Wojna Piłata o Barabasza
„Cóż to jest prawda?” wypowiedziane przez Piłata najtrafniej oddaje sens wstępu do tekstu Tomasza Sulimy z marcowego wydania „Czasopisu”. Autor „Wojny polsko-ruskiej?” definiuje prawdę i chociaż nie figuruje jeszcze owa definicja obok arystotelesowskiej czy tomistycznej w Wikipedii (przynajmniej na razie) to jednak daje przepustkę do swobodnego nią dysponowania. Taki rzemieślniczy zabieg z tą definicją. Sam określę na czym polega wysoka jakość mojego towaru i zgodnie z tym założeniem odeprę ewentualną krytykę. Bo przecież prawda nie musi być zgodna z rzeczywistością, wystarczy że narrację nazwie się prawdziwą.
Taki zabieg w przypadku osoby, która publicznie przyznaje się do sympatii literackich ulokowanych w Józefie Mackiewiczu może budzić zdziwienie. W końcu autor myśli sformułowanej słowami: „Tylko prawda jest ciekawa” pozostawił jasny drogowskaz dla podążających jego śladem poszukiwaczy. Wystarczy sięgnąć i korzystać. Chyba, że te sympatie dotyczą tylko wybranego fragmentu twórczości? Powiedzmy do 1939 roku. Bo później faktycznie Mackiewicz w większości już tylko drażnił. Chociażby takim tekstem: „Całkowitej prawdy nie zna żaden człowiek na tym świecie. To co my, ludzie, nazywamy „prawdą” jest zaledwie jej szukaniem. Szukanie prawdy jest tylko możliwe w wolnej dyskusji. Dlatego ustrój komunistyczny, który tego zakazuje, musi być siłą rzeczy – wielką nieprawdą. Znalazłszy się tedy w świecie uznającym wolność jednostki i wolność myśli, winniśmy czynić wszystko, aby nie zacieśniać horyzontów myślowych, ale rozszerzać; nie zacieśniać dyskusji, a ją poszerzać.”
Taka zachęta autora „Zwycięstwa prowokacji” faktycznie może… zniechęcić. Bo nie pozwala ona szerzej spojrzeć na wymienione w pierwszym akapicie tekstu T.Sulimy wydarzenia. Rajd Śladami Żołnierzy 5.Wileńskiej Brygady, odsłonięcie tablicy poświęconej Panu mjr.”Łupaszce” oraz jego Żołnierzom pochodzącym z ziemi hajnowskiej, obchody rocznic wydarzeń historycznych to przyczynek nie do dyskusji, ale wyrażenia dezaprobaty. Do nagannej oceny wystawionej procesowi… dekomunizacji.
A było już tak dobrze. Przez tyle lat nikt nie wspominał lokalnie o sanitariuszce z 5.Wileńskiej aż tu nagle masz. I odżyły idee narodowe. A w raz z nimi przyszedł niepokój dla tych, którzy budowali porządek swojego świata na internacjonalizmie dzisiaj maskowanym niekiedy „globalną wioską” czy równie pusto brzmiącą i znaczącą „małą ojczyzną”. Niepokój o to, że przykład wspomnianej sanitariuszki może stać się wzorem dla wychowywania w duchu patriotycznym, narodowym i polskim.
Z jednej strony powstaje pytanie gdzie się nagle podziało eksponowane często w „Czasopisie” otwarcie na wielokulturowość Podlasia? Gdzie zachwyty? Skoro zaczyna przeszkadzać obecność jednego z elementów tej wielokulturowości, w tym przypadku elementu polskiego.
Z drugiej dziwi zatroskanie o dobro idei komunistycznej. O jej, zdaniem autora, niezbywalne prawo do obrony. Bo czyż może być przynależność do partii komunistycznej powodem do wyroku? A czy nie traktuje na równi prawo (co prawda do tej pory najczęściej pisane a nie respektowane) zbrodni faszystowskich i komunistycznych? Czy nie ściga prawo (również co prawda do tej pory najczęściej pisane a nie respektowane) na równi gloryfikowania symboliki faszystowskiej i komunistycznej? Czy autor tej wykładni prawa nie dostrzega?
Z trzeciej strony dziwi brak w zasobie wiedzy autora informacji o tym, że jeszcze na razie i w podstawie programowej polskich szkół i w ich statutach istnieją zapisy o konieczności prowadzenia w placówkach oświatowych wychowywania patriotycznego. Patriotycznego, a więc jak sama nazwa wskazuje, wychowywania w miłości do Ojczyzny. Własnej.
No i ten klasycznie wyjęty z narracji PRLu tekst o „Ince”, „Łupaszce” oraz „Burym” stojącymi w jednym szeregu. Czemu ma służyć? Kilka wersów poniżej znajduje się odpowiedź na pytanie o zasadność wykorzystania tego starego jak rewolucja październikowa klucza. Otóż stawiana do połowy tekstu w wyraźnym kontraście do Aleksandra Wołkowyckiego postać Danuty Siedzikówny nagle znika. W narracji natomiast pozostaje „ludobójca mający swoje święto oraz zasłużony twórca szkoły”. Czy twórca szkoły staje się zdrajcą ponieważ działał w czasach władzy ludowej? To nie tzw. czasy o tym decydowały. I Siedzikówna i Wołkowycki żyli w tych samych czasach. O tchórzostwie, oportunizmie czy konformizmie jak i o bohaterstwie, wierności, służbie wartościom decydowały przyjęte postawy, a nie warunki zewnętrzne.
Dalej jest już tylko „Bury”. Tym razem straszy w ramach nowelizacji ustawy o IPN. Zatroskany T.Sulima wyraża swoje ubolewanie najpierw nad prokuratorem Dariuszem Olszewskim zapominając o tym, że prawo nie działa wstecz o ile taka zasada jest autorowi znana. Przykład więc o ile naciągnięty o tyle bezzasadny. Ale do narracji potrzebny. Tak jak i użycie w dalszej części określenia „wyrok IPN” na ustalenia umorzonego śledztwa. Warto natomiast pamiętać, że jedyny i obowiązujący w sprawie kpt.Romualda Rajsa „Burego” wyrok Sądu Wojskowego to ten rehabilitacyjny z roku 1995 (to tak na marginesie postulatu Sulimy o przeprowadzenie weryfikacji Żołnierzy Wyklętych).