Zbrukają wszystko...

avatar użytkownika guantanamera

 

   

   Niedawno zhańbili obrońców Westerplatte, z rozpaczą pisałam o tym we wpisie "Największa tajemnica Westerplatte"  http://blogmedia24.pl/node/62279

Teraz zhańbili Szare Szeregi...

     Są z innego świata. Z innej cywilizacji, innej hierarchii wartości, z równoległej rzeczywistości narzuconej nam kiedyś przez Armię Czerwoną. 

    Zeszmacą wszystko, czego się dotkną. Na wszystko nałożą własny brud, własne znikczemnienie, własne zepsucie, własny brak odpowiedzialności za cokolwiek. I podłość.

Chcą, żeby wszyscy byli unurzani w błocie, bo tylko wtedy mogą sie poczuć lepiej.

Nie cofną sie przed niczym, żeby do tego doprowadzić.

Dlatego nie uzględnili uwag konsultanta histrycznego. Nie chcieli dać harcerzom do ręki  scenariusza. Odmówili zaproszenia na pokazy szkalującego ich filmu... 

     Piszę to po przeczytaniu zamieszczonego dzisiaj w "Naszym Dzienniku" artykułu Piotra Czartoryskiego - Szilera o filmie "Kamienie na szaniec" p.t. Sponiewierane Szare Szeregi

  Oto fragmenty...

  Wnuk Aleksandra Kamińskiego zarzuca twórcom filmowych „Kamieni na szaniec”, że obraz rażąco odbiega od literackiego pierwowzoru

      Doktor Wojciech Feleszko żąda wycofania swojego nazwiska z czołówki obrazu w reżyserii Roberta Glińskiego. To film obraźliwy dla środowiska harcerskiego – mówią harcerze.

      – To jest film w stylu „Mściciela” z Clintem Eastwoodem. Taki western z szybką, żwawą akcją, tyle tylko że to nie ma nic wspólnego z „Kamieniami na szaniec” i harcerstwem. Reżyser, zdaje się, nie odrobił lekcji i w ogóle nie wiedział, czym były Szare Szeregi. Akcja pod Arsenałem, która uważana jest za jedną z najlepiej przeprowadzonych operacji polskiego podziemia, pokazana jest tu jako chaos i bałagan, gdzie nikt nad niczym nie panuje – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” harcmistrz Marek Podwysocki, były komendant Szczepu „Pomarańczarnia”, członek Rady Harcerskiej Fundacji „Pomarańczarni” i Rady Fundacji Harcerstwo Drugiego Stulecia. Filmu nie mógł obejrzeć, bo producenci nie wpuścili go na zamknięte pokazy, ale drogą okrężną zdobył scenariusz.

      Mimo że we wrześniu 2013 r. producent filmu Monolith Films sam zwrócił się do środowisk harcerskich, w tym „Pomarańczarni”, jako macierzystego środowiska „Kamieni na szaniec”, z prośbą o włączenie się w promocję filmu, każda próba jego wcześniejszego obejrzenia przez harcerzy kończyła się odmową.

      – Zamknięty pokaz filmu, dla m.in. dwóch przedstawicieli „Pomarańczarni”, miał być 23 grudnia. Dzień wcześniej o godz. 22.00 zostaliśmy poinformowani przez osobę trzecią, ale współpracującą z Monolithem, że Monolith Films nie wyraża zgody na udział przedstawicieli „Pomarańczarni” w pokazie filmu – opowiada Podwysocki.

        Kilka dni później Podwysocki znów wystąpił na piśmie do Monolith Films z kolejną prośbą o uczestniczenie w pokazie. Odpowiedź brzmiała podobnie. W odmowie stwierdzono, że harcerze nie mogą uczestniczyć w pokazach, bo są one przeznaczone wyłącznie dla partnerów biznesowych i instytucji, które uczestniczą w promocji filmu.

      – Jest to dla nas zdumiewające, tym bardziej że sami zgłosili się do nas o pomoc w promocji filmu. Taką samą odmowną odpowiedź otrzymały Światowy Związek Żołnierzy AK, ZHR i ZHP. Właściwie z oficjalnych przedstawicieli harcerskich nikt filmu nie widział – informuje Podwysocki.

         Film udało się jednak zobaczyć, z racji pełnienia innych niż harcerskie funkcji zawodowych, kilku osobom związanym z harcerstwem, m.in. szefowi Rady Fundacji Harcerstwo Drugiego Stulecia i przedstawicielowi Domu Spotkań z Historią. Ten pierwszy obejrzał go na zamkniętym pokazie u prezydenta Bronisława Komorowskiego. – Ich opinie były jednomyślne: film jest wyjątkowo haniebny – mówi Podwysocki. 

         W ocenie harcerzy, którzy widzieli film Glińskiego, to swoiste przedłużenie książki Piotra Zychowicza „Obłęd ’44”, gdzie banda szaleńców z Londynu kieruje bandą niedorostków w Polsce, posyłając ich na śmierć i sprowadzając cierpienia na ludność cywilną.
        – Wydźwięk filmu jest antyharcerski, anty-AK-owski i antyinteligencki – podkreśla harcmistrz Podwysocki. Są w nim rażące nieścisłości historyczne, zamieniano cechy charakterologiczne bohaterów. Janowi Bytnarowi „Rudemu” przypisano cechy Aleksego Dawidowskiego „Alka”, który z racji swojej głębokiej wiary miał wątpliwości, czy walczyć.

        – To jednak nie wszystko. Rodzina Zawadzkiego i Bytnara została zaprezentowana tutaj w wyjątkowo złym świetle, jako osoby podszyte tchórzostwem. Sam „Zośka” jako sfrustrowany młodzieniec, skłócony z całym światem, histeryczny, przeklinający, krzyczy na wszystkich, co jest absolutnie niezgodne z prawdą. Nie ginie, jak było w rzeczywistości, lecz usiłuje popełnić samobójstwo, przystawiając sobie pistolet do głowy, a w końcu w akcji pod Sieczychami opuszcza rękę i czeka, aż go Niemiec zabije – mówi z niesmakiem Podwysocki.

        Ojciec „Zośki”, który w rzeczywistości był szczupłym mężczyzną, w filmowej roli grany przez otyłego Krzysztofa Globisza jest tchórzem, chamem i prostakiem. Film nie był konsultowany ani z rodziną Zawadzkiego czy Bytnara, ani z żyjącą adiutantką „Zośki” Danutą Rossmanową. Robert Gliński odwiedził ją dopiero przed świętami Bożego Narodzenia, a więc prawie pół roku po zakończeniu prac nad filmem.

      – Byłem u pani Rossmanowej kilka dni po wizycie u niej Roberta Glińskiego w grudniu ub.r. Powiedziała, że Gliński stwierdził, że wiele rzeczy mu wyjaśniła i właściwie powinien sporo w filmie zmienić, przemyśleć. Czego jednak ostatecznie nie uczynił. Parę dni później odbył spotkanie z żyjącą również sympatią Tadeusza Zawadzkiego Halą Glińską – mówi Podwysocki.

        Najbardziej środowisko „Pomarańczarni” boli jednak fakt, że zarówno serdeczna koleżanka „Zośki”, jak i „Rudego” – Maria Trzcińska – w filmie zostały przedstawione jak prostytutki. – Szczytem wszystkiego jest scena, kiedy po akcji pod Arsenałem Tadeusz Zawadzki stoi przy oknie w domu, widzi łapankę uliczną i egzekucję pojmanych. Jego jedyną reakcją jest zasunięcie zasłonki i wskoczenie do łóżka Hali Glińskiej – kwituje Podwysocki.

        Konsultantem historycznym filmu był m.in. prof. Grzegorz Nowik, historyk PAN i harcmistrz, który zgłosił cały katalog uwag już na etapie scenariuszowym. Zostały odrzucone.

(...)     Fundacja Harcerstwo Drugiego Stulecia podjęła wczoraj uchwałę o zwróceniu się oficjalnie do prezydenta Bronisława Komorowskiego o nieobejmowanie patronatem filmu Glińskiego. Na przyszły wtorek zaplanowano też spotkanie władz ZHP i ZHR, na którym ma zostać wypracowane wspólne stanowisko w sprawie obraźliwego dla harcerzy filmu.

       – To prawda, że twórca ma prawo do własnej artystycznej wizji, jak podkreśla pan Gliński, ale powinien pamiętać, że „Kamienie na szaniec” to nie jest fikcja literacka, jak „Czas honoru”, tylko książka o prawdziwych ludziach, prawdziwych zdarzeniach i prawdziwej śmierci. Jest też podstawową lekturą kolejnych pokoleń harcerek i harcerzy. „Kamienie na szaniec” są hołdem dla tych, którzy swoją służbę Bogu i Polsce okupili życiem – tłumaczy harcmistrz Marek Podwysocki.

      Film kosztował 10 mln zł, 3 mln zł wyłożył Polski Instytut Sztuki Filmowej, resztę inwestorzy prywatni. Uroczysta premiera „Kamieni na szaniec” – 3 marca, cztery dni później film ma trafić do kin.

   Ale co my zrobimy w tej sprawie?

     Niedawno rozmawiałam ze znajomą Panią Elą. Pisze wspomnienia o przedwojennych  i wojennych czasach. Jej brat, lotnik zginął w jednej z bitew z Niemcami. Teraz podjęła temat przedwojennej młodzieży. Napisze o tym, jak ta młodzież starała się kształcić, iść wyżej i wyżej.  Jak ona, jej koleżanki i koledzy chcieli się uczyć, jak poszukiwali tego co naprawdę piękne, ważne, prawdziwe i dobre... Jak starali się poznawać literaturę piękną i sztukę. Jak im, mieszkańcom małego miasteczka na tym zależało... Uczyli się malować, fotografować, pisali wiersze...

      Jak my spojrzymy w oczy tym ludziom, jeżeli nie obronimy Ich przed obcymi? Przecież to  Ich, właśnie Ich, obrońców prawdziwej Polski, broniących Jej do dzisiaj, chcą zbrukać i poniżyć fałszerze naszej historii...  Jak obronimy Ich, Polskę i nas samych przed dewastatorami naszej pamięci? Niszczycielami Prawdy?  

   Cały artykuł opublikowała Maryla tu: http://blogmedia24.pl/node/66509  (o czym do bardzo niedawna nie wiedziałam...)

 

36 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

"Zeszmacą wszystko, czego się dotkną. Na wszystko nałożą własny brud, własne znikczemnienie, własne zepsucie, własny brak odpowiedzialności za cokolwiek. I podłość. Chcą, żeby wszyscy byli unurzani w błocie, bo tylko wtedy mogą sie poczuć lepiej."

ONY nie są w stanie niczego zbrukać. Na pewno nie pieknych postaci Kolumbów , wychowanych w II RP w miłości do Ojczyzny.

Te kundle mogą sobie kręcić kolejne PogroSSie i sami sobie oglądać.

Młodzi nie pójdą na to g... do kina, zadbamy o to. Tak jak PogroSSie nie zarobiło, ale przyniosło straty, tak będzie z kolejnym produkcyjniakiem .
Premiera „Kamieni na szaniec” – 3 marca, cztery dni później film ma trafić do kin.

OD TEGO JESTESMY, ZEBY DOTRZEC DO MŁODYCH I ICH OSTRZEC. Tak samo jak musimy ostrzec rodziców, żeby nie puszczali dzieci, jakby je chcieli ciągnąć zadaniowani nauczyciele.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. @guantanamera

a ja jestem dobrej myśli. Wystarczy rozejrzeć się po Polsce i zobaczyć ile spotkań odbywa się w małych salkach . Jak młodzi wzdłuz i wszerz Polski maszerują z hasłami Chwała Bohaterom. Starych (niedouczonych) nie nauczymy, ale młodzi sa wrażliwi i chętni do nauki.

Wiesław Johann:

" patrzymy na siebie jako na obywateli, którzy nie za bardzo znają swój kraj, chociażby historię. Powiedziałbym im: poznaj swój kraj! Poznaj swoich przodków! Poznaj swoją historię! Warto się dowiedzieć jak się budowały mechanizmy funkcjonowania naszego państwa, kim byli nasi przywódcy, że wielu wybitnych dowódców w historii Europy to byli Polacy... To wszystko trzeba znać. Powinniśmy uczestniczyć we wszystkim co jest związane z Polską i Polakami. Trzeba być dumnym z tego, że jest się Polakiem. Jak się jest za granicą nie można chować głowy w piasek. Uczmy się historii, poznawajmy ją i bądźmy dumni z naszych przodków!"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. i propagować! teksty Barbary Wachowicz, takie jak ten

Powstaliście do lotu - Wy - z gniazda wyrzucone ptaki - Idziecie ciskać ogień w przygasłe ogniska
Idziecie jak niegdyś do Świętego Grobu ci szaleńcy Boży
I żaden z Was się nie cofnie,
żaden się nie strwoży...
- ten wiersz, zatytułowany "Biel i czerwień", ukazał się tuż po wojnie, w 1945 roku. Bohaterami ostatniego, V tomu mego cyklu "Wierna rzeka harcerstwa", zatytułowanego "Gotowi do lotu", są żołnierze - harcerze Batalionu AK "Zośka", którzy przeżyli. Będą wśród nich: legendarny lekarz powstańczy Zygmunt Kujawski "Brom", Witold Sikorski "Boruta", autor znakomitych relacji z przebiegu walk zamieszczonych w "Pamiętnikach Żołnierzy Batalionu "Zośka"", więzień PRL-u, wybitny lekarz opiekujący się matkami poległych (jego syn Piotr jest obecnie działaczem Komitetu Opieki nad Mogiłami Żołnierzy Batalionu "Zośka", pięknie kontynuując sztafetę pokoleń), Jakub Nowakowski "Tomek", zawsze pogodny i uśmiechnięty, znakomity zoolog - przejął trudną funkcję sekretarza Środowiska Zośkowego po druhu Stanisławie Sieradzkim "Świście", Henryk Kowal, cudem uratowany z zagłady Szpitala Wolskiego, inżynier, obecnie skarbnik Środowiska, Janusz Maruszewski, ciężko ranny w Powstaniu, więziony po wojnie, niezwykle zaangażowany w działania Środowiska, Maria Urbaniec-Downarowicz "Myszka", ofiarna sanitariuszka, Witold Bartnicki - bohater akcji pod Arsenałem, członek plutonu pancernego, po wojnie wybitny inżynier i działacz Środowiska. I wielu, wielu innych, których znajdą Państwo na kartach mojej książki. Niezwykła więź, która ich łączyła w czasie wojny, przetrwała. Ochraniają pamięć poległych, troszczą się o żyjących. Są nieprawdopodobnie skromni. Nie wymagają nagród, nie oczekują orderów, chociaż jeżeli komuś należy się Order Orła Białego, to właśnie im!
Oto wybrana garstka.

"Życia lotu nie przetnie żadna siła obca"
Anna Borkiewicz-Celińska, w czasie okupacji prowadząca cały czas skrzynkę łącznościową, stąd jej pseudonim "Hanka Skrzynkowa", w Powstaniu łączniczka Andrzeja Romockiego "Andrzeja Morro", przeprowadziła pod ostrzałem cały pluton na pomoc broniącej się bohatersko Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Ciężko ranna na Starówce, zostaje cudem przeniesiona kanałami do Śródmieścia. Jest córką pułkownika Adama Borkiewicza, bohatera Legionów, redaktora powstańczego dziennika "Barykada" i autora świetnej monografii Powstania Warszawskiego. Po wojnie Hania rozpoczyna studia na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego, przerwane dwukrotnym aresztowaniem. Skazana na 7 lat więzienia. Uniewinniona przez Sąd Najwyższy w 1958 roku, powraca do swych pasji historycznych, jest autorką znakomitych prac poświęconych dziejom i bohaterom Powstania Styczniowego.
Jej mąż, Bogdan Celiński, uczestnik wielu akcji Grup Szturmowych, przeszedł cały szlak bitewny Batalionu "Zośka" w plutonie "Alek" kompanii "Rudy". Dokonał niezwykłego wyczynu razem z przyjacielem Staszkiem Lechmirowiczem "Czartem", przedzierając się po zerwanych przęsłach Mostu Poniatowskiego na Pragę. To on jest bohaterem epilogu książki Aleksandra Kamińskiego "Zośka i Parasol". Studiował na tajnej Politechnice i zdążył rozpocząć pracę jako konstruktor. Aresztowany zaraz po "Anodzie" 3 stycznia 1949 roku i skazany na 15 lat więzienia. Odsiedział 7. Stał się potem wybitnym znawcą sprzętu rehabilitacyjnego, kierownikiem pracowni w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym. Wiele lat przewodniczył Komisji Historycznej Środowiska Batalionu "Zośka" i to on wpłynął na decyzję żony, by opracowała monografię Batalionu "Zośka", która jest niezastąpionym źródłem do historii tego niezwykłego oddziału. Mój cykl "Wierna rzeka harcerstwa" zawdzięcza Hannie i Bogdanowi nieskończenie wiele bezcennych dokumentów, wspomnień, korekt. To do Hani pisał w sierpniu 1943 roku Janek Lenart, w Powstaniu jeden z dowódców plutonu "Alek" kompanii "Rudy": "...życia lotu nie przetnie żadna siła obca, z młodej siły, radości i wolności rodzi się zwycięstwo".

"Pierwszy dzień zwycięstwa"
"W końcu ten dzień - 1 sierpnia - nastąpił. Zbiorowe uniesienie, wspólne poczucie wielkości tej godziny, w której poczuliśmy się wolni, kiedy nam się zdawało, że obchodzimy pierwszy dzień zwycięstwa, którego nikt nam już nie odbierze! I to wspaniałe uczucie jedności z całą Warszawą..." - tak pisze w swoich wspomnieniach Anna Swierczewska-Jakubowska "Paulinka", sanitariuszka i łączniczka. 8 sierpnia bierze udział w akcji, która ma na celu unieszkodliwienie działa pancernego. Wynosi ciężko rannego dowódcę pod ostrzałem niemieckiej broni, za co dostaje Krzyż Walecznych. Na Starówce pełni służbę w zespole doktora "Broma". Tam próbują ratować jej starszą siostrę Marynę, także sanitariuszkę. "Paulinka" chce zostać z nią na Starówce, gdy przychodzi chwila ewakuacji kanałami. Ale otrzymuje rozkaz pomocy ciężko rannym i wyprowadza ich, sama ranna. Do końca trwa na posterunku w szeregach "Zośki" walczących na Czerniakowie.
Po wojnie zdołała zacząć studia na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Aresztowana 13 stycznia 1949 roku, zostaje skazana najpierw na 5 lat, a potem za wyjątkowo nieugiętą postawę w czasie śledztwa - na 8 lat więzienia. Zrehabilitowano ją w roku 1957. Nie mogła jednak znaleźć pracy. Zaangażowała się do redakcji Słownika Biograficznego Techników Polskich. Ma swój cenny i ważny udział w Fundacji Filmowej Armii Krajowej, realizującej filmy poświęcone Armii Krajowej i Powstaniu Warszawskiemu. W Środowisku Zośkowym poświęciła wiele trudu, działając w Komitecie Opieki nad Mogiłami Poległych. W swoich wspomnieniach napisała: "Nam - uczestnikom tamtych wydarzeń, pozostaje tylko pamięć o tych, którzy nie przeżyli, i oddanie ich pamięci należnego hołdu".

Godni chwały
30 sierpnia, co roku, na ulicy Zakroczymskiej w Warszawie odbywa się apel poległych w rocznicę śmierci powstańców z kompanii "Giewonta". Jest wtedy z nami zawsze jedna z ostatnich żyjących harcerek z tej kompanii - mecenas Lidia Markiewicz-Ziental "Mała". Wśród wspomnień z Powstania tę chwilę przywołuje jako jedno z najstraszliwszych przeżyć: - Moja kompania "Giewonta" obejmuje placówkę przy ulicy Zakroczymskiej, walcząc bez wytchnienia, bez posiłków, pod groźbą ciągłych nalotów. 29 sierpnia "Giewont" wysyła mnie i sanitariuszkę Lusię do szpitala na Długą, abyśmy pomogły tam ratującemu rannych zespołowi doktora "Broma" - Zygmunta Kujawskiego. 30 sierpnia kompania, otrzymawszy zmianę, wreszcie szykuje się do odmarszu. Nie zdążą... Niemieckie bomby zdruzgotały dom i zasypały całą moją kompanię. Nie sposób opisać, co się czuje, gdy stoimy nad grobem przyjaciół, którzy jeszcze wczoraj byli z nami.
We wrześniu 1939 roku, gdy zła siła przecięła bezlitośnie ich lot, Lidka nie miała jeszcze dziesięciu lat. Gdy wybuchło Powstanie, dodała sobie trzy lata, żeby dostać przydział do patrolu sanitarnego 3. kompanii Harcerskiego Batalionu AK "Zośka". Podczas ataku na Gęsiówkę śmiertelnie ranny został Julek Rubini "Piotruś". Mówi Lidka: - Był taki jasny, słoneczny dzień, a "Piotruś" umierał. Słabnącym głosem prosi, żeby zawiadomić jego ukochaną dziewczynę i zaczyna się modlić: "Ojcze nasz...", "Zdrowaś Maryjo...". Już przy "...łaskiś pełna" głos mu się załamuje i ucicha... To pierwsza śmierć.
Nasz kapelan Zgrupowania "Radosław", do którego należy "Zośka" - "Ojciec Paweł", ksiądz Józef Warszawski żegnał go: "Ci są, którzy przyszli z ucisku wielkiego i obmyli szaty swoje i wybielili je we krwi Baranka i służą Mu... Baranek będzie nimi rządził i poprowadzi ich do źródeł wód żywota i otrze Bóg wszelką łzę z ich oczu...".
Lidka znajdzie się w centrum walk powstańczych na Starówce. Jej towarzysz broni Staszek Romanowski "Kajtek" napisze o niej, nazywając ją córką pułku: "Najmłodszym żołnierzem była Lidka, zwana przez wszystkich Małą. Brała udział w ciężkich walkach na terenie Woli, Powązek, w gruzach getta, przy natarciu na Dworzec Gdański, gdzie odznaczyła się szczególnie bohaterską postawą, wydobywając spod silnego ostrzału ciężko rannych i udzielając im pomocy". Gdy została ranna - sama założyła sobie opatrunki i nie przerwała ratowania rannych.
Jej rodzeństwo zostało wymordowane przez Niemców w szpitalach. Matka pisała ze Szwecji po koszmarze obozu Ravensbrźck: "Liduś, pamiętaj, że kto nie zazna goryczy na ziemi, ten nie zazna słodyczy w niebie, i cieszmy się, że i nam przypadło w udziale nieść Krzyż, który Jezus Chrystus niósł na Kalwarię. I pamiętajmy o tym, że Matka Najświętsza ma nas w swej opiece i udziela nam wciąż swego Nieustającego Ratunku".
Lidka ocalała przed aresztowaniem, ojciec nie pozwolił jej się ujawnić. Wielokrotnie przychodziła z pomocą uwięzionym kolegom. Ukończyła prawo i jest doskonałym adwokatem, służącym zawsze walce o sprawiedliwość. Wśród wielu odznaczeń awansowana do stopnia porucznika, wśród wielu odznaczeń posiada medal "Godnemu Chwały" - przyznawany "szczególnie zasłużonym żołnierzom Powstańczych Służb Sanitarnych za męstwo i poświęcenie".

Służba do końca
"Biegnę myślami do Przyjaciół moich i pytam - dlaczego tak młodo ginęli? - dlaczego tak nielicznych los przy życiu pozostawił? A los odpowiada nam - zostaliście, by prawdę o Tamtych głosić". Tak pisał mi w liście nasz druh, nasz przyjaciel, nasz wzór. Harcerz - powstaniec - bohater. Major Stanisław Sieradzki "Świst".
Znała go i kochała cała harcerska Polska. Na pożegnaniu w katedrze polowej 25 lutego 2009 roku było 51 pocztów sztandarowych. Dzisiaj na Rajdzie Arsenał czy 1 sierpnia na Powązkach ciągle widzimy jego wysoką postać w mundurze instruktorskim i rogatywce otoczoną przez tłum młodzieży zasłuchanej w opowieści, dzięki którym spod białych brzozowych krzyży powstawali żywi bohaterowie Batalionu "Zośka".
Był jedną z najbardziej charakterystycznych postaci batalionu. Zawsze pełen humoru i wigoru. Pseudonim "Świst" zyskał, bo koledzy uważali, że świetnie pasują do niego słowa harcerskiej piosenki: "Choć skaut ma na głowie/ kłopotów ze trzysta,/ nic się nie turbuje/ i tak sobie śwista".
8 sierpnia na Woli biegły za nim podniecone głosy kolegów: - Podać po linii, "Świst" zdobył karabin maszynowy! 11 sierpnia czołgał się pod ostrzałem przez pole. Opowiadał: - Leżę i odmawiam "Pod Twoją obronę...". Pociski gwiżdżą mi nad głową... Skokiem dopadam do szkoły świętej Kingi, którą nazywaliśmy "Twierdzą", taranuję jakieś zamknięte drzwi, wywalam je i jak na łodzi wjeżdżam. I nagle słyszę krzyk Witka Sikorskiego-Boruty: - Nie strzelać! To Staszek "Świst"!
31 sierpnia dwudziestotrzyletni podchorąży "Świst" otrzymuje zadanie - przeprowadzić kanałami ze Starówki do Śródmieścia grupę 63 powstańców. Są wśród nich ranni. On sam ledwo wyszedł ze szpitala na Miodowej, ranny dwukrotnie. Stanęliśmy ze "Świstem" przy włazie do kanału na placu Krasińskich. Wspominał: - Wleczemy się. Pełzamy na kolanach. Opatrunki mi przemokły, rany bolą. Wreszcie - jasność. Wrzeszczę - Starówka! Swoi! Doszliśmy!
Na Czerniakowie seria z czołgu zmiotła go z balkonu. Trzeci raz stanęła nad nim śmierć. 18 września żołnierze z 1. dywizji im. Kościuszki przeprawili pogruchotanego "Śwista" na drugą stronę Wisły.
Po wojnie odnalazł się ze swoim przyjacielem "Anodą" i razem grzebali poległych przyjaciół. Zaczął studia w Szkole Głównej Handlowej. Aresztowano go 13 stycznia 1949 roku. Przeszedł straszliwe śledztwo na Rakowieckiej. Został skazany na 10 lat więzienia i wywieziony do Wronek. Nagle w 1953 roku przewieziono go do Rzeszowa. Tam spotkał kolegów ze swej kompanii Oficerskiej Szkoły Saperów, do której był wcielony w 1945 roku i z której uciekł do oddziałów leśnych ROAK. Tym razem 26 lutego 1954 roku dostał wyrok śmierci. "Ułaskawiono" go na 15 lat więzienia. Jako ostatni z uwięzionych zośkowców w listopadzie 1956 roku siłacz batalionu wyszedł z więzienia ze zrujnowanym zdrowiem, zniszczonymi płucami.
W czerwcu 1966 roku ta niezwykła garstka, która przeżyła, stworzyła Środowisko Batalionu "Zośka". "Świst" został sekretarzem. Odnaleźli rodziny poległych, opiekowali się matkami. "Świst" stał się najpopularniejszym w Polsce instruktorem harcerskim. Dostawał setki listów i zaproszeń. Jechał i wygłaszał wspaniałą, barwną gawędę. Kiedy złościłam się, że nie oszczędza zdrowia i tłucze się znowu kędyś na skraj Polski, uśmiechał się i mówił krótko: - Służba!
I pełnił tę służbę szlachetnie, mądrze i pięknie do końca. O jej plonie świadczy zbiorowy list młodzieży zebranej na Arsenale Pamięci w Łodzi: "I jesteś z nami - zawsze! Krzepiący się Twą odwagą, wytrwałością, brawurą, poczuciem humoru i tą wielką godnością, z jaką przetrwałeś powojenne więzienia. Widzimy Twoją wysoką postać w zielonym instruktorskim mundurze, która od tylu lat jest wspaniałym drogowskazem ukazującym, jaką drogą powinni iść dziś młodzi Polacy, by "Polska umiała znów żyć" - jak marzył Twój kolega z Batalionu "Zośka", ten, któremu pomagałeś dźwigać karabin na Bazie Leśnej - Krzysztof Kamil Baczyński.
Tak i nam dzisiaj pomagasz dźwigać różne problemy, jakie niesie trudne życie w ojczyźnie skłóconej i tak dalekiej od "ideału Polski godnej szacunku", o którą walczyliście!".

Jego siew trwa
W 1983 roku, podczas stanu wojennego, Honorowy Medal Batalionu "Zośka" wręczał Ojcu Świętemu w Rzymie prof. Kazimierz Łodziński. Powiedział Jan Paweł II: "Lekarz to jest wielki miłosiernik. Samo imię lekarz - mówi o pomaganiu człowiekowi, uzdrawianiu, przywracaniu sił". Takim miłosiernikiem był druh prof. Kazimierz Łodziński, który łączył cechy najwspanialszego lekarza ratującego życie dziecka z wiernością towarzysza broni i opiekuna tradycji swego batalionu. Był wieloletnim ofiarnym i niestrudzonym przewodniczącym Środowiska "Zośki" i Komitetu Opieki nad Mogiłami Żołnierzy Batalionu. W czasie okupacji tajnie studiował medycynę. Po wojnie, kiedy stanie się sławnym lekarzem, powie: "Jestem szczęśliwy, że moim kolegom, poległym Żołnierzom Batalionu "Zośka", zwłaszcza tym ze Szkoły Zaorskiego, medykom, mogę powiedzieć - cały czas o was myślałem i czułem, jak mnie wspomagaliście". Brał udział w sławnych akcjach: pod Arsenałem, w Sieczychach i "Góral" - gdy żołnierze Armii Krajowej w brawurowy sposób zdobyli na potrzeby konspiracji ogromną sumę w ataku na konwój z banku. Przed tą akcją, jak wspominał druh Łodziński, grupka zośkowców poszła do katedry św. Jana i tam modliła się o pomoc do Matki Najświętszej: "Spraw, abyśmy każdego dnia w szczęściu i bólu byli braćmi. Wtedy nasze szpitale będą także Twoimi katedrami, a nasze laboratoria świadkami Twojej wielkości". Należał do 80. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego, której tradycje podtrzymywał do końca życia. Mówił: - Moi koledzy odeszli na wieczną wartę, ale trzeba podnieść głownię ogniska, rozżarzyć ją płomieniem zapału i rzucić do nowego ogniska harcerskiego! W Powstaniu niósł bohatersko pomoc rannym. Jego żona - śliczna Staszka - swego pierwszego syna urodziła w płonącej, powstańczej Warszawie.
Po wojnie Kazimierz Łodziński stał się sławą polskiej chirurgii dziecięcej - jej współtwórcą i europejską znakomitością w tej dziedzinie. Kierował Kliniką Chirurgii Dzieci i Młodzieży Instytutu Matki i Dziecka. Wykładał na kongresach naukowych w wielu krajach ze Stanami Zjednoczonymi i Japonią na czele. Ocalił życie dziesiątkom polskich dzieci. Do końca życia jako naczelny chirurg dziecięcy współpracował z 89 oddziałami chirurgii dziecięcej w Polsce. Na wielkim Medalu Honorowym, jaki otrzymał w Krakowskim Instytucie Pediatrii, wyryto słowa: "Nie zapominaj o siewie, jeśli chcesz zbierać". Wielki jest siew prof. Kazimierza Łodzińskiego, bohatera Batalionu "Zośka".

Z nadzieją i wiarą
"Nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy padł rozkaz "Sosny": Baczność, dzisiaj o godzinie 17.00 rozpoczynamy jawną walkę! A więc nareszcie. Jawna walka. Jakże będzie inna niż pod Arsenałem, Sieczychami czy w Wilanowie. Nie będziemy już małym wydzielonym oddziałem, będziemy walczyć ramię przy ramieniu z ludnością Warszawy, tej Warszawy, która już tylekroć pokazała światu, że potrafi walczyć. O wolność swoją i wolność całej Polski" - tak witał dzień 1 sierpnia 1944 roku jeden z najmłodszych żołnierzy Batalionu "Zośka" Tytus Karlikowski. Miał 17 lat, gdy poszedł do Powstania. Pisze: "Jaka radość, jak dziękować Bogu, że pozwolił nam przetrwać i doczekać tej chwili. Żegnam się z rodzicami, mówiąc, żeby byli dobrej myśli, że wszystko minie za dwa, trzy dni. Biorę opaskę biało-czerwoną z orzełkiem, na której widnieje kotwica - symbol Polski Walczącej. Idę w bój - z nadzieją i wiarą niezachwianą w zwycięstwo!". W Śródmieściu zdobywa karabin maszynowy z płonącego samochodu i przedziera się do "Zośki" na Wolę. Ranny już 8 sierpnia, jeszcze prowadzi chłopców do ataku. 11 sierpnia jest dosłownie poszarpany odłamkami. Traci oko, ma bezwładną nogę i rękę. Uratowany przez doktora "Broma" i przeprowadzony kanałami przez "Śwista" - ocaleje. Wielokrotnie przesłuchiwany przez Urząd Bezpieczeństwa w sprawie ekshumacji i pogrzebów przyjaciół, zażartuje: - Jakoś się przeturlałem i nie siedziałem w więzieniu. Stanie się sławą w dziedzinie ocalania lasów. Z tytułem profesora doktora habilitowanego Instytutu Badawczego Leśnictwa przewodniczy Working Group for Forest Fire przy ONZ w Genewie, pełni znakomicie funkcję kierownika Katedry Profilaktyki Pożarniczej w Szkole Głównej Służby Pożarniczej. Wspiera go w pracy i życiu wspaniała żona Ala, łączniczka z Pułku "Baszta". Tytusowi Karlikowskiemu zawdzięczamy brzozowe krzyże na kwaterze Batalionu "Zośka", jedyne, jakie na cmentarzu Wojskowym ocalały.
Dziś, gdy zabrakło już i "Śwista", i Kazika Łodzińskiego, Tytus Karlikowski wziął na barki obie funkcje - jest przewodniczącym Środowiska Batalionu "Zośka" i przewodniczącym Komitetu Opieki nad Mogiłami "Zośki", autorem wielu cennych opracowań naukowych, promotorem 250 prac magisterskich i inżynierskich. Zawsze spokojny, zrównoważony i skromny, posiada ponad 30 odznaczeń bojowych i pokojowych, wśród nich Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari.

Jeden z "kamieni na szaniec"
Był w Batalionie "Zośka" harcerz, który wybrał pseudonim sienkiewiczowski - "Laudański". To harcmistrz Juliusz Bogdan Deczkowski, jedna z najpiękniejszych postaci batalionu, jego kronikarz, opiekun matek poległych kolegów, dowódca Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, wspierający druha Aleksandra Kamińskiego przy pracy nad monografią "Zośka i Parasol". 9 maja 1941 roku Bogdan został aresztowany, gdy z kolegami rozrzucał ulotki. Przeżył 10 strasznych miesięcy na Pawiaku, po uwolnieniu natychmiast wrócił do walki. Znalazł się w kręgu bohaterów "Kamieni na szaniec". Brał udział w akcji "Sieczychy" i pierwszy podbiegł do Tadeusza Zawadzkiego "Zośki", gdy ten zginął.
Od matki Krzysztofa Kamila Baczyńskiego otrzymał tomik jego wierszy "Śpiew z pożogi" z dedykacją: "Towarzyszowi i przyjacielowi mego syna - Stefania Baczyńska".
Zapytany przez harcerzy o odznaczenia, powiedział, że ma aż trzy, dotykając dłonią trzech blizn po trzech ranach. Uciekł ze szpitala z przestrzelonym płucem, przeszedł kanałami ze Starówki, walczył do ostatnich chwil na Czerniakowie. 20 lutego 1950 roku Wojskowy Sąd Rejonowy skazał "Laudańskiego" na pięć lat więzienia z pozbawieniem praw "za to, że od lata 1945 roku do jesieni 1948 w Warszawie i Zakopanem przez uczestnictwo w pracach ekshumacyjnych, udzielanie swego mieszkania członkom konspiracyjnego Batalionu "Zośka", przez uczestnictwo w zjeździe zośkowców w Zakopanem, przez prace fotograficzno-historyczne dotyczące Batalionu "Zośka" oraz przez udział w herbatkach, imieninach i weselach byłych zośkowców, świadomy utrzymywania w ten sposób więzi grupowej oddziałów, których działalność była skierowana na dokonanie przemocą zmiany ustroju Państwa Polskiego, usiłował wraz z innymi ten cel osiągnąć". Bity, lżony, siedział w więzieniu na Rakowieckiej w jednej celi z generałem SS Ottonem Geiblem, następcą kata Warszawy Kutschery. W kamieniołomach doznaje ciężkiego urazu kręgosłupa, który go będzie prześladował do końca życia. W grudniu 1956 roku Sąd Najwyższy uniewinnia i rehabilituje "Laudańskiego". W roku 1960 kończy studia na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego z wyróżnieniem. Jest jednym z czołowych twórców polskiej sztucznej nerki. Działał do końca w środowiskach harcerskich, był współtwórcą Komitetu Opieki nad Mogiłami Żołnierzy Batalionu "Zośka", jest współautorem pamiętników zośkowców i autorem cennego tomu "Wspomnienia żołnierza Baonu AK "Zośka"". Był wcieleniem dobroci, łagodności, tolerancji, promiennym optymistą.

***
Przeszedłszy wszystkie kręgi piekieł - nie załamali się, nie uciekli z kraju, nie popadli w nałogi. Są żywym zaprzeczeniem gorzkiej konstatacji Norwida, że Polak w Polaku to często olbrzym, ale człowiek w Polaku to jakże często karzeł. Są przykładem, że Polak w Polaku i człowiek w Polaku może być olbrzymem.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110827&typ=my&id=my02.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

4. „Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”

,,Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce i kilku innych cudownych ludziach oraz o niezapomnianych ..."
Posłuchajcie prawdziwej opowieści o tamtych Chłopcach i Dziewczętach....
a tym ,którzy chcą nas zeszmacić,...mówimy NIE !!!
Bo szmacąc tamtych Chłopców i Dziewczęta ,
szmacą NAS
Droga @Guantanamero ,jak widać chcą zrównać nas ze swoim poziomem...ale TO się nie uda,chyba czują zbliżający się KRES i rzucają ostatnie siły na barykady...był Klata w Krakowie
był Pasikowski a teraz kolej na następnego...
Pełny BOJKOT to za mało...bo sami sobie dosypią z Kiesy....Czas na walkę z takimi draństwami...Walkę bezwzględną i nieoszczędzającą ani ich nazwisk ani pseudo dzieł....
Kamienie na szaniec nie są fikcją ...Są Prawdą najprawdziwszą i dlatego nie do strawienia przez tych,którym Polska jest Nienormalnością...
serdecznie pozdrawiam

gość z drogi

avatar użytkownika basket

5. A tu radosny

bełkocik pana reżysera: "od lat chciałem zrobic film o okupacji....ja
pochodzę z takich tradycji powstańczo-szaro-szeregowych - moja matka
była w sz.sz.. w batalionie Zośka - brała udział w PW , znała - CO JEST
ZABAWNE - bohaterów Kamieni na szaniec..."
http://film.onet.pl/kamienie-na-szaniec-robert-glinski-o-swoim-najnowszy...

"Chcą, żeby wszyscy byli unurzani w błocie, bo tylko wtedy mogą sie poczuć lepiej."
To jest to.

basket

avatar użytkownika gość z drogi

6. "Chcą, żeby wszyscy byli unurzani w błocie, bo tylko wtedy mogą

się poczuć lepiej "
@Basket...my z nimi nie będziemy się tarzać w błocie jak świnie...a własnie
świnie...
przypomniało mi się powiedzenie wojennej Warszawy .."tylko świnie siedzą w kinie" ja dodam w kinie na filmie Glińskiego" bo tak mu chyba "na nazwisko...."
chcieli wojny,to ją mają ....

gość z drogi

avatar użytkownika michael

7. Obrzydliwi Ludzie

Jeszcze jeden, Robert Gliński,...

avatar użytkownika Maryla

8. nie pozwolimy !


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

9. obrzydliwi ,to mało...ale to szkodnicy

szkodzą Polsce,demoralizując Młode społeczeństwo,nas nie zdemoralizują bo my mamy wypisane w sercu Kamienie i Szaniec ,ale Młodzi już mniej....
Czas na bunt ...na jednoznaczne ocenie takiego DRAŃSTWA....
a pana Roberta Glińskiego zapamiętajmy...obok tej paniusi z Poznania,co to Papieża Franciszka wiadomo jak nazwała...teraz podobno marzy sie jej Bruksela... ciekawe co marzy się Robertowi Glińskiemu...bo co Klacie,to już wiemy....

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

10. w temacie ND

Rozumiem
że rezyser był mięczakiem i konformistą - odrzucił scenariusz, w którym
Rudy, Alek, Zośka jako aktywisci podziemnej grupy homo-oporu napadali z
bronią w ręku na młodocianych członków drużyny Hitlerjugend i ich
gwałcili (pardon - uświadamiali seksulanie). Mozna to było tez uzupelnić
o wątek udzialu Rudego w pogromie w Jedwabnem (za co spotkala go
sluszna kara z ręki niemieckiej Antyfy przebranej za gestapo) oraz
genderowego dojrzewania Zośki do zmiany płci połączonego
z zajściem w ciążę i urodzeniem Grodzkiego. Akcja obrazu powinna sie
natomiast rozgrywać w 1968 r. a jej tłem krwawe antysemickie czystki o
znamionach ludobójstwa prowadzone przez PAXowców, którym bezskutecznie
przeciwstawia się aparat partyjno-państwowy i caly postępowy swiat - tu
wzruszajace ujecia odjeżdżajacych z Dworca Gdańskiego wagonów bydlecych z
emigrantami marcowymi w kierunku Sobiboru, gdzie czekają już krwiożeczy
polscy harcerze i listonosze.
Za taki obraz Złoty Niedzwiedz,
Palma w Cannes i nominacja do Oskara. A tak znowu tylko jakis taki
prowincjonalny miniskandalik...



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. Piotr Ikonowicz wzorem CZERWONEJ kultury

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. robić swoje !

Za
horyzontem czeka na Was już piąta edycja legendarnego Projektu
Zaścianek. Tematem najbliższej dysputy będą zagadnienia wymiany elit na
"elity" w Polsce po II Wojnie Światowej oraz omówienie heroicznej roli
Żołnierzy Wyklętych w tym okresie. Przyjrzymy się także samemu pojęciu
elity.



V edycja Projektu Zaścianek
kresy.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

13. W czasie gdy mnie tu nie było...

spotkałam się z Panią Elą, o której wspomniałam w notce.
Napisze o tamtej młodzieży.... Jaka była, a jaka nie była na pewno...
O pięknej polskiej młodzieży - o swoich koleżankach i kolegach. O tym jak spotykali się i śpiewali patriotyczne piosenki... O harcerstwie... O swych braciach walczących o Polskę... Napisze prawdę.....
Taką, jaką wyżej darowała nam Pani Barbara Wachowicz...

Precz z kłamstwem! Precz!

avatar użytkownika Maryla

14. 1989 – ZHR – 2014

12 lutego 1989 roku, powstał Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. Tego dnia, w Warszawie, odbyło się pierwsze spotkanie instruktorów (reprezentujących zarówno środowiska niezależne, jak i instruktorów Ruchu Harcerskiego, Seniorów i instruktorów ZHP) z całej Polski na temat aktualnej sytuacji w ruchu harcerskim.

Po 2 tygodniach - w sobotę 25 lutego, w kościele św. Zygmunta w Warszawie odbyło się spotkanie instruktorów reprezentujących niezależne środowiska harcerskie z całej Polski, którzy powołali do życia Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. a jak sami wyją nad rzekomym profanowaniem!

Książka Edelmana w śmietniku. GW: Skandal!
http://narodowcy.net/polska/9045-ksiazka-edelmana-na-smietniku

Niecodziennego zjawiska dokonała dwójka mieszkańców Kielc, którzy w jednym z miejscowych śmietników odkryli książkę Marka Edelmana. Książkę z dedykacją dla... prezydenta miasta Wojciecha Lubawskiego.

"I była miłość w getcie" to wydane w 2009 roku wspomnienia Marka Edelmana. Egzemplarz znaleziony w kieleckim śmietniku to jeden z ostatnich, które przywódca powstania w warszawskim gettcie podpisał osobiście. Została podarowana Wojciechowi Lubawskiemu na krótko przed śmiercią autora.

W całym wydarzeniu świętokradztwa dopatrują się naturalnie dziennikarze z Czerskiej. Sprawę wiążą rzecz jasna z... pogromem kieleckim. Opierają to na słowach Edelmana z tamtego okresu, gdy oceniał Kielce jako ponure miasto kojarzące mu się ze złem. Co ciekawe w ostatnich latach życia jego opinia o stolicy województwa świętokrzyskiego zmieniła się diametralnie o czym świadczy właśnie podarowanie książki związanemu z prawicą Lubawskiemu.

Sam prezydent miasta twierdzi, że darzył książkę sporym sentymentem, lecz ta została mu skradziona. Teraz planuje jej odzyskanie od znalazców.

W całej sytuacji tryumfuje jednak Gazeta Wyborcza, która po raz kolejny znalazła się na faszyzmu a przy tym utrwaliła wizerunek Kielc jako miasta antysemickiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

16. Guantanamero,

Oni zbrukają wszystko, co polskie, dla nich patriotyzm to faszyzm, a polskośc to nienormalność.
Moja śp Ciocia, która jako harcerka Szarych szeregów szła z butelkami benzyny na niemieckie czołgi, teraz w grobie się przewraca z oburzenia.

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika guantanamera

17. @Maryla

Pisząc "zbrukają wszystko czego się dotkną" miałam na myśli to, że z nich wylewa się brud. Nieczystość... Już nad tym nie panują. I nie chcą...
Ja wiem, że oni nie zbrukają tamtych Osób, tamtych postaci, naszej historii...Nie zbrukają nas... Ale to, co tworzą, czego się dotykają jest zbrukane... Ponieważ sami są nieczyści...

"Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym" (Mk,721-23)

To jest dzisiejsze - dzisiejsze... - czytanie Ewangelii...
Tak! Trzeba ostrzegać młodzież przed ich sercami... Przed ich przewrotnością... I będę to czynić! Na pewno!

avatar użytkownika guantanamera

18. @basket i michael

Są tak przewidywalni... Moja pieśń "Nie wyciężą..." na mel. Guantanamera
sprzed tak niewielu dni o nich:

Chcą w błocie wszystkich unurzać
- tym właśnie muszą nas wkurzać!
Obrzucą nas wulgaryzmami
- ubrudzą się bardziej sami...
Język jak ze ścieku?
Co z siebie czynisz - człowieku?!

Nieładnie, nieładnie...
Nie chcemy żyć w waszym bagnie.
Toż nas nie zwyciężycie!
Czas i energię zmitrężycie!
(...)
Akcja żadna szkaradna
nie ściągnie nas do tego bagna...
Nie chcemy żyć występnie!
Od zła się chcemy różnić!
PIĘKNEM ….

My mamy siłę ducha.
Nie chcemy was dłużej słuchać!
Nie imponują nam śmiecie!
O Polskę się rozbijecie....
Duchowego oręża
nic nie jest w stanie zwyciężać!

Zło Dobrem ZWYCIĘŻMY!
Polskę przez złem obronimy.

Pozdrowienia! Jesteśmy u siebie!

avatar użytkownika guantanamera

19. Pelargonio Droga!

ONI, walczący do Polskę w tak różnych czasach zostawili nam testament:

Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...
J. Słowacki...

Szaniec tworzony przez Boga... i my...

Obrona tego szańca jest w naszych rękach.
Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i Twojej Mamy ...

avatar użytkownika guantanamera

20. Droga Gościu z drogi...

"Tylko świne siedzą w kinie" powino się dopisywać na plakatach tego filmidła.
Ale nas nie zwyciężą... My mamy siłę potężną... Pozwól że w odpowiedzi Tobie przypomnę, jak mamy się zbroić: http://blogmedia24.pl/node/66442
Chcę też przypomnieć, że tam jest Twoja obietnica...:))

( Wybacz, ale chodzi mi to, że wszyscy chętnie czytają wpis, którego tytuł mówi o brukaniu, a już nie tak entuzjastycznie ten o kanonizacji Jana Pawła II. No, to próbuję "przekierować", zwłaszcza, że to tam jest droga do zwycięstwa...:))
Serdecznie pozdrawiam...

avatar użytkownika gość z drogi

21. Droga @Guantanamero :) akcja ruszyła

"

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

22. Droga @ Guantanamero :) akcja w toku

melduje się na rozkaz :)
ja nie harcerka ,ale córka przedwojennych Harcerzy :) 

"Tylko świnie siedzą w kinie na filmie Roberta Glińskiego"

pozdrowienia z akcji :)

gość z drogi

avatar użytkownika michael

23. Tylko świnie siedzą w TAKIM kinie.

To jest kino i jego propagandziści wprost z ochotniczego naboru Völkischer Beobachter, prasowego organu NDSAP:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Völkischer_Beobachter:
Völkischer Beobachter stał się symbolem narodowosocjalistycznej propagandy.
Druk gazety trwał do końca kwietnia 1945 r., ostatni numer nosił datę 30 kwietnia.

I Wikipedia myli się, to jest nieprawda, tradycja tej propagandy trwa nadal, gorliwie kontynuowana przez całe stada propagandowych szmalcowników, puczymordów chorych z antypolskiej nienawiści, najemnych łajdaków, gotowych za trzy judaszowe srebrniki zrobić prostytutkę z własnej matki, a za sześć...

Pytanie gdzie są faszyści ma więc prostą odpowiedź - tam gdzie siedzą komuniści, razem ręka w rękę nazista z komunistą, a polską krew na rękach mają, jedna ich szatańska mać.

avatar użytkownika michael

24. Zawsze tak było, Oni stali tam, pod drugiej stronie lufy,

Zawsze...
My po naszej stronie, a po drugiej Oni, katyńscy strzelcy, smoleńscy mordercy, gestapowcy i czerwono czarna antypolska propaganda.

avatar użytkownika guantanamera

25. @michael

Tylko dlaczego nikt nie potrafi powiedzić Im tego w oczy przed kamerami?! Wstarczy mówić IM:
- Jesteście z innego świata, ze świata, w którym nie szanuje się przykazań Dekalogu. My jesteśmy tu, a wy tam, gdzie ci wszyscy, którzy w historii nie szanowali Dekalogu. Ani ludzkiego życia, ani rodziny, ani dzieci, ani cudzej własności, ani prawdy...
Już nawet nie trzeba dodawać, że to są m.in. Neron, francuscy rewolucjoniści, faszyści i komuniści...
To jest takie proste.. I tak wymowne. I tak mocne...
Dlaczego politycy prawej strony tego nie portafią?

avatar użytkownika michael

26. I aby było jasne i bez żadnej watpliwości.

Nie zarzucam niczego żadnemu Robertowi Glińskiemu, ani nikomu, ani żadnemu żyjacemu szmalcownikowi. Völkischer Beobachter jest, tylko i jedynie symbolem, tak jak jest to napisane w encyklopedii.
Jest symbolem tradycji dyfamacyjnej antypolskiej propagandy, ktorej celem było obrzydliwe zniesławienie wszystkiego co polskie, w którym wstrętne są nasze Matki i obrzydliwi nasi Ojcowie.
Bez szacunku, bez dumy i honoru, sami podli pluli nam wtedy w twarz naszą historią, gotowi do każdej zniewagi, przepełnieni antypolską czarno-czerwona propagandą.
To jest ich wybór.
avatar użytkownika gość z drogi

27. "Pytanie gdzie są faszyści ma więc prostą odpowiedź - tam gdzie

"Pytanie gdzie są faszyści ma więc prostą odpowiedź - tam gdzie siedzą komuniści,"
pozwolę sobie na jedna poprawkę...faszyści ,czyli Niemcy,którzy mordowali Polaków,
pozdrowienia :)
a co do komunistów,to FAKT ...ręka w rękę z Niemcami...

gość z drogi

avatar użytkownika michael

28. Gość z drogi - poprawka

Może lepiej odnieśmy się do tego co dzisiaj, teraz w XXI wieku, w lutym 2014 roku Niemcy robią w swojej polityce historycznej, do czego dąży ich teraz uprawiana propaganda.
WNIOSEK
Okazuje się, że aktualna polityka historyczna oraz jej cele i metody nie zmieniły się wcale, a cele i metody ich propagandy są wręcz identyczne. Nie darmo w tekście wyżej skorzystałem do aluzji do "naszych Matek i naszych Ojców". Film Roberta Glińskiego jest tylko jednym z wielu przyczynków potwierdzających tę hipotezę.
Przykładów mrożących krew w żyłach jest dostatecznie wiele, aby wątpliwości znikły.
Niemcy dążą do osiągnięcia celów II Wojny Światowej odwracając jej rozstrzygnięcia środkami niemilitarnymi. Te same cele ma niemiecka polityka także i w stosunku do innych krajów, w stosunku do Czech, albo Węgier.
Wygrać wojnę po wojnie bez wojny.
Widać to także na przykładzie mojego wnuka, jednego z wielu, wśród przedwcześnie zagonionych do szkoły, który po dwóch latach nauki oficjalnie umie dodawać i odejmować do dwudziestu.
Takie są wymagania szkoły.
To jest polityka Hansa Franka, gubernatora GG, który utworzył specjalny program szkolny dla Polaków.
Zajmowanie się antypolska polityką realizowaną teraz przez komunistów prowadzi do tych samych wniosków.
Na razie  jeszcze nie uprawiają ludobójstwa,
ponieważ propaganda jest tańsza. 
avatar użytkownika gość z drogi

29. szanowny @Michel "Wygrać wojnę po wojnie bez wojny."

Stocznie...pozamiatane
Rybołostwo zlikwidowane
Cementownie,cukrownie nie nasze,,,,
Prasa ...w obcych rękach...
Banki prawie,ze też nie nasze...przykład Kredyt Bank a jeszcze nie tak dawno w połowie i ciut ,był nasz...
Huty ...sprzedane...węgiel ? za chwile również...
dalej nie wymieniam,by nie popaśc w apatię...ale szkoły ...nie daruję....tu się zaczyna nowe zło...
pozdrowienia

gość z drogi

avatar użytkownika michael

30. No cóż, musimy naprawdę zabrać się do roboty.

POLSCE POTRZEBNA JEST KONSTYTUCYJNA WIĘKSZOŚĆ PARLAMENTARNA ANTYKOMUNISTYCZNEJ OPOZYCJI

link

avatar użytkownika Maryla

31. Pod dyktando Bermana Leszek

Pod dyktando Bermana

Leszek Żebrowski

Kampania zniesławiająca polskich bohaterów trwa w najlepsze. Filmy, artykuły, wypowiedzi publiczne współbrzmią ze sobą i są elementami „pedagogiki wstydu”, przy pomocy której chce się nam obrzydzić naszą przeszłość. W ten nurt wpisuje się nagłośniona przez „Nasz Dziennik” sprawa bulwersującego filmu „Kamienie na szaniec”.

Warto zwrócić uwagę, że niszczenie pamięci odbywa się w okresie, gdy następuje olbrzymi nawrót do historii. Wiele środowisk, dotychczas dalekich od takich poszukiwań, szczególnie młodzieżowych, dąży do przypomnienia trwałych fundamentów ideowo-moralnych. Nic dziwnego, że po prawie półwieczu komunistycznej, topornej propagandy, której celem miało być stworzenie „człowieka nowego pokroju” (to określenie samego Stalina!), i następnie ćwierćwieczu nihilistycznego „róbta, co chceta” (ale nie do końca – pewne rzeczy róbta, innych absolutnie nie…) nastąpił gwałtowny powrót do tradycyjnych wartości.

Szczególnie wrażliwe jest młode pokolenie, które szuka oparcia w tradycyjnych ideałach, którymi kierowały się kolejne roczniki Polski Niepodległej (1918-1939) i Polskiego Państwa Podziemnego (1939-1945) i wreszcie Powstania Antykomunistycznego na ziemiach polskich (po 1944/1945 roku). Przeciwnicy to na ogół piewcy starego porządku (w nowej oczywiście szacie propagandowej). Wiedzą, że siłą swego świata (anty)wartości już narzucić nie zdołają, dlatego walczą wszelkimi – w tym także niezwykle niegodziwymi – metodami, aby zachować status quo.

Stąd biorą się szaleńcze ataki na rtm. Witolda Pileckiego, który za swoje – i nasze – ideały zapłacił cenę najwyższą. Komuniści zamordowali bohatera nie tylko Polski, ale całej Europy, jedynego ochotnika do Auschwitz, który tam był i zostawił całościowe raporty o niemieckim przemyśle zagłady ludzi. Dziś próbuje się mordować pamięć o nim. A także ataki na Danutę Siedzikównę „Inkę”, bohaterską 17-letnią sanitariuszkę 5. Wileńskiej Brygady AK, której przedśmiertny krzyk: „Niech żyje Polska!” – został porównany z niemieckim powitaniem „Heil Hitler”… I na bohaterskich harcerzy z Szarych Szeregów –żołnierzy Armii Krajowej, którym te same kręgi na siłę dorabiają gębę seksualnych odmieńców.

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jest to dalszy ciąg walki z naszą świadomością narodową. Drogowskazem tych sił jest Jakub Berman, który w wywiadzie z Teresą Torańską (w 1985 r.) wyraził przekonanie, że „suma konsekwentnie i umiejętnie prowadzonych przez nas działań przyniesie w końcu efekty i stworzy nową świadomość Polaków (…), nastąpi wreszcie przełom w ich mentalności, który da zupełnie inną treść i jakość. A wtedy my, komuniści, będziemy mogli zastosować wszystkie demokratyczne zasady, które chcielibyśmy stosować, a których stosować nie możemy, bo skończą się naszą przegraną i naszym wyeliminowaniem”.

Brzmi to złowieszczo, ale to jest nadal walka z ideologicznym komunizmem.

http://www.naszdziennik.pl/wp/68073,pod-dyktando-bermana.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. Bądźcie wyraziści! [Tuba Cordis 16 II A.D. 2014]

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Inauguracja Akademii Tradycja i Przyszłość w Poznaniu - kazanie

Inauguracja Akademii Tradycja i Przyszłość w Poznaniu - kazanie ks. dr Romana Kneblewskiego

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

34. "Bądżcie wyraziści "

u mnie w Domu mawiało się podobnie...bądżc czytelna...TAK ,to było najważniesze..
Jeżeli robisz Znak Krzyża ,rób Go wyrażnie...jeśli o coś pytają,odpowiadaj czytelnie...nie ..może ,chyba,nie wiem...
Tusk i jego dwór plus podstawki na mikrofony...zrobiły mnóstwo krzywdy społeczeństwu...
Musimy odbudować i zreformować Polskę
....ale to wcale nie jest takie łatwe w czasach "żyjta jak chceta "
W czasach gdy płemier
jednym SKOKIEM wpada na pogrzeb Dziecka a drugą na spotkanie z kibicami...w Zakopanem...jedną ręką "ociera łzę,a drugą przybija piątkę z jakimś "kibicem "
nie obrażając Prawdziwych Kibiców...Patriotów wyzywanych i prześladowanych własnie przez ...kogo ?
serd pozdrowienia Niedzielne...

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

35. "Nie wolno się bać: Nie wolno sie bać mówić prawdę..."

nie wolno...Czas na mówienie odważne i patrzenie prosto w oczy kłamcom różnym...

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

36. @Maryla

Dobrze, że istnieje Tuba Cordi !!!
Gdyby nie ona nie mogłabym słuchać ks. Kneblewskiego... Tego jednoznacznego człowieka, który nie dał sobie narzucić żadnej semantycznej sieci.
Jego wystąpienia, jego słowa Tak, tak, nie, nie" są jak powiew świeżego powietrza w wypełnionej dymem piwnicy....