POWTÓRNY ATAK NA WALDEMARA LYSIAKA Z MASONERIĄ W TLE
aleksander szumanski, sob., 11/10/2014 - 14:17
POWTÓRNY ATAK NA PRAWDĘ HISTORYCZNĄ WALDEMARA ŁYSIAKA
Z MASONERIĄ W TLE
Publicysta i b. szef TV Republika otwarcie mówi o swojej przeszłości. Jak przyznaje Bronisław Wildstein w rozmowie z "Super Expressem", kiedyś należał do masonerii. Masonem został na zaproszenie dwóch tajemniczych osób, których nie ujawnia. Czynny, czy bierny (uśpiony) mason związany jest zniewoleniem wolnomularskim, które wynika z masońskiej przysięgi. Samowolne wystąpienie z loży wolnomularskiej karane jest śmiercią. Wildstein podaje, iż napisał list otwarty (do kogo?), choć uznawany jest za członka uśpionego, a nie człowieka, który na dobre pożegnał się z masonami – wyjaśnił.
Bronisław Wildstein był aktywnym wolnomularzem, związanym początkowo z paryską lożą "Kopernik", skupiającą osoby o polskich korzeniach w ramach Wielkiej Loży Narodowej Francji, a następnie z Warszawską lożą-matką "Kopernik" Wielkiej Loży Narodowej Polski oraz z Krakowską lożą "Przesąd Zwyciężony", której był Wielkim Mistrzem. Oprócz tego pełnił funkcję Wielkiego Dozorcy Wielkiej Loży Narodowej Polski.
Dlaczego Bronisław Wildstein został masonem? - Ponieważ interesuje mnie szeroko pojęta duchowość - odpowiedział i dodał, że do organizacji nie jest łatwo wstąpić. - Ktoś musi do niej zaprosić. Nie można się do niej ot tak zapisać.
Nie wstydzę się, że byłem masonem. Z działalności w loży zrezygnowałem, bo nie sądzę, by ona miała dziś specjalną wartość. Dziś jestem bardziej krytyczny wobec tego typu działań.
Zawsze byłem osobą, dla której sprawy religii były ważne. Wierząc w to, że porządek otaczającego świata mnie przerasta, miałem jednocześnie problem z identyfikacją z konkretną religią. Wydaje mi się jednak, że wcześniej niż później zostanę katolikiem - stwierdził Bronisław Wildstein. Być może kiedyś wezmę również kościelny ślub.
Oświadczenie Bronisława Wildsteina zawiera wiele piętrzących się sprzeczności. Raz oświadcza, że uważany jest za członka uśpionego, a nie człowieka, który na dobre pożegnał się z masonami, następnie wcześniej, czy później zostanie katolikiem i być może weźmie ślub kościelny.
Jak sam potwierdził jest w dalszym ciągu masonem, a to członkostwo uniemożliwia mu jakiekolwiek kontakty z Kościołem rzymsko-katolickim.
Wyjaśnia to w sposób precyzyjny „Oświadczenie Kongregacji Doktryny Wiary”, które przytaczam:
OŚWIADCZENIE KONGREGACJI DOKTRYNY WIARY W SPRAWIE MASONERII
Oświadczenia Kongregacji Doktryny Wiary w sprawie masonerii za pontyfikatu Jana Pawła II.
Deklaracja z dnia 17 lutego 1983 r.
W dniu 19 lipca 1974 roku przesłała niniejsza Kongregacja niektórym Konferencjom episkopalnym list zastrzeżony na temat interpretacji kanonu 2335 Prawa Kanonicznego, który to kanon zabrania katolikom pod sankcją ekskomuniki zapisywania się do organizacji masońskich i do im podobnych stowarzyszeń. Ponieważ wspomniany list, przeniknąwszy do opinii publicznej dał powód do błędnych i tendencyjnych interpretacji, przeto Kongregacja Doktryny Wiary (KDW) nie przesądzając ewentualnych dyspozycji nowego Kodeksu, potwierdza i precyzuje następujące dane:
1. Dotychczasowa praktyka dyscyplinarna Prawu Kanonicznego nie została w niczym zmodyfikowana i obowiązuje w całej pełni.
2. Nie została więc skasowana ani ekskomunika, ani inne przewidziane kary.
3. Co do wspomnianego listu zaś i co do zagadnienia, jak należy interpretować wymieniony w nim kanon, było zamiarem KDW przypomnienie ogólnych zasad interpretacyjnych prawa karnego, według których poszczególne przypadki osobiste mogą być pozostawione osądowi odnośnych Ordynariuszy. Nie było zaś zamiarem KDW upoważnianie Konferencji Episkopatów do publicznego wygłaszania orzeczeń o charakterze powszechnie obowiązującym na temat istoty organizacji masońskich, które by mogły spowodować utrącanie powyższych norm.
Deklaracja z dnia 26 listopada 1983 r.
Stawiano pytanie, czy ocena Kościoła odnośnie stowarzyszeń masońskich zmieniła się na skutek faktu, iż nowy Kodeks Prawa Kanonicznego nie wymienia wolnomularstwa w sposób wyraźny jak poprzedni.
Niniejsza Kongregacja jest w stanie odpowiedzieć na to, iż okoliczność ta jest spowodowana kryterium redakcyjnym takim samym, jak dla innych zrzeszeń, które podobnie nie zostały wymienione, ponieważ włączone są do szerszych kategorii.
Negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostanie więc niezmieniona, ponieważ ich zasady były zawsze uważane za nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostanie nadal zabronione. Wierni, którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń, znajdują się więc w stanie ciężkiego grzechu i nie mogą przyjmować Komunii Świętej.
Lokalne autorytety kościelne nie mają prawa wypowiadać się na temat istoty wolnomularskich zrzeszeń w sposób, który mógłby umniejszyć to co powyżej ustalono w zgodności i intencją deklaracji tejże Kongregacji z dnia 17 lutego 1981 roku.
Papież Jan Paweł II potwierdził niniejszą deklarację, uchwaloną na zwyczajnym posiedzeniu Kongregacji i zalecił jej opublikowanie w czasie audiencji udzielonej podpisującemu ją, kardynałowi Prefektowi.
Rzym, w siedzibie Kongregacji Nauki Wiary, 26 listopada 1983 roku.
(-) Kardynał Joseph Ratzinger
Prefekt (-) Arcybiskup Jerome Hamer O. P.
Sekretarz
Kodeks Prawa Kanonicznego (wszedł w życie 27 listopada 1983 r.) Kanon 1374 - Kto zapisuje się do stowarzyszenia działającego w jakikolwiek sposób przeciw Kościołowi (quae contra Ecclesiam machinatur), powinien być ukarany sprawiedliwą karą; kto zaś popiera tego rodzaju stowarzyszenie lub nim kieruje, powinien być ukarany interdyktem.
PRZESTAŃCIE POPIERAĆ UKRAINĘ – ŁYSIAK ATAKUJE „DO RZECZY”
MUZYCZKA MAJDANU
Na łamach tygodnika „Do Rzeczy” dziwne dzieją się rzeczy, wbrew opinii Orwella „Definitywna wolność słowa oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”.
Waldemar Łysiak na łamach „Do Rzeczy” 15 września 2014 r.
„…Przez późną zimę i prawie całą wiosnę tego roku Polska żyła zrewoltowaną, majdanową Ukrainą. Żaden inny temat czy problem nie absorbował wtedy wszelakich mediów równie mocno — tony farby drukarskiej i niezliczone godziny emisji (radio, tv, internet) poświęcono Majdanowi, Kremlowi etc. Nie wiem czy red. Lisicki zbierał gratulacje za profetyzm „Do Rzeczy”, ale fakty są takie, że mój felieton pt. „Ukraiński oksymoron” (20-1-2014), wieszczący nacjonalistyczną eskalację „kijowskiej rewolucji", ukazał się parę tygodni przed krwawą eksplozją Majdanu.
I natychmiast zostałem publicznie skarcony piórem Dawida Wildsteina, który mi zarzucił demonizowanie Majdanu przypisywaniem nadmiernej roli obecnym tam postnazistowskim „banderowcom". Miłość Wildsteina Juniora do Majdanu jest zresztą głosem z chóru, albowiem wszyscy polscy komentatorzy wydali jednogłośnie i zupełnie bezmyślnie ( ślepotą — premedytacyjną lub naiwnością — wobec faktów) hagiografie Majdanu, życząc „nowej Ukrainie" samych sukcesów, szczęścia i pomyślności…”
„…Tygodnik Lisickiego” próbował, co prawda zachować swoim zwyczajem obiektywizm przez dywersyfikację publikowanych poglądów, lecz i tu przewaga wypowiedzi politycznie poprawnych (promajdanowych) była ewidentna. Deklaruję wobec takiej tendencji zdecydowany „votum separatum”, a niniejszy mój tekst to argumentacja mojego sprzeciwu…”
MORD ZAŁOŻYCIELSKI
„…Gdyby polskie władze i polskie (nie tylko „mainstreamowe”) media poświęcały polskiej krwi rozlanej bestialsko na Wołyniu przez Ukraińców (sto kilkadziesiąt tysięcy zakatowanych w latach 1943-1945) jedną tysięczną tej empatii, tej pamięci, tego współczucia, tego hołdu, jaki poświęcały krwi przelanej na Majdanie w lutym bieżącego roku (kilkudziesięciu zastrzelonych) — moje pretensje byłyby mniejsze…”
„…Nacjonaliści ukraińscy chcieli przyspieszyć przyszłość i ujrzeć krew (…) Wokół nich powstawały kolejne republiki, a oni wciąż nie potrafili zbudować własnej. W tym celu musieli przekroczyć zbyt łagodne chrześcijaństwo i zatopić je w sile, w narodowym fanatyźmie (…) „Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni —głosił dekalog ukraińskiego nacjonalisty — kiedy tego wymaga dobro sprawy” (…).
„…Należało „zlikwidować wszystkie ślady polskości: kościoły, drzewa, chaty, ludzi”.
Zabić sto kilkadziesiąt tysięcy ludzi nie jest łatwo, nawet gdy się po prostu do nich strzela lub kłuje czy tnie (widłami, kosami, nożami, siekierami), a już zamęczyć okrutnie, dawkując śmierć powolną, jest bardzo trudno.
Ukraińcy wybrali jednak męczarnie — palenie, patroszenie, przybijanie bretnalami do płotów i stodół, rozpiłowywanie, siekanie, kawałkowanie, etc. — wszystko to oczywiście żywcem i bez dyskryminowania kogokolwiek (starcy, kobiety i niemowlęta po równo), żeby była uciecha…”.
„…Kłaczkiwski podpisał swym pseudonimem „Kłyma Sawura” dyrektywą operacyjną zbrodni:
„Trzeba przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu” (1943). Kolejny taki dokument operacyjny to rozkaz Szuchewycza z 1944 roku:
„Konieczne jest przyspieszenie likwidowania Polaków. Muszą zostać zgładzeni całkowicie, ich wioski spalone do gruntu samego (…)”.
Ludność polską należy absolutnie zniszczyć. Śmierć każdego Lacha to metr wolnej Ukrainy. Albo będzie lechicka krew po kolana — albo Ukrainy nie będzie. Musimy zatem Polaków w pień wyciąć”. Dzisiaj te bestie — ci herszci eksterminacji — mają w ukraińskich miastach pomniki, u stóp których kwiaty są składane nie tylko przez tłumy Ukraińców, lecz i przez niektórych Lachów, co się mienią „mężami stanu” III RP…”
BANDEROWCY
„…Tendencje nacjonalistyczne (od narodowców, do nazistów) nie wykiełkowały, rzecz prosta, na Majdanie 2014, są dużo starsze. Wśród Ukraińców nigdy po II Wojnie Światowej nie zgasły sympatie nazistowskie, których kolebkę stanowi hitlerowska ochotnicza 14 Dywizja SS-Galizien (SS-Hałyczyna) złożona z siczowych „herojów”, a już kult UPA i OUN tlił się w bardzo wielu ukraińskich sercach, tylko że „komuna” (ZSRR) tłumiła te sentymenty.
Kiedy jednak padła — otworzyły się wrota piekieł. 1 lipca 1990 roku nastąpiło zjednoczenie dwóch organizacji: UNA (Ukraińskie Zgromadzenie Narodowe) i UNSO (Ukraińska Samoobrona Narodowa vel Ludowa). Ruch UNA-UNSO zaczął skupiać wszelkie mniejsze organizacje nacjonalistyczne tudzież „narodowe” partyjki parlamentarne (jak Ukraińska Partia Narodowa czy Ukraińska Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna), akcentując m.in. konieczność odebrania Polsce jej ziem południowo-wschodnich (tzw. „Zakerzonie”)…”.
„…Program UNA-UNSO prawie się nie różni od programu OUN, co nie może dziwić, bo i kierownictwo różni się mało: szefem jest syn Romana Szuchewycza. Pod jego komendą przez kilkanaście lat tworzono grupy bojowe, które tego roku opanowały Majdan.
Złotym okresem był dla UNA-UNSO czas prezydentury Wiktora Juszczenki i premierowania Julii Tymoszenko. Bandera, Szuchewycz i ich kompani awansowali wtedy do roli bohaterów narodowych Ukrainy, a ukraińska bezpieka SBU zaczęła uprawiać antypolską propagandę rozgrzeszającą OUN i UPA, sekującą natomiast AK i polskie władze przedwojenne („sanacyjne").
Szef SBU, Walentin Naliwajczenko, publicznie przyrównał policję II RP do Gestapo i NKWD, imputując jej działania eksterminacyjne wobec narodu ukraińskiego, zaś Armię
Krajową nazwał „Armią Katów”. Wymachiwał przy tym rzekomymi „dokumentami z archiwów”, fabrykowanymi przez usłużnych lokalnych „historyków”.
Te jaskrawe kłamstwa nie spotkały się w Polsce z odpowiednią krytyką (ani polityczną, ani scjentyczną), cały czas bowiem władze III RP tak właśnie (uszy po sobie) rozumiały „dobrosąsiedzkie stosunki obu państw".
Dzisiaj utrwalanie tych „dobrosąsiedzkich stosunków" polega m.in. na wmawianiu priwiślińskiej publice, że Majdanu nie zdominowali „banderowcy". Robią to wszyscy, od „Gazety Wyborczej" do „Do Rzeczy", gdzie Piotr Kościński wyśmiał takie twierdzenie jako mit:
„…Konstrukcja tego przesłania jest niesłychanie prosta: Majdan opanowany został przez ugrupowania nacjonalistyczne Swoboda i Prawy Sektor, czyli banderowców.
Gdy upadł rząd Janukowycza, doszło do zamachu stanu i tak banderowcy znaleźli się u steru władzy”.
Tymczasem — abstrahując od dzisiejszego „steru władzy" (to już inna bajka, gierka międzynarodowa) —„rewolucję kijowską" istotnie zdominowali „banderowcy”, i kto temu przeczy, mija się z prawdą.
Swoboda (założona w 1991 Socjalnarodowa Partia Ukrainy) zawsze używała symboliki i retoryki nazistowskiej, mając świetne relacje z Narodową Partią Niemiec (NPD).
„Deutsche Stimme" (organ NPD) pełne jest nostalgicznych wspominków weteranów 14 Ukraińskiej Dywizji SS-Galizien, wzajemne serdeczne wizyty niemieckich i ukraińskich SS-manów to codzienność Swobody.
Jej szef, Ołeh Tiahnybok, wysyła swoich „chłopców" (noszących koszulki z napisami: „Śmierć Lachom!”) do akcji takich, jak sprofanowanie (2009) monumentu polskich profesorów zamordowanych przez nazistów we Lwowie, czy zakłócanie uroczystości rocznicowych ku czci Polaków wyciętych w Hucie Pieniackiej. Parlamentarne (wyborcze) aspiracje Swobody finansują m.in. kryminaliści o pseudonimach „Pups" i „Wowa Morda”.
Z całym swoim nazizmem, antypolonizmem i antysemityzmem Swoboda to jednak ledwie przedszkole „banderowskiego" bandytyzmu. Przedszkole wobec ichnich kolegów tworzących ugrupowanie Prawy Sektor, do którego świetnie pasuje pojęcie „strzelcy siczowi", znane Sarmatom kilka wieków temu, a parę miesięcy temu odgrzane na kijowskim Majdanie śmiertelną kanonadą przypisywaną przez Salon ludziom Wiktora Janukowycza:
BRUNATNY SEKTOR
Prawy Sektor to konglomerat kilkunastu skrajnie nacjonalistycznych i neonazistowskich partii bądź organizacji (główne: Zgromadzenie Socjalno-Narodowe, C-14, Biały Młot, Wszechukraińska Organizacja „Tryzub” im. Stepana Bandery).
Z „Tryzuba” wywodzi się szef Prawego Sektora, Dmytro Jarosz. Jego zastępca, Andrij Tarasenko, głosi niezmiennie, że Polska winna zwrócić Ukrainie miasto Przemyśl plus kilkanaście okolicznych powiatów, a pytany o wołyńską rzeź Polaków warczy: „ —
Zupełna brednia, nic takiego nie było!". Retoryka prawosektorowców ucieszyłaby samego Goebbelsa i Himmlera, podobnie jak ich stroje zdobione symbolami nazistowskimi. A ich wyszkolenie bojowe i uzbrojenie mogłoby zadziwić niejedną światową „jednostkę specjalną". To efekt włączenia się do Prawego Sektora długo szkolonych bojówek UNA-UNSO (wśród członków rej wodzili ekswojskowi).
Gdy protest Majdanu się zaognił — bojówki te przejęły na zachodniej Ukrainie kilka dużych magazynów wojskowych, zdobywając 15 tysięcy karabinów, w tym broń automatyczną i snajperską, a także działka przeciwlotnicze, wyrzutnie rakietowe „Strzała", etc. (i nie są to informacje z telewizji kremlowskich, tylko z mediów niemieckich i anglosaskich).
Wkrótce potem Majdanem wstrząsnęła gromka palba i trup zaczął się „ścielić gęsto". Kulminacją stała się „doba snajperów" (20 luty) — krwawe żniwo Majdanu.
Polska opinia publiczna była w ciągu całej „kijowskiej rewolucji" okłamywana przez salonowców fałszami i przemilczeniami, a w zalewie tego kłamania nikły głosy rozsądku, jak chociażby wypowiedź eksperta do spraw obronności, Wojciecha Łuczaka:
„ — Wiele ukraińskich prawicowych ugrupowań i organizacji, które mają nawet własne oddziały paramilitarne, jest do Polski nastawionych skrajnie wrogo.
Nie wiem dlaczego u nas jest to starannie ukrywane" (2014). Również światowa opinia publiczna była mamiona „poprawnie politycznie", ale na Zachodzie przeciekły jednak wreszcie fragmenty prawdy, gdy platformerski szlaban cenzurowy okazał się twardszą barierą.
Mnie cały czas zdumiewało, że dorośli ludzie wierzą, iż uzbrojony po zęby reżim jest bezradny niczym mała dziewczynka wobec „bezbronnych cywilów" atakujących go kamieniami, butelkami i wyzwiskami.
Śpiewka pt. Janukowycz przy pomocy snajperów Berkutu zamordował kilkudziesięciu protestujących — została urobionej już publiczności sprzedana bardzo łatwo.
Ale nie publiczności Zachodu. Tam bowiem media opublikowały nagraną podsłuchowo rozmowę telefoniczną estońskiego ministra spraw zagranicznych, Urmasa Paeta, z Wysokim Przedstawicielem UE ds. Zagranicznych, panią Catherine Ashton.
Estończyk poinformował ją, że ma zeznanie działaczki Majdanu, lekarki Olgi Bohomolec, iż strzelający do milicji i do protestujących snajperzy nie byli od Janukowycza, tylko od Prawego Sektora, i że estońskie służby wywiadowcze potwierdzają to.
Ashton odparła, że NATO-wskie służby również już to wiedzą, ale nie wolno zezwolić, by sprawa zaznała rozgłosu. Później się okazało, że prawosektorowe sztucery z lunetami waliły po równo obie strony konfliktu, i że spośród 410 hospitalizowanych funkcjonariuszy milicji aż 130 ma snajperskie rany postrzałowe.
Gdyby nie agresywna siła zbrojna Prawego Sektora —„rewolucja kijowska" nie miałaby szans na zwycięstwo. Ta prawda stała się bardzo niewygodna dla nowych władz Ukrainy, które ukonstytuowały się po czmychnięciu Janukowycza.
„Banderowcy" weszli do nowego rządu, ale istotnie nie zdominowali go, zostali „wykolegowani" przez grę międzynarodową (dla „Gazety Wyborczej" dowodem na antybanderowskość tego rządu jest fakt, że premier Jaceniuk i wicepremier Hrojsman mają pochodzenie żydowskie, drugi to nawet członek gminy żydowskiej; w czerwcu „Der Spiegel" doniósł, że ojciec nowego prezydenta, Petra Poroszenki, to Żyd z tej samej gminy żydowskiej co Hrojsman.
Wiedzących zbyt dużo świadków zaczęto uciszać „samobójstwami”. Najwięcej wiedział szef prawosektorowych snajperów, Ołeksandr Muzyczko, całe lata ścigany na Ukrainie gangster (ksywa: „Saszko Biłyj”—„Biały Sasza”), oskarżany o liczne zabójstwa i wymuszenia, lecz skazany tylko raz (trzy i pół roku).
Nowa ukraińska bezpieka zastrzeliła go pod Równem (kwiecień 2014), bo rzekomo ostrzeliwał się, gdy chciano go aresztować. Duży sztukmistrz — chciał się ostrzeliwać leżąc na brzuchu i mając ręce skute na plecach. Świadkowie ujawnili, że była to egzekucja — „dwa strzały w serce z przyłożenia” do skutego animatora snajperskiej muzyczki Majdanu.
Marek A. Koprowski:
Muzyczko po prostu wiedział za dużo o Euromajdanie i trzeba go było zlikwidować” (2014).
PRZYJACIELE Z POLSKI
Majdan cały czas miał wśród naszych polityków i żurnalistów grono żarliwych fanów (nieomal kompletne), co mnie zdumiewa o tyle, że głównym celem Majdanu było obalenie Wiktora Janukowycza, szczerego przyjaciela Polski.
Człowiek ten, kiedy tylko zdobył prezydenturę (mocą demokratycznych, niesfałszowanych wyborów), zaczął twardo odkręcać OUN-owskie/UPA-owskie „akty strzeliste” duetu Juszczenko-Tymoszenko, likwidując kult Bandery i Szuchewycza (orderowy, pomnikowy itp.).
Z jego osobistej inicjatywy sąd cofnął Banderze tytuł „Bohatera Narodowego Ukrainy” nadany przez Juszczenkę, i z jego rozkazu likwidowano ceremonie honorujące UPA.
Można wręcz powiedzieć, iż — paradoksalnie — za Janukowycza kult ukraińskich nazi-bandziorów kwitł bardziej w Polsce niż na Ukrainie,
Polacy bowiem zdemontowali na żądanie „banderowców” (ściślej: „Koła Kombatantów UPA w Przemyślu”) rzeźbę czczącą ofiary UPA, zezwalali weteranom UPA składać wieńce i kwiaty przy podkarpackich grobowcach i monumentach UPA, a także drukować wrogą Polsce gazetę (organ ów, wydawany za pieniądze polskich podatników, głosi, że Ukraińcy odbiorą nam 13 powiatów), organizowali nawet dla młodzieży ukraińskiej rowerowy rajd „Europejskim szlakiem Stepana Bandery”!
Jan Niewiński, przewodniczący Kresowego Ruchu Patriotycznego, rzekł o tym: „ — To chore. To się nie mieści w głowie!”. Ksiądz Isakowicz-Zaleski dodał: „ — Bandera był hitlerowskim kolaborantem i ludobójcą, więc przejazd tej grupy przez terytorium naszego kraju traktuję jako propagowanie faszyzmu!”.
To istotnie było chore.
Dla wielu patriotów chore było również to, co rodzimi politycy i żurnaliści wyprawiali na Majdanie w pierwszych miesiącach bieżącego roku. Permanentna pielgrzymka do Kijowa, bratanie się z „banderowcami”, UPA-owskie okrzyki i hejnały. Cytowany już Michał Łuczewski:
„Ten wspólny rytuał, w którym święciło się nasze braterstwo, miał w sobie coś religijnego. Każde słowo o mordach na Wołyniu osłabiało tę wspólnotę, a jednocześnie — wyraźnie to czuliśmy — naruszało jakieś najgłębsze tabu. Tych, którzy je wypowiadali, poddawano więc ostracyzmowi i dehumanizowano (…).
Musieliśmy wymazać nasze własne cierpienie. Zapewne z tego powodu polscy politycy i publicyści, ludzie dobrzy i łagodni, tak głośno krzyczeli: „Sława Ukraini! Herojam sława!
Krzyczeli głośno, żeby nie słyszeć innego krzyku, bardziej przerażającego, który dochodził do nich z przeszłości” (2014). Ryk: „Sława Ukraini! Herojam sława!” był oficjalnym/rytualnym pozdrowieniem „banderowców” z OUN i UPA, takim samym ]ak „Heil Hitler!” czy „Sieg Heil!”.
Jacek Kurski: „ — To był ostatni okrzyk, który słyszało 120 tysięcy zamordowanych na Podolu i Wołyniu Polaków, nim siekiery rozłupały im głowy”.
Czy istotnie 120 tysięcy?
Tę udokumentowaną liczbę zaświadczył m.in. ukraiński historyk Wiktor Poliszczuk, lecz szacunki niektórych badaczy mówią nawet o 200 tysiącach.
Wielu Polaków, widząc na Majdanie Pawła Kowala, szefa kanapy Polska Jest Najważniejsza, zastanawiało się czy rzeczywiście Polska jest dla niego najważniejsza.
To samo myślano o innych dygnitarzach (Buzek), partyjnych wodzach, wodzusiach i przywodzusiach (Protasiewicz) ściskających się z „banderowcami”.
Zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego (opublikowane m.in. przez wysokonakładową „Angorę”), stojącego na majdańskiej trybunie ramię w ramię z szefem Swobody, Tiahnybokiem, człowiekiem głoszącym, że „polskie robactwo trzeba było wyplenić jak Wołyń długi i szeroki” — wzbudziło u wielu szok, a u innych raczej stan typu,,/straszno, ismieszno”.
Zwłaszcza, że tuż obok stał Muzyczko, a nad nimi falował transparent „Rżnij Lachów i Jewrejów!”. Wódz PiS-u zmieniał swoje poglądy (na Rosjan, na komunistów, na współpracowników, itd.) równie często jak kobiety zmieniają swój nastrój i wystrój, lecz w sprawie swej sympatii wobec Ukraińców jest stały, głuchy wobec takich diagnoz:
„Sojusz z pogrobowcami Bandery, którzy zdominowali Majdan, to najgorszy alians dla Polski jaki sobie można wyobrazić” (Marek A. Koprowski, 2014).
NOWA WŁADZA
Po wypędzeniu Janukowycza nowym prezydentem został oligarcha Poroszenko (wcześniej wspierający finansowo prorosyjskiego prezydenta Kuczmę, oraz prezydentów Juszczenkę i Janukowycza, którego zdradził kiedy zwęszył „krew reżimu”), ale najpierw ukonstytuował się nowy rząd ukraiński.
Premierem został Arsenij Jaceniuk (Antoni Mak: „Jaceniuk, choć pochodzi z Batkiwszczyny, nigdy nie krył, że jest wielbicielem UPA”), a wicepremierem (drugim obok Hrojsmana) Ołeksandr Sycz, wołyński historyk-nacjonalista, propagator antypolskiego „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” (autorstwa Stepana Lenkawskiego), będącego — w ujęciu OUN-owców — swoistym regulaminem ludobójczej czystki kontrpolskiej.
Z kolei ministrem środowiska został zaciekły „banderowiec” Andrej Mochnyk, inicjator (wraz z Syczem i Tiahnybokiem) nadania Banderze przez prezydenta Juszczenkę tytułu „Bohatera Narodowego Ukrainy”.
Spośród nominacji tego rządu warto też zwrócić uwagę na mianowanie dyrektorem Instytutu Pamięci Narodowej byłego bezpieczniaka Wołodymira Wiatrowycza, który fałszował w archiwum SBU dokumenty (dla wybielania OUN i UPA) i ma wśród polskich ukrainistów opinię „czołowego falsyfikatora historii, twierdzącego, że mieszkańcy polskich wsi sami się pozabijali wzajemnie”.
Dla rzesz rodzimych fanów Majdanu, peregrynujących do Kijowa na kolanach, bardzo bolesnym casusem (można rzec: obudzeniem się z ręką w nocniku) była pierwsza ustawa wyprodukowana przez parlament ukraiński po zwycięstwie „rewolucji kijowskiej”.
Czysto antypolska. Ustawa ta bowiem anulowała inną ustawę, sprzed dwóch lat, którą parlament ukraiński zadekretował 3 lipca 2012 roku, z inicjatywy przychylnego Polsce prezydenta Wiktora Janukowycza.
Tamta „Ustawa o językach regionalnych” czyniła język polski równorzędnym wobec ukraińskiego we wszystkich tych miejscowościach na Ukrainie (a jest ich sporo) gdzie mieszkają Polacy. Polak idący do urzędu mógł się posługiwać polszczyzną, napisy były dwujęzyczne (polskie i ukraińskie), a w szkołach język polski mógł być nauczany jako przedmiot obowiązkowy.
I te właśnie „przywileje mniejszości narodowej” zniósł parlament (Rada Najwyższa Ukrainy) dyrygowany przez triumfatorów Majdanu Niepodległości. Poszła za tym cała seria innych antypolskich szykan, realizowanych również przy pomocy dyplomacji, vide raptowna dymisja biskupa rzymskokatolickiego na Ukrainie, twardego obrońcy polskości, Mariana Buczka.
