W powojennych łagrach (2)
godziemba, śr., 30/01/2013 - 07:33
Spośród dziesiątków tysięcy Polaków zesłanych w latach 1944-1945 do sowieckich łagrów jedynie nielicznym udało się wrócić do kraju po 1954 roku.
Dzień pracy w łagrze rozpoczynał się od pobudki, która miała zazwyczaj miejsce o 5.00, choć zdarzała się także o 4.00. Po myciu i śniadaniu, więźniowie byli liczeni, a następnie przydzielani do poszczególnych brygad roboczych. Niezwykle ciężka praca trwała w zależności od obozu od 8 do nawet 12 godzin. Po zakończeniu pracy wracano do obozu, gdzie spożywano kolację. Po kolacji miało miejsce kolejne liczenie. Około 22.00 – 23.00 ogłaszano ciszę nocną.
Co dziesięć dni więźniów prowadzono do łaźni, gdzie miała miejsce tzw. sanobrabotka. W czasie, gdy więźniowie kąpali się, ich ubrania poddawano dezynfekcji w prażarce. Jednocześnie pozbawiano więźniów wszelkiego owłosienia.
Wykonując ciężką pracę więźniowie bardzo szybko tracili siły i przeistaczali się w tzw. dochodiagi. Przeżycie całego wyroku w takich warunkach było niemożliwe. Największą szansę na przetrwanie miały osoby, którym udało się zdobyć w miarę lekkie zajęcie pod dachem. Osobom, które nie wyrobiły normy zmniejszano racje żywnościowe. Większość byłych polskich więźniów zauważa, iż bardzie opłacało się mieć mniej jedzenia niż wykańczać się przy niezwykle ciężkiej pracy.
Pomimo, iż obozy nastawione były na maksymalne wykorzystanie siły roboczej i nie liczyły się z wysoką, dochodzącą do 20-30% rocznie, wysokością zgonów, to jednak w pewnym momencie śmiertelność okazała się za wysoka. Napływ nowych zeków nie był w stanie uzupełnić braków. W tej sytuacji w 1946 roku utworzono specjalną sieć łagrów, mających za zadanie przywracać do zdrowia więźniów III kategorii.
Poziom opieki zdrowotnej był koszmarny, jeden z polskich więźniów wspominał, iż w jego obozie lekarzem był przedwojenny kapelmistrz orkiestry wojskowej, który miał ukończone dwa lata studiów medycznych.
Racje żywnościowe były głodowe, dodatkowo więźniowie byli okradani przez personel kuchenny oraz więźniów kryminalnych. Nieustannie dochodziło do walk o jedzenie oraz jego kradzieży, co było surowo karane. W tej sytuacji wielkie znaczenie odgrywały paczki, przesyłane przez najbliższą rodzinę oraz przekazy pieniężne, za które można było kupić dodatkowe jedzenie w sklepiku. Osoby przebywające w zwykłych obozach mogły otrzymywać jedną paczkę na miesiąc, natomiast skazane za przestępstwa kontrrewolucyjne raz na trzy miesiące.
W 1949 roku łagry przeszły na rozrachunek gospodarczy – chozrasczot. Od tej pory naczelnicy obozów sami rozliczali się z przedsiębiorstwami, na rzecz których pracowali więźniowie. Po odliczeniu kosztów, reszta pieniędzy stanowiła wygrodzenie dla zeków, za które mogli kupować dodatkowe jedzenie w sklepikach. Równocześnie z wynagrodzeniem wprowadzono tzw. zaczoty, które pozwalały na zaliczenie większej liczby dni, jeśli więzień wyrobił ponad 100% normy. W wyniku tych zmian poprawiły się znacznie warunki bytowania części więźniów.
Więźniowie mieli prawo do korespondencji jedynie z osobami mieszkającymi w ZSRS, co dyskryminowało Polaków. Więźniowie mieli także prawo raz na pół roku do spotkania z krewnymi. Oczywiście odwiedzający musieli być obywatelami ZSRS.
Z reguły więźniowie chodzili we własnych ubraniach, jedynie w niektórych obozach wydawano więzienne ubranie. W obozach specjalnych więźniowie musieli umieszczać swoje numery na kurtce na plecach, na buszłacie, na także na kolanach spodni i czapce.
W zimie więźniowie doświadczali srogich, dochodzących do 60 stopni mrozów, w lecie zaś zmorą były meszki i komary, które dokuczliwie gryzły. Kiepskie jedzenie, ciężka praca oraz upiorne warunki klimatyczne powodowały liczne choroby – szkorbut, dystrofiię, kurzą ślepotę, czerwonkę, tyfus – które dziesiątkowały więźniów. Zmarłych chowano, najczęściej nagich, za ogrodzeniem łagru.
W obozach często dochodziło do konfliktów na tle narodowościowym. Najbardziej wrogo do Polaków nastawieni byli Ukraińcy oraz Rosjanie. Gdy po 1950 roku do specjalnych obozów w Norylsku zaczęto przywozić banderowców, żołnierzy UPA oraz własowców, pomiędzy nimi a Polakami doszło do wielu zatargów. Z drugiej strony Ukraińcy, zamieszkali przez II wojną w II RP, gdy chcieli podkreślić, że coś jest bardzo dobre, bez ironii mówili: „pojet jak za Polszczy”. Wedle wielu wspomnień polskich więźniów Rosjanie z kolei uważali, iż należą im się uprzywilejowane stanowiska i miejsca pracy. Z wielką niechęcią odnosili się do przedstawicieli nierosyjskich narodów Związku Sowieckiego, uważając ich za dzicz. Rosjanie byli najbardziej lojalną narodowością w stosunku do władz obozowych. To spośród nich rekrutowało się najwięcej donosicieli z przyczyn ideologicznych, zwanych seksotami (siekrietnyj sotrudnik).
Bardzo pozytywne wspomnienia pozostawili Japończycy, który byli mili i przyjacielscy, a do tego pracowici i bardzo czyści. Także Finowie i Estończycy byli dobrze oceniani przez polskich łagierników. Estończyków miało cechować – wedle Grażyny Lipińskiej – honorowe postępowanie, a Finów wysokie poczucie estetyki. Z kolei Kaczyński uważa, iż tylko z Litwinami, Łotyszami, Czechami, Rumunami i Estończykami można było się zaprzyjaźnić.
Stosunki między Polakami były z reguły dobre – trzymano się razem, starano pomagać sobie wzajemnie oraz podnosić się na duchu. Spotykano się na wspólnych śpiewach, rozmowach i modlitwach. Trzeba pamiętać, iż jakiekolwiek praktyki religijne były surowo karane przez władze obozowe. I tak, jen z księży Włodzimierz Władysikiewicz dostał dodatkową karę 10 lat łagru za sprawowanie kultu religijnego i podtrzymywanie rodaków na duchu. Pomimo prześladowań potajemnie organizowano msze święte, wino robiąc z rodzynek, a chleb wypiekali łotewscy katolicy w kuchni obozowej.
W niektórych jednak wspomnieniach odnajdujemy jednak negatywne informacje o Polakach. Waszkiewicz podaje na przykład, iż jeden z Polaków wydawał innych więźniów podczas buntu w Norylsku. Inni wspominają, iż niektórzy Polacy „stukali”, czyli donosili na towarzyszy niedoli. W każdym obozie był „oper”, czyli operatywny pełnomocnik NKWD dysponujący siecią informatorów wśród więźniów.
Nieodłącznym elementem życia obozowego były konflikty z kryminalistami, cieszącymi się zazwyczaj wsparciem władz obozowych i pełniącymi ważne funkcje w łagrze. Kryminalni notorycznie okradali współwięźniów z ubrania oraz jedzenia. Często zdarzały się też zabójstwa. Więźniowie polityczni nie zawsze pozwalali na dominację kryminalnych. W wielu obozach więźniowie polityczni, w tym także Polacy potrafili zebrać się i solidarnie wystąpić przeciwko urkom.
Po śmierci Stalina i fali buntów w łagrach doszło do pewnego złagodzenia panującego w nich reżimu.
Polacy zaczęli stopniowo opuszczać obozy około 1954 roku, kiedy zaczynały się kończyć 10-letnie wyroki więzienia. Wszystkich byłych więźniów kierowano na przymusowe osiedlenie na Syberii, mimo iż wyroki tego nie przewidywały. Pracując w różnych miejscach, Polacy starali się nawiązać kontakt z rodziną w Polsce oraz uzyskać pozwolenie na wyjazd do kraju. Dużej części spośród nich udało się to zrealizować w latach 1955-1956.
W sierpniu 1954 roku sowieckie MSZ powiadomiło polską ambasadę w Moskwie, iż władze umożliwią wyjazd Polaków b. więźniów w trybie repatriacji. Na mocy uchwały Rady Ministrów ZSRS z 15 grudnia 1954 roku przewidywano przeprowadzenie tej operacji do końca 1956 roku. Potem termin ten przedłużono dwukrotnie, do końca 1957 oraz 31 marca 1959 roku.
Do 24 września 1958 roku akcja ta objęła 2600 Polaków, z czego przedterminowo zwolniono 1941 osoby, przekazano pod strażą 538, a w trakcie przygotowania do przekazania znajdowało się 107 osób, W tym czasie strona polska posiadała jeszcze nazwiska 4800 więźniów, z czego przedłożono Moskwie 4618 osób. W odpowiedzi strona sowiecka uznała 331 osób za nieuprawnione do repatriacji, 413 za nieznane, a 75 jako zmarłe.
Tysiące Polaków, aresztowanych przez NKWD w latach 1944-1945 i wywiezionych do sowieckich łagrów zmarło w domu niewoli, a ich rodziny nadal nie wiedzą gdzie ich biscy zostali pochowani.
Wybrana literatura:
Wspomnienia Sybiraków
G. Lipińska – Jeśli zapomnę o nich
B. Skarga – Po wyzwoleniu 1944-1956
P. Kołakowski – NKWD i GRU na ziemiach polskich 1939-1945
A. Popławski – 12 lat łagru
Powrót żołnierzy AK z sowieckich łagrów
Martyrologia Polaków na Wschodzie
Łagry. Przewodni encyklopedyczny
J. Supady – Życie i śmierć w łagrach sowieckich
B. Kącka, S. Stepka – Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1955-1959
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Repatrianci
Mój brat stryjeczny, oficer wileńskiego AK ujęty na znanym bankiecie "sojuszników" po operacji Ostra Brama, wieziony do Kaługi podczas transportu ciężko zachorował. Mam Jego gryps wyrzucony z transportu na jednej z podwileńskich stacji przez kogoś uczynnego przekazany rodzinie w Wilnie. Kilka zdań a znakomita niemal fotografia tamtego czasu.
W Moskwie miejscowa lekarz ciężko chorego wyciągnęła go z transportu i po podleczeniu w szpitalu załatwiła mu odesłanie do Polski (a nie do Kaługi).
Polacy którym tak czy inaczej udało się wyrwać z rygoru NKWD często uzyskiwali przyjazne wsparcie od Rosjan. Mam więcej na ten temat informacji.
Pozdrawiam
2. bardzo potrzebne są te fragmenty historii
bo ,gdy juz w powojennej Polsce rodziły się nowe pokolenia,prasa,radio milczały nadal na temat więżniów w ZSRR
Więzniów ,Polek i Polaków....za to ,ze byli Polakami...
pięknym uzupełnieniem do tego tematu,jest wpis Almanzora
Repatrianci....
serd pozdrowienia...
gość z drogi
3. @Almanzor
Ta relacja potwierdza moje informacje o wsparciu rosyjskich lekarzy dla Polaków w latach 1944-1947. Oczywiście dotyczyły to byłych więźniów, w łagrach ten stosunek był bowiem bardzo różny.
Pozdrawiam
4. @Gość z drogi
Pełna zgoda:))
Pozdrawiam