ZNALEZIONE SZCZĘŚCIE....
Dziesięć lat...
Właśnie mija dziesięć lat, od chwili, gdy wraz z córką, znalazłyśmy między budynkami trzy maleństwa - 4 tygodniowe pieski.
Nad wtulonymi w siebie, piszczącymi maleństwami stało parę osób i głośno się zastanawiało co zrobić z tą gromadką. Nikt z nich nawet się nie schylił, żeby podnieść maluchy z betonowego chodnika, a na dworze było zimno....mniej więcej tak, jak dzisiaj.
Spojrzałyśmy z córką na siebie i bez słowa podniosłyśmy psiaki. Usłyszałyśmy zbiorowe westchnienie ulgi i nagle zostałyśmy same ze zmarzniętymi szczeniaczkami w ramionach.
Jeden był czarny i kudłaty, drugi - brązowy i nieco mniej kudłaty, trzeci - czarno-biały gładkowłosy. Wsiadłyśmy do tramwaju tuląc psinki do piersi. Wracałyśmy ze znaleziskiem do domu, w którym czekał na nas mój mąż i dwie dorosłe kotki. W tramawaju dotarło do nas, że właśnie wzięłyśmy na siebie odpowiedzialność za trzy dodatkowe życia...ale nie miałyśmy wątpliwości, że tak było trzeba.
Trzy małe pieski zwróciły uwagę pasażerów. Słyszałyśmy zachwyty - jakie słodkie maleństwa, jakie cudności, jakie rozkoszne słodziaki itp. Jedna z pasażerek - młoda kobieta zainteresowała się czarnym kudłatym - gdy dowiedziała się, że właśnie przed chwilą, wszystkie trzy zostały znalezione, zaproponowała, że chętnie się nim zaopiekuje, bo niedawno straciła swojego czteronożnego przyjaciela, a ten maluch bardzo go jej przypomina. Przez chwilę się wahałam, ale uświadomiłam sobie, że i tak będę musiała znaleźć maluchom opiekunów....oddałam więc malucha w ręce nowej opiekunki.
Weszłyśmy do domu z dwoma śpiącymi szczeniaczkami........mąż zareagował spokojnie, spytał tylko, kto będzie wychodził z nimi na spacer. Kotki obwąchały przybyszów, prychnęły i poszły zająć się skakaniem po meblach...
Potem były.....wizyty u weterynarza, szczepienia, kroplówki, bo okazało się, że trzeba im było "ustawić" odpowiednie żywienie i oczywiście - szukanie dla nich nowych domów.
Brązowemu, po dwóch tygodniach znalazłam kochających opiekunów, a czarno-biała.....została u nas!
Znalezione szczęście jest z nami już 10 lat i mam nadzieję, że będzie z nami jeszcze dłuuuuuuuuugie lata!
- niezapominajka - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
19 komentarzy
1. @niezapominajka
:) życzę , aby to znalezione szczęście było z Wami jak najdłużej. Każdy posiadacz takiego szczęścia doskonale rozumie to uczucie.
Pozdrawiam
serdecznie
ps. to moje "szczęście"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Niezapominajka
Dluugie? Prosze sprawdzic srednia zycia nazych psow przyjaciol. Ja juz mialem jedno doswiadczenie smierci Najkiego (beagle). Pol roku temu nastepny beagle z nogami basseta omal nie odszedl. Teraz ma sie jak najlepiej. Przekarmiam go oczywiscie, bo zostal uratowany z ulic Waterloo (gdzie pewnie glodowal) i nikt go nie chcial, bo sie nie ruszal, nie reagowal, byl jak zywy-martwy pies. Musial miec za soba jakies ciezkie przejscia na tych ulicach. On je lubi nadal, uwielbia rynsztoki.
Pozdrawiam.
3. Maryla
Piękny!!!!
Też bym się pochwaliła swoim szczęściem, ale nie wiem jak tu wkleić zdjęcie ze swojego komputera....
Pozdrawiam serdecznie
4. Tymaczasowy
Sam wiesz jak to jest z czworonożnym szczęściem!
Życzę Wam obojgu każdej chwili przepełnionej radością.
Wiem ile żyją psy, bo wychowywałam się z nimi. Wszystkie doskonale pamiętam....każdy z nich odszedł w sposób naturalny - ze starości.
Im jestem starsza, tym trudniej mi myśleć o rozstaniu....ale cieszę się każdą wspólną chwilę i staram się nie myśleć o nieuchronnym.
Pozdrawiam serdecznie;)))
5. Ja nie chcialem nowego przyjaciela
po stracie pierwszego. Wiedzialem kto musi wziac go na rece, pojsc do lekarza, wypelnic kwestionariusz.. Akurat Najki sam sie urwal ze sznura, a potem odszedl bezszelestnie, chyba na atak serca. Rano znalazlem go - schowal sie w szafie. Jeszcze byl cieply. Sam chcialbym tak ladnie odejsc nie robiac klopotow swojemu otoczeniu.
PS A na Bazyla, mimo wszystk, zgodzilem sie, bo zostal mu tydzien do wykonania wyroku. Oryginalnie to mial byc "Rosco" z Ohio, ale Bazyl wczesniej dotarl i "Rescue" (lancuch ludzi ratujacych psom zycie) zaproponowalo mi go.
Serdecznosci.
6. Kochani i ja dołączam do WAS :)
kocham Psy od samego dzieciństwa...zawsze były z nami,z naszymi Synami,aż po kilkunastu latach ,gdy odszedł nasz ukochany Przyjaciel Ged...złoty chart afgański...nie umiałam już żadnego innego przyjąć do Domu,to tak jak bym zdradziła ukochanego Przyjaciela...odszedł w moich ramionach a ja do końca całowałam jego pysk obiecując mu,że tam gdzie idzie, zawsze będzie wolny i wiatr będzie rozwiewał jego złote włosy...
witam więc Przyjaciół psów....wszelkiej rasy
i cieszę się ,ze mogę być z Wami i z naszymi Piesami :)
Niezapominajko :)
dużo wspólnych słonecznych dni,lat dla WAS... :)
gość z drogi
7. Tymaczasowy
Mój ukochany pies z dzieciństwa, "zasnął" na moich kolanach...odszedł mając prawie dwadzieścia lat....
Miałam podobne rozterki do Twoich, gdy odeszła od nas ukochana kotka. Była niezwykła...
Do głowy by mi nie przyszło "zastąpić" ją nowym zwierzęciem, ale....tydzień po jej śmierci, los, postawił na mojej drodze maleńką kotkę, która zginęłaby, gdym się nią nie zajęła....
Uratowałam ją i została z nami.
Takie sytuacje są niespodziankami od losu....
Pozdrawiam serdecznie;)))
Pozdrawiam serdecznie;)))
8. gość z drogi
Witaj;))))
Przeżyłam wiele odejść moich ukochanych przyjaciół, bo też wychowywałam się w domu, w którym mieszkało zawsze od 3 do 5 psów. Każdy chodził wolno, mając do dyspozycji dom, podwórko i ogród. Jak założyłam własną rodzinę, trafiła do nas kotka, która chyba myślała, że jest psem....była niezwykła....kiedy odeszła, przyrzekłam sobie, że na tym koniec, nie chciałam znowu przeżywać rozstań....ale czasami, życie pisze scenariusze, nie pytając nas o zdanie....
Pozdrawiam serdecznie;))))
9. Droga Niezapominajko :)
i ja znam ból tych rozstań i wątpliwości,gdy Dzieci przynosiły do domu kolejne Psiaki,po śmierci poprzednich...twierdząc,ze stały pod naszymi drzwiami,tak co 15 lat średnio :)
był więc czas Trampka,era Aftusi i pudelka kundelka Rupercika...a pózniej Geda...były i tuptusie jeże i ukochany żółw Nindża,który pomylił gatunki i z wodnego przemienił się w lądowego,a raczej pantoflowego,bo uwielbiał spać na naszych pantoflach...:)
czujny na każdy odgłos otwieranej lodówki...przyjaciel wnuków i wielki wędrowiec,który
wciąż dążył do wolności,aż raz udał mu sie skok z balkonu i tym razem już go nie odnależliśmy...mimo,że wcześniej udawało się
mam nadzieję,że życie na wolności udało mu się jako,że stawy obok nas
pełne jego pobratymców i być może żółwic :)
Dlaczego od zawsze kocham św Franciszka ?wiadomo :))))
serdeczności :)
gość z drogi
10. Tymczasowy :)
Nasi Chłopcy uczyli się empatii i odpowiedzialności...towarzysząc naszym psim domownikom w każdej ich chorobie ,w niezliczonych "sesjach kroplówkowych"i noszeniu naszych psich przyjaciół na rękach ,gdy nie mogli sami już wychodzić na dwór...
żaden z naszych psów mimo różnych doświadczeń życiowych nie został uśpiony ,o każdego walczyliśmy jak lwy a przyjaciele weterynarze razem z nami przedłużali im życie na kolejne lata...
nawet ostatni po ciężkiej operacji /rak/żył jeszcze wiele lat...mimo że co raz częściej brakowało mu sił na bieganie a i często na chodzenie...odzyskiwał je,gdy wywoziliśmy go w skałki jurajskie,układali na najniższej łagodnej...a on wciągał wiatr w nozdrza i wstawał z radością na nogi...wystawiając swój cudny pysk do słońca... :)
serdeczne pozdrowienia :)
gość z drogi
11. gość z drogi
Doskonale rozumiem....
Do moich dziadków trafiały psy w taki sam sposób jak u Ciebie i każdy z nich dożywał starości. Nikomu z rodziny nawet do głowy nie przyszło uśpić psa, gdy stawał się mniej sprawny....wręcz przeciwnie - dbało się, by im ulżyć, otaczało się opieką...co ciekawe, młodsze psy "pomagały" swoim starszym kolegom, jeden z nich - Wil owczarek niemiecki, przynosił staruszkowi Misiowi - to, co miał we własnej misce i czekał cierpliwie, aż Misiu chociaż skosztuje...Takich przykładów mogłabym opowiadać bardzo wiele.
Pozdrawiam serdecznie;)))
12. Przed laty
Jadzia Staniszkis zapraszala mnie do swojego domu w Warszawie. Opowiadala, ze ma pare psow, ktore przez przemyslna dziure u dolu drzwi do ogrodka chodza sobie jak chca.
13. droga @Niezapominajko :) więc opowiedz :)
polityka ,polityką :)
a cudne opowieści o psich przyjażniach...to wspaniała odskocznia chociaż na moment od dnia powszedniego :)
Ba...to przykład,że zwierzęta umieją sobie pomagać,troszczyć się o siebie...i być zazdrosnymi TEZ...:)))
my mieliśmy cudną przygodę przez kilkanaście lat z owczarkiem i pudelkiem. Ona wyrosła na ogromnego PIESA ,bo od dziecka ratowana licznymi kroplówkami .. i stała sie ozdobą psiego rodu...On malec,
ale ciut starszy, liżący jej pokrwawione łapy od zastrzyków...uznał,ze może nią rządzić...
dzikie awantury i karcenia były dla nas teatrem za darmo i za dwie miski jedzonka :) a stan wojenny dzięki nim mijał w psiej atmosferze obrony i mądrości naszych piesów uczulonych na błękitne mundury :)
serdeczne pozdrowienia :)
gość z drogi
14. Gosc z drogi
sliczna opowiesc. A ja wczoraj, troche zanietrzezwiony, na przyjeciu u architektow, cokolwiek by to mialo znaczyc,wysluchalem opowiesci wlasciciela firmy, Iranczyka, jak to jego kolega zdazyl zaplacic juz $9 000, by leczyc rasowego pieska, ktorego kupil prtzed paroma miesiacami. No to ja mu zaserwowalem dwie opowiesci o moich dwoch,czyli wszystkich, psiskach i dzialaniu pompy ssacej pieniadze, jaka jest wetreyniarskie industry. Zaoszczedzilem tysiace dolarow, skonczylo sie na pigulkach i psiska zyly jak nalezy. A gdybym dostosowal sie do bardzo osobistych, prawie szeptem wytpowiedzianych diagnoz i rad, na przyklad w najlepszym szpitalu dla malych zwierzat w Guelph University, to Najki mialby operacje na kregoslupie, a Bazyl mialby przetoczona calkowicie krew. Ilez to cierpien dla zwierzaczkow? A ja zadalem niewinne pytanie, czy po dokonanaej przez was operaci dajecie mi gwarancje, ze wszystko bedzie w porzadku/ Rzeczeni powiedzieli: "Niet!". To ja im tez powiedzialem wielkie NOOOO! I dobrze zwierzaczki na tym wyszly, a ja nie zostalem na wydre naciagniety jak obywatel ze wsi kupujacy most Poniatowskiego.
A Mohamed powiedzial mi, bierz te wszystkie piwa (swietnie dobrane) dla siebie i kurczaki dla swego psiska. On przezyl dwa ltaa temu smierc swojego psiska. Teraz ma tylko trzy koty. Czy tgrzysta kotow jest w stanie zastapic jednego psa? oto jest pytanie! A ja znam odpowiedz!
Serdecznie pozdrawiam.
15. witaj Niedzielnie @Tymczasowy :)
opowieść z morałem :)))
nasze przeszły jednak przez kolejne kroplówki,operacje..tak właśnie przeżyły...:)
serdecznosci :)
gość z drogi
16. Poruszająca opowieść
o psiej doli i niedoli - obejrzało blisko 6 milionów..
Uwaga: ostatnia minuta drastyczna...
basket
17. Jednym z najweselszych pieskow
jakie spotkalem byl sredniej wielkosci nierasowy piesek bez jednej nogi. Chlopaka z nim spotkalem na spacerze na wertepach. Moj beagle dawal sobie rade w gonitwach z wiekszymi psami, bo ma mniejszy promien skretu. Z tym trzynogim nie dal sobie rady. Zawsze byl przegoniety.
Chlopak-wlasciciel zaadoptowal go po tym jak ktos zmiazdzyl pieskowi noge i byl do usmiercenia.
Wygladalo na to, trzynogi nawet nie zauwazal, ze mu brakuje czegos.
18. TRZY nogi Przyjaciel :)
ależ jemu miłość opiekuna dodawałą już nie dodatkowych nóg,lecz "skrzydeł"
pozdrowienia :)
gość z drogi
19. Marylu
A Twoje psisko to wilczur. Jak sie dokladnie ta rasa nazywa?