SOLIDARNOŚĆ WALCZĄCA 1982 - 1992
aleksander szumanski, śr., 20/08/2014 - 19:43
SOLIDARNOŚĆ WALCZĄCA 1982 – 1992
Solidarność Walczącą utworzyło w początkach czerwca 1982 r. grono działaczy Regionalnego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk, skupionych wokół szefa pionu propagandy RKS Kornela Morawieckiego.
Podstawową przyczyną nieporozumień i ostatecznego rozłamu w RKS było narastające od kilku miesięcy rozczarowanie części działaczy polityką prowadzoną przez kierownictwo RKS, skupione wokół Władysława Frasyniuka. Do podstawowych kwestii spornych należały: zmiana stanowiska przywódcy RKS w kwestii powołania scentralizowanego kierownictwa podziemia (Ogólnopolski Komitet Oporu), jego sprzeciw wobec organizacji manifestacji ulicznych oraz przywiązanie do koncepcji regularnego wywoływania krótkotrwałych strajków, destrukcyjnie wpływających na zakładowe struktury związkowe.
Z dużą niechęcią przyszłe środowisko SW odniosło się również do ugodowych tez Prymasowskiej Rady Społecznej z kwietnia 1982 r., akceptowanych przez główny nurt solidarnościowej konspiracji.
Pierwszym widocznym przejawem istnienia nowej struktury było pojawienie się na podziemnym rynku wydawniczym pisma zatytułowanego „Solidarność Walcząca”. Już na pierwszej stronie odpowiadano na zasadnicze pytanie:
„Dlaczego walka?
Aby zwyciężyć.
Aby obronić najsłabszych i tych, którzy cierpią nędzę, głód i więzienie.
Aby nie dać się zniewolić.
Aby być wiernym tradycji Ojców i Dziadów: »Za Waszą i naszą wolność«.
Aby pokazać światu, iż złu i przemocy można i trzeba się przeciwstawić.
Aby nie zatracać się w biernym oporze, lecz wspomagać go czynem.
Aby doprowadzić do sprawiedliwej społecznej ugody.
Aby dać świadectwo naszej godności.
Aby żyć”.
Pierwszym sukcesem SW były manifestacje zorganizowane 13 i 28 czerwca 1982 r. we Wrocławiu. Na wezwanie redakcji nowego pisma na ulice miasta wyszły tysiące wrocławian. Demonstracje przekształciły się w wielogodzinne walki uliczne, wznoszono barykady, niejednokrotnie zmuszając oddziały ZOMO do wycofania się.
1 lipca 1982 r. powołano Porozumienie Solidarność Walcząca, tworzone przez środowiska skupione wokół pisma o tym samym tytule. Za podstawowy cel uznano „walkę o Rzeczpospolitą Solidarną”. Formuła Porozumienia szybko okazała się niewystarczająca i 11 listopada 1982 r. formalnie przekształcono je w scentralizowaną organizację.
Mimo iż opuszczeniu RKS towarzyszyły spore emocje, starano się operację tę przeprowadzić w sposób możliwie dżentelmeński. Redagowanie głównego organu wrocławskiego podziemia – „Z dnia na dzień” – przekazano nowej ekipie w połowie czerwca 1982 r.
Podziemnym drukarniom pozostawiono wolny wybór – drukowanie nowego pisma, pozostanie przy powielaniu „Z dnia na dzień” lub też druk obu gazetek.
Część osób, niezbędnych dla funkcjonowania RKS, na wyraźną prośbę Morawieckiego pozostało w dotychczasowej strukturze.
Po okrzepnięciu wrocławskich struktur organizacji zaczęto myśleć o rozszerzeniu jej działalności na inne rejony. Solidarność Walcząca przyciągała działaczy podziemia poszukujących skutecznych metod walki z systemem komunistycznym, w wielu przypadkach rozczarowanych umiarkowaną polityką liderów związku. Jako pierwsze zaczęły powstawać komórki SW na Dolnym Śląsku i pogranicznych obszarach sąsiednich regionów. Przeważnie były to jednak struktury o charakterze kolportażowym.
Pierwszy oddział Solidarności Walczącej powstał w październiku 1982 r. w Katowicach. Jego liderem był Sławomir Bugajski, z czasem wiodącą rolę zaczęła odgrywać Jadwiga Chmielowska. Współpracowali z nimi między innymi ukrywający się od 13 grudnia 1981 r. Lesław Frączek, Barbara Kowalczyk, Anna Gorgoń i Włodzimierz Lesisz. Wydawano dwa pisma – „Wolni i Solidarni” oraz „Podziemny Informator Katowicki”.
Kilka miesięcy później powstał odział lubelski, którym kierowali Krzysztof Duszkiewicz, Weronika Falicka - Jezior i Andrzej Patyra. Główną formą aktywności tej grupy była działalność wydawnicza. Solidarność Walcząca w Lublinie znacznie osłabła po emigracji Duszkiewicza i Patyry w 1987 r.
Również w 1982 r. powstały pierwsze struktury SW w Gdańsku, okazały się one jednak nietrwałe. Niedługo także przetrwała grupa skupiona wokół pisma „Ziemia Gdańska”. Ostatecznie oddział SW w Trójmieście utworzono dopiero pod koniec 1984 r. Kierowali nim Ewa Kubasiewicz i Andrzej Kołodziej, ważną rolę odgrywali również Marek Czachor, Wiesława Kwiatkowska i Roman Zwiercan. Publikowano własną edycję „Solidarności Walczącej”, z czasem także inne pisma. Poligrafia SW w Gdańsku drukowała też pisma innych grup i organizacji.
Inicjatorem powołania oddziału poznańskiego SW był Maciej Frankiewicz, wsławiony brawurowymi ucieczkami z aresztu. Oddział powstał we wrześniu 1983 r., aczkolwiek już wcześniej nawiązano kontakty z Wrocławiem. Jego współtwórcami byli Szymon Jabłoński i Szymon Łukasiewicz. Obok własnej „Solidarności Walczącej” wydawano liczące się periodyki „Czas” i „Czas Kultury”.
W 1984 r. powołany został oddział rzeszowski SW, którego organem prasowym była „Galicja”, w mniejszym nakładzie wydawano także pismo „Solidarność Zwycięży”. Niestety jego liderzy (Antoni Kopaczewski, Andrzej Kucharski i Janusz Szkutnik) szybko zostali otoczeni przez liczne grono agentów SB.
Oddział rzeszowski był jedyną istotną strukturą SW spenetrowaną przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Najprawdopodobniej działalności SB przypisać należy także powołanie efemerycznego oddziału w Pile. Prowokacja została jednak szybko zdemaskowana.
W początkach 1986 r. powstał oddział Solidarności Walczącej w Szczecinie. Utworzyła go grupa osób wydających wcześniej pismo „Jedność”, skupionych wokół Krzysztofa Korczaka i Stanisława Janusza. Wkrótce rozpoczęto edycję nowego periodyku zatytułowanego „Gryf”. W tym samym roku Marianna Błaszczak (obecnie Samlik) oraz Elżbieta Mossakowska powołały niewielki oddział SW w Toruniu. Również i ta struktura wydawała własną „Solidarność Walczącą”.
W wielu innych miastach przez dłuższy czas nie doszło do utworzenia oddziałów SW, aczkolwiek istniały w nich struktury organizacji. W Warszawie od 1985 r. tworzył je Adam Borowski, radykalny działacz Międzyzakładowego Robotniczego Komitetu „Solidarności”, owiany legendą uwolnienia aresztowanego Jana Narożniaka.
Głównym polem aktywności była działalność wydawnictwa „Prawy Margines”, którego nakładem ukazywały się liczne książki oraz pismo „Horyzont”. W stolicy działała również odrębna struktura, powołana przez grupę działaczy młodzieżowych na czele z Adamem Cymborskim i Jackiem Guzowskim. Wydawali oni kilka pism („Alternatywa”, „WiS”, „Warszawski Biuletyn Uliczny”), specjalizowali się w organizacji demonstracji i innych akcji ulicznych.
W Krakowie zwolennicy SW skupili się wokół pisma „Solidarność Zwycięży” (później „Solidarność Walcząca Zwycięży”), przyjmując następnie nazwę Porozumienie Prasowe Solidarność Zwycięży.
W 1984 r. grupa ta została zaprzysiężona, do 1989 r. nie zdecydowano się jednak na powołanie oddziału krakowskiego Solidarności Walczącej. Wśród osób zaangażowanych w działalność SW w Krakowie wymienić można m.in. Piotra Hlebowicza, Krzysztofa Ochela i Mariana Stachniuka.
W Łodzi liderami oddziału SW byli Włodzimierz Domagalski, Piotr Jaworski i Krzysztof Napieralski. Organem tej struktury była „Wolność”. Komórki Solidarności Walczącej istniały także w szeregu innych miast, m.in. w Częstochowie, Jeleniej Górze, Kaliszu, Kielcach, Koninie, Opolu i Wałbrzychu. Gwałtowny rozwój organizacyjny SW nastąpił na przełomie 1988 i 1989 r., kiedy to powstały komórki w Białymstoku, Bielsku-Białej, Gorzowie Wielkopolskim, Krośnie, Siedlcach, Stargardzie, Suwałkach i Tarnobrzegu.
Obok struktur o charakterze regionalnym w drugiej połowie lat osiemdziesiątych powoływano także grupy zakładowe. Istniały one m.in. w Zakładach Cegielskiego w Poznaniu, Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, Stoczni Gdańskiej, wrocławskich zakładach „Wrozamet” i MPK, Jelczańskich Zakładach Samochodowych, kilku śląskich i wałbrzyskich kopalniach.
Wszystkie grupy SW cieszyły się dużą autonomią. Same mogły decydować o wyborze najskuteczniejszych ich zdaniem metod i form działania. Kanały łączności z wrocławską centralą były stosunkowo luźne, dodatkowo obwarowane siecią śluz i zabezpieczeń. Silnym spoiwem całej organizacji była głęboka więź ideowa i wspólne przekonanie o konieczności prowadzenia bezkompromisowej walki z systemem komunistycznym.
Solidarność Walcząca posiadała także sieć przedstawicieli w krajach Zachodu. Już w 1982 r. pierwszym (początkowo niejawnym) przedstawicielem zagranicznym Solidarności Walczącej został mieszkający w Londynie Tadeusz Warsza.
Od 1984 r. SW na terenie RFN reprezentował Andrzej Wirga. Po emigracji do Francji niejawnym przedstawicielem SW została Ludwika Ogorzelec, podobną działalność w Szwajcarii prowadziła Ewa Zając.
W 1987 r. powstały dalsze przedstawicielstwa: we Francji (Rafał Gan-Ganowicz), Norwegii (Jerzy Jankowski), Kanadzie (Zbigniew Bełz) i USA (Jarosław Świątek).
Każdy z przedstawicieli skupiał wokół siebie krąg współpracowników. Funkcję szefa zagranicznych struktur SW objęła, w momencie wyjazdu do Francji, Ewa Kubasiewicz.
Przedstawicielstwa pełniły dwojaką funkcję. Ich zadaniem było informowanie polskiej emigracji oraz społeczeństw wolnego świata o działalności Solidarności Walczącej. Ważniejsze jednak było pozyskiwanie funduszy dla organizacji oraz organizowanie transportu do kraju sprzętu i materiałów (głównie poligraficznych). Wykorzystywano do tego zarówno stałe kanały przerzutowe (niestety w dużej mierze kontrolowane przez SB), jak i przygodne okazje.
Obok własnych przedstawicieli, SW kontaktowała się także z reprezentantami struktur emigracyjnych, zajmujących się pomocą dla podziemia. Jednym z najważniejszych ośrodków była Niezależna Agencja Polska w Lund (Szwecja), kierowana przez Józefa Lebenbauma, z którym blisko współpracował Marian Kaleta.
Ośrodek ten nie tylko dostarczał sprzęt dla SW, ale również podejmował próby uzyskania stałego wsparcia finansowego dla organizacji ze strony czynników amerykańskich.
Bliską współpracę nawiązano także z redakcją wydawanego w Berlinie Zachodnim periodyku „Pogląd”. Wsparcia SW udzielała londyńska „Solidarity with Solidarity”, a także redaktor paryskiej „Kultury” Jerzy Giedroyc. W lutym 1986 r. podpisano porozumienie o współpracy z chicagowskim Ruchem Społeczno-Politycznym „Pomost”.
Aby zostać członkiem SW należało w obecności świadków złożyć przysięgę następującej treści:
„Wobec Boga i Ojczyzny przysięgam walczyć o wolną i niepodległą Rzeczpospolitą Solidarną, poświęcać swe siły, czas – a jeśli zajdzie potrzeba – swe życie dla zbudowania takiej Polski. Przysięgam walczyć o solidarność między ludźmi i narodami. Przysięgam rozwijać idee naszego Ruchu, nie zdradzić go i sumiennie spełniać powierzone mi w nim zadania”.
