernych do nawrócenia i pokuty. Tak więc, jeśli spojrzymy na cud 1989 r. w tych kategoriach, to od razu zrozumiemy, że te ponure nastroje obywateli to był wyraz umartwienia, a nie jakichkolwiek doczesnych zmartwień. Pamiętamy zresztą, jak w następnych latach powtarzało się napomnienie, że "Polacy nie dorośli do demokracji". Bóg jeden wie, czy po tych 20 latach dorośli, no ale już przynajmniej jest z nami Ministerstwo, więc ono nam zginąć w niepewności i zwątpieniach nie da. Widać to zresztą na wykresie sondażowni. Socjolog nam tłumaczy, że uważamy się już za "kapitanów swoich okrętów" itd. Tak więc pewnie jest, choć ja akurat w swoim "bytowaniu-ku-śmierci" tego nie zauważyłem, chociaż może to być wina tego, że pokuty nałożonej na mnie w 1989 r. jeszcze do końca nie wypełniłem. Jakże więc ma mi się poprawić, jak ja niewierzący w cud 1989 r. jestem? A?
Gdyby tego było mało, to socjolog twierdzi "Bardziej powszechna stała się postawa "ja osiągnąłem, mnie się udało"" - ale enigmatyczność tego sformułowania znika, jeśli na przykład pomyślimy o pracownikach Ministerstwa, którym przecież rzeczywiście bieda do miski nie zagląda, a więc żyje im się dużo lepiej i dużo weselej aniżeli nam. Oczywiście może jakimś doraźnym rozwiązaniem naszych bytowych problemów byłoby zatrudnienie się w Ministerstwie, lecz przecież nie możemy wymagać, by wszyscy Polacy pracowali w "GW". Kto będzie wtedy piekł chleb, szył ubrania czy domy budował dla pracowników Ministerstwa? No? Chińczycy? Bądźmy poważni, naprawdę.
"Polacy w latach 1989-2008 wiele osiągnęli w sferze prywatnej. Jest z czego być dumnym - podkreśla prof. Anna Giza-Poleszczuk z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. - Polacy zadbali o wykształcenie, posłali dzieci na studia. Rozwinęła się przedsiębiorczość, poprawiły się - Polacy je sobie poprawili - warunki życia: kupili lub wyremontowali mieszkania czy domy, nakupili dobrego sprzętu. Wreszcie pojawiło się nowe, dorastające w całkiem innych warunkach pokolenie; nawet rówieśnicy wolnej Polski są już dorośli."
Wiele jeszcze rzeczy można by wymieniać - znakomite drogi, autostrady, świetnie działająca opieka zdrowotna, wysokie zarobki, wielkie oszczędności, niskie ceny, świetnie uzbrojona armia, zwalczona korupcja... To wszystko święta prawda, cała prawda i tylko prawda. Tylko pojawia się zgrzyt, ponieważ sondażownia wykryła jednak ludzi, co tego nie widzą i nie odczuwają, ino se siedzą w krzokach:
"Niezmiennie tyle samo Polaków czuje się lekceważonych przez władzę. Człowiek sukcesy lubi przypisywać sobie, przyczyn porażek szuka w okolicznościach zewnętrznych."
Mamy jednak w tej wypowiedzi wskazówkę, dlaczego nie odczuwamy "rewolucyjnych zmian na lepsze". Ano dlatego, żeśmy ich sami nie dokonali. Nasza sytuacja jest więc nie za wesoła. Co ciekawsze jednak:
"Ten sam sondaż CBOS z końca 2008 r. pokazuje, że wciąż lubimy narzekać. 65 proc. ankietowanych twierdzi, że nastroje w jego środowisku są złe."
Nie wiemy, czy autorowi, używającemu tu (w drugim zdaniu) zaimka "jego", chodzi o nastroje w środowisku sondażu czy środowisku CBOS-u, tak czy tak te złe nastroje tłumaczy on polską skłonnością do narzekania. Człowiek z krzoków zaczyna już się gubić, czy ci, co twierdzą, że "wszystko układa się dobrze" jednocześnie marudzą, bo współczynnik tych pierwszych wyskoczył z bębna jako końcówka banderoli: 55%, czy też osobno badano maruderów, a osobno zadowolonych, zaś tych ostatnich to wyłoniono wyłącznie spośród paru tysięcy pracowników Ministerstwa Prawdy, którzy "pęcznieją z dumy ze swoich osiągnięć", jak powiada autor okólnika. Pęcznieć oni wprawdzie mogą i mają ku temu powody, zarobiwszy już te parę niezłych złotych przez te 20 lat, przy tej okazji jednak warto byłoby skorelować płace w Ministerstwie z zarobkami ludzi z krzoków lub też płace tych z krzoków z zarobkami w tych samych zawodach w cywilizowanym świecie. No dobrze, ale nikt nie obiecywał, że Polak będzie zarabiał tyle, co Holender, Duńczyk, Niemiec lub Brytyjczyk w danym zawodzie. Tego rodzaju rozwiązanie nie zostało przewidziane w 1989 r., tzn. tfu, w trakcie obalania komunizmu.
http://wyborcza.pl/1,75248,6119844,Polacy_pecznieja_z_dumy_ze_swoich_osiagniec.html
Zmiany są rewolucyjne!, wykrzykują socjologowie i dziennikarze po analizie kolejnego sondażu, a tak w szczegółach chodzi o jedną socjolog i jednego dziennikarza, aczkolwiek znane jest prawo, że jeden głos na łamach "GW" to jakby cały naród mówił. To w ogóle zresztą intrygująca sprawa, że trzeba przeankietować 1011 osób na początku grudnia 2008 r. (mamma mia, jak to zleciało), by się dowiedzieć, od tychże tysiąca sprawiedliwych, że jednak jakaś rewolucja przez Polskę przeszła, choć są tacy, co niczego nie zauważyli, tak jak ja, co ciągle w krzokach siedzą i z tępym wyrazem twarzy drapią się po karku. Jakaż to rewolucja?, spytałby taki tępy. Taka właśnie, że nie tylko ZMIANY są na lepsze, ale te zmiany na lepsze - "są rewolucyjne!"
Jak to jednak z tępymi bywa, ci nigdy niczego nie zrozumieją. O ile bowiem są oni w stanie wyobrazić sobie zmiany na lepsze, to już z unaocznieniem sobie rewolucyjnych zmian na lepsze, może być ciężko - wot, tępota umysłu nieposługującego się kategoriami społeczeństwa obywatelskiego. No ale od czego są sondaże? Tedy w takim sondażu CBOS-u zapytano:
"o mijający rok: czy Polacy odczuwali zadowolenie, dumę i pewność, że wszystko układa się dobrze, czy wręcz przeciwnie - byli zdenerwowani, bezradni, wściekli."
Podejrzewam, że chodzi o pytanie podobne do tego, jakie zadaje lekarz, który np. palpitacyjnie sprawdzając obolałe miejsce, pyta co chwilę: co pan teraz czuje? a teraz? No i to pytanie jest oczywiście ważne i informacyjne, aczkolwiek wiele zależy od tego, czy pacjent potrafi prawidłowo określić to, co mu dolega - innymi słowy, od tego, czy obaj mówią o tym samym; pacjent wszak może się uskarżać na co innego, a niezbyt doświadczony lub poddany rutynie lekarz może diagnozować co innego. Wiele też zależy od tego, czy lekarz bada pacjenta regularnie, czy sporadycznie, ponieważ samopoczucie ludzkie bywa zmienne i ja np. gdy sobie poleżałem parę dni w szpitalu i trochę dostałem leków, to w przeddzień operacji czułem się tak dobrze, że byłem przekonany, iż nazajutrz mnie wypiszą (co ciekawsze, nawet lekarze tak sugerowali).
Ale ja znowu zacząłem ględzić o jakimś lekarskim diagnozowaniu, gdy tymczasem przychodzi socjolog do człowieka i zadaje mu garść precyzyjnych pytań, na które uzyskuje dokładne odpowiedzi, badacz wrzuca je potem do takiego bębna, jak w totolotku, gdzie wszystko się elegancko mieli (pod czujną kontrolą maszyn), po czym wychodzą z tego procesu piękne diagramy, wykresy, tabele i współczynniki, do których wystarczy następnie dołączyć profesjonalny komentarz. Od tego ostatniego, rzecz jasna, jest Ministerstwo przy Czerskiej. No i tu pojawia się jednak problem, ponieważ zaokrągla ono już rocznicę swojego powstania, tzn. powołania do bytu instytucji, która stanowiła propagandowe ramię "pokojowej rewolucji", ponieważ grudzień roku 2008 zestawia z 1989. Ale tak mi przyszło do głowy, że przecie można by powstanie III RP usytuować gdzieś w okolicach północy 13 grudnia 1981, skoro niedawno Michnik uznał Jaruzela za ojca transformacji - domyślamy się, że poród był w czerwcu 1989 lub pod koniec lat 80., no a poczęcie? poczęcie ani chybi na początku lat 80., a rok 1981 wyjątkowo się do takiego hipotetycznego wskazania nadaje. W ten sposób zaś wyszłoby nam nie żadne marne 20-lecie, ale już dalibóg (w zaokrągleniu, jak ministerstwo podpowiada), 30-lecie! Trza umieć liczyć, ludzie - chciałoby się rzec, aczkolwiek w Ministerstwie zasiadają sami humaniści, którzy tylko na niektóre liczby się oglądają, więc nie wszystkie muszą poddawać analizie. Zresztą, czy rok 1956 to też nie jest jakiś początek transformacji peerelu? Przy takiej perspektywie, to umknęłoby nam 50-lecie!
No nie no, tak nie można, spokojnie. Zaglądnijmy na Czerską. Tam w okólniku ministerialnym czytamy tak:
"W grudniu 1989 r. - a był to przecież rok upadku komunizmu - nastroje były gorsze nawet niż w grudniu 1988 r."
Dobrze, że nam pracownik Ministerstwa od razu przypomniał, co w danym roku się wydarzyło, bo byśmy zapomnieli, ale zwróćmy uwagę na konstatację dotyczącą fatalnych nastrojów Polaków. Skąd ten fatalizm, skoro obalono komunizm? Gdy Niemcy rozwalali mur berliński, to radościom, zabawom, strzelaninie szampanów i fajerwerkom końca nie było, a u nas takie niezadowolenie? Od razu wyjaśniam - Ministerstwo Prawdy działało wtedy stosunkowo krótko, dublowane nieco przez Urząd przy Mysiej, więc jeszcze wielu rzeczom nie udało się obywatelom wytłumaczyć, stąd ci ostatni nie cieszyli się nazbyt z obalenia komunizmu, szczególnie, że nazwę "peerel" dopiero w grudniu 1989 wycofano z oficjalnego obiegu.
Co zaś dzieje się twenty years later..., gdy już Ministerstwo obrosło w całą sieć instytucji, agend, zatrudnia tysiące funkcjonariuszy etc.?
"W grudniu 2008 r. - a jego końcówkę zdominowały wieści o kryzysie - samopoczucie Polaków było zdecydowanie lepsze niż w 1989 r. I to niemal pod każdym względem (patrz wykres)."
Socjolog z sondażowni tłumaczy to teraz nam tak:
"Przełom 1989 r. większość Polaków przyjęła bardziej jako cud niż jako coś, co sami sobie zawdzięczają. Mimo częściowo wolnych wyborów, mimo pierwszego "naszego" niekomunistycznego premiera poczucie, że "coś się w życiu udało" czy "dumy z własnych osiągnięć", było prawie dwukrotnie rzadsze niż w 2008 r. Przez 20 lat Polacy nabrali przekonania, że są kapitanami swoich okrętów, że to od nich samych zależy ich pomyślność. Bardziej powszechna stała się postawa "ja osiągnąłem, mnie się udało"."
I tu znowu ciekawa sprawa. Ludzie pod koniec 1989 r. byli bardzo niezadowoleni, ale "przełom" przyjęli "jako cud". Zwykle zaś ludzie, widząc jakiś cud, raczej się cieszą aniżeli zamartwiają, ale ale - są cuda i cuda. Bywają np. cuda takie (katolicy wiedzą o tym doskonale), że chodzi w nich o nakłonienie wiernych do nawrócenia i pokuty. Tak więc, jeśli spojrzymy na cud 1989 r. w tych kategoriach, to od razu zrozumiemy, że te ponure nastroje obywateli to był wyraz umartwienia, a nie jakichkolwiek doczesnych zmartwień. Pamiętamy zresztą, jak w następnych latach powtarzało się napomnienie, że "Polacy nie dorośli do demokracji". Bóg jeden wie, czy po tych 20 latach dorośli, no ale już przynajmniej jest z nami Ministerstwo, więc ono nam zginąć w niepewności i zwątpieniach nie da. Widać to zresztą na wykresie sondażowni. Socjolog nam tłumaczy, że uważamy się już za "kapitanów swoich okrętów" itd. Tak więc pewnie jest, choć ja akurat w swoim "bytowaniu-ku-śmierci" tego nie zauważyłem, chociaż może to być wina tego, że pokuty nałożonej na mnie w 1989 r. jeszcze do końca nie wypełniłem. Jakże więc ma mi się poprawić, jak ja niewierzący w cud 1989 r. jestem? A?
Gdyby tego było mało, to socjolog twierdzi "Bardziej powszechna stała się postawa "ja osiągnąłem, mnie się udało"" - ale enigmatyczność tego sformułowania znika, jeśli na przykład pomyślimy o pracownikach Ministerstwa, którym przecież rzeczywiście bieda do miski nie zagląda, a więc żyje im się dużo lepiej i dużo weselej aniżeli nam. Oczywiście może jakimś doraźnym rozwiązaniem naszych bytowych problemów byłoby zatrudnienie się w Ministerstwie, lecz przecież nie możemy wymagać, by wszyscy Polacy pracowali w "GW". Kto będzie wtedy piekł chleb, szył ubrania czy domy budował dla pracowników Ministerstwa? No? Chińczycy? Bądźmy poważni, naprawdę.
"Polacy w latach 1989-2008 wiele osiągnęli w sferze prywatnej. Jest z czego być dumnym - podkreśla prof. Anna Giza-Poleszczuk z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. - Polacy zadbali o wykształcenie, posłali dzieci na studia. Rozwinęła się przedsiębiorczość, poprawiły się - Polacy je sobie poprawili - warunki życia: kupili lub wyremontowali mieszkania czy domy, nakupili dobrego sprzętu. Wreszcie pojawiło się nowe, dorastające w całkiem innych warunkach pokolenie; nawet rówieśnicy wolnej Polski są już dorośli."
Wiele jeszcze rzeczy można by wymieniać - znakomite drogi, autostrady, świetnie działająca opieka zdrowotna, wysokie zarobki, wielkie oszczędności, niskie ceny, świetnie uzbrojona armia, zwalczona korupcja... To wszystko święta prawda, cała prawda i tylko prawda. Tylko pojawia się zgrzyt, ponieważ sondażownia wykryła jednak ludzi, co tego nie widzą i nie odczuwają, ino se siedzą w krzokach:
"Niezmiennie tyle samo Polaków czuje się lekceważonych przez władzę. Człowiek sukcesy lubi przypisywać sobie, przyczyn porażek szuka w okolicznościach zewnętrznych."
Mamy jednak w tej wypowiedzi wskazówkę, dlaczego nie odczuwamy "rewolucyjnych zmian na lepsze". Ano dlatego, żeśmy ich sami nie dokonali. Nasza sytuacja jest więc nie za wesoła. Co ciekawsze jednak:
"Ten sam sondaż CBOS z końca 2008 r. pokazuje, że wciąż lubimy narzekać. 65 proc. ankietowanych twierdzi, że nastroje w jego środowisku są złe."
Nie wiemy, czy autorowi, używającemu tu (w drugim zdaniu) zaimka "jego", chodzi o nastroje w środowisku sondażu czy środowisku CBOS-u, tak czy tak te złe nastroje tłumaczy on polską skłonnością do narzekania. Człowiek z krzoków zaczyna już się gubić, czy ci, co twierdzą, że "wszystko układa się dobrze" jednocześnie marudzą, bo współczynnik tych pierwszych wyskoczył z bębna jako końcówka banderoli: 55%, czy też osobno badano maruderów, a osobno zadowolonych, zaś tych ostatnich to wyłoniono wyłącznie spośród paru tysięcy pracowników Ministerstwa Prawdy, którzy "pęcznieją z dumy ze swoich osiągnięć", jak powiada autor okólnika. Pęcznieć oni wprawdzie mogą i mają ku temu powody, zarobiwszy już te parę niezłych złotych przez te 20 lat, przy tej okazji jednak warto byłoby skorelować płace w Ministerstwie z zarobkami ludzi z krzoków lub też płace tych z krzoków z zarobkami w tych samych zawodach w cywilizowanym świecie. No dobrze, ale nikt nie obiecywał, że Polak będzie zarabiał tyle, co Holender, Duńczyk, Niemiec lub Brytyjczyk w danym zawodzie. Tego rodzaju rozwiązanie nie zostało przewidziane w 1989 r., tzn. tfu, w trakcie obalania komunizmu.
http://wyborcza.pl/1,75248,6119844,Polacy_pecznieja_z_dumy_ze_swoich_osiagniec.html
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
62 komentarzy
1. adminie, adminie
2. MOżna :)
3. ckwadrat
4. Free
5. noblog
6. że wciąż lubimy narzekać.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Maryla
8. z tym gazem szykuje się niezła jazda
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Obchody rocznicy GW - niezły pomysł
10. Szanowny autorze
janekk
11. Pamiętam
12. Rzepko - masz gdzieś jakieś zdjęcia :)
13. Niestety,
14. ja tym razem
15. Marylo
16. Bernard
17. janekk
18. Rzepka
19. Hiob
20. FYM przejrzę więc swoją
21. >Free, Bernard
22. Bernard and all brothers and sisters
23. Rzepka
24. >Free
25. Rzepka
26. FYM - A to ciekawe
27. Bernard
28. Zanim założycie sobie konto
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
29. nie zakładam :)
30. Unicorn
31. Ale nawet Azrael został redaktorem :)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Bernard
33. Marylo,
34. FYM - masz rację
35. Wszak jutro Rzepa może pójść do Wehrmachtu na służbę
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. Bernard
37. Marylo
38. tylko nie Axela :)
39. Hiob
40. He's the one
41. Hiobie
42. Free
43. Hiob
44. Pięciolecie Wyborczej
45. ja tam jestem
46. Hiobie
47. RadioBotswana
48. Free
49. Hiob
50. Free przestań żartować
51. RadioBotswana
52. Hiob
53. Free ja tam wolę
54. Hiob
55. no tak :)
56. Hiobie
57. ja sie ruszyć nie mogę
58. Ad Kronika pięciolecia GW
59. RadioBotswana
60. Hiobie
61. RadioBostwana - te kroniki to istna kopalnia :)
62. RadioBotswana