Nowe Stronnictwo Drżących?
elig, wt., 02/12/2014 - 20:26
Wczoraj /1.12.2014/ bloger Janko Walski napisał tekst "Perpetuum mobile" / http://naszeblogi.pl/51205-perpetuum-mobile /. Stwierdził w nim, że:
"Najpierw JEDNI jak najęci miesiąc przed wyborami, że nie otwiera się na innych, INNI że otwiera się, ale nie na tych co trzeba, JESZCZE INNI, że lidera zmienić i wygrana w kieszeni, KOLEJNI, że lidera zostawić a zmienić "kamarylę" . A jeszcze - to zrobić, tego nie robić, tamto zrobiono nie tak. (...) Znów zabrakło procenta, dwóch, dziesięciu i głucha cisza. Z tej strony - przedwyborczej. Włącza się za to druga - powyborcza: nieudaczniki, przegrani, nigdy nic nie osiągną, twórzmy nowe. I powstają - takie w sam raz by przed kolejnymi wyborami dostarczyć paliwa Przedwyborczym".
To wszystko prawda, powstaje jednak pytanie: kiedy według Janko Walskiego można i należy krytykować PiS? Jego odpowiedź wyrażona w komentarzu do własnej notki /w Naszeblogi.pl/ jest jasna: gdy będziemy mieli wolną Polskę. Pisze on:
"Nie, że są nieważne, tylko tej wolnej Polski nie ma. Jak będzie z przyjemnością będę prowadził z panem dywagacje o błędach różnych ośrodków politycznych. Teraz potrzebna jest armia działająca w skoordynowany sposób na różnych frontach, tak jak rozumieli to polityczni przeciwnicy u progu II Rzeczpospolitej. To oznacza KONIECZNOŚĆ przyłączenia się do największej siły czy to panu podoba się czy nie.".
Jednym słowem - na razie "morda w kubeł". Jak jednak będziemy mogli poznać przyczyny słabości najwiekszej partii opozycyjnej, jesli nie będziemy dyskutować na jej temat? Nie należy raczej postępować jak Rafał Ziemkiewicz, który w sobotę przed drugą turą wyborów samorządowych uznał za stosowne opublikować w czasie ciszy wyborczej artykuł "Czy PiS jeszcze istnieje?" / http://ziemkiewicz.dorzeczy.pl/id,4966/Czy-PiS-jeszcze-istnieje.html / w którym opisal wszystkie możliwe /i niemożliwe/ wady tytułowej partii. Uważam jednak, że trzeba zbadać problemy PiS.
Moim zdaniem teksty takie, jak ten Ziemkiewicza ślizgają się tylko po ich powierzchni, nie docierając do sedna. Sądzę, że tym sednem jest STRACH - całkowicie racjonalny i usprawiedliwiony. W jednym z komentarzy do mojej notki "Klęski III RP" /TUTAJ/ napisałam:
"Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że PiS wciąż musi się obawiac FIZYCZNEJ LIKWIDACJI i strach ten jest w pełni uzasadniony. Bloger UPARTY napisał dzisiaj / http://blogmedia24.pl/node/69726#comment-329718 /:
„Otóż rzeczywiście sam fakt istnienia PiS`u jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem (…)Gdy okazało się, ze propaganda jest nieskuteczna doszło do zamachu smoleńskiego w celu likwidacji PiS, bo dłużej w bezruchu trwać się nie dawało.”. Potem doszło jeszcze morderstwo w Łodzi.".
O to właśnie chodzi. PiS boi się śmiertelnie postkomunistycznych i postubeckich mafii, które pokazały, że nie cofną się przed niczym i mają wsparcie z Rosji. Wielokrotnie podejrzewano PiS, iż nie chce wygrać wyborów. To nie tak, ono boi się zbyt wielkiej wygranej, by nie doszło do następnego nieszczęścia.
Do tego podstawowego lęku dochodzą następne, np. strach przed mediami. W linkowanej wyżej mojej notce zacytowałam komentarz Józefa Darskiego, który napisał:
"Józef Darski
2014-11-19 [19:45]
Po raz pierwszy sprawa fałszerstw stanęła po wyborze Komoruskiego i wtedy PiS i inni niepokorni, nawet śp. Jacek Kwieciński, twierdził, że by nie poruszać tego tematu, bo to oszołomstwo. No to teraz są owoce 4 lat tchórzostwa i kunktatorstwa.".
Dla mnie najlepszym przykładem tego strachu była sprawa Artura M. Nicponia, radnego PiS z Oleśnicy, którego w 2013 "Gazeta Wyborcza" oskarżyła o to, ze na swym blogu miał wzywać do zamordowania Tuska. Jarosław Kaczyński wziął wtedy stronę"GW", potępił NIcponia i zawiesił go w prawach członka partii. Nicpoń zlikwidował blog i wycofał się z wszelkiej działalności publicznej / http://niepoprawni.pl/blog/5000/artur-m-nicpon-zrezygnowal-z-prowadzenia-nicekinfo /.
W maju 2013 okazało się, że Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy, ustami Marcina Friko, zastępcy prokuratora rejonowego, który opierając się na opinii wydanej przez powołanego przez prokuraturę biegłego stwierdza, że Artur M. Nicpoń nie nawoływał do zabicia premiera Tuska. / http://rymasz.salon24.pl/506673,artur-m-nicpon-final-sprawy-w-prokurturze /. Jarosław Kaczyński przyczynił się więc do zniszczenia niewinnego działacza swej partii i likwidacji jego świetnego portalu blogerskiego - ze strachu przed "GW".
Coś podobnego zdarzyło się 20.11.2014, gdy PiS w niejakiej panice odcięło się od protestu w siedzibie PKW. Strach jest złym doradcą. PiS boi się też spontanicznych wystąpień ludzi. Samo żadnych nie inicjuje, a do działalności innych ugrupowań odnosi się podejrzliwie. Wystarczy przypomnieć sprawę "ucieczki do Krakowa" przed Marszem Niepodległości i policją. W efekcie w Krakowie mamy kilkunastotysięczną dostojną uroczystość, na która nikt nie zwraca uwagi, a w Warszawie co najmniej kilkadziesiąt tysiecy młodych patriotów jest zdanych na łaskę i niełaskę prowokatorów i policji z jej pałkami i gazem.
No cóż, zdarza sie często, że pies, który dostał solidne lanie, potem przy byle tupnięciu chowa się pod stołem i skomle. Nie obroni on już domu przed złodziejem. Na zakończenie powiem skąd wziął się tytuł obecnej notki. Otóż w PRL-owskim Froncie Jedności Narodu była taka partia SD - Stronnictwo Demokratyczne. Niby niekomunistyczna, skupiająca inteligencję i rzemieślników, panicznie bała się PZPR i starała się pokazać, iż jest bardziej komunistyczna niż sami komuniści. Dlatego też mówiono o niej SD - Stronnictwo Drżących /ze strachu, oczywiście/.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
4 komentarze
1. Znam niektórych działaczy PiS`u i żaden z nich
nie jest drżący.
Odnoszę wrażenie, że nie wszyscy rozumieją naszą sytuację. Nasza formacja, my wszyscy będziemy musieli w końcu stanąć do walnego starcia ("walnej bitwy" wg nazewnictwa Clausewitz`a) i chodzi o to by ją wygrać, bo strona przegrana przestanie istnieć. Stronnictwo Rusko-Polskich cały czas traci siły a nam sił przybywa. Oni też widzą ten proces i cały czas szukają pretekstu do rozhuśtania sytuacji politycznej. Im szybciej tym lepiej.
Kim są "Oni". "Oni" to wszystkie ugrupowania Antypisu!
Musimy doprowadzić do takiej polaryzacji społeczeństwa by każdy musiał się określić, po której jest stronie, bo mamy szansę na zdobycie poparcia ok. 65- 70% aktywnego społeczeństwa, co powinno się przełożyć na dwukrotnie liczniejszą grupę aktywnych politycznie naszych zwolenników niż może zdobyć ich formacja, ale będą to zwykli, najczęściej prości i słabi ludzie a nie ludzie kierujący różnymi instytucjami, ludzie mogący siłę swych instytucji wykorzystać do swoich celów, czego od pokoleń się uczyli.
Nawet przy takim poparciu bunt zwykłych ludzie przeciwko instytucjom jest ryzykowny i nie zawsze się udaje, ale jest możliwy.
W tej chwili taki bunt jest nie możliwy, bo jesteśmy za słabi. Możemy go wszcząć, ale wygrana będzie bardzo trudna, bardzo mało prawdopodobna.
To prawda, że PiS z pozoru nie robi wiele by osiągnąć zwykłe zwycięstwo wyborcze. Takie zwycięstwo osiągnęliśmy w 2005 roku i okazało się, że jesteśmy zbyt słabi by je skonsumować. Można więc powiedzieć, że wtedy było to właśnie zwycięstwo pyrrusowe, czy jak ktoś to nazwał "jarrusowe".
Nasz główny problem polega na tym, że nasi potencjalni zwolennicy nie łączą tzw sytuacji ogólnej z ich sytuacją osobistą. Cała propaganda Antypisu jest nastawiona na to, by ludzi przekonywać, iż wiedzą wszystko o otaczającym ich świecie, a jak czegoś nie widzą to tego nie ma.
Głównym powodem, dla którego jest tak dużo ludzi nie wierzących w zamach smoleński jest przeświadczenie, że nie miał kto go dokonać. Oni nie znają nikogo takiego i nie wierzą w spiski.
To, że ludzie w swej większości nie bardzo wierzą w celowe fałszowanie wyborów bierze się głównie z tego, że nie widzą żadnej instytucji, która głosiła by konieczność sfałszowania wyborów, która by się chełpiła sukcesem. Więc niby kto miałby fałszować masowo wybory, pytają retorycznie.
Przypomina mi to sytuację znaną z historii, gdy przed 50-60 laty zaczęto zwalczać mafię tak w USA jak i we Włoszech. Pierwszą linią obrony mafii było zakwestionowanie istnienia takiej struktury. Jak nie było sądowego dowodu na istnienie takiej organizacji, nie było podpisanego statutu, to wielu twierdziło, że nie ma dowodu na jej istnienie.
Oglądałem przed laty film dokumentalny o jakimś rodzeństwie z okolic chyba Neapolu, które postanowiło się sprzeciwić mafii. Barta pani, która o tym opowiadała zbito. Ale zanim to nastąpiło wszyscy w okolicy ich szykanowali. Opowiadała o tym jak pewnego dnia zimą poszła do fryzjera i po namoczeniu głowy fryzjerka zniknęła na kilka godzin zostawiając ją z mokrą głową na fotelu. Ponieważ była to zima, więc wyjście z mokrą głową skończyło by się zapewne chorobą. Przykładów takich masowych i spontanicznych szykan podawała ona wiele. Mimo tego zwalczająca już wtedy mafię administracja państwowa we Włoszech nie widziała powodu do objęcia tej rodziny ochroną, bo nie było żadnych listów z pogróżkami, a wszystkie te szykany mogły być spowodowane drobnymi nieporozumieniami typowymi dla sporów sąsiedzkich. Wydawało się niemożliwe, by istniała formacja społeczna mafii.
Oczywiście w dużych miastach w Polsce takich sytuacji nie ma. Ale na tzw prowincji są one na porządku dziennym, choć może nie są tak jaskrawe, bo pisaków jest jednak więcej niż ludzi przeciwstawiających się mafii w okolicach Neapolu. Jeśli ktoś w małej miejscowości prowadzi jakiś interes i nie zapiszę się do PSL mimo, że był o to proszony, to 500 m przed jego firmą pojawia się znak zakazu wjazdu ciężarówek, dziecku w szkole zaczynają ginąc klasówki, oddane do sprawdzenia zeszyty itp. Te przykłady, o których mówię są prawdziwe i znam ich o wiele więcej!
Dopóki, krok po kroku, nie zdobędzie się prawa do własnych poglądów politycznych respektowanego stosunkach osobistych, do kiedy takie codzienne szykany nie zostaną opisane i powszechnie potępione metodami pokojowy nie dojdzie do zmiany władzy w Polsce, bo będzie nam bardzo trudno przekonać ludzi do siebie. Na początku przecież nie wiadomo do czego doprowadzi opowiedzenie się danej osoby za tą czy inną opcją polityczną. Więc ludzie widząc co się dzieje będą stać na uboczu. A jak nie zdobędziemy zwolenników, to nigdy nie wygramy.
Stąd też jedyną drogą jest unikanie za wszelką cenę otwartych starć i koncentrowanie się na mało efektownych drobiazgach.
Najgorszą zaś sytuacją było by, gdybyśmy zaakceptowali zagończyków nie informując ich o tym, że za nimi nie stoi wcale tak silna armia, jak widzą to ze swojej perspektywy. Przecież wszyscy ich znajomi myślą tak jak oni, więc wszyscy ludzie też tak myślą. Wystarczy więc wezwać do boju i po sprawie. I najprawdopodobniej rzeczywiście było by już po sprawie, ale nie tak jak byśmy tego chcieli.
PiS nie jest formacją ludzi drżących a ludzi zdeterminowanych na wygraną, ale ostateczną.
Co do zaś prawa do krytyki PiS, to nikt go nie kwestionuje, ale krytyka nie może być de facto podpuszczeniem do działań nie przemyślanych, nie może być zachętą do dania upustu swoim, bardzo najczęściej słusznym, poglądom. Bo nie chodzi o to by "dać wyraz" a o to by wygrać wlane stracie i móc skonsumować zwycięstwo.
uparty
2. @UPARTY
No dobrze, ale dlaczego o takich szykanach nie mówi się, ani nie pisze. Mozna bez podawania nazwisk.
3. jak mamy wygrać Polskę,jak takie teksty się piszą ?
ja wiem,że Potop i Noe to też wina PISu ,bo byli drżący...ale pytam tych niby nie drżących...o co wam naprawdę idzie...? bo przestaję rozumieć...
to,że hołota nami rządzi ,to widać gołym okiem...ale ktoś ją wybiera mimo zmanipulowanych wyborów i resortowych dziadków z PKW...
Tak
i byłoby TO nawet i śmieszne,gdyby
a pisanie przecież nie boli...to taka łądna rozrywka...tylko,ze Polska tonie i to już nie jest żałosne..
".tance,hulanki swawola..." a gdzie Polska ?w moskwie ?
Kraj się wali niczym rozkradany dom...nic już nie działa,ani prawo,ani służba zdrowia ,wróg u granic...a może nie wróg,tylko stary "przyjaciel"...wszak tyle lat był w Kraju...to i nie dziwota,ze nie wrogi a i przy wyborach pomoże...i serwery naprawi i jeszcze towarzystwo drżących wysadzi w powietrze...bo GAZ to taka piękna sprawa...
bez pozdrowień...bo ręce i nogi opadają ze zdumienia...
gość z drogi
4. Po pierwsze mówi się ale rzeczywiście ich się nie
nagłaśnia. Dlaczego, bo wszystko ma swój początek, środek i koniec. Jak raz się powie "A", to wypada opowiedzieć i cały alfabet. Nagłaśnia się wiec tylko te sprawy, które można w danej chwili dalej rozgrywać. Natomiast nie zwalnia to nikogo z obywatelskiego obowiązku rozglądania się wokół, z analizowania zachowań ludzi w sklepie, tramwaju, sąsiadów na ulicy.
uparty