FESTIWAL LITERACKI IM. CZESŁAWA MIŁOSZA Z NKWD W TLE
aleksander szumanski, wt., 24/06/2014 - 18:22
FESTIWAL LITERACKI IM. CZESŁAWA MIŁOSZA Z NKWD W TLE
Postać Jerzego Putramenta znana jest powszechnie, przypomnę jedynie, że jako agent NKWD działał w Polsce jeszcze przed 1939 rokiem. Związek Literatów Polskich w 1949 roku ze związku twórczego stał się stowarzyszeniem politycznym, nad którym nadzór sprawował Jerzy Putrament, późniejszy wiceprzewodniczący związku, przy współudziale Wandy Wasilewskiej i Julii Brystygierowej pułkownika NKWD zwanej "Krwawą Luną", która miała już za sobą krwawe przesłuchania we Lwowie po 17 września 1939 roku.
To krwawe monstrum w sposobie działania przewyższało nawet nadzorczynie z niemieckich hitlerowskich obozów koncentracyjnych. „Specjalizowała" się w przesłuchiwaniu mężczyzn, nierzadko wkładając nieszczęśnikom genitalia do szuflady, gwałtownie ją zatrzaskując.
Prześladowanie polskich pisarzy przez władze związku szeroko dokumentuje Joanna Siedlecka w swoich publikacjach "Obława" i "Kryptonim Liryka". Telewizja publiczna w ub. roku zaprezentowała film "Jerzy Putrament errata do biografii" w reżyserii Andrzeja Gajewskiego, oparty na mojej publikacji "Upadek nagrody Nobla z hańbą domową i ubekami w tle" („Kurier Codzienny" Chicago i http://www.rodaknet.com/rp_szumanski_35.htm ).
W latach 1945 - 1950 Jerzy Putrament pełnił funkcję m.in. ambasadora PRL w Paryżu, zaś Czesław Miłosz w tym okresie był attache kulturalnym tej ambasady reprezentując komunistyczną Polskę. Równocześnie z powstaniem „Solidarności", w 1980 roku Czesław Miłosz otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Przyznanie temu poecie literackiej nagrody Nobla przyjęte zostało radośnie w dobie narodowego sprzeciwu wobec komunistycznego reżimu, a Miłosz traktowany był jako symbol antyreżimowego buntu.
Owa radość z miłoszowego Nobla nie trwała zbyt długo, bowiem stopniowo zaczęły ukazywać się na rynku wydawniczym w kraju emigracyjne utwory tego poety, a ich treść wręcz zaszokowała polskiego czytelnika, gdyż prawie każda jego książka była brutalnym paszkwilem i złośliwą dyskwalifikacją polskiej kultury.
Okazało się, iż Miłosz nie jest jednym z nas, lecz wynarodowionym kosmopolitą, człowiekiem obcym, zewnętrznym i wręcz wrogim całemu naszemu dziedzictwu narodowemu, historycznemu i kulturowemu, a pasją jego twórczości literackiej stało się obrzucanie Polaków inwektywami, utworami pełnymi złowrogiego jadu - cykutą podawaną z cynizmem wszystkiemu co polskie.
W każdej księgarni w Polsce półki zawalone są paszkwilancką twórczością noblisty Miłosza, wymierzoną w Polskę.
"Historia literatury polskiej" autorstwa noblisty stała się podręcznikiem zalecanym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej jako książka pomocnicza do nauki języka polskiego w szkołach ponadpodstawowych. Ubolewać należy, iż pracownicy naukowi, przygotowujący do polskiego wydania ów podręcznik (Kraków 1993) nie wyeliminowali wielu zawartych partackich spłyceń w ocenach twórczości naszych pisarzy." - podaje prof. Jan Majda ( "Wisława Szymborska, Karol Wojtyła, Czesław Miłosz Kraków 2002 ").
Warto nadmienić, iż wspomniana publikacja prof. Jana Majdy - w całości została sfinansowana przez Instytut Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Opinie naukowców - historyków literatury i krytyków literackich w większości są zgodne; przytoczę najistotniejsze z nich:
prof. Bożena Chrząstowska w swojej książce "Poezje Czesława Miłosza"-1992 przytacza kilka antypolskich wypowiedzi noblisty by stwierdzić:
"laureat nagrody Nobla przyjmowany jest w kraju jako pisarz narodowy, a z tym pojęciem wiąże się polskość, ze wszystkimi tradycyjnymi uwarunkowaniami, jak katolickość, jak współodczuwanie wszystkich narodowych tragedii, jak obywatelskość i społeczno - polityczne zatroskanie o losy narodu. W esejach "Miłosz jest w ciągłym konflikcie z polskością".
Prof. Aleksander Fiut w książce „Moment wieczny" jak i prof. Bożena Chrząstowska cytują Miłosza: "Nie urodziłem się w Polsce, nie wychowałem się w Polsce, nie mieszkam w Polsce, ale piszę po polsku, przyznaję się, na polskość jestem alergiczny".
Prof. Jacek Trznadel stwierdza: „W Paryżu, po nastaniu stanu wojennego, jak sam słyszałem, Miłosz przedstawiał się w radiu francuskim jako Litwin piszący po polsku".
I dalej prof. Aleksander Fiut stwierdza: "Miłosz oskarża tyleż naród, co jego język, widać u niego sprzeczność pomiędzy miejscem urodzenia, a kulturą przynależnościową, językiem i etnicznym pochodzeniem. Miłoszowy spór z narodem, polskością, będzie nieustannie i na stałe wplątany w historyczne i literackie konteksty".
Prof. Jacek Trznadel w naukowym studium p.t. "Miłosz - lewy profil" omawia niektóre antypolskie wypowiedzi tego noblisty rozsiane w jego książkach. Autor tego studium przytacza liczne wypowiedzi Miłosza pełne nienawiści do naszej międzywojennej II Rzeczypospolitej, a w czasie okupacji do Państwa Podziemnego, AK i polskiego rządu londyńskiego. Prokomunistyczne stanowisko ujawnił Miłosz już w Wilnie w latach trzydziestych, pisząc lewicowe artykuły, gloryfikujące komunistyczny radziecki kraj:
" Jest pod bokiem najciekawszy kraj świata - ZSRR"- pisał i wygłaszał w podobnym duchu pogadanki w wileńskim radiu, za co go wydalono z pracy.
Również prof. Marian Stępień, też w naukowym studium p.t. "Powojenne dysharmonie moralne Czesława Miłosza" omawia " komunistyczne balansowanie tego poety".
Oszczerstwem wobec Polaków nazwał prof. Stanisław Trepka wiersz Miłosza "Campo di Fiori", w którym ten poeta szydzi z nas, że podczas okupacji, gdy Niemcy mordowali Żydów w getcie warszawskim, to Polacy beztrosko, przy muzyce bawili się na karuzeli obok getta. Trepka podaje fakty i to liczne, że sytuacja wyglądała odwrotnie niż podaje Miłosz, bo chociaż karuzela należała do folksdojcza, to w czasie walk w getcie była nieczynna, a opór zbrojny getta był możliwy dzięki zaopatrzeniu w broń przez polskie podziemie.
Tysiące Żydów uciekających z getta uratowali Polacy, narażając życie własne i rodzin. Prawdę tę potwierdzają opracowania naukowe o okupacyjnej Warszawie Tomasza Szaroty.
"Campo di Fiori" napisał Miłosz w Wielkanoc 1943 roku w Warszawie, a więc na początku powstania w getcie warszawskim, poświadczył oto nieprawdę, szkalującą nasz naród. Czyżby ów wiersz nie dał początku niewybrednym atakom na Polskę i Polaków?
Prof. Andrzej Romanowski pisze: " Miłosz nie jest - i nigdy nie był polski. Litwin polskojęzyczny". Podobną opinię wyraża prof. Teresa Walas, prof. Elżbieta Morawiec, a nawet dotychczasowy gloryfikator Miłosza prof. Jan Błoński, niedawno zmarły prof. zwyczajny UJ.
Nie tylko historycy literatury posiadają jednoznaczny stosunek do antypolskiej twórczości Miłosza, ale również i pisarze. Jan Józef Szczepański w opowiadaniu pod znamiennym tytułem "Koniec legendy" opisał autentyczną imprezę sylwestrową, która odbyła się w dworku Jerzego Turowicza w Goszycach, w czasie której Miłosz stwierdził:
"walka Polaków z ludobójczym hitleryzmem to nieprawdopodobna wprost manifestacja głupoty".
Melchior Wańkowicz zarzucił Miłoszowi po roku 1946, że praca dyplomatyczna to "podpieranie nazwiskiem literackim niewolnictwa własnego narodu".
Podobnie wyraził się Jan Lechoń.
Zbigniew Herbert w wywiadzie na łamach tygodnika "Solidarność" w 1994 roku powiedział o Miłoszu: " Było to w 1969 roku . Powiedział mi Miłosz - na trzeźwo - że trzeba przyłączyć Polskę do ZSRR . Ja na to : Czesiu , weźmy lepiej zimny tusz i chodźmy na drinka , myślałem że to żart, lub prowokacja. Lecz gdy powtórzył to na kolacji , gdzie byli Amerykanie , wstałem i wygarnąłem : takich rzeczy nie można mówić nawet żartem".
Prof. Jan Majda /Instytut Polonistyki U.J./ podaje:
".te wszystkie Miłosza paszkwilanckie oceny polskości doprowadzały go nieraz do patologicznych stanów duchowych, kiedy to marzył o totalnym zniszczeniu Polski („Rodzinna Europa”); nad tym właśnie kawałkiem Europy ciąży przekleństwo , że nie ma żadnej rady . I być może gdyby mi dano sposób wysadziłbym ten kraj w powietrze”.
To zbrodnicze marzenie Czesława Miłosza (Jan Majda "Wisława Szymborska, Karol Wojtyła, Czesław Miłosz" - Kraków 2002).
Oczywiście apologeci Czesława Miłosza będą w dalszym ciągu uprawiali i umacniali kult "polskiego" noblisty i zapewne pominą milczeniem już całkiem bezpośrednie jego zwierzenia:
"nieszczęsnych Polaków umiejących myśleć tylko politycznie mam w dupie" ( "Zaraz po wojnie" 1998 ) , a nieco wcześniej ("Rodzinna Europa" 1990/) prowadził wewnętrzny dyskurs:
„czy Polacy nie są podobni do homoseksualistów? Cechuje Polaków lekkomyślność, pijaństwo, brak talentu", a rozmyślania kwituje zdaniem, które już kiedyś słyszałem po niemiecku w czasie okupacji hitlerowskiej:
"Polak musi być świnią, ponieważ się Polakiem urodził."
("Prywatne obowiązki" – 1990). " Chłopi " - Władysława Reymonta to horror , "Quo vadis" to płycenie Rzymu - zdaniem noblisty - Sienkiewicz nie był pisarzem wysokiej klasy.
Szydzi Miłosz z polskich pisarzy - "Tuwim to błazen ", Słowackiego utwory są koślawe i nieudolne jak "Lilla Weneda", proza filozoficzna Słowackiego robi wrażenie majaczeń w gorączce" ," Słowacki dłuższy czas mnie śmieszył ", "Norwid to nacjonalista ", "brzydzę się romantyzmem", "romantyzm to zaraza.", "Wielka Improwizacja" - to objaw tak dalece posuniętej pychy, że zasługuje na miano diabelskiej , mickiewiczowska III część "Dziadów" i "Księgi Narodu i Pielgrzymstwa Polskiego" - to najokropniejsze herezje mesjanizmu , "Pan Tadeusz" - żeby go kochać nie zasługuje i jest opowieścią z dość głupawą akcją , "w całej swojej filozofii Mickiewicz przegrał", historyczne zwycięstwo pod Grunwaldem to "plugawy nonsens", uchwalenie Konstytucji 3 Maja "ułożonej przez masonów.", "przecież ten okropny Piłsudski i jego legioniści, to był spisek masonów". Nie sposób w krótkiej publikacji wyliczyć inne jeszcze lżenia narodu polskiego.
Miłosz kpi jeszcze z mowy polskiej w wierszu
Moja wierna mowo
" Bo ty jesteś mową upodlonych
mową nierozumnych i nienawidzących
siebie bardziej niż innych narodów
mową konfidentów
mową pomieszanych
chorych na własną nienawiść."
Noblista drwi również z polskiego katolicyzmu i religijnych świętości. W "Traktacie teologicznym" (2002) pisze m.in. ".przychodzę z kraju gdzie Twoje sanktuaria służą umacnianiu narodowej ułudy i uciekaniu się pod Twoją obronę, pogańskiej bogini, przed najazdem nieprzyjaciela". Już we wstępie do owego "Traktatu teologicznego" Czesław Miłosz wyznaje iż: "mój poemat próbuje ratować Mickiewicza przed banalizacją która na nim narosła."
Następnie salonowy red. nacz. "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki w "Spokojnych słowach mędrca" odnosi się do religijnej arogancji noblisty wręcz w hołdzie, nawiązując w swym wstępie do apologetycznego tytułu, ni przypiął ni przyłatał powołując się m.in. na Mistrza z Nazaretu i Jego nauki. Rozpędzony w uwielbieniu noblisty ksiądz Boniecki już całkiem beztrosko pisze, iż "Miłosz nie dba o to jak go osądzą bliźni, czy go zrozumieją, czy się zbudują, czy zgorszą".
Po czym ks. Boniecki już bezpośrednio domaga się zrozumienia "Traktatu teologicznego": "ale bez zrozumienia będziemy pisać traktaty po łacinie dla wieśniaków w baranich kożuchach” ("Magazyn Kulturalny Tygodnika Powszechnego" nr 11/12 Kraków 25 listopada 2001).
O naruszeniu kultu maryjnego w Polsce i zbezczeszczeniu przez Miłosza Matki Boskiej ks. Adam Boniecki w "Spokojnych słowach mędrca" nie wspomniał.
Ja zrozumiałem, chociaż nie jestem wieśniakiem, nie posiadam baraniego kożucha, nie znam łaciny, ale znam nieźle język polski. Natomiast ks. Adam Boniecki w "Spokojnych słowach mędrca" nie określił precyzyjnie kto jest mędrcem. Wyszło więc na bezbożne mędrkowanie.
Ks. Adam Boniecki jako wieloletni współredaktor "Gazety Wyborczej" zasłynął jeszcze z przyznawania różnym osobom szczególnych odznaczeń nie posiadając ku temu najmniejszych uprawnień. Oto w 1789 r. ustanowiono w Rosji wojskowy Krzyż i medal Św. Jerzego (4 klasy).
W Anglii Order św. Jerzego ustanowiony został w 1807 r. dla polityków, dyplomatów i dowódców. Istnieje również prestiżowe brytyjskie Królewskie Towarzystwo św. Jerzego z siedzibą w Londynie. Polska takiego odznaczenia nigdy nie posiadała i nie posiada.
"Tygodnik Powszechny" (niskonakładowe pismo liberalno-lewicowe ukazujące się w Krakowie) przyznał Adamowi Michnikowi, oraz abp. Józefowi Życińskiemu TW "Filozof" Wielkiemu Kanclerzowi Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - Medal św. Jerzego.
Ów medal ks. Adam Boniecki przyznał również rozmaitym osobom, kilku weteranom lewicy i znanym powszechnie "różowym", których pragnął w ten sposób uhonorować. Wyróżnieni pasowani na "rycerzy", laureaci mieli zasłużyć się m. in. w zwalczaniu "ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu" (ale nie antypolonizmu/) oraz propagowaniu tolerancji i dialogu. I tu powstaje problem. Dlaczego pismo, prezentowane nie wiadomo w jakiej intencji jako katolickie, będące de facto organem lewicy laickiej podejmuje godny pożałowania wybryk.
Bowiem dekoracja owa nie zasługuje nawet na przypadkowe utożsamianie z tradycją, pamięcią, rangą i znaczeniem autentycznych odznaczeń św. Jerzego.
Medal św. Jerzego nie istnieje w prawodawstwie polskim, a więc nie uzyskał akceptacji Sejmu i odpowiednich agend rządowych. "Tygodnik Powszechny" zapisał się więc precedensem bezprawia ośmieszającym nasz kraj.
Zapewne niedługo redaktorzy "Gazety Wyborczej", "Polityki", "Nie", lub "Trybuny", będą odznaczać się wzajemnie pod znanym hasłem: "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się".
Polski Nobel Literacki przyznany Czesławowi Miłoszowi w 1980 roku okazał się spektakularnym pociągnięciem politycznym wymierzonym w rację stanu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i z biegiem czasu okazał się pociągnięciem całkowicie chybionym.
Emigracja Miłosza w 1951 r. nie była jego politycznym azylem - takiego nie potrzebował. Była bowiem jego świadomym wyborem literackim zmierzającym do sukcesu, o którym w kraju nie mógł nawet marzyć. Jest bowiem rzeczą oczywistą, iż jego pióro w kraju nie byłoby złotym Watermanem, przy takich gigantach poezji jak Leopold Staff, Julian Tuwim, Jan Lechoń, Zbigniew Herbert, Kazimierz Wierzyński, Konstanty Ildefons Gałczyński.
I tymi właśnie poetami "lepiej grodzić płoty", jak wyznaje Miłosz wznoszonym w 1949 r. szkalującym Polaków toaście ("Toast") z dalekiego Waszyngtonu nie opuszczając strof antypolskich:
".W Bazylei
nie lubią Polaków,
jak mówią złodziei."
Ten prawnik z wykształcenia, auto kreowany na profesora literatury, ex cathedra, raz w todze prokuratora, raz z pozycji profesora literatury, nie znając podstawowych zasad jej wartościowania, lży to co nam najświętsze.
Czesław Miłosz zmarł w sierpniu 2004 roku. Został pochowany w Panteonie Narodowym na Skałce pomimo licznych protestów patriotycznych kół w kraju i za granicą.
Niedługo po skandalu z pochówkiem Miłosza Na Skałce, Janusz Sepioł, członek prezydenckiej „Familii”, rzecznik lewicowego prezydenta Miasta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego wystąpił z inicjatywą postawienia Miłoszowi pomnika.
Z licznych protestów najskuteczniejszym okazał się protest Jerzego Korzenia prezesa Towarzystwa Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego z dnia 30 maja 2007 roku, roku skierowany do prezydenta Miasta Krakowa. Czytamy w nim m.in.:
".Towarzystwo Pamięci Narodowej jako piłsudczykowska organizacja patriotyczno - niepodległościowa włącza się aktywnie do ogólnopolskiego sprzeciwu wobec pomysłu postawienia Miłoszowi pomnika w Krakowie, pomysłu autorstwa Janusza Sepioła. To pomysł szaleńczy, a pomysłodawca - były marszałek województwa małopolskiego, a obecnie pełnomocnik prezydenta ds. kultury - winien znać przepełnioną antypolskością twórczość Miłosza, oraz jego wyjątkową wrogą Polsce postawę".
Natomiast, autor nin. tekstu (Aleksander Szumański) utworzył w Krakowie komitet protestacyjny przeciwko pochówkowi Miłosza „Na Skałce” i postawieniu mu pomnika, opisując całą haniebną historię ( "Proza, proza. proza." tom 8 - almanach Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich Kraków 2005 ) przeciwko profanacji Panteonu Narodowego,
Dzieje każdego narodu toczą się zwykle wokół pewnych wydarzeń, postaci, mających niejednokrotnie charakter symbolu i reprezentujących sobą wielowiekową świętość - tradycję.
Obecnie tragedię narodową stanowi bezkompromisowa grupa osób gwałcących i profanujących święte symbole i postaci. Świętości narodowe nie są bowiem wartościami zmiennymi, stanowią wartość stałą i nie mogą być szargane na oczach całego narodu.
Świętościami naszymi szargali już wielokrotnie nasi wrogowie, chcący zawładnąć również i naszymi umysłami. W ostatniej dobie czynili to hitlerowcy i bolszewicy, obecnie politykierzy zasiadający w Sejmie rządzący Polską.
Jeszcze dzisiaj słyszymy z ust czołowych polityków antypolskie hasła wyrażane w wulgarnej, prostackiej formie rodem z targowisk , a umysły rządzących przesycone są nienawiścią, głupotą, materializmem osobistym, kolesiostwem, najprostszym bandytyzmem, łajdactwem i złodziejstwem.
Polska utraciła suwerenność, co zresztą oficjalnie potwierdził min. Sieniewicz: „Polska nie istnieje”.
Stwarza się nową formę okupacji Polski, obce narodowi siły wewnętrzne inspirowane z zewnątrz, dążą, aby stracił on źródło swojej spoistości i przestał być wrażliwy na własną tożsamość, ukształtowaną przez wiekowe dziedzictwo kulturowe.
Te same siły czynią przygotowania do zawładnięcia Kościołem od wewnątrz. Niestety społeczeństwo polskie nie posiada odpowiedniej edukacji związanej z tożsamością narodową i nie odpowiada na usiłowanie zniewolenia narodu. A przecież w narodzie siła.
Celowo nie przeprowadza się wpajania wiedzy historycznej o kraju, zakłamuje historię, prześladuje naukowców mówiących prawdę historyczną (prof. Jasiewicz), usiłuje się wprowadzić kontrolę do autonomicznej uczelni wyższej, liczy się poprawność polityczna i serwilistyczna działalność mediów.
Nie ma cenzury zewnętrznej? Jest gorsza, wewnętrzna. Prześladuje się Instytut Pamięci Narodowej wymuszając na nim działania niezgodne z intencją powołania.
Aroganckim i bezczelnym stylem obrażającym prawdę kształtuje się publiczne media usiłując z Polaków uczynić miłoszowy ciemnogród.
Niestety, echo tego partactwa moralnego odbija się w wypowiedziach niektórych hierarchów Kościoła. Polska niestety nierządem stoi, afera przegania afery już nie milionowe, lecz miliardowe.
W polskim Sejmie obserwujemy żenujące rozgrywki polityczne, a tu urządza się jakby nigdy nic festiwal literacki im. antypolaka Czesława Miłosza.
Aby dokopać narodowi? Aby ośmieszyć Polskę po raz następny? Aby wykazać, że Miłosz miał rację nazywając Polskę ciemnogrodem?
Bo jakiż naród czci pamięć par excellence komunistycznych wrogów ojczyzny? Żenujący, skandaliczny festiwal odbył się w Krakowie w dniach 23. 10 - 26. 10. 2009 roku.
Rzekomo prawicowy krakowski "Dziennik Polski" poświęcił festiwalowi cała kolumnę "Miłosz jak świat" pióra red. Marcina Wilka, który beztrosko tak oto pisze:
"Czesław Miłosz nie należy do łatwych autorów. Po pierwsze , dlatego, że jego dzieło obejmuje kilkadziesiąt tomów i zatrważającą (sic! ) liczbę rozsianych w różnych miejscach tekstów.
Po drugie, lektura jego wymaga nie tylko namysłu i skupienia, ale wiedzy, która często staje się dla wielu zasadniczą barierą. Po trzecie wreszcie jego niejednoznaczna i wielokrotna biografia bywa bolesnym wyzwaniem dla wielu ortodoksów przejrzystych życiorysów".
Udział w tym festiwalu wzięli poeci z Niemiec, Irlandii, Litwy, Korei Płd. Wielkiej Brytanii, Izraela, Wisława Szymborska, Adam Michnik.
I tu nasuwają się do tekstu autorstwa red. Marcina Wilka refleksje: Po pierwsze, co tak zatrważa autora w twórczości Miłosza: czy "plugawy nonsens Grunwaldu", czy posiadanie przez Miłosza red. Marcina Wilka w dupie ( " Zaraz po wojnie " 1998 ), czy też obawa, iż Miłosz znajdzie jednak sposób i wysadzi Polskę w powietrze, a może to, że jednak autor jest świnią, bo się Polakiem urodził (Czesław Miłosz "Prywatne obowiązki" 1990 ). Po drugie, "dla wielu" brak wiedzy stoi na przeszkodzie etc. a więc co, znowu ciemnogród według Miłosza, czy może serwilistyczny autor, albo jedno i drugie.
Po trzecie, to ja bardzo przepraszam za bolesne wyzwanie ortodoksów przejrzystych życiorysów i ich niejednoznaczności. A więc Miłosz posiada niejednoznaczny życiorys, nieprzejrzysty. A ile tych życiorysów posiada? Dla takiej osoby bez życiorysu zaprosił autor red. Marcin Wilk na festiwal imienia antypolskiego Czesława Miłosza. Brr!
Panie Wilk, czy pytał Pan poetów Niemców, Irlandczyków, Litwinów, Koreańczyków, Brytyjczyków, Izraelczyków o ich znajomość antypolskich tekstów Miłosza? Jeżeli nie, to znowu światowy obciach się urządza.
Wisławy Szymborskiej wówczas nie było o co pytać, ona wszystko najlepiej wie. A może ją autor namówi do prezentacji na festiwalu wierszyków o Stalinie, znajdzie Pan łatwo teksty w Internecie.
I tak festiwal literacki im. Czesława Miłosza nazwanego przez krakowski "Dziennik Polski" poetą pogranicza (jakiego?) został otwarty.
W piątkowe południe 23 października 2009 roku w ogrodach wydawnictwa "Znak" poeci utytułowani przez "Dziennik Polski" największymi, z Niemiec, Irlandii, Korei Płd, Litwy, Wielkiej Brytanii, Izraela, redaktora naczelnego wydawnictwa "Znak" Jerzego Illga, oraz Adama Michnika i Wisławy Szymborskiej, zakasali rękawy, wzięli się do robót ziemnych i posadzili skandaliczny" Dąb Miłosza" w ogrodzie wydawnictwa, w ramach narodowego światowego obciachu, w którym udziału odmówili nawet kapusie esbeccy- prezes Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich Marek Wawrzkiewicz ze wszystkimi warszawskimi v-ce prezesami TW esbekami i krakowskim kapusiem v-ce prezesem Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich Jackiem Kajtochem - ksywa ubecka "Dywersja".
Adam Michnik apologeta twórczości Czesława Miłosza, Jerzy Illg redaktor naczelny wydawnictwa "Znak" wyrzucony z UJ za plagiat w swojej pracy doktorskiej, wydawca antypolskiej książki Jana T. Grossa " Strach " (historia moralnej zapaści ) traktującej o rzekomym antysemityźmie Polaków, autora antypolskiej publikacji " Sąsiedzi " (Jedwabne ), Wisława Szymborska – sygnatariuszka haniebnej stalinowskiej rezolucji „Zabić księży”) i izraelski poeta i tłumacz Aharon Shabtai, "najwięksi poeci i ich przyjaciele" uczestniczący w festiwalu twórcy i wykonawcy posadzenia drzewa skandalu "Dębu Miłosza" ogłosili festiwal za otwarty.
Aharon Sabatai wówczas powiedział: "kocham Miłosza za jego wiersz „Campo di Fiori”, który był jednym z tych przykładów powiedzenia odpowiednich rzeczy w odpowiednim momencie dostrzegam jego ogromne znaczenie ( wiersza ) i bardzo go cenię. Taką opinię o tym utworze zaprezentował na festiwalu poeta i tłumacz izraelski.
Natomiast prof. Stanisław Trepka (o czym wyżej ) " oszczerstwem wobec Polaków nazwał wiersz Miłosza Campo di Fiori " .
Przypomnę, iż w wierszu „Campo di fiori” Czesław Miłosz gani Polaków za jazdę na karuzeli obok warszawskiego getta, podczas gdy Niemcy mordowali w getcie Żydów.
„"Campo di Fiori" napisał Miłosz w Wielkanoc 1943 roku w Warszawie, a więc na początku powstania w getcie warszawskim, poświadczył oto nieprawdę, szkalującą nasz naród. Czyżby ów wiersz nie dał początku niewybrednym atakom na Polskę i Polaków?
Wisława Szymborska w swoim wystąpieniu podkreśliła, że każdy poeta (każdy?!) ma wiersze, o których chciałby zapomnieć.
A o jakich wierszach chciałaby zapomnieć Wisława Szymborska? Czy o "profilu czwartym"? A może o : "nowego człowieczeństwa Adamie"? (Lenin przyp. autora).
Natomiast zapomnieć się nie da o Wisławie Szymborskiej sygnatariuszce haniebnej rezolucji 53 krakowskich literatów potępiającej "szpiegów amerykańskich" powiązanych z "Krakowską Kurią Metropolitalną" w propagandowym procesie księży katolickich skazanych na kary śmierci i długoletnie więzienie, honorowej obywatelce Krakowa, obdarzonej przez władze Krakowa luksusowym mieszkaniem. Oto tekst owej rezolucji:
"W ostatnich dniach toczył się w Krakowie proces grupy szpiegów amerykańskich, powiązanych z Krakowską Kurią Metropolitalną. My zebrani w dniu 8 lutego 1953 roku członkowie Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny, którzy wykorzystując swe duchowe stanowiska i wpływy na młodzież skupionej w KSM, działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali za amerykańskie pieniądze szpiegostwo i dywersję. Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniu antypolskiemu i okazywali zdrajcom pomoc, oraz niszczyli cenne zabytki kulturalne. Wobec tych faktów zobowiązujemy się w twórczości swojej jeszcze bardziej bojowo i wnikliwiej niż dotychczas podejmować aktualne problemy walki o socjalizm, ostrzej piętnować wrogów narodu dla dobra Polski silnej i sprawiedliwej".
Rezolucję podpisało swoim nazwiskiem 53 członków Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich . Wśród sygnatariuszy owej rezolucji znaleźli się m.in. Wisława Szymborska, Sławomir Mrożek, Kornel Filipowicz (mąż Szymborskiej ), Adam Włodek - pierwszy mąż Szymborskiej, Olgierd Terlecki TW, Jan Błoński prof. UJ, Maciej Słomczyński TW, Mortkowicz - Olczakowa TW, Bruno Miecugow - dziennikarz "Dziennika Polskiego" - ojciec redaktora TVN Grzegorza Miecugowa, prezentującego w programie TVN "Szkło kontaktowe" bolszewickie poglądy jego tatusia Brunona Miecugowa.
Sławomir Mrożek ponadto był od pozostałych sygnatariuszy "precyzyjniejszy".
Wyszedł oto "przed orkiestrę", aby wyróżnić się:
"Nie ma zbrodni, której byśmy się po nich nie mogli spodziewać. Zaciekłość niedobitków będzie tym większa, tym bardziej będą się upodobniać do SS - manów, do "rycerzy płonącego krzyża" - Ku-Klux-Klanu, do brunatnych i czarnych koszul - występując w tym samym co SS-mani, krzyżowcy, koszule i inni falangiści interesie."
("Kurier Codzienny" Chicago 9 - 11 stycznia 2004 - " Sterowanie wolnością" - Aleksander Szumański ) - źródło - Krak. Oddz. IPN. - Jarosław Szarek ( 7. 02. 2003 ).
W październiku 2002 roku mgr Jerzy Korzeń - Prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego wystosował pismo do Prezydenta Miasta Krakowa o odebranie Wisławie Szymborskiej honorowego obywatelstwa M. Krakowa w związku z podpisaną przez nią wyżej cytowaną rezolucją.
W następnym etapie służalczości być może przeniosą prochy Jaruzelskiego i Bronisława Geremka ("Drogiego Bronisława") na Wawel.
Światowy obciach trwa.
Aleksander Szumański „Głos Polski” Toronto
- aleksander szumanski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz