...za Świętą Sprawę
Amalekici to biblijne plemię, którego historia burzy pewne wyobrażenia osób z natury pacyfistycznych o ojcowskiej pedagogice Boga. Nakaz wyniszczenia nie tylko ludzi, ale również inwentarza, a także obłożenia klątwą wydaje się być religijnym szaleństwem. Tym czasem udział w wydarzeniach Proroka Samuela wskazuje na to, że nie była to zwyczajna fanaberia tylko obrona „Świętej Sprawy”. A konsekwencje nieposłuszeństwa Bogu tylko to potwierdzają.
Jakie to konsekwencje? Pierwsza to pozbawienie króla Saula błogosławieństwa. Za co? Za gest, powiedzmy „humanitarny”, „ludzki” - ocalenie przed śmiercią króla Agaga. Na zasadzie, że przecież to jednak król, że w końcu chyba jednak nie jest aż tak zły, że nie wypada tak w stosunku do kogoś, kto jednak sprawuje władzę. Agag ocalony, upojony nie tylko szczęściem ale także i winem, obdarowany przez Saula nałożnicą, ostatecznie ginie z ręki Samuela dzień później. Jednak nieszczęściem Izraelitów jest to, że tej nocy pozostawia po sobie potomka, którego ród w konsekwencji (i to ta druga), już za czasów Aswerusa, w rzeczywistości niewoli, będzie próbował zemścić się na Narodzie Wybranym eksterminacją przygotowaną przez Hamana.
Ciekawostką jest fakt, że nie tylko król Saul uległ urokowi Agaga, ale także lud izraelski połakomił się na co lepsze sztuki z dobytku (nie tylko) zwierzęcego Amalekitów. Zgodnie z zasadą klątwy powinny one zostać wyniszczone, ale widocznie wydawały się „nie takie złe” skoro jednak przetrwały. Zło czasami stara się przybrać atrakcyjne formy ponieważ wie, że tylko wtedy jest w stanie funkcjonować.
Świadomość istnienia zagrożeń dla relacji Dzieci Bożych z Ojcem dostrzegał Kościół zawsze i przestrzegał przed nimi nie tylko wiernych własnej wspólnoty, ale wszystkich ludzi dobrej woli. Jednym z przykładów takiego działania może być z pewnością „Syllabus” Piusa IX, który w dziesięciu punktach przedstawia katalog błędnych twierdzeń teologiczno-filozoficznych. Co ciekawe, wśród tych dziesięciu grup jest tylko jedna kategoria pozostawiona bez opisu, wymieniająca jedynie szkodliwe kierunki: „IV. SOCJALIZM, KOMUNIZM, TAJNE STOWARZYSZENIA, TOWARZYSTWA BIBLIJNE, LIBERALNE STOWARZYSZENIA DUCHOWNYCH”
I kropka.
Nie ukrywający swoich sympatii dla Polaków, popierający dążenia niepodległościowe, współczujący trudnej sytuacji w warunkach represji po powstaniu styczniowym (min. prześladowanie Unitów) stał się błogosławiony Pius IX wychowawcą tego narodu. Tak skutecznym, że 56 lat po ogłoszeniu „Syllabusa” ten właśnie naród był w stanie stanąć w obronie „Świętej Sprawy”.
15 sierpnia to przede wszystkim uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Święto Królowej Polski i Hetmanki Oręża Polskiego. Czczonej w tych tytułach od dawna. Obecnej i w postaci koronowanych wizerunków w narodowych sanktuariach i na ryngrafach rycerstwa oraz Wojska Polskiego. Z Jej imieniem na ustach stawali w obronie cywilizacji chrześcijańskiej wielokrotnie i z tym imieniem oddawali swe życie. A teraz ten naród odzyskuje własne państwo. Po 123 latach staje na własne nogi. Jeszcze słaby, walczący i o granice i o formy prawne własnego bytu. W takiej właśnie sytuacji młode państwo zostaje powołane do służby „u Chrystusa na ordynansach”. Podobnie jak młody Dawid wywiedziony z betlejemskiego pastwiska, bez własnych zasług, uzbrojony w procę zostaje zwycięzcą nad Goliatem. Nie z wielkich narodów i silnych państw ówczesnej Europy powołuje Bóg zastępy tych co staną w obronie Jego Wartości, ale z prowincji, która jeszcze nie dawno była tylko zapleczem do prowadzenia polityki wielkich mocarstw.
Tak Hetmanka pieczętuje swój związek z Polakami. Bez jakichkolwiek przesłanek by ktokolwiek mógł przypisać sobie, własnym zdolnościom, chwałę zwycięstwa daje zwycięstwo właśnie w przełomowej bitwie warszawskiej w dniu własnego święta. Dalszy ciąg wydarzeń to już tylko konsekwencja przekonania, że: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”
By stanąć po stronie Boga, trzeba Mu zaufać. Zaufać także wtedy kiedy dzieli On świat na dobry i zły. Kiedy wyznacza granice. Kiedy nazywa zło – złem, a dobro – dobrem. Bo jak inaczej można „zło dobrem zwyciężać” jeżeli się złamie granice? Kiedy podda się je relatywizmowi?
Niestety dosyć szybko po zwycięstwie Polaków z roku 1920 Europa pogodziła się na funkcjonowanie w jej krajobrazie komunizmu. Zaakceptowała także powstanie narodowego socjalizmu. A kiedy przyszło wybierać między nimi po roku 1941 zdecydowano się na tzw. „mniejsze zło”.
„Mniejsze”. Oczywiście porównywanie skali zbrodni ma już swoją bogatą literaturę. Nie chodzi o to by te zasoby powielać. Ale warto zwrócić uwagę, jak służba złu obu tych systemów (tego systemu?) zacierała chociażby w szeregowych żołnierzach z okupacyjnych armii rosyjskiej i niemieckiej czysto ludzkie pragnienie ocalenia własnego życia w obliczu zagrożenia. Dwie miejscowości oddalone od siebie w linii prostej o jakieś 50 km były świadkami dwóch bliźniaczych zbrodni dokonanych na ludności cywilnej. Pierwsza z nich z czerwca 1941 w Hajnówce, a druga z lipca 1944 w Koszewie. Co sprawiło, że w obliczu zbliżającego się nieprzyjaciela wykonywano egzekucje i pacyfikowano teren nie szukając własnego ocalenia? Jak zły to system skoro pozbawia ludzkich odruchów nawet w zakresie samoobrony?
Ale często słychać głosy apologetów, którzy tłumaczą, że sowieci z 1944 byli inni niż ci z 1939. Że inni byli też Niemcy. Że przecież kiedyś było jeszcze gorzej.
Jednak sens i znaczenie walki za „Świętą Sprawę” doskonale rozumieli Żołnierze Wileńskich Brygad, którzy między walczącymi armiami przedostawali się na białostocczyznę by tutaj na nowo formować szeregi zdolne do podjęcia walki. Nie tylko w obronie niepodległości (również całości), ale także w obronie wiary katolickiej i godności człowieka. Nie była to bowiem walka o formy prawne państwa polskiego, ale obrona Wartości, na których państwo powinno się budować. Tak jak to rozumieli od zawsze nasi przodkowie – chociażby dokonując wyboru chrześcijaństwa dla powoływanego do istnienia państwa w roku 966.
Zbigniew Herbert celnie wyjaśnia jaki powinien być nasz stosunek do podjętej po 1944 roku walki z sowiecka okupacją: „nie nam żałować – gryzipiórkom - i gładzić ich zmierzwioną sierść”. Nie nam dzisiaj oceniać „Wilki” zza klawiatur i szyb komputerów. Jednak można przerwać na ich temat zmowę milczenia. Nadać ich czynom odpowiednią wartość. Także tę historyczną. Stanąć w ich obronie jak stawano w obronie Powstańców Styczniowych w IIRP. Jak wówczas broniono dobrego imienia Żołnierzy 1920 roku. A nie ścigać postępowaniami prokuratorskimi nawet po śmierci. I nie wygładzać by nie stracić z oczu celu walki.
Za „Świetą Sprawę” oddawał swoje życie bł. Ks.Jerzy Popiełuszko. „Świętej Sprawy” bronił wbrew wszystkiemu św.Jan Paweł II. Nawet wtedy kiedy wyjechał po raz pierwszy do Nikaragui, w której gloryfikowany był ustrojowo tzw. „ewangeliczny” wymiar socjalizmu w postaci „teologii wyzwolenia”, Papież jasno nazywał rzeczy po imieniu. Nie po drodze Kościołowi z lewicą. 4 marca 1983 roku nie szukał dla siebie aplauzu, uznania, tylko głosił Ewangelię Jezusa Chrystusa oraz wzywał do wierności Kościołowi. Wygwizdany, zagłuszony wyjechał by wrócić już w całkiem innej rzeczywistości po trzynastu latach. Ziarno wydało plon. Gdyby go wtedy św.Jan Paweł poskąpił za cenę tzw. „świętego spokoju”? Czy na placu spotkania pozostałby krzyż?
„Święta Sprawa” czy „święty spokój”?
„Ale to już przecież inna lewica”. Daleko nie szukając odniesień wystarczy przywołać sytuację wywołaną przez decyzję sumienia Pana prof.Bogdana Chazana i histeryczną reakcję środowiska tej „już innej lewicy”, „tej demokratycznej”. Albo reakcje tego środowiska na propozycję składania deklaracji sumienia przez nauczycieli.
Chociaż może to prawda, że ta lewica jest demokratyczna. Wykorzystuje bowiem demokratyczne narzędzia do walki z tradycją chrześcijańską. A jeżeli brakuje jej tych narzędzi to usiłuje je demokratycznie stworzyć. Tak jak na jesieni 1939 Związek Sowiecki tworzył fasadę wolności na podbitych we wrześniu przez siebie terenach by nadać ludzką twarz swojej nieludzkiej władzy.
Król Saul poniósł konsekwencje swojej przychylności okazanej Agagowi. Stracił błogosławieństwo. Ale mechanizm pozostał niestety żywy. Kiedy ulegamy presji czyjegoś stanowiska, funkcji, urzędu by stworzyć swój własny wizerunek osoby …. No właśnie. Jakiej? Poprawnej politycznie?
PS
Pod koniec XIX wieku w jednym z gubernialnych urzędów pocztowych, w którym pracowali do tej pory sami Polacy pojawił się jako nowy zwierzchnik Rosjanin. Paru dotychczasowych pracowników nie chciało mu podawać ręki na powitanie i tego samego oczekiwali od swoich kolegów. Druga grupa jednak wzdrygała się w obawie przed ewentualnymi konsekwencjami. Wtedy pojawił się pomysł by zrezygnować z tego gestu w ogóle. Usprawiedliwiło to bojaźliwych, nie naruszyło poczucia honoru pozostałych. Sam jeden pozostawiony sobie Rosjanin po kilku miesiącach pracy werbalizując swój smutek podsycony całonocną libacją miał któregoś poranka powiedzieć na forum: „Wy ze mną nawet wódki nie chcecie się napić po pracy!” Nikt mu nie odpowiedział. Faktycznie nie był zapraszany na prywatne przyjęcia. Ponieważ polski Dom był terenem „exterytorialnym” Polski.
- B.Burdon - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. B.Burdon
"By stanąć po stronie Boga, trzeba Mu zaufać. Zaufać także wtedy kiedy dzieli On świat na dobry i zły. Kiedy wyznacza granice. Kiedy nazywa zło – złem, a dobro – dobrem. Bo jak inaczej można „zło dobrem zwyciężać” jeżeli się złamie granice? Kiedy podda się je relatywizmowi?"
Dopóki Polacy nie wrócą do źródeł, nie zrozumieją, że nie ma "mniejszego zła", bo nie ma rozróżnienia między "mniejszym" a "większym" - ZŁO jest ZŁEM I NIC TEGO NIE ZMIENI.
Oszukujemy sami siebie, a przez to oszukujemy Boga i naszych bliskich.
Jak mamy walczyć ze złem, jak sami w nim tkwimy?
Dopóki sobie tego nie uświadomimy, będziemy wciąż niegodni wsparcia naszej Hetmanki.
Idąc 15 sierpnia do Jej tronu w modlitwie i błagając o Ojczyznę wolną, sami musimy mieć czyste serca i jasne intencje.
Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko
Tylko naród, który ma zdrowego ducha i czułe sumienie, może tworzyć śmiałą przyszłość.
Prawda ma w sobie znamię trwania i wychodzenia na światło dzienne, nawet gdyby starano się ją skrupulatnie i planowo ukrywać. Kłamstwo zawsze kona szybką śmiercią. Prawda zawsze jest zwięzła, a kłamstwo owija się w wielomówstwo. Korzeniem wszelkich kryzysów jest brak prawdy.
Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą.
Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, stalibyśmy się narodem wolnym już teraz.
Mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą. Wyrażać miłość i szacunek, gdy inni sieją nienawiść. Zamilknąć, gdy inni mówią. Modlić się, gdy inni przeklinają. Pomóc, gdy inni nie chcą tego czynić. Przebaczyć, gdy inni nie potrafią. Cieszyć się życiem, gdy inni je lekceważą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Ta Święta Sprawa
to po prostu warunek istnienia świata...
Dobrze, że tak wielu z nas to rozumie.
Dobrze, że o tym rozmawiamy...