Andrzej "Morro"

avatar użytkownika Tymczasowy

Andrzej Romocki, pseudonim "Morro" musial wyrozniac sie w sposob niezwykly, by zyskac tytul Bohatera Nad Bohaterami. W legendarnym batalionie "Zoska", gdzie przeciez dowodca batalionu "Zoska" byl oczywistym Swietym. A Morro dowodzil 1 kompania tegoz batalionu, ktora zawsze musiala  byc gwardyjska, w kazdym sensie:polskim (KADROWA,)  irlandzkim czy rosyjskim. I innymi jezykami i tradycjami.

Zasluzyl na Virtuti Militari oraz  dwa Krzyze Walecznych, co jest nieslychane. Zginal w wieku 21 lat na Mokotowie. Pogrzeb odbyl sie w dniu 31 X 1945 r. Spoczal  pomiedzy bratem "Bonawentura" i bratem ciotecznym, Stanislawem Leopodem pseudonm "Rafal". dowodca 1 kompanii batalionu "Parasol". 

COZ ZA RODZINA!

PS Slowo MORRO,  znaczy; "Piijmy ostro ruszajac do walki".

Etykietowanie:

12 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. 21 letni Piękny Niezwyciężony







Andrzej Romocki "Morro"



Żołnierze przybyli zza Wisły widząc postać umundurowaną jak Niemiec,
prawdopodobnie wycelowali w serce i jednym celnym strzałem "położyli"
wrogiego intruza. Skąd mogli wiedzieć, że to bohater Powstania
Warszawskiego, por. "Morro" idzie ich powitać?

          Tak zginął por. "Morro". Bohater batalionu "Zośka" i w ogóle
zgrupowania "Radosław", bohater nieprawdopodobnego przebicia z
oblężonego Starego Miasta do Śródmieścia, dostał postrzał prosto w
serce. 15 września na Czerniakowie przy ul. Solec.

http://www.sppw1944.org/index.html?http://www.sppw1944.org/pamiec/morro.html

 
W przypadkowej wymianie ognia ginie hm. kpt. Andrzej Romocki, ps. "Morro". Jak twierdzą świadkowie wydarzeń, porwał on z ziemi biało - czerwoną flagę i krzyczał do żołnierzy "nie strzelać, powstańcy!". Otrzymał kulę w serce.

Dzień później na tej samej ulicy ginie jego narzeczona, Lidia Daniszewska.

Lidia_Daniszewska

Lidia Daniszewska , ps. Lidka

data urodzenia:
31.05.1923

data śmierci:
16 września 1944 na ul. Solec.

odznaczenia: . 2 x Krzyż Walecznych

Do oddziału dołą­czyła 1 sierp­nia 1944. Była w jedy­nej gru­pie,
któ­rej 31 sierp­nia 1944 udało się przejść “górą” do Śród­mie­ścia
pod­czas akcji prze­bi­cia. W kościele św. Anto­niego opa­try­wała
ran­nego “Andrzeja Morro”.



Pułkownik „Radosław” powiedział o nim, że „był najbardziej
utalentowanym dowódcą kompanii, jakiego w swej karierze spotkał”. Por.
Andrzej Romocki „Morro”, dowódca kompanii „Rudy” w Batalionie „Zośka”,
zginął, trafiony w serce, 15 września 1944 roku na Solcu, gdy prowadził
swoich żołnierzy do natarcia, „które – jak miał prawo przypuszczać –
mogło okazać się decydujące. Zginął więc śmiercią najszczęśliwszą dla
żołnierza” – pisała łączniczka „Morro” ze Starówki, Anna
Borkiewicz-Celińska, autorka monografii Batalionu „Zośka”, dodając, że
po śmierci Andrzeja wśród resztek jego żołnierzy zgasły ostatnie
iskierki nadziei.

W „Zośce i Parasolu” Aleksander Kamiński opisał Andrzeja jako
wysokiego, postawnego chłopca o jasnych blond włosach, niebieskich
oczach i podłużnej, regularnej twarzy. Jak wspominała matka, Jadwiga z
Niklewiczów Romocka: „Imię dostał Andrzej po siostrzeńcu Pawła, Andrzeju
Wasiutyńskim. Bardzo kochał Paweł tamtego Andrzeja. Zdolny, piękny,
miał dwadzieścia cztery lata, jak zginął w 1920 roku”. Andrzej Romocki
ochrzczony w kościele Zbawiciela miał za patrona św. Andrzeja Bobolę.
Imieniny obchodził 16 maja, razem ze swoim młodszym bratem Janem
Bonawenturą.

„Morro” przyjaźnił się z Jankiem Bytnarem „Rudym”, Aleksym
Dawidowskim „Alkiem” i Tadeuszem Zawadzkim „Zośką”. To on dowodził akcją
na strażnicę niemiecką w Sieczychach, w której, jako jedyny, zginął
„Zośka”. Potem powtarzał: „musimy Zośkę i Rudego zastąpić, muszą trwać w
naszej pracy”. Z jego m.in. inicjatywy Oddział Szturmowy „Wisła” vel
„Jerzy” przemianowano na Batalion „Zośka”, w którym dowodził najpierw
plutonem, a potem 2. kompanią „Rudy”. W maju 1944 roku Romocki ukończył
tajną Szkołę Podchorążych „Agrykola” z trzecią lokatą.

„I tylu ich znowu zostanie”

Andrzej_romocki„Morro”
walczył na Woli. Jego plutony zdobyły drugiego dnia Powstania dwie
niemieckie Pantery. Atakował Szpital św. Zofii oraz Gęsiówkę. Za
dowodzenie „Rudym” na Woli i błyskawiczne uderzenie z rejonu ulicy
Sołtyka podczas natarcia Niemców na cmentarz ewangelicki dostał Order
Virtuti Militari. 11 sierpnia przeszedł z „Zośką” na Stare Miasto.
Następnego dnia w natarciu na niemieckie magazyny przy Stawkach został
ranny młodszy brat Andrzeja, Jan Bonawentura. Bracia widzieli się po raz
ostatni 17 sierpnia w szpitalu przy Miodowej 23. „Andrzej ’Morro’
wniósł zapach dymu. Miał twarz osmaloną przez wybuch ’szafy’, spalone
brwi, obandażowaną głowę” – napisał Kamiński w „Zośce i Parasolu”.
Nazajutrz szpital został zbombardowany i Janek zginął.

A Andrzej walczył dalej i wyróżniał się swoją postawą: „jednakowo
spokojny, stanowczy, zawsze podejmujący błyskawiczne decyzje, panujący
nad sytuacją. Wśród hałasu motorów, czołgów, goliatów, wybuchu pocisków
umiejący zadbać zarówno o to, w którym kierunku wzmóc ogień, jak i o to,
który posterunek zmienić ze względu na wyczerpanie żołnierzy” –
stwierdzała jego łączniczka Anna Borkiewicz.

„Za wykazane walory dowódcze w okresie 4-tygodniowych walk” generał
„Bór” mianował Romockiego 30 sierpnia podporucznikiem czasu wojny. Z 30
na 31 sierpnia w czasie przebijania się do Śródmieścia „Morro” dostał
postrzał w nos, ale jego kompanii, jako jedynej, udało się nie wchodzić
do kanałów i przejść przez Ogród Saski wśród pozycji wroga, udając
niemiecki oddział. Dostał za to drugi Krzyż Walecznych i 5 września
przeszedł na Czerniaków. Gdy dowódca „Zośki” kpt. Ryszard Białous
„Jerzy” objął „Brodę 53”, Andrzej został jego zastępcą. Do kompanii
„Rudy” dołączono resztki „Maćka” i „Giewonta”. Na Powiślu Czerniakowskim
walczyły jeszcze bataliony: „Czata 49” i „Parasol” oraz Zgrupowanie
„Kryska” kpt. Zygmunta Netzera, w składzie którego znajdował się 535.
pluton Słowaków pod dowództwem ppor. Mirosława Iringha „Stanki”.

Zadanie obrony przyczółków na Czerniakowie Andrzej przyjął z
entuzjazmem: „To może być punktem zwrotnym całego powstania! Tylko że
znowu my! Chłopcy są tacy przemęczeni… I tylu ich znowu zostanie”. Do
dowódców plutonów, m.in. Andrzeja Samsonowicza „Księcia” i Jerzego
Gawina „Słonia”, powiedział: „Koledzy! Zostało nam powierzone zadanie
utworzenia przyczółka na Wiśle. Łączność z drugim brzegiem została
nawiązana i może dziś w nocy wyląduje u nas armia Berlinga. Utworzenie
przyczółka jest rzeczą bardzo trudną i dlatego powierzono to zadanie
nam. Bo my musimy tego dokonać! I kto wie? Może właśnie nam przypadnie
chwała ocalenia Warszawy?”.

Krzyż nad grobem hm. kpt Andrzeja Morro na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie

Krzyż nad grobem hm. kpt Andrzeja Morro na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie

Żołnierze „Zośki” zajęli stanowiska na brzegu Wisły o północy z 14 na
15 września – „pod silnym ostrzałem Niemców, idącym od portu
czerniakowskiego i od mostu Poniatowskiego, z którego ocalało jedno
przęsło. Chłopcy odpowiadają ogniem i udaje się nieprzyjaciela odepchnąć
– pisze Barbara Wachowicz w „To ’Zośki’ wiara!” – Niebo jaśnieje późnym
wrześniowym świtem. Słońce wzejdzie o 6.26 i uczyni się złoto-jesienny
dzień 15 września roku 1944. Tuż przed wschodem Andrzej grupuje swoich
chłopców w okolicy białego, parterowego domku u wylotu ulicy
Wilanowskiej”.

Ostatnia łączniczka „Morro”, Krystyna Musiatowicz, zapamiętała, że
„Andrzej chwilę naradzał się z Witoldem; za chwilę z jakiejś narzuty i
podszewki przygotowują sztandar biało-czerwony. ’Kto ze mną na
ochotnika?’. Zrywa się trzech, wśród nich Wojtek Burek. Pierwszy przez
dziurę w murze przechodzi Andrzej, za nim pozostali chłopcy”. Wtedy
Krystyna ostatni raz widziała Andrzeja i Wojtka. „Wściekła strzelanina,
ale już dopadli do białego domku po drugiej stronie. Cisza. A potem
pojedyncze strzały. I krzyk: ’Sanitariuszka, prędzej! Andrzej ranny!’.
Najbliżej była Zosia Sadowa – zrywa się i przeskakuje ulicę. Znowu
straszna strzelanina; po chwili Zosia wraca zapłakana: ’Andrzej nie
żyje! I drugi też dostał, ten Burek’. […] Zbliża się Witold i
rozkazującym tonem mówi: ’Biegnij do pułkownika Radosława i zamelduj:
łączność z Berlingowcami nawiązana, Andrzej ’Morro’ nie żyje. Spytaj,
kto ma objąć dowództwo’”. Wiadomość o śmierci Andrzeja bardzo poruszyła
płk. „Radosława” i kpt. „Jerzego”, a także wszystkich żołnierzy.
Aleksander Kamiński stwierdził: „Każde życie jest bezcenne. I każdy z
poległych towarzyszy Andrzeja ’Morro’ ofiarował życie narodowi. Ani
mniej, ani więcej niż Andrzej. Ale śmierć Andrzeja była także ciosem w
zespół. Andrzej ’Morro’ bowiem stał się w toku walk powstańczych
uosobieniem ’Rudego’, nadzieją ’Zośki’, wcieleniem ideałów
szaro-szeregowych”.

„Kiedy się teraz wszyscy zobaczymy?”

Andrzej Romocki "Morro"

Andrzej Romocki „Morro”

Matka, Jadwiga Romocka, wróciła do zrujnowanej Warszawy w lutym 1945
roku: „Widocznie musiałam żyć, aby Was pochować. I odnalazłam Was,
Jasieńku, tego samego dnia Obydwóch – tam na Miodowej na cmentarzyku i
na Solcu przy domku i rowie…”. Na grobie Janka Bonawentury przy Miodowej
zachowały się nagrobne tabliczki, miejsce pod drzewem zapamiętał
ostatni dowódca „Rudego”, Witold Morawski „Czarny”, który pomógł w
odszukaniu grobu. Andrzeja znaleźli na Solcu, w miejscu gdzie zginął,
jego przyjaciele i podwładni. Jadwiga Romocka zapisała w swoim
pamiętniku: „Chłopcy odkopali do połowy Andrzeja, wręczyli mi krzyż
harcerski, odcięli koalicyjkę z odznaką ’Agricoli’ – pokazali ryngraf z
Matką Boską Ostrobramską, którego nie wzięłam – zostawiłam. Podali mi
płócienną torbę, z której posypały się zupełnie świeże cukierki Wedla…
Żadnych dokumentów, ale tożsamość najzupełniej stwierdzona”.

Pogrzeb Janka odbył się 13 marca 1945 roku i był pierwszym na
kwaterze Batalionu „Zośka”. Andrzeja pochowano obok brata 31
października 1945 roku. Trumnę „Morro” owinięto biało-czerwoną flagą ze
znakiem Polski Walczącej. Położono na niej jego hełm ze znakiem Grup
Szturmowych, w pokrowcu z panterki, podziurawiony odłamkami. Trumnę
niósł m.in. Jan Rodowicz „Anoda” i Bogdan Celiński „Wiktor”. Kondukt
szedł od Wisły, poprzez Czerniaków, Śródmieście, koło kościoła Świętego
Antoniego, ulicą Senatorską, przez ruiny getta, do Okopowej – przez całą
Warszawę na cmentarz wojskowy – tak jak prowadził szlak bojowy Andrzeja
– tylko w przeciwnym kierunku.

fragment książki Joanny Wieliczki-Szarkowej „Powstanie Warszawskie 1944. Gloria victis”

http://niezlomni.com/?p=14707

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

2. Drogi Tymczasowy

Pozwolę sobie dodać...

Andrzej Romocki "Morro"

...o Andrzeju

Andrzej Romocki urodził się 16 kwietnia 1923 roku na wsi. Był dzieckiem kobiety poświęcającej się wychowywaniu dzieci i żołnierza w stanie spoczynku, aktywnie włączającego się w życie polityczne kraju. Gdy Andrzej miał dwa latka na świat przyszedł Jan Romocki. Oboje bardzo kochali Jadwigę i Pawła ( mamę i tatę ) i byli bardzo do nich przywiązani. W 1933 roku cała rodzina przeprowadziła się do Warszawy, ze względu na ojca, który najpierw jako minister komunikacji a później poseł na sejm, musiał być blisko ośrodka władzy państwowej. Rodzina Romockich zamieszkała w domu przy ulicy Mochnackiego 3. Swoją działalność w konspiracji rozpoczął w późnych latach trzydziestych w organizacji "Pet". 1940 Pet został przyłączony do Szarych Szeregów, gdzie Andrzej był dowódcą drużyny sad 400 w Roju Południe (hufcu) Janka Bytnara "Rudego", następnie plutonu "Sad" aż wreszcie kompanią "Rudy" w batalionie "Zośka". W 1940 roku zginął tragicznie ojciec Andrzeja. Wtedy Andrzej zaczął używać pseudonimu ojca z czasów wojennych czyli "Morro" - powstał on z przestawienia dwóch pierwszych sylab nazwiska.

Pierwszą akcją jaką dowodził była "Taśma". 20 VIII 1943 zespół dowodzony przez "Andrzeja Morro" wziął udział w akcji Taśma, w ramach której zaatakowano 13 niemieckich posterunków straży granicznej. Żołnierzom GS-ów wyznaczono atak na posterunek we wsi Sieczychy koło Wyszkowa nad Bugiem. W akcji zakończonej zdobyciem posterunku zginął tylko jeden członek grupy atakującej - tym poległym był pełniący funkcję obserwatora akcji "Zośka"...

Podczas Powstania Warszawskiego, na czele swojej kompanii, przeszedł szlak Wola -> Stare Miasto -> Czerniaków. Na Czerniakowie zginął, niosąc Polską flagę - by sojusznicy mogli dostrzec jego oddział. (...) zbłąkana kula trafiła w samo serce. Próbowano go ratować i opatrywano (sanitariuszka "Lidka" Lidia Daniszewska, zginęła dzień później) w kościele św. Antoniego. Miało to miejsce 15 września 1944. Pośmiertnie został mianowany kapitanem AK - najmłodszym w całej organizacji, oraz za walki powstańcze został odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznym. Jest pochowany jak harcerz, ze skrótem hm ( harcmistrz ) przed nazwiskiem. Jego grób znajduję się na warszawskim cmentarzu powązkowskim, w kwaterze Szarych Szeregów.

...oto jak Aleksander Kamiński wypowiadał się o Andrzeju Morro:


"Rok 1943. Miał teraz dwadzieścia lat i ustalony charakter. Posiadał szerokie, lecz rozproszone zainteresowania społeczne, polityczne, kulturalne. Pragną, za zachętą ojca studiować w Szkole Nauk Politycznych. Uwielbiał sprężystość w myśleniu i działaniu. Uczył się języków, wiele myślał i dyskutował. "

...oto jedna z wypowiedzi Andrzeja:

"Ja w głębi samego siebie czuję i wiem, że powstanie było żywiołowym odruchem narodowej potrzeby przeciw terrorowi, przeciw poniewierce, przeciw śmiertelnemu wrogowi, który nas niszczył. I gdyby dziś, po tym wszystkim, co widziały na Woli i Starówce moje oczy, stanęła przede mną znów decyzja: iść do powstania czy nie, poszedłbym na nowo i wiem, że poszliby inni. Gloria victis - chwała zwyciężonym - będzie kiedyś wyryte także na warszawskich cmentarzach powstańczych, jeśli ulegniemy w tej walce." 


...jego przyjaciele :


"Każde życie ludzkie jest bezcenne. I każdy z poległych towarzyszy Andrzeja Morro ofiarował życie narodowi. Ani mniej, ani więcej niż Andrzej. Ale śmierć Andrzeja była także ciosem w zespół. Andrzej bowiem stał się w toku walk powstańczych uosobieniem "Rudego", nadzieją "Zośki", wcieleniem ideałów szaroszeregowych."

http://www.czworka.zhr.pl/index.php?page=pat

***

WIECZNA CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!

***

Pozdrawiam serdecznie


avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Pan Tymczasowy

Wielce Szanowny Panie Ed,

Wieczna Cześć pamięci harcmistrza, kapitana Andrzeja Romockiego i wszystkich Powstańców Warszawskich

Wyrazy ubolewania

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Pan Tymczasowy

Szanowny Panie Ed,

Harcmistrz kapitan Andrzej Romocki "Morro" herbu Prawdzic był dowódcą 2 kompanii "Rudy" w Batalionie "Zośka"


Dowódcą 1 kompanii "Maciek" był phm. sierż. pchor. 'Blondyn' (Andrzej Łukoski)


Dowódcą 3 kompanii - phm. ppor. 'Giewont' (Miłosław Cieplak).


D-ca batalionu hm. por. 'Jerzy' (Ryszard Białous).


Pozdrawiam

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Pelargonia

5. Szanowny Panie Edwardzie,

Pani Maryla wspomniała także o narzeczonej Andrzeja "Morro".
Oto grób Lidii Daniszewskiej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie:



Cześć i Chwała Bohaterom!


Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

6. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno,
Tu więcej o rodzicach Pana Harcmistrza, kapitana Armii Krajowej Andrzeja Romockiegpo "Morro" herbu Prawdzic.
Vide:
http://blogmedia24.pl/node/64813
Andrzej Romocki, jeden z Bohaterów Powstania Warszawskiego

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

 Pani Barbara Wachowicz pisze również tak:

Andrzej "Morro" zostaje mianowany przez dowódcę Armii Krajowej gen. Tadeusza Komorowskiego "Bora" podporucznikiem czasu wojny za wykazane walory dowódcze i odznaczony po raz drugi Krzyżem Walecznych za wyprowadzenie kompanii ze Starówki. Od 5 września będzie walczył na ostatniej placówce "Zośki" - Czerniakowie. Zebrałam relacje wszystkich żyjących świadków śmierci Andrzeja: Zofii Stefanowskiej-Treugutt, sanitariuszki, Tadeusza Sumińskiego "Leszczyca", Krystyny Musiatowicz - ostatniej łączniczki Andrzeja, a także, wówczas podchorążego, a dzisiaj pułkownika, dr. Janusza Kowalskiego, który dowodził jedyną łodzią, jakiej udało się przedrzeć o świcie 15 września z Pragi na powstańczy brzeg. Andrzej wybiegł, by nawiązać z nimi kontakt, gdy lądowali. Niemiecki snajper ugodził go prosto w serce. Ten sam snajper ciężko ranił podchorążego Kowalskiego.
Druh Janusz Kowalski, harcerz 1. Wołyńskiej Drużyny im. Zawiszy Czarnego z Łucka, był entuzjastycznie powitany przez zośkowców na opłatku Batalionu "Zośka" w roku 1985. Świetnie go pamiętali jako "tego pierwszego berlingowca", który do nich dotarł. Doktor "Brom" nie mógł uwierzyć, że jego pacjent, który miał przestrzelone obie nogi, żyje. Druh Kowalski jest znakomitym lekarzem, od lat specjalizującym się w patologii ciąży. Uratował życie wielu matkom i dzieciom.


Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Lancelot

8. Tymczasowy

Jednak jakoś to głupio, tak od swoich.......ginąć, ale pięknie "z oćcowej ręki nie boli"...eeeeech życie. No bo z jeednej strony :

"..Żołnierze przybyli zza Wisły widząc postać umundurowaną jak Niemiec,
prawdopodobnie wycelowali w serce i jednym celnym strzałem "położyli"
wrogiego intruza. Skąd mogli wiedzieć, że to bohater Powstania
Warszawskiego, por. "Morro" idzie ich powitać?.."

A z drugiej:

"..Niemiecki snajper ugodził go prosto w serce. Ten sam snajper ciężko ranił podchorążego Kowalskiego."

Gdzie tu prawda?? Jak zwykle leży gdzieś po środku tak jak Bohater "Morro"

Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

9. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno,

Tu więcej o rodzicach Pana Harcmistrza, kapitana Armii Krajowej Andrzeja Romockiegpo "Morro" herbu Prawdzic.
Vide:
http://blogmedia24.pl/node/64813
Andrzej Romocki, jeden z Bohaterów Powstania Warszawskiego

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Tymczasowy

10. Wszystkim

dziekuje za napisanie prawdziwie waznego tekstu. Ja tylko napisalem krotki wstep. Nie ma to jak wspolna, zgodna praca.
Serdecznie pozdrawiam.

avatar użytkownika Lancelot

11. Tymczasowy

N ie za ma co, ale to w końcu jak to było? Czy swoi? czy snajper niemiecki? załatwili nam Bohatera, bo do tej pory nie wiem gdzie ta prawda leży. Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Obibok na własny koszt

12. Po prostu, to były Warszawskie Dzieci, a nie znajdy zza Uralu

Cześć Ich wiecznej pamięci!

Kiedyś "Mieszko II"