Jednakże działalność w Solidarności Walczącej była możliwa także i bez złożenia przysięgi. W latach 1987–1988 – według szacunków Służby Bezpieczeństwa – organizacja liczyła około 500 zaprzysiężonych członków i 1100 aktywnych sympatyków. Dane te są trudne do weryfikacji, zważywszy z jednej strony fakt głębokiej konspiracji wielu struktur, a z drugiej – zniszczenie znacznej części dokumentów dotyczących SW.
Działalnością organizacji kierowała Rada złożona z kilkunastu osób. Decyzje podejmowano większością dwu trzecich głosów. Większość członków Rady nadzorowała jednocześnie poszczególne piony organizacji. Po fali aresztowań w 1984 r. powołano również węższe ciało – Komitet Wykonawczy. Potrzeba taka wynikała m.in. z faktu, iż szeroki skład Rady prowadził niekiedy do paraliżu decyzyjnego lub też niekończących się dyskusji.
Dominującą pozycję w Solidarności Walczącej miał jednak jej przewodniczący – Kornel Morawiecki.
Siłą swojego autorytetu rozstrzygał pojawiające się spory, a wiele decyzji podejmował jednoosobowo. Ważną rolę odgrywały także spotkania przedstawicieli oddziałów z reprezentantami wrocławskiej „centrali”.
Duże znaczenie przywiązywano do sfery symbolicznej. Doceniano chociażby znaczenie faktu ukrywania się liderów organizacji (mimo iż płacili oni za to ogromną cenę), w tym przede wszystkim Kornela Morawieckiego.
W programowym tekście „Jaka Polska?”, opublikowanym jesienią 1986 r. (a więc po szumnie ogłoszonej amnestii i w okresie silnej presji na przejście do działalności półjawnej) pisał on:
„Od zaciskania pasa – do czego przywykliśmy aż nadto przez lata komunistycznego bałaganu i niesprawiedliwości – lepsze jest zaciskanie pięści. Wzrost świadomości i samoorganizacji społecznej, dojrzała determinacja przywódców i siła gniewnych mas – to tylko, w połączeniu z ewolucją sytuacji międzynarodowej, może zmusić komunistyczne władze do ustępstw, tak ekonomicznych, jak i politycznych.
Pozostanę tu, gdzie jestem. Organizacja, którą kieruję, stawia sobie za cel zadanie pokonania komunizmu, wywalczenia wolnej Rzeczpospolitej Solidarnej. Sądzę, że tym zadaniom lepiej będę służył ukrywając się, niż ujawniając”.
Od początku istnienia Solidarności Walczącej jednym z najważniejszych obszarów jej działalności była aktywność wydawnicza. Prowadzono ją głównie pod szyldem Agencji Informacyjnej Solidarności Walczącej.
Łącznie w latach 1982–1989 publikowano około stu tytułów własnych pism. Dominowały wśród nich organy poszczególnych struktur regionalnych (z czasem także zakładowych), od początku towarzyszyły im jednak także periodyki o „poważniejszym” charakterze, publikujące szersze teksty na tematy polityczne, ideowe, kulturalne.
Obok wspomnianego wcześniej „Czasu Kultury” był to przede wszystkim wychodzący od 1979 r. „Biuletyn Dolnośląski”. Głównym organem prasowym SW była wrocławska „Solidarność Walcząca”, drukowana w wielu ośrodkach z matryc dostarczanych ze stolicy Dolnego Śląska.
Jej przeciętny nakład wynosił 20 tys. egzemplarzy. Solidarność Walcząca drukowała także dziesiątki pism innych struktur opozycyjnych. Wydano ponadto szereg książek, do największych przedsięwzięć tego rodzaju należała edycja (w nakładzie 2 tys. egzemplarzy) 4 tomów Archipelagu Gułag Aleksandra Sołżenicyna.
Duże znaczenie propagandowe, a także finansowe, posiadał druk znaczków pocztowych (w ramach Poczty Solidarności Walczącej) oraz kalendarzy i plakatów.
Od samego początku Solidarność Walcząca była również obecna w eterze. Pierwsze przygotowania poczyniono jeszcze w okresie działalności w RKS. Próbną audycję, o bardzo ograniczonym zasięgu, wyemitowano już 27 czerwca 1982 r.
Kolejne nadawano w odstępach tygodniowych. Do września realizowała je ekipa Romualda Lazarowicza, następnie pracami kierował Krzysztof Tenerowicz, a od 1984 r. – Jan Krusiński.
Nadajniki konstruowano we własnym zakresie, z czasem także przy wykorzystaniu części nadsyłanych z Zachodu. Łącznie wyemitowano setki audycji. Realizowano je także poza Wrocławiem, a najsilniejsze ośrodki SW posiadały własne nadajniki. Ekipa Radia SW 31 sierpnia 1982 r. we Wrocławiu przeprowadziła jedyną w dziejach podziemnej radiofonii audycję „na żywo”, relacjonując przebieg manifestacji w rocznicę porozumień sierpniowych.
Ponieważ zdawano sobie sprawę, iż niemożliwym jest obalenie systemu komunistycznego tylko w jednym kraju, podejmowano liczne działania zmierzające do „eksportu kontrrewolucji” do innych państw bloku sowieckiego, a także do samego „Kraju Rad”. Już pod koniec 1983 r. zaczęto wydawać pismo w języku czeskim pt. „Opinie”. Zawierało ono tłumaczenia artykułów z polskiej prasy niezależnej. Z czasem zmieniono jego tytuł na „Názory” oraz poprawiono jakość słabych z początku tłumaczeń. Od połowy lat osiemdziesiątych zorganizowano przerzut oraz wysyłkę wydawnictw za wschodnią granicę Polski (w językach: białoruskim, rosyjskim i ukraińskim). Kolportowano je także w sowieckich garnizonach. Początkowo były to głównie ulotki, później również broszury (np. przełożono na rosyjski Małego konspiratora). Mniejszy zasięg miały akcje podejmowane na odcinku węgierskim.
Działalność na Wschodzie nabrała tempa po utworzeniu na przełomie 1987 i 1988 r. autonomicznego Wydziału Wschodniego Solidarności Walczącej, w którym aktywnie działali Jadwiga Chmielowska i Piotr Hlebowicz.
Stopniowo nawiązywano kontakty z organizacjami i pojedynczymi osobami działającymi na rzecz niepodległości swoich narodów. Z czasem obok „bibuły”, rozpoczęto także dostawy sprzętu poligraficznego. Ułatwiano pierwsze kontakty władz polskich z wybijającymi się na niepodległość dawnymi republikami sowieckimi. Od końca 1990 r. działalność tę prowadzono w ramach współtworzonego przez SW Centrum Koordynacyjnego Warszawa ’90.
Myśl polityczna i program SW kształtowały się stopniowo. Od samego początku pojawiło się kilka generalnych zasad:
odrzucenie systemu komunistycznego i dążenie do jego obalenia (przy wykorzystaniu wszelkich dostępnych metod, w razie potrzeby także walki zbrojnej), a nie reformy, pragnienie odzyskania niepodległości i budowy wolnej, demokratycznej Polski – Rzeczpospolitej Solidarnej.
Ostateczny kształt Zasady ideowe i program Solidarności Walczącej zyskały w czerwcu 1987 r. Przewidywano w nich rychły upadek systemu komunistycznego, proroczo brzmią dzisiaj słowa:
„Po wyrwaniu się z komunizmu nie od razu zapanuje dobrobyt. Czeka nas pot i mozół. Nie na wiele będzie nas stać. Satysfakcję materialną osiągniemy po czasie, ale prędkiej radości dostarczy nam sensowna, dobrowolna praca dla siebie i dla Polski”.
Solidarność Walcząca, w odróżnieniu od wielu innych organizacji, uznawała, iż pluralizm opozycyjnej sceny politycznej i wielość metod walki jest zaletą, a nie wadą.
Już w 1983 r. w „Solidarności Walczącej” ukazał się tekst pod znamiennym tytułem „Jedność” nie znaczy „jednolitość”, w którym pisano:
„Nasza jedność to wspólny cel – Polska wolna i demokratyczna. Nasza jedność nie powinna jednak oznaczać „ujednolicenia” naszych działań i myśli. (...). Całym naszym życiem rządziły „ujednolicające” nas instytucje. Dlatego też powstające w podziemiu różnorodne propozycje i formy działania wypowiadają jednocześnie walkę komunistycznemu ujednoliceniu (...). Różnorodność działań przeraża władzę, utrudnia planowanie i prowadzenie walki przeciw społeczeństwu (...). Musimy uczyć się pluralizmu, jest to nasza broń przeciwko totalitaryzmowi”.
Bardzo ważną rolę w przetrwaniu SW odgrywała kwestia ścisłego przestrzegania zasad konspiracji. Działacze organizacji byli szkoleni w zakresie stosowania reguł konspiracyjnego „BHP”, a także uczono ich np. prowadzenia samoobserwacji, gubienia SB - ckich „ogonów”. Długotrwałe ukrywanie się niektórych działaczy możliwe było nie tylko dzięki ofiarności właścicieli mieszkań, lecz także budowie skutecznego systemu „śluz”. Dzięki niemu bezpieka nie była w stanie, podążając np. za łącznikiem, wykryć miejsca spotkania z Morawieckim lub inną osobą.
Konsekwentnie prowadzono, zapoczątkowaną jeszcze w okresie aktywności w RKS, działalność kontrwywiadowczą. Opierała się ona przede wszystkim na systematycznym i nieprzerwanym nasłuchu aktywności SB i MO w eterze.
W skanery służące do nasłuchu starano się wyposażyć wszystkie komórki organizacji. Stosowano także samoobserwację, zmierzającą do wykrycia faktu inwigilacji poszczególnych osób i miejsc.
Podejmowano próby rozpracowania poszczególnych funkcjonariuszy SB, informacje uzyskiwano także od „podwójnych agentów” – osób zwerbowanych przez bezpiekę za wiedzą i zgodą organizacji. Działalność kontrwywiadowcza znacząco utrudniała poczynania SB, przyczyniła się do sparaliżowania wielu jej działań, a nawet do zdekonspirowania części agentury.
Stąd też Służba Bezpieczeństwa nie mogła pochwalić się zbyt wieloma sukcesami w walce z Solidarnością Walczącą. Jedyne poważniejsze informacje na temat struktury, składu osobowego itp. uzyskano po załamaniu się pojedynczych osób w śledztwie.
Pierwszy taki przypadek miał miejsce na przełomie 1983 i 1984 r., kiedy to aresztowano jednego z ważniejszych działaczy organizacji. Nie wytrzymał on stosowanych metod śledztwa i podał SB wiele szczegółów dotyczących struktury SW oraz danych jej członków.
Przyczyniło się to do wielkiej fali aresztowań, które jednak nie doprowadziły do sparaliżowania działalności organizacji. Po amnestii z lipca 1984 r. wiele z aresztowanych osób powróciło, mimo nieustannej inwigilacji, do działalności podziemnej.
Drugi taki przypadek miał miejsce latem 1986 r., kiedy to załamał się jeden z aresztowanych działaczy pionu druku i kolportażu. Podał on bezpiece wszystkie posiadane przez siebie informacje, które znacząco poprawiły stan wiedzy funkcjonariuszy resortu. Mimo licznie podejmowanych prób, nie udało się wprowadzić agentury do kierownictwa organizacji.
Największy sukces w walce z Solidarnością Walczącą SB odniosła 9 listopada 1987 r., kiedy to aresztowano Kornela Morawieckiego i Hannę Łukowską - Karniej.
Nie był to jednak wynik misternej operacji wywiadowczej, lecz żmudnej obserwacji dziesiątek miejsc, w których mógł się pojawić Morawiecki. Złamał on, niestety, przestrzegane dotychczas z żelazną konsekwencją zasady konspiracji i pojawił się w „spalonym”, namierzonym ponad rok wcześniej przez bezpiekę mieszkaniu.
Po ujęciu Morawieckiego na czele organizacji stanął Andrzej Kołodziej. Gdy i on został aresztowany, Komitetem Wykonawczym kierowała Jadwiga Chmielowska.
Ponieważ nie udało się wytoczyć liderom SW zaplanowanego wcześniej procesu z oskarżeniem o terroryzm (zmienionym następnie na... „przemyt urządzeń elektronicznych o wielkiej wartości”), władze PRL podstępem deportowały ich na Zachód.
Pretekstem stała się rzekoma choroba nowotworowa Kołodzieja. Po nieudanej próbie natychmiastowego powrotu do kraju Morawiecki udał się w kilkumiesięczną podróż po krajach Zachodu, starając się pozyskać wsparcie polskiej emigracji i zachodnich polityków dla walki prowadzonej przez SW. Na wieść o wybuchu kolejnej fali strajków, w sierpniu 1988 r., lider Solidarności Walczącej powrócił do kraju i ponownie stanął na czele organizacji.
Solidarność Walcząca nie zaakceptowała rozmów z komunistami, prowadzonych najpierw w Magdalence, później przy Okrągłym Stole.
Wychodzono z założenia, iż tylko odwlekają one nieuchronny upadek totalitarnego systemu i oznaczają rezygnację z demokratycznych ideałów (ugoda za plecami społeczeństwa). Za wielkie zagrożenie uznawano ustanowienie stanowiska prezydenta wyposażonego w szerokie kompetencje, a przeznaczonego dla gen. Jaruzelskiego.
Wezwano do bojkotu wyborów z 4 czerwca 1989 r., a do tych, którzy zamierzali w nich uczestniczyć, apelowano o skreślanie wszystkich kandydatów reżimu. Podstawowym hasłem licznie organizowanych w tym czasie manifestacji było odsunięcie gen. Jaruzelskiego od władzy oraz rozpisanie wolnych wyborów.
Tym niemniej powstanie rządu Tadeusza Mazowieckiego powitano z ograniczoną nadzieją. Kornel Morawiecki życzył premierowi w liście otwartym, aby pod jego rządami „zdecydowanie rozszerzyła się przestrzeń wolności”.
W 1990 r. stopniowo odchodzono od działalności konspiracyjnej. W początkach lipca ujawnił się Kornel Morawiecki, rozpoczęto legalną działalność polityczną w ramach Partii Wolności.
Została ona jednak bardzo szybko zmarginalizowana. Start Morawieckiego w wyborach prezydenckich uniemożliwił fakt, iż w ostatniej chwili przed rejestracją jego kandydatury w niewyjaśnionych okolicznościach „zaginęła” część zebranych podpisów.
Solidarność Walcząca była w latach osiemdziesiątych drugą, po strukturach podporządkowanych TKK (a potem KKW), strukturą konspiracyjną działającą w skali ogólnopolskiej.
Opierała się na poświęceniu setek osób, które wytrwale i konsekwentnie działały na rzecz obalenia systemu komunistycznego w Polsce. Ich walka została w dużej mierze zapomniana, a sama organizacja po 1989 r. niejednokrotnie była dyskredytowana.
Dziś, po 25 latach od swego powstania, Solidarność Walcząca wychodzi z cienia.
Powyższy tekst jest zmienioną i rozszerzoną wersją artykułu opublikowanego w „Biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej” (nr 4–5 z 2007 r., s. 36–43).
Zasady ideowe i program Solidarności Walczącej czerwiec 1987 (fragmenty)
Apel o pomoc w opisaniu historii Solidarności Walczącej
Łukasz Kamiński
http://ipn.gov.pl/kalendarium-historyczne/solidarnosc-walczaca-obchody-25.-rocznicy-powstania
KORNEL MORAWIECKI
Kornel Andrzej Morawiecki (ur. 3 maja 1941 w Warszawie) – polski polityk, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, założyciel i przewodniczący Solidarności Walczącej, doktor fizyki, nauczyciel akademicki. Kandydat w wyborach prezydenckich w 2010.
Ojciec Mateusza Morawieckiego, prezesa zarządu Banku Zachodniego WBK SA.
Syn Michała i Jadwigi z Szumańskich. Maturę zdał w wieku 17 lat w Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Warszawie w 1958 r. Studia wyższe ukończył na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Wrocławskiego w 1963 r. Doktorat pod kierunkiem prof. Jana Rzewuskiego z kwantowej teorii pola uzyskał w 1970 r.. Pracownik naukowy na Uniwersytecie Wrocławskim, początkowo w Instytucie Fizyki, następnie Matematyki. Od 1973 r. pracownik naukowy Politechniki Wrocławskiej.
W 1968 uczestniczył w fali strajków studenckich.
Po stłumieniu protestów studenckich wspólnie z Jerzym Petryniakiem, Zdzisławem Ojrzyńskim, Piotrem Plenkiewiczem, Ryszardem Trąbskim wydrukował i kolportował ulotki potępiające ówczesne władze komunistyczne za represje wobec protestujących studentów.
W podobnym, nieco rozszerzonym zespole, wydawał ulotki przeciwko tzw. interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w sierpniu 1968 r., a następnie przeciwko stłumieniu przez władze protestów robotniczych na Wybrzeżu w 1970 r.
W 1979 r. związał się od drugiego numeru z wydawanym we Wrocławiu niezależnym periodykiem „Biuletyn Dolnośląski” – od powstania drukowanym poza cenzurą w zakonspirowanych drukarniach.
Wraz z grupą przyjaciół (Jerzy Petryniak, Zbigniew Oziewicz, Janusz Goryl, Zbigniew Duszak, Włodzimierz Winciorek, Garret Sobczyk – Amerykanin) witał papieża św. Jana Pawła II w Warszawie, Częstochowie i Krakowie podczas pierwszej pielgrzymki w Polsce, białoczerwonym transparentem z napisem: „Wiara i Niepodległość”.
W czasie fali sierpniowych strajków 1980 r., które poprzedziły powstanie NSZZ „Solidarność” aktywnie wraz z „Biuletynem Dolnośląskim” włączył się w organizowanie strajków we Wrocławiu. Była to jedyna zorganizowana grupa opozycyjna inicjująca i wspierająca protesty we Wrocławiu.
W okresie tzw. pierwszej Solidarności przygotowywał i drukował wraz z Mikołajem Iwanowem i zespołem „Biuletynu Dolnośląskiego” odezwy po rosyjsku do żołnierzy sowieckich stacjonujących w Polsce, za co został aresztowany i sądzony. Był to pierwszy tego typu proces polityczny w PRL.
Był delegatem na I Krajowy Zjazd „Solidarności” z Regionu Dolny Śląsk. Z jego inicjatywy I Krajowy Zjazd Solidarności przyjął odezwę „Posłania do narodów Związku Radzieckiego i krajów Europy Wschodniej”, był jednym z jej autorów.
W momencie wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. uniknął aresztowania, ponieważ przewoził wieczorem sprzęt poligraficzny dla konspiracyjnej drukarni „Biuletynu Dolnośląskiego”.
Natychmiast z zespołem „Biuletynu Dolnośląskiego” zszedł do podziemia i korzystając z zakonspirowanej struktury, rozpoczął działalność poligraficzną.
Pierwszy numer podziemnego pisma w stanie wojennym w Polsce – „Z dnia na dzień” był drukowany w nocy z 13 na 14 grudnia i został kolportowany już rano 14 grudnia we Wrocławiu.
Był wydawcą prasy i wydawnictw Regionalnego Komitetu Strajkowego „Solidarność” we Wrocławiu, upoważniony przez ówczesnego przewodniczącego regionu Władysława Frasyniuka do wydawania i podpisywania oświadczeń w imieniu RKS.
Na przełomie maja i czerwca 1982 m.in. wspólnie z Pawłem Falickim założył „Organizację Solidarność Walczącą”, która była unikalną polityczną organizacją opozycyjną w Polsce oraz krajach bloku sowieckiego, ponieważ od momentu powstania (czerwiec 1982) jako jedna z nielicznych w swoim programie głosiła upadek komunizmu, niepodległość Polski i innych narodów zniewolonych przez komunizm, niepodległość republik radzieckich, zjednoczenie Niemiec przy zachowaniu narzuconych jałtańskim porządkiem granic powojennych.
9 listopada 1987 r. – po 6 latach konspiracyjnej działalności podziemnej – został zatrzymany przez Służbę Bezpieczeństwa we Wrocławiu. W wyniku jego aresztowania nie wpadło żadne mieszkanie, w którym się ukrywał, ani archiwa SW.
Natychmiast został przetransportowany helikopterem do Warszawy (SB obawiała się próby odbicia) i osadzony w areszcie na Rakowieckiej.
Z inicjatywy Konfederacji Polski Niepodległej w USA powstał Komitet na rzecz Uwolnienia Kornela Morawieckiego.
W wyniku gry operacyjnej SB Jan Olszewski (który miał być jego obrońcą w planowanym procesie) i Andrzej Stelmachowski namówili go 30 kwietnia 1988 r. do wyjazdu wraz z Andrzejem Kołodziejem do Włoch. Po trzech dniach podczas próby powrotu został deportowany z lotniska w Warszawie do Wiednia bez prawa powrotu.
Powrócił konspiracyjnie do kraju 30 sierpnia 1988.
Kornel Morawiecki wraz z Kazimierzem Ujazdowskim.
Zgłosił swą kandydaturę w wyborach prezydenckich w 1990 r., nie udało mu się jednak zebrać wymaganych 100 tys. podpisów. 7 lipca 1990 r. założył Partię Wolności, z której ramienia bez powodzenia kandydował w wyborach parlamentarnych w 1991 r. W czasie telewizyjnej kampanii wyborczej wywrócił przed kamerami telewizyjnymi okrągły stół.
W 1993 r. jego partia weszła w skład Ruchu dla Rzeczypospolitej. Później działał w Ruchu Odbudowy Polski i zasiadał we władzach tej partii. W 1997 z ramienia ROP i w 2007 r. jako bezpartyjny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości kandydował do Senatu.
Za działalność na rzecz niepodległości Polski decyzją rządu RP na uchodźstwie odznaczony przez prezydenta Kazimierza Sabbata Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
W czerwcu 2007 r. odmówił przyjęcia z rąk prezydenta Rzeczypospolitej proponowanego mu w 25-lecie powstania Solidarności Walczącej Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski, uznając, że reprezentowanej przez niego organizacji należy się najwyższe polskie odznaczenie – Order Orła Białego.
Do połowy 2009 był pracownikiem dydaktycznym Instytutu Matematyki Politechniki Wrocławskiej – prowadził zajęcia ze studentami.
6 stycznia 2010 r. ogłosił start w wyborach prezydenckich w tym samym roku z ramienia Solidarności Walczącej. Poinformował o prowadzeniu rozmów z osobami, które miałyby stworzyć jego honorowy komitet poparcia. Poparcia kandydatowi udzieliła też Konfederacja Polski Niepodległej – Obóz Patriotyczny, której prezes Adam Słomka został szefem sztabu wyborczego kandydata.
10 maja 2010 r. Kornel Morawiecki został zarejestrowany jako kandydat przez PKW. W wyborach zajął ostatnie, 10. miejsce z 0,13% poparcia. Jego wynik (21 596 głosów) to zaledwie ok. 1/5 ze 100 tys. podpisów, zebranych w celu rejestracji jego kandydatury w PKW. W drugiej turze zadeklarował oddanie głosu na Jarosława Kaczyńskiego.
W wyborach samorządowych w 2010 r. bez powodzenia kandydował z ramienia KWW Polski Kierunek do sejmiku województwa dolnośląskiego. W wyborach parlamentarnych w 2011 także bezskutecznie kandydował do Senatu z ramienia własnego komitetu „Wolni i Solidarni” w okręgu nr 8 (Wrocław Północ). Jego kandydatura była popierana przez Prawo i Sprawiedliwość, które nie wystawiło tam swojego kandydata.
Od 2011 jest redaktorem naczelnym dwutygodnika „Prawda jest ciekawa – Gazeta Obywatelska”.
W sierpniu 2014 przeszedł zawał serca.
Ordery i odznaczenia
- Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – 29 kwietnia 1988 r. nadany przez Prezydenta RP na Uchodźstwie, Kazimierza Sabbata „za pełną poświęcenia działalność dla idei wolności i niepodległości Polski”.
- Krzyż Solidarności Walczącej – 16 maja 2010 za działalność w strukturach Solidarności Walczącej
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kornel_Morawiecki
SAMI PRZECIW WSZYSTKIM – „SOLIDARNOŚĆ WALCZĄCA”
PRAWDZIWA OPOZYCJA - HISTORIA
Za nami huczne obchody 25 - lecia „wolności”. Ile to my się nasłuchaliśmy, przez telewizyjne studia przetoczyły się tabuny ekspertów którzy to rzekomo „obalyły” komunę. Wtłaczano nam do głów, że to nasi bohaterowie którym powinniśmy być dozgonnie wdzięczni. Szkoda, że zamiast tych samych facjat – Michników, Wujców czy Wałęsów zapomniano o prawdziwych bohaterach. O tych, którzy nie układali się z komuchami, nie szli na kompromisy i zapłacili za to najwyższą cenę – o działaczach „Solidarności Walczącej”.
Dziś zapomina się o roli Solidarności Walczącej, marginalizuje się jej działaczy, ignoruje się jej dokonania.
Oficjalna narracja promuje „Solidarność”, na czele której stał Wałęsa. To on wespół chociażby z Michnikiem są „ikonami polskiej walki o niepodległość”. Ich rola, również przy Okrągłym Stole przedstawiana jest jako dziejowe osiągnięcie.
Tylko, że efekty tego „dziejowego osiągnięcia” widzimy do dziś. Brak lustracji, dekomunizacji czy chociaż symbolicznego stwierdzenia winy komunistycznych zbrodniarzy.
Z głównego nurtu wyrzucono ludzi, którzy nie chcieli iść na kompromisy, których celem nie było dogadanie się z czerwonymi bandytami a całkowite obalenie tego zbrodniczego ustroju, jak Kornel Morawiecki, legendarny przywódca SW.
Jak czytamy w kapitalnej książce Igora Janke pt. „Twierdza. Solidarność Walcząca – podziemna armia” jedna z czołowych działaczek SW – Jadwiga Chmielowska mówiła:
„Chciałam doprowadzić do pełnej niepodległości Polski i obalenia komunizmu. Pamiętam moje spotkanie z Adamem Michnikiem w Katowicach w 1981 roku. (…)
Przekonywał mnie do finlandyzacji, do walki o ludzką twarz systemu. Odpowiedziałam mu: Ja nie chcę żadnej finlandyzacji, ani komunizmu z ludzką twarzą Kuronia, ja chcę wolnej Polski bez komunizmu”. Dalej Chmielowska kontynuuje: „Mówiłam, że Związek Radziecki trzeba rozpierdolić”.
Właśnie takie zdecydowane podejście członków SW było nie na rękę „głównej” Solidarności. Z każdym miesiącem drogi – współpracujących dotychczas organizacji – rozjeżdżały się coraz bardziej.
Grupa kierowana przez Wałęsę była ugodowa. Chcieli się dogadać, osiągać kompromis, małymi kroczkami zdobywać mało znaczące przyczółki. Dla Morawieckiego i jego ludzi te półśrodki były nie do zaakceptowania.
„Koledzy” z „Solidarności” tego jednak nie rozumieli. Nie tylko nie pomagali, ale wręcz utrudniali. Przedstawiano ludzi związanych z SW jako ekstremę, radykałów czy wręcz oszołomów.
Taka opinia zakorzeniła się więc za granicą. Zachód postrzegał „SW” jako dysydentów Solidarności – mówi w książce Igora Janke Wojciech Myślecki i rozwija myśl:
„Wycięto nas z wszystkich kanałów pomocy dla Solidarności. A dysydentów traktuje się gorzej niż wrogów”.
W podobnym tonie wypowiada się Rafał Grupiński, który twierdzi wręcz że nawet część sprzętu przeznaczonego docelowo dla SW była przejmowana przez… Warszawę.
Bardziej ugodowa nastawiona opozycja po prostu blokowała wszelką pomoc dla nielubianych, bardziej radykalnych działaczy. Mimo tych trudności, mimo kłód rzucanych pod nogi na każdym kroku SW była zorganizowana wzorowo.
Własny kontrwywiad, stałe wydawanie podziemnej prasy i ulotek, liczne akcje dywersyjne i wodzenie za nos całej SB co doprowadzało zarówno funkcjonariuszy jak i ich przełożonych do białej gorączki.
Niechęć do SW czasem przybierała formę obrzydliwą.
Tak jak w przypadku jednej z historii zamieszonych w „Twierdzy”. Jeden z działaczy – Roman Zwiercan był prześladowany przez komunistyczny reżim, pewnego dnia „nieznani sprawcy” dopadli go i skatowali a następnie zostawili na środku ulicy.
Kiedy działacz SW był opatrywany przez chirurga jego koleżanka stwierdziła, że trzeba tę sprawę nagłośnić w Wolnej Europie bo inaczej reżim go po prostu zabije. Niestety to był okres „blokady” nałożonej na SW.
Wobec tego pojechano do domu Wałęsy i poproszono o pomoc w nagłośnieniu sprawy. Wałęsa tymczasem… odmówił i zaproponował wizytę w kościele św. Brygidy gdzie rozdawano paczki z pomocą.
Sam Zwiercan w książce Igora Janke komentuje to bardzo emocjonalnie: „Nie pomógł mi. Był to dla mnie szok. Poczułem się jak śmieć, jak żebrak, jak ktoś niechciany. Bardzo to przeżyłem. Był na mnie wściekły za to, że zrobiłem strajk, kiedy on je odwołał”.
Warszawska lewica była w ostrym sporze z Solidarnością Walczącą. Mazowiecki, Geremek, czy Lis nie chcieli drażnić władzy, domagali się ograniczenia władzy. Doszło do tego, że środowisko związane z Wałęsą zaczęło blokować prasę podziemną, drukowaną chociażby przez „Solidarność Walczącą”. Część działaczy opowiada, że środowisku związanemu z głównym nurtem „Solidarności” nie podobało się nawet mówienie o Moskwie. Uważano to za prowokowanie wroga i coś groźnego.
Kiedy aresztowano lidera „SW” – Kornela Morawieckiego, warszawska opozycja … odmówiła wspólnego wystąpienia o jego uwolnienie. Takie zachowanie, taka małostkowość i zawiść bolała szczególnie rodzinę Kornela.
Ostatecznie po burzliwych dyskusjach Solidarność Walcząca odmówiła negocjacji z komunistami przy Okrągłym Stole. Oni nie chcieli się układać z okupantem, oni chcieli go obalić, zniszczyć raz na zawsze.
Za swoją bezkompromisowość, cierpienie również w teoretycznie wolnej Polsce zostali okrzyknięci mianem „oszołomów”. Dziś w głównych mediach o tych bohaterach jest cicho.
Wypchnięto ich na margines. Karierę za to robią zdrajcy, którzy bratali się z komunistami, wychwalali ich, pili z nimi wódkę i bronili przed osądzeniem. Bardzo to smutne i znamienne. Dlatego pamiętajmy o tych o których główny przekaz milczy. O wielkich Polakach z „Solidarności Walczącej”.
A prywatnie zachęcam do lektury książki Igora Janke pt. „Twierdza. Solidarność Walcząca – podziemna armia”. Kapitalna pozycja, fantastycznie opisane funkcjonowanie tej organizacji.
na podstawie: Igor Janke, „Twierdza. Solidarność Walcząca – Podziemna Armia”, Warszawa 2014 opracował
Michał Górski
http://parezja.pl/sami-przeciwko-wszystkim-solidarnosc-walczaca-prawdziwa-opozycja/
www.parezja.pl
- aleksander szumanski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
11 komentarzy
1. Jasne
ze mnie tam nie ma. I mam to wszystko wraz z cala SW w DOOPIE od samego poczatku prosze Jasnie Pana , do samego konca.
Wedlug mojej pamieci, jako reprezentant SW Oddzial
Kkatowice zostalem wyslany do utworzenia RKK na poczatku 1982 r., gdy wpadla pierwsza RKW i bylismy jedynym cialem organizacyjnym na poziomie regionalnym. Ot tak, spotkali sie przedstawiciele prawie wszystkich gazet nielegalnie wydawanych na Slasku. Ja reprezentowalem wlasnie SW oraz dwie inne gazety, kore byly mi nieznane jak "Glos Gornoslaski".. moge zaraz odwolac,jesli komus to przeszkadza, bo mnie na przyklad brzuch boli.
Ja bylem w redakcji "Wolnych i Solidarnych" oraz szybkiej gazety, ktorej imienia nie pamietam. Moze "X katowicki"? Drukowalem, kolportowalem, ale nie czytalem, bo nie musialem.
Potem przyszly walesiarze, czyli RKW z tymi roznymi przyszlymi premierami Buzkami, szefem NSZZ Solidarnosc kandydujacym na prezydenta, Krzaklewskim,)ministarami zdrowia (pielegniarka ze Slaska) itd Dostali szmal i zaczeli placic naszym gazetom. Mozna bylo nawet dostac samochodzik produkcji zachodniej. A my, jako my, zesmy dokladali na kazdym etapie, a glownie w kolportazu,.
A potem bylo tak, ze drukowalismy chlopcom pare gazet. Oni nas nawet izolowali w kolportazu, jak to walesiarze. A stracicla Jadzia Chmielowska, rzeczywista bohaterka tamtych czasow. Maz sie rozwiodl zaocznie, a Mama umarla.
To niby wszedzie ten Wielki Pan Igor Janke pozwalajacy pisac kazdej komunistycznej mendzie na S:24, szczegolnie w sprawie Zbrodni Smolenskiej, wie niby lepiej?
Jechal go pies, ale bezpanski.
2. Tymczasowy
:)) przymierzam się do wiekopomnej decyzji, aby zlikwidować na Blogmedia24 kolejny słup i chyba zaczyna ta decyzja we mnie dojrzewać coraz bardziej.
Wklejający te teksty p. Szumański traci całkiem umiar w tym zaśmiecaniu nam portalu coraz większymi bzdetami.
Taki Igor Janke będzie nas kombatantów dzieci uczył rodzić :) Czyli my mu mamy robić bezpłatna reklamę tego badziewia, na którym tłucze kase :)
ps. o tym jak gadał dziad do obrazu (Szumańskiego) a ten ani razu :) patrz komentarze
http://blogmedia24.pl/node/68232
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. witam serdecznie i potwierdzam słowa @Tymczasowego
a mianowicie,że najbardziej straciła nasz pani Jadwiga....nawet na pogrzeb Mamy nie mogła pójść,bo mendy Ją scigały...
a trzecia droga współczesna? no cóż, dla mnie nie ma szans..pisałam to na Niepoprawnych,piszę to i dzisiaj...
a mam prawo ,bo uczestniczyłam w tamtych zdarzeniach....wszelkie krzaki,buzki i ich POchodne brzydzą mnie okrutnie
a książki polecanej napewno nie kupię ...bo NIE...
pozdrowienia z tamtych lat...lat minionych ale nie zmarnowanych...bo Nie... :)
dzisiaj poznajemy ich po owocach...a że same robaczywki...to Fakt...ci Prawdziwi albo klepią biedę,albo spią na cmentarzach...za Młodzi na Śmierć,za starzy na pracę...zniszczeni,skopani...często zapomniani...
gość z drogi
4. Mamusia pani Jadwigi naszej legendy Zagłebia
ma wspaniały życiorys ,ale nie odważe się GO opisać nawet w skrócie...bo ten temat należy do Jej Córki
Mama pani Jadwigi leży na Sosnowieckim Cmentarzu i kwiaty składamy Jej,
my dawni uczniowie Liceum Ogólnokształcącego im Staszica...prosząc o spokój Jej duszy.. była to Kobieta dzielna i niezwykle odważna ...nic dziwnego,że wychowała Taką Córę....
Sosnowiec z tamtych lat nisko się kłania
gość z drogi
5. Info
Kornel Morawiecki przeszedł wczoraj popołudniu w Zabrzu operację wszczepienia by-passów. Nie wiem jeszcze, czy jest już wybudzony ze śpiączki.
Rebeliantka
6. Panu Kornelowi życzę zdrowia
a ksiązki Igora Jankę nigdy nie kupię ...bo Nie
gość z drogi
7. @gość z drogi
Nie znam tej książki.
Mam nadzieję, że Kornel Morawiecki szybko wróci do zdrowia. Bardzo go cenię.
Rebeliantka
8. @Rebeliantka :)
pozdrowienia z drogi :)
kiedyś na "niepoprawnych" popełniłam wpis u pana Kornela,ze mimo mojego wielkiego szacunku dla Niego nie rozumiem Jego decyzji o startowaniu w "dziwnych wyborach "
i zdania nie zmieniłam do dzisiaj
ale zdrowia serdecznie Mu zyczę...bo sama niedawno przeżyłam bardzo ciężką operację kardiologiczną mojego Męża...
serd pozdr :)
gość z drogi
9. @gość z drogi
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia także Twojemu mężowi i Tobie wytrwałości w opiece nad chorym.
Rebeliantka
10. @Dzieki :)Rebeliantko :)
pozdrowienia ze sląskich dróg :)
gość z drogi
11. RE: Tymczasowy
Przyznaje Ci racje. Bylem zaskoczony o tak szybkim awansie Buskow, Krzaklewskich i im podobnym.Znam Szefa SW i jeszcze innych.
Kochani,Przeczytajcie prace dyplomowa Mateusza Morawieckiego. Tam dowiecie sie troche wiecej.
I zapewniam jest oparta na materialach - dokumentach.
A co do dzialaczy Z Solidarnosci gorniczej z Katowic.Przekazali dotacje na SW (dolary) z Chicago.
Wspominam ich do dzis.
Pozdrawiam Was serdecznie
Pani Marylo ,cierpliwosci.
Pozdrawiam b.serdecznie
Adam -