Pruskie stronnictwo przebrało miarkę
elig, pon., 27/10/2014 - 22:19
I spotyka się z coraz ostrzejszymi atakami. W roku 2012, gdy ukazała się książka Piotra Zychowicza "Pakt Ribbentrop-Beck", a Marcin Wolski opublikował historię alternatywną "Mocarstwo" i wznowił wcześniejszego "Wallenroda", patrzano na to z przymrużeniem oka, jako na ciekawą intelektualną igraszkę.
Potem jednak ukazały się dalsze publikacje. Piotr Zychowicz wydał "Obłęd44" w którym przedstawił tych, co zadecydowali o wybuchu Powstania Warszawskiego, jako nieudaczników i degeneratów, a samo powstanie było, według niego, aktem szaleństwa. Następnie Rafal Ziemkiewicz w książce "Jakie piekne samobójstwo" ukazał polityków II RP jako durniów, którzy ponoszą winę za straty, poniesione przez Polskę w wyniku drugiej wojny światowej.
Wdług niego to nie Sowieci, a zwłaszcza nie Niemcy są za nie odpowiedzialni /choć to oni byli agresorami/ ale głupota sanacyjnych polityków. Ostatnio Piotr Zychowicz napisał "Opcję niemiecką", którą wydawnictwo "Rebis" reklamuje następujaco:
""Opcja niemiecka" to pierwsza książka, która ujawnia sensacyjne kulisy współpracy Polaków z III Rzeszą.
Czyli jak polscy antykomuniści próbowali porozumieć się z III Rzeszą
Podczas II wojny światowej nie wszyscy Polacy byli nastawieni antyniemiecko. Wielu polityków i szereg organizacji starało się podjąć współpracę z III Rzeszą i u jej boku stworzyć okrojone państwo polskie. Zwolennikami "opcji niemieckiej" nie kierowała sympatia do Adolfa Hitlera i jego chorej ideologii, ale zdrowy rozsądek. Uważali, że kompromis z okupantem pozwoli ograniczyć cierpienia ludności cywilnej i skupić wysiłki na walce z największym wrogiem Rzeczypospolitej - Związkiem Sowieckim. Mimo patriotycznej motywacji tych ludzi ich działania stanowią w Polsce temat tabu. Historycy uważają go za niebezpieczny i niewygodny." / http://www.rebis.com.pl/rebis/public/books/books.html?co=print&id=K6482 /.
Stalo się jasne, że nie są to żadne igraszki, tylko proniemiecka kampania propagandowa. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich dzieł jest bowiem przekonanie, iż należało zawrzeć sojusz z Niemcami /to znaczy z Hitlerem/, a wszelkie wystąpienia przeciw nim przynosiły same nieszczęścia. Większość historyków i publicystów się z tym nie zgadzała i krytyka "stronnictwa pruskiego w drugim obiegu" zaczęła narastać. W dodatku ostatnio w słynnym wywiadzie Ben Judaha z Sikorskim w "Politico" / http://www.politico.com/magazine/story/2014/10/vladimir-putins-coup-112025_Page3.html#.VE6VsiKG_x2 / był następujący fragment:
"The Kremlin gambled it was playing with Poland’s own repressed imperial fantasies: Moscow is well aware that among the country’s bestselling novels is a historical fantasy of a Poland that teamed up with Nazi Germany to conquer the Soviet Union. Nor had it gone amiss in Moscow that Sikorski himself has praised the novel, on more than one occasion. This is why the Kremlin sent out feelers to Warsaw with a message from the speaker of the clownish Russian speaker of parliament, Vladimir Zhirinovsky, offering Poland five provinces of Western Ukraine. The belief in Warsaw was this message was a deniable feeler from the Kremlin’s innermost circles. “We made it very, very clear to them—we wanted nothing to do with this,” says Sikorski.".
Stalo się jasne, że publikacje tego typu mogą być potraktowane serio i szkodzić Polsce. To chyba tłumaczy ostrość krytyki jaką zawarł w swoim artykule "Nie chodzi o prawdę" w weekendowym magazynie "Rzeczpospolitej" /zwanym "PlusMinus"/ z 25-26.10.2014 znany publicysta Piotr Skwieciński. Obszerne omówienie tego tekstu z licznymi cytatami jest / http://wpolityce.pl/historia/219542-skwiecinski-nie-o-prawde-polskim-rewizjonistom-chodzi-tylko-o-jakas-nowa-pierekowke-dusz /, a dostęp do niego można wykupić / http://www.rp.pl/artykul/1151530.html /.
Skwieciński nazwał publicystów głoszacych wyżej opisane tezy "rewizjonistami historycznymi". Opisał pokrótce historię tego nurtu, poczynając od Jerzego Łojka i Pawła Wieczorkiewicza. Sformułowal potem nastepujace zarzuty:
"rewizjonizm często wynika z wściekłości na to, że nasza historia jest pasmem klęsk.
To rodzi pokusę poszukiwania drogi do „zmiany historii”. [..] Żarliwa chęć odwrócenia ex post nieszczęść, które spadły na nasz kraj. I często tak jest, ale bywa, że przeplata się to z motywacjami gorszymi
—podkreśla. Jedną z nich można według niego oddać słowami „tacy parszywi Polacy nie zasługują na taką bohaterską przeszłość”.
Kiedy się bardzo, bardzo nie lubi Polaków obecnych, kiedy traktuje się ich określeniami podobnymi do słowa „robactwo”, kiedy postrzega się ich jako odrażającą krzyżówkę pańszczyźnianych fornali ze zdegenerowaną szlachtą, która chyba tylko dlatego ginęła w powstaniach, że przywykła do ryzykanctwa w Monte Carlo, to taka pokusa musi być silna
—przekonuje publicysta. (...)
Tak, we wszystkich tych przypadkach można odczuwać silną chęć zepsucia Polakom ich historii. Zabrania im poczucia dumy. Dla zemsty po prostu. Albo jeżeli chce się za pomocą historii sformułować program polityczny. Jeśli tak naprawdę traktuje się ją jako narzędzie. Jeśli nie liczy się dla nas historyczna prawda (...) tylko społeczny efekt (...)
znacznie ważniejsze jest, iż Ziemkiewicz odkrył tu swą rzeczywistą motywację.
Znowu ktoś chce „uczyć Polaków myśleć poprawnie i bez alienacji”, na razie bez pomocy obcych bagnetów. Nie o prawdę historyczną tu chodzi, tylko o jakąś nową „pierekowkę dusz.”.
Te przydługie cytaty dobrze oddaja temperaturę i charakter artkułu Skwiecińskiego.
A co na to "stronnictwo pruskie"? Na razie dysponujemy tylko "Subotnikiem Ziemkiewicza" z 25.10.2014 zatytułowanym "Jad defetyzmu ze szczyptą autoreklamy" / http://ziemkiewicz.dorzeczy.pl/id,4609/Jad-defetyzmu-ze-szczypta-autoreklamy.html /. Ziemkiewicz żali się w nim:
"znowu pojawi się potrzeba wyjaśnienia żelaźniakom, dlaczego partia prowadzona tak nieomylnie i mające tak dobre kadry znowu przegrała. I oczywiście z góry wiadomo, że, okaże się, bynajmniej nie z żadnych innych powodów, tylko przez marginalną grupkę prawicy pronazistowskiej, która skompromitowała obóz patriotyczny domagając się sojuszu z Hitlerem.
I co najgorsze znowu będzie, że główną rolę odegrał w tym Zychowicz, a moja rola zostanie pomniejszona. Tak jak ostatnio, gdy portal braci Karnowskich i senatora Biereckiego odkrył, że do składania Tuskowi w 2008 roku propozycji rozbioru Ukrainy skłoniła Putina lektura książki Zychowicza (skądinąd wydanej dopiero w roku 2012, ale co to dla KGB). Tymczasem tak naprawdę Putin inspirował się moimi starymi opowiadaniami SF z tomu „Czerwone dywany, odmierzony krok” - (...)
Przykro, kiedy odziera się mnie z moich demonicznych dokonań, nawet na rzecz redakcyjnego kolegi.
Więc chce z góry zapowiedzieć „gamoniom”, że nie dlatego znowu przegrali z cwaniakami, że coś z nimi czy ich partią jest nie tak. To wszystko przez Ziemkiewicza, który zamiast bić w wyborczy werbelek i pokrzykiwać raźno, jak to należy do obowiązków prawicowego publicysty, siał defetyzm.".
Defetyzm ma polegać na tym, że Ziemkiewicz przewiduje przegraną PiS w wyborach samorządowych. Nie czytał on też artykułu Ben Judaha w całości. Gdyby to zrobił, wiedziałby, że Ben Judah omawia okres od 2008 do chwili obecnej, tak więc może pisać o ksiażce wydanej w 2012. Sądzę też, że amerykańskiemu dziennikarzowi chodziło raczej o "Mocarstwo" Wolskiego niż o ksiażkę Zychowicza.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
5 komentarzy
1. Oba stronnictwa działają wspólnie!
Od dawna najpierw Rosja później Prusy zaczęły się rozwijać metodą "kuli śnieżnej", przez przyłączenie kolejnych państw - to w przypadku Prus, a regionów w przypadku Rosji. Dla jednych i drugich warunkiem dalszego rozwoju stało się połknięcie Polski. Oczywistym celem zarówno Niemców jak i Rosjan jest zjednoczenie obu tych organizmów politycznych i stworzenie jednej przestrzeni polityczno-gospodarczej od Gibraltaru do Władywostoku.
Kłótnia między Niemcami a Rosją dotyczy tylko tego, gdzie ma być stolica tego tworu, czy w Moskwie, czy w Berlinie.
Jedyną przeszkodą w tej koncepcji jest Polska, ale tylko do czasu gdy istnieją w niej siły chcące być samodzielnym podmiotem politycznym. Przeszkodą taką przestała być Francja, bo ta chce się związać z Niemcami "tak mocno jak to jest możliwe" i nie ma nic przeciwko realizacji tej wizji, choć wolała by integrację z krajami basenu Morza Śródziemnego. By nie było sporów z Francją Niemcy zgodziły się i na tą integrację.
I teraz nie ma znaczenia czy ktoś promuje współpracę z Niemcami, czy z Rosją, bo zarówno jedna koncepcja polityczna jak i druga zakłada rezygnację z naszych interesów, z naszego widzenia spraw publicznych.
My chcemy być sobą u siebie a nie rosnąc do nieskończoności. Niemcy i Rosja chcą być coraz większe a my nie widzimy w tym żadnej wartości.
Jesteśmy za silnym organizmem społecznym, by którykolwiek z sąsiadów mógł nas połknąć samodzielnie i wbrew naszej woli. Jedynym więc sposobem jest stworzenie w naszym kraju struktur społecznych chcących odstąpić od naszego modelu życia.
Stąd w ostatnim czasie dostaliśmy dwie oferty. Jedną od Putina by wspólnie z Rosją podbijać Ukrainę i w ten sposób włączyć się jako trzeci (ale nie najsłabszy) partner do tego przedsięwzięcia i od Niemców, którzy kuszą nas integracją Europejską i dostępem do "poważnej waluty" czyli Euro. wydłużeniem ścieżek kariery osobistej o stanowiska w Unii i ewentualnie jakąś łapówką.
Rosjanie uruchomili najpierw dywersję doktryny katolickiej przez promocję "Chrystusa Króla Polski", później przez Wojewódzkiego i Figurskiego, którzy chcieli wprowadzić istniejący w Rosji zwyczaj naśmiewania się z Ukraińców w celu obdarcia ich z szacunku, próbowali do kultury masowej wprowadzić pojęcie "My Słowianie' ( piosenka Donatana) oraz zaktywizowali "środowiska kresowe", które tych samych Ukraińców przedstawiały jako bandytów. Wyjaśnienia wymagają dwie sprawy. Jedna to Chrystus Król Polski.
Istota chrześcijaństwa zachodniego polega bowiem na jak to ujął św. Paweł na "głoszeniu głupstwa Krzyża" a chrześcijaństwa wschodniego na głoszeniu "Chrystusa Pantokratora", czyli Króla tu na Ziemi, np Polski. Różnica jest taka, że my czekamy na ponowne przyjście Chrystusa na Ziemię i do tego czasu każdy z nas ma obowiązek troszczyć się o ład społeczny zgodnie z naszymi przekonaniami, czyli dążyć do odpowiadającego nam ładu społecznego godząc się na nasz Krzyż. Chrześcijanie wschodni są z tego obowiązku zwolnieni, bo już panuje Chrystus Król, więc wszystko co się dzieje to jego wola! Tego chcą od nas rzeczywiści inspiratorzy tego ruchu religijnego, do tego chcą wykorzystać niewiedzę zarówno kapłanów jaki ludu bożego.
Oczywiście, na początku powołanie Chrystusa na Króla Narodu Polskiego jest przedstawiane jako akt pokory w sprawach politycznych, społecznych i ekonomicznych, ale ponieważ puki co Chrystus jest w Niebie więc wobec kogo ma być ta nasza ziemska pokora?
Druga sprawa to Środowiska Kresowe.
Tu sprawa jest poważniejsza, bardziej subtelna. Otóż niewątpliwie doszło do masowych rzezi Polaków na Kresach i niewątpliwie rzeźnikami byli Ukraińcy. W związku z tym dość łatwo jest odwrócić ten związek logiczny i powiedzieć, Ukraińcy (wszyscy poza wyjątkami) to rzeźnicy. Podobnie z resztą było z Łotyszami. Dzierżyński swoją najbliższą gwardię miał złożoną właśnie z Łotyszy, którzy mordowali ludzi bez opamiętania. To wytworzyło w Rosji analogiczną nienawiść do Łotyszy jak u nas do Ukraińców. Jednak nie prawdą było to, że Łotysze ( wszyscy poza wyjątkami) to mordercy.
Natomiast jeśli chodzi o Niemców, to warunkiem zaakceptowania ich oferty jest rozwiązanie kwestii wynikających z rozliczenia II wojny światowej. Tutaj nieocenioną rolę odgrywają Ziemkiewicz, Zychowicz, Bartoszewski i inni. Im chodzi o to, żeby planową zagładę narodu polskiego przedstawić jako "nieporozumienie polityczne". Jak w każdym nieporozumieniu winne są dwie strony, ale jak już wiedzą do czego to prowadzi, to oczywiście nie powtórzą tego błędu. Nie mniej jednak warunkiem początkowym takiej konstatacji jest nasza akceptacja dla naturalnego zdaniem Niemców dążenia do do stworzenia wielkiego i jednorodnego organizmu polityczno-gospodarczego. Mówią nam, jeśli akceptujecie Unie Europejską, to czemu nie chcecie zaakceptować naszej dominacji?
Odpowiedź jest prosta. Jak długo Unia Europejska jest w naszym interesie, tak długo w niej jesteśmy. Jak zgodzimy się na waszą dominację to wtedy będziemy musieli zrezygnować z naszej reprezentacji politycznej i nawet jak będziemy chcieli żyć inaczej to nie będzie miał kto tej naszej woli realizować. Będziemy jak Kurdowie, którzy są dużym i silnym narodem, ale ze względu na brak reprezentacji politycznej i gospodarczej nie mogą się wybić na niepodległość. Kurdowie bowiem nie są dopuszczani nawet do wykształcenia średniego w żadnym kraju w którym żyją i to wystarczy by naród nie mógł zbudować państwa.
Czyli, Niemcy i Rosjanie podzielili się obecnie rolami. Kijem mają byc Niemcy, które straszą nas utratą podmiotowości społecznej a marchewką ma być przyjęcie doktryny "My prawosławni Słowianie...".
Mnie natomiast się wydaje, że jesteśmy dość silni, by sobie dać radę z tą presją, zwłaszcza, ze do tej pory wojska okupacyjne USA ciągle stacjonują w Niemczech. Obecnie są to wojska sojusznicze i nawet płaca za swoje bazy ale Rosjanie na Krymie też przez jakiś czas płacili Ukraińcom czynsz. Jednak jak przyszła potrzeba, to wszystko się zmieniło.
uparty
2. @UPARTY
Sądzę, że ma Pan rację. USA NIE MOGĄ dopuścić do połączenia Rosji i Niemiec. Stoczyły w końcu dwie wojny światowe, by do tego nie doszło. Unia Euroazjatycka a la Karaganow jest dla Stanów Zjednoczonych zbyt wielkim zagrożeniem.
3. ad postu nr 1
jestem z pogranicza Sląska i Zagłebia...a co sądzi Pan o RAŚiu...formacji,która moim zdaniem bardzo szkodzi Polsce i niestety,ale ma poparcie w tutejszym społeczeństwie...nie za duże,ale ma..'pozdr z drogi :)
gość z drogi
4. @gość z drogi
O RAŚ nie wiem zbyt dużo, by nie powiedzieć, że bardzo mało. Zauważyłem tylko, że ruchy separatystyczne nasilają się w całej Europie i być może jestem zbyt podejrzliwy, moim zdaniem nie do końca spontanicznie. Nie mniej jednak, przynajmniej na razie wydaje mi się, że to inna formacja polityczna jest za podzieleniem Europy na drobne państewka, niż ci co chcą Unii Euroazjatyckiej. Po prostu inna logika uzasadnia obydwa te projekty a niezmiernie zaś rzadko jedno środowisko myśli na dwa sposoby. To raczej są dwa środowiska, choć może z czasem się one ze sobą dogadają, tego wykluczyć nie można.
uparty
5. @Uparty :) dzięki
pytam,bo martwi mnie ten dziwny twór...i moim zdaniem niestety niebezpieczny...szczególnie ludzie go propagujący są mi obcy ...duchowo i historycznie...
rozczłonkowanie,to dzisiejsza bardzo niebezpieczna ideologia
serdeczności :)
gość z drogi