Komunistyczne zbrodnie na Narodzie polskim bez kary i bezczelność rozzuchwalonej postkomuny.
Dzieją się u nas rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Przecież jesteśmy krajem, który ponoć odcina się od PRL-u, zwłaszcza od czasów tego mrocznego PRL-u, czyli od osób takich jak właśnie Siwicki. On nie zapisał się dobrze w historii Polski. Trzeba pamiętać, że w 1968 r. dowodząc Śląskim Okręgiem Wojskowym brał udział w operacji „Dunaj”, czyli w inwazji zbrojnej Czechosłowacji. Siwicki, obok Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka był trzecią główną postacią wojskowej junty. Nawet sąd uznał ich za grupę przestępczą o charakterze zbrojnym.
No i teraz tego przestępcę – członka tego związku przestępczego – chowa się z honorami należnemu bohaterowi.
Wygląda na to, że to jakaś tendencja od kilku lat. Przecież niedawno z honorami, tym razem policyjnymi, pochowano w Olsztynie ostatniego szefa Służby Bezpieczeństwa w tym mieście – Kazimierza Dudkę. Co prawda komendant policji przeprosił za to, ale to wyglądało na celowe działanie na zasadzie – panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Tak, to ten sam problem jak z ministrem Siemoniakiem, jakieś środowiska prowadzą własną politykę historyczną. Obaj – i Siwicki i ten esbek w Olsztynie zostali uroczyście pochowani. Tak więc wszelkie przeprosiny, żale i tak są już po fakcie. To bardzo złe sygnały dla nas Polaków, dla naszej moralności. Mieszanie dobra ze złem nigdy nie kończy się dobrze. Tadeusz M. Płużański
Siwicki nie zasłużył na Powązki ani na honory wojskowe.
Kociołek wypiera się winy
Jak świętować urodziny gen. Jaruzelskiego: SLD ma jeden plan, Kwaśniewski z Palikotem - drugi
W tym roku Miller miał zaprosić do Sejmu gen. Jaruzelskiego na lipiec, by w Sali Kolumnowej zorganizować skromne urodziny. Najprawdopodobniej spotkanie będzie miało charakter konferencji naukowej, w całości poświęconej postaci generała. Jej harmonogram nie został na razie ustalony. Raczej nie będzie to jednak duże wydarzenie, bo nie życzy sobie tego sam jubilat.
Na początku tygodnia pojawiła się informacja o tym, że organizacją konkurencyjnych urodzin miał się zająć Janusz Palikot. Andrzej Rozenek wyjaśnia jednak, że przewodniczący zasiada po prostu w komitecie organizacyjnym jako jedna z kilkudziesięciu osób. Gremium zostało powołane przez Aleksandra Kwaśniewskiego.
- Zaloguj się, by odpowiadać
217 komentarzy
1. Platforma zgodziła się
Platforma zgodziła się dekomunizować ulice w Warszawie razem z PiS, ale na swoich zasadach. Polityczną ochronę zapewni komunistycznym patronom, którzy polegli podczas II wojny. Nietykalni są też żołnierze Armii Ludowej oraz dąbrowszczacy
Nie ma więc mowy o odbieraniu ulicznej chwały żołnierzom Armii Ludowej ani dąbrowszczakom, którzy wsparli koalicję przeciwko gen. Franco podczas wojny domowej w Hiszpanii. - A Armia Ludowa walczyła w Powstaniu Warszawskim - przypomina szef klubu PO. - Co do dąbrowszczaków, nie zgodzimy się na zmianę, bo w Hiszpanii uważa się ich za bohaterów, mają tam prawa kombatanckie.
http://m.warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,106541,13428471,Dekomunizacja_uli...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Sowieci w Polsce
Z dr. Markiem Zawadką, dyrektorem Ośrodka Kultury „Wzgórze Zamkowe” w Lubinie, organizatorem obchodów XX-lecia zakończenia okupacji wojsk sowieckich w Polsce, rozmawia Marek Zygmunt
20 lat temu wojska rosyjskie opuściły Polskę, skończyła się okupacja sowiecka rozpoczęta 17 września 1939 roku. Ale nie wszyscy nazywają to półwiecze okupacją. Dlaczego?
– Przecież to niewygodne dla wielu będących na świeczniku polityków. Ponadto trwałość kłamstwa jest dłuższa i prostsza niż mówienie prawdy. Kłamstwo związane z sytuacją w latach 1939-1993 można sparafrazować nowomową komunistyczną. „Wkroczyli”, czyli Związek Sowiecki dokonał agresji 17 września 1939 roku. „Wyzwolili”, czyli przynieśli na bagnetach Armii Czerwonej system komunistyczny, niszcząc wszystko, co miało związek z tradycją polską. „Umacniali władzę, walcząc z reakcyjnym podziemiem”, czyli oddziały NKWD, UB oraz KBW i po części Ludowego Wojska Polskiego zwalczały wszelki opór przeciwko bolszewizacji, dopuszczając się wielu mordów. Albo fraza „stali na straży suwerenności granic Polski na Odrze i Nysie”, czyli posiadali tu wojska strzegące ich interesów strategicznych, a ponadto przewidywali, że cała dolina Odry i Wisły zostanie profilaktycznie zbombardowana pociskami jądrowymi, gdy Sowieci będą nacierali w kierunku Europy Zachodniej, a LWP w kierunku Amsterdamu i Danii.
W Lubinie, stolicy polskiej miedzi, do 1960 r. stacjonowały wojska sowieckie. Jak liczne były te siły okupacyjne?
– Lubin do 1960 r. był miasteczkiem, jakich wiele w pasie zachodnim Polski. Rosjanie stacjonowali w wielu takich miejscach. Legnica była centrum dowodzenia Północną Grupą Wojsk, a później, w latach 80. XX wieku, wraz ze Świdnicą, stanowiła siedzibę Naczelnego Dowództwa Wojsk Kierunku Zachodniego, największego zgrupowania wojska w powojennym świecie, obejmującego swym zasięgiem Polskę, Niemcy Wschodnie, Czechosłowację, Białoruś i Ukrainę. Dolny Śląsk, licząc z Brzegiem Opolskim (lotnisko) oraz Żaganiem i Szprotawą (dwa lotniska), to jeden z dwóch obszarów w Polsce silnej koncentracji tych wojsk (drugim było Pomorze Zachodnie). Duży garnizon wraz z poligonem istniał w Świętoszowie, w Legnicy baza lotnicza oraz znaczące lotnisko w Krzywej. Ponadto Sowieci mieli wiele podziemnych, supertajnych stanowisk dowodzenia i łączności oraz składy amunicji jądrowej, a także spory garnizon wrocławski. Niewątpliwie Dolny Śląsk był niezmiernie ważnym obszarem w systemie sowieckiej machiny wojennej. Wystarczy dodać, że istniało tu pięć lotnisk plus dwa zapasowe. To robi wrażenie.
Sąsiedztwo sowieckich baz było bardzo uciążliwe dla mieszkańców Dolnego Śląska. W 1989 r. doszło do wypadku lotniczego z udziałem szybowca Aeroklubu Zagłębia Miedziowego oraz samolotu Su-24. Czy wyjaśnione zostały rzetelnie przyczyny tej katastrofy?
– Wypadek ten oczywiście wyjaśniono. Czy rzetelnie? Zaproponowano rozwiązanie polubowne i sprawę wyciszono. Choć podobnych wypadków lotniczych nie było za dużo, to jednak sąsiedztwo poligonu lotniczego w Przemkowie stało się bardzo niebezpieczne, wielokrotnie pociski i bomby spadały na obejścia gospodarcze. Raz taka bomba zmiotła z powierzchni ziemi całe gospodarstwo, zginęła wówczas jedna osoba. Za to było bardzo dużo, wręcz setki, wypadków samochodowych. Najczęściej po takim wypadku sprawcę wysyłano do Związku Sowieckiego. Mówiono, że wykonuje obowiązki służbowe i tym sposobem nie obejmował go polski wymiar sprawiedliwości. Czasami również kolektyw się za nim wstawiał i wówczas go uniewinniano, albo dostawał karę w zawieszeniu.
Do dzisiaj na Dolnym Śląsku oraz w innych regionach Polski mamy do czynienia ze spuścizną po pobycie wojsk sowieckich w postaci pomników.
– Możemy wyróżnić dwa rodzaje pomników. O ile do przyjęcia są pomniki postawione na cmentarzach, to te, które znajdują się w centrum miast, są czymś dziwnym. No bo jak wytłumaczyć istnienie w niewielkiej Ścinawie trzech pomników sowieckich? Jak zrozumieć pomnik w Legnicy? To przykłady z najbliższej okolicy. Nie wierzę, by władza je utrzymywała bez wsparcia społeczności lokalnych. Widać, iż pamięć o tym, że Polska była okupowana, nie funkcjonuje wśród obecnego pokolenia. Kilkadziesiąt lat celowego wymazywania tej historii zrobiło swoje. Do tego propaganda władz, chociażby seriale i filmy kinowe, w których aż do znudzenia przywoływano braterstwo broni z Armią Czerwoną, wykreowała postrzeganie historii przez obecne pokolenia w sposób niepełny, żeby nie powiedzieć kłamliwy.
Dlatego władze Lubina i Ośrodek Kultury „Wzgórze Zamkowe” postanowiły przypomnieć ten tragiczny w dziejach Polski okres?
– Trzeba cały czas niwelować skutki komunistycznej propagandy. Mamy za sobą sukces w postaci zmiany postrzegania tego, co się działo w Lubinie 31 sierpnia 1982 roku. Nie są to już „wydarzenia lubińskie”, tylko „zbrodnia lubińska”. Myślimy, że uda nam się wzmocnić dyskusję nad rolą Sowietów w powstaniu PRL, jej trwaniu – przede wszystkim w kontekście pobytu na tych ziemiach jednostek sowieckich. Obchody obejmą wystawy i konferencję naukową poświęconą różnym aspektom pobytu wojsk sowieckich w Polsce. Zaproponowaliśmy też konkursy, które adresujemy do uczniów szkół gimnazjalnych i średnich, a także do pasjonatów-odkrywców, historyków amatorów i historyków zawodowych (więcej szczegółów na stronie www.wzgorzezamkowe.pl). 12 września 2013 roku zapraszamy na konferencję poświęconą okupacji sowieckiej w Polsce. Do tego organizujemy dwie wystawy. Obecnie można obejrzeć ekspozycję „Sowieckie piekło 1939-1956”, składającą się de facto z trzech wystaw (17 września 1939 roku, deportacje 1940-1946 oraz Katyń 1940), a we wrześniu zapraszamy na wystawę „Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce 1945-1993”. Mamy nadzieję, że uda nam się do tego czasu wydać kilka publikacji związanych z tym tematem.
Dziękuję za rozmowę.
Wystawa „Sowieckie Piekło 1939-1956”, 22 marca – 24 kwietnia 2013 r. Lubin, Ośrodek Kultury „Wzgórze Zamkowe”, Galeria Zamkowa, ul. Mikołaja Pruzi 7 i 9
http://www.naszdziennik.pl/wp/27538,sowieci-w-polsce.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo.
Dziś w III RP administrowanej przez Donalda niemca Tuska, bycie byłym czy obecnym agentem służb specjalnych jest zaszczytem.
Wszechwładnym ministrem jest były współpracownik UB Michał Boni
BONI
MICHAŁ JAN Imię ojca: Władysław, ur. 54-06-10 Poznań,
poseł , partia: KLD
kategoria: 1. TW-k kryptonim: Znak, 2. TW,
kryptonim: Znak, figuruje w: nr rej. data
rej. organ rejestrujacy
1. 55946 88-02-15 Wydz.III-2 SUSW
Warszawa
2. 54946 88-11-29 Wydz.III-2 Warszawa
Adnotacja: materiały zniszczono dn. 90-01-00
Dotychczas nie odnalezione. data zaprzestania
kontaktów: 1. 90-01-05
Parę dni temu PAP podał , że w akademii wojskowej w Warszawiej będą wykładać radzieccy towarzysze.
O komorowski wszyscy lub prawie wszyscy piszą WSIok
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
4. i nikt nie krzyczy o litość dla starca
Będzie ekstradycja nazistowskiego zbrodniarza?
Ekstradycji 98-letniego Csataryego domaga się m.in. społeczność
żydowska na Słowacji. W zeszłym roku władze węgierskie zatrzymały go i
osadziły w areszcie domowym w Budapeszcie.
Słowacki sąd zamienił karę śmierci, orzeczoną w 1948 roku
zaocznie wobec oskarżonego o zbrodnie nazistowskie Węgra Laszlo
Csataryego, na karę dożywocia - poinformowała dziś prokuratura w
Koszycach. Rozważane jest wystąpienie do Węgier o ekstradycję.
98-letni obecnie Csatary został skazany za udział w deportacjach
Żydów z Koszyc (zajętych wtedy przez Węgry) do Auschwitz, a także o
sadystyczne znęcanie się nad Żydami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5.
Jak Urban krył zabójców Przemyka
(...)
Szef MSW Czesław Kiszczak od samego początku o najdrobniejszych
szczegółach informuje od razu premiera Wojciecha Jaruzelskiego
i wicepremiera Mieczysława Rakowskiego. Sytuacja jest napięta, bo za
kilka dni przyjedzie Jan Paweł II i oczy świata skierują się na Polskę.
Partia i rząd zastanawiają się, jak wyciszyć sprawę.
URBAN STERUJE
Jeszcze w maju powstaje pod okiem Kiszczaka grupa operacyjna, która
ma tak fałszować śledztwo w sprawie Przemyka, by odsunąć winę
od milicjantów. Plan operacyjny przewiduje początkowo wyeliminowanie
pełnomocników matki zabitego Barbary Sadowskiej – mecenasów Macieja
Bednarkiewicza i Władysława Siły-Nowickiego, a także głównego świadka
pobicia – Cezarego Filozofa.
Jednocześnie rusza machina
propagandowa. Plan działań medialnych zaciemniających sprawę
przygotowuje rzecznik rządu Jerzy Urban. „Sprawa Przemyka będzie nam
wracać jeszcze długo i jątrzyć” – pisze w liście do Jaruzelskiego. Urban
proponuje na razie siać zwątpienie, by społeczeństwo zaczęło się
zastanawiać, kto go naprawdę pobił, gdzie go pobito i czy Przemyk mógłby
tak długo żyć, gdyby go biło MO.
„Atak na Przemyka byłby
teraz fatalnie przyjęty i zaognił sprawę. Na działania zmierzające w tym
kierunku, aby nie stał się on na trwałe symbolem i męczennikiem,
przyjdzie czas później przy okazji wycieków ze śledztwa” – pisze Urban
i proponuje, by sprawę Przemyka przykryć, jeszcze przed przyjazdem
papieża, rozmową braci Wałęsów. Nad taśmami kompromitującymi Lecha
Wałęsę jako pazernego i cwanego karierowicza od miesięcy pracują
eksperci Służby Bezpieczeństwa. Jednak Jaruzelski nie zgadza się
na razie na ich odpalenie (zostaną wyemitowane jesienią, gdy Wałęsa
stanie się poważnym kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla).
Urban zaleca, by jak najszybciej załagodzić burzę. Doradza, by Kiszczak
wystąpił w telewizji i zapowiedział, że ci dwaj z ZOMO i komendant
posterunku na Jezuickiej zostają zawieszeni w czynnościach służbowych
do wyjaśnienia sprawy „z zaznaczeniem, że to nie przesądza winy
i odpowiedzialności i jest posunięciem czasowym”. Byłoby dobrze – radzi
Urban – żeby Kiszczak osobiście pojechał do szkoły i spotkał się z radą
pedagogiczną i klasą Przemyka. Wizyta ta nie powinna robić wrażenia
operacji propagandowej. „Chodzi o to, żeby reakcja na śmierć Przemyka
wypaliła się do 12 czerwca. Tak aby w chwili przyjazdu papieża sprawa ta
przestała być gorąca” – pisze rzecznik. (..)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Sąd w Warszawie uznał
Sąd w Warszawie uznał dzisiaj, że Czesław Kiszczak jest zbyt
chory, aby uczestniczyć w procesie, w którym miał odpowiedzieć za
wprowadzenie stanu wojennego. Wcześniej sąd równie litościwy był dla
Wojciecha Jaruzelskiego. Tymczasem na świecie zbrodniarze ścigani są bez
względu na wiek i stan zdrowia.
"Z powodu złego zdrowia Czesława Kiszczaka Sąd Apelacyjny w
Warszawie zawiesił postępowanie apelacyjne wobec b. szefa MSW w sprawie
wprowadzenia w 1981 r. stanu wojennego" - brzmi dzisiejsza
depesza Polskiej Agencji Prasowej. Kiszczak ma 88 lat i zły stan
zdrowia - to według sąd wystarczy, aby Kiszczak cieszył się
bezkarnością, bo tym de facto skutkuje "zawieszenie" procesu. W 2012 r.
Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Kiszczaka na 2 lata więzienia w
zawieszeniu za udział w tajnej grupie przestępczej, która na szczytach
władzy PRL przygotowała wprowadzenie stanu wojennego.
Z tego samego powodu - złego stanu zdrowia - sprawę 89-letniego
Wojciecha Jaruzelskiego sąd zawiesił jeszcze latem 2011 r. Bardzo więc
prawdopodobne, że nigdy nie stanie już przed sądem za kierowanie tą
grupą przestępczą (za co grozi kara do 10 lat więzienia) i podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień.
W Polsce dwaj czerwoni generałowie raczej już nie zostaną osądzeni za
popełnione zbrodnie. Tymczasem w różnych zakątkach świata zbrodniarzy
ściga się bez względu na wiek, czy ich samopoczucie.
Kilka tygodni temu niemieccy prokuratorzy zapowiedzieli śledztwo
przeciwko 50 mieszkającym w Niemczech byłym strażnikom niemieckiego
obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Zarzuty dotyczą pomocy w
morderstwie. Na ślad nazistowskich zbrodniarzy wpadli śledczy z
Centralnego Urzędu Administracyjnego Sądownictwa Krajowego ds. Badania
Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu - placówki zajmującej
się od 1958 roku ściganiem nazistowskich zbrodni.
- Podejrzani mieszkają na terenie całych Niemiec i mają po około 90 lat - przyznał Kurt Schrimm, szef placówki.
Także na Węgrzech zbrodniarze nie mogą czuć się bezkarni. W ubiegłym
roku prokuratura w Budapeszcie wznowiła śledztwo przeciw Sandorowi
Kepiro - byłemu kapitanowi żandarmerii, który figurował na liście
Centrum Wiesenthala - najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy wojennych.
Kepiro został oskarżony o współudział w zabójstwie 1200 Żydów, Romów i
Serbów zamordowanych 23 stycznia 1942 roku w Novym Sadzie. Jego sprawę
podjęto, choć już wcześniej był dwukrotnie osądzony i skazany, ale do
tej pory nie poniósł kary. W 1944 roku skazany na dziesięć lat więzienia
został uwolniony przez faszystowski reżim Węgier i w tym samym roku
uciekł do Austrii, a później uciekł do Argentyny i tam ukrywał się przez
niemal pół wieku. Po unieważnieniu wyroków Kepiro wrócił do Budapesztu,
ale w archiwach w Belgradzie węgierskie władze odnalazły nowe dokumenty
i to dało podstawę do sformułowania nowych zarzutów.
Nie tylko popełniający zbrodnie w czasie II wojny światowej są ścigani przez wymiar sprawiedliwości różnych państw.
Telewizje całego świata pokazywały jak były prezydent Egiptu, 85-letni
Hosni Mubarak, został wniesiony na sądową salę na noszach. I nikt nie
rozczulał się nad losem zbrodniarza. Także dwa tygodnie temu, gdy ubrany
w biały więzienny uniform, został na wózku inwalidzkim wwieziony do
klatki przeznaczonej dla oskarżonych.
Sąd decyduje ws. Kiszczaka
http://niezalezna.pl/41736-zbrodniarze-na-calym-swiecie-trafiaja-pod-sad...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. "Niczego nie zawdzięczam w
"Niczego nie zawdzięczam w tym kraju władzy politycznej" - syn ofiary UB o pracach na Łączce
Wiadomo jest, że komunizm nie kończy się na jednym pokoleniu.
Monstrualne dziedzictwo – tak o komunizmie mówił Vaclav Havel. Ono trwa
nadal i to nie tylko personalnie, choć wiadomo, że wielu dzisiejszych
polityków miało tatusiów w UB, w Informacji Wojskowej, w sądownictwie i w
innych zbrodniczych agendach totalitarnego kondominium.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Tomasz Szymborski Czas na
Tomasz Szymborski
Czas
na generałów. Powoli spełniają się żądania Adama Michnika, który
powiedział o Jaruzelskim „odpierzcie się od generała”, a Kiszczaka
określił „człowiekiem honoru”
Z powodu choroby i nieuchronnych praw biologii zapewne nigdy nie
usłyszą wyroku dwaj „twórcy stanu wojennego” – Wojciech Jaruzelski i
Czesław Kiszczak.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo.
W Polsce komunizm nigdy nie przestał istnieć.Zmienił nazwę tak jak pięć razy po PZPR zmieniła nazwę partia komunistyczna.
Nazwę zmieniły służby specjalne z SB na Urząd Ochrony Państwa. Nawet szef generał Kiszczak się nie zmienił. W rządzie Mazowieckiego awansował na wicepremiera.
Florian Siwicki był ministrem obrony u Jaruzelskiego, Zbigniewa Messnera, Mieczysława Rakowskiego a póżniej u Mazowieckiego
Nadal w Polsce główne role grają współpracownicy sowieckich służb specjalnych:
Aleksander Kwaśniewski
Leszek Miller
Józef Oleksy
Po wkroczeniu sowietów do Polski, natychmiast zmienili niemieckie obozy śmierci na sowieckie.
Tak było na Majdanku
W Oświęcimiu
na Zamku Lubelskim
Konzentrationslager Warschau
Gdzie wymordowano kilkadziesiąt tysięcy Polaków, głównie inteligencji, żołnierzy Armii Krajowej.
Może pojutrze wyemituje esej o obozach.
Głowny winowajca tej sytuacji T. Mazowiecki. dziś jest ministrem u Dziadzi.
Siwickiemu nawet Krzyż postawili na Powązkach:
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
10. Sąd utrzymał umorzenie
Sąd utrzymał umorzenie śledztwa ws. Przemyka
Stołeczny sąd utrzymał we wtorek umorzenie przez pion śledczy
IPN śledztwa ws. utrudniania w latach 80. wyjaśnienia śmiertelnego
pobicia przez milicję Grzegorza Przemyka.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia oddalił zażalenia na umorzenie
śledztwa, złożone m.in. przez ojca Przemyka – Leopolda, przyjaciela
maturzysty i świadka bicia go przez milicję – Cezarego F. oraz dawnego
adwokata matki Przemyka – mec. Macieja Bednarkiewicza. IPN wnosił o
utrzymanie decyzji o umorzeniu.
Z powodu przedawnienia karalności, ale przy uznaniu przestępstwa,
pion śledczy IPN w 2012 r. umorzył postępowanie ws. utrudniania w latach
1983-84 śledztwa w sprawie jednej z najgłośniejszych zbrodni aparatu
władzy PRL. Wcześniej zarzuty utrudniania tego śledztwa usłyszały 22
osoby, w tym b. szef MSW gen. Czesław Kiszczak oraz oficerowie SB i MO.
Groziło im do 5 lat więzienia. Umorzenie było wynikiem uznania przez Sąd
Najwyższy za przedawnione zbrodni komunistycznych zagrożonych karą do 5
lat więzienia.
12 maja 1983 r. Przemyk świętował maturę na pl. Zamkowym. Zatrzymany
przez MO otrzymał m.in. kilkanaście ciosów w brzuch. Zmarł 14 maja w
wyniku ciężkich urazów. Prokuratura wszczęła wprawdzie śledztwo, ale
władze podjęły też bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed
karą. W 1984 r., po reżyserowanym procesie, sąd uwolnił od zarzutu
pobicia Przemyka milicjantów – Ireneusza K. (który go zatrzymał) i
Arkadiusza Denkiewicza (dyżurnego komisariatu, który nawoływał do bicia,
mówiąc: “Bijcie tak, żeby nie było śladów”). Na 2 i 2,5 roku więzienia
za nieudzielenie pomocy pobitemu skazano zaś – po wymuszeniu w śledztwie
nieprawdziwych zeznań – dwóch sanitariuszy.
Sprawa wróciła do sądów po przełomie 1989 r. Denkiewicza skazano
prawomocnie na 2 lata więzienia, ale nie odsiedział ani dnia. Po pięciu
procesach sprawa Ireneusza K. została zaś w 2009 r. prawomocnie umorzona
z powodu przedawnienia.
Sąd
odmówił uznania sprawy śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka za
zbrodnię przeciwko ludzkości. "Nie powiem, co czuję" - skomentował tę
decyzję ojciec zamordowanego chłopaka
Nie kwestionując popełnienia przez podejrzanych zbrodni
komunistycznych, należy uznać, że nie wypełniły one znamion zbrodni
przeciw ludzkości - powiedziała sędzia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Stanisław Kania prawomocnie
Stanisław Kania prawomocnie uniewinniony ws. stanu wojennego
Stanisław Kania, b. I sekretarz KC PZPR jest już prawomocnie
uniewinniony ws. stanu wojennego - takie orzeczenie wydał w poniedziałek
Sąd Apelacyjny w Warszawie. Jednocześnie sąd potwierdził, że stan
wojenny wprowadzono nielegalnie.
12 stycznia 2012 r. Sąd Okręgowy
w Warszawie uznał, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa
przestępcza o charakterze zbrojnym pod wodzą gen. Wojciecha
Jaruzelskiego - w celu likwidacji NSZZ "Solidarność", zachowania
ówczesnego ustroju komunistycznego oraz osobistych pozycji we władzach
PRL. Uwzględniając wniosek IPN, SO wymierzył karę dwóch lat więzienia w
zawieszeniu b. szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi za udział w tej grupie
przestępczej. Od takiego zarzutu uniewinniono zaś 86-letniego Kanię.
Prokurator IPN żądał dla Kani takiej kary jak dla Kiszczaka - dwóch lat
więzienia w zawieszeniu.
Pion śledczy IPN wnosił w SA o uchylenie uniewinnienia i o ponowny proces Kani.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. Sąd Apelacyjny uznał m.in.,
Sąd Apelacyjny uznał m.in., że z orzecznictwa polskich sądów oraz z doktryny wynika, że nie można mówić o odpowiedzialności karnej za udział w grupie przestępczej w sytuacji, gdy planowała ona dokonanie tylko jednego przestępstwa, choćby miał to być np. zamach stanu. SA ocenił apelację IPN w sprawie Kani jako niefachową i budzącą zastrzeżenia. Prok. Czerwiński odpierał te zarzuty.
12 stycznia 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza o charakterze zbrojnym pod wodzą gen. Wojciecha Jaruzelskiego - w celu likwidacji NSZZ "Solidarność", zachowania ówczesnego ustroju komunistycznego oraz osobistych pozycji we władzach PRL.
Uwzględniając wniosek IPN, SO wymierzył karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu byłemu szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi za udział w tej grupie przestępczej. Od takiego zarzutu uniewinniono zaś 86-letniego Kanię. Prokurator IPN żądał dla Kani takiej kary jak dla Kiszczaka - dwóch lat więzienia w zawieszeniu.
Pion śledczy IPN wnosił w SA o uchylenie uniewinnienia i o ponowny proces Kani. Obrona chciała utrzymania wyroku. W zeszły poniedziałek SA zgodził się z wnioskiem obrońcy nieobecnego Kiszczaka, aby z powodu jego złego zdrowia zawiesić wobec niego postępowanie apelacyjne (IPN był przeciw).
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób - członków władz przygotowujących stan wojenny oraz Rady Państwa PRL, która formalnie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. wprowadziła stan wojenny i wydała odpowiednie dekrety. Sprawę 89-letniego Jaruzelskiego sąd zawiesił jeszcze latem 2011 r. z powodu jego złego stanu zdrowia. Jeśli jego stan się nie polepszy, nigdy nie stanie już przed sądem za kierowanie tą grupą przestępczą (za co grozi kara do 10 lat więzienia) i podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. Prof. Wojciech Roszkowski:
Prof. Wojciech Roszkowski: Proces ws. stanu wojennego to chichot historii
Generał Jaruzelski wykonał kawał roboty poprzez wywiady, książki, które
przedstawiają go jako obrońcę ojczyzny. Tymczasem fakty historyczne,
które opierają się na archiwach i dokumentach, niemalże w 100 procentach
udowodniły, że stan wojenny mógł zwiększyć niebezpieczeństwo ingerencji
sowieckiej - mówi prof. Wojciech Roszkowski, historyk, w rozmowie z
Joanną Leszczyńską.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Tortem została zaatakowana w
Tortem została zaatakowana w warszawskim sądzie sędzia, która bada, czy zawiesić proces b. szefa MSW Czesława Kiszczaka za przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r. z powodu złego stanu jego zdrowia.
W środę w Sądzie Okręgowym w Warszawie miało dojść do przesłuchania dwojga psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie 88-letniego Kiszczaka nie pozwala na sądzenie go po raz piąty w tej sprawie.
Gdy sędzia Anna Wielgolewska ogłosiła, że przesłuchanie biegłych odbędzie się - tak jak zawsze w tego typu sprawie - przy drzwiach zamkniętych, obecna w sali jako publiczność grupa, przybyła z Adamem Słomką zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie
Wtedy sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z mężczyzn zaatakował ją tortem z bitą śmietaną. Sędzia dostała tortem w głowę; bita śmietana ochlapała też jedną z dziennikarek.
Zarządzono przerwę w posiedzeniu.
Sędziowie sądu, z kórym rozmawiał dziennikarz PAP, podkreślali, że doszło do przestępstwa ataku na funkcjonariusza publicznego wykonującego swe obowiązki. - To może być zachęta dla świata przestępczego - dodał jeden z sędziów.
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/adam-slomka-zaklocil-proce...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. .
Marek Borawski/Nasz Dziennik
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
16. Nowak oskarża sędzię, która
Nowak oskarża sędzię, która uniewinniła Nergala
poniedziałek Adama Darskiego w procesie o obrazę uczuć religijnych.
Według...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
17. Zawieszono proces gen.
Zawieszono proces gen. Czesława Kiszczaka ws. "Wujka". "Zły stan zdrowia"
Z powodu złego stanu zdrowia b. szefa MSW Czesława Kiszczaka
warszawski sąd zawiesił jego proces za przyczynienie się do śmierci
dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r.
Sąd Okręgowy
w Warszawie podjął taką decyzję w środę, po zapoznaniu się z opinią
psychologa i psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie 88-letniego
Kiszczaka nie pozwala na sądzenie go po raz piąty w sprawie "Wujka".
- Uszkodzenia systemu nerwowego Czesława Kiszczaka są “trwałe i
postępujące" - tak warszawski sąd uzasadnił w środę zawieszenie jego
piątego procesu.
Jak powiedziała w jawnym uzasadnieniu tej decyzji sędzia Anna
Wielgolewska, z zamówionej przez sąd opinii psychiatrów wynika, że
oskarżony cierpi m.in. na "otępienie, spowolnienie psychiczne,
zaburzenia pamięci i uwagi". Dodała, że zdaniem biegłych może to
powodować "możliwość zafałszowania" jego odpowiedzi.
Sędzia podkreśliła, że podczas środowego posiedzenia dwoje biegłych
potwierdziło swą opinię jako "jednoznaczną i nie budzącą wątpliwości".Sąd uznał tę opinię za wystarczającą do zawieszenia postępowania wobec
88-letniego Kiszczaka, które toczyło się od początku lat 90.
Z tego samego powodu w końcu maja br. Sąd Apelacyjny w Warszawie
zawiesił postępowanie apelacyjne wobec Kiszczaka, skazanego w ub. roku
przez sąd okręgowy na dwa lata więzienia w zawieszeniu ws. wprowadzenia w
1981 r. stanu wojennego.
Jeśli zdrowie Kiszczaka nie poprawi się, nigdy już nie zasiądzie na ławie oskarżonych.
Jeszcze w początku lat 90. katowicka prokuratura oskarżyła
Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla
życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW
13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji mających m.in.
pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem
prokuratury bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom
oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te
oddziały - co miało być podstawą działań plutonu ZOMO, który 15 i 16
grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Z powodu złego zdrowia Kiszczaka jego sprawę wyłączono w 1993 r. z
katowickiego procesu zomowców. Po kilku procesach pięć lat temu zapadły w
nim ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat
więzienia. Kiszczak, któremu groziło do 8 lat więzienia,
odpierał zarzut. Jego pierwszy proces ruszył w 1994 r. W 1996 r. SO
uniewinnił go. W 2004 r. skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu. W
2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go
uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. Jak to leciało? "4 czerwca
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. Proces Kiszczaka - sędzia obrzucona tortem FILM
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. znów trzeba walczyć? Nie Chcemy Komuny - pieśń z okresu Stanu Wo
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. Witamy w "sprawiedliwej"
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. SB przegrywa w Strasburgu.
SB przegrywa w Strasburgu. Trybunał oddalił skargę na ustawę obniżającą esbeckie emerytury
Trybunał przypomniał, że funkcjonariusze SB pracowali dla aparatu
bezpieczeństwa wzorowanego na sowieckim KGB, porównał służby PRL do
Stasi i Securitate i stwierdził, że powstały one po to, by łamać prawa
człowieka.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. Szybkie służby ws. tortu:
Szybkie służby ws. tortu: zanim Miernik wrócił do domu policja była u niego dwa razy. „Błyskawiczna reakcja, prawda”
„Zbrodnia nieukarana rodzi nowe zbrodnie. Niedługo może dowiemy
się, że górnicy z "Wujka" sami się zastrzelili. Jeśli sędziowie nie
skażą Kiszczaka, to okryją się hańbą.”
Tortem w sędzię. Zygmunt Miernik: Ja
tylko trzymałem tort. Nie rzuciłem. Może to sędzia [ZDJĘCIA]
- Skoro górnicy sami się postrzelali to ja nie wiem czy pani sędzina
sama się tortem nie obrzuciła, żeby mnie zdyskryminować - skomentował.
W czasie przesłuchania stwierdził, że to nie on rzucał, nie ma na to dowodów i prokuraturze będzie trudno je znaleźć.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. Kamień obrazy Wersja do
Kamień obrazy
naród, strzelał do robotników na Wybrzeżu i ogłosił stan wojenny - lecz
ten, kto rzucił takiemu kamieniem w twarz.
11
lat temu Stanisław Helski został skazany na 2 lata więzienia w
zawieszeniu za uderzenie kamieniem gen. W. Jaruzelskiego. Represjonowany
w stanie wojennym, nie mógł dojść sprawiedliwości po 1989 roku. Jego
desperacki czyn wywołał kontrowersje, a nawet potępienie. Otrzymywał
paszkwile, wyroki śmierci na niego i członków rodziny, podpisywane "Klub
Rewolucji Październikowej", "Zwolennicy gen. Jaruzelskiego".
Solidarność Chłopska
Stanisław Helski - rolnik z dziada pradziada z
zamojskiej wsi - przeniósł się na Ziemie Odzyskane, gdzie w latach 70.
kupił resztki PGR-u w Kobylej Głowie, niedaleko Ząbkowic Śląskich, 50 km
od Wrocławia. Od lat nieuprawianą ziemię i zniszczone zabudowania
doprowadził do użyteczności, i później - świetności. Zbierał ponad 50
kwintali pszenicy z hektara, hodował 200 sztuk bydła. - Te lata
gospodarowania Helskiego to niesamowity chłopski trud - wspomina Jerzy
Przystawa. - Jeden chłop, z żoną "z miasta", z parą starych rodziców,
zmagać się musiał nie tylko z ziemią, z pogodą, ale z brakiem
wszystkiego - od sznurka do snopowiązałki, najprostszych narzędzi, po
nieosiągalne maszyny. Nie tylko z bezdusznością biurokratycznego
aparatu, lecz także z kłamliwą ideologią i propagandą, która z każdego
producenta rolnego robiła "badylarza, spekulanta i wyzyskiwacza,
żerującego na ciężkiej pracy inteligenta i robotnika".
Gdy w sierpniu 1980 roku strajkują robotnicy na Wybrzeżu, gdy
kraj budzi się z PRL-owskiego letargu, Helski nie pozostaje bezczynny.
Zakłada Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Chłopów Województwa
Wałbrzyskiego. Następnie włącza się do ogólnokrajowego ruchu rolników.
Wraz z innymi liderami chłopskimi, których wieś polska wyłoniła, mimo
dziesięcioleci komunistycznej pacyfikacji - Michałem Bartoszcze,
Stanisławem Janiszem, Romanem Bartoszcze - organizuje ogólnopolski
związek Solidarność Chłopska. Jest członkiem Krajowego Komitetu
Koordynacyjnego Chłopskich Związków Zawodowych. Mimo masowości ruchu
władze PRL opóźniają rejestrację związku. W lutym 1981 roku Helski
organizuje ogólnopolski protest głodowy chłopów w świdnickim kościele
p.w. św. Józefa.
Władze PRL ze zrozumiałych względów zwlekały z rejestracją
chłopskich związków, a potem rozbijały je wszelkimi metodami.
Zorganizowani rolnicy są zdecydowanie groźniejsi niż robotnicy, których
można wyrzucić z pracy, wziąć głodem. Chłopi są na swoim, mogą się
wyżywić i zarabiać na produkcji rolnej. Nie można więc dopuścić do
konsolidacji ruchu chłopskiego, bo to oznacza uniezależnienie się
rolników od władzy.
Przymusowy zasiew
Wprowadzenie stanu wojennego nie osłabiło aktywności
Stanisława Helskiego. Przeciwnie. W Kobylej Głowie spotykają się
niepogodzeni z dyktaturą junty partyjno-wojskowej. On sam jeździ po
kraju, nawiązując porwane sieci organizacyjne. Nie uszło to uwadze
władz. Postanowiły ukarać krnąbrnego opozycjonistę. Naczelnik gminy
Ciepłowody nakazał na wiosnę 1982 roku, by Helski obsiał swe pola
jęczmieniem. Było to tyleż absurdalne, co bezprawne. Nie w PRL, w stanie
wojennym. W maju - co dla rolnika nie do pojęcia - wjechało na jego
pole 14 traktorów z siewnikami. Ubezpieczała je milicja. Zbyt późno
siany jęczmień nie mógł się udać, ale za "przymusowe zagospodarowanie"
wystawiono słony rachunek.
Oczywiście Helski nie zamierzał płacić za to dobrodziejstwo
władzy. Co więcej, zaorał niewydarzone zasiewy. Tego było za wiele.
Milicjanci zwinęli niepokornego rolnika, prokurator oskarżył, sąd
wsadził do więzienia na 6 lat, gdzie wybito mu zęby, zanim przyszła
amnestia. Komornik zdążył pozbawić go maszyn i sprzętu rolnego - środków
do pracy i utrzymania. Zaś jego syn - Robert - znalazł się za karę w
szeregach Ludowego Wojska Polskiego. Nastąpiła normalizacja Kobylej
Głowy.
Miłosierdzie junty
Ogłoszenie amnestii nie usatysfakcjonowało Helskiego
ani nie rozwiązywało jego problemów. To przecież państwo było winne
wprowadzeniu stanu wojennego i późniejszych represji, jakie dotknęły
Helskiego, rujnując jego gospodarkę. Obywatel Helski domagał się
uniewinnienia. Przecież to władza ludowa "zagospodarowała" jego pole -
nie pytając go o zdanie, ale wystawiając rachunek - i jeszcze skazała go
na więzienie. W takiej sytuacji należy się odszkodowanie.
Tymczasem długotrwała wędrówka po sądach wszystkich instancji
kończy się nieodmiennie - Helski może być objęty amnestią, co wyklucza
domaganie się odszkodowania. Na nic przydały się odwoływania do Sądu
Najwyższego, NSA, na nic skargi do Rzecznika Praw Obywatelskich, do
sejmu. Helskiemu nie pozostało nic innego, jak tylko postawić gen.
Jaruzelskiego przed sądem. PRL-owski wymiar sprawiedliwości potraktował
takie żądanie z dużą wyrozumiałością i jeszcze większym lekceważeniem.
Księgarnia na placu PKWN
Gen. Jaruzelski, pierwszy prezydent III RP opisał swe
dokonania w pamiątkowej księdze, którą promował we Wrocławiu, jesienią
1992 roku. W księgarni na pl. PKWN zebrało się sporo wielbicieli jego
talentu literackiego. Generał łaskawie rozdawał autografy. Gdy przyszła
kolej na Helskiego, ten zamiast książki do podpisu, wręczył
Jaruzelskiemu wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu. Pozostał
bez echa.
11 października 1994 roku generał znów zawitał do Wrocławia.
Na spotkaniu z tamtejszymi aktywistami SdRP zagrzewał ich do działania -
mówcie głośno, nie dajcie się zastraszyć. Potem przewidziano promowanie
nowej książki generała w księgarni na placu Legionów (dawniej PKWN).
Helski dowiedział się o tym z radia. Właśnie zwiózł kamienie ze swojego
pola. Wziął jeden z nich, owinął w gazetę i włożył do teczki. Szybko
dojechał autobusem do Wrocławia. Nie miał książki do podpisu, ale
wyciągnąwszy z teczki kamień, ugodził generała w głowę. Skonsternowani
BOR-owcy rzucili się łapać generalskie okulary, zdołali też obezwładnić
napastnika.
Terrorysta z Kobylej Głowy
Uwięziony, potem zamknięty w zakładzie
psychiatrycznym, Helski doczekał się wreszcie procesu. Wyrok
zastanawiająco niski, jak na zamach na generalską głowę państwa - bo
tylko 2 lata w zawieszeniu. Tej wspaniałomyślnej tolerancji nie
podzieliła post-PRL-owska inteligencja, piętnując postępowanie
Helskiego. Oburzenia nie kryli również parlamentarzyści, wzywając do
potępienia "terrorysty z Kobylej Głowy".
Społeczeństwo podzieliło się w ocenie czynu Helskiego.
Kompromis okrągłostołowy nie wymazał przecież ogromu krzywd, poniżenia,
cierpień. "Płynące z kraju i świata listy i telegramy dowodzą, że wielu
ludziom ulżyło - pisał 1 stycznia 1995 roku Stanisław Helski w «Liście
otwartym do przyjaciół w kraju i za granicą». - Są mi wdzięczni i
dziękują za to, że zdjąłem z ich serc kamień. Pięknie i szczerze są
wyrażone te uczucia, bo dyktują je gorące serca i szczery patriotyzm. Te
listy sprawiły, że nie czuję się samotny".
Nieznani sprawcy
i dowód rzeczowy
W 1997 roku na szosie z Wrocławia do Kobylej Głowy,
ciężarówka zepchnęła samochód Helskiego do rowu. Winowajca zbiegł, a
poszkodowany jakoś wydostał się z wraku. Potem było wielomiesięczne
leczenie, trepanacja czaszki i wieloletnie starania o odszkodowanie z
PZU. Ubezpieczyciel dowodził, że to Helski musiał być winny spowodowania
wypadku - przebywał przecież w zakładzie psychiatrycznym. A zresztą czy
normalny człowiek zaatakowałby gen. Jaruzelskiego?
W starciu z państwem okupującym własne społeczeństwo,
obywatele nie mają większych szans. Wymiar sprawiedliwości nie chroni
ich praw. Pozostaje konformizm lub gesty bezsilności, manifestujące
godność bezbronnego człowieka. Stanisław Helski dokonał takiego czynu. W
ostatnich latach związał się z Ruchem na Rzecz Jednomandatowych Okręgów
Wyborczych. Rozumiał, że tylko zmiana ordynacji usunie skamieliny
nieludzkiego państwa, przyczyni się do powstania społeczeństwa
obywatelskiego.
Helski nie zdążył wydębić odszkodowania. Zmarł 26 lipca 2004 roku
po spóźnionej interwencji lekarskiej. A kamień - jako dowód rzeczowy -
zatrzymała prokuratura. Gdzie teraz jest - nie wiadomo. Niewątpliwie
należy się także wymiarowi sprawiedliwości i grubokreskowym ideologom.
http://www.tygodniksolidarnosc.com/2005/50/8_kam.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. http://blogmedia24.pl/node/41827
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. rozzuchwalona komuna
"Pierwszy raz w życiu wzywam do surowego karania. Atak na sędzię to zamach na państwo"
Jacek Żakowski po ataku tortem na sędzię
Sądowe demonstracje to w Polsce codzienność
- Tych, którzy zastanawiają się, jak to się stało, że sędzia Anna
Wielgolewska została obrzucona tortem, zapraszam do warszawskiego sądu.
Mogą stamtąd wyjść co prawda opluci, ale mogą być przekonani, że jest to
ślina absolutnie patriotyczna - komentuje Paweł Wroński
Zygmuntowi
Miernikowi, który rzucił tortem w sędzię postawiono zarzut znieważenia
funkcjonariusza. Grozi mu do trzech lat więzienia
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. Rzucił tortem w sędzię. Grożą
Rzucił tortem w sędzię. Grożą mu trzy lata więzienia
Zygmunt Miernik sam zgłosił się na policję, po tym jak rzucił tortem
w sędzię zajmująca się sprawą Czesława Kiszczaka. Usłyszał zarzuty
m.in....
Dwa zarzuty za rzut tortem w sędzię
zobacz więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Za rzut tortem na 3 lata do
Za rzut tortem na 3 lata do więzienia? Sprawca ataku na sędzię usłyszal zarzuty
Przykro mi, że tak się stało, ale nie miałem innego wyjścia -
mówił wczoraj Zygmunt Miernik. - Jeśli sędziowie nie skażą Kiszczaka, to
okryją się hańbą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. Młody sędzia orzeka
Młody sędzia orzeka prawomocnie, ale nie zawsze sprawiedliwie
Bolączką
naszego sądownictwa są sędziowie, którzy nie mają koniecznego do
orzekania doświadczenia. Ale nikt nie ma odwagi zapoczątkować rewolucji,
której skutki byłyby widoczne dopiero po latach»
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. Odezwał się czerwony telefon
Odezwał się czerwony telefon w Rzeczpospolitej ...
Nagonka na Zygmunta Miernika trwa.
Wypada mieć nadzieję, że za tortowy protest nie posadzą jeszcze
cukiernika, mleczarza i krowy.
Sławna „niezależność” Rzeczpospolitej okazuje się bezcenna.
doceniony przez autorkę. To na jego bazie wczorajsze „Fakty” TVN
zbudowały konstrukcję swojej informacji o zarzutach dla Zygmunta
Miernika - zauważając na szczęście - że „Rzeczpospolita donosi ...”. Po
sprawie artykułu red. Cezarego Gmyza dotyczącego śladów TNT odkrytych na
szczątkach prezydenckiego TU 154 M i złamaniu zasad wolnego
dziennikarstwa przez pozbycie się „niepokornych” dziennikarzy widać, że
Rzepa nie chce się narażać władzy. Skończyć mogą się reklamy urzędów, a
spadająca sprzedaż dziennika w tej sytuacji może doprowadzić do jego
upadku.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
31. gość: Wiesław Johann - sprawa Kiszczaka i innych
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Maksymalny wiek sędziów ma
Maksymalny wiek sędziów ma się podnieść 75 lat
Stanowicie ścisłą elitę polskiego sądownictwa - mówił wczoraj do
sędziów Sądu Najwyższego prezydent Bronisław Komorowski. - W
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
33. Proces Kiszczaka: Katowicka
Proces Kiszczaka: Katowicka prokuratura żali się na sąd za generała Kiszczaka
Na początku czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie zawiesił proces
Czesława Kiszczaka o przyczynienie się do śmierci górników kopalni
"Wujek" w 1981 roku, z powodu złego stanu zdrowia oskarżonego. Wczoraj
katowicka prokuratura złożyła zażalenie, bo ma wątpliwości, jak bardzo
generał jest chory.
Z decyzji sądu nie wynika bowiem, czy generał
Kiszczak, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jaruzelskiego, nie może
uczestniczyć w procesie trwającym od prawie 20 lat, czy też jego udział
byłby tylko utrudnieniem, ale proces mógłby się jednak toczyć dalej.
- Sąd Okręgowy w Warszawie nie dokonał własnej oceny opinii
medycznej przedstawionej przez biegłych, a opinia - jak każdy inny dowód
- takiej ocenie podlega - wyjaśnia rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w
Katowicach Marta Zawada-Dybek. Sąd nie wskazał nawet, na co choruje oskarżony, powtórzył tylko opinię
biegłych, z której wynika, że zdrowie 88-letniego Kiszczaka nie pozwala
na jego sądzenie.
.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. bezczelność rozzuchwalonej POstkomuny w mediach
Gen. Kiszczak dla TVN24: Jestem strzępem człowieka
kiepsko. Niestety, u mnie już nie będzie lepiej, będzie tylko z każdym
dniem...
czytaj dalej »
88-letni generał oprowadził ekipę "Czarno na białym" po domu, w
którym od trzydziestu lat wraz z żoną spędza wakacje. - Wraca pan do
zdrowia pomału? - pytał Kiszczaka reporter "Czarno na białym" Wojciech
Bojanowski. - Nie wrócę już nigdy - odpowiedział Kiszczak.
-
Fizycznie czuje się jeszcze dobrze, psychicznie kiepsko. Niestety u mnie
już nie będzie lepiej, będzie tylko z każdym dniem gorzej - tłumaczył
generał.
Dodał, że "jest strzępem człowieka". - Mnie się rozmowa rwie już - nie łapię wątku - przekonywał.
"Uratowano naród przed ogromną klęską"
Ma dla pana znaczenie jak pan będzie zapamiętany w historii? - pytał Kiszczaka reporter "Czarno na białym".
-
Myślę, że dobrze - odpowiedział generał i dodał, że jego zdaniem stan
wojenny był sukcesem, a nie porażką. - Uratowano naród przed ogromną
klęsk. Sukces, w sensie, że uratowano naród przed ogromną klęską -
przekonywał.
Kogo pobito? Pana pobito?
Pytany o to, czy myśli czasem o ofiarach stwierdził, że było ich czternaście.
-
Niech pan spojrzy na fakty, konkretne przykłady. Kogo pobito? Pana
pobito? Nie pobito. Pana tatę pobito? - pytał Kiszczak reportera.
Stwierdził,
że jeśli chodzi o śmierć Grzegorza Przemyka to "winni ponieśli karę".
- Każdego dnia, ile osób ginie w wypadkach samochodowych. Też giną
ludzie. Śmierć jest śmierć - mówił Kiszczak.
"To jest przykre"
Żona generała, Maria Kiszczak, przyznała zaś, że rozmawia z mężem czasem o tym, co się dzieje w Polsce.
Dodała,
że to co poruszyło ich najbardziej w ostatnim czasie to tort, rzucony w
sędzię w czasie rozprawy ws. Kiszczaka. - To jest przykre. To jest dla
nas przykre wydarzenie (...) Powinna być świadomość narodu, że to
(Kiszczak - red.) jest bohater Polski - mówiła żona generała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. arch./- Nie damy zakłamać
arch./-
Nie damy zakłamać przeszłości
Z Martyną Dziubałtowską, wiceprezes stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, rozmawia Izabela Kozłowska
Co było impulsem do utworzenia prawdziwej księgi „zasług” Wojciecha Jaruzelskiego?
– Impulsem do zorganizowania akcji były doniesienia prasowe o planach
uroczystych obchodów 90. urodzin Wojciecha Jaruzelskiego. Z tej okazji
przy wsparciu SLD ma zostać wydana jubileuszowa księga, w której znajdą
się teksty Aleksandra Kwaśniewskiego, Jerzego Urbana, Michaiła
Gorbaczowa, profesorów: Jana Widackiego i Jerzego Wiatra.
Jako motywację autorzy podają zamiar ukazania Wojciecha
Jaruzelskiego jako postaci nietuzinkowej i niebanalnej na tle polityków
jego epoki. Publikacja będzie po prostu próbą wykreowania Jaruzelskiego
na bohatera.
Dla nas jest to zakłamywanie przeszłości. W sytuacji gdy ciągle
czujemy ciężar komunistycznego balastu, a historia poprzedniej epoki nie
doczekała się należytego rozliczenia, nie możemy pozwolić na
wystawianie laurek osobom tak źle zasłużonym dla naszej Ojczyzny jak
Jaruzelski.
Dla nas, członków stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej,
stworzenie księgi prawdziwych „zasług” jest inicjatywą priorytetową.
Historia komunizmu i zbrodni komunistycznych była często przywoływana
podczas organizowanych przez nas wydarzeń. Od trzech lat 13 grudnia
przypominamy o stanie wojennym, realizując projekt „Raport z oblężonego
Państwa”. Autorami pomysłu utworzenia księgi prawdziwych „zasług” są
członkowie stowarzyszenia Młodzi dla Polski, którzy zaproponowali nam
włączenie się do akcji. Biorą w niej udział także inne studenckie i
młodzieżowe organizacje patriotyczne: Stowarzyszenie KoLiber oraz
Fundacja Sapere Aude.
Jaki jest cel podjętej przez Państwo inicjatywy?
– Nasza akcja jest także próbą zwrócenia uwagi na to systematyczne
fałszowanie historii. Przy tym chciałabym zaznaczyć, że nie chodzi nam o
nawoływanie do nagonki na Wojciecha Jaruzelskiego. Chcemy przypominać o
niechlubnych faktach, prawdziwych „zasługach”, w odpowiedzi na
inicjatywę lewicy, a przede wszystkim zaprotestować przeciw promowaniu
jego postaci. Tak przedstawiają się cele naszej akcji.
Na czym polega ta akcja i kto może wziąć w niej udział?
– Na Facebooku został założony profil pod hasłem „Stwórzmy prawdziwą
księgę »zasług« Wojciecha Jaruzelskiego”. Do wydarzenia dołączają
kolejne osoby, które mogą umieszczać wpisy przypominające decyzje
polityczne i militarne Jaruzelskiego. Grupa jest otwarta, każdy może
wziąć udział w dyskusji, do czego zachęcamy. Jednocześnie dbamy o to, by
została zachowana kultura słowa. Finałem akcji będzie konferencja
prasowa, która odbędzie się 5 lipca, czyli w przeddzień urodzin
Jaruzelskiego, które mają być świętowane przez lewicę 6 lipca w Sejmie.
Jaką formę będzie miała prawdziwa księga „zasług”?
– Wszystkie „zasługi” generała Jaruzelskiego zostaną zebrane i
opracowane, trafią do specjalnej księgi, która zostanie wręczona
politykom SLD, a także upubliczniona w internecie. Księga powstanie na
podstawie opracowań historycznych, po przeglądzie opublikowanych dotąd
opracowań dotyczących Jaruzelskiego, a przede wszystkim przy wsparciu i
kontroli historyków wchodzących w skład komitetu naukowego naszej akcji.
Gromadzimy także i uważnie czytamy internetowe wpisy z profilu akcji.
Zależy nam przede wszystkim na rzetelności, prawdzie poświadczonej
faktami.
Czy inicjatywa spotkała się już z zainteresowaniem?
– Tak, ze sporym zainteresowaniem. Do wydarzenia na Facebooku
dołączyło ponad tysiąc dwieście osób. Na razie zachęcamy do dyskusji,
przesyłania materiałów. Liczymy, że nasza konferencja z 5 lipca spotka
się z zainteresowaniem społeczeństwa. Trzeba zauważyć, że nie tylko
młodzi ludzie sprzeciwiają się gloryfikacji postaci Jaruzelskiego i
świętowaniu jego urodzin w Sejmie. Swój protest wyrazili także
członkowie Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych.
Co do tej pory udało się Państwu zgromadzić?
– Każdego dnia na profilu akcji publikowane są nowe wpisy, pod
którymi toczą się dyskusje. Przede wszystkim przypominana jest decyzja o
wprowadzeniu stanu wojennego, która w żaden sposób się nie broni.
Ani nie groziła nam sowiecka interwencja, co wiemy z wypowiedzi
Jurija Andropowa, ani wojna domowa. Wojciech Jaruzelski dobrze znał
swoją sytuację, a stan wojenny miał służyć wyłącznie podtrzymaniu
systemu i ochronie pozycji samego generała oraz jego towarzyszy.
Uczestnicy dyskusji przypominają także czystki antysemickie, plany
inwazji na Czechosłowację i masakrę na Wybrzeżu. Pojawiają się także
mniej znane historie. Ostatnio na przykład zostały opisane praktyki
stosowane przez Wojciecha Jaruzelskiego wobec żołnierzy podczas
dowodzenia manewrami w Szczecinie w latach 60.
Coraz częściej pojawiają się inicjatywy mające „wybielić”
osoby odpowiedzialne za wprowadzenie stanu wojennego w Polsce.
Szczególnie ważne jest, by młodzi Polacy znali historię bez jej
retuszowania...
– Polityka historyczna lewicy konsekwentnie prowadzi do próby
retuszowania PRL. Warto w tym kontekście przypomnieć opublikowanie przez
Centrum im. Ignacego Daszyńskiego „Niezbędnika historycznego lewicy”, w
którym historia AK zamyka się w kilku ogólnych zdaniach. O morderstwach
politycznych i SB „niezbędnik” milczy, o Poznańskim Czerwcu, Marcu ’68 i
masakrze na Wybrzeżu w 1970 roku nie ma w nim ani słowa.
To próba fałszowania historii za pomocą technik znanych z
komunistycznej propagandy. Politycy lewicy próbowali przeforsować pomysł
poświęcenia roku 2013 Edwardowi Gierkowi, który jest promowany także
przez stowarzyszenie imienia pierwszego sekretarza z lat 70. Historię
PRL usilnie próbuje się „wybielić”, co jest zjawiskiem tym bardziej
niebezpiecznym, że w debacie publicznej głos wkrótce zabierze pokolenie
urodzone po 1989 roku, któremu teraz aplikuje się taką, przepuszczoną
przez sito, wizję komunizmu.
Dziękuję za rozmowę.
Izabela Kozłowska
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/36049,nie-damy-zaklamac-przeszlos...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
36. Proces za postawienie krzyża
Proces
za postawienie krzyża upamiętniającego ostatniego żołnieża AK. Szef ZPB
i prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK przed białoruskim sądem
"Mniejszości narodowe mają w całej Europie, w tym w Polsce, prawo
do kultywowania swej tożsamości i historii. Oczekujemy także od
Białorusi respektowania tego prawa".
Na rozprawę przybyło kilkudziesięciu działaczy mniejszości
polskiej, działacze praw człowieka, dziennikarze oraz konsul polski z
Grodna Adam Chmura.
Sebastianowcz powiedziała dziennikarzom, że nie czuje się winna.
- oznajmiła. W rozmowie z PAP dodała, że cieszy się, iż krzyż upamiętniający Radziwonika i innych AK-owców nadal stoi.
- podkreśliła.
W całej sprawie polskie MSZ wydało 13 czerwca
oświadczenie. Napisało w nim, że próba oskarżenia Sebastianowicz i
Jaśkiewicza "za upamiętnienie dowódcy AK i rzekome zorganizowanie
nielegalnego zgromadzenia przypomina represje z mrocznych czasów, które
powinny dawno odejść w całej Europie w przeszłość".
- podkreślono.
Konsul Chodkiewicz szacuje liczbę miejsc upamiętnień żołnierzy AK w
swoim okręgu na około 30-40, przy czym czasami są to całe kwatery, a
czasami tabliczki na cmentarzach parafialnych czy komunalnych
informujące, że w tym miejscu spoczywa żołnierz AK.
Według
informacji Sebastianowicz na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych
żołnierzy AK, przy czym większość jest już przykuta do łóżek.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
37. Projekt zmian w ustawie o
Projekt zmian w ustawie o kombatantach
Sejm na rozpoczynającym się dziś trzydniowym posiedzeniu,
zajmie się m.in. rządowym projektem dotyczącym zmiany w ustawie o
kombatantach.
Projekt zakłada powstanie Korpusu Walk o Niepodległość RP,
zrzeszającego uczestników walk o niepodległość przed 1945 r. i
walczących zbrojnie z reżimem komunistycznym po 1945 r., oraz przyznanie
im specjalnych świadczeń.
Korpus będzie honorową wspólnotą żołnierską, a jego członkowie
otrzymają specjalne legitymacje wydawane przez szefa Urzędu ds.
Kombatantów i Osób Represjonowanych, jako dokument poświadczający prawo
do specjalnych świadczeń.
Poseł Stanisław Szwed podkreśla, że PiS przygotowało wcześniej własny
projekt w tej sprawie i będzie się domagać by podczas dalszych prac oba
projekty były rozpatrywane.
- W ubiegłym roku złożyliśmy projekt przygotowany jeszcze przez śp.
ministra Stasiaka z kancelarii prezydenta. Mówiliśmy o korpusie
weteranów, tam było też minimalne świadczenie dla kombatantów w
wysokości 200 zł. To nie zostało w poprzedniej kadencji rozstrzygnięte. W
tej kadencji złożyliśmy, ale nic z tym się nie dzieje. Były zapowiedzi
projektu rządowego. W końcu jest, i z tego co się orientowałem to
właściwie jedyne pozytywne rozwiązanie dotyczące opieki zdrowotnej. Z
tych zmian na których zależało kombatantom – w takim większym zakresie –
w tym projekcie nie ma. Zobaczymy jak będzie to wyglądało w pracach w
podkomisji. Chcielibyśmy, żeby te projekty – rządowy i nasz były
rozpatrywane łącznie – mówił poseł Stanisław Szwed.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. Mateusz Marek/Nasz
Mateusz Marek/Nasz Dziennik
W obawie przed incydentem policja nie
pozwoliła Zygmuntowi Miernikowi wnieść tortu na rozprawę. Potem sąd
zamknął drzwi przed większością publiczności.
Katowicki Sąd Okręgowy miał wczoraj rozpatrywać zażalenie prokuratury
na umorzenie w pierwszej instancji sprawy zniszczenia pomnika
wdzięczności armii ZSRS, który stoi na katowickim placu Wolności.
Oskarżonymi w sprawie są: Zygmunt Miernik, wskazywany jako sprawca
rzucenia tortem w sędzię w warszawskim sądzie i Adam Słomka, szef
Konfederacji Polski Niepodległej – Obozu Patriotycznego.
Tort, niesiony przez Miernika, został zatrzymany przez policję już w
korytarzu sądowym. Chwilę później na salę rozpraw nie wpuszczono
większości osób zainteresowanych procesem. Powodem była zbyt mała sala. W
efekcie udział w rozprawie umożliwiono tylko kilku osobom.
To spowodowało protest oskarżonych. Adam Słomka pytał sąd, na jakiej
podstawie wprowadzono owo ograniczenie, skoro rozprawa ma charakter
jawny i żądał wpuszczenia publiczności na salę.
Sąd chciał sprawę załagodzić i przenieść rozprawę, argumentując, że
na sali nie pojawił się obrońca. Jednak oskarżonym udało się jeszcze
złożyć wnioski, w tym o wyłączenie przewodniczącej składu sędziowskiego.
– Złożyłem wniosek, by na następną rozprawę była zarezerwowana tak
duża sala, by każda zainteresowana osoba mogła wejść na proces. Chodzi o
to, by opinia publiczna sama mogła wyciągnąć wnioski na temat pracy
sądów – podkreślił Zygmunt Miernik. Jak dodał, zapytał też sąd, dlaczego
na salę nie mógł wnieść tortu.
– Sądy mają być niezawisłe i mają nie obawiać się niczego. Nie
groziłem, że będę rzucał tortem. Jeżeli skład sędziowski czegoś się
obawia, to znaczy, że jest kruchy moralnie i czegoś boi się „z góry” –
dodał.
Miernik najpierw tłumaczył, że choruje na cukrzycę i przyniósł tort
dla siebie. Później wskazano, że to prezent dla praworządnych sędziów, a
na końcu, że to element manifestacji. Oskarżeni wskazywali, że tego
rodzaju akty są potrzebne po to, by zwrócić uwagę opinii publicznej na
problem funkcjonowania sądownictwa w Polsce, wciąż upolitycznionego. Jak
dodali, problem jest o tyle poważny, że dodatkowo bezprawne zachowanie
funkcjonariuszy państwowych przedstawia się jako działania praworządne, a
ludzi, którzy pokazują bezprawie, określa się mianem śmiesznych.
Istnienie pomnika wdzięczności Sowietom wcale nie jest śmieszne i to
jest główny problem, a nie jakiś tort – zaznaczali oskarżeni.
Przypomnieli, że bilans działań Armii Czerwonej w Katowicach jest
tragiczny: wymordowano tysiące ludzi, wywieziono 40 tys. górników za
Ural do kopalń, wsadzono żołnierzy Okręgu Śląskiego AK do obozu w
Oświęcimiu, który otworzyło NKWD po hitlerowcach.
Oskarżeni za chęć usunięcia pomnika wdzięczności okupacyjnej armii
sowieckiej w Katowicach podkreślali, że cały proces jest farsą, a
obecnie chce się ukryć przed opinią publiczną, że tego rodzaju
polityczne procesy dalej są w Polsce toczone. Słomka ocenił też, że jego
środowisko jest represjonowane za to, że chce Polski demokratycznej,
zdekomunizowanej, bez pozostałości komunistycznych i hitlerowskich
symboli, że chce normalnego, praworządnego kraju.
Do zniszczenia pomnika doszło 17 września 2011 r. podczas wiecu
wyborczego. Część obecnych tam osób chciała zaprotestować przeciwko
opieszałości władz i tolerowania szerzenia symboli totalitarnych.
Na pomniku namalowano symbole sierpa i młota oraz swastykę. Słomka
został zatrzymany przez policję, a sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w
Katowicach. Przy okazji liderowi Konfederacji wyciągnięto z kartoteki
karalność za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Problem w tym, że
była to kartoteka nie tego Adama Słomki.
Co ciekawe, w procesie nikt nie chciał przyznać się do bycia
właścicielem monumentu i ostatecznie sąd sprawę umorzył 27 lutego
bieżącego roku. Sąd okręgowy ma rozpatrzeć odwołanie właśnie od tej
decyzji. Termin kolejnego posiedzenia nie został wyznaczony.
Marcin Austyn, Katowice
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/36258,policja-aresztuje-tort.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
39. Wałęsa: „Nie można odmówić
Wałęsa: „Nie można odmówić wielkości Jaruzelskiemu". W czym się objawiła? „Choćby we wprowadzeniu stanu wojennego”
"Ja się z tą decyzją nie zgadzam i uważam, że powinien zostać
rozliczony za stan wojenny. Ale potrafił podejmować trudne decyzje.
Dzisiaj nie ma już polityków, którzy potrafią podejmować trudne decyzje,
nawet jeśliby na tym stracili."
Generał
Wojciech Jaruzelski o swoich urodzinach: "Nie lubię fety i celebry.
Jestem chory. Nie wiem, czy wytrzymam do tego 6 lipca"
Nie ma powodu do radości, gdy się kończy 90 lat - mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą gen. Jaruzelski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. Senat przyjął projekt ustawy
Senat przyjął projekt ustawy ws. symboli ustrojów totalitarnych
Senat – niemalże jednogłośnie – przyjął w czwartek projekt
ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego
w nazwach budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Teraz
projekt trafi do Sejmu.
Za przyjęciem projektu głosowało 84 senatorów, nikt nie był przeciw.
Jedna osoba wstrzymała się od głosu. Tym samym izba skierowała projekt
do prac w Sejmie. Zgodnie z Konstytucją tylko izba niższa parlamentu ma
bowiem prawo uchwalania ustaw.
Projekt ustawy, której tytuł pierwotnie brzmiał: “O usunięciu symboli
ustrojów totalitarnych z nazw dróg, ulic, mostów, placów i innych
obiektów”, przygotowała senacka Komisja Praw Człowieka, praworządności i
petycji. W czwartek przegłosowano kilka poprawek, które podczas
drugiego czytania zgłosił senator PO Bogdan Klich. Poprawki zmieniły
praktycznie całą treść projektu ustawy, łącznie z jej tytułem.
Zgodnie z nową wersją projektu nazwy budowli, obiektów i urządzeń
użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów, nadawane
przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób,
organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój
totalitarny ani w inny sposób takiego ustroju propagować.
W projekcie zapisano ponadto, że za propagujące komunizm uważa się
także nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat
symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w
Polsce w latach 1944-1989.
Ewentualną decyzję o stwierdzeniu nieważności aktu nadającego nazwę
budowli, obiektowi lub urządzeniu użyteczności publicznej – jeśli
nosiłby nazwę niezgodną z ustawą o zakazie propagowania komunizmu lub
innego ustroju totalitarnego przez nazwy – podejmowałby wojewoda. Przed
wydaniem takiej decyzji byłby jednak zobowiązany do zasięgnięcia opinii
Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu.
Wojewoda miałby ponadto prawo (ale już nie obowiązek) zasięgnięcia
opinii Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W razie zakwestionowania
nazwy, władze samorządowe miałyby 3 miesiące na to, by nadać danemu
obiektowi nową nazwę.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
41. „Potępieni”, nie osądzeni
„Potępieni”, nie osądzeni
Kalendarz Polski Codzienny
Przed 15 laty Sejm RP powziął uchwałę „w sprawie potępienia
totalitaryzmu komunistycznego”. Rzadko kto przywołuje dziś tę uchwałę,
bo nie ma się czym chwalić. Deklarowane przez posłów cele – „budować
polską wolność i demokrację na fundamencie prawdy” oraz „oddać cześć
bohaterom i osądzić przestępców” – nie zostały zrealizowane.
Zwłaszcza ten drugi. Polska po roku 1989 nie przeprowadziła
dekomunizacji i nie ukarała sowieckich kolaborantów – nawet tych
najbardziej znanych, mających polską krew na rękach. Polski „fundament
prawdy” jest ulepiony z gliny.
Uchwałę z 18 czerwca 1998 roku opublikowano w Monitorze Polskim z
roku 1998, nr 20, poz. 287. Warto ją przypominać funkcjonariuszom
państwowym i samorządowym.
Podczas głosowania ujawniła się rozbieżność w ocenie systemu
zniewalającego Polskę po wojnie. Posłowie z SLD (następcy PZPR) i z PSL
(następcy ZSL) byli przeciw lub wstrzymali się od głosu. Tylko 4 posłów z
obu tych partii (na 174 głosujących!) poparło treść uchwały!
Przeciw uchwale głosował też poseł „solidarnościowy” (!) Jacek Kuroń – kreowany dziś na bohatera narodowego!
1 maja 2012 r. przez Warszawę przeszedł pochód „lewicy”. Na czele
szli byli funkcjonariusze PZPR z transparentem ukazującym zbrodnicze
emblematy sowieckie i towarzysza MELS-a (portrety Marksa, Engelsa,
Lenina i Stalina). Jedynie Stalina zastąpił Trocki. Na naszych oczach
narodził się nowy towarzysz: MELT! Obok szli policjanci „wolnej Polski”,
by chronić towarzyszy przed „nacjonalistami” i „kibolami”. I to
wszystko w kraju doświadczonym krwawo przez komunizm!
Przy okazji prowokacyjnego marszu rosyjskich kibiców przez Warszawę,
podczas Euro 2012, dowiedzieliśmy się, że w Polsce nie ma zakazu
paradowania z emblematami sowieckimi! Trybunał Konstytucyjny zezwolił na
to – na wniosek SLD!
Piotr Szubarczyk
http://www.naszdziennik.pl/mysl/36000,potepieni-nie-osadzeni.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
42. Feta dla Jaruzelskiego
Feta dla Jaruzelskiego jednak nie w Sejmie, a w hotelu. Narodowcy i tak nie rezygnują z pikiety i kociej muzyki
Organizatorzy 90. urodzin komunistycznego dyktatora wyraźnie
wystraszyli się zapowiadanych protestów i chcą skromniejszego
jubileuszu.
Winnicki: "nie boimy się wznosić antykomunistycznych haseł"
Feta ku czci Jaruzelskiego nawet jak będzie odwołana w Sejmie, to i tak zostanie oprotestowana.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. Nr 23.: jak Jaruzelski
Nr 23.: jak Jaruzelski niszczył Polskę
Ostatni komunistyczny dyktator, moskiewski namiestnik,
którego kariera życiowa jest szlakiem narodowej hańby, staje się
bohaterem SLD – najpotężniejszej partii politycznej pierwszego okresu
polskiej niepodległości. W najnowszym „Do Rzeczy” o tym, co właściwie
oznacza feta na 90. urodziny Wojciecha Jaruzelskiego i wcześniejsze
zabiegi piewców jego wielkości.
Nastąpiło nawet coś więcej – zapaść etyczna i wręcz znaczeniowa, o
której mówił już na początku lat 90. Zbigniew Herbert. Co właściwie
oznacza feta na 90. urodziny dyktatora? Jeśli Jaruzelski zostanie
zaakceptowany publicznie, to nie można będzie piętnować jakichkolwiek
łajdactw, których pod szyldem komunizmu dokonywali jego podwładni.
Uznanie go za choćby kontrowersyjnego bohatera historii uniemożliwi jej
ocenę. Pogrążymy się w królestwie relatywizmu – pisze w „Do Rzeczy” Bronisław Wildstein.
I dodaje, że oznaczać to będzie, iż wszyscy dążyliśmy do niepodległości
i demokracji, wszyscy działaliśmy na rzecz patriotyzmu, tylko rozmaicie
go pojmowaliśmy i wybieraliśmy rozmaite strategie dla osiągnięcia
naszych wysokich celów. Uhonorowanie Jaruzelskiego dodaje do tego
element uznania. Potępienie, które powinno wiązać się z jego działaniem,
zastąpione ma zostać czcią. Jeśli uda się operację taką przeprowadzić
wobec twórcy stanu wojennego, to można przeprowadzić ją w stosunku do
każdego. Renegaci narodowej sprawy nie tylko śpią spokojnie. To oni
uzyskują prawo do dystrybucji szacunku – podkreśla publicysta „Do
Rzeczy”.
Z kolei Piotr Gontarczyk przypomina jak generał
Jaruzelski swoimi rządami niszczył polską gospodarkę. Kiedy w 1981 r.
przejmował pełnię władzy (w lutym został premierem, a w październiku I
sekretarzem KC PZPR), sytuacja ekonomiczna była fatalna. Rząd, nie mając
żadnych długofalowych koncepcji wyjścia z kryzysu, skupiał się na
łataniu nowych dziur i pęknięć w tonącej balii z napisem „PRL”. W 1982
r. inflacja przekroczyła 100 proc., a wydatki budżetowe spadły o jedną
trzecią. Osikowym kołkiem dla PRL było ostateczne załamanie się w latach
1986–1987 zdolności spłacania długu zagranicznego. PRL była członkiem
grupki najbardziej zadłużonych i najmniej wiarygodnych krajów świata.
Okrągły Stół, wbrew temu co twierdzą akolici generała, miał być sposobem
na przerzucenie na opozycję odium za skutki katastrofalnych rządów. Jak
generał Jaruzelski niszczył polską gospodarkę – o tym w najnowszym
wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.
Generał Jaruzelski jest dziś kreowany na człowieka, który wybrał
„mniejsze zło” i zapobiegł interwencji ZSRS. Prawda jest taka, że o nią
zabiegał, milicji kazał się wzorować na Dzierżyńskim i codziennie
domagał się wyroków w sprawie opozycjonistów – pisze z kolei Grzegorz Majchrzak.
Przypomina, że w stanie wojennym w ramach „walki z kontrrewolucją” i
zalecanego osobiście przez Jaruzelskiego zastraszenia społeczeństwa sądy
skazały z powodów politycznych około 12 tys. osób, w tym wydały kilka
wyroków śmierci (na przykład w przypadku działacza opozycji Zdzisława
Najdera – mimo braku dowodów – za rzekome szpiegostwo na rzecz Stanów
Zjednoczonych), na szczęście zaocznych. Karano m.in. za takie czyny jak
wywieszenie flagi państwowej, nie mówiąc już o większych
„przestępstwach”, takich jak próba kontynuowania działalności
związkowej, za którą uznano na przykład zbieranie materiałów o
Grudniu’70. Skazanym można było zostać również za pisanie wierszy,
listów i rymowanek „zawierających fałszywe wiadomości”. „Grabarz
nadziei” – tylko w tygodniku „Do Rzeczy”.
http://dorzeczy.pl/nr-23-jak-jaruzelski-niszczyl-polske/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
44. Pomnik Armii Radzieckiej w
Pomnik Armii Radzieckiej w Katowicach ma zniknąć. Ambasada Rosji zgody nie dała
Pomnik Armii Radzieckiej w Katowicach zniknie w Katowicach: Pomnik
Wdzięczności Armii Radzieckiej w końcu zniknie z jednego z głównych
placów w centrum Katowic - placu Wolności. Władze miasta w minionym
tygodniu na przeniesienie wygospodarowały 50 tys. zł. Zmianę w uchwale
budżetowej zaakceptowali radni. Związek Solidarności
Polskich Kombatantów z Katowic w 2000 r.napisał do władz miasta prośbę o
przywrócenie tu mogiły nieznanego powstańca i przeniesienie pomnika
Wdzięczności na cmentarz żołnierzy radzieckich.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. Stowarzyszenie KoLiber
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
46. W imieniu Polski Ludowej.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. www.ipn.gov.pl/- Przypomną
www.ipn.gov.pl/-
Przypomną "zasługi" Jaruzelskiego
Zbliża się finał akcji, której celem jest
stworzenie księgi prawdziwych „zasług” Wojciecha Jaruzelskiego.
Zakończenie tej społecznej inicjatywy odbędzie się w najbliższy piątek w
Sejmie.
Finał akcji odbędzie się w przeddzień uroczystości organizowanych
przez środowiska lewicowe. Data zakończenia inicjatywy podjętej przez:
stowarzyszenie Młodzi dla Polski, stowarzyszenie Studenci dla
Rzeczypospolitej, KoLiber oraz Fundację Sapere Aude, zbiega się z
rocznicą dziewięćdziesiątych urodzin Wojciecha Jaruzelskiego, któremu
środowiska lewicowe szykują jubileuszową fetę.
Jednym z głównym pomysłów „upamiętniających” Jaruzelskiego ma być
wręczenie mu pamiątkowej księgi, której utworzenie wsparli lewicowi
politycy. Księga powstanie pod redakcją prof. Jerzego Wiatra i ma
zaprezentować Jaruzelskiego jako osobę nietuzinkową, wykreowaną na
bohatera narodowego.
W odpowiedzi na działania środowisk lewicowych podjęto inicjatywę
utworzenia prawdziwej księgi "zasług" Wojciecha Jaruzelskiego. Do akcji
zaproszono internautów, którzy poprzez specjalnie utworzony na Facebooku
profil mogli umieszczać informacje przypominające niechlubne fakty
związane z osobą Jaruzelskiego oraz zbrodniami komunistycznymi.
Jak wyjaśnia Martyna Dziubałtowska, wiceprezes stowarzyszenia
Studenci dla Rzeczypospolitej, organizatorzy przygotowali publikację
omawiającą i komentującą poszczególne wydarzenia oraz decyzje Wojciecha
Jaruzelskiego od początków jego służby wojskowej w latach 1943-45 po
działalność w III RP.
„Szczegółowo zostały przypomniane m.in. sposób zaangażowania w
zwalczanie podziemia niepodległościowego, represje wobec żołnierzy WP i
AK, walkę z Kościołem, antyniemieckie czystki w wojsku, inwazję na
Czechosłowację, masakrę na Wybrzeżu, okoliczności podjęcia decyzji o
wprowadzeniu stanu wojennego, a także jego przebieg. Pojawiają się też
historie mniej znane, jak zgoda na zestrzelenie polskiego cywilnego
samolotu Dionizego Bielańskiego w lipcu 1975 roku czy zaangażowanie w
sprawę księdza Jerzego Popiełuszki” – tłumaczy Dziubałtowska w
przesłanym NaszemuDziennikowi.pl komunikacie.
Jak wyjaśniono, na karcie dotyczącej tego tematu zostało napisane: „W
dokumentach »pro memoria«, odnalezionych przez prokuratora Andrzeja
Witkowskiego, znajduje się m.in. zapis »profesor Adam Łopatka – proszę
wzmóc działania wobec księdza Popiełuszki« podpisany przez Wojciecha
Jaruzelskiego. Istnienie tego typu dokumentów oznacza, według
prokuratora Witkowskiego, że istniały codzienne robocze kontakty między
Urzędem ds. Wyznań a ścisłym kierownictwem partii – w tym z generałem”.
Księga opatrzona jest zdjęciami i grafikami dotyczącymi omawianych
tematów. Będzie ona także opublikowana w internecie, a także zostanie
przekazana politykom Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Ruchu Palikota oraz
dziennikarzom.
„Całość została przygotowana na podstawie opracowań historycznych
oraz pod opieką merytoryczną prof. Marka Chodkiewicza, dr. hab. Henryka
Głębockiego, dr Anny Sobór-Świderskiej oraz dr. hab. Filipa Musiała” –
dodaje Dziubałtowska. Ponadto inicjatywę wsparło wielu przedstawicieli
środowisk akademickich: prof. dr hab. Jan Żaryn, prof. dr hab. Andrzej
Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, dr hab. Zdzisław Zblewski oraz dr
Sławomir Cenckiewicz, dr Wojciech Muszyński, dr Jolanta
Mysiakowska-Muszyńska, dr Paweł Skibiński oraz dr Piotr Gontarczyk.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/42764,przypomna-zaslugi-jaruzelsk...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
48. Zawieszenie procesu Kiszczaka
Zawieszenie procesu Kiszczaka prawomocne
Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie utrzymał decyzję sądu I instancji o zawieszeniu procesu byłego szefa MSW Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r.
Sąd Apelacyjny oddalił zażalenia katowickiej prokuratury i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych na postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie.
Z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka, zawiesił on w czerwcu br. jego piąty proces w tej sprawie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
49. dziadyga stoi nad grobem, piekło cie pochłonie
Jaruzelski: Ekshumują mnie jak generała Sikorskiego
"Czuję się źle, ale jeśli lekarze uznają to za możliwe, wrócę na
sądową ławę jako oskarżony" - pisze w oświadczeniu dla PAP gen. Wojciech
Jaruzelski....
W oświadczeniu generał po raz kolejny tłumaczy konieczność
wprowadzenia stanu wojennego. Pisze, że "owe okaleczenia były ceną
ocalenia Polski przed wielowymiarową tragedią". "Podejmowałem decyzje,
dysponując aktualną wiedzą o realiach sytuacji wewnętrznej i
międzynarodowej. Towarzyszyło mi pełne oparcie ze strony wojska.
Wiedziałem o zrozumieniu i zaufaniu ze strony znacznej części
społeczeństwa polskiego" - przekonuje.
Zdaniem
Jaruzelskiego, "bez stanu wojennego nie wiadomo czy, kiedy i jakim
kosztem doszłoby do historycznego porozumienia i Okrągłego Stołu".
Na poparcie swojej tezy generał przywołuje słowa Jarosława
Kaczyńskiego, zamieszczone w książce "My" Teresy Torańskiej, w której
prezes PiS
mówi m.in. o "Solidarności". "Ten monstrualny ruch ze względu na swój
charakter i konstrukcję do demokracji się nie nadawał. [...] Gdyby
"Solidarność" w 1989 roku miała siłę z 1981 roku, to w ogóle żadnego
normalnego mechanizmu demokratycznego w Polsce by się nie zbudowało" -
cytuje Jaruzelski.
Jego zdaniem Kaczyński "w sposób
oczywiście niezamierzony okazuje w ten sposób zrozumienie dla obaw i
decyzji władz". "Logicznie bowiem rzecz biorąc, stan wojenny,
osłabiając, blokując impet 'Solidarności', przyczynił się do tego, że po
kilku latach, w odmienionej sytuacji międzynarodowej, zbudowanie owych
demokratycznych mechanizmów stało się możliwe" - czytamy w oświadczeniu.
Generał zaznacza, że czeka na komentarz Kaczyńskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
50. acha, kanalia się przecenia
Ekshumują ale jak Stalina, z Powązek pod płot.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. Dzieci uczestniczące w
Fot: http://www.facebook.com/pages/Pisarzowice-kToszka/113279412097165" height="268" width="403">
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
52. dzisiaj, 11:41 Jak państwo
dzisiaj, 11:41
Jak państwo troszczy się o komunistycznego zbrodniarza. "Fakt" analizuje wydatki na rzecz Jaruzelskiego
Sama ochrona Jaruzelskiego to koszt około 150 tys. zł miesięcznie.
Dyktator dostaje również 6 tys. miesięcznie emerytury oraz 12 tys.
złotych na utrzymanie prezydenckiego biura.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
53. Operacja Lawina. Dzieje przemilczanej zbrodni UB
Wydanie audio książki Operacja „Lawina". Dzieje przemilczanej zbrodni UB to solidnie udokumentowana, napisana żywo i przekonująco, próba rekonstrukcji zdarzeń, które miały miejsce we wrześniu 1946 roku. To wtedy co najmniej 158 osób, partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych z Podbeskidzia, z okolic Baraniej Góry, znalazło się na Opolszczyźnie, gdzie miał być ich pierwszy przystanek w drodze na Zachód -- i gdzie zostali bestialsko zamordowani, bo cała akcja okazała się intrygą Urzędu Bezpieczeństwa. Jest to historia ostatnich dni legendarnego oddziału Henryka Flamego, ps. „Bartek", dowódcy znanego ze swej iście ułańskiej fantazji. To właśnie on zasłynął patriotyzmem, ale i wielką brawurą, kiedy nie bacząc na milicję i ubeków, przedefilował w Wiśle ze swoim oddziałem, 3 maja 1946 roku, dla uczczenia zakazanego przez władzę narodowego święta.
Książka, wysoko oceniona przez historyków, mówi także o wieloletnich poszukiwaniach mogił partyzantów i dokumentacji wyjaśniającej okoliczności tych wydarzeń. Lektura książki przypomina, jak wyglądało „umacnianie władzy ludowej", czasy, gdy prawda była niebezpieczna -- mówi o „Śląskim Katyniu", wiosce Barut pod Strzelcami Opolskimi, miejscu zbrodni. Cynizm siepaczy UB i NKWD starannie zacierających ślady dokonanych czynów przerasta wszelkie wyobrażenia -- dlatego tym cenniejsze są książki ocalające od zapomnienia „Żołnierzy Wyklętych", hołd złożony ich pamięci.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
54. Nowe archiwa IPN już dotępne w internecie
Opisy dokumentów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, SB, Informacji Wojskowej, Wojskowej Służby Wewnętrznej i wojskowych sądów rejonowych znalazły się wśród blisko 440 tysięcy jednostek archiwalnych opublikowanych przez Instytut.
Jak poinformowali przedstawiciele Instytutu, IPN opublikował kolejne 110 tys. opisów teczek na swojej stronie internetowej. Łącznie w udostępnianym od 31 grudnia 2012 r. w internecie elektronicznym inwentarzu archiwalnym znaleźć można już informacje o prawie 338 tys. jednostkach archiwalnych przechowywanych w archiwach Instytutu. Opublikowany zasób ma być systematycznie uzupełniany. Obowiązek taki nałożyła na IPN nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej z 18 marca 2010 r.
Instytut udostępnił opisy dokumentów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie i jego jednostek terenowych (wojewódzkich i powiatowych urzędów bezpieczeństwa publicznego) z lat 1944-1954, Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego i podległych mu jednostek terenowych (wojewódzkich i powiatowych urzędów ds. bezpieczeństwa publicznego) z lat 1954-1956. Większość opisów dotyczy materiałów archiwalnych Służby Bezpieczeństwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie i podległych mu jednostek terenowych (komend wojewódzkich, miejskich, powiatowych i rejonowych Milicji Obywatelskiej oraz wojewódzkich i rejonowych urzędów spraw wewnętrznych) z lat 1956-1990.
W inwentarzu znaleźć można opisy dokumentów Informacji Wojskowej (1943-1957), Wojskowej Służby Wewnętrznej (1957-1990) oraz akt ogólnych, operacyjnych i informacyjnych, wytworzonych przez Oddział II (1945-1951) oraz Zarząd II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (1951-1990).
Po raz pierwszy opublikowano opisy dokumentów nieosobowych wytworzonych i zgromadzonych przez cywilne i wojskowe organy wymiaru sprawiedliwości (sądy specjalne, prokuratury, sądy powszechne i wojskowe). Wiąże się to z faktem - jak podkreśla IPN - że część wymiaru sprawiedliwości zaliczała się do aparatu represji, zwłaszcza organy, które zajmowały się rozpatrywaniem i orzekaniem w sprawach politycznych.
Wśród nowych udostępnionych opisów znalazły się także dokumenty wojskowych sądów rejonowych działających w latach 1946-1955 i zajmujących się również sprawami podległymi sądownictwu powszechnemu, czyli dotyczącymi osób cywilnych. Sądy te orzekały często najwyższy wymiar kary dla działaczy podziemia niepodległościowego.
W archiwum IPN znajduje się ponad 90 km akt. Zasób archiwalny to nie tylko dokumenty papierowe, przede wszystkim kartoteki liczące ponad 10 tys. metrów bieżących, ale również mikrofilmy, fotografie (ok. 39 mln zdjęć), nagrania filmowe (ponad 2 tys. jednostek archiwalnych) i dźwiękowe (ok. 1,4 tys. jednostek archiwalnych). Publikacja kolejnych opisów jednostek akt zapowiadana jest na wrzesień - październik.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
55. Wprowadzał nas do NATO.
Wprowadzał nas do NATO. Będzie lustrowany
W 2012 r. sąd oczyścił Andrzeja Towpika z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. IPN wnioskował o uchylenie tej decyzji.
Będzie ponowny proces lustracyjny Andrzeja Towpika, byłego wiceszefa
MSZ i głównego negocjatora w sprawie wstąpienia Polski do NATO - orzekł w
czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Na wniosek pionu lustracyjnego IPN, SA uchylił wyrok Sądu Okręgowego
Warszawa-Praga, który w 2012 r. oczyścił Towpika z zarzutu kłamstwa
lustracyjnego. SA zwrócił sprawę do SO z powodu stwierdzenia jego
błędów. Towpik nie chciał komentować wyroku SA.
W 2010 r. IPN zarzucił 74-letniemu Towpikowi (ostatnio
przedstawicielowi RP przy ONZ w Nowym Jorku), że w oświadczeniu
lustracyjnym zataił związki z wywiadem PRL z lat 80. Towpik mówił wtedy
PAP, że nie był agentem. Wyjaśnił, że podczas służby dyplomatycznej
rozmawiał z różnymi osobami, nie zawsze wiedząc, kim naprawdę jest
rozmówca. Dodał, że jego wcześniejszych oświadczeń lustracyjnych nie
kwestionował Rzecznik Interesu Publicznego. Podkreślił, że dopiero w IPN
dowiedział się, że był traktowany przez służby jako kontakt operacyjny i że nadały mu one jakiś kryptonim.
Sąd ujawnił w 2010 r., że IPN ocenił jego wyjaśnienia jako
niewiarygodne, uznając (po przesłuchaniu m.in. oficerów służb PRL i
analizie akt IPN), że Towpik w latach 80. podjął tajną i świadomą
współpracę z departamentem I MSW. Miała ona trwać do 1990 r. Adwokat
Towpika mec. Czesław Jaworski podkreślał, że w aktach sprawy nie ma ani
zobowiązania do współpracy, ani własnoręcznych doniesień, ani żadnych
pokwitowań.
Cały proces był niejawny, co wynikało z faktu, że część świadków była związana z obecnymi służbami specjalnymi RP.
Pod koniec 2012 r. SO oczyścił Towpika - uzasadnienie tego utajniono.
IPN odwołał się do SA. Uzasadnienie wyroku trzyosobowego składu SA było
już jawne.
Jak mówiła sędzia SA Małgorzata Mojkowska, uzasadnienie SO pominęło
wiele dowodów, w tym niektóre dokumenty z zachowanej teczki kontaktu
operacyjnego Spokojny (którym miał być Towpik). Sędzia dodała,
że według SO nie da się ustalić okoliczności pozyskania Towpika - SA
uznał, że można było dotrzeć do świadka tego zdarzenia.
Ponadto SA ocenił, że SO pominął cały tok rejestracji Towpika przez
służby PRL. Sędzia Mojkowska ujawniła, że do 1981 r. był on
zarejestrowany jako KO Spokojny, po czym nastąpił okres jego zabezpieczenia. W 1983 r. ponownie zarejestrowano go jako KO, aż do stycznia 1990 r., kiedy pojawił się zapis o rezygnacji. SO nie ustalił, czy to była jego rezygnacja, czy też wynikała ona z przekształcenia SB w UOP - oświadczyła sędzia.
Sędzia Mojkowska podkreśliła, że czwartkowa decyzja SA nie przesądza wyniku ponownego procesu, ale SO musi uwzględnić uwagi SA.
Osoba uznana prawomocnie przez sąd za kłamcę lustracyjnego traci na okres od 3 do 10 lat prawo do pełnienia funkcji publicznych.
Towpik jest absolwentem SGPiS i Szkoły Służby Zagranicznej. Skończył
studia podyplomowe na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Od 1975 r. w
MSZ. Od 1977 do 1981 był I sekretarzem ambasady PRL w Hiszpanii, potem
radcą-ministrem w Polskiej Misji przy Biurze ONZ w Genewie. W 1990 r.
przewodniczył polskiej delegacji na rozmowy w sprawie rozwiązania Układu
Warszawskiego. Od 1994 do 1997 był wiceszefem MSZ, gdzie odpowiadał za
politykę bezpieczeństwa. Był szefem polskiej delegacji prowadzącej negocjacje w sprawie wstąpienia naszego kraju do NATO.
W 1997 r. został przedstawicielem Polski przy NATO, a w 1999 r.
stałym przedstawicielem RP w Radzie Północnoatlantyckiej. Od 2002 r. -
wiceszef MON ds. współpracy międzynarodowej i polityki obronnej. Od 2004
r. do 2010 r. był szefem Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ.
W 2009 r. - w 10. rocznicę wstąpienia Polski do NATO - prezydent Lech
Kaczyński odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Prezydent podkreślał wtedy, że Towpik odegrał wielką rolę w niełatwej
drodze Polski do NATO, a odznaczenie jest także dowodem uznania za jego
wieloletnią działalność w polskiej dyplomacji.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
56. Tadek-Żołnierze Wyklęci
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
57. Jaruzelski w latach 70. wydał
Jaruzelski w latach 70. wydał wyrok śmierci na polskiego pilota. Jest na to dokument, który widział i opisuje szef IPN
Ofiara rozkazu komunistycznego generała była spokojnym pilotem
Aeroklubu Opolskiego. W lipcu 1975 r. nie mogąc znieść życia w „raju” u
rządzonym m.in. przez ludzi takich jak Jaruzelski, postanowił uciec na
Zachód. Nie miał szans wyjechać legalnie, więc zdecydował się na
desperacki czyn.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
58. dzisiaj,
dzisiaj, 16:43
Dr
Gontarczyk: "Ile trzeba samozakłamania, żeby w wypadku Jaruzelskiego
nie dojrzeć, z jak marnym rzezimieszkiem mamy do czynienia". NASZ WYWIAD
"Ostatnio Michnik przy okazji urodzin Towarzysza Generała pisał
peany na jego cześć i obrzucał wyzwiskami krytyków generała. Żal ściska
jak się to czyta i obserwuje. Kompletna żenada."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
59. rozzuchwalona postkomuna
"Legion" trudno uznać za niewinną powieść historyczną ku pokrzepieniu polskich serc. Historię zawsze tworzymy (i czytamy) z myślą o współczesności, od czego autorka wcale nie zamierza się odżegnywać. Jeśli "Legion" sprowadzimy do najprostszych idei, to można je tak streścić: nacjonalizm jest niegroźny, bo w istocie wszyscy jesteśmy poczciwymi patriotami. Groźny i ewidentnie zły jest komunizm.
Dziarscy chłopcy z ryngrafami
Antykomunizm w czasie okupacji, antykomunizm powojenny, antykomunizm dziś to nieco inne zjawiska, ale te same hasła. Kto dzisiaj może być dla antykomunisty wrogiem? Stalin i nieistniejący ZSRR? "Kapitał" Marksa? Uwłaszczona PRL-owska nomenklatura? Państwo opiekuńcze? Feministki i ateiści? Adam Michnik i reszta czerwonej hołoty, którą trzeba potraktować raz sierpem, raz młotem? Dzisiejszy antykomunizm, "preczzkomunizm", jest umysłową aberracją, wojennym totemem, którym posługuje się skrajna prawica, a niekiedy także dogmatycy gospodarki rynkowej. Mimo to istnieje i nieźle pożywi się lekturą "Legionu".
Także nacjonalizm ma się coraz lepiej, a programy skrajnych narodowych organizacji niewiele różnią się od przedwojennych. Im ta historia o dziarskich, zwycięskich i wesołych chłopcach z ryngrafami na szyi bardzo się spodoba. Będzie też pasowała do ich oficjalnego odżegnywania się od antysemityzmu. A Żyda zawsze można zastąpić gejem. To zresztą ciekawe, że w poprzednich powieściach autorka znajdowała miejsce dla gejów - wśród wikingów i w piastowskiej Polsce. A tu tysiące chłopców w lesie i nigdy żadnych nie przyłapano pod jednym kocykiem?
Znam inne książki Cherezińskiej - m.in. rozmowy z Szewachem Weissem i tę o łódzkim getcie i jego "królu" Chaimie Rumkowskim. Wiem, że jej demonem jest snucie opowieści, a nie prawicowa ideologia. Tym razem jednak duch opowieści zaprowadził ją na manowce, na których wierzę, że nie chciała się znaleźć.
*Kinga Dunin - publicystka, socjolożka, krytyczka literacka, członkini zespołu "Krytyki Politycznej". Autorka m.in. zbioru esejów "Karoca z dyni" (2000), który znalazł się w finale nagrody Nike
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75475,14319725,Ksiazka_o_Brygadzie_Swietokrzyskiej_...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
60. Ruch Młodych, Ruch Palikota
Ruch Młodych, Ruch Palikota oraz środowiska Europy
Plus złożyły w sekretariacie prezydenta Poznania list protestacyjny w
sprawie planowanej na Malcie budowy Pomnika Wdzięczności. - To teren
typowo rekreacyjny - argumentują.
- Złożenie listu ma na celu wyrażenie
naszego stanowiska o niedopuszczalności łączenia w taki sposób sfery
sacrum i profanum. Mamy także nadzieję na zmianę poglądu pana prezydenta
w tej kwestii - mówi Sandra Spychała z Ruchu Młodych.
Pomnik Wdzięczności na Malcie? Miasto mówi "nie"
Postawienie Pomnika Wdzięczności na Malcie byłoby
niezgodne z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego - uznał...
czytaj dalej »
Przetrwał siedem lat
Pomnik
Wdzięczności w Poznaniu, zwany także pomnikiem Najświętszego Serca Pana
Jezusa lub Pomnikiem Chrystusa Króla, to istniejący w latach 1932-1939
monument, będący wotum za odzyskaną przez Polskę niepodległość. Pomysł
jego budowy pojawił się w 1920 r., na Zjeździe Katolickim w Poznaniu. W
1930 r. uzyskano pozwolenie na budowę i przystąpiono do prac. Monument
odsłonięto w 1932 roku w miejscu.
Pomnik Wdzięczności miał
formę łuku triumfalnego. Od strony frontowej, w środkowej wnęce
znajdowała się odlana z brązu 4-metrowa figura Chrystusa Króla. Na
pomniku były napisy: "Sacratissimo Cordi - Polonia Restituta"
(Najświętszemu Sercu - Polska Odrodzona) oraz "Błogosław Panie naszej
polskiej ziemi". W 1939 roku monument został zburzony przez Niemców.
W
ostatnim czasie pojawił się projekt jego odbudowy, jednak w innym
miejscu. Pierwotnie znajdował się tam, gdzie dziś stoi Pomnik
Poznańskiego Czerwca 1956. Dziś jako proponowane miejsce odbudowy
wymienia się okolice poznańskiej Malty.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-poznan,43/stop-dla-pomnika-wdziecznosci-n...
50 milionów na relikt komuny
Mimo protestów mieszkańców władze Warszawy hołubią komunistyczne pomniki
Według przygotowanego projektu rewitalizacji parku Skaryszewskiego w
Warszawie pomnik miał być wyremontowany i przesunięty bliżej al.
Zielenieckiej.
– Przesunięcie pomnika to był odrębny podprojekt. Miał być on
wyremontowany i zyskać inne otoczenie – tłumaczy Dział Parków
stołecznego Zarządu Oczyszczania Miasta.
Projekt rewitalizacji parku został przyjęty przez stołecznego
konserwatora zabytków i po uwagach ostatecznie zaakceptowany jesienią
ubiegłego roku. Według szacunków jego wykonanie miałoby kosztować ok. 50
mln złotych. Ale na razie miasto nie przewiduje na to pieniędzy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
61. Do prezydenta trafił wniosek
Wniosek o odebranie komunistom orderów Virtuti Militari
Do prezydenta trafił wniosek o odebranie Orderu Virtuti
Militari pięciu funkcjonariuszom Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i
żołnierzom Ludowego Wojska Polskiego.
W 1946 r. wzięli oni udział w likwidacji mjr. Mariana Bernaciaka
„Orlika”, legendy antykomunistycznej partyzantki na Lubelszczyźnie.
O sprawie napisał Nasz Dziennik. Wniosek o odebranie
funkcjonariuszom oświadczenia skierowała Kapituła Orderu Virtuti
Militari. Taki krok rozpoczyna formalnie procedurę. Jednak jak
przewidują odpowiednie przepisy ustawy o orderach i odznaczeniach z 1992
r., decyzja należy do prezydenta.
Jak dowiedzieli się dziennikarze gazety decyzja ta na razie nie
zapadła. Zgodnie z przepisami cofnięcie odznaczenia może nastąpić w
sytuacji, kiedy do jego nadania doszło w wyniku „wprowadzenia w błąd”
lub „odznaczony dopuścił się czynu, wskutek którego stał się niegodny
orderu lub odznaczenia”.
Prof. Wojciech Polak – historyk, wykładowca WSKSiM i UMK podkreśla,
że takich osób może być bardzo dużo. Wszystko zależy od tego czy
weźmiemy pod uwagę osoby żyjące i te które zmarły.
- Odznaczenia powinny być odebrane wszystkim ludziom, którzy
przyczynili się wtedy do uzależnienia naszego kraju od Związku
Radzieckiego, do wprowadzenia komunizmu, którzy walczyli z Żołnierzami
Wyklętymi czy innymi strukturami, które dążyły do utrzymania
niepodległego Państwa Polskiego. Powinny im być odebrane wszelkie
odznaczenia nie tylko Virtuti Militari. Należałoby to zrobić jednym
aktem prawnym, powołać jakąś komisję i te sprawy raz na zawsze załatwić – powiedział prof. Wojciech Polak.
Marian Bernaciak walczył w wojnie obronnej w 1939 r., dostał się do
niewoli sowieckiej. Uniknął tragicznej śmierci w Katyniu. Walczył w
Armii Krajowej. Później, stojąc na czele oddziału WiN, walczył z
reżimem. Komuniści tropili go ze szczególną bezwzględnością,
zmobilizowano kilkanaście tysięcy żołnierzy LWP, KBW, funkcjonariuszy
aparatu bezpieczeństwa i siatkę konfidentów. Jego rodzinę poddano
represjom – aresztowano rodziców i brata.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
62. Wyszkowski: Istnieje układ,
Wyszkowski: Istnieje układ, który jawnie broni zbrodniarzy komunistycznych
Przebieg i wyroki ostatnich procesów sądowych zbrodniarzy
komunistycznych, obnaża liczne powiązania przedstawicieli wymiaru
sprawiedliwości z ówczesnym systemem totalitarnym – ujawniają media.
Sędzia Jerzy Leder, zawiesił proces gen. Kiszczaka w sprawie
wprowadzenia stanu wojennego, opierając swoją decyzję na ekspertyzach
biegłych, które IPN ocenił jako kuriozalne i wewnętrznie sprzeczne.
Tymczasem jeden z dzienników ujawnił, mocne powiązania sędziego
Ledera z czasami PRL. Jego akta są przechowywane w IPN jako tajna
dokumentacja dotycząca dostępu do tajemnic PRL dla urzędników
państwowych. W tych aktach znajduje się m.in. adnotacja Wojewódzkiego
Urzędu Spraw Wewnętrznych, który stwierdza o braku zastrzeżeń do
kandydata. Taką ocenę mogli uzyskać jedynie najbardziej zaufani dla
komunistycznej władzy urzędnicy, uzyskujący dostęp do tajemnic
państwowych – napisała gazeta.
Warto też przypomnieć, że ten sam sędzia Leder w 2005 r. uchylił
wyrok ws. Kiszczaka skazanego rok wcześniej nieprawomocnym wyrokiem na
dwa lata więzienia w związku z masakrą w kopalni „Wujek”.
Istnieje układ, który jawnie broni zbrodniarzy komunistycznych i robi
wszystko, by nie odpowiedzieli za swoje haniebne czyny – mówi Krzysztof
Wyszkowski, represjonowany działacz opozycji PRL.
- Tzw. układ postkomunistyczny, personalny w wymiarze
sprawiedliwości trwa i trzyma się dobrze. Dawny przykład sędziego
Milewskiego z Gdańska, który mówił, że premier Tusk jest jego
zwierzchnikiem, jest najlepszym tego symbolem. Tuleja, Leder to
wszystko ludzie o których zwierzchnicy wiedzą do jakich spraw trzeba ich
wyznaczać. Tam gdzie trzeba bronić socjalizmu jak niepodległości – jak
to mówił Jaruzelski. Ta sytuacja się nie zmieni. Została fałszywie
zbudowana jeszcze przy okrągłym stole, kiedy zagwarantowano sędziom,
często członkom partii bezkarność i nieusuwalność, a konsekwencje tego
czujemy do dzisiaj – powiedział Krzysztof Wyszkowski.
W Polsce muszą nastąpić zdecydowane zmiany, które uzdrowią system,
inaczej nigdy nie dojdzie do rozliczenia i ukarania zbrodniarzy
komunistycznych – dodaje Krzysztof Wyszkowski.
- Sprawa istnienia w łonie korpusu sędziowskiego całej grupy,
struktury której zadaniem jest bronić zbrodniarzy komunistycznych,
całego przestępczego systemu, jak również ludzi, którzy są
spadkobiercami tego systemu to problem przed którym wolna Polska musi
stanąć z gotowymi rozwiązaniami. Jestem przekonany, że w tej dziedzinie
musi się znaleźć rozwiązanie radykalnie, uzdrawiające sytuacje i
eliminujące z zawodu sędziów nierzetelnych. Podobnie jak usuwa się z
zawodu lekarzy, którzy popełnią wykroczenie przeciw etyce lekarskiej – zaznaczył represjonowany działacz opozycji PRL Krzysztof Wyszkowski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
63. Fot. Materiały
Fot. Materiały promocyjne
W czwartkowy wieczór w sali Copernicus Center
odbył się publiczny pokaz filmu dokumentalnego „The Messenger of Truth”
(polski tytuł „Jerzy – posłaniec prawdy”). Teraz emisja w chicagowskiej
telewizji oraz szukanie środków na szerokie rozpowszechnianie w całej
Ameryce.
Film zaczyna się od nagranych słów księdza Jerzego Popiełuszki:
- mówi przyszły męczennik i błogosławiony. A potem dużo archiwalnych
zdjęć i nagrań, wypowiedzi i głos narratora – znanego choćby z
legendarnego „Czasu Apokalipsy” Martina Sheena - katolika, nie kryjącego
się z głęboką wiarą katolika.
Dla producenta wykonawczego Gary Chartranda, produkcja była wielką,
„duchową przygodą”, która zaczęła się w warszawskim Żoliborzu, gdy
przypadkowo trafił wraz z żoną na grób księdza Jerzego przy kościele pod
wezwaniem św. Stanisława Kostki.
– powiedział mi Chartrand.
Film powstał, bo Chartrand odnalazł Paula Henslera, który nad
dokumentacją filmu dokumentalnego pracował od... dwudziestu trzech lat.
Ale 25 wizyt w Polsce się opłaciło; w filmie można zobaczyć
unikalne nagrania przedstawiające księdza Popiełuszkę oraz jego
wypowiedzi. Jak mi powiedział Hensler czekać „było warto”, bo czas
pokazał, że jego pierwotna teza – że rewolucja która obaliła komunizm
zaczęła się od wezwań księdza Jerzego „zło dobrem zwyciężaj” i jego
męczeńskiej śmierci - okazała się prawdziwe.
– powiedział Hensler.
Kulminacyjny moment filmu stanowi nagranie archiwalne, gdy ogłoszono
znalezienie zwłok księdza Popiełuszki. Prowadzący nabożeństwo ksiądz
mówi płaczącym ludziom, aby powtarzali za nim „i odpuść nam nasze winy,
jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. I każe im to powtórzyć trzy
razy.
– powiedział mi Hensler.
Pokaz w Copernicus Center miał na celu przybliżenie filmu
Polonii. Teraz autorzy zbierają fundusze aby wprowadzić film do
szerokiego rozpowszechniania w całej Ameryce. Kto nie był w
czwartek w Copernicus Center a mieszka w Chicago i okolicach, będzie
mógł zobaczyć dokument w telewizji – w poniedziałek o 7.30 na kanale
jedenastym WTTW.
Publiczność (głównie anglojęzyczna), która wypełniła większość miejsc
w Copernicus Center (było ok. 1,5 tys. ludzi) nagrodziła film burzą
oklasków tuż po tym, gdy wybrzmiały na sam koniec, słowa księdza Jerzego
z nagrań archiwalnych: „Jezus Chrystus za głoszenie swojej Boskiej
prawdy oddał swoje życie, podobnie apostołowie. A przecież rolą księdza
jest głosić prawdę, za prawdę cierpieć, a nawet jeśli trzeba, za prawdę
oddać życie. Takich przykładów mamy w historii wiele i z nich powinniśmy
wyciągać wnioski. Dziękuję”.
Zanim padły słowa, widzowie mogli zobaczyć zdjęcia bezpośrednich sprawców zbrodni z komentarzem, co się z nimi stało. Na
koniec pokazano zdjęcia generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, z podpisem
że „nigdy nie ponieśli odpowiedzialności” za zabicie księdza Jerzego i
żyją sobie spokojnie z wypłacanych przez państwo emerytur.
http://wpolityce.pl/artykuly/60368-dokument-o-ks-jerzym-debiutuje-w-chic...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
64. Łódzka lista hańby- personalia stalinowskich sędziów i prokurato
Łódzka lista hańby- personalia stalinowskich sędziów i prokuratorów
Instytut Pamięci Narodowej udostępnił wykaz osób skazanych w procesach politycznych przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi na karę śmierci w latach 1946-1955. Lista obejmuje nazwiska sądzonych, sędziów, prokuratorów oraz adwokatów.
Ku pamięci- ofiary i ich kaci nie mogą pozostać anonimowi.
FUNDACJA "POLSKA SIĘ UPOMNI" SKŁADA PODZIĘKOWANIE INSTYTUTOWI PAMIĘCI NARODOWEJ ZA MOŻLIWOŚĆ PREZENTACJI W INTERNECIE TYCH WAŻNYCH DLA ŚWIADOMOŚCI POLAKÓW MATERIAŁÓW
Jerzy Scheur
Prezes Fundacji
WYKAZ OSÓB SKAZANYCH NA KARĘ ŚMIERCI
PRZEZ WOJSKOWY SĄD REJONOWY W Łodzi
sporządzony przez Joannę Żelazko pracownika Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział w Łodzi
W całym okresie funkcjonowania WSR w Łodzi w latach 1946 - 1955 orzeczonych zostało – jak wynika z danych zawartych w repertoriach sądowych – blisko 200 wyroków śmierci, z czego 186 miało charakter polityczny. Według poczynionych przeze mnie obliczeń, wykonano przynajmniej 70. Ponieważ kwerenda w tym zakresie będzie kontynuowana, podana liczba może się nieznacznie zwiększyć. Oprócz tych, którzy zostali straceni w egzekucjach, pięć osób zmarło w więzieniach w czasie odbywania kary lub podczas przesłuchań.
Poniższy wykaz zawiera 112 nazwisk osób skazanych na najwyższy wymiar kary, których działalność można określić jako polityczną. Konstrukcja poszczególnych not jest następująca: dane osobowe (nazwisko i imię, pseudonim, imię ojca, data i miejsce urodzenia), skład sędziowski, prokurator, adwokat, data orzeczenia wyroku, informacja o wykonaniu kary – data i miejsce stracenia, bądź jej złagodzeniu – data opuszczenia więzienia oraz sygnatura akt i miejsce ich przechowywania.
Status poszczególnych członków składu sędziowskiego był zróżnicowany. W celu jego sprecyzowania, przy nazwiskach osób orzekających wyroki – w nawiasach – umieszczone zostały oznaczenia literowe: (s-p) – sędzia przewodniczący rozprawie, (s) – sędzia, (a) – asesor, (ł) – ławnik. Wprawdzie podczas ustalania wymiaru kary formalnie nie miało to znaczenia, bo głos każdego z trójki sądzących miał taką samą wartość. Jednak umieszczenie tego rodzaju rozróżnienia, pozwala zobrazować udział w wydawaniu wyroków śmierci osób, które nie były zawodowymi prawnikami.
Przy niektórych skazanych podane zostały jednocześnie nazwiska kilku adwokatów. Wynika to z faktu, iż rozprawa miała charakter zbiorowy, a w aktach nie występuje wyraźne rozróżnienie, który z obrońców reprezentował w sprawie konkretnego oskarżonego.
W zestawieniu tym nie ma danych kilkunastu osób, mimo iż ich działalność miała charakter niepodległościowy. Spowodowane jest to tym, że część dokumentacji – potwierdzają to zapisy w repertoriach sądowych – została zniszczona lub nie udało się jej odnaleźć w archiwach. Pozostałe brakujące akta dotyczą osób, skazanych za przestępstwa pospolite lub takich, wobec których pojawiły się wątpliwości co do charakteru ich działalności.
Treść zarzutów podana została według zapisów w aktach spraw. Należy uwzględnić, iż często oprócz oskarżeń o działalność niepodległościową żołnierzom II konspiracji stawiano zarzuty o popełnienie przestępstw pospolitych. Ataki na przedstawicieli komunistycznej władzy – funkcjonariuszy UB, MO lub żołnierzy KBW traktowane były w kategoriach zwykłych napadów z użyciem broni. Zaś wymuszane ukrywaniem się rekwizycje w spółdzielniach, jako pospolite rabunki. Taki sposób przedstawiania wydarzeń, miał deprecjonować żołnierzy organizacji niepodległościowych w oczach społeczeństwa.
Podstawą źródłową wykazu są akta procesowe WSR w Łodzi, znajdujące się w: Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi, Archiwum Państwowym w Łodzi oraz Archiwum Wojsk Lądowych – Filia nr II we Wrocławiu. Ponadto, uzupełnieniem tej bazy są dokumenty WSR: repertoria, skorowidze i sprawozdania, a także materiały operacyjne byłego WUBP w Łodzi .
W przypadku akt spraw sądowych, znajdujących się w zasobie Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi, jako pierwsza podana została aktualna sygnatura archiwalna. Natomiast w nawiasach zamieszczona jest oryginalna – nadana przez WSR.
Poniższy wykaz ukazał się również drukiem: Wykaz osób skazanych na karę śmierci przez WSR w Łodzi oraz zmarłych w czasie odbywania wyroku pozbawienia wolności, oprac. J. Żelazko, [w:]Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi, red. J. Wróbel, J. Żelazko, Warszawa 2004.
Nazwisko i imię: Balcerzak Zdzisław, ps. Wiktor
Dane personalne: s. Stanisława, ur. 5 III 1929 r. w Smardzewie, pow. sieradzki
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, poznańskie, wrocławskie) - kwatermistrz w oddziale o krypt. „Bałtyk”, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Mazurek Jan (ł), Wlaś Jan (ł)
Prokurator: Kaczmarek Jan
Adwokat: Konczyński Kazimierz
Wyrok: kara śmierci 15 IV 1953 r.
Wykonanie wyroku: 18 VIII 1953 r. NSW złagodził orzeczony wyrok do dożywotniego więzienia, 14 VI 1956 r. SW w Łodzi złagodził karę do 15 lat więzienia, 15 VII 1967 r. opuścił więzienie.
Sygnatura akt: Ld 6/2010 (Sr. 80/53), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Barszczewski Henryk, ps. 13
Dane personalne: s. Hilarego, ur. 28 II 1927 r. w Stępaniu, woj. wołyńskie
Zarzuty: Utworzenie na terenie Łodzi Polskiej Organizacji Podziemnej, przemianowanej na Polską Podziemną Organizację Bojową, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Leśko Teofil (a), Dzięcioł Bogdan (a)
Prokurator: Kot Teofil
Adwokat: Kępiński Tadeusz
Wyrok: kara śmierci 7 XI 1950 r.
Wykonanie wyroku: 7 IV 1951 r. Prezydent RP zamienił karę śmierci na 15 lat więzienia,
16 IX 1954 r. WSR w Łodzi zmniejszył wyrok do 10 lat pozbawienia wolności, Prokurator Wojewódzki m. Łodzi na mocy ustawy o amnestii z 1956 r. złagodził wyrok o połowę tj. do 5 lat więzienia, 13 VI 1956 r. zwolniony warunkowo.
Sygnatura akt: Ld 6/1481 (Sr. 333/51), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Bartczak Marian, ps. Śmigły
Dane personalne: s. Stefana, ur. 30 VII 1922 r. w Ozorkowie
Zarzuty: Działalność w grupie dywersyjnej AK „Błyskawica” (woj. łódzkie i poznańskie), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Bohatyrewicz Wacław (s), Wieloch Aleksander
Prokurator: bez udziału prokuratora
Adwokat: Dietrich – Miłobędzki Lucjan, Konczyński Kazimierz, Kępiński Tadeusz
Wyrok: kara śmierci 29 XI 1946 r.
Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 8.00, w WUBP w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/62 (Sr. 166/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Bartolik Antoni, ps. Szary
Dane personalne: s. Antoniego, ur. 12 VI 1915 r. w Sieradzu
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. sieradzki) - szef oddziału Służby Ochrony Społeczeństwa; posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)
Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław
Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard
Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 12 II 1947 r. Prezydent zamienił wyrok śmierci na bezterminowe więzienie, 8 III 1947 r. WSR w Łodzi – na mocy amnestii - złagodził karę do 15 lat więzienia, 26 II 1955 r. zwolniony warunkowo.
Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Bielec Tadeusz, ps. --------
Dane personalne: s. Franciszka, ur. 6 VIII 1930 r. w Dynowie, pow. brzozowski
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ (pow. brzeziński), posiadanie broni, rozpowszechnianie ulotek antypaństwowych.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Paciorkowski Eugeniusz (ł),
Brak Bronisław (ł)
Prokurator: Kopytowski Stanisław
Adwokat: Bara Ignacy
Wyrok: kara śmierci 30 VI 1950 r.
Wykonanie wyroku: 18 X 1950 r. Prezydent RP zamienił karę śmierci na wyrok dożywotniego więzienia, 16 V 1956 r. SW w Łodzi zmienił karę na 12 lat pozbawienia wolności, w wyniku rewizji nadzwyczajnej 12 III 1957 r. SN w Warszawie orzekł karę 8 lat więzienia, 9 IV 1957 r. zwolniony warunkowo
Sygnatura akt: Ld 6/1023 (Sr. 257/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Błasiak Ksawery, ps. Albert
Dane personalne: s. Adama, ur. 17 X 1914 r. w Częstochowie
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) - pierwszy adiutant Stanisława Sojczyńskiego ps. „Warszyc”; posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)
Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław
Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard
Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 7.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Bobrowski Władysław, ps. Wiktor
Dane personalne: s. Wawrzyńca, ur. 4 VII 1918 r. w Timingen, Niemcy
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. sieradzki) - komendant powiatowy; posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)
Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław
Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard
Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 12 II 1947 r. Prezydent zamienił wyrok śmierci na bezterminowe więzienie, 8 III 1947 r. WSR w Łodzi – na mocy amnestii – złagodził karę do 15 lat pozbawienia wolności, 29 X 1953 r. WSR udzielił przerwy w odbywaniu kary do maja
1954 r., 6 XI 1954 r. zwolniony warunkowo.
Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Brzeziński Stanisław, ps. Wiarus
Dane personalne: s. Mateusza, ur. 18 III 1925 r. w Dmosinie, pow. brzeziński
Zarzuty: Działał w organizacji niepodległościowej KWP w grupie „Wichra” (pow. brzeziński), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Plackowski Marian (s), Baj Kazimierz (a)
Prokurator: Dyhdalewicz Roman
Adwokat: Czarnecki Bogumił
Wyrok: kara śmierci 17 X 1947 r.
Wykonanie wyroku: XII 1947 r. w Łodzi
Sygnatura akt: Sr. 772/47, AP Łódź
Nazwisko i imię: Cabański Michał , ps. Emigrant
Dane personalne: s. Józefa, ur. 11 VII 1913 r. w Żoreniczkach, pow. turecki
Zarzuty: Działalność w grupie dywersyjnej AK „Błyskawica” (woj. łódzkie i poznańskie), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Bohatyrewicz Wacław (s), Wieloch Aleksander
Prokurator: bez udziału prokuratora
Adwokat: Dietrich – Miłobędzki Lucjan, Konczyński Kazimierz, Kępiński Tadeusz
Wyrok: kara śmierci 29 XI 1946 r.
Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 8.00, w WUBP w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/62 (Sr. 166/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Chłuda Kazimierz, ps. -------
Dane personalne: s. Stanisław, ur. 4 III 1925 r. w Tomaszowie Mazowieckim
Zarzuty: Działał w organizacji WiN (pow. tomaszowski), posiadanie broni. Były funkcjonariusz MO.
Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Kowański Roman (ł), Czupryniak Jerzy (ł)
Prokurator: Szwed Henryk
Adwokat: Kępiński Tadeusz, Litwin Józef, Rotbard Henryk
Wyrok: kara śmierci 26 X 1946 r.
Wykonanie wyroku: 4 I 1947 r. w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/39 (Sr.504/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Chowański Jan , ps. Płucienniczak Józef; Tadek
Dane personalne: s. Józefa, ur. 24 VI 1917 r. w Gozdeckim, pow. sieradzki
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, poznańskie, wrocławskie) - oddział o krypt. „Bałtyk”, posiadanie broni, posługiwanie się nielegalnym dokumentem.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Zasidko Stefan (a), Jaworski Czesław (a)
Prokurator: Sikorski Józef
Adwokat: Eisner Klemens
Wyrok: kara śmierci 7 I 1950 r.
Wykonanie wyroku: 19 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/791 (Sr. 759/49), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Ciesielski Albin, ps. Montwił
Dane personalne: s. Jakuba, ur. 11 IV 1912 r. w Radomsku
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) - w oddziale H. Glapińskiego ps. „Klinga” pełnił funkcję dowódcy plutonu,
a następnie szefa kompanii; posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)
Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław
Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard
Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 7.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Coliński Józef, ps. Zarycz
Dane personalne: s. Ignacego, ur. 26 XII 1920 r. w Rosztok, Niemcy
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie) – członek grupy dywersyjnej, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Lach Jan (s), Raczyński Piotr (ł)
Prokurator: Sikorski Józef
Adwokat: Wolski Jerzy
Wyrok: kara śmierci 21 IV 1950 r.
Wykonanie wyroku: 22 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/942 (Sr. 154/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Cybulski Jerzy, ps. Magnuszewski Jerzy
Dane personalne: s.Witolda, ur. 20 II 1922 r. w Żołdku, woj. nowogródzkie
Zarzuty: Utworzenie na terenie Łodzi Polskiej Organizacji Podziemnej, przemianowanej na Polską Podziemną Organizację Bojową, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Leśko Teofil (a), Dzięcioł Bogdan (a)
Prokurator: Kot Teofil
Adwokat: Rusiecki Zygmunt
Wyrok: kara śmierci 7 XI 1950 r.
Wykonanie wyroku: 16 IV 1951 r.
Sygnatura akt: Ld 6/1481 (Sr. 333/51), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Danielak Ludwik, ps. Lotny, Bojar, Szatan
Dane personalne: s. Antoniego, ur. 4 IV 1923 r. w Stradzewie, pow. piotrkowski
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. piotrkowski) – od
1946 r. był pierwszym zastępcą Kazimierza Grzybowskiego „Zapalnika”, w 1947 r. zorganizował własny oddział Kierownictwa Walki z Bezprawiem (pow. Piotrków),
w 1948 r. podporządkował się Janowi Małolepszemu „Muratowi” – dowodził oddziałem
o kryptonimie „Turbina”, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Depczyński Zygmunt (s-p), Motłoch Daniel (s), Grzeszczuk Waldemar (ł)
Prokurator: Jakubiec Ryszard
Adwokat: Kaczmarek Marian
Wyrok: kara śmierci 11 I 1955 r.
Wykonanie wyroku: 5 VIII 1955 r., godz. 21.55 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/2340 (Sr. 174/54), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Darnowski Bolesław, ps. Ryś
Dane personalne: s. Józefa, ur. 10 III 1927 r. w Poznaniu
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej „Abażur 101”, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Plackowski Marian (s), Sołyga Zygmunt (ł)
Prokurator: bez udziału prokuratora
Adwokat: Dickstein, Szczerbiński Ludwik, Bara Ignacy, Zajączkowski Henryk, Vogel Roman, Wróblewski Stanisław
Wyrok: kara śmierci 16 I 1947 r.
Wykonanie wyroku: 19 III 1947 r. NSW wyrok uchylił, 9 VI 1947 WSR w Łodzi orzekł karę 15 lat więzienia
Sygnatura akt: Ld 6/73 (Sr. 305/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Dąbrowski Bronisław, ps. Spokojny
Dane personalne: s. Józefa, ur. 22 I 1917 r. w Wojnowicach, gm. Gidle, pow. radomskim
Zarzuty: Działalność w organizacji – nazwa nieznana (pow. radomszczański), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Burdko Kazimierz (ł), Sroga Władysław (ł)
Prokurator: Kopytowski Stanisław
Adwokat: Wolski Jerzy
Wyrok: kara śmierci 27 VI 1949 r.
Wykonanie wyroku: 24 IX 1949 r., prawdopodobnie PUBP w Piotrkowie Trybunalskim
Sygnatura akt: Ld 6/505 (Sr. 411/49), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Dąbrowski Zenon, ps. Korsak
Dane personalne: s. Stanisława, ur. 2 IV 1926 r. w Klizach, gm. Przerąb, pow. radomski
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. radomszczańskie) – członek oddziału „Prawdzica”, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Baj Kazimierz (a), Sowiński Zbigniew (ł)
Prokurator: Aspis Feliks
Adwokat: Trzeciak Tadeusz
Wyrok: kara śmierci 16 V 1947 r.
Wykonanie wyroku: 30 V 1947 r., godz. 4.00 w Piotrkowie Trybunalskim
Sygnatura akt: Ld 6/89 (Sr. 404/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Derlatka Marian, ps. Maciek
Dane personalne: s. Błażeja, ur. 10 I 1917 r. w Janówce, gm. Krzyżanów, pow. piotrkowski
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. piotrkowski) - oddział Ludwika Danielaka ps. „Bojar”, udzielanie informacji dotyczących działań UB, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Giedryś Stanisław (ł), Łuczak Zdzisław (ł)
Prokurator: Dyhdalewicz Roman
Adwokat: Gutowski Andrzej
Wyrok: kara śmierci 15 III 1949 r.
Wykonanie wyroku: 19 VI 1949 r., godz. 4.30, w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/322 (Sr. 195/49), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Dolik Adam, ps. ----------
Dane personalne: s. Jana, ur. 1.XI 1906 r. w Bojanowie, gm. Skomlin
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. wieluński) , posiadanie broni, członek PSL.
Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Czarnogórski Czesław (ł), Palczak Józef (ł)
Prokurator: Aspis Feliks
Adwokat: Zajączkowski Henryk
Wyrok: kara śmierci 10 I 1947 r.
Wykonanie wyroku: 18 I 1947, godz. 7.15, w Wieluniu
Sygnatura akt: Ld 6/47 (Sr. 3/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Dula Edward, ps. ---------
Dane personalne: s. Adama, ur. 11 IX 1918 r. w Warszawie
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej (pow. tomaszowski) – prawdopodobnie oddział Stanisława Jaworskiego ps. „Upiór”, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Sapeter Michał (s-p), Charubin Marian (ł), Raczko Adam (ł)
Prokurator: bez udziału prokuratora
Adwokat: Kossak Stefan
Wyrok: kara śmierci 14 IV 1949 r.
Wykonanie wyroku: 17 VII 1949 r., godz. 3.40, w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/373 (Sr. 253/49), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Dziedzic Stanisław, ps. Lew, Błyskawica
Dane personalne: s. Antoniego, ur. 16 IV 1910 r. w Kłonnej, gm. Klwów, pow. opoczyński
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ (pow. opoczyński, rawski, radomski) – oddział „Orła”, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Widaj Mieczysław (s-p), Wójcik Wiesław (ł), Nagietowicz Jerzy (ł)
Prokurator: Pełeński Roman
Adwokat: Kukulak Bernard
Wyrok: kara śmierci 22 V 1948 r.
Wykonanie wyroku: 11 VIII 1948 r. NSW uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia przez WSR w Łodzi, 31 I 1949 r. WSR w Łodzi orzekł ponownie wyrok śmierci; 30 IV 1949 r., godz. 5.30 w Łodzi.
Sygnatura akt: Ld 6/237 (Sr.64/49), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Franciszkowski Mieczysław, ps. Wyżewski Jan; Jan, Malinowski, Pasiak, Malina
Dane personalne: s. Feliksa, ur. 28 II 1909 r. w Krogulcu, woj. łódzkie
Zarzuty: Organizacja w Łodzi placówki Inspektoratu Ruchu Oporu, werbunek byłych członków AK, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Nippe Mikołaj (s-p), Hochberg Leo (s), Salpeter Michał (s)
Prokurator: Aspis Feliks
Adwokat: Bara Ignacy, Dickstein Władysław, Jarosz Mieczysław, Kifaman Adam
Wyrok: kara śmierci 24 X 1946 r.
Wykonanie wyroku: 14 XII 1946 r., godz. 7.00 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/38 (Sr.615/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Glapiński Henryk, ps. Klinga
Dane personalne: s. Adama, ur. 28 XII 1915 r. w Częstochowie
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) – dowódca batalionu, drugi adiutant Stanisława Sojczyńskiego oraz dowódca Służby Ochrony Społeczeństwa.; posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)
Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław
Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard
Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 7.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Gorzuchowski Stanisław, ps. Salwator
Dane personalne: s. Ksawerego, ur. 6 VI 1899 r. w Wilnie
Zarzuty: Działalność w organizacji WiN (Łódź), gromadzenie i przekazywanie WiN informacji stanowiącej tajemnicę państwową i wojskową, przygotowywanie ekspertyz
o tematyce gospodarczej.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Bohatyrewicz Wacław (a), Landau Anna (ł)
Prokurator: Łapiński Czesław
Adwokat: Szczerbiński Ludwik
Wyrok: pięć lat pozbawienia wolności, dwa lata utraty praw publicznych i obywatelskich,
15 I 1947 r.
Wykonanie wyroku: zmarł w więzieniu we Wronkach 28 III 1948 r.
Sygnatura akt: Sr. 8/47, AWL Wrocław
Nazwisko i imię: Górecki Czesław, ps. Rzędzian
Dane personalne: s. Władysława, ur. 2 II 1924 r. w Unikowie Kapitulnym, pow. sieradzki
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie) - członek grupy dywersyjnej, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Lach Jan (s), Raczyński Piotr (ł)
Prokurator: Sikorski Józef
Adwokat: Załęski Jan
Wyrok: kara śmierci 21 IV 1950 r.
Wykonanie wyroku: 22 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/942 (Sr. 154/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Grenda Kazimierz, ps. Gruda, Marek, Ł-4
Dane personalne: s. Jana, ur. 15 XI (niekiedy podawany 15 IV) 1906 r. w Toruniu
Zarzuty: Działalność w organizacji WiN – prezes Zarządu Okręgu Łódź, stworzył struktury organizacji na obszarze okręgu oraz kierował całością działań, rozpowszechniał prasę konspiracyjną, organizował działania propagandowe.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Bohatyrewicz Wacław (a), Landau Anna (ł)
Prokurator: Łapiński Czesław
Adwokat: Moskwa Jan
Wyrok: kara śmierci 15 I 1947 r.
Wykonanie wyroku: 28 II 1947 r. NSW – na mocy ustawy o amnestii – zmniejszył wyrok do 15 lat więzienia, 6 III 1956 r. został warunkowo zwolniony z więzienia.
Sygnatura akt: Sr. 8/47, AWL Wrocław
Nazwisko i imię: Gruchot Stanisław, ps. Tarzan
Dane personalne: s. Błażeja, ur. 22 I 1922 r. w Podłużycach, pow. turecki
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej „Abażur 101”, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Plackowski Marian (s), Sołyga Zygmunt (ł)
Prokurator: bez udziału prokuratora
Adwokat: Dickstein, Szczerbiński Ludwik, Bara Ignacy, Zajączkowski Henryk, Vogel Roman, Wróblewski Stanisław
Wyrok: kara śmierci 16 I 1947 r.
Wykonanie wyroku: 19 III 1947 r. NSW wyrok uchylił, 9 VI 1947 r. WSR w Łodzi skazał go ponownie na karę śmierci, wyrok wykonano 30 VII 1947 r., godz. 4.30, w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/73 (Sr. 305/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Grzegórski Zenon, ps. Wisła
Dane personalne: s. Kazimierza, ur. 21 I 1925 r. w Warszawie
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie) – członek grupy dywersyjnej, posiadanie broni, uchylanie się od poboru.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Lach Jan (s), Raczyński Piotr (ł)
Prokurator: Sikorski Józef
Adwokat: Wolski Jerzy
Wyrok: kara śmierci 21 IV 1950 r.
Wykonanie wyroku: 22 V 1950 r., godz. 21.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/942 (Sr. 154/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Gzik Jan, ps. Wysoki
Dane personalne: s. Stanisława, ur. 20 XI 1927 r. w Folwarkach, gm. Radomsko
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Szczęsny Zenon (s-p), Woźniak Józef (ł), Korniejew Stefan (ł)
Prokurator: Grodzki Czesław
Adwokat: Trzeciak Tadeusz
Wyrok: kara śmierci 13 I 1947 r.
Wykonanie wyroku: 12 II 1947 r. NSW w Warszawie uchylił wyrok; 12 III 1947 r. WSR orzekł karę 10 lat więzienia; 17 XII 1953 r. warunkowo zwolniony z więzienia .
Sygnatura akt: Ld 6/61 (Sr. 154/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Hudecki Edward, ps. Kuczer
Dane personalne: s. Mikołaja, ur. 24 X 1926 r. w Bukowcu, gm. Brzeźnica, pow. sieradzki
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. sieradzki), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Szumski Jan (ł), Drozdowski Marian (ł)
Prokurator: bez udziału prokuratora
Adwokat: Bara Ignacy
Wyrok: kara śmierci 2 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 5 II 1947 r. Prezydent KRN zamienił karę śmierci na dożywotnie więzienie; zmarł 19 III 1948 r., godz. 18.45 w Łodzi w więzieniu przy ul. Sterlinga, oficjalną przyczyną zgonu było chroniczne zapalenie szpiku kostnego, skrobanica śledziony, nerek
i wątroby. Lekarz określił przyczynę, jako naturalną, ale wcześniej skazany był postrzelony podczas próby ucieczki.
Sygnatura akt: 6/31 (Sr. 521/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Jakubski Józef, ps. Longin
Dane personalne: s. Walentego, ur. 5 I 1914 r. w Chlewicach, gm. Moskorzew, pow. włoszczowski
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ, napady na posterunki MO
i UBP, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Osowski Marian (s-p), Nippe Mikołaj (s), Adamowski Piotr (s)
Prokurator: Aspis Feliks
Adwokat: Litwin Józef
Wyrok: kara śmierci 30 IV 1946 r.
Wykonanie wyroku: 18 VI 1946 r. NSW uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia, 17 X 1946 r. WSR w Łodzi ponownie orzekł karę śmierci, decyzją Prezydenta wyrok został zmieniony na 10 lat pozbawienia wolności, 5 III 1947 r. WSR w Łodzi – na mocy amnestii – darował skazanemu resztę kary, zwolniony w trybie natychmiastowym (brak daty).
Sygnatura akt: Ld 6/21 (Sr.326/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Jazdowski Jerzy, ps. Andrzej
Dane personalne: s. Bolesława, ur. 10 VII 1912 r. w Warszawie
Zarzuty: Gromadzenie, powielanie i przekazywanie za granicę informacji stanowiących tajemnicę państwową i wojskową, współpraca z obcymi służbami wywiadowczymi (prawdopodobnie w ramach współpracy z organizacją niepodległościową).
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Gąsiorowski Dionizy (a), Wysowski Stanisław (ł)
Prokurator: Wilmański Kazimierz
Adwokat: Mogilnicki Aleksander
Wyrok: kara śmierci 8 XII 1952 r.
Wykonanie wyroku: 28 IV 1953 r. Rada Państwa skorzystała z prawa łaski i zamieniła wyrok śmierci na karę dożywotniego więzienia, WSG w Poznaniu 4 V 1956 r. – na mocy amnestii – zmniejszył wyrok do 12 lat więzienia, postanowieniem Zgromadzenia Sędziów NSW z 13 III 1957 r. orzeczona kara została złagodzona do 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, zwolniony z więzienia 22 III 1957 r.
Sygnatura akt: Sr. 396/52, AWL Wrocław
Nazwisko i imię: Jażdżyk Kazimierz, ps. Śmiały
Dane personalne: s. Mateusz, ur. 1 I 1921 r. w Dobrosławiu, pow. wieluński
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP – pełnił funkcję łącznika, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Widaj Mieczysław (s-p), Andrysiak Henryk (s), Jakutowicz Witold (ł)
Prokurator: bez udziału prokuratora
Adwokat: Wróblewski Stanisław
Wyrok: kara śmierci 12 III 1948 r.
Wykonanie wyroku: 11 V 1948 r., godz. 15.30, więzienie w Sieradzu
Sygnatura akt: Ld 6/149 (Sr. 136/48), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Jedynak Romuald , ps. Sęp
Dane personalne: s. Jana, ur. 3 VI 1924 r. w Łuninie, woj. poleskie
Zarzuty: Działał w organizacji WiN (Łódź), posiadanie broni, udział w wykonaniu wyroku śmierci na byłym żołnierzu AK, który podjął współpracą z UB.
Skład sędziowski: Salpeter Michał (s-p), Giniał Czesław (ł), Będkowski Stanisław (ł)
Prokurator: Kot Teofil
Adwokat: Czarnecki Bogumił
Wyrok: kara śmierci 31 VII 1948 r., wyrok złagodzony – na mocy amnestii – do 15 lat więzienia
Wykonanie wyroku: 22 V 1956 r. zwolniony warunkowo
Sygnatura akt: Sr.443/48, AP Łódź
Nazwisko i imię: Jura Stanisław, ps. Bartosz
Dane personalne: s. Walentego, ur. 11 XI 1923 r. w Studziannej, pow. opoczyński
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. brzeziński, opoczyński, piotrkowski) – dowódca drużyny, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Hochberg Leo (s-p), Bohatyrewicz Wacław (a), Kurzewski Józef (ł)
Prokurator: Grodzki Czesław
Adwokat: Bara Ignacy
Wyrok: kara śmierci 4 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 7 II 1947 r. Prezydent RP zamienił wyrok śmierci na karę bezterminowego więzienia, 8 III 1947 r. WSR w Łodzi złagodził karę do 15 lat więzienia, Naczelny Prokurator Wojskowy postanowieniem z 26 XII 1951 r. udzielił przerwy
w odbywaniu kary, Rada Państwa decyzją z 18 VIII 1955 r. darowała resztę kary, zwolniony 6 IX 1955 r.
Sygnatura akt: Ld 6/29 (Sr.483/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kaczmarek Jan, ps. -------
Dane personalne: s. Wojciecha, ur. 12 V 1926 r. w Regnach, pow. brzeziński, woj. łódzkie
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ (woj. łódzkie), napady na członków MO, UB, PZPR i ORMO, posiadanie broni, sporządzanie i rozpowszechnianie ulotek.
Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Dawid Aleksander (ł), Kawula Bolesław (ł)
Prokurator: Wilmański Kazimierz
Adwokat: Kępiński Tadeusz
Wyrok: kara śmierci 31 III 1952 r.
Wykonanie wyroku: 8 VIII 1952 r. w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/1637 (Sr. 53/52), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kaucke Józef, ps. Strawiński
Dane personalne: s. Józefa, ur. 29 XI 1927 r. w Łodzi
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ - współorganizator okręgu IV (na terenie Łodzi), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Plackowski Marian (s), Gnida Sebastian (ł)
Prokurator: Szwed Henryk
Adwokat: Knepel Michał
Wyrok: kara śmierci 6 XII 1947 r.
Wykonanie wyroku: 21 I 1948 r. NSW w Warszawie – na mocy ustawy o amnestii – złagodził wyrok do 10 lat więzienia, 27 X 1953 r. zwolniony warunkowo.
Sygnatura akt: Ld 6/129 (Sr. 848/47), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kerner Eugeniusz, ps. Kazimierz, Janusz
Dane personalne: s. Gustawa, ur. 1903 r.
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ – dowódca 204 pułku Brygady Świetokrzyskiej im. Ziemi Kieleckiej.
Skład sędziowski: brak informacji
Prokurator: brak informacji
Adwokat: brak informacji
Wyrok: kara śmierci 19 II 1948 r.
Wykonanie wyroku: 20 IV 1948 r. NSW uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, odbyła się ponowna rozprawa (brak bliższych danych), sąd orzekł umorzenie postępowania, po 20 miesiącach od zatrzymania zwolniony z aresztu.
Sygnatura akt: IV K 106/57, AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kiwacz Ireneusz, ps. Komar
Dane personalne: s. Teodora, ur. 12 II 1924 r. w Kruszynce, pow. radomski
Zarzuty: Działał w organizacji WiN (pow. radomszczański), posiadanie broni, sporządzanie i rozpowszechnianie ulotek.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Raczyński Piotr (ł), Kopeć Edmund (ł)
Prokurator: Horak Stanisław
Adwokat: Bara Ignacy
Wyrok: kara śmierci 19 VI 1950 r.
Wykonanie wyroku: 10 X 1950 r., godz. 20.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/1001 (Sr. 231/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Klusek Wacław, ps. Zawisza
Dane personalne: s. Stanisława, ur. 9 VIII 1926 r. w Tomaszowie Mazowieckim
Zarzuty: Działał w organizacji WiN (pow. tomaszowski), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Adamowski Piotr (s-p), Kowański Roman (ł), Czupryniak Jerzy (ł)
Prokurator: Szwed Henryk
Adwokat: Kępiński Tadeusz, Litwin Józef, Rotbard Henryk
Wyrok: 10 lat pozbawienia wolności, 26 X 1946 r.
Wykonanie wyroku: 5 V 1947 r. WSR – na mocy amnestii – zmniejszył wyrok do 5 lat więzienia. Zmarł 20 VI 1949 r. w więzieniu we Wronkach. Oficjalną przyczyną zgonu było zapalenie płuc, gruźlica.
Sygnatura akt: Ld 6/39 (Sr.504/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kłys Edward, ps. Brutus
Dane personalne: s. Michała, 2 V 1924 r. w Czarnocinie, woj. łódzkie
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej
i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni.
Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)
Prokurator: Kopytowski Stanisław
Adwokat: Fajnberg Józef
Wyrok: 15 lat pozbawienia wolności (siedmiokrotnie kara śmierci, jako cząstkowa): 19 XI 1949 r.
Wykonanie wyroku: 20 VI 1956 r. SW w Łodzi – na mocy amnestii – złagodził wymiar kary do 10 lat więzienia, 16 V 1957 r. postanowieniem SN w Warszawie zwolniony z więzienia
Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kłys Józef, ps. --------
Dane personalne: s. Michała, ur. 17 III 1921 r. w Czarnocinie, woj. łódzkie
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej
i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni, samowolne opuszczenie jednostki wojskowej.
Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)
Prokurator: Kopytowski Stanisław
Adwokat: Fajnberg Józef
Wyrok: kara dożywotniego więzienia (czterokrotnie kara śmierci, jako cząstkowa): 19 XI 1949 r.
Wykonanie wyroku: 20 VI 1956 r. SW w Łodzi – na mocy amnestii – złagodził wymiar kary do 12 lat więzienia, 17 V 1957 r. postanowieniem SN w Warszawie zwolniony z więzienia
Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Knop Marian, ps. Własow
Dane personalne: s. Władysława, ur. 2 II 1921 r. w Radomsku
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (woj. łódzkie, kieleckie, śląskie i poznańskie) – zastępca dowódcy plutonu, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Adamowski Piotr (s), Kroze Leonard (ł)
Prokurator: Graff Kazimierz, Łapiński Czesław
Adwokat: Moskwa Jan, Vogel Roman, Kępiński Tadeusz, Szczerbiński Ludwik, Litwin Józef, Bara Ignacy, Vogel Ryszard
Wyrok: kara śmierci 17 XII 1946 r.
Wykonanie wyroku: 19 II 1947 r., godz. 8.00 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/43 (Sr.786/46), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kozłowski Stefan, ps. Wichura
Dane personalne: s. Stanisława, ur. 9 VI 1927 r. w Skierniewicach
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej WiN (Łódź i pow. łaski) – dowódca grupy, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Tomczak Zdzisław (s), Leśko Teofil (a)
Prokurator: Kopytowski Stanisław
Adwokat: Kępiński Tadeusz
Wyrok: kara śmierci 22 I 1951 r.
Wykonanie wyroku: 16 III 1951 r. NSW złagodził wyrok do 15 lat więzienia, 3 V 1956 r. SW w Łodzi – na mocy amnestii – zmniejszył wymiar kary do 10 lat więzienia, 10 XII
1956 r. zwolniony przedterminowo.
Sygnatura akt: Ld 6/1271 (Sr. 19/51), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kozub Marian, ps. ------
Dane personalne: s. Andrzeja, ur. 26 XI 1922 r. w Czarnocinie, woj. łódzki
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej
i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni, samowolne opuszczenie jednostki wojskowej.
Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)
Prokurator: Kopytowski Stanisław
Adwokat: Eisner Klemens
Wyrok: kara śmierci 19 XI 1949 r.
Wykonanie wyroku: 1 IV 1950 r. w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kruchlak Adam, ps. ------
Dane personalne: s. Jana, ur. 2 III 1932 r. w Samosiewie, gm. Kuczewiec, pow. oszmiański
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej – nazwa nieznana (pow. tomaszowski) – pełnił funkcje kierownicze; jednocześnie był członkiem ORMO.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Depczyński Zygmunt (a),
Gąsiorowski Dionizy (a)
Prokurator: Wilmański Kazimierz
Adwokat: Eisner Klemens
Wyrok: kara śmierci 29 V 1952 r.
Wykonanie wyroku: 12 VII 1952 r. w Łodzi
Sygnatura akt: 6/1688 (Sr. 121/52), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Krych Edward, ps. Set
Dane personalne: s. Michała, ur. 20 X 1923 r. w Kałach, gm. Będków, pow. Brzeziny
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej NSZ w czasie II wojny światowej
i po jej zakończeniu (pow. brzeziński, piotrkowski i łódzki), posiadanie broni, samowolne opuszczenie jednostki wojskowej.
Skład sędziowski: Andrysiak Henryk (s-p), Jaworski Czesław (a), Raczyński Piotr (ł)
Prokurator: Kopytowski Stanisław
Adwokat: Rusiecki Zygmunt
Wyrok: kara śmierci 19 XI 1949 r.
Wykonanie wyroku: 1 IV 1950 r. w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/979 (Sr. 200/50), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Krzywański Jan, ps. Sęk, Złotnik, Jankiel
Dane personalne: s. Stanisława, ur. 14 XII 1911 r. w Dobrosławiu, gm. Lututów, pow. Wieluń
Zarzuty: Działalność w organizacji niepodległościowej KWP (pow. wieluński i sieradzki) – komendant podoobwodu, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Bohatyrewicz Wacław (s-p), Termena Piotr (ł), Jędrzejewski Edward (ł)
Prokurator: Kot Teofil
Adwokat: Vogel Ryszard
Wyrok: kara śmierci 21 VI 1949 r.
Wykonanie wyroku: 13 IX 1949 r., godz. 14.00, w Wieluniu
Sygnatura akt: Ld 6/485 (Sr. 388/49), AIPN Łódź
Nazwisko i imię: Kubera Jan, ps. Groźny
Dane personalne: s. Stefan, ur. 13 V 1932 r. w Łodzi
Zarzuty: Utworzenie na terenie Łodzi organizacji Orlęta Andersa, posiadanie broni.
Skład sędziowski: Ochnio Bronisław (s-p), Tomczak Zdzisław (s), Leśko Tadeusz (a)
Prokurator: Golczewski Kazimierz
Adwokat: Dietrich - Miłobędzki Lucjan
Wyrok: kara śmierci 19 XI 1951 r.
Wykonanie wyroku: 24 XII 1951 r., godz. 19.30 w Łodzi
Sygnatura akt: Ld 6/1555 (Sr. 445/51), AIPN Łódź
&n
http://solidarni2010.pl/15980-lodzka-lista-hanby--personalia-stalinowski...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
65. Byli esbecy walczą o
Byli esbecy walczą o odzyskanie wysokich emerytur. Będą się odwoływać do Strasburga
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa blisko 500 procesów
cywilnych, jakie byli funkcjonariusze służb specjalnych PRL-u wytoczyli
dyrektorowi Zakładu Emerytalno-Rentowego MSW.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
66. CZY NA PROCESIE BĘDZIE
CZY NA PROCESIE BĘDZIE CIASTOń? Kolejny wysoki funkcjonariusz reżimu komunistycznego PRL może uniknąć sądzenia
Ciastoń jako wiceminister spraw wewnętrznych nadzorował wymyślony i
realizowany przez Wojskową Służbą Wewnętrzną plan, aby wytypowanych
działaczy opozycyjnych powoływać na mordercze ćwiczenia wojskowe
rezerwy.
Procesu Ciastonia nie będzie?
Adwokaci twierdzą, że sprawa uległa przedawnieniu. Ich wnioskiem Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa ma się zająć jutro.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
67. sędzia Katarzyna Kruk
Sprawa gen. Ciastonia umorzona. "Judaszowe srebrniki" poleciały w sędzię
przedawnienia sprawę byłego wiceszefa MSW gen. Władysława Ciastonia i
byłego...
czytaj dalej »
Ciastoniowi i Sasinowi IPN zarzucił bezprawne powołanie w stanie
wojennym działaczy NSZZ "Solidarność" na ćwiczenia wojskowe. Wniosek o
umorzenie postępowania jeszcze przed rozpoczęciem procesu złożyli
obrońcy oskarżonych.
Jak uzasadniała sędzia Katarzyna Kruk,
zarzucony oskarżonym czyn był według przepisów z 1969 r. przestępstwem
przeciw działalności instytucji państwowych i społecznych i w związku z
tym nie dotyczą go przepisy dotyczące przedawnień odnoszące się do
czynów przeciw życiu, zdrowiu i wymiarowi sprawiedliwości. Przedawnienie
nastąpiło więc - zdaniem sądu - po 10 latach od czynu, w 1993 r.
Akt oskarżenia trafił w marcu 2012 r. do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Oskarżeni zostali gen. Florian Siwicki (b. szef Sztabu Generalnego WP z lat 80.), Ciastoń i Sasin. W listopadzie 2012 r. WSO uznał, że Siwicki jest zbyt chory, aby mógł być sądzony w tej sprawie i wyłączył go z procesu, Siwicki zmarł w marcu br. Sprawa potem trafiła do sądu powszechnego dla stołecznego Mokotowa.
Przedstawiciel stowarzyszenia internowanych i jeden z oskarżycieli posiłkowych w sprawie, Andrzej Adamczyk, zapowiedział PAP po wyjściu z sali sądowej zażalenie do sądu okręgowego. Postanowienie sądu część publiczności przyjęła okrzykami: "Białoruś, Białoruś"; w stronę sędziów rzucono monetami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
68. Sprawa gen. Ciastonia i
Sprawa gen. Ciastonia i Sasina umorzona. Sędzia Katarzyna Kruk obrzucona... monetami [ZDJĘCIA]
Warszawski
sąd rejonowy umorzył z powodu przedawnienia sprawę byłego wiceszefa MSW
gen. Władysława Ciastonia i byłego dyrektora z MSW gen. Józefa Sasina.
Podczas rozprawy doszło do incydentu.
Adam Słomka zatrzymany przez policję „bez podania podstawy prawnej”. Do zdarzenia doszło w sądzie po umorzeniu sprawy Ciastonia
„Domagamy się wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec winnych
wprowadzania metod „koncesjonowanej przemocy” zapowiadanej przez
ministra Sienkiewicza.”
Bez szacunku dla sądu
Bogumił Łoziński
Sądowi
należy się szacunek – stwierdziła przedstawicielka warszawskiego sądu,
odnosząc się do protestów po umorzeniu sprawy Ciastonia i Sasina. Na
szacunek trzeba zasłużyć.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
69. Zakończono śledztwo przeciwko
Zakończono śledztwo przeciwko strażnikom z Auschwitz
Centralny Urząd ds. Ścigania Zbrodni Nazistowskich w
Ludwigsburgu zakończył śledztwo przeciwko 40 byłym strażnikom z
niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz – podał dziennik
“Tageszeitung” (TAZ). Sprawy zostaną we wrześniu przekazane
prokuraturze.
Szef placówki, prokurator Kurt Schrimm wyjaśnił we wtorek, że
wdrożonym w kwietniu postępowaniem przygotowawczym objętych było
początkowo 50 osób. Okazało się jednak, że część z nich zmarła.
Podejrzani mieszkają w różnych częściach Niemiec, także na terenie byłej
NRD. Większość z nich urodziła się w latach 1920-1925.
Byli strażnicy podejrzani są o pomoc w morderstwie. Urząd w
Ludwigsburgu nie ma uprawnień do wnoszenia aktów oskarżenia, dlatego
przekaże sprawy właściwym prokuraturom, które po zbadaniu, czy stan
zdrowia pozwala podejrzanym na udział w procesie, zdecydują o
skierowaniu spraw do sądu. “Podejrzani nie zostali dotychczas
powiadomieni o śledztwie” – powiedział Schrimm.
Centralny Urząd Administracyjny Sądownictwa Krajowego ds. Badania
Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu zajmuje się od 1958 roku
ściganiem zbrodni hitlerowskich. Jak twierdzi Schrimm, wielu strażników
obozów koncentracyjnych było dotychczas bezkarnych, ponieważ niemieckie
sądy domagały się dowodów na popełnienie przez nich konkretnych czynów
karalnych. Ze względu na brak świadków było to często niemożliwe.
Przełomowe znaczenie dla ścigania tej kategorii przestępców miał
wyrok na Johna Demjaniuka, strażnika w obozie w Sobiborze. Sąd w
Monachium uznał go w 2011 roku za winnego współuczestnictwa w zbrodniach
pomimo braku dowodów na popełnienie konkretnych czynów. Zdaniem
Schrimma wyrok ten stworzył nową sytuację prawną, umożliwiającą podjęcie
kroków przeciwko innym strażnikom.
Placówka w Ludwigsburgu wdrożyła od czasu powstania niemal 7,5 tys.
postępowań. Dzięki jej działalności skazano dotychczas 6,5 tys.
nazistowskich przestępców, 169 z nich na kary dożywotniego więzienia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
70. Kibice kontra Armia
Kibice kontra Armia Czerwona
Kibice Zagłębia Lubin krytykują prezydenta Legnicy za zaproszenie radzieckich żołnierzy.
W związku ze zbliżającą się dwudziestą rocznicą opuszczenia wojsk
radzieckich z terenów Polski, władze SSZL "Zagłębie Fanatyków"
wystosowały list do prezydenta Legnicy.
"W ciągu zaledwie kilku dni publikujemy kolejne oświadczenie,
konkretnie list, ale sprawa jak najbardziej ważna. Już we wrześniu
przypadnie 20. rocznica końca okupacji radzieckiej i w związku z tym
ruszamy z inicjatywą usunięcia "pomników" okupanta z naszych miast! Na
początek publikujemy list, który wysłaliśmy do Prezydenta Legnicy, która
we wrześniu organizuje festiwal i zaprosiła... 160 żołnierzy
radzieckich stacjonujących w Legnicy. Udostępniajcie tą wiadomość, niech
dotrze do jak największej liczby osób!
Szanowny Panie Prezydencie,
W związku z ukształtowaniem nowej linii orzeczniczej dotyczącej
definicji legalnej terminu „pomnik” zwracamy się z uprzejmą prośbą o
przeanalizowanie, czy istnieje możliwość rozbiórki pomnika Przyjaźni
Polsko – Radzieckiej, zbudowanego w 1951 r., zlokalizowanego na Placu
Słowiańskim w Legnicy. Jednocześnie rekomendujemy takie rozwiązanie.
Mając na względzie wyrok z dnia 2 lipca 2013 r. Sądu Rejonowego dla
Warszawy Praga Północ, chcielibyśmy wskazać, że istnieją prawne
możliwości rozbiórki tego pomnika. W naszej ocenie okres powojenny był
okresem zniewolenia naszej Ojczyzny, który nie zasługuje na
gloryfikowanie. Co więcej, uważamy, że armia radziecka, była jednym z
agresorów, który napadł nasz kraj i okupował go jeszcze 48 lat po
zakończeniu II Wojny Światowej. Uważamy także, że 20 rocznica
opuszczenia przez obce wojsko naszego kraju jest idealnym momentem, aby
usunąć tego typu symbole z naszych polskich miast.
Proponujemy także, aby ten pomnik, który stoi w tak popularnym miejscu w
Legnicy został zastąpiony innym symbolem, poświęconym zapomnianym przez
Państwo polskie Żołnierzom Wyklętym lub żołnierzom Armii Krajowej, na
których w powojennej „wolnej” Polsce czekała kara śmierci z rąk
sowieckich „przyjaciół”.
Jako Stowarzyszenie, a także reprezentanci kibiców Zagłębia z Legnicy i
powiatu legnickiego, powołując się na przedmiotowy wyrok wnosimy o to,
aby pomnik ten został rozebrany. Nie domagamy się likwidacji cmentarzy
żołnierzy radzieckich, ale pomnika fałszywej przyjaźni Polsko -
Radzieckiej. Jednocześnie uważamy, że organizacja imprez, jak ta
planowana w najbliższym czasie w Legnicy, mająca na celu gloryfikowanie
armii czerwonej i wypaczanie historii nie powinny mieć miejsca.
Z poważaniem,
Stowarzyszenie Sympatyków Zagłębia Lubin "Zagłębie Fanatyków"
Urząd Miast Legnicy jak na razie nie ustosunkował się do listu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
71. Skandal! Jaruzelski do dziś
Skandal! Jaruzelski do dziś nie został ponownie przebadany. Tak się zapewnia bezkarność zbrodniarzom?
Czy polskie państwo zaakceptuje fakt, że Jaruzelski chory jest
jedynie na sali sądowej? Czy wymiar sprawiedliwości jest w stanie
chociaż sprawdzić, jaki jest prawdziwy stan zdrowia sądzonego za
zbrodnie dyktatora?
Jaruzelski zostanie przebadany dopiero w połowie października. Na razie do sądu nie trafi
Latem 2011 r. lekarze uznali, że przez co najmniej 12 miesięcy
generał nie może uczestniczyć w obu procesach - jego sprawy wtedy
formalnie zawieszono.
Krystyna
Grzybowska: "Donald Tusk mówi o nas "Polacy", jakbyśmy nie byli jego
rodakami, tylko obcym ciałem, którym on łaskawie zarządza"
"Władcy III RP nie tylko nie bronią honoru akowcow i powstańców
warszawskich, ale zdają się akceptować ataki mediów europejskich na nasz
naród."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
72. Sprawiedliwość po
Sprawiedliwość po latach
Byli strażnicy z Auschwitz staną przed niemieckim sądem
Niemiecki urząd ds. badania zbrodni nazistowskich skieruje do
prokuratur w całym kraju sprawy przeciw trzydziestu byłym strażnikom
obozu koncentracyjnego w Auschwitz.
Z ponad 7 tys. osób personelu SS
pracujących w kompleksie Auschwitz-Birkenau w latach 1940-1945,
zaledwie kilkuset zostało osądzonych.
Brakowało bezpośrednich dowodów.Informację o planach ścigania byłych strażników przekazał we wtorek
mediom urząd ds. badania zbrodni nazistowskich z siedzibą w Ludwigsburgu
w Badenii-Wirtembergii, który od lat 50. zajmuje się ściganiem zbrodni
hitlerowskich. Urząd zakończył wstępne postępowanie w sprawie 49 byłych
strażników obozu w Auschwitz, z których większość mieszka w Niemczech, a
co najmniej siedmiu - za granicą. Śledztwo w ich sprawie rozpoczęto w
kwietniu. Większość podejrzanych urodziła się w latach 1920-25,
dziewięciu z nich zmarło. Teraz urząd przekaże do prokuratur sprawy 30 z
nich.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
73. Stalinowiec przed sądem Przed
Stalinowiec przed sądem
Przed warszawskim sądem garnizonowym rozpocznie się dziś proces byłego stalinowskiego sędziego Henryka K., szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej PRL, oskarżonego o bezprawne pozbawianie wolności trojga działaczy antykomunistycznych.
Pion śledczy warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej oskarża Henryka K. o to, że jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie w okresie od marca 1952 r. do czerwca 1953 r. nie kontrolował właściwie przedłużania tymczasowych aresztowań.
Chodzi o śledztwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego prowadzone „przeciwko Leonowi Ch., Barbarze M. i Janowi O., co skutkowało bezprawnym pozbawieniem wolności pokrzywdzonych z powodu ich wcześniejszej działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w strukturach organizacji niepodległościowych”. Pokrzywdzeni byli członkami organizacji: Obrońcy Korony, Podziemna Organizacja Wolność i Niepodległość, PSL i AK.
IPN skierował akt oskarżenia do sądu 28 czerwca br. Byłemu sędziemu, który nie przyznał się do zarzutów, grozi kara do 10 lat więzienia.
Henryk K. pracował w stalinowskim wymiarze sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach 1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w okresie 1985-1989 sędzią Trybunału Stanu.
Profesor Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). Dopiero dwa lata później został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu Łódzkiego. W tym czasie był już asesorem wojskowego sądu w Łodzi. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip komunistycznych, decydując o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości i pełniąc, jak K., najwyższe funkcje.
Upust swoim zapatrywaniom dał K. u schyłku PRL w lipcu 1989 r., kiedy jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda Pileckiego za niewinnego. „Nie negując zasług Witolda Pileckiego w czasie wojny i aktywnej walki z okupantem hitlerowskim, niestety brak jest podstaw do pełnej rehabilitacji wyżej wymienionego w odniesieniu do jego działalności w latach powojennych” – stwierdził w swojej odpowiedzi. Historyk IPN Jacek Pawłowicz upublicznia ten, jego zdaniem, „haniebny dokument” w albumie o rotmistrzu.
IPN chciał postawić zarzuty, już kiedy K. był szefem prokuratury wojskowej. Miały dotyczyć udziału w bezprawnym pozbawieniu wolności 5 szpiegów wymienionych w czerwcu 1985 r. na Mariana Zacharskiego. Jednak śledztwo utknęło po decyzji prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego z 2011 r., odmawiającego uchylenia immunitetu K.
Zenon Baranowski
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/53331,stalinowiec-przed-sadem.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
74. Awantura na rocznicę wyjścia
Awantura na rocznicę wyjścia Armii Czerwonej z Legnicy. Nie dla "biesiady dla okupantów"
czerwoną farbą, a w mieście rozpoczęła się manifestacja Młodzieży
Wszechpolskiej.
zobacz więcej »
Trzy dni obchodów
Legnickie obchody 20. rocznicy
wyprowadzenia wojska radzieckich z Polski rozpoczęły się w piątek od
konferencji naukowej pt. "Wyjdą, nie wyjdą". W programie trzydniowej
imprezy zatytułowanej "Dwadzieścia lat po" znalazły się spektakle,
koncerty i dyskusje.
Dyrektor legnickiego Teatru Modrzejewskiej
Jacek Głomb podkreślił, że celem projektu artystycznego przygotowanego
przez teatr jest przypomnienie przełomowego wydarzenia w historii Polski
i Legnicy, jakim było wyprowadzenie wojsk z kraju.
Wojska
radzieckie a potem rosyjskie stacjonowały w Legnicy nieprzerwanie przez
48 powojennych lat. Tu znajdował się jeden z ważniejszych ośrodków
dowództwa Paktu Warszawskiego, to stąd dowodzono m.in. inwazją na
Czechosłowację w 1968 roku. W miejskich koszarach stacjonowało w różnych
okresach od kilku do kilkunastu tysięcy żołnierzy sowieckiej armii.
Dysponowała ona tutaj lotniskiem, stacją telewizyjną i szpitalem. Z tego
też względu Legnica często była nazywana Małą Moskwą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
75. "Polska w sprawie badania
"Polska
w sprawie badania śmierci Przemyka naruszyła europejską konwencję praw
człowieka". Trybunał w Strasburgu po raz kolejny obnażył prawdziwą twarz
III RP
Pierwsze próby zamiecenia pod dywan śmiertelnego pobicia maturzysty
na warszawskiej starówce zaczęły się już w PRL. Po 1989 r. w wymiarze
sprawiedliwości Polska ludowa się nie skończyła.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie śmierci
Grzegorza Przemyka ogłosił werdykt, z którego o wymiarze sprawiedliwości
III RP dowiedzieliśmy się tego, co w zasadzie dawno było wiadomo.
Zdaniem ETPC, postępowanie przed sądami krajowymi było wadliwe i tym
samym Polska badając sprawę śmierci Grzegorza Przemyka naruszyła art. 2
europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności,. Trybunał
uznał, że postępowanie karne trwało zbyt długo i dlatego doszło do
przedawnienia. Budżet państwa będzie musiał wypłacić ojcu Grzegorza –
Leopoldowi Przemykowi 20 tysięcy złotych odszkodowania.
Pierwsze próby zamiecenia pod dywan śmiertelnego pobicia na
warszawskiej starówce 12 maja 1983 roku 19-letniego Grzegorza, który
wraz z kolegami świętował zdanie matury, zaczęły się już w PRL. W 1984
r. sąd uniewinnił dwóch milicjantów - Ireneusza K. i Arkadiusza D.,
dyżurnego komisariatu. Natomiast na kary więzienia - wyniku operacji
mistyfikacyjnej przeprowadzonej na rozkaz Czesława Kiszczaka - skazano
dwóch sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka do szpitala.
Po 1989 r. w wymiarze sprawiedliwości PRL się nie skończył. Uchylono
co prawda wyroki wydane w 1984 r. i sprawa wróciła do sądu. Jednak
Ireneusz K. został w 1997 r. uniewinniony przez Sąd Wojewódzki w
Warszawie, a Denkiewicz został skazany na dwa lata więzienia, ale nie
odsiedział ani dnia, gdyż zdaniem psychiatrów uniemożliwiał to jego stan
zdrowia.
Kolejne procesy milicjanta ruszały trzykrotnie: w 2000 r., w
2003 r. i 2004 r. Śledztwo w sprawie śmierci Przemyka prowadził również
Instytut Pamięci Narodowej. W 2009 r. zarzuty utrudniania wyjaśnienia
śmierci Przemyka usłyszał były minister spraw wewnętrznych Czesław K.,
jednak z powodu przedawnienia karalności IPN umorzył w 2012 r.
postępowania przeciwko niemu i 20 innym podejrzanym.
Od postanowienia śledczych IPN odwołali się do Sądu Rejonowego dla
Warszawy-Śródmieścia m.in. ojciec Przemyka - Leopold, Cezary F. -
przyjaciel maturzysty i świadek bicia go przez milicję oraz dawny
adwokat matki Przemyka - mec. Maciej Bednarkiewicz. Żądali wznowienia
postępowania, ale w maju 2013 r. warszawski sąd utrzymał w mocy decyzję
śledczych IPN.
Postkomunizm
triumfował. 14 maja tego roku, na wniosek Tadeusza Iwińskiego z SLD,
nie została przyjęta przez Sejm uchwała potępiająca zamordowanie
maturzysty. Argumentem Iwińskiego było to, że... sąd nie wskazał
winnych.
Dopiero pod naciskiem opinii publicznej byli towarzysze
milicjantów ze starówki zgodzili się na głosowanie uchwały. Jednak
trudno uznać, żeby sprawiedliwości stało się zadość.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
76. Osądzony,
Osądzony, nieukarany
Od ponad roku skazany prawomocnie za
torturowanie żołnierzy AK i WiN funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa
Jerzy Kędziora powinien przebywać w więzieniu. Ale po wniesieniu kasacji
Sąd Najwyższy zawiesił mu wykonanie kary.
Rozprawa kasacyjna ma się odbyć jutro. Były funkcjonariusz
komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa został w czerwcu ubiegłego roku
skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na trzy lata więzienia za
znęcanie się nad więźniami politycznymi okresu stalinowskiego. Ale nie
odsiedział z tego wyroku ani dnia. Prawomocny wyrok oznacza, że
skazaniec powinien się spodziewać wezwania do odbycia kary, co raczej
nie nastąpiło. Sąd w tej sprawie nie posiada wiedzy, a służba więzienna
odmówiła udzielenia informacji.
Tymczasem obrona Jerzego Kędziory wniosła kasację do Sądu Najwyższego, który po wielu miesiącach zawiesił karę.
– Skazany prawomocnym wyrokiem Jerzy Kędziora nie odbywa kary
pozbawienia wolności, ponieważ 10 września 2012 r. wniesiona została w
tej sprawie kasacja do Sądu Najwyższego, który po przyjęciu sprawy do
rozpoznania wydał postanowienie o wstrzymaniu wykonania zaskarżonego
orzeczenia – informuje „Nasz Dziennik” sędzia Maja Smoderek, rzecznik
prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie.
Jak podkreślają prawnicy, takie decyzje Sądu Najwyższego są niezwykle
rzadkie. Nie znamy uzasadnienia orzeczenia sędziów, ale być może
kierowali się wiekiem (Kędziora miał w chwili skazania 86 lat) czy też
stanem zdrowia byłego funkcjonariusza UB.
Co więcej, decyzja o wstrzymaniu wykonania tego wyroku została wydana
dopiero po pół roku od momentu złożenia wniosku przez obronę.
– Sąd Najwyższy postanowieniem z 21 lutego 2013 r. wstrzymał
wykonanie zaskarżonego orzeczenia – przyznaje Teresa Pyźlak z Zespołu
Prasowego Sądu Najwyższego.
Były sędzia, a obecnie adwokat Janusz Wojciechowski zaznacza, że od
strony formalnej SN mógł podjąć taką decyzję, ale cała ta sprawa
niezwykle rozwlekła się w czasie. – To jest taka przewlekłość, która nie
znajduje uzasadnienia – ocenia Wojciechowski.
Rozpatrzenie kasacji wniesionej przez obrońcę Kędziory ma nastąpić
dopiero teraz. – Termin rozpoznania kasacji obrońcy skazanego został
wyznaczony na 19 września – informuje Pyźlak.
Kędziora został skazany w styczniu 2012 r. przez Sąd Rejonowy
Warszawa-Mokotów za to, że w 1948 r. znęcał się fizycznie i psychicznie
nad żołnierzami AK Wacławem Sikorskim i Władysławem Jedlińskim. Kędziora
przesłuchiwał ich w mokotowskim więzieniu wielokrotnie i przez wiele
godzin, a więźniowie byli brutalnie bici gumą czy żelazem owiniętym w
ręcznik.
– Przychodził tylko, jak mu się coś nie podobało, i niemiłosiernie
tłukł – opowiadał Wacław Sikorski. Był to przejaw swoistej gorliwości
ubeckiej, ponieważ Jerzy Kędziora nie prowadził tej sprawy. – Mój
śledczy powiedział, że jak nie będę zeznawał, to „przyjdzie kpt.
Kędziora” i będzie źle, stąd znam jego nazwisko – mówił na procesie
Sikorski.
W mowie końcowej podczas procesu funkcjonariusza UB prokurator
Instytutu Pamięci Narodowej Edyta Myślewicz podkreśliła, że Jerzy
Kędziora był szczególnie zaufanym śledczym, ponieważ służył m.in. w
tajnej komórce UB tropiącej rzekomych zdrajców wśród komunistów.
Według pełnomocnika Sikorskiego mecenas Izabeli Skorupki, Kędziora
był „prawą ręką” Adama Humera, osławionego szefa departamentu śledczego
Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (Humer został skazany w latach
90. na 7,5 roku więzienia za dokonanie zbrodni komunistycznych, zmarł w
2001 roku w trakcie przerwy w odbywaniu kary).
Kędziora podczas przesłuchań odbił Sikorskiemu nerki, złamał nos, a
po jednym z uderzeń stracił on słuch w lewym uchu, ponieważ pękł mu
bębenek. Obaj byli zamykani w karcerze, na noc skuwano ich kajdankami,
przypalano włosy, ubliżano im i grożono. Wszystko po to, aby przyznali
się do rzekomego szpiegostwa.
Wyrok ten w czerwcu ub.r. podtrzymał Sąd Okręgowy w Warszawie, ale
obniżył wymierzoną karę z 4 do 3 lat więzienia. Uzasadnił to tym, że
Kędziora opiekuje się chorą osobą, a poza tym „przez większość życia żył
zgodnie z prawem”. – Niech posiedzi choć trochę. Ja w więzieniu za nic
spędziłem 8 lat – powiedział po wyroku Sikorski.
Kędziora podczas procesu twardo nie przyznawał się do zarzutów,
twierdząc, że sprawa ma „charakter polityczny”, a on nie stosował żadnej
przemocy. Co więcej, twierdził, że „był znany z kulturalnych zachowań
wobec przesłuchiwanych”. Według psychologa, Kędziora „manipulował swymi
zasobami pamięci”.
Po odejściu z resortu bezpieczeństwa pracował m.in. jako nauczyciel
przysposobienia obronnego w jednym z warszawskich liceów, gdzie chwalił
się tym, jak to łamał kości „bandytom”. A w ostatnich latach zapowiadał
napisanie wspomnień o „ludowej” partyzantce, mimo że w 1992 r.
pozbawiono go uprawnień kombatanckich.
Kędziora został skazany tylko za ułamek swojej niesławnej
działalności w MBP. A brał on udział w wielu kluczowych śledztwach
przeciwko żołnierzom walczącym z władzą komunistyczną. Prowadził m.in.
sprawy mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, legendarnego dowódcy Armii
Krajowej, czy prezesa II Zarządu WiN Franciszka Niepokólczyckiego. Za
stosowanie brutalnych metod przesłuchania został skazany jeszcze w 1955
r., ale szybko zwolniono go z więzienia.
Po wielu perypetiach udało się warszawskiemu pionowi śledczemu IPN
postawić Kędziorę przed sądem jedynie za znęcanie się nad żołnierzami AK
Jedlińskim i Sikorskim. – Znam wiele osób, z którymi siedziałem, a
których tłukł Kędziora: Hieronim Dekutowski, Edmund Tudruj, Arkadiusz
Wasilewski, Jerzy Jedliński, Włodzimierz Lechowicz, Stanisław
Nienałtowski – mówił w sądzie Sikorski.
Wśród przesłuchiwanych przez niego był także płk Łukasz Ciepliński,
co przyznał sam Kędziora. Prokuratorzy z IPN informowali kilka lat temu,
że chcieliby oskarżyć Kędziorę także za czyny wobec płk. Cieplińskiego,
innych członków IV Zarządu WiN, ale rozkładają ręce, tłumacząc, że nie
mają wystarczających dowodów.
Zenon Baranowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
77. 21 lat procesu...
Były funkcjonariusz UB skazany po 70 latach
Karę czterech lat więzienia wymierzył Sąd Okręgowy w Bydgoszczy byłemu
funkcjonariuszowi Urzędu Bezpieczeństwa. Henryk W. odpowiadał za torturowanie podczas przesłuchań
działaczy niepodległościowych w 1945 roku.
O sadystyczne znęcanie się nad
przesłuchiwanymi przez niego aresztantami oskarżono Henryka W. już w
1992 roku. Przez długi czas proces nie mógł się rozpocząć, gdyż były
funkcjonariusz zasłaniał się złym stanem zdrowia. Pierwszy wyrok w tej
sprawie sąd zdołał wydać dopiero w 2010 roku. Orzeczona wówczas kara
sześciu lat więzienia została jednak uchylona i sprawę skierowano do
ponownego rozpatrzenia.
Henryka W. skazano za wyjątkowo brutalne
znęcanie się nad trzema uczestnikami podziemia niepodległościowego,
których przesłuchiwał na początku 1945 roku. Według poszkodowanych, z
których końca procesu dożył tylko jeden, W., znany wówczas wśród ofiar
UB jako Rączka, bił przesłuchiwanych rękoma, bykowcem (łańcuchem
obszytym skórą), pałką gumową i prętem, dusił pętlą zaciskaną na szyi,
kopał i nagich kazał przetrzymywać w zimnym karcerze wypełnionym wodą.
Jak poinformowano w bydgoskim sądzie
okręgowym, podczas powtórnego procesu, który toczył się od maja,
ponownie uznano 92-letniego Henryka W. winnym większości zarzucanych mu
czynów. Sędzia Jakub Kościerzyński wymierzył mu łączną karę czterech lat
więzienia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
78. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Pan mecenas Maciej Bednarkiewicz jest spokrewniony z Bohaterami Powstania Warszawskiego, Andrzejem i Janem Romockimi i ich kuzynem Stanisławem Leopoldem " Rafał"
M Bednarkiewicz wspólpracował z PO nawet w jakiejś radzie mędrców zasiadał obok Kamila Sipowicza i jego miłości Korą
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
79. MON współpracuje z Klubem
MON współpracuje z Klubem Generałów, którego członkowie wprowadzali stan wojenny. O sprawie pisze "Rzeczpospolita". Według dziennika, przed tygodniem Ministerstwo Obrony podpisało porozumienie z Klubem Generałów Wojska Polskiego. Jego członkowie mają brać udział w oficjalnych uroczystościach i opiekować się pomnikami oraz miejscami pamięci narodowej. Według "Rzeczpospolitej", w skład Klubu wchodzą głównie wojskowi, którzy robili kariery w czasach PRL. Niektórzy byli zaangażowani we wprowadzanie stanu wojennego.
Po pytaniach "Rzeczpospolitej" MON obiecał sprawdzić skład Klubu. W skład stowarzyszenia wchodzi około 80 osób. Z MON-em współpracowało już za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ta współpraca została zerwana, a na stronie internetowej Klubu czytamy, że do ocieplenia stosunków z resortem doszło od początku ubiegłego roku. Według "Rzeczpospolitej", to pod wpływem tego środowiska MON zgodził się na asystę honorową na pogrzebie Floriana Siwickiego, który stał na czele Sztabu Generalnego w czasie stanu wojennego.
M.Marek/Nasz Dziennik
Skazał mnie Michnik
W procesie byłego szefa Naczelnej Prokuratury
Wojskowej generała Mariana R. zeznawał Leon Chrościcki. Jako
siedemnastolatek – za sprawą R. – trafił do obozu pracy w Jaworznie. Pod
wyrokiem skazującym podpisał się Stefan Michnik.
Marian R. to 93-letni były prokurator wojskowy, którego pion śledczy
IPN oskarżył o niedopełnienie obowiązków związanych z przedłużaniem
więźniom aresztów w latach 50. Według aktu oskarżenia w latach 1951-1954
R. doprowadził do bezprawnego pozbawienia wolności 17 więźniów
politycznych, członków organizacji niepodległościowych, takich jak
Oddziały Pomocnicze Armii Krajowej, Obrońcy Korony, a następnie
Podziemna Organizacja Wolność i Niepodległość, Zrzeszenie „Wolność i
Niezawisłość”. Niektóre z tych osób były wykorzystywane jako świadkowie
oskarżenia w sfingowanych procesach politycznych.
Wczoraj przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie zeznawał liczący
dziś 80 lat Leon Chrościcki. Za sprawą m.in. oskarżonego o nadużycia
byłego prokuratora wojskowego jako 17-letni chłopak trafił do obozu
pracy w Jaworznie, gdzie odbywał karę, pracując niewolniczo w kopalni
„Komuna Paryska” (od 2001 r. KWK „Jan Kanty”). Była to kara za udział w
młodzieżowej organizacji niepodległościowej.
Za Obrońców Korony
Po wojnie Chrościcki działał w młodzieżowej organizacji
konspiracyjnej, odradzało się przedwojenne harcerstwo. – To było coś! To
była enklawa, ale potem tego zabrakło – mówił przed sądem Chrościcki.
Jak podkreślał, byli jeszcze wtedy w wojsku kapelani i dość swobodnie
można było wypowiadać swoje zdanie.
– Po jakimś czasie, w 1949 r., taka możliwość się skończyła –
relacjonował. Dlatego młodzież zaczęła tworzyć własne organizacje. Jedna
z nich powstała w podwarszawskim Rembertowie.
– Stworzyliśmy organizację Obrońcy Korony. Chodziło o obronę korony
na godle narodowym. Potem ją zmieniliśmy na „Wolność i Niepodległość”.
Istniała ona kilka miesięcy. Potem została namierzona i nastąpiły
aresztowania – opowiadał przed sądem świadek.
Nie pamiętał, kiedy i w jakich okolicznościach został aresztowany.
Zanim to się stało, pod przymusem wcielono go do Służby Polsce, w której
młodzież wykorzystywano do różnego rodzaju prac. Chrościcki trafił do
podszczecińskiego PGR.
– Tak się złożyło, że mnie powołano w okresie wakacji. Tam zostałem w
jakimś PGR zatrzymany i przewieziony do Warszawy, do więzienia
karno-śledczego, owianego złą sławą tzw. Toledo na Pradze Północ, w
którym UB i NKWD przetrzymywały żołnierzy WiN, AK i NSZ – mówił.
Razem z Chrościckim zatrzymano jego kolegów z organizacji. Świadek
nie pamięta, na jakiej podstawie został aresztowany. Wczoraj sędzia ppłk
Robert Gmyz okazał mu dokument z decyzją o aresztowaniu podpisany przez
Mariana R. Wczoraj świadek go nie rozpoznał.
– Trudno powiedzieć, czy go spotkałem. Po takim czasie… tyle lat –
tłumaczył, rozkładając ręce i oświadczając, że nie pamięta, czy
osobiście zetknął się z Marianem R.
– Metody te [bicie – przyp. red.] stosowali oficerowie śledczy. Ale
jestem przekonany, że prokuratorzy wiedzieli o tych metodach, choć sami
przesłuchań nie prowadzili. Traktowali nas jak bydło, nie miałem
możliwości zgłosić prokuratorowi, że stosowano wobec mnie niedozwolone
metody śledcze – zaznaczył.
Leon Chrościcki przeszedł bardzo brutalne śledztwo. Potem sąd, w
składzie którego zasiadał Stefan Michnik (brat Adama Michnika), skazał
go na 5 lat więzienia. Opuścił je na mocy amnestii. Za każdy rok
przymusowej pracy w kopalni zaliczono mu dwa lata więzienia. W latach
90. Sąd Najwyższy uchylił wyrok.
Kilka miesięcy po opuszczeniu więzienia kara pozbawienia praw
publicznych uratowała go wprawdzie przed poborem do wojska (m.in.
uniemożliwiała złożenie przysięgi), ale znów trafił do kopalni węgla pod
pretekstem odbywania zasadniczej służby wojskowej.
Bez skruchy
Odpowiadający z wolnej stopy Marian R. został nie tylko oskarżony o
bezzasadne przedłużanie okresów aresztowań. Zdaniem prokurator
Małgorzaty Kuźniar-Ploty, uczestniczył też w prześladowaniach osób
wcześniej działających na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, o
odmiennych poglądach politycznych, którym bezzasadnie przypisywano
usiłowanie obalenia przemocą ustroju.
W sprawie R. jest 14 pokrzywdzonych – osób, wobec których stosowano
areszty, lub ich najbliższych. R., któremu grozi do 10 lat więzienia,
nie przyznaje się do zarzutów. Marian R. to dziś starszy pan z laseczką.
Wczoraj próbował zagadywać świadka i towarzyszące mu osoby.
– Pan pracował na kopalni, a kto mi dziś zapłaci za to, że muszę
chodzić po tych schodach? – zagajał po rozprawie. Bez kompleksów
usiłował nawiązać kontakt z człowiekiem, którego wsadził do więzienia.
Marian R. od 1945 r. służył w UB, a potem trafił do prokuratury
wojskowej. W latach 60. został generałem, uzyskał tytuł doktora nauk
prawnych. Od 1956 r. do sierpnia 1968 r. był naczelnym prokuratorem
wojskowym PRL. W latach 1978-1981 pełnił funkcję prezesa Polskiego
Związku Piłki Nożnej.
W latach 80. został dyrektorem generalnym URM. W stanie wojennym był
m.in. wiceszefem Centralnej Komisji do Walki ze Spekulacją oraz
przewodniczącym Centralnej Komisji Specjalnego Postępowania
Porządkowego.
Joanna Żelazko w książce „Ludowa sprawiedliwość. Skazani przez
Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi 1946-1955” wymienia, że Marian R. był
oskarżycielem w procesie oddziału żołnierzy Konspiracyjnego Wojska
Polskiego działających na terenie powiatu sieradzkiego, w którym prosił
sąd o wymierzenie kary śmierci dla Władysława Ograbka i jego sześciu
współtowarzyszy.
Brał on również udział w sesjach wyjazdowych Wojskowego Sądu
Rejonowego w Warszawie, np. 13 stycznia 1947 r. w Ostrowi Mazowieckiej
oskarżał Władysława Kornelewskiego ps. „Grunt”, „Orlicz”, żołnierza
Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego,
oraz jego adiutanta Henryka Olczaka ps. „Lew”, skazanych następnie na
karę śmierci. Skazani zostali niemal natychmiast zamordowani, nie mając
nawet możliwości wystąpienia o ułaskawienie.
Maciej Walaszczyk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
80. Instytut Pamięci Narodowej
Instytut Pamięci Narodowej
To była jedna z najbardziej haniebnych decyzji podjętych przez
przejmujących władzę w Polsce komunistów. 67 lat temu kilkudziesięciu
generałów i oficerów Wojska Polskiego, często bohaterskich obrońców niepodległości i suwerenności, kawalerów najwyższych odznaczeń, zostało pozbawionych polskiego obywatelstwa.
Dwiema uchwałami z 26 września 1946 Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej
Edwarda Osóbki-Morawskiego pozbawił z dniem 6 września obywatelstwa
polskiego 76 oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Jedną uchwałą
pozbawiono obywatelstwa tylko gen. dyw. Władysława Andersa (na
zdjęciu), a drugą pozostałych oficerów. Warto przypomnieć te nazwiska.
Generałowie dywizji:
Władysław Anders,
Stanisław Kopański,
Stanisław Maczek.
Generałowie brygady:
Antoni Chruściel,
Tadeusz Malinowski,
Karol Masny.
Pułkownicy:
Stanisław Jan Arczyński,
Juliusz Bischof,
Bronisław Brągiel,
Stanisław Tadeusz Bronikowski,
Kazimierz Stanisław Chodkiewicz,
Zdzisław Chruściel,
Michał Dembiński,
Stanisław Gano,
Tadeusz Łukaszewski,
Stefan Mayer,
Władysław Ostrowski,
Henryk Tadeusz Piątkowski,
Józef Rehman,
Władysław Wojciechowski.
Podpułkownicy:
Tadeusz Biernacki,
Lech Antoni Bittner,
Lucjan Bratz,
Stanisław Fieldorf,
Aleksander Jędziniak,
Zygmunt Józefowicz,
Ignacy Harski,
Wojciech Hlawsa,
Stanisław Karbinad,
Franciszek Kraszkiewicz,
Wielisław Bohdan Krajowski,
inż. Antoni Krzyczkowski,
Wincenty Krzywiec,
Józef Langefeld,
Stanisław Marian Leski,
Marian Władysław Mańkowski,
Antoni Minkiewicz,
Józef Perzyński,
Wiktor Pfafenhausen,
Kazimierz Klemens Sarnicki,
Stanisław Śliwiński,
Jan Świderski,
Bronisław Toczyński,
Olgierd Władysław Witort,
Jerzy Zaremba,
Apolinary Żebrowski
Majorzy:
Teodor Boniński,
Feliks Zdzisław Bielecki,
Jerzy Ciemochowski,
Jerzy Ciepielowski,
Kamil Czarnecki,
Aleksander Czekalski,
Franciszek Andrzej Derejewski,
Kazimierz Dębski,
Józef Frankowski,
Roch Freiszmidt,
Stanisław Fruziński,
Jan Giedroyć,
Jan Gołofit,
Józef Hołowacz,
Mikołaj Kamiński,
Władysław Kaniowski,
Czesław Kłopotowski,
Józef Koss,
Antoni Kowalewski,
Tadeusz Michał Legeżyński,
Henryk Muster,
Michał Olisiewicz,
Bolesław Pietraszewski,
Józef Różański,
Władysław Słodkiewicz,
Władysław Słomiński,
Piotr Wojtczak,
Władysław Wrażej,
Jan Wysoczański,
Bohdan Żukowski.
Większości z nich polskie obywatelstwo zwrócono w 1971 roku. Generałowi Andersowi - dopiero w 1989 .
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
81. Instytut Pamięci Narodowej
Instytut Pamięci Narodowej
Choć pół roku wcześniej zmarł Stalin, to jesienią 1953 roku stalinizm
nad Wisłą osiągał swój szczyt. Panował terror, więzienia były pełne
więźniów politycznych, w PZPR toczyła się walka o władzę. Przyszła pora na ostateczną rozprawę z Kościołem.
To był późny wieczór, po godzinie 22., piątek 25 września 1953 roku. Do
Pałacu Arcybiskupów w Warszawie załomotali ubecy. Podstępem dostali się
do środka. Przedstawili Prymasowi decyzję rządu – podpisaną przez szefa
Urzędu Rady Ministrów Kazimierza Mijala – o internowaniu. Około północy
kawalkada samochodów ruszyła. Pierwszym miejscem przetrzymywania
Prymasa był klasztor w Rywałdzie koło Starogardu Gdańskiego.
Komuniści po przejęciu władzy w Polsce szybko zrzucili maskę
przychylności dla Kościoła. Czasy, gdy najwyżsi dygnitarze komunistyczni
brali udział w procesji Bożego Ciała należały do zamierzchłej epoki. W
1949 roku władze wprowadziły dekret O ochronie wolności sumienia i
wyznania, co w praktyce oznaczało przymusową ateizację. Likwidowano
katolickie organizacje i szkoły. Przejęto Caritas. Poprzez ruch „księży
patriotów” antagonizowano hierarchię kościelną i dezorientowano
wiernych.
Kościół wykazał dużo cierpliwości i szedł na
dalekie ustępstwa. W 1950 roku podpisał z władzą porozumienie, które
wywołało duże zamieszanie. Potępiono w nim m. in. działalność
niepodległościową. Komunistom to nie wystarczyło. W lutym 1953 roku
wprowadzili dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych. – Non possumus –
odpowiedział Prymas – Nie możemy. Komuniści przeprowadzili ostateczny
atak na Kościół. Skazany został, zmuszony torturami do przyznania się do
szpiegostwa, biskup kielecki Czesław Kaczmarek. Następny był Prymas
Stefan Wyszyński.
W niewoli Prymas przebywał ponad trzy lata.
Po Rywałdzie trzymano w Stoczku, Prudniku i Komańczy. Jesienią 1956 do
Prymasa przyjechali wysłannicy Gomułki. Prosili, by wrócił na Miodową.
http://muzeumjp2.pl/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
82. Moczar, ZBOWiD i agentura
Siła "partyzantów"
Kariera Mieczysława Moczara przyhamowała w sierpniu 1948 r., kiedy za
"odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne" odsunięto od władzy Władysława
Gomułkę. Moczara zmuszono wówczas do złożenia samokrytyki i skierowano
na inny odcinek - wyjechał do Olsztyna, gdzie początkowo pełnił stanowisko
wojewody, a później przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady
Narodowej.
Do Warszawy trafił po "październikowej odwilży" w 1956 r., kiedy partyjne
stery znów objął Gomułka. Już w listopadzie Moczar został wiceministrem
spraw wewnętrznych, a w grudniu 1964 r. szefem tego resortu.
Kierując tak strategiczną instytucją szybko zaczął budować pozycję w
strukturach PRL-owskiej władzy. Skupił wokół siebie liczną grupę działaczy
partyjnych oraz byłych żołnierzy Armii Ludowej, w czym pomagało mu
przewodniczenie wpływowej organizacji kombatanckiej - Związkowi
Bojowników o Wolność i Demokrację.
Tak zwani "partyzanci" lub "patrioci" byli przeciwstawiani działaczom PZPR,
którzy wojnę spędzili w Związku Radzieckim. Hasła narodowe doprowadziły
do zbliżenia Moczara z dawnymi żołnierzami AK i NSZ. Człowiek, który kilka
lat wcześniej torturował ich w piwnicach łódzkiej bezpieki, wywalczył dla
"wrogów klasowych" status kombatantów. Pod patronatem ZBOWiD
organizowano biwaki, podczas których byli AK-owcy i AL-owcy wspólnie
śpiewali partyzanckie pieśni i biesiadowali przy ogniskach. (..)
W lipcu 1968 r. Moczar opuścił gabinet ministra spraw wewnętrznych. Na
pocieszenie otrzymał stanowisko szefa Najwyższej Izby Kontroli, co
jednoznacznie sugerowało odsunięcie go na boczny tor. - Było to wydarzenie
nieoczekiwane, którego nikt się w Polsce nie spodziewał - mówił w radiowej
audycji z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po historii najnowszej" profesor
Andrzej Paczkowski. - Cała ta sprawa otoczona była wielką tajemnicą i do dziś
dokładnie nie wiadomo, jak się to wszystko wydarzyło. Moczar był głównym
rozgrywającym w ataku na Gomułkę i jego ekipę w latach 1968-1970. Dla niego
grudzień' 70 miał być wejściem na ten najwyższy szczebel. Tymczasem wszedł
tam Gierek - stwierdził historyk.
Powodem niełaski, w jaką wpadł Moczar, mogły być przestępstwa popełniane
przez wysokich funkcjonariuszy MSW w czasach, gdy stał on na czele tego
resortu. Dochodziło tam do ogromnych malwersacji oraz handlu złotem i
kosztownościami, częściowo na potrzeby resortu, częściowo na użytek samych
funkcjonariuszy.
Do wielkiej polityki Moczar wrócił na chwilę w 1980 r., gdy włączono go w
skład Biura Politycznego KC PZPR. Jednak szybko został odsunięty od władzy,
gdy Wojciech Jaruzelski odkrył, że były szef MSW grzebie w jego życiorysie.
Zmarł 1 listopada 1986 r. Zgodnie ze swoją wolą został pochowany na
cmentarzu w Ręblowie, gdzie spoczywają partyzanci z oddziału AL, którym
Moczar dowodził w czasie wojny.
http://facet.wp.pl/gid,16021519,img,16021542,kat,1034179,galeriazdjecie.html?T[page]=5
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
83. Sprawa Elbląska czyli jak
Sprawa Elbląska czyli jak komuniści ścigali „szpiegów” i „sabotażystów”
Tak zwana Sprawa Elbląska z czasów stalinowskich przez cały PRL
była dumą bezpieki z wykrycia „szpiegów” i „sabotażystów”. Nie
przeszkadzał fakt uniewinnienia w 1956 roku większości z torturowanych
oskarżonych. Jeszcze dziś według prawa niektórzy są szpiegami.
Mija ponad 60 lat od oskarżenia przez bezpiekę niewinnych ludzi o
podpalenie hali turbinowej. To wydarzenie znane jest pod nazwą Sprawa
Elbląska lub czasem Prowokacja Elbląska. Milczenie o tym wydarzeniu w
komunistycznej Polsce jest zrozumiałe, ale przez 20 lat wolnej Polski
budzi sprzeciw.
Sprawa Elbląska rozpoczyna się nocą, w niedzielę 17 lipca 1949 roku
pożarem hali nr 20 w Zakładach Mechanicznych im. Gen. Karola
Świerczewskiego. Było tam 166 obrabiarek, 15 tys. łopatek i innych
części do montażu turbin oraz suwnice itp. W akcji brały udział oprócz
elbląskiej miejskiej i przemysłowej straże: wojskowe, okrętowe,
pogotowie z Malborka, Ochotnicze Pogotowie Okrętowe z Tczewa oraz
Ochotnicza Straż Pożarna z Nowego Dworu Gdańskiego.
Partia i Urząd Bezpieczeństwa nie miały wątpliwości, że halę
podpalili „imperialistyczni wrogowie”. Już o czwartej rano, gdy pożar
jeszcze gasili strażacy, ubecy rozpoczęli masowe aresztowania, bez
żadnych podstaw. Pierwszy był strażnik, który miał dyżur w hali feralnej
nocy. W poniedziałek 18 lipca sporo osób nie przyszło do pracy z powodu
aresztowania.
Zdaniem Józefa Olejniczaka, pracownika działu czasu pracy było ich
około stu na ok. 3,5 tys. zatrudnionych. – Mój przełożony kazał
zaznaczyć karty nieobecnych literą „Ś”, co oznaczało śledztwo – opowiada
pan Józef. – Po dwóch tygodniach też zostałem przesłuchany. Trwało to
osiem godzin. Śledczy pytali, co robiłem w nocy z 16 na 17 lipca.
Władza: to podpalenie
Już dniu pożaru, wieczorem odbyło się zebranie miejscowych działaczy
partyjnych ze Stanisławem Brodzińskim, sekretarzem ds. organizacyjnych
KW PZPR w Gdańsku. W stalinowskim stylu, nieco bełkotliwie, stwierdził:
„przyszło tu dużo napływowego elementu andersowców, maczkowców, którzy
wyczuli czuły punkt zakładu”.
To oznaczało w praktyce, że winni są wszyscy poza komunistami.
Pożarem zainteresowały się najwyższe władze. 18 lipca następne zebranie
partyjne zaszczycił swoją obecnością wiceminister przemysłu ciężkiego
Roman Fidelski. Zażądał powiązania pożaru z cudem w archikatedrze w
Lublinie oraz problemami z obchodami 22 Lipca, najważniejszego święta
PRL.
19 lipca Fidelski w siedzibie UB dopilnował, by komisja biegłych
napisała odpowiedni protokół, z którego wynikałoby bez żadnych
wątpliwości, że przyczyną pożaru było podpalenie. Był skuteczny, żaden z
ośmiu biegłych nie miał innego zdania. Sprawą zainteresowała się także
wierchuszka bezpieki. W dzień po pożarze „słynny” płk Józef Światło z
centrali UB przesłuchiwał Stanisława Wójcickiego, szefa Straży
Przemysłowej, byłego akowca.
Tak wspominał on w 1993 roku to śledztwo: „Wchodzi do pokoju
przesłuchań mężczyzna: wysoki, szczupły, w bryczesach, długie buty,
szpicruta w ręku. Rozpoczyna tradycyjnym językiem ubeków: ty, taki
owaki, przyznaj się. Życiorys kazał pisać. W pewnym momencie ktoś
krzyczy na korytarzu: minister Światło, telefon z Warszawy!
Przesłuchanie i pisanie życiorysów trwało od 18 do 6 rano. Gdy
zasypiałem, dostawałem szpicrutą po plecach”. Potem oczywiście cały
zestaw ubeckich tortur, m.in. karcer, bicie, podtapianie, konwejer
(ciągłe, wielodniowe przesłuchanie bez snu aresztowanego). Los
pozostałych zatrzymanych był podobny.
Winni „Francuzi”
Aresztowania na chybił-trafił skończyły się 19 listopada 1949 roku.
Dzień wcześniej ubecy, pod zarzutem szpiegostwa, zatrzymali na lotnisku
Okęcie w Warszawie André Robineau, sekretarza konsulatu Francji w
Szczecinie. Aresztowanie było hasłem do działania dla gdańskiej bezpieki
oraz I Departamentu MBP.
Ubecy nie mieli wątpliwości, że siatka szpiegowska działała nie tylko
w okolicach Szczecina i Wrocławia, ale w również województwach gdańskim
i bydgoskim. Jej szefem był, według bezpieki, René Bardet – wicekonsul
Francji, najpierw w Szczecinie, a od lipca 1948 roku w Gdańsku.
Miał on szczęście, że nie wpadł w ręce funkcjonariuszy
bezpieczeństwa. 18 lipca 1949 roku, a więc dzień po pożarze, uciekł do
Francji. Jego rzekomi podwładni z siatki szpiegowsko-sabotażowej zostali
w Polsce. To był błąd. Ubecy 19 listopada aresztowali 13 osób
bywających w konsulacie. Byli to m.in. elblążanie: Jean Bastard,
Józef Lipiński i Stanisław Pawlik, kwidzynianie – z zamieszkania bądź
pracy: Kazimierz Jakubowski, Tadeusz Słomiński. Oprócz tego ostatniego
wszyscy byli reemigrantami z Francji.
Mimo zwolnienia – szpieg
W Sprawie Elbląskiej około 150 osób trafiło przeważnie do cel Urzędu
Bezpieczeństwa w Gdańsku. Stosując tortury, ubecy uzyskiwali od
większości zeznania, na podstawie których Wojskowy Sąd Rejonowy w
Gdańsku skazał na karę śmierci czterech mężczyzn, a sąd w Krakowie –
piątego. Na szczęście żadnego z tych wyroków nie wykonano. Ale dwie
osoby straciły życie w więzieniu.
Najprawdopodobniej 26 niewinnym Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku
wymierzył kary więzienia od kilku lat do dożywocia. Wśród nich były dwie
kobiety.
Przychodzi „odwilż”. Prawie wszyscy politycznie skazani wychodzą z
więzienia. Tak wspomina ten czas Józef Olejniczak: – 24 marca 1956 roku
politruk więzienny przekonywał mnie, że mimo zwolnienia, dla władz
jestem nadal szpiegiem. Twierdził, że władza się nade mną zlitowała,
stąd to zwolnienie. Ja mu na to, że jest wyrok Sądu Najwyższego.
Politruk ripostuje, że jak za dużo będę gadał, to znów tu wrócę,
przynajmniej na pięć lat.
Nie były to strachy na Lachy, nadal obowiązywał przecież tzw. mały
kodeks karny, który srogo karał nawet za dowcipy polityczne ośmieszające
władzę.
Jak za Stalina
Natomiast Kazimierz Jakubowski nie został uniewinniony. Wyszedł z
więzienia po „odwilży” na podstawie amnestii. W 1974 roku wystąpił o
zatarcie wyroku. Z radością i nadzieją na sprawiedliwość przywitał wolną
Polskę. Potem, 8 lipca 1997 roku, Kazimierz Jakubowski za pośrednictwem
mec. Piotra Dewińskiego, adwokata z Warszawy, złożył do Naczelnej
Prokuratury Wojskowej wniosek o kasację wyroku z 13 lutego 1951 roku.
NPW uznała, że… żadnych tortur podczas śledztwa wobec pana
Jakubowskiego nie było, a on sam jest szpiegiem, bo… przyznał się do
tego podczas śledztwa i podczas procesu. I jeszcze wręczył innemu
szpiegowi urządzenie do nauki alfabetu Morse’a. To, że sąd w 1957 roku
Gustawowi Turoniowi, współoskarżonemu Kazimierza
Jakubowskiego, uwierzył, że były stosowane tortury, nie jest żadnym
dowodem, zdaniem prokuratora. Czyli wyrok stalinowski jest zasadny.
Żadnego wniosku o kasację do Sądu Najwyższego nie będzie (w książce
podaję fragmenty odpowiedzi z NPW). Dwa lata później prokuratura
zmieniła zdanie. Złożyła 30 kwietnia 1999 roku wniosek do sądu o
wznowienie postępowania karnego w sprawie wyroków na Kazimierza
Jakubowskiego (w książce wyjaśniam, dlaczego prokuratura zmieniła
zdanie).
Izba Wojskowa Sądu Najwyższego rozpatrzyła wniosek 24 września 1999
roku. Sędziowie nie mieli żadnej wątpliwości, że pana Jakubowskiego
należy uniewinnić. Jednym z argumentów, co ciekawe, były… udowodnione
tortury wobec Gustawa Turonia, współoskarżonego Kazimierza
Jakubowskiego. Jednym słowem: zmieniła się interpretacja tych samych
faktów.
Kłamstwa generała
Na zakończenie obiecane na początku dowody, że Sprawa Elbląska była w
PRL powodem do dumy służb bezpieczeństwa z wykrycia groźnych szpiegów i
sabotażystów. Nie przeszkadzał im, tak jak później w 1997 roku
prokuratorowi z NPW, fakt uniewinnienia większości oskarżonych w 1956
roku i potwierdzenia stosowania tortur podczas śledztwa. W książce
„Siedem rozmów z generałem dywizji Władysławem Pożogą, I zastępcą
ministra spraw wewnętrznych, szefem wywiadu i kontrwywiadu”, wydanej w
1987 roku, gen. dyw. jako pierwszą, czyli najważniejszą wymienia siatkę
szpiegowską kierowaną przez René Bardeta, wicekonsula francuskiego w
Gdańsku. Właśnie on zapraszał do konsulatu skazanych później w Sprawie
Elbląskiej, m.in. 14 lipca 1949 roku na obchody święta narodowego
Francji.
Tak gen. Pożoga charakteryzuje Bardeta: „Kierował siecią szpiegowską
obszaru północnego w Polsce. Pan wicekonsul w szeregach szpiegowskich
informatorów widział osoby przebywające w czasie wojny we Francji, które
po jej zakończeniu powróciły do ojczyzny”.
Nie ma więc żadnych wątpliwości, że według pana generała, zwolnieni w
1956 roku z więzienia skazani ze Sprawy Elbląskiej nadal są winni. To
kłamstwo trwało i w wolnej Polsce. Pewnie dlatego Kazimierz Jakubowski w
1997 roku nie doczekał się sprawiedliwości od Naczelnej Prokuratury
Wojskowej. Bo jej prokurator nadal wierzył w manipulacje propagowane
przez ludzi typu gen. Pożogi. Książkę „Siedem rozmów…” nadal bez
problemów można wypożyczyć w polskich bibliotekach. Mam nadzieję, że
większość z sięgających po tę publikację w kłamstwa generała nie
wierzy. Jego wywody są przykładem jednej z wielu manipulacji władzy
Polski Ludowej, zależnej od Sowietów.
Przedstawione w artykule wydarzenia zostały opisane w książce Grażyny
Wosińskiej pt. „Pożar i szpiedzy”. Pozycja jest do kupienia w księgarni Najwyższego Czasu: tutaj w wersji papierowej (kliknij) oraz tutaj w wersji elektronicznej (plik pdf / epub)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
84. Wyrok na członka organizacji BOA z 1948 r. jest nieważny
Szczeciński sąd unieważnił wyrok skazujący wydany w 1948 r. na członka organizacji niepodległościowej BOA; uznał, że samo skazanie było represją za jego działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego - poinformowała dzisiaj szczecińska prokuratura.
Sprawa dotyczy prawomocnej decyzji sądowej z początku lat 90.; wówczas odmówiono stwierdzenia nieważności wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Szczecinie z 1948 r. skazującego Stanisława Basiewicza na 14 lat więzienia za przestępstwa szczególnie niebezpieczne w okresie odbudowy państwa. Basiewicz miał je popełnić, działając w ramach grupy BOA (Bojowy Oddział Armii), powstałej w czasie wojny na Grodzieńszczyźnie i kontynuującej działalność po wojnie na Pomorzu Zachodnim.
- Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że skazanie Stanisława Basiewicza za wymienione powyżej czyny było represją za jego działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w ramach organizacji niepodległościowej o nazwie BOA - poinformowała dzisiaj Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Prokurator poparł wniosek o stwierdzenie nieważności wyroków byłych sądów wojskowych. Postanowienie sądu nie jest prawomocne. Postępowanie w tej sprawie zaczęło się w 1993 r. Szczeciński sąd wojewódzki odmówił wtedy stwierdzenia nieważności wyroku z 1948 r. a Sąd Apelacyjny w Poznaniu orzeczenie to utrzymał w mocy.
W 2012 r. szczeciński prokurator złożył wniosek o wznowienie zakończonego prawomocnie postępowania. Sąd Najwyższy przychylił się do wniosku, wznowił postępowanie i uchylił postanowienia sądu apelacyjnego i Sądu Wojewódzkiego w Szczecinie a sprawę przekazał sądowi okręgowemu do ponownego rozpoznania.
Wyrokiem z 1948 r. Stanisław Basiewicz został uznany za winnego tego, że m.in. uczestniczył w związku zbrojnym, który miał na celu zbrodnie, rabunki i przechowywanie broni palnej. Wojskowy Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał go na 14 lat więzienia.
Bojowy Oddział Armii (BOA) został utworzony prawdopodobnie w 1944 roku w okolicach Wołkowyska. Pierwszym dowódcą oddziału został Stefan Pabiś ps. Stefan. Terenem działania oddziału była Grodzieńszczyzna, a dokładniej okolice Wołkowyska i Zelwy.
Po wojnie grupa trafiła na Pomorze Zachodnie. Zimą 1945-46 r. oddział liczył 21 członków i 15 współpracowników. Wiosną 1946 r. rozpoczął działalność propagandową oraz dywersyjną na terenie Bobolic i najbliższej okolicy.
Do wiosny 1948 r. większość członków oddziału została aresztowana, głównie dzięki donosom. Ostatecznie latem 1948 r. na ławie oskarżonych przed szczecińskim sądem zasiadło 24 żołnierzy i współpracowników oddziału. Aż sześciu oskarżonych skazano na karę śmierci, pięć wyroków wykonano. Skazani zginęli od strzału w potylicę.
Ogółem spośród 45 osądzonych w różnych procesach członków i współpracowników BOA aż sześciu zostało pozbawionych życia, dwóch skazano na dożywocie, 32 skazano na kary więzienia od roku do 15 lat.
IPN prowadził postępowanie w sprawie stosowania niedozwolonych metod śledczych przez funkcjonariuszy UB w Szczecinie wobec członków BOA. Zostało ono umorzone z powodu śmierci tych funkcjonariuszy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
85. arch./- 60 lat temu zabili
arch./-
60 lat temu zabili „Huzara”
Dziś w Białymstoku rozpoczynają się uroczyste
obchody 60. rocznicy zamordowania, z wyroku komunistycznego sądu,
kapitana Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”, okrytego sławą dowódcy 6. Brygady Wileńskiej.
Obchody rozpoczną się o godzinie 16.30 w punkcie IPN „Przystanek
Historia” (ul. Warszawska 48). W tym miejscu dr Łukasz Lubicz-Łapiński z
IPN Białystok wygłosi wykład pt. „Miejsca upamiętnienia postaci kpt.
Kazimierza Kamieńskiego »Huzara« na Podlasiu”.
Zaprezentowany zostanie również film pt. „Operacja Cezary” w
reżyserii Adama Sikorskiego. Następna część uroczystości odbędzie się 11
października w rodzinnych stronach „Huzara”, dokładnie w miejscowości
Nowe Piekuty, gdzie znajduje się pomnik tego bohatera zbrojnego
podziemia AK, AKO oraz WiN. Właśnie pod tym pomnikiem o godzinie 13.30
złożone zostaną okolicznościowe wieńce. A zaraz potem w kościele
parafialnym w Nowych Piekutach odprawiona zostanie Msza Święta.
Uroczystościom w Nowych Piekutach towarzyszyć będzie prezentacja
wystawy OBEP pt. „Żołnierze Wyklęci – pamiętamy”. Pracownicy IPN
przeprowadzą też z młodzieżą ze szkół w Łapach rajd śladami „Huzara”.
Natomiast o godzinie 18.00 odbędzie się widowisko historyczne –
rekonstrukcja przedstawiająca rozbrojenie posterunku MO w Piekutach w
roku 1945. W przedstawieniu udział weźmie około 30 rekonstruktorów z
grup regionu podlaskiego. Uroczystości 60. rocznicy śmierci „Huzara”
organizuje Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku, gmina Nowe Piekuty
oraz Stowarzyszenie Pasjonatów Historii Ziemi Podlaskiej Kolekcjonerów
Militariów „Grupa Wschód”.
Na ziemiach, na których aż do roku 1953 walczył „Huzar”, jest wiele
pamiątek jego heroicznych zmagań z okupantami. Oprócz pomnika w Nowych
Piekutach oraz pomnika w Wysokiem Mazowieckiem o „Huzarze” i jego
żołnierzach, którzy w latach 1944-1953 oddali życie za wolność Ojczyzny,
przypomina tablica pamiątkowa w Łapach, która została poświęcona
zaledwie w marcu tego roku. Jest ona umieszczona na ścianie kaplicy,
przy sali św. Józefa, w której w marcu 1953 roku odbył się pokazowy
proces „Huzara”. Również jedna z łapskich ulic nosi imię „Huzara”.
Kapitan „Huzar” został aresztowany przez UB w Warszawie 23
października 1952 r. w wyniku prowokacji UB pod kryptonimem „Cezary”.
Poddano go brutalnemu śledztwu. Proces wyjazdowy Wojskowego Sądu
Rejonowego w Warszawie, którego ofiarą stał się m.in. „Huzar”, odbył
się 24-26 marca 1953 roku w sali parafialnej przy ulicy Cmentarnej 12
(obecnie sala św. Józefa) w Łapach.
W rozprawie prowadzonej pod przewodnictwem ppłk. Mieczysława Widaja
Kazimierza Kamieńskiego skazano na sześciokrotną karę śmierci. Podczas
tego procesu sądzeni i skazani na śmierć zostali także jego
podkomendni.
11 października 1953 roku o godz. 13.30 w Więzieniu Karno-Śledczym
przy ul. Kopernika w Białymstoku więzienny kat Aleksander Jurczuk
wykonał wyrok śmierci na kpt. Kazimierzu Kamieńskim ps. „Huzar”. Jego
ciało zostało najprawdopodobniej pochowane na terenie tego więzienia.
Natomiast symboliczny grób Kamieńskiego znajduje się na cmentarzu w
Poświętnem. W listopadzie 2007 roku prezydent Lech Kaczyński odznaczył
pośmiertnie Kazimierza Kamieńskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia
Polski.
Pod koniec października na terenie dawnego Więzienia Karno-Śledczego
IPN ma wznowić rozpoczęte w lipcu prace poszukiwawcze. Pracownicy IPN
przypuszczają, że jednym z wielu pochowanych tam żołnierzy podziemia
niepodległościowego jest kpt. Kazimierz Kamieński „Huzar”.
– Z treści materiałów historycznych, jakie posiadamy, wynika, iż po
roku 1947 wszystkie osoby zamordowane w więzieniu na Kopernika chowano
na miejscu, głównie na terenie ówczesnego przywięziennego ogrodu –
powiedział „Naszemu Dziennikowi” dr Marcin Zwolski, historyk z
białostockiego oddziału IPN, który bierze udział w pracach
poszukiwawczych.
– Kwestia tego, czy szczątki „Huzara” spoczywają nadal na terenie
więzienia, jest jednak otwarta, gdyż wiemy również, iż w latach 50. do
70. szczątki wydobywano i przewożono w inne miejsca – dodaje dr
Zwolski.
Adam Białous
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
86. Nie zbadali Jaruzelskiego.
Nie zbadali Jaruzelskiego. Uniemożliwiają to "aktualne zalecenia lekarskie"
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
87. Uroczystości pogrzebowe ofiar
Uroczystości pogrzebowe ofiar nazistów i komunistów
Na łódzkim Cmentarzu Komunalnym Doły pochowano 49 ofiar
reżimów: nazistowskiego i komunistycznego. Szczątki ciał odnaleziono na
terenie byłego poligonu wojskowego Łódź-Brus. Tożsamości ofiar nie udało
się ustalić.
Zdaniem śledczych większość z nich – 45 osób – straciła życie na
początku II wojny światowej a oprawcami byli naziści. Pozostałe cztery
zostały zamordowane przez komunistów.
Ze względu na brak możliwości identyfikacji pomordowanych
uroczystości pogrzebowe miały charakter wielowyznaniowy, a modlitwę
ekumeniczną odmówili duchowni Kościołów: katolickiego,
ewangelicko-augsburskiego i prawosławnego oraz przedstawiciel Gminy
Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi.
Ceremonia odbywała się w asyście kompanii honorowej Wojska Polskiego;
wzięli w niej udział także harcerze, przedstawiciele organizacji
kombatanckich i szkół. Szczątki złożono w sześciu trumnach.
W zbiorowym grobie spoczęło 45 osób zabitych przez Niemców w czasie
II wojny światowej oraz cztery ofiary zbrodni komunistycznej. Te cztery
ofiary odnaleziono w jednej mogile w lipcu 2009 r.
Według informacji pionu śledczego łódzkiego oddziału IPN na oprawców
komunistycznych wskazuje rodzaj użytej w egzekucji broni – znaleziono
pociski produkcji radzieckiej a przy jednej z czaszek łuskę z pistoletu
TT i wybite na niej cechy fabryczne, które wskazywały, że wyprodukowano
ją w Podolsku w 1945 r. Przy ofiarach znaleziono fragmenty ubrań, butów
(m.in. oficerki) i medalik, jednak wszystkie te rzeczy były tak
zniszczone, że nie pozwalały na identyfikację.
Nie udało się również ustalić tożsamości 45 osób, które
prawdopodobnie zostały zamordowane przez hitlerowców w listopadzie 1939
r. W październiku 2010 r. w trzech mogiłach natrafiono na szczątki 32
ciał a w czerwcu 2011 r. na 13 kolejnych. Te ostatnie mogą należeć do
przedstawicieli łódzkiej inteligencji. Prawdopodobnie do innej grupy
należą natomiast szczątki pozostałych 32 ofiar.
Ustalono, że te osoby zostały rozstrzelane z broni długiej a
następnie były dobijane strzałami z broni krótkiej w głowę lub kark.
Nie znaleziono przy ofiarach przedmiotów mogących uściślić datę
zabójstwa i pomóc w identyfikacji.
Na podstawie archiwalnych akt łódzkiego gestapo przyjęto, jako jedną z
hipotez, że były to ofiary egzekucji 28 osób skazanych na karę śmierci
23 listopada 1939 r. Z dokumentów wynikało, że byli to robotnicy i
rolnicy. W trakcie postępowania nie udało się potwierdzić lub całkowicie
wykluczyć tej hipotezy.
Był to drugi uroczysty pogrzeb szczątków odnalezionych na Brusie.
Pierwszy, podczas którego pochowano 40 ofiar, odbył się we wrześniu 2009
r. Masowe mogiły odkryto w trakcie prowadzonych tam –
współfinansowanych przez miasto – badań archeologicznych.
Pierwsze groby na byłym poligonie odkryto w 2008 roku. Od tego czasu
odnaleziono tam 106 ofiar zbrodni niemieckich i cztery komunistycznych.
Pod koniec grudnia 2011 r. miasto podpisało z Uniwersytetem Łódzkim
pięcioletnią umowę dotyczącą prowadzenia badań terenowych na Brusie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
88. SOWIECKI SAŁDAT moze gwałcic, artysta nie może pokazać tego
Akcja studenta ASP wzbudziła natychmiastową reakcję służb. Policja na miejscu pojawiła się jeszcze w nocy. Według Aleksandry Siewert
z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, funkcjonariusze dowiedzieli się
o nowym pomniku ze zgłoszenia pochodzącego od mieszkanki Gdańska.
-
Ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę, oficer dyżurny odebrał
telefon od zbulwersowanej kobiety. Była ona oburzona charakterem
pomnika, który stanął przy al. Zwycięstwa. Policjanci od razu pojechali
na miejsce. Nad ranem pojawił się tam też 26-letni mężczyzna, który
przyznał, że jest autorem rzeźby. Został przesłuchany na komisariacie.
Teraz prokurator zadecyduje czy doszło do złamania prawa, czy zostało
popełnione wykroczenie lub przestępstwo.
fot. archiwum autora rzeźby
W sobotę wieczorem, na podwyższeniu koło czołgu
T-34, stanęła betonowa rzeźba pt. "Komm Frau", przedstawiająca żołnierza
gwałcącego kobietę.
O jakie przestępstwo
lub wykroczenie może chodzić w przypadku ustawienia w przestrzeni
miejskiej rzeźby? Pierwsze skojarzenie: nielegalne zajęcie pasa
drogowego. Szkopuł w tym, że rzeźba stanęła na tym samym podwyższeniu,
na którym stoi czołg, czyli już poza chodnikiem i drogą rowerową.
Doskonale widać to na zdjęciach.
Rzeźba została zabrana wraz z postumentem w niedzielę rano. Przyjechał po nią samochód z dźwigiem należący do firmy PRSP.
Aktualizacja, godz. 20:15
Z redakcją skontaktował się przedsiębiorca z Krakowa, który
zadeklarował, że jest zainteresowany kupnem rzeźby. Skontaktowaliśmy go
już z autorem pracy. Jerzy Bohdan Szumczyk uznał jednak, że rzeźba nie
jest na sprzedaż.
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Rzezba-gwalcacego-zolnierza-usunieta...
Rzeźba przedstawiająca gwałt dowodem w sprawie. ASP: Artysta postawił ją na własne ryzyko
- Nie krępujemy działań naszych studentów, możemy jedynie ich
uczulać na pewne kwestie - tak w oficjalnym oświadczeniu Akademia...
czytaj dalej »
Kontrowersyjny pomnik w prokuraturze
Inicjatywą studenta
zajęła się już Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz. - Do sprawy
wyznaczono już prokuratora. Teraz przejrzy on dokumenty w sprawie, które
w poniedziałek przed południem przekazała nam policja - poinformowała
rzecznik prokuratury Jolanta Janikowska-Matusiak.
Zaznaczyła, że prokurator "do czwartku zdecyduje o wszczęciu postępowania, bądź o jego umorzeniu".
Co
teraz grozi mężczyźnie? - Jesteśmy dopiero na początkowym etapie
postępowania jednakże, jeśli zostaną mu postawione jakiekolwiek zarzuty,
to najpewniej z artykułu 256 kodeksu karnego - oceniła
Janikowska-Matusiak.
Artykuł mówi, że ten, "kto publicznie
propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje
do nienawiści na tle różnic narodowościowych albo ze względu na
bezwyznaniowość podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo
pozbawienia wolności do lat dwóch".
-----------------------
wystąpienia Krzysztofa Bosaka (Ruch Narodowy, tygodnik internetowy Nowa Konfederacja) w Polsat News. Tym razem była mowa o kontrowersyjnej rzeźbie gdańskiego artysty, przedstawiającej sowieckiego żołnierza gwałcącego kobietę w ciąży.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
89. na Foksal
właśnie ciekawe i ważne spotkanie o Dzieciach komunistycznych oprawców z
udziałem: Aldony Zaorskiej, Grzegorza Brauna, Leszka Żebrowskiego -
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
90. Ktoś zawarł deal, na mocy
Ktoś
zawarł deal, na mocy którego wymiar sprawiedliwości ma „odpieprzyć się
od generała”? Sędzia Johann nie ma wątpliwości, że to celowa obstrukcja
Udało się skazać niedawno przykutego do wózka Iwana Demianiuka, a
Hosniego Mubaraka wnoszono na salę sądową na noszach. A generała
Jaruzelskiego nie można nawet zbadać, bo jest chory?
"Ochrona" Jaruzelskiego działa sprawnie. Kto zapewnił mu zwolnienie z badań lekarskich? Bo lekarze nie
Lekarze z kliniki przy ul. Szaserów, którzy od lat leczą generała, nic o zaświadczeniu nie wiedzą.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
91. M.Marek/Nasz Dziennik Wymiga
M.Marek/Nasz Dziennik
Wymiga się od procesu?
Jest już gotowa jedna z opinii lekarskich
dotyczących gen. Henryka K., byłego naczelnego prokuratora wojskowego
oskarżonego o zbrodnie komunistyczne.
Jego proces przed Garnizonowym Sądem Wojskowym w Warszawie nie mógł
się zacząć miesiąc temu, ponieważ jego obrońca przedstawił dokumentację
medyczną, twierdząc, że Henryk K. jest chory i nie może uczestniczyć w
rozprawach.
Dlatego sąd postanowił zlecić sporządzenie dwóch opinii biegłych –
onkologicznej i kardiologicznej. Według obrony, były stalinowski sędzia
choruje na arytmię i chorobę nowotworową.
Opinia onkologiczna już jest – dowiedzieliśmy się w sądzie. Teraz
sędzia oczekuje na drugą ekspertyzę lekarską i wówczas podejmie decyzję w
kwestii, czy Henryk K. może uczestniczyć w swoim procesie.
Jak podkreśla pion śledczy IPN, który skierował akt oskarżenia wobec
byłego komunistycznego sędziego, podczas śledztwa mężczyzna nie podnosił
kwestii zdrowotnych. – Jeśli chodzi o osobę generała K., prokurator na
etapie śledztwa nie miał żadnych perturbacji z zapewnieniem obecności do
czynności procesowych – podkreśla p.o. naczelnik warszawskiego pionu
śledczego prok. Marcin Gołębiewicz. – Henryk K. stawił się w
prokuraturze, nie było też żadnych innych przeciwwskazań do skierowania
sprawy do sądu, także w kwestii stanu zdrowia oskarżonego – dodaje.
Co ciekawe, Henryk K. nie stawił się miesiąc temu na własny proces,
ale kilka dni temu przyszedł jako świadek na proces kolegi byłego
prokuratora komunistycznego Mieczysława R. Zeznawał bez wyraźniejszych
problemów przez kilkadziesiąt minut w Wojskowym Sądzie Okręgowym w
Warszawie.
Po rozprawie „Nasz Dziennik” dopytywał Henryka K., czy będzie
uczestniczył w swoim procesie, ale odpowiedział wymijająco: – Jestem
chory, ledwo stoję, rak mnie drąży, mam arytmię.
W tej chwili sprawa jest zawieszona, a pion śledczy IPN czeka na termin rozprawy.
– Na tę chwilę nie mamy terminu rozprawy, obrońca Henryka K.
przedłożył dokumentację medyczną, my nie mamy postanowienia o powołaniu
biegłych – mówi Gołębiewicz. IPN na razie nie przewiduje składania
żadnych wniosków w tej sprawie. – Nie mamy do czego, czekamy na
wyznaczenie terminu rozprawy – zaznacza prokurator.
IPN oskarżył stalinowskiego sędziego Henryka K. o bezprawne
pozbawianie wolności trojga działaczy antykomunistycznych w latach
1952-1953. Chodzi o śledztwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego
prowadzone przeciwko Leonowi Ch., Barbarze M. i Janowi O. Pokrzywdzeni
byli członkami organizacji: Obrońcy Korony, Podziemna Organizacja
Wolność i Niepodległość, PSL i AK. Byłemu sędziemu, który nie przyznał
się do zarzutów, grozi kara do 10 lat więzienia.
Henryk K. pracował w organach komunistycznego wymiaru
sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w
tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na
których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby
wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach
1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w okresie 1985-1989
sędzią Trybunału Stanu. Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił
do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a
jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). – W
1950 r. zostałem sekretarzem Sądu Okręgowego w Łodzi, jednocześnie
studiowałem prawo na Uniwersytecie Łódzkim, wiosną 1951 r. zostałem
asesorem i przeniesiony do Warszawy – mówił w sądzie pytany o początki
kariery w komunistycznym stalinowskim wymiarze sprawiedliwości Henryk K.
Dopiero w 1952 r. został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu
Łódzkiego. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po
krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip
komunistycznych, decydując o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości i
pełniąc, jak K., najwyższe funkcje.
Upust swoim zapatrywaniom dał K. u schyłku PRL w lipcu 1989 r., kiedy
jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda
Pileckiego za niewinnego, orzekając, że brak ku temu podstaw.
Zenon Baranowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
92. Jak kat Armii Krajowej jest czczony przez SLD
Radziecki generał dowódca 3. Frontu Białoruskiego Iwan Czerniachowski - kat Armii Krajowej i Polaków z Wileńszczyzny jest czczony przez "proeuropejski" SLD.
Kto zatem został zdradzony i przez kogo?
29 września 1951 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie umarł płk. Aleksander Krzyżanowski (generał "Wilk") komendant Okręgu Wileńskiego AK aresztowany przez zdradę i postęp 17 lipca 1944 r. przez radzieckiego generała, dowódcę 3. Frontu Białoruskiego Iwana Czerniachowskiego, likwidatora jednostek Armii Krajowej na Wileńszczyźnie.
Ten radziecki generał jest bezpośrednio odpowiedzialny za zesłanie kilku tysięcy żołnierzy AK z Wileńszczyzny w głąb ZSRR, gdzie byli oni poddawani torturom i niewolniczej pracy, w wyniku której umierali z zimna, głodu i wycieńczenia.
Oto kulisy zdrady
12 lipca 1944 r. płk Aleksander Krzyżanowski (generał "Wilk") komendant Okręgu Wileńskiego AK śle depeszę do Komendy Głównej Armii Krajowej, w której zawiadamia, że jego zdaniem sowieci będą dążyć do likwidacji oddziałów AK na Wileńszczyźnie. W swojej depeszy płk. Krzyżanowski informuje też przełożonych iż zgłosił się do jego sztabu AK oficer sowiecki, przedstawił się jako ppłk. Nikołajew wraz z towarzyszącym mu innym oficerem w randze majora, celem określenia współpracy w zakresie walki z Niemcami.
Rosjanie obiecali dostarczyć dla AK uzbrojenie i amunicję. Jak się później okazało celem ich przybycia nie była współpraca w walce z Niemcami ale rozpracowywanie oddziałów AK na Wileńszczyźnie. Z uwagi na powyższe celem reorganizacji dla przyszłej wspólnej walki zorganizowano koncentrację oddziałów AK - 15 tys. żołnierzy na terenie Puszczy Rudnickiej.
W kolejnych depeszach Komendant Wileńskiego Okręgu AK informował swoich przełożonych, że nie da się rozbroić przez oddziały sowieckie i przystąpi do walki zbrojnej.
12 lipca 1944 r. Komendant Wileńskiego Okręgu AK otrzymał zaproszenie do sztabu gen. Czerniachowskiego stacjonującego w miasteczku Smorgonie. Na tym spotkaniu omówiono formy doraźnego wykorzystania jakichś drobnych oddziałów AK w charakterze zwiadowców. Generał wspomniał o możliwości poboru mieszkańców Wileńszczyzny do Armii Czerwonej. Komendant tych warunków jednak nie przyjął, oświadczając, że oddziały AK mogą współpracować z sowietami tylko jako samodzielna jednostka bojowa.
Ustalono wstępnie w czasie tych rozmów iż, oddziały AK pod względem operacyjnym miały wejść w skład 3. Frontu Białoruskiego, ale pozostać miały pod własnym i dotychczasowym dowództwem – płk. Krzyżanowski chciał iść i walczyć ze swoimi żołnierzami na Warszawę i dalej do Berlina.
W dniu 17 lipca 1944 r. w kwaterze AK zjawił się sowiecki oficer łącznikowy, który zaprosił sztab AK na rozmowy do wyzwolonego już przez Armię Czerwoną Wilna celem podpisania wspólnego wcześniej ustalonego porozumienia co do wspólnej walki przeciwko Niemcom. Płk. Krzyżanowski zrezygnował z asysty uzbrojonego oddziału AK za namową samych Rosjan. Po przyjeździe na miejsce spotkania sztab Wileńsko-Nowogródzkiego Okręgu AK zostaje rozbrojony i aresztowany przez gen. Czerniachowskiego.
Oddziały AK zgromadzone już na wcześniejszej koncentracji w Puszczy Rudnickiej w celu utworzenia polskiego korpusu, zostały okrążone przez formacje NKWD (12 tys. żołnierzy; wcześniej Krzyżanowski ujawnił dyslokację swoich wojsk) rozbrojone i aresztowane.
Kolejne Komendy Okręgu Wileńskiego AK też zostały podstępnie rozbite. Z nowym okupantem walczyli nadal tylko nieliczni ocalali m.in. mjr. "Łupaszka".
Dalsze losy bohaterów tej zdrady
Aleksander Krzyżanowski został po aresztowaniu przewieziony do moskiewskiego więzienia na Butyrkach, następnie do obozów w Diagilewie i Griazowcu. W sierpniu 1947r. uciekł z obozu i dotarł do Wilna. Tu, wkrótce po ujawnieniu się, został ponownie aresztowany przez NKWD i odesłany do Moskwy. Do kraju wrócił w listopadzie 1947 r. W lipcu 1948 r. osadzony w więzieniu mokotowskim, wskutek tortur i ciężkiej choroby zmarł 29 września 1951 r.
Generał Iwan Czerniachowski zginął 18 lutego 1945 r. pod miejscowością. Wystruć (Insterburg, później Czerniachowsk) na wschód od Królewca.
Jak został uhonorowany przez samych Polaków zdrajca i kat AK?
Zabitemu sowieckiemu generałowi katowi AK postawiono pomnik, który stanął w Polsce w miejscowości Pieniężno na Warmii by działacze PZPR, a potem SLD, mogli kultywować pamięć o swoim bohaterze – mordercy Armii Krajowej. W 1999 r., kiedy na 1 maja, "w czynie społecznym", odremontowali oni ten pomnik kata AK.
http://www.kresy.pl/wydarzenia,polska?zobacz%2Fjak-kat-armii-krajowej-je...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
93. bezczelność rozzuchwalonej POstkomuny
Miller twierdzi, że nie wolno dzielić krwi żołnierskiej
Lider Sojuszu spotkał się w Sejmie z kombatantami II wojny światowej, w tym również z weteranami bitwy pod Lenino.
Miller przypomniał, że data bitwy, 12
października 1943 roku, przeszła do historii jako dzień, w którym do
walki z hitleryzmem weszła 1. Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.
- W tym dniu rozpoczął się powrót do Polski tych młodych chłopców i
młodych dziewcząt, którzy stawili się na wezwanie ojczyzny i którzy
przeżyli swój chrzest bitewny pod Lenino - podkreślił szef SLD.
Jak dodał, to właśnie ci żołnierze przywracali piastowskie ziemie, czynili zaślubiny Polski z Bałtykiem. A co ze wszech miar istotne - wbijali słupy graniczne na Odrze wytyczając naszą zachodnią granicę - mówił lider Sojuszu.
B. premier skrytykował ubiegłotygodniowe
obchody bitwy pod Lenino, w których nie uczestniczył nikt z
najważniejszych osób w państwie. - Niestety obecne prawicowe władze przeszły obojętnie przy okazji
70. rocznicy bitwy. Prezydent Komorowski, który zawsze jest skłonny
spotykać się z kombatantami, wręczać odznaczenia państwowe, tym razem
zachował pełne obojętności milczenie - ocenił Miller. - Niestety widać wyraźnie, jak polityka historyczna wkracza buciorami w żołnierskie losy - uznał szef SLD.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że zupełnie
inaczej wyglądały obchody 60. rocznicy bitwy pod Lenino, gdy on sam
stanął wówczas jako premier na czele delegacji polskiej na miejscu bitwy, by tam oddać hołd żołnierzom.
Szef Sojuszu apelował, by nie pomniejszać
chwały polskiego żołnierza, nie kierować się koniunkturalnymi
przesłankami i nie wykorzystywać jej do bieżącej walki politycznej. Trzeba
odrzucić w tej sprawie fałsz i kierowanie się pozamerytorycznymi
względami. Krew polskich żołnierzy przelana na frontach II wojny
światowej jest tyle samo warta niezależnie, czy szli ze wschodu, czy z
zachodu. Rzeczpospolita jest im winna najwyższy szacunek - przekonywał b. premier.
Prezes Związku Żołnierzy Wojska Polskiego
gen. Franciszek Puchała wyraził pogląd, że obecnie deprecjonuje się
znaczenie bitwy pod Lenino, a także generalnie zasług 1. Dywizji
Piechoty WP. - My, żołnierze, emeryci, renciści, kombatanci,
weterani uważamy, że wszystkim polskim żołnierzom walczącym na wielu
frontach II wojny światowej należą się słowa uznania, szacunek i nasza
dozgonna wdzięczność. Nie wolno dzielić żołnierskiej krwi według
jakichkolwiek kryteriów - zaznaczył gen. Puchała.
Prezes Związku Żołnierzy WP dziękował
Millerowi za sobotnie spotkanie, w którym wzięli udział przedstawiciele
środowisk kombatanckich, w tym m.in. weterani bitwy pod Lenino, m.in.
płk Tadeusz Makarewicz i płk Bolesław Szczepaniak. Na koniec wręczył
szefowi Sojuszu odznaczenie - Złotą Odznakę, którą Związek przyznał mu
za zasługi.
12 października br. 70. rocznicę bitwy
uczczono w Lenino (wschodnia Białoruś) mszą świętą; później złożono
wieńce na tamtejszym polskim cmentarzu wojskowym. W uroczystościach,
zorganizowanych przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
oraz władze obwodu mohylewskiego, wzięła udział 200-osobowa delegacja z
Polski na czele z szefem Urzędu Janem Stanisławem Ciechanowskim, a
także przedstawiciele regionalnych i lokalnych władz białoruskich - w
tym wicegubernator obwodu mohylewskiego Waler Małaszka - i weterani. Był
też ambasador RP na Białorusi Leszek Szerepka.SLD chce, by 70. rocznicę bitwy uczcił Sejm na najbliższym,
rozpoczynającym się we wtorek posiedzeniu. W piątek złożył u marszałek
Ewy Kopacz projekt w tej sprawie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
94. Nie chcę odszkodowania
Codziennie brano mnie na przesłuchania, na których bito mnie do utraty
przytomności. Jednego dnia jeden z oprawców wyrwał mi pięć zdrowych
zębów. Najgorsze było bicie po genitaliach. Więźnia kładziono na stole,
rozciągano nogi łańcuchami, a następnie bito po genitaliach. Ból był tak
straszny, że delikwent przyznawał się do wszystkiego.
Po jakimś czasie znaleźli mnie
chłopaki od „Zapory”. – wspomina Wacław Gąsiorowski – Jak oni się dowiedzieli
gdzie mieszkam nie wiem. Padał deszcz, wyjrzałem przez okno na podwórko, bo
zaszczekał pies i widzę, że pod stodołą stoi kilka postaci. Wyszedłem na
zewnątrz i widzę znajome twarze, w tym „Jura”. Byli strasznie zmęczeni,
wyglądali jak zgonione psy. –„Jur” na mój widok rzucił tylko – nocuj, to już
koniec! – Ja się przeraziłem. – Co ja z wami zrobię? – oświadczyłem. – Tu pół
wsi należy do ORMO. Z karabinami chodzą, jak któregoś zaczepisz to będzie walka
na całego. Obiecali, że nikogo nie ruszą. Wpuściłem ich do stodoły żonę
poprosiłem żeby przygotowała jedzenie dla sześciu ludzi. Żona się przeraziła, ale
szybko się udobruchała. Sami żyliśmy biednie, ale co miała to ugotowała.
Chłopaki wysuszyli się, najedli się, wyczyścili broń i rano poszli. Więcej już
ich nigdy nie widziałem. Żyliśmy sobie z żoną spokojnie, na świat przyszły
dzieci. Jakiś chłop doniósł jednak, że byłem u „Zapory”. Skąd się dowiedział
nie wiem.
Chciałem się z nim bić
- Wiele razy się później nad tym
zastanawiałem i nigdy nie potrafiłem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Ja
nikomu o tym nie mówiłem. W każdym bądź razie któregoś dnia nad ranem pod nasze
gospodarstwo podjechały dwa samochody UB z Chełma. Miałem wtedy broń, dobrą
broń, którą zostawił „Jur”. Jak zobaczyłem ubowców, zaraz ją chwyciłem i
krzyknąłem do żony, że będą się z nimi bił. Ta jednak walnęła mnie czymś w
głowę, aż się przewróciłem. Żona zaś złapała broń i wrzuciła do studni. Dzięki
temu jeszcze żyję. Ubowcy którzy otaczali dom tylko czekali żebym otworzył
ogień. Jak wpadli na podwórko to najpierw dali mi w łeb i zaczęli przetrząsać
obejście szukając broni. Wiedzieli, że ją mam. Mieliśmy zabudowania kryte
strzechą i praktycznie ubowcy zdarli ją z wszystkich budynków. Wiedzieli, że
ukrywanie zakonserwowanej broni pod strzechą, to stary partyzancki sposób.
Ubowcom przez myśl nie przeszło, że moja broń leży w studni. Skutego zawieźli
mnie do siedziby UB w Chełmie przy ul. Reformackiej. Na pierwszym przesłuchaniu
oficer, który wziął mnie do obróbki zaproponował bym od razu dla własnego dobra
przyznał się, że byłem w bandzie u „Zapory”.
Tortury na zamku
- Kategorycznie zaprzeczyłem.
Powiedziałem, że byłem owszem, ale w 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Ubowiec
się tym nie przejął. Uśmiechnął się tylko i poinformował mnie, że tam gdzie
pojadę pomogą mi odzyskać pamięć. Wkrótce znalazłem się na zamku w Lublinie,
gdzie zostałem ostro wzięty w obroty. Codziennie brano mnie na przesłuchania,
na których bito mnie do utraty przytomności. Jednego dnia jeden z oprawców
wyrwał mi pięć zdrowych zębów. Najgorsze było bicie po genitaliach. Więźnia
kładziono na stole, rozciągano nogi łańcuchami, a następnie bito po
genitaliach. Ból był tak straszny, że delikwent przyznawał się do wszystkiego.
W pewnym momencie ubowcy przestali mnie lać. Okazało się, że ktoś zabił tego
chłopa, który na mnie doniósł. Znaleźli go w Strachosławiu koło kuźni. Nie
wiadomo dokładnie kto go załatwił. Wracał z Chełma szosą hrubieszowską i ktoś
dał mu w łeb. Jak mnie przestali bić i trochę podleczyli, że mogłem chodzić
przywieźli mnie do Chełma. Tu umieszczono mnie w więzieniu i po kilku miesiącach
urządzano mi proces. Skazano mnie w nim na 12 lat więzienia, jako bandytę,
rabującego sklepy itp. Do przynależności do oddziału „Zapory” się nie
przyznałem. Wiedziałem, że jeżeli to zrobię to żywy z więzienia nie wyjdę.
Prawie wszystkich żołnierzy „Zapory” skazano na śmierć i wyroki wykonano. Z
Chełma wywieźli mnie do Sztumu.
„Sanatorium” w Sieradzu
- Później przerzucony zostałem do
Wronek a następnie do Sieradza gdzie odsiedziałem pięć lat. W Sztumie miałem
wrażenie, że w tym zakładzie karnym rządzą Niemcy. Traktowali nas surowo, ale
bez jakiegoś zezwierzęcenia. Chodziliśmy do pracy m.in. do szewca, który uczył
nas naprawiać buty. We Wronkach panowały straszne warunki. Tamtejsi klawisze
byli najzwyczajniejszymi bydlakami, którzy lubili znęcać się nad więźniami i
przy każdej okazji to robili. Bili pięściami i kopali. Zdarzali się
zwyrodnialcy, którzy przy wydawaniu posiłków wylewali więźniom zupy na głowy i
bili ich miskami. Więzienie w Sieradzu w
porównaniu z Wronkami, to było sanatorium. „Ameryka” – powiedziałem po paru
dniach pobytu w tym pierdlu. Klawisze byli porządni, więźniów nie krzywdzili.
Co się komu należało to dostawał. Chodziliśmy do pracy w szwalni. Ze dwustu
chłopa tam nas pracowało. Nauczyli nas szyć na maszynach konfekcję odzieżową.
Płacili nam za to pensje. Niewielkie, ale zawsze w kantynie można było coś
kupić.
Za bandyctwo
- Klawisze nadzorujący szwalnię,
byli w stosunku do nas uprzejmi, nie traktowali jak ludzkie śmieci.
Zapamiętałem szczególnie takiego kapitana Wieczorka pełniącego funkcję głównego
oficera penitencjarnego w sieradzkim więzieniu. Jak na tamtejsze warunki był on
szychą nie lada. Któregoś dnia siedzę przy maszynie i szyję i słyszę przez
magafon polecenie – skazany Gąsiorowski Wacław zgłosi się na dyżurkę.
Początkowo się trochę przestraszyłem. Takie wezwanie nie oznaczało bowiem nic
dobrego. Chłopaki przy innych maszynach zaczęli pytać – coś ty kurwa podpadł? –
Ja tylko wzruszyłem ramionami i udałem się do tej dyżurki. Wszedłem do niej
zameldowałem się, u tego Wieczorka, a on mówi – Siadaj! – gdy to zrobiłem,
zapytał mnie – powiedz mi za co ty siedzisz? – Odpowiedziałem – za bandyctwo! –
On się tylko uśmiechnął i stwierdził – jaki z ciebie bandyta! – Dał mi kartkę i
ołówek i mówi – pisz do żony, żeby ci na widzenie Piotrusia przywiozła – Dzięki
niemu po raz pierwszy od lat zobaczyłem syna.
Porządny kapitan
- Kapitan Wieczorek po widzeniu
nie pozwolił mojej żonie odjechać, tylko zabrał ją do siebie na kwaterę i
przenocował. Na drugi dzień znów mi zorganizował z nią widzenie. Wcześniej
tylko ostrzegł mnie żebym nie mówił chłopakom, że mam drugie widzenie z zoną,
bo pomyślą, że mam extra przywileje, a takich za darmo się nie dostaje. –
Uznają, że jesteś kapusiem a kapuś w więzieniu nie ma życia! – Jak wróciłem z
tego drugiego widzenia to powiedziałem kolegom z celi, że byłem na
przesłuchaniu, bo chcą w mojej sprawie wznowić śledztwo. Żonie powiedział żeby
w listach też niczego podejrzanego nie pisała, bo poczta jest cenzurowana. W
sumie z tych dwunastu zasądzonych lat
odsiedziałem dziesięć. Na mocy amnestii zostałem dwa lata wcześniej
zwolniony. Za bramą spotkałem się jeszcze z tym kapitanem Wieczorkiem. Ja
miałem kupę zarobionej forsy, którą mi wypłacono i zaprosiłem go na wódkę. Tęgo
popiliśmy! Chciałem mu podziękować za to, że okazał się człowiekiem. Spytał się
mnie, czy nie mam do niego pretensji. Odpowiedziałem, że nie. Na pożegnanie
radził mi tylko, żebym się teraz już w nic nie mieszał, bo nie warto.
Najbardziej całą tą sytuację przeżyła moja pierwsza żona, która zmarła w wieku
43 lat.
Zapamiętałem ich twarze
- Niełatwo na wsi być żoną
bandyty. Ożeniłem się po raz drugi, z dobrą kobietą starszą od siebie, która
też niestety niedawno zmarła po ciężkiej chorobie. Wcześniej pochowałem jej
rodziców. Znów jestem sam. Z pierwszą żoną mam czworo dzieci, trzy córki i
jednego syna. Tego właśnie Piotrusia, z którym zona odwiedziła mnie w
więzieniu. Dzieci mieszkają daleko i za często nie mogą mnie odwiedzać. Muszą
pracować. Mieszkam sam. Przez całe życie pracowałem na roli, w związku z czym
mam niewielką emeryturę i klepię biedę. W nic się już rzecz jasna nie
angażowałem, choć ręce mnie czasem świerzbiały. Ci ubowcy, którzy mnie
aresztowali mieszkają niedaleko. Zapamiętałem ich twarze bardzo dobrze.
Machnąłem jednak ręką. Obecnie należę do Środowiska Chełmskiego Żołnierzy 27
Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Jego zręby powstały jeszcze za komuny. Skupiło
się ono wokół takich ludzi jak Tadeusz Persz, którego znałem bardzo dobrze,
Henryk Kostecki, Jan Łabędzki, Jadwiga Żółkiewska, a także Leona Karłowicza i
Władysława Tołysza. Środowisko to zawiązało się dzięki oficerowi Janowi
Markowskiemu z WOP, z miejscowym batalionem tej formacji. Związki te zacieśniły
się jeszcze bardziej, gdy WOP rozwiązano, a na bazie istniejącego w Chełmie
batalionu granicznego utworzono Komendę Nadbużańskiego Oddziału Straży
Granicznej. Jan Markowski został zastępcą Komendanta Oddziału.
Podatny grunt
- Utworzona jednostka nie miała
sztandaru ani patrona do naśladowania. Persz wpadł na pomysł, aby Nadbużański
Oddział Straży Granicznej przyjął imię 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Idea
ta padła na podatny grunt. Oddział przyjął imię 27 WDP AK, a my, jako
środowisko ufundowaliśmy dla niego sztandar. Nasze środowisko a także ja
osobiście bardzo się nim związałem. Wspólnymi siłami odbudowaliśmy cmentarz parafialny
w Zasmykach, uznany później za cmentarz wojenny 27 WDP AK. Udało się nam
zbudować kwaterę wojenną na cmentarzu w Rymaczach i Bindundze. W 1994 r.
podczas zjazdu kombatantów dywizji odsłoniliśmy pomnik ku czci poległych
towarzyszy broni. Jest on ustawiony na terenie chełmskiego parku. Między obu
naszymi środowiskami panuje atmosfera zrozumienia i sympatii. Jako byli
żołnierze 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK znaleźliśmy trwałe miejsce w życiu
Oddziału. Spotykamy się na terenie Oddziału w wydzielonym pomieszczeniu na
zebraniach.
Trwamy jako środowisko
- Bierzemy również udział w różnych imprezach
organizowanych przez Komendę Oddziału. Podkreślić chciałbym że, naszym obecnym
prezesem jest wspomniany wcześniej Jan Markowski były zastępca komendanta
oddziału, będący obecnie już na emeryturze. Dzięki niemu trwamy jeszcze jako
środowisko, choć z roku na rok jest nas z oczywistych względów coraz mniej. Ja
jeszcze jakoś daje sobie radę, choć więzienne przeżycia coraz częściej dają o
sobie znać. Mimo tego ja nigdy nie występowałem ani o unieważnienie wyroku
skazującego mnie na 12 lat ani o odszkodowanie za pobyt w więzieniu. Nie chcę
być taki jak inni „kombatanci”, których nikt w więzieniach nie katował, którzy
nie tułali się po lasach, nie walczyli z bronią w ręku, a dzisiaj występują o
wielusettysięczne odszkodowania za złamane życie, choć powodzi się im całkiem
nieźle. „Zapora”, gdyby przeżył ubeckie katownie, to pieniędzy na pewno za
swoje tortury by nie brał. Nie walczył za Polskę dla pieniędzy czy zaszczytów.
Uważał to po prostu za swój obowiązek. Za jej wolność był gotów oddać i oddał
życie.
Marek A. Koprowski
http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz%2Fnie-chce-odszkodowania
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
95. Policja wkroczyła o szóstej
Policja
wkroczyła o szóstej rano do Adama Słomki, który "znieważył" pomnik ku
czci Sowietów w Katowicach. Funkcjonariusze zniszczyli drzwi
Warto zapytać, dlaczego polska prokuratura z takim samym
zaangażowaniem nie ścigała tych, którzy „znieważyli” pomnik bohaterskiej
„Inki”, sanitariuszki w oddziale walczącym z sowieckim najeźdźcom i ich
polskim namiestnikom. Przypomnijmy, że dochodzenie w sprawie oblania
postumentu trwało 19 dni i zostało umorzone ze względu na niewykrycie
sprawców.
Czy można we współczesnej Polsce mieć poważne
problemy ze względu na poniżanie pomnika sowieckich okupantów? Można. Do
mieszkania Adama Słomki wpadli o 6 rano policjanci, którzy dostali
nakaz doprowadzenia lidera KPN-Niezłomni do prokuratury.
Jak napisał KPN-Niezłomni w oficjalnym komunikacie:
Po dowiezieniu na komendę Słomki pojawił się tam także jego obrońca
Janusz Margasiński, który brał udział w przesłuchaniu jego klienta.
Trwało ono... 5 minut i zakończyło się postawieniem zarzutów m.in.
dotyczących poniżania pomnika Sowietów w Katowicach. Po przesłuchaniu
Adam Słomka został zwolniony. Przypomniał on, że ostatniego tak
brutalnego wtargnięcia do mieszkania, wraz z wyłamaniem drzwi, dokonała
SB w stanie wojennym, aby Słomkę internować.
Warto zapytać, dlaczego polska prokuratura z takim samym
zaangażowaniem nie ścigała tych, którzy „znieważyli” pomnik bohaterskiej
„Inki”, sanitariuszki w oddziale walczącym z sowieckim najeźdźcom i ich
polskim namiestnikom. Przypomnijmy, że dochodzenie w sprawie oblania
postumentu trwało 19 dni i zostało umorzone ze względu na niewykrycie
sprawców.
Slaw
Wyważyli drzwi, zatrzymali Słomkę. "Zarzuty godne Stalinogrodu"
Policja zatrzymała i doprowadziła do prokuratury we
wtorek Adama Słomkę, lidera Konfederacji Polski Niepodległej - Obóz...
czytaj dalej »
Turcja
Dziennikarze "marksiści" skazani na dożywocie
Szóstka tureckich dziennikarzy została skazana na karę
dożywocia za przynależność do małej partii marksistowskiej, która
jest...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
96. Ukłony dla pana Adama
i dla Jego Obrońcy....serd pozdrowienia z dawnych lat....:)
PS
Pokazówka jak za czasów towarzysza jaruzela...kogo oni chcą zastraszyć ?
gość z drogi
97. Działacze opozycji, którzy
Działacze opozycji, którzy byli internowani przez wojsko w Chełmnie żądają procesu generałów
Działacze opozycji, którzy na przełomie 1982/83 w ramach
internowania spędzili trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie,
domagają się procesu i osądzenia oskarżonych o tę decyzję
komunistycznych generałów Władysława Ciastonia i Józefa Sasina.
- Sprawiedliwość jako jedna z głównych zasad ładu
społecznego nie jest w Polsce respektowana. Nie może być państwem prawa
państwo, w którym sprawiedliwość nie dosięga funkcjonariuszy państwa
komunistycznego. (...) Państwo prawa nie istnieje, nie o taką Polskę
walczyła Solidarność, tylko o Polskę, gdzie są szanowane prawa człowieka
i nawet upływ czasu nie powoduje, że zbrodnia nie będzie nazwana
zbrodnią - powiedziała we wtorek na konferencji prasowej w Gdańsku
pełnomocnik internowanych Anna Bogucka-Skowrońska.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
98. Polacy są pozbawieni
Polacy są pozbawieni skutecznej ochrony prawnej
Apel żołnierzy AK o reformę wymiaru sprawiedliwości
Pan Marek Biernacki
Minister Sprawiedliwości
Okręgowy Zjazd Sprawozdawczo-Wyborczy Delegatów Kół Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręgu Małopolska zwraca się do Pana Ministra o przygotowanie projektów ustaw gwarantujących głęboką reformę i naprawę wymiaru sprawiedliwości.
W tej sprawie jesteśmy jednomyślni z Porozumieniem Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, w skład którego wchodzi nasz Okręg.
Obecny katastrofalny stan sądownictwa spowodował, że Polska i jej obywatele są pozbawieni skutecznej ochrony prawnej, a sprawiedliwość jest praktycznie nieosiągalna dla podsądnych.
Żeby nie być gołosłownym, warto wspomnieć, że publikacje prasowe mówią o ochronie zbrodniarzy komunistycznych przez wymiar sprawiedliwości III RP, rażących błędach sędziów, fałszowaniu protokołów, bezprawnych wyrokach, skazywaniu na wysokie, kilkusettysięczne grzywny dziennikarzy lub osoby publiczne za korzystanie z wolności słowa. Wykorzystuje się do tego prawo z czasów komunistycznego zniewolenia uchwalone jeszcze w okresie stanu wojennego.
Konkretne przykłady zbrodniarzy komunistycznych – generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, udowodniają, że sądy odmawiają ścigania głównych zdrajców i oprawców Narodu Polskiego. W tych procesach, do których dochodzi, stalinowscy oprawcy i funkcjonariusze służb specjalnych PRL są uniewinniani lub zapadają wyroki w zawieszeniu.
Również Europejski Trybunał Praw Człowieka zauważył te fakty i orzekł, że Polska naruszyła europejską Konwencję Praw Człowieka, ponieważ postępowanie w sprawie zbrodni komunistycznej w postaci zamordowania Grzegorza Przemyka trwało zbyt długo i popełniono w jego trakcie błędy, które świadczą o poważnych niedociągnięciach w funkcjonowaniu polskiego systemu sądowego. W rezultacie Polska musi zapłacić 20 tysięcy euro odszkodowania. A przecież inne postępowania sądowe w podobnych sprawach wydają jeszcze gorsze świadectwo wymiarowi sprawiedliwości, który powinien raczej być nazwany organem ochronnym dla zbrodniarzy i wymiarem niesprawiedliwości.
Innym przykładem fatalnego stanu sądownictwa jest umarzanie spraw, kiedy dochodzi do obrażania Narodu Polskiego, np. w artykule prasowym, w którym czytamy, że „Polacy sami sobie zgotowali obozy koncentracyjne, komory gazowe i getta”. Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Katarzyna Wysokińska-Walenciak w orzeczeniu z dnia 12 kwietnia 2013 roku stwierdziła, że te ewidentne kłamstwa nie znieważają Narodu Polskiego, nie wypełniając kryteriów art. 133 kodeksu karnego. Jeżeli takie sformułowanie nie znieważa Narodu Polskiego, to w takim razie nic go nie znieważa.
Przykładów krzyczącej niesprawiedliwości w sądach są tysiące, a może dziesiątki tysięcy, jeżeli by wziąć pod uwagę sprawy karne, kiedy to zamyka się w więzieniach ludzi za kradzież bułki lub batonika, natomiast na miejsce w więzieniu czeka 50 tys. groźnych przestępców.
Wiemy, że sprawa reformy sądownictwa leży w Pana kompetencjach. Opieramy się tu na piśmie z Kancelarii Senatu BKS/DPK-132/27234/13 WW do Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, w którym jest jasno to stwierdzone: „Odnosząc się do proponowanych przez Państwa podjęcia prac legislacyjnych dotyczących reformy sądownictwa i prokuratury, to należy podkreślić, że w pierwszej kolejności to resorty branżowe (Ministerstwo Sprawiedliwości) powinny tworzyć rozwiązania do systemowych zmian w poddanych ich kompetencjom działach prawa, konsultować je z zainteresowanymi podmiotami i wypracowywać regulacje służące założonym celom”.
Reasumując, skoro nie mamy w Polsce państwa prawa, ponieważ wymiar sprawiedliwości jest tylko skorumpowaną, bezwładną atrapą tego, co musi istnieć i być podstawą bezpieczeństwa każdego obywatela, wzywamy Pana Ministra do natychmiastowego podjęcia prac legislacyjnych w porozumieniu z Sejmem, które rozpoczną proces leczenia sądownictwa.
Oczekujemy od Pana osobiście uczciwej i merytorycznej odpowiedzi, a nie wykrętów, które piszą do nas Pana podwładni. Uważamy, że jako byli żołnierze Armii Krajowej oraz Żołnierze Niezłomni więzieni i torturowani w latach komuny zasługujemy na szacunek obecnych władz III Rzeczypospolitej Polskiej.
Będziemy oczekiwać tej odpowiedzi w imieniu całego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, ale także, aby podzielić się z całym społeczeństwem Pana wizją reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce.
Z poważaniem
Przewodniczący Okręgowego Zjazdu
Delegatów Okręgu Małopolska Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej
dr Janusz Kamocki
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/58981,polacy-sa-pozbawieni-skutec...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
99. Pościg za „towarzysza
Pościg za „towarzysza Iwińskiego”
arch./-
Pościg za „towarzysza Iwińskiego”
Olsztyńska policja ściga organizatorów
happeningu przeciwko blokowaniu przez Tadeusza Iwińskiego (SLD) uchwały
upamiętniającej Grzegorza Przemyka.
Policjanci skierowali sprawę do sądu, który zarzuty wobec
protestujących uznał za zasadne i termin pierwszej rozprawy wyznaczył na
14 listopada.
Sprawa miała swój początek w maju, kiedy podczas prac sejmowej
komisji kultury debatowano na temat projektu uchwały dotyczącej 30.
rocznicy śmierci maturzysty Grzegorza Przemyka, zakatowanego na
komisariacie przez milicjantów. Wówczas przyjęcie tego projektu
zablokował protest posła SLD Tadeusza Iwińskiego, którego uraził
fragment, że w sprawie śmierci Przemyka najwyższe władze partyjne i
państwowe PRL fabrykowały dowody w celu obciążenia winą sanitariuszy
karetki pogotowia.
Ostatecznie ten poselski protest spowodował, że projekt nie trafił
pod głosowanie w Sejmie w 30. rocznicę śmierci Przemyka. Żeby ratować
sytuację, przyjął go wtedy Senat.
Postawa Iwińskiego oburzyła Jacka Adamasa, artystę plastyka, byłego
działacza opozycji antykomunistycznej; w jego warszawskim mieszkaniu w
stanie wojennym drukowano podziemne pismo „Tygodnik wojenny”. Urodzony w
Warszawie Adamas, absolwent ASP, od kilku lat mieszka z rodziną w
warmińskiej wsi Worławki – wyborców m.in. z tego terenu reprezentuje w
Sejmie poseł Iwiński.
Razem z żoną i przyjacielem Alfredem Surmą, również byłym
opozycjonistą, w proteście przeciwko zachowaniu posła 29 maja
zorganizował w Olsztynie happening „Gruba krecha, czyli powrót
sekretarzy”. Akcja polegała na tym, że przy wejściu do budynku w
Olsztynie, w którym mieści się biuro poselskie Iwińskiego, tylko na czas
happeningu umieścili tablicę z napisem „Komitet Wojewódzki PZPR w
Olsztynie Towarzysz Sekretarz Iwiński”. To nawiązanie do przeszłości
posła, który od 1967 r. aż do 1990 r. był aktywnym członkiem PZPR.
Zaledwie siedem minut po zawieszeniu tablica została zerwana.
Organizatorom happeningu udało się wykonać zdjęcie osobie, która to
zrobiła.
– W związku z tym, że nie wiedzieliśmy, kto jest na tym zdjęciu,
uznając jednocześnie, że ta osoba zerwała naszą tablicę bezprawnie, 8
września złożyliśmy wniosek na policję z prośbą o ustalenie personaliów
tego osobnika i określenie, czy czyn ten nie ma znamion wykroczenia lub
przestępstwa – tłumaczy Jacek Adamas. Do tej pory policja nie
odpowiedziała. Organizatorzy happeningu na własną rękę przeprowadzili
więc dochodzenie i ustalili, że zrobił to jeden z członków wojewódzkich
struktur SLD.
Organizatorów happeningu podano na policję. – Pytaliśmy policję, kto
na nas doniósł, ale nie chciano nam tego ujawnić. Jednak w policyjnym
wniosku o ukaranie nas, który wpłynął do sądu, jako świadka podane są
personalia Marcina Kulaska, sekretarza warmińsko-mazurskiej Rady
Wojewódzkiej SLD w Olsztynie. Co ciekawe, rubryka wniosku „pokrzywdzony”
jest pusta – relacjonuje Katarzyna Adamas.
Policja, po trzech miesiącach dochodzenia, uznała happening za
wykroczenie i postawiła zarzuty Jackowi Adamasowi, jego żonie Katarzynie
Adamas i Alfredowi Surmie. Adamasa oskarżono o to, że „w dniu 29 maja
ok. godz. 10.00 w Olsztynie na budynku przy ul. Kopernika 45 wspólnie i w
porozumieniu z Katarzyną Adamas i Alfredem Surma umieścił tablicę z
napisem Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie, Tow. Sekretarz Iwiński, bez
zgody zarządzającego tym miejscem”.
– Policja potraktowała nas jak grupę przestępczą, ponieważ w
oskarżeniu użyła formuły „działanie wspólne i w porozumieniu”,
zarezerwowanej właśnie dla grupy przestępczej – mówi Adamas.
– My tymczasem działaliśmy w interesie społecznym, gdyż tym
happeningiem chcieliśmy wyrazić brak zgody na blokowanie przez posła
Iwińskiego przyjęcia przez Sejm uchwały upamiętniającej bohatera
narodowego, który stracił życie w obronie wolności Polski – tłumaczy.
Stawiane w policyjnym wniosku zarzuty olsztyński sąd rejonowy, IX
wydział karny, uznał jednak za zasadne i termin pierwszej rozprawy
wyznaczył na 14 listopada. Wezwanie do sądu dostali wszyscy trzej
organizatorzy happeningu. Jak dowiadujemy się z wezwania, obecność Jacka
Adamasa jest obowiązkowa „pod rygorem przymusowego doprowadzenia”.
Oskarżonym bezpłatnie chce pomóc jeden z prawników.
– Pan mecenas, wybitny specjalista, zaproponował, że bezpłatnie
będzie nas w sądzie bronił – mówi Adamas, organizator wielu happeningów,
który również w tej sytuacji nie traci dobrego humoru. – Ciekawe, co
się stanie w sądzie. Może sformułowanie, jakiego użyła policja w tym
wniosku do sądu „działanie wspólne i w porozumieniu”, zostanie tam
uznane jako nowa definicja pracy społecznej – żartuje Jacek Adamas.
Adam Białous
Im
się wiedzie w niepodległej Polsce: zabójca ks. Popiełuszki ma 3,9 tys.
zł emerytury, szef SB – 8 tys. zł. A dla bohaterów jałmużna...
„Czy o takiej niepodległej Polsce, w której najlepiej jest dawnym ubekom i komunistycznym dygnitarzom, marzyliśmy?”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
100. HANDEL GŁOSAMI W REFERENDUM WARSZAWSKIM
do czego SLD namawiał PO sześć lat. Udało się na trzy dni przed
warszawskim referendum. Platforma wstrzymała też dekomunizację patronów
ulic.
Popiersie stało na Woli od lat 70. przed
biurowcem zakładów Waryńskiego. W 2006 r. firma sprzedała działkę,
deweloper oczyścił teren, pomnik trafił do magazynu. W tym samym roku
powrót upamiętnienia zapowiedział podczas kampanii samorządowej
Kazimierz Marcinkiewicz, komisarz miasta i kandydat PiS na prezydenta.
Był to wynik zabiegów Komitetu Obrony Pomnika Ludwika Waryńskiego, który
uformował się przy SLD.
O popiersie od lat toczy się
ideologiczny spór. Monument jest wykorzystywany jako argument w
politycznych targach między partiami. W 2009 r. SLD wymusił na radnych
PO oddanie pod pomnik skweru na Woli, w zamian za poparcie absolutorium
budżetowego dla Hanny Gronkiewicz-Waltz. Rok później przed wyborami
samorządowymi Sojusz próbował ustawić Waryńskiego, ale utrąciła to
Platforma. Decyzja PO tuż przed referendum
W sprawie popiersia Waryńskiego Sojusz był ogrywany od lat.
Działacze winili za to lokalną PO, która miała być zdominowana przez
konserwatystów. Kłopoty sprawiała lokalizacja: twórca partii Proletariat
ma się "bowiem widzieć" z pomnikiem ks. Piotra Skargi, który stoi obok
kościoła św. Stanisława na rogu ul. Kasprzaka i Bema. Jeden z polityków
PO przekonywał, że jest w tym zgrzyt.
Ostatecznie Platforma jednak się przełamała. 10 października, trzy dni przed referendum, władze Woli rozpisały przetarg
na ustawienie pomnika. Waryński stanie kosztem 100 tys. zł do końca
2013 r. Jest już wykonawca. - Polityczna dyspozycja przyszła z góry -
informuje jeden z wolskich radnych. Jeszcze wiosną dzielnicowa ekipa PO
próbowała wyciąć finansowanie rekonstrukcji i przekazać 100 tys. na
remonty przedszkoli. SLD wtedy pieniądze odbił, ale i tak włodarze PO
chcieli oddać popiersie w "długotrwały depozyt", negocjowali m.in. z
Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, co wynika z lektury interpelacji radnego Pawła Pawlaka, wiceszefa warszawskiego SLD. Przed wakacjami Anna Nehrebecka (PO), szefowa komisji nazewnictwa w
Radzie Warszawy, obiecała im w końcu, że kwestia komunistycznych
patronów ulic zostanie rozstrzygnięta 18 września. Spotkanie zostało
jednak odwołane z powodu spodziewanej nieobecności dwóch ekspertów.
Nowego terminu Nehrebecka nie podała.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
101. Michnik: Ludzie się
Michnik: Ludzie się zorientują, że mówienie o polityce wyniszczenia narodu to są brednie
Kaczyński mówił podczas PiS-owskich obchodów 11 Listopada, że w
Polsce nie ma niepodległości. - To retoryka głupia i szkodliwa. Dla
Jarka to czysta instrumentalizacja, podobnie jak nonsensy, które
wygadywał o kondominium - ocenia Adam Michnik.
To skrót wywiadu z najnowszego wydania "Polityki Ekstra". Cały wywiad przeczytasz tutaj.
AGATA NOWAKOWSKA, DOMINIKA WIELOWIEYSKA: Zadeklarowałeś, że gotów jesteś się spotkać z prezesem PiS-u Jarosławem Kaczyńskim.
ADAM MICHNIK: Zawsze lepiej rozmawiać, niż opowiadać, że ktoś jest zdrajcą narodu, faszystą czy bolszewikiem.
Dlatego, że Kaczyński odłożył na bok różnice polityczne i pojawił się w kościele na pogrzebie Tadeusza Mazowieckiego?
- To był dobry, szczery gest. To musiało być dla Jarka trudne.
Szedł do obcego sobie środowiska, mógł się obawiać, że narazi się na
nietakty.
Jego wyznawcy mogli mieć mu za złe, że pokazał się w takim towarzystwie.
- A jednak przyszedł, stanął w tłumie, i ja to doceniam.
By chwilę potem mówić podczas PiS-owskich obchodów 11 Listopada, że w Polsce nie ma niepodległości.
- To retoryka głupia i szkodliwa. Dla Jarka to czysta
instrumentalizacja, podobnie jak nonsensy, które wygadywał o
kondominium.
Po katastrofie smoleńskiej podpisałeś listę
poparcia dla kandydata na prezydenta Jarosława Kaczyńskiego. Warto
wykonywać takie gesty?
- Wcześniej podpisałem się na liście Lecha Kaczyńskiego w 2005
r. Uważałem, że i Leszek, i Jarek mają prawo startować. To prawda, że po
tamtej stronie prawie nie ma takich gestów, ale kropla drąży skałę.
A z Antonim Macierewiczem po tym wszystkim, co robi w sprawie Smoleńska, też byłbyś gotów rozmawiać?
- Czy usiadłbym przy stole? Tak, usiadłbym.
Znasz go. Dlaczego tak mocno się zaangażował w teorię zamachu?
- On specjalnie się nie zmienił. To jest tak: na początku
zasadzasz małe nasionka, potem z tego wyrasta baobab bredni - i to jest
przypadek Antka. On się zakłamał, wmówił sobie, że dla dobra Polski musi
bronić tej hipotezy.
Śledczy Macierewicz. Na manifestacjach smoleńskich zawsze wzbudza entuzjazm. Tłum krzyczy: "An-to-ni!"
Dla dobra Polski?
- Żeby PiS albo on sam doszli do władzy. Bo on jest w końcu skazany na konflikt z Jarkiem.
Dlaczego?
- A dlaczego skorpion ukąsił żabę na środku rzeki? Bo taka jego
natura. Antek taki jest po prostu. Teraz zacisnął zęby i czeka. Gdy
podczas kolejnej rocznicy tłum skandował: "Antoni, Antoni", to wziął
mikrofon i zaczął skandować: "Jarosław, Jarosław". To musiało go dużo
kosztować. Prof. Grabowski opisał historię jego ojca, który w latach
stalinowskich pracował na Politechnice. Przyszła po niego bezpieka, a on
wypił kwas solny czy jakąś inną truciznę. W Antku siedzi gdzieś ta
trauma. Stąd się bierze jego szczególny rodzaj fanatyzmu.
PiS woli oskarżać przeciwników, że "mają krew na rękach", niż rozmawiać.
- Dziś nastroju do dialogu nie ma, ale może będzie. Tylu ludzi
potrafiło się zmienić na lepsze - pamiętam, kiedy w pierwszym Sejmie
byłem posłem, co wygadywał o mnie Stefan Niesiołowski. Dla niego byłem
krzewicielem nienawiści, a dziś uwielbiamy się. A Leszek Moczulski,
Tomasz Wołek czy Radek Sikorski? Dziś to inni ludzie.
Nigdy w historii Polacy nie byli tak podzieleni jak dziś?
- Ależ byli. Nowoczesny konflikt zaczął się w 1922 r., gdy
zamordowano Gabriela Narutowicza, pierwszego prezydenta Polski. Tego
państwa nie było 123 lata na mapie Europy. To było niesłychane święto
dla Polaków, że odzyskali wolność. I oto prezydenta, człowieka wielkich
zasług, działacza na rzecz niepodległości, zamordował endecki fanatyk.
To się działo w klimacie wielkiej medialnej nagonki urządzonej przez
prasę nacjonalistyczną.
W Polsce przedwojennej był konflikt Piłsudski - Dmowski, Polska
jagiellońska czy piastowska. Maria Dąbrowska napisała po zamordowaniu
Narutowicza, że w Polsce żyją dwa narody. Ten podział przetrwał i dziś
też to obserwujemy. Jeżeli chcecie go zdefiniować politycznie, to po
jednej stronie będzie Platforma Obywatelska, a z drugiej - PiS. PO
reprezentuje obóz proeuropejski. PiS - izolacjonistyczny, pojmując
suwerenność jako izolację, samowystarczalność.
Polscy narodowcy kultywują nadal pamięć zabójcy Narutowicza
Zanim dokonał zamachu, trwała kampania nienawiści wobec prezydenta
PiS nie wzywa do opuszczenia Unii Europejskiej, tylko twierdzi, że broni interesu narodowego.
- Czy walenie pięścią w stół to jest skuteczna obrona interesu?
Przecież rządy PiS-u, zwłaszcza Kaczyńskiego, doprowadziły do kompletnej
izolacji Polski w Unii.
Jak mamy nauczyć się ze sobą żyć?
- Potrzebna jest cierpliwość, cukier musi się rozpuścić. Ludzie
się zorientują, że uparte trwanie przy tym języku - że Polską rządzą
mordercy, że Polska stoi nad przepaścią, że jest prowadzona świadoma
polityka biologicznego wyniszczenia narodu polskiego, jak mówi o. Rydzyk
- to są brednie.
Jesteśmy skazani na życie razem. I tego uczymy się z trudem, ale
uczymy się. Francja też była rozdarta w czasie sprawy Dreyfusa. Była
Francja z tradycji rojalistycznej, konserwatywnej, i tej tradycji
oświeceniowej, postrewolucyjnej. Wyglądało na to, że jest nie do
sklejenia, ale czas ją jednak skleił.
Jednak sprawa Dreyfusa to nie to samo, co "zamach" w Smoleńsku.
- Kiedyś wydawało się, że kłamstwo katyńskie jest nie do
przeskoczenia, i nawet ci, którzy wiedzieli, jak w tym Katyniu było,
przekonywali: nie mówmy o tym, bo to nic nie da, prawdy nie ujawnimy,
tych ludzi nie wskrzesimy, a sobie dramatycznie popsujemy stosunki z
Moskwą itd. I to byli ludzie mądrzy i szlachetni, jak: Stomma,
Kisielewski, Malewska, Turowicz, Wielowieyski. Cierpliwość jest
niezbędna, dlatego że w końcu coraz więcej ludzi będzie widziało, że za
tą hipotezą nic nie stoi poza obsesyjnie powtarzanym kłamstwem.
Nasz konflikt jednak się zbliża do niebezpiecznej granicy.
- Dopóki to jest zimna wojna domowa, a nie gorąca, bo się nie
zabijamy, nikt nie strzela - to on się ciągle trzyma w pewnych ramach.
Jak tłumaczył mi mój znajomy: dopóki biją pałkami, to w porządku jest,
gorzej będzie, jak się zaczną egzekucje.
Cały wywiad przeczytasz w najnowszym wydaniu "Polityki Ekstra".
Michnik
w lustrze Macierewicza. Tygodnik "wSieci" idzie tropem powiązań
rodzinnych - podjętym przez redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"
Rodzinna trauma Adama Michnika może się brać przede wszystkim z
historii przyrodniego brata – Stefana Michnika, stalinowskiego sędziego
wojskowego, który ma na koncie co najmniej dziewięć wyroków śmierci.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
102. Gdańsk: Zarzut nieobyczajnego
Gdańsk: Zarzut nieobyczajnego wybryku dla twórcy rzeźby radzieckiego żołnierza gwałcącego kobietę
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
103. Sąd Okręgowy w Gdańsku:
Sąd Okręgowy w Gdańsku: Trojanowscy znieważeni
W Gdańsku zapadł wyrok w sprawie Romana Dambka i trzech innych
osób, które zdaniem prokuratury znieważyły Janinę i Leszka
Trojanowskich w związku z usunięciem przez nich krzyża i pomnika
upamiętniających porucznika Józefa Dambka.
Członkowie Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej
Organizacji Wojskowej “Gryf Pomorski” za znieważenie właścicieli działki
w Gołubiu muszą zapłacić łącznie ok 6 tys. zł. Tak zdecydował Sąd
Okręgowy w Gdańsku, który tym samym utrzymał w mocy wyrok Sądu
Rejonowego w Kartuzach.
Od lat w miejscu gdzie został zastrzelony porucznik Dambek stał krzyż
i pomnik upamiętniający dowódcę i organizację Gryf Pomorski. Kiedy
trafił on w ręce prywatne – nowi właściciele usunęli w 2007 roku zarówno
krzyż jak i pomnik.
Sprawa dotyczy wydarzeń z roku 2008. Wówczas to w Gołubiu miała
miejsce manifestacja zorganizowana przez Kaszubsko-Kociewskie
Stowarzyszenie. Jego zbulwersowani członkowie demonstrowali swoje
niezadowolenie wywołane demontażem pomnika, który stał na prywatnej
działce. Po manifestacji właściciele oskarżyli kilku uczestników o
znieważenie i używanie gróźb karalnych.
- Wygląda na to, że Sąd Okręgowy w Gdańsku dalej jest dyspozycyjny,
bo inaczej tego nie możemy ocenić, tym bardziej, że pan dyr. Szpitala
Psychiatrycznego Leszek Trojanowski jest członkiem PO. Widziałem jak
wybierał on, pana Sławomira Nowaka na konwencji wyborczej, a ten był
obrońcą działań pana Trojanowskiego. Jako poseł pisał do ówczesnego
wojewody PiS pana Piotra Karczewskiego pismo z pretensjami, pytając:
dlaczego policja przerwała mu dewastację i ścinanie krzyża? Dwa tygodnie
po tym co tu się stało, musiał przyjechać premier Jarosław Kaczyński i
zażądać odbudowy i odnowienia tego krzyża i pomnika – akcentował
Roman Dambek, Prezes Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej
Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”, bratanek por. Józefa Dambka.
Krzyż oraz obelisk porucznika Romana Dambka stoją obecnie na terenie szkoły w Gołubiu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
104. Towarzyszowi Iwińskiemu
Towarzyszowi Iwińskiemu pamięci przywracać nie wolno. Artysta, który zawiesił tablicę na biurze posła SLD, stanął przed sądem
W maju tego roku performer zawiesił czerwoną tablicę z napisem:
"Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie. Tow. Sekretarz Iwiński" na ścianie
budynku, w którym mieści się biuro poselskie posła SLD. Tablicę
odsłonił Alfred Surma, olsztyński opozycjonista szykanowany w stanie
wojennym.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
105. M.Borawski/Nasz Dziennik On
M.Borawski/Nasz Dziennik
On tylko podpisywał papiery
Decyzje, które skutkowały więzieniem,
brutalnymi śledztwami i łamaniem życia, wydawał zza biurka.
Aresztowanych nie widział na oczy i nawet z nimi nie rozmawiał. Ale
Marian R., były stalinowski prokurator, nie został za to skazany, bo sąd
umorzył postępowanie.
Marian R. zrobił w PRL karierę, był naczelnym prokuratorem wojskowym,
doczekał się nawet awansu na generała brygady. Przez kilka lat był też
prezesem PZPN. Przed warszawskim wojskowym sądem okręgowym stanął za
bezprawne przedłużanie aresztów działaczom organizacji
niepodległościowych i antykomunistycznych. Mimo przedstawionych podczas
procesu dowodów sąd umył ręce od sprawy Mariana R., nie znalazł podstaw
do skazania byłego prokuratora i umorzył postępowanie.
– Sąd nie uniewinni oskarżonego, ale umarza sprawę – mówił sędzia
ppłk Robert Gmyz. W uzasadnieniu ustnym dość długo próbował wytłumaczyć
się z podjętej decyzji. Decyzji co najmniej kontrowersyjnej i
dyskusyjnej.
Sędzia przyznał na przykład, że Marian R. zawsze identyfikował się z
ideologią komunistyczną i to, co robił, robił z przekonania, że jest
zaangażowany w słuszną sprawę. Ale według niego, było to jedynie
uzasadnienie jego wyborów życiowych, a nie dowód na akceptację zbrodni
stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa.
Będzie apelacja
Prokurator Małgorzata Kuźniar-Plota z Instytutu Pamięci Narodowej nie zgadza się z wyrokiem i jego uzasadnieniem.
– Apelacja jest przesądzona. Oskarżony był wtedy szefem Wojskowej
Prokuratury Rejonowej w Warszawie lub szefem VII oddziału Naczelnej
Prokuratury Wojskowej, a więc tego, który zajmować się miał
przestępstwami szczególnie niebezpiecznymi dla ówczesnego państwa. Miał
on obowiązek sprawowania kontroli nad zasadnością i terminowością
środków zapobiegawczych. Dopuścił się czynów jako urzędnik państwowy,
natomiast stanowiły one nie tylko przestępstwo urzędnicze, ale pociągały
za sobą bezprawne pozbawianie wolności – podkreślała prokurator
Kuźniar-Plota. Sędzia był innego zdania. – Rzeczywista władza była po
stronie UB i Informacji Wojskowej – ocenił ppłk Robert Gmyz.
Działalność Mariana R. próbował tłumaczyć tym, że w okresie
popaździernikowej odwilży został on awansowany na stanowisko naczelnego
prokuratora wojskowego i zastępcę prokuratora generalnego, a także nie
został pociągnięty do odpowiedzialności przez kierowaną przez Mariana
Mazura komisję dla zbadania odpowiedzialności byłych pracowników
Głównego Zarządu Informacji, Naczelnej Prokuratury Wojskowej i
Najwyższego Sądu Wojskowego.
Miało to więc świadczyć o tym, że Marian R., będąc tylko urzędnikiem,
nie akceptował stosowanych przez aparat bezpieczeństwa brutalnych metod
śledztw oraz fikcyjnych oskarżeń i wyroków skazujących, a tylko…
podpisywał dokumenty.
– Każdy odpowiada za swoje działania. Oskarżony był funkcjonariuszem
wysokiego szczebla. Nie można mówić, że nie był świadomy tego
wszystkiego, co się działo. Posiadał wyższe wykształcenie i duże
doświadczenie zawodowe, pracował w organach sprawiedliwości od 1945 roku
i robił od tego czasu karierę na różnych szczeblach w prokuraturze –
podkreślała Małgorzata Kuźniar-Plota.
Tymczasem sędzia zakwestionował również celowość i sens podciągnięcia
zarzucanych czynów pod definicję zbrodni komunistycznej i zbrodni
przeciw ludzkości. Sędzia Gmyz wskazywał np. na sprawę Jerzego Pałki,
dezertera z ludowego wojska, skazanego za szpiegostwo na rzecz
amerykańskiego wywiadu. Ale prokurator przekonywała, że wobec niego
także bezprawnie przedłużono areszt. Poza tym w 1995 roku wyrok wobec
Pałki został unieważniony, a skazany otrzymał nawet odszkodowanie.
Tymczasem sędzia Gmyz zdystansował się od tego orzeczenia.
– Nie może być tak, że ludzie byli zatrzymywani bez podstawy prawnej.
To poważne przestępstwo. I również ten wyrok w sprawie pana Pałki
został unieważniony m.in. z tego powodu. Jeśli ktoś jest szpiegiem, też
nie może być więziony bez podstawy prawnej – mówiła prokurator
Kuźniar-Plota.
Zasługi Mariana R.
Według aktu oskarżenia, 93-letni obecnie Marian R. w latach 1951-1954
doprowadził do bezprawnego pozbawienia wolności 17 więźniów
politycznych, członków organizacji niepodległościowych. Niektóre z tych
osób były wykorzystywane jako świadkowie oskarżenia w sfingowanych
procesach politycznych. R. od 1945 r. służył w Urzędzie Bezpieczeństwa, a
potem trafił do prokuratury wojskowej. W latach 1956-1968 był naczelnym
prokuratorem wojskowym PRL. W stanie wojennym był m.in. wiceszefem
Centralnej Komisji do Walki ze Spekulacją.
Joanna Żelazko w książce „Ludowa sprawiedliwość. Skazani przez
Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi 1946-1955” wymienia, że Marian R. był
oskarżycielem w procesie oddziału żołnierzy Konspiracyjnego Wojska
Polskiego działających na terenie powiatu sieradzkiego, w którym prosił
sąd o wymierzenie kary śmierci dla Władysława Ograbka i jego sześciu
towarzyszy. W styczniu 1947 r. w Ostrowi Mazowieckiej oskarżał
Władysława Kornelewskiego ps. „Grunt”, „Orlicz”, żołnierza Narodowej
Organizacji Wojskowej i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, oraz jego
adiutanta Henryka Olczaka ps. „Lew”, skazanych następnie na karę
śmierci. Niemal natychmiast zostali zamordowani, nie mając nawet
możliwości wystąpienia o ułaskawienie.
Maciej Walaszczyk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
106. HANIEBNE FOTO ZDRAJCY
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
107. Dziesiątki lat nieprzerwanego
Dziesiątki lat nieprzerwanego kłamstwa, czyli jak Jacek Kuroń, literaci z UB i inni tworzyli czarną legendę Żołnierzy Wyklętych
lis 13, 2013
Jacek Kuroń już po 1989 opluwał Żołnierzy Wyklętych
Powojenne podziemie niepodległościowe zwalczane było nie tylko przez
siły Urzędów Bezpieczeństwa, oddziałów NKWD i KBW czy milicji. Jeden
z podstawowych elementów walki ze społecznym oporem to także
propaganda, której celem było odebranie społeczeństwu zbiorowej pamięci o
tym niezwykłym, na miarę powstania styczniowego, wysiłku zbrojnym.
W kilku województwach działania zbrojnego podziemia osiągały rozmiary lokalnych chłopskich powstań antykomunistycznych.
Być może właśnie skala tego oporu zmusiła władze komunistyczne do tak
zaciekłej walki politycznej nawet kilkadziesiąt lat po zdobyciu władzy,
bo przeciwnika trzeba było zniszczyć nie tylko fizycznie, ale i
moralnie w pamięci społecznej, by odebrać wolę oporu wobec
komunistycznej władzy.
Zapoczątkowane w 1944 r. działania propagandy kierowane do
społeczeństwa przez wyspecjalizowane instytucje w rodzaju wojewódzkich
urzędów informacji i propagandy, podporządkowanych MSW (do 1947 r.), a
następnie wojewódzkich wydziałów propagandy, podporządkowanych MSW i
PZPR, kontynuowano także po 1956 r., praktycznie niemal do 1989 r. Zasady pisania o powojennym podziemiu niepodległościowym były niezmienne:
ZATRUTE KSIĄŻKI, ARTYKUŁY, PRZEDSTAWIENIA, FILMY
Książki, w których zamieszczano zmyślone historie dotyczące działań powojennego podziemia, wydawano w olbrzymich, kilkudziesięciotysięcznych nakładach, zwielokrotnianych przez kolejne wydania.
Tę swoistą „literaturę piękną” uzupełniano „wspomnieniami”
funkcjonariuszy UB, którzy dosłużyli się w walkach „z bandami” wysokich
stopni oficerskich: kapitanów, majorów, pułkowników, a niektórzy nawet
zdobyli szlify generalskie. Postaci członków powojennego
podziemia prezentowano w sposób jednolity, jako krwawych bandytów,
którzy mordowali niewinnych ludzi oraz wszystkich wprowadzających w
Polsce nowy ustrój.
Taki sposób pisania o podziemiu obowiązywał także w publicystyce prasowej. Prezentowanie
działań podziemia niepodległościowego w konwencji „czarnej legendy”
miało ten skutek, że nawet część uczestników tej walki, członków
konspiracyjnych struktur, uwierzyła w to, że byli „bandytami”. Książki te były jedynymi publikacjami, w których mogli przeczytać o sobie, nabierały zatem podwójnego znaczenia.
Ludzie bali się mówić nawet wśród najbliższych o tym, jak było naprawdę, a równocześnie bombardowani przy każdej okazji przez oficjalną propagandę kreującą ich na „reakcyjnych bandytów”, powoli, niedostrzegalnie, przyjmowali tę propagandę.
Nie tylko publikacje książkowe i prasowe kształtowały „czarną legendę” o powojennym podziemiu. Ta
dziedzina propagandy była także przedmiotem sztuk teatralnych i filmów
fabularnych, w których w podobny sposób starano się zohydzić ludzi
walczących o niepodległość kraju. W filmach znanych reżyserów
występowali najpopularniejsi aktorzy. Przedstawiali oni członków
organizacji konspiracyjnych jako bezwzględnych morderców, łasych na
pieniądze bezideowców dopuszczających się bezprzykładnych okrucieństw, i
wreszcie – zwykłych tchórzy.
W większości prac z tamtych lat punkt ciężkości kładziono na kwestie podważające dorobek Armii Krajowej w walce z niemieckim okupantem,
bo wiadomo – większość powojennych „band” wywodziła się przecież z
Armii Krajowej. Trzeba było więc ten czas i ludzkie postawy lat
1939-1944 przedstawić w innej – zgodnej z oczekiwaniami partii
komunistycznej – wersji.
SZTYLET „BUREGO” I JEGO AUTOR
Autor wydanej w 1965 r. w serii Żółtego Tygrysa książeczce Sztylet
„Burego” w nakładzie 160 tys. egzemplarzy, tak pokrótce scharakteryzował
sytuację polityczną:
Na terenie województwa białostockiego najszybciej i najliczniej
rozwinęła się w okresie okupacji Armia Krajowa. W szeregi jej wstępowali
przeważnie wszyscy ci, którzy pragnęli z całego serca walki z
faszystami, gorąco miłowali ojczyznę [...]. O polityce zaś albo nie
mieli pojęcia, albo ich ona w ogóle nie obchodziła. [...]. Nie
przychodziło im na myśl, by ich zapał i poświęcenie mogły być przez
dowództwo zaprzepaszczone w imię jakichś niezrozumiałych dla nich celów
[...] Białostocki okręg AK [...] na trzy miesiące przed wyzwoleniem
[...] dysponował świetnie wyszkoloną kadrą: 390 przedwojennych oficerów,
365 podchorążych, 7320 podoficerów. Ile pułków można było rzucić do
walki z faszystowskim okupantem, dysponując taką kadrą? A tak…
[...] Narodowe Siły Zbrojne [...] Dwanaście komend powiatowych. 6752
członków [...] 7 luźnych oddziałów bojowych. W każdym – 200 osób.
Uzbrojenie… Wykaz broni ręcznej i automatycznej, maszynowej, artylerii,
moździerzy [sic!], amunicji, min zajmuje kilka stron maszynopisu [...].
Jest to znana teza o „staniu z bronią u nogi”, zamiast walki z
niemieckim okupantem, którą tak naprawdę prowadziła tylko komunistyczna
Armia Ludowa.
Autor Sztyletu „Burego” pisał dalej:
Każdy
dzień przynosi fakty, które świadczą, że Polska Partia Robotnicza
składa się z działaczy, którzy ponad wszystko stawiają interes narodu.
Stopniowo też zmienia się świadomość akowców. Prawdziwi mściciele,
patrioci [...] odchodzą do ludowego wojska, obejmują stanowiska w
administracji, przemyśle, milicji. Pod szyldem [...] Armii
Krajowej pozostaje już tylko dowództwo [...] przeżarte nienawiścią do
wszystkiego, co nowe. Zostaje też nieliczna kadra wiernych wychowanków
[...].
Oczywiście, te słowa stałyby się bardziej
zrozumiałe, gdyby czytelnik mógł – co wówczas było niemożliwe – zajrzeć
do akt personalnych autora i z nich dowiedzieć się, że Norbert
Zenon Pick (urodzony w 1922 r., pochodzenia robotniczego, narodowości
żydowskiej, mający wykształcenie średnie) to pułkownik Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego, m.in. w 1948 r. szef Sekcji 3
Wydziału II Departamentu II (kartoteki) MBP. Ostatni przydział:
naczelnik Wydziału IV Biura „T” (podsłuchy) MSW. Zwolniony w 1958 r.
KOLEJNY LITERAT Z UB
Aleksander Omiljanowicz
Jeszcze bardziej znanym na ziemiach północno-wschodniej Polski pisarzem-specjalistą od „band reakcyjnego podziemia” był Aleksander Omiljanowicz.
Być może wiele mówiącą informacją będzie to, że i ten literat to były
funkcjonariusz referatu do spraw walki z bandami Powiatowego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach, szef PUBP w Iławie i Nidzicy.
Wsławił się m.in. osobistym udziałem wiosną 1946 r. w aresztowaniach
członków Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” w czasie operacji rozbicia
inspektoratu suwalsko-augustowskiego Komendy Okręgu WiN Białystok.
Zatrzymani żołnierze Polski Podziemnej byli wówczas bici. Kilkakrotnie
umknął spod kul patroli samoobrony WiN Obwodu Suwałki. Mimo wielu
podobnych „zasług” został skazany w 1948 r. przez Wojskowy Sąd
Rejonowy w Olsztynie za tolerowanie stosowania tortur wobec
przesłuchiwanych autochtonów, mieszkańców Warmii i Mazur, którzy mieli
szczęście przeżyć jego śledcze metody.
W latach siedemdziesiątych był wziętym autorem
licznych publikacji o walce z okupantem niemieckim i powojennym
reakcyjnym podziemiem w Suwalskiem, członkiem kierownictwa
białostockiego Zarządu Okręgu Związku Bojowników o Wolność i Demokrację,
gdzie wspólnie z kolegami z dawnego UBP nadal uprawiali politykę zwalczania „faszystowskiej reakcji”.
Obecnie białostocki oddział IPN prowadzi przeciwko niemu śledztwo w
związku ze stosowaniem „niedozwolonych środków przymusu fizycznego”
wobec żołnierzy podziemia niepodległościowego na Suwalszczyźnie.
RYNGRAF Z TRUPIĄ CZASZKĄ, CZYLI OBRAZ WROGA
Władysław Żwański „Błękit”
Jaki zatem był obraz „dowódców bez armii” przedstawiany społeczeństwu
przez komunistycznych historyków? Jakie miejsce w historii wyznaczali
im literaci z kręgów Wydziału Propagandy Komitetu Wojewódzkiego PZPR?
Komendant Okręgu Białystok Narodowego Zjednoczenia Wojskowego ppłk
Władysław Żwański „Błękit” -
[...] to notoryczny pijak, despota, grabieżca łupów dla swojej korzyści [...].
Syn Żwańskiego – Zbigniew, pseudonim „Noc” [...] działa na terenie powiatu Łomża, gdzie dał się poznać jako terrorysta i morderca. „Błękit” sam udziału w napadach i morderstwach nie brał. Od bandytów otrzymuje obfity haracz łupów [...][4].
Według autora tych słów, wspomnianego Omiljanowicza, odbywało się to w następujący sposób:
„Błękit”, nie podnosząc się zza stołu, przepitym wzrokiem zmierzył przybyłego [...]:
- Napijesz się? – spytał „Mściwego”, wskazując na stojącą butelkę z wódką.
- Jeżeli pan pułkownik łaskaw…
Żwański nalał sobie i „Mściwemu” po pół szklanki wódki. Wypili.
- Z czym przybywasz? – „Błękit” podniósł na „Mściwego” zaczerwienione od pijaństwa oczy.
- Po pierwsze przynoszę upominki od naszych ludzi – rzekł „Mściwy”,
odpinając torbę, bo aż nazbyt dobrze wiedział, od czego zaczynać
„sprawozdanie” przed panem pułkownikiem.
„Błękit” wyciągnął rękę. „Mściwy” wygrzebał z polowej torby sporą paczkę banknotów i podał je watażce.
- Wszystko? – spytał z niedowierzaniem Żwański.
- Nie – odparł szybko „Mściwy” i położył na stole wydobyte z torby
niewielkie zawiniątko. W zawiniątku było kilka zegarków, pierścionki i
jakieś kolczyki [...].
Aleksander Rybnik ps. „Jerzy”
Według Feliksa Sikorskiego, także funkcjonariusza resortu
bezpieczeństwa, autora książeczki wydanej w serii Żółtego Tygrysa
zatytułowanej Ryngraf z trupią czaszką (nakład 210 tys.), ppłk
Aleksander Rybnik „Jerzy”, zastępca prezesa Okręgu Białostockiego WiN, skompromitował
się współpracą z najbardziej reakcyjną częścią podziemia, bo z
kolaborującymi z Niemcami Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Autor pisał:
Kilka lat temu podobno nie odpowiadał mu program tej skrajnie
nacjonalistycznej organizacji, nie cofającej się przed współpracą z
hitlerowcami, ale teraz [w 1945] wspólny interes polityczny [...]
połączył wszystkich partnerów bez względu na przynależność.
Władysław Łukasiuk „Młot”
Z kolei zastępca dowódcy 6. Wileńskiej Brygady AK por. Władysław Łukasiuk „Młot”
to – jak byśmy dziś powiedzieli – osoba niepełnosprawna, „powłóczy
bowiem nogą usztywnioną po nieszczęśliwym upadku z konia”. Jednak – jak
pisze Sikorski – „sztywna noga nie przeszkadza mu [...] kraść, mordować,
a w WiN dosłużyć się stopnia porucznika”.
Legenda białostockiego podziemia, słynny dowódca Kedywu[6] w Komendzie
Obwodu AK Wysokie Mazowieckie oraz dowódca oddziału partyzanckiego
AK-WiN kpt. Kazimierz Kamiński „Huzar”, to:
Kazimierz Kamiński „Huzar”
jeden z najbardziej krwawych i najdłużej ukrywających się hersztów podziemia, pochodził z rodziny bogacza wiejskiego
[...]. Notoryczny kawaler z wyraźnymi skłonnościami do sadyzmu [...],
podczas okupacji [niemieckiej] [...] współdziałał z okupantem, wydając w
ręce gestapo działaczy lewicowych i partyzantów radzieckich. Po
wyzwoleniu [...] skupił wokół siebie przede wszystkim synów bogaczy
wiejskich i ludzi spod znaku okupacyjnej organizacji „Miecz i Pług”, głoszącej jawnie faszystowsko-nacjonalistyczny program polityczny.
Swych podwładnych traktowali – rzecz jasna – jak śmieci:
Pan major nie mógł sobie tej obelgi darować. Gdy samochód znikł,
dopadł jednym skokiem swojego obserwatora, chwycił go za klapy munduru i
zasyczał:
„Pędzelek”!… „Pędzelek”! Łajdaku! Ty słyszysz?! Majora „Łupaszkę”
wystawiłeś na pośmiewisko?… Chamie! Ciężko mi za to zapłacisz!!!
Puścił go nagle, chwycił szpicrutę i z rozmachem ciął nią zmartwiałego obserwatora na odlew przez twarz jak szablą.
Tak zachowywał się ten krwawy „Łupaszka”, dowódca, za którego jego żołnierze gotowi byli umierać, gdyby tylko tego od nich zażądał.
OD FAŁSZYWEJ HISTORII DO POLITICAL FICTION
Tak
scharakteryzowane postaci to punkt wyjścia do nakreślenia sylwetek
bohaterów fikcyjnych, istniejących tylko w wyobraźni autorów książek z
dziedziny, którą dziś określilibyśmy political fiction. Do tej
kategorii książek niewątpliwie należy wydana w 1960 r. w nakładzie 20
tys. książka zatytułowana „Rudy” zostawia ślad. Jej autor, bliżej
nieznany Władysław Jarnicki, akcję umieścił w latach czterdziestych na
terenie powiatu ostrołęckiego (województwo warszawskie) oraz w
Warszawie. Opisał w niej działalność nieistniejącej w rzeczywistości
Kwatery Głównej Obszaru Wschodniego NSZ. Jej dowódcą był tytułowy
„Rudy”, który w końcu okazał się szanowanym w Warszawie lekarzem. Za
pomocą przenoszonej w walizce radiostacji kontaktował się z działającym w
powiecie ostrołęckim komendantem Obwodu Wschodniego mjr. „Kretem”,
który także dysponował radiostacją. „Kretowi” z kolei podlegało kilka
band tworzących razem VI Partyzancką Brygadę Wileńską NSZ. Mjr „Kret”
jeszcze w 1947 r. przekazywał „Rudemu” przez radiostację raporty oraz
otrzymywał z Zachodu drogą lotniczą zrzuty broni. To jedna z najbardziej bzdurnych informacji, na jakie można natknąć się w tego typu literaturze. Oto kim był mjr „Kret”:
Już przed wojną [...] był zatrudniony na kierowniczym stanowisku w II
Oddziale Sztabu Generalnego, w stopniu kapitana. Jednocześnie pracował,
za słone pieniądze, dla wywiadu francuskiego. W ogóle sprawia on
wrażenie człowieka bezideowego, zainteresowanego głównie zyskami
materialnymi [...], ale to raczej tylko powłoka, pod którą krył się
typowy faszysta. [...] Podczas okupacji został agentem gestapo [...]. W
1944 roku [...] po zlikwidowaniu oddziału partyzanckiego Armii Ludowej, w
porozumieniu z szefem gestapo [...] przeszedł na stronę radziecką [...]
i zgłosił się [...] do pracy w milicji [...].
Obraz ten byłby niepełny, gdyby autor nie wyposażył mjr.
„Kreta” we wszelkie cechy tchórza, zgodnie bowiem z obowiązującym
schematem ludzie ci byli pozbawieni jakichkolwiek pozytywnych cech.
Aresztowani – poniżali się, błagali o litość, chociaż wcześniej litości
tej nie mieli dla mordowanych przez siebie niewinnych istot. Taki
właśnie był mjr „Kret”.
Ten nieuchwytny, genialnie zręczny, wielbiony przez jednych,
przeklinany przez drugich wódz świetnie zorganizowanej bandy, odważny aż
do szaleństwa – nie zaciął się w dumnym milczeniu, nie usiłował odebrać
sobie życia, nie próbował się nam w żaden sposób przeciwstawiać. Nie,
wprost przeciwnie – sypał.
Blady jak śmierć, z obwisłymi policzkami i drgającymi nerwowo dłońmi
wydawał nazwiska i miejsca pobytu wszystkich znanych mu członków bandy
[...].
Drogą radiową skontaktowaliśmy się z sąsiednimi powiatami. Rozpoczęły
się masowe aresztowania. Do północy na terenie samej Ostrołęki i jej
okolic zatrzymaliśmy ponad trzysta osób [...] W Warszawie aresztowano
pięć osób, w tym trzy piastujące dość poważne stanowiska w PSL
- opowiadał bohater książki, dzielny funkcjonariusz WUBP w Warszawie,
por. Hubert Gren Podobnie przedstawiano dowódcę mjr. „Kreta”,
tytułowego „Rudego”, który przesłuchiwany przez oficerów UB ujawnił swe
prawdziwe oblicze pozbawionego skrupułów reakcjonisty:
Majewski milczał chwilę z twarzą zaciętą, złą. Potem zaczął mówić:
[...] Nienawidzę was, nienawidzę… Nienawidzę tego polskiego
skarłowaciałego ludku, głupiego, leniwego i niechlujnego, który chce
robić Bóg wie co, choć sam nic nie umie. Nienawidzę waszych ideałów, w
które sami nie wierzycie, nienawidzę….
Obaj dowódcy musieli być przedstawieni w takim właśnie świetle, bo
przecież skutki ich działalności były straszne. Władysław Jarnicki tak
opisywał to, co zobaczyli funkcjonariusze UB na rozbitym przez bandę,
zasłanym trupami posterunku milicji gdzieś w powiecie ostrołęckim:
Weszliśmy pospiesznie do aresztu. Oczom naszym ukazał się
przerażający widok. Na kratach wisiał, tyłem do nas odwrócony, nagi
mężczyzna. Z rozciętego brzucha wypływały na ziemię wnętrzności. W
wykrzywionych agonią rysach rozpoznaliśmy twarz starszego referenta
Milczarka z powiatowego Urzędu. Zdjęliśmy go ze sznura. Ręce i nogi miał
połamane. Na jednym ramieniu, aż po łokieć, widoczne było pasmo skóry
zwęglone od przypalania [...]. Z podobnym widokiem, z podobną sytuacją
stykaliśmy się ostatnio tak często, że zobojętniały nie tylko moje oczy,
ale serce i nerwy.
Lista zbrodni dokonanych przez bandytów od „Kreta” nie miała końca.
Ścigająca ich grupa operacyjna udała się do domu sekretarza partii.
W mieszkaniu zapłakana żona tuliła do siebie dwunastoletnią córkę. Z
zeznań jej wynikało, że było tu osiemnastu ludzi w mundurach, z
ryngrafami na piersiach [...]. Dwóch z nich wpadło do mieszkania i zanim
mąż zdążył wystrzelić z pepeszy, powalili go na ziemię i związali
[...]. Mnie i Kasię bardzo bili – zeznawała dalej kobieta głosem
zduszonym od wewnętrznego szlochu – a potem nas obie… – tu uczyniła
bezradny gest wskazujący na rozdartą odzież i zmierzwioną pościel. –
Błagałam, żeby oszczędzili dziecko, ale wtedy jeden kopnął mnie w brzuch
i… chyba zemdlałam [...].
W tym czasie na poczcie zeznawała inna kobieta:
[...] Kierownika dobił ten mały. Strzelił w tył głowy. Rzuciłam się
na niego. Chciałam mu wyrwać pistolet. Uderzył mnie kolbą w głowę i
przewróciłam się na podłogę. Kiedy oprzytomniałam… leżał na mnie i… –
zasłoniła twarz dłońmi. Po chwili mówiła dalej.
- Zaczęłam się szamotać. Czuć było od niego wódkę. Drapałam go po
twarzy [...] Krzyknął. Był wściekły. Uderzył mnie w twarz bagnetem i
zawołał: „A masz, ty kurwo ubowska, na pamiątkę po mnie!”.
CZARNY CHARAKTER „TOK” I JEGO TWÓRCA
Kolejnym „szwarccharakterem” powojennych opowieści był fikcyjny „Tok”, zastępca dowódcy bandy działającej w Suwalskiem.
Nikt nie znał jego przeszłości i jego nazwiska. Był
rosłym, dobrze zbudowanym mężczyzną około czterdziestki, o ryżych
włosach i dziobatej twarzy [...], uchodził za mruka. Był to zarazem
wyrafinowany i zimny morderca. On zawsze wykonywał wyroki na członkach
partii, oficerach Wojska Polskiego, milicjantach. On okrutnie torturował
ludzi sprzyjających nowej władzy. Był gotów każdego zabić, wszystko
podpalić, ograbić. Baliśmy się go jak ognia, bo kilku naszych – to
znaczy bandytów – jakoby podejrzanych o chęć dezercji lub przychylne
wyrażanie się o poczynaniach nowej władzy, „Tok” także rozwalił. Czasami
po pijanemu „Tok” zaczynał przeklinać nas po niemiecku lub śpiewać
hitlerowskie piosenki, co nas także nie dziwiło, bo w bandzie niewiele
rzeczy mogło człowieka zadziwić
- zwierzał się autorowi opowiadania, wspominanemu już Aleksandrowi Omiljanowiczowi, nawrócony bandyta.
Kim był „Tok”? Odpowiedzi na to pytanie udzielił powołany do życia
przez autora znany działacz partyjny z powiatu, niejaki Ludwik
Kowalewski. Przemawiał na wiejskim zebraniu. Podsłuchiwał go wspomniany,
nawrócony później, członek „bandy”, który leżał na strychu domu, gdzie
odbywało się zebranie. Właśnie przeżywał rozterki duchowe. Coś jednak
się w nim zmieniało:
Pierwszy raz słuchałem kogoś, kto reprezentował nową władzę, którą
zwalczałem. Nie, to nie znaczy, że ja z nim się zgadzałem. On był
działaczem PPR, a ja bandytą, który mógł go w każdej chwili zastrzelić.
Ale było coś w jego słowach, w sposobie mówienia, czego nie umiem
wytłumaczyć, a co przykuwało moją uwagę.
Widziałem przez szparę, że i chłopi słuchali go coraz uważniej [...].
Naraz wstrzymałem oddech. Padały słowa: bandy, podziemie, terror,
morderstwa [...]. Kowalewski mówił o bezsensowności bratobójczej walki. I
naraz padł pseudonim mojego dowódcy – „Toka”. Mówca spytał, czy chłopi
wiedzą, kim jest z pochodzenia „Tok”, ten morderca, rabuś, tak zaciekle
zwalczający władzę ludową [...]
- „Tok” nazywa się Otto Wilkuschek, jest volksdeutschem ze wsi Zagórze,
przed wojną był w piątej kolumnie hitlerowskiej. Podczas wojny był w
jednym z powiatów Białostocczyzny najpierw w Selbstschutzu, a potem
Jagdkommandzie, które tropiło partyzantów AK. Brał udział w
pacyfikacjach wsi, a między innymi Wólki, gdzie spalono prawie całą wieś
i wymordowano jej mieszkańców. Rozstrzeliwał ludzi…
- Nie, to niemożliwe! – pomyślałem sobie. – To propaganda! A więc
„Tok” miałby pacyfikować moją wieś…? Może rozstrzelał mojego ojca…?
[...] „Tok” był aresztowany i za zbrodnie wojenne skazany na karę
śmierci. Umknął z więzienia, gdzie czekał go stryczek. Trafił do bandy,
został dowódcą [...]. Starałem się odepchnąć od siebie to, co
usłyszałem, że „Tok” to hitlerowski zbir, że w czasie wojny
rozstrzeliwał ludzi, palił wsie i moją wieś spalił, tropił partyzantów i
być może kiedyś strzelaliśmy do siebie [...] Czerw zwątpienia zaczynał mnie drążyć coraz bardziej.
Kowalewski mówił dalej o likwidacji band i podziemia, o tym,
co będzie w gminie za rok, dwa, pięć [lat]. I mówił o tym tak prosto,
swojsko jak gospodarz, który wie, co gdzie posiać, posadzić, wybudować. Nic chłopom nie obiecywał, a mówił o wspólnej pracy, o ciężkiej drodze, którą trzeba przebyć.
Co działo się ze mną na tym strychu urzędu gminnego? On wierzył w to,
co mówił, bo takich rzeczy nie mówi się bez wiary. Coś załamywało się
we mnie, synu chłopskim, żołnierzu Września, partyzancie AK, a wtedy
bandycie z szajki „Toka”.
Albo taki Surowiecki „Szabla”, który przeprowadzał bandycki zwiad w
terenie na rozkaz Zygmunta Wasilewskiego „Martina” – dowódcy bandy
terrorystyczno-rabunkowej w Augustowskiem. Omiljanowicz uczynił z
„Szabli” agenta Abwehry od 1940 r., którego w dowód uznania dla jego
pracy skierowano w 1941 r. do szkoły wywiadu i dywersji Abwehry koło
Królewca. Następnie „Szabla” wykonywał zadania dywersyjne aż
pod Witebskiem na Białorusi, po czym wolą autora powrócił w
Augustowskie, gdzie wstąpił w szeregi AK. Oczywiście w 1944 r. podjął
walkę z „władzą ludową”. Nadal pracował w wywiadzie, tyle że teraz
„celował w zdobywaniu informacji, u kogo można co cenniejszego zrabować,
kto jest członkiem PPR, kto mówi pozytywnie o władzy ludowej lub
nienawistnie o bandach”.
Jedną z ofiar fikcyjnego „Szabli” był Jan Szostak, według
Omiljanowicza żołnierz AK, który po lipcu 1944 r. chciał walczyć z
Niemcami, wstąpił więc do ludowego wojska. Ranny, po kilku miesiącach
wrócił ze szpitala do domu.
Zza wzgórz zamajaczyły dachy zabudowań Czarnuchy. Pamiętał
ostrzeżenie dowódcy jednostki, żeby uważał na siebie, gdyż bandy mordują
wracających do domu żołnierzy. Był ojcem siedmiorga dzieci. W myślach
widział teraz ich twarze. Zapukał do okna. Skrzypnęły drzwi. Wyjrzała
żona.
- Jasiu…
- Ziutka…
Załkali oboje i długo stali przytuleni do siebie na progu chaty. Potem
brał kolejno w ramiona dzieci. W domu Jana Szostaka zapanowała wielka
radość.
Upłynęły cztery dni i nadeszła noc z 22 na 23 marca 1945 roku. Dzieci
już spały, jedynie on z żoną krzątał się po izbie. Wtem usłyszał
podejrzany szmer, jak gdyby ktoś skradał się pod ścianami domu [...].
Otworzył. Wpadli z krzykiem: Ręce do góry! i przyparli go lufami
pistoletów maszynowych do ściany. Szostak poznał Zygmunta Wasilewskiego
„Martina”, Mieczysława Surowieckiego „Szablę” i innych [...].
- Gdzie syn Czesław? – spytał „Martin”.
- Śpi – odrzekł cicho Szostak.
Ściągnęli chłopca z łóżka i postawili przy ojcu [...]. Żona i obudzone dzieci podniosły lament, płacz, prośby [...].
- Zygmunt, Mietek, sąsiedzi, wspomnijcie, jak razem w oddziale… Ja
akowiec, ja krew za Ojczyznę, za Warszawę, dla kawałka ziemi… – zajęczał
Szostak.
- Milcz! – doskoczył do niego „Martin” i uderzył go pięścią w twarz.
- Darujcie! – krzyknęła [...] Szostakowa, ale uderzona kolbą rewolweru w twarz, zamilkła. [...]
- Polacy, bracia, darujcie chociaż Cześkowi, on ma dopiero osiemnaście lat, nie na oczach rodziny! W imię ojca i syna…
Nie dokończył. „Martin” strzelił mu trzy razy w twarz z pistoletu, a „Szabla” do Czesława.
- Rabować, zabierać wszystko, wszystko – krzyknął herszt.
Zgraja rzuciła się do szafy, do schowków. Chociaż w tej
chacie nędza szczerzyła zęby z każdego kąta, bandyci zabierali dziecinne
ubranka, naczynia kuchenne, pościel, nawet ostatnie podarte pantofle
Szostakowej. Surowiecki chciał spalić dom, a w nim wdowę z
dziećmi i zamordowanymi, gdyż w hitlerowskim wywiadzie był
przyzwyczajony do takiej roboty, powstrzymał go jednak „Martin” i inni.
Obawiali się, że łuna pożaru szybko sprowadzi pościg.
U meliniarza w Osowym Grądzie dzielili uczciwie łup z rabunku. Samogonem zapijali udaną akcję, planując następną.
Jan Szostak
Jan Szostak to postać jak najbardziej prawdziwa.
Również data jego śmierci jest prawdziwa. Jednak przyczyny śmierci były
zgoła inne. W aktach sprawy karnej komendanta okręgu Armii Krajowej
Obywatelskiej Białystok, ppłk. Władysława Liniarskiego „Mścisława”,
skazanego w 1946 r. na karę śmierci, znajduje się pismo tegoż
„Mścisława” z 25 lutego 1945 r. – miesiąc przed opisywanym wydarzeniem –
adresowane do inspektora suwalsko-augustowskiego AKO kpt. „Zemsty” z
dopiskiem: sprawa pilna. Jest to lista konfidentów Powiatowego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Augustowie. Wśród 18 nazwisk pod pozycją nr
8 znajduje się następujący zapis: „Szostak Jan – Augustów, zbiera
kontyngent machorki – niebezpieczny”. Jest to jedyna osoba, przy której
znajduje się na tej liście dopisek „niebezpieczny”. Czy rzeczywiście
wcześniej był członkiem AK – niewykluczone, chociaż fakt ten mógł być –
jak wiele innych – również zmyślony przez autora w celu wzmocnienia
efektu. Jak można się domyślać, wywiad AK zdobył tę listę od swego
agenta pracującego w WUBP. W ciągu najbliższych kilku miesięcy jeszcze
kilka osób na niej umieszczonych zostało zlikwidowanych przez patrole
samoobrony Obwodu WiN Augustów.
UZBROJENI PO ZĘBY
Reakcyjne bandy zawsze opisywano jako bardzo liczne i
świetnie uzbrojone. To miało usprawiedliwiać zakres stosowanych przez UB
represji i wyolbrzymiać jego dzieło rozbicia faszystowskiej
partyzantki, gdy „tak nieliczni dokonali tak wiele”.
Jeszcze w momencie zajmowania stanowiska
obserwacyjnego na skraju szosy kapitan Waszkiewicz skłonny był wierzyć,
że poddał się naiwnej psychozie [...]. Jednak to, co kapitan ujrzał,
rozpraszało wszelkie wątpliwości. W niewielkiej odległości przed nim
formowała się kolumna jeźdźców. Każdy ruch ludzi biegnących do koni czy
zajmujących miejsca w szyku świadczył o rutynie wojskowej i gruntownym
przeszkoleniu kawalerzystów.
Waszkiewicz przyłożył lornetkę do oczu. Mieli nowiutkie
umundurowanie. Wszyscy w [...] ostrogach, przy szablach [...]. Na
piersiach – pistolety maszynowe sten lub empi. Bardzo dużo niemieckich
ręcznych karabinów maszynowych.
Francuski partyzant ze stenem
Dla wyjaśnienia: sten to angielski pistolet maszynowy, będący w 1944
r. w uzbrojeniu oddziałów partyzanckich w południowej oraz
południowo-wschodniej Polsce, a także w Warszawie, czyli tam, gdzie
docierały dokonywane przez alianckie lotnictwo zrzuty broni. Posiadanie
stenów miało sugerować, że oddział ten otrzymywał w 1945 r. i później
zrzuty broni, co już samo w sobie było informacją absurdalną. W
Białostockie nigdy w czasie okupacji niemieckiej nie dotarł żaden
zrzut, było bowiem za daleko od baz alianckich we Włoszech i Anglii.
Natomiast empi to niemieckie pistolety maszynowe. Ich
posiadanie miało sugerować, że otrzymane zostały od hitlerowców do walki
z komunistami, bo przecież AK „stała z bronią u nogi” i „współpracowała
z hitlerowcami”. W rzeczywistości nie była to broń pożądana i
poszukiwana przez partyzantów, gdyż po prostu brakowało do niej
amunicji, chociaż cieszyła się uznaniem wojska Polski Podziemnej jako
broń niezawodna.
Nie tylko o tę broń chodziło. Według ówczesnych
autorów oddziały partyzanckie mnożyły się jak grzyby po deszczu i były
doskonale (czytaj: znacznie lepiej od „ludowego” WP) uzbrojone.
Wielokrotnie wielu historyków komunistycznych wspomina o zdobytych
moździerzach i działach artyleryjskich. Oddziały takie liczyły też czasami… 600, 800 albo i 1500 bandytów. Papier wszystko potrafił znieść, nawet największą bzdurę.
ROMANTYCY Z KRWI I KOŚCI
Z tym ponurym obrazem bandziorów bez czci i honoru, byłych
agentów gestapo wydających w ręce hitlerowców najlepszych polskich
patriotów, kontrastował wizerunek funkcjonariuszy resortu bezpieczeństwa
publicznego, członków partii komunistycznej, żołnierzy Korpusu
Bezpieczeństwa Wewnętrznego, milicjantów.
Byli to patrioci – ludzie z krwi i kości, może mający wiele
ludzkich wad, ale gotowi poświęcić życie w obronie „demokratycznego
ustroju Państwa Polskiego”. Nie byli kryształowi, ale przecież walczyli o słuszną sprawę, musieli więc wzbudzać sympatię:
To zadanie może wykonać jedynie Tadeusz Krawczuk [...] Nikt inny,
tylko on. Gdybyście mu kazali mitycznego Belzebuba przyprowadzić za rogi
– uczyniłby to. Jego operacyjne wyczyny graniczą często z szaleństwem.
Zawsze ociera się o śmierć [...] – reklamował podwładnego szef Wydziału
do spraw Zwalczania Bandytyzmu [WUBP w Białymstoku].
Tadeusz Krawczuk miał młodzieńczą, urodziwą sylwetkę [...]. Smukła
postawa, śniada twarz, czarne, kędzierzawe włosy, przenikliwy wzrok.
Pierś jego zdobiły baretki odznaczeń i gwiazdki za odniesione rany
[...].
- Podobno lubicie wypić i porozrabiać? – zmienił temat szef [WUBP w Białymstoku, towarzysz mjr Szysz].
- Bywa, towarzyszu majorze.
- Jak to bywa…? – major Szysz uniósł brwi.
- Front, przeżycia, młodo się przyzwyczaiłem do kieliszka [...] Teraz także o kulę nietrudno. Czasem więc człowiek się zapomni…
- Już lepiej niech tego „czasami” i tego „zapomni się” nie będzie – odrzekł z naciskiem szef
- jednym słowem, ludzki człek był ten mjr Szysz.
Po przesłuchaniu groźnego bandyty oficer śledczy UB
natychmiast staje się romantyczny. Okazuje się, że żywi głębokie uczucia
miłości i oddania, i to nie do partii komunistycznej, a do
najzwyklejszej kobiety, chociaż może nie była ona taka zwykła, skoro
wybrał ją funkcjonariusz bezpieczeństwa:
Gdy tego dnia wrześniowego wychodziłem z
Wojewódzkiego Urzędu [Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie], myślałem
tylko o Teresie. [...] Szedłem wolno Targową, przedłużając chwile po raz
pierwszy radosnej tęsknoty. Po drodze minąłem kwiaciarnię. No tak, że
też wcześniej o tym nie pomyślałem. Po chwili trochę wstydliwie niosłem w
dłoni wiązankę róż [...]. Moje pierwsze kwiaty dla niej [...]
Idąc za nią przez mały przedpokój, ogarnąłem spojrzeniem zgrabną,
bardzo kobiecą sylwetkę. Więc jednak jest, istnieje? Krótka, urlopowa
miłość nie była snem? Teresa jest – żywa, prawdziwa, to nie papierowa
postać z przeczytanej powieści? [...]
Funkcjonariusz umie też kochać:
Światło nocnej lampki padało z boku na Teresę.
Wpatrzyłem się w drogą mi twarz, w połyskliwe oczy, w wilgotne, nieco za
pełne usta… [...]
Dwoje ramion, miękko oplecionych wokół mojej szyi, pocałunki i bezładnie szeptane, kochane słowa….
Jak widać, byli to ludzie z krwi i kości, jak każdy z nas.
„OTUMANIONE” SPOŁECZEŃSTWO
Oczywiście opis sytuacji byłby niepełny, gdybyśmy pominęli
społeczeństwo. Zgodnie z obecnymi w każdej książce z tego okresu tezami
propagandy komunistycznej, ludność początkowo była otumaniona przez
reakcję, ale po jakimś czasie, po ujrzeniu rzeczywistych, jak
najbardziej uczciwych intencji nowej władzy, przestawała popierać bandy,
udzielając całkowitego poparcia PPR.
Ale na początku ciemnych chłopów trzeba było uświadomić, co nie było łatwe. Przekonał się o tym dowódca
batalionu KBW kpt. Waszkiewicz, którego oddział rozlokowany gdzieś w
województwie białostockim, był samotną wyspą „w morzu band i siepaczy”.
„Jedni chcą sprzedać Polskę na zachód, drudzy na wschód. I o to się rżną! I o to niewinna polska krew się leje”
– wyjaśnił zniechęcony gospodarz, u którego zatrzymał się kpt.
Waszkiewicz. Widząc wahanie się chłopa, ośmielony kapitan KBW poczuł
chęć spełnienia misji nawrócenia niewiernego:
Czy zastanawiał się pan nad niektórymi drobnostkami? Polski Komitet
Wyzwolenia Narodowego każe rozdać ziemię obszarniczą chłopom. Jeżeli
chłop otrzyma ziemię, to największe z tego korzyści będzie miał kto?
Sowieci, nieprawdaż? Dalej: jeśli w Polsce zostaną przywrócone wszystkie
swobody demokratyczne, jak zapowiada PKWN, jeśli panować będzie wolność
organizacji politycznych, zawodowych, prasy, sumienia i tak dalej – to,
rzecz jasna, również najwięcej z tego skorzystają Sowieci. Czyż nie
tak? W tej chwili przeprowadza się reformę rolną. Chłop dostaje ziemię,
staje się jej prawowitym gospodarzem [...] Są to fakty spotykane na co
dzień. A robi się to dlatego przede wszystkim, żeby Polskę sprzedać
Rosji. Nie? Nie wiem, czy zauważa pan te drobnostki. Czy jest pan
zupełnie pewny, że to wszystko to forma sprzedaży Polski Sowietom? [...]
- Puste słowa i nic więcej – odrzekł po namyśle Bachra.
- [...] Wobec tego niech pan będzie łaskaw wskazać mi jakikolwiek
dokument tego drugiego rządu, tego, co to chce Polskę sprzedać na
zachód, który by zawierał taki bogaty program polityczno-społeczny czy
gospodarczy! Dobra! Połowę tego programu!
Waszkiewicz przyjrzał się uważnie swojemu rozmówcy [...] i nagle
zrozumiał, że wszystko, co tu zostało powiedziane, trafiło w próżnię
[...].
Jak widać, by uprawdopodobnić ten czarny obraz podziemia,
autorzy przytoczonych słów gotowi byli przyznać, że „bandytów” popierała
część społeczeństwa. Oczywiście ludzie ci mogli znaleźć się wśród
popierających „bandę” tylko w wyniku otumanienia przez „reakcyjną
propagandę”, jednak gdy tylko uzyskali możliwość poznania prawdy z ust
przedstawicieli najlepszego ustroju, natychmiast przechodzili na stronę
komunistów.
„CZARNA LEGENDA” DZISIAJ
Józef Kuraś
I nie może to dziwić, skoro sam Jacek Kuroń, jeden z
najbardziej znanych w PRL opozycjonistów, człowiek o niewątpliwych
zasługach w rozmontowaniu systemu komunistycznego, mógł w wolnej Polsce
napisać takie słowa o podhalańskim bohaterze „Ogniu”:
Swą opinię o powojennym podziemiu niepodległościowym Kuroń podtrzymał w następnych publikacjach. W 1998 r. przedstawił następującą analizę sytuacji w konspiracji:
I dziś w niektórych polskich środowiskach, także
uniwersyteckich, historycy, którzy uczciwie zajmują się historią
antykomunistycznego podziemia, są oskarżani o stronniczość przez
strojących się w piórka „niezależnych naukowców” – funkcjonariuszy
dawnego aparatu propagandy czy zgoła bezpieczeństwa. I nie jest jeszcze
najgorzej, jeśli bohaterowie powojennego podziemia niepodległościowego
mogą liczyć na uznanie ich racji za równoważne z racjami „drugiej
strony”. Często jednak nawet takiej szansy nie mają.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że „czarna legenda” powojennego podziemia niepodległościowego trwa nadal.
Jerzy Kułak, „Czarna legenda” powojennego podziemia niepodległościowego
(„Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 5(28), maj 2003, str. 61-72)
http://niezlomni.com/?p=1510
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
108. piekło cie pochłonie
Kolejne badania gen. Jaruzelskiego odwołane
Z
powodu niedawnej hospitalizacji gen. Wojciecha Jaruzelskiego warszawski
sąd odwołał zaplanowane na poniedziałek badania, które mają ustalić,
czy może być on sądzony za wprowadzenie stanu wojennego w 1981 r. i
masakrę robotników Wybrzeża w 1970 r.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
109. Proces zbrodniarza komunistycznego autor Zenon Nowak
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
110. SLD chce zakazać agitacji
SLD chce zakazać agitacji wyborczej w kościołach. Gorąco w Sejmie
Emocje
podczas dyskusji o zakazie agitacji wyborczej w kościołach. Andrzej
Rozenek z Twojego Ruchu apelował do SLD, by... nie wtrącał się w sprawy
Kościoła.
Projekt SLD rozszerza katalog obiektów w których nie można by było prowadzić kampanii wyborczej o kościoły i związki wyznaniowe. Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński ma nadzieję, że to rozwiązanie poprze PO i PSL. - Mam nadzieję, że nie tylko PO, która często mówiła, że w ten nierówny sposób byli traktowani jej politycy w kościołach, ale również PSL, które jest po macoszemu traktowane i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, że jest to problem, poprą nasz projekt - powiedział Joński.
Podczas debaty PiS i Solidarna Polska zgłosiły niezależne wnioski o odrzucenie projektu SLD w pierwszym czytaniu. Ugrupowania te uważają, że jest on sprzeczny z konstytucją i godzi w zapisy konkordatu. Krystyna Pawłowicz z PiS powiedziała IAR, że Kościół ma prawo wypowiadać się w każdej sprawie, bo jest autonomiczny. Oceniła, że zakaz uderza w niezależność Kościoła.
PO zaproponowała dalsze prace nad projektem w komisjach sejmowych. Zdaniem Roberta Kropiwnickiego, propozycja Sojuszu jest interesująca, ale trzeba jeszcze nad nią popracować. W przeciwnym razie powstanie martwe prawo, które nie będzie realizowane.
Przedstawiciel Twojego Ruchu nie wziął udziału w debacie. Dopiero podczas zadawania pytań Andrzej Rozenek zaapelował do SLD, by nie wtrącał się w sprawy kościoła. Z kolei Eugeniusz Kłopotek poinformował, że PSL w tej sprawie da swoim posłom wolną rękę.
Głosowanie wniosków o odrzucenie projektu w piątek.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
111. Rewizor w
Rewizor w Wałbrzychu
Próbowali wywiesić transparent podczas wizyty rosyjskiego ambasadora, dostali m.in. dozór policyjny i 30 godzin aresztu
Dozór policyjny, 30 godzin aresztu i zarzut
usiłowania obrazy rosyjskiego ambasadora dla trzech mieszkańców
Wałbrzycha. Powód? W trakcie wizyty dyplomaty próbowali rozwinąć
transparent z napisem: „Za Wilno, za Katyń, Grodno, za Lwów zapłaci
czerwona hołota”.
Ponaddobowym aresztem, dozorem policyjnym i zarzutami prokuratorskimi
zakończyła się próba rozwinięcia transparentu „Za Wilno, za Katyń,
Grodno, za Lwów zapłaci czerwona hołota” w obecności rosyjskiego
ambasadora. Akcję zorganizowali kibice Górnika Wałbrzych. Żaden z nich
nie miał wcześniej konfliktu z prawem.
– Od samego rana grupy młodych ludzi były zatrzymywane przez patrole
policyjne, legitymowane i zastraszane. Grupa młodzieży w wieku 15-18 lat
przebywająca przed cmentarzem wojsk sowieckich była zmuszona do
opuszczenia terenu przy cmentarzu po słowach funkcjonariuszy policji:
„Wyp......, bo was zawiniemy i zrobimy sprawę” – relacjonuje wałbrzyski
radny Cezary Kuriata.
25 i 26 listopada w Wałbrzychu gościł ambasador Federacji Rosyjskiej
Aleksander Aleksiejew. Przyjechał uroczyście otworzyć odnowiony cmentarz
sowieckich żołnierzy, którzy nie zginęli w bitwie, ale od odniesionych
ran lub umarli na tyfus. Tak czy inaczej są symbolem powojennej
okupacji, terroru i gwałtów. Wielka pompa, jaka towarzyszyła wizycie
Aleksiejewa, już sama w sobie jest szokująca.
Do zabezpieczenia wizyty solidnie przygotowała się też wałbrzyska
policja. Jak można przeczytać na stronie internetowej Komendy Miejskiej
Policji w Wałbrzychu, „nad bezpieczeństwem oraz prawidłowym przebiegiem
wizyty Pana Ambasadora oraz osób towarzyszących czuwali wałbrzyscy
policjanci. Funkcjonariusze prewencji, ruchu drogowego oraz służby
kryminalnej, prewencyjnie i operacyjnie zabezpieczali miejsca wizyt oraz
przejazdu ambasadora Federacji Rosyjskiej. Zadaniem wałbrzyskiej
policji było niedopuszczenie do wystąpienia aktów chuligaństwa oraz
wszelkiego naruszenia ładu i porządku publicznego”.
Nadgorliwa policja
– Wie pan, to jest jak za komuny, która wraca – relacjonuje Rafał
Lewandowski. Mężczyzna z dwoma kolegami postanowił powitać rosyjskiego
ambasadora przed wałbrzyskim ratuszem i rozwinąć transparent z napisem, o
którym już wyżej pisaliśmy, oraz emblematami sierpa i młota wpisanymi w
znak zakazu.
Kibice, by nie zostać posądzeni przez stróżów prawa o jego złamanie,
wybrali się na „powitanie” ambasadora we trzech. Chodziło im o to, by
nikt nie zarzucił im nielegalnego zgromadzenia. – Nie chcieliśmy dać
policji podstawy do interwencji. Ale mieliśmy świadomość, że tajniacy
nas śledzą, a potem szybko zareagowali po tym, jak chcieliśmy rozwinąć
transparent. Właściwie to nawet nie został rozłożony – opowiada kibic.
– Został tym mężczyznom postawiony zarzut, że wspólnie i w
porozumieniu usiłowali nawoływać do nienawiści na tle różnic
narodowościowych oraz próby publicznego znieważenia obywateli Federacji
Rosyjskiej z uwagi na przynależność narodową w ten sposób, że przed
urzędem miejskim próbowali rozwinąć ten transparent – potwierdza prok.
Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Jak dodaje,
cel nie został osiągnięty z uwagi na „interwencję policji”.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że treść transparentu jest
antykomunistyczna i antysowiecka, nie antyrosyjska. Słynna opozycyjna
pieśń z czasu stanu wojennego odwoływała się w tym fragmencie do „Marszu
oddziału ’Zapory’”, w którym żołnierze mjr. Hieronima Dekutowskiego
śpiewali: „Za Zamek, za Katyń, za Sybir, za krew/ Zapłaci ’Zapory’
piechota”. To nawiązanie do szalejącego w Polsce po 1944 r. sowieckiego
terroru.
Jak w PRL
Po wyjściu z aresztu mężczyźni postanowili szukać pomocy i zgłosili
się do mec. Piotra Sosińskiego (PiS), radnego dolnośląskiego sejmiku
wojewódzkiego. W ocenie adwokata, zarówno reakcja policji, jak i
postawione zarzuty mają charakter represyjny i kojarzą się z czasami
PRL. – Treść transparentu ma mocno antykomunistyczny i antysowiecki
charakter, ale nie ma w nim jakiegokolwiek nawoływania do nienawiści
narodowościowej. Tam nie było przecież przekreślonego np. godła Rosji.
Jestem mocno zaskoczony faktem pozbawiania wolności na tak długi czas
tych ludzi – komentuje prawnik.
W jego ocenie, organy ścigania potraktowały mężczyzn jak pospolitych
przestępców. Nie próbowano im stawiać zarzutu z kodeksu wykroczeń, ale
sięgnięto po repertuar bardzo ostrych środków: areszt i kodeks karny.
Mężczyźni zostali zatrzymani przez policję, przetrzymywano ich w
areszcie ponad 30 godzin.
– Nie tłumaczono nam właściwie, dlaczego siedzimy. Potem okazało się,
że prokurator nie miał czasu do nas przyjechać, by przedstawić zarzuty –
relacjonuje Rafał Lewandowski. Co więcej, prokurator wydał również
postanowienie o oddaniu ich pod dozór policyjny. – Gdy nas zatrzymano,
już na komendzie jeden z funkcjonariuszy mówił nam: „Po prostu macie za
swoje”. Decyzję o tej akcji podjął jeden z dowódców, który gdy tylko
zobaczył nas przed ratuszem, był bardzo zelektryzowany. Rozwinęliśmy
może dwa metry transparentu i tylko usłyszeliśmy komendę: „Dobra,
zawijamy ich”. Teraz mamy mieć sprawę sądową – mówi nasz rozmówca.
Mężczyźni stali spokojnie, nie wznosili okrzyków, nie posiadali środków pirotechnicznych.
Wizyta rosyjskiego ambasadora w Wałbrzychu miała kuriozalną oprawę.
Aleksiejew wygłosił wykład na temat „Stosunków dyplomatycznych Federacji
Rosyjskiej z Polską”. – Nikt nie przyszedłby ratować Polski za taką
cenę, jaką my ponieśliśmy w czasie II wojny światowej – oświadczył
ambasador, tłumacząc, dlaczego należy się cześć sowieckim żołnierzom.
Ani słowa o pakcie Ribbentrop-Mołotow, 17 września i sowieckiej
agresji, masowych deportacjach, zbrodniach czy masowych gwałtach
czerwonoarmistów.
Ambasador mówił też o problemach w kontaktach polsko-rosyjskich. W
jego ocenie, zła wola sprawia, że te stosunki są, „delikatnie mówiąc,
średnie”. – Najbardziej boli mnie, że kontakty młodzieży polskiej i
rosyjskiej są takie rzadkie. Ubolewam nad tym, bo to kolejne pokolenia
powinny dbać o dobre kontakty między naszymi państwami – wyjaśniał,
podkreślając, że pomiędzy Polską a Rosją powinien być ruch bezwizowy. W
jego ocenie, mała ilość odwiedzin młodych Polaków w Rosji jest
„absolutną katastrofą”.
Remont cmentarza czerwonoarmistów, sfinansowany ze środków
rosyjskich, wspierał wałbrzyski oddział Stowarzyszenia Współpracy
Polska-Wschód, które kontynuuje działalność dawnego Towarzystwa
Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W ciągu najbliższych 2 lat ma powstać
również monografia ukazująca historię nekropolii. Tyle że Sowieci nie
ginęli podczas działań wojennych, ale od odniesionych ran lub w wyniku
tyfusu i syfilisu. W książce Joanny Lamparskiej „Dolny Śląsk, jakiego
nie znacie” jest mowa o 70 sołdatach, którzy zmarli po spożyciu
spirytusu przemysłowego w Sokołowsku. Bardzo charakterystyczne jest, że
losami cmentarza zajęto się dokładnie miesiąc po katastrofie smoleńskiej
na fali propagowanej przez Bronisława Komorowskiego i „Gazetę Wyborczą”
akcji zapalania zniczy na grobach czerwonoarmistów. Wynikiem tego była
również renowacja grobu bolszewickich żołnierzy w Ossowie. W Wałbrzychu
akcja ma swój finał w postaci wizyty rosyjskiego ambasadora i represji
wobec polskich obywateli.
Specopieka
Zdaniem Krzysztofa Szczerskiego, byłego wiceministra spraw
zagranicznych i posła z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, Rosja
bezwzględnie realizuje swoją politykę historyczną. Również za pomocą
szczególnej dbałości o pomniki i groby.
– Dziś nie do pomyślenia jest, by akcja przeniesienia grobów
czerwonoarmistów z krakowskich Plant mogła się udać. A może zostanie
przywrócony tam pomnik marszałka Koniewa? – komentuje poseł PiS. W jego
ocenie, historia z podpaleniem budki strażniczej przy rosyjskiej
ambasadzie podczas Marszu Niepodległości, rosyjskie roszczenia i żądania
przeprosin oraz fatalna postawa polskich władz w tym kontekście
pokazują, że Rosjanie żądają specjalnego traktowania. – W efekcie tego
wizyta ambasadora staje się wizytą specjalnego znaczenia, podczas której
należy robić wszystko, by pan ambasador się nie obraził, a każde
zagrożenie jest z góry usuwane – dodaje poseł Szczerski.
Maciej Walaszczyk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
112. Sąd odroczył badanie
Sąd odroczył badanie umorzenia procesu generałów SB Władysława Ciastonia i Józefa Sasina, oskarżonych ws. powołania w stanie wojennym opozycjonistów na ćwiczenia wojskowe. Na sali doszło do incydentów. Złożono wniosek o wyłączenie składu sędziowskiego.
Reprezentująca represjonowanych opozycjonistów z PRL mec. Anna Bogucka-Skowrońska wniosła o wyłączenie składu Sądu Okręgowego w Warszawie, który miał we wtorek badać zażalenie IPN i tych opozycjonistów na umorzenie sprawy z powodu przedawnienia. Wniosek poparł prok. IPN Mieczysław Góra. Sprawę odroczono bezterminowo.
Kolejny
skandal w sądzie. Grupa antykomunistycznych opozycjonistów wyrzucona z
procesu gen. Ciastonia. Powodem treść transparentu...
Mimo braku podstaw Sąd posługując się funkcjonariuszami policji
wyrzucił z sali licznie zgromadzoną publiczność, w tym weteranów walki o
niepodległość odznaczonych niejednokrotnie wysokimi odznaczeniami
państwowymi za wkład w wyzwolenie Polski spod sowieckiego jarzma.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
113. zapłata HGW za poparcie SLD w obronie stołka?
Pomnik Waryńskiego wrócił na Wolę
Walczyli o niego stołeczni radni z SLD, a decyzję w
sprawie jego remontu Rada Warszawy podjęła już w 2008 roku. Wrócił
dopiero...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
114. Grzywna za happening przed
Grzywna
za happening przed biurem Tadeusza Iwińskiego. Przypomnienie
PZPR-owskich korzeni posła okazało się "wykroczeniem przeciw porządkowi
publicznemu"
Happening był reakcją na zachowanie posła przy pracach nad uchwałą
upamiętniającą Grzegorza Przemyka, która miała potępiać sprawców i
inicjatorów tego politycznego mordu. Iwiński chciał usunięcia z projektu
fragmentu o odpowiedzialności władz partyjnych i państwowych za
fabrykowanie dowodów i ukrywanie winnych.We wtorek olsztyński sąd rejonowy skazał Adamasa na 300 zł grzywny i
obciążył kosztami postępowania. Zdecydował też o przepadku na rzecz
skarbu państwa tablicy, która była dowodem wsprawie.
Jak uzasadniała sędzia Joanna Sienicka, jest bezsporne, że obwiniony
nie uzyskał wymaganej przepisami zgody administratora budynku na
umieszczenie napisu. Świadomie naruszył więc prawazarządcy
nieruchomości. W ocenie sądu stanowiło to wykroczenie, niezależnie od
motywów i artystycznego charakteru takiego działania.
Sąd przyznał,
że zawieszenie tablicy nie spowodowało żadnych szkód w elewacji, bo
zamontowano ją w istniejących otworach. Tablica miała zostać zdjęta
zaraz po zakończeniu happeningu. Wcześniej jednak zerwał ją ze ściany
sekretarz rady wojewódzkiej SLD. Sędzia przypomniała też, że po tym
zdarzeniu poseł Iwiński poinformował prokuraturę, że nie wystąpi o
ściganie autorów happeningu.
Sąd uniewinnił dwoje pozostałych uczestników happeningu. Uznał,
że nie można przypisać im współsprawstwa, bo żona artysty jedynie
dokumentowała wydarzenie, a Surma nie wiedział, na czym mapolegać
happening, co jest napisane na tablicy i czy autor uzyskał zgodę
zarządcy budynku.
Po ogłoszeniu wyroku Adamas powiedział dziennikarzom, że złoży
apelację. Jak przekonywał, nie mógł wystąpić o zgodę na zawieszenie
tablicy, bo działał spontanicznie, a załatwienie formalności trwałoby
zbyt długo.
W sądzie tłumaczył, że działał emocjonalnie ze względu na
osobiste przeżycia. W latach 80. w jego warszawskim mieszkaniu była
nielegalna drukarnia. Jeden z drukarzy w 1985 r. zginął - podobnie
jakPrzemyk - w niewyjaśnionych okolicznościach. Podejrzewano, że milicja
wypchnęła go z klatki schodowej na 9. piętrze wieżowca.
To nie pierwsza rozprawa sądowa Adamasa. Przed kilku laty sąd
nakazał mu zapłatę grzywny za rozwieszenie bez zgody wójta fragmentów
dzieła Przemysława Kwieka, co uznano za "plakaty owulgarnej treści".
Ponieważ odmówił, grzywnę w wysokości 510 zł zamieniono mu na 10 dni
aresztu. W dniu, w którym policja miała doprowadzić artystę do aresztu,
pieniądze wpłaciła za niego warszawska Fundacja Galerii Foksal.
Jacek Adamas ukończył wydział rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w
Warszawie. Jest autorem wielu happeningów, a swoje instalacje umieszczał
często przed siedzibami władz i instytucjami publicznymi.
Od
kilkunastu lat mieszka z rodziną w warmińskiej wsi Worławki, gdzie
angażuje się w sprawy lokalnej społeczności, często poprzez artystyczny
protest i obywatelskie nieposłuszeństwo. Założyłstowarzyszenie Kochajmy
Warmię, działające m.in. na rzecz ochrony krajobrazu kulturowego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
115. Szef pionu śledczego IPN: W
Szef
pionu śledczego IPN: W sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki postawiliśmy
już kilka osób w stan oskarżenia. I nie powiedzieliśmy jeszcze
ostatniego słowa
"Nasz wniosek o ekstradycję Michnika uzyskał akceptację sądu i
skierowano europejski nakaz aresztowania. Szwecja odmówiła. Ale bardzo
często brakuje nam jako IPN wsparcia społecznego".
- tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Dariusz Gabrel,
dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
IPN, wyjaśniając dlaczego kara dla zomowców z kopani "Wujek" czy
"Manifest Lipcowy" jest obrazą poczucia sprawiedliwości obywateli.
Zapytany o to, czy uznanie prawa i struktur PRL za legalne, pomimo że
w imię tego prawa byli represjonowani i mordowani polscy patrioci, nie
jest absurdem, który uniemożliwia osądzenie komunistycznych sędziów i
prokuratorów, odpowiada:
Zdaniem Gabrela, o tym czy PRL był czy nie był zbrodniczy, można by
łatwo stwierdzić, gdybyśmy mieli odpowiedni zapis w konstytucji lub
gdyby na początku lat 90. stwierdzono, że PRL był państwem bezprawnym,
godzącym w prawa jednostki.
- podkreśla.
Gabrel odniósł się też do sprawy stalinowskiego sędziego, Stefana
Michnika, mieszkającego obecnie w Szwecji, który w 2009 r. otrzymał od
Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie potwierdzenie, że chroni go
immunitet. Orzeczono tak, pomimo, że skazywał ludzi na śmierć.
- stwierdza Gabrel. Przyznaje, że przekonanie prof. Adama
Strzembosza, o tym, że wymiar sprawiedliwości oczyści się sam okazało
się mrzonką. Mamy do czynienia z kontynuacją PRL, polegającą na tym, że
wciąż orzekają sędziowie stanu wojennego, że istnieją powiązania
rodzinne czy środowiskowe.
- wylicza, wskazując że IPN nie zakończył jeszcze misji w tych sprawach.
- dodaje.
Zapytany wprost o to czy hołubiony współcześnie major Zygmunt Bauman,
który za ściganie żołnierzy wyklętych dostał krzyż walecznych, nie
powinien stanąć przed sądem, odpowiada:
Gabrel odnosi się też jednoznacznie do tzw. "polskich obozów koncentracyjnych".
- podkreśla, tłumacząc że pojawiające się tego rodzaju określenia w
mediach niemieckich czy amerykańskich są wyłapywane i ścigane.
-----------------------------------------------
Apelacja od tablicy „towarzysza”
Adam Białous
http://www.naszdziennik.pl/wp/64158,apelacja-od-tablicy-towarzysza.html
„Sąd stawia w
uprzywilejowanej roli nie interes obywatelski, a partykularne interesy
jednej z partii politycznych” – pisze Jacek Adamas w apelacji od wyroku
olsztyńskiego sądu w procesie za happening pod biurem posła SLD Tadeusza
Iwińskiego.
10 grudnia za „bezprawne powieszenie tablicy
na budynku” olsztyński sąd rejonowy skazał Jacka Adamasa na 300 zł
grzywny i pokrycie kosztów procesu. Artysta plastyk, znany z wielu
happenigów, których tematem są głównie działania rządzących lub
zachowania lewicowych polityków, odwołał się od wyroku. W apelacji
Adamas podnosi m.in., że przypisanie jego artystycznemu działaniu
podczas happeningu „premedytacji w łamaniu prawa” nie ma potwierdzenia w
faktach; nigdy wcześniej za żadną ze swoich akcji nie stanął przed
sądem.
Zwraca też uwagę, że sąd uznał, iż Marcin Kulasek,
sekretarz warmińsko-mazurskiej Rady Wojewódzkiej SLD w Olsztynie, który
był w procesie jedynym świadkiem oskarżenia, miał prawo zerwać i
zniszczyć happeningową tablicę KW PZPR bez wiedzy administratora i przed
przyjazdem policji, a więc przed sporządzeniem protokołu z zajścia, tj.
zabezpieczenia dowodu i miejsca.
Do happeningu pod biurem
Tadeusza Iwińskiego doszło w maju w trakcie prac sejmowej komisji
kultury nad projektem uchwały dotyczącej 30. rocznicy śmierci maturzysty
Grzegorza Przemyka, zakatowanego na komisariacie przez milicjantów.
Przyjęcie projektu zablokował Iwiński.
Ta postawa oburzyła Jacka
Adamasa, byłego działacza opozycji antykomunistycznej. Razem z żoną i
przyjacielem Alfredem Surmą, również byłym opozycjonistą, w proteście
przeciwko zachowaniu posła 29 maja zorganizowali happening „Gruba
krecha, czyli powrót sekretarzy”. Akcja polegała na tym, że przy wejściu
do budynku w Olsztynie, w którym mieści się biuro poselskie Iwińskiego,
tylko na krótko umieścili tablicę z napisem „Komitet Wojewódzki PZPR w
Olsztynie Towarzysz Sekretarz Iwiński”. To nawiązanie do przeszłości
posła, który od 1967 r. aż do 1990 r. był aktywnym członkiem PZPR.
Zaledwie siedem minut po zawieszeniu tablica została zerwana i
uszkodzona.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
116. Komunistyczni wysocy
Komunistyczni wysocy funkcjonariusze SB, kaci Solidarności, żyją w wolnej Polsce, w luksusie, mając wysokie emerytury...
http://interia360.pl/polska/artykul/niewiarygodne-emerytury-katow-solida...
(..)
4. Generał brygady, wysoki funkcjonariusz SB MSW po wprowadzeniu stanu wojennego kierował grupą operacyjną zwalczającą '”Solidarność” - Józef Sasin otrzymuje emeryturę w kwocie 8 tys. zł/mies.
5. Pułkownik SB, zastępca dyrektora IV Departamentu MSW, Adam Pietruszka oskarżony o nakłanianie Grzegorza Piotrowskiego, Leszka Pękali do uprowadzenia i zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Po wyjściu na wolność co miesiąc otrzymuje emeryturę w kwocie 3, 9 tys. zł.
6. Generał dywizji Służby Bezpieczeństwa, wiceminister Spraw Wewnętrznych PRL, podejrzany o sprawstwo kierownicze zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki - Władysław Ciastoń otrzymuje emeryturę w kwocie 8 tys. zł /mies.
7. Kat nowohuckiej ''Solidarności'', jedna z najczarniejszych postaci krakowskiego SB osobiście katował, podsłuchiwał i werbował duchownych, odpowiedzialny za brutalne pobicie ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego, kpt. MO Kazimierz Aleksanderek dosłużył się w wolnej Polsce emerytury na kwotę 2 tys. zł.
8. Morderca księdza Jerzego Popiełuszki, zastępca dyrektora Departamentu IV MSW Adam Pietruszka po odbyciu kary 25 lat pozbawienia wolności za morderstwo księdza, otrzymuje w wolnej Polsce emeryturę w wysokości 3, 9 tys. zł.
------------------------------
Ujawniamy wstrząsającą historię (anty)komunistycznego kapusia
Czy ja komunista, czy Polak, czy Żyd? - Tadeusz M. Płużański
http://www.asme.pl/128804666033642.shtml
Co łączy Józefa Mitzenmachera, Mietka Redyko, Józefa Bogusława Kamińskiego, Jana Alfreda Regułę, Jana Berdycha i Jana Roszkowskiego? Bardzo wiele. Wszyscy byli komunistycznymi bojówkarzami, wysokimi działaczami Kominternu, zwerbowanymi następnie przez polski wywiad, a w czasie wojny przez... Gestapo. Wiele podobnych przypadków - zdziwi się ktoś. Tak, bo tych sześciu panów to jedna osoba.
Józef - Josek Mitzenmacher urodził się 18 kwietnia 1903 r. w Mławie w rodzinie ubogiego powroźnika Szlamy Mycenmachera i Małki. Po ukończeniu dwóch klas żydowskiej szkółki wyznaniowej zaczął uczyć się na tapicera. W 1919 r. wstąpił do komunistycznego Związku Zawodowego Przemysłu Drzewnego. W następnym roku był już członkiem Komunistycznej Partii Robotniczej Polski.
W późniejszym rysopisie czytamy: "Średniego wzrostu, raczej niski. Krępy. Krótko ostrzyżony, brunet z łysiną. Odstające uszy, twarz okrągła, starannie wygolona. Silne brwi. Oczy o charakterystycznych, ostrych, nieprzyjemnych błyskach. (...) Typ zdecydowanie żydowski (mający skłonność do tycia żydowski finansista). Brzydki. Sposób mówienia (akcentowanie, zwroty stylistyczne) znamionuje również pochodzenie żydowskie".
"Rewolucja, dyktatura, komunizm"
Kiedy w czasie wojny polsko-sowieckiej 1920 r. do Mławy weszła Armia Czerwona, został sekretarzem Komitetu Miejskiego KPRP, służąc równocześnie w Czerwonej Milicji Robotniczej. Kiedy Sowieci uciekali po klęsce pod Radzyminem, on uciekał razem z nimi, ale został aresztowany w Ciechanowie. Tu zaliczył pierwszych sześć tygodni więzienia. Po wyjściu znów uciekał - tym razem skutecznie - do Prus Wschodnich, gdzie wstąpił do Związku Komunistycznej Młodzieży Niemieckiej. Za udział w rewolucji 1921 r. aresztowany i osadzony w więzieniu w Królewcu. Te cztery lata wali i cierpień jedynie słuszna partia zaliczyła mu do służby w Armii Czerwonej.
Tym razem - po zwolnieniu - kompartia odesłała Mitzenmachera do ojczyzny proletariatu. W ZSRS zaliczył szkołę partyjną, wojskową, Komsomoł i kurs Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych Zachodu. We wrześniu 1924 r. był już w Polsce, przyjmując pseudonim "Mietek Redyko" (od pierwszych sylab: "rewolucja, dyktatura, komunizm"). Robił karierę w kierownictwie ruchu młodzieżowego, oczywiście tego czerwonego: Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Białorusi, i Zachodniej Ukrainy. Ponownie aresztowany w 1925 r. - w Czechosłowacji, gdy jechał na konferencję międzynarodowych bojówek komunistycznych w Morawskiej Ostrawie.
Połączyła ich Bela
Po wydaleniu z Czechosłowacji znów był w Polsce, działając w sekretariacie KC Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, a równocześnie w kierownictwie młodzieżówki kominternowskiej. W listopadzie 1926 r. ponownie trafił za kraty - najpierw śledztwo na Pawiaku, a po skazaniu go przez sąd na pięć lat, więzienia we Wronkach i Rawiczu. Tym razem był to pobyt przełomowy - prawdopodobnie już w 1928 r. został zwerbowany do współpracy z polską policją.
Dzięki temu - w lutym 1931 r. - wyszedł przedterminowo na wolność "z powodu choroby serca". Tradycyjnie już ten zasłużony bojowiec i aktywista wrócił na łono partii. Ta - cały czas bezgranicznie ufna - oddelegowała go do kominternowskiej szkoły pod Moskwą. Za kompana miał Józefa Goldberga, późniejszego dyrektora Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, pułkownika Jacka Różańskiego. Obu dżentelmenów połączyła również kobieta. Kochanka Mitzenmachera-Redyki była późniejszą towarzyszką życia Goldberga-Różańskiego. Najpierw nazywała się Bela Frenkiel, potem Izabella Różańska.
Po powrocie z Moskwy partia skierowała go na nowy odcinek - Zagłębie Dąbrowskie. Awansował też w centrali - podczas VI Zjazdu KPP w 1932 r. został wybrany zastępcą członka KC. Kiedy po donosach Mitzenmachera-Redyki władze aresztowały czołowych działaczy komunistycznych - przede wszystkim Alfreda Lampego, a sam donosiciel uniknął aresztowania, mocodawcy sfingowali jego zabójstwo. "Express Poranny" donosił, że w gliniance w Szczęśliwicach pod Warszawą znaleziono "pogrążone w wodzie zwłoki mężczyzny, lat około 40, dobrej tuszy, łysego, odzianego w ciemnobrązowy garnitur, przy czym tylna kieszeń była wyrwana, a w bocznej kieszeni marynarki znaleziono 5 gazet niemieckich i jedno pisemko w języku żydowskim. (...) Twarz denata była zupełnie zmasakrowana i nie do rozpoznania". Prasa sugerowała, że zginął wskutek komuszych walk frakcyjnych. Żona (Anna Redyko, wcześniej Chana Rachela Rozensztajn, ps. Florka, działaczka KPP, po wojnie funkcjonariuszka MBP), rozpoznała ciało męża. Te trzy informacje sprawiły, że kompartia uwierzyła w śmierć swojego funkcjonariusza - ba, uznawanego za jednego z najzdolniejszych i najinteligentniejszych - z rąk polskiej policji. Mitzenmacher został bohaterem, a jego pogrzeb stał się polityczną manifestacją komunistów, pepesowców, bundowców i innych lewaków.
Mitzenmacher jak Fleischfarb
Martwy komunista, ale żywy agent został tymczasem wybitnym ekspertem do spraw ruchu... komunistycznego w Polsce. Ukryty w Bydgoszczy, przyjął nowe nazwisko - "Józef Bogusław Kamiński" i wziął ślub. W 1934 r. wydał - pod kolejnym pseudonimem "Jana Alfreda Reguły" - "Historię Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów", która stała się bestsellerem. Ale trudno się dziwić, autor książki świetnie znał temat i bez problemu potrafił udowodnić całkowitą podległość KPP od Moskwy. W środowisku komunistów "Historia KPP" okazała się bombą podobną do późniejszych rewelacji Józefa Światło (Izaaka Fleischfarba) po jego ucieczce na Zachód w 1953 r. W wydanej dwa lata później książce "Za kulisami bezpieki i partii" Światło obszernie opisywał zresztą Mitzenmachera: "Książka Reguły stała się szybko źródłowym i klasycznym niemal materiałem do nauki o komunizmie w Polsce. Do dziś mówi się między towarzyszami, że jest to jedyna prawdziwa książka o Komunistycznej Partii Polski...".
Komuniści wyczuli prowokację, ale do końca II RP nie wpadli na to, że Reguła to Mitzenmacher. Dzięki temu, w latach 1934 - 1939, mógł znacznie rozszerzyć zakres swojej eksperckiej działalności. Pracował Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, oczywiście na odcinku komunistycznym. Żyd-komunista stał się Polakiem-katolikiem (niektórzy twierdzą, że obrzezanym neofitą): współpracował z Katolickim Stowarzyszeniem Mężów, a przede wszystkim antykomunistycznymi pismami, m.in.: "Mały Dziennik", "Rycerz Niepokalanej" i "Bój z Bolszewizmem", gdzie demaskował obcą, czerwoną agenturę. Aby nie zostać rozpoznanym, zapuścił bródkę, ciemne wąsy i zaczął nosić okulary.
Truciciel pomidorami
Mitzenmacher współpracował też z Instytutem Naukowym Badania Komunizmu i niemieckim "Antikomintern'em". Współpraca z Niemcami nabrała nowych rumieńców po 1940 r., kiedy zbiory INKB zostały przez nich przejęte i oddane pod opiekę... Mitzenmachera.
Ale nie tylko on kolaborował z okupantem, tropiąc swoich dawnych towarzyszy. Na polecenie Niemców 16 stycznia 1941 r. został przyjęty do pracy w Bibliotece Publicznej w Warszawie niejaki Jan Berdych. Pracownicy czuli pismo nosem i nie ufali mu, dlatego - aby pozyskać ich przychylność - ożenił się z bibliotekarką Danielą Stopczańską (nie był to zresztą jego pierwszy związek, Berdych był znanym kobieciarzem). Środowisko nie dało się zwieść i w niecały rok po ślubie, na jesieni 1943 r., Daniela Stopczańska najadła się pomidorów i zmarła. Kto mógł być trucicielem, jeśli nie jej mąż Jan Berdych, czyli... Józef Mitzenmacher (nazwisko Berdych przejął po jednej ze swoich żon). Wcześniej z Biblioteki zwolniono ponad połowę personelu... Ale to znowu nie mogło być winą Berdycha-Mitzenmachera. Bo przecież i po niego przyszło do Biblioteki Gestapo. Tym razem po prostu zniknął, bo w okupacyjnych warunkach fingowanie samobójstwa najwyraźniej nie było konieczne.
Jako niemiecki agent Berdych-Mitzenmacher rozpracowywał nie tylko komunistów, ale też polskie podziemie. Prócz pracy w Bibliotece był również zatrudniony - pod pseudonimem "Doktor" - w sekcji antykomunistycznej Delegatury Rządu na Kraj. W dokumencie kontrwywiadu AK, który rozpracowywał go i w końcu rozpracował, czytamy: "Wybitna inteligencja, jak można wnosić wyjątkowy spryt. Najlżejsza aluzja chwytana momentalnie i rozumiana właściwie. Fenomenalna pamięć. Zasób wiadomości olbrzymi. (…) Ma się wrażenie, że nie ma na terenie Polski, Rosji, Niemiec, Anglii, czy Francji człowieka, odgrywającego jakąkolwiek rolę polityczną, o którym Berdych nie posiadałby wyczerpujących wiadomości. Literaturę dotyczącą wszelkich ruchów społecznych, szczególnie radykalnych, zna świetnie. Pozornie fanatyczny wróg komunizmu, którego jedyną namiętnością i celem życia jest walka z tą doktryną (jak twierdzą osoby mające z nim bliższy kontakt - boi się bolszewików). Wrażenie jednak, jakie wywiera, jest tego rodzaju, że większość jego kolegów przyjęłaby bez zdziwienia wiadomość, że B. jest bolszewickim komisarzem. Równie małe zdziwienie wywołałoby odkrycie w nim agenta Gestapo…".
Niektóre relacje mówią o wyroku śmierci wydanym na Berdychu-Mitzenmacherze przez AK-owskie podziemie. Dlatego Niemcy "aresztowali" go i przenieśli do Białegostoku, a potem do Krakowa. Został Janem Roszkowskim (od nazwiska jego ówczesnej żony - Jadwigi), a przykrywką dla agenturalnej roboty stała się praca na kolei.
W PPR i... Izraelu
Tak Józef Mitzenmacher, polski Żyd z pochodzenia, a internacjonał z przekonania, przeżył Holokaust. Mimo że w Polsce nastał ukochany przez niego ustrój, musiał się ukrywać - jako agent Gestapo, a przede wszystkim od wielu lat komunista-trup. Jego koledzy z Kominternu utrwalali ludową władzę, a on biedaczyna uciekł do Wrocławia, gdzie zatrudnił się jako kierownik wydziału personalnego w Dyrekcji Kolei (widać zamiłowanie do kolejnictwa nie opuszczało go). Ale ciągnęło go do komuny, a może bardziej do wygodnego życia? Znowu chciał być z władzą, płynąć z prądem? Wstąpił do PPR, gdzie za aktywną działalność aktyw przyznał mu złoty krzyża zasługi.
Józef Mitzenmacher zmarł w szpitalu w Łodzi 30 grudnia 1947 r. na raka (Światło-Fleischfarb twierdzi, że na gruźlicę). W nekrologu czytamy: "organizacja zawodowa [Związek Zawodowy Kolejarzy - TMP] i przedsiębiorstwo PKP straciły człowieka o nieprzeciętnych wartościach moralnych, a szeregi dolnośląskich kolejarzy straciły w zmarłym jednego z najbardziej oddanych bojowników idei demokracji".
Miał 44 lata, ale życie jakże ciekawe - zdążył zaliczyć wszystkie możliwe tajne służby, może z wyjątkiem bezpieki. Sześć tygodni po jego śmierci Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zakończyło śledztwo, uznając, że Berdych - Kamiński - Reguła to... Mitzenmacher. Jego pierwsza żona (Chana Rachela Rozensztajn - Redyko - Rajska) początkowo nie chciała wierzyć w ponowną śmierć męża, ale w końcu rozpoznała jego zwłoki, po czym... wyrzucono ją z MBP. Szok musiał przeżyć również dawny kolega Józef Goldberg - Różański.
Dwa lata po śmierci Mitzenmachera, Bolesław Bierut na III Plenum KC PZPR powiedział łamaną polszczyzną: "Mamy w dziejach KPP wstrząsające swą istnie zbrodniczą i machiawelską perfidią przykłady prowokatorów, którzy na przestrzeni kilkunastu lat wyrządzali niepowetowane szkody ruchowi rewolucyjnemu. Ostatnio zdołaliśmy odkryć nowe wątki tych prowokacyjnych nici". Nić Mitzenmachera - ze strachu przed kolejnymi prowokatorami - poznało tylko kilku zaufanych Bieruta, co wykorzystali zresztą do oskarżenia Gomułki i innych "krajowych" komunistów o "odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne", ale przed podbitym narodem sprawę ukryto. Józef - Josek Mitzenmacher przestał być tematem tabu właściwie dopiero po obaleniu w Polsce komunizmu. A jego samego - po ponownej śmierci - widziano w Izraelu.
Tadeusz M. Płużański
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
117. Generałowie Ciastoń i Sasin
Generałowie Ciastoń i Sasin odpowiedzą jednak przed sądem za wojskowy obóz internowania w Chełmnie
IPN oskarżył Ciastonia i Sasina nie tylko o zbrodnię
komunistyczną, ale też o zbrodnię przeciwko ludzkości uznając, że
rzekome ćwiczenia były represją polityczną wobec opozycji i pretekstem
do pozbawienia wolności ponad 300 działaczy, co łączyło się z ich
szczególnym udręczeniem.
„Do Rzeczy” – lista katów narodu Polskiego
Stalinowscy sędziowie i prokuratorzy nigdy nie odpowiedzieli za
swoje zbrodnie przeciw polskim patriotom. Na straży ich bezpieczeństwa
stanęła III RP. Próba rozliczania tych przestępców była podważaniem ładu
Polski Okrągłego Stołu, nie mogła więc zakończyć się sukcesem. W
najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” – lista katów narodu polskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
118. (Brak tytułu)
Narodowych Sił Zbrojnych Okręgu Podbeskidzie w specjalnym piśmie
wyrazili swoje oburzenie planem pochówku zmarłego niedawno
komunistycznego generała, Tadeusza Pietrzaka z wojskowymi honorami na
Powązkach.
Żołnierze przypominają, że Pietrzak był
uczestnikiem „zbrodniczej operacji Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego, w trakcie której, we wrześniu 1946 roku uczestniczący w
niej funkcjonariusze zamordowali (…) Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych
ze Zgrupowania Part...Czytaj dalej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
119. Towarzysz generał Policji
Towarzysz generał Policji RP
Dopiero co przeżywaliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych i udział w nim tysięcy Polaków, zwłaszcza ludzi młodych. Uczestniczyliśmy we wzruszającej konferencji prasowej, podczas której powiedziano nam, że zostały zidentyfikowane śmiertelne szczątki zamordowanych po okrutnym „śledztwie” komandorów Marynarki Wojennej – Stanisława Mieszkowskiego i Zbigniewa Przybyszewskiego – oraz dziesięciu innych oficerów i żołnierzy, wśród nich 21-letniego Karola Rakoczego z Narodowych Sił Zbrojnych, który przed sowieckim sądem krzywoprzysiężnym leżał z bezwładnymi nogami, przestrzelonymi podczas obławy NKWD-UB, a potem, cierpiąc straszliwie, czekał przez pół roku na „wykonanie wyroku śmierci”.
Dziewięć dni później dowiedzieliśmy się o śmierci człowieka, którego żywot ma pewien związek zarówno z komandorami, jak i z młodym męczennikiem z NSZ. Generał Tadeusz Pietrzak – zdeklarowany zwolennik komunizmu i Polski sowieckiej, od wczesnej młodości służył złej sprawie. We wrześniu 1946 r. osobiście rzucał granaty, które rozrywały na strzępy młodych polskich patriotów – żołnierzy NSZ z oddziału antykomunistycznej partyzantki kpt. Henryka Flamego „Bartka”, także wkrótce zamordowanego – mimo „amnestii” – przez jego kompanów z UB-MO.
Jako zaufany człowiek sowieckich okupantów Pietrzak służył w Informacji Wojskowej i jej następczyni WSW – bandyckiej, mafijnej organizacji, całkowicie opanowanej i kontrolowanej przez oficerów sowieckich, nazywanej „UB do kwadratu”. Bandyci z Informacji „oprawiali” po aresztowaniu w Gdyni naszych komandorów w ramach „śledztwa” przed „procesem”, „wyrokiem” i mordem w grudniu 1952 roku.
„Zasłużony”
Towarzysz generał Tadeusz Pietrzak jako „kawaler Krzyża Virtuti Militari” i generał Wojska Polskiego został pochowany na wojskowych Powązkach. Taki pogrzeb przysługuje mu z mocy prawa, jako „zasłużonemu”! Jego grób znajduje się obok kwatery „Ł”, skąd jeszcze nie zdołano odkopać wszystkich ofiar takich ludzi jak on i jego kompani. Tu ma stanąć Panteon Żołnierzy Wyklętych!
W grudniu 1970 r. Pietrzak uczestniczył w naradzie u sowieckiego namiestnika na Polskę – Władysława Gomułki, podczas której podjęto decyzję o strzelaniu do uczestników Powstania Grudniowego. „Janek Wiśniewski” i inni chłopcy umierający na ulicach Gdyni, Gdańska czy Szczecina to ofiary nie tylko Gomułki i Jaruzelskiego, ale także Pietrzaka, bo to on – jako komendant główny MO i wiceminister spraw wewnętrznych – dowodził tysiącami żołnierzy, esbeków, milicjantów i konfidentów, których spuszczono ze smyczy, by bili i zabijali „rebeliantów” (określenie Pietrzaka). Zanim ci „rebelianci” wyszli na ulicę, Pietrzak został szefem sztabu specoperacji „Jesień 70”, bo czerwoni z góry założyli, że będą protesty i że będą strzelać.
„Zaskórniaki” za śmierć Janka
Wyjątkowo plugawa była konferencja z komendantami wojewódzkimi MO, przeprowadzona przez Pietrzaka przez łącznicę międzymiastową w przeddzień smutnej dla Polaków Wigilii Bożego Narodzenia 1970 roku. Rodziny Zbyszka Godlewskiego, Ludwika Piernickiego, Jurka Skonieczki, Staszka Sieradzana i innych zamordowanych „grudniowych chłopców” zalewały się łzami, a tymczasem rozradowany Pietrzak mówił towarzyszom komendantom o bandyckiej, resortowej solidarności: „Stwierdziliśmy ogromne ilości bohaterstwa, samozaparcia, stwierdziliśmy setki przychodzących emerytów, byłych funkcjonariuszy MO i bezpieczeństwa, zgłaszało się setki dyscyplinarnie zwolnionych [!?]. Cieszy nas to wszystko”.
Co w zamian? Pietrzak puszcza oko do towarzyszy komendantów i rozluźniony informuje, że dyrektor departamentu finansowego MSW Samopolski przygotował dla nich niespodziankę: „Schowajcie te zaskórniaki, aby na czarną godzinę kawalerki czasem się przydały. Życzę wam zasłużonego odpoczynku przez okres świąt”… „Zaskórniaki” dla „kawalerki” Pietrzaka to była wymierna cena za śmierć Ludwika, Zbyszka, Jurka, Staszka.
Honor generała RP
„Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci gen. bryg. Tadeusza Pietrzak” – można było przeczytać w „Gazecie Wyborczej” z 12 marca. „Rodzinie składamy serdeczne kondolencje”. Kto? Niestety, to „członkowie Stowarzyszenia Generałów Policji Rzeczypospolitej Polskiej”! Strach się bać! Ale mnie ogarnął nie strach, lecz wściekłość. Widziałem „generałów policji RP” na uroczystościach poświęconych prawdziwym policjantom RP, zamordowanym w ramach zbrodni katyńskiej, i na pogrzebie najstarszej wdowy katyńskiej Zofii Romanowskiej. Byłem zbudowany ich obecnością. Dałem się nabrać. Po raz ostatni!
Piotr Szubarczyk
http://www.naszdziennik.pl/mysl/71366,towarzysz-general-policji-rp.html
Pietrzak bez asysty
Tuż przed pogrzebem Tadeusza Pietrzaka, odpowiedzialnego
za zbrodnie na podziemiu niepodległościowym, Garnizon Warszawa wycofał
się z asysty wojskowej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
120. Do Pani Maryli
Towarzysz Tadeusz Pietrzak to wyjątkowe bydle, które można porównać do Humera i Różańskiego. Był komendantem wojewódzkim MO w Poznaniu. Wspólnie z sekretarzem KW PZPR Wincentym Kraśko i generałem armii sowieckiej Stanisławem Popławskim krwawo tłumili protesty robotników Poznański Czerwiec 56. Prawdopodobnie to oni poprosili o sowiecką pomoc w tłumieniu robotniczych protestów, gdzie mieszkańcy Poznania żądali chleba .
Za brutalne tłumienie robotniczych protestów , gdzie zamordowano 57 mieszkańców w tym dzieci, trzynastoletni Romek Strzałkowski.
Tadeusz Pietrzak w nagrodę zostanie wiceministrem, Wincenty Krasko, dziadek dziennikarza TVP Piotra Kraski I sekretarzem a później wicepremierem.
Obecny minister obrony narodowej Siemoniak chciał wysłać na pogrzeb tego zbrodniarza kompanię honorową Wojska Polskiego
Moim zdaniem ustawą sejmową powinno się zabrać wszystkie odznaczenia wojskowe, tym , którym przyznano po 8 maja 1945 roku. Później, "Ludowe" WP walczyło z polskimi patriotami by podporządkować Polskę sowietom, wyrznąć resztki polskiej inteligencji.
Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych Okręgu Podbeskidzie zwrócił się do szefa MON o zdegradowanie Tadeusza Pietrzaka, generała brygady Ludowego Wojska Polskiego do stopnia szeregowca.
Śledztwo w sprawie zamordowania partyzantów z oddziału kpt. Henryka Flame prowadził przez 9 lat pion śledczy IPN w Katowicach. W 2010 roku zostało umorzone.
Śledztwo zostało umorzone, bo ustaleni przez nas sprawcy zbrodni nie żyją. Mimo zakrojonych na dużą skalę poszukiwań nie udało się nam odnaleźć grobu pomordowanych
– twierdził wówczas prokurator Piotr Nalepa z IPN.
Tadeusz Pietrzak za mordy polskich Bohaterów, inteligencji został odznaczony:
m.in. Krzyżem Kawalerskim i Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Grunwaldu III klasy, Orderem Sztandaru Pracy I klasy (1964) dwukrotnie Krzyżem Walecznych, radzieckim Orderem Czerwonego Sztandaru, Medalem 10-lecia Polski Ludowej, Medalem 30-lecia Polski Ludowej, Medalem 40-lecia Polski Ludowej, Złotym Medalem Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny i Złotym Medalem Za zasługi dla obronności kraju.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
121. Jaruzel
Pozdrawiam serdecznie
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
122. Waryński znów stoi na Woli. Po siedmiu latach nieobecności
Mimo porywistego wiatru i siekącego deszczu ze śniegiem na uroczystość
odsłonięcia pomnika przybyła na Wolę czołówka działaczy SLD i innych
ugrupować lewicowych. Zjawił się m.in. przewodniczący Sojuszu Leszek
Miller, szef stołecznego SLD Sebastian Wierzbicki
oraz europoseł Wojciech Olejniczak. Obecni byli też były minister
zdrowia Marek Balicki i były lider PPS Piotr Ikonowicz.W uroczystości odsłonięcia pomnika wzięli także udział członkowie
Komunistycznej Partii Polski, którzy poinformowali o swojej obecności
wielkim czerwonym transparentem, oraz przedstawiciele Kampanii Historii
Czerwonej i Czarno-Czerwonej, którzy propagują historię polskiej lewicy
rewolucyjnej. Waryński miał grupę zdeklarowanych przeciwników w PiS. Partia Jarosława
Kaczyńskiego przekonywała, że Waryńskiego nie należy upamiętniać, bo
"był internacjonałem i nie walczył o polskość". Sprawa znalazła swój
finał dopiero podczas kampanii przed referendum nad odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz. By pozyskać przychylność Sojuszu i jego wyborców, PO zdecydowała się Waryńskiego ustawić.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
123. Generał Jaruzelski nie może
Generał Jaruzelski nie może być sądzony
O takich wnioskach opinii lekarskiej, która właśnie wpłynęła do Sądu
Okręgowego w Warszawie, poinformowała rzeczniczka sądu Agnieszka
Domańska.
Stan zdrowia gen. Wojciecha
Jaruzelskiego nie pozwala na sądzenie go za wprowadzenie w Polsce w 1981
r. stanu wojennego oraz w sprawie masakry robotników Wybrzeża w grudniu
1970 r. - uznali biegli po zbadaniu 90-letniego podsądnego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
124. Tysiące dla komunistycznych
Tysiące dla komunistycznych zbrodniarzy. Ci, którzy budowali krwawy komunistyczny reżim, mogą liczyć na sowite emerytury
„W III RP bardzo dobrze powodzi się tym, którzy w PRLu włączyli
się w krwawy reżim, niszczący ludzi i Polskę. Takie osoby są wysoko
cenione”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
125. W Piasecznie otwarto rondo
W Piasecznie otwarto rondo imienia Tadeusza Mazowieckiego [ZDJĘCIA]
Tadeusz Mazowiecki był człowiekiem bardzo skromnym, a jednocześnie
wybitnym autorytetem - powiedział prezydent Bronisław Komorowski podczas
czwartkowej uroczystości nadania imienia byłego premiera jednemu z rond
w podwarszawskim Piasecznie.
Syn byłego premiera Adam Mazowiecki
podziękował władzom Piaseczna za uczczenie pamięci ojca nadaniem jego
imienia nowemu rondu w mieście. Jak zaznaczył, obecność prezydenta na
uroczystości to świadectwo wieloletniej przyjaźni Komorowskiego z
Mazowieckim. - Mój ojciec był człowiekiem skromnym i zawsze każde
wyróżnienie przyjmował z pokorą. Myślę, że tak samo byłoby i dzisiaj -
powiedział Adam Mazowiecki.
- Pamiętam, jak wiele lat temu mój ojciec przeżywał zamknięcie
dużych zakładów pracy w Piasecznie. Miał świadomość, że wiąże się to z
utratą miejsc pracy dla wielu ludzi, ale też wiedział, że jest to cena,
jaką trzeba ponieść za zmiany, które jemu w Polsce przyszło wprowadzać.
Tym bardziej był dumny, gdy widział rozwój tego regionu i wielu innych
większych i mniejszych miast w Polsce - powiedział Adam Mazowiecki.
Jak dodał, jego ojciec był przekonany, że ten rozwój Polska
zawdzięcza także wprowadzonej przez jego gabinet reformie samorządowej. -
On był z tego bardzo dumny. Dzisiaj ja dumny jestem z honoru, jaki
mieszkańcy i władze Piaseczna, ale także prezydent Rzeczypospolitej oddają mojemu ojcu i tak jak on honor ten przyjmuję z pokorą - podkreślił.
Po uroczystości prezydent odwiedził szkołę podstawową w Piasecznie,
gdzie spotkał się z uczniami i przedstawicielami władz miejskich. W swym
wystąpieniu nawiązał do tegorocznych obchodów 25-lecia polskiej
wolności. Ocenił, że Piaseczno jest miejscem, w którym "dobrze widać i
plusy, i minusy tego 25-lecia". Jak mówił, Piaseczno to obszar dotknięty
wieloma negatywnymi skutkami transformacji ustrojowej i ekonomicznej. -
Ale jednocześnie widać, że jest to miasto, w którym toczy się żywe,
mocne życie ekonomiczne i społeczne - zaznaczył prezydent. Jak dodał,
"Piaseczno potrafiło odnaleźć swoją wielką szansę w ramach procesów
wynikających z samorządności, ze zmian ekonomicznych oraz zmian
polegających na naszym uczestnictwie w wielkim projekcie europejskim".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
126. W końcu rozpoczął się proces
W końcu rozpoczął się proces Mariana K., czyli "Krwawego Mańka", bestialskiego oprawcy UB
Po kilku miesiącach oczekiwania na rozpoczęcie procesu
funkcjonariusza Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w
Ciechanowie Mariana K. nareszcie możemy mówić o małym sukcesie,
ponieważ udało się oskarżonego w końcu doprowadzić przed sąd. Co prawda
przybył on przed wymiar sprawiedliwości karetką, w asyście ratowników
medycznych, ale się udało.
Oskarżony Marian K. dotychczas skutecznie uniemożliwiał rozpoczęcie
procesu, stosując różnego rodzaju wymówki i wykręty. Ale w środę 26
marca ruszyła machina mająca na celu skazanie bestialskiego oprawcy. Na
rozprawie, oprócz stałych bywalców oraz miejscowych mediów pojawili się
też świadkowie. Przed sędzią były rozłożone akta sprawy obejmujące
kilkanaście tomów.
Akt oskarżenia
Na początku prokurator z Instytutu Pamięci Narodowej – Jolanta
Chankowska - przeczytała akt oskarżenia. Wynikało z niego, iż
funkcjonariusz UB Marian K. w szczególny sposób zmuszał zatrzymanych do
składania zeznań i wyjaśnień.
Zawiadomienie o tej strasznej zbrodni złożył m.in. Janusz Sosnowski
syn ofiary - Konstantego Sosnowskiego. K. Sosnowski został zatrzymany za
pomoc członkom grupy Roja - zapewnienie im schronienia oraz za
posiadanie broni. Konstanty Sosnowski ur. w roku 1915, zmarł w
1982, w ubeckich katowniach przeżył gehennę i odsiedział w ciężkich
więzieniach 6 z 8 lat wyroku, wymierzonego mu przez Sąd Wojskowy w
Warszawie, aby pod koniec ub. wieku zostać zrehabilitowanym i
oczyszczonym pośmiertnie z zarzutów.
Jak na zaniki pamięci, pamięta wiele
Najpierw został przesłuchany oskarżony Marian K. Potwierdził, iż wie o
co jest oskarżony, jednak do popełnionego czynu się nie przyznaje.
Potem mówił:
Podczas zeznań Mariana K. usłyszeliśmy
Jak mówił oskarżony przesłuchiwane były osoby, które zostały
zatrzymane za udzielenie pomocy nielegalnemu podziemiu czyli „bandom”. W
swoich zeznaniach mówił szczegółowo o wielu wydarzeniach. I jak na
zaniki pamięci wiele pamiętał. Czasem można było odnieść wrażenie, że
trochę się gubi w tym swoim nie pamiętaniu, lub nie chceniu pamiętania.
Za co tak naprawdę go wyrzucili?
Ostatecznie z funkcji funkcjonariusza Powiatowego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Ciechanowie został wyrzucony. Jak mówił
jedną z przyczyn było to iż zataił, iż ma krewnych za granicą w Stanach
Zjednoczonych i Francji. Drugą, iż zgubił służbową broń. Jednak nie
przypominał sobie sytuacji, o której wspomniał sędzia, że został skazany
za pobicie kobiety w Przasnyszu podczas przesłuchania chcąc ją skłonić
do złożenia wyjaśnień.
Wymyślony zarzut
Podczas zeznań „Krwawy Maniek” zarzucił, iż w akcie
oskarżenia jest wiele nieścisłości i zaprzeczył temu, aby bił i
zastraszał osoby przesłuchiwane. Przed mławskim wymiarem
sprawiedliwości został skazany na karę więzienia, ale został z niej
warunkowo zwolniony. Ten wyrok tłumaczył tym, iż postawiono mu wymyślony
zarzut, że niby miał komuś wkładać nogi do pieca.
Nic złego się nie działo?
Oskarżony potwierdził, iż siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego w Ciechanowie mieściła się przy obecnej ulicy 11. Pułku
Ułanów Legionowych.
–- mówił.
Jednak co ciekawe, nigdy nie spotkał się ze stosowaniem środków
przymusu wobec zatrzymanych. Nie groził bronią, nie bił, nie znęcał
się. Nie słyszał też, że takowe były stosowane. Nie widział też osób ze
śladami pobicia. Z zeznań Mariana K. wynika, że tak naprawdę to w PUBP w
Ciechanowie nic złego się nie działo.
-- opowiadał.
Urząd funkcjonował jak zwykły organ, a Marian K. był zwykłym
funkcjonariuszem, który nie robił niczego złego. Ostatecznie oskarżony
powiedział, iż takowa instytucja w ogóle nie była potrzebna.
Oskarżony atakuje IPN
-- skwitował oskarżenie Marian K.
Świadkowie...
Długo czekaliśmy na ten proces za długo. Dwóch świadków niestety nie
doczekało się, aby opowiedzieć o działalności Mariana K. i jego
okrutnych metodach. Zmarli zanim doprowadzono oprawcę przed sąd.
Pierwszym powołanym świadkiem był pan Janusz Sosnkowski – syn
Konstantego Sosnowskiego, na którym „Krwawy Maniek” stosował swoje
środki przymusu.
Opowiadają...
Pan Janusz mówił:
Następnie byli przesłuchiwani inni świadkowie. Żona, córka i zięć Konstantego Sosnowskiego.
Sposób przesłuchiwania był dość dziwny. Wiele osób odniosło wrażenie,
że świadkowie byli ostrzej przesłuchiwani niż sam oskarżony UB-ek.
Niezadowolenie z takiego przebiegu przesłuchań publicznie wyraził
Waldemar Nicman, za co został praktycznie wyproszony z sali sądowej.
Kiedy wyrok?
Kolejny termin rozprawy już za miesiąc, 25 kwietnia. To wówczas ma
zapaść wyrok na oprawcy z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w
Ciechanowie Marianie K.
UB-ek karetką z sanitariuszami, a opozycjonista radiowozem
Podczas gdy na jednej z sądowych sal toczyła się rozprawa przeciwko
UB-kowi przed budynek sądu jak każdego dnia przyszedł Stanisław Adamczyk
od lat walczący z niesprawiedliwością, która go spotkała.
Tym razem skandując m.in. przeciwko Marianowi K., który w medycznej
asyście przybył na swój proces tak bardzo naraził się, iż została
wezwana policja. Przez uchylone okno sali sądowej słychać było głos
wystraszonego staruszka wołającego - „pomocy, ratunku”. Kobieta która
wyjrzała przez okno – powiedziała – oni go ciągną po chodniku. Takie
zachowanie bardzo nie spodobało się sędziemu i poprosił panią, ze jeśli
jest zainteresowana tym co się tam dzieje aby wyszła.
Jak udało nam się dowiedzieć, Stanisław Adamczyk został
wypuszczony po około dwóch godzinach. Zapewne ten starszy pan jutro też
pojawi się przed ciechanowskim sądem aby walczyć o sprawiedliwość.
Mil/kim/Czas Ciechanowa
http://wpolityce.pl/wydarzenia/77455-w-koncu-rozpoczal-sie-proces-marian...
Kiszczak "otępiał" i może liczyć na bezkarność
"Otępienie łagodne uniemożliwia przypominanie faktów z przeszłości".
Jaruzelski internowany w sanatorium. Na normalne przyjęcie trzeba czekać w kolejce pięć lat…
„O takich warunkach, w jakich przyszło
dochodzić do zdrowia generałowi, zwykli pacjenci mogą tylko pomarzyć.
Nawet jeśli mają skierowanie w ręku.”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
127. dopiero był PIETRZYK, TERAZ NASTEPNY PCHA SIE NA POWĄZKI
Stop uroczystościom dla kolejnego komunistycznego generała na Powązkach Wojskowych w Warszawie!
życzenia noworoczne grupie funkcjonariuszy MO trzymających wartę przy
Rondzie Waszyngtona (fot. PAP/CAF/Mariusz Szyperko)
W poniedziałek, 14 kwietnia o godzinie 11.00, na
Powązkach Wojskowych w Warszawie, mają się odbyć uroczystości pogrzebowe
generała brygady Jerzego Ćwieka, komendanta stołecznego Milicji
Obywatelskiej w stanie wojennym, a jednocześnie zastępcy komendanta
głównego MO.
Ćwiek (rocznik 1930) dowodził milicją w Warszawie przez siedem lat (10.12.1976 - 31.01.1983). Wcześniej był dyrektorem Biura do Walki z Przestępstwami Gospodarczymi Komendy Głównej MO
(1.07.1972 - 1.07.1974), a karierę zaczynał w 1950 r. w zbrodniczym
Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Szkolił się w Związku
Sowieckim i na Kubie. W schyłkowym PRL-u (08.1985 - 31.01.1990) szef Głównego Urzędu Ceł. W związku z pełnieniem tej ostatniej funkcji, w
1997 r. Jerzy Ćwiek został skazany przez Trybunał Stanu (razem z
Dominikiem Jastrzębskim, byłym ministrem współpracy gospodarczej z
zagranicą), na utratę biernych praw wyborczych oraz zakaz piastowania
funkcji publicznych przez pięć lat. Wyrok dotyczył jego udziału w aferze alkoholowej – jednej z pierwszych afer w Polsce po 1989 roku.
Jerzy Ćwiek docelowo ma być pochowany – jak czytamy w nekrologach -
na cmentarzu parafialnym w Skolimowie (Konstancin-Jeziorna). Jednak
uroczystości - zapewne z najwyższymi państwowymi honorami
przysługującemu generałowi - przewidziano wcześniej w domu pogrzebowym
Cmentarza Wojskowego na Powązkach. A ten komunistyczny dygnitarz,
komendant milicji, na taki ceremoniał nie zasłużył.
Miesiąc temu nie udało się niestety zapobiec pochowaniu na tej samej
warszawskiej nekropolii generała Tadeusza Pietrzaka, wiceministra spraw
wewnętrznych PRL, zastępcy dowódcy Informacji
Wojskowej, komendanta głównego Milicji Obywatelskiej w czasie masakry
robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. W 1946 r. Pietrzak
uczestniczył w likwidacji 30 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych kpt.
Henryka Flame, „Bartka”. W ostatniej chwili, w dniu pogrzebu,
Ministerstwo Obrony Narodowej odebrało mu jednak asystę
honorową Wojska Polskiego.
Jak będzie teraz – w przypadku komendanta milicji Jerzego Ćwieka? Czy
dojdzie do kolejnego skandalu niegodnego wolnej Polski i bohaterów
pochowanych na Powązkach? Czy znów pozwolimy zszargać pamięć Żołnierzy
Wyklętych/Niezłomnych zrzuconych przez komunistyczne bestie niedaleko od
miejsca planowanego pochówku - do dołów śmierci na „Łączce”. Pogrzebowe
uroczystości Ćwieka na Powązkach, z udziałem kompanii reprezentacyjnej WP, byłyby kompromitacją. Miejmy nadzieję, że wpływowe czynniki w porę temu zapobiegną.
Kilka dni temu słyszeliśmy, że szef Ministerstwa Obrony Narodowej
Tomasz Siemoniak powołał roboczy zespół, który ma rozwiązać problem
pochówków i ceremoniału dla komunistycznych dygnitarzy na Powązkach
Wojskowych w Warszawie. Podobno trwają w tej sprawie konsultacje MON z
Instytutem Pamięci Narodowej i środowiskami kombatanckimi. Miejmy
nadzieję, że zespół nie dopuści do oddania szczególnych honorów
generałowi brygady Jerzemu Ćwiekowi na tej szczególnej dla
Warszawiaków i Polaków nekropolii.
W świetle obowiązujących w tej chwili przepisów, które opracował gestor miejsc na Powązkach Wojskowych – Garnizon Warszawa
Prawo to
dotyczy niestety również komunistycznych generałów, którzy splamili
mundur polskiego żołnierza i uczestniczyli w represjach na polskim
narodzie. Im nie należy się pochówek, a także uroczystości na cmentarzu,
który jest nekropolią chwały polskiego oręża. Oni powinni być żegnani i
docelowo spoczywać na cmentarzu żołnierzy radzieckich.
Tadeusz M. Płużański, pisarz, publicysta, szef
działu Opinie „Super Expressu”, autor książek o nierozliczonych
zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2”, „Oprawcy. Zbrodnie bez
kary”, prezes Fundacji „Łączka”
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/191169-tylko-u-nas-stop-uroczystosciom...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
128. Praski sąd uniewinnił sześciu
Praski sąd uniewinnił sześciu młodych działaczy PiS, którzy w rocznicę radzieckiej inwazji na Polskę owinęli folią pomnik w parku Skaryszewskim.
Chodzi o pomnik poświęcony 26 żołnierzom Armii Czerwonej, którzy w październiku 1944 r. zginęli w walkach na rondzie Waszyngtona. Do tej pory postument był zwykle oblewany czerwoną farbą. W ub.r. młodzi działacze Prawa i Sprawiedliwości postanowili zaprotestować przeciwko obecności pomnika w znacznie mniej gwałtowny sposób.
17 września spotkali się w parku Skaryszewskim i w obecności dziennikarzy szczelnie owinęli pomnik folią spożywczą. Obwinieni tłumaczyli, że chcieli jedynie zamanifestować swój sprzeciw wobec pomnika. Folię planowali zdjąć po zakończeniu protestu, ale nie pozwoliła im na to policja.
I sąd się z nimi zgodził. Zarzuty policji ocenił jako całkowicie bezpodstawne i uniewinnił całą szóstkę, uznając, że nie popełnili żadnego wykroczenia. Formę protestu sąd ocenił jako "łagodną", zwracając przy okazji uwagę, że nie wszyscy akceptują w przestrzeni publicznej pomniki poświęcone żołnierzom radzieckim. Sąd stwierdził też, że gdyby nie polecenie policji, by nie zdejmować folii do czasu przyjazdu prokuratora (który jednak nie przyjechał), to folia zostałaby zdjęta po happeningu przez jego organizatorów.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
129. Rzecznik Kiszczaka pochowany z honorami.
Wojciech Garstka, pułkownik MO i SB, został z honorami pochowany
na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Na pogrzebie rzecznika
ministra Czesława Kiszczaka hołdy esbekowi przyszedł składać były szef Urzędu Ochrony Państwa Piotr Niemczyk i kilkudziesięciu innych pracowników tajnych służb PRL oraz III RP.
Garstka zasłynął w latach 80. występami w telewizji, w czasie
których twierdził, jakoby mordowani wówczas przez służby PRL księża byli
samobójcami.
W okresie 1979-1981 pełnił funkcję wykładowcy w Akademii Spraw Wewnętrznych. W
latach 80. pracował w gabinecie ministra spraw wewnętrznych gen.
Czesława Kiszczaka. W latach 1988-1990 był jego rzecznikiem prasowym. Według
akt IPN Garstka od 1973 r. był zarejestrowanym tajnym współpracownikiem
(przez Wydz. III KSMO) działającym pod ps. „Wojciech”. Miał dostarczać
informacji o pracownikach Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego
oraz Koła Naukowego Filozofów.
W uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się dziś na warszawskich Powązkach, uczestniczył m.in. były sekretarz generalny Unii Wolności Piotr Niemczyk, szef Biura Analiz i Informacji UOP w latach 1990-1994, a następnie zastępca szefa Zarządu Wywiadu UOP. Pułkownik Garstka był wtedy jego podwładnym. Zapytaliśmy, co robi na pogrzebie prominenta SB.
- On był porządnym człowiekiem i pracownikiem. Trzy
lata współpracowaliśmy w UOP. Byłoby niezrozumiałe, gdyby mnie tu nie
było. Oprócz mnie jest tu wielu funkcjonariuszy UOP. Rozpoznałem kilku
oficerów - powiedział Niemczyk.
Identyczną ocenę Garstki przedstawił w specjalnym liście odczytywanym podczas uroczystości funeralnych gen. Kiszczak. - Płk Garstka był po prostu przyzwoitym człowiekiem - podsumował sylwetkę zmarłego gen. Kiszczak. W mowie nad urną chowanego powtarzano sformułowania o jego „honorze i godności”.
Żałobnicy przed wyruszeniem w kondukcie na miejsce złożenia urny
otrzymali od organizatorów uroczystości po białej róży, która - jak
wiadomo - jest symbolem czystości i niewinności.
Oprócz Piotra Niemczyka na uroczystościach pogrzebowych pojawiły się inne znane postaci. W pogrzebie uczestniczyli choćby byli ministrowie spraw wewnętrznych Krzysztof Janik i Zbigniew Siemiątkowski, a także poseł Twojego Ruchu Andrzej Rozenek. Nie zabrakło i warszawskiego radnego SLD - Andrzeja Golimonta, byłego współpracownika Kiszczaka.
Pochówki prominentów i katów totalitarnego systemu na warszawskich Powązkach odbywają się wciąż mimo protestów
środowisk patriotycznych. O zaniechanie pochówków oprawców z systemu
komunistycznego obok grobów ich ofiar i innych bohaterów walki o
niepodległość Polski apeluje do Ministerstwa Obrony Narodowej prezes Fundacji "Łączka" Tadeusz Płużański . Jak dotąd wszystkie te apele są ignorowane przez MON.
http://niezalezna.pl/54506-rzecznik-kiszczaka-pochowany-z-honorami-na-po...
Jerzy Jachowicz
Kolejny komunistyczny despota uniewinniony przez polski wymiar sprawiedliwości
Jeden z najważniejszych komunistycznych
satrapów, Stanisław Kania, który miał podobny wkład we wprowadzenie
stanu wojennego jak generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak
został ostatecznie namaszczony przez polski sąd jako człowiek niewinny.
Tym razem przez najwyższy stopień władzy sądowniczej w Polsce, Sąd
Najwyższy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
130. Na rozprawie brutalnego ubeka chcieli aresztować kombatanta z NS
25 kwietnia odbyła się kolejna rozprawa "Krwawego Mańka",
brutalnego ubeka z Ciechanowa. Na poprzedniej rozprawie policja
aresztowała 96-letniego byłego żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych i
internowanego w stanie wojennym - Stanisława Adamczyka, który
protestował pod budynkiem sądu. Teraz policyjnej akcji przeszkodził
poseł PiS Wojciech Jasiński. - Udało się odwieść policję od interwencji, bo już została przysłana im do pomocy karetka pogotowia - mówił poseł w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim.
Był pan na procesie tzw. Krwawego Mańka, Mariana K. byłego
funkcjonariusza UB z Ciechanowa. Według tygodnika „Czas Ciechanowa”
dzięki pana interwencji policja nie aresztowała podczas tej rozprawy
Stanisława Adamczyka, byłego żołnierza NSZ, który protestował pod
budynkiem sądu.
Proces się nie zakończył. Ubek nie przyszedł na salę sądową i na wyrok
dalej trzeba czekać. W związku z tym, że jechałem na kanonizację papieża
do Watykanu byłem na tym procesie krótko. Znowu próbowano wywieźć pana
Adamczyka, jednak udało się skutecznie zainterweniować. Powiedziałem
policjantom, żeby dali sobie spokój, bo ten człowiek jest słusznie
wzburzony. Udało się odwieść policję od interwencji, bo już została
przysłana im do pomocy karetka pogotowia.
Czy otrzymał pan odpowiedź od ministra Sienkiewicza, na pismo w
sprawie zatrzymania podczas poprzedniej rozprawy pana Stanisława
Adamczyka przez policję?
Nie, nie mam jeszcze odpowiedzi.
Uważa pan, że gdyby nie pana interwencja i jednak to, że ma pan
status posła to policja mogła znów zwinąć spod budynku sądu sędziwego
żołnierza NSZ.
Nie chcę tu jakoś specjalnie podkreślać swojej roli. Policjanci
powiedzieli, że dyrektor sądu zadzwonił i chciał aby policja
interweniowała. Powiedziałem im spokojnie, aby dali sobie spokój.
Powiedziałem im, że ta sytuacja jest złożona, że ten starszy pan ma
prawo do wzburzenia. To było w spokojnym tonie, bez agresji. Policjanci
więc dali spokój.
Fot. Czas Ciechanowa
http://niezalezna.pl/54687-na-rozprawie-brutalnego-ubeka-chcieli-areszto...
Jaruzelski i hieny przedcmentarne: jest coś z gruntu obrzydliwego w tej prawicowej histerii [CZUCHNOWSKI]
Od kilku dni w niektórych mediach trwa dyskusja o tym, czy gen. Wojciech Jaruzelski powinien spocząć w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach.
Wypowiadają się w niej takie autorytety jak Bronisław Wildstein, który "w ogóle nie rozumie jak można się nad czymś takim zastanawiać", bo przecież Powązki to miejsce "dla polskich patriotów". A według Wildsteina Jaruzelski patriotą nie jest. Inny autorytet - Tadeusz Płużański, wicenaczelny "Super Expressu", (który właśnie zaczął publikację pobudzającego intelektualnie cyklu "Cycelniczki"), stwierdza: "Niech go wywiozą do Moskwy i pochowają w mauzoleum na placu Czerwonym. Obok jego czerwonych idoli". A dr Jerzy Bukowski rzecznik organizacji kombatanckich (a więc sam prawie kombatant) pisze: "Nie wyobrażamy sobie, aby zdrajcy Polski, którym należy się powszechna infamia, mieli odnieść niezasłużony triumf po zgonie. Dotyczy to także, a raczej w pierwszej kolejności generała Wojciecha Jaruzelskiego".
To tylko kilka przykładów tej przepełnionej humanitarnymi uczuciami debaty, toczonej przecież nie nad grobem ale nad szpitalnym łóżkiem generała.
Jest coś z gruntu obrzydliwego w tej prawicowej histerii nad tym co zrobić z trumną człowieka, który jeszcze żyje.
Zero szacunku dla majestatu odchodzenia, zero szacunku dla wartości chrześcijańskich i dla tradycji, która w pewnych sytuacjach nakazuje milczeć.
Do generała Jaruzelskiego można mieć różne zastrzeżenia. Jest jednak pierwszym prezydentem niepodległej Polski, oficerem i człowiekiem u kresu swojego trudnego życia.
Na pewno nie zasłużył na takie chamstwo.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
131. diabli wzięli Jaruzelskiego na sąd
adwokat diabła Friszke w TVN24 usprawiedliwia jego zbrodnie
Wojciech Jaruzelski nie żyje
W Warszawie zmarł Wojciech Jaruzelski - potwierdził były
prezydent Aleksander Kwaśniewski. Były pierwszy sekretarz PZPR,...
czytaj dalej »
Przed sądem
31 marca 2006 r. pion śledczy IPN postawił Jaruzelskiemu zarzuty popełnienia zbrodni komunistycznej, polegającej na kierowaniu w 1981 roku "zorganizowanym związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy przygotowywał stan wojenny. Drugi zarzut to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień przez uchwalenie dekretów o stanie wojennym. Groziło mu za to 10 lat więzienia. Mówił wówczas, że jeśli dojdzie do procesu, będzie to "sąd moralny" nad "tymi w mundurach i bez mundurów" oraz "milionami, którzy poparli stan wojenny".
W kwietniu 2007 roku pion śledczy IPN z Katowic skierował do sądu akt oskarżenia wobec dziewięciu osób - członków władz, WRON i Rady Państwa. Zarzuty dotyczyły m.in. właśnie kierowania i udziału w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym". Głównymi oskarżonymi byli: Jaruzelski (groziło mu do 10 lat więzienia), Kiszczak oraz Stanisław Kania, b. I sekretarz KC PZPR. Nie przyznali się do zarzutów.
W marcu 2011 roku Trybunał Konstytucyjny uznał dekrety o stanie wojennym za niezgodne z konstytucją PRL i RP. TK podkreślił, że Rada Państwa złamała konstytucję PRL, bo nie miała prawa ich wydawać podczas sesji Sejmu. Zostały one zatem wydane przez "nieuprawniony podmiot", a "działanie prawotwórcze Rady było nielegalne".
Latem 2011 roku sąd ws. stanu wojennego - po zabiegach onkologicznych b. szefa WRON - zarządził nowe badania lekarskie. Wynikało z nich, że Jaruzelski nie może uczestniczyć w rozprawach przez najbliższy rok. Sprawę Jaruzelskiego wyłączono z procesu i w sierpniu 2011 roku zawieszono. Proces potoczył się już bez niego.
12 stycznia 2012 r. sąd uznał, że stan wojenny nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza pod wodzą gen. Jaruzelskiego - w celu likwidacji NSZZ "S", zachowania ustroju komunistycznego i osobistych pozycji we władzach. Sąd wymierzył karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu Kiszczakowi za udział w tej grupie przestępczej. Od takiego zarzutu uniewinniono Stanisława Kanię. Z powodu przedawnienia, ale przy uznaniu winy, umorzono sprawę trzeciej oskarżonej Eugenii Kempary, b. członkini Rady Państwa PRL, oskarżonej o przekroczenie uprawnień przez głosowanie za przyjęciem dekretów o stanie wojennym.W lipcu 2011 roku ten sam sąd zawiesił - z tego samego powodu - proces Jaruzelskiego za "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża w 1970 roku (za co groziło mu dożywocie).
Zarzuty ws. masakry na Wybrzeżu Jaruzelskiemu postawiono w kwietniu 1993 roku. Akt oskarżenia trafił początkowo - w 1995 r. - do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku. W 1999 r. proces przeniesiono do Warszawy, gdzie jesienią 2001 roku ruszył na nowo.
Jaruzelski zapewniał sąd, że jako szef MON poczuwa się do współodpowiedzialności politycznej i moralnej, ale nie karnej. Twierdził, że wiele działań wojska i milicji to "obrona konieczna lub stan wyższej konieczności", bo wystąpił wtedy "silny nurt niszczycielski, kryminalny". Dodawał, że proces zakończy się z "powodów biologicznych".
Teraz Sąd Okręgowy w Warszawie umorzy procesy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
132. Organizatorem jest Kancelaria Prezydenta RP
Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych zwrócił się do władz Warszawy o pochowanie generała na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Wniosek ten poparła rodzina zmarłego. Monika Jaruzelska podkreślała, że jej ojciec całe życie czuł się przede wszystkim żołnierzem i chciał spocząć wśród towarzyszy broni. We wtorek stołeczny ratusz przychylił się do wniosku.
Jest pozytywna decyzja prezydent miasta - poinformował rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk. Jak wyjaśnił, wniosek spełnił wszystkie wymagania formalne - dotyczył osoby piastującej najwyższe stanowiska państwowe i uhonorowanej najwyższymi państwowymi odznaczeniami. Pytany, czy miasto bierze pod uwagę jakieś protesty związane z pogrzebem, czy miejscem pochówku, podkreślił, że do urzędu nie wpłynęły takie sygnały. - Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. To jest bardzo poważna uroczystość. Bez względu na to, jak ocenia się życiorys i dokonania pana generała, to jednak jest to taki moment, kiedy zwykle wszyscy są wyciszeni i już nie dochodzi do żadnych manifestów politycznych czy światopoglądowych - powiedział. Pogrzeb Jaruzelskiego rozpocznie się w piątek 30 maja 2014 r. o godz. 12. Organizatorem jest Kancelaria Prezydenta RP. - Ta decyzja, będąca w zgodzie z przekazanym przez Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych wnioskiem i wolą rodziny, wydaje się być zrozumiała - przyznała szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.
Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/artykul/3451613,pogrzeb-jaruzelskiego-odbedzie...
IPN sprzeciwia się pochowaniu gen. Jaruzelskiego na Wojskowych Powązkach
Instytut Pamięci Narodowej protestuje przeciw pochowaniu generała Wojciecha Jaruzelskiego na Wojskowych Powązkach. - To miejsce dla narodowych bohaterów, a nie komunistycznych dyktatorów - powiedział w rozmowie z RMF FM prezes IPN Łukasz Kamiński. Stołeczny ratusz dziś podjął decyzję w sprawie pogrzebu Jaruzelskiego.
- Chcemy zachować, czy tak naprawdę przywrócić, charakter tej wyjątkowej nekropolii w dziejach Polski. Nie powinniśmy chować tam kolejnego komunistycznego dyktatora - stwierdza Kamiński. Jego zdaniem, uroczystość powinna mieć charakter wyłącznie rodzinny. (PAP)
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ipn-sprzeciwia-sie-pochowaniu-gen-jaruzel...
Oświadczenie prezesa Instytutu Pamięci Narodowej
Rzeczpospolita Polska budowana jest na fundamencie takich wartości jak niepodległość, wolność, prawda i godność człowieka. W okresie powojennego zniewolenia w ich obronie stawały dziesiątki tysięcy Polaków, z których bardzo wielu zapłaciło wysoką cenę – utraty życia, zdrowia lub wolności. Wśród tych, którzy od samego początku dyktatury komunistycznej walczyli z tymi wartościami znajdował się Wojciech Jaruzelski. Czynił to począwszy od walki z niepodległościowym podziemiem, przez szybką karierę w stalinowskim wojsku, w tym współpracę ze zbrodniczą Informacją Wojskową, kierownicze funkcje w „ludowym" Wojsku Polskim – szefa Głównego Zarządu Politycznego, szefa Sztabu Generalnego, wreszcie Ministra Obrony Narodowej. Pełniąc tę ostatnią funkcję Wojciech Jaruzelski był współodpowiedzialny m.in. za antysemicką czystkę w wojsku, udział PRL w interwencji Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, która zdławiła Praską Wiosnę oraz za krwawe stłumienie protestów na Wybrzeżu w Grudniu 1970. W 1981 roku Wojciech Jaruzelski stanął na czele Rady Ministrów, a następnie objął funkcję I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, stając się w ten sposób ostatnim komunistycznym dyktatorem PRL. Zgromadzoną władzę wykorzystał do zdławienia, w interesie i na żądanie władz Związku Sowieckiego, pokojowego ruchu „Solidarności". Okres stanu wojennego i kolejne lata przyniosły nie tylko ofiary, lecz także zniszczenie ogromnych nadziei i entuzjazmu wywołanych wydarzeniami Sierpnia 1980 r.
Powołując Instytut Pamięci Narodowej – Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Parlament Rzeczypospolitej miał na względzie m.in. „zachowanie pamięci o ogromie ofiar, strat i szkód poniesionych przez Naród Polski w latach II wojny światowej i po jej zakończeniu, patriotyczne tradycje zmagań Narodu Polskiego z okupantami, nazizmem i komunizmem, czyny obywateli dokonywane na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego i w obronie wolności oraz godności ludzkiej".
Mając na uwadze powierzony mi mandat prezesa Instytutu Pamięci Narodowej wyrażam opinię, że nie można pogodzić pamięci o ofiarach systemu totalitarnego z honorowaniem pogrzebem państwowym na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach człowieka, który poświęcił większość swojego życia służbie reżimowi komunistycznemu.
dr Łukasz Kamiński
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej –
Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu
http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/oswiadczenie-prezesa-instyt...
Komunikat w związku ze spotkaniem dotyczącym prac w kwaterach „Ł” i „ŁII” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie
W dniu 21 maja 2014 r. na zaproszenie Prezesa IPN w siedzibie Instytutu Pamięci Narodowej odbyło się spotkanie robocze, w którym wzięli udział Prezes IPN Łukasz Kamiński, doradca Prezydenta RP Tomasz Nałęcz, Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert, zastępca Prezesa IPN Agnieszka Rudzińska, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prok. Dariusz Gabrel, Wicewojewoda Mazowiecki Dariusz Piątek, radca Wojewody Mazowieckiego Halina Lipke, dyrektor Biura Administracji i Spraw Obywatelskich Miasta St. Warszawy Krzysztof Krakowiecki-Kulesza, zastępca dyrektora Biura Ministra Sprawiedliwości Jakub Jamka, naczelnik Wydziału Prawa Administracyjnego MS Łukasz Paszka, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie prok. Marcin Gołębiewicz, naczelnik Wydziału Nadzoru nad Śledztwami GKŚZpNP prok. Marek Sosnowski.
Na spotkaniu przedstawiono stanowisko prawne Wojewody Mazowieckiego, dotyczące statusu miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego w kwaterach „Ł" i „ŁII" Cmentarza Wojskowego na Powązkach, oraz opinię prawną zamówioną przez władze m.st. Warszawy, odnoszącą się do wystąpień prokuratora IPN i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa do Prezydenta M.St. Warszawy w sprawie przeniesienia współczesnych grobów znajdujących się w kwaterze „ŁII", w związku z koniecznością przeprowadzenia prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych i budową Panteonu Narodowego. Ze względu na niekompletność istniejących regulacji prawnych w powyższych sprawach oraz różnice w ich interpretacji Ministerstwo Sprawiedliwości sporządzi dodatkową ekspertyzę prawną.
Andrzej Arseniuk
Rzecznik prasowy IPN
http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/komunikat-w-zwiazku-ze-spot...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
133. Nałęcz: pogrzeb gen.
Nałęcz: pogrzeb gen. Jaruzelskiego będzie miał charakter państwowy
- poinformował we wtorek dziennikarzy doradca prezydenta Bronisława
Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz.
"Znamy już wolę rodziny, jeśli chodzi o organizację pogrzebu gen.
Jaruzelskiego. Zgodnie z decyzją prezydenta (Bronisława Komorowskiego) -
zrozumiałą, bo będziemy żegnali b. prezydenta Polski z lat 1989-1990 -
Kancelaria będzie służyła rodzinie swoją pomocą. Pogrzeb będzie miał
charakter państwowy, bo trudno, żeby miał inny w przypadku pochówku b.
prezydenta. Wszystkie elementy tej uroczystości będą wyłącznie zgodne z
wolą rodziny. Jest wolą rodziny, by zaczęły się mszą świętą" -
podkreślił prof. Nałęcz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
134. śmieszny cygiel michnikowy sie powtarza, czkawka?
Komentarz Wojciecha Czuchnowskiego
Trwa wrzask, co zrobić z trumną generała. Prezes IPN w jednym rzędzie z brukowcami
Zanim jeszcze gen. Wojciech Jaruzelski umarł, debatę o tym, gdzie go pochować i czy godny jest państwowego pogrzebu, toczono w tabloidach i prawicowych portalach.
Jak na prawicę przystało, była ona przepełniona chrześcijańskimi uczuciami i humanitaryzmem.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,16046490,Wzmozenie_nad_trumna_generala.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
135. Likwidacja muzeum IPN w Katowicach
Historyczny, stuletni budynek dawnego aresztu Urzędu Bezpieczeństwa oraz Milicji Obywatelskiej, a później siedziby i miejsca ekspozycji wystaw Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, nie będzie już placówką muzealną.
Obiekt, będący dotychczas własnością Wojskowej Agencji Mieszkaniowej w Krakowie, został właśnie przekazany w trwały zarząd Komendzie Miejskiej Policji w Katowicach. „Muzeum Areszt IPN zniknął z przestrzeni miejskiej Katowic. Zwiedzający już nigdy nie zobaczą tego unikatowego w skali kraju miejsca. (...) Pożegnaliśmy się z gmachem, w którym historia przemawiała ze ścian” – powiedziała asystent prasowy katowickiego IPN Monika Kobylańska.
Usytuowany w ścisłym centrum Katowic budynek przy ul. Kilińskiego 9 przez dziesięć lat, od 2002 r. był siedzibą Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. Mimo wyprowadzki w 2012 r. do rozbudowanego gmachu w dzielnicy Józefowiec IPN w dalszym ciągu wykorzystywał podziemia dawnego aresztu w celach edukacyjno-wystawienniczych.
Powstanie obiektu, jego przeznaczenie i zmiany architektoniczne są wpisane w historię Katowic. Znajdowały się w nim kolejno siedziby policji: pruskiej (1916-1920), plebiscytowej Abstimmungspolizei (1920-1922), Policji Województwa Śląskiego (1922-1939), niemieckiej Schutzpolizei-Schupo (1939-1945), a od 1945 r. Milicji Obywatelskiej. „Był jednym z ważniejszych punktów na mapie represji wobec narodu polskiego w Katowicach” – zaznaczyła Kobylańska.
W maju 2007 r. postanowiono w tym miejscu stworzyć ekspozycję edukacyjną „Areszt”, upamiętniającą tragedię totalitaryzmu komunistycznego. 25 marca 2009 r. w pomieszczeniach „Aresztu” odbyło się uroczyste otwarcie wystawy „Oczy i uszy bezpieki. Metody inwigilacji społeczeństwa przez Służbę Bezpieczeństwa za pomocą środków technicznych: tajnej obserwacji, dokumentacji fotograficznej, perlustracji korespondencji i podsłuchów w latach 1956–1989”. Ekspozycja była pierwszą w Polsce próbą pokazania, jak Służba Bezpieczeństwa w latach 1956–1989 podsłuchiwała, podglądała i obserwowała społeczeństwo.
Film IPN i areszcie w Katowicach: www.ipn-areszt.pl
„Krwawy Maniek” z UB – za kraty!
85-letni
były ubek Marian K. może trafić na rok do więzienia. Pod warunkiem, że
sąd wyższej instancji nie zmieni wyroku sędziego Macieja Osińskiego z
sądu rejonowego w Ciechanowie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
136. Stalinowiec wraca na
Stalinowiec wraca na wokandę
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/81880,stalinowiec-wraca-na-wokand...
Komunistyczny sędzia i były szef NPW Henryk K. ma być sądzony – nakazał Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie.
Proces Henryka K., byłego naczelnego prokuratora wojskowego oskarżonego o zbrodnie komunistyczne, został zawieszony ze względu na stan jego zdrowia. Jednak pion śledczy IPN odwołał się od tej decyzji. – Zaskarżyliśmy tę decyzję i postanowienie sądu jest dla nas korzystne – mówi nam prok. Marcin Gołębiewicz, naczelnik warszawskiego pionu śledczego.
– Sąd Okręgowy uchylił to postanowienie i nakazał toczenie procesu sądowi garnizonowemu – potwierdza ppłk Tomasz Krajewski, rzecznik Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie. Teraz należy czekać na wyznaczenie terminu rozprawy.
Proces Henryka K. został zawieszony w listopadzie ubiegłego roku po tym, jak biegli uznali, że nie może uczestniczyć w rozprawach. – W zakresie opinii onkologicznej biegły onkolog nie wykluczył udziału pana K. w procesie, natomiast biegły kardiolog kategorycznie się sprzeciwił prowadzeniu rozprawy z uwagi na fakt, że to może skutkować nawet zejściem śmiertelnym pana K. – mówił wówczas Krajewski.
Proces byłego sędziego miał rozpocząć się we wrześniu, ale Henryk K. nie stawił się na rozprawie, a jego obrońca wniósł o badania medyczne. Według obrony, były stalinowski sędzia ma arytmię i chorobę nowotworową.
Co ciekawe, Henryk K. miesiąc później przyszedł do tego samego sądu, by zeznawać na procesie kolegi, byłego komunistycznego prokuratora generała Mariana R. I bez problemów przez kilkadziesiąt minut odpowiadał na pytania sędziego.
Również podczas śledztwa stawiał się w prokuraturze. – Henryk K. stawił się w prokuraturze, nie było też żadnych innych przeciwwskazań do skierowania sprawy do sądu, także w kwestii stanu zdrowia oskar- żonego – zaznaczał Gołębiewicz.
Henryk K. jest oskarżony o to, że jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego Warszawie w latach 1952-1953 nie kontrolował przedłużania aresztów w śledztwie prowadzonym przez bezpiekę „przeciwko Leonowi Ch., Barbarze M. i Janowi O., co skutkowało bezprawnym pozbawieniem wolności pokrzywdzonych z powodu ich wcześniejszej działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w strukturach organizacji niepodległościowych”. Pokrzywdzeni byli członkami organizacji: Obrońcy Korony, Podziemna Organizacja „Wolność i Niepodległość”, PSL i AK. Byłemu sędziemu, który nie przyznaje się do zarzutów, grozi kara do 10 lat więzienia. Henryk K. pracował w stalinowskim wymiarze sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach 1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w okresie 1985-1989 sędzią Trybunału Stanu. Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). Dopiero dwa lata później został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu Łódzkiego. W tym czasie był już asesorem wojskowego sądu w Łodzi. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip komunistycznych, decydując o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości i pełniąc, jak K., najwyższe funkcje.
Upust swoim zapatrywaniom dał K. u schyłku PRL w lipcu 1989 r., kiedy jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda Pileckiego za niewinnego. „Nie negując zasług Witolda Pileckiego w czasie wojny i aktywnej walki z okupantem hitlerowskim, niestety brak jest podstaw do pełnej rehabilitacji wyżej wymienionego w odniesieniu do jego działalności w latach powojennych” – stwierdził w swojej odpowiedzi. Historyk IPN Jacek Pawłowicz upublicznia ten, jego zdaniem, „haniebny dokument” w albumie o Rotmistrzu.
Zenon Baranowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
137. Trybunał pogonił
Trybunał pogonił esbeków
Unijny trybunał w Luksemburgu odrzucił wniosek polskiego sądu
kwestionujący zgodność z prawem obniżenia emerytur byłym esbekom
Zenon Baranowski
http://naszdziennik.pl/wp/83240,trybunal-pogonil-esbekow.html
Trybunał Sprawiedliwości Unii
Europejskiej uznał, że jest oczywiście niewłaściwy do udzielenia
odpowiedzi na pytania skierowane do niego przez Sąd Okręgowy w
Częstochowie. Według sędziów, z akt sprawy nie wynika, że dotyczy ona
„przepisów krajowych stosujących prawo Unii”. Chodzi o ustawę
dezubekizacyjną z 2009 r., która obniżyła emerytury funkcjonariuszom
komunistycznej bezpieki.
„Ze względu na to, że sąd ten nie uzasadnił, poprzez wykazanie
dostatecznego związku, iż ustawa z 2009 r. wchodzi w zakres stosowania
prawa Unii lub stanowi jego zastosowanie, kompetencja Trybunału do
interpretacji zasady proporcjonalności w niniejszej sprawie nie została
wykazana” – podkreśla w postanowieniu Trybunał w Luksemburgu.
Treść postanowienia dotarła kilka dni temu do Ministerstwa Spraw
Zagranicznych. – Postanowienie to zostało doręczone do MSZ – potwierdza
biuro rzecznika prasowego.
W takich procesach resort spraw zagranicznych danego państwa
sporządza stanowisko w odniesieniu do skargi. Jednak tym razem Trybunał o
to nie wystąpił. W sprawie nie został wyznaczony termin na
przedstawienie uwag przez państwa członkowskie – dodaje resort.
Bez podstaw
– Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał się za
niewłaściwego do rozpoznania tej sprawy, nie znajdując w niej żadnego
wątku prawa unijnego, które mogłoby być potencjalnie naruszone –
tłumaczy prof. Karol Karski, specjalista prawa międzynarodowego i
europejskiego z Uniwersytetu Warszawskiego.
– To blamaż częstochowskiego sądu. Teza zawarta w pytaniu prawnym nie
okazała się słuszna bądź niesłuszna, a wręcz stwierdzono, że po prostu
nie było żadnych podstaw prawnych do wystąpienia z takim pytaniem do
Trybunału w Luksemburgu – dodaje prawnik.
Postanowienie Trybunału zapadło 12 czerwca. Wydało je trzech sędziów z
siódmej izby Trybunału. Dotyczyło sprawy Ryszarda P., który w latach
1980-1990 pracował w Wydziale SB Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach, a
po weryfikacji – w policji. W 2009 r. decyzją Zakładu
Emerytalno-Rentowego MSWiA obniżono mu emeryturę o ok. 450 złotych.
Wniosek do Trybunału w Luksemburgu wystosował w grudniu ubiegłego
roku sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie Marek Przysucha, który
rozpatrywał odwołanie byłego esbeka w związku z obniżeniem mu emerytury.
Sędzia miał wątpliwości co do zgodności ustawy dezubekizacyjnej z
2009 r. z prawem unijnym. Przepisy prawa pozwalają w takiej sytuacji na
wystąpienie z tzw. pytaniem prejudycjalnym do unijnego Trybunału.
Przysucha przygotował pytanie aż na 50 stronach uzasadnienia, w
którym zastanawiał się, czy ustawa dezubekizacyjna nie ustala
„odpowiedzialności zbiorowej” funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa PRL,
nie wiąże ich „winą zbiorową”, naznaczając ich „jako współuczestników
bezprawia”, którzy muszą się „samooskarżać o łamanie prawa” w
przeszłości.
Język dokumentu był nasycony silnymi emocjami, co wskazywało na dużą
skalę zaangażowania sędziego po stronie esbeków. – To nie jest klasyczne
pytanie prawne, ponieważ sędzia nie ma żadnych wątpliwości. Pytanie
prejudycjalne jest składane wówczas, kiedy sędzia ma wątpliwości w danej
sprawie, a to jego uzasadnienie jest wręcz przesiąknięte pewnością oraz
ocieka emocjami i ideologią – ocenia Karski.
Koniec ścieżki
Sędzia Przysucha podnosił szereg przepisów i zasad prawnych prawa
unijnego, które w jego ocenie miały zostać naruszone wskutek obniżenia
części emerytur esbekom. Trybunał uciął jednak jego wywody.
„Jak wynika z akt sprawy przedłożonych Trybunałowi, sprawa w
postępowaniu głównym dotyczy zgodności z prawem decyzji w sprawie
ponownego przeliczenia świadczenia emerytalnego policjanta R. Pańczyka
zgodnie z przepisami krajowymi, które miałyby naruszać określone
postanowienia prawa Unii”.
Trybunał, rozpatrując sprawę, wskazywał, że co prawda prawo unijne
gwarantuje zasadę równości, prawo do rzetelnego procesu, prawo do
skutecznego środka prawnego i prawo własności, ale „postanowienie
odsyłające nie zawiera żadnej informacji pozwalającej stwierdzić, że
przedmiot postępowania głównego dotyczy interpretacji lub stosowania
zasady prawa Unii innej niż zawarte w karcie”. Dlatego też „nie
stwierdza się kompetencji Trybunału” do interpretacji przywołanych przez
polskiego sędziego przepisów prawa unijnego.
Byli funkcjonariusze bezpieki wyczerpali możliwość odwoływania się do trybunałów międzynarodowych.
W czerwcu ubiegłego roku skargę 1628 esbeków odrzucił również ETPC w
Strasburgu. Trybunał stwierdził wówczas, że system obniżający emerytury
nie oznaczał „nadmiernych obciążeń dla skarżących, którzy nie doznali
utraty środków do życia albo całkowitego pozbawienia świadczeń, a system
ten był i tak bardziej korzystny niż inne systemy emerytalne”.
„Trybunał uznał też, że praca skarżących w służbie bezpieczeństwa,
stworzonej po to, by naruszać podstawowe prawa człowieka chronione przez
Europejską Konwencję, powinna być uważana za istotną okoliczność dla
zdefiniowania i uzasadnienia kategorii osób, które mogą być objęte
redukcją świadczeń emerytalnych” – wyjaśniono.
Marks tu nie pomoże
Częstochowski sędzia kwestionował również orzeczenie Trybunału
Konstytucyjnego, który uznał za zgodną z Konstytucją ustawę
dezubekizacyjną. – Nie można zostawić przywilejów dla tych, którzy
funkcjonowali w aparacie represji – komentował wywody częstochowskiego
sędziego Wiesław Johann, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie
spoczynku. – Dla mnie ważna jest polska Konstytucja i jej art. 2, który
mówi, że państwo polskie powinno realizować zasadę sprawiedliwości
społecznej – zaznacza.
Sędzia Przysucha wychodził od konkretnej sprawy byłego esbeka, ale
chodziło mu o całościowe rozstrzygnięcie kwestii obniżenia emerytur. „W
sądowym stosowaniu prawa nie budzi wątpliwości, iż wykładnia Trybunału
Sprawiedliwości ma charakter wiążący dla krajowych sądów. Tym samym
pytanie ma oczywisty wpływ na określenie zakresu ochrony praw obywateli”
– uzasadniał sędzia.
Przysucha dał się poznać jako wyraźnie zaangażowany po jednej stronie
sporu. Brał udział w konferencji organizowanej przez SLD w ubiegłym
roku, gdzie poruszano kwestię „rozliczania z przeszłością”. Jej
zwieńczeniem było skierowanie apelu do Trybunału Strasburskiego
dotyczącego m.in. ustawy dezubekizacyjnej. W swoim wniosku
usprawiedliwiał wręcz byłych esbeków, „którzy zawierzyli określonej
ideologii ograniczającej społeczne wykluczenie”. Sędzia wykazuje się
znajomością „leninowskich technik”, diagnoz Karola Marksa oraz cytuje
współczesnego klasyka nurtu komunistycznego Slavoja Žižka. Zwrócili na
to uwagę prawnicy czytający wniosek do Trybunału w Luksemburgu. W ich
ocenie ma on charakter „ideologiczny”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
138. Kociołek to kat Trójmiasta
Stanisław Kociołek prawomocnie uniewinniony ws. Grudnia '70. Sąd oddalił apelację
Stanisław
Kociołek jest już prawomocnie uniewinniony ws. Grudnia '70, a dwaj byli
żołnierze zawodowi - skazani na kary w zawieszeniu. Orzekł tak w
poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie.
'70, a dwaj byli żołnierze zawodowi - skazani na kary w zawieszeniu.
Orzekł tak w poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie.
SA oddalił apelacje od wyroku wydanego w kwietniu 2013 r. przez sąd
okręgowy. SO uznał za "bezprawną i przestępczą" decyzję władz PRL o
użyciu broni przeciw protestującym robotnikom sprzeciwiającym się
drastycznym podwyżkom cen.
Sąd wtedy niejednogłośnie uniewinnił od zarzutu "sprawstwa
kierowniczego" zabójstwa robotników byłego wicepremiera PRL, 80-letniego
dziś Kociołka. Był oskarżony o to, że 16 grudnia 1970 r. nakłaniał w
telewizji strajkujących w Gdyni do powrotu do pracy, choć - zdaniem
prokuratury - wiedział, że następnego dnia rano stocznia będzie
zablokowana przez wojsko. Na stacji kolejki miejskiej przy stoczni
zginęły osoby, które miały usłuchać apelu Kociołka.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
139. Stanisław Kociołek
Stanisław Kociołek prawomocnie uniewinniony w sprawie Grudnia '70
zobacz więcej »
Indolencja czy celowe wybielanie?
Czy dzisiejszy wyrok świadczy o
wybielaniu winnych komunistycznych zbrodni, a może o nieudolności i
bezsilności polskiego sądownictwa? – PYTA prof. Wojciech Polak
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
140. nic dziwnego, że straszy w Belwederze :)
Zrobili "na szybko" i tak zostało. Prowizorka na Powązkach po pogrzebie Jaruzelskiego
Kable owinięte wokół drzewa, skrzynka elektryczna zasłaniająca
tablicę w kwaterze Powstańców Warszawy - kamera pilnująca grobu...
czytaj dalej »
Pochówek Wojciecha Jaruzelskiego kosztował prawie 15 tys. złotych. Jak informuje „Rzeczpospolita”, większość zapłaciła Kancelaria Prezydenta.
Dowództwo Garnizonu Warszawa podjęło decyzję o wojskowej formule pogrzebu gen. Jaruzelskiego na wniosek Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Jak ustaliła „Rz”, państwowy pochówek kosztował niemal 15 tys. zł. Ta kwota została pokryta z zasiłku pogrzebowego, który wynosi 4 tys. zł, oraz ze środków Kancelarii Prezydenta.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
141. taka będzie Rzeczpospolita, jak jej młodzieży chowanie...
Stowarzyszenie Rozwoju Gmin i Miast Powiatu Garwolińskiego „Wspólnota Powiatowa” zorganizowało wakacyjną wycieczkę dla najmłodszych. Kierunek - Warszawa, a konkretnie Stadion Narodowy, Muzeum Sportu i Turystyki, wreszcie Powązki Wojskowe. Nic nadzwyczajnego.
Informacja w ogóle by nas nie poruszyła, gdyby nie drobny fakt z relacji, jaką można przeczytać w lokalnych mediach. Otóż na Powązkach Wojskowych 44 dzieci biorących udział w wycieczce było oprowadzanych po grobach największych Polaków.
Uczestnicy wycieczki zapalili znicze przy grobach znanych Polaków m. in. Violetty Villas, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Jana Brzechwy i… generała Wojciecha Jaruzelskiego.
— czytamy w serwisie kuriergarwolinski.pl.
A więc życzenie Aleksandra Kwaśniewskiego ziszcza się na jego oczach. Baczność, młodzieży! Walka o dobre imię generała trwa! Tak się wychowuje młodzież… To pierwsza z dziewięciu wycieczek zaplanowanych na te wakacje. Ciekawe, co jeszcze usłyszą i zobaczą dzieci z Garwolina.
http://www.kuriergarwolinski.pl/garwolin_8430_letnia_akcja_stowarzyszeni...
39 lat temu decyzją Jaruzelskiego zestrzelono polskiego pilota
16 lipca 1975
roku były pilot Ludowego Wojska Polskiego, Dionizy Bielański został
zestrzelony podczas próby ucieczki z Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Proces Ciastonia i Sasina w Warszawie, a nie w Gdańsku.
Proces generałów SB Władysława
Ciastonia i Józefa Sasina ma się toczyć przed Sądem Rejonowym dla
Warszawy-Mokotowa – postanowił Sąd Okręgowy w Warszawie. Tym samym nie uwzględnił wniosku mokotowskiego sądu o przeniesienie sprawy do Gdańska.
Proces obu generałów oskarżonych przez IPN ws. powołania w stanie
wojennym opozycjonistów na ćwiczenia wojskowe miał ruszyć w pierwszej
połowie czerwca. Wówczas jednak mokotowski sąd wskazał, że „zdecydowana
większość świadków w tej sprawie zamieszkuje z dala od warszawskiego
sądu”. Dlatego zawnioskował o przekazanie sprawy do
Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ.
Argumentacji tej nie podzielił rozpatrujący ten wniosek sąd okręgowy.
Prawdą jest, że wielu świadków mieszka na Pomorzu, ale sama ta okoliczność nie jest wystarczająca do przeniesienia
— mówił sędzia Arkadiusz Tomczak.
Dodał, że „aprobaty nie może też budzić” wystosowanie
wniosku o przeniesienie dopiero na rozprawie, na której miał
się rozpocząć proces.
Sędzia podkreślił, że niezwłocznie trzeba przystąpić do
rozpoznawania tej sprawy na procesie, a ewentualne przeniesienie do
Gdańska jeszcze bardziej wydłużyłoby oczekiwanie na początek procesu.
Pion śledczy IPN prowadził postępowanie w sprawie od 2008 r.,
wszczął je po zawiadomieniu Stowarzyszenia Osób Internowanych
„Chełminiacy 1982”, zrzeszającego pokrzywdzonych. IPN wskazuje, że
rzekome ćwiczenia były tylko pretekstem do pozbawienia wolności 304
działaczy opozycji (49 z nich już nie żyje), co łączyło
się z ich szczególnym udręczeniem.
Na przełomie 1982-83 powołani na ćwiczenia spędzili trzy zimowe
miesiące na poligonie w Chełmnie. Spali w namiotach; dostali
stare buty i mundury; zlecano im też różne – najczęściej nieprzydatne –
zadania, jak np. kopanie rowów. Według IPN warunki były tam surowsze od
tych, w jakich trzymano internowanych. W śledztwie oskarżeni nie
przyznali się do winy.
Sąd rejonowy wskazywał przed miesiącem, że spośród ponad 270 osób
zawnioskowanych przez prokuratora do przesłuchania na procesie tylko 13
mieszka w Warszawie. Z kolei 38 w Trójmieście, 23 w Koszalinie,
kolejni w: Tczewie, Słupsku, Elblągu i Lęborku.
Przeniesieniu sprawy sprzeciwiał się IPN oraz oskarżyciele posiłkowi ze stowarzyszenia „Chełminiacy”.
Świadkowie niekoniecznie mieszkają w okolicy Gdańska, a komunikacja z ich miejscowości do Warszawy jest często lepsza niż do Gdańska
— mówiła w czwartek przed sądem prokurator IPN Barbara Brzeska-Zbieć.
89-letni Ciastoń (b. szef SB) w latach 90. został oskarżony o
„sprawstwo kierownicze” zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przez
oficerów SB w 1984 r. Z braku wystarczających dowodów winy
był dwa razy uniewinniany przez warszawski sąd – w 1994 i 2002 r.
80-letni Sasin był m.in. szefem departamentu MSW, który zajmował
się „ochroną gospodarki”.
Akt oskarżenia w sprawie trafił w marcu 2012 r. pierwotnie do
Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Oskarżony został też gen.
Florian Siwicki (b. szef Sztabu Generalnego WP z lat 80.).
W listopadzie 2012 r. WSO uznał, że Siwicki jest zbyt chory, aby mógł być sądzony w tej sprawie i wyłączył go z procesu. Siwicki
zmarł w marcu 2013 r. Sprawa potem trafiła do Sądu Rejonowego dla
Warszawy-Mokotowa, bo dwaj pozostali oskarżeni nie byli generałami
wojska, lecz cywilnych służb specjalnych i jako tacy nie
podlegają sądom wojskowym.
W marcu zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie odmówił przekazania
sprawy sądowi okręgowemu, o co wystąpił sąd rejonowy, powołując się „na
szczególną wagę i zawiłość sprawy”.
Proces miał ruszyć już latem zeszłego roku. W sierpniu 2013 r., na
wniosek obrony, sąd rejonowy umorzył sprawę, gdyż uznał, że czyn
Ciastonia i Sasina był według przepisów z 1969 r. przestępstwem przeciw działalności instytucji
państwowych i społecznych i z tego powodu sprawa przedawniła się
jeszcze w 1993 r. W lutym sąd okręgowy uchylił decyzję o umorzeniu.
Wskazał, że możliwe jest zakwalifikowanie czynu zarzucanego oskarżonym
jako zbrodni komunistycznej, a przedawnienie nastąpi 1 sierpnia 2020 r.
wpolityce.pl
Kierował łódzką bezpieką, a w 1968 r. walczył z Żydami. Po śmierci policja oddaje mu hołd
Gen. bryg. w st. spocz. Bronisław Moczkowski to wieloletni
komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Olsztynie, Łodzi i
Piotrkowie Trybunalskim oraz szef Wojewódzkiego Urzędu Spraw
Wewnętrznych w Łodzi. Po jego śmierci hołd oddał mu... obecny Komendant
Wojewódzki Policji z Łodzi insp. Dariusz Banachowicz.
Gen. Moczkowski, który zmarł w lipcu 2014 r., ma za sobą długą bezpieczniacką karierę.
W bezpiece pracował już od 1945 r. W 1948 r. odbył roczny kurs dla
ubeków w Legionowie. W 1949 r. został szefem Wydziału Specjalnego
Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Olsztynie. Jednocześnie
pracował też na ważnych stanowiskach w Komendzie Głównej MO w Warszawie.
W latach 1957-1971 Moczkowski był komendantem Komendy Wojewódzkiej MO w Olsztynie, a w okresie 1971-1975 to samo stanowisko pełnił w Łodzi. Olsztyński magazyn "Debata" przypomniał jakiś czas temu, co Moczkowski robił w 1968 r.: 16
marca w Olsztynie miało miejsce jeszcze jedno zebranie – odprawa
komendantów powiatowych MO i zastępców ds. Służby Bezpieczeństwa na
temat „stanu bezpieczeństwa w województwie” w związku z – jak to ujęli
esbecy – „ekscesami studenckimi w kraju”. Na odprawie obecni byli:
kierownictwo służbowe KW MO i SB, naczelnicy wydziałów i ich zastępcy,
komendanci powiatowi MO i ich zastępcy. Całość prowadził płk
Bronisław Moczkowski – komendant wojewódzki MO, który na początek
nakreślił obraz sytuacji politycznej w kraju, wskazując „zadania stojące
przed organami bezpieczeństwa”. Przez resztę narady ze szczegółami kreślił „formy przeciwdziałania przeciwko wrogim i syjonistycznym elementom”.
Między 1975 a 1981 Moczkowski pracował jako komendant Komendy Wojewódzkiej MO w Piotrkowie Trybunalskim, by na lata 1981-1983 powrócić na stołek komendanta KWMO Łódź. Od 1983 do 1989 r. Moczkowski był szefem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Łodzi, innymi słowy: kierował bezpieką na całym terenie województwa łódzkiego. Służbę zakończył w stopniu generała brygady.
Moczkowski działał także w partii. W latach 1942-1948 był członkiem zdradzieckiej PPR, a od 1948 r. - PZPR. Pełnił nawet funkcję członka Egzekutywy Komendy Wojewódzkiej PZPR w Łodzi i Piotrkowie Trybunalskim.
Niestety, Moczkowskiego doceniono także w III RP. Gdy zmarł, na stronie łódzkiej policji napisano: "Generał Moczkowski pełnił funkcje Komendanta Wojewódzkiego Policji [sic!] w Łodzi w latach 1971-1975 oraz 1981-1989". I dodano: "Hołd zmarłemu oddał obecny Komendant Wojewódzki Policji z Łodzi insp. Dariusz Banachowicz oraz generał Tadeusz Ławniczak".
Co ciekawe - pięć dni po pogrzebie Moczkowskiego oddający mu
hołd Dariusz Banachowicz został przez prezydenta Bronisława
Komorowskiego mianowany na stopień generalski nadinspektora policji.
Dariusz Banachowicz (fot. lodzka.policja.gov.pl)
http://niezalezna.pl/59229-kierowal-lodzka-bezpieka-w-1968-r-walczyl-z-z...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
142. ofiara skazana, kat niewinny - sądy PRL-u????
8 miesięcy za rzucenie tortem w sędzię
Po incydencie sąd zaostrzył środki bezpieczeństwa, ustalając m.in.,
że do gmachu wolno wnosić tylko rzeczy niezbędne w postępowaniu sądowym.
8 miesięcy ograniczenia wolności
- to wyrok stołecznego sądu wobec Zygmunta M., który w 2013 r. rzucił
tortem w sędzię od sprawy Czesława Kiszczaka - poinformowała warszawska
prokuratura.
W czerwcu 2013 r. w Sądzie Okręgowym w Warszawie
przesłuchiwano dwoje psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie 88-letniego
b. szefa MSW z lat PRL nie pozwala na sądzenie go po raz piąty za
przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni Wujek w 1981 r.
Gdy sędzia Anna Wielgolewska ogłosiła, że
przesłuchanie biegłych odbędzie się przy drzwiach zamkniętych, obecna w
sali jako publiczność grupa osób z Adamem Słomką na czele
zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie. Wtedy
sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z
mężczyzn rzucił w nią tortem z bitą śmietaną. Sędzia została trafiona w
tył głowy.
Potem posiedzenie dokończono niejawnie. W końcu sędzia zawiesiła proces Kiszczaka z powodu jego złego zdrowia.
Kilka dni później Zygmunt M. usłyszał
zarzuty naruszenia nietykalności oraz znieważenia funkcjonariusza
publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych. Grozi za to
grzywna, ograniczenie wolności lub do trzech lat więzienia. Mężczyzna
sam zgłosił się na policję; zwolniono go po przesłuchaniu. Nie przyznał
się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola akt oskarżenia skierowała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli.
Jak powiedział w piątek rzecznik Prokuratury
Okręgowej w Warszawie prok. Przemysław Nowak, jeszcze w czerwcu (o czym
wtedy nie informowano) sąd ten skazał M. na 8 miesięcy ograniczenia
wolności, polegającego na obowiązku nieodpłatnych prac społecznych w
wymiarze 20 godzin miesięcznie.
Nowak podał, że wyrok zapadł w trybie nakazowym (bez wzywania oskarżonego na rozprawę). Tryb nakazowy stosuje się wtedy, gdy okoliczności czynu i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości w świetle zebranych dowodów,
oskarżony pozostaje na wolności, sprawa toczy się z oskarżenia
publicznego, a oskarżony ukończył 17 lat i nie zachodzi wątpliwość co do
jego poczytalności.
Wyrok taki - wydawany na posiedzeniu bez
udziału stron - może nie zawierać uzasadnienia. Oskarżonemu i
oskarżycielowi przysługuje prawo wniesienia do sądu sprzeciwu od takiego
wyroku - co automatycznie oznacza utratę jego mocy, a sprawa toczy się
wtedy w trybie normalnym. Prokuratura nie skarży tego wyroku - dodał Nowak.
Warszawski sąd od czwartku nie odpowiedział na pisemne zapytanie o ten wyrok.
Po incydencie sąd zaostrzył środki bezpieczeństwa, ustalając m.in., że do gmachu wolno wnosić tylko rzeczy niezbędne w postępowaniu sądowym.
Obrońcy praw człowieka wyrażali obawy, czy to nie utrudni dostępu do
sądu. Atak na sędzię stanowczo potępiła Krajowa Rada Sądownictwa.
Kierownictwo sądu okręgowego wyraziło głębokie poruszenie incydentem.
Za JaruzelskIego - do psychuszki!
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
143. Fot. wPolityce.pl /
Ucichły protesty po
pogrzebie gen. Jaruzelskiego na Powązkach Wojskowych, a komuna nadal
trzyma się świetnie i dalej korzysta z przywileju pochówków na tym
wyjątkowym dla Polaków cmentarzu.
17 lipca 2014 r. pochowano tam, w nowej mogile w kolumbarium tuż obok
Alei Zasłużonych i kilkanaście metrów od kwatery smoleńskiej jednego z
najgorszych stalinowców, tow. Artura Starewicza. Zmarł on 12
lipca w wielu 98 lat.
W latach 1948-1954 był kierownikiem Wydziału Agitacji i Propagandy Masowej KC PZPR. A więc w najgorszym okresie stalinizmu, gdy tysiące Polaków tkwiło w więzieniach UB i Informacji, a setki z nich rozstrzeliwano lub wieszano, człowiek ten kierował całą propagandą stalinowską w Polsce.
Odpowiadał za nie mającą precedensu akcję otumaniania i szczucia
narodu, kłamstwa na temat żołnierzy Podziemia Niepodległościowego,
nieprawdopodobnie nachalne niszczenie zbiorowej świadomości i
kult Stalina w Polsce.
W latach 1956-1963 był szefem Biura Prasy KC. Był „panem życia i śmierci” wszystkich dziennikarzy i gazet w Polsce, decydował
dosłownie o wszystkim - co można opublikować. Odpowiadał m. in. za
nachalną propagandę antykościelną podczas obchodów milenijnych,
tuszowanie prawdy o wielu zbrodniach itp.
Nawet Daniel Passent napisał w swoich wspomnieniach „Passa”, jaka
była to kreatura - nikomu kto był od niego niżej nie podawał ręki.
I taka kreatura stalinowska w „wolnej’ Polsce spoczęła sobie w nowym
grobie na najbardziej prestiżowym cmentarzu w Polsce, kilka metrów od
masowo odwiedzanej kwatery smoleńskiej i kwatery na Łączce, gdzie wciąż
spoczywają bezimienne ofiary systemu, który Starewicz tak gloryfikował.
Niesłychany brak sprawiedliwości…
Leszek Korczak
OD REDAKCJI:
Dodajmy jeszcze, że Starewicz przed wojną był członkiem Związku
Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie” i Komunistycznego Związku
Młodzieży Polskiej. Na jesieni 1939 r. wstąpił do Wszechzwiązkowej
Partii Komunistycznej (przemianowanej w 1952 r. na Komunistyczną
Partię Związku Radzieckiego).
W latach 1943-44 pracował w Uzbekistanie, skąd we wrześniu powrócił do Polski.
W PZPR od jej początku do końca. Był odznaczany najwyższymi orderami PRL.
W 1956 r. był wiceszefem „Trybuny Ludu”.
Od 1963 do 1971 r. był sekretarzem KC PZPR. W latach 1957-1972 zasiadał w Sejmie.
Był jednym z najbliższych współpracowników Gomułki. Po jego
odsunięciu od władzy, poszedł w dyplomację. W latach 1971-1978
był ambasadorem w Londynie.
W grudniu 1970 r. osobiście instruował PRL-owskich dziennikarzy, co można i należy pisać o obradach komunistycznych dygnitarzy w czasie pierwszych godzin protestów na Wybrzeżu.
W 2011 r., za panowania Juliusza Brauna, Telewizja
Polska w cyklu „Notacje historyczne” pozwoliła Starewiczowi podzielić
się wspomnieniami z czasu m.in. jego działalności w komunistycznych
młodzieżówkach przedwojennych. Przedstawiono go jako „polityka PPR i PZPR” i przyozdobiono łagodną muzyczką. Tutaj można zobaczyć ten program.
Chyba zasłużony komunistyczny staruszek miał zatem przy Woronicza jeszcze jakichś towarzyszy z dawnych lat.
http://wpolityce.pl/historia/206755-kolejny-zasluzony-komunista-pochowan...
chodzi o propozycję omówienia przez komisję, z udziałem kierownictwa MON, zasad ceremoniału wojskowego podczas uroczystości pogrzebowych.
Po oburzeniu jaki wywołał w dużej części społeczeństwa pochówek z honorami Wojciecha Jaruzelskiego – sprawa jak najbardziej godna poruszenia. Zwłaszcza, że ceremonialna oprawa pogrzebu autora stanu wojennego nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o sposób odprowadzania na drugi świat komunistycznych dygnitarzy, a raczej regułą. Co na to Niesiołowski?
Moje stanowisko jest takie, jestem przeciwny temu punktowi. To nie wiąże się z pracą Komisji. Nasza Komisja nie zajmuje się zmarłymi, tylko żywymi
— ogłosił z góry.
To minister obrony narodowej decyduje, chociażby przez to, że akceptuje te przepisy, kto i na jakich zasadach będzie chowany przy udziale ceremoniału wojskowego i będzie korzystał z pewnych związanych z tym korzyści czy też wyróżnień. Chociażby to dzięki decyzji ministra z Platformy Obywatelskiej, pan Florian Siwicki był pochowany na Powązkach Wojskowych
— oponował autor wniosku, Bartosz Kownacki z PiS.
Rozumiem, że panu przewodniczącemu to nie przeszkadza, ale budzi mój sprzeciw, młodego człowieka, który w latach 80. był jeszcze w przedszkolu, że byli chowani na Powązkach oficerowie Ludowego Wojska Polskiego, i to tak zasłużeni dla utrwalania reżimu komunistycznego. To są bowiem ludzie, którzy wydawali wyroki czy oskarżali jeszcze w okresie stalinizmu. (…) 25 lat po upadku komunizmu na ciałach żołnierzy wyklętych są chowani ich oprawcy, z pełnym udziałem i akceptacją Państwa Polskiego. (…) To budzi głęboki sprzeciw
— dodał.
Z podobnym apelem zwrócił się inny poseł PiS, Michał Jach.
Jesteśmy Komisją Obrony Narodowej i zajmujemy się szeroko rozumianą obronnością kraju. Ale patriotyzm, wychowanie patriotyczne, uszanowanie patriotów, ludzi, którzy poświęcili swoje życie, to jest sprawa nie podlegająca najmniejszej dyskusji. Jak możemy rozmawiać o wojsku, jeżeli nie potrafimy szanować żołnierzy, którzy poświęcili swoje życie dla ojczyzny. Dyskusja na ten temat jest po prostu dla mnie uwłaczająca. Chodzi o ludzi, którzy dla nas poświęcili swoje życie. Ten projekt powinien być przyjęty bez żadnych dyskusji – przekonywał parlamentarzysta.
Niesiołowski był jednak nieugięty, a niemal do furii doprowadziło go stwierdzenie Kownackiego, że to, o czym mówi, dzieje w Polsce, która jest „podobno” wolna.
Ja mówię o niewprowadzeniu tego punktu do planu pracy Komisji na pół roku. To jest tyle co mam do powiedzenia. Proszę nie mówić, że przeszkadzamy jakiemukolwiek posłowi kontaktować się z ministrem w tej sprawie, bo to jest nie na temat. Jeszcze raz mówię, na ile to jest możliwe, prosiłbym o uwolnienie dyskusji od politycznych obecnych konotacji, komentarzy i aluzji czy Polska jest wolna. Pana zdaniem żyjemy pod okupacją i trzeba śpiewać „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”. Ale mógłby pan sobie to w tym miejscu darować, nie jesteśmy na wiecu
— rzucił pod adresem Kownackiego.
Rezultat? Łatwy do przewidzenia - posłowie PO z pomocą SLD odrzucili wniosek Kownackiego.
W tej sytuacji jak krzyk Rejtana zabrzmiał głos Michała Wojtkiewicz z PiS:
Gdzie wy jesteście, panowie. Szanowni państwo, to jest po prostu tragedia co dzisiaj się dzieje w Sejmie. To jest tragedia!
http://wpolityce.pl/polityka/206958-nasza-komisja-nie-zajmuje-sie-zmarly...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
144. PRL trzyma się mocno! „Zamiar
PRL trzyma się mocno! „Zamiar topienia księży jest zgodny z Konstytucją RP”
8 września 2014, 21:40
Ważny działacz partii Leszka Millera może
walczyć z Kościołem metodami żywcem przeniesionymi z okresu stanu
wojennego. Wytyczne Departamentu IV PRL-owskiego MSW wciąż są
realizowane!
Jak poinformował nas Ryszard Nowak, przewodniczący „Ogólnopolskiego
Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą” Sąd Rejonowy dla Warszawy
Pragi Północ odrzucił zażalenie Komitetu na odmowę wszczęcia dochodzenia
przez prokuraturę ws. nawoływania do topienia księży w Wiśle.
Sąd stwierdził:
Decyzja ta jest ostateczna.
— stwierdza Komitet, który w kwietniu złożył do warszawskiej
Prokuratury Okręgowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez
kandydata do europarlamentu Grzegorza Gruchalskiego z SLD.
2 kwietnia na antenie Superstacji Gruchalski powiedział zapowiadał happening, w którym utopi w Wiśle „złego opasłego księdza”.
Prokuratura Rejonowa Warszawa – Praga Południe w Warszawie w dniu 15.05.2014 r. odmówiła wszczęcia dochodzenia, stwierdzając:
Według przedstawicieli Komitetu Gruchalski popełnił przestępstwo z artykułu 256 § 1 Kodeksu Karnego, który mówi:
Przypomnijmy, Gruchalski to młody działacz partii Leszka
Millera, którego opinie np. o Żołnierzach Wyklętych są żywą kontynuacją
sowieckiej propagandy, kolportowanej przez funkcjonariuszy
pokroju mjr. Zygmunta Baumana.
— pisał na Facebooku.
CZYTAJ WIĘCEJ o spadkobiercy Jerzego Urbana i Grzegorza Piotrowskiego:
„Utopić księdza w Wiśle”. Skandaliczny wybryk kandydata SLD. Są zawiadomienia do prokuratury
Wytyczne Departamentu IV PRL-owskiego MSW wciąż są realizowane.
Tyczy się to całego SLD, bo
Gruchalski wciąż jest członkiem Zarządu Krajowego postkomunistów.
Partia nie odcięła się od niego po żadnym z licznych skandali.
znp
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
145. Dowód ubeckiej zbrodni
Dowód ubeckiej zbrodni
W jamie na terenie więzienia UB w Białymstoku, w kieszeni
munduru leżącej przy jednym ze szkieletów odnaleziono monetę z 1949
roku
W jamie nr 27, w piwnicy na terenie ogrodu
więzienia UB w Białymstoku, w kieszeni munduru leżącej przy jednym ze
szkieletów odnaleziono monetę z 1949 roku. To dowód, że mordowała
bezpieka.
Wczoraj trwała dalsza eksploracja jamy śmierci w piwnicy na terenie
ogrodu dawnego więzienia Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy Kopernika w
Białymstoku.
Prowadzący prace znaleźli w niej do tej pory trzy ludzkie szkielety i
wiele pojedynczych kości, świadczące o tym, że szczątków może tu być o
wiele więcej. Na dwóch czaszkach stwierdzono wyraźne ślady przestrzału –
kaliber pocisku 9 milimetrów. Wśród znalezionych przy szkieletach
przedmiotów są między innymi metalowe szkaplerze, łańcuszek, pędzel do
golenia, fragmenty polskich mundurów z okresu międzywojnia (w tych
mundurach mogli chodzić tylko żołnierze podziemia niepodległościowego),
wojskowe guziki z orzełkiem w koronie i najistotniejsze znalezisko:
PRL-owska miedziano-niklowa moneta 10-groszowa z roku 1949. Znajdowała
się ona w kieszeni munduru jednej z ofiar. – Ta moneta może być
niezbitym dowodem, że odkryte w dole śmierci, w piwnicy, szczątki,
ludzkie to ofiary zbrodni UB – mówi „Naszemu Dziennikowi” prokurator IPN
Białystok Zbigniew Kulikowski, prowadzący śledztwo, w ramach którego
dokonywane są ekshumacje.
Szczegółowe badania odkrytych w piwnicy trzech szkieletów przyniosły
bardzo zaskakujące rezultaty. Okazało się bowiem, że są one bardzo
dobrze zachowane, a na kościach zachowały się fragmenty tkanki miękkiej.
– Na szkieletach zachowały się fragmenty tkanki miękkiej z przemianą
woskowo-tłuszczową. Szczątki są w bardzo dobrym stanie. Mogły być
pochowane nawet na początku lat 50. – relacjonuje archeolog Adam Falis,
prowadzący prace wykopaliskowe w dawnym ogrodzie więzienia UB. Jego
zdaniem, to, że znalezione szczątki ludzkie są nadzwyczaj dobrze
zachowane, sprawiły warunki, w jakich spoczywały. Murowana piwnica była
bowiem pozbawiona roślinności, której bakterie przyspieszają rozkład
zwłok.
– Znalezione w piwnicy na terenie dawnego ogrodu szczątki trzech osób
są równie dobrze zachowane jak te, które odnaleźliśmy podczas prac
ziemnych przeprowadzonych w maju, w dolnych pomieszczeniach obecnego
aresztu śledczego – tłumaczy Falis. Zaskakujące było odkrycie wówczas
dwóch szkieletów młodych mężczyzn z zachowanymi szczątkami tkanki
miękkiej i ubrań. Pierwszy z nich ma ślady postrzału w głowę. Przy tym
szkielecie znaleziono portfel zawierający najprawdopodobniej resztki
dokumentów. Ślady obrażeń na drugim szkielecie przypuszczalnie mogą być
również śladami postrzałowymi. Odkrywki na terenie aresztu, podczas
których znaleziono w maju te dwa szkielety, zostały przeprowadzone w
ramach drugiego śledztwa dotyczącego byłego więzienia UB, wszczętego
przez IPN już w 2006 roku. Prace będą tu podjęte na nowo w listopadzie.
Prowadzący prace wysnuli hipotezę na temat sposobu, w jaki zginęły
ofiary podjęte z piwnicy.
Według jednej z teorii istnieje prawdopodobieństwo, że w piwnicy,
której nie ma na żadnych mapach, mogły być wykonywane egzekucje, a
ofiary wrzucane do wykopanego w niej dołu. Po raz pierwszy w Polsce
podczas obecnego etapu prac na terenie dawnego ogrodu Więzienia
Karno-Śledczego UB przy ul. Kopernika w Białymstoku do badań terenu
wykopaliskowego wykorzystywany jest najnowszej generacji dron. – Zdjęcia
lotnicze, jakie wykonuje dron, porównujemy na bieżąco z posiadanymi
przez nas archiwalnymi zdjęciami lotniczymi terenu dawnego więzienia UB w
Białymstoku, m.in. z roku 1949. To pozwala nam m.in. ustalić, co się od
tamtych czasów do tej pory w dawnym ogrodzie UB zmieniło. Na zdjęciach
archiwalnych są np. budynki i sad, których dziś już nie ma – przypomina
prok. Zbigniew Kulikowski z białostockiego pionu śledczego IPN.
Zdjęcia wykonywane przez drona stanowić będą również dokumentację
obecnie prowadzonych prac. – Do tej pory korzystaliśmy ze zdjęć
satelitarnych, teraz możemy wykorzystać zdjęcia zrobione przez drona,
m.in. do dokumentacji stanowiska szkieletowego, tj. położenia jam
grobowych. Te zdjęcia z drona są o wiele lepszej jakości, są bardzo
dokładne – mówi dr Andrzej Ossowski, szef Polskiej Bazy Genetycznej
Ofiar Totalitaryzmów, uczestniczący w pracach. – Wcześniej, aby uzyskać
zdjęcie precyzyjne, musieliśmy się wspinać na jakieś wysokie obiekty.
Teraz dron, robiąc zdjęcia lotnicze, nas w tym wyręcza – dodaje. Dron
należy do Polskiej Bazy Genetycznej. Niedawno genetykom ofiarowała go
Fundacja Niezłomni. Wczoraj na terenie dawnego przywięziennego ogrodu
rozpoczęły się działania przygotowawcze do nowych odkrywek. Demontowano
betonowe ogrodzenie w zachodnio-północnej części terenu wykopalisk.
Przeprowadzone bowiem w ostatnich dniach majowego etapu prac wykopy
sondażowe ujawniły tam jamę grobową. Usunięto też betonowe elementy
silosu, na których stało ogrodzenie.
Prace poszukiwawcze i ekshumacyjne na terenie dawnego ogrodu
Więzienia Karno-Śledczego UB w Białymstoku przy ul. Kopernika 21
prowadzone są w zakresie śledztwa IPN w sprawie zbrodni zabójstwa osób
osądzonych w tym więzieniu przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego
w okresie 1939-1956. Podczas dotychczas przeprowadzonych prac w 23
dołach śmierci znaleziono szczątki ponad 200 osób. Są to ofiary
powojennych zbrodni UB, okupantów niemieckich i sowieckich.
Czyny, w wyniku których zginęły osoby znajdowane na terenie ogrodu
więziennego, kwalifikuje się jako zbrodnie przeciwko ludzkości.
Prowadzone przez IPN dochodzenie dotyczy zabójstw osób osadzonych w tym
więzieniu, m.in. członków polskich organizacji niepodległościowych, w
okresie od drugiej połowy września 1939 r. do 1956 r., czyli zarówno
okupacji sowieckiej, niemieckiej, jak i działalności UB. Główny cel tych
prac to odnalezienie szczątków ponad dwustu ofiar zbrodni
komunistycznych, przede wszystkim zamordowanych na terenie dawnego
białostockiego więzienia. Wyniki obecnie prowadzonych prac dowodzą, że
szczątków tych może być jednak o wiele więcej.
IPN prosi o próbki
Naukowcy z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów przyjechali
do Białegostoku, by na terenie Aresztu Śledczego przy ul. Kopernika
zabezpieczać materiał DNA pobierany ze szczątków ludzkich odnalezionych w
ramach śledztwa dotyczącego zbrodni popełnionych przez okupanta
niemieckiego i funkcjonariuszy państwa komunistycznego w latach
1939-1956. Na miejscu będziemy zabezpieczać materiał pochodzący z
odnajdowanych szczątków ludzkich oraz od krewnych osób pomordowanych.
Dlatego apelujemy do rodzin poszukujących swoich bliskich o
zgłaszanie się do Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów.
Wprzypadku tak trudnych badań jedynie analiza DNA może pomóc w
identyfikacji ofiar. Proporcje ilości wydobytych już szczątków (przeszło
200) w stosunku do ilości zgłaszających się rodzin (125 osób) są nadal
niewspółmierne.
Z poważaniem Milena Bykowska
Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmów
Katedra Medycyny Sądowej PUM
Pomorski Uniwersytet Medyczny
w Szczecinie
al. Powstańców Wlkp. 72
70-111 Szczecin
tel. (91) 484 98 73
Adam Białous, Białystok
Znajdą „Inkę” i „Zagończyka”?
Dziś w Gdańsku ruszą prace poszukiwawcze mające na celu ustalenie miejsca pochówku „Inki” i „Zagończyka”
Dziś na terenie gdańskiego cmentarza
Garnizonowego ruszą prace poszukiwawcze mające na celu ustalenie miejsca
pochówku żołnierzy Armii Krajowej: Danuty Siedzikówny ps. „Inka” i
Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyk”. Potrwają około dziesięciu dni.
„Inka” i „Zagończyk” zostali zabici w 1946 r. i pogrzebani w nieustalonym dotąd miejscu.
Przygotowania do prac w Gdańsku trwały od wielu miesięcy. Późną
jesienią ubiegłego roku specjaliści zatrudnieni przez IPN dokonali już
wstępnych badań pewnego obszaru gdańskiego cmentarza Garnizonowego,
gdzie mogli zostać pogrzebani Siedzikówna, Selmanowicz i inne ofiary
reżimu komunistycznego. Analiza danych zebranych w czasie badań z
użyciem georadaru wskazała w wolnych przestrzeniach pomiędzy
współczesnymi grobami miejsca, w których mogą znajdować się inne,
nieoznakowane, pochówki. Właśnie te miejsca zamierzają zbadać
specjaliści.
Analizowane materiały pozwalają sądzić, że oboje spoczywają w obrębie
tej nekropolii. Wskazuje na to m.in. znaleziony w gdańskim Archiwum
Państwowym dokument sporządzony w Areszcie Śledczym w Gdańsku, w którym
informowano członków rodziny „Zagończyka”, że został on pochowany na
dawnym cmentarzu bezwyznaniowym, który dziś jest częścią cmentarza
Garnizonowego. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami istniejące groby
nie będą naruszane, a zbadane zostaną jedynie wolne przestrzenie, w
których badanie georadarem wskazało na anomalie w strukturze ziemi. Do
ustalenia tożsamości pochowanych posłuży materiał biologiczny pobrany od
członków rodzin.
Niewykluczone też, że jeszcze w tym roku poszukiwania żołnierzy
podziemia antykomunistycznego przeniosą się na cmentarz Rakowicki do
Krakowa, gdzie były grzebane osoby, na które krakowski wojskowy sąd
rejonowy wydał wyroki śmierci. Według ustaleń historyków, w latach
1946-1955 było 392 takich wyroków, 174 z nich wykonano. 155 ofiar
pochowano właśnie na cmentarzu Rakowickim. W tej liczbie aż 71 osób było
związanych z antykomunistycznym podziemiem. To m.in. żołnierze Armii
Krajowej i członkowie Zrzeszenia WiN.
Anna Ambroziak
Szczątki komunistycznych ofiar z cmentarza na Wałbrzyskiej bez śladów obrażeń
Szczątki prawdopodobnych ofiar terroru stalinowskiego w Polsce, znalezione w lipcu na cmentarzu...
Szczątki prawdopodobnych ofiar terroru stalinowskiego w
Polsce, znalezione w lipcu na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej w
Warszawie nie noszą śladów obrażeń – ustalił, jak dowiedział się portal
info, biegły powołany przez mokotowską prokuraturę rejonową. Śledczy
porozumieli się już z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która ma
przejąć szczątki i zająć się ich pochówkiem.
– Badania szczątków ludzkich znalezionych przy ul. Wałbrzyskiej
wykazały, że pochodzą one sprzed 50-60 lat. To trzy kompletne szkielety
ludzkie oraz fragmenty kostne innych osób. Ustalono DNA części tych
ofiar. Biegły nie znalazł na szczątkach śladów obrażeń takich jak np.
rany postrzałowe – powiedział tvp.info prokurator Paweł Wierzchołowski,
szef Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów.
Wierzchołowski
przyznał, że po ustaleniach biegłych, rola śledczych z Mokotowa się już
zakończyła. Prokuratorzy zapowiedzieli, że są gotowi wydać szczątki
Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, z którą wstępnie się już
porozumieli. Nie wiadomo jednak, kiedy do tego dojdzie i gdzie spoczną
szczątki, które odnaleziono na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej.
Poszukiwania ofiar komunistycznego terroru
Na
początku lipca zespół IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka
prowadził prace archeologiczno-sondażowe na stołecznym cmentarzu przy
ul. Wałbrzyskiej. Działania te prowadzono w ramach projektu
naukowo-badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar
terroru komunistycznego z lat 1944-1956”. Współpracowały przy nich IPN,
Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Ministerstwo Sprawiedliwości, a
także uczelnie medyczne ze Szczecina i Wrocławia.
W wyniku
poszukiwań na cmentarzu, poza oficjalnie istniejącymi grobami
odnaleziono szczątki 21 osób. Wydobyto cztery szkielety, które
następnie, na wniosek pionu śledczego IPN, przejęła Prokuratura Rejonowa
Warszawa-Mokotów i wysłała do badań w Zakładzie Medycyny Sądowej w
Warszawie. Jednocześnie mokotowska prokuratura wszczęła śledztwo w
sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci czterech nieustalonych osób.
IPN odszukał szczątki ofiar komunistów. „Zmarłych grzebano bez trumien”
Ukryto dowody zbrodni
Cmentarz
parafii św. Katarzyny przy ul. Wałbrzyskiej, to – poza „Łączką” na
Cmentarzu Wojskowym na Powązkach oraz Cmentarzem Bródnowskim –
największy obszar ukrywania ofiar komunizmu w Polsce. Według prof.
Szwagrzyka, komuniści pochowali na nim kilkaset, a być może nawet ok.
tysiąca osób. Na cmentarzu na Służewcu spoczywają m.in. byli więźniowie
aresztu na Mokotowie. Część z nich została stracona na podstawie
oficjalnych wyroków stalinowskich sądów, a część zmarła z tortur lub
wycieńczenia po nieludzkim traktowaniu w śledztwie czy w czasie
uwięzienia.
Komunistyczne władze specjalnie chowały swoje ofiary
na ternie istniejących cmentarzy, w bezimiennych jamach, aby zatrzeć
ślady swoich zbrodni.
Na Powązkach spocznie kolejny komunista
Warszawski cmentarz Wojskowy na Powązkach
przyjmie kolejnego komunistycznego dygnitarza, bowiem właśnie tam
zostanie pochowany Kazimierz Olszewski, były peerelowski wicepremier,
ambasador Polski w Moskwie – informuje „Nasz Dziennik”.
Kolejny komunista na Powązkach
Dziś na warszawskich Powązkach zostanie pochowany Kazimierz Olszewski, były peerelowski wicepremier
Biegli nie wydali opinii o stanie zdrowia Kiszczaka
Biegli z Akademii Medycznej w Gdańsku odmówili wydania opinii
o stanie zdrowia Czesława Kiszczaka – informuje jeden z dzienników.
Lekarze mieli stwierdzić, czy generał oskarżony o zbrodnie komunistyczne
może stanąć przed sądem.
Biegłych zobowiązał do tego warszawski Sąd Apelacyjny, który prowadzi sprawę o nielegalne wprowadzenie stanu wojennego.
Red. Krzysztof Wyszkowski, wielokrotnie internowany współzałożyciel
wolnych związków zawodowych, nie wierzy w to, że Kiszczak zostanie
osądzony. Wskazuje, że ludzie jego pokroju są w naszym kraju wyjęci spod
prawa.
- Jest on niedostępny wymiarowi sprawiedliwości, z uwagi na
swoje polityczne możliwości. Przecież te osoby mają groźną wiedzę o
bardzo wielu ludziach funkcjonujących współcześnie w polityce.
Wielokrotnie sami grozili (Kiszczak też groził publicznie), że gdyby
„partnerzy” sprawujący obecnie władzę zachowywali się nieodpowiedzialnie
w stosunku do niego, czy do innych ludzi, to on jest gotów zrobić
użytek ze swojej wiedzy – mówi red. Krzysztof Wyszkowski.
Do tej pory były szef PRL-owskiego MSW unikał sprawiedliwości ze
względu na rzekomy zły stan zdrowia. Termin, w jakim biegli z Akademii
Medycznej w Gdańsku mieli wystawić opinię, minął wczoraj.
Lekarze opinii nie przygotowali. Odesłali akta sprawy Kiszczaka z
powrotem do warszawskiego sądu. Oznajmili, że nie mogli zrealizować
zlecenia ze względu na urlopy specjalistów.
Według prasy sąd zapowiedział dalsze działania, które mają zmusić biegłych do wydania ekspertyzy.
Stalinowiec w sądowym kokonie
Oskarżony o bezprawne pozbawienie wolności
17 więźniów w latach 1951-1954 generał Marian R. ma być ponownie poddany
badaniom lekarskim – postanowił wczoraj Wojskowy Sąd Okręgowy w
Warszawie. Biegli, którzy orzekali już w tej sprawie trzy lata temu,
znów mają ocenić, czy były szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej może być
sądzony.
Wczorajszej rozprawie przewodniczył ppłk Paweł Więcek. Sąd orzekał w
składzie jednoosobowym. Posiedzenie było jawne. Sąd nie zezwolił jednak
dziennikarzom „Naszego Dziennika” i Polskiej Agencji Prasowej na
rejestrację dźwięku i obrazu z rozprawy. Wnioskował o to oskarżony.
Marian R. uznał, że publikacje na jego temat są „kłamliwe, a mediom nie
wierzy”, i dlatego wnosi o zakaz nagrywania.
– Media osądzają mnie ostrzej niż prokurator – mówił. O zakaz
rejestracji obrazu wnosił też obrońca oskarżonego mec. Andrzej
Lemieszek, argumentując to złym stanem zdrowia swojego klienta. – Co do
kwestii nagrywania dźwięku, pozostawiam decyzję sądowi – uznał prawnik.
Żadnych zastrzeżeń co do obu sposobów rejestracji rozprawy nie miała
natomiast prokurator IPN Małgorzata Kuźniar-Plota, która w nieoficjalnej
rozmowie z „Naszym Dziennikiem” przypomniała, że takie decyzje nie
zapadały na wcześniejszych rozprawach. Sąd przychylał się wcześniej co
najwyżej do prośby oskarżonego, by jego twarz na zdjęciu prasowym była
nierozpoznawalna.
– Sprawa zbrodniarzy komunistycznych w togach jest szczególnie
bolesna w III RP, która – być może na skutek uzgodnień Okrągłego Stołu, a
być może z własnej woli – szczególnie ochrania tychże zbrodniarzy. W
sprawie niniejszej mamy do czynienia z uznaniową rolą sądu. Oskarżonym w
sprawach karnych przysługuje oczywiście prawo do anonimizacji nazwiska
czy do ochrony wizerunku – to wynika z ogólnych regulacji procesowych.
Natomiast ograniczanie jawności przebiegu rozprawy przez sąd poprzez
zakaz nagrywania jej przebiegu może być traktowane jako element
szczególnego traktowania zbrodniarzy komunistycznych w togach. Ci ludzie
są dziś poza wszelką odpowiedzialnością, a ich procesy cieszą się
szczególną atencją ze strony sędziów. Trudno aprobować tak daleko idącą
ostrożność sądów przed piętnowaniem tego, co oficjalnie jest piętnowane,
natomiast w szczegółach – jest rozgrzeszane – komentuje zakaz
rejestracji mecenas Piotr Łukasz Andrzejewski.
Badania co trzy lata
Sąd przychylił się też do wniosku obrońcy Mariana R. co do
powtórzenia badań lekarskich. O stanie zdrowia byłego naczelnego
prokuratora wojskowego mają się wypowiedzieć biegli z Zakładu Medycyny
Wojskowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego z zakresu chorób
wewnętrznych, kardiologii i neurologii. Opinia ma zostać sporządzona w
ciągu miesiąca od zakończenia badań lekarskich. Lekarze mają ocenić, czy
R. może brać udział w rozprawach i samodzielnie odbywać podróże do
sądu.
Sąd dysponuje już jedną opinią na temat zdrowia Mariana R. z 30 marca
2011 roku. Biegli orzekli wówczas, że stan zdrowia mężczyzny zezwala na
jego uczestniczenie w rozprawach, z zastrzeżeniem, że ich czas nie może
przekraczać trzech godzin dziennie, a co godzinę ma być ogłaszana
krótka przerwa. Biegli stwierdzili przy tym, że należy liczyć się z
nieprzewidywalnym pogorszeniem się stanu zdrowia oskarżonego. Sędzia
ppłk Więcek uwzględnił tę argumentację. Biegli mają ocenić, czy były
prokurator może być sądzony w ponownym procesie.
Sąd bezterminowo odroczył proces – decyzja o terminie kolejnej
rozprawy zapadnie po zapoznaniu się sądu z najnowszą opinią biegłych
lekarzy. Przed wydaniem postanowienia sąd przesłuchał oskarżonego w
kwestii jego kondycji zdrowotnej.
Marian R. wielokrotnie powtarzał, że cierpi na wiele dysfunkcji:
niedosłyszy (sąd wielokrotnie musiał powtarzać mu kolejne pytania),
niedowidzi, ma niewładną prawą rękę, a po upadku, w wyniku którego
stracił przytomność, lekarz zakazał mu samotnie opuszczać dom. Po
opuszczeniu sali sądowej generał Marian R. nie sprawiał już jednak
wrażenia zniedołężniałego starca; był uśmiechnięty, rozluźniony, jakby
wrócił mu słuch, opowiadał dziennikarzom o swojej karierze w
prokuraturze wojskowej. Tłumaczył, że pewne decyzje podejmował jakoby z
obawy przed utratą życia.
Polskie prawo karne nie przewiduje wprawdzie sztywnych reguł co do
częstotliwości powtarzania badań lekarskich oskarżonych, jednak zdarza
się, że w ten sposób przeciąga się procesy. Tak było choćby przy sprawie
byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka sądzonego w procesie masakry
górników z kopalni „Wujek”.
Jak łamano więźniów
Akt oskarżenia przeciwko Marianowi R. sformułował pion śledczy IPN w
grudniu 2012 roku. Prokurator zarzucił mu, że przez trzy lata, tj. od
września 1951 r. do września 1954 r., jako prokurator wojskowy dopuścił
się zbrodni komunistycznej, będącej jednocześnie zbrodnią przeciw
ludzkości. Chodziło o niedopełnienie obowiązku kontroli zasadności i
terminowości aresztów. IPN podnosił, że oskarżony był szefem Wojskowej
Prokuratury Rejonowej w Warszawie i szefem VII oddziału Naczelnej
Prokuratury Wojskowej, a więc organu, który zajmował się przestępstwami
szczególnie niebezpiecznymi dla ówczesnego państwa. R. miał też
obowiązek sprawowania kontroli nad zasadnością i terminowością środków
zapobiegawczych. Jako urzędnik państwowy dopuścił się czynów, które nie
tylko były przestępstwem urzędniczym, ale pociągały za sobą bezprawne
pozbawianie wolności. R. usankcjonował bezprawne pozbawienie wolności 17
osób (jedna z nich spędziła w areszcie 44 dni bez formalnej decyzji o
aresztowaniu). Wszyscy zatrzymani należeli do antykomunistycznych
formacji niepodległościowych: Oddziałów Pomocniczych Armii Krajowej,
Obrońców Korony, a następnie Podziemnej Organizacji Wolność i
Niepodległość, Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Pod postanowieniami o
czasowym aresztowaniu podpisywał się ówczesny major Marian R.
Pion śledczy IPN żądał dla niego kary 3,5 roku więzienia. W ocenie
prokurator Kuźniar-Ploty, jako wykształcony prawnik R. był świadom
zarówno bezprawności swojego działania, jak i systemowego stosowania
niepraworządnych środków w okresie stalinowskim. Jego czyny wypełniają
znamiona i zbrodni komunistycznej, i zbrodni przeciw ludzkości. Były to
represje w celu „złamania” więźniów, podejmowane z przyczyn
politycznych.
Jednak 15 listopada 2013 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie pod
przewodnictwem ppłk. Roberta Gmyza umorzył proces byłego stalinowskiego
naczelnego prokuratora wojskowego. Sąd argumentował m.in., że Marian R.,
będąc tylko urzędnikiem, nie akceptował stosowanych przez aparat
bezpieczeństwa brutalnych metod śledztw oraz fikcyjnych oskarżeń i
wyroków skazujących, a tylko… podpisywał dokumenty. Ten wyrok zaskarżył
IPN i wniósł o jego uchylenie, do czego ostatecznie przychylił się Sąd
Najwyższy, nakazując ponowne zbadanie sprawy.
Anna Ambroziak
Chociaż tyle. Prokuratura: protestujący na pogrzebie Jaruzelskiego nie złamali prawa
3 października 2014, 16:38
Podczas pogrzebu przeciwnicy pochówku gen.
Jaruzelskiego na Powązkach oddzieleni kordonem policji skandowali:
"Morderca, morderca".
Jak powiedział w piątek PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak,
umarzając śledztwo z powodu braku znamion czynu zabronionego, prokuratura oceniła, że „zgromadzone
osoby de facto protestowały przeciwko osobie gen. Jaruzelskiego, a nie uroczystościom pogrzebowym
jako aktowi religijnemu”.
— napisano w uzasadnieniu decyzji prokuratury.
Zgodnie z Kodeksem karnym, „kto złośliwie przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom
żałobnym” podlega karze do dwóch lat więzienia. Ściganie tego czynu odbywa się z urzędu.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz na początku czerwca wszczęła w sprawie śledztwo,
jednocześnie w odrębnym dochodzeniu policja postawiła zarzut złośliwego przeszkadzania pogrzebowi
poprzez wykrzykiwanie haseł Dariuszowi Z.
— podkreślił prok. Nowak. Wyjaśnił,
że oznacza to działanie „motywowane chęcią poniżenia, wyszydzenia danej religii czy też poniżanie z
motywów światopoglądowych uczuć (osób) wykonujących akty kultu religijnego”.
Jak dodał, przestępstwo to można popełnić jedynie umyślnie z zamiarem bezpośrednim, zatem
karalności podlegają tylko te zachowania, których wyłącznym, lub co najmniej głównym, motywem było
przeszkadzanie aktowi religijnemu.
— powiedział
prok. Nowak, mówiąc o motywach umorzenia.
Dodał, że z materiałów śledztwa „nie wynika natomiast, aby osoby te miały zamiar bezpośredni w
złośliwym przeszkadzaniu wykonywania czynności pogrzebowych, które ostatecznie się odbyły; była to
manifestacja swojego światopoglądu”.
Śledztwo umorzono tydzień temu. Jeszcze w połowie lipca umorzona została natomiast oddzielna sprawa Dariusza Z.
—
powiedział prok. Nowak.
Podczas pogrzebu przeciwnicy pochówku gen. Jaruzelskiego na Powązkach oddzieleni kordonem policji
skandowali: „Morderca, morderca” oraz „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, „Zdrajca,
zdrajca”. Trzymali zdjęcia ofiar z lat 80., m.in. Grzegorza Przemyka, oraz transparenty „Cześć i
chwała ofiarom generała” i „Zdrajca won pod Kreml”. Dochodziło do starć słownych między grupami
zwolenników i przeciwników generała.
CZYTAJ WIĘCEJ: Pogrzeb Jaruzelskiego na Powązkach. Setki policjantów, gwałtowne protesty. „Morderca, morderca!”. ZOBACZ ZDJĘCIA
Także przemarsz konduktu na miejsce pochówku w kwaterze 1. Armii WP - w asyście orkiestry wojskowej
i kompanii honorowej WP - odbywał się w policyjnym szpalerze, przy akompaniamencie gwizdów.
Umorzyli śledztwo sprawie zakłócania porządku na pogrzebie Jaruzelskiego
manifestowali natomiast swój światopogląd - uznała warszawska
prokuratura, umarzając śledztwo w sprawie... więcej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
146. Potraktowano 96-letniego kombatanta NSZ jak za Stalina
Stanisław Adamczyk, 96-letni kombatant NSZ, który w stanie
wojennym był internowany, został zatrzymany przez policję i umieszczony
na oddziale psychiatrycznym. Naszą informację potwierdziła Komenda
Powiatowa Policji w Ciechanowie. W szokujący sposób potraktowany
mężczyzna od dawna domaga się sprawiedliwego wyroku dla kata z
UB „Krwawego Mańka”.
O skandalicznym zdarzeniu opowiedziała nam Hanna Pogorzelska, członek Klubu Gazety Polskiej w Ciechanowie.
– Pan Stanisław od wielu lat protestuje przed sądem. Co jakiś czas
zabiera go stamtąd policja. Kiedyś byłam naocznym świadkiem takiego
zajścia. Dowiedziałam się, że znów mogło dojść do podobnego zatrzymania,
jak również do pobicia przez ochronę sądu. Postanowiłam sprawdzić, czy
to prawda. Okazało się, że faktycznie pana Stanisława nie było w domu.
Jego żona powiedziała, że odwiedziła go raz w zakładzie psychiatrycznym,
w którym go zamknięto. Żona kombatanta powiedziała, że widziała ślady
pobicia na ciele męża. Nie wiadomo jednak, gdzie miało miejsce
domniemane pobicie – mówi portalowi niezalezna.pl Hanna Pogorzelska. – Nie tak traktuje się prawie stuletniego zasłużonego człowieka – dodaje.
Rzecznik policji w Ciechanowie potwierdziła nasze informacje.
– 2 października 2014 r. podjęto interwencję wobec
Stanisława Adamczyka, który w Ciechanowie przy ul. Mikołajczyka przed
budynkiem Sądu Rejonowego zakłócał porządek publiczny, używając głośno
słów wulgarnych oraz uszkodził drzwi wejściowe do budynku sądu – informuje asp. szt. Ewa Olba z KPP w Ciechanowie. Jak tłumaczy, „podczas wykonywanych czynności, mężczyzna zachowywał się agresywnie”.
Co więcej, według policji, 96-letni kombatant… „stwarzał zagrożenie dla życia i zdrowia innych osób”.
– Po przedstawieniu zarzutów z art 51 par. 1 kw i art. 124 par. 1 kw
oraz przesłuchaniu, mężczyzna, wychodząc z budynku Komendy Powiatowej
Policji w Ciechanowie, kostką brukową umyślnie rzucił w drzwi wejściowe,
w wyniku czego dokonał uszkodzenia szyby o wartości około 400 zł na
szkodę Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Na miejsce została
wezwana załoga pogotowia. Lekarz podjął decyzję umieszczenia
Stanisława Adamczyka na oddziale psychiatrycznym w Grzędzicach z uwagi
na fakt, iż mężczyzna zachowywał się agresywnie oraz
stwarzał zagrożenie dla życia i zdrowia innych osób – dodaje Olba.
W marcu tego roku w czasie procesu „Krwawego Mańka”, funkcjonariusza UB,
który katował więźniów, m.in. wkładając im nogi do pieca, policja
aresztowała protestującego przed sądem samotnego kombatanta NSZ.
Tak o 96-letnim Stanisławie Adamczyku mówi jego syn: „Zawsze wpajał
nam, że trzeba być uczciwym i kochać Polskę. Tak też jest. Tak nas
wychował. Na starość nie może pogodzić się z niesprawiedliwością i
często protestuje. Takiej osobie jak ojciec należy się wyrozumiałość, a
nie patrzenie tylko przez literę prawa. Może i kogoś wyzywa, ale on
siedział w stalinowskim więzieniu, w Iławie w latach 80. na spacerniak
wyprowadzali go w worku na głowie. On zakładał na Mazowszu Solidarność
RI. To wszystko jest w papierach ojca i policja, Sądy powinny to
wiedzieć i mieć to na względzie. Niepojęte jest, aby taką osobę za to,
że krzyczy, że kogoś może obrazi, skuwać kajdankami i traktować jak
zbira. On ma 96 lat!”.
http://niezalezna.pl/60140-chcial-ukarania-bestii-z-ub-trafil-do-psychia...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
147. Mój brat – ostatni cichociemny
Z Ryszardem
Sosnowskim, bratem Dionizego Sosnowskiego ps. „Zbyszek”, „Józef”,
ostatniego cichociemnego, zamordowanego 15 maja 1953 r. w więzieniu
mokotowskim, rozmawia Adam Białous
Czy Pana rodzice, po aresztowaniu Dionizego przez UB w grudniu 1952 r., czynili starania o jego ułaskawienie?
– Od chwili aresztowania Dionizego rodzice starali się go uratować.
Przed pokazowym procesem, który mu w Warszawie urządzono, nie było
możliwe, aby się dowiedzieć, gdzie on jest i co się z nim dzieje. On
również nie mógł do nas pisać. O procesie powiadomił mamę adwokat,
którego z urzędu Dionizemu wyznaczono. On się wobec nas zachował bardzo
porządnie. Powiadomił mamę o procesie, chociaż groziła mu za to kara.
Dzięki temu mama była na rozprawie. Rodzice pisali do Bieruta prośbę o
ułaskawienie Dionizego, głównie ze względu na jego młody wiek. W chwili
śmierci miał zaledwie 24 lata. Bez skutku. Potem się dowiedzieliśmy, że
wyrok śmierci na Dionizego zapadł na długo przed procesem. Sąd wojskowy
pod przewodnictwem sędziego Mieczysława Widaja, który o śmierć
przyprawił wielu patriotów, skazał Dionizego na karę śmierci w lutym
1953 roku. Nas tylko później zwodzono, że on nie zostanie zabity, że
jego wyrok będzie złagodzony. To wszystko było kłamstwem. Dionizego
komuniści rozstrzelali na Mokotowie 15 maja 1953 roku. Nie powiadomili
nas nawet o wykonaniu tego wyroku i pomimo naszych próśb nie ujawnili,
gdzie go pochowali. Mama po śmierci Dionizego pisała jeszcze do władz
prośby o zwrot jego rzeczy osobistych. Ale odpowiedziano jej, że te
wszystkie osobiste rzeczy zostały przekazane w depozyt państwa. Mnie po
bracie zostały tylko trzy fotografie, jego szkolny zeszyt i list, jaki
otrzymaliśmy od Danuty, dziewczyny, z którą Dionizy się spotykał. O
ułaskawienie Dionizego prosiła też władze Danka, ale nic nie wskórała.
Tak więc kiedy Dionizego zabili, to i my bardzo rozpaczaliśmy, i Danuta
też bardzo płakała, bo straciła ukochanego mężczyznę, z którym chciała
związać swoją przyszłość.
Podobno mieszkańcy rodzinnej miejscowości Dionizego, Dołów koło Goniądza, też próbowali go ratować.
– Ludzie ze wsi, kiedy się tylko dowiedzieli, że Dionizego komuniści
skazali na śmierć, napisali list do władzy ludowej w jego obronie.
Napisali w nim m.in., że Dionizy to bardzo dobry człowiek, że nigdy nie
był karany, co potwierdzili na piśmie nawet miejscowi milicjanci. Wielu
sąsiadów się pod tym wnioskiem o ułaskawienie podpisało, wiele przy tym
ryzykując, gdyż UB mogło ich przez to uznać za osoby sprzyjające wrogowi
władzy ludowej, a wiadomo, co w tym czasie za to groziło. Kiedy
Dionizy, po wyroku, siedział jeszcze w więzieniu na Mokotowie, wszyscy
robiliśmy, co w naszej mocy, żeby go ocalić. Nasza mama Emilia leżała
krzyżem w kościele w Goniądzu. Mama od chwili aresztowania Dionizego
przez UB bardzo rozpaczała. Płakała po nim aż do śmierci, 20 lat temu.
Był Pan szykanowany przez władzę ludową za powinowactwo z bratem – wrogiem ludu ?
– Przez cały okres władzy komunistów w Polsce miałem z tego tytułu
trudności. Już podczas nauki w technikum, kiedy zamordowano mojego
brata, wstrzymano mi wypłatę pieniędzy, jakie dostawałem od państwa na
dojazdy do szkoły. Poszedłem wówczas do dyrektora i spytałem, dlaczego
wstrzymano mi te środki na bilety, a on powiedział mi wprost: „Twój brat
był przeciwko władzy ludowej”.
Dionizy opowiadał Panu o swojej działalności w podziemiu antykomunistycznym?
– W czasie kiedy on bardzo poważnie zaangażował się w tę działalność,
odbywał studia medyczne w Warszawie. Do stolicy wyjechał w roku 1948.
Ja zaś uczyłem się wówczas w technikum w Białymstoku. Nasze kontakty nie
były częste. Później brata przerzucono do Niemiec Zachodnich, gdzie
Amerykanie szkolili go m.in. w zakresie radiotelegrafii i skoków
spadochronowych. On te nauki szybko przyswajał, bo był bardzo zdolnym i
ciekawym świata człowiekiem. Już wówczas znał dwa języki – niemiecki i
angielski. Jak Dionizy był w Niem- czech, to przysłał mi w prezencie
piękne wieczne pióro. On często mi powtarzał, żebym się pilnie uczył, bo
– jak zaznaczał – „przyszłość przed tobą”. To pióro miało mnie do tej
pilnej nauki zachęcić. To był ostatni prezent, jaki od niego dostałem. W
drugiej połowie 1952 r. Amerykanie zrzucili Dionizego na spadochronie
na teren Pomorza. Niedługo potem aresztowało go UB. Nie mieliśmy z nim
wówczas żadnego kontaktu. Więcej nie było mi dane brata ujrzeć.
W jaki sposób przyjął Pan informację z IPN, że udało się zidentyfikować szczątki Pana brata?
– Z ogromną radością. Czekałem na ten moment przez kilkadziesiąt lat.
Szczerze mówiąc, miewałem w tym czasie momenty zwątpienia, czy doczekam
tej chwili. Mocna nadzieja pojawiła się dopiero rok temu, kiedy
pracownik IPN pobrał moje DNA. Wówczas pomyślałem sobie, że jest duża
szansa, bo te nowoczesne badania DNA pomogły już ustalić tożsamość wielu
zamordowanych ludzi. I tak też się stało, dzięki Bogu, w przypadku
mojego starszego brata. Byłem na uroczystościach w Belwederze. Ogromne
wzruszenie, uroczystość pięknie przygotowana i przeprowadzona.
W jakim miejscu, Pana zdaniem, powinien spocząć brat?
– Zgodziłem się, aby Dionizy spoczął na Powązkach w miejscu, w którym
stanie piękny pomnik pomordowanych przez UB i tu skrycie pochowanych.
Kiedy ten pomnik zostanie wybudowany, zawsze będą przychodzić tu ludzie,
składać kwiaty, palić znicze. Pamięć o tych bohaterach i moim kochanym
bracie nigdy nie zaginie.
Dziękuję za rozmowę.
Adam Białous
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/102493,moj-brat-ostatni-cichociem...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
148. Sędziowie pod dyktando
Sędziowie pod dyktando Moskwy
Niedawno w Koszalinie pochowano z
honorami prokuratora wojskowego Wacława Krzyżanowskiego, oskarżyciela
posiłkowego w procesie 17-letniej sanitariuszki Danuty Siedzikówny
„Inki”, zamordowanej z wyroku komunistycznego sądu latem 1946 roku.
Sprawa stała się głośna, minister obrony wyciągnął konsekwencje i
zapewnił, że to ostatni taki pogrzeb peerelowskiego aparatczyka.
Zbliżają się wybory, więc niejedną taką deklarację jeszcze usłyszymy od
ludzi wywodzących się ze środowisk dawnej Unii Wolności czy Kongresu
Liberalno-Demokratycznego, a obecnie Platformy Obywatelskiej. Środowisk,
które nie tylko stworzyły III Rzeczpospolitą na peerelowskich
fundamentach, ale uczyniły bardzo wiele, aby zrehabilitować PRL i tych,
którzy przez blisko pół wieku wiernie służyli interesom Moskwy. Dotyczy
to także „wymiaru sprawiedliwości”, który był jednym z narzędzi
zniewalania Polaków. Jego ofiary z lat 1944-1956 wydobywane są dopiero
teraz z dołów, w które je wrzucono po sądowych mordach, choćby na
powązkowskiej Łączce.
Do końca PRL partia dbała o odpowiedni dobór ludzi do „wymiaru
sprawiedliwości”, a później za wierną służbę godziwie wynagradzała, co
III RP – szermująca nieustannie określeniem „państwo prawa” –
konsekwentnie uznaje, wypłacając stalinowskim oprawcom wysokie apanaże.
Docierają informacje, jak żyją oprawcy komunistycznego „wymiaru
sprawiedliwości”. Jeden z największych sądowych morderców Mieczysław
Widaj otrzymywał ponad 9 tysięcy złotych emerytury. Pytany o stawiane
przez siebie fałszywe zarzuty podsądnym, odpowiadał: „Nie pamiętam, co
ja wtedy miałem na myśli”. Nim w komunistycznej służbie dopuścił się
zbrodni, już został zdrajcą, co jest dostatecznym kryterium do
poniesienia odpowiedzialności. Był bowiem absolwentem prawa Uniwersytetu
im. Jana Kazimierza we Lwowie, walczył we wrześniu 1939 roku, a potem
jako oficer służył w lwowskiej Armii Krajowej. Jej komendant główny gen.
Leopold Okulicki w ostatnim rozkazie nakazał swym podwładnym: „Dalszą
swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej
niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą”. Widaj
nie tylko nie wykonał go, ale całkowicie się mu sprzeniewierzył,
skazując na śmierć ponad stu polskich patriotów. Wśród jego ofiar byli
żołnierze i oficerowie z Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej na czele z
legendarnym mjr. Zygmuntem Szendzielarzem „Łupaszką” (otrzymał łącznie
18 kar śmierci) czy kpt. Kazimierzem Kamieńskim „Huzarem” – ostatnim
dowódcą 6. Brygady Wileńskiej. Wydał wyrok śmierci na asa polskiego
lotnictwa Stanisława Skalskiego. Skazał biskupa kieleckiego Czesława
Kaczmarka.
Widaj za zdradę i swe zbrodnie, podobnie jak inni sądowi mordercy,
uniknął w III RP odpowiedzialności. Mógł liczyć na niemałe grono
obrońców. Jedna z postkomunistycznych i lewackich aktywistek, profesor
filozofii, tłumaczyła, że „Jeżeli w kraju obowiązuje określony system
prawny, a sędzia działa zgodnie z tym systemem, nie może być po zmianie
ustroju oskarżony o działanie bezprawne”.
Do dzisiaj na powązkowskiej Łączce, i nie tylko, szukamy ofiar tego
„określonego systemu prawnego”. Poddany jego metodom został również
dotąd nieodnaleziony pułkownik Witold Pilecki, który po ubeckich
przesłuchaniach zdążył jeszcze powiedzieć, że „Oświęcim to była
igraszka”.
A skąd wziął się „określony system prawny” i skąd służący mu prawnicy
czerpali wzorce, świadczy rozmowa prezydenta komunistycznej Polski,
agenta NKWD Bolesława Bieruta z sowieckim ambasadorem w Warszawie
Arkadijem Sobolewem z 26 maja 1953 roku. Bierut informował, że uważa za
uzasadnione przeprowadzenie publicznego procesu ks. bp. Kaczmarka, gdyż
„zdemaskuje” on „antyludową działalność reakcyjnego kierownictwa
katolickiego duchowieństwa”. Obawia się jednak międzynarodowej reakcji,
która może zaszkodzić „wspólnej polityce obozu pokoju”. W takiej
sytuacji „rząd polski chciałby otrzymać radę rządu ZSRR w sprawie
celowości przeprowadzenia procesu”. Jeżeli „w Moskwie dojdą do wniosku o
celowości procesu, to będzie można delegować do Moskwy wiceministra
bezpieczeństwa publicznego [Romana] Romkowskiego, nadzorującego przebieg
śledztwa w sprawie Kaczmarka. Romkowski mógłby udzielić niezbędnych
wyjaśnień w celu bardziej wnikliwego zaznajomienia z materiałami
przygotowywanego procesu…”.
I decyzja zapadła w Moskwie. Skazano nie tylko biskupa Kaczmarka,
który po wyjściu z więzienia w 1956 r. nie został rozpoznany nawet przez
najbliższych, ale uwięziono również na trzy lata Prymasa Polski ks.
kard. Stefana Wyszyńskiego.
W III RP więzy korporacyjno-towarzysko-rodzinne, a niekiedy wręcz
resortowe, okazały się silniejsze od przyzwoitości i politycznej woli
wymierzenia sprawiedliwości. Ale koniec ziemskiej drogi jednego z
oprawców urósł do rangi symbolu. Przeciwko prokuratorowi Czesławowi
Łapińskiemu, sądzonemu m.in. za mord sądowy na pułkowniku Pileckim,
przygotowano już akt oskarżenia. Łapiński nie stanął jednak przed sądem.
Zmarł w warszawskim szpitalu, obok którego przebiega ulica Witolda
Pileckiego, dawniej Pawła (Pinkusa) Findera…
Dr Jarosław Szarek
Nie masz zbrodni bez kary
Oprawcy bezkarni, a ofiary zostały zapomniane - stwierdza Piotr Szubarczyk
Te słowa Adama Mickiewicza towarzyszą Polakom od
prawie dwu wieków. Należą do najbardziej znanych cytatów z polskiej
literatury. Pojawiły się w balladzie „Lilie”, wydanej w roku 1822.
Wypowiada je pustelnik, do którego przybywa zbrodniarka, gnana wyrzutami
sumienia. Jak Polska długa i szeroka były przez wiele pokoleń
przytaczane naszej młodzieży jako wychowawczy morał i ostrzeżenie przed
zbrodnią i niegodziwością. Jako pragnienie ładu moralnego, do którego
tęskni każdy z nas – i w życiu własnym, i w życiu społecznym. Jako wyraz
szlachetnego polskiego idealizmu i zawierzenia Bogu: jeśli ręka ludzka
nie dosięgnie zbrodniarza, spotka go kara Boska.
Ale Pan Bóg nie powiedział nam, że pozałatwia za nas wszystkie
sprawy. Sędzia sprawiedliwy i doskonały żąda od człowieka, by dociekał
sprawiedliwości, by naprawiał krzywdy i orzekał o winie.
Zaniechanie takich działań i „oddzielenie grubą kreską” zbrodni
popełnionych na polskich patriotach przez ludzi pozostających po wojnie w
służbie sowieckiego okupanta, a jednocześnie tryumfalne ogłaszanie
każdego 4 czerwca (!) kolejnej rocznicy „wolności”, jest działaniem
deprawującym społeczeństwo, odbieraniem mu wiary w elementarną
sprawiedliwość. Jest moralnym nieładem, który rujnuje więzi społeczne.
Niedawno komunistycznemu zbrodniarzowi, niedouczonemu „prokuratorowi”,
który żądał kary śmierci dla Danuty Siedzikówny „Inki” i innych,
niewinnych młodych ludzi, Wojsko Polskie („natowskie”!) złożyło hołd nad
grobem. Śpij, kolego, w ciemnym grobie, niech się Polska sowiecka
przyśni tobie…
Zbrodnie stalinowskie
Niegodziwością jest udawanie, że zbrodnie okupanta i służących mu
kolaborantów (uważających się nominalnie za Polaków) wiążą się jedynie z
działalnością sowieckiego tyrana Josifa Wissarionowicza o partyjnym
pseudonimie Stalin. Jeden ze znanych historyków, funkcyjny pracownik
IPN, powiedział kiedyś, że jeśli ktoś zrównuje to, co było przed rokiem
1956, z tym, co było po „polskim październiku”, to on się „wypisuje z
historii”. Wypisz się pan i nie twórz pan nowych mitów o „wypaczeniach”,
które naprawił towarzysz „Wiesław”. O KBW, który w październiku 1956
ruszył z koszar, by walczyć z Sowietami ciągnącymi w kierunku Warszawy!
Nie do wiary, jakie brednie można serwować Polakom jako „nieznane karty
historii”!
Profesor Adam Strzembosz powiedział kiedyś, że pojęcie „zbrodni
stalinowskiej” nie wiąże się z czasem, ale wynika z systemu, który trwał
w Polsce co najmniej do roku 1988. Męczeństwo Witolda Pileckiego,
uznanego bohatera polskiej i europejskiej konspiracji
niepodległościowej, oraz męczeństwo bł. ks. Jerzego to ta sama ofiara
dla Polski. Zbrodniarze (do dziś w pełni niezidentyfikowani!) pochodzili
z tej samej, „stalinowskiej” stajni.
Niezgodne z prawem
Znany adwokat Tadeusz de Virion powiedział w związku z
„rehabilitacją” druha Witolda: „Nie twórzmy nowych przeinaczeń […]. Nie
wystarczy nad zabitym odczytać formuły prawne, z których będzie
wynikało, że nie dopuścił się zarzucanych mu przestępstw. Ma on prawo do
tego, żeby głośno było powiedziane, że zginął śmiercią męczeńską, że
zabito go w sposób przestępczy i zbrodniczy. U podstaw takiego
postępowania był zbrodniczy zamiar zohydzenia ojczystej historii,
fałszowania jej”.
Szyderstwem i pozornym naprawieniem krzywd było „rehabilitowanie”
polskich patriotów po roku 1956 z powodu „naruszenia prawa” przez
sowieckich siepaczy. „Prawa” stanowionego przez dekrety Bieruta, od
początku nieważne, ponieważ ten sowiecki uzurpator nie miał żadnej
legitymacji do sprawowania władzy w Polsce, tym bardziej do stanowienia
prawa! Był tzw. prezydentem KRN. Takiego tytułu nie przewidywała żadna
polska Konstytucja! „Czy dekret o szczególnej ochronie państwa, wydany
przez PKWN [bezprawny ”organ„ sowiecki, karykaturalna imitacja polskiego
parlamentu – P.S.] w październiku 1944 i tzw. mały kodeks karny, które
miały za cel zasadniczy fizyczne unicestwienie przeciwników politycznych
nowej władzy, o obcym rodowodzie, był ważny?” – pyta retorycznie prof.
Wiesław Wysocki.
Te „rehabilitacje” z powodu „naruszenia prawa” upokarzały i
ośmieszały męczenników narodowej sprawy. Takich podłych sztuczek
próbowano jeszcze po roku 1990. W roku 1989 prokurator Naczelnej
Prokuratury Wojskowej łaskawie przychylił się do wniosku o uchylenie
wyroku na Witoldzie Pileckim, ponieważ skład „sądu” był „mieszany”
(sędzia + ławnik), a powinien być „niemieszany” (dwóch sędziów albo
dwóch ławników)! Jednocześnie prokurator stwierdził, że nie będzie
rozstrzygał „merytorycznej słuszności wymierzonych kar”!
„Wyroki” nieważne!
Takiej próby dotarcia do sedna sprawy podjęli się posłowie o
rodowodzie solidarnościowym. Z ich inicjatywy 23 lutego 1991 r. została
przyjęta ustawa „o uznaniu za nieważne orze- czeń wydanych wobec osób
represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa
Polskiego” (DzU z 1991 nr 34, poz. 149). Ustawa niedoskonała,
kilkakrotnie nowelizowana. Najważniejsza nowela, z lutego 1993 r.,
pochodziła od posłów pierwszego, niekontraktowego już Sejmu: „Uznaje się
za nieważne orzeczenia wydane przez polskie organy ścigania i wymiaru
sprawiedliwości lub przez organy pozasądowe w okresie od rozpoczęcia ich
działalności na ziemiach polskich, począwszy od 1 stycznia 1944 do 31
grudnia 1989, jeżeli czyn zarzucony lub przypisany był związany z
działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego albo
orzeczenie wydano z powodu takiej działalności”.
Zaniechanie
Rozpoczęły się rozprawy przed sądami okręgowymi (wojewódzkimi).
Posypały się wyroki unieważniające krwawe orzeczenia „sędziów” w
sowieckiej służbie, wydane na bohaterów nierównej, powojennej walki o
niepodległy byt Polski. Na żołnierzy „wyklętych” – jak ich już wtedy
zaczęto nazywać.
Kiedy się to wszystko zaczęło, spodziewaliśmy się rychłych procesów
oprawców. Jeśli sąd okręgowy unieważnia wyrok śmierci i oświadcza, że
mord sądowy na polskim patriocie dokonał się z powodu jego działalności
na rzecz niepodległej Polski, to prokurator w tym samym okręgu ma
obowiązek podjąć natychmiast, z mocy prawa, działania zmierzające do
ukarania żyjących jeszcze sprawców mordu sądowego! Wyrok sądu z takim
uzasadnieniem jest publicznym doniesieniem o przestępstwie przeciwko
państwu, o zbrodni ustawowo nieprzedawnionej! Niestety, byliśmy
świadkami masowego zaniechania przez prokuraturę takich czynności
prawnych! Zamiast prokuratorów pojawili się społeczni wolontariusze,
domagający się elementarnej sprawiedliwości.
zbrodniarze w glorii
Znany jest powszechnie Szymon Wiesenthal – polski Żyd rodem z
Buczacza, który do śmierci ścigał po całym świecie winnych eksterminacji
swego narodu. Działał skutecznie, choć nie zawsze zgodnie z prawem.
Kiedy trzeba było, porwano zbrodniarza na drugim końcu świata i wleczono
go do Izraela, by osądzić. Nie czekano na ekstradycję.
Fajga Mindla Danielak vel Helena Wolińska vel Helena Brus dopuściła
się wyjątkowo podłych zbrodni na polskich patriotach, była m.in.
odpowiedzialna za aresztowanie i późniejszą kaźń gen. Augusta Emila
Fieldorfa „Nila”. „Wolna” Polska wielokrotnie domagała się od Wielkiej
Brytanii ekstradycji tej zbrodniarki. Brytyjczycy za każdym razem
odmawiali, a ich prasa szyderczo to komentowała. „The Independent”
drwił, że Wolińska ocalała z holokaustu, więc „byłaby to ekstradycja do
kraju, gdzie znajdują się takie miejsca, jak Oświęcim i Brzezinka”. „The
Sunday Times” posunął się jeszcze dalej: „Czy Żyd może liczyć na
sprawiedliwość w kraju Auschwitz, Majdanka i Treblinki?”! Polska została
upodlona, zbrodniarka umierała w glorii prześladowanej przez
antysemitów żony profesora Oxfordu! A przecież wystarczyło uderzyć
pięścią w stół, zagrozić Brytyjczykom wypowiedzeniem umowy o wzajemnej
ekstradycji.
Pisze o tym wszystkim Tadeusz Płużański, syn skazanego na śmierć w
sprawie rtm. Pileckiego prof. Tadeusza Płużańskiego, wnuk zamęczonego
przez Niemców na Pawiaku Wacława Płużańskiego. Tadeusz Płużański – jako
autor „Bestii”, „Listy oprawców” i innych cennych książek ukazujących
nieukarane zbrodnie komunistów sowieckich w Polsce – nazywany jest
niekiedy „polskim Wiesenthalem”. Niestety, na pomoc władz państwa
polskiego liczyć nie może. Przekonał się o tym także jako prezes
Fundacji „Łączka”. Nie było problemu z wydaniem ze środków publicznych 2
mln zł na „renowację” pomnika wrogiej armii sowieckiej w Warszawie,
agresora z roku 1939 i okupanta. Był problem z „uruchomieniem” miliona
złotych na kontynuację prac zespołu Krzysztofa Szwagrzyka.
Haniebna lista „wolnej Polski”
Każdego 4 czerwca, w fałszywe „święto” polskiej wolności, należy
odczytywać („do końca świata i jeden dzień dłużej”) haniebną listę
nieukaranych morderców polskich patriotów, męczenników narodowej Sprawy.
Najpierw tych żyjących jeszcze, potem tych, co odeszli i którym wojsko
strzelało nad grobem jako „kombatantom”… Zróbmy to razem! Pomoże nam
wspaniała polska młodzież. Bo zrobimy to przecież dla tej naszej
młodzieży, by żyła w prawdzie i w poszanowaniu prawdziwych bohaterów
świętej polskiej Sprawy.
Zygmunt Bauman, Stefan Michnik, Leon Ajzew vel Lajb Wolf Ajzen, syn
Bencjona i Geni, od roku 1957 Leon Andrzejewski, syn Stefana i Jadwigi…
Igor Andrejew, zabójca sądowy gen. „Nila”, wykładowca… prawa na polskiej
uczelni. Józef Bik vel Bukar vel Gawerski, okrutny śledczy oprawca,
faktyczny zabójca „Inki”… W książce Tadeusza Płużańskiego jest 119
nazwisk. To lista „reprezentatywna”, tylko część nieukaranych
zbrodniarzy.
Piotr Szubarczyk
Kiszczak sabotuje biegłych
Szef komunistycznego MSW Czesław Kiszczak odmówił stawienia się na badania lekarskie. Czesław Kiszczak odmówił stawienia się na badania lekarskie,
które miały przesądzić, czy może uczestniczyć w rozprawie apelacyjnej w
sprawie stanu wojennego
Świadoma obstrukcja dekomunizacji
Opieszałe i powolne prace parlamentu nad sprawą dekomunizacji ulic są grą polityczną – OCENIA Leszek Żebrowski
Sejm ponad rok przetrzymuje senacki
projekt ustawy „o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju
totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności
publicznej”. To nic innego jak świadoma obstrukcja dekomunizacji przez
rządzącą koalicję PO - PSL.
Obawiam się, że poparcie senackiego projektu ustawy „o zakazie
propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy
budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej” także przez
senatorów Platformy Obywatelskiej jest tylko tworzeniem złudzenia
dekomunizacji. Jak możemy zauważyć rządząca koalicja tylko deklaruje
chęć zmian po PRL, tworzą projekty ustaw, a później okazuje się, że są
one „zamrażane”.
Niestety taka sytuacja świadczy o tym, że nie tyle rządzącym nie
zależy na zmianie obecnej sytuacji, ile świadomie chcą ją zachować.
Jednakże rządząca Platforma nie może jawnie opowiedzieć się za
niedekomunizowaniem, tak więc twierdzi, że chce dekomunizować, a z
drugiej strony nic nie robi.
Co więcej, ponad 1200 obiektów publicznych, których nazwy kwalifikują
się do zmiany z powodu propagowania komunizmu świadczy o bardzo małej
świadomości historycznej. Podobna sytuacja miała miejsce po I wojnie
światowej kiedy na terenie Polski były znaki okupacyjne, pomniki,
symbole panowania trzech zaborów i Polacy nie czekali na żadne
zezwalania czy ustawy, ale sami wszystko zmienili, zniszczyli, by jak
najszybciej znormalizować tę rzeczywistość.
Tymczasem dziś, po 25 latach od tzw. odzyskania wolności, nie udaje
się usunąć pozostałości po komunizmie i to nie z racji jakiś
obiektywnych przyczyn, ale dlatego iż jest brak żywotnego
zainteresowania tą sprawą kolejnych ekip rządzących. Opieszałe i powolne
prace parlamentu nad sprawą dekomunizacji ulic są grą polityczną
Platformy Obywatelskiej, która prawdopodobnie w nowej kadencji będzie
liczyła na poparcie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Może PO w zamian za
poparcie SLD tej dekomunizacji przeprowadzić nie chce?
Leszek Żebrowski
Rachityczna dekomunizacja
Dopiero w listopadzie ma się odbyć posiedzenie trzech komisji sejmowych w sprawie odkomunizowania nazw ulic
Projekt senacki, popierany również przez
senatorów PO, już ponad rok czeka w Sejmie na rozpatrzenie. Dokładny
termin posiedzenia nie jest jeszcze znany, nie jest bowiem łatwo
uzgodnić termin aż trzech komisji sejmowych. Odbędzie się ono albo w
początkach listopada, albo dopiero pod koniec miesiąca, ponieważ wówczas
są zaplanowane posiedzenia Sejmu. – Terminu dokładnego na razie nie ma,
ale tam jest wszystko gotowe – zapewnia poseł Adam Rogacki (PiS),
zastępca przewodniczącego Komisji Administracji i Cyfryzacji. – Zwykle
dowiadujemy się bezpośrednio przed obradami – dodaje. Również obsługa
komisji potwierdza, że nie ustalono jeszcze terminu.
Najwcześniej może być znany w przyszłym tygodniu. – My jako Senat
wystąpiliśmy z inicjatywą, która ułatwiałaby, nazwijmy to roboczo,
dekomunizację nazw ulic miast poprzez ustawowe uregulowanie tego typu
pozostałości po przeszłości. Ta inicjatywa wyszła z Senatu, ale niestety
– tak wynika z informacji, jakie posiadam – utknęła w Sejmie z przyczyn
mi nieznanych – zwracał uwagę ostatnio senator Jan Maria Jackowski
(PiS).
Projekt senacki dekomunizacji ulic czeka na rozpatrzenie już od
czerwca ubiegłego roku. Decyzją ówczesnej marszałek Sejmu Ewy Kopacz po
dwóch miesiącach został skierowany na tzw. pierwsze czytanie aż do
trzech komisji: administracji, kultury i samorządu terytorialnego.
– Skierowanie aż do trzech komisji jest bardzo rzadko spotykane, trzy
komisje muszą się razem spotkać i przeprowadzić procedurę trzeciego
czytania, nie ma oddzielnych trzech pierwszych czytań – mówi poseł
Andrzej Dera (SP). Z czego wynika chociażby trudność uzgodnienia terminu
i sali. – Ale to jest decyzja marszałka i tak musi być realizowana –
dodaje. W ocenie Dery, może tu chodzić także o dodatkowe, niepotrzebne
skomplikowanie procedury debatowania nad tym projektem. – Wystarczyłaby
jedna komisja, to jest utrudnienie – uważa poseł.
Czerwone życiorysy
Senacki projekt ustawy „o zakazie propagowania komunizmu lub innego
ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń
użyteczności publicznej”, popierany również przez senatorów PO, jest
syntetyczny i liczy zaledwie 7 artykułów. Na wstępie mowa jest o tym, że
„nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym
dróg, ulic, mostów i placów, nadawane przez jednostki samorządu
terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat
symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób
takiego ustroju propagować”. A za „propagujące komunizm uważa się także
nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat
symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w
Polsce w latach 1944-1989”.
Decyzje unieważniające takie uchwały ma podejmować wojewoda. Będzie
to wymagało opinii Instytutu Pamięci Narodowej. Od 2007 r. prowadzi on
akcję zapoczątkowaną przez prezesa Janusza Kurtykę apelowania do
samorządów o ich usuwanie. Koordynujący te działania dr Maciej Korkuć,
obecny naczelnik biura edukacji oddziału krakowskiego IPN, podkreśla, że
inicjując tę akcję, Kurtyka realizował politykę pamięci – wskazania,
jak wielu działaczy komunistycznych, szpiegów, zdrajców itp. jest
honorowanych jako patroni ulic. Jednak mimo setek listów, przedstawiania
niegodziwych życiorysów patronów opór lokalnych władz był bardzo duży.
– To nie jest akcja, która przynosiłaby bardzo wiele pozytywnych
efektów, aczkolwiek są i takie – podsumował ostatnio dr Łukasz Kamiński,
prezes IPN. – Reagujemy na bieżąco, jeżeli ktoś do nas się zwraca, ale
na tę chwilę wielkich inicjatyw sami nie podejmujemy – zaznacza rzecznik
IPN Andrzej Arseniuk. – Nie chodziło tylko o to, żeby każdego za rękę
prowadzić, ale żeby przerwać milczenie na ten temat – podkreśla Korkuć.
IPN czeka na uchwalenie senackiego projektu. – Z niecierpliwością oczekujemy na to, co zrobi polski parlament – mówi Arseniuk.
Według szacunków IPN, „obecnie w Polsce jest co najmniej około
1200-1400 obiektów publicznych, których nazwy kwalifikują się do zmiany z
punktu widzenia celów zawartych w projekcie ustawy”.
Zenon Baranowski
Warszawa: Posiedzenie sądu ws. gen. Kiszczaka przerwane
Przez incydent Warszawski Sąd Apelacyjny przerwał
dzisiejsze posiedzenie w sprawie rozstrzygnięcia, czy stan zdrowia gen.
Czesława Kiszczaka pozwala na jego sądzenie – informuje niezależna.pl.
Powodem przerwania toczącego się dziś posiedzenia było skandowanie
poza salą rozpraw przez grupę osób haseł: „Przecz z komuną!”, „Sąd pod
sąd!” i „Dranie!”. Ponadto, na salę rozpraw wejściem dla sędziów
wtargnął jeden z opozycjonistów. Mężczyzna chciał w ten sposób
zaprotestować przeciwko szczególnemu traktowaniu przez sąd oskarżonego
byłego szefa MSW – donosi portal.
Sąd przerwał posiedzenie. Decyzję tłumaczył dbaniem o swoje gwarancje wolności.
- Sąd nie ma możliwości, z winy nieustalonych osób
znajdujących się poza salą, prowadzić posiedzenie zgodnie z przepisami
prawa karnego. Nie jest zapewniona możliwość swobody orzekania. Sąd musi być organem wolnym i niezależnym – oznajmił przewodniczący składu sędziowskiego Jerzy Leder.
Odroczenie wydania decyzji dot. dopuszczenia opinii biegłych o stanie
zdrowia gen. Czesława Kiszczaka jest bezterminowe. Proces Kiszczaka
oskarżonego o zbrodnie komunistyczne jest zawieszony od 2012 r. Instytut
Pamięci Narodowej ocenia, że postanowienie o zawieszeniu procesu nie
powinno być wydane.
Sąd zdecydował: Doprowadzić Kiszczaka siłą
środa, 5 listopada 2014,
Generał
Czesław Kiszczak nie będzie już mógł zasłonić się złym stanem zdrowia.
Sąd wydał nakaz doprowadzenia byłego szefa komunistycznej bezpieki siłą
na badania, które pozwolą...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
149. Zarzuty za „Precz z
Zarzuty za „Precz z komuną”
Ruszył proces dwóch kobiet oskarżonych przez policję o zakłócanie uroczystości. Krzyczały: „Precz z komuną”
Przed Sądem Rejonowym w Hajnówce ruszył
proces dwóch kobiet oskarżonych przez policję o zakłócanie uroczystości
święta 3 Maja poprzez wznoszenie „obelżywych” haseł. To kuriozum, bo
chodzi o „Precz z komuną”.
Oskarżycielem jest policja. Komendę Powiatową Policji w Hajnówce
reprezentował podczas rozprawy Jarosław Ignatiuk. Powiedział on, że
oskarżonym kobietom zarzuca się czyn z art. 51 par. 2, którego zdaniem
policji miały się one dopuścić podczas uroczystości 3 Maja w Hajnówce.
Chodzi o „zakłócanie czynem chuligańskim poprzez wykrzykiwanie haseł
obraźliwych, obelżywych, nielicujących z powagą święta”.
Jednym z przesłuchiwanych przed sądem świadków był Jarosław Grygoruk, sekretarz miejskiej gminy Hajnówka.
– Byłem bardzo zniesmaczony zachowaniem tych, przeważnie młodych,
ludzi. Uraziło mnie hasło „Narodowa Hajnówka”, bo jest nacjonalistyczne.
Obraźliwe też moim zdaniem, choć nie dla mnie, a dla innych uczestników
uroczystości, było hasło „Precz z komuną”. Ogólnie uważam, że
skandowanie tych i innych haseł zakłóciło uroczystości 3 Maja – zeznał
sekretarz gminy. Pytany, czy widział podczas uroczystości oskarżone
kobiety, odpowiedział, że nie.
Zeznawali również dwaj policjanci, którzy bezpośrednio po
uroczystościach 3 Maja zatrzymali i spisali dane Elżbiety Poleszuk oraz
Magdaleny Nesteruk. Obaj podali tę samą wersję przebiegu zdarzeń. Od
zwierzchnika otrzymali polecenie zatrzymania, wylegitymowania i spisania
danych osób skandujących hasła. Zeznali, że osoby, które spisywali,
zachowywały się normalnie, szły chodnikiem, nie łamiąc żadnych
przepisów, więc byli nawet zdziwieni, dlaczego polecono im spisać dane
tych ludzi. O powodach dowiedzieli się dopiero na komendzie. Był to
pierwszy patrol, który wówczas spisał dane kobiet. Później, nie wiadomo
dlaczego, tych samych czynności dokonał kolejny patrol.
Przed sądem jako oskarżone stanęły Elżbieta Poleszuk oraz młodziutka
dziewczyna Magdalena Nesteruk. Występują bez obrońcy. Zapytane przez
sędziego, czy przyznają się do zarzucanych im czynów, powiedziały, że
nie i ich zdaniem skandowane przez młodzież hasła nie mogły naruszyć
powagi święta ani obrazić żadnego uczestnika uroczystości. Poza tym
Poleszuk dodała, że skandowała też hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”, które
nie mogło przecież nikogo obrazić.
Następna rozprawa 18 listopada. W charakterze świadków zeznawać będą
dwaj kolejni policjanci. Dzień wcześniej ruszy w Hajnówce drugi proces w
tej samej sprawie. Tym razem na ławie oskarżonych zasiądą kolejne trzy
bardzo młode osoby oskarżone przez policję o zakłócanie uroczystości 3
Maja: Barbara Poleszuk, jej brat Dawid oraz Darian W. Wszystkie
oskarżone osoby z rodziny Poleszuków (matka Elżbieta, córka Barbara i
syn Dawid) zgodziły się na ujawnienie danych.
Do zdarzenia doszło podczas przemówienia Jerzego Siraka, burmistrza Hajnówki.
– Nie mogliśmy spokojnie znieść takiego bolesnego zgrzytu, żeby
członek SLD, partii dziedziczącej po PZPR, która za PRL zniosła święto 3
Maja, teraz jako burmistrz miał główną przemowę podczas tego święta –
relacjonuje Magdalena Nesteruk.
– Te hasła nie były jednak agresywne czy niezgodne z prawem.
Skandowaliśmy m.in.: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, „Precz z komuną”, nasze
zachowanie było spokojne, nikt nie był agresywny. Nikt z zebranych tam
osób nie miał do nas o to pretensji. Przeciwnie, ludzie bili nam brawo –
wyjaśnia.
Najpierw policja nie interweniowała. Stało się to dopiero, kiedy
uczestnicy uroczystości zaczęli się rozchodzić. Wtedy funkcjonariusze
zaczęli zatrzymywać osoby, które wykrzykiwały hasła. Wylegitymowano je i
ukarano mandatami za zakłócanie porządku. Nie wszyscy mandaty te
przyjęli. Ostatecznie Komenda Powiatowa Policji w Hajnówce wszczęła
szereg dochodzeń. Pierwsze dotyczyło „publicznego propagowania ustroju
faszystowskiego państwa poprzez eksponowanie publiczne podczas 3 Maja
symbolu graficznego krzyża celtyckiego”, którego taka ekspozycja nie
jest jednak w Polsce ścigana. Jak łatwo można się domyślić, prokuratura,
nie mając podstaw prawnych do ścigania, sprawę tę umorzyła.
Wobec kolejnych trzech osób – nieletnich – hajnowska policja wszczęła
śledztwo zakończone wnioskiem do sądu. W postanowieniu o wszczęciu
wobec nich policyjnego postępowania z 21 maja 2014 roku czytamy, że „w
trakcie obchodów uroczystości poświęconych 3 Maja zakłócali porządek
publiczny poprzez wykrzykiwanie niestosownych haseł”. Policja skierowała
sprawę do Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim – Wydział dla nieletnich.
Sąd jednak umorzył postępowanie, stwierdzając, że nie ma dowodów ich
winy.
Dopiero trzecie postępowanie zakończyło się obecnie rozpoczynającymi
się dwoma procesami. Dochodzenie to pierwotnie było prowadzone wobec 9
osób w sprawie o wykroczenia w kierunku art. 1 par. 2, to jest
„zakłócania czynem chuligańskim obchodów święta poprzez wykrzykiwanie
haseł obraźliwych”, m.in. „Precz z komuną”. Żaden z zarzutów we
wszystkich śledztwach wszczętych z urzędu nie dotyczy czynów
agresywnych.
– Śledztwa te dotyczą jedynie zakłócania przebiegu uroczystości 3
Maja przez wznoszenie okrzyków, nie odnotowaliśmy żadnych agresywnych
zachowań ani incydentów – mówi asp. Irena Kuptel z Komendy Powiatowej
Policji w Hajnówce.
Wszystkie osoby, które są oskarżone w procesach, czynnie uczestniczą w
organizowanych w Hajnówce uroczystościach związanych z obchodami
rocznic dotyczących polskiego podziemia niepodległościowego oraz świąt
narodowych. Fakt, że procesy ruszyły na kilka dni przed Świętem
Niepodległości 11 Listopada, patriotycznie nastawieni mieszkańcy
Hajnówki odbierają jako próbę zastraszenia i odwiedzenia ich od udziału w
tych ceremoniach.
– Czy te procesy mają nas zniechęcić do udziału w uroczystościach
patriotycznych? Poza tym byłem kilka dni temu na Komendzie Policji w
Hajnówce, gdyż wzywano mnie tam, abym wyjaśnił, dlaczego wybieram się na
Marsz Niepodległości do Warszawy. Wiem, że policjanci rozmawiali z
naszym przewoźnikiem o wyjeździe. Po co to wszystko? – zastanawia się
Bogusław Łabędzki, prezes Stowarzyszenia Historycznego im. Danuty
Siedzikówny „Inki” w Hajnówce.
Adam Białous
Powalczą z sierpem i młotem
Ruszają prace nad dwoma projektami o usunięciu symboliki komunistycznej z życia publicznego
Posłowie połączonych sejmowych komisji administracji, kultury i
samorządu terytorialnego nie zgodzili się z wnioskiem SLD o odrzucenie
obu projektów w pierwszym czytaniu. Za poparciem tego wniosku głosowało
tylko 3 posłów, natomiast 34 było przeciwko, opowiadając się tym samym
za dalszymi pracami.
– Gorąca prośba do podkomisji, aby taki projekt powstał, nie
chciałbym, żeby ta podkomisja znów się nie spotykała długo – zaapelował
poseł Zbigniew Girzyński (PiS), przypominając, że projekt poselski
czekał aż trzy lata na pierwsze czytanie. – Byłoby rzeczą złą, żeby
wkraczać w kolejną kadencję Sejmu bez załatwienia tej sprawy – dodał. Nie usuwamy symboli faszyzmu, bo na szczęście w Polsce takich nie
ma, zostały usunięte, natychmiast zostały zlikwidowane. Natomiast jest,
niestety, ogromne dziedzictwo komunizmu i przez ostatnie 25 lat nie
udało się z nim uporać – ripostował Girzyński.
– Ktoś mówi o kosztach, ja mogę przedstawić setki zdjęć z odnowionymi
pomnikami – wskazywał poseł PiS. – To jest koszt marnotrawionych w
wolnej Polsce pieniędzy na propagowanie i utrwalanie totalitarnych
bohaterów –podkreślił parlamentarzysta.
– W Polsce system komunistyczny był zaprowadzony na bagnetach. W
Polsce komunizm nigdy by nie doszedł do skutku, gdyby nie został
przyniesiony na bagnetach – mówił poseł, odpierając argumenty SLD, że na
Zachodzie istnieją obok siebie różne symbole i nikt nie chce ich
eliminować. W skład podkomisji weszło 11 posłów: 5 z PO, 2 z PiS, po 1 z
PSL, SP, SLD i TR. Adam Rogacki (PiS) zaprotestował, domagając się
zwiększenia udziału PiS, ale zostało to odrzucone. Platforma
argumentowała, że koalicja musi mieć większość. – To są kpiny z
demokracji, wszystko możecie przegłosować – oburzył się Dziedziczak. –
Doceniamy hojność Platformy, mogłoby nas w ogóle nie być – zakpił poseł.
------------------------------------------------------------------------------
CYNGIEL CZUCHNOWSKI DAŁ GŁOS
Wojciech Czuchnowski
Ofiary gestapo na czarnej liście PO-PiS. Chcą ich wymazać z ulic w szale dekomunizacji
W środę na połączonych posiedzeniach dwóch komisji sejmowych posłowie
PiS i Platformy wrócili do pomysłu "zdekomunizowania" polskich ulic.
Projekt odpowiedniej ustawy został przekazany do dalszych prac, tak by
można było ją ogłosić jeszcze w tej kadencji. Do weryfikacji
"niesłusznego" nazewnictwa wyznaczono IPN.
który Instytut przygotował już w 2007 roku, kierując do samorządów ponad
140 miejscowości wezwania do usunięcia "symboli komunizmu". Wśród ok.
40 patronów i nazw ulic, które miały "gloryfikować system
komunistyczny", spora część to anachroniczne dziś upamiętnienia
kolejnych rocznic powstania PRL.
Ale IPN kwestionuje też
nazwy nadane na pamiątkę wyzwolenia poszczególnych miejscowości spod
okupacji hitlerowskiej. Powód? Wyzwolicielką była Armia Czerwona. Na tej
samej zasadzie Instytut kwestionuje też ulice imienia Obrońców
Stalingradu lub Bohaterów Stalingradu. Ofiarą politycznej czystki mają
być też ulice Armii Ludowej (w tym jedna z głównych arterii w Warszawie),
Gwardii Ludowej oraz Związku Walki Młodych. Wszystko dlatego, że były
to organizacje lewicowe, więc mimo że brały udział w walce z Niemcami,
mają zostać wykreślone.
Taki sam los ma spotkać
uczestników komunistycznej konspiracji, nawet jeżeli zginęli w czasie
wojny z rąk okupanta. I tak nie jest godny swojej ulicy: Janek Krasicki,
zamordowany w 1943 r., Juliusz Rydygier, zamęczony w Auschwitz, Hanka
Sawicka - zastrzelona w 1943 r. przez gestapo, Henryk Świątkowski -
więzień Pawiaka i obozów koncentracyjnych, Franciszek Zubrzycki - zabity
po schwytaniu przez Niemców. Na ulicę nie zasługuje też Lucjan
Szenwald, przedwojenny poeta, uczestnik bitwy pod Lenino, zabity pod
koniec wojny.
IPN chce także zmiany nazw ulic imienia
kilku polityków powojennych, mimo że nie uczestniczyli oni w zbrodniach z
lat 50. Należą do nich: Wincenty Rzymowski, Adam Rapacki, Henryk Raabe,
a nawet Zygmunt Modzelewski, powojenny dyplomata, który wykazał się
bohaterską postawą w czasie stalinowskich czystek.
Korespondencja IPN z samorządami pokazuje, że przytłaczająca większość
mieszkańców nie chce tych zmian. W Chmielniku (woj. świętokrzyskie)
tylko cztery osoby na 401 głosujących opowiedziały się za zmianą nazwy
osiedla 22 Lipca na Armii Krajowej. A wójt Pińczowa napisał do IPN, że
miejscowa rada "nie podziela poglądu w sprawie wyeliminowania nazwy
ulicy Armii Ludowej". W liście do prezesa Instytutu stwierdził, że "od
początku dziejów Ziemia Pińczowska była kolebką patriotycznych zrywów
narodowo-wyzwoleńczych, przesiąkniętych krwią jej mieszkańców,
niezależnie od tego, z której opcji pochodzili".
Po
upadku PRL przez całe lata 90. trwał proces spontanicznej eliminacji
symboli komunizmu w Polsce. Znikły pomniki i nazwy upamiętniające system
i nadmiernie gloryfikujące jego bohaterów. Nieliczne, które zostały,
przypominają, że lewica i komuniści również walczyli i ponosili ofiary. A
dla wielu Polaków wypędzenie hitlerowców było prawdziwym wyzwoleniem.
Dzisiaj próba usunięcia resztek lewicowej pamięci świadczy tylko o politycznym zaślepieniu. Sojusz PO-PiS w tej sprawie jest niesmaczny i bezmyślny.
Michaił Gorbaczow: „Dla mnie Jaruzelski jest prawdziwym polskim patriotą”
połowie listopada w rosyjskich księgarniach ukaże się książka Michaiła
Gorbaczowa „Po Kremlu”. Za zgodą autora „Rossijskaja Gazieta”
opublikowała część, poświęconą europejskim przywódcom, z którymi Michaił
Gorbaczow spotykał się w latach 80-tych. Głos Rosji proponuje
czytelnikom fragment, poświęcony generałowi Jaruzelskiemu.
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/2014_11_10/Michail-Gorbaczow-Dla-mnie-Jaruzelski-jest-przekonanym-polskim-patriota-9261/
W moich oczach Wojciech Jaruzelski jest zagorzałym polskim patriotą, politykiem na europejską skalę, który uświadamiał sobie znaczenie dobrego sąsiedztwa z Rosją dla interesów narodowych całego kraju, dla pokoju i współpracy w Europie. Dlatego nie mogłem nie wyrazić zdumienia w związku z ogłoszoną przeciwko niemu kampanią, która zamieniła się dosłownie w prześladowanie inkwizycji.
W kwietniu 2007 roku skierowałem list do marszałka sejmu RP i posłów na Sejm. „Dzisiaj - pisałem - po ponad 25 latach po znanych polskich wydarzeniach 1981 roku, traktowanie roli Wojciecha Jaruzelskiego w bardzo subiektywnym a nawet kryminalnym nurcie jest moim zdaniem niczym innym, jak tylko bardzo niesmacznymi porachunkami politycznymi”. Zwróciłem uwagę posłów na rolę, jaką odegrał generał, a następnie prezydent Jaruzelski, w ruchu do pojednania politycznego i zgody narodowej w Polsce, do pierwszego w Europie Wschodniej bezkrwawego przestawienia się na tory demokracji w Polsce, do odzyskania przez nią niepodległości i suwerenności.
Nadal jestem przekonany, że aktualny i palący problem w stosunkach między naszymi narodami polega na umocnieniu zrozumienia wzajemnego, dobrego sąsiedztwa i wzajemnie korzystnej współpracy. „Za nas - obywateli Rosji i Polski - nikt tego nie zrobi” - pisałem w liście do polskiego parlamentu. Według całego mojego doświadczenia i głębokiego przekonania, jest to historyczny - bez przesady - dług prawdziwych patriotów Rosji i Polski, dług wobec przyszłych pokoleń Rosjan i Polaków, a w znacznej mierze również wobec całej Europy”.
Oryginał publikacji - Rossijskaja Gazieta nr 253, 6.11.2014.
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/2014_11_10/Michail-Gorbaczow-Dla-mnie-Jaruzelski-j...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
150. 19:46Operacja "Sejm". IPN
19:46
Operacja "Sejm". IPN dostał ściśle tajne akta sowieckiej bezpieki
IPN uzyskał dokumenty operacyjne sowieckiej bezpieki,
dotyczące walki z polskim podziemiem w latach 1944-1945. To ponad 5,2...
czytaj dalej »
To wyjątkowe dokumenty, które rzucają nowe światło na dotychczasowe
nasze ustalenia badawcze. Po raz pierwszy w historii udostępniono nam
dokumentację operacyjną, która pokazuje kuchnię pracy sowieckiej
bezpieki zwalczającej polskie podziemie niepodległościowe tuż pod koniec
drugiej wojny światowej - powiedział we wtorek PAP dr Rafał Leśkiewicz,
dyrektor Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN.
Dokumentacja
trafiła do archiwów IPN od strony ukraińskiej. Wymiana dokumentów
(kopii elektronicznych materiałów archiwalnych) miała miejsce na
początku grudnia w Kijowie zgodnie z zawartą w 2009 r. umową z
kierownictwem Wydzielonego Archiwum Państwowego Służby Bezpieczeństwa
Ukrainy (SBU). W jej ramach IPN przekazał Ukraińcom 5229 kart dokumentów
wytworzonych przez OUN oraz UPA, a także organy bezpieczeństwa
komunistycznej Polski dotyczące problematyki stosunków
polsko-ukraińskich.
Przekazane do IPN archiwalia
to dokładnie 5256 kart dokumentów dotyczących spraw karno-śledczych oraz
rozpracowań agenturalnych o kryptonimach "Młyn" oraz "Sejm". W ocenie
Instytutu, mają one "niebagatelne znaczenie dla badań naukowych
poświęconych analizie skali represji stosowanych przez sowiecki aparat
terroru wobec polskiego podziemia antykomunistycznego". - Dokumentacja
ta wciąż jest przez nas badana, więcej szczegółów na jej temat będziemy
mogli podać w późniejszym czasie - powiedział Leśkiewicz.
Kierownik
Samodzielnej Sekcji Badań Archiwalnych i Edycji Źródeł IPN Marcin
Majewski podkreślił w rozmowie z PAP, że materiały operacyjne Sowietów
to m.in. "treści agenturalne, doniesienia, plany bezpieki, omówienia
tego, jak dana operacja była realizowana". - Do tej pory dokumenty,
które otrzymywaliśmy to były akta śledcze, sprawy sądowe danych osób,
były też tam dołączone protokoły przesłuchań, ale nie było wiadomo np., w
jaki sposób sowieckie organy bezpieczeństwa uzyskiwały informacje i
dokonywały zatrzymań - tłumaczył Majewski.
"Absolutne novum"
- Te dokumenty są absolutnym novum. Po raz
pierwszy strona ukraińska przekazała nam materiały dotyczące
agenturalnego rozpracowywania polskiego podziemia, głównie z Wołynia
(...) z okresu 1944-1945. W momencie, kiedy Sowieci weszli na tereny
Równego i Łucka na początku 1944 roku, to przystąpili do rozpracowywania
Polaków, m.in. do werbunku agentury wśród żołnierzy Armii Krajowej.
Miało to doprowadzić do rozbicia polskiego podziemia - dodał archiwista
IPN. Podkreślił też, że przekazane Polsce dokumenty do niedawna były
opatrzone klauzulą "ściśle tajne".
Nowe dokumenty dotyczące
działań operacyjnych sowieckiej bezpieki zostaną udostępnione badaczom
na początku przyszłego roku po zakończeniu procesu opracowania.
Dokumentacja ta ma być również opublikowana w wydawanej przez IPN serii
"Polska i Ukraina w latach trzydziestych – czterdziestych XX wieku".
Operacja
"Sejm" dotyczy likwidacji polskiego podziemia niepodległościowego w
południowo-wschodnich województwach przedwojennej Polski przez sowieckie
służby bezpieczeństwa do 1946 roku.
W publikacji IPN pt.
"Operacja 'Sejm' 1944-1946" z 2007 r. można znaleźć m.in. protokoły
przesłuchania ze spraw prowadzonych przeciwko żołnierzom AK i
organizacji "Nie" i przedstawicielom Delegatury Rządu na Kraj. IPN
przedstawił tam również rozkaz zastępcy ludowego komisarza spraw
wewnętrznych ZSRS Bogdana Kobułowa, nakazujący opracowanie i realizację
planu pracy agenturalno-operacyjnej wobec polskiego podziemia oraz
instrukcję ludowego komisarza bezpieczeństwa państwowego USRS Siergieja
Sawczenki w sprawie wszczęcia operacji "Sejm".
Operacja "Młyn" - jak dodał Majewski - dotyczyła zwalczania przez Sowietów podziemia ukraińskiego na terenach obwodu lwowskiego
Dziurawy budżet na Łączkę
Wciąż nie ma systemowego rozwiązania kwestii finansowania badań genetycznych
Kolejnych identyfikacji ofiar z warszawskiej Łączki można się spodziewać na wiosnę.
IPN i badacze zwracają jednak uwagę, że wciąż nie ma systemowego rozwiązania kwestii finansowania badań genetycznych.
– Faktycznie takich uregulowań nie ma – przyznaje Andrzej Arseniuk,
rzecznik prasowy IPN. Niedawno zwracał na to uwagę prezes Instytutu
Pamięci Narodowej drŁukasz Kamiński. – Rozwiązanie, które zastosowaliśmy
w roku ubiegłym, czyli utworzenie rezerwy celowej, okazało się nie do
końca skuteczne – przyznał.
Ministerstwo Finansów odmówiło wypłaty tych środków i dopiero po
modyfikujących wnioskach IPN udało się wypracować formę ich
uruchomienia. – Znalezienie jakiegoś stałego sposobu finansowania tych
badań jest bardzo pożądane – podkreślił. – Badania cały czas się toczą,
nie zostały nigdy przerwane, ale częściowo opierają się na darach
ofiarodawców prywatnych, a to jest przecież obowiązek państwa polskiego –
wskazał prezes.
Jak podkreśla IPN, przygotowanie systemowego rozwiązania tej kwestii
wymaga zaangażowania ustawodawcy. – Sytuacja wygląda tak, że to po
stronie parlamentu stoi przygotowanie takich uregulowań, które by dawały
uniwersytetowi taką możliwość – wskazuje Arseniuk.
Baza genetyczna ofiar komunizmu działa przy Pomorskim Uniwersytecie
Medycznym w Szczecinie. Z kolei IPN ma zabezpieczone fundusze w swoim
budżecie na poszukiwania miejsc pochówków ofiar terroru komunistycznego i
ich ekshumacje. Badania genetyczne może finansować jedynie w ramach
prowadzonych śledztw.– My ze swojej strony w ramach śledztw prowadzonych
przez IPN będziemy się starali dokonywać takich identyfikacji, ale na
pewno nie jest to systemowe rozwiązanie – zaznacza rzecznik Instytutu.
Jak zapewnia dr Andrzej Ossowski, genetyk z PUM, środki na identyfikacje w tym roku są.
– Pieniądze na badania są. Mam sygnał, że problemów z finansowaniem
badań na pewno nie ma, nie ma potrzeb, które by były jakieś palące, cały
czas pracujemy – stwierdza. Dodaje jednak, że oczywiście pożądane są
takie rozwiązania, które by zapewniały stały dopływ środków na badania,
tak „żeby nie było takiej sytuacji, żebyśmy musieli przerywać badania i
czekać”.
Genetyk podkreśla, że liczba dotychczas przeprowadzonych identyfikacji jest bardzo duża.
– Dawniej cieszylibyśmy się, jak mielibyśmy pięć osób
zidentyfikowanych. Proszę prześledzić publikacje, ile się osób
identyfikuje z okresu wojennego czy powojennego na świecie, to są
pojedyncze przypadki – wskazuje Ossowski. –Nikt masowo nigdy nie
identyfikował takiej ilości ofiar w tak szybkim tempie. Nie można
powiedzieć, że ono jest bardzo wolne, bo tempo jest bardzo szybkie –
podkreślił.
– Pięć lat temu z 80 proc. tych szczątków nie udałoby się pozyskać
DNA nadającego się do badań. To są badania tak naprawdę eksperymentalne,
w tej materii nastąpił gigantyczny postęp – wyjaśnia Ossowski. – To, co
my robimy, to jest pewna nowość. Na taką skalę nikt tego jeszcze nie
robił. Wiem, że opinia publiczna czeka na te najgłośniejsze nazwiska,
ale dla nas ważna jest każda osoba – mówi.
– To, że do tej pory te nazwiska się nie pojawiły, to wcale nie
oznacza, że tam ich nie ma. Być może są jeszcze niewydobyci, być może
jeszcze nie mamy sprofilowanego materiału genetycznego. Na Łączce były
takie przypadki, że ze szkieletu zostało 4-5 kości. Musimy się uzbroić w
cierpliwość i czekać – podkreśla genetyk, zapowiadając, że podania
kolejnych identyfikacji należy się spodziewać za kilka miesięcy. –Nie
jest żadną tajemnicą, że mamy pewne osoby, co do których mamy jakieś
typowania, ale po prostu niektóre szkielety są w bardzo złym stanie, że
części profili osób jeszcze nie mamy – zaznacza.
Problemem jest ciągle brak materiału porównawczego od rodzin.
– Główny problem, z jakim się borykamy, to jest brak materiału
porównawczego. Materiału od rodzin tych osób blisko spokrewnionych,
które są dla nas najważniejsze, jest naprawdę bardzo niewiele – dodaje.
Decyzja wojewody
Za pieniądze z tegorocznej rezerwy PUM miał zakupić specjalne
urządzenie pomocne w profilowaniu próbek pochodzących od dalszych
krewnych ofiar, ale według informacji „Naszego Dziennika”, jeszcze to
nie nastąpiło.
Do Sejmu trafił prezydencki projekt zmian w przepisach, który ma
umożliwić m.in. dokończenie ekshumacji ofiar terroru komunistycznego na
Łączce.
Kancelaria prezydencka podkreśla, że „obecnie obowiązujące przepisy
nie przewidują możliwości ekshumacji zwłok i szczątków z tzw.
późniejszych grobów, co jest w wielu przypadkach konieczne dla
umożliwienia ekshumowania ofiar reżimu komunistycznego z grobów
położonych niżej”.
Jak czytamy w uzasadnieniu projektu nowelizacji kilku ustaw, m.in. o
cmentarzach i chowaniu zmarłych, „dokumentacja badawcza nie pozostawia
wątpliwości, że na znacznej części miejsc włączonych w proces
poszukiwania ofiar reżimu totalitarnego, w latach późniejszych, za zgodą
władz komunistycznych, dokonywano kolejnych pochówków”. Taka sytuacja
ma miejsce na warszawskiej Łączce, gdzie blisko setka ofiar spoczywa pod
grobami komunistycznych aparatczyków chowanych tam od lat 80.
Proponowane zmiany mają umożliwić ekshumacje takich grobów, aby
wydobyć szczątki ofiar represji, a nawet trwałe przeniesienie
późniejszych grobów w inne miejsce. O ekshumacjach w takim szczególnym
trybie ma decydować wojewoda na wniosek prezesa IPN. Kancelaria zwraca
uwagę, że jest to „wrażliwa” problematyka, dlatego takie działania
mające na celu przeniesienie grobów w inne miejsce, a takie są plany,
jeśli chodzi o Łączkę, będą poprzedzone negocjacjami z rodzinami. Jednak
w przypadku, gdy nie nastąpi porozumienie z rodzinami w ciągu 3
miesięcy, wojewoda wydaje stosowną decyzję i ponosi koszty.
Zenon Baranowski
Kaci wciąż śmieją się w oczy ofiarom
Rozmowa z prof. dr. hab. Mieczysławem Rybą, kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku KUL
Przed nami kolejna rocznica wprowadzenia
stanu wojennego, jakie odczucia towarzyszą Panu wraz z powrotem myślami
do 13 grudnia 1981 r.?
– 13 grudnia 1981 r. zostały brutalnie stłamszone wszelkie aspiracje
Polski do wolności. Szczególnie bolesne są rany, jakie wówczas zostały
zadane Narodowi i państwu polskiemu. Wydaje mi się, że te rany dźwigamy
do dzisiaj nie tylko dlatego, że złamano wówczas wielki ruch
„Solidarności”, ale również dlatego, że po latach ci, którzy to
uczynili, którzy dopuścili się zbrodni, nie zostali osądzeni i skazani
prawomocnym wyrokiem. Mamy zatem do czynienia z nieosądzoną zbrodnią, co
już samo w sobie jest demoralizujące. Jest to bagaż cierpienia, które
naród wciąż dźwiga. Brak rozliczenia tego, co wydarzyło się przed 33
laty, skutkuje bardzo niebezpiecznymi procesami politycznymi również
dziś.
Jak wytłumaczyć to, że po 33 latach od wystąpienia Wojciecha
Jaruzelskiego oznajmiającego wprowadzenie stanu wojennego i jego
tłumaczenia, że „ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią”,
zaskakująco wielu Polaków wciąż wierzy w oficjalną komunistyczną
propagandę i usprawiedliwia ten zamach na niepodległość Polski?
– Tak jak już zasygnalizowałem, zbrodnia nieosądzona demoralizuje
podwójnie. Jest to stara, sprawdzona maksyma. Niestety nie rozliczono
komunizmu, którego bodaj najwymowniejszym przejawem był stan wojenny.
Nie nazwano rzeczy po imieniu, nie pokazano, kto miał rację, a kto nie,
kto był zbrodniarzem, a kto ofiarą, kto bohaterem, a kto zdrajcą. To
przekłada się również na grunt współczesnego życia społecznego i
sprawia, że nowe pokolenia Polaków, które przychodzą, ale również te,
które wówczas przeżywały dramat stanu wojennego, zostają wprowadzone w
obszar relatywizmu, kiedy nie można dokonać oceny, kiedy przestają
dziwić stwierdzenia typu, że stan wojenny był jakąś koniecznością.
Pamiętajmy, że to ma bardzo daleko idące skutki. Takie podejście stawia
współczesnych polityków w sytuacji, kiedy w imię rzekomego wyższego
dobra mogą robić podobne złe rzeczy: mordować, oszukiwać, odbierać dobre
imię, więzić. Tymczasem tego nie wolno robić nigdy.
Okazuje się jednak, że pamięcią historyczną społeczeństwa łatwo jest manipulować…
– Niestety tak. W jakimś sensie stanowią o tym elity polityczne,
które komunikują społeczeństwo o tym, że stan wojenny był potrzebny po
to, żeby nie doszło do rewolucji. Winę za to, że takie stwierdzenia
wciąż krążą w przestrzeni publicznej, ponoszą także obecne elity
polityczne, które rządzą Polską, ale również nasz wymiar
sprawiedliwości, który daje pewne jasne i czytelne sygnały uczące
polskie społeczeństwo rzeczy nieprawdziwych.
Dlaczego jako społeczeństwo nie wyciągnęliśmy wniosków z tej bolesnej lekcji, jaką był stan wojenny?
– Naród, a przynajmniej jego część została poddana demoralizacji.
Żeby się z tego oczyścić, należało radykalnie przerwać więź z
komunizmem. Natomiast do dzisiaj nasi rządzący są kontynuatorami, często
sami definiują się jako spadkobiercy czy kontynuatorzy PRL. To niesie
za sobą określone konsekwencje.
Jak Pan ocenia, że po 33 latach od rozpoczęcia wojny
„polsko-jaruzelskiej” dawni opozycjoniści kłócą się między sobą, a
autorzy stanu wojennego, wciąż nieosądzeni, kpią sobie ze
sprawiedliwości?
– Błąd został popełniony w 1989 r. u początku tzw. III
Rzeczypospolitej, można nawet powiedzieć, że był to grzech III
Rzeczypospolitej. To są związki przyczynowe, gdzieś jest przyczyna, a
gdzieś skutek tego stanu rzeczy. Jeśli uchroniliśmy od rozliczeń ludzi,
którzy popełnili zbrodnię na Narodzie, którzy się obłowili na krzywdzie
innych i ustawili wysoko na szczeblach drabiny społecznej, to po latach
rzeczywiście mogą się śmiać z tych, którzy się poświęcali dla Polski,
którzy tracili zdrowie, życie lub jako wrogowie systemu zostali zmuszeni
do wyemigrowania z Ojczyzny. Takie są konsekwencje zaniechań.
Okrągły Stół uniemożliwił osądzenie sprawców stanu wojennego?
– Okrągły Stół był strategicznym porozumieniem między dwiema grupami:
lewicowej opozycji i władzy komunistycznej, które zbyt długo i zbyt
konsekwentnie starały się dotrzymywać tych ustaleń w imię tworzenia
nowej Rzeczypospolitej, opartej też o nową ideologię, ideologię nowej
lewicy. W ten kontekst doskonale wpisali się dawni komuniści i tzw.
opozycja. Tam działo się nie tylko to, co my znamy jako oficjalne
dogadanie się, ale musiało to być porozumienie o wiele głębsze.
Ofiarami stanu wojennego stali się bł. ks. Jerzy
Popiełuszko, górnicy z kopalni „Wujek” i wielu, wielu innych. Czy wobec
tych zbrodni „światełka wolności” w postaci zapalenia świec w oknach, do
czego wzywa prezydent Komorowski, wystarczą?
– Ofiary stanu wojennego to nie tylko zabójstwo bł. ks. Jerzego
Popiełuszki, ale konsekwencją tego zamachu były także morderstwa księży:
Zycha, Niedzielaka czy Suchowolca, które zostały popełnione w 1989 r., a
więc wówczas, kiedy władza przygotowywała się do obrad Okrągłego Stołu,
a nawet po ich zakończeniu. Zatem komuniści przysposabiali się do
nowych, rzekomo demokratycznych czasów poprzez likwidację niewygodnych
ludzi, aby nie mieć problemów w tzw. nowej rzeczywistości
społeczno-politycznej. Mając to wszystko na uwadze fakt, że ktoś zapali
świecę, że być może zapalą ją także dawni komuniści, a może nawet
esbecy, tak naprawdę niczemu nie służy. Nie można życia społecznego
budować czy ustalać na zasadzie Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Trzeba jeszcze przekonać Polaków, że jest się ponad podziałami. Za
symbolami muszą pójść rzeczywiste decyzje, a tych ze strony prezydenta
Komorowskiego i całej ekipy rządzącej obecnie Polską nie było i nie ma.
Natomiast to, co obserwujemy, wprowadza relatywizm w obszarze
historycznym i powoduje zamęt w polityce historycznej, co jest bardzo
szkodliwe, szczególnie dla młodego pokolenia Polaków.
Ostatnio w jednym szpitalu w Gdańsku znaleźli się Lech
Wałęsa i Czesław Kiszczak. Komentując to, Wałęsa stwierdził, że gdyby
nie noga w gipsie, to odwiedziłby Kiszczaka, z którym nie wyjaśnił
jeszcze wielu spraw…
– Powstaje pytanie, czy Lech Wałęsa z równą ochotą poszedłby
odwiedzić tych, którzy krytykowali wiele jego decyzji, zwłaszcza po 1989
r. Czy odwiedziłby dawnych swoich towarzyszy opozycyjnych, którzy
dzisiaj są odsądzani od czci i wiary. Myślę, że jako antykomuniści
mieliby sobie równie dużo, a może nawet więcej do wyjaśnienia niż Wałęsa
z Kiszczakiem.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
151. Stanisław MichalkiewiczCóż
Cóż to by było, gdyby tak przywrócono pamięć o Jakubie Bermanie
"W maju nikt nie będzie pytał, wiele czasu to
było robione, tylko – KTO TO ROBIŁ” – perswadował kadetom Szkoły
Morskiej żaglomistrz na „Darze Pomorza” Jan Leszczyński, nazywany przez
kadetów „Waju”. Chodziło mu o to, żeby wszystkie roboty na statku
wykonywać sumiennie i starannie, bo morze nigdy nie stosuje taryfy
ulgowej ani nie wybacza błędów. Bosman Leszczyński miał syna, oficera
kawalerii, który zaprosił go kiedyś na jakąś pułkową uroczystość
uświetnioną pokazem kawaleryjskiej szarży, więc kiedy Karol Olgierd
Borchardt wypożyczył mu „Potop” Henryka Sienkiewicza, podczas któregoś
porannego sprawdzania takielunku powiedział mu w zaufaniu: żeby my tak
obadwaj, a mój syn, a Kmiecio (chodziło mu o Kmicica) – toż byśmy dali
łupnia tym Szwedom!
Właśnie dowiedzieliśmy się, że projektowane jeszcze niedawno Muzeum
Żołnierzy Wyklętych, które miało być urządzone w dawnym areszcie Urzędu
Bezpieczeństwa przy ulicy Strzeleckiej na warszawskiej Pradze, jednak
nie powstanie. Złożyło się na to pewnie wiele zagadkowych przyczyn,
wśród których chciałbym zwrócić uwagę na jedną: muzeum to miało być
jednocześnie placówką edukacyjną, przede wszystkim dla młodzieży.
Wiadomo jednak, że – po pierwsze – zgodnie z najnowszymi rozkazami –
młodzież w pierwszej kolejności ma być edukowana seksualnie. Każdy kraj
członkowski Unii Europejskiej musi się bowiem w czymś specjalizować, a
nam, to znaczy – naszemu nieszczęśliwemu krajowi, wypadł właśnie taki
los, więc pani Joannie Kluzik-Rostkowskiej, ongiś prawej ręce pana
prezesa Jarosława Kaczyńskiego, surowo przykazano tego dopilnować. W tej
sytuacji – po drugie – edukacja historyczna nie jest młodzieży do
niczego potrzebna, tym bardziej że – po trzecie – nową wersję historii
naszego Narodu właśnie przygotowuje Muzeum Historii Żydów Polskich. Z
tego punktu widzenia wszelkie alternatywne wersje historii są wybitnie
niepożądane.
Tym bardziej niepożądane, że alternatywna wersja historii
przedstawiona przez Muzeum Żołnierzy Wyklętych z pewnością zawierałaby
odpowiedź na pytanie, KTO TO ROBIŁ, to znaczy – kto dopuścił się tak
zwanych zbrodni komunistycznych, zwanych inaczej „stalinowskimi”. Jak
sama nazwa wskazuje, musiał to zrobić komunista Józef Stalin – ale z
drugiej strony wiadomo przecież, że Józef Stalin nigdy w areszcie Urzędu
Bezpieczeństwa przy ulicy Strzeleckiej w Warszawie nie był, więc
osobiście nikogo tam nie torturował ani nie zamordował. Musiały to robić
jakieś inne osoby występujące w charakterze pomocników Józefa Stalina w
tresowaniu naszego mniej wartościowego narodu tubylczego do komunizmu.
Ujawnienie tych pomocników mogłoby nie tylko wywołać potężny dysonans
poznawczy u osób faszerowanych właśnie politycznie poprawną wersją
historii, a nawet wywołać poważne wątpliwości, czy ta zatwierdzona
wersja jest aby na pewno prawdziwa, ale również wprowadzić zamęt w
środowisku autorytetów moralnych i postaci legendarnych, burząc
zatwierdzoną hierarchię. Cóż to by było, gdyby tak przywrócono pamięć o
Jakubie Bermanie, co to wprawdzie piastował skromną funkcję
wiceministra, ale w faktycznej hierarchii ówczesnej władzy znajdował się
na czwartym miejscu – po generale NKWD Iwanie Sierowie, po szefie NKWD w
sowieckiej ambasadzie i po ambasadorze Lebiediewie – a przed
przewodniczącym KRN, późniejszym prezydentem Bolesławem Bierutem, czy
premierem Osóbką-Morawskim? Naturalnie Muzeum Historii Żydów Polskich
nie ma żadnego interesu w przypominaniu ani Jakuba Bermana, ani Romana
Zambrowskiego, ani Hilarego Minca, ani tysięcy innych pomocników Józefa
Stalina, więc w tej sytuacji Muzeum Żołnierzy Wyklętych jest potrzebne
jak psu piąta noga. Jak go nie będzie, to wszyscy łatwiej uwierzą, że
NIKT NIGDY NIC ZŁEGO NIE ROBIŁ, a wszystkiemu winien był „system”.
W piwnicach Strzeleckiej 8 nie powstanie muzeum
na warszawskiej Pradze nie powstanie muzeum Żołnierzy Wyklętych.
Fundacja Strzelecka 8 odpowiedzialna za projekt zwróciła unijne dotacje
przeznaczone na muzeum - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
Przy ul. Strzeleckiej 8 w okresie reżimu stalinowskiego znajdowała się
Kwatera Główna NKWD w Polsce. W latach 1945-1948 areszt Wojewódzkiego
Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W piwnicach budynku więziono,
brutalnie przesłuchiwano i mordowano żołnierzy podziemia
antykomunistycznego. Na ścianach do dziś znajdują się wydrapane przez
więźniów napisy.
Choć w piwnicach budynku miało powstać muzeum, Andrzej Amanowicz z
Fundacji Strzelecka 8 stwierdził, że kwota 300 tys. zł, którą dostał z
funduszy unijnych, nie wystarczy. Zaznaczył, że na gruntowny remont
całej kamienicy potrzeba 10 mln zł.
Prezydencki projekt ustawy o cmentarzach w Sejmie
Minister Krzysztof H. Łaszkiewicz przedstawił we wtorek w Sejmie
projekt ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Celem prezydenckiej
nowelizacji jest umożliwienie przeprowadzenia ekshumacji i godnego
pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-56.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
152. Fot. M. Czutko W
W kamienicy przy ul. Strzeleckiej 8, gdzie miało powstać Muzeum Żołnierzy Wyklętych, prywatna firma deweloperska wprowadza swoje porządki, co może oznaczać zacieranie śladów po żołnierzach podziemia niepodległościowego.
— informuje Fundacja „Łączka” na swoim profilu na Facebooku.
Proceder dotyczy 9 piwnic, które nie zostały objęte nadzorem
konserwatora zabytków. Do budynku nie mają dostępu również ludzie,
którzy mają w pobliżu swoje garaże.
— mówi portalowi wPolityce.pl Agnieszka Murati, mieszkanka kamienicy przy ul. Strzeleckiej 8.
Kobieta podkreśla, że zdewastowane drzwi nie były zwykłym przedmiotem.
— tłumaczy Murati.
Nie wiadomo, co stało się z drzwiami, na którym żołnierze podziemia niepodległościowego zostawili po sobie ślady.
— podkreśla mieszkanka kamienicy.
Czy to oznacza, że drzwi zostały skradzione?
— ucina temat wykonawca remontu przy ul. Strzeleckiej 8.
Mężczyzna podkreśla, że nie wiedział o tym, że ościeżnice będą wyrywane.
— tłumaczy mężczyzna.
Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, o sprawie został poinformowany Instytut Pamięci Narodowej. Warszawski oddział IPN prowadzi rozmowy z właścicielem budynku.
Kamienica przy ul. Strzeleckiej 8 w Warszawie - ocalmy ślady reżimu stalinowskiego. PODPISZ PETYCJĘ!
Obiecane Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie nie powstanie. Kwota 300 tys. zł dotacji nie zostanie wykorzystana
„Czasem
słyszeliśmy odgłosy wycia… To były po prostu odgłosy ludzi bitych” -
pamiętajmy o ludziach zakatowanych przy Strzeleckiej 8 w Warszawie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
153. Zbezczeszczony za walkę o
Zbezczeszczony za walkę o wolność
Władze komunistyczne w bestialski sposób traktowały ciała Żołnierzy Niezłomnych
traktowały ciała Żołnierzy Wyklętych, którzy stawiali opór ich
nikczemnej polityce. Świadectwem tego są zwłoki sierż. Józefa Franczaka
„Lalka”, które służby SB zbeszcześciły przez odcięcie głowy.
Instytut Pamięci Narodowej poinformował wczoraj, że udało się
zidentyfikować głowę sierż. Józefa Franczaka „Lalka”, który był ostatnim
Żołnierzem Niezłomnym. Zginął we wsi Stary Majdan na Lubelszczyźnie 18
lat po zakończeniu II wojny światowej po tym, jak został zadenuncjowany
przez „życzliwe” osoby.
Ustaleń tych dokonano w ramach śledztwa Oddziałowej Komisji Ścigania
Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie, prowadzonego w sprawie
zbrodni komunistycznej dokonanej przez funkcjonariuszy państwa
komunistycznego w okresie od 23 października 1963 r. do 2 stycznia 1967
r., polegającej na przekroczeniu uprawnień poprzez niewydanie osobom
uprawnionym zwłok Józefa Franczaka oraz przekazaniu do celów naukowych
jego czaszki bez zgody krewnych.
– Takie traktowanie zwłok Żołnierzy Niezłomnych jest symbolem
bestialstwa władz komunistycznych wobec grupy osób, która ośmieliła się
sprzeciwiać ich „jedynie słusznej” koncepcji państwa. Profanowanie ciała
zamordowanych było wyraźną manifestacją gniewu i złości na tych,
których później nazwano Wyklętymi – podkreśla w rozmowie z
NaszymDziennikiem.pl prof. Mieczysław Ryba, kierownik Katedry Historii
Systemów Politycznych XIX i XX wieku KUL.
Jak dodaje historyk, takie postępowanie z jednej strony ilustruje
barbarzyństwo komunistyczne, a z drugiej obrazuje wściekłość, z jaką
podchodzono do osób walczących o polską niepodległość.
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/126027,zbezczeszczony-za-walke-o-wolnosc.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
154. Działania prezydenta
Działania prezydenta opóźniają budowę Narodowego Panteonu
Prezydencki projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach
blokuje szybkie wybudowanie Panteonu Żołnierzy Niezłomnych. O sprawie
napisał Nasz Dziennik.
Eksperci z fundacji „Łączka” wskazują na szereg wad w nowelizacji. Problem dotyczy m.in. kwestii pokrycia kosztów ekshumacji.
Zgodnie z propozycjami Bronisława Komorowskiego miałby to zrobić
wojewoda mazowiecki, jednak w 2015 roku nie przeznaczono na ten cel
żadnych pieniędzy.
Przenoszenie grobów blokuje też zapis o zgodzie żyjących krewnych – powiedział Tadeusz Płużański, prezes Fundacji „Łączka”.
- Każda rodzina musi wypowiedzieć się na temat swoje grobu,
czy zgadza się na przeniesienie go w inne miejsce. Dotyczy to nie tylko
najbliższej rodziny, ale także wszystkich kuzynów. Jest to pomysł
karkołomny, powodujący np. przy założeniu, że rodziny będą przeciwne
przenoszeniu grobów swoich bliskich, rozpoczęcie długotrwałych
konsultacji. W obecnym stanie sprawy Panteon bohaterów narodowych na
„Łączce” nie powstanie najpewniej wcześniej niż po 2020 rok – dodał Tadeusz Płużański.
Tymczasem projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach był sztandarową propozycją PO, by przyspieszyć budowę Narodowego Panteonu.
Prezydent Bronisław Komorowski deklarował, że jego działania
umożliwią powrót ekspertów na kwaterę Ł warszawskich powązek, a sama
ustawa pomoże przenieść groby tak, aby umożliwić ekshumacje.
Bohaterom podziemia niepodległościowego chwała!
8 lutego 1951 r. zostali rozstrzelani w piwnicy więzienia na
Mokotowie. Tracili życie w kilkunastominutowych odstępach.
Ppłk Antoni
Olechnowicz ps. Pohorecki, ostatni Komendant Okręgu Wileńskiego AK
(ostatecznie rozbitego w 1949 r.), który doprowadził do ewakuacji
żołnierzy Okręgu za linię Curzona i nawiązał bezpośredni kontakt z
Naczelnym Wodzem gen. Stanisławem Kopańskim, mjr Zygmunt Szendzielarz
ps. „Łupaszka”, dowódca 5 Wileńskiej Brygady AK na Wileńszczyźnie oraz
zgrupowania 5 i 6 Brygady na terenie Polski Północnej, por. Lucjan
Minkiewicz, ps. „Wiktor”, żołnierz 6 Brygady, walczył na
Białostocczyźnie oraz por. Henryka Borowskiego ps. „Trzmiel”, oficer
kontrwywiadu wileńskiej AK – 8 lutego 1951 r. zostali rozstrzelani w
piwnicy więzienia na Mokotowie. Tracili życie w kilkunastominutowych odstępach.
- Wbrew oczekiwaniom
przy rozstrzygnięciu sprawy polskiej zwyciężyły nie zasady słuszności i
zobowiązania międzynarodowe, lecz fakty dokonane i narzucone. Los
Polaków nie będzie jednakowy. Jedni borykać się będą w kraju z okrutną
rzeczywistością państwa policyjnego, inni zostaną w wolnym świecie, by
stać się ustami niemych. Droga nasza jest trudna, lecz u jej kresu
spełni się Polska naszych żarliwych pragnień, wolna i niepodległa -
to fragment odezwy rządu RP w Londynie z 26.06.1945.
- Wypowiedzieliśmy
walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub
stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków - pisał w 1946
roku major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”.
W lipcu 1950 r.
zapadły wyroki śmierci na żołnierzy „bandyckiej” AK. Zarzucono im
terroryzm, współpracę z Gestapo, mordowanie członków lewicowego
podziemia.
Do żołnierzy polskich! Rodacy!
Nie jesteśmy żadna
bandą, jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My
jesteśmy z miast i wiosek polskich. Niejeden z waszych ojców, braci i
kolegów jest z nami. My walczymy o świętą sprawę, za wolną niezależna i
sprawiedliwą i prawdziwie demokratyczną Polskę – dowódca Brygady
Partyzanckiej „Łupaszka”, major.
Żołnierze Państwa
Podziemnego walczyli z dwoma wrogami z Niemcami i Sowietami. Później z
funkcjonariuszami UBP i KBW. Wielu zdołało, jak żołnierze 5 Brygady
Wileńskiej AK, dostać się za linię Curzona i kontynuować działalność
niepodległościową.
Jesienią 1945 r.
swoje kwatery przenosi z Podlasia zgrupowanie Zygmunta Szendzielarza,
legendarnego „Łupaszki”. Żołnierze mieli za sobą gorzkie, tragiczne
nieraz doświadczenia. Na Wybrzeże trafiają partyzanci, którym udało się
uciec z obozów w Rosji, jak Feliks Selmanowicz „Zagończyk” i Jerzy
Lejkowski. „Szpagat” (członek oddziału „Kmicica”, którego żołnierzy
wymordowali podstępnie partyzanci sowieccy w 1943 r., później w 1 i w 4
Szwadronie V Brygady na Pomorzu i na Warmii). Mieli być gotowi do walki w
1946 r.
Na Pomorze
członkowie sztabu Okręgu Wileńskiego AK trafili we wrześniu 1945 r. wraz
z rzeszami repatriantów ze wschodnich województw RP. W Gdańsku bowiem
stykały się trasy powrotów z Zachodu i przesiedleń ze Wschodu. Łatwiej
więc było się zgubić. Tutaj bowiem było wielu ludzi z Wileńszczyzny.
Tutaj też znaleźli, jak na Podlasiu, oparcie wśród ludności miejscowej.
Bez niego nie utrzymaliby się nawet miesiąca.
W Gdyni
zakonspirował się Antoni Olechnowicz ps. „Pohorecki”. Inni ukryli się w
Gdańsku i Sopocie. Nawiązali m.in. kontakt z gen. Stanisławem Kopańskim,
szefem sztabu Polskich Sił Zbrojnych w Londynie. Powstał w Trójmieście
ośrodek mobilizacyjny wileńskiej AK.
- Weszliśmy w stan przejściowy między wojnami. Długotrwałość tego okresu nie da się przewidzieć – pisał „Pohorecki”.
Na Pomorzu
partyzanci szykowali się do walki. Do lasu szli z bronią w ręku, tak jak
wcześniej na Wileńszczyźnie i Białostocczyźnie. Kierowała nimi
determinacja i przeświadczenie, że nowe porządki są nie dla nich, a
bezpieka, czyli siły pomocnicze nowego okupanta, i tak im nie podaruje.
Przed dowódcami
stanęło zadanie zorganizowania punktów informacyjnych, lokali
konspiracyjnych i punktów werbunkowych. Partyzantów trzeba było
zaopatrzyć w broń, żywność, lekarstwa i środki transportu. Magazyny
konspiracyjne były m.in. w okolicach Sztumu i Malborka, w Wejherowie,
Gdańsku – Stogach, w powiecie tucholskim.
- Nie byliśmy
poszukiwaczami przygód. To nie było życiowe awanturnictwo. Nie bawiliśmy
się w Indian. Szliśmy do lasu przekonani, ze będzie wojna światowa. Nie
mieliśmy złudzeń czego możemy spodziewać się po komunistach i ich
mocodawcach – wspominał przed 14 laty w rozmowie z nami Olgierd Christa
ps. „Leszek”. Jego szwadron stacjonował w 1946 r. m.in. w Borach
Tucholskich.
- Ludzie patrzyli na
nas ze zdziwieniem. Początkowo z rezerwą. Oto widzieli wojsko, chodzące
w mundurach, w biały dzień, pod bronią – wspomina Christa.
- Nie obchodzą nas
partie lub te, czy owe programy. My chcemy Polski suwerennej, Polski
chrześcijańskiej, Polski – polskiej. Tak jak walczyliśmy w lasach
Wileńszczyzny, czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami,
by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego
legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy
stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z
lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię – pisał jeden
z niezłomnych, dowódca 6. Wileńskiej Brygady AK kpt. Władysław Łukasiuk
– „Młot”, partyzant antykomunistyczny, jeden z tych, którzy przekazali w
1943 r. aliantom tajemnice niemieckich rakiet V1, a po 1945 r. przez 3
lata dowodził Brygadą, potrafiąc utrzymać się w terenie, nawet w
najtrudniejszych sytuacjach, miał świetny instynkt partyzancki.
Zygmunt Szendzielarz
pseudonim „Łupaszka” przyjął na cześć Jerzego Dąbrowskiego,
legendarnego kresowego zagończyka z okresu wojny z bolszewikami,
zamordowanego przez NKWD w 1940 roku.
W kwietniu 1943 roku
nawiązał kontakt z Komendą Wileńskiego Okręgu AK. W sierpniu został
skierowany na stanowisko dowódcy oddziału partyzanckiego AK działającego
na Pojezierzu Wileńskim pod dowództwem ppor. Antoniego Burzyńskiego
„Kmicica”. Po dotarciu na miejsce dowiedział się, że oddział został
rozbrojony przez sowieckich partyzantów a „Kmicic” razem z żołnierzami
AK zamordowany.
Szendzielarz z
resztek oddziału utworzył nową jednostkę – 5 Brygadę Wileńską AK.
Walczyła ona z wojskami niemieckimi i z litewskimi jednostkami, które z
nimi kolaborowały, a także z wrogo nastawioną sowiecką partyzantką. W
sierpniu 1944 roku żołnierze AK służyli pod dowództwem Szendzielarza w
rejonie Bielska Podlaskiego.
Po podporządkowaniu
się Komendzie Białostockiego Okręgu AK Szendzielarz na czele
niewielkiego oddziału przeszedł do Puszczy Różańskiej. Wiosnę 1945 roku
odbudowana 5 Brygada Wileńska liczyła około 250 żołnierzy. Jej żołnierze
przeprowadzili kilkadziesiąt akcji przeciwko NKWD, UB, MO i KBW.
Zimą 1945 r. na
Pomorzu po nawiązaniu kontaktu z konspiracyjnymi strukturami Łupaszka
podporządkował się komendantowi eksterytorialnego Wileńskiego Okręgu AK
ppłk Antoniemu Olechnowiczowi „Pohoreckiemu”. W 1946 roku wrócił do
walki, rozpoczynając działalność dywersyjną. W kwietniu odtworzył w
Borach Tucholskich 5 Brygadę Wileńską i stanął na jej czele.
2 listopada 1950 roku Zygmunt Szendzielarz skazany został przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na karę śmierci.
Wyrok wykonany
został 8 lutego 1951 roku w warszawskim więzieniu na Mokotowie. W tym
samym dniu strzałem w tył głowy zamordowano jeszcze trzech innych
oficerów wileńskiej AK: ppłk. Antoniego Olechnowicza „Podhoreckiego”,
por. Lucjana Minkiewicza „Wiktora” i por. Henryka Borowskiego
„Trzmiela”.
Wiedziałem, że nikt twoich ran ci nie odwdzięczy,
Bo niczym krew, co płynie, przy złocie, co brzęczy.
I nigdy nikt nie liczył leżących w mogile,
Bo czym jest duch anielski przy szatańskiej sile?
Jak żal mi, że ci oczy nareszcie otwarto!
I powiedz sam mi teraz, czy to było warto?
Jan Lechoń „Przypowieść”
Artur Górski
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/publicystyka/historia/bohaterom-podziemia-niepodleglosciowego-chwala,12965212180#ixzz3RGbbVez1
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
155. Miejsca skropione polską
Miejsca skropione polską krwią
Pamięć to nie jedyna rzecz, jaką możemy zrobić dla Niezłomnych. Potrzebny jest też sąd - uważa Leszek Żebrowski
krwią polskich patriotów. Obecnie trwa walka o wpisanie do rejestru
zabytków miejsc, w których mieściły się niegdyś katownie aparatu
bezpieczeństwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Te miejsca nie mogą
zostać zniszczone.
Nawet jeżeli z badań nad nimi nie będziemy mogli się dowiedzieć czegoś
nowego, chociaż nigdy nic nie wiadomo, to i tak powinny być miejscami
szczególnie chronionymi. To są miejsca męczeństwa! Tak jak honorujemy
wszystkie miejsca w Warszawie, gdzie Niemcy mordowali ludzi, czyli np.
miejsca na terenie getta, tak samo powinniśmy dbać o te miejsca, gdzie
mordowani byli Polacy.
Z tą sprawą jest jednak najgorzej, bo nie ma nie tylko zrozumienia, ale
jest też opór władz samorządowych, państwowych czy instytucji. Łatwiej
jest sprzedać, pozbyć się problemu, zatrzeć ślady, zamurować, położyć
nowy tynk i twierdzić, że nic się nie stało. To jest bardzo przykre, bo
to jest część naszej pamięci i naszej tożsamości.
Wszystkie działania, które prowadzi państwo, a towarzyszą przywróceniu
pamięci Żołnierzy Wyklętych, w żaden sposób nie mogę nazwać
wystarczającymi. To są działania, które są wymuszone odruchami oddolnymi
i naciskami społecznymi. Nie ma u nas czegoś takiego jak oficjalna
polityka historyczna, która zmusiłaby instytucje państwowe o zabieganie o
najlepsze poznanie śladów męczeństwa Polaków. Tam, gdzie nie ma
nacisków, tam się nic nie dzieje. Miało być Muzeum Żołnierzy Wyklętych w
Warszawie, miały być uroczyste pochówki zidentyfikowanych ofiar Łączki,
a nie ma nic! Żadnych terminów, żadnych działań…
Pamięć to nie jedyna rzecz, jaką możemy zrobić dla Niezłomnych.
Potrzebny jest też sąd. Miejsca kaźni muszą być opisane i dokładnie
zidentyfikowane. Zbadajmy, jaka była obsługa, czy sowiecka, czy
komunistyczna Polski Ludowej. A przede wszystkim, co tam się działo.
Jeszcze wiele możemy w tej sprawie zrobić. Jeszcze możemy osądzić, choć
tylko moralnie, sprawców zbrodni. Musimy wiedzieć, kto był w nich katem.
Możemy się domyślać, że jeszcze się okaże, iż są wśród nich osoby znane
i cenione. Teraz nic nie wiem o tej części ich przeszłości, później ta
przeszłość może nas przerazić…
Wyłączenie takich miejsc, gdzie bestialsko mordowano Polaków w skali
Warszawy czy całego państwa, uszczerbku na naszym majątku nie zrobi.
Natomiast uszczerbek dla pamięci będzie bardzo duży, jeżeli to
zniszczymy. Cieszę się, że okres zbrodni komunizmu został osądzony w
naszej pamięci. Że młodzi ludzie domagają się tego, aby poznać powojenną
historię Polski. Skoro młodzież cały czas o tym mówi, cały czas tego
chce, to ta pamięć już nie zginie. Skoro władza jest przeciwko nam, to
trzeba badać ten okres obok instytucji państwowych.
Leszek Żebrowski
Kto wyklina bohaterów?
tożsamości historycznej - mówi Arkadiusz Czartoryski
członkiem Parlamentarnego Zespołu Tradycji i Pamięci Żołnierzy
Wyklętych, rozmawia Magdalena Pachorek
Jakie określenie najbardziej pasuje do osób walczących w podziemiu
antykomunistycznym o niepodległą Polskę?
– Zdecydowanie Żołnierze Wyklęci. Określenie to jest jak najbardziej
aktualne i właściwe, dlatego ja nie używam innego. Przypomnę, że tysiące
z nich nadal czeka na unieważnienie wyroków śmierci. Do tej pory nie
znamy miejsc ich pochówku, a państwo skąpi pieniędzy na ich
poszukiwania. Owszem, są prowadzone prace ekshumacyjne, ale jest to
kropla w morzu potrzeb. Co więcej, ich oprawcy nie zostali osądzeni, a
wręcz są hołubieni przez rząd.
