Rotmistrz Pilecki świadkiem koronnym ‘bandytów od Andersa’?
Pięć lat od rozpoczęcia akcji społecznej „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”) odbudowa pamięci patrona europejskich Bohaterów walki z totalitaryzmem, autora pierwszych raportów o Holocauście stała się faktem społecznym. Najwyraźniej niektórym fakt ów bardzo się nie podoba. Wygląda na to, że owi specjaliści od naprawiania duszy polskiej doszli do wniosku, że skoro świętej pamięci Rotmistrza nie dało się zepchnąć w niebyt sposobem najtańszym – przez zamilczenie, trzeba się postarać o jej zohydzenie.
Jak inaczej bowiem rozumieć anonsowany przez „Gazetę Wyborczą” artykuł w tygodniku „Polityka”, vide: „’Polityka’: IPN uderza w legendę rotmistrza Pileckiego. Sypał w śledztwie, był lojalny wobec PRL”, jeśli nie jako wdeptywanie perły w błoto?
Nie wdając się w obszerne dywagacje, zwróćmy uwagę na okoliczności, o których autorzy artykułów w „Polityce” i „Gazecie Wyborczej” nie mogli nie wiedzieć.
Primo. Poświęcony rtm.Pileckiemu album, wydany został przez IPN jesienią 2008 r. Ja sam otrzymałem egzemplarz z rąk prof.Wojciecha Roszkowskiego podczas „ukradzionej” Hannie Foltyn-Kubickiej, konferencji w Brukseli 3 marca 2009 r. Trudno nie zapytać, jak to możliwe, że wątpliwości, o których można przeczytać w najnowszej „Polityce”, nasunęły się prof.Andrzejowi Romanowskiemu dopiero teraz.
Mając w pamięci nasze konsekwentne – od stycznia 2008 r. – informowanie mediów (w tym „Polityki” i „Gazety Wyborczej”) o faktach, o których można się dowiedzieć z materiałów publikowanych na stronie www.michaltyrpa.blogspot.com , a także równie konsekwentne przemilczanie przez wspomniane tytuły (podobnie zresztą jak - choć zapewne z innych powodów - przez „Nasz Dziennik”, „Rzeczpospolitą”, czy „Gazetę Polską”) owych faktów, nie sposób nie zauważyć, że najwyraźniej wzbudziły one szczere zaniepokojenie pośród specjalistów od zarządzania informacją i cenzorów udających dziennikarzy.
Secundo. Dowiadujemy się z łamów „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, że rtm.Pilecki był lojalnym obywatelem PRL-u. Jak to zatem możliwe, że „Polska Ludowa” w taki, a nie inny sposób wykorzystała ową (rzekomą) lojalność i talenty Ochotnika do Auschwitz? Jak to możliwe, że Witold Pilecki nie został generałem Ludowego Wojska Polskiego? Jakim cudem nie poszedł śladem Józefa Cyrankiewicza i – byłego akowca – Czesława Łapińskiego, którzy przecie, pomimo wojennych przeżyć, potrafili nienajgorzej się urządzić w jedynie wówczas realnie istniejącym i uznanym przez świat państwie polskim?
Tertio. Autorzy poczytnego tygodnika i opiniotwórczego dziennika przekonują („ciemny lud to kupi?”), że Rotmistrz, niczym skruszony bandzior, istny świadek koronny z bandy mordującej odbudowujących Polskę milicjantów, od początku sypał, a jego współpraca ze śledczymi doprowadziła do tragedii. Jak to zatem możliwe, że owemu gorliwemu kapusiowi (???) funkcjonariusze z Rakowieckiej, podczas wielomiesięcznych przyjacielskich rozmów, zerwali paznokcie i połamali obojczyki? Słowa „Oświęcim to była igraszka” to, rzecz jasna, metafora będąca wyrazem egzaltacji autora…
Quarto. Jak to wreszcie możliwe, że oskarżony Pilecki - podobno lojalny obywatel Polski Ludowej – odnosząc się podczas procesu do zarzutów dotyczących zbierania informacji o sowieckich porządkach w wyzwolonej ojczyźnie, wyjaśnił, że przyznając się do czynów nie przyznaje się do winy, podkreślając, że jako oficer II Korpusu Wojska Polskiego – sił zbrojnych l e g a l n e g o rządu Rzeczypospolitej, pozostaje wierny żołnierskiej przysiędze?
W świetle powyższych kwestii i przywołanych okoliczności, nie sposób nie stwierdzić, iż rodząca się na naszych oczach nowa, mainstreamowa tendencja w traktowaniu postaci patrona europejskich Bohaterów Walki z Totalitaryzmem to nic innego, jak perfidna cenzorska manipulacja nastawiona na zneutralizowanie rosnącej w świadomości społecznej, legendy Ochotnika do Auschwitz.
Jako inicjator akcji społecznej „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”) wciąż się zastanawiam, gdzie byli nasi łaskawi mentorzy z „Polityki”, „Gazety Wyborczej”, ale także ci z „Naszego Dziennika”, „Rzeczpospolitej” i „Gazety Polskiej”, gdy Fundacja Paradis Judaeorum opublikowała w Internecie angielski przekład „Raportu Witolda” z 1945 r. Gdy wolontariusze naszej akcji (nie tylko w irlandzkim Galway) zbierali podpisy pod petycją do europosłów. Gdy apelowali do premiera Tuska spod Ściany Straceń (a następnie m.in. do prezesa Kaczyńskiego) o wykorzystanie polskiej prezydencji dla ustanowienia europejskiego święta Bohaterów. Gdy waszyngtońskie Muzeum Holocaustu odpowiedziało na nasz list w sprawie uwzględnienia autora pierwszych raportów o niemieckim ludobójstwie w Auschwitz w stałych ekspozycjach placówek upamiętniających zagładę Żydów.
Rotmistrz Pilecki to najpiękniejsza twarz polskiego patriotyzmu. To patron polskiego społeczeństwa obywatelskiego. Nic dziwnego, że odbudowa jego świętej pamięci wzbudza taką podłość wśród cenzorów, właścicieli pamięci narodowej i samozwańczych wychowawców Polaków.
My, którzy utożsamiamy się z owym depozytem wartości, jaki symbolizuje najdzielniejszy żołnierz II wojny światowej, święty polskiego patriotyzmu i – daj Boże – błogosławiony Kościoła, nie przestaniemy powtarzać:
Rotmistrz Pilecki zasłużył na Wawel!
Rotmistrz Pilecki zasłużył na stałą obecność w ekspozycjach muzeów Holocaustu!
Rotmistrz Pilecki zasłużył na europejski Dzień Bohaterów Walki z Totalitaryzmem!
Rotmistrz Pilecki zasłużył na superprodukcję filmową i serial (nie na kolejny dokument)!
Rotmistrz Pilecki zasłużył na ulicę lub plac w każdym polskim mieście!
Przypomnijmy o Rotmistrzu! Trzeba dać świadectwo..
Michał Tyrpa
Najnowsze aktualności na facebookowym profilu akcji:
Zob. także:
http://mementomori.salon24.pl/posts/
http://mementomori.salon24.pl/507452,rotmistrz-pilecki-swiadkiem-koronnym-bandytow-od-andersa
- Zaloguj się, by odpowiadać
14 komentarzy
1. HOŁD ....relacja z koncertu "Tadka" w Toruniu
Relacja z koncertu Tadeusza "Tadka" Polkowskiego w Toruniu będącego częścią III Toruńskiego Marszu Rotmistrza Pileckiego. Wypowiedzi i utwory "Tadka" przeplatane są obrazami z Marszu oraz koncertu w Muzeum Etnograficznym.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pilecki sypał na UB? Na
Pilecki sypał na UB? Na podstawie dokumentów IPN prof. Romanowski uderza w legendę rotmistrza. Nasz redaktor pisze o rewelacjach Romanowskiego i je komentuje "Moim zdaniem jeśli chce się napisać tekst, który godzi w postać niemal świętą dla wielu Polaków to wcześniej należy przeprowadzić gruntowne badania i zweryfikować wszelkie dokumenty. Zdaje się, że Romanowski tego nie zrobił. (...)" - http://historia.org.pl/2013/05/15/pilecki-sypal-na-ub-na-podstawie-dokum...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. tajniacy naruszają uroczystości na cmentarzu
Daliśmy świadectwo!
Przedstawiciel SKPS, Patriotyczna Pogoń Szczecin oraz kilkudziesięcioosobowa grupa sympatyków Dumy Pomorza przeszła w poniedziałek ulicami miasta w Marszu Rotmistrza Pileckiego z okazji Jego 112. Urodzin. Podczas pochodu wznosiliśmy okrzyki: „Cześć i chwała Pileckiemu”, „Patriotyzm to nie obciach”, „Norymberga dla komuny”, „Armio Wyklęta, dziś Szczecin o Was pamięta”, „Patriotyczna Pogoń Szczecin”.
Marsz zgodnie z planem rozpoczął się o 19. na Placu Grunwaldzkim i wyruszył ulicami Szczecina. Oprócz nas obecni byli także przedstawiciele NSZ, GRH Borujsko, ONR, Młodzieży Wszechpolskiej oraz organizatorzy: Klub Myśli Swobodnej i Stowarzyszenie „Civitas Christiana”.
Uroczystość przebiegała w bardzo przyjaznej, spokojnej atmosferze. Polskie flagi, wielki Herb Polski z lat 1919-1927 i wszędzie widoczne szaliki oraz emblematy z Dumą Pomorza. Patriotyczna Pogoń Szczecin niosła także flagę z wizerunkiem Rotmistrza.
Na Cmentarzu Centralnym, pod tablicą Ofiar Stalinizmu odczytany został Apel Pamięci, wznoszone były okrzyki „Chwała Bohaterom”, Patriotyczna Pogoń Szczecin złożyła kwiaty. Odpalono również symboliczne race. Ta wzruszająca chwila, w której wszyscy czuliśmy się dumni z tego, że jesteśmy Polakami, niestety, zakończyła się w sposób bardzo przykry. Kilku naszych kolegów zostało wyprowadzonych z tłumu przez nieumundurowanych policjantów. I mimo wyjątkowości tego dnia oraz powagi miejsca, w którym się znajdowaliśmy, funkcjonariusze nie powstrzymali się od swoich działań. Liczne prośby o spokój, czy załatwienie sprawy poza Cmentarzem, nie przyniosły jednak rezultatu. Ubolewamy nad tym, że tak piękna i doniosła uroczystość została zakłócona w tak niegodny sposób.
Mimo tego ekscesu, nie możemy powiedzieć, że Marsz był nieudany. Wręcz przeciwnie. Organizatorzy spisali się na medal i każdy uczestnik mógł wziąć udział w czymś niezwykłym.
Klub Myśli Swobodnej, organizator Marszu, tak wypowiedział się na temat zajścia: „Raduje i cieszy nas fakt, że większość uczestników marszu stanowili ludzie młodzi m. in. kibice Pogoni Szczecin, narodowcy, studenci i młodzież szkolna, którzy swoją postawą pokazali, że wciąż żywe są ideały i wartości w jakie wierzył i za, które umierał rotmistrz Witold Pilecki. Smuci nas fakt oraz uważamy, że interwencja policji była nieadekwatna do miejsca zdarzenia i sytuacji, dlatego solidaryzujemy się z zatrzymanymi kibicami.”
Przypomnijmy kim był Rotmistrz. Witold Pilecki to wielki Polak, niezłomna postać, która zapisała się w wyjątkowy sposób na kartach naszej historii. „Ochotnik do Auschwitz” – najczęściej, gdy słyszymy o tym Bohaterze, to właśnie w tym kontekście. Dobrowolnie zgłosił się do piekła – KL Auschwitz – w którym stworzył ruch oporu i siatkę konspiracyjną. To dzięki Jego poświęceniu powstały raporty z Oświęcimia, które obiegły cały świat oraz zdradziły prawdziwe zamiary i nieludzkie metody działania nazistów. Jednak Pilecki to nie tylko żołnierz AK, to także kawalerzysta, rotmistrz Wojska Polskiego, uczestnik powstania warszawskiego i kampanii wrześniowej, poeta i malarz. Był wszędzie tam, gdzie mógł walczyć o swój ukochany kraj. Dlatego po wojnie również zaangażował się w walkę o niepodległość Polski. Mimo Jego heroicznej postawy podczas wojny, został skazany przez komunistów na karę śmierci i stracony strzałem w głowę w 1948 roku. Do dziś nie znamy miejsca Jego pochówku. Witold Pilecki został pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego i aż czterokrotnie Krzyżem Walecznych.
http://portowcy.org/news-957
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. DLACZEGO ROT. PILECKI MUSIAŁ
DLACZEGO ROT. PILECKI MUSIAŁ UMRZEĆ? Na to pytanie odpowiada w pewnym stopni poniżej załączony artykuł.
Czy były premier PRL Cyrankiewicz, wykreowany przez propagandę na twórcę oświęcimskiego ruchu oporu, mógł kolaborować z gestapo? Zdaniem części historyków, nie jest to wykluczone. Bo jak wytłumaczyć, że jako więzień Oświęcimia Cyrankiewicz handlował walutą i złotem zrabowanymi przez Niemców więźniom? A takie są wnioski wynikające z dokumentów IPN, do których dotarł „Wprost".
Handlarz walutą
Według oficjalnej wersji, Cyrankiewicz do Oświęcimia trafił 2 września 1942 r. Ujęty przez gestapo w „kotle" urządzonym w lokalu szefa sztabu miejscowego Związku Walki Zbrojnej, niemal od razu zaczął organizować obozowy ruch oporu. Od 1944 r. przejął nad nim pełne polityczne kierownictwo. O tym, że jego rola w Oświęcimiu była w znacznej mierze wykreo-wana przez propagandę PRL, historycy i świadkowie tamtych wydarzeń mówili od dawna. Wiadomo, że rzeczywistym twórcą ruchu oporu w obozie był zamordowany po wojnie przez komunistów rotmistrz Witold Pilecki. Mimo to do dziś w muzeum w Oświęcimiu znajduje się ekspozycja poświęcona Cyrankiewiczowi jako antyhitlerowskiemu przywódcy.
„Wprost" dotarł do dokumentów IPN, które rzucają nowe światło na Cyrankiewicza. Chodzi o zapis przesłuchania Włodzimierza Lechowicza, komunistycznego działacza aresztowanego w 1948 r. w ramach walki Bolesława Bieruta z grupą Władysława Gomułki. W listopadzie 1948 r. Lechowicz składał zeznania na temat Tadeusza Kochanowicza, współpracownika Cyrankiewicza z PPS. „O osobie sekretarza Cyrankiewicza Kochanowicz wyraża się z dużym niesmakiem. (…) Wspominał mi, że podobno udział Cyrankiewicza w konspiracyjnej pracy w Oświęcimiu jest bardzo wątpliwy, ponieważ wiadomo, że Cyrankiewicz cały wolny czas w Oświęcimiu przeznaczał na handel walutą i kruszcem" – mówił podczas przesłuchania Lechowicz.
– Najprawdopodobniej Cyrankiewicz miał dostęp do tzw. Kanady, czyli magazynów, w których gromadzono precjoza i pieniądze zrabowane więźniom. Mając parasol ochronny ze strony obozowych gestapowców, wymieniał zagrabione kosztowności z obozowymi funkcyjnymi, którzy nie mieli do nich dostępu. Dzięki zdobywanym ubraniom i żywności mógł łatwiej przeżyć w obozie – przypuszcza prof. Wiesław Jan Wysocki, dziekan Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW, autor biografii rotmistrza Pileckiego.
Prof. Wysocki przyznaje, że dokument, do którego dotarł „Wprost", wpisuje się w relacje, jakie w latach 70. i 80. słyszał od więźniów, którzy przeżyli Oświęcim. – Słyszałem od nich podejrzenia, że Cyrankiewicz był na usługach gestapo. Wynikało to z jego zachowania, zarówno w obozie, jak i po wojnie – mówi prof. Wysocki. Z kolei zdaniem prof. Jana Żaryna, szefa Biura Edukacji Publicznej IPN, kompromitujące informacje na temat obozowej przeszłości mogły służyć do szantażowania PRL-owskiego premiera. – Miał bardzo mocne poparcie Moskwy. Można się zastanawiać dlaczego. Możliwe, że jego zwierzchnicy w ZSRR mieli na niego kompromitujące materiały. Apetyt na władzę i strach mogły sprawiać, że wykonywał każde ich polecenie – ocenia prof. Żaryn.
Wiele wskazuje na to, że Cyrankiewicz próbował zatrzeć wszelkie ślady swojej wstydliwej przeszłości. – Kiedy badałam zawartość archiwów oświęcimskich, pracownicy archiwum mówili mi, że PRL-owski premier czytał te dokumenty i część z nich bezprawnie wyniósł. Nigdy nie wróciły do zasobów archiwalnych – mówi prof. Wysocki. Podobne relacje usłyszeliśmy od archiwistów badających dokumentację stalinowskiej bezpieki.
Zemsta na Pileckim
Niewykluczone, że mroczna tajemnica Cyrankiewicza z Oświęcimia mogła się przyczynić do śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego, rzeczywistego twórcy obozowego ruchu oporu. Aresztowany przez komunistów w maju 1948 r., po torturach, został skazany na karę śmierci pod fałszywym zarzutem szpiegostwa. Do dziś rodzina nie zna miejsca jego pochówku. Przypuszcza się, że jego ciało zakopano na wysypisku śmieci przy cmentarzu powązkowskim.
Cyrankiewicz znał Pileckiego z Oświęcimia. Mimo to nie poparł starań o jego ułaskawienie. – Czyżby się bał, że rotmistrz wie zbyt dużo o prawdziwej roli Cyrankiewicza w obozie? – zastanawia się prof. Wysocki. Podobnego zdania jest rodzina Witolda Pileckiego.
– Godząc się na śmierć ojca, Cyrankiewicz raz na zawsze uciszył niewygodnego dla siebie świadka – przypuszcza w rozmowie z „Wprost" Zofia Pilecka-Obtułowicz, córka rotmistrza. – Przecież mama napisała list do Bieruta, w którym zwróciła się o ułaskawienie ojca. W tej samej sprawie list do Cyrankiewicza wysłali współwięźniowie z Oświęcimia. Żadne z pism nie zostało uwzględnione – opowiada Pilecka-Obtułowicz. – W dodatku na rozprawie ojca prokurator odczytał list od Cyrankiewicza. Jego fragment brzmiał: „Gdyby oskarżony zechciał powoływać się na moją znajomość z Oświęcimia, nie może to absolutnie w żadnym wypadku zmniejszyć jego winy i złagodzić wyroku. Oskarżony Pilecki jest wrogiem Polski Ludowej, bardzo szkodliwą jednostką, dlatego powinien ponieść najwyższy wymiar kary" – cytuje dokument córka rotmistrza.
Zbrodniarz czy bohater?
Elementem zacierania śladów po kolaboracji z Niemcami mogła też być dziwna postawa Cyrankiewicza w sprawie doktora Władysława Deringa. Z dokumentów, które odnalazł „Wprost", wynika, że Cyrankiewicz z jednej strony pomagał mu uciec z Polski, z drugiej publicznie go dyskredytował, oskarżając o zbrodnie wojenne. Czy chciał się pozbyć z kraju niewygodnego świadka i na wszelki wypadek go skompromitować?
Dering to obozowy lekarz, pracujący w niemieckim szpitalu przeprowadzającym zbrodnicze eksperymenty sterylizacyjne. W rzeczywistości był jednak członkiem podziemnej organizacji obozowej i jednym z najbliższych współpracowników rotmistrza Pileckiego. To właśnie dr Dering w gabinecie naczelnego lekarza SS ukrył pod podłogą aparat do nasłuchu radiowego i zdobywał w ten sposób wiadomości, które przekazywał członkom oświęcimskiej siatki konspiracyjnej. Mimo to po wojnie Cyrankiewicz już jako premier wystąpił do Wielkiej Brytanii z wnioskiem o jego ekstradycję jako zbrodniarza wojennego. – Wniosek miał na celu zdyskredytowanie lekarza w oczach opinii publicznej. W końcu Dering doskonale się orientował w przeszłości Cyrankiewicza, z którym wprawdzie nie był zaprzyjaźniony, ale go znał – ocenia prof. Wysocki.
„Wprost" dotarł do znajdującej się w IPN notatki z marca 1950 r. adresowanej do ministra bezpieczeństwa Romana Romkowskiego. Sporządzono ją na podstawie wypowiedzi agenta o pseudonimie 33. „Dr Dering będąc w obozie przyjaźnił się z Cyrankiewiczem. W 1945 r., bojąc się odpowiedzialności za popełnione zbrodnie, zwrócił się do niego o radę. Z namowy obecnego premiera dr Dering nielegalnie opuścił kraj i znalazł azyl w Anglii" – napisał autor notatki ppłk Sławiński.
Nie ma wątpliwości, że „żelazny premier" (Cyrankiewicz pełnił tę funkcję przez 21 lat) znaczną część swojego powojennego życia poświecił na zacieranie śladów rzeczywistej działalności w Oświęcimiu. Wiele wskazuje na to, że nie chodziło wyłącznie o uprawdopodobnienie stworzonego przez propagandę PRL nieprawdziwego obrazu twórcy ruchu oporu w obozie, ale też o ukrycie kolaboracji z Niemcami. Obraz premiera handlującego w obozie zrabowaną więźniom walutą i złotem nie pasował do wizerunku komunistycznego bohatera.
Źródło: http://www.wprost.pl/ar/120205/Falszywy-bohater/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Prof. Szwagrzyk: "To
Prof. Szwagrzyk: "To straszne, że ukazał się taki kłamliwy tekst"
Tygodnik "Polityka" "uświetnił" zbliżającą się rocznicę zamordowanie przez komunistów rotmistrza Witolda Pileckiego tekstem literaturoznawcy prof. Andrzeja Romanowskiego pt. "Tajemnica Witolda Pileckiego". Czytelnik dowiaduje się z niego, że np. rotmistrz Pilecki wydał w śledztwie swoich podkomendnych. O artykule i powodach jego powstania rozmawiamy z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem, historykiem, szefem grupy naukowej poszukującej na Łączce na cmentarzu powązkowskim szczątków ofiar reżimu komunistycznego.
STEFCZYK.INFO: Czy historyk zawodowy może przejść obojętnie wobec tekstu w „Polityce”?
To jest straszny tekst. Wolałbym go nie komentować. Po przeczytanie go i dokładnej analizie nie chciałbym się do tego odnosić, bo obawiam się, że mógłbym coś za mocno powiedzieć. Ale powiem krótko. Od pewnego czasu widać bardzo wyraźnie zainteresowanie działaniami, które mają służyć atakom na świętości narodowe, na naszych bohaterów, na wszystko, co jest dla nas ważne.
Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Warto zwrócić uwagę, że w atakowaniu polskości wyspecjalizowało się jedno środowisko, prawda?
Tak. Tekst prof. Romanowskiego jest jednym z takich działań. Miesiąc temu mogliśmy przeczytać, że „Rudy” i „Alek” byli gejami. Mija miesiąc i możemy przeczytać, że rotmistrz Pilecki, nasz bohater narodowy, zdaniem tego profesora z „Polityki” był kapusiem, który doprowadził do nieszczęścia, do wyroku śmierci na swoich podkomendnych. Zastanawiam kto będzie następny. Czy będzie to Tadeusz Kościuszko? A może Józef Piłsudski lub Jan Paweł II. Tym bardziej jest to bolesne, że robi to człowiek z tytułem profesora, wykładowca wyższej uczelni. Jeżeli wykładowca rości sobie prawo do takich sformułowań, do pisania takich tekstów, w takim razie od wszystkich innych, którzy takich tytułów i takiej wiedzy nie posiadają, nie można wymagać niczego więcej.
To straszne, że ukazał się taki tekst, tekst kłamliwy, tekst oparty o nieznajomość materiału i o błędną interpretację materiału ubeckiego. Ten artykuł wymyka się tak naprawdę wszelkim definicjom. Dawno nie czytałem tekstu, który byłby tak naładowany złymi emocjami i mógł narobić tyle złego. Tym bardziej jest to przykre, że dzieje się to w miesiącu, kiedy kilka dni temu obchodziliśmy rocznicę urodzin Rotmistrza, a już niebawem będziemy brali udział w przedsięwzięciach upamiętniających rocznicę śmierci Rotmistrza.
Jest pan szefem grupy naukowej poszukującej na powązkowskiej Łączce szczątków ofiar reżimu komunistycznego. Jak ci ludzie przyjęliście ten tekst?
Dla wszystkich, którzy są tutaj na Łączce, zaszczytem jest brać udział w tych pracach. Mamy też świadomość, że jednym z poszukiwanych jest też Rotmistrz Pilecki. Przeczytanie takiego tekstu kiedy tu pracujemy jest czymś, czego nawet nie potrafię nazwać. Naszą pracę wykonamy do końca, po to tu jesteśmy. Wykonamy ją bez względu na okoliczności. Oczywiście przeczytaliśmy ten tekst, rozmawialiśmy o nim, a zaraz po tym wróciliśmy do pracy.
Podstawą tego tekstu jest ogromna niechęć prof. Romanowskiego do IPN. Bez względu na to co my tu robimy, czego byśmy nie napisali i czego byśmy nie dokonali, to nie ma żadnego znaczenia. Problemem jesteśmy my i nasze istnienie. To tak jakby likwidacja IPN miała spowodować natychmiastową poprawę stanu nauki polskiej, rozwoju wiedzy historycznej. Ja mogę sobie oczywiście wyobrazić, że Instytut przestanie istnieć. Ale jeżeli edukacja polskiego społeczeństwa ma być realizowana według koncepcji prof. Romanowskiego, to ja tu stawiam wielokropek...
Niemniej środowisko naukowe powinno zająć jakieś stanowisko i zajmie je, prawda?
Jestem przekonany, że ten tekst nie może być przemilczany. Nie ma przyzwolenia na dowolną interpretację faktów, tylko dlatego, że ktoś ma określone poglądy polityczne. To co się stało wymaga stanowczej i jednoznacznej reakcji środowiska naukowego. Mam nadzieję, że w krótkim czasie będzie takie wystąpienie. Jeśli tego nie będzie, to oznacza to, że na szarganie wszystkich naszych polskich świętości jest przyzwolenie i zapotrzebowanie.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/prof-szwagrzyk-to-straszne,...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Nie ma wątpliwości, że rotmistrz Witold Pilecki był bohaterem
http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/nie-ma-watpliwosci,-ze-rotm...
W dzisiejszym wydaniu tygodnika „Polityka” (nr 20/2013) ukazał się tekst prof. Andrzeja Romanowskiego pt. „Tajemnica Witolda Pileckiego”. Autor z tylko sobie zrozumiałych względów próbuje udowodnić, że rotmistrz Pilecki nie był tak do końca bohaterem, jakim chcielibyśmy go widzieć. Swój wywód opiera na wyrwanym z kontekstu protokole przesłuchania rotmistrza Pileckiego przez UB z 8 maja 1947 roku.
Do krytycznej opinii autora tekstu na temat IPN zdążyliśmy się już przyzwyczaić, tym razem jednak w atak na Instytut Romanowski wciąga postać rtm. Witolda Pileckiego. Ponieważ czytelnik artykułu może czuć się zdezorientowany i powziąć wątpliwość co do niezłomności i bohaterstwa Witolda Pileckiego – znanego na świecie jako „ochotnik do Auschwitz”, czujemy się w obowiązku przytoczyć parę faktów.
W archiwum IPN są dostępne akta dotyczące śledztwa i procesu rtm. Witolda Pileckiego i innych współoskarżonych. Autor nie zadał sobie trudu, żeby się z nimi zapoznać, ale formułuje nieuprawnione sądy. Romanowski pomija powszechnie znany fakt, że zarówno Witold Pilecki, jak i inne współpracujące z nim osoby były wcześniej rozpracowywane przez policję polityczną.
Romanowski ignoruje powszechnie dostępną wiedzę o stalinowskich metodach śledczych, a w szczególności relacje świadków o torturach wobec rotmistrza Pileckiego. Według relacji sądzonych razem z nim współwięźniów – Tadeusza Płużańskiego i Marii Szelągowskiej, a także księdza Antoniego Czajkowskiego – w czasie przesłuchań rotmistrz był torturowany, wyrwano mu paznokcie z rąk i nóg, miał miażdżone jądra, był nabijany na nogę od stołka.
Romanowski w żaden sposób nie odnosi się do faktu, że 8 maja 1947 roku rtm. Witolda Pileckiego przesłuchiwał Eugeniusz Chimczak, jeden z najokrutniejszych stalinowskich śledczych w Polsce. W 1996 roku Chimczak został skazany na 7,5 roku więzienia w procesie Adama Humera, ale nie odbył kary ze względu na zły stan zdrowia.
Jeśli ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości, może odwiedzić kwaterę „Ł” na warszawskich Powązkach Wojskowych i zapoznać się z pracą medyków sądowych, którzy pokażą mu ślady tortur na czaszkach i szkieletach ekshumowanych osób – bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego.
Według znanych przekazów nikt ze współoskarżonych nigdy nie formułował żadnych zastrzeżeń co do postawy rotmistrza Pileckiego w śledztwie.
Nieprawdziwą i nieuprawnioną tezę, sformułowaną przez Romanowskiego o współpracy rotmistrza Pileckiego z reżimem („uwięziony rotmistrz zdecydował się na lojalność wobec tego państwa”) ostatecznie podważa fakt, że jako jedyny z całej grupy sądzonych został stracony.
Niepokojący jest fakt, że Romanowski zdaje się legitymizować stalinizm wraz ze wszystkimi jego okrucieństwami („zarzuty stalinowskiego państwa polskiego, sformułowane najpierw ustami prokuratora, a potem potwierdzone przez sąd, były poważne – to Pilecki musiał zrozumieć. Notabene dzisiejszy historyk – rzetelny historyk – tę rację Polski pojałtańskiej powinien również rozumieć, wziąć ją pod uwagę.”)
Kwestie poruszone w niniejszym oświadczeniu zostaną szczegółowo rozwinięte w osobnym opracowaniu historyków z IPN.
Andrzej Arseniuk
Rzecznik prasowy IPN
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. "Zniesławić bohatera, o
"Zniesławić
bohatera, o którym jest coraz głośniej." Tadeusz M. Płużański o
paskudnym paszkwilu 'Polityki' na Rotmistrza. NASZ WYWIAD
"Jeśliby pani Zofia zdecydowała się wystąpić na drogę sądową, to
stanę po jej stronie. Trzeba ją wspierać, aby nie poddała się temu
obrzydliwemu atakowi."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Jacek Pawłowicz dla
Jacek
Pawłowicz dla Fronda.pl: Rotmistrz Pilecki miał w więzieniu miażdżone
jądra i zrywane paznokcie z rąk i nóg. Nie można pozwolić na jego
szkalowanie
Autor tego tekstu w „Polityce” postawił się na
równi z osobami publikującymi w gadzinówkach niemieckich, które
ukazywały się podczas okupacji ... czytaj »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Córka rotmistrza Pileckiego:
Córka rotmistrza Pileckiego: Gdyby ojciec kolaborował, to nie wykonano by na nim wyroku śmierci
To jest dalszy ciąg niszczenia pamięci, nie tylko ojca, ale
wszystkich, których ja wielce szanuję i którzy wiele zrobili dla Polski,
dla patriotyzmu, dla wartości, o które ojciec zawsze walczył.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. arch/- Nikogo nie
arch/-
Nikogo nie zdradził
Share on email
Share on facebook
Share on twitter
More Sharing Services
Wiosną 1947 r. Ministerstwo Bezpieczeństwa
Publicznego w Warszawie podjęło intensywne działania operacyjne, które
miały na celu rozpracowanie tajnej drogi przerzutowej prowadzącej na
Zachód przez Szczecin.
W wyniku prowadzonych wówczas czynności operacyjnych natrafiono także
na ślad działalności Witolda Pileckiego i osób z nim współpracujących.
Na ten trop prawdopodobnie naprowadził łącznik ze sztabem II Korpusu
Polskiego we Włoszech, który – według relacji byłego więźnia KL
Auschwitz Wincentego Gawrona – mieszkał w Berlinie, gdzie został ujęty
przez agentów NKWD, a następnie przekazany do Polski.
Według innej wersji rotmistrza i jego grupę miał zadenuncjować do UB
Wacław Alchimowicz, agent sowiecki, który w czasie okupacji wydawał
żołnierzy AK, a po wojnie został funkcjonariuszem MBP.
6 maja 1947 r. jako pierwszego zatrzymano Tadeusza Płużańskiego.
Wkrótce ujęto następne osoby: Helenę i Makarego Sieradzkich (7 maja),
Witolda Pileckiego (8 maja), Marię Szelągowską (9 maja), Maksymiliana
Kauckiego (10 maja), Stanisławę Skłodowską-Płużańską (11 maja), Witolda
Różyckiego (13 maja), Ryszarda Jamontta-Krzywickiego (14 maja),
Stanisława Furmańczyka (16 maja), Jerzego Nowakowskiego (22 maja),
Władysława Kielima (22 maja), Leona Knyrewicza (22 maja), Stanisława
Jaworskiego (22 maja), Stanisława Kuczyńskiego (22 maja), Marię
Kolarczyk (29 maja) i Wacławę Wolańską (7 czerwca).
Notes Pileckiego
Wszystkich aresztowanych umieszczono później w więzieniu na
Mokotowie, gdzie rozpoczęły się ich przesłuchania, połączone w
niektórych sytuacjach ze znęcaniem się, biciem i torturami. Śledztwo
nadzorował ówczesny dyrektor departamentu śledczego Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego płk Józef Różański, który faktycznie
decydował o wyrokach, jakie później zapadały na sali sądowej.
Nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach ujęto Pileckiego.
Najprawdopodobniej stało się to w mieszkaniu Heleny i Makarego
Sieradzkich przy ulicy Pańskiej w Warszawie, które wynajmował i do
którego przyszedł 8 maja 1947 r., nie wiedząc o aresztowaniu jego
właścicieli w dniu poprzednim.
Wiadomo natomiast, że zatrzymania dokonał funkcjonariusz MBP ppor.
Eugeniusz Chimczak, który w tym samym dniu przesłuchiwał także Witolda
Pileckiego.
Od 13 maja do 4 listopada 1947 r. następujący śledczy MBP:
podporucznicy Eugeniusz Chimczak i Jerzy Kroszel oraz porucznicy Stefan
Alaborski, Marian Krawczyński i Stanisław Łyszkowski, prowadzili
wielogodzinne przesłuchania Pileckiego, spisując z ich przebiegu i
uzyskanych zeznań dwadzieścia siedem obszernych protokołów.
W protokołach tych zarówno Witold Pilecki, jak i pozostali podejrzani
obszernie i szczerze opisywali motywy oraz przebieg swojej
działalności, nie uważając jej jednak za szpiegowską i skierowaną
przeciwko Polsce. Pilecki zdawał sobie sprawę, że działalność jego grupy
została dokładnie rozpracowana, ponadto przy aresztowaniu w ręce UB
wpadł notes z blisko 100 adresami osób z nim współpracujących.
Śledczy, konstruując zadawane w czasie przesłuchań pytania,
konsekwentnie zmierzali do wykazania, że Witold Pilecki był kierownikiem
sieci szpiegowskiej na kraj, zorganizowanej przez ośrodek obcego
wywiadu, za jaki komunistyczne władze uważały II Korpus Polski gen.
Andersa.
Dodatkowym obciążeniem – czemu zaprzeczał Pilecki w trakcie
przesłuchań, m.in. podczas rozmowy, jaką przeprowadził z nim Różański –
miało być przygotowywanie przez powyższą siatkę zamachów na życie
wyższych funkcjonariuszy MBP w Warszawie.
Odpierając ten zarzut jeszcze w śledztwie – po powyższej rozmowie z
Różańskim – Witold Pilecki napisał do niego w więzieniu mokotowskim
list, datowany na 4 czerwca 1947 r., którego fragment jest szczególnie
wymowny: „(…) po przeżyciach w Oświęcimiu nie umiałbym nikogo
zamordować”. Wcześniej – 14 maja tegoż roku, sześć dni po aresztowaniu –
napisał również wiersz, adresowany do Różańskiego, w którym zawarł cały
tragizm swojej sytuacji.
Nic cię nie uratuje
Skrupulatnie notowany i zbierany w czasie śledztwa materiał dowodowy
miał stanowić podwaliny, na których zamierzano oprzeć akt oskarżenia i
przyszły proces pokazowy. Surowe wyroki były już wcześniej przewidziane
przez Różańskiego, o czym tak po latach napisał Tadeusz Płużański:
„Śledztwo nadzorował ówczesny dyrektor departamentu śledczego MBP, Józef
Różański, który faktycznie ferował wyroki. Moje ostatnie z nim
spotkanie zakończył zapewnieniem: ’Ty masz u mnie dwa wyroki śmierci,
ciebie nic nie uratuje. Przyjdą, wyprowadzą, pier… ci w łeb i to będzie
taka zwykła ludzka śmierć’”.
Trudno dzisiaj dokładnie ustalić, w jakim zakresie wobec Pileckiego i
pozostałych podejrzanych stosowano tortury. Wiadomo natomiast, że
oficerowie śledczy w tej sprawie, tacy jak Chimczak i Alaborski, słynęli
na Mokotowie z okrucieństwa. Pani Zofia Pilecka-Optułowicz, córka
Witolda, wspominała: „Dopiero po rozmowie z księdzem Czajkowskim, który
widział ojca jako świadka na swoim kapturowym procesie, przestaliśmy
wierzyć, że żyje. (…) Ksiądz Czajkowski opowiedział nam, że ojciec nie
był w stanie podnosić głowy, miał połamane obojczyki, ręce zwisały mu
bezwładnie wzdłuż ciała. Ksiądz twierdził, że żyje dzięki ojcu, który
nie chciał przeciw niemu świadczyć”. Zaś Maria Pilecka zapamiętała, że w
czasie pożegnania z mężem po zakończeniu procesu miał zerwane u palców
rąk paznokcie.
Wiadomo, że w posiadaniu płk. Różańskiego były kopie dwóch raportów,
które Witold Pilecki napisał na temat swoich obozowych przeżyć i
działalności konspiracyjnej w KL Auschwitz. Nie zostały jednak
dopuszczone przez płk. Różańskiego jak dowody rzeczowe uzyskane podczas
śledztwa, natomiast później zostały dołączone bądź wymienione w aktach
procesowych przeciwko Witoldowi Pileckiemu i innym. Niebezpieczny
„szpieg” nie mógł okazać się bohaterem.
Musi być kara śmierci
10 grudnia 1947 r. por. Marian Krawczyński sporządził wielostronicowy
akt oskarżenia przeciwko Witoldowi Pileckiemu i siedmiu pozostałym
osobom, datowany na 11 grudnia 1947 r., a zaakceptowany przez naczelnika
Wydziału II Departamentu Śledczego majora Adama Humera 23 stycznia 1948
roku. W jego wstępie była już zawarta zapowiedź oskarżenia o
szpiegostwo z art. 7 Dekretu z 13 czerwca 1946 roku.
Proces rozpoczął się 3 marca 1948 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w
Warszawie. Był on w powojennej Polsce jednym z procesów pokazowych
organizowanych przez funkcjonariuszy MBP.
Sprawa Pileckiego została bardzo nagłośniona, co tak zapamiętała jego
córka Zofia Pilecka-Optułowicz: „Echa procesu, w którym został
oskarżony o szpiegostwo i nielegalne posiadanie broni, razem z siedmioma
innymi osobami, docierały do nas za pośrednictwem prasy i radia, ostro
potępiających ’zdrajców i agentów imperialistycznych’. (…) Rówieśnicy i
ludzie pamiętający ojca z lat okupacji okazywali nam współczucie i
życzliwość”.
Podporucznik Zygmunt Mączyński, aplikant Wojskowego Sądu Rejonowego w
Warszawie, tak opisywał atmosferę, która panowała w tym sądzie w
pierwszych latach po wojnie: „W lecie 1947 r. kierownictwo sądu uległo
kolejnej rotacji. (…) Wkrótce prezesem sądu został – przeniesiony z
Wrocławia – płk Aleksander Warecki, prawnik.
I teraz znów rozpoczęły się terror i bezprawie. Płk Warecki i szef
departamentu śledczego MBP, Różański, szybko znaleźli wspólny język
rozpoczynając ’uzdrawianie’ wymiaru sprawiedliwości PRL. (…) Płk
Aleksander Warecki wprowadził ’zwyczaj’ meldowania się sędziów z aktami
sprawy przed rozpoczęciem sesji, w godzinach 8-9 rano.
Każdy z nich informował, jakiej przewodniczy rozprawie; pułkownik
wyciągał wówczas wokandę i mówił: ’W tej sprawie wolna ręka’. Albo: ’Tu
musi być kara śmierci’. Albo – w najważniejszych – ’Musi być kara
śmierci, bo tak sobie życzy sam płk Różański’”.
Obok Witolda Pileckiego na ławie oskarżonych zasiedli: Maria
Szelągowska, Tadeusz Płużański, Makary Sieradzki, Ryszard
Jamontt-Krzywicki, Maksymilian Kaucki, Jerzy Nowakowski i Witold
Różycki. Rozprawa była jawna, a tylko pewne jej fragmenty odbywały się
przy drzwiach zamkniętych. W czasie dostępnych dla publiczności rozpraw
mogły w nich uczestniczyć także rodziny oskarżonych, ale obowiązywały
przepustki wydawane przez sąd oraz Departament Służby Sprawiedliwości
MON.
Witold odrzucał wszelkie propozycje jakichkolwiek starań w Jego
sprawie. (…) W czasie jednej z takich krótkich rozmów powiedział: ’czuję
się już bardzo zmęczony i chcę szybkiego zakończenia’. Słowa te w
ustach takiego człowieka, jakim był Witold, były czymś niesłychanym,
zabrzmiały dla mnie tragicznie” – wspomina w swej relacji Eleonora
Ostrowska.
Na rozprawie Witold Pilecki powiedział m.in., że „protokoły z
przesłuchań podpisywałem, przeważnie ich nie czytając, bo byłem wówczas
bardzo zmęczony”.
Byłem polskim oficerem
Część rozprawy dotycząca zarzutu o przygotowaniach do zamachów na
wyższych funkcjonariuszy MBP, oparta na materiale w dużej mierze
umiejętnie zafałszowanym przez oficerów śledczych, była utajniona i
odbyła się przy drzwiach zamkniętych. W tym czasie składał wyjaśnienia
m.in. Tadeusz Płużański, który kategorycznie zaprzeczył na sali sądowej:
„Nie zeznawałem w śledztwie, by oskarżony Pilecki miał zająć się
likwidacją funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego”.
W odpowiedzi na dodatkowe pytanie, zadane w tej sprawie przez
wiceprokuratora majora Czesława Łapińskiego, jeszcze raz podkreślił: „W
śledztwie takich zeznań nie składałem. W wielu wypadkach oficer śledczy
nie zapisał tego, co zaznaczałem”.
Z kolei Ryszard Jamontt-Krzywicki o swoich zeznaniach w śledztwie,
które przeszedł w więzieniu mokotowskim, na sali sądowej powiedział:
„Zeznania te są sprzeczne z rzeczywistością, ale podpisywałem je, gdyż
byłem bardzo zmęczony, podpisałbym wówczas na siebie nawet karę
śmierci”.
Podobne wyjaśnienia złożył wówczas przed sądem także Maksymilian
Kaucki: „Obecnie jestem chory na gruźlicę i kaszlę krwią. Byleby nie
przedłużać śledztwa, zgadzałem się na podpisywanie wszystkiego, co mi
kazano”.
Przewód sądowy został zakończony 11 marca 1948 roku. Oskarżeni w
ostatnim słowie przede wszystkim podkreślali, że nie byli szpiegami i
sądzili, że służą dla dobra Polski.
Warto przytoczyć słowa, które wtedy wypowiedział rtm. Witold Pilecki:
„Nie byłem rezydentem, a tylko polskim oficerem. Wykonywałem tylko
rozkazy, aż do chwili aresztowania mnie. Nie miałem przeświadczenia, że
dopuszczam się szpiegostwa i przy ferowaniu wyroku proszę o wzięcie tego
pod uwagę”, a także Maria Szelągowska: „Mną kierowała głęboka wiara i
przekonanie w to, co robiłam – wiara w ukochany Kraj i Ojczyznę (…)”.
Autor jest pracownikiem Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Opublikował liczne książki i artykuły o rtm. Witoldzie Pileckim
Dr Adam Cyra
http://www.naszdziennik.pl/mysl/32834,nikogo-nie-zdradzil.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Kogo uwiera Pilecki Zenon
Kogo uwiera Pilecki
Zenon Baranowski
Można się było spodziewać, że nastąpi atak na mojego ojca – mówi oburzony Andrzej Pilecki, komentując tekst tygodnika „Polityka”. Autor sugeruje w nim, że rtm. Witold Pilecki „wysypał” kolegów w ubeckim śledztwie.
– I za to dostał karę śmierci!? – wskazuje absurdalność takich twierdzeń syn bohaterskiego rotmistrza. – Za dużo się mówi o nim na całym świecie, w związku z tym trzeba mu przywalić. Można się było spodziewać, że będą różne ataki – stwierdza Andrzej Pilecki. – Nie wiem, kto może takie rzeczy pisać – dodaje. Andrzej Pilecki wskazuje, że nigdy ze strony rodzin współpracowników jego ojca nie było nawet cienia sugestii, że doszło do jakiegokolwiek niehonorowego wobec nich zachowania jego ojca.
„Polityka” krytykuje też IPN, któremu autor artykułu pt. „Tajemnica Witolda Pileckiego”, literaturoznawca prof. Andrzej Romanowski zarzuca niewłaściwe metody badawcze.
– Do krytycznej opinii autora tekstu na temat IPN zdążyliśmy się już przyzwyczaić, tym razem jednak atak Romanowskiego na Instytut dotyczy postaci rtm. Witolda Pileckiego – zauważa w swoim stanowisku rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk. – Autor z tylko sobie zrozumiałych względów próbuje udowodnić, że rotmistrz Pilecki nie był tak do końca bohaterem, jakim chcielibyśmy go widzieć. Swój wywód opiera na wyrwanym z kontekstu protokole przesłuchania rotmistrza Pileckiego przez UB z 8 maja 1947 roku – podkreśla.
Arseniuk zwraca uwagę, że „czytelnik artykułu może czuć się zde-zorientowany i powziąć wątpliwość co do niezłomności i bohaterstwa Witolda Pileckiego”, dlatego przytacza kilka faktów, zaznaczając, że Romanowski, pisząc artykuł, nie zadał sobie trudu, żeby się z nimi zapoznać, i „formułuje nieuprawnione sądy”, jak twierdzenia o rzekomym „sypaniu” kolegów. A podkreślmy, że Romanowski dokonuje tego, reinterpretując znane od dawna dokumenty, co do których nikt nie miał żadnych wątpliwości.
– Według znanych przekazów nikt ze współoskarżonych nigdy nie formułował żadnych zastrzeżeń co do postawy rotmistrza Pileckiego w śledztwie. Nieprawdziwą i nieuprawnioną tezę, sformułowaną przez Romanowskiego o współpracy rotmistrza Pileckiego z reżimem („uwięziony rotmistrz zdecydował się na lojalność wobec tego państwa”) ostatecznie podważa fakt, że jako jedyny z całej grupy sądzonych został stracony – podkreśla Arseniuk.
– Niepokojący jest fakt, że Romanowski zdaje się legitymizować stalinizm wraz ze wszystkimi jego okrucieństwami („zarzuty stalinowskiego państwa polskiego, sformułowane najpierw ustami prokuratora, a potem potwierdzone przez sąd, były poważne – to Pilecki musiał zrozumieć. Notabene dzisiejszy historyk – rzetelny historyk – tę rację Polski pojałtańskiej powinien również rozumieć, wziąć ją pod uwagę”) – wskazuje rzecznik IPN.
Instytut Pamięci Narodowej kwestionuje też próbę podważenia okrutnych tortur Pileckiego.
– Romanowski ignoruje powszechnie dostępną wiedzę o stalinowskich metodach śledczych, a w szczególności relacje świadków o torturach wobec rotmistrza Pileckiego – podkreśla rzecznik IPN. – Według relacji sądzonych razem z nim współwięźniów – Tadeusza Płużańskiego i Marii Szelągowskiej, a także księdza Antoniego Czajkowskiego – w czasie przesłuchań rotmistrz był torturowany, wyrwano mu paznokcie z rąk i nóg, miał miażdżone jądra, był nabijany na nogę od stołka – wskazuje.
– Romanowski w żaden sposób nie odnosi się do faktu, że 8 maja 1947 r. rtm. Witolda Pileckiego przesłuchiwał Eugeniusz Chimczak, jeden z najokrutniejszych stalinowskich śledczych w Polsce. W 1996 r. Chimczak został skazany na 7,5 roku więzienia w procesie Adama Humera, ale nie odbył kary ze względu na zły stan zdrowia – kontynuuje.
– Jeśli ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości, może odwiedzić kwaterę „Ł” na warszawskich Powązkach Wojskowych i zapoznać się z pracą medyków sądowych, którzy pokażą mu ślady tortur na czaszkach i szkieletach ekshumowanych osób – bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego.
Arseniuk zapowiada, że „kwestie poruszone w niniejszym oświadczeniu zostaną szczegółowo rozwinięte w osobnym opracowaniu historyków z IPN”.
http://www.naszdziennik.pl/wp/32752,kogo-uwiera-pilecki.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. prof. Wiesław Wysocki –
prof. Wiesław Wysocki – historyk, autor publikacji poświęconych Rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. nie na darmo rządzą nami chistorycy...
nie na darmo następuje "modernizacja "szkolnictwa,zamykanie szkół...i restrukturyzacja pod egidą ruskich a może nie tylko ruskich serwerów...
gazety w rękach niemieckich,więc i Bohatera czas pozamiatać POd dywan...nie pomogło,ze nawet Grobu nie ma ,to teraz przyszedł czas na odebranie MU Honoru...
nic z tego pseudohistorycy .nic z tego ...nie znacie duszy Narodu Polskiego...
gość z drogi
14. 76 lat temu rtm. Witold
76 lat temu rtm. Witold Pilecki uciekł z niemieckiego obozu Auschwitz
z 26 na 27 kwietnia 1943 r. z niemieckiego obozu Auschwitz uciekł rtm.
Witold Pilecki. Wraz z nim zbiegli więźniowie Tadeusz Redzej i Edward
Ciesielski. Rotmistrz do obozu trafił celowo, by dowiedzieć się o nim
jak najwięcej i zorganizować konspirację.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl