Konna dyplomacja (4)
godziemba, śr., 17/04/2013 - 06:29
Polsko-brytyjska deklaracja o wzajemnej pomocy zamiast uspokoić doprowadziła do dalszego zaognienia sytuacji w Europie.
Diametralna zmiana w brytyjskiej polityce zagranicznej wynikała nie tyle z troski o bezpieczeństwo państwa polskiego, ale ze strachu przed spełnieniem przez Warszawę żądań Berlina, co doprowadziłoby do dalszego wzmocnienia III Rzeszy i pojawienia się realnej groźby ataku niemieckiego na mocarstwa zachodnie. Usztywniając postawę Polski umacniali Brytyjczycy antyniemiecki bastion w środkowej Europie i skierowywali atak niemiecki na wschód. Brytyjski ambasador w Warszawie Howard Kennard zapewnił centralę o bezwzględnej gotowości polskiego społeczeństwa i polskiej armii do obrony swego kraju przed niemiecką agresją.
Przesłanki Londynu były więc zasadniczo jasne, Beck zaś zdawał sobie sprawę, „że alians obciąży i tak już napięte stosunki z Niemcami. Niemniej jednak byłem przekonany, że będzie to bądź co bądź ostatni skuteczny środek prewencyjny, bądź też decydujące posunięcie dla zapewnienia naszemu Państwu potężnego alianta, gdyby Niemcy nie chciały się już cofnąć z agresywnych zamiarów w stosunku do nas”. Jego rachuby okazały się całkowicie błędne, gdyż 3 kwietnia Hitler wydał rozkaz o rozpoczęciu przygotowań do ataku na Polskę.
Pozyskanie Wielkiej Brytanii stanowiło zaskoczenie dla części urzędników na Wierzbowej. W czasie zebrania polskich dyplomatów, Beck skwitował swój sukces krótko: „na to się jest, proszę panów, konnym kawalerzystą, żeby umieć w pełnym biegu zrobić zwrot o 180o”. Dobry humor nie opuszczał go nawet, gdy attaché wojskowy w Berlinie Antoni Szymański poinformował go przygotowaniach niemieckich do wojny. Na pożegnanie powiedział Szymańskiemu, znów odwołując się do kawaleryjskiej terminologii: „wie pan, nie boję się koni, które …. wierzgają!”
„Londyński sukces” Becka został doceniony przez zdecydowaną większość polskich elit. Konstanty Skirmunt podkreślił, iż „Minister Beck, trzeba mu to przyznać, zdobył tymczasem gwarancje Francji i Anglii dla naszych terytoriów i mógł odpowiedzieć, że granice zmienia się tylko z bronią w ręku”. Wedle Schimitzka szef polskiej dyplomacji wierzył, iż jego „sukces” spowoduje rezygnację Hitlera z antypolskiego kursu. Podobne spostrzeżenie poczynił Meysztowicz, wskazując, iż Beck uważał, iż „porozumienie polsko-brytyjskie nie przekreśliło całkowicie deklaracji z 1934 r., że uda się wybalansować nową równowagę”. Osobiście jednak obawiał się, iż zagrywka Anglików była w istocie „przejrzystym szachrajstwem” i „nieczystym blefem”.
Podobnie oceniał to Mitkiewicz, za winnego uznając Becka, który „zagrał wielką stawkę w pokera, opartą na wyraźnym bluffie. Bluff polegał na tym, że Niemcy nie zdecydują się i nie zaryzykują wojny z Imperium Brytyjskim i ze Stanami Zjednoczonymi, ergo – nie ruszą w tej sytuacji Polski”. Jednocześnie zauważał jednak wzrost szacunku Litwinów wobec Warszawy i pojawiające się głosy „by wespół z Polakami powtórzyć Grunwald”.
Wedle „Gazety Polskiej” zasadnicza zmiana dotychczasowego kursu polityki angielskiej wynikała nie tylko ze wzrostu zagrożenia niemieckim imperializmem, ale także uświadomienia sobie przez Zachód „siły zbrojnej i moralnej Polski”. Brytyjskie gwarancje „to nie kwestia pomocy dla słabego narodu, zabiegającego o nią u możnych protektorów (…). Chodzi tu (…) o współpracę z młodym mocarstwem, polegającym na własnej sile i wzbudzającym respekt, współpracę w dobrze rozumianym interesie Anglii”. Zdaniem publicysty gazety Mieczysława Starzyńskiego układ z Anglią nie stanowił zagrożenia dla Berlina, był jedynie „nowym etapem na drodze”, po której Polska szła od lat, „drodze prostej, jasnej i zrozumiałej dla każdego, kto nie chce wyszukiwać jakichś ukrytych tendencji tam, gdzie ich nie ma”. Umowa ta była jednocześnie dowodem, iż Warszawa nadal unikać będzie wstępowania do bloków ideologicznych – obojętnie, czy skierowanych przeciwko Niemcom hitlerowskim, czy Sowietom.
Zdaniem „Warszawskiego Dziennika Narodowego” nie powinno się podważać szczerości deklaracji rządu brytyjskiego, gdyż angielscy politycy nie zwykli robić „z gęby cholewy”. Endecy cieszyli się, że opór przeciwko Hitlerowi krzepnie, w czym duża była zasługa Polaków, wykazujących niezłomną wolę obrony własnej niepodległości. Przywódcy państw zachodnich dostrzegli także jak ważną rolę w planowanej rozgrywce z III Rzeszą pełnić przyjdzie Rzeczpospolitej – najsilniejszemu państwu w regionie, w którym znajdował się punkt ciężkości europejskiej polityki. Powstanie trójprzymierza polsko-angielsko-francuskiego pozwoliło zbilansować układ sił na kontynencie i odwlec – przynajmniej na jakiś czas – ryzyko wybuchu międzynarodowego konfliktu o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.
„Zielony Sztandar” porównując Hitlera do Antychrysta, cieszył się, że „walka między Chrystusem a Antychrystem wre w całej pełni, a wszyscy razem Bogu dziękować powinniśmy za to, że Polska znajduje się i pozostać musi w obozie chrystusowym, którego wszystkie moce piekielne nie zdołają zwyciężyć”. Ludowcy podkreślali swą wiarę w angielskiego sprzymierzeńca, który „niełatwo i niechętnie wiąże się sojuszami z innym państwami, ale skoro raz się zwiąże sojuszem, to dotrzymuje go honorowo”.
„Robotnik” zauważał, iż reorientacja brytyjskiej polityki sprawiła, iż Niemcy, którzy myśleli nie wszystko im wolno, „będą musieli uwierzyć, że nie każda presja zwana „pokojową” daje „pokojowe” wyniki”. W tych warunkach - zdaniem Mieczysława Niedziałkowskiego – dzięki „przesunięciu układu sił materialnych w sensie paraliżującym czyjekolwiek marzenia o władztwie nad światem”. możliwe stało się powstrzymanie „zwycięskiego pochodu” międzynarodowego faszyzmu.
W dniu 28 kwietnia 1939 roku w wygłoszonym przemówieniu Hitler oskarżył Warszawę o podjęcie zobowiązań stojących w „jaskrawej sprzeczności” z polsko-niemiecką deklaracją o nieagresji, w konsekwencji czego zadecydował o jej natychmiastowym wypowiedzeniu.
W odpowiedzi w dniu 5 maja 1939 roku Józef Beck wygłosił słynne przemówienie w Sejmie, w którym przypomniał, iż polsko-niemiecki układ z 1934 roku był „układem o wzajemnym szacunku i dobrym sąsiedztwie, i jako taki wniósł pozytywną wartość do życia naszego państwa, do życia Niemiec i do życia całej Europy”. Jednocześnie wskazał, iż decyzja Hitlera o jego wypowiedzeniu zapadła „na podstawie informacji prasowych, nie badając opinii ani rządu angielskiego, ani rządu polskiego co do charakteru zawartego porozumienia”. W kolejnych punktach swej mowy podważył zasadność niemieckich żądań w sprawie Gdańska i eksterytorialnej autostrady. Na koniec odnosząc się do oferty „nowego uregulowania stosunków polsko-niemieckich”, podkreślił, iż do jego zawarcia niezbędne były pokojowe zamiary i pokojowe metody postępowania. Gdyby do takich rozmów doszło „rząd polski swoim zwyczajem traktować będzie zagadnienia rzeczowo, licząc się z doświadczeniem ostatnich czasów, lecz nie odmawiając swej najlepszej woli”.
Swoje wystąpienie zakończył w efektowny, choć zbytnio górnolotny sposób, mówiąc, iż „pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”.
Meysztowicz zanotował owacyjne przyjęcie słów Becka, któremu „zebrani na sali sejmowej parokrotnie przerywali przemówienie huraganowymi oklaskami, a gdy je zakończył, powstali i owacyjnie wspólnie ze słuchaczami na galerii wyrażali swą entuzjastyczną aprobatę”.
Minister Beck został natychmiast bohaterem Polaków. Z dnia na dzień wszelka antypatia do Becka, żywiona doń w wielu kręgach polskiego społeczeństwa, przerodziła się w najszczerszą sympatię. Antoni Słonimski zapisał: „przyjaźniłem się z Beckiem, zerwaliśmy tę przyjaźń po sprawie brzeskiej. (…) Gdy Beck miał swoje słynne przemówienie w maju 1939 r., uściskałem się z nim serdecznie”. Również Maria Dąbrowska doceniała jego mowę jako „doskonałą zarówno w formie, jak i w treści. Monumentalna i krótka, co znakomicie odcina się na tle wielogodzinnych wygłupiań się i wrzasków Mussoliniego czy Hitlera. Jak szkoda, że ten zdolny człowiek tak późno się opamiętał”. Mitkiewicz uznał jednak, iż „mowa zjednała Beckowi wielu sympatyków, których przedtem miał niewielu, bo nic nie przemawia silniej do Polaków, jak słowa: honor i ojczyzna”.
Jedynie Stanisław Cat-Mackiewicz opisując scenę, jak jadącego wolno warszawskimi ulicami Becka kobiety obsypywały naręczami kwiatów, zauważył gorzko, iż olbrzymia popularność stała się jego udziałem w chwili, kiedy „wszystkie jego programy, koncepcje i kombinacje leżały rozbite w gruzach”. Bo też rzeczywiście – oratorski popis Becka równoznaczny był z pogrzebaniem koncepcji Piłsudskiego – idei polityki równowagi.
Wrzesień 1939 roku jednoznacznie udowodnił fiasko polityki Becka, który zmarł na gruźlicę, w otoczeniu zaledwie kilkorga najbliższych mu osób, tych „co nie bali się go znać”, 5 czerwca 1944 roku w prymitywnej izbie rumuńskiej wiejskiej szkółki pod Bukaresztem. Spoczął na bukaresztańskim cmentarzu z twarzą skierowaną ku Polsce. W dłoni trzymał obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej, a przy sercu znalazły się dwie fotografie – ukochanego syna Andrzeja oraz Marszałka Piłsudskiego.
Wybrana literatura:
J. Beck – Przemówienie, deklaracje, wywiady 1932-1939
J. Szembek – Diariusz i teki Jana Szembeka
J. Beck – Ostatni raport
J. Beck – Kiedy byłam Ekscelencją
J. Gawroński – Moja misja w Wiedniu 1932-1938
W. Jędrzejewicz – Wspomnienia
J. Meysztowicz – Czas przeszły dokonany. Wspomnienia ze służby w MSZ w latach 1932-1939
L. Noel – Agresja niemiecka na Polskę
S. Schimitzek – Drogi i bezdroża minionej epoki. Wspomnienia z lat pracy w MSZ (1920-1939)
K. Skirmunt – Moje wspomnienia 1866-1945
P. Starzeński – Trzy lata z Beckiem
Historia dyplomacji polskiej, t. IV 1918-1939
M. Kamiński, M. Zachariasz – Polityka zagraniczna Rzeczypospolitej Polskiej 1918-1939
S. Mackiewicz – Polityka Becka
S. Newman – Gwarancje brytyjskie dla Polski. Marzec 1939
O. Terlecki – Pułkownik Beck
S. Żerko – Stosunki polsko-niemieckie 1938-1939
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. Niech tu jednak będzie jasność!
Przewidywania Becka o tym, że agresja na Polskę oznacza konfrontacje Niemiec ze światem Anglosaskim, której Niemcy nie mogą wygrać okazała się słuszna! Natomiast błędem Becka było to, że liczył na inteligencję przeciwnika, na jego "rozeznanie w sytuacji". Niestety niemiecka , zarówno historiozofia jak i tradycja polityczna, co niestety widzimy i dzisiaj, nie rozpatruje spraw społecznych jako procesów mających swój początek, środek i koniec a raczej analizuje poszczególne fakty na podstawie "twardych dowodów". Proces społeczny lub polityczny, ze swej natury, jest czymś ulotnym, mało konkretnym. Nie jest nawet tendencją statystyczną więc Niemcy zauważają go bardzo późno, stąd jak spojrzy się na mapę to widać ich nieskuteczność - od 1914 roku straciły chyba połowę swojego terytorium. Mam jednak z tego powodu wcale nie jest lepiej. Czyli, przegrana naszych wrogów nie zawsze musi oznaczać nasze zwycięstwo, zawsze więc należy troszczyć się oswój "pozytywny interes" a nie nastawiać się na porażkę przeciwnika. Teraz też musimy o tym pamiętać i to jest bardzo ważna nauczka z czasów "konnej dyplomacji".
uparty
2. @Uparty
Beck nie uwzględnił podstawowego faktu, iż dla gospodarki III Rzeszy, dźwigając wielkie zbrojenia niezbędna stała się ekspansja i kolejne podboje. Bez nich Niemcy zbankrutowałyby w 1940 roku.
Hitler znakomicie orientował się, że ani Paryż ani Londyn nie przyjdą Polsce z pomocą, stąd też grał w niejako otwarte karty, niczym nie ryzykując.
Pozdrawiam
3. @Godziemba
>/Zdaniem „Warszawskiego Dziennika Narodowego” nie powinno się podważać szczerości deklaracji rządu brytyjskiego, gdyż angielscy politycy nie zwykli robić „z gęby cholewy”. Endecy cieszyli się, że opór przeciwko Hitlerowi krzepnie, w czym duża była zasługa Polaków, wykazujących niezłomną wolę obrony własnej niepodległości./
Warto to rzucać w twarz współczesnym czerwonym nazywających polskich nacjonalistów "faszystami" i przypisujących Polakom zbrodnie niemieckie inspirowane przez niemieckich narodowych socjalistów.
>/"Hitler znakomicie orientował się, że ani Paryż ani Londyn nie przyjdą Polsce z pomocą, stąd też grał w niejako otwarte karty, niczym nie ryzykując."/
Hitler, podobnie jak Stalin czy Churchill, był wielkim politykiem. Szkoda, że nam się taki po śmierci Piłsudskiego już nie trafił. :(
Pozdrawiam