Słowo przeciwko kłamstwu
godziemba, pon., 19/08/2013 - 06:30
W decydujących dniach lata 1920 roku oprócz zmagań na polu walki, toczyła się także batalia propagandowa.
Tuchaczewski w rozkazie wydanym 2 lipca 1920 roku, w przeddzień ataku, wojskom Frontu Zachodniego, tak określił cel bolszewickiej ofensywy: „Musimy pomścić zbezczeszczony Kijów! Na Zachodzie ważą się losy wszechświatowej rewolucji! Droga do światowego pożaru wiedzie poprzez trupa Polski”.
Władze Rosji bolszewickiej przywiązywały wielkie znaczenie w rozwijaniu propagandy komunistycznej wśród żołnierzy polskich. W bolszewickiej kampanii propagandowej przeciwko Polsce wzięli udział znani artyści, wśród których znalazł się m.in. Włodzimierz Majakowski, autor kilkudziesięciu antypolskich plakatów propagandowych.
Propaganda bolszewicka skierowana była ku ludziom biednym i niewykształconym. W czasach nędzy plakaty „Kto i jak żyje w pańskiej Polsce”, obrazujące grubych szlachciców ucztujących przy suto zastawionym stole, mogły trafić na podatny grunt. Polska występowała w tych plakatach zazwyczaj z przymiotnikiem „biała” lub „pańska”, a Polaków nazywano „posiadaczami”, „szlachcicami”, a także „bandytami” lub „grabieżcami”.
Z kolei obraz żołnierza bolszewickiego wyraźnie kontrastował z sylwetką Polaka. Czerwonoarmista z karabinem w dłoni miał olbrzymie rozmiary, miał szlachetny wyraz twarzy i w przeciwieństwie do polskiego żołnierza, był wysoki i silny.
W tych warunkach bardzo ważną sprawą było przeciwstawienie się tej propagandzie i zmobilizowanie Polaków do wsparcia walczącej armii. Do najistotniejszych zadań należało zjednoczenie Polaków, rozniecenie uczuć narodowych i gotowości do poświęceń. Bardzo istotna była również edukacja patriotyczna i obywatelska Polaków. Z jednej strony na łamach prasy codziennej zamieszczano komunikaty władz cywilnych i wojskowych, z drugiej w ulotkach i plakatach wskazywano na faktyczny charakter władz bolszewickich. Na plakacie „Do broni! Tak wygląda wieś polska zajęta przez bolszewików” przedstawiono zgliszcza i ruiny zburzonego i zbezczeszczonego kościoła. Czerwonoarmistów przedstawiano jako dzikich i bezwzględnych barbarzyńców oraz grabieżców.
Równocześnie w wielu miejscowościach organizowano manifestacje patriotyczne, procesje oraz przemarsze weteranów. Często towarzyszyły im występy artystyczne, w trakcie których recytowano wiersze, śpiewano piosenki, których autorami byli czołowi polscy poeci i pisarze: Stefan Żeromski, Kornel Makuszyński, Kazimierz Wierzyński i inni.
Czerwcowe klęski na froncie wywołały znaczne zaniepokojenie wśród Polaków. W liście pasterskim biskupów polskich z 7 lipca do narodu wezwano do jedności w działaniu wszystkich Polaków. Apelowano w nim także o masowe wstępowanie w szeregi wojska oraz udzielenie armii wszelkiej pomocy materialnej.
Jednocześnie Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego w licznych ulotkach, rozrzucanych także z samolotów, zachęcało do ochotniczego wstępowania do armii. „Wszyscy na front”, „Brońmy Ojczyzny” – głosiły hasła na ulotkach – „Dość lenistwa, do szeregów” lub bardziej dosadne: „Jeżeli nie spełniasz obowiązków Polaka, toś nie Polak, jeno bolszewik. Powtórz to sobie, stań przed zwierciadłem i pluń sobie w twarz, żebyś wiedział jak sam siebie cenisz”.
Ochotników uspokajano, iż pobyt na froncie mógł być niebezpieczny jedynie dla pechowców, gdyż „na wojnie nie ma się czego obawiać, (…) jeśli znajdziesz się na froncie, to jedno z dwojga jest pewne: albo znajdziesz się w bezpiecznym rowie, albo będziesz wystawiony na niebezpieczeństwo. (…) Jeśli zaś będziesz wystawiony na niebezpieczeństwo, to jedno z dwojga jest pewne: albo będziesz raniony, albo nie będziesz raniony. Jeżeli będziesz raniony, to jedno z dwojga jest pewne: albo jesteś ciężko ranny, albo lekko. (…) Jeżeli jesteś ciężko raniony, to jedno z dwojga: albo wyzdrowiejesz albo umrzesz. Jeżeli wyzdrowiejesz, nie masz się czego obawiać. Jeżeli umrzesz, to w ogóle nie masz się czego obawiać”.
Po powołaniu w końcu lipca 1920 roku Rządu Obrony Narodowej z Wincentym Witosem na czele, premier zwracając się do chłopów podkreślał, iż „od was, bracia włościanie, zależy, czy Polska będzie wolnym państwem ludowym, w którym lud będzie rządził i żył sprawiedliwie, czy też stanie się niewolnikiem Moskwy, czy będzie się rozwijać w wolności i dobrobycie, czy też będzie zmuszona pod batem władców Rosji pracować dla najeźdźców i żywić ich swoją krwią i znojem”. I apelował: „Niech każdy z was spełni swój obowiązek! Kto z was zdolny do noszenia broni, na front! Dzisiaj największy obowiązek każdego Polaka, to służba w obronie Ojczyzny!.
Równocześnie przywódca PSL „Piasta” obiecywał chłopskim ochotnikom ziemię od państwa, a „gdyby który z was zginął, rodzina tego otrzyma od państwa zabezpieczenie spokojnego bytu. Męstwo, krew wasza znajdzie nagrodę w szczęściu waszych rodzin i całego narodu”.
Nieprzerwana ofensywa Tuchaczewskiego po 500 kilometrowym pościgu na wycofującymi się wojskami polskimi, stanęła na początku sierpnia 1920 roku na przedpolu Warszawy. Za oddziałami „ciągnęły się na podwodach chmary kobiet i dzieci rosyjskich ze skrzyniami i beczkami, kuframi, specjalnie dla pakowania w Warszawie przedmiotów, które miały być zrabowane”. Dowódcy Armii Czerwonej obiecywali, że po zdobyciu Warszawy każdy żołnierz otrzyma prawo rabowania przez 2-3 dni. Część dowódców oddziałów bolszewickich dysponowała planami Warszawy z naniesionymi już danymi o najbogatszych sklepach.
Informacje o tych „przygotowaniach” zamiast osłabić jeszcze wzmocniły morale mieszkańców stolicy.
W odezwie Naczelnego Dowództwa WP do żołnierzy z 5 sierpnia 1920 roku przypomniano, iż gdy władze polskie w lipcu 1920 roku zaproponowały zakończenie wojny „krwawi bandyci pod wodzą żydowskich komisarzy zadrwili sobie z naszej propozycji; cel ich pozostał ten sam: grabić, gwałcić, palić i uciemiężać wszystkich, póki dzierżą broń w garści”. W tej sytuacji każdy polski żołnierz powinien mieć jeden cel – „Broń twych siedzib przed zatraceniem. Twych matek i żon przed zhańbieniem. (…) Odpędź go od twojej zagrody i zniszcz go, bo inaczej czeka cię głód i niewola!”.
W kościołach w całej Polsce trwały nabożeństwa, a Naczelny Wódz Józef Piłsudski poprosił kardynała Aleksandra Kakowskiego o skierowanie do wojska większej liczby księży „któryby szli w szeregach razem z żołnierzem, w okopach podnosili go na duchu”.
Polacy nie ulegli demagogicznej propagandzie bolszewików, nie dali się nabrać na oszukańcze hasła „równości i sprawiedliwości”. Pozostali wierni Polsce i wspólnie odparli czerwony najazd.
Wybrana literatura:
J. Szczepański – Wojna polsko-bolszewicka 1920 r. na Mazowszu
J. Szczepański – Społeczeństwo Polski w walce z najazdem bolszewickim 1920 r.
W. Witos – Moje wspomnienia
N. Davies – Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920
H. Lisak – Propaganda obronna w Polsce w rozstrzygającym okresie wojny polsko-bolszewickiej 1920 r.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
4 komentarze
1. Kłamstwo walczy z prawdą nieprzerwanie
Genetyczni nosiciele kłamstwa rozprzestrzeniają je do dzisiaj. Każdego dnia. Kłamstwem rażą jak z karabinów maszynowych. Ale ono ich w końcu obezwładni... Zdyskredytuje... Odsunie tam gdzie ich miejsce - na margines.
2. Aż trudno w taki prymitywizm sowieckich degeneratów uwierzyć...
"Za oddziałami 'ciągnęły się na podwodach chmary kobiet i dzieci rosyjskich ze skrzyniami i beczkami, kuframi, specjalnie dla pakowania w Warszawie przedmiotów, które miały być zrabowane.'"
— Kto o tym pisał?
Ci komunistyczni zbrodniarze nie mieli wątpliwości, że wymordują Polaków i zrabują wszystko co tylko będą mogli wywieźć.
Zresztą mordowali i grabili po ataku na Polskę w 1939 roku oraz znów po zainstalowaniu swoich zbrodniarzy z NKWD jako "polskich" władz i utworzenia stalinowskiej kolinii zwanej PRL...
Andy — serendipity
3. Guantanamera
Nic w tym dziwnego - wnukowie bolszewików z 1920 roku rządzą w polskojęzycznych me(n)diach.
Pozdrawiam
4. Andy-aandy
Takie relacje pojawią się bardzo często w raportach ND WP. Wielu wziętych do niewoli bolszewików miało mapy Warszawy z zaznaczonymi miejscami usytuowania bogatych sklepów i miejsc przyszłych rabunków.
Pozdrawiam