Czy można zniszczyć Ducha Polskości?

avatar użytkownika kokos26

   Na tytułowe pytanie może próbować odpowiedzieć tylko ten, kto tę polską duszę posiada, czuje ją i stara się ją zrozumieć.


Ci wszyscy nasi wrogowie, którzy za cel postawili sobie zniszczenie Polski i Polaków z coraz większym zaskoczeniem i zniecierpliwieniem zaczynają pojmować, że mimo frontalnego ataku i wieloletniego prania polskich mózgów nie udało im się tej polskiej duszy całkowicie zatruć.

To, co miało zostać stłumione w zarodku i do czego wykorzystano przy okrągłym stole lewicę laicką, czyli za cenę udziału w podziale konfitur, izolowanie oraz niszczenie wszelkich ruchów narodowych opartych na prawdziwym patriotyzmie i wierze przodków, zaczyna wymykać się spod ich kontroli.

Przypominają oni dzisiaj przebranego za „Marysię”, bohatera komedii „Poszukiwany, Poszukiwana”, który wpada nagle w panikę i wydzwania do swojej żony, czyli lewackiej międzynarodówki, skarżąc się, że ten polski duch i patriotyzm rozmnożył się niebezpiecznie i wraz z wrzątkiem wyłazi, jak makaron ze wszystkich kipiących garów, parząc mu wredne łapy.

Fiasko akcji wynarodawiania Polaków i próby wmówienia im, że są narodem mniej wartościowym o haniebnej historii z góry skazane było na klęskę gdyż wzięli się do tej brudnej roboty ludzie nam duchowo i mentalnie obcy, którzy polskiej duszy nie tylko nie posiadają, ale też kompletnie jej nie rozumieją.

Weźmy dzisiaj na warsztat tylko jeden przykład.

Antypolskie środowiska wydają się być wyraźnie zaskoczone i zdezorientowane tym, że oto nagle ni stąd ni z owąd narodziła się wśród młodego pokolenie legenda o „żołnierzy niezłomnych” i kultywowana jest ich zdaniem wbrew zdrowemu rozsądkowi i logice. Nie mogą pojąć jak mogło do tego dojść po latach plucia, ośmieszania naszej historii i narodowych bohaterów. To stąd te ślepe pełne nienawiści ataki, jak ostatnio na rotmistrza Pileckiego.

Przecież już w PRL-u ta legenda była skutecznie niszczona i funkcjonowała jedynie w „rodzinnym domowym podziemiu” zaś III RP dołożyła do komunistycznego sarkofagu, w którym miała ona zostać na wieki zamknięta, kolejne zbrojeniowe pręty i tony kłamliwego propagandowego betonu.

Skąd więc ten wyciek „strasznego radioaktywnego patriotyzmu”, który ciągle rozszerza niebezpiecznie strefę „skażenia”?

Nie jest to sprawa prosta do wytłumaczenia, ale my Polacy musimy to sobie jakoś pozytywnie i spokojnie objaśnić, zakładając jak to ludzie w większości wierzący, że nie wszystko da się zmierzyć „mędrca szkiełkiem i okiem”.

Ja myślę, że tak jak nie jest przypadkowe żadne ludzkie życie i dla każdego Stwórca przewidział jakiś plan, tak również narody nie bez przyczyny usadowił ON w określonych miejscach na ziemskim globie.

Nigdy tej prawdy nie zrozumie ktoś, kto nie posiada w sobie tego „polskiego genu” i sądzi, że stosując tylko propagandowy szacher-macher może z dumnego polskiego narodu uczynić tępy prymitywny lud wytresowany jedynie do wykonywania prostych prac fizycznych i służenia „starszym oraz mądrzejszym”.

O istnieniu tego „polskiego genu” mogłem przekonać się już kiedyś dawno temu, ale musiało upłynąć wiele lat, bym wrócił do tamtych wydarzeń, które wówczas przeszły u mnie bez większych refleksji.

W latach 70-tych część każdych wakacji spędzałem często z rówieśnikami pod namiotem i z tamtych czasów przypomniał mi się pewien wypad do Łeby. Jako, że rozbiliśmy się gdzieś na dziko w lesie to dzięki wyrobionym sobie szybko znajomościom często korzystaliśmy z pryszniców i ciepłej strawy w dwóch ośrodkach wypoczynkowych. Jeden to był dom wczasowy kieleckich zakładów Chemar, a drugi to ośrodek Huty im. B. Bieruta w Częstochowie.

W deszczowe dni to właśnie na przemian w tych dwóch miejscach przesiadywaliśmy w kawiarniach popijając browar lub dyskretnie i w konspiracji polewaliśmy czystą. Jako, że trwała epoka gierkowska, a Polska rosła w siłę, oba znane wtedy bogate i wielkie zakłady pracy wyposażyły kawiarnie w swoich ośrodkach w grające szafy.

Kogóż tam nie było wśród wykonawców. Wystarczyło wrzucić monetę, wcisnąć odpowiedni guzik, a z głośników natychmiast można było usłyszeć głosy takich gwiazd jak Suzi Quatro, Gary Glitter, Bary White, The Beatles, The Rolling Stones.

Jednak, co zadziwiające, w te deszczowe dni niemal non stop królowała głównie jedna piosenka znanego polskiego zespołu. W miarę upływu czasy wśród stałych bywalców, jakoś tak niewytłumaczalnie i sam z siebie wytworzył się zwyczaj polegający na tym, że podczas odtwarzania tego utworu panowała jakaś podniosła cisza i powaga, a każdy zamawiający coś przy barze robił to szeptem. Dzisiaj myślę, że gdyby ktoś złamał te zasady i zakłócił powagę chwili potraktowany by został jak jakiś frajer w powojennej knajpie próbujący zatańczyć „Czerwone maki na Monte Casino”.

Robotnicy i inteligencja, młodzież z liceów i zawodówek czuła, że dzieje się coś, co wymaga powagi, szacunku i chwili namysłu. Polski gen dawał o sobie znać i ujawniał się także u tych, którzy zapewne nie znali tej zakazanej prawdy o polskiej historii. Myślę, że nie tylko ja nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy.

Zastanawiacie się Drodzy Czytelnicy cóż to była za tajemnicza piosenka? Zapewne w większości ją znacie. Oto słowa:

Gdy zapłonął nagle świat,

Bezdrożami szli

Przez śpiący las.

Równym rytmem młodych serc

Niespokojne dni

Odmierzał czas.



Gdzieś pozostał ognisk dym,

Dróg przebytych kurz,

Cień siwej mgły ...

Tylko w polu biały krzyż

Nie pamięta już,

Kto pod nim śpi ...



Jak myśl sprzed lat,

Jak wspomnień ślad

Wraca dziś

Pamięć o tych, których nie ma
.

Tak, to „Biały krzyż” Czerwonych Gitar skomponowany przez Krzysztofa Klenczona i ubrany tak sprytnie w słowa, aby uniknąć kłopotów z cenzurą.

Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, ze Klenczon to żaden twardziel w porównaniu z lirycznym Sewerynem Krajewskim, ale niezwykle wrażliwy człowiek i wielki polski patriota. Mało, kto wie, że podczas koncertu Jana Pietrzaka w 1980 roku w Chicago podczas wykonywanie pieśni „Żeby Polska była Polską” mieszkający tam na emigracji Klenczon stanął na baczność, a z jego oczu strumieniem płynęły łzy.

Tak to już jest, że ten polski gen jest ciągle w nas i odzywa się w kluczowych dla naszej historii momentach oraz sprawia, że trwamy już od przeszło tysiąclecia, jako naród.

Nie pójdzie wam z nami tak łatwo, jakby się wydawało, zdrajcy.

Krzysztof Klenczon zmarł w szpitalu w Chicago po tragicznym wypadku, 7 kwietnia 1981 roku i zapewne czułby się bardziej spełniony gdyby gdzieś z ukrycia obserwował magiczną szafę grającą odtwarzającą „Biały krzyż” w latach 70-tych w Łebie.

Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta

Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami śp. Arkadiusza "Gaspara"

Gacparskiego, jak i poprzednią, „Jak zabijano Polskę”.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6

Najnowszy numer ogólnopolskiego tygodnika Warszawska Gazeta już w kioskach

8 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. kokos26

Witam po długiej przerwie :)

"Nie pójdzie wam z nami tak łatwo, jakby się wydawało, zdrajcy."

Oj, nie pójdzie. Im większa propaganda antypolska, tym bardziej polski gen się uaktywnia. Dzisiaj młodzi tworzą tak duzo patriotycznych utworów, jak nigdy w III RP. Patriotyczny rap jest słuchany powszechnie. Dla Biało-Czerwonej i Zołnierzy Wyklętych pójdą na barykady, jak ich dziadowie i pradziadowie.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika poligraf

2. kokos26

Kokosie
Dziękuję Ci za ten tekst "z serca pisany".
Ja z uwagi na mój stary PESEL, dobrze wiem o czym piszesz.
Serdecznie Pana Pozdrawiam

poligraf

poligraf
avatar użytkownika guantanamera

3. Tak, mamy zadanie...

"Ja myślę, że tak jak nie jest przypadkowe żadne ludzkie życie i dla każdego Stwórca przewidział jakiś plan, tak również narody nie bez przyczyny usadowił ON w określonych miejscach na ziemskim globie."
Tak, i nad tym planem czuwają aniołowie:
"...aniołowie we właściwy sobie sposób uczestniczą w rządach Boga nad stworzeniem jako „pełni mocy wykonujący Jego rozkazy” według planów Bożej Opatrzności. W szczególności aniołowie mają zleconą sobie troskę o ludzi, przedstawiając Bogu równocześnie ich modlitwy i prośby. Na podstawie Księgi Daniela można wnosić, że zadania aniołów jako ambasadorów Boga żywego rozciągają się nie tylko na pojedynczych ludzi i na tych, którzy pełnią szczególne role, ale także na całe narody (por Dn 10,13-21) Jan Paweł II - audiencja generalna 30 lipca 1986

avatar użytkownika kokos26

4. Maryla

Witam również i przepraszam, bo chyba byłem niemal od początku :)
Będę nawiedzał już regularnie

Pozdrawiam

kokos26
avatar użytkownika kokos26

5. poligraf

Mój pesel też nie taki nowy :)

kokos26
avatar użytkownika kokos26

6. guantanamera

Przydałoby się tym Aniołom trochę pomóc

Ściskam prawicę

kokos26
avatar użytkownika guantanamera

7. @kokos26

Jeszcze o powołaniu narodów:
" Narody też mają swoje powołanie, które można nazwać ich duszą. Joanna d'Arc była uosobieniem duszy Francji, przejęła na siebie jej powołanie. Taki mąż stanu, jak Abraham Lincoln, uświadamia nas, czym jest dusza i powołanie narodu amerykańskiego(...) Prawowitość przywódcy jakiegoś narodu polega wyłącznie na uznaniu powołania tego narodu i na skłonieniu go do spełnienia swej misji. A zatem jest rzeczą godną pogardy, gdy mężowie stanu, mówiąc o swoich narodach wyrażają się jak gosopodarze o swej trzodzie chlewnej: "Aby tylko rosła, aby tyła, aby była zdrowa i przybierała na wadze." Jest jeszcze bardziej godne pożalowania, gdy caly naród pochwala taki sposób mówienia, ponieważ mu całkowicie odpowiada: taki naród doprowadzony zostaje przez swych władców do poziomu zwierząt i tym się szczyci.Taki naród wypiera się swego powołania i swego honoru, nie jest już ojczyzną i zasługuje na to, by zakończył życie jak zwierzę."
Te mocne slowa napisał R.L. Bruckberger w swej książce „Dzieje Jezusa Chrystusa”, w rozdziale zatytułowanym "Pojedynek z szatanem".
Pozdrawiam

avatar użytkownika Maryla

8. Projekt Kedyw - Miasto Feniksa

Projekt Kedyw tworzą trzej warszawscy artyści z nurtu podziemnego hip hopu: Rico (muzyka/słowa), Lucjan Siemaszko (słowa) oraz Symon (słowa).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl