Wigilia Wyklętych
,,..A gdy zabrakło domu i rodziny...
O, karabinie w Świętą Noc...!
- Towarzysz Tyś mój jedyny...!!!"
Liczący dwudziestu ludzi oddział zbliżał się wolno, 24 grudnia nad ranem, do zapadłej wśród lasów wsi... Każdy krok stawiany przez zmarzniętych żołnierzy był ogniwem Golgoty partyzanckiego żywota w owych ciężkich dniach narodowej klęski. Żołnierze śmiertelnie znużeni niecierpliwie wyglądali końca nocnej wędrówki. Gorzej niestety było ze mną. Często zdarzało się, że nie miałem sposobności spać dłuższej chwili przez kilka dni z rzędu. I właśnie ten marsz był po takim okresie przymusowej bezsenności. Umęczony do ostatnich granic dałem w końcu polecenie by dwóch żołnierzy prowadziło, a raczej ciągnęło, za ręce. Były chwile, że podczs marszu miałem wprost halucynacje. - Maszerując - spałem! Zjawiały mi się we śnie różne przeszkody na drodze - wody rwących rzek, druty kolczaste...
W końcu dotarliśmy do miejsca postoju. Czekało już na nas gorące śniadanie i krótki odpoczynek w ciepłym mieszkaniu, wśród gorących polskich serc.
Był dzień niezwykły - Wigilia... należało przygotować Wieczerzę. Nasi kochani gospodarze, gdy się dowiedzieli, że chcielibyśmy ten niezwykły czas przeżyć wśród nich przyjęli to z radością i prześcigali się w propozycjach, jak to urządzić. Ponieważ cały nasz oddział składał się z tzw. ,,ludzi spalonych" jasnym było, że wszystkich należało potraktować, jak jedną polską rodzinę. My Polacy wówczas byliśmy jakby wysepką, oazą, otoczoną przez wrogi żywioł. Razem z gospodarzami ułożyliśmy Wigilijne menu. Z wielką radością dowiedzieliśmy się, że nie zabraknie ryby, kapusty z grzybami, klusek z makiem, kompotu z suszonych owoców. - My tułacze nawet nie marzyliśmy, że spożyjemy tak bogatą Wieczerzę Wigilijną wśród ludzi, którzy dla nas byli jak najbliższa rodzina. Do pomocy przydzieliłem odpowiednią ilość ludzi.
Z utęsknieniem czekaliśmy ukazania się pierwszej gwiazdki na mroźnym wieczornym niebie...jak przed wojną w domu... Zabłysła ... niezależnie od biegu historii... niezależnie od tej masy nienawiści jaka osiadła w secach ludzkich... niezależnie od niewyobrażalnego ogromu ludzkich cierpień...
Wzruszeni zgromadzili się wszyscy w najobszerniejszej izbie. Zasiedliśmy do stołu. Krótko zabrał głos gospodarz z żoną życząc nam i sobie by ta Wigilia była ostatnią w czas wojny. I ja zabrałem głos niejako z urzędu. Do życzeń dołożyłem by następna była już w wolnej Polsce. Życzyłem przetrwania okupacji i szczęśliwego spotkania się z naszymi rodzinami. Większość z obecnych płakała, gdyż nie mieli już rodzin lub były zdziesiątkowane a domy spalone. Przypomniały mi się słowa poety: ,,...A ojcem jest mu Niebios Pan, a matką Ziemia miła, - Co go zbożami swoich pól, jak mlekiem wykarmiła... - A domem jest mu cały świat! - Bez granic i bez końca...!!" Rzeczywiście domem nam był cały świat, szczególnie dla nas Polaków. Ojciec mój i brat najmłodszy są więźniami Oświęcimia i czy żyją jeszcze...?...!! Gdzie w tej chwili są moi pozostali trzej bracia i siostra ...?..!! Przy czyim stole spędzają Wigilię, owe święto rodziny polskiej?! Kto otrze łzy mojej biednej, samotnej matce, która spędza tę Świętą Noc gdzieś przy gościnnym polskim stole nie wiedząc nic o losie swoich synów i córki...?...!!
Pod koniec tej niezwykłej partyzanckiej Wigilii ktoś zaintonował kolędę ,,Bóg się rodzi..." - tak, lecz w jakich okolicznościach... Wszyscy myśleliśmy w tym momencie - oby nigdy więcej w takich jak te...
Fragmenty wspomnień majora Mariana Kozłowskiego o Wigilii 1943 roku. Ich autor urodził się w 1915 roku w Siemieniu k. Łomży. Uczeń łomżyńskich szkół i student "kuźni dyplomatów" na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Żołnierz września1939, aw konspiracji Związku Walki Zbrojnej i Narodowych Sił Zbrojnych. Po wojnie aresztowany, represjonowany. Zmarł w 1986 roku.
Źródło: http://www.narew.info/artykuly/1/8769/partyzancka_wigilia/
Więcej: http://www.narew.info/media/narew_extra_tygodnik/narew334.pdf
- Wojciech Kozlowski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Panie Wojciechu
"Życzyłem przetrwania okupacji i szczęśliwego spotkania się z naszymi
rodzinami. Większość z obecnych płakała, gdyż nie mieli już rodzin lub
były zdziesiątkowane a domy spalone. "
Jaki straszny los spotkał tych, co przeżyli okupację niemiecką i wpadli w łapy sowietów. Pamiętajmy o Nich, bez ich odwagi i poświęcenia nie wiadomo, co by było z Polską. Wymordowany Naród, pozbawiony elit, oszukany po kolejnym zrywie pokolenia, które jeszcze pamiętało wolną Polskę.
Chwała Bohaterom, na pohybel zdrajcom !
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Na BM24...
...jest taka "stopka": Żeby mierzyć drogę przyszłą, trzeba wiedzieć, skąd się wyszło.
Gratuluję, Wojciechu pięknego Przodka. Wiesz skąd wyszedłeś.
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
3. Panie Wojciechu...
...Z utęsknieniem czekaliśmy ukazania się pierwszej gwiazdki na mroźnym wieczornym niebie...jak przed wojną w domu... Zabłysła ... niezależnie od biegu historii... niezależnie od tej masy nienawiści jaka osiadła w sercach ludzkich... niezależnie od niewyobrażalnego ogromu ludzkich cierpień...
Pośród ... tej masy nienawiści ...
Miłość przyszła...
Tak... jak przyszła przed ponad dwoma tysiącami lat...
Aby zbawić świat...
***
Dziękuję za wzruszające wspomnienia Wigilii Wyklętych...
Chwała Bohaterom... i
+
Ojcze nasz...
Zdrowaś Maryjo...
Chwała Ojcu...
Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie... a Światłość Wiekuista niechaj im świeci na wieki wieków... Amen.
***
Panie Wojciechu...
Pozdrawiam serdecznie... Świątecznie...
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
4. Panie Wojciechu,świąteczne serdeczności
i modlitwa za wspaniałego Przodka
gość z drogi
5. Pozdrawiam wszystkich Komentatorów serdecznie
I dziękuje, że darowali mi smutek jaki wpis niesie. Właściwie to nie przodek mój tylko brat mojego przodka - ojca, którego to właśnie zdjęcie zobaczyłem po raz pierwszy. Podobni byli do siebie - zwłaszcza w młodości - i chyba z ducha bo trudno mi rozstrzygnąć, który był najwaleczniejszy.
Wracając do tej wigili to była jeszcze z tych lepszych, bo już podczas następnej dwóch jego braci i ojciec byli już razem z Maluśkim na wigili wiecznej. Marian i Bolesław byli tymi "szczęśliwcami" co przetrwali wojnę z nich pięciu i bliźniaczo później "siedzieli", że tak powiem.
Jutro wtrącę więcej i o wigili z 1944 r., którą opisał Adam Chętnik (brat mojego dziadka) i przypadkiem te obie wigilie znalazły się w jednej gazecie - drugi link.
Pozdrawiam serdecznie
Wojciech Kozlowski
6. Szanowny Panie Wojciechu,więcej takich wspomnień
...dla nas i dla Młodych...szczególnie dla tych urodzonych już po drugiej Wojnie tej z jaruzelem...bo dla tego Pokolenia...to już Prawdziwa Historia....
serdeczności z drogi do Wolnej Polski,Wolnej od draństwa i ruskiej swołoczy :)
gość z drogi