Komentatorzy europejscy zauważyli, iż nastąpiła ona bezpośrednio po watykańskiej audiencji (u papieża Franciszka) premiera Jaceniuka, „który chciałby, żeby w kościołach rzymskokatolickich modlono się za duszę Stepana Bandery, a wszyscy biskupi byli ukraińskimi nacjonalistami”.
Buczka zastąpił biskup Szyrokoradiuk, mający opinię nieprzejednanego „polakożercy” — na Majdanie błogosławił on prawosektorowców, wzywając ich, by „rozwalili Janukowycza”. Posłuchali i zrobili to, aczkolwiek tylko politycznie (fizycznie się nie udało].
Polskich majdanoentuzjastów czeka jeszcze dużo przykrych siurpryz ze strony nowych ukraińskich władz. Nie mam cienia wątpliwości, że wielu (ci, co jeszcze nie żałują) prędzej czy później pożałuje swych promajdańskich zaangażowań (to „później” zostało spowodowane wojną z donieckimi separatystami, która całkowicie absorbuje Kijów).
Ukraińcy bowiem, identycznie jak Litwini, nienawidzą Lachów z genetyczną wprost zawziętością, i nie da się ich przejednać żadnym kucaniem, czołganiem, podlizywaniem. Może raczej warto pielęgnować swą godność narodową, panie i panowie piszczący: „Sława Ukraini!”.
Obie muzyczki Majdanu – i ta snajperska (banderowska), i ta propagandowa (politpoprawna) – demaskują cyniczne załganie dyrygowanych przez Salon mediów dzisiejszego globu, stąd niezbędne są artykuły prasowe jak ten, który skończyliście Państwo czytać…”.
Waldemar Łysiak
Niemal natychmiast 29 września 2014 Dawid Wildstein zaatakował Waldemara Łysiaka:
WALDEMAR ŁYSIAK BANDEROWIEC http://niezalezna.pl/59794-waldemar-lysiak-banderowiec
Dawid Wildstein m. in. pisze:
„(…)warto wpierw przyjrzeć się nieprawdom, półprawdom i manipulacjom, od których tekst „Nie pomagam Ukrainie” wprost się roi. Można wręcz uznać, że artykuł tego autora to po prostu zbiór fałszów… Takich manipulacji bądź ewidentnych fałszywek jest w tekście Łysiaka kilkadziesiąt. Niezłe osiągnięcie, zważywszy na niewielki jednak rozmiar tekstu. Wszystkich ich tutaj po prostu nie sposób sprostować, z racji objętości mojego artykułu. Warto jednak zwrócić uwagę, że Łysiak wciąż afiszuje się ze swoją niezależnością i „byciem pod prąd”. Cóż, nie zaszkodzi pamiętać, że nie zawsze warto być niezależnym za wszelką cenę, zwłaszcza gdy w ten sposób autor staje się niezależny od prawdy…
GRA WOŁYNIEM
Fałszywe informacje Waldemara Łysiaka łatwo sprostować i wykazać ich absurdalność. Jednak autor ten, poza publikowaniem oderwanych od rzeczywistości fantazji, porusza też dużo poważniejszy i prawdziwy problem. Chodzi o rzeź wołyńską (PISZE SIĘ RZEŹ WOŁYŃSKĄ DOPISEK AS) i odbiór tego wydarzenia wśród dzisiejszych Ukraińców. Łysiak raczy więc nas sążnistymi opisami koszmaru tego ludobójstwa (temu poświęcona jest zresztą większość jego tekstu) i cytatami przywódców banderowskich bojówek, które faktycznie niewiele się różnią od wypowiedzi nazistów w stosunku do Żydów…
…Wystarczy posłuchać ostatnich wypowiedzi Dmytro Jarosza na temat Polski czy spojrzeć na badania statystyczne, z których wynika, że w sposób ciągły rośnie na zachodniej Ukrainie sympatia do Polaków…”. Koniec tekstu Dawida Wildsteina.
SYMPATIA DO POLSKI DMYTRO JAROSZA I OLEHA TIAHNYBOKA
PONIEWIERANIE POLSKOŚCIĄ
POLAKOM ZROBIMY DRUGI KATYŃ
A oto faktyczne wypowiedzi Dmytro Jarosza i Oleha Tiahnyboka, z których wynika wg „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej” „że w sposób ciągły rośnie na zachodniej Ukrainie sympatia do Polaków”…
Tymczasem Ukraińcy deklarują: „Polakom zrobimy drugi Katyń” ; „My im zrobimy drugi Katyń”.
MY POLSKIM SOBAKOM (PSOM) ZROBIMY DRUGI KATYŃ
To słowa Dmitrija Jarosza - przywódcy “Prawego Sektora” w rozmowie z Olehem Tiahnybokiem – przywódcą partii “Swoboda “..
Rozmowa miała miejsce 25 lutego 2014 r. w restauracji „Turgieniew” przy ulicy Wielkiej Żytomirskiej 40 w Kijowie ( na tej samej ulicy pod numerem 23 mieści się siedziba partii “Swoboda”).
http://wirtualnapolonia.com/2014/03/07/my-im-zrobimy-drugi-katyn/
http://kefir2010.wordpress.com/2014/03/07/usa-przemieszcza-wojska-do-pol...
Oleg Tiahnybok : Dobrze! Z Rosjanami i Europejczykami jasne, co myślisz o Polakach. Oni poważnie myślą o powrocie na Wołyń. Na mapach już zaczęli Wschodnie Kresy rysować. Tam są silne propolskie nastroje. Jeśli z Europą wspólnego języka nie znajdziemy , rozżaleni na nas mogą spuścić „polskiego psa”.
Dmitrij Jarosz : Możesz być dumny. Mnie jeszcze tak nikt nie nazwał. Mało OUN i UPA za nas krwi przelali ?
Oleg Tiahnybok : Będą podnosić głowę, to my im zrobimy drugi Katyń . Ani metra ukraińskiej ziemi nie oddamy, ani Rosjanom, ani Polakom , ani tym bardziej Żydom. Karabinów na wszystkich starczy.
Dmitrij Jarosz: Mam do ciebie Oleg kolejne pytanie. Ja nie rozpuszczę Majdanu do prezydenckich wyborów. Zainstaluje kontrolę w najważniejszych ministerstwach i regionach. Będę ubezpieczał twoje działania.
W zestawieniu z możliwościami twojej „Swobody” to będzie siła. W ostatecznym etapie jeżeli „pacuki” ( chodzi o Jaceniuka , Kliczkę i Tymoszenko) znowu zaczną handlować Ukrainą, my znowu podniesiemy Majdan i weźmiemy władzę.
NARÓD JEST GOTÓW DO TEGO – SMERT LACHOM
Oto z jakimi hasłami maszerują bojówkarze Dmitrija Jarosza – lidera “Prawego Sektora” i członkowie partii “Swoboda” na czele której stoi Oleg Tiahnybok, ukraiński nacjonalista, faszysta i antysemita, a sceneria przypomina marsze niemieckich faszystów SS Galizien we Lwowie po 22 czerwca 1941 roku, w czasie pogromów Polaków i Żydów.
To właśnie pod egidą Swobody, Prawego Sektor, Batkiwszczyny, przywódców tych partii na Ukrainie odbywają się współcześnie antypolskie pochody których każdego roku jestem świadkiem z „życzliwymi” dla Polaków hasłami:
„Żydy, Lachy to twoi worohi, nyszcz ich”
„Smert Lachom – Sława Ukrainie”
„Lachy za San”
„Riazy Lachiw”
„Ukraina bez Lacha”
„Lachiw budut rizaty i wiszaty”
„My ne budemo mały Ukrainy, ale i Lachy tu ne bude”
„Dosyć już Lachy paśli się na ukraińskiej ziemi, wyrywajcie każdego Polaka z korzeniami”
„Naj czort tu prijde, szczoby tylko ne proklati Lachy”
Ameryka wyhraje wijnu, to tut bude plebiscyt i budeno hołosowały, dla toho musymo wyrizaty wsich Lachiw i tody budemo miały Ukrainu”.
Maszerując ulicami Lwowa oddziały SS-Galizien niosły rozwinięty transparent z hasłem: „Smert Lachom”.
Z okazji 68 rocznicy utworzenia 14 Dywizji Grenadierów Waffen SS „Galizien”, której powstanie wspierał hitlerowski generalny gubernator Hans Frank, 28 kwietnia 2011 odbył się we Lwowie marsz „nacjonalistów autonomicznych” pod hasłem:
MYŚMY ZA MAŁO WAS POLAKÓW WYWIESZALI
Na czele marszu, który wyruszył spod lwowskiego pomnika Stepana Bandery, przy kościele św. Elżbiety, w kierunku placu Wolności, szedł koordynator akcji, radny Rady Miejskiej Lwowa z partii "Swoboda" Jurij Mychalczyszyn.
W komentarzu wygłoszonym dla dziennikarzy określił akcję jako „tradycyjną", ponieważ już w ubiegłym roku podobny marsz się odbył jako „parada wyszywanek" (czyli ozdobionych charakterystycznym haftem koszul ukraińskich).
"To jest - patriotyczna młodzież Lwowa, która popiera idee sprawiedliwości społecznej i narodowej, która troszczy się o to, aby Ukraińcy zachowali swoją pamięć historyczną, która występuje przeciwko temu, aby bojownicy o niepodległość Ukrainy byli piętnowani jako wspólnicy nazistowscy i wrogowie państwowości ukraińskiej" – powiedział Mychalczyszyn kilka miesięcy przedtem.
POWTÓRNY ATAK NA PRAWDĘ HISTORYCZNĄ WALDEMARA ŁYSIAKA
Z MASONERIĄ W TLE CZ. V
SS GALIZIEN Z BATALIONAMI „ROLAND” I „NACHTIGALL” - BOHATEROWIE UKRAINY
Odnośnie Dywizji "SS Galizien”" i jej batalionów „Roland” i „Nachtigall” Mychalczyszyn podkreślił:
"To są nasi bohaterowie, z których jesteśmy dumni, których będziemy bronić i których dzieło będziemy kontynuować".
BANDERYZM WSPÓŁCZESNY NA UKRAINIE
Żydowski Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko (Walzman) odniósł się na dzisiejszej konferencji do kwestii nadania członkom UPA statusu weteranów:
„OUN-UPA to bardzo ważna kwestia, podniesiona w sam raz. Wcześniej zagadnienie bojowników OUN-UPA dzieliło Ukrainę. I dlatego na porządku dziennym nie było ono poruszane. W Galicji, na ziemi iwano - frankiwskiej, w Równem, na Wołyniu było ono rozwiązywane na poziomie miejscowych rad.
Ale obecnie czas jest dobry. Bo kimże jest żołnierz, który broni swojego kraju, tak jak to robili żołnierze UPA? Jeśli zwróciliście uwagę, to na moim wystąpieniu inaugurującym prezydenturę i na Dniu Flagi Państwowej UPA była wspominana jako przykład bohaterów. Takie jest właśnie moje stanowisko - mówił prezydent. Prezydent dodał, że w walce żołnierzy OUN-UPA widzi przykład „heroizmu”.
Szersza wypowiedź Poroszenki jest na portalu www.kresy.pl
http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/petro-poroszenko-oun...
„DO RZECZY” 29 WRZEŚNIA 2914 Bronisław Wildstein „Jestem Polakiem, pomagam Ukrainie” na okładce tytuł z fotografią autora z plakietką Ukrainy przyklejoną na policzku:
POLSKO-UKRAIŃSKI SPLOT
„…Na polsko – ukraińskich stosunkach cieniem położyły się masakry lat 40. Przykładowo, ich ukraińscy organizatorzy wychodzili także od idei narodowego egoizmu. Te potworności przesłoniły złe…rzeczy, które Polacy czynili Ukraińcom. Koszmar ten rozegrał się jednak 70 lat temu i nie uczestniczył w nim żaden z aktywnych dziś Ukraińców…Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że Ukraińcy są w zupełnie innej sytuacji. Do lat 90. Nie posiadali w ogóle państwowości…
…Dzisiaj Ukraińcy walczą o swoje istnienie i uzależnianie pomocy od uznania przez nich swoich narodowych win sprzed 70 laty byłoby absurdem. Prowadziłoby to tylko do wykopania kolejnych rowów miedzy naszymi narodami i posłużyłoby wyłącznie imperium Rosji…
I dalej B. Woldstein:
…Opowieści o ukraińskich, banderowskich, żądnych polskiej krwi faszystach są wyłącznie wymysłem Putinowskiej propagandy.
Niestety znajduje ona posłuch wśród Polaków, a ostatni tego przykład mieliśmy okazję zobaczyć w tekście Waldemara Łysiaka, który szefostwo „Do Rzeczy” uznało z niepojętych dla mnie względów za godny okładki.
W odniesieniu do obecnej Ukrainy artykuł ten składał się z kłamstw, manipulacji i przeinaczeń. Godne Żyrinowskiego są opowieści o zabijających siebie nawzajem bojownikach Majdanu, tak samo jak relacje o ich polonofobii – każdy, kto pojawił się tam choćby na krótko, wie, że to nieprawda. Łysiak oczywiście tego nie zrobił, co nie przeszkodziło mu widzieć nieistniejących napisów i transparentów. Jest dokładnie odwrotnie niż pisze on i tabun jemu podobnych.
Jesteśmy otaczani przez walczących o wolność Ukraińców wielką sympatią. Świadczą o tym postawy żyjących na Ukrainie Polaków, którzy solidaryzują się ze swoimi ukraińskimi współobywatelami…”. Bronisław Wildstein
Jestem zdziwiony, iż tak wytrawny publicysta jakim jest Bronisław Wildstein nie posłużył się w swoim tekście opinią Orwella „Definitywna wolność słowa oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”, zapewne rad, iż jego tekst
ukazał się na okładce „Do Rzeczy” z ukraińskim policzkiem w tle, negując równocześnie decyzję szefostwa tygodnika o umieszczeniu na okładce tekstu Waldemara Łysiaka „Przestańcie popierać Ukrainę” przytoczonego w całości wyżej.
Dla mnie, lwowianina, który utracił na Kresach II RP całą rodzinę na czele z Ojcem doc. med. na Uniwersytecie Jana Kazimierza niezrozumiałe są zapisy tekstu np.
„..przesłoniły złe…rzeczy, które Polacy czynili Ukraińcom. Koszmar ten rozegrał się jednak 70 lat temu i nie uczestniczył w nim żaden z aktywnych dziś Ukraińców…”
„… Opowieści o ukraińskich, banderowskich, żądnych polskiej krwi faszystach są wyłącznie wymysłem Putinowskiej propagandy…” „…uzależnianie pomocy od uznania przez nich swoich narodowych win sprzed 70 laty byłoby absurdem…”
Rozumiem, że Waldemar Łysiak napisał tekst odwrotnie proporcjonalny do zamysłów pp. Wildsteinów, natomiast arogancją wręcz, trącą „tabuny” podobnie myślących jak W. Łysiak.
W moim rozumieniu „tabunami” B. Wildstein określa środowiska kresowe, będące w pełnej historycznej symbiozie z „Muzyczką Majdanu” Waldemara Łysiaka, natomiast jego poprzednicy merytoryczni tematu, użyli jeszcze innych określeń niewybrednych określeń Kresowian. Przypomnę: szabes goje, parszywi, znani sprawcy grożący śmiercią etc.
Bieżące reakcje szefostwa „Do Rzeczy” dotyczące tekstów omawianych autorów, jako żywo przypominają mi antysemicką nagonkę „Gazety Polskiej” w 2007 roku na Waldemara Łysiaka, który opuścił te łamy. Teraz Waldemar Łysiak to banderowiec, ignorant i kłamca.
Pomimo wielu wysiłków pp. Bronisławowi i Dawidowi Wildsteinom, Tomaszu Musze, Katarzynie Gójskiej – Hejke, dr. Targalskiemu, Tomaszowi Sakiewiczowi i innym bardzo daleko jest do złotego Watermana jakim dysponuje największy polski pisarz XXI wieku Waldemar Łysiak.
W tych wszystkich podchodach, podjazdach, kłamstwach, manipulacjach prawdą historyczną, biorą udział podopieczni Wielkiego Architekta Wszechświata, wolnomularze.
Masonowi z trzech pierwszych stopni wtajemniczenia mówi się, że jest to bóg lub rozum w zależności od tego, w co wierzy. Dla bardziej wtajemniczonych Wielkim Architektem Wszechświata okazuje się naród izraelski.
Rewolucja październikowa w Rosji, która zmieniła geopolitykę świata i której skutki zostały utrwalone w obecnych globalistycznych procesach zmierzających do poddania świata pod jarzmo syjonizmu, została dokonana w całości przez żydowskich spiskowców, ściśle powiązanych z masonerią.
Z racji tych powiązań i dominacji przywódczej samej masonerii przez syjonizm, powszechnie używa się zwrotu żydomasoneria. Na długo przed oficjalnym zjednoczeniem się światowej masonerii w 1717 roku kluczową rolę odgrywali w niej Żydzi.
Niewątpliwie i obecnie w moim rozumieniu w całokształcie sytuacji na wschodzie Ukrainy zaangażowane są siły neoimperializmu Rosji jak i żydomasoneria w swojej walce z Kościołem rzymsko – katolickim w Polsce.
http://blogopinia24.pl/blog/entry/2014/06/polska-i-ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82-przedmiotem-ataku-%C5%9Bwiatowej-masonerii
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
1 komentarz
1. 'Walcie się sowieckie świnie' (P. Lisiewicz)
Nie chciało mi się wierzyć, że Piotr Lisiewicz napisał takie zdanie (i je całe wytłuścił):
'Pomysł, by zbuntować patriotów przeciw Wildsteinom, a nie tym, których kocha +Gazeta Wyborcza+, nie ma szans. Walcie się sowieckie świnie.'
[Piotr Lisiewicz, 'Szacunek dla Dawida', Niezależna.pl, 8.10.2014]
"Moje posty od IV 2010"