Krucjata przeciw "naszym". Blogerzy kontra dziennikarze

avatar użytkownika elig
Do czego służy Twitter? Jest on wspaniałym miejscem, w którym osoby publiczne mogą się skutecznie skompromitować. Spróbowali już tego prawie wszyscy politycy Platformy Obywatelskiej, poczynając od Radosława Sikorskiego, a niedawno przyszła kolej na "naszych"dziennikarzy. Krzysztof "Toyah" Osiejuk przytoczył / http://osiejuk.salon24.pl/501887,boeingiem-pod-zebro-czyli-niepokorni-napadaja / zapis "ćwierkania" Warzechy, p.Szafrańskiej i Feusette. Zastanawiali się oni jak dałoby się zakneblować Toyaha i Coryllusa, by ci przestali ich krytykować. Ten idiotyzm znacznie zwiększył popularność obu blogerów. Poparł ich n.p. Piotr Grudek. Skąd jednak wziął się ten konflikt i na czym polega? Jego korzeni trzeba szukać w przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych w październiku 2011. Już wcześniej zdarzało się Coryllusowi i Toyahowi krytykować prawicowych dziennikarzy, lecz nie miało to charakteru systematycznej kampanii. Wydaje się, że po wyborach uznali oni, że co najmniej część winy za przegraną ponoszą prawicowi dziennikarze. W dniu 28.10.2011 Coryllus napisał / http://naszeblogi.pl/18216-o-niezaleznosci-i-jakosci-dziennikarstwa /: "Poziom tego co tu od wczoraj nazywane jest niezależnym dziennikarstwem uważam za bardzo nędzny. I jest mi przy tym obojętne co Teresa Bochwic sądzi o moim ego. Nie wierzę, że to co nazywamy niezależną prawicą da się opisać i ograniczyć do myśli Lisickiego, Mazurka, Semki, Ziemkiewicza i całej reszty. To jest manipulacja wymierzona nie w Michnika bynajmniej, bo Michnik i jego dziennikarze albo są z wymienionymi zaprzyjaźnieni, albo mają ich w „dużym poważaniu”, tylko w nas.". W sukurs Coryllusowi pospieszył Toyah, powracając w tym celu do Salonu24, już jako Krzysztof Osiejuk. W dniu 30.03.2012 zadeklarował / http://osiejuk.salon24.pl/403992,coryllusowi-o-walce-w-cieniu-raz-jeszcze /: " W tej sytuacji, widząc, o co tu chodzi i co się szykuje – przynajmniej na jakiś czas – tu zostanę. I będę gadał. Głośno. Choćby po to, by mój kolega Coryllus się tu nie czuł tak opuszczony w tej swojej walce o demokrację, wolność i odpowiedni poziom jednego i drugiego. Choćby i z piwnicy. Tym razem mi to ani trochę nie przeszkadza. A poza tym, jak będzie nas tu dwoje, to, sami wiecie, jak to jest. Gdzie dwoje, lub troje…". Osiejuk nie mógł darować dziennikarzom, iż ci uważaja blogerów za coś gorszego. W notce n.t. Twittera przypomniał: "Trzeci raz, to był dzień, w którym Warzecha przeszedł do historii, bo to wtedy właśnie, przy okazji, której nie umiem sobie dziś odtworzyć, poinformował mnie ów mąż publicznie, że on jest „pilotem Boeinga”, podczas gdy ja zaledwie „traktorzystą”.". Coryllus natomiast uznał, że "nawalanki" ze znanymi publicystami są wspaniałą reklamą jego blogu i książek. Mówił, iż "zarządza blogiem przez konflikt". Niemniej, obaj zdają się wierzyć, że atakując prawicowych dziennikarzy istotnie "walczą o demokrację, wolność i odpowiedni poziom jednego i drugiego". Problem polega na tym, iż nie potrafią oni prowadzić polemiki i używać argumentów. W efekcie, ich prowadzona już od ponad roku kampania przypomina do złudzenia publicystykę "Gazety Wyborczej". Kiedy ta ostatnia atakowała książki Zyzaka, czy Cenckiewicza, to nie zajmowała się ich zawartością, tylko starała się stworzyć wrażenie, że samo ich wzięcie do ręki jest gigantycznym obciachem. Dokładnie w ten sam sposób działają Coryllus i Toyah. Gdy piszą o Ziemkiewiczu, to nie dyskutują z jego poglądami, tylko po raz setny wypominają mu, że był na grillu u Giertycha, a książkę Gadowskiego "Wieża komunistów" oceniają po okładce. Gdy chcą "dołożyć" Wenclowi to wyciągają jego tekst sprzed pięciu lat w którym ten przyznawał się do swoich nałogów, z którymi wtedy walczył. Film "Układ zamknięty" mieszają z błotem, bo Komorowski się dobrze o nim wyraził. I t.p. i t.d. Aby dopiec nielubianemu publicyście nie wahają się wziąć udział w odgórnie sterowanych nagonkach. W mojej notce / http://niepoprawni.pl/blog/6206/coryllus-i-toyah-jak-przylaczyc-sie-do-nagonki / pisałam: "W środę zabroniono Warzesze pisać w "Rzeczpospolitej",zniszczono stronę Nicponia nicek.info, a GW rozpoczęła nagonkę na blogera, wciągając w nią nawet Tuska. W czwartek Coryllus i Toyah przyłączyli się do tej akcji. Coryllus dołozył także Łukaszowi Warzesze stając wyraźnie po stronie Hajdarowicza i Węglarczyka. Jak to ocenić? No cóż, ja uważam, że obaj oni są albo idiotami, albo głupimi s.....synami. Ataki na Nicponia są fragmentem wojny przeciw wolności słowa w Internecie. Najpierw była sprawa Antykomora, potem Matkę Kurkę oskarżono o obrazę prezydenta i ostatnio wezwano go na badania psychiatryczne, a teraz wzięto się za Nicponia. To jest typowa technika salami. Z początku gnębi się tych, co "jadą po bandzie", potem przyjdzie kolej na następnych, w tym oczywiście i na Coryllusa oraz Toyaha.". Tak wygląda w praktyce "walka o wolność i demokrację" w wykonaniu Coryllusa i Toyaha. Przez ponad rok zgromadzili oni wokół siebie spory dwór wyznawców. Są w nim Kamiuszek, A-tem, Unukalhai, Red Pill, Ekwidystanta, Onyx2, DrWall oraz inni. Ostatnio dołączyła Eska, pisząc / http://eska.salon24.pl/500420,wyjasnienie-dla-ciekawskich /: "Dlatego koniec z okresem ochronnym dla tzw. „naszych” – teraz będzie siekanina, każdą głupotę wyciągnę, bo władza leży na ulicy de facto, tylko nie potrafimy po nią sięgnąć.". Nie chciałabym jednak, by Czytelnicy uznali, że uważam Coryllusa i Toyaha za jakichś maniaków. Nie - to bardzo dobrzy pisarze. Ich książki są ze wszech miar godne polecenia /Toyah napisał trzy, a Coryllus już sześć/. Talentem zdecydowanie przewyższają innych blogerów. Dlatego popierają ich tacy ludzie, jak Grzegorz Braun, Józef Orzeł, czy Józef Darski. Mnie jednak irytuje, że marnują oni swoje siły na jałowe "pyskówki". Zupełnie nie wiadomo - po co?

4 komentarze

avatar użytkownika Unicorn

1. Po co? Żeby zbudować wokół

Po co? Żeby zbudować wokół siebie jeszcze większe grono wyznawców a potem będą przemycać treści, które wyznawcy łykną. Obojętnie jakie głupie by one nie były. To się nazywa uwiarygadnianie. Vide sprawa FYMa.
Nie wierzę żadnej ze stron tego śmiesznego "konfliktu." Ani "naszym" blogerom, którzy nie są nasi ani tym bardziej pismakom, są jeszcze bardziej mniej "nasi" niż kury na podwórku obok...

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika UPARTY

2. Ja też mam pretensję do tzw "prawicowych dziennikarzy"

Oni w bardzo dużym stopniu przyczynili się wieloletniej tragedii narodowej jaką są obecne rządy PO. Co więcej nie potrafił bym zaprzeczyć tezie, że tylko dzięki nim było możliwe zbudowanie tek wielkiej popularności tej partii.
Ci prawicowi dziennikarze nie zdali sobie sprawy z dychotomicznego podziału sceny politycznej w Polsce i starali się być "trzecią siłą", w rezultacie uwiarygadniali propagandę salonu. Najpierw deklarowali, ze nie są zwolennikami PO, co w naszych realiach dla większości ludzi oznaczało, że popierali PiS, bo niby co, nie mieli poglądów politycznych? Bzdura! Większość miała świadomość dychotomii sceny politycznej o czym ci dziennikarze świetnie wiedzieli. Następnie dokonywali rozbioru logicznego tez propagandowych, z którego im zawsze wychodził jeden wniosek: być może tak sformuowana teza jest przesadzona, ale PiS nie jest bez winy - czyli że przekaz propagandowy co do zasady jest słuszny! A głowną myślą każdego przekazu propagandowego salonu o PiSie, było wpojenie przekonania, że Pis to "obciach". Najpierw była to "biedota, ciemnota i małe miasteczka", a ostatnio "smoleńska sekta św. wraka". Gdy komentarz wypowiedzi, w której Gazeta Polska została nazwana "szczujnią" zaczyna się od stwierdzenia, że rzeczywiście jest ona jednostronna i nieobiektywna to wniosek jaki wyciągnie z tego komentarza czytelnik jest taki, że rzeczywiście GP to "szczujnia" , ale nie należy tak mówić bo to brzydkie słowo a nie dla tego, że to nie prawda. To właśnie Zaremba, Bochwic, Warzecha i Ziemkiewicz uwiarygadniali i dalej uwiarygadniają propagandę PO co do zasady. Ziemkiewicz kwestionuje sens dokonania zamachu w Smoleńsku. NIe kwestionuje dowodów na zamach, tylko twierdzi, że nikt nie miał motywu, w związku z tym wszystkie starania Macierewicza, to podkład propagandowy politycznych interesów PiS`u, a nie obrona suwerenności społeczeństwa polskiego. Przy uznaniu takiego poglądu za prawdziwy, wszystkie, nawet najbardziej bezsporne fakty dotyczące zamachu, będą traktowane jak kłamstwo propagandowe, Jak nawet nie będzie można jemu zaprzeczyć , to będzie traktowane przez ludzi szanujących poglądy Ziemkiewicza jako "wyjątkowo sprytne kłamstwo propagandowe". Ziemkiewicz, Warzecha et consortes rzeczywiście nie są pałkarzami salonu a impregnują część opinii publicznej na nasze argumenty. To wcale nie jest mniej ważna rola w utrzymaniu władzy salonu niż ta którą wypełnia Lis, Kublik, czy Stasiński.

uparty

avatar użytkownika elig

3. @Unicorn

To prawda, ten konflikt JEST groteskowy.

avatar użytkownika elig

4. @UPARTY

Ja nie postuluję wyjęcia "naszych" spod krytyki. Chodzi mi o używaną przez Toyaha i Coryllusa metodę. Albo czepianie się nieistotnych drobiazgów, albo próba wytworzenia ogólnej atmosfery wstrętu i potępienia. Nie należy pisać "dziennikarz X jest gupi i ma wszy", ale: poglądy X są błędne, bo...., względnie: X zachował się niegodnie, gdyż.... W miejscu kropek powinny się znależć rzeczowe argumenty.