Pieprzony los dziennikarza
elig, sob., 01/06/2013 - 20:18
Juź w październiku 2009 napisałam notkę "Jak dziennikarze wyszli na sojuszu z PO?" / http://piwnica.tkm.cc/arch/elig3/132590,jak-dziennikarze-wyszli-na-sojuszu-z-po.html /. Jej tezy powtórzyłam w lutym 2012 we wpisie "Jak Platforma Obywatelska niszczy swoich zwolennków?" / http://blogmedia24.pl/node/55631 /. Pisałam w nich:
"Trzeba powiedzieć, że wyszli oni na nim [sojuszu z PO] jak Zabłocki na mydle. Wydaje mi się, że nigdy jeszcze sytuacja dziennikarzy nie była tak zła, jak za rządów Platformy Obywatelskiej. Weźmy na przykład sprawę zniesienia emerytur pomostowych. Dziennikarze są jedną z niewielu grup zawodowych, które straciły prawo do wcześniejszych emerytur, nie uzyskując nic w zamian. (...) Ostatnio, przy okazji głośnej sprawy podsłuchów wyszło na jaw, do jakiego stopnia władza nie liczy się z dziennikarzami. Oto ABW rutynowo podsłuchuje ich rozmowy" i dalej:
"Bezrobocie wsród dziennikarzy staje się coraz większym problemem. (...) Jaka jest przyczyna wyżej opisanej sytuacji? Paradoksalnie, jest nią entuzjastyczne i bezwarunkowe poparcie, jakiego dziennikarze i pracownicy mediów udzielili rządzącej PO. (...) Skutek tego jest taki, że obecna władza całkowicie lekceważy dziennikarzy, uważając, iż i tak ma ich poparcie zapewnione. (...) Wielu dziennikarzy zaczyna przypominać psy łaszace się do nóg pana, który częstuje je kopniakami.".
Jeśli dodamy do tego skutki działalności "funkcjonariuszy medialnych", "hien dziennikarskich" oraz zwykłej agentury, to mamy obraz raczej pogardzanej grupy zawodowej. W badaniu CBOS z 2009 roku "dziennikarz" zajął 18 miejsce w rankingu prestiżu zawodów za m.in. kierowcą autobusu i rolnikiem, a tuż przed policjantem / http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2009/K_008_09.PDF /.
Gdy byłam w Domu Dziennikarza przy Foksal wpadło mi w ręce numer 3/106 "Forum Dziennikarzy" z października 2012 / http://www.sdp.pl/zaczynamy-od-zera-piotr-legutko-o-najnowszym-forum-dziennikarzy /, a w nim artykuł Błażeja Torańskiego "Dziennikarze na bruku". Czytamy:
"To jakaś paranoja (...) nie analizowano kwalifikacji, ani doświadczeń. Wiem, że zdecydowała ekonomia, ale skutek jest taki, że doświadczeni dziennikarze wypadają z gry, a zastępują ich młodzi ."media-workerzy”
Wydawca płaci im o wiele mniejsze pieniądze i niezależnie od tego, co przyniosą, redaktorzy nie przejmują się, tylko materiały przerabiają.".
Dziennikarzom proponuje się wciąż obniżki płacy. Ci, co się nie zgadzają muszą odejść. Bez pardonu zwalniają wszyscy wydawcy. Torański pisze: "Aktualnie średnia płaca dziennikarza działu krajowego "Rzeczpospolitej" /sprzed Hajdarowicza i wraz z wierszówką/ to 3,5-4 tys. zł.
Nie tylko w prasie tak jest. Parę dni temu dowiedzieliśmy się, że TVP zwalnia 550 osób, w tym wielu dziennikarzy i przenosi ich na rok do firmy zewnętrznej. Co potem - nie wiadomo. Tak wyglada sytuacja na szczytach hierarchii dziennikarskich, w ogólnokrajowej prasie oraz telewizji. A co dzieje się w prasie lokalnej i niszowych pismach typu "Wróżka"?
Tego dowiemy się najlepiej. czytając opowiadania Gabriela "Coryllusa" Maciejewskiego z tomu "Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu". Na 30 zamieszczonych tam utworów, aż 14 to to opowiednio ubarwione wspomnienia z pracy autora w powiatowych gazetach, magazynach publikujących teksty o UFO lub portalach internetowych w których można było wstawiać "michałki" pod kilkoma pseudonimami.
Te historie są bardzo zabawne, ale jest to śmiech przez łzy. Zrozumiałam świetnie, dlaczego Coryllus, po spędzeniu kilkunastu najlepszych lat życia na opisywaniu nieudolnych kryminalistów, UFO nad Pruszkowem, czy też powiększania cycków za pomocą hipnozy, atakuje teraz z furią na swoim blogu dziennikarzy, zwłaszcza t.zw. "naszych".
Jednej tylko rzeczy nie wiem. Co zrobią wydawcy, właściciele mediów, reklamiarze i inni, gdy uda się im zniechęcić wszystkich do zawodu dziennikarza. Wbrew pozorom, opisani wyżej "media workerzy", amatorscy "dziennikarze obywatelscy" i blogerzy NIE sa w stanie zastapić profesjonalistów. Na samym "kicie" też daleko się nie zajedzie. To tak, jak z "Big Brother". Pierwsza edycja przyciągała miliony. Na czwartą nikt nie mógł już patrzeć.
PS. Jeśli tytuł tej notki wydał się komuś znajomy, to nic dziwnego. Pochodzi on z ksiażki Rafała Ziemkiewicza "Pieprzony los kataryniarza", wydanej w 1995. Ona też traktowała o dziennikarzach i pracownikach agencji informacyjnych działających w futurystycznej scenerii cyberprzestrzeni.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. @Elig
Już w znacznej części tematów zastąpili. Kiedyś dziennikarz był osobą nie tylko podająca informacje, ale również pomagającą zrozumieć ich znaczenie. Od dobrych kilkudziesięciu lat, i dotyczy to w zasadzie całego świata stał się propagandystą lansującym miły wydawcy punkt widzenia. To w USA powstała pierwsza na świcie lista słów zakazanych w gazetach i radiach. Oczywiście później taka lista była obowiązkową lekturą każdego dziennikarza telewizyjnego. To USA powstała pierwsza na świecie instytucja cenzurująca nie tylko programy informacyjne ale i filmy fabularne. Powszechnie mówi się o zakazie scen erotycznych, ale to jest mała część listy zakazów nakazów. Np. kończenie każdego filmu happy endem jest wymogiem cenzuralnym a nie wynika z potrzeb widza. Ponieważ dziennikarze nie mogli pisać krytycznie o cenzurze, to nawet krytycy filmowi nie mogli krytykować jej nakazów w gazetach. Były też zalecenia dotyczące prognoz pogody.
Co się działo w strefie komunizmu, to szkoda słów. Sam słyszałem kiedyś wypowiedź red. Mazowieckiego, który krytycznie odnosił się samego pomysłu, by dziennikarz pisał w gazecie co chce. Dziennikarz jego zdaniem ma realizować "linię". Czy więc można człowieka, który się na to godzi szanować? A jak nie można szanować, to po co mu płacić?
Zawód dziennikarza jest zawodem znikającym z naszego życia tak jak zniknęli zdunowi, kołodzieje i wiele innych.
uparty
2. @UPARTY
Zapędy cenzorskie były są i będą. Mało się o tym mówi, ale w II RP tez była cenzura. Nie można wszystkiego opierać tylko na "pospolitym ruszeniu". Trzeba umieć przeprowadzić wywiad, napisać relację, korzystać ze źródeł, selekcjonować informacje, analizować wydarzenia, prowadzić dziennikarskie śledztwa i wreszcie zredagowac tekst. Wystarczy popatrzeć krytycznym okiem na blogosferę, żeby zobaczyć jak bardzo tych umiejętności brakuje nawet uzdolnionym blogerom. Profesjonalizm jest konieczny.