Dlatego bezwzględnie trzymam się nazwy Żołnierze Wyklęci, bo ona
idealnie odzwierciedla sytuację tych osób, które pomimo ich walki o
niepodległość Ojczyzny nie mogą zostać należycie uhonorowani.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odmówiło wsparcia
finansowego na rzecz budowy Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce.
Dlaczego rząd nie chce przekazać dotacji tej placówce?
– W piśmie resortu kultury do miasta Ostrołęki urzędnicy napisali, że
nie przyznają wsparcia ze względu na to, że Muzeum Żołnierzy Wyklętych
jest niezgodne z polityką kulturalną Polski. U podstaw tego absurdalnego
argumentu leży dualizm moralny władz państwa.
Proszę zwrócić uwagę, że cały fundament historyczny III RP, który tworzą
obecnie rządzący, opiera się na takim pomieszaniu dobra ze złem.
Niestety, obecne elity nie chcą się od tego oderwać. Świadczą o tym
chociażby huczne pogrzeby dawnych oficerów UB, jak to miało miejsce w
przypadku byłego dyktatora stanu wojennego Wojciecha Jaruzelskiego. To
pomieszanie moralne niewątpliwie mąci w głowach młodego pokolenia.
Co jakiś czas docierają do nas informacje o wstrzymaniu poszukiwań
miejsc pochówku Żołnierzy Wyklętych, bo nie można ruszyć grobów
oprawców, pod którymi leżą nasi bohaterowie. Kaci bohaterów do dzisiaj
nie chcą się przyznać, gdzie pochowali zamordowanych żołnierzy.
Informacje te są skwapliwie ukrywane przez żyjących dotąd sprawców.
Dlatego też nie dziwię się, że nasze muzeum w Ostrołęce nie ma wsparcia,
ale – na szczęście – mimo to prace budowlane cały czas trwają.
Budowa Muzeum Żołnierzy Wyklętych jest ważna nie tylko ze względu na
uhonorowanie pamięci osób, które zginęły za wolną i niepodległą Polskę.
Placówki takie jak ta odgrywają też ważną rolę w przekazywaniu
prawdziwej wersji historii…
– Budowanie wspólnoty narodowej jest niemożliwe bez ukształtowania
tożsamości historycznej. A budowanie tej wspólnoty jest niezwykle ważne,
bo służy uczciwemu podejściu do gospodarki, zainteresowaniu się
starszymi osobami, dobrze funkcjonującej opiece zdrowotnej czy edukacji o
wysokiej jakości. Celem naszych działań jest przywracanie pamięci tych,
którzy oddali życie za Ojczyznę.
Polecam przeczytanie listu, który Łukasz Ciepliński, szef Zrzeszenia
Wolność i Niepodległość, wysłał przed śmiercią do żony i syna. Ile w nim
jest miłości do najbliższych, do Ojczyzny i do Kościoła. Możemy także w
nim znaleźć wzorzec małżeństwa i takiego wychowania dzieci, żeby
chciały służyć Ojczyźnie, Narodowi i Kościołowi. To są piękne rzeczy.
Budowę wspólnoty narodowej należy rozpocząć właśnie od przywrócenia
pamięci o takich osobach jak ppłk Ciepliński.
W ostatnim czasie zauważamy zainteresowanie historią Żołnierzy Wyklętych
wśród młodych ludzi…
– Rzeczywiście młode pokolenie coraz chętniej sięga po ich życiorysy. Są
zafascynowani ich odważną postawą i chętnie włączają się w różne
inicjatywy, które mają przypominać o Żołnierzach Wyklętych. Młodzi
ludzie wykazują więcej zainteresowania pamięcią o naszych wielkich
niezłomnych bohaterach niż średnie pokolenie. Jeden z nauczycieli,
zapraszając mnie na lekcję, powiedział, że będziemy rozmawiać o
Żołnierzach Wyklętych, co według niego było kontrowersyjnym tematem.
Może dla mojego pokolenia to był kontrowersyjny temat, ale już dla
młodszego taki nie jest.
Oni chętnie noszą ich wizerunki na koszulkach czy sztandarach oraz
wrzucają je na profile społecznościowe. Dlatego w Ostrołęce gromadzimy
materiały o niezłomnych bohaterach, aby kolejnym pokoleniom przekazywać
wzór postawy patrioty.
Dziękuję za rozmowę.
Magdalena Pachorek
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/128379,kto-wyklina-bohaterow.html
Proces na nowo?
Proces mężczyzn, którzy w geście
patriotycznym oblali monumenty wdzięczności Armii Czerwonej w Warszawie,
może się zacząć od początku
geście patriotycznym oblali monumenty wdzięczności Armii Czerwonej w
Warszawie, może się zacząć od początku.
Wyszło na jaw, że sędzia prowadzący proces już zajmował się tą sprawą.
Dwa lata temu uznał, że na Danielu L. i Wojciechu B. ciążą poważniejsze
zarzuty o „znieważenie pomników”, dlatego nie ma sensu ich ścigać za
drobniejsze wykroczenie w postaci „umieszczania napisów” w miejscach
publicznych bez zgody „zarządzającego tym miejscem”.
– Treść i sposób wskazuje, że sam pisałem to postanowienie, a nie
asystent – przyznał sędzia Dariusz Leszczyński, ale podkreślił, że nie
pamięta tej sprawy, ponieważ w ciągu roku załatwia ich ponad 600.
Konsekwencją tego może być zmiana sędziego w procesie, co oznaczałoby,
że musiałby się on rozpocząć od początku. Do połowy kwietnia sędzia ma
się zastanowić, czy są podstawy do jego wyłączenia ze sprawy.
Sprawa toczy się już od 2011 r. i była już umarzona przez sąd. Uznał on,
że monumentów wdzięczności Armii Czerwonej nie można uznać za pomniki w
sensie prawnym, a co za tym idzie - nie można ich znieważyć. Ale
prokuratura nie dawała za wygraną i w konsekwencji sprawa trafiła
ponownie do sądu. – Ten proces to kolejna strata pieniędzy polskiego
podatnika, prowadzenie tego typu spraw, które już na poziomie
prokuratury powinny być dawno prawidłowo rozstrzygnięte – uważa mec.
Krzysztof Wąsowski, obrońca jednego z oskarżonych.
– Był to z naszej strony idealistyczny czyn, którym chcieliśmy pokazać,
zaprotestować przeciwko publicznej gloryfikacji systemu totalitarnego, a
jednocześnie zakłamywaniu prawdy historycznej – podkreślał Wojciech B.
Zenon Baranowski
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/128421,proces-na-nowo.html
Przepychanka w sprawie pomników.
"Zachowanie PiS jest karygodne"
stanowisko rady miasta w sprawie „usunięcia pomników symbolizujących
system komunistyczny w Polsce”. Rządząca PO zarzuciła PiS „zaciemnianie
sytuacji” i odrzuciła projekt.
Jeszcze w styczniu radni PiS-u złożyli do przewodniczącej rady
uchwałę z propozycją przywrócenia pomnika „Czterech Śpiących”, jednak
nie pl. Wileńskim, a w mauzoleum żołnierzy radzieckich na Mokotowie. Z
przyczyn proceduralnych, uchwała nie weszła do porządku obrad
czwartkowej sesji. – Zabrakło pisemnej opinii pani prezydent – twierdzi
Krajewski.
Stąd próba przegłosowania stanowiska.
------------------------------------------------------------
SPUTNIK
Administracja miejska Warszawy podjęła decyzję, że Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, przeniesiony na okres prac konserwacyjnych z centrum stolicy, nie wróci na miejsce.
Decyzja w sprawie tymczasowego przeniesienia pomnika w 2011 roku została podjęta po uzgodnieniu ze stroną rosyjską, zgodnie z międzyrządowym porozumieniem 1994 roku w sprawie pochowków i miejsc pamięci ofiar wojen i represji. Strona rosyjska wyraziła niepokój w związku z obecną decyzją władz polskiej stolicy.
„Ambasada Rosji wyraża niepokój w związku z pojawiającymi się w mediach doniesieniami, że rada miejska Warszawy zmieniła swoją decyzję z 2011 roku, zgodnie z którą Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, przeniesiony tymczasowo w Placu Wileńskiego w Warszawie w związku z remontem oraz budową drugiej linii metra, powinien był wrócić na swoje miejsce” — podkreśliła attache prasowa ambasady FR w Polsce Waleria Pierżynska.
Ambasada FR nie otrzymała oficjalnego powiadomienia polskich władz o dalszych losach pomnika. „Nadal oczekujemy od polskich władz oficjalnego komentarza na temat ich stanowiska” — powiedziała Pierżynska.
Przewodniczący polskiego zjednoczenia społecznego „Kursk” Jerzy Tyc poinformował, że wielokrotnie zwracał się do różnych urzędów, domagając się przywrócenia pomnika na pierwotne miejsce:
„Obecnie chcemy przynajmniej ustalić, gdzie znajduje się pomnik, aby nie zniknął” — konkludował Jerzy Tyc.
Czytaj więcej: http://pl.sputniknews.com//polska/20150302/70709.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
156. Jeszcze wyższe emerytury dla
Jeszcze wyższe emerytury dla funkcjonariuszy SB
Byli komunistyczni decydenci i generałowie SB dostali
prawie dwa razy większą podwyżkę niż pozostali emeryci, w tym także
ofiary terroru komunistycznego.
Od marca obowiązuje kwotowo-procentowa waloryzacja rent i emerytur.
Podniosła ona świadczenia większości emerytów tylko o 36 zł brutto.
Jednak jak podał jeden z dzienników, świadczenia m.in. byłych
komunistycznych funkcjonariuszy w wysokości ponad 5 tys. zł brutto –
wzrosną jeszcze o 50-60 zł.
Gazeta podała, że gen. Władysław Ciastoń, były wiceszef
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w PRL, który ma ok. 8 tys. zł emerytury
dostanie podwyżkę w wysokości 55 zł. O tyle wzrośnie też
świadczenie gen. Józefa Sasina, byłego funkcjonariusza Służb
Bezpieczeństwa. 60 zł podwyżki otrzyma natomiast Czesław Kiszczak,
były szef MSW. To blisko dwa razy więcej niż otrzymują ich ofiary.
Poseł Józefa Hrynkiewicz mówi, że system ten w dalszym ciągu utrwala
nierówność społeczną i nie może być usprawiedliwienia dla tej sytuacji.
- Są takie środowiska, szczególnie byłych pracowników Służb
Bezpieczeństwa, ale także sądów i prokuratury, które korzystają z bardzo
hojnych emerytur i przez prawie 26 lat nie udało się tej sytuacji
zmienić. Powodem jest podobno to, że jakoby nie było dokumentów.
Wszystkie dokumenty w najlepszym porządku znajdują się w zakładach
emerytalno-rentowych wojska, policji i ministerstwa sprawiedliwości. Nie
ma usprawiedliwienia, że nie ma dokumentów. W tym systemie złe jest
również to, że osoby, które mają niskie emerytury – ponieważ krótko
pracowały – do końca będą miały niską emeryturę. Jest jednak ona na tyle
wysoka, że osoby te nie mogą zgłosić się po zasiłek do pomocy
społecznej – tłumaczy poseł Józefa Hrynkiewicz.
Dziś ruszył proces generałów SB Władysława C. i Józefa S. IPN oskarża
ich o bezprawne powołanie w stanie wojennym opozycjonistów na ćwiczenia
wojskowe.
Według Instytutu był to pretekst do pozbawienia wolności 304 osób.
Warunki ćwiczeń były surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych.
Cała sprawa może toczyć się przez wiele miesięcy. Sąd będzie musiał
wysłuchać m.in. ponad 220 pokrzywdzonych.
W śledztwie oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im do 10 lat więzienia.
W Warszawie ma ruszyć proces Ciastonia i Sasina
W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa ma ruszyć dziś
proces generałów Służby Bezpieczeństwa: Władysława Ciastonia, byłego
szefa SB oraz dyrektora Departamentu V MSW Józefa Sasina, oskarżonych o
bezprawne powołanie w stanie wojennym opozycjonistów na ćwiczenia
wojskowe. Według Instytutu Pamięci Narodowej, był to pretekst do pozbawienia wolności 304 osób.
W śledztwie oskarżeni nie przyznali się do winy. Grozi im do 10 lat
więzienia. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wysłucha m.in. ponad 220
pokrzywdzonych.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
157. Projekt Panteonu-Mauzoleum w
Projekt Panteonu-Mauzoleum w kwaterze „Ł”
Znamy projekt Panteonu-Mauzoleum Ofiar Zbrodni Komunistycznych, który ma powstać na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w kwaterze „Ł”.
Pełna treść artykułu dostępna na stronie:
http://wp.naszdziennik.pl/2015-03-10/0,peknieta-ziemia.html
Wyniki konkursu organizowanego przez Radę Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa zostały ogłoszone wczoraj. Zwyciężył projekt młodych
architektów Leszka Maksyma Czai, Izabeli Tomczak i Piotra Kuflewskiego z
Warszawy. Decyzję jury uzasadnił Włodzimierz Mucha, wiceprezes
Stowarzyszenia Architektów Polskich.
- Nagroda została przyznana za oryginalne zastosowanie
rozwiązań przestrzennych i plastyczno-wizualnych odnoszących się do
symboliki odkrytej ziemi ujawniającej szczątki ofiar, jako skrywane
dowody zbrodni. Uszanowanie pamięci o Łączce – miejscu domniemanych
grobów, na której przez wiele lat kultywowano pamięć niezłomnych.
Sugestywność i oryginalność zastosowanego języka artystycznego, a także
wartość symboliczna tej pracy, stanowią niepodważalny jej walor,
przesądzając o nagrodzeniu pierwszą nagrodą – mówił Włodzimierz Mucha.
Zwycięski projekt zakłada umieszczenie mauzoleum częściowo pod
ziemią. Cztery wejścia stanowiące rodzaj pęknięć będą prowadziły w dół
do otwartego, niezadaszonego centrum. Zaprojektowano również miejsce na
280 trumien, na czterech poziomach, gdzie spoczną ekshumowane szczątki
ofiar zbrodni komunistycznych.
Przyszły plac na Łączce “B” ma wznosić się łagodnie ku górze i będzie
zakończony murem ze znakiem Polski Walczącej i nazwiskami
pomordowanych.
Prezes IPN-u dr Łukasz Kamiński podczas uroczystości ogłoszenia
wyników konkursu wskazał na ogromną wagę upamiętnienia ofiar terroru
komunistycznego. Przypomniał, że Łączka w ciągu ostatnich trzech lat
stała się wielkim narodowym symbolem, miejscem, z którym łączą się
uczucia milionów Polaków.
- Upamiętnienie przeniesie nasze dzisiejsze emocje, uczucia,
tę wielką wagę, którą przywiązujemy do tego miejsca dla przyszłych
pokoleń. Nasze pokolenie przeminie, a to miejsce zostanie. Tak jak
dzisiaj wielkim symbolem są dla nas upamiętnienia chociażby wspominanego
nie tak dawno powstania styczniowego, jestem przekonany, że Łączka już
na zawsze pozostanie wśród tych kilku miejsc, kilku cmentarzy, wielkich
symboli naszej wspólnej historii – powiedział dr Łukasz Kamiński.
Sekretarz ROPWiM Andrzej Kunert poinformował, że rozpoczęcie budowy
mauzoleum jest planowane w czerwcu. 27 września będzie miał miejsce
uroczysty pogrzeb ekshumowanych szczątków ofiar, odsłonięcie i
poświęcenie tego miejsca.
Wśród zidentyfikowanych do tej pory ofiar reżimu komunistycznego są
wybitni dowódcy Armii Krajowej i Zrzeszenia “Wolność i Niezawisłość”.
duńska firma oskarża polaków o plagiat
Spór o panteon na Powązkach.
Autorzy projektu wycofali pracę
na Powązkach wycofali się z konkursu. Powód? Ich projekt bardzo
przypomina koncepcję krematorium autorstwa jednej...
więcej »
------------------------------------
Łączka cmentarzem wojennym!
Miejsce, gdzie ma stanąć Panteon Narodowy na warszawskiej Łączce, zostanie niebawem w całości cmentarzem wojennym
skrycie chowani byli Żołnierze Wyklęci, została wpisana do rejestru
cmentarzy wojennych 22 października zeszłego roku. Został jednak jeden
grób współczesny. Właśnie doszło do ekshumacji i jego przeniesienia.
- Miała miejsce druga ekshumacja z kwatery „Ł”, przebiegła bez zakłóceń,
wojewoda przystępuje do poszerzenia terenu kwatery wojennej – mówi
portalowi NaszDziennik.pl Ivetta Biały, rzeczniczk prasowy wojewody
mazowieckiego Jacka Kozłowskiego.
Wpis do rejestru dotyczy jedynie niewielkiego terenu o wymiarach 18 na
18 metrów określanego mianem kwatery Łączka I, gdzie stał pomnik
upamiętniający ofiary represji komunistycznych. Na tyle, jak podkreślał
Mazowiecki Urząd Wojewódzki, pozwalają przepisy. Teren ten stanowi
zaledwie trzecią część kwatery, gdzie chowano mordowanych przez UB
Żołnierzy Wyklętych.
Obok pomnika znajdowały się cztery nagrobki wystawione staraniami rodzin
ofiar komunizmu: Jerzego Jętkiewicza, Tadeusza Leśnikowskiego,
Stanisława Stankiewicza i Stanisława Piwka. Miały one charakter
symboliczny, ale w grobie Jętkiewicza pochowano w latach 90. jego
rodziców, a w lutym ub.r. w grobie Leśnikowskiego wdowę po nim –
Apolonię Leśnikowską.
Urząd wojewódzki po rozmowach z rodzinami doprowadził do przeniesienia
tych pochówków.
Panteon Narodowy ma stanąć na Łączce, według planów Rady Ochrony Pamięci
Walk i Męczeństwa, do września tego roku.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
158. hucpy ciąg dalszy
Proces Kiszczaka będzie wznowiony
Proces odwoławczy Czesława Kiszczaka, byłego szefa MSW, będzie wznowiony. Obrona już zapowiedziała zażalenie na tę decyzję.
Sąd Apelacyjny w Warszawie zebrał się na zamkniętym posiedzeniu w
sprawie dalszych losów Kiszczaka, w związku z najnowszą opinią lekarzy.
Biegli uznali, że stan zdrowia psychicznego Kiszczaka “znacznie utrudnia” jego uczestnictwo w czynnościach procesowych.
W 2012 r. Kiszczak został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2
lata więzienia w zawieszeniu za udział w grupie przestępczej
przygotowującej stan wojenny. W 2013 r. Sąd Apelacyjny zawiesił badanie
apelacji z uwagi na złe zdrowie Kiszczaka.
Mec. Piotr Andrzejewski mówi, że wznowienie procesu Kiszczaka to
dobry krok. Obawia się jednak, że cała sprawa nie będzie miała
szczęśliwego finału; umrze wraz z dygnitarzami komunistycznymi.
- Każde wysiłki zmierzające do doprowadzenia tego procesu do
końca są w tej chwili godne uznania. Problem jest tylko, czy idzie za
tym wola osądzenia tych ludzi, czy jest to tylko gra formalna, by
uczynić zadość opinii publicznej w tym zakresie. Nie jestem wielkim
optymistą, aczkolwiek wydaje mi się, że stwierdzenie tego, że osoby te
mogą odpowiadać przed sądem – skoro prowadzą tryb życia wskazujący na
to, że bardziej sprawne, niż chcą się wydawać przed sądem – jest w tej
chwili elementem naszego podstawowego obowiązku, do którego są powołani
lekarze, sędziowie i prokurator – zaznaczył mec. Piotr Andrzejewski.
W 2014 r. Sąd Administracyjny, na wniosek pionu śledczego IPN, zlecił
ponowne badania lekarskie byłego szefa MSW. W październiku ubiegłego
roku Kiszczak odmówił stawienia się na badania w Gdańsku. Twierdził, że
zdrowie nie pozwala mu tam pojechać.
W grudniu zeszłego roku policja wykonała decyzję Sądu
Administracyjnego o doprowadzeniu Kiszczaka na badania do
Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
Immunitet sędziów obejmie także kłamstwo lustracyjne
Trybunał
Konstytucyjny wydał wyrok ws. obowiązywania immunitetu sędziowskiego
w sytuacji kłamstwa lustracyjnego. Zatajenie współpracy
z komunistycznymi służbami będzie chronione immunitetem. Wyrok jest
sprzeczny z dotychczas obowiązującą wykładnią...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
159. Wybrano projekt panteonu
Wybrano projekt panteonu Żołnierzy Wyklętych
Rada
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa wybrała projekt panteon-mauzoleum
ofiar zbrodni komunistycznych na Łączce na stołecznych Wojskowych
Powązkach.
Projekt ma mieć formę 36 kamiennych
jasnych bloków formujących zwarty czworokąt. Na jednym z nich ma zostać
wyryty ciemny krzyż, na innych - polskie godło oraz inskrypcje.
Jak poinformowała Rada, po
przeanalizowaniu wybranych opracowań złożonych w konkursie na koncepcję
architektoniczną panteonu-mauzoleum ofiar zbrodni komunistycznych
zlokalizowanego na kwaterze "Ł" Cmentarza Wojskowego na Powązkach w
Warszawie, przeprowadzono negocjacje z zespołami autorskimi.
Sekretarz Rady Andrzej Kunert wyjaśnił, że wybrany zespół ma czas do 27 kwietnia na przygotowanie projektu wykonawczego.
- Wtedy będzie można go zaprezentować w
pełni, ale postaramy się wcześniej też ubogacić tę informację.
Głosowanie na ten projekt było absolutnie jednogłośne, bo wszyscy
uznaliśmy, że jest naprawdę dobry. Poprosiliśmy też zespół o dokonanie
kilku modyfikacji, nad którymi architekci już pracują - powiedział
sekretarz Rady.
Tymczasem bardzo ostro o idei konkursu wypowiedział się prezes Fundacji "Łączka" Tadeusz Płużański.
-Ten konkurs od początku do końca jest
obarczony poważnym błędem. Nie można ograniczać terenu dawnej "Łączki"
do fragmentu. To, co proponuje Andrzej Kunert to nie panteon tylko
panteonik. Wielu naszych bohaterów pozostanie pod ziemią. Najlepiej
byłoby nie podejmować teraz działań. Priorytetem powinna być ekshumacja i
identyfikacja - powiedział o panteonie-mauzoleum Tadeusz Płużański.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
160. Przyjęto prezydencki projekt
Przyjęto prezydencki projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych
Posłowie z sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji
przyjęli prezydencki projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu
zmarłych. Z założenia ma on umożliwić ekshumację i
godny pochówek ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956,
odnalezionych w kwaterze „Ł” na Powązkach w Warszawie.
Prezydenckim projektem zajęła się sejmowa Komisja Administracji i Cyfryzacji oraz specjalna podkomisja, która zgłosiła poprawki.
Poseł Józefa Hrynkiewicz powiedziała, że są poważne wątpliwości, czy
ustawa ułatwi, czy utrudni ekshumacje i pochówki narodowych bohaterów.
- Ta ustawa pozwoli na to, żeby zaskarżyć do sądu sprawę
wydobycia tych szczątków, ponieważ często na tych szczątkach są
dokonywane późniejsze legalne pochówki. Chodziło w takich przypadkach o
to, aby całkowicie zatrzeć miejsca pochówku tych bohaterów, którzy
zostali zamordowani. Te wątpliwości pojawiają się w związku z tym, że
teraz można będzie, na mocy tej ustawy, zobaczyć, czy rzeczywiście
skierowanie sprawy do sądu ułatwi, czy też – na co zwraca uwagę wiele
osób – utrudni wydobycie tych szczątków, dlatego sąd – jak to sądy w
Polsce – może procedować w tej sprawie przez wiele miesięcy, a nawet
przez wiele lat – zwraca uwagę poseł Józefa Hrynkiewicz.
Prezydencki projekt obejmuje zmiany w trzech ustawach: o grobach i
cmentarzach wojennych, o cmentarzach i chowaniu zmarłych oraz o
Instytucie Pamięci Narodowej. Ma wprowadzić prawne podstawy ekshumacji i
przeniesienia grobu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
161. Prawo do godnego pochówku
Prawo do godnego pochówku jest oczywiste
Już niebawem zespół prof. Szwagrzyka rozpocznie
poszukiwania ofiar systemu komunistycznego z lat 40 na cmentarzu
Bródnowskim w Warszawie
kierującym pracami poszukiwawczymi miejsc pochówku żołnierzy Narodowych
Sił Zbrojnych, partyzantów z oddziału Henryka Flamego ps. „Bartek”,
pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru
komunistycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Zespół pod Pana kierownictwem zakończył właśnie poszukiwania w Starym
Grodkowie. Jaki jest efekt tych prac?
– Nasze prace w pobliżu Starego Grodkowa na Opolszczyźnie, ale również
wcześniej na tzw. Polanie śmierci i Polanie gajowego k. miejscowości
Barut położonej na granicy województw opolskiego i śląskiego były
związane z tym samym mordem na żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych,
mordem na prawie 200 partyzantach z oddziału Henryka Flamego ps.
„Bartek” podzielonych na trzy grupy, którzy zostali zamordowani w trzech
różnych miejscach przez komunistyczną bezpiekę we wrześniu 1946 r. Bez
względu na to, jakie ciekawe informacje uzyskaliśmy dzięki naszym pracom
do analizy badawczej, to nie jest to jednak to, na co oczekiwaliśmy i z
jakim zamiarem udawaliśmy się przed kilkunastoma dniami w miejsca
poszukiwań. Nie mamy najważniejszego, nie mamy miejsca czy miejsc, gdzie
szczątki tych narodowych bohaterów złożono po zamordowaniu czy mówiąc
wprost zakopano, a przecież z taką myślą rozpoczynaliśmy nasze prace.
Nie oznacza to jednak, że prace te były bezowocne…?
– Absolutnie nie. Wykonaliśmy gigantyczną pracę. Tylko w tym roku
przeprowadziliśmy około tysiąca odwiertów wykonanych w odległości metr,
półtora metra od siebie. Jeżeli dołożymy to do odwiertów sprzed dwóch
lat, kiedy wykonaliśmy około dwóch tysięcy odwiertów, to daje to ogromną
przestrzeń, która została przebadana. Można śmiało powiedzieć, że po
nas już nikt nie będzie musiał sprawdzać, czy są tam pochówki.
Oczywiście przyjmując tę metodologię, możemy nie natrafić na grób
pojedynczego człowieka, ale nie ma możliwości, żeby nie znaleźć grobu
mającego kilka czy kilkanaście metrów kwadratowych. W wyniku naszych
badań mamy spory materiał i temat do przemyśleń. Teraz przed nami czas
na analizę. Musimy sobie też odpowiedzieć na pytanie: co dalej. Z
pewnością działania w tych miejscach będą kontynuowane w przyszłości,
jest to tylko kwestia czasu.
Jaki jest efekt dotychczasowych poszukiwań?
– Znaleźliśmy interesujące rzeczy, ale nie są to rzeczy, o których
moglibyśmy powiedzieć, że należały do członków oddziału Narodowych Sił
Zbrojnych „Bartka”. To, że odnajdujemy różnego rodzaju amunicję, bo tak
rzeczywiście było, to, że odnajdujemy fragmenty oprzyrządowania
wojskowego, co też jest faktem, czy to, że mamy fragment orzełka w
koronie, to owszem jest to bardzo ważne i układa nam się w pewną całość,
ale nie jest to to, na co czekaliśmy, co mieliśmy nadzieję odnaleźć.
Działania, które prowadziliśmy, były realizowane w oparciu o szeroki
front robót. Były to zarówno działania archeologiczne, działania z
zakresu archeologii podwodnej, wykorzystywany był na miejscu
magnetometr, sonda podwodna, a także georadar, jednak mimo naszych
wysiłków wszystkie te działania niestety nie doprowadziły do efektów,
które chcielibyśmy uzyskać. Bynajmniej nie oznacza to, że czas i wysiłki
wielu ludzi, którym chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować, poszły
na marne. Materiał, jaki uzyskaliśmy, i doświadczenie, jakie zdobyliśmy,
to wszystko jest niezwykle cenne pod kątem przyszłych badań.
Poszukiwania, które teraz przeprowadziliśmy, pozwolą nam uniknąć w
przyszłości powtarzania tych samych działań w miejscach już zbadanych.
Nasze działania prowadzimy metodą planową, rozszerzając je na zasadzie
rozchodzenia się fal od miejsca popełnienia zbrodni. Prędzej czy
później, być może za kilka czy kilkanaście lat, ale wierzę, że w końcu
odnajdziemy partyzantów z oddziału „Bartka” w tych trzech miejscach.
Sądzi Pan, że są jeszcze ludzie, którzy mają wiedzę na temat zbrodni na
partyzantach z oddziału „Bartka”?
– Uważam, że wciąż jeszcze są ludzie, którzy mają wiedzę na temat tej
zbrodni, zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie. Z jednej strony
mamy przecież funkcjonariuszy komunistycznego aparatu represji ludzi,
którzy brali udział w tym mordzie. Przypomnę może, że tylko z
Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach, z całego
terenu województwa, latem 1946 r. na tę specjalną akcję podzieloną na
trzy miejsca wydzielono ok. 70 funkcjonariuszy – tych najbardziej
zaufanych. Nie wierzę w to, że wszyscy z nich już nie żyją, nie wierzę,
że nie posiadają wiedzy, bo byli na miejscu zbrodni. Sądzę, że nie chcą o
tym mówić, obawiając się na starość ewentualnych konsekwencji.
Tymczasem przecież nie o szukanie sprawiedliwości chodzi w tych naszych
poszukiwaniach, ale o odnalezienie szczątków ofiar komunizmu,
odnalezienie szczątków naszych narodowych bohaterów. Jeżeli ktoś posiada
interesujące nas dane, to może je przecież przekazać w sposób
anonimowy. Jak dotychczas, niestety, taka sytuacja nie zaistniała.
A druga strona…?
– Z drugiej strony mamy ludzi, którzy w 1946 r. zamieszkiwali w Barucie,
w Dąbrówce, czy ludzi, którzy mieszkali w okolicach Starego Grodkowa,
Grodkowa Kopic czy w sąsiednich miejscowościach na Opolszczyźnie. Sądzę,
że przez tyle lat ktoś, jeżeli nawet nie sam, mógł taką wiedzę posiąść,
bo np. coś widział, to na pewno mógł coś usłyszeć. Niestety, dotychczas
mimo iż mamy bardzo wielu rozmówców, to nie spotkaliśmy się z
informacjami, które byłyby dla nas szczególnie cenne, które w istotny
sposób przybliżałyby nas do celu naszych prac i odnalezienia
poszukiwanego przez nas miejsca.
Czy w tej sytuacji jest coś, co chciałby Pan powiedzieć zarówno jednym,
jak i drugim?
– Korzystając z okazji rozmowy z panem, z tego, że za pośrednictwem
portalu NaszDziennik.pl mam okazję przekazania wiedzy na temat miejsc,
gdzie pogrzebano żołnierzy z oddziału Henryka Flamego „Bartka”,
chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy będą czytać ten wywiad,
którzy być możliwe posiadają jakieś informacje, jakąś szczególną wiedzę,
której dotychczas jeszcze nie ujawnili, aby zechcieli się nią podzielić
z nami. Prawo do godnego pochówku jest w naszej kulturze czymś
oczywistym, co nie podlega dyskusji. Takie prawo ma każdy człowiek i
nikogo tego prawa nie można pozbawiać. Dotyczy to również żołnierzy,
których szczątków szukamy.
Naukowiec nie kieruje się emocjami, ale racjonalną wiedzą, czy jednak
brak efektów nie zniechęca Pana do dalszych poszukiwań?
– Zdecydowanie nie. Nie jest to sposób myślenia, którym mógłby się
posługiwać naukowiec. Nie bylibyśmy naukowcami, gdybyśmy za każdym razem
wyjeżdżając w teren, byli zbyt pewni siebie, i uważając, że w każdym
miejscu, gdzie podejmujemy prace z pewnością znajdziemy szczątki. To
zwyczajnie niemożliwe. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby posiąść
wiedzę wynikającą z relacji, z różnych źródeł i w oparciu o tę wiedzę
podejmujemy decyzje, gdzie rozpocząć prace poszukiwawcze. Mamy jednak
świadomość, jaka jest skala problemu. Przecież ci, którzy mordowali,
zacierali ślady pochówków i robili to, jak widać, w skuteczny sposób.
Gdyby było inaczej, to już dawno wszystkie poszukiwane przez nas mogiły
byłyby odnalezione. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Naszą pracę
wykonujemy z pokorą, uznajemy, że jeżeli nie dziś, to może następnym
razem, może za rok, a może dopiero za pięć lat, ale wierzymy, że uda się
nam odnaleźć tych naszych bohaterów. Wiem też, że nasze działania
będziemy prowadzili aż do skutku, dopóki tylko będzie to możliwe.
Jakie są najbliższe plany zespołu badawczego, którym Pan kieruje?
– W najbliższym czasie podejmiemy prace na cmentarzu Bródnowskim w
Warszawie, gdzie również poszukiwane będą ofiary systemu komunistycznego
z lat 40. ubiegłego stulecia. Myślę, że już niedługo będę mógł podać
czytelnikom portalu NaszDziennik.pl konkretną datę. Jest to w Warszawie
poza cmentarzem Powązkowskim, cmentarzem Służewieckim trzecie
najważniejsze miejsce, gdzie grzebano ofiary systemu komunistycznego.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/135945,prawo-do-godnego-pochowku-jest-oczywiste.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
162. PO PROSTU HAŃBA....
Niewielka tabliczka na dawnej katowni. "Żołnierzom niezłomnym mieszkańcy Pragi"
Na Pradze, na budynku dawnej katowni bezpieki przy ul.
św. Cyryla i Metodego, odsłonięto tablicę upamiętniającą Żołnierzy...
czytaj dalej »
Uroczystość odsłonięcia miejsca pamięci odbyła się w środę 13 maja, w
urodziny rtm. Witolda Pileckiego. Wzięli w niej udział miejscy
urzędnicy, mieszkańcy Pragi Północ, a także lokalni społecznicy.
W trakcie spotkania dziękowano także, za usunięcie z placu Wileńskiego pomnika Czterech Śpiących.
--------------------------------
Przedłużą się prace IPN w dawnym areszcie gestapo, NKWD i UB w Płocku
Przedłużą się prace IPN w poszukiwaniu śladów
pozostawionych przez więźniów w byłym areszcie gestapo, NKWD i UB w
Płocku. Dotąd odkryto tam kilkadziesiąt inskrypcji na ścianach cel,
gdzie w latach 1945-49 więzieni byli żołnierze antykomunistycznego
podziemia.
“Myślę, że w tym miejscu dobrze widać sens powołania takiej
instytucji jak IPN i efekty jej działania” – powiedział prezes Instytutu
dr Łukasz Kamiński, który w czwartek zwiedził podziemia dawnego
płockiego aresztu śledczego gestapo, NKWD i UB.
Jak przyznał prezes IPN, budynek dawnego płockiego aresztu gestapo,
NKWD i UB jest miejscem szczególnym, gdyż – jak się okazało – przetrwało
tam wiele śladów po przetrzymywanych więźniach. “Te piwnice mają
naprawdę wyjątkowy charakter. Wyjątkowość ta polega na tym, że w bardzo
niewielu z tych setek miejsc zbrodni z lat 40. i 50. XX w. zachowały się
napisy i inskrypcje wykonane rękami więźniów. A trzeba pamiętać, że
odchodzą już ostatni świadkowie, ludzie, którzy byli w tych miejscach
przetrzymywani. Dlatego każdy z tych śladów, który pozostawili, musi być
pieczołowicie chroniony” – zaznaczył Kamiński.
Budynek, znajdujący się w centrum Płocka przy ul. 1 Maja, to
kamienica wybudowana ok. 1905 r. W 1941 r. budynek zajęło gestapo, a po
zakończeniu wojny – NKWD i UB. Potem była tam siedziba MO i SB. W
ostatnich latach nieruchomość należała do policji, która opuściła ją w
2014 r. po wybudowaniu nowej płockiej komendy. IPN zaczął tam prace w
marcu, planując wówczas ich zakończenie w maju. Wiadomo już, że badania
przedłużą się.
“Przed nami jeszcze dużo pracy, także dokumentacyjnej. Do zbadania
pozostała duża część budynku, w tym część pomieszczeń w piwnicach, które
zostały zagruzowane w latach 60. i 70. XX w. oraz podwórze. Mamy
informacje, że mogą się tam znajdować miejsca pochówku. Byłyby to
badania z wykorzystaniem georadaru. Trudno obecnie ocenić, jak długo
wszystkie te prace potrwają” – powiedział szef prac Jacek Pawłowicz,
historyk IPN.
Przyznał, że w trakcie dotychczasowych badań odkryto kilkadziesiąt
rysunków i napisów pozostawionych w celach przez więźniów. Wśród
inskrypcji znaleziono m.in. zapisane daty, w tym z 1941 r. oraz z lat
1945-46, a także pełne nazwiska, jak np. “Zanecka” czy “Eugeniusz Nowak
Kanigowo”. Pod tynkiem znaleziono też napisy wykonane prawdopodobnie
ołówkiem kopiowym.
“W piwnicach odkryliśmy również karcer, niskie, wąskie pomieszczenie,
w której człowiek mógł przebywać jedynie kucając. Znaleźliśmy +celę
kobiecą”, która nazwaliśmy tak, ponieważ zachowały się tam wyryte w
tynku nazwiska kobiet. Odsłoniliśmy też miejsce po dawnej bramie
prowadzącej na dziedziniec aresztu, a w jej wnętrzu zakratowane okno,
prowadzące do jakiegoś pomieszczenia. Mamy relacje o innych
pomieszczeniach, których na razie nie zlokalizowaliśmy. Nie wiemy, co
tam jest. Będziemy to sprawdzać” – powiedział Pawłowicz.
Powołując się na relacje byłych więźniów aresztu Pawłowicz dodał, że
cele były tam nieoświetlone, bez prycz, pokryte błotem, gdyż nie było
posadzki, a w każdej przetrzymywano do kilkunastu osób, tylko w
bieliźnie. “Lata 1945-46 to najstraszniejszy czas dla tego miejsca.
Wyobrażenie o tym, co tu się działo, daje relacja jednego z żołnierzy
AK, który spędził w celi tego aresztu dziesięć dni. Potem został
przewieziony do więzienia i wspominał, że różnica była taka, jakby
+znalazł się w niebie+” – oświadczył historyk IPN.
Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski zadeklarował, że po zakończeniu
prac przez IPN budynek, w którym znajdował się areszt gestapo, NKWD i
UB, zostanie odremontowany z zachowaniem cel. “Myślę, że we współpracy z
IPN uda nam się zorganizować aranżację, ekspozycję edukacyjną
poświęconą tej trudnej, powojennej historii Polski” – oświadczył.
W ramach płockich obchodów 15-lecia IPN na piątek zaplanowano m.in.
otwarcie wystawy “Zwyczajny resort. Ludzie i metody +bezpieki+
1944-1956″ oraz sesję naukową, a na sobotę piknik historyczny z
prezentacją grup rekonstrukcji historycznej “Od Władysława Hermana do
Żołnierzy Wyklętych”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
163. Gość z wojskowej bezpieki
Gość z wojskowej bezpieki
Planista stanu wojennego dostał zaproszenie na „imprezę patriotyczną” do Ostródy
Franciszek Puchała, który uzgadniał wejście wojsk sowieckich do Polski,
dostał zaproszenie na „imprezę patriotyczną” do Ostródy –informuje „Nasz
Dziennik”.
Organizator, którym jest Instytut Bezpieczeństwa i Obrony Narodowej z
Ostródy, tłumaczy, że Puchała został zaproszony z racji funkcji. Jest
bowiem prezesem Związku Żołnierzy Wojska Polskiego.
Na imprezę dostali zaproszenia także przedstawiciele MON, ale resort
poinformował, że żadni reprezentanci ministerstwa nie będą w niej
uczestniczyć.
Puchała swoją karierę zaczynał w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
jednostkach zwalczających po wojnie podziemie niepodległościowe, studia
skończył w Moskwie. Był bliskim współpracownikiem Wojciecha
Jaruzelskiego. Po 1990 r. pracował nadal w sztabie generalnym. Planował
nawet integrację z NATO. Mimo to nadal w swoich publikacjach prezentuje
PRL-owską wizję, broni stanu wojennego czy oskarża płk. Ryszarda
Kuklińskiego.
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/138623,gosc-z-wojskowej-bezpieki.html
Białystok: Trwają prace archeologiczne na terenie aresztu śledczego. Znaleziono cztery ciała -->
roku. Odkopaliśmy wtedy ich osiem - dodaje Adam Falis, archeolog
nadzorujący badania przy areszcie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
164. Służył UB i SB przez ponad 45 lat. W piątek zostanie pochowany n
Służył UB i SB przez ponad 45 lat. W piątek zostanie pochowany na Powązkach
http://niezalezna.pl/68331-sluzyl-ub-i-sb-przez-ponad-45-lat-w-piatek-zo...
W najbliższy piątek na Powązkach ma spocząć gen. bryg. Ryszard Szuster. Wojskowy, który zmarł w wieku 88 lat, przez 47 służył lat w powołanym w 1944 r. Urzędzie Bezpieczeństwa (UB) oraz w założonej w 1956 r. Służbie Bezpieczeństwa (SB) Polskiej Republiki Ludowej. Jak dowiadujemy się z książki „Resortowe dzieci. Służby” oprócz Ryszarda Szustera w bezpiece służyli m.in. jego ojciec, teść, oraz kilku młodszych członków jego rodziny.
"Gen. bryg. w st. spocz. Ryszard Szuster" - tak napisano w nekrologu. Zwykły czytelnik gotów pomyśleć, że jest to jakiś zasłużony żołnierz, generał Wojska Polskiego, jak nie przymierzając Stanisław Sosabowski czy Władysław Anders. Ale nic bardziej mylnego! Ryszard Szuster ani jednego dnia nie służył w WP. Służył natomiast, i to przez 45 lat w UB i SB (...) Czy jak przystało na III RP, MON i MSW już szykują orkiestrę i kompanię reprezentacyjną na uroczysty pochówek bohatera? - zastanawia się zaniepokojony czytelnik, który poinformował nas o wszystkim.
Ryszard Szuster do bezpieki wstąpił już w lutym 1945, kiedy został funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu. Następnie przeszedł do WUBP w Bydgoszczy, gdzie kierował wydziałem VIII, który zajmował się wykrywaniem „szkodników, wrogów państwa i narodu polskiego, korzystających w swej zbrodniczej działalności z łączności pocztowej i radiowej“.
W 1950 roku został przeniesiony do Wydziału II WUBP w Warszawie, gdzie kierował wydziałem ochrony gospodarki. W 1953 roku ukończył kurs dla aktywu kierowniczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Od 1953 roku przez kilka lat służł w wywiadzie MBP (Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego), gdzie „zajmował się“ USA i Kanadą. W 1956 wyjechał z instytucji przykrycia jako konsul do Ottawy, gdzie rozpracowywał tamtejszą Polonię. Po powrocie zajmował się wywiadem na terenie USA i Kanaday.
W 1962 r. powrócił do SB, gdzie zajmował coraz wyższe stanowiska. Był zastępcą komendanta wojewódzkiego MO ds. SB w Olsztynie (1962-1965) i komendantem Centrum Wyszkolenia MSW im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie (1967-1973). Centrum to kształciło młodych SB-eków czyniąc z nich mistrzów łamania ludzkich charakterów.
W latach 1973-1975 Szuster kierował SB w województwie rzeszowskim, w latach 1975-1983 w województwie siedleckim, a 1983-1988 w województwie katowickim. W 1984 w uznaniu zasług w niszczeniu opozycji otrzymał awans na generała brygady SB. W okresie 1988-1990 kierował Głównym Inspektoratem MSW, gdzie podlegał bezpośrednio Czesławowi Kiszczakowi. Na emeryturę odszedł w wieku 64 lat w połowie 1990, kiedy już od blisko roku rządził w Polsce rząd Tadeusza Mazowieckiego.
Życie Szustera to 47 lat służby w zbrodniczych organach represji. Po upadku PRL, poprzez 25 lat funkcjonariusz ten przebywał na sowitej resortowej emeryturze. Ma spocząć na Powązkach w rodzinnym grobie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
165. ŁĄCZKA
http://www.radaopwim.gov.pl/article_details/1353/budowa-panteonu-mauzole...
Adres strony internetowej, na której Zamawiający udostępnia Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia:
www.radaopwim.gov.pl
________________________________________
Warszawa: BUDOWA PANTEONU-MAUZOLEUM OFIAR KOMUNIZMU NA ŁĄCZCE - WARSZAWA, POWĄZKI (I ETAP)
Numer ogłoszenia: 129684 - 2015; data zamieszczenia: 29.05.2015
OGŁOSZENIE O ZAMÓWIENIU - roboty budowlane
Zamieszczanie ogłoszenia: obowiązkowe.
Ogłoszenie dotyczy: zamówienia publicznego.
SEKCJA I: ZAMAWIAJĄCY
I. 1) NAZWA I ADRES: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa , ul. Wspólna 2, 00-926 Warszawa, woj. mazowieckie, tel. 022 6284504, faks 022 6280375.
• Adres strony internetowej zamawiającego: www.radaopwim.gov.pl
I. 2) RODZAJ ZAMAWIAJĄCEGO: Administracja rządowa centralna.
SEKCJA II: PRZEDMIOT ZAMÓWIENIA
II.1) OKREŚLENIE PRZEDMIOTU ZAMÓWIENIA
II.1.1) Nazwa nadana zamówieniu przez zamawiającego: BUDOWA PANTEONU-MAUZOLEUM OFIAR KOMUNIZMU NA ŁĄCZCE - WARSZAWA, POWĄZKI (I ETAP).
II.1.2) Rodzaj zamówienia: roboty budowlane.
II.1.4) Określenie przedmiotu oraz wielkości lub zakresu zamówienia: Przedmiotem zamówienia jest: BUDOWA PANTEONU-MAUZOLEUM OFIAR ZBRODNI KOMUNISTYCZNYCH ZLOKALIZOWANEGO NA KWATERZE Ł CMENTARZA WOJSKOWEGO NA POWĄZKACH W WARSZAWIE (I ETAP). Szczegółowe określenie zakresu przedmiotu zamówienia zawarte jest w Dokumentacji Technicznej stanowiącej załącznik do SIWZ..
II.1.5) przewiduje się udzielenie zamówień uzupełniających:
• Określenie przedmiotu oraz wielkości lub zakresu zamówień uzupełniających
• Zamawiający przewiduje udzielenie zamówień uzupełniających, zgodnie z art. 67 ust. 1 pkt 6 ustawy Pzp. Zamawiający udostępnia Wykonawcy projekty napisów memoratywnych do naniesienia na elewację Panteonu-Muzeum oraz na indywidualne tablice epitafijne. Treść inskrypcji, a szczególności dane upamiętnianych osób podlegają dalszej weryfikacji, w związku z czym dopuszcza się możliwość zwiększenia ilości tekstu - szacunkowo do 20%, co może zostać objęte zamówieniem uzupełniającym.
II.1.6) Wspólny Słownik Zamówień (CPV): 45.00.00.00-7, 45.21.23.14-0, 45.22.32.00-8, 45.23.31.40-2, 45.21.54.00-1, 71.35.50.00-1.
II.1.7) Czy dopuszcza się złożenie oferty częściowej: nie.
II.1.8) Czy dopuszcza się złożenie oferty wariantowej: nie.
II.2) CZAS TRWANIA ZAMÓWIENIA LUB TERMIN WYKONANIA: Zakończenie: 15.09.2015.
SEKCJA III: INFORMACJE O CHARAKTERZE PRAWNYM, EKONOMICZNYM, FINANSOWYM I TECHNICZNYM
III.1) WADIUM
Informacja na temat wadium: Zamawiający nie wymaga wnoszenia wadium.
III.2) ZALICZKI
III.3) WARUNKI UDZIAŁU W POSTĘPOWANIU ORAZ OPIS SPOSOBU DOKONYWANIA OCENY SPEŁNIANIA TYCH WARUNKÓW
• III. 3.1) Uprawnienia do wykonywania określonej działalności lub czynności, jeżeli przepisy prawa nakładają obowiązek ich posiadania
Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące posiadania uprawnień do wykonywania określonej działalności lub czynności, jeżeli przepisy prawa nakładają obowiązek ich posiadania
• III.3.2) Wiedza i doświadczenie
Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące posiadania wiedzy i doświadczenia, tj. zrealizowali w okresie ostatnich pięciu lat przed upływem terminu składania ofert, a jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy - w tym okresie, co najmniej 2 roboty budowlane o wartości min. 1.000.000 zł brutto każda, obejmujące wykonanie konstrukcji żelbetowych, roboty drogowe i roboty kamieniarskie o wartości min. 80.000 zł, w tym co najmniej jedna polegająca na wykonaniu liternictwa w kamieniu w ilości nie mniej niż 10 tys. znaków oraz wykonaniu płaskorzeźb.
• III.3.3) Potencjał techniczny
Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące dysponowania odpowiednim potencjałem technicznym do wykonania zamówienia
• III.3.4) Osoby zdolne do wykonania zamówienia
Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące dysponowania odpowiednimi osobami zdolnymi do wykonania zamówienia
• III.3.5) Sytuacja ekonomiczna i finansowa
Opis sposobu dokonywania oceny spełniania tego warunku
o O zamówienie mogą ubiegać się Wykonawcy, którzy spełniają warunki określone w art. 22 ust. 1 Pzp, dotyczące sytuacji ekonomicznej i finansowej
III.4) INFORMACJA O OŚWIADCZENIACH LUB DOKUMENTACH, JAKIE MAJĄ DOSTARCZYĆ WYKONAWCY W CELU POTWIERDZENIA SPEŁNIANIA WARUNKÓW UDZIAŁU W POSTĘPOWANIU ORAZ NIEPODLEGANIA WYKLUCZENIU NA PODSTAWIE ART. 24 UST. 1 USTAWY
III.4.1) W zakresie wykazania spełniania przez wykonawcę warunków, o których mowa w art. 22 ust. 1 ustawy, oprócz oświadczenia o spełnianiu warunków udziału w postępowaniu należy przedłożyć:
• wykaz robót budowlanych wykonanych w okresie ostatnich pięciu lat przed upływem terminu składania ofert albo wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu, a jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy - w tym okresie, wraz z podaniem ich rodzaju i wartości, daty i miejsca wykonania oraz z załączeniem dowodów dotyczących najważniejszych robót, określających, czy roboty te zostały wykonane w sposób należyty oraz wskazujących, czy zostały wykonane zgodnie z zasadami sztuki budowlanej i prawidłowo ukończone;
III.4.2) W zakresie potwierdzenia niepodlegania wykluczeniu na podstawie art. 24 ust. 1 ustawy, należy przedłożyć:
• oświadczenie o braku podstaw do wykluczenia;
• aktualny odpis z właściwego rejestru lub z centralnej ewidencji i informacji o działalności gospodarczej, jeżeli odrębne przepisy wymagają wpisu do rejestru lub ewidencji, w celu wykazania braku podstaw do wykluczenia w oparciu o art. 24 ust. 1 pkt 2 ustawy, wystawiony nie wcześniej niż 6 miesięcy przed upływem terminu składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu o udzielenie zamówienia albo składania ofert;
III.4.3) Dokumenty podmiotów zagranicznych
Jeżeli wykonawca ma siedzibę lub miejsce zamieszkania poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, przedkłada:
III.4.3.1) dokument wystawiony w kraju, w którym ma siedzibę lub miejsce zamieszkania potwierdzający, że:
• nie otwarto jego likwidacji ani nie ogłoszono upadłości - wystawiony nie wcześniej niż 6 miesięcy przed upływem terminu składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu o udzielenie zamówienia albo składania ofert;
III.4.4) Dokumenty dotyczące przynależności do tej samej grupy kapitałowej
• lista podmiotów należących do tej samej grupy kapitałowej w rozumieniu ustawy z dnia 16 lutego 2007 r. o ochronie konkurencji i konsumentów albo informacji o tym, że nie należy do grupy kapitałowej;
III.6) INNE DOKUMENTY
Inne dokumenty niewymienione w pkt III.4) albo w pkt III.5)
- Wykonawca może polegać na wiedzy i doświadczeniu, potencjale technicznym, osobach zdolnych do wykonania zamówienia, zdolnościach finansowych lub ekonomicznych innych podmiotów, niezależnie od charakteru prawnego łączących go z nimi stosunków. Wykonawca w takiej sytuacji zobowiązany jest udowodnić zamawiającemu, iż będzie dysponował tymi zasobami w trakcie realizacji zamówienia, w szczególności przedstawiając w tym celu pisemne zobowiązanie tych podmiotów do oddania mu do dyspozycji niezbędnych zasobów na potrzeby wykonaniu zamówienia. Podmiot, który zobowiązał się do udostępnienia zasobów zgodnie z art. 26 ust. 2b, odpowiada solidarnie z wykonawcą za szkodę zamawiającego powstałą wskutek nieudostępnienia tych zasobów, chyba że za nieudostępnienie tych zasobów nie ponosi winy. - Jeżeli w kraju miejsca zamieszkania osoby lub w kraju, w którym wykonawca ma siedzibę lub miejsce zamieszkania, nie wydaje się dokumentów, o których mowa w pkt 6.2. SIWZ, zastępuje się je dokumentem zawierającym oświadczenie, w którym określa się także osoby uprawnione do reprezentacji wykonawcy, złożone przed właściwym organem sądowym, administracyjnym albo organem samorządu zawodowego lub gospodarczego odpowiednio kraju miejsca zamieszkania osoby lub kraju, w którym wykonawca ma siedzibę lub miejsce zamieszkania, lub przed notariuszem nie wcześniej niż 6 miesięcy przed upływem terminu składania ofert. - Jeżeli wykonawca, wykazując spełnianie warunków, polega na zasobach innych podmiotów jest zobowiązany: 1) udowodnić zamawiającemu, iż będzie dysponował zasobami niezbędnymi do realizacji zamówienia, w szczególności przedstawiając w tym celu pisemne zobowiązanie tych podmiotów do oddania mu do dyspozycji niezbędnych zasobów na okres korzystania z nich przy wykonaniu zamówienia. 2) podać nazwy podmiotów, na których zasoby wykonawca powołuje się na zasadach określonych w art. 26 ust. 2b Pzp, 3) do przedstawienia wraz z ofertą dokumentów dotyczących w szczególności: a) zakresu dostępnych wykonawcy zasobów innego podmiotu, b) sposobu wykorzystania zasobów innego podmiotu, przez wykonawcę, przy wykonywaniu zamówienia, c) charakteru stosunku, jaki będzie łączył wykonawcę z innym podmiotem, d) zakresu i okresu udziału innego podmiotu przy wykonywaniu zamówienia. - Pełnomocnictwo do reprezentowania wszystkich wykonawców w przypadku wspólnego ubiegania się o zamówienie kilku wykonawców, zgodnie z art. 23 ustawy Pzp. - Uzasadnienie, w którym wykonawca wykazał, że zastrzeżone informacje stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa. W przypadku gdy wykonawca zastrzegł, że informacje zawarte w ofercie stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa.
SEKCJA IV: PROCEDURA
IV.1) TRYB UDZIELENIA ZAMÓWIENIA
IV.1.1) Tryb udzielenia zamówienia: przetarg nieograniczony.
IV.2) KRYTERIA OCENY OFERT
IV.2.1) Kryteria oceny ofert: cena oraz inne kryteria związane z przedmiotem zamówienia:
• 1 - Cena - 90
• 2 - Okres gwarancji - 10
IV.3) ZMIANA UMOWY
przewiduje się istotne zmiany postanowień zawartej umowy w stosunku do treści oferty, na podstawie której dokonano wyboru wykonawcy:
Dopuszczalne zmiany postanowień umowy oraz określenie warunków zmian
1.Zamawiający przewiduje możliwość zmiany umowy, w przypadku: a)konieczności zrealizowania jakiejkolwiek części robót, objętych przedmiotem niniejszej Umowy, przy zastosowaniu odmiennych rozwiązań technicznych, technologicznych lub materiałowych niż wskazane w dokumentacji projektowej lub specyfikacji technicznej wykonania i odbioru robót, b)odbiegające w sposób istotny od przyjętych w dokumentacji projektowej lub specyfikacji technicznej wykonania i odbioru robót warunki terenowe, w szczególności brak zinwentaryzowania obiektów budowlanych lub zinwentaryzowanie obiektów budowlanych w sposób wadliwy, c)ograniczenia środków finansowych jakimi dysponuje Zamawiający, d)siła wyższa uniemożliwiająca wykonanie przedmiotu umowy zgodnie z SIWZ, e)niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, uniemożliwiającymi prowadzenie robót budowlanych, przeprowadzanie prób i sprawdzeń, dokonywanie odbiorów, f)zmiana obowiązującej stawki VAT, g)kolizja z planowanymi lub równolegle prowadzonymi przez inne podmioty inwestycjami, przy czym zmiany te ograniczają się do zmian koniecznych powodujących uniknięcie lub usunięcie kolizji, h)w przypadku odkrycia znaleziska, wymagającego wykonania prac archeologicznych, paleontologicznych lub pirotechnicznych. 2.W przypadku wystąpienia którejkolwiek z okoliczności wymienionych w pkt 1 możliwa jest zmiana umowy w zakresie: sposobu wykonania, materiałów, technologii robót, terminu lub ceny. 3.Jeżeli wystąpią ku temu uzasadnione przyczyny, Zamawiający może wystąpić do Wykonawcy z wnioskiem o zmianę, w trakcie realizacji Umowy, każdej z osób wykonujących zamówienie. Wniosek musi być uzasadniony przez Zamawiającego na piśmie. Wykonawca musi przedłożyć Zamawiającemu propozycję zmiany, o której mowa wyżej, w ciągu 7 dni, wykazując, że doświadczenie i uprawnienia osoby proponowanej, są co najmniej takie, jak osoby zastępowanej. Jeżeli Wykonawca nie zapewni kierowania robotami przez osoby posiadające odpowiednie doświadczenie i uprawnienia, to Zamawiający będzie uprawniony do wstrzymania Robót w całości lub w części.
IV.4) INFORMACJE ADMINISTRACYJNE
IV.4.1) Adres strony internetowej, na której jest dostępna specyfikacja istotnych warunków zamówienia: www.radaopwim.gov.pl
Specyfikację istotnych warunków zamówienia można uzyskać pod adresem: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Warszawa, ul. Wspólna 2.
IV.4.4) Termin składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu lub ofert: 15.06.2015 godzina 13:00, miejsce: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Warszawa, ul. Wspólna 2, w pok. nr 4050.
IV.4.5) Termin związania ofertą: okres w dniach: 30 (od ostatecznego terminu składania ofert).
IV.4.17) Czy przewiduje się unieważnienie postępowania o udzielenie zamówienia, w przypadku nieprzyznania środków pochodzących z budżetu Unii Europejskiej oraz niepodlegających zwrotowi środków z pomocy udzielonej przez państwa członkowskie Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA), które miały być przeznaczone na sfinansowanie całości lub części zamówienia: nie
2015-05-29 21:48:02
Ogłoszenie o zamówieniu
SIWZ
Dokumentacja techniczna cz. 1
Dokumentacja techniczna cz. 2
Dokumentacja techniczna cz. 3
Dokumentacja techniczna cz. 4
Teksty
Zmiana SIWZ
informacja o wyborze oferty najkorzystniejszej
Płużański: Na Łączce rusza budowa panteoniku. 100 naszych bohaterów może pozostać w ziemi! To jakaś hucpa. NASZ WYWIAD
http://wpolityce.pl/polityka/257627-pluzanski-na-laczce-rusza-budowa-pan...
wPolityce.pl: Kilka dni temu prezydent Komorowski podpisał ustawę, którą prezentowano jako sukces. Miała bowiem umożliwiać przeprowadzenie III etapu prac ekshumacyjnych na „Łączce”. Dziś Fundacja Łączka informuje, że na Powązkach ruszają prace budowlane, ale niezwiązane z ekshumacją, tylko budową Narodowego Panteonu. O co tu chodzi?
Tadeusz Płużański: Mamy do czynienia z pełną ignorancją władzy. Warto zauważyć, że ustawa, o której Pan mówi, była prezentowana jako sukces zupełnie bezpodstawnie. To są bardzo nieszczęśliwe przepisy. One nie ułatwiają ekshumacji, tylko wręcz odwrotnie – utrudniają je. Dziwie się, że urzędnicy państwowi, Prezydent RP, media mówiły w tej sprawie o jakimś sukcesie. Tu nie ma mowy o sukcesie. Ta ustawa jest bowiem powiązana z kodeksem postępowania administracyjnego i wymaga zgody rodzin tych osób, które są pochowane na górze. One muszą się zgodzić na wszelkie czynności dotyczące ekshumacji naszych bohaterów. To jest porażka, jednak właśnie takie przepisy zafundował nam prezydent Komorowski.
Jak zatem rozumieć fakt, że na Powązkach rozpoczynają się prace budowlane?
To zupełnie nowa sytuacja, wynikająca z decyzji ministra Andrzeja Kunerta. Ruszyły właśnie prace nad budową Panteonu, choć w mojej ocenie trzeba mówić o panteoniku, o skromnym upamiętnieniu. Teren został ogrodzony, tablica informuje, że rozpoczynają się prace. Mieliśmy nadzieję, jak w przypadku ustawy, o której mówiłem wcześniej, że obie te inicjatywy zostaną wstrzymane. Liczyłem, że ustawa nie zostanie podpisana, zaś budowa na Powązkach zostanie wstrzymana.
Dlaczego Pan na to liczył? Powinno wszystkim chyba zależeć na upamiętnieniu?
Ta budowa jest realizowana wbrew rodzinom ofiar stalinowskich katów i wbrew rozsądkowi. Bronisław Komorowski postanowił jednak na siłę forsować szkodliwy projekt ustawy, zaś minister Kunert robi to samo w sprawie Panteonu. Przestrogi, uwagi, krytyka, a nawet apel rodzin niczego w tej sprawie nie zmienia. Rodziny „łączkowe”, rodziny naszych bohaterów uważają, że mamy do czynienia wręcz ze szkodliwym procesem.
Dlaczego tak krytycznie na to patrzą?
Nie można zbudować wielkiego Narodowego Panteonu na terenie 18 metrów/18 metrów. To jest nie wykonalne. Po drugie, rodziny od lat – w PRL-u i w III RP – wskazują, że czekają na groby swoich rodzin. Tymczasem projekt ministra Kunerta nie przewiduje budowy żadnych grobów. Nasi bohaterowie będą chowani w kolumnach, ten pomnik będzie skierowany ku górze. W tych kolumnach mają być umieszczane trumienki. To wynika z prostej przyczyny – brakuje miejsca na inne rozwiązania. Mówiąc brutalnie, naszych bohaterów trzeba jakoś upchnąć. To podważa w mojej ocenie w ogóle sens budowy takiego panteoniku.
Kiedy ekshumacje?
Wojewoda mazowiecki stworzy specjalną komórkę do rokowań z rodzinami osób pochowanych nad ofiarami komunistów.
Ruszyła budowa Panteonu Narodowego na
warszawskich Powązkach, ale nadal nie wiadomo, kiedy będą kolejne
ekshumacje Żołnierzy Wyklętych.
Mazowiecki Urząd Wojewódzki od dłuższego czasu intensywnie pracuje nad
zapewnieniem nowego terenu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
166. Protest na terenie Kwatery
Protest na terenie Kwatery ,,Ł”
przeciwko budowie wbrew woli rodzin – Panteonu Mauzoleum ofiar zbrodni
Projekt realizuje Rada
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, niestety bez uwzględnienia próśb
rodzin bohaterów antykomunistycznego podziemia.
Jak alarmuje Fundacja Łączka, rada chce
zbudować mały Panteonik na kawałku Łączki; w obszarze 18 metrów
kwadratowych. Tam mają być stłoczeni wszyscy bohaterowie. Fundacja
apeluje do ROPWiM o wstrzymanie budowy i szerokie konstatacje z
rodzinami.
Jak podkreśla dr Witold Mieszkowski, syn
komandora Stanisława Mieszkowskiego, zamordowanego w więzieniu
mokotowskim, trzeba dokończyć ekshumacje bohaterów, a następnie godnie
ich upamiętnić.
Według założeń budowa ma być zakończona
przed rocznicą powstania Polskiego Państwa Podziemnego, która wypada 27
września. Wtedy też miałby się odbyć pogrzeb odnalezionych bohaterów
narodowych.
Problem jednak w tym, że jeszcze nie wszystkie prace poszukiwawcze i identyfikacyjne zostały zakończone.
-----------------------------------------------
"Czaszka przestrzelona metodą katyńską". Pierwsze znaleziska w kwaterze 45N
Szczątki dwóch osób znaleziono w kwaterze 45N na Cmentarzu
Bródnowskim w Warszawie - poinformował Instytut Pamięci Narodowej....
czytaj dalej »
Białystok: Ekshumacje w areszcie śledczym. Tajemnica Augustine Decoux
Odkrycie szczątków 70 osób w 17 jamach grobowych - to efekt prac ekshumacyjnych prowadzonych od 15 czerwca przez Instytut Pamięci Narodowej przy białostockim Areszcie Śledczym. Prace będą kontynuowane we wrześniu - poinformował w czwartek IPN w Białymstoku.
Na obecnym etapie prac ustalono, że 33 szkielety są męskie, 5 kobiecych oraz 31 dziecięcych, jeden pozostał niezidentyfikowany. 27 spośród 70 odkrytych łącznie szkieletów znajdowało się w pięciu jamach grobowych przy bloku mieszkalnym, który stoi w sąsiedztwie aresztu.
Prace ekshumacyjne są związane ze śledztwami, które prowadzi pion śledczy IPN w Białymstoku w sprawie zbrodni funkcjonariuszy SB. Rozpoczęły się w 2013 r., wówczas w lipcu i październiku wykryto pierwsze szczątki. Prace kontynuowano w maju i wrześniu 2014 r. Naczelnik pionu śledczego białostockiego IPN prokurator Janusz Romańczuk poinformował w czwartek na konferencji prasowej podsumowującej obecny etap badań, że dotychczas łącznie znaleziono szczątki 359 osób.
Główne miejsce poszukiwań to dawny ogród przywięzienny aresztu. Historycznie to teren także poza ogrodzeniem aresztu i dlatego także tam, w pobliżu bloku, prowadzono prace. Już wcześniej pojawiały się bowiem informacje, że w czasie budowy tego bloku, kilkanaście lat temu, natrafiano na kości.
W pracach uczestniczą prokuratorzy i historycy IPN oraz biegli z zakresu medycyny sądowej, antropologii, genetyki i archeologii, w tym specjaliści z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że na terenie aresztu odkrywane są szczątki ofiar z lat 1941-1956, czyli zarówno okupacji niemieckiej, jak i okresu powojennego; dotąd nie znaleziono dowodów, by były to także ofiary tzw. pierwszej okupacji sowieckiej z lat 1939-41.
Dr Andrzej Ossowski z Polskiej Bazy Genetycznej ofiar Totalitaryzmów i Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie powiedział, że prace badawcze trwają obecnie dwutorowo. Trwa analiza genetyczna zebranego materiału w laboratoriach, cały czas zbierany jest również materiał od osób, których członkowie rodzin zaginęli, a mogą być ofiarami, których szczątki odkryto koło aresztu. Podkreślił, że praca jest żmudna i trudna tym bardziej, że w Białymstoku chodzi o ofiary obu totalitaryzmów, nie jest znana lista ofiar, nie jest znany skład narodowościowy ofiar. Trwają starania, by w ciągu „kilku, kilkunastu miesięcy” można było dokonać prób pierwszych identyfikacji ofiar, bo to główny cel prowadzonych prac - przywrócić tożsamość ofiar.
Historycy przyjmują również, że na terenie aresztu są także pochówki osób, wobec których wykonano na terenie więzienia wyroki śmierci, a także tych osób, które tam zmarły z powodu chorób, głodu czy od obrażeń (np. w czasie śledztw).
Dr Marcin Zwolski z IPN w Białymstoku powiedział, że pojawiają się dowody, iż chowano tam również zwłoki osób, które zginęły poza więzieniem, ale zostały przywiezione w celu pochówku. Przytoczył fragment informacji departamentu więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, z którego jasno wynika, że naczelnik więzienia „miał obowiązek przyjęcia zwłok zabitego bandyty od organów bezpieczeństwa publicznego, milicji lub informacji wojskowej i na koszt więzienia pogrzebać”.
W praktyce wyglądało to tak, że zwłoki, bez trumny, zakopywano na terenie przyległym do aresztu. IPN szukał dowodów na to, że takie pochówki były. Znaleziono np. szczątki mężczyzny ubranego w mundur, który miał w kieszeniach ok. 40 sztuk niewystrzelonej amunicji. Amunicja nie była ukryta i na tej podstawie przyjmuje się, że mężczyzna mógł trafić na teren aresztu zabity w jakiejś obławie, by go zakopać. Gdyby był osadzony, amunicję by mu odebrano.
Dyrektor IPN w Białymstoku Barbara Bojaryn-Kazberuk powiedziała, że nie wiadomo kiedy prace przy areszcie się zakończą, bo już teraz ich zakres wszystkich zaskoczył. Będą kontynuowane we wrześniu, a w listopadzie odbędą się poszukiwania w budynku. W związku z tym - w jej ocenie - nie należy się spieszyć z planowaniem terminów uroczystych pochówków szczątków.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
167. M. Czutko Obok
Obok polskich bohaterów
– Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych Rada Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa pod kierownictwem Andrzeja Krzysztofa Kunerta zamierza
upamiętnić w swoim Panteonie (a tak naprawdę panteoniku) na „Łączce”
zbrodniarzy ukraińskich, niemiecko-nazistowskich i
pospolitych przestępców.
Jakie mamy tu postaci?
Mirosław Onyszkiewicz, działacz OUN, pułkownik UPA, główny dowódca band ukraińskich nacjonalistów na terenie Polski - palił polskie wsie dokonując masowych mordów na polskiej ludności, w tym dzieciach.
Piotr Soroka – członek UPA.
9 osób z grupy osądzonej i straconej za likwidację gen. Karola Świerczewskiego:
Jarosław Bilous, Włodzimierz Borowicz, Eustachy Brewka, Piotr Gecza,
Stefan Hamerski, Piotr Oleksa, Stefan Sowa, Andrzej Tenik,
Emil Wojciechowski
Zbrodniarz hitlerowski Walter Mellentin.
Konfident gestapo Irena Lis, która razem z mężem Alfredem Milke wydawała żołnierzy AK.
Jerzy Paramonow – powojenny seryjny przestępca (kradzieże, rozboje) i morderca.
Szmul Ehrenreich – więzień kryminalny.
I jeszcze ciekawostki. W panteoniku ministra Kunerta mają znaleźć się też nazwiska tych, którzy nie zostali zrzuceni do dołów śmierci na „Łączce”. To Helena Trzcińska – żołnierz AK,
pogrzebana na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej na Służewie. Podobnie
Józef Feuer, pochowany na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej.
Poniżej link do strony ROPWiM. Lista nazwisk do umieszczenia na elewacji Panteonu (a tak naprawdę panteoniku) znajduje się w zakładce teksty.
Stanisław Abramowski 25.02.1922 – 30.07.1948
30.06.1953
Wacław Alchimowicz 6.05.1914 – 11.02.1948
pchor. Waldemar Baczak 15.11.1922 – 24.02.1947
Józef Bahyrycz 29.06.1925 - 5.03.1952
Piotr 4.07.1906 – 21.10.1952
Zdzisław Barbasiewicz 21.11.1909 -
10.01.1952
– 1.03.1951
14.05.1949
30.07.1948
Bejt 20.05.1923 - 11.02.1949
Bilous 2.01.1925 – 28.08.1948
Antoni Błaszczyński 22.07.1903 – 31.08.1951
Franciszek Błażej 27.10.1907 – 1.03.1951
Błażejowski 23.07.1920 – 14.08.1950
Borowicz 8.04.1918 – 28.08.1948
pchor. Władysław Borowiec 29.03.1916 – 25.09.1948
Henryk Borowy - Borowski 13.09.1913 – 8.02.1951
Brewka 29.07.1923 – 28.08.1948
Jerzy Broński 30.08.1906 – 14.12.1948
Budelewski 7.11.1910 – 15.07.1948
Edmund Bukowski 11.04.1918 – 13.04.1950
Bronisław Chajęcki 15.12.1902 – 5.01.1953
Karol Chmiel 17.04.1911 – 1.03.1951
Chrzanowski 14.02.1924 – 30.07.1948
Łukasz Ciepliński 26.11.1913 – 1.03.1951
Cieślak 16.05.1926 –
13.05.1953
Cupriak 25.02.1933 – 13.02.1951
Andrzej Rudolf Czaykowski
CC 7.02.1912 – 10.10.1953
Cyba 8.08.1926 – 30.03.1950
Cybulski 24.08.1897 – 1.02.1949
Jan Czeredys
15.10.1912 – 28.12.1948
Józef Czerniawski 1896-1946
Julian Czerwiakowski 12.02.1911 – 5.01.1953
Bolesław Częścik 1.06.1924 – 10.07.1951
Dacz 1.09.1927 – 10.04.1951
Deja 14.08.1926 – 20.10.1950
Deja 21.08.1921 – 20.10.1950
Hieronim Dekutowski 24.09.1918 –
7.03.1949
Derz 14.05.1910 – 20.03.1948
Stefan Długołęcki 27.07.1906 – 14.12.1948
Długosz 25.09.1918 – 24.03.1952
Grzegorz Doliwa Dobrowolski
9.06.1898 – 12.01.1952
Domżalski 10.02.1926 – 31.08.1948
Drapiński 11.07.1900 – 28.05.1947
Duma 14.10.1925 – 11.02.1949
Dybowski 17.05.1892 – 31.07.1947
Dyjak 8.08.1925 – 12.05.1948
Ehrenreich 10.10.1896 – 20.11.1952
Eichler 29.06.1908 –
25.09.1948
7.04.1953
15.03.1950
Emil Fieldorf 20.03.1895
– 24.02.1953
Gracjan Fróg 8.12.1911 – 11.05.1951
Gajdek 7.04.1915 – 14.01.1949
Kazimierz Gąsiorowski 5.05.1903 – 12.02.1952
Gecza 7.03.1922 – 28.08.1948
Stefan Głogowski 24.12.1910 – 6.02.1948
Stefan Głowacki 31.03.1903 – 13.06.1949
Główka 16.09.1931 – 7.08.1952
Górski 13.12.1909 – 3.10.1950
Grewling 24.07.1932 -
27.09.1952
5.03.1952
Roman Groński 28.02.1926 - 7.03.1948
Grzegrzółka 16.07.1913 - 15.04.1950
Grzejszczuk 15.11.1922 - 20.06.1949
Grzybowski 15.06.1895 - 11.12.1949
Józef Gumowski 15.03.1916 - 23.10.1952
Gurzan 11.12.1925 - 2.11.1949
Gut 17.10.1927 - 14.05.1949
Gwiazdowski 10.06.1915 - 19.11.1951
Hamerski 1.11.1919 - 28.08.1948
Isański 16.11.1911 - 17.02.1953
Jabłoński 21.07.1895 - 28.03.1949
Karol Jabłoński 1903-1953
Jaroszewski 23.06.1909 - 8.10.1946
Józef Maksymilian Jungrav 25.03.1897 -
7.08.1952
Adolf Kaczmarczyk
1905-1947
Kaczmarek 7.10.1904 - 7.04.1953
Zygmunt Kaczyński 15.10.1894 - 13.05.1953
Kania 19.03.1909 - 12.08.1949
lek. med. Witold Karlicki 1910-1947
Roman Karwowski
Rawicz 1908-1946
Kapłan 8.03.1897 - 12.07.1952
Stanisław Kasznica 25.07.1908 - 12.05.1948
Mieczysław Kawalec 5.07.1916 - 1.03.1951
Kempa 6.09.1903 - 15.03.1952
Aleksander Kita 12.12.1912 - 3.12.1952
Kmiołek 22.02.1919 - 7.08.1952
Koj 15.05.1925 - 15.03.1952
Komsta 19.03.1920 - 20.03.1948
Bolesław Kontrym 27.08.1898 - 2.01.1953
Kończyński 6.01.1914 - 29.03.1950
Kopczyński 23.08.1915 - 13.04.1950
Stanisław Kopik 1914-1948
Kosiński 20.01.1928 - 21.10.1948
Kowalczuk 20.12.1929 - 13.05.1953
Kowalczyk 24.07.1930 - 21.10.1955
Kowalczyk 6.05.1925 - 7.08.1952
Kowalczyk 24.01.1904 - 24.06.1948
Józef Kozłowski 19.03.1910 - 12.08.1949
Kubuj 25.10.1928 - 15.02.1947
Kuligowski 11.08.1894 - 4.07.1950
Kuliński 3.01.1924 - 29.03.1950
Kurowski 22.01.1922 - 26.09.1947
Kutryb 7.05.1925 - 19.05.1949
Kuźma 25.03.1901 - 3.10.1950
Kwiatkowski 30.06.1921 -
20.09.1951
Kwiek 23.07.1927 - 2.09.1952
Latoszek 20.11.1926 - 5.01.1955
Adam Lazarowicz 14.10.1902 - 1.03.1951
Jan Lebedowicz 1897 - 1951
Zygmunt Lercel 2.05.1921 - 1.06.1950
Lewszecki 22.11.1913 - 2.08.1955
Bolesław Lipski 1890 - 27.06.1945
Lis 29.10.1913 - 1.06.1948
Władysław 1919-1952
Lorent 25.02.1924 - 3.11.1948
Stanisław Łukasik 2.08.1918 - 7.03.1949
Józef Łukaszewicz 19.03.1929 - 14.05.1949
Kazimierz Łuszczyński 23.09.1921 - 24.05.1946
Zefiryn Machalla 1.08.1915 - 10.01.1952
Macuk 26.11.1909 - 12.08.1949
Majcherkiewicz 28.09.1887 - 28.05.1947
Majewski 27.01.1910 - 18.01.1951
Makara 24.09.1904 - 25.04.1952
Malinowski 26.08.1933 - 19.11.1952
Marchiewa 16.10.1913 - 24.06.1948
Marciniak 18.11.1917 - 5.04.1952
Rudolf Marszałek 29.08.1911 - 10.03.1948
Marzęda 23.02.1912 - 30.12.1948
16.06.1953
- 7.08.1952
Jerzy Miatkowski 8.06.1923 - 7.03.1949
Miączyński 20.03.1923 -
5.12.1951
Michalski 12.12.1908 - 8.12.1953
Michalski 11.03.1925 - 22.08.1953
Michalski 5.11.1923 - 29.03.1950
Feliks Michałkowski 29.05.1907 - 26.05.1953
Stanisław Michowski 5.11.1900-7.08.1952
Mierzwiński 5.01.1922-18.02.1949
Stanisław Mieszkowski 17.06.1903-16.12.1952
Władysław Minakowski 13.05.1902-7.08.1952
Adam Mirecki 4.01.1909-24.10.1952
Mittlender-Dąbrowa 3.03.1897-12.05.1953
Jan Morawiec
25.03.1915-15.01.1948
Tadeusz Mroczkowski 1924-1946
Niewałkowski 8.03.1903-9.06.1948
Mieczysław Oborski 2.02.1900-6.02.1953
Ociesz 8.09.1928-3.06.1955
Antoni Olechnowicz 13.06.1905-8.02.1951
Oleksa 28.06.1928-28.08.1948
Olszewik 22.09.1915-24.09.1948
Ołdak 22.06.1925-10.04.1951
Onyszkiewicz 26.01.1911-6.07.1950
Marian Orlik 9.05.1916-3.12.1953
Orłowski 19.08.1925-3.02.1949
Oryl 10.02.1921-29.03.1950
Paramonow 5.04.1931-21.11.1955
Pawluczak 4.02.1929-25.05.1948
pchor. Roman Henryk Pawłowski 9.08.1925-3.02.1949
Tadeusz Pelak 1.10.1922-7.03.1949
Pestrak 10.10.1919-22.10.1947
Petrasz 13.06.1907-25.07.1951
Piechocki 30.09.1907-4.11.1948
Piesiewicz 1902-1.02.1952
Pietrkiewicz 16.02.1930-13.05.1953
Stefan Pietusiński 2.09.1929-14.04.1953
Witold Pilecki 13.05.1901-25.05.1948
Plech 20.08.1920-9.12.1947
Podolak 31.12.1901-25.04.1952
Polarczyk 15.01.1923-4.06.1949
Tadeusz 10.05.1920-1.12.1951
Jan Przybyłowski 27.11.1917-18.01.1951
por. Zbigniew Przybyszewski 22.09.1907-16.12.1952
Edward Pytko 14.09.1929-29.08.1952
Rafalski 9.03.1915-9.12.1947
9.03.1929-4.03.1954
Ramotowski 20.06.1922-18.10.1949
Aleksander Rode 10.12.1909-26.05.1953
Zbigniew Romer 2.02.1917-11.07.1952
Edmund Rosochacki 27.09.1920-23.10.1952
Rudowski 12.06.1925-24.01.1948
Roman Rypson 16.02.1899-28.04.1953
Rząb 12.03.1927-14.05.1949
Karol Sęk
21.10.1893-7.06.1952
Siedlecki 1.01.1926-17.02.1950
Sikorski 9.07.1923-4.12.1945
Skrzyszowski 27.12.1911-15.05.1953
Smoliński 5.12.1921-19.11.1952
Socha 20.03.1920-15.09.1952
Zygmunt Sokołowski 20.04.1908-29.08.1953
Soroka 17.07.1915-25.05.1949
pchor. Dionizy Sosnowski 15.08.1929-15.05.1953
Sowa 17.09.1923-28.08.1948
Sowiński 3.09.1919-9.12.1947
Spławski 9.12.1891-29.10.1953
Jerzy Staniewicz 6.08.1903-12.12.1952
Stanisław
1903-1947
Stańczyk 25.01.1924-8.02.1948
Szary 27.04.1913-6.02.1948
Szczyciński 31.10.1933-19.11.1952
Zygmunt Szendzielarz 12.03.1910-8.02.1951
Zygmunt Szymanowski 15.08.1910-31.05.1950
Szymczak 7.11.1922-26.02.1948
Szyszko 17.11.1914-12.08.1949
Szczepan Ścibior 13.12.1903-7.08.1952
Ludwik Jan Świder 2.08.1893-19.12.1952
Świstow 21.04.1928-15.11.1950
Stanisław Tabisz 22.09.1888-4.02.1948
Władysław Tarnawski 3.11.1885-4.04.1951
Tenik 5.05.1922-28.08.1948
Aleksander Tomaszewski 12.12.1904-13.06.1949
Topolski-Zabrodzki 10.07.1905-22.11.1945
Edmund Tudruj 22.10.1923-7.03.1949
Wacław Walicki 11.10.1903-22.12.1949
Wałachowski 16.06.1932-11.02.1953
Wałachowski 22.09.1934-19.11.1952
Arkadiusz Wasilewski 4.01.1925-7.03.1949
Waszczuk 11.12.1916-4.04.1949
Antoni Wereszczyński 17.12.1890-4.09.1953
Wernio 30.03.1924-26.01.1949
Węgrzynowicz 20.04.1921-31-05.1952
Ryszard Widelski 19.08.1913-28.01.1949
Zygmunt Wilczyński 30.03.1910-26.10.1950
Witak 3.09.1916-17.02.1949
Wojciechowski 17.05.1922-28.08.1948
Wojdalski 24.02.1927-17.05.1950
Zalewski 4.11.1911-13.01.1950
Tadeusz Zawadziński 10.01.1918-15.01.1948
Benno Zerbst
15.11.1923-21.08.1953
Ziemba 14.09.1924-15.07.1948
Zjawiński 20.09.1917-12.06.1947
Żabicki 28.11.1925-31.08.1952
Żółtowski 9.02.1926-13.04.1950
http://wpolityce.pl/historia/258160-tylko-u-nas-skandal-na-laczce-w-pant...
Michnikowszczyna na stalinowskiej warcie
Mądrość ludowa wyjaśnia to tak, że czym skorupka za
młodu nasiąknie, tym na starość trąci. W przypadku pana redaktora
Michnika sprawdza się to na sto procent; smrodem swego totalniactwa
zatruwa społeczna atmosferę naszego nieszczęśliwego kraju tym bardziej,
że próbuje ten smród zneutralizować przy pomocy gęstych oparów obłudy,
prezentując się na zewnątrz w charakterze szermierza wolności.
Ofiary UB
Rząd więziennych pochówków z 1946 r. odsłonili badacze IPN na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
Bródnowskim w Warszawie. W tym czasie odnaleziono szczątki sześciu osób.
Badacze z Samodzielnego Wydziału Poszukiwań są przekonani, że
kilkudniowe prace w kwaterze N45 potwierdziły, że natrafiono na pochówki
więźniów rozstrzelanych przez Urząd Bezpieczeństwa.
– To rząd więziennych pochówków z 1946 r. – mówi nam prof. Krzysztof
Szwagrzyk, kierujący badaniami.
– Mogą znajdować się tutaj inne pochówki, ale żeby to ustalić, musimy
dokonać rozebrania tego pomnika, inaczej to jest tylko gdybanie –
dodaje.
Prezes IPN: prace na Łączce mogą ruszyć na początku 2016 roku
posiedzenia sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka wyraził
nadzieję,...
czytaj dalej »
Niedawno Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ogłosiła pierwszy projekt listy nazwisk, które znajdą się w Panteonie Narodowym na "Łączce". Na liście znalazły się nazwiska wszystkich osób straconych w warszawskich więzieniach w latach 1944-56. Było ich w sumie 321, a bohaterowie mieszali się tam z pospolitymi przestępcami, hitlerowskimi zbrodniarzami, czy okupacyjnymi kolaborantami. Lista wzbudziła wiele kontrowersji.
Kamiński podkreślił, że Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zwróciła się do IPN o zweryfikowani tej listy, tak, aby Panteon upamiętniał tylko tych, którzy na miano bohaterów zasługują.
- Prace nad weryfikacją tej listy zostały zakończone - IPN bierze za nią odpowiedzialność, że te nazwiska, które przekażemy do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, będą to nazwiska osób, co do których nie ma wątpliwości, że zasługują na najwyższe polskie godności i wyjątkowe miejsce w polskiej pamięci - dodał.
Prezes IPN powiedział też, że w zeszłym roku Pion Śledczy IPN przeprowadził 1192 postępowania i skierował do sądu 11 aktów oskarżenia dotyczące 28 osób o zbrodnie komunistyczne.
Ważnym zadaniem IPN było też szukanie miejsc pochówku ofiar komunizmu - szczególnie owocne okazało się badanie Aresztu Śledczego w Białymstoku.
W 2014 roku działania Biura Lustracyjnego IPN były zdominowane przez wybory do Parlamentu Europejskiego i przede wszystkim, wybory samorządowe. W następstwie wyborów samorządowych do biura wpłynęło 68 535 oświadczeń lustracyjnych. Od początku tego roku oświadczenia są wstępnie weryfikowane i wprowadzane do elektronicznej bazy oświadczeń.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
168. Panteon Bohaterów Narodowych
Panteon Bohaterów Narodowych na Powązkach. Nie wszystkim się podoba
Co najmniej 32 bohaterów Państwa Podziemnego zamordowanych w latach 1945-56 będzie pochowanych 27 września w Panteonie.
19.08.2015
Podziemnego zamordowanych w latach 1945-56 będzie pochowanych 27
września w Panteonie na Powązkach. Kilka rodzin ofiar odmawia udziału w
uroczystościach.
więzieniu na warszawskim Mokotowie jest dzisiaj 41, ich szczątki w
trumnach czekają na uroczysty pogrzeb, który ma się odbyć 27 września, w
święto Polskiego Państwa Podziemnego. Ale w Panteonie Bohaterów
Narodowych, który tego dnia zostanie odsłonięty, spocznie mniej trumien.
- Na dzisiaj mamy potwierdzenia od 32 rodzin, być może dojdą
jeszcze trzy, do których dopiero niedawno dotarły informacje, i
prowadzimy z nimi rozmowy - mówi "Wyborczej" Andrzej Kunert, szef Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która jest głównym inwestorem prac...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,18590059,panteon-mauzoleum-na-powazkach-dla-bohaterow-pierwsze-pogrzeby.html
zapowiedział sekretarz ROPWiM
We wrześniu odsłonią
panteon na Łączce
14 września zaplanowano odbiór prac przy
panteonie-mauzoleum ofiar zbrodni komunistycznych na Łączce na
Wojskowych Powązkach - poinformował sekretarz ROPWiM...
więcej »
Podkreślił, że obecnie nie jest w stanie określić, jak liczne grono osób weźmie udział w uroczystości i kto wejdzie w skład reprezentacji władz. - Zapewne nie będzie pana prezydenta, ponieważ w tym czasie ma zaplanowaną wizytę w USA - powiedział.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
169. Siedem krajów popiera
Siedem krajów popiera inicjatywę ministra sprawiedliwości Estonii
odnośnie powołania międzynarodowego trybunały badającego „zbrodnie
komunizmu” – informuje w niedzielę gazeta „Postimees”.
Estoński minister sprawiedliwości Urmas Reinsalu w sobotę
zaproponował utworzenie trybunału, który miałby status organu
międzypaństwowego w celu badania zbrodni reżimów komunistycznych,
dodając, że powinny być one zbadane, jak badane były zbrodnie nazistów.
W Estonii dziś obchodzony jest Europejski Dzień Pamięci Ofiar
Stalinizmu i Nazizmu. W Tallinie odbywa się międzynarodowa konferencja
The Criminal Legacy of Communism and Nazizm, w której uczestniczą
członkowie rządów, politycy i działacze społeczni z krajów europejskich.
Polski, Czech, Słowacji, Węgier i Gruzji wydali wspólne oświadczenie w
sprawie konieczności zbadania „zbrodni komunizmu” i powołania w tym celu
międzynarodowego trybunału. Utworzona zostanie również grupa ekspertów.
— W wyniku zbrodni komunizmu i nazizmu zginęły lub ucierpiały miliony
ludzi. Estoński naród również poniósł znaczne straty. Jeśli by okupacja
komunistyczna trwała jeszcze jedno pokolenie, to estoński naród
poniósłby nieodwracalne straty – powiedział Reinsalu.
— Ważne, aby umowa międzynarodowa pozwoliła na wyraźną ocenę zbrodni
reżimów komunistycznych w tych krajach, które się do niej przyłączą.
Państwa powinny zapewnić ofiarom reżimów totalitarnych ochronę prawną i
możliwość otrzymania odszkodowań za cierpienia i pracę przymusową –
dodał minister sprawiedliwości Estonii.
Współpracy w Europie (OBWE) zatwierdziło rezolucję „Zjednoczenie
podzielonej Europy: promocja praw człowieka i swobód obywatelskich w
regionie OBWE w XXI wieku”, w której przypomniano „o inicjatywie
Parlamentu Europejskiego ogłoszenia 23 sierpnia Dniem Pamięci Ofiar
Stalinizmu i Nazizmu, ku czci ofiar wywózek oraz masowej zagłady.
Rezolucję zainicjowali członek litewskiego parlamentu Vilija
Aleknaitė-Abramikienė i członek słoweńskiej delegacji Robert Batello.
Decyzja Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, który w rzeczywistości
zrównał komunizm z nazizmem, wywołała ostrą reakcję Moskwy. Rzecznik MSZ
Rosji Andriej Niesterenko oświadczył, że dokument wypacza historię w
celach politycznych. Rezolucję OBWE skrytykowała również Francja i
Grecja.
Czytaj więcej: http://pl.sputniknews.com/polityka/20150823/873139.html#ixzz3jfTqNPCk
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
170. to dlatego TAK się pluły dzisiaj
rodzime komuchy...tyle lat się udawało,a TU raptem przyszedł Nowy i zaczęło się...
gość z drogi
171. Estonia calls for international tribunal to investigate Communis
http://www.unian.info/world/1114668-estonia-calls-for-international-trib...
"We should assess the crimes of the Communist regime at the
international level and join hands in making it liable. The crimes
committed by any communist regimes do not fall under the jurisdiction of
any international court now. Therefore, I suggest we conclude an
interstate agreement to establish an international tribunal to
investigate Communist crimes the same way as Nazi crimes," he said, Postimees wrote.
This should be done in memory of victims of the Communist regime, he added.
Europejski Dzień Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych – Tallin, 23 sierpnia 2015
Zastępca Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr Paweł
Ukielski reprezentował IPN w obchodach Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Reżimów
Totalitarnych, który w tym roku zorganizowały Ministerstwo Sprawie...
Po ceremonii na placu Wolności, w Muzeum Okupacji odbyła się konferencja „Zbrodnicza
przeszłość komunizmu i nazizmu”. Ministerstwa sprawiedliwości Estonii, Łotwy,
Litwy, Polski, Czech, Słowacji, Węgier i Gruzji przyjęły wspólne oświadczenie
potępiające użycie symboli totalitarnych i podkreślające potrzebę publicznego
dostępu do archiwów zawierających informacje na temat zbrodni totalitaryzmów.
Ponadto podkreśliły potrzebę zbadania możliwości współpracy ponadnarodowej,
mającej na celu utworzenie specjalnej instytucji, która będzie badać zbrodnie
reżimów totalitarnych, z naciskiem na zbrodnie komunistyczne.
IPN dalej szuka
Na Zamku Lubomirskich w Rzeszowie rozpoczęły się poszukiwania ofiar terroru komunistycznego
Były przesłanki, żeby działania na tym
terenie podjąć. W latach 1944-1956, a nawet dłużej, istniało tutaj
więzienie, ale do 1956 r. było to szczególnie ciężkie więzienie. Tutaj
stracono w tamtym okresie stalinowskim 350 osób, kolejne ponad 60 zmarło
w tym więzieniu. Mamy tutaj do czynienia z ogromną skalą terroru –
podkreśla w rozmowie z nami prof. Krzysztof Szwagrzyk, szef
Samodzielnego Wydziału Poszukiwań IPN.
– Wiemy, że zwłoki ludzi, którzy byli tutaj uśmiercani, wywożono pod
Rzeszów do okolicznych lasów, ale także wiemy o cmentarzu Pobitno, jak
również że szczątki części osób grzebano w jednym z bastionów
bezpośrednio przyległych do terenu więzienia, który zajmował pewien
fragment Zamku Lubomirskich. I teraz na tym bastionie pracujemy –
wyjaśnia badacz.
– Mamy relacje ludzi i informacje, że tutaj, na tym terenie w latach 80.
znaleziono szczątki dwóch osób. Na początku lat 90. odnaleziono kolejną
osobę. W oparciu o to uznaliśmy, że ten teren powinien być przebadany
przy pomocy georadaru. Badania, które zostały wykonane, pokazują bardzo
obiecujące wyniki. I teraz podjęliśmy decyzję, żeby rozpocząć prace
ziemne, i dziś od rana pracujemy na terenie Zamku Lubomirskich, licząc
na to, że w ciągu tych najbliższych dni naszych prac uda nam się
szczątki ofiar komunizmu tutaj pogrzebane odnaleźć – podkreśla prof.
Szwagrzyk.
IPN rozpoczął badania na terenie pełniącym funkcję parkingu na obszarze
ok. 70 m na 30 m. Mają one potrwać około 10 dni. – Wyniki prac mogą
zweryfikować ten termin. Jak będzie potrzeba, zostaniemy dłużej. Nigdy
nie przerywamy prac, które muszą być dokończone – zaznacza Szwagrzyk.
W pracach uczestniczą specjaliści z zakresu medycyny sądowej z Wrocławia
oraz archeolodzy z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu.
IPN apeluje do osób, których „krewni stracili życie z rąk
funkcjonariuszy państw totalitarnych na terenie Rzeszowa i województwa
podkarpackiego o zgłaszanie się do IPN Oddział w Rzeszowie w celu
udostępnienia materiału genetycznego do badań identyfikacyjnych”.
– Istnieje możliwość, że w tym samym miejscu mogą być pochowane zarówno
ofiary komunistów, jak też Niemców, dlatego apel kierujemy do osób,
które straciły bliskich w latach 1939-1956 – wskazuje Małgorzata
Waksmundzka-Szarek, rzecznik prasowy rzeszowskiego oddziału IPN.
Zenon Baranowski
Ekshumacje na Łączce na wiosnę?
Wojewoda mazowiecki wszczął postępowania w sprawie ekshumacji Żołnierzy Wyklętych na Łączce
groby zostaną przeniesione, mają dwa miesiące, aby przystąpić do
postępowania administracyjnego prowadzonego przez wojewodę
mazowieckiego.
To kolejny krok na drodze do usunięcia współczesnych grobów z kwater
„ŁI” i „ŁII”, co ma umożliwić ekshumacje Żołnierzy Wyklętych, których
szczątki spoczywają niżej. Jednak aby tego dokonać, urząd wojewódzki
musi najpierw ustalić wszystkich bliskich, a ich krąg przepisy
zakreślają bardzo szeroko, a następnie negocjować z nimi. Jak niedawno
informował wojewoda Jacek Kozłowski, udało się zidentyfikować bliskich w
odniesieniu do 85 proc. grobów.
– W 194 grobach jest pochowanych 339 osób, dla każdej osoby pochowanej
musimy odnaleźć bliskich. To jest bardzo żmudna, trudna praca –
podkreślił Kozłowski.
Jak wyjaśnia w piśmie Katarzyna Prus-Stachyra, dyrektor spraw
obywatelskich Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, „jeżeli na podstawie
danych uzyskanych z rejestrów i ewidencji publicznych nie ma możliwości
ustalenia osób uprawnionych do pochowania zwłok, wojewoda ogłasza w
sposób zwyczajowo przyjęty oraz w Biuletynie Informacji Publicznej o
wszczęciu postępowania w sprawie ekshumacji”. Ogłoszenia takie wywiesza
się na dwa miesiące i będą one zamieszczone od 3 września do 3 listopada
2015 r.
– I dopiero po tych dwóch miesiącach będziemy mogli przystąpić do
rokowań ze zidentyfikowanymi stronami. W listopadzie powinien ruszyć
proces rokowań z rodzinami, po tym będą wydawane odrębne decyzje
administracyjne wojewody dla każdego grobu – stwierdza Kozłowski. –
Formalnie postępowanie w odniesieniu do tych 194 grobów zostało wszczęte
w momencie wpłynięcia pisma od prezesa IPN, 3 sierpnia. Decyzje
administracyjne będą na końcu postępowań o przeniesieniu grobów, ale
będziemy je wydawali najwcześniej pod koniec grudnia, na początku
przyszłego roku – dodaje.
Kozłowski zapowiada, że na wiosnę przyszłego roku byłyby możliwe końcowe
ekshumacje Żołnierzy Wyklętych na Łączce.
Zenon Baranowski
Na
Powązkach Wojskowych zostanie pochowany wiceszef stalinowskiej
bezpieki. Ptasiński był wiceministrem, gdy zamordowano gen. „Nila”
5 grudnia 1952 r. został jednym z czterech
wiceministrów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którą to funkcję
sprawował do 9 grudnia 1954 r.
"Żołnierzom wyklętym, żołnierzom niezłomnym". Odsłonią panteon na Łączce
Symbol orła i inskrypcja z historią miejsca na ścianie
zewnętrznej, a wewnątrz nisze, w których znajdą się szczątki ofiar...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
172. W Rzeszowie odkryto szczątki trzech ofiar komunizmu
Szczątki trzech mężczyzn, ofiar komunizmu odnalazł zespół Instytutu Pamięci Narodowej kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka na cmentarzu komunalnym w dzielnicy Zwięczyca w Rzeszowie; poszukiwania trwają też na bastionie Zamku Lubomirskich.
Ofiarami są najprawdopodobniej żołnierze Armii Krajowej i zrzeszenia Wolność i Niezawisłość: Władysław Koba, Leopold Rząsa oraz Michał Zygo. “Moment odnalezienia, to był najszczęśliwszy dzień mojego życia” – powiedział podczas konferencji prasowej syn jednego z zamordowanych Wojciech Koba.
Prof. Szwagrzyk zaznaczył jednak, że ostateczna identyfikacja szczątków nastąpi dopiero poprzez badania genetyczne. “Na ich wynik należy poczekać kilka miesięcy” – dodał.
- Od dawna chcieliśmy przyjechać do Rzeszowa. Wiemy, jaka jest historia regionu. Wiemy, jak silny był tutaj opór przeciwko komunizmowi w latach 40. i 50., i wiemy jak wiele ofiar oddało tutaj życie za prowadzoną wówczas walkę – mówił prof. Szwagrzyk.
W rzeszowskim Zamku Lubomirskich mieściło się więzienie; wykonywano tam również egzekucje. W latach 1944-56 w jego piwnicach stracono ok. 350 osób, kolejnych kilkadziesiąt zmarło w więzieniu. “Spośród ponad 400 osób znane są jedynie miejsca pochówku kilkunastu” – zaznaczył historyk.
Kobę, Rząsę i Zygo zamordowano 31 stycznia 1949 r. Rodzin nie powiadomiono o miejscu pochówku. Od grabarza dowiedziano się, że zostali pochowani na cmentarzu przy ul. Podkarpackiej. W nocy po egzekucji zakopano tam zwłoki ludzkie. Przez rodziny miejsce to było traktowane jako ich grób.
- W poniedziałek już na głębokości 45 cm natrafiliśmy na szczątki. Nie było to miejsce pochówku; to było miejsce ukrycia zwłok. W ciągu dnia udało nam się odnaleźć szczątki trzech mężczyzn, pogrzebanych bardzo, bardzo płytko – zaznaczył prof. Szwagrzyk.
Podkreślił, że “wszyscy byli uśmierceni metodą katyńską”.
- Każda z tych osób została przed egzekucją skrępowana kablami elektrycznymi. Niektóre z nich nawet w kilku miejscach; na wysokości szyi, bioder, miały również spętane nogi. To, co widzimy na obrazach, jakie znamy z Katynia; dokładnie taka sama metoda – mówił prof. Szwagrzyk.
- Ktoś, kto tych ludzi mordował, zadał sobie szczególnie dużo wysiłku, żeby ich wcześniej przed egzekucją skrępować właśnie w taki sposób – dodał.
Obecny na wtorkowej konferencji naczelnik pionu śledczego oddziału IPN w Rzeszowie Grzegorz Malisiewicz przypomniał, że 27 lipca wszczęte zostało śledztwo w sprawie zbrodni komunistycznej, będącej jednocześnie zbrodnią przeciwko ludzkości polegającej na bezprawnym skazaniu na karę śmierci Władysława Kobę, Leopolda Rząsę i Michała Zygo wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie z 21 października 1948 r. Wokół postępowania prowadzone jest śledztwo przeciwko osobom, które doprowadziły do procesu sądowego zakończonego skazaniem ich na karę śmierci.
W 1992 r. sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego wydał postanowienie stwierdzające nieważność wyroku WSR w Rzeszowie dotyczące członków WiN Koby, Rząsy i Zygo.
Oprócz cmentarza przy ul. Podkarpackiej od ubiegłego tygodnia prowadzone są poszukiwania na bastionie rzeszowskiego zamku. W ocenie Szwagrzyka, “wyniki są obiecujące”. Wśród przesłanek, które przemawiają o ich kontynuowaniu znalazły się m.in. relacje osób pamiętających potajemne pochówki na terenie zamku oraz znalezienie tam podczas prac budowlanych na początku lat 90. XX wieku szczątków trzech osób.
http://www.radiomaryja.pl/informacje/w-rzeszowie-odkryto-szczatki-trzech...
Odkryto szczątki kolejnych osób podczas prac ekshumacyjnych w Białymstoku
Szczątki pięciu kolejnych osób odkryto w dwóch miejscach prac ekshumacyjnych na terenie aresztu śledczego w Białymstoku. Prace te związane są ze śledztwami IPN dotyczącymi m.in. zbrodni funkcjonariuszy UB. Potrwają do końca września.
Ekshumacje mają miejsce tam, gdzie w przeszłości znajdował się przywięzienny ogród.
W eksplorowanej jamie grobowej zlokalizowanej w narożniku tego dawnego ogrodu we wtorek natrafiono na szczątki czterech osób – poinformował Tomasz Danilecki, asystent prasowy oddziału IPN w Białymstoku. W poniedziałek odkryto tam szczątki dziecka; to pod nimi były szczątki tych kolejnych osób.
W drugim miejscu poszukiwań, gdzie wcześniej rozebrano drewnianą wiatę, natrafiono na nową jamę grobową, w której znaleziono następny szkielet.
– Rozpoczęto jego wydobywanie. Przy tym szkielecie znaleziono aluminiowy medalik i różaniec. Ze wstępnych oględzin wynika, że w chwili śmierci osoba ta miała skrępowane ręce – dodał Danilecki
Archeolodzy sprawdzają też, czy natrafili na kolejną jamę grobową. Kości ludzkie znaleziono bowiem tuż przy płocie między ogrodem więziennym a posesją Straży Granicznej. Niewykluczone jednak, iż jest to miejsce, do którego szczątki ludzkie przemieszczono w czasie jakichś prac ziemnych na posesji.
http://www.radiomaryja.pl/informacje/odkryto-szczatki-kolejnych-osob-pod...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
173. Boże wybacz mi,ale nie ma we mnie przebaczenia
dla tych MORDERCÓW
Wieczne odpoczywanie racz dać Panie Bohaterom, a ich mordercom wieczne potępienie...
gość z drogi
174. „Musimy budować pozytywną
„Musimy budować pozytywną pamięć o Żołnierzach Niezłomnych”.
Prezydent za otwarciem 27 września Panteonu Żołnierzy Wyklętych
–
Spotykamy się w celu zakończenia wielkiego kłamstwa, które było drugim
obok kłamstwa katyńskiego, fundamentem komunistycznego terroru – ... więcej
"Naszym obowiązkiem jest budowanie pamięci o Żołnierzach Niezłomnych"
Cieszy mnie ogromnie, że pamięta się o tych ludziach, że stali się
oni w polskiej historii postaciami pomnikowymi – mówił prezydent na
spotkaniu z przedstawicielami rodzin ofiar terroru komunistycznego oraz
środowisk zaangażowanych w ich odnalezienie. Spotykamy się tutaj w sprawie niezwykle istotnej, która jest raną na
naszym narodzie, raną w polskiej historii od ponad 60 lat. Spotykamy
się w sprawie zakończenia wielkiego kłamstwa, które było drugim, obok
kłamstwa katyńskiego, fundamentem komunistycznego terroru,
komunistycznego reżimu, który panował w naszym kraju przez 50 lat –
mówił prezydent Andrzej Duda.
Przypomniał, że pamięć o Żołnierzach Wyklętych odrodziła się dzięki
pracy historyków, niezłomności wielu ludzi, a także działalności
prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - To on pierwszy upamiętniał ich w
sensie państwowym poprzez wręczanie żyjącym bohaterom orderów, poprzez
dawanie tych orderów rodzinom, także pośmiertnie. To były te pierwsze
elementy oddania czci tym, którym ta cześć się należała za niezłomność,
za bohaterstwo, za wielką odwagę, za wielkie oddanie Rzeczypospolitej.
Oddanie do samego końca, oddanie bardzo często aż do śmierci. Śmierci
okrutnej, często po torturach, zakończonej morderstwem, jak niektórzy
mówią, na sposób katyński – poprzez strzał w tył głowy, poprzez
rozstrzelanie – mówił prezydent.
Celem spotkania była dyskusja wokół kwestii pochówku odnzlezionych
bohaterów. Andrzej Duda zaznaczył, że wszelkie wątpliwości związane są z
tym, jak to zrobić, w jakim terminie i w jaki sposób, mają więc wymiar
pozytywny i wiążą się z troską, aby zostało to wykonane w sposób
należyty.
- Cieszy mnie ogromnie, że pamięta się o tych ludziach, że o nich się
mówi, że stali się oni w polskiej historii postaciami pomnikowymi. To
niezwykle ważne. Naszym obowiązkiem, moim jako Prezydenta RP, jest
budowanie tej pamięci w sposób jak najbardziej pozytywny – podkreślał
Andrzej Duda.
W jego ocenie termin 27 września jako rocznica powstania Polskiego
Państwa Podziemnego jest odpowiedni by przeprowadzić uroczystość
pochówku 37 z 40 zidentyfikowanych bohaterów. - Zgodnie z wolą ich
rodzin, zgodnie z tym, czego pragną ich najbliżsi. Po to, żeby następnie
kontynuować tą działalność – wyjaśniał prezydent, dodając, że proces
szukania pomordowanych bohaterów będzie trwał jeszcze długo, bo
komuniści zrobili wszystko, żeby zadeptać nie tylko pamięć, ale przede
wszystkim zadeptać Ich samych.
Przypomniał też, że termin 27 września jest trudny dla niego
osobiście, bo w tym czasie będzie reprezentował Polskę na 70. Sesji
Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. - Nie może być
takiej sytuacji, że polskiego prezydenta tam nie będzie, zwłaszcza, że
będę miał tam ważne wystąpienie – stwierdził. - Ale chciałbym, żebyśmy
nie przesuwali daty zaplanowanej wcześniej uroczystości. Chciałbym, żeby
ona się odbyła, będę tam reprezentowany. Ta uroczystość nie jest dla
Prezydenta Rzeczypospolitej – ona jest przede wszystkim dla Żołnierzy
Niezłomnych, dla ich upamiętnienia. Ona jest także dla Państwa, którzy
jesteście w tę sprawę zaangażowani osobiście jako ich krewni,
przedstawiciele instytucji państwowych, którym ta kwestia tak ogromnie
leży na sercu – dodał.
Dziękując za zaangażowanie prezydent zaapelował do rodzin, by
poddawały się badaniom w celu pozyskania materiału genetycznego. - To
dzięki takim właśnie badaniom udało się ustalić, że odnaleziono szczątki
wielkich polskich bohaterów – przypomniał. Jak zaznaczył, jest to ważne
nie tylko dlatego, żebyśmy mogli pochować wielkich Polaków pod ich
nazwiskami, ale także przez fakt, że w ten sposób budujemy pamięć
historyczną. - Jest to więc nie tylko sprawa rodzin, co czasem jest dla
nich trudne, ale także polskiego państwa, przyszłych pokoleń. Proszę
zatem o tę ofiarność, bo ona w tej sprawie jest niezbędna – apelował
prezydent.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
175. Nazwiska z aresztu
Nazwiska z aresztu
Genetycy zidentyfikowali pierwsze dwie ofiary pogrzebane w starym areszcie UB w Białymstoku.
prezes IPN i rektor Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie
prof. Andrzej Ciechanowicz.
– Jesteśmy przejęci tą uroczystością i tą chwilą. Cieszymy się, że
będziemy mogli pierwszym rodzinom przekazać informację o
zidentyfikowaniu ich bliskich. Informację, na którą często czekali od
ponad 70 lat – mówi Barbara Bojaryn-Kazberuk z białostockiego IPN.
Pole chwały
Mimo zastrzeżeń do formy pochówku rodziny ofiar z Łączki apelują o udział w niedzielnych uroczystościach na Powązkach.
osób, natomiast trzy rodziny mają zgodę na odebranie swoich bliskich i
pochowanie ich w innym miejscu – informuje dr Andrzej Kunert, sekretarz
Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Wiadomo, że na Łączce nie spocznie mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko”.
Poinformowało o tym Stowarzyszenie Rodziny legendarnego żołnierza.
„Stowarzyszenie informuje, że podjęło decyzję o pochowaniu szczątków śp.
Zygmunta Szendzielarza »Łupaszki« w jego dotychczasowym symbolicznym
grobie na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie wraz ze szczątkami jego
córki Barbary Szendzielarz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
176. "Krwawy Kociołek" spocznie na
"Krwawy Kociołek" spocznie na Powązkach. Polska znów uhonoruje komunistycznego dygnitarza?
"Powązki Wojskowe, wbrew nazwie, nie są w
gestii MON tylko miasta stołecznego Warszawy" -zastrzegł na Twitterze
szef MON Tomasz Siemoniak.
Kociołek - wicepremier PRL
odpowiedzialny m.in za masakrę na Wybrzeżu w 1970 r zmarł 1
października. (W 2013 roku został nieprawomocnie uniewinniony z zarzutu
kierowniczego sprawstwa zabójstwa.). Jednak w powszechnej opinii jest
współodpowiedzialny za krwawą rozprawę z robotnikami. Nie na darmo
zyskał sobie przydomek „krwawego Kociołka”, co zostało
uwiecznione m.in. w słynnej piosence „Janek Wiśniewski - padł”.
Uroczystości na Wojskowych Powązkach zaczną się w środę o godz. 13.
— zastrzegł na Twitterze szef MON Tomasz Siemoniak.
Rzeczywiście, do pogrzebu na tym prestiżowym cmentarzu jest potrzebna
zgoda prezydent Warszawy. Jednak rodzina Kociołka zdołała ominąć ten
wymóg. Portal rp.pl informuje, że komunistyczny dygnitarz zostanie
pochowany w grobie urnowym. A kolumbaria na Powązkach rządzą się innymi zasadami. Tam zgoda włodarza stolicy nie jest tam wymagana.
To kolejny kontrowersyjny pogrzeb na tej warszawskiej nekropolii. Najwięcej protestów wzbudził pogrzeb generała Wojciecha
Jaruzelskiego. Ale nie tylko. We wrześniu spoczął tam płk Jan
Ptasiński, jeden z czterech wiceszefów Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego, odpowiedzialnego za krwawe represje. Podczas pogrzebu Ptasińskiego odbył się protest środowisk niepodległościowych.
– przewiduje Tadeusz Płużański.
"Krwawy Kociołek" spocznie na Powązkach. Bez zgody władz Warszawy
nie będzie spokojny pogrzeb. Stanisław Kociołek, zmarły 1 października
wicepremier PRL nazywany krwawym Kociołkiem, zostanie pochowany na
Powązkach Wojskowych, w Alei Zasłużonych. Jak się okazuje, władze
Warszawy nie mają możliwości, by tego zabronić.Jak to możliwe? Stanisław Kociołek będzie pochowany w grobie prochowym, a pochówek w kolumbarium na Powązkach podlega innym regulacjom niż tradycyjny pogrzeb. Jak pisze "Rzeczpospolita", przede wszystkim nie wymaga zgody prezydent Warszawy.
Szef IPN przeciw pochówkowi Kociołka na Powązkach Wojskowych
wicepremiera w PRL Stanisława Kociołka na warszawskich Powązkach
Wojskowych wyraził szef Instytutu Pamięci Narodowej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
177. Milczący protest na pogrzebie „kata wybrzeża”
Kilkadziesiąt osób protestowało przeciwko honorom dla Stanisława
Kociołka pochowanego dzisiaj w panteonie narodowym Polaków na
warszawskich Powązkach Wojskowych. Uczestnicy manifestacji trzymali
m.in. zdjęcia zamordowanych 17 grudnia 1970 r. stoczniowców.
Pogrzeb miał charakter świecki. Protestujący w milczeniu maszerowali za konduktem pogrzebowym.
Paradoksalnie to uczestniczący w pogrzebie atakowali protestujących
używając wobec nich różnych inwektyw i próbując im wyrwać tablice ze
zdjęciami, tekstami literackimi i pieśniami mówiącymi o masakrze
grudniowej.
(fot. Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska)
Przeciwko pochowaniu Kociołka na Powązkach zaprotestował także prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Przypomnijmy, jak historycy oceniają dokonania Stanisława Kociołka.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
178. Zmarł generał Czesław
Zmarł generał Czesław Kiszczak. Miał 90 lat
W wieku 90 lat zmarł generał Czesław Kiszczak, były minister spraw
wewnętrznych w latach 1981-90, jeden z głównych architektów stanu
wojennego.
Wiceprezes IPN: Kiszczak był postacią jednoznacznie negatywną
Paweł Ukielski przypomina, że w wolnej Polsce byłego szefa MSW udało się
skazać tylko w jednej sprawie - za członkostwo w związku przestępczym o
charakterze zbrojnym podczas stanu wojennego.
Wiceprezes IPN zwraca uwagę, że Kiszczak był jednym z
nielicznych komunistycznych dygnitarzy, prawomocnie skazanych za
działalność w PRL. "Niestety, nie udało się doprowadzić do skazania za
inne czyny, jak chociażby za masakrę w kopalni Wujek" - dodał Paweł
Ukielski.
Rozmówca podkreślił, że Czesław Kiszczak
był jednym z najbardziej prominentnych działaczy, który całą swoją
karierę realizował w czasach PRL. Od 1945 roku, kiedy pracował w
Informacji Wojskowej, która sowietyzowała polską armię, przez udział w
stłumieniu "praskiej wiosny" w 1968, aż po niechlubną rolę w organizacji
stanu wojennego.
Kiszczak zostanie pochowany bez asysty honorowej
Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało IAR, że nie zamierza też
przydzielić zmarłemu dziś generałowi, byłemu szefowi MSW w czasach PRL,
miejsca na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Chodzi o tereny, które są pod jurysdykcją ministerstwa.
Na pogrzeb nie wybiera się też ani minister obrony narodowej, ani przedstawiciele armii.
Pogrzeb Kiszczaka. "Bóg Ci zapłaci za wszystkie krzywdy, które niewdzięczny, niegodny Polak Ci czynił"
Jak
poinformował Fakt24.pl, zakończył się pogrzeb generała Czesława
Kiszczaka. PRL-owski aparatczyk został pochowany na warszawskim
cmentarzu prawosławnym na Woli.Na krótkiej ceremonii pogrzebowej obecny był reporter TV Republika
Bartłomiej Graczak, który na Twitterze zrelacjonował część wiersza jaki
wdowa po generale Maria Teresa Kiszczak odczytała nad urną z prochami.
- Padają gdzieś tam słowa złe, nienawistne do Ciebie. Ludzi pełnych zła,
zakłamanych - czytała słowa własnego autorstwa. - Bóg Ci zapłaci
za wszystkie krzywdy, które niewdzięczny, niegodny Polak Ci czynił - tak
według reportera TV Republika brzmiała kolejna część jej wiersza.
Pochowano gen. Kiszczaka. Mocne wystąpienie wdowy na pogrzebie: Ty zakazałeś użycia broni...
Zgodnie z zapowiedziami, odbył się bez asysty honorowej. Podczas ceremonii z ust żony generała padły szokujące słowa.Przemówienie Marii Kiszczak nagrała Telewizja Republika.
Niewdzięczni Polacy
- Bóg zna prawdę Bóg zapłaci za wszystkie krzywdy, które
uczynili ci niewdzięczni Polacy - mówiła wdowa. - To ty zakazałeś użycia
broni w kopalni Wujek. Nigdy nie wydałeś żadnego rozkazu użycia broni.
Padają złe i nienawistne słowa. Słowa ludzi pełnych zła i zakłamanych w
stronę człowieka, który pracował tylko dla Polaków - słyszymy z ust
Marii Kiszczak na nagraniu TV Republika.
Aby się upewnić
Na pogrzebie pojawiła się także Danuta Regulska, siostra księdza
Sylwestra Zycha, który został zamordowany przez komunistów w 1989 roku.
Jak powiedziała Telewizji Republika, pojawiła się na pogrzebie, aby
upewnić się, że "ten człowiek nie jest w stanie już nikomu nic zrobić".
- Upewniam się, że odszedł już z tego świata, że przykryła go
ziemia i że pozostały po nim tylko złe wspomnienia - powiedziała
Regulska.
Prawosławna ceremonia
Pogrzeb Czesława Kiszczaka odbył się dwa dni po jego śmierci.
Miejsce pochówku nie było znane do samego końca. Prawosławna ceremonia
odbyła się na cmentarzu na Warszawskiej woli. Uczestniczyli w niej
członkowie najbliższej rodziny.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
179. 27 września 2015 r. (
27 września 2015 r. ( niedziela) odbędzie się pogrzeb 36 z 40 zidentyfikowanych, po wydobyciu z dołów śmierci na Łączce, Żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego.
Zgodnie z wyrażoną na piśmie wolą najbliższych rodzin w Panteonie – Mauzoleum na „Łączce” złożone zostaną doczesne szczątki następujących osób (w kolejności identyfikacji):
por. Edmund Bukowski „Edmund”
kpt. Stanisław Łukasik „Ryś”
Eugeniusz Smoliński „Kazimierz Staniszewski”
Stanisław Abramowski „Bury”
Bolesław Budelewski „Pług”
ppłk Stanisław Kasznica „Maszkowski”
por. Tadeusz Pelak „Junak”
Władysław Borowiec „Żbik”
por. Henryk Borowy-Borowski „Trzmiel”
mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”
Zygfryd Kuliński „Albin”
Józef Łukaszewicz „Kruk”
Henryk Roman Pawłowski „Henryk Orłowski”
por. Wacław Walicki „Tesaro”
Ryszard Widelski „Irydion”
mjr Jan Czeredys
Adam Gajdek „Agata”
ppłk Aleksander Kita
ppłk Antoni Olechnowicz „Pohorecki”
płk Marian Orlik
Karol Rakoczy „Bystry”
por. Edmund Tudruj „Mundek”
por. Arkadiusz Wasilewski „Biały”
ppor. Julian Czerwiakowski „Jurek”
Bolesław Częścik „Orlik”
por. Stefan Głowacki „Smuga”
mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin”
kpr. pchor. Dionizy Sosnowski „Zbyszek”
por. Zygmunt Szymanowski „Jezierza”
mjr Ludwik Świder „Johann Puk”
kpt. Aleksander Tomaszewski „Al”
Marian Kaczmarek „Paweł”
por. Józef Kozłowski „Las”
Stanisław Kutryb „Ryś”
ppor pil. Edward Pytko
Z woli najbliższych w grobach rodzinnych poza Panteonem-Mauzoleum na „Łączce” zostaną pochowane doczesne szczątki trzech następujących WYKLĘTYCH NIEZŁOMNYCH:
mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w grobie swojej córki Barbary (kwatera D 18 rząd L 01 grób 5)
ppor. Jerzy Miatkowski „Zawada” na Cmentarzu Powązkowskim (Starym) w Warszawie (kwatera 208 rząd 3 miejsce 14)
kmdr ppor. Zbigniew Przybyszewski na Cmentarzu Komunalnym w Helu (sektor B 3)
W związku z brakiem ostatecznej decyzji najbliższej rodziny miejsce pochówku szczątków por. Romana Grońskiego i kmdr. Stanisława Mieszkowskiego nie zostało jeszcze ustalone.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
180. 90-latek skazany na 20
90-latek skazany na 20 lat
więzienia. Maltretował więźniów w komunistycznej Rumunii
więzienia Rymnik, został skazany na 20 lat więzienia. Jest to ostateczna
decyzja Sądu Najwyższego w Rumunii. I pierwszy tego typu wyrok w kraju.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
181. IPN i policja w domu
IPN i policja w domu Kiszczaka. Zabezpieczono dokumenty dotyczące TW "Bolka" (http://www.tvn24.pl)
Instytut w asyście policji zabezpieczył dokumenty dot. TW "Bolka" przechowywane w domu Czesława Kiszczaka - poinformował szef IPN Łukasz Kamiński. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dodał, że wdowa po gen. Kiszczaku zaoferowała IPN sprzedaż dokumentów dot. TW "Bolka". Jak przekazał w oświadczeniu IPN, przedstawiła ona zapisaną obustronnie odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. z odbytego spotkania w dniu 16 XI 74 r.” datowaną: Gdańsk, dn. 16.11.74, opatrzoną w lewym górnym rogu nagłówkiem „źrodł. T.W., przyj. rez., wpłyn. 16 XI 74 r., odeb. kpt. Z. Ratkiewicz”. Jednocześnie poinformowała, że posiada więcej dokumentów tego rodzaju. IPN dodaje, że o sprawie niezwłocznie poinformowany został Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. Z komunikatu wynika, że w godzinach popołudniowych prokurator IPN w asyście funkcjonariuszy policji podjął w miejscu zamieszkania wdowy po Czesławie Kiszczaku czynności mające na celu zabezpieczenie dokumentów podlegających przekazaniu do Instytutu Pamięci Narodowej zgodnie z art. 28 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Stanowi on, że „każdy, kto bez tytułu prawnego posiada dokumenty zawierające informacje z zakresu działania Instytutu Pamięci, jest obowiązany wydać je bezzwłocznie Prezesowi Instytutu Pamięci”. W ubiegłym roku pion śledczy IPN podjął działania zmierzające do weryfikacji, czy Czesław Kiszczak przechowuje dokumenty podlegające przekazaniu do Archiwum IPN. Czynności te przerwała śmierć Czesława Kiszczaka. Kiszczak zmarł w zeszłym roku Czesław Kiszczak zmarł w listopadzie zeszłego roku w wieku 90 lat. W latach 70. Kiszczak był najpierw szefem wywiadu wojskowego, później także kontrwywiadu. W 1981 r. jako generał wojska został szefem MSW - jako bliski współpracownik ówczesnego premiera gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Brał udział we wprowadzaniu stanu wojennego; był członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i Biura Politycznego KC PZPR w latach 1986-90. Został prawomocnie skazany za wprowadzenie stanu wojennego. (http://www.tvn24.pl)
http://www.tvn24.pl/szef-ipn-zabezpieczone-dokumenty-dot-tw-bolka,619869...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
182. Wszyscy
Mam swoją teorię dlaczego jest taka niechęć do osadzania zbrodniarzy komunistycznych. Komunizm jako idea był wykreowany przez Żydów i tez był przez ni h w większości krwawo wprowadzany, szczególnie w Polsce - zydokomuna. Ot i cala tajemnica...
Pozdrawiam
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
183. Wyszkowski o archiwum
Wyszkowski o archiwum Kiszczaka: Wyobrażam sobie, co się dzieje teraz u Michnika i jemu podobnych...
Krzysztof Wyszkowski uważa, że IPN źle się zachował ws. archiwum Czesława Kiszczaka.
IPN chroni zbrodniarzy komunistycznych i cały układ Okrągłego Stołu. Widać było przerażenie Kamińskiego
-– mówił na antenie TV Republika były opozycjonista.
Jest wielkim skandalem, że dopiero teraz IPN zdecydował się na to, żeby wejść do domu Kiszczaka
-– ocenił.
Wyszkowski mówił, że Instytut miał od dawna informację o tym, że takie dokumenty znajdują się w domu generała.
Kiszczak bezprawnie posiadał te dokumenty. Dziś IPN mówi, że prowadził śledztwo. To jakieś bzdury. Prezes IPN się kompromituje
-– stwierdził były opozycjonista.
Wyszkowski wskazał przy tym, jak ważne może być archiwum, jakie zostało po Kiszczaku.
Z pewnością są tam dokumenty dotyczące porwania i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki, Okrągłego Stołu i agentury po stronie solidarnościowej, którą kierowali Kiszczak i Jaruzelski, właściciele teczek
-– wskazywał.
Zdaniem Wyszkowskiego, Kiszczak nie był jedyną osobą, która nielegalnie przechowywała w domu dokumenty. Jak mówił, miał je też mieć Wojciech Jaruzelski oraz Lech Wałęsa.
Wyobrażam sobie, co się dzieje teraz u Michnika i mu podobnych, którzy pewnie trzęsą się teraz z przerażenia, że co ten „głupi Kiszczak tam przechował”
-– mówił.
Wyszkowski stwierdził, że dziennikarze powinni teraz oblegać IPN, aby żadne dokumenty nie zginęły.
KL,TV Republika
-------------------------------------------------------------------------
[...] A gdyby wtedy faktycznie Kiszczak został prezydentem - jak pani sądzi, co by się wydarzyło?
Mój mąż wiedział, dokąd prowadzi Okrągły Stół. Przecież to on go prowadził i wiedział, co będzie później. Zmiany by nastąpiły, ale sądzę, że to wszystko troszkę bardziej godnie by przebiegało.
Godnie?
Jaruzelskiego Solidarność nie lubiła, a Wałęsa obiecywał Kiszczakowi 80 proc. głosów Solidarności. Jego proszono, żeby zostało prezydentem. Wniosek z tego, że bardzo dobre wrażenie zrobił na tych ludziach podczas Okrągłego Stołu. Ale on uważał, że Jaruzelski będzie lepszym prezydentem. W tej chwili na pewno tego żałuje. To była głupia decyzja. Los Polski inaczej by się potoczył, gdyby mój mąż przejął to stanowisko. [...]
http://www.fakt.pl/politycy/zona-generala-kiszczaka-moj-maz-to-bohater-,...
"Jak poinformował Fakt24.pl, zakończył się pogrzeb generała Czesława Kiszczaka. PRL-owski aparatczyk został pochowany na warszawskim cmentarzu prawosławnym na Woli.
Na krótkiej ceremonii pogrzebowej obecny był reporter TV Republika Bartłomiej Graczak, który na Twitterze zrelacjonował część wiersza jaki wdowa po generale Maria Teresa Kiszczak odczytała nad urną z prochami. - Padają gdzieś tam słowa złe, nienawistne do Ciebie. Ludzi pełnych zła, zakłamanych - czytała słowa własnego autorstwa. - Bóg Ci zapłaci za wszystkie krzywdy, które niewdzięczny, niegodny Polak Ci czynił - tak według reportera TV Republika brzmiała kolejna część jej wiersza."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
184. IPN: Wdowa po gen. Kiszczaku
IPN: Wdowa po gen. Kiszczaku zażądała 90 tys. zł za dokumenty
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wdowa-po-gen-kiszczaku-przekazu...
Wdowa po gen. Czesławie Kiszczaku zaoferowała IPN sprzedaż dokumentów, które powinny być w archiwum, prokurator IPN zabezpieczył je - poinformowało we wtorek IPN. Według żony Kiszczaka wśród dokumentów jest notatka dotycząca spotkania z TW "Bolkiem" w 1974 r. Sama Maria Teresa Kiszczak mówiła w rozmowie z RMF FM, że to pracownicy IPN zaproponowali jej zapłatę za dokumenty. Instytut zaprzeczył tym doniesieniom. Rzeczniczka IPN Agnieszka Sopińska-Jaremczak przekazała, że Maria Kiszczak zażądała za całość posiadanych dokumentów 90 tys. złotych.
Rzeczniczka poinformowała, że pierwszy kontakt Marii Kiszczak z IPN nastąpił na przełomie stycznia i lutego br. - Chciała spotkać się z prezesem IPN. Asystent proponował, że to on się z nią spotka, ona (wdowa po gen. Kiszczaku - red.) powiedziała, że spotka się tylko z prezesem. To spotkanie zostało wyznaczone, odbyło się w gronie kilku osób, prezesowi towarzyszył dyrektor biura i doradca - poinformowała. - Maria Kiszczak rozpoczęła od stwierdzenia, że jej mąż powiedział przed śmiercią, że jak będzie miała jakiekolwiek problemy finansowe, ma zgłosić się do prezesa IPN z ofertą sprzedaży dokumentów. Na potwierdzenie swoich słów przedstawiła dwustronnie zapisaną kartkę - informację opracowaną ze spotkania z TW "Bolek" w dniu 16 XI 1974 roku - mówiła Agnieszka Sopińska-Jaremczak. - Pani Kiszczak powiedziała, że ma więcej tego typu dokumentów. Została poinformowana, że sprawa musi zostać załatwiona zgodnie z prawem. O sprawie natychmiast został powiadomiony naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu - mówiła. Dodała, że po spotkaniu została sporządzona notatka służbowa, na podstawie której zawiadomiono prokuratora. - Czymś takim się nie handluje, a na pewno nie w IPN - zaznaczyła rzeczniczka. Dodała, że nie może powiedzieć w tym momencie, co zawierały zabezpieczone dokumenty. TW "Bolek" Lech Wałęsa wielokrotnie oskarżany był o to, że jest TW "Bolkiem". Konsekwentnie temu zaprzeczał. W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb PRL. Sąd uznał wówczas, że SB fałszowała akta dotyczące Wałęsy i nie ma - oprócz wypisu z rejestru SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Wałęsy jako TW "Bolek". W 2010 r. pion lustracyjny IPN uznał, że nie wystąpi o wznowienie procesu lustracyjnego Wałęsy, bo ocenił, że wydana przez Instytut słynna książka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "nie przynosi nowych faktów". Książka stawiała tezę, że Wałęsa był agentem SB w początkach lat 70., a jego proces lustracyjny był nierzetelny.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wdowa-po-gen-kiszczaku-przekazu...
Danuta Wałęsa broni męża: Jan Paweł II też był szkalowany (http://www.tvn24.pl)
- Nieporozumienie, absolutny bezsens - oceniła w rozmowie z RMF FM Danuta Wałęsa. To reakcja ws. dokumentów, które IPN odzyskał od wdowy po gen. Kiszczaku. Mają one zawierać informacje o TW "Bolku".
"Ale walczą, nawet trupem Kiszczaka. Mali ludzie, zwycięzcy się nie sądzi, Nie jesteście w stanie kłamstwami, pomówieniami, podróbkami zmienić prawdziwych faktów. To ja budowałem i stałem od 1970 r. na czele głównego odcinka walki. (…) Wielu z was historia za te nikczemne czyny nazwie kołtunami" - napisał w odpowiedzi Lech Wałęsa. Były prezydent przebywa obecnie w Wenezueli. Do kraju wróci około 26-27 lutego. Żona Lecha Wałęsy, Danuta nie chce szerzej komentować sprawy. - To nieporozumienie, absolutny bezsens. Trzy dni bym musiała wykładać rok 1974, szkoda słów i nerwów na to wszystko - powiedziała. - Jesteśmy narodem okrutnym, Jan Paweł II też był szkalowany - podkreśliła żona byłego prezydenta.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/danuta-walesa-jan-pawel-ii-tez-...
Wdowa po gen. Kiszczaku: gdyby nie mój mąż, nie byłoby Nobla dla Wałęsy
W rozmowie z RMF FM wdowa po gen. Kiszczaku przekonywała, że jej mąż kazał przekazać te dokumenty do IPN. - Mąż mi powiedział, że mam oddać te dokumenty szefowi IPN. Mój mąż był nastawiony na ochronę polskiego bohatera - powiedziała Maria Teresa Kiszczak. - Gdyby nie to co zrobił mój mąż, nie byłoby Nagrody Nobla dla Polaka, nie byłoby polskiego bohatera - stwierdziła. Gen. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/wdowa-kiszczak-gdyby-nie-moj-ma...
Oficjalne oświadczenie IPN w sprawie słów wdowy po Kiszczaku
Instytut
Pamięci Narodowej wydał oficjalne oświadczenie w sprawie słów wdowy
po generale Czesławie Kiszczaku Marii Teresy Kiszczak, jakoby
to przedstawiciele Instytutu chcieli zapłacić jej za posiadane dokumenty
dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie..
Jaki: Umowy z Magdalenki były dotrzymywane przez elity III RP
–
To niesamowite, że tyle lat po 1989 roku w mieszkaniu jednego
z komunistycznych dyktatorów jak gdyby nigdy nic leżały sobie ważne
z punktu widzenia państwa dokumenty, a żadne instytucje w ogóle się tym
nie interesowały – mówił na...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
185. Historia z wdową po Kiszczaku
Historia z wdową po Kiszczaku odsłania sześć ważnych, patologicznych obciążeń III RP
Po 1989 r. nie doszło do odcięcia się od PRL, co oznacza, że nie tylko dziadkowie z UB, ale też ich wnuki świetnie się mają i to oni w dużym stopniu organizują „ruch oporu” przeciw obecnym władzom.
Szarża Marii Teresy Kiszczak na IPN z częścią sekretnego archiwum jej męża może mieć sporo pożytecznych skutków. I to niezależnie od tego, czy to wszystko jest jakąś mistyfikacją, grą, początkiem licytacji „lepszych” dokumentów, straszeniem kogoś, zemstą, działaniem na polecenie kogoś znacznie ważniejszego niż pani Kiszczakowa czy też objawem jej demencji albo słabego rozgarnięcia. Czasem coś rozwija się inaczej niż ktoś zaplanuje i dziwaczna historia z wdową po pierwszym esbeku drugiej odsłony PRL może tak się potoczyć. Nawet wtedy, gdy sprawa Kiszczakowej okaże się mniej poważna niż się obecnie wydaje. Ale pewne procesy ruszą i nie dadzą się odkręcić.
Po pierwsze, incydent z Kiszczakową wskazuje na to, że różne osoby mają różne dokumenty dotyczące ciemnej historii budowniczych PRL i III RP, wykradzione z archiwów. Co oznacza, że te dokumenty nie zostały spalone czy przemielone. Teraz chodzi o to, żeby odpowiednie instytucje przygotowały listę ewentualnych posiadaczy „skarbów” i zaczęły na poważnie je odbierać, a przynajmniej ich szukać. Te „kwity” mogą istotnie wzbogacić najnowszą historię Polski i wyjaśnić sporo jej tajemnic, w tym różne mniej czy bardziej błyskotliwe kariery, a przynajmniej pokazać prawdziwe sprężyny tych karier.
Po drugie, dziwna historia z Marią Teresą Kiszczak, a właściwie z archiwum jej męża dowodzi, że nikt w III RP nie chciał realnie przycisnąć ojców założycieli III RP. Co oznacza, że nie było woli pozbawienia ich statusu świętych krów, mimo że mieli wiele na sumieniu, a często i krew na rękach. Kiszczak nie musiał chyba nawet chować swego archiwum, bo wiedział, że nikt po nie nie przyjdzie. Po prostu się nie odważy. I to fatalnie świadczy o III RP. Za czymś takim musiała bowiem stać jakaś umowa i mimo zmian władzy ta umowa była respektowana. A to z kolei oznacza, że żyliśmy (i pewnie wciąż żyjemy) w chorej rzeczywistości równie chorych uwikłań, zobowiązań i zastraszeń.
Po trzecie, wciąż są ludzie, którzy dzięki wykradzionym ubeckim papierom mają „trzymanie” na innych ludzi. I część tych osób jest przez tych mających haki sterowana. Dla dobra wszystkich i dla dobra państwa tych szantażowanych trzeba uwolnić, a tych szantażujących pociągnąć do odpowiedzialności. Uwolnić, to nie znaczy zrehabilitować, ale sprawić, że przynajmniej będziemy wiedzieć, czy ktoś robił różne rzeczy, bo musiał, czy sam z siebie. To ważne i dla bezpieczeństwa państwa, i dla publicznej moralności. Warto wiedzieć, czy ktoś robił różne świństwa zdalnie sterowany, czy po prostu miał taki charakter. To samo dotyczy podejmowania strategicznych albo tylko ważnych decyzji.
Po czwarte, niektóre autorytety III RP są od początku do końca stworzone przez ubecję i wstawione w ważne miejsca życia publicznego czy gospodarki. A potem te wykreowane autorytety robiły różne dziwne i paskudne rzeczy, bo były do tego zobowiązane. Przez różne prywatne archiwa, takie jak to Kiszczakowe. Skądinąd jego ważna część może się nie znajdować w warszawskim domu, ale np. w daczy czy czymś podobnym. To oznacza, że niektóre hierarchie autorytetów i hierarchie prestiżu są czystą ubecką konstrukcją, ze wszystkimi tego destrukcyjnymi skutkami. Szczególnie wtedy, gdy dotyczy to ludzi nauki, luminarzy kultury czy osobistości społecznego zaufania. Jeśli się czasem zastanawialiśmy, co się z tymi ludźmi niedobrego dzieje, to odpowiedź może być całkiem prosta.Po piąte, różne wykradzione czy wyniesione archiwa były podstawą silnych, choć trudnych do przejrzenia zależności między ludźmi. Innymi słowy – tworzyły coś w rodzaju mafijnej struktury. A ponieważ chodziło raczej o ludzi wpływowych i ustawionych, takie mafijne struktury mogły mieć dużą siłę przebicia i decydować o wielu ważnych sprawach: od awansów przez kontrolę ważnych instytucji po decyzje przeliczalne na duże pieniądze i dalekosiężne skutki. Dotarcie do archiwów czy tylko ich części mogłoby te mafijne struktury rozwalić, a przynajmniej je zneutralizować. O dobroczynnych tego skutkach nie warto nawet wspominać.
Po szóste, sprawa Kiszczakowej dowodzi, że dla państwa wciąż istotne jest zerwanie z pozostałościami PRL, odcięcie się od republiki okrągłego stołu. Nie da się już przeprowadzić klasycznej dekomunizacji i deubekizacji, ale warto to zrobić nawet w jakiejś okrojonej formie. Powinno się przeciąć te wszystkie nici wiążące stary system i jego patologie z obecną Polską. Inaczej to wszystko będzie gniło, brzydki zapach wciąż będzie się rozchodził, a obszar zakażenia nie malał. Odzyskanie archiwów może być ważnym krokiem w kierunku zatrzymania choroby i rozpoczęcia leczenia. W III RP nigdy nie doszło do odcięcia się od PRL, co oznacza, że nie tylko dziadkowie z UB, ale też ich wnuki świetnie się mają i to oni w dużym stopniu organizują „ruch oporu” przeciw obecnym władzom. To zresztą zrozumiałe: walczą o życie i utrzymanie przywilejów. Ale nie bez znaczenia jest też solidarność tych środowisk, mająca solidne „resortowe” podstawy.
Historia z wdową po Kiszczaku może się okazać katalizatorem całej serii pozytywnych zmian. Może, ale nie musi. Bo to nieoczekiwane wydarzenie całe to „resortowe” towarzystwo może skonsolidować i zmobilizować. A nieresortowi mogą się z kolei okazać zbyt wyrozumiali czy też zlekceważą nadarzającą się okazję. Tak już wcześniej kilka razy było w ponad 26 latach dziejów III RP. Ale czy „resortowi” zawsze muszą być górą?
http://wpolityce.pl/polityka/281945-historia-z-wdowa-po-kiszczaku-odslan...
Zabezpieczenie materiałów u wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku nastąpiło w ramach wszczętego w ubiegłym roku śledztwa ws. ukrycia dokumentów podlegających przekazaniu Instytutowi Pamięci Narodowej - poinformował prezes IPN Łukasz Kamiński.
Wśród przejętych materiałów są rękopisy, maszynopisy i fotografie. Zabezpieczona przez prokuratora IPN dokumentacja, w sumie sześć obszernych pakietów, została przewieziona do siedziby IPN - powiedział na konferencji prasowej prezes IPN Łukasz Kamiński. - Dziś grupa wyznaczonych prokuratorów rozpoczyna formalne oględziny zabezpieczonej dokumentacji z udziałem specjalistów – archiwistów z Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN - mówił. Prokurator IPN Tomasz Kamiński zaznaczył, że dopiero po oględzinach będzie można powiedzieć, czy zabezpieczone dokumenty zawierają oryginały dokumentów. Dodał, że dopiero po zakończeniu oględzin wydany zostanie komunikat na temat zawartości merytorycznej materiałów. Prezes IPN wyjaśnił, że próbowano zorganizować wcześniej spotkanie Marii Kiszczak z jego asystentem, ale ta chciała się spotkać wyłącznie z prezesem.
http://www.tvn24.pl/dokumenty-kiszczaka-konferencja-ipn,620055,s.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
186. Policja historyczna w
Policja historyczna w akcji
Wojciech Czuchnowski, Agnieszka Kublik
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19698812,policja-historyczna-w-akcji.html
IPN opracował listę 21 byłych dygnitarzy PRL, którzy mogą ukrywać tajne materiały. Rewizje zaczął od domu gen. Jaruzelskiego
Wczoraj prokuratorzy IPN weszli do domu wdowy po gen. Wojciechu Jaruzelskim. - Jestem tu z panami, chcemy wszystko na spokojnie ustalić - powiedziała nam przez telefon córka generała Monika. Potem wyłączyła aparat. Przed północą IPN poinformował, że przeszukanie trwało dziesięć godzin (od 9 do...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19698812,policja-historyczna-w-akcji.html
IPN o „liście 21”: to wewnętrzne pismo Instytutu
21
byłych funkcjonariuszy służb specjalnych PRL, którzy mogą ukrywać ważne
dokumenty z czasów PRL, znalazło się na specjalnej liście IPN –... więcej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
187. RPO interweniuje ws.
RPO interweniuje ws. ostatnich działań IPN
podjął kroki w sprawie ostatnich działań IPN dotyczących publikacji
teczki "Bolka" i archiwów Kiszczaka. Widzi problem ewentualnego
naruszenia prawa do prywatności.
obywatelskich wpłynęły skargi od obywateli dotyczące sytuacji byłego
prezydenta Lecha Wałęsy...
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19714150,rpo-interweniuje-ws-ostatnich-dzialan-ipn.html
Kasacja w sprawie Kiszczaka oddalona
Sąd Najwyższy uznał za bezzasadną kasację obrońcy generała.
Sąd Najwyższy oddalił w czwartek
kasację obrony od wyroku skazującego Czesława Kiszczaka na dwa lata
pozbawienia wolności w zawieszeniu za wprowadzenie stanu wojennego.SN uznał, że osądzenie Kiszczaka przez sąd powszechny, a nie wojskowy,
było prawidłowe, a jego stanu zdrowia nie można było także uznać za
powód do odstąpienia od ścigania.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
188. Sąd Najwyższy apeluje do
Sąd Najwyższy apeluje do sędziów o "odwagę" i mówi o Austrii w 1933 roku
"Decyduje samo ogłoszenie wyroku"
- Wyroki TK obowiązują, nawet jeśli nie zostały urzędowo
opublikowane, decyduje samo ogłoszenie wyroku - mówił prezes SN Tadeusz
Ereciński. - Nawet formalnie nieuchylony - ze względu na brak
opublikowania wyroku - przepis ustawy może nie być stosowany, jeżeli
zgodnie z orzeczeniem TK został pozbawiony domniemania konstytucyjności -
powiedział sędzia Ereciński, odczytując przesłanie I prezes SN
Małgorzaty Gersdorf.
Wystąpienie zakończył apelem do
"wszystkich polskich sędziów, aby mieli odwagę", bo są dziś
"depozytariuszami wartości polskiej demokracji".
Czego nie podała PAP...
Tyle o wystąpieniu dowiedzieliśmy się z depeszy Polskiej Agencji
Prasowej. W stanowisku opublikowanym na stronie Trybunału
Konstytucyjnego znajduje się jednak znacznie bardziej dosadne
stwierdzenie.
"Co więc będzie dalej z Trybunałem
Konstytucyjnym i z Konstytucją?" - pyta prezes Gersdorf i przypomina
kazus Austrii z 1933 roku, kiedy ówczesny rząd Dollfussa [kanclerz
austrofaszystowski - red.] podważył "nieprawidłowy wybór" trzech sędziów
austriackiego TK, a następnie doprowadził do ustąpienia dalszych
czterech.
To wywołało całkowity paraliż tego organu na okres aż do 1946 roku. Funkcje kontroli
konstytucyjności formalnie przekazano na mocy konstytucji z 1934 r.
Trybunałowi Związkowemu (czyli ówczesnemu austriackiemu SN), tworząc w
nim osobny Senat Konstytucyjny - tyle że w praktyce był to i tak gest pozbawiony znaczenia" - czytamy.
"Niech nie stosują złego prawa"
Również apel do polskich sędziów jest znacznie obszerniejszy.
"Dzisiaj nie są oni jedynie 'ustami ustawy' lecz - powiem to bez cienia
patosu i przesady - depozytariuszami wartości polskiej demokracji, a
przy tym piastunami władzy publicznej. Tylko od nich zależy, czy polscy
obywatele docenią wagę podziały władz oraz obowiązywania i
przestrzegania prawa" - pisze Gersdorf.
"Niech zatem sądy
występują z pytaniami prawnymi, kiedy widzą złe prawo i niech nie
stosują tego prawa, jeśli otrzymają wyrok sądu konstytucyjnego,
stwierdzający jego niezgodność z konstytucją, choćby wyrok ten nie
został promulgowany w Dzienniku Ustaw!" - podkreśla.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
189. Poseł PiS doniósł na
Poseł PiS doniósł na komunistów z Dąbrowy Górniczej. Wszyscy zostali skazani
29.04.2016
13:04
Wydawane przez KPP pismo "Brzask" (MATERIAŁY PRASOWE)
wolności w postaci prac społecznych - taka karę w trybie nakazowym
wymierzył Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej czterem członkom
Komunistycznej Partii Polski. Wyrok jest nieprawomocny
nazwiska), przewodniczący Komunistycznej Partii Pracy i członek zespołu
redakcyjnego partyjnego pisma "Brzask, Beata K. i Marian I., członkowie
redakcji "Brzasku" oraz Marcin A., administrator portalu kompol.org,...
Cały tekst: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,19996809,posel-pis-doniosl-na-komunistow-z-dabrowy-gorniczej-wszyscy.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
190. Ubecka katownia zniknie? IPN
Ubecka katownia zniknie? IPN nie ma pieniędzy. "Być może powstanie tu bank"
wskazuje na to, że stracimy unikatowy zabytek. Instytut Pamięci
Narodowej nie ma pieniędzy na remont byłej katowni UB w kamienicy przy
ulicy Strzeleckiej w Warszawie i utworzenie w tym miejscu izby pamięci -
alarmuje tvnwarszawa.pl. Byłe więzienie zostanie zamknięte, a
pomieszczenie, w którym miała być izba pamięci, wynajęte.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
191. Niesamowite. Odsłonili
Niesamowite. Odsłonili tablicę ku czci "ubeka"
gminie Łopuszno w powiecie kieleckim, gdzie upamiętniono... czyny
ważnego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa. Na tablicy znalazło się
też wiele innych nieścisłości. Po naszej interwencji tablicę zdjęto.
Uroczystość miała miejsce na polanie leśnej między Korczynem, a
Fanisławicami w gminie Łopuszno, w powiecie kieleckim. Odsłonięto
tablicą czczącą między innymi ważnego funkcjonariusza aparatu
bezpieczeństwa wprowadzającego po II wojnie światowej sowiecki porządek.
Wydarzenia którym poświęcony jest pomnik miały miejsce w sierpniu 1944
roku. Odział partyzantów Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił
Zbrojnych przeprowadził akcję przeciwko żołnierzom komunistycznej
partyzantki zgrupowanych w Armii Ludowej.
Komunistyczna propaganda przez wiele lat po II wojnie światowej starała
się lansować pogląd o rzekomej zbrodni, którą dokonali, także na
cywilach niezaangażowanych w konspirację, żołnierze Brygady
Świętokrzyskiej pod Fanisławicami. Przez lata napis na tablicy sławił
ludzi komunistycznej partyzanki poległych w walce z „bandytami”. Tydzień
temu pojawiła się nowa tablica, ale pozostała ... narracja wywodząca
się z poprzedniego systemu.
Wsród osób wymienionych na tablicy upamiętniającej wydarzenia z sierpnia
1944 roku był między innymi Tadeusz Łęcki „Orkan” - dowódca 2 Brygady
Armii Ludowej „Świt”. Upamiętnienie komunisty, który w powojennej,
niesuwerennej Polsce pełnił ważne funkcje w aparacie bezpieczeństwa
stanowi niemałą wpadkę. Działania podjęte w Fanisławicach są sprzeczne z
przyjętą przez polski parlament w kwietniu 2016 roku ustawą
demokunizacyjną. Obliguje ona samorządy do usuwania, w przeciągu roku,
wszelkich symboli upamiętniających osoby związane z systemem
totalitarnym, którym był także komunizm.
mszą świętą, w której brał udział między innymi księża. Uroczystościom
nadano podniosły charakter, także poprzez udział w nich pocztów
sztandarowych organizacji kombatanckich, szkół i straży pożarnej. Tym
przedsięwzięciom towarzyszyła „prelekcja historyczna” opowiadająca
historię wydarzeń z sierpnia 1944 roku, którą wygłosił jeden z
miejscowych radnych. Niestety nie mająca wiele wspólnego z prawdą.
Słuchali tego wszyscy przybyli - dyrektorzy szkół i nauczyciele,
młodzież. Wśród zaproszonych gości byli także krewni osób, które
określono na tablicy terminem „poległych w walce”. Więcej - osoba
wzbudzająca największe kontrowersje nigdzie na „poległa” - cieszyła się
długim życiem, zmarła dopiero w 1988 roku.
Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/historia/a/niesamowite-odslonili-tablice-ku-czci-funkcjonariusza-bezpieki,10567121/
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
192. Prof. K. Szwagrzyk: podczas
Prof. K. Szwagrzyk: podczas stanu wojennego na Łączce niszczono szczątki bohaterów
„Nie mamy żadnych wątpliwości, że w latach osiemdziesiątych,
kiedy pod osłoną stanu wojennego przygotowywano na Łączce pochówki ludzi
zasłużonych dla ówczesnej władzy, natrafiano tam na szczątki więźniów i
je niszczono – mówił prof. Szwagrzyk. Mamy szereg
dowodów na to, że tak się niestety działo” – mówił prof. Krzysztof
Szwagrzyk w audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja.
W rozmowie z o. Dariuszem
Drążkiem CSsR, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej poinformował, że w
dniu wczorajszym w kwaterze „Ł” na cmentarzu wojskowym na Powązkach
rozpoczął się trzeci etap prac poszukiwawczych bohaterów podziemia
niepodległościowego. Prace jak mówił profesor będą prowadzone na
fragmencie cmentarza, który wcześniej był niedostępny ze względu na
znajdujące się tam współczesne nagrobki pochodzące z lat 1982-84.
Prof. Szwagrzyk tłumaczył, że z tego względu, jego ekipa musi zastosować nową metodę przy poszukiwani szczątków bohaterów.
Wiceprezes IPN, podkreślił, że kiedy
trzeci etap zostanie zakończony – planowo za jakoś trzy tygodnie – wtedy
będzie można podjąć ostatni etap działań, którym ma być objęty teren
wzdłuż muru kończącego cmentarz Powązkowski.
Wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej
mówił, że do tej pory dzięki pracom poszukiwawczym, jego zespołowi udało
się odnaleźć na Łączce szczątki 202 osób.
Na zakończenie rozmowy prof. Krzysztof
Szwagrzyk wyraził zadowolenie z tego, jakim zainteresowaniem cieszą się
prace poszukiwawcze polskich bohaterów.
Całą rozmowę z „Aktualności dnia” można odsłuchać [tutaj]
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
193. Bohaterka resorciaków z Czerskiej
Zasłynęła czyszczeniem grobu Bieruta, teraz walczy w Donbasie. Po stronie rebeliantów
się do poglądów komunistycznych i nie kryje podziwu dla Józefa Stalina.
Ostatnio zasłynęła czyszczeniem grobu Bolesława Bieruta. Teraz przebywa
na froncie w Donbasie, gdzie służy w armii tzw. Ługańskiej Republiki
Ludowej.
Ludmiła Dobrzyniecka to druga po Dariuszu Lemańskim
osoba z obywatelstwem polskim, która publicznie przyznaje się do walki
po stronie prorosyjskich rebeliantów w Donbasie. O jej służbie w
szeregach armii tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej poinformował Dawid
Hudziec, członek Obozu...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
194. Zakończył się kolejny etap
Zakończył się kolejny etap ekshumacji na warszawskich Powązkach
W kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach zakończył się kolejny etap poszukiwań szczątków bohaterów powojennego podziemia niepodległościowego.
Wyniki dotychczasowych prac przedstawił wiceprezes
Instytutu Pamięci Narodowej prof. Krzysztof Szwagrzyk. Poinformował on,
że odnaleziono dużą ilość szczątków ludzkich, ale nie można jeszcze
precyzyjnie określić dokładnej liczby odnalezionych osób.
Badania są trudne, gdyż szczątki są
rozdrobnione. Powodem jest niszczenie w latach 80’ miejsc pochówków
ofiar represji. Odnalezione ślady wskazują, że w niektórych miejscach
używano koparek.
Prof. Krzysztof Szwagrzyk podkreślił, że do czerwca przyszłego roku prace w kwaterze „Ł” zostaną zakończone.
Dotychczas w kwaterze „Ł” ujawniono i
zabezpieczono ponad 200 szkieletów. IPN szacuje, że mogą się tam
znajdować szczątki jeszcze ok. 100 osób, pomordowanych w latach 40’ i
50’.
Instytut najprawdopodobniej w tym roku
ogłosi nazwiska kolejnych zidentyfikowanych ofiar komunizmu. Wśród
poszukiwanych w kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach są m.in. gen.
August Emil Fieldorf „Nil” czy płk Witold Pilecki.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
195. michnikowy członek honoru z WSI
W CAW odnaleziono raporty Kiszczaka z lat 40-tych. "Wystawiał żołnierzy PSZ na represje w kraju"
Historycy
z Centralnego Archiwum Wojskowego odnaleźli nieznane do tej pory
raporty Czesława Kiszczaka z połowy lat 40-tych. – To materiały, których
po przekazaniu w 1990 r. z MSW do CAW nie ujęto w żadnej ewidencji.
Muszę w tej sprawie złożyć zawiadomienie do prokuratury – mówił szef
Archiwum, Sławomir Cenckiewicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
196. 7 ZDJĘĆTablica
Tablica upamiętniająca Dąbrowszczaków przy placu Defilad (PRZEMEK WIERZCHOWSKI)
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22484932,dabrowszczacy-maja...
Tablica upamiętniająca polskich brygadzistów została przymocowana
do głazu przy pl. Defilad, w ramach 9. edycji festiwalu Warszawa w
Budowie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
197. Szwagrzyk: Wierzymy, że
Szwagrzyk: Wierzymy, że znaleźliśmy szczątki „Nila”, Pileckiego i Cieplińskiego
Nazwiska kolejnych odnalezionych poznamy na początku przyszłego roku.
„Nie wyobrażam sobie, by w rocznicę Bitwy Warszawskiej na Powązkach jeszcze był grób Bieruta”
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek o reparacjach wojennych i dekomunizacji Powązek.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
198. Dr Gontarczyk: "W brygadzie
Dr Gontarczyk: "W brygadzie Jarosława Dąbrowskiego oprócz wielu ideowych komunistów było…
"Dąbrowszczacy z całą pewnością nie są żadnym wzorcem dla następnych pokoleń".
W piątek wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera (PiS) poinformował,
że w związku z obowiązywaniem tzw. ustawy dekomunizacyjnej, wydał
zarządzenie o przemianowaniu ulic m.in. al. Armii Ludowej na Lecha
Kaczyńskiego oraz Dąbrowszczaków na Borysa Sawinkowa. Nowe prawo, które
zakazuje „propagowania komunizmu lub innego systemu totalitarnego”, dało
samorządom czas do 2 września 2017 r. na zmianę nazw 943 ulic, które -
jako podlegające ustawie - wskazał Instytut Pamięci Narodowej. Podobne
zarządzenia wydali też inni wojewodowie.
Lider warszawskich radnych Platformy Obywatelskiej Jarosław Szostakowski zapowiedział w rozmowie z PAP, że „na najbliższej sesji rady miasta klub PO będzie
składał projekty uchwał dotyczące odwołania się od zarządzenia wojewody
do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego”. Jak dodał „rada rozpatrzy
te projekty na sesji w czwartek”. Chodzi m.in. o zmiany nazw ulic: Armii
Ludowej i Dąbrowszczaków.
Dąbrowszczacy należeli do ochotniczych oddziałów wojskowych XIII
Brygady Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego i walczyli przeciwko
władzy gen. Francisco Franco w czasie wojny domowej w Hiszpanii
w latach 30. XX w.
Zdaniem historyka IPN
dr Piotra Gontarczyka „komunistyczne Brygady Międzynarodowe walczące w
Hiszpanii, w tym także brygada Jarosława Dąbrowskiego, jak najbardziej
zasługują na dekomunizację”.
Jak wyjaśniał, mimo że „często
podnosi się, że oni walczyli w Hiszpanii z faszyzmem - nie jest dobrym
punktem odniesienia przeciwko komu się walczy, tylko o co się walczy”.
I dodał: „z faszyzmem walczył także Ławrientij Beria
z organami bezpieczeństwa”.
Gontarczyk podkreślił, że „komunistyczne Brygady Międzynarodowe były po prostu narzędziem komunizmu i narzędziem Stalina do prowadzenia działań w Hiszpanii”.
W jego ocenie Dąbrowszczacy nie walczyli ani o wolność, ani o demokrację, „tylko o ustrój sowiecki wzorowany na wzorcach ZSRR”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
199. Sąd ukarał Błaszczaka grzywną
Sąd ukarał Błaszczaka grzywną za dezubekizację. Grzywna nie jest wysoka, ale sprawa dotyczy kilku tysięcy osób
Wojciech Czuchnowski, Leszek Kostrzewski
15 listopada 2017
http://wyborcza.pl/7,75398,22650185,sad-ukaral-blaszczaka-grzywna-za-dez...
"Za rażące naruszenie prawa" Warszawski
Sąd Administracyjny ukarał szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka. Powód?
Uporczywe odmawianie rozpatrzenia odwołań policjanta objętego ustawą
dezubekizacyjną.
Wyrok WSA zapadł 27 października.
Z interwencją do sądu zwrócił się emerytowany funkcjonariusz, któremu
MSWiA drastycznie obcięło emeryturę w ramach ustawy dezubekizacyjnej. W
środowisku policji i służb specjalnych nazywana jest ona „ustawą
represyjną”. Redukuje do poziomu 1,7 tys. zł na rękę emerytury lub renty
tym, którzy w czasach PRL choćby jeden dzień przepracowali w...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
200. Ulica Kaczyńskiego już na
Ulica Kaczyńskiego już na oficjalnej mapie Warszawy. I wszystkie nowe nazwy też
Nie ma już al. Armii Ludowej,
Dąbrowszczaków czy Lewartowskiego. W ich miejsce w oficjalnym serwisie
miasta pojawili się Lech Kaczyński, Boris Sawinkow i Marek Edelman, choć
ratusz zapewniał, że od decyzji wojewody odwoła się do sądu.
Wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera decyzję o dekomunizacji 47 ulic ogłosił w zeszłym tygodniu, na dzień przed Świętem Niepodległości.
Najgłośniejsza zmiana to przemianowanie fragmentu Trasy Łazienkowskiej –
al. Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego. Ale rewolucja jest większa. Z
tabliczek z nazwami i z dokumentów mieszkańców powinny zniknąć m...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
201. PO zaskarża decyzję wojewody
PO zaskarża decyzję wojewody mazowieckiego o dekomunizacji ulic w stolicy
Rada Warszawy głosami Platformy Obywatelskiej przegłosowała
skargi na decyzję wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery dot.
dekomunizacji 47 ulic w stolicy. Projekty uchwał w tej sprawie
przygotowali radni PO. Teraz zażalenia trafią do sądu
administracyjnego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
202. Sejm przyjął uchwałę ws.
Sejm przyjął uchwałę ws. potępienia ideologii i skutków rewolucji bolszewickiej
Potępienie ideologii, która doprowadziła do tragedii wielu
milionów ludzi i oddanie hołdu wszystkim ofiarom bolszewickiej rewolucji
wyraża tekst uchwały przyjętej w piątek przez Sejm RP.
Potępienie ideologii, która
doprowadziła do tragedii wielu milionów ludzi i oddanie hołdu wszystkim
ofiarom bolszewickiej rewolucji wyraża tekst uchwały przyjętej w piątek
przez Sejm RP.
Za przyjęciem uchwały głosowało 283
posłów, wstrzymało się czterech posłów. Nie było głosów sprzeciwu. Sejm
odrzucił wcześniej poprawkę klubu Platformy Obywatelskiej. 25 posłów z
Nowoczesnej i wszyscy posłowie PO wyjęli karty do głosowania [zobacz jak głosowali poszczególni posłowie].
Jak podkreślają autorzy uchwały, każda rewolucja „dokonywana drogą krwawego zamachu stanu niesie za sobą zniszczenie i śmierć”.
W uchwale podkreślono, że od 1945 r, „w
wyniku błędnej polityki mocarstw zachodnich przymierzonych w koalicji
antyniemieckiej, możliwy stał się import rewolucji komunistycznej do
wielu krajów w Europie oraz poza nią”.
Kłótnia o uchwałę ws. potępienia rewolucji bolszewickiej. Dlaczego PO i Nowoczesna nie głosowały?
Potępienie
ideologii, która doprowadziła do tragedii wielu milionów ludzi i
oddanie hołdu wszystkim ofiarom bolszewickiej rewolucji wyraża tekst
uchwały przyjętej w piątek przez Sejm RP. To właśnie on, a dokładni
jedno zdanie wzbudziło oburzenie wśród posłów PO i Nowoczesnej. O tym,
że nie zagłosują za ustawą z sejmowej mównicy powiedział poseł PO Rafał
Grupiński.
To właśnie fragment o "lewackich rewoltach" oburzył posłów PO i Nowoczesnej. - W
tej uchwale są po prostu bzdury. Stwierdzenie, że "lewackie rewolty
zawsze prowadzą do terroru i zbrodni" to jest po prostu kłamstwo. 1905
rok - lewacka rewolucja zaczęła się od "krwawej niedzieli" w
Petersburgu. Potem setki ofiar w Warszawie. Jaki był efekt? Przywrócenie
języka polskiego w szkołach, gminach, możliwość wydawania gazet,
tworzenia stowarzyszeń. Lewica nie ma tylko fatalnej karty historii
Europy. Nie można takich bzdur pisać, trzeba mieć trochę szacunku do
tradycji, z którą się nie zgadzamy, a nie w sposób bezmyślny za pomysłem
Kukiza potępiać lewactwo. Widzieliście ten tekst? Bolszewików wszyscy
potępiamy, życie poświęciliśmy żeby ich zwalczyć, ale takie głupstwa w
ustawach? Nie będziemy głosować w tej sprawie – grzmiał z mównicy sejmowej Grupiński.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
203. Haniebny wyrok sądu!
wydał wyrok w sprawie byłego Komendanta Wojewódzkiego Milicji
Obywatelskiej w Wałbrzychu. Leszek Lamparski został uniewinniony!
Proces Leszka Lamparskiego rozpoczął się w czerwcu 2017 roku z
oskarżenia Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Zarzuty dotyczyły
wykorzystania funkcji Komendanta Wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej w
Wałbrzychu do wydania decyzji internowania w okresie stanu wojennego 92
osób - informuje serwis doba.pl.
Z aktu oskarżenia wynika, że jest to komunistyczna zbrodnia przeciwko
ludzkości. Za zarzucany czyn oskarżonemu groziła kara pozbawienia
wolności do lat 10.
Podczas ogłoszenia wyroku ws. Lamparskiego działacze Solidarności zaczęli krzyczeć "hańba" i opuszczali salę rozpraw.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
204. Senatorowie Strona
Senatorowie
SenatorowieSzczegóły głosowania
Dnia 08-03-2018 godz. 14:51:47
Ustawa o pozbawianiu stopni wojskowych osób i żołnierzy rezerwy,
którzy w latach 1943–1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej
racji stanu
Wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek
Przeciw: 22
Wstrzymało się: 1
Nie głosowało: 20
8
31
21
0
10
2
https://www.senat.gov.pl/sklad/senatorowie/szczegoly-glosowania,306,27,9...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
205. Tajniacy na mikrofilmach Akta
Tajniacy na mikrofilmach
Akta tajnych agentów wojskowych służb PRL z lat 1943-1974 są już dostępne dla badaczy w archiwum IPN
zniszczone, a do ich odnalezienia w magazynach Instytutu Pamięci
Narodowej doszło przypadkowo. Zastępca dyrektora Archiwum IPN
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
206. Armia ludzi
Armia ludzi sterroryzowanych". Monika Jaruzelska ogłasza powołanie centrum monitorowania skutków ustawy degradacyjnej
na wspólnej konferencji z SLD Monika Jaruzelska, córka generała
Wojciecha Jaruzelskiego. Na mocy nowego prawa grozi mu degradacja.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
207. Zieliński z mównicy sejmowej: hańba i podłość
http://www.tvp.info/36492646/zielinski-z-mownicy-sejmowej-hanba-i-podlosc
Jesteście ramię w ramię z SB-kami. Bronicie ich. Razem z nimi protestujecie – mówił wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński z mównicy sejmowej po tym, jak Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy odwracającej skutki ustawy dezubekizacyjnej.Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński wyszedł na mównicę po tym, jak Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy odwracającej skutki ustawy.
– Podłością i hańbą jest dzisiaj to, co mówicie, jeżeli chodzi o dwa wątki. Przypisując ustawie dezubiekizacyjnej przypadki śmierci. Skąd macie taką wiedzę? Kto wam to powiedział? – powiedział Zieliński podkreślając, że ma szacunek dla każdej śmierci. Przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Andrzej Rozenek mówił wcześniej, że „Sejm uchwalił bubel prawny, w wyniku którego, jak do tej pory, śmierć poniosło 37 osób”. – Te 37 zgonów to są informacje w pełni potwierdzone. To są informacje, które są zbierane w federacji służb mundurowych, każda z nich została potwierdzona przez rodzinę tych, którzy odeszli – powiedział Rozenek. Poprosił o uczczenie zmarłych minutą ciszy.
– To jest hańba i podłość. Nie macie prawa mówić, cytuję pana Rozenka: politycy ustawą w Polsce zabijają ludzi. Tak mówić to jest hańba i podłość – powtórzył. Zieliński przywołała też słowa Michała Kamińskiego. – Dzisiaj oddawał w wielokrotnych eksklamacjach cześć i chwałę bohaterom, czyli funkcjonariuszom SB. Czyniąc z nich patriotów i bohaterów. To jest hańba i podłość – stwierdził.
– Jesteście ramię w ramię z SB-kami. Bronicie ich. Razem z nimi protestujecie. I chcecie dzisiaj tą ustawą przywrócić status quo ante, ponieważ chcecie uchylić ustawę z 16 grudnia 2016 roku. Ale mało tego, chcecie uchylić ustawę z 2009 roku PO i wrócić do jeszcze większych przywilejów – dodał wicesze MSWiA.
Sejm odrzucił projekt ustawy ws. emerytur i rent funkcjonariuszy służb PRL
pierwszym czytaniu obywatelski projekt ustawy łagodzący skutki tzw.
ustawy dezubekizacyjnej. Przeciwne zmianom przepisów były PiS i
Kukiz'15. Dalszych prac nad nowelą chciała Nowoczesna. Pod projektem
zebrano 250 tys. podpisów.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
208. Wilhelm Szewczyk i „odwetowcy
Wilhelm Szewczyk i „odwetowcy z Izraela”. To wyrok będący w swej istocie zaprzeczeniem ustawy dekomunizacyjnej
zarządzenie zastępcze wojewody śląskiego, który zmienił nazwę pl.
Wilhelma Szewczyka w centrum Katowic na pl. Marii i Lecha Kaczyńskich.
Trudno uznać Szewczyka za symbol komunizmu - wskazał WSA.
Niezwykle ciekawy wyrok sądu, będący w swej istocie zaprzeczeniem ustawy dekomunizacyjnej,
bo jeśli jak mogliśmy wysłuchać w wygłoszonym przez jednego z sędziów
uzasadnieniu Wilhelm Szewczyk (działacz partii komunistycznej w okresu
PRL, członek wojewódzkich władz PZPR w Katowicach, poseł na Sejm w PRL)
nie jest symbolem komunizmu ponieważ był przez tenże system
inwigilowany, to co w takim razie uczynić z Władysławem Gomułką,
który przez swoich kolegów, komunistów był uwięziony na kilka lat
na nawet brutalnie bity w śledztwie?
Pomijając jednak
zawiłości, kogo możemy uznać za symbol komunizmu a kogo nie, choć idąc
tym tropem moglibyśmy dojść do zastanawiających wyników, bo czyż
komuniści uwięzieni przez innych komunistów, czy też zamordowani przestają być komunistami?
To jednak w barwnym życiorysie Szewczyka, prócz faktu, bycia
propagandystą reżimu, jest również przedwojenna karta antysemity,
Szewczyk głosił otwarcie, wrogość wobec Żydów, pisywał w organie Obozu
Narodowo Radykalnego „Kużnica”:
Szewczyka
cechowała również niechętna postawa wobec Niemców, co ciekawe, swój
stosunek do Niemców i Żydów potrafił połączyć jako reżimowy
propagandysta na łamach wydawanych przez komunistów periodyków:
W swej publicystyce Szewczyk wskazywał także na rzekomą współpracę niemieckich „odwetowców” z ośrodkami w Izraelu:
To wszystko jednak zdaniem Sądu zbyt mało by uznać Wilhelma Szewczyka za niegodnego bycia patronem placu w centrum Katowic.
Zastanawiająca jest obrona takiej postaci jak Szewczyk, propagandysty
reżimu komunistycznego i jednocześnie antysemity dla którego nie było
różnic między „odwetowcami z NRF” i Izraela.
Wyrok WSA z Gliwic pozostaje nieprawomocny do czasu jego rozstrzygnięcia przez Naczelny Sąd Administracyjny.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
209. PO przywraca komunistyczne
PO przywraca komunistyczne nazwy ulic w Warszawie w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego
W 37. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Platforma Obywatelska
przywraca komunistyczne nazwy 44. stołecznym ulicom. Taką decyzję
podjął prezydent Rafał Trzaskowski. Radni Prawa i Sprawiedliwości
protestują. Chcą, by Rada Warszawy pozostawiła nazwy, które w ubiegłym
roku zmienił wojewoda mazowiecki. Projekt uchwały radnych PiS odrzuciła
Koalicja PO i Nowoczesnej.
J. Kaczyński: brak rozliczeń prowadzi do zacierania różnic między dobrem a złem
Nierozliczenie komunizmu i nieosądzenie komunistycznych zbrodni
popełnionych w grudniu 1970 roku i w stanie wojennym (...) prowadzi do
zacierania różnic między dobrem a złem – napisał prezes PiS Jarosław
Kaczyński w liście odczytanym w czwartek w Gdańsku.
„Rafał Trzaskowski chce 13 grudnia znowu wprowadzić na ulice Warszawy komunizm”
10:07
|Polska
„Są w Polsce siły, które próbują tę rocznicę wykorzystać do swoich celów”
Ważny apel weteranów do Trzaskowskiego! Sędzia Nizieński: Uszanujcie testament najlepszych synów i córek naszej ojczyzny
— powiedział sędzia Bogusław Nizieński, który w imieniu
weteranów walk o niepodległość zaapelował do władz Warszawy
o odstąpienie od przywracania zmienionych nazw ulic w stolicy.
— podkreślił sędzia Nizieński.
Warszawski PiS @warszawskipis
36 min36 minut temu
Sędzia
Bogusław Nizieński odczytuje Apel środowisk kombatanckich i
niepodległościowych do władz Miasta Stołecznego Warszawy ws.
nieprzywracania zdekomunizowany nazw ulic i placów w stolicy.
#dekomunizacjaMaryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
210. Aleje Jerozolimskie były
Aleje Jerozolimskie były zablokowane
Antyrządowy marsz w rocznicę stanu wojennego. Kierowcy stali i trąbili
"Marsz sprzeciwu" przeszedł w czwartek wieczorem
przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej. Z powodu
zgromadzenia zablokowany był... więcej »
Marsz rozpoczął się po godzinie 18. Manifestacja związana była z 37.
rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i sprzeciwem wobec partii
rządzącej.
- Uczestnicy wyruszyli z okolicy ronda de Gaulle’a. Kierują się w
stronę ulicy Marszałkowskiej. Jest tu około 300 osób. Mają transparenty,
nagłośnienie i wykrzykują hasła krytyczne wobec obecnych władz. Ich
przemarsz zabezpiecza policja - relacjonował Lech Marcinczak z
tvnwarszawa.pl.
Kierowcy utknęli
Zgromadzenie oznaczało spore utrudnienia dla kierowców. W korku
utknęli jadący od strony mostu Poniatowskiego. - Marsz wywołał spore
zdenerwowanie pośród kierowców. Z aut, które utknęły w Alejach
Jerozolimskich co chwilę dobiega dźwięk klaksonów - opisywał nasz
reporter. I dodał, że przez pewien czas wstrzymany był też ruch
tramwajów. Kiedy uczestnicy marszu ruszyli na trasę, został on
przywrócony.
Marsz przeszedł Alejami Jerozolimskimi do placu Zawiszy i dalej
ulicami Raszyńską i Nowogrodzką w rejon skrzyżowania z Koszykową. O
godzinie 20.30 Zarząd Transportu Miejskiego poinformował o jego
zakończeniu.
- Zgromadzenie przebiegało spokojnie. Nie było żadnych incydentów - podkreśliła Monika Brodowska z Komendy Stołecznej Policji.Aleje Jerozolimskie były zablokowane
Antyrządowy marsz w rocznicę stanu wojennego. Kierowcy stali i trąbili
"Marsz sprzeciwu" przeszedł w czwartek wieczorem
przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej. Z powodu
zgromadzenia zablokowany był... więcej »
Marsz rozpoczął się po godzinie 18. Manifestacja związana była z 37.
rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i sprzeciwem wobec partii
rządzącej.
- Uczestnicy wyruszyli z okolicy ronda de Gaulle’a. Kierują się w
stronę ulicy Marszałkowskiej. Jest tu około 300 osób. Mają transparenty,
nagłośnienie i wykrzykują hasła krytyczne wobec obecnych władz. Ich
przemarsz zabezpiecza policja - relacjonował Lech Marcinczak z
tvnwarszawa.pl.
Kierowcy utknęli
Zgromadzenie oznaczało spore utrudnienia dla kierowców. W korku
utknęli jadący od strony mostu Poniatowskiego. - Marsz wywołał spore
zdenerwowanie pośród kierowców. Z aut, które utknęły w Alejach
Jerozolimskich co chwilę dobiega dźwięk klaksonów - opisywał nasz
reporter. I dodał, że przez pewien czas wstrzymany był też ruch
tramwajów. Kiedy uczestnicy marszu ruszyli na trasę, został on
przywrócony.
Marsz przeszedł Alejami Jerozolimskimi do placu Zawiszy i dalej
ulicami Raszyńską i Nowogrodzką w rejon skrzyżowania z Koszykową. O
godzinie 20.30 Zarząd Transportu Miejskiego poinformował o jego
zakończeniu.
- Zgromadzenie przebiegało spokojnie. Nie było żadnych incydentów - podkreśliła Monika Brodowska z Komendy Stołecznej Policji.
Jak czytamy na stronie wydarzenia, podobne zgromadzenie zorganizowano
dwa lata temu. "Wielotysięczny tłum przemaszerował szlakiem
historycznej myśli PiS - od KC PZPR do KC PiS na Nowogrodzką" -
przypominają.
"Od tamtego czasu dzieje się coraz gorzej. Reżim czerpiący wzorce z
PRL-u rujnuje to, co z mozołem budowali obywatele Polski przez ostatnie
30 lat. Wprowadza dyktaturę, łamie konstytucję, zniewala sądy
powszechne, niszczy państwo prawa. Próbuje wyprowadzić Polskę z Unii
Europejskiej. Rozmawia - jak równy z równym - z neofaszystami z ONR i
MW" - twierdzą i dodają: "13-go grudnia pokażmy, że jest nas - obrońców
demokracji i konstytucji - cała masa".
Organizatorami akcji są takie stowarzyszenia jak: Grupa Akcja
Mazowsze, Odnowa, Obywatelski Ruch Demokratyczny, Obywatele Solidarnie w
Akcji, Ogólnopolski Strajk Kobiet, Rebelia Mazovia, Straż Obywatelska,
Wolna Praga, Wolność Równość Demokracja.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
211. POKO postkomuna
Co z ulicami bohaterów w Warszawie? Mocny list NSZZ "Solidarność" do Trzaskowskiego i radnych: "Zachowajcie się jak trzeba"
i wydarzenia propagujące komunizm zwrócił się do prezydenta Warszawy
Rafała Trzaskowskiego, przewodniczącej rady Warszawy Ewy
Malinowskiej-Grupińskiej i radnych stolicy Zarząd Regionu Mazowsze
NSZZ „Solidarność”.
Jak czytamy w komunikacie opublikowanym w środę na stronie Zarządu
Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”, zarząd z „zaskoczeniem
i oburzeniem” przyjął wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego
podtrzymujący wyroki wojewódzkiego sądu administracyjnego o uchyleniu
ponad 40 zarządzeń wojewody mazowieckiego, zmieniających nazwy ulic
w Warszawie w związku z ustawą dekomunizacyjną.
—ocenili autorzy komunikatu.
Według
nich w wyniku decyzji NSA oprócz uchylenia zmiany al. Armii Ludowej
na ul. Lecha Kaczyńskiego prawomocne stały się m.in. uchylenia zmian
nazw ze Stanisława Wrońskiego na Anny Walentynowicz, Małego Franka
na Danuty Siedzikówny „Inki”, Zygmunta Modzelewskiego na Jacka
Kaczmarskiego, 17 Stycznia na Komitetu Obrony Robotników, Teodora
Duracza na Zbigniewa Romaszewskiego, Stanisława Kulczyńskiego na Rodziny
Ulmów, Leona Kruczkowskiego na Zbigniewa Herberta, Antoniego Kacpury
na Stefana Melaka, Hanki Sawickiej na Zofii Kossak-Szczuckiej
i Wincentego Pstrowskiego na Bohaterów z Kopalni Wujek.
—dodali.
Przytoczyli
słowa listu, w którym Społeczny Komitet Pamięci Górników KWK „Wujek”
w Katowicach Poległych 16.12.1981 r. oraz Zarząd Krajowego Związku
Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego napisał
do prezydenta Warszawy:
—czytamy w liście.
Na koniec
Zarząd Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność” zwrócił się do prezydenta
Warszawy Rafała Trzaskowskiego, przewodniczącej Rady m.st. Warszawy Ewy
Doroty Malinowskiej-Grupińskiej i do radnych stolicy o „nieprzywracanie
nazw ulic i obiektów, które upamiętniają osoby, organizacje, miejsca
i wydarzenia propagujące zbrodniczy system, jakim był komunizm”.
—zaapelowali.
7 grudnia
NSA podtrzymał wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o uchyleniu
44 zarządzeń wojewody mazowieckiego, zmieniających nazwy ulic
w Warszawie w związku z ustawą dekomunizacyjną. NSA w uzasadnieniu swych
orzeczeń wskazał, że WSA prawidłowo uznał, iż zarządzenia wojewody
o zmianach nazw ulic podjęto z naruszeniem przepisów, zaś sporządzenie
opinii IPN – na której oparto te zarządzenia – było niewłaściwe.
Wojewódzki Sąd Administracyjny 28 czerwca uchylił m.in. zarządzenie
w sprawie zmiany nazwy ulicy z Wincentego Pstrowskiego na Bohaterów
z kopalni „Wujek”.
W czwartek stołeczni radni zdecydowali, że nie
zajmą się stanowiskiem PiS w sprawie dekomunizacji nazw stołecznych
ulic. Radni Prawa i Sprawiedliwości domagali się pozostawienia nazw,
które w ubiegłym roku swymi zarządzeniami nadał 44 warszawskim ulicom
wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
212. Pamięć o Wyklętych nie
Pamięć o Wyklętych nie zginęła! Pora wskazać ich katów. Jacek Pawłowicz: Ich twarze zostaną wkrótce odkryte. "To byli zdrajcy"
Imiona i nazwiska polskich bohaterów, o których mieliśmy zapomnieć,
na powrót wróciły do społecznej świadomości. Pora, aby Polacy
dowiedzieli się również, kim byli ich kaci. Zapowiedział to dyrektor
Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
—powiedział
Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów
Politycznych PRL, zapowiadając, że twarze katów polskich bohaterów
zostaną wkrótce odkryte.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
213. Ziobro: Wnioski o uchylenie
Ziobro: Wnioski o uchylenie immunitetów siedmiu sędziom i prokuratorom z PRL
przygotowane wnioski o uchylenie immunitetów siedmiu sędziów i
prokuratorów z okresu PRL; chodzi o sprawę bezprawnych pozbawień
wolności w okresie stanu wojennego - poinformował we wtorek minister
sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
214. Prezydent A. Duda podpisał
Prezydent A. Duda podpisał ustawę dot. nieprzedawniania się zbrodni komunistycznych
Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o IPN, która
wprowadza trwałe nieprzedawnianie się karalności zbrodni
komunistycznych. Ustawa wejdzie w życie 31 lipca br., co zapobiegnie
temu, że część tych zbrodni przedawni się 1 sierpnia br.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
215. Kolejny generał z PRL
Kolejny generał z PRL zostanie pochowany na Powązkach. To podwładny Jaruzelskiego i planista stanu wojennego. Kto wydał zgodę?
Planista stanu wojennego
gen. Wacław Szklarski zostanie pochowany na prestiżowym cmentarzu.
Zgodę, choć nie bezpośrednią, wydało miasto – informuje
w środę „Rzeczpospolita”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Były
szef komunistycznej bezpieki pochowany na Powązkach Wojskowych.
„Rodzinie udało się ukryć ten fakt”. Rzeczniczka ratusza wyjaśnia
„Zasługi dla socjalistycznej Ojczyzny w okresie stanu wojennego”
— podnosi gazeta.
„Rz”
przypomina, że księga została ustanowiona rozkazem gen. Wojciecha
Jaruzelskiego, a gen. Szklarski był jego jednym
z najważniejszych podwładnych.
Planista stanu wojennego na Powązkach
„Rzeczpospolita”
wylicza też, że Szklarski jako szef Zarządu Operacyjnego Sztabu
Generalnego pracował nad planami stanu wojennego, a w 1986 r. został
zastępcą szefa sztabu Układu Warszawskiego w Moskwie. Choć został
zwolniony z zawodowej służby wraz z końcem PRL, w środę zostanie
pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Ta nekropolia –
jak zaznacza „Rz” - należy do najbardziej prestiżowych w Polsce,
a do pochówku jest potrzebna zgoda prezydenta Warszawy bądź osoby przez
niego upoważnionej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tadeusz
Płużański w „Sieci”: Zdekomunizujmy Powązki Wojskowe. Jaruzelskiego
trzeba wynieść z Powązek, tak jak Bieruta, Gomułkę czy Cyrankiewicza
kpc/PAP
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
216. 25 sędziów Trybunału
Od kilkunastu lat Trybunał Konstytucyjny, zarówno przed, jak i po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, wypowiadał się jednoznacznie i konsekwentnie o nadrzędnym miejscu Konstytucji RP w systemie obowiązujących w naszym państwie źródeł prawa. Stanowisko to łączyło się przy tym ze sformułowaniem zasady przychylności RP dla integracji europejskiej. Potwierdzona i skonkretyzowana została konstytucyjna norma, stosownie do której Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego – można przeczytać w oświadczeniu sędziów TK w stanie spoczynku.
Pod dokumentem podpisali się m.in. Ewa Łętowska, Stanisław Biernat, Lech Garlicki, Mirosław Granat, Wojciech Hermeliński, Wojciech Łączkowski, Stanisław Rymar, Andrzej Rzepliński, Jerzy Stępień, Piotr Tuleya i Mirosław Wyrzykowski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
217. „Polityka” zohydza
„Polityka”
zohydza Wyszyńskiego. Były ksiądz i komunistka pouczają Kościół. Czy to
nie moment, by pokazać liczebną siłę katolików?
Przed beatyfikacją św. Jana
Pawła II lewicowo-liberalne media z premedytacją powielały kłamstwa
na temat papieża. Dziś, na kilka dni przed beatyfikacją Prymasa
Tysiąclecia, mamy do czynienia z tym samym podłym atakiem na kard.
Wyszyńskiego. „Polityka” z tej okazji postanowiła wskrzesić
komunistyczną narrację i narysować karykaturę Kościoła i Prymasa
Tysiąclecia podyktowaną przez Danutę Waniek i byłego księdza Stanisława
Obirka. Jak katolicy powinni odpowiedzieć na antyklerykalną propagandę?
Komunistom
nie udało się złamać kard. Stefana Wyszyńskiego, choć próbowali
na wszelkie sposoby. Po latach ich wypaczona wizja Kościoła przebija się
masowo do opinii publicznej. Ataki na Prymasa Wyszyńskiego trwają
od lat. Gdy jednak okazało się, że nie zdołają powstrzymać procesu
beatyfikacyjnego, zaczęto utrwalać jego fałszywy obraz jeszcze bardziej
uporczywie, przekłamując jednocześnie obraz całego Kościoła. Najnowszy
numer „Polityki” jest swoistym kompendium ukazującym mechanizmy
fałszowania rzeczywistości. Danuta Waniek opowiada w nim o tym jak
przyjazny był komunistyczny reżim dla Kościoła, a były ksiądz Stanisław
Obirek nie tylko krytykuje Prymasa Wyszyńskiego, ale przekonuje,
że biskupom chodzi wyłącznie o władzę.
Powielanie komunistycznych kłamstw
— przekonuje w obszernym wywiadzie Danuta Waniek.
Wściekłość Obirka
Z kolei
były jezuita Stanisław Obirek, który sprawia wrażenie, jakby od 16 lat
próbował oszczerstwami zagłuszyć wyrzuty sumienia po złamaniu święceń
kapłańskich i ślubów zakonnych, opowiada o Kościele jak o politycznej
instytucji mafijnej. Najbardziej jednak rażą go ci biskupi, z Prymasem
Wyszyńskim włącznie, którzy trzymają się wiernie Ewangelii, nauczania
Kościoła i nie wyrażają zgody na relatywizację. „Mam kłopot z kard.
Wyszyńskim” – stwierdza były ksiądz, odcinając się od rzekomo
narzucanego nam dziś obrazu „męża stanu, niezłomnego Prymasa
Tysiąclecia, inspirowanego najszlachetniejszymi elementami
chrześcijańskimi”. Twierdzi, że prawdziwy Wyszyński to nie ten z Lasek,
ale z wielkich zgromadzeń, związany z „niewolnictwem maryjnym”.
— mówi Obirek. Oskarża przy tym Prymasa Tysiąclecia o antysemityzm i populizm, przekonując że ten model dawno się wyczerpał.
— twierdzi Obirek, nie widząc
najwyraźniej nic absurdalnego w tym , że jako niewierny ksiądz, który
zdradził dane Chrystusowi i Kościołowi słowo, uzurpuje sobie prawo
do wypowiadania się w sprawach moralnych. Hipokryzja w pełnej krasie.
Choć właśnie hipokryzję zarzuca biskupom, twierdząc
że to „szkoła Wyszyńskiego”.
Cel: zliberalizowanie Kościoła
Były
ksiądz wyznaje, że „bardzo wierzy w liberalne media”, które pozwolą
zebrać „masę krytyczną” za pomocą takich filmów jak „Kler”
Smarzowskiego, dokumenty braci Sekielskich, czy poprzez takie spektakle
jak „Klątwa”, który „ma znaczenie, bo pokazał, że można dotknąć tabu”.
Trudno
dziwić się frustracji człowieka, który sprzeniewierzył się danemu
słowu, złamał przyrzeczenia, zdradził wspólnotę, której ślubował
wierność. Mamy wiele takich przypadków, nie tylko współcześnie, ale
i w historii. Zjawisko zdrajcy obecne było nawet przy samym Chrystusie.
Skoro więc Judasz obcując na co dzień z samym Bogiem, był gotów porwać
się na zdradę, oznacza to, że należy się z tym liczyć w każdej
wspólnocie. Nie dziwi też, że lewicowe i liberalne środowiska posługują
się takimi przypadkami, by snuć własną opowieść o Kościele, który
od początku ich istnienia jest dla nich wrogiem. Trzeba jednak
zwrócić uwagę na to, co jest ostatecznie celem ataku na konserwatywny
Kościół. Nie chodzi przecież o wprowadzenie ładu moralnego,
a o kompletne zrelatywizowanie świata wartości. Celem jest odejście
od nauczania Chrystusa i dowolność w interpretacji Pisma Świętego,
z pełnym przyzwoleniem na nieczystość, homoseksualizm i inne postulaty
rewolucji kulturowej.
Siła wiernej wspólnoty
Warto
zwrócić uwagę, że w powielanych codziennie zarzutach wobec Kościoła,
dotyczących najczęściej pedofilii, chodzi o wywołanie publicznej
niechęci wobec kleru, co pozwoli na rozbicie wspólnoty
i zagospodarowanie jej na nowo. Bo oczywiście skandaliczne działania ludzi Kościoła należy bezwzględnie wyłapywać, karać i eliminować. Co do tego pełna zgoda.
Nie można jednak jednostkowych, patologicznych przypadków rozciągać
na całą wspólnotę, wprowadzając totalną niechęć wobec wszystkich
duchownych. Niechęć ta przenoszona jest teraz jeszcze dalej, na Prymasa
Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II. Codzienne oskarżenia w mediach
przynoszą już pierwsze efekty. Lewicowa propaganda zbiera swoje
żniwo. Media budują wrażenie powszechnego odchodzenia wiernych
od Kościoła i obalenia nawet najmocniejszych autorytetów. Czego potrzeba
w takiej sytuacji? Wspólnoty. Możliwości spotkania, zamanifestowania
swojej wiary i przynależności do Kościoła. Od niemal dwóch lat pandemia
skutecznie ogranicza takie okazje, co sprawia że można ulec medialnym
wyobrażeniom. Szkoda tylko, że są sytuacje, w których ta możliwość
zaczerpnięcia siły ze wspólnoty odcinana jest przez samych hierarchów,
jak teraz w Warszawie.
CZYTAJ TAKŻE: Udział w beatyfikacji kard. Wyszyńskiego? Organizatorzy podjęli decyzję. „Apel, aby nie organizować spontanicznych grup”
12 września
przeżywać będziemy uroczystości beatyfikacyjne, które miały mieć
miejsce już rok temu. Kard. Nycz tłumaczył wtedy, że z powodu pandemii
liczba wiernych, mogących wziąć udział w Mszy świętej byłaby
ograniczona. Okazuje się jednak, że ograniczenie będzie i teraz.
W Świątyni Opatrzności Bożej będzie mogło zebrać się 7 tys. osób, choć organizowane w tym samym czasie imprezy sportowe zgromadzą co najmniej dwa, trzy razy więcej widzów. Skąd takie decyzje? Dlaczego
warszawska kuria wprowadza obostrzenia, które budzą tak bolesny
sprzeciw? Czas jest trudny. Wymaga wielkiej siły wewnętrznej,
weryfikacji priorytetów, ale i wspólnoty. Wspólna modlitwa, wspólne
trwanie w Chrystusie są siłą Kościoła Powszechnego, zwłaszcza w czasach
oblężenia i prześladowań. Można oburzać się na ataki z zewnątrz, ale
trzeba zrobić wszystko, by przezwyciężyć wewnętrzne niemoce i dążyć
do realnego życia wspólnotowego.
CZYTAJ TAKŻE: Jak ochronić się przed demoralizacją? Zacznijmy na poważnie promować życie w czystości. Druga strona nie wstydzi się wyuzdania
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl