Kurwy, wino i pianino..

avatar użytkownika basket
Wybrałem się ostatnio na trzy filmy polskie do kina: „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego, „Tajemnicę Westerplatte” Pawła Chochlewa oraz „Drogówkę” Wojciecha Smarzowskiego. Każdy z tych filmów wzbudził zainteresowanie wielu zacnych i kompetentnych krytyków, dlatego ograniczę się w moich recenzjach do kilku stwierdzeń zwykłego pożeracza filmów. „Pokłosie” to film nieprawdziwy usiłujący wywrzeć wrażenie, że to my Polacy w czasie wojny mordowaliśmy Żydów i to dla pieniędzy. „Tajemnica Westerplatte” dla odmiany to film odbierający złudzenia każdemu, kto do tej pory myślał o Polskich Termopilach, jako świętości narodowej. Według twórców, siedem dni heroicznej walki, to dzieło pijanych i niezdyscyplinowanych żołdaków, których trzyma w ryzach kilku naiwnych szaleńców, którzy są na tyle głupi, żeby umrzeć dla Polski. Całosc: http://naszeblogi.pl/36523-kurwy-wino-i-pianino?utm_source=niezalezna&utm_medium=glowna&utm_campaign=blogi
Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. trzeba dodać "Polską Syberiadę" - to dopiero jest hucpa

o dziwo, to lewicowe portale krytykują ten szkodliwy film, prawicowe milczą. Kolesiostwo?
To samo zresztą dotyczy "Tajemnicy Westerplatte" - z zażenowaniem czytam te pochlebne recenzje. Tylko kasa i kolesie klepiący sie po pleckach?

http://www.polityka.pl/kultura/film/1535679,1,recenzja-filmu-syberiada-p...

Janusz Zaorski, enfant terrible polskiego kina patriotycznego („Szczęśliwego Nowego Jorku”, „Matka Królów”), nakręcił najlepszy film przyrodniczy w swojej karierze, a że przy okazji chciał jeszcze sklecić opowieść o niedoli przesiedleńców gnębionych przez ruskich barbarzyńców, chwała mu za to. Wzruszeń w jego filmie jest co niemiara. A to zesłańcy odziani w cepeliowskie stroje smarują z poświęceniem twarze brunatną mazią mającą ich chronić przed gryzącymi muchami, a to w pełnej napięcia scenie podstępny enkawudzista każe recytować polskiemu dziecku antyrosyjski poemat, za co jego nauczyciel zostaje zesłany do łagru.

Ażeby wolno myślący widz tego archaicznego portretu mieszkańców wioski Czerwony Jar nie poczuł się przytłoczony nadmiarem pasjonujących wątków, autor nadał „Syberiadzie polskiej” przejrzystą dramaturgicznie strukturę, której odważny rytm wyznaczają mówiące wszystko daty: 1 września 1939 r., 17 września 1939 r., 9 maja 1945 r. Peter Weir, twórca dramatu o polskich sybirakach „Niepokonani”, miałby się czego uczyć od naszego mistrza.

http://wyborcza.pl/1,75475,13434250,_Syberiada_polska____mroz__a_widzowi...

(..)Zacznijmy od autora: Domino (rocznik 1929) - który dalsze losy bohaterów "Syberiady polskiej" przedstawił w "Czasie kukułczych gniazd" (2004) i w "Młodych ciemnościach" (2012) - cierpiał jako Sybirak, a w czasach stalinowskich został prokuratorem wojskowym. A co z innymi niejednoznacznościami?

Mamy w filmie Polkę Irenę (Sonia Bohosiewicz), która zostaje kochanką radzieckiego sołdata Barabanowa (Igor Gniezdiłow), żeby uratować własne dzieci (dostaje posadę w kuchni), ale też pomóc innym rodakom. Mamy rosyjskiego komendanta Sawina (Andrii Zhurba) nienawidzącego Polaków, bo w wojnie roku 1920 zabili mu ojca, ale też ukraińskiego nadzorcę Paszkę (Dmytro Sowa) pragnącego poślubić Polkę Sylwię (Natalia Rybicka). Jest też rosyjska pielęgniarka Lubka (Waleria Guliajewa) zakochująca się w Polaku, rosyjski lekarz ratujący naszych oraz Rosjanie, którzy donoszą nie tylko na Polaków, ale też na siebie nawzajem.

"Syberiada polska" ucieka od krzywdzących narodowych stereotypów, czasem docierając do granic politycznej poprawności. Jeśli więc jest tu Żydówka Cynia (Agnieszka Więdłocha), to oczywiście pięć razy dzielniejsza niż goje. Za to w stu procentach przekonuje scena, w której Rosjanie puszczają przesiedleńcom komedię Grigorija Aleksandrowa "Świat się śmieje" - bawi ona zarówno przeciwników, jak i fanów komunizmu. Przekonuje też informacja, że niektórzy przesiedleńcy pod presją przyjmują radzieckie paszporty, inni zaś zostają z polskimi papierami.

Gdzie się podziała kulminacja?

W przypadku filmów takich jak "Syberiada polska" ważne jest, żebyśmy poczuli dotkliwość przeżyć bohaterów - oni na mrozie, a my w ciepłym kinie. Miałem z tym problem. W dialogach padło, że wysiedleńcy 40 dni jechali pociągiem na Syberię. Jakież to dla nich musiało być cierpienie, poczułem tylko przez moment, podczas krótkiej retrospekcji Staszka. Na ekranie boleśnie zabrzmiało zatrzaskiwanie wagonowych drzwi, ale potem filmowcy nie wyszli poza słowny komunikat - 40 dni. Może zabrakło czasu, żeby tę dotkliwość jazdy lepiej zagrać? Pewnie z tego samego powodu do łez nie doprowadziły mnie nawet najdramatyczniejsze sceny z udziałem aktorów tak markowych jak Jan Peszek. (..)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. to już nie sa pożyteczni idioci, to pełna idiotka

"Film Chochlewa jest arcypolski, bo pokazuje bohaterów z krwi i kości. Nie takich, którzy są nieustraszeni i kule się ich nie imają. Żołnierzom z „Tajemnicy Westerplatte” daleko do patosu, z jakim przedstawia się ich w szkolnych czytankach, czy filmie J.J. Szczepańskiego z 1967 roku. Nie ma tu łzawych, nadętych scen. Są prawdziwi ludzie, którzy zastanawiają się, czy większym bohaterstwem będzie skazanie na śmierć kilkudziesięciu żołnierzy, czy poddanie się Niemcon. Poddania składnicy za niehonorowe nie postrzegali także naziści. Mjr Sucharskiemu, w uznaniu za dokonanie niemożliwego, pozwolili w niewoli mieć przypiętą szablę do paska...

Marta Brzezińska" - portal FRONDA

http://www.fronda.pl/a/westerplatte-nadal-sie-broni,26387.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

3. Kolejny nie widzi...

Dzisiaj kolejny głos w stylu: "Ależ skądże, ten film wcale nie jest antypolski..." tym razem senator Libicki. Jasne... Dla nich ordynarna parodia Mickiewicza też nie byłaby antypolska....