Kiedy Wałęsa kłamie? Nie wiem, ale coś mi tu śmierdzi!

avatar użytkownika Koteusz

Na swoim blogu Lech Wałęsa naskoczył oczywiście na Cenckiewicza i „wyrzygał” mu dziadka z UB. Jednocześnie ma pretensję do niego, że nie opisał dokonań byłego prezydenta, choćby akcji podczas strajku w 1970 roku.

Wydźwięk obu opisów jest tak różny, że zastanawiam się, kiedy Wałęsa kłamie. Czy dzisiaj? Czy też opisując ową akcję w swojej książce „Droga nadziei”? Nie będę tego jednak rozstrzygał, proszę poczytać i porównać (tekst bezpośrednio o akcji w obu przypadkach zamieszczam pogrubioną czcionką).

Najpierw tekst z bloga.

Coś podobnego

03.12.2008 o 16:31  http://www.mojageneracja.pl/1980

Cenckiewicz tak wychowany z dziadka UB wierzy w ich dzieło i ich opisy , nie jest wstanie uwierzyć w przeciwników dzieło i ich relacje .

Dlaczego n/p nie wyjaśnił moją pierwszą w życiu wspaniałą akcję wdarcia się na Komedę MO i błyskawicznego pertraktowania  z Komendantem  osiągając zwolnienia więźniów , Stoczniowców aresztowanych przeddzień .

Podobnych brawurowych akcji w moim życiu było wiele ,ale wszystkie Centkiewicz  pominął .

Głównego świadka uśmiercił , dziś wiadomo dlaczego , by świadek  nie powiedział prawdy .

Jeszcze jeden świadek ten świadek w opisie tamtych w zmagań  wpłynąłby na zwiększenie szans od początku  nie niszczenia wielkiego mądrego zwycięstwa , na likwidacje pomówienia ,na  nie powstawanie  gnioty książek i filmów .

Jest nie możliwe , nieprawdopodobne by nie odnalzał głównego świadka , czy relacji jego rodziny .

Wiec od początku perfidna , zdradliwa , nieuczciwa walka wnuka ubeka Cenckiewicza i spółki.

A teraz tekst z książki: „Droga nadziei” Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1990, str. 58

Wtedy widzę, że grupa, która poszła skosem, już dochodzi na wysokość wiaduktu, przez który jadą tramwaje. Idzie milicja i ludzie. Zatem jakieś zmiany, nastawienie pokojowe. Biegnę. Dogoniłem tę grupę milicjantów. Mówię do nich, żeby się wycofali. Przecież pod Stocznią przed chwilą było mniej więcej tylu milicjantów i dostali od nas. Po co mają dostać i oni. Niechaj nas spokojnie przepuszczą. My idziemy po zatrzymanych robotników ze Stoczni. Odbierzemy swoich ludzi bez walki. Po co mamy się bić?

Oni słuchają, jak gadam. Nie zauważyłem jak wszedłem do komendy milicji na Świerczewskiego. Pomyślałem sobie – skoro tu jestem, to dowiem się, kto tu dowodzi. Odpowiedziano mi, że na trzecim piętrze jest gabinet dowodzenia. Mówię, żeby mnie tam zaprowadzono; wchodzę. Jest jakaś radiostacja, jest dużo ludzi. Mówię, że przyszliśmy po naszych, tutaj zatrzymanych. Jeśli zostaną zwolnieni, to wszystko zakończy się spokojnie, bo my nie chcemy walki.

W tym czasie tłum dotarł już przed budynek komendy. Rzuca kamieniami, lecą szyby. Podano mi skądś tubę. Staje w oknie. Wyrzucam kask i kartę zegarową. Miałem je przy sobie, ponieważ było rano, a wyrzucając je, chciałem, żeby ludzie rozpoznali, że ja też jestem ze Stoczni. Zawołałem: — Stójcie!

Tam było bardzo dużo moich kumpli. Liczyłem na to, że mnie poznają. Na moment udało mi się uciszyć ludzi. Powiadam, że milicja się zgadza wypuścić naszych i nie będzie z nami walczyć.  

Ponieważ nie znam zatrzymanych, proszę, żeby ktoś do mnie przyszedł i ich odebrał. Ludzie się ucieszyli, ale to trwało bardzo krótko. Cała obsługa milicji podeszła do okien i patrzy. Ale powtarzam, to trwało bardzo króciutko. Dowódca prawdopodobnie nie zdążył wydać rozkazu do tyłu. Milicja na dole z dwóch stron naciera na stoczniowców, wprost zamyka ten tłum, jakby w klamrę. Teraz z gromady ludzi padają pod moim adresem słowa: zdrajca, świnia. Sądzą, że ich oszukuję. No i nie trwało to sekundy, jak tysiące kamieni poleciało w okna. Milicjanci stojący w oknach są zaskoczeni. Są wśród nich ranni. Leje się krew. Byłem u góry i dlatego kamienie mnie nie dosięgnęły. Zrozumiałem, że tę akcję przegrałem.

93725 

Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika Errata

1. Koteusz

Walesa: "jest lewa noga,jest prawa noga,a ja będę pośrodku!" I należy się z nim zgodzić z tym co mówi o sobie! Ale on nawet "tym" nie jest!

Errata

avatar użytkownika Koteusz

2. > Errato: Ale on nawet "tym" nie jest!

To co niby on jest? Złamas kutany? :) pozdr
Krzysztof Kotowski
avatar użytkownika Jazzek

3. To nie ten język

Tekst z Drogi nadziei (notabene dosłownie przepisany z tego co zamieścił paryski "Kontakt" w roku 1983) nie jest językiem, którym posługuje się Wałęsa. Wirtualna Polska przedstawia zresztą ten tekst jako zawartość słynnej kasety z roku 1979 - oj, śmierdzi tu, śmierdzi!
avatar użytkownika Errata

4. Koteusz!

Odpowiem ci tak,posłuchaj: Kłócił się Walesa z sąsiadem. Wałęsa w pewnej chwili do sąsiada krzyczy: -Ty ch..u! Sąsiad odpowiada: -Ty jesteś ch...m! Wałęsa: -Ale Ty większym ch...m Sąsiad: -A Ty nawet ch...m nie jesteś! Wałęsa: -Co,ja ch...m nie jestem?Co?Ja ch...m nie jestem??!

Errata

avatar użytkownika Koteusz

5. > Jazzeku: Stąd czy stamtąd? Nieważne!

Ważne, że Wałęsa firmował tekst z "Drogi nadziei". Adam Drzycimski i Adam Kinaszewski, jak napisali w zakończeniu, faktycznie wcześniej wydawali ją w innych językach nawet. Ale przecież wyraźnie napisany jest autor: Lech Wałęsa! :) pozdr
Krzysztof Kotowski
avatar użytkownika Koteusz

6. > Errato: Znałem dowcip, ale kto inny niż Wałęsa tam występował

Ale faktycznie, to jest do niego podobne. :) pozdr
Krzysztof Kotowski
avatar użytkownika Rzepka

7. Wałęsa bredzi jak zwykle

Wałęsa: "Cenckiewicz tak wychowany z dziadka UB wierzy w ich dzieło i ich opisy , nie jest wstanie uwierzyć w przeciwników dzieło i ich relacje ." To są brednie, ale ilekroć się pojawiają trzeba je prostować. Cenckiewicz prawie nie znał tego swojego dziadka, mówił o tym i publicznie wyjaśniał tę sprawę: "Program „Pod prąd”, emisja: 4 lutego 2007, TV PULS Jerzy Zalewski: – W „Polityce” czytałem, że zlustrowałeś kogoś z własnej rodziny. I był to – dobrze to odbierając – czyn heroiczny. A odbierając niedobrze: w sumie ten młody Cenckiewicz to świnia, bo lustruje kogoś ze swojej rodziny. Sławomir Cenckiewicz: – Moi koledzy z IPN zapytali, czy miałem w rodzinie kogoś takiego jak Mieczysław Cenckiewicz. Powiedziałem, że owszem, wiem o kimś takim. A osobę tę spotkałem pewnie parę razy w życiu, jak byłem małym chłopczykiem, tuż po urodzeniu. I to jest najpewniej mój dziadek. Ponieważ po odejściu mojego ojca mama wychowała mnie sama, nie mieliśmy z tą rodziną żadnego związku. Dlatego może jest mi łatwiej o tym mówić. Rzeczywiście, noszę takie samo nazwisko i uznałem, że to historia interesująca. Opowiedziałem ja w tygodniku „Wprost” (...) Wspomniałem, że niejaki Mieczysław Cenckiewicz – oficer, major SB w Gdańsku, potem na tzw. etacie „N”, czyli niejawnym – był dyrektorem sopockiego Grand Hotelu. I tyle. I mogę powiedzieć, że był w tym sensie bardzo złym człowiekiem. Po prostu służył złej sprawie w zbrodniczym aparacie represji. Nie ma powodu, żeby to ukrywać. Jerzy Zalewski: – Jest konieczne, aby takie rzeczy stawiać jasno. Sławomir Cenckiewicz: – Oczywiście. " Pozdrawiam
avatar użytkownika Bernard

8. Bzdury i chamstwo

poza tym np. ja krytykuję Tuska nie za to, że jego dziadek był w Wehrmachcie (choć nie wierzę w przymusowe wcielenie) tylko za politykę względem Niemiec i Rosji i za kłamstwa o dziadku. Dziadek w Wehrmachcie czy w UB to sprawa nieistotna.