Jak “Polityka” rozgrzesza pisarzy
W najnowszym numerze „Polityki” znajdziemy tekst Adama Krzemińskiego okraszony tytułem „Strzelanie do rzutków”. Wydawałoby się, że jest to tekst w obronie pisarzy lat minionych, którzy zostali oskarżenie o współpracę z SS, tajnymi służbami czy byli nie słusznie oskarżeni o donosicielstwo. Wszystko pięknie jednak autor od razu wystawia diagnozę, która ma na celu wywołać współczucie i zrozumienie dla pisarzy i jednocześnie jest gorliwym obrońcą jedynego sprawiedliwego Guntera Grass’a.
W tekście przewija się wielu pisarzy. Mamy tu Brecht’a, Sartre, Kundere, Kapuścińskiego. Jednak to Grassowi poświęca najwięcej uwagi. Reszta pisarzy służy tylko do zaciemniania intencji autora. Tekst w obronie Grass’a niesie w sobie duży ładunek podtekstów. Mamy tutaj zakamuflowany atak na IPN. Krzemiński pisze: „(…) Czeska Ustr (odpowiednik naszego IPN), podobnie jak niemiecki urząd Birthler twierdzą, że akta bezpieki są absolutnie wiarygodne. Muszą się przy tym upierać, bo w przeciwnym wypadku straciliby podstawę własnej egzystencji”. A więc to naiwność IPN oraz podobnych jemu instytucji w Europie są przyczyną ataku na niewinnych pisarzy, którzy w młodym wieku zachłysnęli się nazizmem czy komunizmem a teraz wywleka się to wszystko na wierzch.
Faktycznie całe żyjące teraz pokolenie powinno dać sobie spokój z rozliczaniem przeszłości i myśleć o teraźniejszości i przyszłości. To, co było kiedyś niech pokryje kurz i niech spleśnieje w piwnicach jakiegoś budynku. Najlepiej umyć od tego ręce a dawnych piewców nazizmu i komunizmu nadal nazywać dziś autorytetami i czerpać z ich twórczości garściami. Jak mówi autor „najpierw oni budowali rusztowanie totalitarne a później je rozmontowali”. Za to niech będzie im chwała, bo „nawrócili” się na demokrację.
Tak się nawrócili na demokrację, że mają wszelkie prawo by mówić, co ludzie w tej demokracji powinni robić i z czym walczyć by tą demokrację zachować. Obrońca Grass’a zapewne utożsamia się ze słowami, jakie autor „Blaszanego bębenka” wypowiedział na jednej z debat „(…) Jest dziś konieczna nowa rewolta na wzór tej z roku 1968. Za największe zagrożenie dla współczesnej niemieckiej demokracji uznaje działalność prawicowych lobbystów, którzy swoimi wpływami szczelnie otoczyli parlament i współtworzą dziś prawo. Żeby zapobiec temu zjawisku i zaradzić złu, należy rozniecić rewoltę, która uratuje zagrożoną przez lobbystów demokrację w Niemczech”. Najwyraźniej Krzemiński jest obrońcą nie tylko Grassa, ale i jego idei. Potrafi szybko rozliczyć nie tylko swojego „pupila”, ale i innych twórców. Jest w stanie jednym pociągnięciem pióra zapomnieć o przeszłości i wybaczyć wszystkie grzechy młodości. Jednocześnie jest w stanie stanąć do walki ze „złem”, które próbuje bezprawnie grzebać w biografiach autorów i wywlekać ciemne sprawy przeszłości. Autor rozlicza i usprawiedliwia owych autorów tak „(…) Po śmierci Stalina szybko przejrzał na oczy niejeden z tych, co w latach stalinowskich byli zamroczeni, uważając, że biorą udział w rewolucyjnej budowie nowoczesnego wspaniałego świata, tych, co uczestniczyli w polowaniu na czarownice, na „burżuazyjnych” profesorów, publicznie potępiali „formalistów”, pisywali paszkwile do prasy i donosy do POP czy UB”. Aby bronić pisarzy wieku stalinowskiego trzeba przynajmniej wziąć kilka wariantów do rozważenia. Autor wziął jedne i wystawił diagnozę. Brzmi ona pisałeś dla aparatu stalinowskiego i chwaliłeś owy system, później się ocknąłeś i „nawróciłeś” jesteś czysty, bo zauważyłeś swoją słabość”.
Krzemiński najprawdopodobniej nie odrobił zadania domowego, jakim jest przeczytanie książki „Hańba domowa”. To zbiór rozmów z pisarzami okresu stalinowskiego. Szczerość większości z nich jest zdumiewająca. Mówiła wprost „pisaliśmy za kasę, mieszkanie i samochód”. Mało było takich autorów, którzy mówili „pisaliśmy, bo wierzyliśmy w to”. Patrząc jak autor broni pisarzy stalinowskich aż wierzyć się nie chce, że przeoczył tak ważną sprawę, jaką jest bycie „płatną prostytutką systemu totalitarnego”.
Zgrabnie próbuje tych „sprzedawczyków” i twórców totalitarnych systemów usprawiedliwić i szybko wpisać w kanon demokracji. „(…) Ponieważ bardzo wielu z tych, którzy na pewien czas ulegli totalitarnej wizji świata, prędzej czy później przejrzało na oczy i przyczyniło się do obalenia demona, któremu kiedyś zawierzyli”. Czyści jak łza. Kiedyś pisali dla rządów dziś z tym rządem walczą. Kiedyś brali za to pieniądze dziś biorą pieniądze by wmawiać ludziom, że się nawrócili na demokrację i walczą z totalitaryzmami.
Gross broniony przez autora bez mrugnięcia okiem przyznaje się do bycia socjaldemokratą. Jednocześnie wpisuje się w myśl lewicową, czyli jest piewca totalitaryzmu komunistycznego. Były żołnierz Wafen-SS dziś jest głosem socjaldemokratów. Wzywa do walki z prawicą i jej lobbystami.
Tej walce ulega i sam autor artykułu. Tak jak Gross tak samo i on uważa, że to wszystko wina prawicowych środowisk. Sam podaje kilka przyczyn, dlaczego grzebie się w biografiach „wielkich” pisarzy. „(…) I wreszcie trzecią przyczyną może być poczucie szarzyzny własnych biografii, ukształtowanych przez 20 lat politycznej wrzawy, ale w istocie pozbawionych zarówno egzystencjalnych zagrożeń i drastycznych wyzwań, jak i intelektualnych i artystycznych dokonań dzisiejszych osiemdziesięcio - czy siedemdziesięciolatków”. Jest to próba wmówienia, że ci, co poszukują prawdy mają kompleks własnych biografii. Bo nigdy się nie zaprzedali, nie byli „sprzedajnymi świniami” i to ma być kompleksem tych oto poszukiwaczy. Cóż za uproszczenie. Dyskredytowanie tych, którzy próbują ukazać prawdę okazuje się jedynym i słusznym kierunkiem w obronie pisarzy.
Na samym końcu Krzemiński ukazuje swoją prawdziwą naturę. Pokazuje, że myśl Grassa wypowiedziana w debacie jest mu bliska i walka z prawicą jest jedynym sposobem na uratowanie demokracji i pomoc w obronie pisarzy. Jak twierdzi „(…) To przekleństwo naszych późnych urodzin - narzekają młodzi konserwatyści. Jesteśmy pozbawieni wyrazistych biografii, nie mamy własnego doznania pokoleniowego, a tym samym brak nam tworzywa na wielką twórczość. I pewnie stąd ten pęd do demontażu pomników”. W tym zdaniu ukazuje się cała lewicowo - liberalna natura autora. Jest przepełniona pychą i próbą wmówienia czytelnikowi, że tylko lewicowi i liberalni pisarze są opoką dzisiejszej demokracji. Próba szkalowania i obalania pomników takich, jak Grass jest bezczelnością i wyrazem słabości młodego pokolenia konserwatystów. To ich wina, że nie mając własnych bohaterów - cóż za arogancja! - i próbują obalać tych, którzy przyczynili się do rozwoju demokracji w Europie i również w Polsce. To dzięki tym „pomnikom” mieliśmy rewolucję seksualna, mamy zarys załamania wartości rodziny, wiary. To dzięki tym ludziom dziś demokracja chyli się ku samozagładzie. Autor nie widzi w tym problemu. Problem to prawicowe środowisko próbujące ratować demokrację i ład w Europie.
Większość cytatów pochodzi z nr. 49/2008 “Polityka” tekst: “Strzelanie do rzutek” autor: Adam Krzemiński, tekst Grassa z debaty pochodzi z “Frondy” nr. 47 “Noblista wzywa do rewolucji” autor: Ewa Stefańska
- - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz