Już wiem ... nic co prawdziwe się nie kończy ...
Dwa lata temu, 20 maja 2012 roku zaczęłam tu publikować napisaną wcześniej opowieść o mojej znajomości z Wandą Rutkiewicz.
Znajomości, z którą związane były niezwykłe wydarzenia i zbiegi okoliczności, nazywane przez nas „przypadkami”...
Dla mnie były i są dowodem na to, że Pan Bóg stawia każdemu z nas zadania... Że ma wobec każdego z nas - ale także wobec całych narodów - Swoje plany. I że te plany realizujemy w naszej wspólnej historii z innymi - także tymi, którzy przebywają po tamtej stronie życia... Że wieczność codziennie wnika w nasz czas...
Decyzję tę podjęłam dlatego, że zbiegły się dwa wydarzenia. Najpierw intix poradziła mi, żebym zaczęła pisać samodzielne. A wkrótce po tym Michał, brat Wandy poprosił, żebym przez dwa dni 12 i 13 maja 2012 opiekował się Mamą jego i Wandy, w czasie gdy on pojedzie do Warszawy... Tam jak co roku w rocznicę zaginięcia na Kanchenjundze - zorganizowano 12 maja spotkanie poświęcone Jej pamięci. Wydało mi się, że to znak - sugestia intix i ta opieka w jednym czasie… Dlatego opublikowałam tutaj moje wspomnienia i rozważania pod tytułami, w których powtarza się słowo „wiem”.
Tutaj http://blogmedia24.pl/node/59148 można przeczytać odcinek, w którym napisałam słowo „KONIEC”.
Niesłusznie. Słowo "koniec" ma zastosowanie gdy chodzi o literackie projekcje... Ale nie w prawdziwym życiu... Bo miały miejsce następne wydarzenia... Dopiero teraz o nich piszę... Dopiero teraz mogę... I widzę sens...
Był maj ubiegłego roku. Niespodzianie zadzwonił dzwonek u drzwi. - To ja, Michał – usłyszałam głos brata Wandy – wpadłem Cię odwiedzić...
Odrobinę się zdziwiłam... Wiedziałam jak wiele czasu zajmuje Michałowi opieka nad Mamą. Nie bardzo miał czas wpadać do znajomych... A jeśli już, to zawsze wcześniej telefonował...
Powiedział, że postanowił wyjechać na spacer rowerem, zamierzając jechać przed siebie, ale po drodze wpadł do mnie na chwilę. Że to dla niego odpoczynek, bo ostatnio czuje się naprawdę bardzo zmęczony.
Wtedy dotarło do mnie, że właśnie jest 13 maj, dzień po rocznicy Wandy zaginięcia i dokładna rocznica mojego pobytu u Nich, przed rokiem...
Pomyślałam, że bratu Wandy przydałby się dłuższy odpoczynek. Że trzeba pomóc to jakoś zorganizować... Okazało się, że Michał też o tym myśli. Sama nie podjęłabym się opieki nad Jego Mamą na dłużej, już przed rokiem paraliżował mnie strach, na szczęście gdy późnym popołudniem wracała z pracy Michała żona, to ona przejmowała inicjatywę. Obiecałam, że spróbuję znaleźć kogoś, kto naprawdę odpowiedzialnie potrafi zająć się ponad stuletnią leżącą osobą po wylewie, prawie bez kontaktu...
Kiedy zaczęłam przygotowywać w kuchni kawę Michał zauważył, że jeden z kranów trzeba zakręcać siłą żeby nie kapał. No i wziął się do jego naprawy. Potem jeszcze poszedł sprawdzić krany w w łazience - uznał, słusznie, że jeden z nich też nadaje się do wymiany uszczelki.. Wypiliśmy kawę i wtedy okazało się, że już nie pojedzie dalej na żaden spacer, tylko musi wracać do Mamy. Byłam bardzo wdzięczna za tę życzliwość ale bardzo mi było żal, że zmarnował u mnie czas reperując krany...
Pół godziny po Michała odjeździe pukanie do drzwi... Sąsiad, z którym mamy wspólny licznik wody miał pytanie: - Czy u Pani czasem nie kapią krany? Coś za dużo nam tej wody idzie...
- Co jest z tymi kranami dzisiaj? Co się dzieje?! Co za niezwykły zbieg okoliczności! - pomyślałam w szoku. A potem, że chyba tylko Wanda mogła przysłać brata w tak precyzyjnie dobranym momencie...
Nie, nie skłamałam, powiedziałam sąsiadowi prawdę: - Owszem, kapały ale właśnie zostały naprawione... No, ale - dzięki Michałowi - była to już zupełnie inna rozmowa... O tym przedziwnym zbiegu i dość śmiesznym zbiegu okoliczności opowiedziałam wielu osobom...
W wyniku poszukiwań po pewneym czasie znajoma kogoś znajomego podjęła się opieki nad Mamą Wandy - jednak nie natychmiast, dopiero za dwa tygodnie. Zadzwoniłam do Michała – bardzo się ucieszył, że odpocznie. Mógł zacząć organizować wyjazd... Tydzień później dzwoniłam w związku z tą sprawą kilkakrotnie. Nie odbierał telefonu. Pomyślałam, że pewnie sam znalazł opiekunkę i już gdzieś pojechał, chociaż dziwiłam się, że mnie nie zawiadomił, trochę to do Niego było niepodobne.
A Michał wtedy był w szpitalu.
To nie było zwykłe zmęczenie... To była bardzo ciężka choroba, która wymagała skomplikowanej operacji. Nie wrócił już po niej do przytomności. Umarł 22 lipca ubiegłego roku. Miesiąc później umarła Jego i Wandy Mama... Już nie ma Ich tutaj – są TAM ...
Dziś mija 22 lata od dnia zaginięcia Wandy... Jutro minie rok od dnia gdy po raz ostatni spotkałam się z Wandy bratem, gdy wpadł na chwilę, żeby mi jeszcze naprawić krany...
Ciepłe wspomnienie tamtego spotkania pozostanie oczywiście na zawsze w mojej pamięci... Przypomina mi, że jesteśmy jedno... Nie podzieleni, poszufladkowani... Że w Bogu musimy szukać jedności.
I teraz już wiem, że gdy piszemy o prawdziwym życiu, to słowo „KONIEC” nie ma żadnego sensu. Nie ma końca wieczności... My jesteśmy wieczni...
Zawsze będą następne rozdziały naszych spotkań z ludźmi, którzy byli nam blisccy... Zawsze będzie wieczność... I my - jedno w Bogu...
- guantanamera - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
26 komentarzy
1. @guantanamera
"Zawsze będą następne rozdziały naszych spotkań z ludźmi, którzy byli nam blisccy... Zawsze będzie wieczność... I my - jedno w Bogu..."
Dokładnie tak. Spotkania żywych, wspominanie zmarłych i świętych obcowanie.
A wszystko to z miłości, którą dał nam Bóg.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Jak by to dziwnie nie zabrzmiało
- ten "przypadek" był znakiem. Żeby odwołać ten "Koniec". Żeby ukazać, że wszystko się łączy...
No i żeby wrócić do tego, co było podstawowym tematem i przesłaniem mojej opowieści: że jesteśmy zdolni do porozumiewania się "mową serca" ....
A brat Wandy był (tu na ziemi, bo jest) tak po prostu dobry... Był człowiekiem zasad, bardzo związanym z Bogiem... Należał do Odnowy w Duchu Świętym...
3. Dwa tygodnie temu
w czasie kazania ksiadz opowiedzial taka anegdote: Rozmawial z mlodym czlowiekiem (innej wiary), ktory chcial sie dowiedziec czegos wiecej o katolicyzmie. Po rozmowie, podeszla do niego przysluchujaca sie rozmowie babcia mlodzienca.
"Jak piekna jest wasza religia".
Zawsze bylem tolerancyjny. Czy Bog ma biala czy czarna twarz - co za roznica! A jezeli Mahomet byl bogiem, coz tam, wazne, ze jacys ludzie w jego boskosc wierza. Od pewnego jednak czasu, coraz mocniej kolacze mi w glowie przykazanie, Bog jest jeden.
Na ulicy,gdzie miesci sie budynek w ktorym pracuje, powoli odkrywam (pracuje tam 15 lat) ciagle nowe koscioly. Maja bajeczne nazwy. Jest ich z piec. Takie baraki.
W drodze do Collingwood mijamy wies, bardzo mala, nawet bez bram czterech ulomkow i tam znajduja sie 4 koscioly roznych wyznan protestanckich.
4. serdeczne westchnienie za duszę Michała ,Jego Mamy
i pani Wandy....dziwnie sie plotą ludzkie losy....bardzo dziwnie...nigdy nie wiemy,kiedy spotkanie z kimś bliskim może być ostatnim...ale właśnie ostatnim TU,na ziemi...ale nie w ogóle...
pozostaje jakaś przedziwna więż...
serdecznosci :)
gość z drogi
5. Droga Guantanamero, jakże wzruszajaca opowiesć!
Ja również przesyłam westchnienie za duszę Michała, Wandy i Ich Mamy.
I dołączam do tego tę pieśń:
Dziękujmy Bogu za każdą chwilę naszego życia - wszak żyje się tylko raz.
Pozdrawiam serdecznie
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
6. Piękne wspomnienie
o Michale:
Michał Błaszkiewicz / 1949 – 2013 / był młodszym bratem Wandy. Z rozbrajającą szczerością i swoistym tylko Jemu ciepłem opowiadał o Siostrze, jaką zapamiętał, przedstawiał filmiki rodzinne, prezentował nieznane zdjęcia. Był bardzo skromnym człowiekiem. Pozostając w cieniu sławy Wandy, wielokrotnie podkreślał, że jest „bratem swojej siostry". O sobie niewiele opowiadał. Pracował jako nauczyciel fizyki w XIV LO we Wrocławiu, grywał – z powodzeniem – w tenisa. Był ojcem dwóch wspaniałych synów. Miał plany i marzenia ... Ostatnie kilka lat swojego życia poświęcił opiece nad Mamą...
Całość tutaj:
http://www.muzeumsportu.waw.pl/wystawy/archiwum/2013/113-michal-blaszkie...
7. @Tymczasowy
Odpowiem anegdotą...
To był czas walki z komuną. Do kościoła św. Krzyża w Warszawie przyjechał ks. Józef Tischner. Tłumy w kościele i na zewnątrz... Z głośników dobiegają słowa: "Religio" to znaczy więź... Pamiętajcie! Religio - to więź! Bez więzi nie ma religii..."
Z całego kazania zapamiętałam tylko to...
Tak. Słowo religio pochodzi od łacińskiego ligo - jednoczyć, łączyć...
Zapominamy o tym prawda?
Acha. "Liga" też ma ten źródłosłów :))
8. Droga Gościu z drogi
"pozostaje jakaś przedziwna więź..."
To własnie jest najważniejsze...
Przecież religio znaczy więź... łączność...
Więź z Bogiem i między nami...
Ta więź jest istotą, sensem wszystkiego...
Dzisiaj usłyszałam tak nieprawdopodobną opowieść o tej niezwykłej więzi, że trudno wprost uwierzyć. Nie wiem, czy osoba, która mi o tych wydarzeniach opowiedziała zgodzi się na to, żeby je tu przekazać, ale postaram się ją przekonać ...
9. Droga Pelargonio!
Tak! Dziękujmy Bogu za każdą chwilę naszego życia...
Dziekujmy Bogu i ludziom za ich dobre czyny...
I dziękujmy za nasze dobre czyny ...
Dziękuję Ci za piosenkę Anny German z wezwaniem do uśmiechu :)
Za Jej duszę też westchnijmy...
Pozdrawiam ...
10. Dzisiaj rocznica...
Święty Janie Pawle II wstawiaj się za nami...
Nic się nie kończy... wszystko się łączy...
http://blogmedia24.pl/node/58281
11. Dziękujmy Bogu...
Jest to wydarzenie sprzed dosłownie kilku dni. Znajoma mi Osoba postanowiła wrócić do domu taksówką. Wracała ze spotkania u Sióstr zakonnych, więc była w dobrym nastroju, na którym, niestety, cieniem kładła się strata, która poprzedniego dnia dotknęła jedną z bliskich Jej osób. Chodziło o zgubienie portfela z wszystkimi dokumentami i dość pokaźną sumą pieniędzy... Portfel na 99,9% pozostawiony został w taksówce. Gdyby się nie odnalazł - byłby to poważny uszczerbek finansowy i kłopot z wyrabianiem dokumentów...
Znajoma poradziła, żeby się wszyscy modlili o odnalezienie tej zguby. Podjęte też zostały pierwsze próby zidentyfikowania taksówki i odnalezienia jej właściciela, ale z działaniami trzeba było cierpliwie czekać do rana... Opowiadała: "- Próbowałam zasnąć modląc się za pana taksówkarza - żeby nie skusił się i oddał zgubę... Prosiłam
też o błogosławieństwo dla niego i powtarzając: "Jezu, ufam Tobie" - i uspokojona zasnęłam..."
Kiedy następnego dnia wsiadła na postoju do taksówki - zadzwoniła komórka. I ... to była wiadomość o odnalezieniu portfela! Padło pytanie: - A może to ta sama taksówka? - Nie - odpowiedziała moja znajoma - ja chyba wsiadłam do srebrnej, tamta ma przecież inny kolor...
Wtedy do rozmowy włączył się pan taksówkarz, który - słuchając części rozmowy mógł się domyśleć o co chodzi: - Tak, to jednak ta taksówka i to ja właśnie przed chwilą oddałem ten portfel - powiedział...
Znajoma opowiedziała mu po drodze o wczorajszych nerwach, o zmartwieniu i o modlitwie za niego... Pan taksówkarz na to stwierdził, że modlitwa jest mu niezwykle potrzebna... Na początku przyszłego tygodnia idzie na operację do szpitala...
Opowiedział też, że poprzedniego dnia pojechał do domu na nocleg, po drodze nikogo już nie zabrał, nie dostrzegł niczego po ciemku. Za to rano, gdy zauważył leżący w taksówce portfel, dziękował Bogu, że nikt się do auta nie włamał, bo parkuje na ulicy ...
Czyż to nie wspaniałe "zbiegi okoliczności?"
Jak wielka jest siła modlitwy! I - jak piękne, radosne i bezpieczne jest życie wśród dobrych i uczciwych ludzi ...
Pozdrawiam Wszystkich
12. @guantanamera
"Jak wielka jest siła modlitwy! I - jak piękne, radosne i bezpieczne jest życie wśród dobrych i uczciwych ludzi ..."
Bogu niech będą dzięki.
Amen.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. ....jak piękne,radosne i bezpieczne jest życie wśród dobrych
i uczciwych ludzi...:) piękne...nakleiłam na ekranie :) a panu Taksówkarzowi kawałek Nowenny Do Miłosierdzia Bożego za pomyślność operacji
Jezu,ufam Tobie...
gość z drogi
14. Operacja była w ten poniedziałek...
Proszę o modlitwę za Pana Taksówkarza...
Wydawało mi się, że w nadchodzący...
15. Droga@Gościu z drogi
Przed chwilą rozmawiałam z moją Znajomą i dotarło do mnie, że to chodziło o ten poniedziałek... Bóg zapłać za modlitwę w Jego intencji...
Rozmawiałyśmy o pokoju, jaki zapanowuje w sercach, gdy mają miejsce takie wydarzenia...
Powiedziała, że ten pokój odczuła już wieczorem, gdy się modliła.
I że - gdy mamy do czynienia z takimi ludźmi i takimi "przypadkami" - to dociera do nas Królestwo Boże... Wprowadza je nasza modlitwa, uczciwość i dobroć ...
Serdecznie pozdrawiam.
16. Droga @Guantanamero :)
Pan Taksówkarz otoczony naszą modlitwą mam nadzieję,ze czuje sie dobrze...
"Jezu,ufam Tobie
serdeczności :)
gość z drogi
17. Ilustracja muzyczna
do opisanych wydarzeń... Także do wypowiedzi Pana Jan Pietrzaka http://blogmedia24.pl/blog/48
To śliczna piosenka o życzliwości i dobroci "Kochany bracie, kochana siostro... http://www.youtube.com/watch?v=yL9H74lHZuQ
A ja chciałabym opowiedzieć o spostrzeżeniach z podróży tramwajami. Okazało się w jej czasie, że, niestety, są "dwa światy i jedno słońce..."
Widziałam młodych chłopców, którzy pomagali wstawić wózek do autobusu.
I drzwi autobusu za wcześnie zatrzaśnięte na wstawianym właśnie wózku - z siedzącym w nim dzieckiem!
Na szczęście zatrzymały się na metalowej ramie...
Widziałam młodą kobietę, która w pewnym momencie wstała, położyła torebkę na tramwajowym krześle i poszła gdzieś... by przyprowadzić i usadzić z uśmiechem na swoim miejscu mężczyznę - starszego, wyraźnie bladego i osłabionego ...
I inną - rozmawiającą przez komórkę paskudnymi słowami...
Obserwowałam ludzi poszukujących czynnego automatu do sprzedaży biletów - bo sama tak biegałam... Po drugiej stronie stawiam tych, którzy automaty założyli, z kiosków bilety wycofali, a teraz mają wszystko w nosie i narażają pasażerów na bieganie od jednego nieczynnego automatu do drugiego, trzeciego i czwartego - też nieczynnych...
Tak. Widziałam ludzi troskliwych, serdecznych i życzliwych.
I tych innych też...
Ci życzliwi jednak byli bardziej widoczni :) .
18. Droga @Guantanamero i Tak Trzymać :)
Pokazujmy Tych dobrych,piszmy o tych Okruchach Dobroci...:)
Zło przebija sie wszedzie...bo jest głosne..Dobro...nie ,bo cichy serdeczny usmiech słabo
krzyczy :)
a odruch Dobroci,bezimienny jeszcze ciszej...
Dlatego tak bardzo lubie jazdy tramwajem...tam własnie widac Ludzi ...z okien samochodu,juz nie :)
serdeczności...
gość z drogi
19. Oj, Droga Gościu z drogi...
Spórz, jak niezwykle łaczą się te dwa rozważania. To powyżej i wspomnieniowe, http://blogmedia24.pl/node/59148, do którego dzisiaj zajrzałaś - a przez to i ja przeczytałam komentarze... I znalazłam ten, napisany Tobie w odpowiedzi: Oni usiłują odebrać Polakom pamięć Prawdy. Usiłują wmówić Polakom, że zło to norma, a Dobro to margines... W radio i w telewizji mielą słowa nadając im odwrotne znaczenia.
A my po prostu w i e m y ...
Bo gdy oni zabijają znaczenia słów, to odsłania się nieśmiertelna niezmienność Prawdy. Najgłębszy sens istnienia. Wobec zgiełku i chaosu ich pustych słów milkniemy. Cichość naszych milczących rozmów jest głośniejsza niż wrzawa ich słów. Czymże jest ta wrzawa wobec bezgłośnej wymiany dobrych myśli, wobec ustaleń omówionych z Bogiem i naszych porozumień zawartych z Aniołami? "
Przecież to ten sam temat ...
Zaczynam myśleć, że te krany - wtedy - były tylko pretekstem... A naprawdę już wtedy chodziło o sprawy o wiele ważniejsze. Dzisiejsze...
Serdecznie pozdrawiam - jak zawsze...
20. Droga @Guantanamero :)
też TAK mysle ...to był tylko pretekst....
obiecałaś napisać ksiązkę...pisz Ją...pisz jako list albo jako rozmowę...zapewniam,ze będę wierną czytelniczkom i chętnie dorzucę swoje TRZY grosze...:)
napisałaś " W radio i w telewizji mielą słowa nadając im odwrotne znaczenia."
a więc odwracajmy TO Zło
serdeczności....:)
PS mocno wierzę w porozumienie dusz i serc....
moja nieżyjąca Przyjaciółka zmusiła mnie do spotkania trzy miesiace przed swoją śmiercią...Śmiercią,której nikt sie nie spodziewał...
za Młoda na śmierć,zbyt kochana by nas zostawić...
/a działo się to tuż po śmierci naszego ukochanego Ojca Swiętego /
Sprawy dzisiejsze...
wtedy też miałyśmy je razem załatwić....dzisiaj robie to już sama...czując zawsze Jej obecność....
serdeczności.....
gość z drogi
21. No więc, Droga @Gościu z drogi
te krany, to był tylko pretekst... Pretekst, żeby 12 maja 2014 wspomnieć tamto ostatnie spotkanie ze ś.p. bratem Wandy przed rokiem... A później dołączyć niezwykłą opowieść o portfelu zgubionym niedawno... I żeby właśnie teraz, w maju 2014 rozmawiać o tych, którzy są tak zwyczajne dobrzy... I o zwyczajnej świętości...
O tym, że dobro zawsze łączy...
I nigdy się nie kończy...
Dziękuję za Twoje słowa... i pozdrawiam.
22. zrozumiałaś mnie Doskonale :)
Dobro....takie nie raz małe ,ledwo dostrzegalne w życzliwym usmiechu nieznajomej Osoby......albo takie, jak ten Portfel...
@Guantanamero :)
a może Brat Pani Wandy....będzie Patronem tych rozmów...wszak cieknące Krany...nie były przypadkowe :)
serdeczności poniedziałkowe
gość z drogi
23. Droga@Gościu z drogi, mam pytanie
"obiecałaś napisać ksiązkę..." Czy masz na myśli rzucone gdzieś dla efektu stwierdzenie: "o tym warto napisać książkę"? No, bo książkę o znajomości z Wandą to już napisałam...
Jeszcze te krany... Naprawione w tak precyzyjnie odpowiednim czasie okazały się pretekstem - do podjęcia rozmowy i działań dotyczących spraw ponadczasowych...
Pozdrawiam :)
24. wiem :)
i szukam Jej na darmo,by móc przeczytać...:) serdeczności z drogi do ...
a Krany ...stały sie pewnego rodzaju KODEM :)
serdecznosci...:)
gość z drogi
25. Droga @Gościu z drogi ...
"Pokazujmy Tych dobrych, piszmy o tych Okruchach Dobroci...:)"
Zanim to napisałaś myślałam, że trzeba koniecznie otworzyć właśnie taki wątek...
Ale nie miałam właściwego tytułu... hasła...
No, to już je mamy... Okruchy Dobroci...
...
Pozdrawiam ...
26. "Okruchy Dobroci" :)
Tak...piszmy droga@Guantanamero o tym,że ludzie umieja byc Dobrzy i to bez jakiejkolwiek
"korzysci"
bo czy młoda , śliczna dziewczyna gdy z usmiechem wstaje w tramwaju,by zrobić miejsce zmęczonemu Człowiekowi...to korzyść ,czy Okruch Dobra ?
serdecznosci....:)
gość z drogi