Głupia sprawa, ale Ukraińcy nie chcą walczyć z Rosjanami.
5 dni opublikowałem na blogu wpis* Oj, wesoło, wesoło bardzo na tej Ukrainie!
w którym podtrzymałem swoją, wyrażoną ww wcześniejszych tekstach** tezę, że do umierania za Ukrainę się nawet ukraińscy żołnierze nie wyrywają.
A że było już po tzw. III wojnie krymskiej, spuentowałem tak:
„grunt, że armia ukraińska nie chce do rosyjskiej strzelać czego się żadną propagandą, nawet „niepodległościową” przykryć nie da.”
Spowodowało to krótką, ale pouczającą (za siebie mówię) wymianę zdań z Panem Darskim, w której musiałem się tłumaczyć, że ja portali rosyjskich nie śledzę, bo mam inne, fajniejsze obiekty do śledzenia.
Nie wiem, czy uwierzył, ale jak to w takich razach bywa, przyszła mi w sukurs rosyjska (ups...) mądrość ludowa - „Терпи, казак! Атаманом будешь!, mechanicznie i jak to też w takich razach bywa – nietrafnie, tłumaczona jako „cierp kozacze – atamanem będziesz”, bo tu słowo „терпи” ma oczywiście znaczenie „czekaj cierpliwie”.
Z tym czekaniem to nie było wcale tak okropnie, bo trzy dni temu wiceminister obrony Ukrainy, nazwiskiem Polaków, na konferencji prasowej w Kijowie poinformował, że (cytat za PAP)
„W jednostkach wojskowych w różnych proporcjach żołnierze albo wyjeżdżają na Ukrainę, albo zostają. Obecnie w przybliżeniu jedna trzecia przemieszcza się w głąb terytorium Ukrainy, jedna trzecia chce się zwolnić i w przybliżeniu jedna trzecia ogłosiła, że przechodzi na stronę Federacji Rosyjskiej”***
Tłumacząc to na język zwykłych ludzi, 1/3 żołnierzy ukraińskich to zdrajcy, którzy zaciągnęli się na służbę rosyjską, 1/3 ma dość wojaczki, a 1/3 chce wrócić na Ukrainę, ale z wypowiedzi ministra nie wynika, by po powrocie chciałaby się lać z ruskimi.
Nooo... proszę Panstwa – tu już żartów nie ma:
w tym momencie moje porównanie żołnierzy ukraińskich do francuskich z działań wojennych 1939/40 na linii Maginota było dla Ukraińców komplementem i to wielkim, bo co jak co, ale 1/3 francuskich żołnierzy swojego kraju nie zdradziła i do Wehrmachtu się nie zaciągnęła.
Krótko mówiąc, nie mamy proszę Państwa do czynienia z jakimś sondażem - to są tzw. twarde fakty (okrutne, przyznaję) i mam nadzieję, że w tym momencie sobie w kwestii chcą się Ukraińcy bić z ruskimi czy nie chcą, uzgodniliśmy, że nie chcą.
A jak ktoś dalej chce bić (w tym temacie pianę) – to proszę bardzo, bo nigdzie nie jest powiedziane, że dorośli ludzie nie mogą się wygłupić.
*http://naszeblogi.pl/45393-oj-wesolo-wesolo-bardzo-na-tej-ukrainie
**http://naszeblogi.pl/44778-chetni-umierac-za-ukraine-wystap
***http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Jedna-trzecia-zolnierzy-ukrainskich-na-Krymie-chce-przejsc-na-strone-Rosji,wid,16504995,wiadomosc.html?ticaid=112770
- Ewaryst Fedorowicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Ewaryst Fedorowicz
ta proporcja żołnierzy wiernych przysiędze Ukrainie jest rzeczywiście powalająca, ale nie wyciagajmy wniosków zbyt pochopnie. Na Krymie była większośc Rosjan, którzy administracyjnie żyli na Ukrainie i tam służyli w wojsku, które dawało "wikt i opierunek" ich rodzinom. Tym bardziej trzeba docenić tych, którzy zdecydowali się opowiedzieć za wiernością przysiędze Ukrainie, choć czekała ich za to "kara". Zostali pozbawieni mieszkań i pozostawieni na pastwę losu na Krymie, bez środków do zycia , bez dachu nad głową, bo zostali wraz z rodzinami eksmitowani z mieszkań.
Ryba psuje sie od głowy, takie były decyzje władz p.o. Ukrainy, które sa wciąż w rozjazdach od Brukseli po USA. Oni dopiero "zgotują los" tym Ukraińcom, którym marzyła się wolność.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
Proszę Pani - o ile wiem, na Ukrainie nie ma armii zawodowej, a poborowi trafiają do garnizonów z różnych części kraju.
A zatem skład etniczny wojsk na Krymie był zróżnicowany (JAK TO NA WIELOETNICZNEJ UKRAINIE) . Kadra - co innego, ale idę o zakład, że ten sam schemat będzie miał miejsce w przypadku wejścia ruskich do Doniecka czy Charkowa: wejdą jak w masło i w wyniku Majdanu Ukraińcy stracą skorumpowane (jak u nas) , łajdackie (jak u nas) , ale jednak unitarne państwo, Straszna cena za drakę urządzoną przez Galicjan w Kijowie.
Ewaryst Fedorowicz
3. się ciekawie zapowiada... po Niemcach, Rosji, Ukraina
Jak Niemcy pomogą pisać historię Ukrainie, to bez dwóch zdań będziemy robili za morderców, co wywołali II WŚ żeby mordować i grabić. Tak będą pisać nasi "sąsiedzi" swoją wspólną historię.
"Polsko-ukraińskie pojednanie może być poważnie zagrożone. Powód? W zeszłym tygodniu szefem ukraińskiego odpowiednika naszego Instytutu Pamięci Narodowej został prof. Władymyr Wiatrowycz, historyk, który twierdzi m.in., że winy za rzeź wołyńską, za bestialskie wymordowanie ponad 60 tys. Polaków w 1943 r., nie ponoszą Ukraińcy.
Ostatnio nasi sąsiedzi ze Wschodu wybrali wolność, niezależnych polityków i mądrych doradców, a nas, Polaków, namaścili na swoich największych przyjaciół i popleczników. I wydawać by się mogło, że w obliczu trudnej sytuacji politycznej i w ramach zwierania szeregów wobec wspólnego wroga – Rosji – oba nasze narody zapomniały o dawnych krzywdach, wybaczyły sobie historyczne zatargi, a nawet w końcu się pojednały i teraz będą żyły w symbiozie. W imię tej wizji przez ostatnie miesiące nikt – ani politycy, ani dziennikarze z obydwu krajów – słowem nie wspominał o jeszcze niedawno tak nośnych tematach jak rzeź wołyńska, której 70. rocznicę obchodziliśmy w 2013 r., akcja „Wisła”, stosunek Józefa Piłsudskiego czy Ignacego Paderewskiego do Ukraińców albo Stepana Bandery do Polaków. Istniało tu i teraz. Przynajmniej tak się wydawało do zeszłego tygodnia. A konkretnie do 26 marca, kiedy to ukraiński rząd dowodzony przez premiera Jaceniuka powołał na stanowisko szefa Instytutu młodego profesora ze Lwowa, słynącego z gloryfikowania zasług Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i jej przywódcy Stepana Bandery, autora dwutomowego dzieła „II wojna polsko-ukraińska 1942-47” i człowieka, który uważa, że Armia Krajowa na zlecenie polskiego emigracyjnego rządu w czasie wojny mordowała Ukraińców na terenie Wołynia, bo jej celem było odbudowanie Polski w granicach II Rzeczypospolitej sprzed września 1939 r. I to jeszcze nie wszystko.
Spotkałam się z prof. Wiatrowyczem w listopadzie zeszłego roku, jeszcze przed Majdanem, przed groźbą wiszącej nad Europą wojny z Rosją. Nie chciał słyszeć o tym, że w archiwach znajdują się dokumenty potwierdzające wydanie przez dowództwo UPA rozkazu dotyczącego eksterminacji ludności polskiej na Wołyniu. – Te dokumenty mogły zostać sfałszowane – powiedział ze spokojem i cierpliwie tłumaczył swoją wersję relacji polsko-ukraińskich podczas II wojny światowej. Pytany o to, kto wydał rozkaz mordowania całych polskich wsi przez kilka miesięcy 1943 r., mówi tylko, że mordowali też Rosjanie, którzy zdezerterowali z Armii Czerwonej. No i że Polacy też mordowali Ukraińców. – To był konflikt, który nazywam wojną polską-ukraińską, II polsko- -ukraińską wojną, bo była to kontynuacja konfliktu, który był już na tych ziemiach w 1918 i 1919 r. Jak tak dalej pójdzie, to profesor wywoła III wojnę polską- -ukraińską.
http://www.wprost.pl/blogi/magdalena_rigamonti/?B=3030
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl