Nie składajmy przedwcześnie Systemu do trumny
Bardzo często w filmach akcji mamy do czynienia z sytuacją kiedy w kulminacyjnym momencie na ekranie nie widzimy już żadnego aktora, a tylko cyfrowy wyświetlacz zapalnika czasowego, na którym mijają kolejne sekundy odmierzające czas do mającego wkrótce nastąpić wybuchu. Obok tej tykającej bomby pierwszoplanową rolę przez moment odgrywają dłonie głównego bohatera zastanawiającego się, który przewód przeciąć by uniknąć tragedii? Biały, żółty, niebieski, czerwony, zielony, a może czarny? Oczywiście w filmie, najczęściej na sekundę przed eksplozją, udaje się odłączyć ten właściwy kabelek, a widzowie biorą w końcu długo wstrzymywany oddech i wracają z ulgą do rzeczywistości w poczuciu, że znowu wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.
Dzisiejsza sytuacja twórców i beneficjentów III RP przypomina mi taką próbę manipulowania przy zapalniku z tą różnicą, że nie jest to już filmowa fikcja, a wszystko dzieje się w realu. To już nie jest trzymający w napięciu obraz, gdzie mimo wygenerowanych przez reżysera emocji i dramatyzmu wszyscy wiemy, że głównemu bohaterowi się uda. Salonowcom naprawdę drżą ręce, a to drżenie i strach narasta wraz z kolejną nieudaną próbą wyłączenia zapalnika. Oni są coraz bardziej przerażeni tym, że pomimo odłączania kolejnych przewodów bomba nadal tyka. Nie wypaliła żałosna próba z wykreowaniem Ryszarda Petru na buntownika. Ten pluszak banksterów pasował do tej roli, jak świni rajtuzy. Zerowym odzewem społecznym zakończyła się inicjatywa Wolność i Równość, czyli WiR firmowany przez starego komucha Kazimierza Kika, członka żydowskiej loży „Synów Przymierza”, Jasia Hartmana i żałosną podstarzałą feministkę i antykatoliczkę Magdalenę Środzinę z domu Ciupak. Dzisiaj mamy z kolei zapowiedź stworzenia kolejnej partii politycznej, na czele której staje Grzegorz Napieralski i wychowanek oraz pupilek Urbana, Andrzej Rozenek, który popijał wódeczkę z samym Putinem na jego prywatnej daczy w Soczi. Rozenek jeszcze do marca tego roku był drugą twarzą antypolskiego politycznego projektu firmowanego przez Palikota. Jak więc widzimy magdalenkowa sitwa trzęsącymi się łapami próbuje rozbroić tykającą bombę, a widząc kolejne kończące się fiaskiem próby wpada w coraz bardziej histeryczny popłoch. Oni już widzą, że do październikowej wyborczej eksplozji dojdzie. Chodzi im teraz tylko o to, aby wybuch nie był zbyt silny i nie wysadził w powietrze wraz z korytami tej całej ferajny i kasty panującej w III RP. Mówiąc wprost chodzi o to, aby w przyszłym parlamencie opozycja nie uzyskała konstytucyjnej większości i nie mogła dokonać radykalnych zmian.
Moje przewidywania potwierdził szef MON, Tomasz Siemoniak, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział: To będą najważniejsze wybory po 1989 roku. Nawet jeśli Platforma uzyska najlepszy wynik, ich stawką jest zatrzymanie koalicji PiS-Kukiz, aby ta hipotetyczna koalicja nie miała konstytucyjnej większości
Dwa tygodnie temu w tekście „To ma być pogrom, a nie zwycięstwo”, pisałem na łamach „Warszawskiej Gazety”: System jest gotów pogodzić się z porażką i przejść do kontrataku, co przerabialiśmy już w latach 2005-07. Oni nie mogą jednak pozwolić sobie na totalną klęskę polegającą na tym, że dzisiejsza opozycja zyska możliwość dowolnych ustrojowych zmian oraz szansę na wymierzenie sprawiedliwości tym wszystkim łotrom i szabrownikom okupującym Polskę.
To jest dokładnie to o czym mówi Siemoniak tylko widziane z naszej strony barykady.
Na koniec chciałbym przestrzec wszystkich przed nadmiernym triumfalizmem gdyż jego oznaki są niestety widoczne wyraźnie w obozie patriotycznym. To już jest koniec – mnożą się tytuły w prawicowej prasie. Nie domykajmy na siłę wieka tej trumny, kiedy delikwent w niej umieszczany jeszcze się rusza. Wygraliśmy jedną bitwę, a nie wojnę. Koalicja PO-PSL to jeszcze nie jest trup. Z drugiej zaś strony nie słuchajmy tych pesymistycznych dobiegających z obozu patriotycznego głosów, według których istnieje jakiś diaboliczny perfekcyjny plan Systemu, któremu nie jesteśmy się w stanie przeciwstawić. Te dwie skrajne wersje opisywania rzeczywistości nie mają nic wspólnego z realną sytuacją. Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku.
III RP nie została jeszcze złożona do trumny, ale może to się stać już w październiku. Przerażony salon nie dysponuje żadnym spójnym i przemyślanym planem ratunkowym o czym świadczą kolejne rozpaczliwe i nieudane próby reanimowania starych politycznych trupów poddawanych jedynie pudrowaniu i wtykaniu im w łapy sztandarów z nowymi hasłami i nazwami. Koncentrację musimy zachować do ostatniej sekundy tego meczu, którego stawką jest wolna Polska. W październiku musimy wyrwać konającej III RP poduszkę spod głowy. Dopiero wtedy ogłaszajmy zwycięstwo. Nie wyprawiajmy im już dzisiaj stypy, a jedynie przygotowujmy się do niej na ich oczach. Triumfalizm - nie, ale pewność siebie – tak. Choćby tylko po to by zasiać defetyzm w obozie wroga.
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku „Warszawska Gazeta”
Tutaj można polubić moją stronę
Nowy numer Polski Niepodległej już w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz