Waszyngton a powstanie węgierskie 1956 (1)
godziemba, pon., 28/10/2013 - 07:16
Wybuch powstania węgierskiego w 1956 roku był dla Waszyngtonu dużym zaskoczeniem.
Węgrom „tak jak bałkańskim krajom satelickim przyznano najniższy priorytet wśród państw Europy Środkowo-Wschodniej”, a CIA nie prowadziła w Budapeszcie nieomal żadnych tajnych operacji. Jedynemu oficerowi CIA zatrudnionemu w ambasadzie w Budapeszcie, centrala z Langley wręcz zabroniła prowadzenia jakichkolwiek działań operacyjnych. Niska pozycja Węgier wynikała z ich niewielkiego znaczenia geostrategicznego oraz znacznie trudniejszego doń dostępu (do 1955 roku granicząca z Węgrami część Austrii znajdowała się pod okupacją sowiecką).
Wbrew obietnicom poczynionym w kampanii wyborczej, prezydent Eisenhower nie zamierzał skończyć „ze szkodliwą, jałową i niemoralną polityką „powstrzymywania”, która oddaje niezliczone masy ludzkich istot despotyzmowi i bezbożnemu terroryzmowi”. Nic więc dziwnego, iż w trakcie kolejnej kampanii prezydenckiej w 1956 roku Demokraci oskarżali jego administrację o „ponury bilans niedotrzymanych obietnic składanych nieszczęsnym ofiarom komunizmu” i czekali „na dzień, gdy wolność odzyskają wszystkie ujarzmione narody”, doskonale wiedząc, że były to jedynie gołosłowne zapowiedzi.
Gdyby nie Radio Wolna Europa, Stany Zjednoczone byłyby na Węgrzech nieobecne. RWE miało wierny, stale rosnący krąg słuchaczy w Budapeszcie i innym miastach węgierskich. Konsekwentne atakowanie komunizmu przez węgierską sekcję RWE oraz podtrzymywanie nadziei na lepszą przyszłość stanowiło odtrutkę na zalew komunistycznej propagandy. Głos Wolnych Węgier stał się integralną częścią krajowej sceny politycznej.
W lipcu 1956 roku Moskwa zmusiła krwawego dyktatora Węgier Matyasa Rakosiego do rezygnacji ze stanowiska szefa partii komunistycznej. Jego następcą został związany z Kremlem, dawny funkcjonariusz Kominternu, Erno Gero. Wbrew nadziejom zwolennikom reform premierem nie został jednak Imre Nagy, który pełnił tę funkcję w latach 1953-1955.
Węgrzy pilnie śledzili zmiany mające miejsce w rządzonej przez komunistów Polsce, gdzie – wbrew początkowemu sprzeciwowi Kremla - do władzy w październiku 1956 roku doszedł Władysław Gomułka.
Początek powstaniu węgierskiemu dali 21 października 1956 roku studenci Uniwersytetu w Szegedzie, a następnie ich koledzy z Politechniki Budapeszteńskiej, którzy wznowili działalność niezależnego Związku Studentów Węgierskich. W dwa dni później, 23 października tysiące młodych Węgrów, demonstrując solidarność z Polakami, pomaszerowało przez stolicę pod pomnik Józefa Bema, bohatera powstania listopadowego oraz powstania węgierskiego w 1848 roku. Studenci obalili wielki posąg Stalina na placu Bohaterów. Oliwy do ognia dodał Gero mówiąc w radiowym przemówieniu o „wrogach naszego ludu”, którzy usiłują „podważyć władzę klasy robotniczej, rozerwać sojusz robotniczo-chłopski, pozbawić klasę robotniczą jej przewodniej roli w kraju, (…) rozluźnić więzi łączące naszą partię ze sławną Komunistyczną Partią Związku Sowieckiego”.
W Budapeszcie rozpoczęły się regularne walki pomiędzy powstańcami a obrońcami komunistycznego porządku, z funkcjonariuszami urzędu bezpieczeństwa (AVH) na czele.
W obliczu buntu części członków partii 25 października 1956 roku Gero ustąpił na rzecz Janosa Kadara, natomiast Imre Nagy otrzymał misję tworzenia nowego rządu
Zmiany te zostały zaakceptowane przez Moskwę, która jednocześnie rozpoczęła interwencję zbrojną na Węgrzech. Jakkolwiek Sowieci przejęli siedzibę węgierskiego radia i kilka rządowych budynków, to jednak nie zdołali przejąć kontroli nad całym miastem.
W tym samym czasie prezydent Eisenhower zajęty całkowicie zbliżającą się do finału kampanią prezydencką, postrzegał powstanie węgierskie raczej jako kłopot niż szansę. Podczas spotkania 26 października 1956 roku w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego niepokoił się przede wszystkim groźbą przesadnej reakcji Kremla, która mogłaby rozpętać wojnę światową. Doradca prezydenta do spraw rozbrojenia Harold Strassen zaproponował przekazanie Chruszczowowi uspokajającego sygnału, w którym Waszyngton podkreśliłby, że nie jest zainteresowany wciągnięciem Węgier do NATO. Byłby natomiast gotowy rozważyć ich neutralizację na wzór Austrii.
Z kolei sekretarz stanu John Foster Dulles jednoznacznie wskazał, iż „nie widzimy w tych państwach (Polsce i Węgrzech – Godziemba) naszych ewentualnych sprzymierzeńców wojskowych. Patrzymy na nie jako na część nowej, przyjaznej i wolnej od podziałów Europy. (…) Gdyby odniosły sukces i same się wyzwoliły, Stany Zjednoczone mogłyby sięgnąć do swych bogatych zasobów, pomagając im przetrwać okres gospodarczej adaptacji”.
Zgadzając się tymi sugestiami Walter Lippmann w komentarzu, który ukazał się 26 października 1956 roku w „The Washington Post and Times Herald” napisał wyraźnie, iż „nie leży w naszym interesie, by ruchy w Europie Wschodniej przekroczyły granicę, poza którą niemożliwe jest porozumienie z Rosją. (…) W interesie pokoju i wolności – wolności zarówno od despotyzmu, jak i anarchii – musimy mieć nadzieję, że na jakiś czas, choć nie na zawsze, powstania w państwach satelickich nie wyjdą poza nieprzekraczalną orbitę stabilizacji”.
Tak więc pomimo ciągłego mówienia o konieczności „wyzwalania” narodów ujarzmionych, w godzinie prawdy Stany Zjednoczone nawet przez chwilę nie rozważały ewentualnej pomocy militarnej, nie mówiąc już o bezpośredniej interwencji na Węgrzech. CIA wysłała do Budapesztu dwóch nieetatowych pracowników, którzy jedynie spotkali się ze zbuntowanymi węgierskimi studentami. Jednocześnie przekazana im instrukcja zabraniała uczestniczenia w czymkolwiek „co ujawniałoby zainteresowanie Stanów Zjednoczonych albo uzasadniało zarzut interwencji”.
Równocześnie audycje węgierskiej sekcji Radia Wolna Europa wzmacniały nadzieje na amerykańską pomoc dla walczących Węgrów oraz nawoływały do kontynuowania walki o niepodległość kraju. „Nie, nas nie można już spacyfikować – podkreślono w komentarzu – słowami i półśrodkami (…) nie przerywajcie walki, dopóki nie otrzymacie odpowiedzi na najbardziej palące pytania”.
28 października 1956 roku doszło do utworzenia w Budapeszcie nowego rządu, z Nagy’em na czele, w skład którego weszło kilku autentycznych niekomunistów, takich jak Zoltan Tildy i Bela Kovacs. W wystąpieniu radiowym Nagy odrzucił dawny pogląd o toczącej się „kontrrewolucji” i wskazał , iż „jesteśmy świadkami masowego ruchu demokratycznego”. Zapowiedział także, że celem jego rządu jest „zagwarantowanie narodowi wolności, niezależności i suwerenności oraz zapewnienie postępu społecznego, gospodarczego i politycznego metodami demokratycznymi, bo tylko na tym można oprzeć socjalizm w naszym kraju”. Ogłosił także zawieszenie broni i zadeklarował gotowość podjęcia rozmów z powstańcami. Ci natomiast przyjęli te zapowiedzi ze zrozumiałym sceptycyzmem. W poprzednich dniach komunistyczne władze węgierskie nie dawały powstańcom dowodów ani szczerości ani umiarkowania.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. Dzieki
za tekst. Sporo sie dowiedzialem.
2. @Tymczasowy
Miło mi.
Pozdrawiam