Perfumy i pot - polecam!

avatar użytkownika Morsik

„Tygodnik Slidarność” nr 8 (1269) z 22 lutego 2013 r. opublikował artykuł p. Elżbiety Morawiec pt. „Perfumy i pot”. Artykuł ten uważam za najważniejszy z tych, który od początku roku napisano o polskiej polityce i społeczeństwie w nią wplątanym.

 
-------oOo-------
 
PERFUMY I POT
 
Pewien mój znajomy, człek przezacny, patriota, aktywny bloger opublikował ostatnio 10 grzechów PiS. Są wśród nich przede wszystkim sprawy rzec można kosmetyczne. A to brak obycia, a to brak fachowców od wizerunku, a to brak błyskotliwości. Wszystkie one wydają mi się skrywaną tęsknotą za Salonowymi perfumami kręgów PO.
 
Są w tym tekście i przedłożenia poważniejsze, do dyskusji. Najpierw jednak o perfumach. Ojciec Rydzyk, jedyny człowiek w Polsce, który naprawdę zbudował małą partię, matę społeczeństwo obywatelskie - nie musiał odwoływać się do fachowców od wizerunku. Z prostej przyczyny - miał porywającą ideę, katolicyzm i zbudowaną wokół niego wizję Polski. Jest bez wątpienia przywódcą charyzmatycznym, ale nie stworzył partii wodzowskiej ani kadrowej. W Radiu Maryja posługują różni ojcowie, a glos każdego z nich liczy się równie jak glos ojca dyrektora. I każdy ma swoją specjalizację. Ojciec Grzegorz jest nie tylko niezrównanym etykiem, porywającym przykładem chrześcijanina, ale wie wszystko o elektronice, jest biegły w prawie i Bóg wie w czym jeszcze. Wspaniałym katechetą, błyskotliwym dziennikarzem i humanistą jest o. Dariusz Drążek, o. Jan Król jest podporą o. Tadeusza w kwestiach prawnych i organizacyjnych. Importowany do Kanady o. Jacek Cydzik charakteryzował się świetną znajomością historii i politologii, darem wspa-niałego głosu i żywością polemiczną. O. Piotr Detlaff ma reporterską smykałkę i doskonalą znajomość nabrzmiałych problemów społecznych. Itd., itd - niewymienionych proszę o wybaczenie. Gdyby, co nie daj Boże, ojca Rydzyka zabrakło, każdy z jego „partii" jest w stanie przejąć przywództwo. A co byłoby, gdyby co nie daj Boże, zabrakło Jarosława Kaczyńskiego? Strach pomyśleć. Kwiat PiS zginął w Smoleńsku: Zbigniew Wassermann, Aleksander Szczygło, Grażyna Gęsicka, Aleksandra Natalli-Świat, Sławomir Skrzypek, Janusz Kurtyka i paru innych. Czy młodzi w PiS byliby w stanie przejąć wodze po Jarosławie, ponieważ są młodzi? (Argument mojego znajomego: w PiS brak młodzieży). Odpowiedź nasuwa się sama. Młodość nie jest żadnym argumentem - jest pomocna, owszem, kiedy towarzyszy jej wizja Polski. Największym problemem Polski jest dziś partyjniactwo, największym problemem PiS są kadry. Pokażcie mi, zwłaszcza na prowincji, tak pracowitego posła jak niestrudzony Antoni Macierewicz - dziesiątki spotkań w całym kraju i poza Polską, audycje w Radiu Maryja i konferencje w sejmie; kto tyle zrobił dla obudzenia Polaków co bezpartyjny profesor Jerzy Robert Nowak, 70-letni młodzieniec? Z Krakowa przychodzi mi na myśl tylko jedna osoba, posłanka PiS, Barbara Bubula. I bezpartyjni profesorowie: Andrzej Nowak, Andrzej Waśko czy dr Jarosław Szarek z krakowskiego IPN. A prowincjonalne kadry PiS siedzą sobie spokojniutko i leniwie czekają na kolejną kampanię wyborczą.
 
Co do młodzieży, to nie wiadomo, jak mają się z niej wyłonić prawdziwe elity. Owszem, marsze niepodległościowe, marsze w obronie wolności słowa, TV TRWAM zgromadziły bardzo dużo młodzieży. Ale udział w marszach to zaledwie cząstka działalności obywatelskiej, program negatywny, oparty na sprzeciwie wobec tego, co narzuca PO. A program pozytywny? Do jakiej tradycji dzisiejsze 20-latki mają się odwołać, poza manifestowaniem swojego patriotyzmu, przywiązaniem do wartości elementarnych: wiary i prawdy? Pokolenie Piłsudskiego czerpali z tradycji powstania styczniowego, AK-owcy z tradycji niepodległościowej i pamięci o jedynej wolnej Polsce jaką znali, II Rzeczypospolitej. Pustka nieba ideałów społecznych dzisiaj tkwi w tym, czego nie doko¬nała Solidarność, a czego pokłosie zebraliśmy w postaci „okrągłego stołu" i jego złowrogich ponad dwudziestoletnich następstw. Ponad ćwierć wieku zmarnowane, więcej niż trwała II RP. „Sentymentalna panna S" nie przygotowała, bo nie zdążyła, własnej kadry - ale nie tylko dlatego. Oddała się w ręce „ekspertów", speców od opozycji, tych, którzy wiedzieli lepiej jak nam Polskę urządzić. No i urządzili przy pomocy grubych kresek „pacta sunt servanda” itp. haseł i poczynań. Zmieniających Polskę tak, aby nic się nie zmieniło, chyba że na lepsze dla wczorajszych beneficjentów systemu. Jedyna tradycja jeszcze żywa, do zagospodarowania, to niedokończone przez Solidarność, mozolne, w pocie czoła budowanie społeczeństwa obywatelskiego, pozytywistyczna, prozaiczna, codzienna praca u podstaw. Edukacja, edukacja i raz jeszcze edukacja. Uniwersytety latające - gminne, wiejskie, miejskie - wszelakie. 
 
Systematyczne, nie na zasadzie luźnych, choćby najbardziej interesujących wykładów w klubach takich czy innych. Podstawy prawa, historia Polski i republikańska tradycja I Rze-czypospolitej, pragmatyka skutecznego działania politycznego, podstawy ekonomii, etyka w polityce, globalizm i relatywizm dzisiejszego świata, społeczna nauka Kościoła, jego program w ujęciu Jana Pawia II i Benedykta XVI, kultura polska i powszechna szeroko rozumiana. Tematów i dziedzin jest mnóstwo. A z całą pewnością nie zapewni tej wiedzy coraz bardziej karlejąca (i cenzurowana!!) edukacja oficjalna. Coraz więcej zresztą w kadrze nauczającej, bo nie naukowej przecież, różnych typków spod znaku gender, lansujących projekt Polski (i świata) na miarę wielkiej katastrofy człowieczeństwa.
 
Nie czas rozglądać się za perfumami czy za kwiatkami do kożucha. Partie, choćby były najlepsze (a nie są), nie zastąpią nas w ciężkiej pracy nad budową społeczeństwa. Nasz, w zasadzie dwubiegunowy system partyjny, jak zauważył niezwykle trafnie Rafał Ziemkiewicz, jest całkowicie zakleszczony w sobie na wzajem - PO w PiS, a PiS w PO i funkcjonuje właściwie prawie wyłącznie na zasadzie kontry. A w takim układzie trudno zbudować program pozytywny. Choć przyznać trzeba, że PiS ostatnio wiele zrobił w postaci debat na kluczowe dla ustroju i gospodarki Polski tematy. Ale te debaty odbywały się w wąskim kręgu - przede wszystkim Warszawy. A powinny i muszą się toczyć w całym kraju, systemowo i systematycznie. Nie rójmy sobie, że bez tego wygramy wybory. Kowalskiemu z Warmii i Kowalskiemu z całej ściany zachodniej trzeba uzmysłowić, jaki jest związek bierności politycznej z jego własnym losem, jak polityka obecnego rządu, np. kompletny brak reakcji na bezrobocie, wpływa nie tylko na życie tych, co już są bez pracy, ale i tych, co mogą już jutro ją stracić, co oznacza dla niego ogromny dług publiczny, niewydolność gospodarki, wyprzedaż majątku narodowego itd., itd. Dlaczego Kowalskiemu nie wolno, dla dobra jego dzieci i wnuków, zostawać w domu podczas wyborów „bo i tak nic się nie zmieni", a zwłaszcza dlaczego nie wolno mu głosować na ludzi, którym przyświeca nie Polska jako dobro wspólne, ale egoistyczny własny lub kastowy interes, na ludzi, którzy zawiedli na każdym polu, okazując się w najlepszym razie cwaniaczkami, w najgorszym typami spod ciemnej gwiazdy.
 
Pamiętne słowa premiera brytyjskiego Churchilla do rodaków w czasie wojny brzmiały: „Obiecuję wam krew, pot i łzy”. Krwi nie musimy dziś przelewać, ale nie możemy się oszukiwać mgiełką perfum. Przyszedł czas ciężkiego potu, jeśli chcemy nadal mieszkać w swoim własnym domu.
Elżbieta Morawiec

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz