GDYBY PAN COGITO PISAŁ O SMOLEŃSKU…
Aleksander Ścios, śr., 10/04/2013 - 18:28
Nad trumnami ofiar nie może być ciszy. W tej sprawie jest wspólniczką łotrów i kryjówką tchórzy. Żadne komisje, sądy i prokuratury, nie zagrodzą też drogi do poznania prawdy. Nie wygasi jej jazgot kanalii ani bełkot idiotów dławionych moskiewskim kneblem.
Nie pomogą łańcuchy tautologii i parę pojęć jak cepy. Bo choć zamknięto nas wniskim siodle doliny zasnutej gęstą mgłą, przez którą mieliśmy podziwiać migotanie nicości i fałsz „pojednania” – nawet ta mgła nie zasłoniła widoku sprawców, oczu pałających, łakomych pazurów i paszczy.
Ta zbrodnia będzie nazwana, jej okoliczności odkryte. Wówczas przyjdzie chwila, by zrozumieć, że dowodem istnienia potwora są jego ofiary i zmierzyć się nie tylko z prawdą o mechanizmach zbrodni, ale stokroć straszniejszą wiedzą o istnieniu potwora.
To nie będzie łatwe, bo gdyby nie duszny ciężar i śmierć którą zsyła można by sądzić, że jest majakiem, chorobą wyobraźni. Jak ogromna depresja rozciągnięta nad krajem nie da się przebić piórem, argumentem, włócznią. Nie próżno nosi pancerz niewiedzy, czasem zbroję naszej głupoty. Zedrzeć ją tym trudniej, że przestawaliśmy z nim przez dwie dekady i wykarmiliśmy go cząstką własnego życia. Chodzi teraz za nami niczym przepaść Pana Cogito-przykryta starannie kawałkiem starej materii. Za płytka żeby pochłonęła głowę ręce i nogi. I nie wiadomo - czy nie zabraknie odwagi by dostrzec najgorszą ze wszystkich - twarz zdrady? Czy usprawiedliwi nas wówczas prawda i doniosłość racji moralnych?
Rozsądni mówią, że można współżyć z potworem, należy tylko unikać gwałtownych ruchów, gwałtownej mowy. Tak, rozsądni wierzą w mechanizmy demokracji, deliberują uczenie o potrzebie konsensusu i próbują omijać potwora szerokim łukiem - zapewniając siebie i innych o potędze karty wyborczej i potrzebie konstruktywnych działań. Ich strach nie ma twarzy umarłego, umarli są dla nich łagodni.
Rozsądni uznali więc, że ocaleli aby żyć, a ich świadectwo ma być dane w warunkach „demokracji parlamentarnej”, w czasie politycznych debat i rzeczowej polemiki. Być może już dziś cyzelują swoje przyszłe wystąpienia lub z kilku sofizmatów próbują sklecić logiczne wyjaśnienie – nie mieliśmy dokąd odejść, zostaliśmy na śmietniku, zrobiliśmy porządek, kości i blachę oddaliśmy do archiwum.
Rozsądni „chcą łączyć nie dzielić”, głoszą potrzebę reformowania i budowy „mostów porozumienia”. Wprawdzie dialektyka oprawców nadal brzmi złowrogo i nie da się dostrzec żadnej dystynkcji w rozumowaniu, rozsądni ufają w cywilizowane normy i pokładają nadzieję w państwie prawa. Wierzą też w mądrość Polaków, a nawet w to, że polskość jest wartością dodaną do miejsca urodzenia. Nie ma ceny, za którą odważyliby się wskazać bękartów zaludniających nasz skrawek ziemi. Nie zrobią tego nawet wówczas, gdy opadnie groza, pogasną reflektory i odkryjemy że jesteśmy na śmietniku w bardzo dziwnych pozach, jedni z wyciągniętą szyją, drudzy z otwartymi ustami z których sączyła się jeszcze ojczyzna. W ucieczce przez potworem - tak bardzo chcieliby ocalić życie na niby i na końcu swoich dni ponieść zwyczajną śmierć, bez glorii, powaleni bezwładem.
Czas, w którym zbrodnia będzie nazwana, nadejdzie nieuchronnie. Ci, którzy są jej winni już budzą się z krzykiem, gdy nocą nawiedza ich sen cesarza szukającego szpary, w którą mógłby się wcisnąć. Z obawy, że podłoga jest gładka i śliska posyłają kolejnych żołnierzy by chodzili wokół sypialni z obnażonymi mieczami. To już niczego nie zmieni.
Czas, w którym zbrodnia zostanie nazwana - postawi nas twarzą w twarz z potworem. Nie takim, jakiego widzieliśmy dotąd na ekranach telewizorów: ubranym w drogie garnitury i służbowe grymasy. Do końca nie wiadomo – czy będzie miał wtedy spoconą gębę i przyspieszony ze strachu oddech czy tylko przywdzieje kolejną maskę i śmiejąc się z gapiów regulaminowo zastuka kopytami. O jego twarzy zdecydują rozsądni, wybierając jedną ze ścieżek - na prawo (gdzie) było źródło lub na lewo (gdzie) było wzgórze. Oni wiedzą, że nie można mieć zarazem źródła i wzgórza idei i liścia i przelać wielość bez szatańskich pieców ciemnej alchemii zbyt jasnej abstrakcji.
Drogę na wprost wskażą tylko poeci i kilku nieuleczalnych marzycieli.
Kiedykolwiek nadejdzie ten czas, na krótką chwilę przywróci nam prawa utracone przed laty. Pierwsze – do czerpania ze śmierci tych, których dosięgła nienawiść. Przed siedemdziesięcioma laty i dziś. Drugie – do semantycznego ładu i prostoty wyboru: tak lub nie. Ten czas rozstrzygnie - czy dołączymy do grona przodków czy staniemy się potworem.
Polecam: Zbigniew Herbert - Potwór Pana Cogito, Potęga smaku, Raport z oblężonego miasta, Nasz strach, Przebudzenie, Sen cesarza, Ścieżka, Przepaść Pana Cogito.
- Aleksander Ścios - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać

3 komentarze
1. Szanowny Panie Aleksandrze
Pan Cogito dzisiaj był obecny z nami...

KAŻDY POLAK POWINIEN WYSŁUCHAĆ TEJ HOMILII.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Jesteśmy stróżami naszych braci
Homilia ks. bp.
Józefa Zawitkowskiego, biskupa pomocniczego diecezji łowickiej,
wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w bazylice archikatedralnej pw.
Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Warszawie w 3. rocznicę katastrofy
smoleńskiej
Czcigodni Bracia Kapłani, przewielebne Siostry, Rodzino i Przyjaciele
tych, co zginęli w Smoleńsku, Pielgrzymi czcigodni i Warszawiacy.
Wszyscy, którzy pamięć macie dłuższą niż nienawiść. Wszyscy – Kochani
moi!
Cóż to za rozmowy
prowadzicie między sobą
i jesteście smutni?
Jak to, nie wiesz
co się w tych dniach stało?
Nie wiem.
To chyba jesteś z końca świata
albo z dalekiego kraju,
albo z Łowicza.
Nie słyszałeś o Jezusie z Nazaretu,
co był potężny w czynach i w mowie?
Słyszałem, ale co z tego?
Myśmy się spodziewali,
że On wybawi Izraela,
a tymczasem już trzeci dzień
leży w grobie.
Już trzeci rok
od smoleńskiej śmierci.
Ale wy jesteście nierozumni
i leciwi w myśleniu.
I tłumaczył im wszystko od początku,
jak przez cierpienie
miał wejść do chwały.
Świat zapomniałby o Katyniu,
gdyby nie Smoleńsk.
Coś tam błysnęło pod czaszką
i drgnęło pod żebrami,
ale oczy były uśpione.
Zostań z nami!
Tak się z Tobą dobrze rozmawia.
Zjemy kolację i pójdziesz dalej.
dokąd zamierzasz.
I został,
I było tak jak w Wielki Czwartek
I poznali Go po łamaniu chleba
I zniknął im sprzed oczu (Łk 24, 17-31).
Warszawa pamięta.
Warszawa umie dziękować!
Gdybym zapomniał Ciebie,
Ojczyzno moja,
moje święte Jeruzalem,
niech język przyschnie
do mego podniebienia,
niech uschnie moja prawica,
a Ty, Boże na niebie,
zapomnij o mnie! (por. ks. P. Skarga).
Amen, za was
i za siebie! (A. Mickiewicz).
Dlatego szanuję Was i więcej,
dziękuję Wam za to,
że pamiętacie o tych,
którzy odeszli
w przerwanym locie.
Jak trudno ustalić imiona
tych, co zginęli,
a nie wolno się pomylić
nawet o jednego.
Jesteśmy mimo wszystko
stróżami naszych braci (Z. Herbert).
A tu warszawska archikatedra.
Tak ucho natężam ciekawie…
Że słyszałbym…
Halo, halo!
Tu serce Polski!
Tu mówi Warszawa.
Ogłaszam alarm dla Warszawy!
Niech pogrzebowych śpiewów zaprzestaną!
Nam ducha starczy
i dla nas, i dla was.
Tu małe dzieci walczą.
Synku, buty masz za duże,
karabin masz za ciężki,
hełm masz za wielki,
ale serce to ty masz
w sam raz.
Co wyście zrobili z bohaterami
z „Rudym” i „Zośką”.
Wy nie jesteście z Ojczyzny mojej.
I pamiętajcie, że krew niewinnych
będzie krzyczeć o pomstę do nieba.
Wisło, pamiętaj!
Piasku, pamiętaj!
Warszawo, pamiętaj!
My tu nie po amunicję
ani po broń przychodzimy.
My tu duchy zbieramy
i siły mnożymy u Tej,
która jest nad czarnym lasem
blask – pogody słonecznej – Kościół
która nagnie pochmurną broń naszą,
gdy zaczniemy walczyć miłością (K.K. Baczyński).
Ziemio katyńska,
Ziemio smoleńska,
czy ty zawsze będziesz przeklętą
otchłanią Lewiatana,
co chłonie w swoje czeluści
tych, co są szlachetni
i co są wybrańcami Boga?
Milcz i zamilknij!
Ta ziemia do Polski należy!
Ta ziemia jest relikwią
przesiąkniętą polską krwią.
A mówili, żeś przekopaną,
żeś przesianą – kłamali.
Jesteś polem wyschniętych kości.
I nie wolno zagubić ani jednej,
przecież jesteśmy stróżami
naszych braci!
Popełniliśmy błąd.
Święte sprawy
tylko szlachetnym ludziom
mogą być powierzone,
nie godzi się ich odsłaniać
profanom (Hipokrates).
Popełniliśmy błąd,
ale ta ziemia będzie błogosławioną,
bo to jest Ezechielowe pole
wyschniętych kości.
Prorokuj, synu człowieczy,
aby te kości zeszły się w szkielety,
aby przyodziały się skórą
i wionie na nich Duch Boży,
aby ożyły,
aby stały się wojskiem wielkim,
bo mocen jest Bóg
nawet z wyschniętych kości
wzbudzić sobie naród doskonały (zob. Ez 37, 1-14).
Bóg swój lud ocali
Bóg da siłę swojemu ludowi
Ach, ty trudna Polsko! (H. Sucharski)
Póki Ty duszę anielską
będziesz więziła w czerepie rubasznym
póty kat będzie rąbał twoje cielsko,
póty miecz zemsty nie będzie ci strasznym (J. Słowacki).
A Wam, co pamięć macie lepszą
niż smoleńska brzoza,
słowami Słowackiego
chcę przypomnieć
testament Prezydenta:
Żyłem z wami, cierpiałem
i płakałem z wami.
Nigdy mi, kto szlachetny,
nie był obojętny…
Jednak zostanie po mnie
ta siła fatalna,
co mi żywemu na nic,
tylko czoło zdobi
lecz po śmierci was będzie
gniotła niewidzialna
aż was zjadacze chleba
w aniołów przerobi (J. Słowacki).
Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie,
że ci ze złota statuę lud niesie,
otruwszy pierwej (C.K. Norwid).
Exoriare aliguis
ex ossibus nostris
ultor.
Z kości naszych wyrośnie
ktoś mocniejszy
i stanie na świadectwo tym
co kłamali.
Dowiemy się kiedyś prawdy
o Katyniu, o Smoleńsku?
Nie pytajcie bezbożnych
kto zabił Prezydenta.
Specjalnością czarnych aniołów
jest kłamstwo i niszczenie miłości.
Miłości, która jest miłością do Boga, do Ojczyzny
i wzajemnej miłości do braci.
My nie jesteśmy żałobnikami,
co chodzą z katedry
przed Pałac Namiestnikowski.
My nie jesteśmy chorzy na Ojczyznę,
my tylko chcemy pamiętać
i zachować tożsamość.
Bo Ojczyzna – ziomkowie,
to jest moralne zjednoczenie,
w którym nawet partyj już nie ma,
w którym partyje są jak bandy
lub koczowiska polityczne,
których ogniem jest niezgoda,
a rzeczywistością
cuchnący dym wyrazów (C.K. Norwid).
I znów oddech pana Sucharskiego: Ach, ty trudna Polsko!
Nasze przejście Krakowskim Przedmieściem
jest przypomnieniem pogrzebu Prezydenta
przypomnieniem jedności Narodu,
którą wtedy widzieliśmy,
jest obroną krzyża, który krzyczy
i krwawi,
a krzyż ma wielkie
na całą Europę ramiona(A. Mickiewicz).
A setnik krzyczy:
On naprawdę był Synem Bożym!
To teraz krzyczysz?
Nasze przejście Królewskim Traktem
jest przypomnieniem
naszej godności narodowej,
bo niewiele w nas zostało pamięci
Boga, Honoru i Ojczyzny.
Do Europy bezmyślnym stadem
wlokąc ze sobą miłość i zdradę
idziemy niosąc nasze symbole…
zdeptaną dumę i honor i wiarę.
Odmawiam w samotności
pacierz za Ojczyznę
Nikt ze mną nie powtarza
prośby ni wezwania
Poplątało się nam białe z czerwonym
Jak powróz (K.J. Węgrzyn).
Nasze przejście Krakowskim Przedmieściem
jest pytaniem:
Kto winien śmierci Prezydenta?
Mgła, wąwóz, piloci,
naprowadzający czy brzoza?
Myśmy ich zabili.
Zabiliśmy ich słowami, kłamstwem,
chamstwem, przekleństwem i szyderstwem,
Zaklejaliście sobie usta krzyżem.
Bezbożni, perfidni oszuści
fałszywie płakali.
Ach, Polsko!
Ile ty mnie kosztujesz? (F. Kowalska)
A tamci, co odeszli
do ponadwiecznych,
stanęli pokornie przed Tym,
który nas stworzył.
Dla nich skończyły się już rządy.
Skończyły się kadencje, partie,
kluby, orientacje,
nie ma już dyskusji
o aborcji, eutanazji
o partnerach, lesbijkach i gejach.
Dla nich skończyła się wiara, spełniła się nadzieja
Zaczęło się niebo.
A piekło zostało tu.
Gdy miłość Ojczyzny gaśnie,
wtedy przychodzą czasy
łotrów i szaleńców(H. Sienkiewicz).
A zostało nam trochę Polski?
Niewiele.
Wysprzedali prawie wszystko.
Polska wymiera.
Nie! Nie!
Modlę się z Wami
słowami Tuwima – Żyda,
tego z Ojczyzny mojej:
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty
Tak ze zgliszcz naszych, ruin świętych,
Jak z grzechów naszych win przeklętych.
Niech będzie biedny, ale czysty,
Nasz dom z cmentarzysk podźwignięty…
Przywróć nam chleb z polskiego pola
i z polskiej sosny trumnę,
lecz nade wszystko – słowom naszym
chytrze zmienionym przez krętaczy
jedyność przywróć i prawdziwość,
niech prawo zawsze prawo znaczy,
a sprawiedliwość – sprawiedliwość (J. Tuwim).
Jeszcze nie wszystko stracone
Połóż rękę na sercu
puka jeszcze?
Tak!
A to Polska właśnie! (S. Wyspiański)
Po minionych złych deszczach i burzy
wracają złe burze i deszcze,
ale ciągle nadzieja mi wróży
że to, czego czekam, przyjdzie jeszcze (L. Staff).
Choćby nam chcieli
wyszarpać Ojczyznę
przez podłe czyny
i zdradzieckie słowa.
I choćby losy
rzucili o Polskę,
Ty, Polsko, zawsze
będziesz Chrystusowa! (K.J. Węgrzyn)
Warszawiacy czcigodni i Pielgrzymi!
Warszawo, ty moja Warszawo!
Nieujarzmiona byłaś, choć krwawa
Pawiem narodów byłaś…
a dzisiaj jesteś…
Czy ja cię kiedyś zobaczę,
Warszawo?
Jak się zwie twoja boleść sroga?
Nie mamy Boga! Brak nam Boga! (por. L. Staff).
Wiem, panie Staff!
U was parady chodzą bez krzyża,
o wolność i tolerancję wołają.
Dzieci, wy nie jesteście z Warszawy.
Idź do Palmir i naucz się:
Wolność krzyżami się mierzy!
Idź do spowiedzi na Wielkanoc.
Od Chrystusa naucz się tolerancji:
Ja cię nie potępiam.
Idź do domu.
Więcej nie grzesz.
Taką kulturę ma tylko Bóg
i ci, co mają
wyobraźnię miłosierdzia.
A w tej paradzie
był jeden obcy, nieznany.
Patrzyli spode łba,
ramionami ruszali,
spluwali.
Wzięli go na stronę
mówili, mówili, pytali
Milczał.
Podeszła Magdalena
Poznała, powiedziała…
Płakała.
Ucichło, coś szeptali
na ziemię padli
płakali (J. Tuwim).
I tak będzie!
Nawrócą się i ci
grzechem malowani.
A co z nami, proszę księdza?
Co ja mam robić?
Za dużą masz pamięć,
a zbyt małe serce.
Idź, dokąd poszli tamci.
Ocalałeś nie po to, żeby żyć.
Masz mało czasu,
trzeba dać świadectwo!
Czuwaj, kiedy światło na górach
daje znak.
Wstań i idź,
dopóki krew obraca w piersi
twoją ciemną gwiazdą.
Bądź wierny.
Idź! (Z. Herbert).
Jestem z Łowicza
od pracowitych Borynów.
Uśmiechnijcie się trochę, bo bardzo nam smutno,
a Wielkanoc przyszła i wiosna przyszła.
Chwalę się przed Matką Boską
Księżną Łowicką:
Naprzeciw idzie chłopka
Ma kosy złociste,
łowicka jej spódnica
i piękna zapaska.
Poznała Zbawiciela
z świętego obrazka
Upadła na kolana
i krzyknęła: Chryste!
Bije głową o ziemię
z serdeczną rozpaczą,
a Chrystus się pochylił
i rzekł:
Powiedz ludziom,
niech już nie płaczą! (J. Lechoń).
Dziękuję Wam za 10 kwietnia
Roku Pańskiego 2013,
za modlitwę
w trzecią rocznicę smoleńską.
Wiosna przyszła
Matka Boska Zagrzewna do Łowicza ją przyniosła.
Bociany przyleciały.
Zwołują się kuropatwy Chełmońskiego.
a Papieżem jest Franciszek,
nie dziad, ale ubogi.
Wszystko będzie nowe i dobre.
Tylko już nie płaczcie,
miejcie pamięć dłuższą od nienawiści.
Bóg nasz los
odmieni ku dobremu.
Przecież jesteśmy tylko stróżami
naszych braci.
Amen.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Marylu...
Dziękuję za przytoczenie spisanej treści homilii... Jest wzruszająco piękna, polska... Rzeczywiście... Każdy Polak winien tą homilię usłyszeć i ją przecztać, zanalizować, zrozumieć i... Mi sosobiście dała nadzieję a łzy wzruszenia spłynęły po policzkach...
Pozdrawiam
P.S.
Dołączę tekst do swojego postu, który też dotyczył homlii księdza biskupa...
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)