GAZETA POLSKA Z SALONOWĄ MACZUGĄ W TLE

avatar użytkownika aleksander szumanski
ALEKSANDER SZUMAŃSKI KORESPODENCJA Z KRAKOWA http://www.rodaknet.com/rp_szumanski_6.htm GAZETA POLSKA Z SALONOWĄ MACZUGĄ W TLE RZECZ O NAPADZIE „GAZETY POLSKIEJ” NA WALDEMARA ŁYSIAKA Tekst prezentuje w jaki sposób „Gazeta Polska” zaszczuła i sponiewierała największego polskiego patriotycznego pisarza XXI wieku, wyrządzając mu niepowetowaną krzywdę z obrazoburczym atakiem na pisarza opisując przez salonowego, marnego dziennikarza Jacka Kwiecińskiego na swoich łamach „antysemityzm” Waldemara Łysiaka, czyli porównując jego pisarstwo do hitlerowskiego „Mein Kampf”, a więc sprzyjaniu zbrodni niemieckiego Holocaustu. „Gazeta Polska” zachowała się podobnie jak antypolskie amerykańskie lobby żydowskie, żądające od Polski zwrotu 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia pożydowskiego zagarniętego i zniszczonego przez okupantów niemieckich, z zamordowaniem ich właścicieli w Zagładzie. Te amerykańskie środowiska żydowskie, nielegalne, niezarejestrowane w sądach powszechnych nawołują do międzynarodowego bojkotu Polski i Polaków, określając Polaków jako antysemitów winnych Holocaustu 3 milionów Żydów polskich, zamordowanych przez Niemców w Zagładzie. Stanowisko amerykańskiego lobby żydowskiego popiera rząd Stanów Zjednoczonych, Hilary Clinton i prezydent USA Barack Obama określający niemieckie obozy śmierci w Polsce jako „polskie obozy koncentracyjne”. Polaków jako sprawców Holocaustu winnych zamordowania 3 milionów polskich Żydów wskazuje równolegle Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie kierowany przez prof. Pawła Śpiewaka. Pracownik naukowy Żydowskiego Instytutu Historycznego dr Alina Cała udzieliła Piotrowi Zychowiczowi na łamach „Rzeczpospolitej” wywiadu „Polacy jako naród nie zdali egzaminu”, w którym wskazuje Polaków jako winnych Holocaustu 3 milionów Żydów polskich w czasie okupacji niemieckiej w Polsce. Oto fragmenty owego wywiadu: http://www.rp.pl/artykul/310528.html „…W pewnym sensie Polacy są odpowiedzialni za śmierć wszystkich 3 milionów Żydów – obywateli II RP – mówi historyk z Żydowskiego Instytutu Historycznego Alina Cała Rz: Czy Polacy są współodpowiedzialni za Holokaust? Alina Cała: W pewnym stopniu tak. Przyczyną tego był przedwojenny antysemityzm, który nie przygotował ich moralnie do tego, co miało się dziać podczas Zagłady. Nośnikiem tego antysemityzmu były dwie instytucje. Ugrupowania tworzące obóz narodowy oraz Kościół katolicki. Ten ostatni mniej więcej od 1935 roku zaczął sprzyjać endecji. W efekcie wysokonakładowe pisma konfesyjne zaczęły głosić propagandę antysemicką. Choćby „Mały Dziennik” Kolbego. Rz: Od endeckiego ekonomicznego antysemityzmu czy kościelnego antyjudaizmu do ludobójczego rasizmu Adolfa Hitlera chyba jest daleka droga. AC: Wcale nie taka daleka. Wszystkie rodzaje antysemickiego dyskursu w latach 30. zaczęły się zlewać. Antysemityzm ekonomiczny był uzasadniany rasizmem, a antyjudaizm katolicki stał się rasistowski, pochwalający politykę Hitlera. W programie Obozu Wielkiej Polski już w 1932 roku zawarto postulaty podobne do tych, które później się znalazły w ustawach norymberskich. Obóz Narodowo-Radykalny wysunął projekty masowych deportacji, połączonych z żądaniem, żeby to Żydzi sfinansowali swoje wygnanie. Właśnie to zrobili hitlerowcy. Zagłada została sfinansowana z majątków zrabowanych Żydom. Oenerowcy i klerykalni antysemici domagali się tworzenia otoczonych murem gett. Ich życzenie spełnili okupanci. Rz: Endecy nie postulowali zabijania ludzi. AC: Ale inicjowali niektóre antyżydowskie rozruchy, zarówno w latach 1918 – 1920, jak i podczas fali ponad 100 pogromów w latach 1935 – 1937. W pogromach tych ginęli ludzie. Po rozpoczęciu okupacji doszło w Polsce do spontanicznych pogromów, takich jak wielkanocne rozruchy w Warszawie w 1940 roku, przygotowany przez organizację związaną z ONR Falanga Bolesława Piaseckiego. Rz: A nie przez Niemców? AC: Nie…” Na stronie internetowej Światowego Kongresu Żydów został zamieszczony artykuł Menachema Rosensafta, nowojorskiego prawnika, wzywający Amerykanów pochodzenia żydowskiego do bojkotu Polski, polegającego na wstrzymaniu wydawania dolarów w Polsce, ponieważ nie została dotąd rozwiązana kwestia restytucji w Polsce mienia żydowskiego. Szef tej organizacji Michael Schneider uważa jednak, że najpierw należy prowadzić w tej sprawie rokowania z polskim rządem, czyli domyślnie dopiero potem bojkotować Polskę . Sekretarz generalny Światowego Kongresu Żydów mówi, iż jego organizacja docenia fakt okazywania przyjaźni przez polski rząd Izraelowi, licząc, że rząd Polski usiądzie do stołu i rozpocznie rokowania o sposobie restytucji przejętego mienia, lub wypłaty ofiarom Holocaustu i ich spadkobiercom odpowiedniego odszkodowania. Mamy nadzieję na szybkie i pomyślne decyzje rządu polskiego w sprawie uchwalenia odpowiedniej ustawy o restytucji mienia żydowskiego w Polsce, tym bardziej, iż problem ten wisi nad Polską od czasu zakończenia II wojny światowej - przekonuje Schneider. Takie argumenty przedstawił oficjalnie kilka tygodni temu Światowy Kongres Żydów. Stanowisko tej wpływowej organizacji poparł również rząd Stanów Zjednoczonych wzywając oficjalnie polskie władze do restytucji mienia żydowskiego. Całkowicie zostały zignorowane ustalenia, iż restytucja mienia pozostawionego w Polsce przez osoby, które później otrzymały obywatelstwo amerykańskie została uregulowana przez układ z 16 lipca 1960. Stroną zobowiązaną do zaspokojenia roszczeń obywateli amerykańskich wobec rządu polskiego, pochodzących sprzed tej daty, jest rząd amerykański. Określone koła amerykańskiego lobby żydowskiego, jak i wewnętrzne określają Polaków jako antysemitów. Do tego antypolskiego żydowskiego chóru dołączyła „Gazeta Polska” napadając na polskiego pisarza Waldemara Łysiaka. „Gazeta Polska” równolegle popiera szalejący na Ukrainie banderyzm i antysemityzm, wyrzucając ze swoich łamów krytyka współczesnego banderyzmu na Ukrainie i banderowskiego rządu, swojego korespondenta ks. Tadeusza Isakowicza Zaleskiego. Patrz blog ks. Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=9891 http://blogmedia24.pl/node/69022 Jedyne, określające się jako prawicowe pismo, okazało się marnym dodatkiem "Gazety Wyborczej". Z żalem podejmuję te słowa, albowiem "Gazeta Polska" kojarzyła mi się nieodmiennie z polską nutą patriotyczną, jej najchlubniejszymi tradycjami, opierając się złu, z wszystkimi patologiami polskiego życia społeczno - politycznego włącznie. "Gazeta Polska" stanowiła jak dotąd platformę piętnowania spisku przeciwko narodowi, spisku który należy określić jako następną próbę zawładnięcia Polską od zewnątrz, a Kościołem od wewnątrz. Usiłuje się stworzyć nową formę okupacji Polski, obce narodowi siły wewnętrzne dążą, aby utracił on źródło swojej spoistości i przestał być wrażliwy na własną tożsamość ukształtowaną przez wiekowe dziedzictwo kulturowe. Wybitny pisarz polski Waldemar Łysiak stanowił wiodącą postać w zespole "Gazety Polskiej". Większość czytelników rozpoczynała cotygodniową lekturę od ostatniej strony gazety, gdzie znajdował się jego cotygodniowy felieton. Właśnie Waldemar Łysiak nadawał ton patriotyczny "Gazecie Polskiej", właśnie on stanowił siłę napędową zespołu, właśnie on stwarzał nam nadzieje na poznanie prawdy. I nagle, nagle bez ceregieli został napadnięty przez rodzimą gazetę prosto w łeb salonową maczugą - a n t y s e m i t y z m e m. Od 25 lipca 2007 r. nie ma cotygodniowego felietonu Waldemara Łysiaka na ostatniej stronie "Gazety Polskiej". Publikuje za to w dalszym ciągu, już śp. Jacek Kwieciński, wykonawca "pocałunku śmierci", chuligański redaktor „Gazety Polskiej", redaktor na zamówienie, piszący w imieniu swoich mocodawców tekst "Czuję się fatalnie" w którym oto pisze : " Całe życie starałem się nie publikować niczego w pismach prezentujących teksty antysemickie i nie zamierzam na starość z tego rezygnować". W kontekście twórczości Waldemara Łysiaka. Zachodzi tu podstawowe pytanie - na czyje zamówienie, za ile i z jakich parszywych pobudek Kwieciński za wiedzą naczelnego redaktora „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza wyrzuca za burtę wybitnego pisarza, równocześnie czyniąc ze swojej gazety szmatławca pogrążającego prawego człowieka w tanatosowym widmie snów? W polskim dziennikarstwie to rzecz bez precedansu, aby na jednych łamach dochodziło do takiego skandalu. W ostatnim swoim felietonie na łamach „Gazety Polskiej" pt.”Nie ma zgody" Waldemar Łysiak pisze, że nie będzie udowadniał, że nie jest wielbłądem etc. Nie zgadzam się z tym poglądem. Waldemar Łysiak nikomu niczego udowadniać nie musi, tym bardziej miernotom z suteren pisarskich. Pan Jacek Kwieciński nie posiadał legitymacji dziennikarskiej, ani społecznej, aby bez znajomości definicji rasizmu, w tym antysemityzmu wymierzać ciosy. Poważny publicysta nie może pisać bez znajomości podstawowego źródła przytaczanych definicji, albo inaczej - prawdziwa publicystyka nie może podążać skrótami i posługiwać się jedynie językiem nienawiści. Hipokrytyczny, salonowy filosemityzm zawładnął bowiem do tego stopnia redaktorami "Gazety Polskiej.", iż w swojej nagonce in extenso przyczynili się do poszerzenia antypolskich mediów. Nie chcę się porównywać do wybitnych, ale po tym felietonie mogę również zostać zaliczony przez „salonowców" do antysemitów w poczcie Waldemara Łysiaka i Stanisława Michalkiewicza, choć nie jestem wielbłądem. NIE MA ZGODY - TEKST WALDEMARA ŁYSIAK Ten felieton winien się był ukazać dwa tygodnie temu, lecz sprawy wakacyjne (plus fakt, że dwa inne moje felietony były już złożone w "GP" ) uniemożliwiły to. Dlatego zamykam drzwi za sobą dwa tygodnie później niż powinienem. A czemu zamykam? Bo mój „próg tolerancji" (pułap akceptowania wybryków bliźniego) został przekroczony, więc nie mam innego wyjścia. Daję słowo, że poruszony setkami niedawnych e-maili i listów od Czytelników "GP" - chciałem przedłużyć współpracę przynajmniej o rok, jednak musiałem te plany zmienić, gdyż redakcja "GP" wymierzyła mi klapsa z rodzaju tych, których mężczyzna nie zostawia bezkarnie. Nie mogę pracować dla gazet, która głosi, że bardzo jej zależy na współpracy ze mną, a równocześnie zadaje mi publicznie ciosy poniżej pasa. Proszę Czytelników: zechciejcie Państwo to zrozumieć. 27 czerwca ukazał się w "Gazecie Polskiej" tekst, którego autor, J. Kwieciński, pijąc do mojego felietonu o B. Geremku, wystawił mi (uzurpując sobie prawa medyka) diagnozę psychiatryczną ( "Waldemar Łysiak jest człowiekiem nerwowym" ), co uważam za prostacką bezczelność par excellence. Nadto ów nerwowy psychiatra zasugerował, że Łysiak jest antysemitą i że swoją pisaniną przerabia "Gazetę Polską" na organ antysemicki, budząc tym u nienerwowego zupełnie, nienerwowy sprzeciw, brzmiący jak reklamiarska deklaracja aktywistów "political correctness" : „Całe życie starałem się nie publikować niczego w pismach prezentujących teksty antysemickie i nie zamierzam na starość z tego rezygnować" . Tydzień później ob. Jacek Kwieciński powtórzył swój zaśpiew: "Podobne teksty kompromitują gazetę, w której pracuję" . Mam identyczne zdanie, chociaż nie to samo jeśli chodzi o winowajców - uważam, że podobne teksty Jacka Kwiecińskiego. kompromitują "Gazetę Polską" . I tylko połowicznie zgadzam się z jego tezą, że "antysemityzm to choroba, która działa ogłupiająco" . Fakt, tak jest istotnie, a połowiczność prawdy polega tu na przemilczeniu rewersu tego medalu, czyli na drugim fakcie bezspornym: lizusowski filosemityzm również ogłupia, czasami dużo silniej, czego w III RP mamy mnóstwo przykładów, gdyż będąca akademią filosemityzmu michnikowszczyzna pracuje pełną parą już nieomal dwie dekady. „Pocałunek śmierci" (jak nazywa się zarzucanie komuś antysemityzmu) wlepiony mi przez „Gazetę Polską” to wredna niegodziwość. Bronić się tutaj trudno, bo każde bronienie się przed oszczerczym idiotyzmem (tzw. "udowadnianie, że się nie jest wielbłądem" ) to paskudna akrobacja, wymuszony akt mizdrzenia się i kokieterii. Całe moje życie i cała moja literatura przeczą kalumnijnemu wlepianiu mi rasizmu. Nigdy nie dzieliłem ludzi na aryjczyków i nie aryjczyków, na Żydów i gojów, na białych i kolorowych, łysych i włochatych, et cetera, tylko na złych i dobrych, głupich i rozsądnych, grubiańskich i nieuprzejmych, et cetera, czyli na Kwiecińskich i nie Kwiecińskich, więc wmawianie mi ciąży antysemityzmu jest publicystycznym chuligaństwem, i niczym więcej. Chociaż może jednak czymś więcej; ktoś z szefostwa redakcji puścił ten bełkot do druku, czyżby pragnąc wyciepać Łysiaka? Znając bowiem mój charakter, można było stawiać krugerandy przeciw pestkom melona, że Łysiak nie puści płazem takiej obrazy. Czy „Gazeta Polska” miała jakieś motywy personalne? One zawsze istnieją. Zawiść, nienawiść i podobne uczucia są jak woda lub miłość - zawsze znajdą sobie drogę. Kiedy broniłem się dużym artykułem przeciw paszkwilanckiemu tekstowi "Gazety Wyborczej" - jeden spośród moich wrogów w "Gazecie Polskiej " , redakcyjny grafik, red. M. Troliński, chciał zilustrować ten artykuł komputerową manipulacją plastyczną, która wręcz dublowała paszkwil "Gazety Wyborczej" (zostałem pokazany graficznie jako dwulicowy demon; tę ilustrację usunięto w ostatniej chwili, na skutek mojego protestu). Dlaczego? Bo kiedy miesiąc wcześniej M.Troliński modernizował „layout" "Gazety Polskiej" (nowe łamanie kolumn, nowe czcionki, nowe fizjonomiczne fotki autorów, itp.) - Łysiak nie zezwolił ruszyć swego poletka, i mój felieton dalej jest drukowany starą czcionką i w starym układzie. Jeśli chodzi o Jacka Kwiecińskiego - zadecydowała rozmowa na korytarzu redakcji, dwa lata temu. Po redakcyjnym kolegium (jedynym z moim udziałem; zaproszono mnie wtedy jako gościa) red. Jacek Kwieciński spytał, czy nie mógłbym pisać mniejszych felietonów, gdyż przeze mnie on nie może rozwinąć skrzydeł na ostatniej stronie "Gazety Polskiej". . Grzeczna odmowa (obiecałem red. Sakiewiczowi, że będę dawał trzy strony maszynopisu) bardzo się nienerwowemu nie spodobała. Wskutek tego (i wskutek „całokształtu" uczuć wobec Łysiaka) wziął się teraz "pocałunek śmierci" . Kuriozalne: „Gazeta Wyborcza" nie walnęła mnie za tekst o Geremku, a zrobiła to "Gazeta Polska" . Wyręczyła "Gazetę Wyborczą" . Czy coś trzeba dodawać?... Może trzeba dodać tylko to, że już kilkanaście lat temu pewien pracownik UOP-u (T. Tywonek), w książce „Konfidenci są wśród nas" (pisanej przy udziale funkcjonariuszy Wydziału Studiów Gabinetu Ministra MSW), wskazał pana G. (szefa "istotnej placówki w Paryżu" ) jako superważnego agenta bezpieki. Vulgo: prędzej czy później pan G. będzie potrzebował lepszych adwokatów niż Jacek Kwieciński. Gdy ten mój adieu-felieton przeczytają ludzie tacy jak J. Kwieciński czy M. Troliński - otworzą szampana, marzyli bowiem o zniknięciu W. Łysiaka z "Gazety Polskiej" . Natomiast nie będzie świętować część Czytelników. Tym dziękuję z całego serca za dotychczasową życzliwość, i jeszcze raz proszę; zrozumcie, non possumus. Jak to było na deskach kabaretu "Dudek"? „Chamstwu trzeba się przeciwstawiać siłom i godnościom łosobistom!" jedyny sposób, w jaki mogę się przeciwstawić wkładaniu mi przez "Gazetę Polską" czapeczki psychola - antysemitnika, to rezygnacja ze współpracy. Uszanowałbym polemikę merytoryczną (do tej każdy ma święte prawo), ale nie mogę tolerować bezwstydnego diagnozowania mojej kondycji psychicznej przez figurę leczącą tym swoje fobie i kompleksy. Warunkiem sine qua non współpracy było dla mnie zawsze poczucie solidarności duchowej z redakcją. Mimo różnych kłopotów wewnątrz "Gazety Polskiej" - miałem je dotychczas. Teraz już nie mam. Czułbym się obco (delikatnie mówiąc) w towarzystwie Jacka Kwiecińskiego. Ostatnia refleksja: są różne rodzaje michnikowszczyzny, wśród nich także michnikowszczyzna podświadoma i kryptomichnikowszczyzna. Które czasami niespodziewanie się ujawniają lub demaskują. Ale to już problem do rozważenia nie dla mnie, raczej dla autentycznych psychiatrów i dla egzorcystów. Waldemar Łysiak Poniżej "in extneso" tekst Jacka Kwiecińskiego z "GaPola" nr 26 z dn. 27 czerwca 2007 roku, który wywołał powyższą "Łeakcję" Wilka: CZUJĘ SIĘ FATALNIE Nie wiem jak zareaguje Waldemar Łysiak, bo jest człowiekiem nerwowym. Ale po prostu nie mogę nie napisać tego co stoi niżej. Całe życie starałem się nie publikować niczego w pismach prezentujacych teksty antysemickie i nie zamierzam na starość z tego rezygnować. A propos rzekomych "taśm Geremka" ("GP" z ub. tyg.) wystarczy rzekome zdanie Hanny Krall: "Jeden Polak musi być" (przy rozmowie), by stało się oczywiste, że chodzi o nonsens, apokryf, prymitywną fałszywkę. Stojącą na tak żenującym poziomie, iż nie dziwię się Geremkowi, że nie biegał do sądu. Mój stosunek do B. Geremka, zwłaszcza wobec jego ostatnich popisów, byłby taki sam, gdyby nazywał się Czartoryski. I oczywiście - B. Geremek jest Polakiem. Treści przytoczone w rzekomych taśmach, poza wszystkimi innymi, spłaszczają i falsyfikują charakter komunizmu. Hilary Minc np. dlatego ogłosił "bitwę o handel", bo był komunistą, a nie z uwagi na swe żydostwo i chęć zniszczenia Polaków. Gdyby jego rodowe nazwisko brzmiało "Kowalski", też by to zrobił. Wszyscy mu podobni wyrzekli się swego pochodzenia na rzecz bolszewizmu. Działali na rozkaz i w interesie Sowietów, a nie jakiegoś syjonizmu, z którym nie mieli nic wspólnego. Jak komuniści. Podobnie jak wszędzie wkoło. I wtedy, i potem. A w czasach "S" postępowanie różnych osób było motywowane ich poglądami. Z pewnością zaś nie podziałem na "my" (Żydzi) - "oni" (Polacy). Mnie po lekturze (której żałuję) tekstu o Bronisławie Gertemku żadne pytania się nie nasuwają. Autentyzm nagrania jest oczywiście wykluczony. Jeśli coś mnie interesuje, to fakt, jakim organem były owe "Polskie Sprawy" (źródło tekstu). Ale i to niespecjalnie, bo rozmaitych antyżydowskich list było wówczas, niestety, sporo. Także i po 1989 r. (na jednej z nich znalazło się nazwisko J. Olszewskiego). Wydawało się, że ów okres mamy już szczęśliwie poza sobą. Toteż teraz czuję się fatalnie. Wszystko to dzieje się zaś w czasie, gdy izraelski "Haaretz" (ideowo taka tamtejsza "G Wyborcza") apeluje o życzliwość wobec Polski "najbardziej proizraelskiego kraju w Europie". Gdy islamiści zabijają kogo popadnie. A także wtedy, kiedy chłopcy od Michnika (i nie tylko) wręcz wypatrują podobnych tekstów, by nas skompromitować i postawić na równi ze starszym Giertychem. Przy okazji chcę też odpowiedzieć na dictum, które przedstawił kiedyś St. Michalkiewicz: w USA Murzyn pobił się z Żydem; wyznawcy poprawności politycznej mają problem. Ależ nie mają żadnego. W Nowym Jorku Murzyni urządzili pogrom Żydów (i Koreańczyków). Cała poprawna prasa stwierdziła, że czarni... byli ofiarami. Ale to było dość dawno. Dziś antysemityzm (przezwany, jak u nas za Gomułki, antysyjonizmem) a zwłaszcza antyizraelskość, są bardzo słuszne politycznie, szczególnie w Europie Zachodniej (z wyłączeniem sprawy Holocaustu). Ale to uwagi dodatkowe. Meritum jest przedstawione w notce początku.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz