Resortowe dzieci w [szatańskim — przyp. Andy] szale — czyli bezsiła ZŁEGO. "Plucie, kopanie, zrzucanie to stałe motywy w filmach o egzorcystach"
Mistrzowie duchowi i doktorzy Kościoła zawsze przestrzegali przed nieopatrznym wywołaniem demona, a już szczególnie przed igraniem z nim. Po pierwsze jest on nieludzko inteligentny – wie, jakie na kogo zastawić pułapki. A jeśli okaże się , że nie ma czego się chwycić, jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Wtedy ogarnia go szał bezsiły.
Bezsiła Złego oznaczać może śmiertelne zagrożenie fizyczności ofiary. Wtedy plucie, kopanie, zrzucanie z wysokości to stały motyw – często zresztą przedstawiany w filmach o egzorcystach. Zły jest nieprzewidywalny. Zwykły człowiek nie ma wtedy najmniejszych szans. Ale jeśli już się przydarzy stanąć Złemu naprzeciw, należy być bezwzględnie przygotowanym na to, że będzie on przede wszystkim oskarżycielem. Będzie czepiał się czegokolwiek: myśli, zdania, słowa. By wyciągać najmniejsze źdźbła z oka swojej ofiary i powiększać je do niebotycznych rozmiarów.
Dotykanie Złego to wędrówka nad przepaścią i dlatego zawsze dobrze jest wcześniej odkryć żelazną osłonę i chronić się za nią konsekwentnie. Zły wychyla swoją głowę coraz częściej. Ostatnio możemy obserwować jak kąsa autorów książki „Resortowe dzieci”, posługując się rzecz jasna, innymi.
Oto znalazło się troje śmiałków decydujących się bez żadnego specjalnego oręża, skrzyżować kopie z demonami peerelu. Gdy książka „Resortowe dzieci” trafiła do księgarni przez kilka dni panowała martwa cisza. Ale niebawem huknęła lawina i otworzył się wulkan. Gorąca lawa popłynęła wszelkimi możliwymi kanałami. Radio i telewizja; prasa, kolorowa, wysokonakładowa, przeładowana reklamami luksusowych zegarków, samochodów i marketów – zagadała. Autorów książki obwołano, żulią, chuliganerią, frustratami, pałkarzami, „gównozjadami”, którzy „rzygają” i „gardłują” „ultra patriotycznie”. A ich ofiary nie nadążają z wycieraniem „rzygowin”. Przepraszam za dosłowność, ale to frazy gwiazdy TVN 24 - Marcina Mellera.
Stało się oto coś niebywałego, dotychczas niespotykanego – "dziennikarze frustraci", przez dekady brani głodem, zepchnięci na margines pism i niszowych pisemek i lokalnych rozgłośni radiowych podnieśli głowy i zapytali: kto buduje scenę mediów w Polsce, tych prywatnych i publicznych? Kim jest ten, kto się na niej rozsiadł i gada nieustannie od rana do nocy? Kim jest, kto daje razy, wymierza policzki, gruchocze kości, stygmatyzuje i spluwa przez zęby? Kto każdego poranka i wieczora objaśnia nam naszą gospodarkę, ekonomię, politykę, kulturę, morale? Kto stale poucza biskupów, kardynałów i zwykłych wikarych?
I odpowiedzi na te pytania przestały być od niedawna tajemnicą. Są w jednej niewielkiej książce trojga dotąd cichych i bliżej nieznanych autorów…
„Jestem wściekła” – jęknęła jedna z bohaterek książki. Jakieś prawicowe gryzipiórki śmiały zajrzeć do zabunkrowanych cv gwiazdy TVN, „Gazety Wyborczej” i Radia Zet w jednej osobie. Nieznośnie obnażyli skrywane prawdy - „zachowują się jak wyznawcy Gomułki i McCarthy’ego”. To nie są dziennikarze to „żałośni frustraci robiący biznes na kłamstwach”, to „dziennikarska prostytucja” i „grzebanie w życiorysach” – woła żurnalistyczna blond diva, zaczynająca pracę w polskim radiu w stanie wojennym, gdy jej koledzy lądowali na bruku z wilczym biletem. „Ja tylko raz w życiu na szyi miałam czerwony krawat” woła konwulsyjnie red. Monika, wzór dziennikarskich cnót.
Dalej, przez pół „Newsweeka” - gazety z siedzibą matką w Hamburgu – wylewa się rynsztok na autorów „Resortowych dzieci”. To „tropiciele ze szkoły SB”. Książka porównana jest do marcowej propagandy z 1968 r., inspirowanej przez departament III MSW. To „prawicowi troglodyci”… To tylko krople z morza kloaki wytaczanej na głowy „niepokornych” autorów. Ufam, że utoną wraz z tymi, co je miotają, tam gdzie ich miejsce – w mentalnym ścieku. W tak trudnych dla książki czasach, tytuł sprzedaje się jak produkt niezbędny do życia. A przed nami jeszcze kolejne tomy – równie niebezpieczne i wybuchowe - o resortowych dzieciach w bezpiece, sądach, nauce.
Wartością książki jest to, jak została napisana. Dostępnie i zrozumiale, nawet dla przeciętnego czytelnika hamburskiego „Newsweeka” w polskim wydaniu. Wiedza o resortowych dzieciach w polskich mediach, funkcjonowała od dawna w szerokim obiegu historyków, socjologów, ludzi mediów. Jednak dopiero Kania, Marosz, Targalski zebrali materiał w formie skondensowanej zdrowotnej pigułki. I położyli przed oczyma zdumionego czytelnika.
Podobnie było z książką Doroty Kani „Cień tajnych służb”. Autorka zebrała znane już fakty, uszczegółowiając je o dane z sądowych akt. I jakby od niechcenia podniosła kurtynę III RP - państwa mafii i tajnych układów. „Resortowe dzieci” robią jeszcze większe wrażenie. A przecież to dopiero introdukcja do głębin postkomunistycznych czeluści. Diabeł kopytami jeszcze nie raz trzaśnie. Postawię tezę, że po raz pierwszy w historii krajów postsowieckich książka ma szanse dokończyć solidarnościową rewolucję. Rewolucję, która rozgrywa się już nie w stoczni, nie fabrykach czy na placach, ale w ludzkich głowach…
Tekst ukazał się w miesięczniku „Moja Rodzina” nr 2 (2014)
D. Kania, M. Marosz, J. Targalski, "Resortowe dzieci". Media, Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2013.
Artykuły dr Hanny Karp
Dr Hanna Karp
Dr Hanna Karp, medioznawca, religiolog, wykładowca akademicki, publicystka prasy konserwatywnej, autorka książek nt. sekt, nowych ruchów religijnych, New Age. Mieszka w Warszawie.
* * * * *
Książkę "Resortowe Dzieci" można szybko, tanio i wygodnie - kupić w naszym sklepie wSklepiku.pl!
3 komentarze
1. sowieci nawieźli ich – jako zdegenerowany nawóz – na bagnetach
Stare komuchy nigdy nie pogodziły się z tym, że ich pogląd na świat zbankrutował, okazał się być jedną z wielu herezji, jakich setki było w dziejach ludzkiego gatunku.
(…)
Są tu obcy, sowieci nawieźli ich – jak nawóz – na swoich bagnetach i zabłoconych buciorach. Jak ci, co zsyłają chorobę lub złośliwy nowotwór, dołożyli wszelkich starań, aby nas – organizm żywiciela – unieważnić, upokorzyć i zniszczyć.
Chorobę przeżyliśmy, ale pozostały jej groźne ogniska. Te, w skrytości ducha, mają jednak wobec nas wielki kompleks – wiedzą, że wobec Polaków, są jedynie sowietami drugiej klasy, drugiej świeżości, kundlami szczekającymi na kremlowski rozkaz.
Dziś drugie i trzecie pokolenie kukułczych jaj Stalina ciągle okupuje najbardziej eksponowane pozycje w Rzeczypospolitej. Nie wypada im jednak dalej krakać w stricte marksistowskim narzeczu, znaleźli sobie zatem nowy wolapik – genderpierdolety.
Na swój chamsko-buraczany sposób spolszczyli dokonania marksizmu kulturowego i – bez większego zresztą zrozumienia – deklamują nowocześnie brzmiące brednie, mające w istocie stanowić obrzędowy język …nowego kultu.
Mają też swoich świętych – towarzyszy (ciepłych i zimnych) Baumanna, Kuronia, Geremka, Kiszczaka, Jaruzelskiego, Kwaśniewskiego, Urbana. Niepostrzeżenie stworzyli w Polsce nowy kościół – ołtarze ustawili w tefauenie i jej podobnych postsowieckich przeszczepach i na tych ołtarzach codziennie okadzają pederastów, baby z wąsami, modnie ustrojonych złodziei, zaprzańców wszelkiej maści, słowem wszystko, co może rozmiękczyć ten – tak im wraży – „cholerny gen Polskości”.
W czasie tych, trwających cała dobę (jak w przypadku tvn 24) nabożeństw, rytualnie strącają także w swoje piekielne otchłanie antypoprawne „złe duchy”: kaczorystów wszelkiej maści, co poważniejszych katolików i księży, piłsudczyków…
Ten swoisty kościół poprawnej zgnilizny ma też i swoich księży patriotów (znacie tych bezkoloratkowców i marianów), ba – nawet niektórzy biskupi i kardynałowie, nominalnie jeszcze katoliccy, już coraz mocniej puszczają ku nim oczko, dając do zrozumienia: no my jesteśmy z wami, ale wiecie, trzeba tego „polskiego kołtuna” jeszcze trochę popilnować, poogłuszać. (znacie też tych nowoświatowych hierarchów).
(…)
Witold Gadowski
Cytowane za: http://www.stefczyk.info/blogi/dziennik-chuligana/wyskrobac-jezusa,93897...
Andy — serendipity
2. "Są tu obcy..."
Są obcy... Nieprzyswajalni. Kochają zło i szerzą je, do tego nazywając dobrem. To co im się podoba i co chwalą, dla nas jest najczęściej ohydne. Odpowiada im moralne bagno i w to bagno potrafią zmienić wszystko, czego się dotkną. Żądają, żeby nam podobała się amoralność. I podłość. Kpią z tego co my uważamy za godne szacunku. Bluźnią. Atakują to, co jest dla nas święte.
Reprezentują naszą antytożsamość. Antypolskość. A gdy domagają się "prawa do zabijania" to antyczłowieczeństwo nawet. Antypody ducha.
Czy mogą się zmienić?
Trzeba wielkiego egzorcyzmu....
3. Polecam
Rozmowy Niedokończone w Radio Maryja dokładnie na ten temat.
O NICH, o ich inności, obcości i o tym co nam zrobili... Przed chwilą Wojcich Reszczyński opowiadał o swoim wujku skazanym na 4, słownie cztery lata za dowcip, że ktoś wyskoczył z ostatniego piętra PKiN bo usłydszał, że na dole sprzedają kaszankę...
Że "Resortowe dzieci" to po prostu inny świat. Tak było i jest.