Agenci z jajami
Czy trzeba mieć jaja, by być dobrym agentem. Jak się okazuje i tak i nie.
Jeżeli ujmiemy te „jaja” metaforycznie, to nie tylko jaja mieć trzeba, ale i to coś. Predyspozycje szczególne, bo o wdzięku Bonda nie wspomnę. Jest jednak tyle obliczy agentury, że zmieści się profesor, artysta i cieć nie przymierzając. Każdy z nich ma cechy odpowiednie do obszaru działań i zadań powierzonych. Wiele póz i twarzy sprawdza się w skomplikowanej rzeczywistości. Podobni są akwizytorom, bo pomimo, że coś sprzedają, to tak naprawdę kupują. Nie tylko informacje, te przyjdą w odpowiednim czasie z wpływem realnym. Tak naprawdę kupuje duszę, cena zależna i odpowiednia do jej kondycji i kształtu.
Historia agentury, choć nie do końca to adekwatne pojęcie, jest jedną z najbardziej wdzięcznych do opisywania. Zapewne dlatego, że ma kontekst walki dobra ze złem, o ile nie odwrotnie i zawsze gdzieś w tle czai się diable, liche lub też znaczące. Wyższej lub niższej rangi. I nie do końca wiadomo, czy służby służą władzy, czy też manipulują kompleksowo. Bo to jak z alkoholem. Jak się pije, to po całości.
Ważne jest też libido, jak się okazuje nic tak nie podnieca, jak choćby namiastka władzy. To przeświadczenie, że możemy więcej i stoją za nami siły potężne. A czasem wystarczy zwykła i podła radość, że możemy lepszym i mądrzejszym od siebie zrobić kuku i za pozornie drobną posługę złu czerpać z życia kosztem innych. Bycie agentem raczej kojarzy się z niezwykłymi cechami i sytuacjami. Czy w podłym barze, czy też w ambasadzie, powłóczystym wzrokiem wodzą za nami rozpalone żądzą zbliżenia i żądne wrażeń kobiety o kształtach modelek i duszy femme fatalne. Co prawda powłóczystym bardziej w barze po kilku setkach co wstrząsają, a zmieszania nie powodują.
Dowodem na moje wywody są zarówno listy bestsellerów książkowych, gdzie od lat królują powieści z nurtu szpiegowskiego lub political fiction, jak i filmowe listy przebojów. A i odwieczny w historii i literaturze wątek intryg. Bo choć nie do końca wierzymy w teorie spiskowe, to jakże chętnie się nimi „rozrywamy”.
Może to nic złego, że tak wielu chciałoby niczym Superman lub Superwoman walczyć ze złem. Być jak Bond On Her Majesty`s Secret Service i maluczkim też służyć. W wolnych od ratowania świata chwilach przewalać się w apartamentach z kolejnymi pięknym agentkami lub niewinnymi ofiarami reżimu. Przejadać budżet państwa kolejną oliwką w Martini i skasowanym w spektakularnym pościgu Astonem. Móc wszędzie wejść i wyjść nawet ze śmiertelnej opresji. Nadludzkim wysiłkiem.
Rzeczywistość jest zgoła inna, są prawdziwi superagenci. Z różnych pobudek zapewne, a transfery w tej branży nie są niczym szczegónym. Jest też drugie oblicze tego zawodu. Bo gdy na samym szczycie siedzą ci nas fascynujący, to na nich pracują zarówno ludzie godni szacunku, jak i niestety ludzkie śmieci. I nie dotyczy to bynajmniej tylko wrażych służb, choćby nam. Nie za bardzo się da w takiej robocie mieć czyste ręce i takąż duszę. Jako, że Polska bliższa mojemu sercu niż United Kingdom, to rozejrzę się po naszym podwórku.
Jedno należy przyznać tzw. służbom, nie ma obszaru, metody i człowieka, na których nie działają i których nie potrafią wykorzystać. To trafne słowo, gdyż w cyrografie i tak waży ostatnia klauzula. Bez wyjątków, śmiertelne konsekwencje może ponieść szaraczek, jak i najwyższy funkcjonariusz. Gdyż interes służb jest ponad wszystko. Dziwny to twór, zarazem dynastyczny, wielopokoleniowy, a i też demoniczny.
Wydawałoby się, że nic się nie dzieje bez ich wiedzy. Zarządzają najmniejszą awarią i wielką katastrofą. Nie do końca jednak, nie bez naszej imaginacji. Przez wieki, dzięki kontynuacji, bo to zarazem cecha szczególna, jak i genialna metoda na wieczne trwanie, doprowadzili do sytuacji, gdzie wiele samo się dzieje. Machina nabrała rozpędu. Oni ją konserwują, modernizują, dbają o finanse, a my ? My ją napędzamy. Swoimi ambicjami, bagażem podłych cech i kolejnym podejściem do Rajskiego Jabłka. Z coraz mniejszą dozą podszeptów i kuszenia. Gotowi jesteśmy jak chomik biegać do upadłego, byle zaspokoić niezdrowy i zabójczy popęd ku…
Akta IPN-u są pełne historii bardziej wstrząsających niż zdrada publicznych postaci. Bo jak tu nie załamać rąk nad intencjami osób, nauczycielki, aktora, taksówkarza, ludzi właściwie wszystkich zawodów, którzy potrafili wyprzedzić pytanie i propozycję współpracy stwierdzeniem – „…iż, bardzo chętnie, bo zawsze o tym marzyli…”. Nie mnie oceniać czy to idioci, czy też marzenia dupy o byciu słońcem nimi kierowały. Nawet najprościej skonstruowany osobnik nie mógł przecież roić sobie, że po złożeniu podpisu dostanie Licence to Kill i gadżety od Q.
Nie oni jednak, pomimo mrówczej pracy, stanowią największe zagrożenie dla Polski. Choć są gruntem i pożywieniem dla tych z górnej półki. Faktem jest, że gdybyśmy wyeliminowali agenturę na podstawowym poziomie, to superagenci osadzeni w najwyższych strukturach naszego państwa nie przeskoczyliby nawet kolejki w dworcowym barze, a co dopiero jakiegoś muru. Jednak dopóki nie odkryjemy szczytu, to ciągle nie ujrzymy podstaw, brak nam perspektywy. A tylko z takiej możemy zrozumieć kim naprawdę byli, są i będą w przyszłości Bolek, Wolski i im podobni, choć jeszcze mało znani. Jak ich ich potomni. Jedni z kości i krwi, inni zarażeni bezkarnością i póki co czystym zyskiem.
Nie będzie jak u Hitchcocka, wulkan poczeka. Nic tak nie smakuje bowiem, jak zapowiedź kolejnego odcinka. Dla jednych Soap Opery, dla innych historii agentury i zdrady.
Co łączy Bronisława Komorowskiego z Krzysztofem Bęgowskim vel Anna Grodzka ?
„...Gadzina skórę zmienia, a przecież kąsa jednako…”
O tym jednak w drugim odcinku -
„Agenci bez jaj”.
Wcześniej jednak proszę zapoznać się, być może po raz wtóry, z kilkoma publikacjami -
http://bezdekretu.blogspot.com/2010/05/pytania-do-kandydata-komorowskiego-cz1.html
http://niepoprawni.pl/blog/1821/niedzielne-obiadki-u-tesciow-bronka-%E2%80%93-ci-spioch-z-komorosia
http://niepoprawni.pl/blog/1821/ksiezniczka-anna-spadla-z
http://niepoprawni.pl/blog/1821/czerwony-jak-cegla-uwolski-i-swoj
http://niepoprawni.pl/blog/1821/game-over-rzecze-komorowski
http://niepoprawni.pl/blog/1821/wszyscy-goscie-prrezydenta
http://niepoprawni.pl/blog/1821/bronislaw-komorowski-ze-wsi-do-onz
http://niepoprawni.pl/blog/1821/rezydencka-klamra
http://niepoprawni.pl/blog/1821/wwwglupibronekpl
http://niepoprawni.pl/blog/1821/genetycznie-modyfikowany-obywatel
Wybaczcie „mnogość” linków. Jednak bez kontekstu nie ma tekstu.
Czy ktoś z wyżej wymienionych podpisałby się pod tymi słowami…
„…nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim…”
Generał Leopold Okulicki.
„…w osobie Pana Prezydenta odnajdujemy wzór Ojca Narodu…”
To, jakby ktoś nie wiedział o Najdroższym Bronisławie.
A teraz bez wąsów.
Utwory co prawda anglojęzyczne, ale nie bez powodu.
Kto chce zrozumieć, niech wczyta się w liryki.
"...There must be some kinda way out of here,
Said the joker to the thief...".
Musi być jakieś wyjście stąd !
Nie tylko dla nich, ale i dla nas.
By bez nich powrócić do Polski.
"..."Businessmen, they, they drink my wine...".
All Along The Watchtower to oryginalny utwór Boba Dylana.
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. jesteśmy armią bez dowódcy
Większość młodych grilluje, starzy coraz bardziej tęsknią za komuną. Choćby tylko przez wzgląd na wspomnienie swojej młodości.
Nawet zakładając, że sporo jest tych, którzy chcą walczyć, to jak to robić? Bez wyszkolenia, przeciw silniejszym i tu na dole i tam . Przegrane, już nawet wywołaną wściekłością - nie motywują.
zz