Historia Wojtka to tragiczny obraz polskiej biedy.
Wojtek Ligenza skończył liceum informatyczne. Na bezrobotnym Śląsku nigdzie nie znalazł pracy. Trochę pracował w Niemczech, ale wrócił, bo w domu czekała na niego matka, chora podobnie jak on na wątrobę siostra i niepełnosprawny, chory na porażenie mózhgowe brat Bartek, którym Wojtek serdecznie się opiekował. Był dla niego opieką i ostoją, chodził z nim na spacery.
Wojtek szukał pracy, pisał ogłoszenia, ale nie znalazł jej nigdzie. W domu była bieda, zbliżała się zima, brakowało węgla na opał. Koledzy wokół kradli węgiel, rozrzucony na nasypach kolejowych. Wojtek poszedł z nimi, bo chciał pomóc matce, siostrze i bratu, żeby zimą nie zamarzli. Pieniędzy nie mieli, węgla nie było za co kupić.
Miał pecha. Złapali go na tej kradzieży, postawili przed sąd i skazali na półtora roku więzienia.
Biedny, ciężko chory Wojtek Ligenza nie wiedział, że w Polsce jak już kraść, to miliony. Gdyby się wdał w mafię węglową, gdyby razem z dyrektorami, prezesami kradł węgiel tysiącami ton – włos by mu nie spadł z głowy. Żadne wielkie afery, węglowe, hazardowe, paliwowe, czy inne Amber-Goldy nie zostały rozliczone. Ale on nie kradł milionów, on ukradł worek węgla, żeby w biednym domu było czym w piecu napalić.
Dla takich przestępców, którzy kradną z biedy, wymiar tak zwanej sprawiedliwości litości nie zna. Sędzia, zapewne pochodzący z dobrej prawniczej rodziny, w której nigdy nie brakowało ani węgla ani chleba, nad Wojtkiem się nie litował. Wyrok brzmiał – półtora roku więzienia. Do odsiadki bez zawieszenia. Nie było litości ani dla Wojtka, ani dla jego matki, ani dla chorego brata, z którym Wojtek wychodził na spacery i który straszliwie za nim tęsknił po aresztowaniu brata. Wojtek siedział i pozbawiony opieki lekarskiej tracił resztki zdrowia, aż umarł w więzieniu. Karą za kradzież worka węgla okazała się dla niego karą śmierci.
Tak państwo polskie traktuje swoje biedne dzieci. Państwo słabe wobec silnych i silne, bezlitosne, wobec słabych.
Znany polityk rządzącej Platformy Obywatelskiej powiedziałby pewnie, że Wojtek Ligenza nie musiał kraść węgla na nasypach kolejowych. Mógł przecież na tych nasypach zbierać szczaw...
3 komentarze
1. Nie wiedział, że jak kraść, to miliony-Janusz Wojciechowski
http://wpolityce.pl/artykuly/50139-nie-wiedzial-ze-jak-krasc-to-miliony-...
Historia Wojtka to tragiczny obraz polskiej biedy.
Wojtek Ligenza skończył liceum informatyczne. Na bezrobotnym Śląsku nigdzie nie znalazł pracy. Trochę pracował w Niemczech, ale wrócił, bo w domu czekała na niego matka, chora podobnie jak on na wątrobę siostra i niepełnosprawny, chory na porażenie mózhgowe brat Bartek, którym Wojtek serdecznie się opiekował. Był dla niego opieką i ostoją, chodził z nim na spacery.
Wojtek szukał pracy, pisał ogłoszenia, ale nie znalazł jej nigdzie. W domu była bieda, zbliżała się zima, brakowało węgla na opał. Koledzy wokół kradli węgiel, rozrzucony na nasypach kolejowych. Wojtek poszedł z nimi, bo chciał pomóc matce, siostrze i bratu, żeby zimą nie zamarzli. Pieniędzy nie mieli, węgla nie było za co kupić.
Miał pecha. Złapali go na tej kradzieży, postawili przed sąd i skazali na półtora roku więzienia.
Biedny, ciężko chory Wojtek Ligenza nie wiedział, że w Polsce jak już kraść, to miliony. Gdyby się wdał w mafię węglową, gdyby razem z dyrektorami, prezesami kradł węgiel tysiącami ton – włos by mu nie spadł z głowy. Żadne wielkie afery, węglowe, hazardowe, paliwowe, czy inne Amber-Goldy nie zostały rozliczone. Ale on nie kradł milionów, on ukradł worek węgla, żeby w biednym domu było czym w piecu napalić.
Dla takich przestępców, którzy kradną z biedy, wymiar tak zwanej sprawiedliwości litości nie zna. Sędzia, zapewne pochodzący z dobrej prawniczej rodziny, w której nigdy nie brakowało ani węgla ani chleba, nad Wojtkiem się nie litował. Wyrok brzmiał – półtora roku więzienia. Do odsiadki bez zawieszenia. Nie było litości ani dla Wojtka, ani dla jego matki, ani dla chorego brata, z którym Wojtek wychodził na spacery i który straszliwie za nim tęsknił po aresztowaniu brata. Wojtek siedział i pozbawiony opieki lekarskiej tracił resztki zdrowia, aż umarł w więzieniu. Karą za kradzież worka węgla okazała się dla niego karą śmierci.
Tak państwo polskie traktuje swoje biedne dzieci. Państwo słabe wobec silnych i silne, bezlitosne, wobec słabych.
Znany polityk rządzącej Platformy Obywatelskiej powiedziałby pewnie, że Wojtek Ligenza nie musiał kraść węgla na nasypach kolejowych. Mógł przecież na tych nasypach zbierać szczaw...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
Ano właśnie...
3. Tragicznie smutna historia
Tragiczna i jakże wymowna....
gość z drogi