Apple story, czyli jak zostałem ruskim agentem.
Ewaryst Fedorowicz, pt., 08/08/2014 - 21:31
To miał być dzień, jak co dzień, ale tylko taki być miał, bo zaczął się nietypowo: zaspałem.
Ja nigdy nie zasypiam, to znaczy zasypiam, ale budzę się o właściwej porze, a tu – pół godziny na wstępie – w plecy.
Pewnie dlatego, że wróciłem do stolicy po tygodniu spędzonym w prawdziwej głuszy, bez bieżącej wody, światła, ba – prądu w ogóle, bez netu i komórki oczywiście też. Pełen reset.
Te marne pół godziny uruchomiło cały łańcuszek rozwalających moje umiłowanie porządku (i ładu) zdarzeń, stając się w rezultacie nie marnym a feralnym:
nie zdążyłem zjeść śniadania, bo musiałem się ogolić, a że do golenia mam znacznie więcej niż przeciętny mężczyzna, to i dłużej mi zawsze schodzi.
Złapałem tylko z lodówki dwa banany, a z półki pierwszą z brzegu książkę, żebym się w metrze nie nudził oglądaniem ciągle tych samych widoków, i – na stację.
Wbiegając na schody, słyszałem hamowanie wjeżdżającego Inspiro, dobiegając do końca schodów zobaczyłem, że wszyscy się już w wagonie umościli, ale ostatnim wysiłkiem wpadłem w drzwi, które się za mną natychmiast zamknęły.
Od początku coś mi w tym metrze nie pasowało:
wszyscy pasażerowie mieli w rękach jabłka: małe, duże, zielone, czerwone, ale je mieli.
Owszem, niektórzy mieli je już w buzi, bo siedząc, stojąc, słuchając muzyki, czytając – oni te jabłka jedli.
Zauważyłem, że ci co już przez te parę minut jazdy swoje jabłka zjeść zdążyli, wkładali ogryzki pieczołowicie do foliowych torebek albo do pudełek na lunch.
Aaa….. jakaś akcja „odżywiaj się zdrowo!” czy coś w tym guście, pomyślałem.
Nie zastanawiając się długo (i to był błąd, co ja mówię – to był błąd koszmarny) wyjąłem swojego banana i zacząłem obierać go ze skórki.
Usłyszałem jakiś szmer, syk i nagle, wokół mnie robiło się pusto – wszyscy się ode mnie odsunęli, patrząc jednocześnie na mojego banana i przy okazji na mnie z niechęcią a nawet – jakby z odrazą.
Ktoś chyba powiedział półgłosem bananiarz, czy jakoś tak, ale nie zwróciłem na to uwagi. I to też był błąd, jak się wkrótce okazało.
Niczego nie przeczuwając zauważyłem, że dzięki temu odsunięciu się ode mnie, na ławce zrobiło się miejsce, z którego skwapliwie skorzystałem.
Po lewej stronie miałem tłustego grubasa, który jedząc jabłko przeglądał GazWyba.
Po prawej – chudego trzydziestolatka, który jedząc jabłko czytał zachłannie GaPola w wersji codziennej.
Po prawej – chudego trzydziestolatka, który jedząc jabłko czytał zachłannie GaPola w wersji codziennej.
Żeby już nie zwracać na siebie uwagi sięgnąłem do plecaka po książkę i otworzywszy ją na chybił trafił, pogrążyłem się w lekturze obcojęzycznej.
Nagle, poczułem, jak grubas z lewej strony (ten od GazWyba) wali mnie łokciem pod żebro krzycząc zapowietrzonym , łamiącym się niedomutowanym tenorem:
ruu-ską ksiąążkę czyyy-taaa!
Od tego walnięcia łokciem kęs banana stanął mi w gardle, ale zdołałem jeszcze z siebie wykrztusić
nie ruską a rosyjską, to Puszkin.
I w tym momencie ten chudzielec z prawej, od GaPola w wersji codziennej, zawył triumfalnie:
Putin?! Ludzieee! Putina czytaaaa!
I razem z tym z lewej, od GazWyba, krzyknęli jednym głosem:
Ruski ageeeent!
Co te jabłka w sobie mają – żeby takich dwóch we wspólnym działaniu zjednoczyć?! pomyślałem, a ostatnie, co pamiętam, to to, ze znalazłem się na podłodze, z twarzą przy jakimś zagubionym przez pechowego pasażera ogryzku, kątem oka widząc jeszcze, jak jakaś młoda laska z egzemplarzem czegoś pod pachą, co mi na Krytykę Politpoprawną wyglądało , naciskała przycisk alarmowy.
cdn
- Ewaryst Fedorowicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Ewaryst Fedorowicz
:) oni jedli te jabłka i przerabiali je od razu na napój alkoholowy, co go minister z PEESELA chce zwolnić z akcyzy!
Oni się opili i byli agresywni, O!!!
Swoją drogą amok wszczepiają medialnie Michnik z Sakiewiczem na jedna modłę, jakby udział u producenta cydra mieli.
Nic dziwnego, że w Rosji gryzący w amoku jabłka kojarzą się jednoznacznie :
"Wicepremier Rogozin zwrócił uwagę w Twitterze , że Polacy na złość
Władimirowi Putinowi postanowili jeść jabłka i pić cydr. Może im
jeszcze zakazać importu grochu? - zastanawia się rosyjski polityk."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pan J. F.
Monsieur,
Mes félicitations.
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz