Zmarł JE ks. abp Ignacy Tokarczuk . Kapłan niezłomny, kawaler Orderu Orła Białego, „Świadek Historii”,

avatar użytkownika Redakcja BM24

Dziś rano w Przemyślu zmarł JE ks. abp Ignacy Tokarczuk. Kapłan niezłomny, który nie zważając na grożące mu ze strony komunistów niebezpieczeństwa, zawsze stał po stronie prawdy i zasad. Miał 94 lata.

Ignacy Tokarczuk urodził się 1.02.1918 r. w Łubiankach Wyższych koło Zbaraża. Po maturze w 1937 r. wstąpił do Metropolitalnego Seminarium we Lwowie, podejmując jednocześnie studia teologiczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza.

Kiedy władze sowieckie zamknęły seminarium i zlikwidowały uniwersytecki wydział teologiczny, przyszły metropolita przemyski kontynuował studia w seminarium konspiracyjnym.

Święcenia kapłańskie przyjął 21.06.1942 r. w katedrze lwowskiej z rąk ks. abp. Eugeniusza Baziaka. Pracował na parafii w Złotnikach k. Podhajca, a z chwilą, gdy w 1944 r. UPA wydała na kapłana wyrok śmierci, w porę ostrzeżony udał się do Lwowa, gdzie posługiwał wiernym w parafii św. Marii Magdaleny.

Rok później w ramach repatriacji wyjechał do Katowic, a w 1946 r. rozpoczął studia w zakresie nauk społecznych i filozofii chrześcijańskiej na KUL, wieńcząc trud nauki tytułem doktorskim na Wydziale Filozoficznym.

Od początku swojej kapłańskiej drogi ks. abp Ignacy Tokarczuk przejawiał zainteresowanie sprawami publicznymi. Były to lata powojennej ruiny i spustoszenia duchowego, pogłębianego zawistnymi działaniami ówczesnych komunistycznych władz, które narzucały społeczeństwu ateistyczny światopogląd.

Swój duchowy i społeczny program ks. abp Tokarczuk realizował m.in. jako wykładowca seminarium warmińskiego w Olsztynie, a od 1962 r. jako kierownik katedry teologii pastoralnej KUL.

Najpełniej jednak dał się poznać jako duszpasterz nominowany 21 grudnia 1965 r. przez Ojca Świętego Pawła VI na ordynariusza diecezji przemyskiej.

Sakrę biskupią otrzymał z rąk Prymasa Polski Stefana kard. Wyszyńskiego 6 lutego 1966 r. w przemyskiej katedrze. Dzięki bezkompromisowej postawie pasterza przemyskiego, który piastował swój urząd do 17 kwietnia 1993 r., na terenie diecezji powstało 220 parafii, wybudowano 430 kościołów, tyleż samo domów parafialnych i katechetycznych.

Do najważniejszych wydarzeń duszpasterskich okresu sprawowania władzy przez ks. abp. Tokarczuka zaliczyć należy Wielką Nowennę i obchody Wielkiego Milenium Chrztu Polski, peregrynację Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej oraz pierwszą w ponad 600-letniej historii diecezji przemyskiej wizytę Głowy Kościoła Powszechnego Ojca Świętego Jana Pawła II oraz beatyfikację ks. bp. Józefa Sebastiana Pelczara 2 czerwca 1991 r. w Rzeszowie.

Wówczas to ks. bp Ignacy Tokarczuk został wyniesiony do godności arcybiskupiej. W niespełna rok później, 25 marca 1992 r. bullą „Totus Tuus Poloniae Populus” Papież dokonał reorganizacji polskich diecezji, wskutek czego ustanowiona została nowa metropolia przemyska, a jej pierwszym metropolitą został ks. abp Ignacy Tokarczuk. W czasie swojej posługi pasterskiej dla Kościoła przemyskiego (21.12.1965 – 17.04.1993) kształtował postawy społeczne diecezjan, jawnie, z narażeniem własnego życia przeciwstawiał się ateizmowi i sekularyzacji.

Uznawany słusznie za ojca chrzestnego NSZZ „Solidarność” wielokrotnie pomagał robotnikom w czasie stanu wojennego, stając w obronie prześladowanych i cierpiących z powodów ideologicznych i politycznych. 3 września br. ks. abp Ignacy Tokarczuk został pierwszym na Podkarpaciu laureatem nagrody „Świadek Historii” przyznawanej przez Kapitułę, której przewodniczącym jest prezes Instytutu Pamięci Narodowej.

 

Przyjmując wyróżnienie, ks. abp Tokarczuk dziękował za pamięć i uznanie dla jego pracy i posługi w niełatwych czasach komunizmu. Wspominając swoje spotkanie z ks. Popiełuszką, który jest przykładem zwycięstwa dobra i prawdy nad złem, ks. abp Tokarczuk zaznaczył, że osobiście również był gotowy na wszystko. – Były momenty trudne, ale Panu Bogu dziękuję, że dawał mi siłę do pokonywania przeciwności – powiedział ks. abp Tokarczuk, dodając, że tworzenie sieci parafialnej i budowa ponad 430 kościołów na terenie diecezji integrowała społeczeństwo.

– Mieliśmy świadomość, że w jedności siła, że razem możemy przeciwstawić się komunizmowi. Strach schodził na dalszy plan – wspominał ksiądz arcybiskup. Zachęcał też do wytężonej pracy dla dobra wspólnego. – Róbcie wszystko, żeby Polska – Ojczyzna nasza, jednoczyła się coraz bardziej mimo trudności i przeszkód. One są, ale niech nam przyświeca ta wielka idea równości i sprawiedliwości społecznej, która musi zapanować nad zagrożeniami – wskazywał ksiądz arcybiskup senior.

Doniosłość roli, jaką odegrał ks. abp Tokarczuk w historii Kościoła w Polsce, najlepiej oddają słowa bł. Jana Pawła II, który podczas historycznej wizyty w Przemyślu 2 czerwca 1991 r. powiedział: „Drogi biskupie Ignacy! Na przestrzeni lat Twego posługiwania stałeś się wobec Kościoła i społeczeństwa walczącego o swe suwerenne prawa rzecznikiem, świadkiem i autorytetem. Ufam - stwierdził Papież - że i teraz – w nowej sytuacji – to Twoje świadectwo jest nieodzowne”.

3 maja 2006 r. za zasługi dla Polski ks. abp Tokarczuk został uhonorowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego najwyższym odznaczeniem państwowym RP – Orderem Orła Białego, a 21 maja 2007 r. został powołany w skład Kapituły Orderu.

Ksiądz arcybiskup przekazał odznaczenie na Jasną Górę.

Mariusz Kamieniecki - Nasz Dziennik

Eksporta z Domu Biskupiego w Przemyślu odbędzie się w dniu 1 stycznia 2013 roku o godz. 15.00. O godz. 15.30 w archikatedrze przemyskiej zostanie odprawiona Msza Święta.

Pogrzeb odbedzie się 2 stycznia 2013 roku o godz. 11.00.

KOMUNIKAT o śmierci śp. Arcybiskupa Ignacego TOKARCZUKA

Czcigodni Księża,
Drodzy Diecezjanie,

W dniu 29 grudnia 2012 roku zmarł Abp Ignacy Marcin Tokarczuk (ur. 1 lutego 1918 w Łubiankach Wyższych) – doktor filozofii, biskup diecezjalny przemyski w latach 1965–1993 (w latach 1991–1992 arcybiskup ad personam, w latach 1992–1993 arcybiskup metropolita), od 1993 arcybiskup senior archidiecezji przemyskiej. Kawaler Orderu Orła Białego. Studiował w Seminarium Duchownym we Lwowie. Święcenia kapłańskie otrzymał we Lwowie 21 czerwca 1942 z rąk biskupa pomocniczego lwowskiego Eugeniusza Baziaka. Pracował we Lwowie, następnie od 1945 w diecezji katowickiej, a od wiosny 1947 do 1950 w Łebuni. Wykładał filozofię i teologię w Wyższym Seminarium Duchownym w Olsztynie i na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jako biskup przemyski, mimo braku zezwoleń władz PRL, budował w diecezji kościoły (w latach posługi biskupiej zbudowano ponad 400 kościołów i kaplic), wspierał rozmaite inicjatywy społeczne (w tym NSZZ „Solidarność”). Za swoją bezkompromisową postawę w obronie instytucji Kościoła Katolickiego w PRL był wielokrotnie szykanowany przez Służbę Bezpieczeństwa. W 1993 po osiągnięciu wieku emerytalnego został biskupem seniorem archidiecezji przemyskiej. Od 16 lipca 2011 pozostawał najstarszym polskim biskupem.

Eksporta z Domu Biskupiego w Przemyślu w dniu 1 stycznia 2013 roku o godz. 15.00.
O godz. 15.30 w Archikatedrze Przemyskiej zostanie odprawiona Msza Święta.
Pogrzeb, 2 stycznia 2013 roku o godz. 11.00.

Wieczne odpoczywanie racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci.

Źródło: Archidiecezja Przemyska (www.przemyska.pl)

 

Etykietowanie:

27 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. ostatnia rozmowa ks. abp. Ignacego Tokarczuka z "Naszym Dziennik

Z JE ks. abp. Ignacym Tokarczukiem rozmawia Adam Kruczek

Pochodzi Wasza Ekscelencja z Kresów, spod Zbaraża. Jaki obraz kraju młodości zachował Ksiądz Arcybiskup w swojej pamięci?
- To było piękne Podole ze stolicą w Kamieńcu Podolskim. Piękne mimo przeludnienia i braków ekonomicznych. Miało swoje lasy, wąwozy, rzeki. Zamieszkiwała tamte strony prawdziwa mieszanina narodów. W mojej rodzinnej miejscowości Łubianki Wysokie większość mieszkańców była pochodzenia ukraińskiego. Polaków było ok. 20 procent. To było przed wojną województwo tarnopolskie. Można powiedzieć bez przesady, bo chodzi o sprawiedliwość, że ludność polska stanowiła minimum jedną trzecią ludności Podola. W miastach i we wsiach ludność polska się dynamizowała, organizowała. Wielkie zasługi miał tu nieodżałowanej pamięci św. ks. abp Józef Bilczewski, który pochodził ze Śląska, a jego przodkowie przybyli gdzieś z Holandii. Był teologiem na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, zapoczątkował wielką akcję budowy kościołów po wszystkich wioskach, gdziekolwiek była ludność polska. Za jego służby tych kościołów powstało ponad 200.

Ksiądz Arcybiskup jako budowniczy kościołów nawiązał niejako do tej misji ks. abp. Bilczewskiego.
- Sama sytuacja mnie do tego zmuszała. Rzeczywiście moją ideą też była budowa świątyń i trzeba przyznać, że pojawiła się ona u mnie już za młodu. Do kościoła jeździliśmy co niedzielę, kiedy była pogoda. W lecie czasami trzeba było chodzić. To było dość uciążliwe. Po I wojnie światowej niektóre folwarki zostały zredukowane, więc nawet nasza wioska zakupiła plac pod budowę kościoła, bo mieliśmy parafię w odległym o 7 km Zbarażu. Sąsiednia wioska też miała już plac pod kościół. Ale żeby obsadzić kościoły we wszystkich tych miejscach, nie wystarczało kapłanów. Religii nauczał w naszej miejscowości przyjeżdżający ze Zbaraża bernardyn regularny. Co tydzień człowiek opłacony przez gminę przywoził tego kapłana i odwoził do Zbaraża. Tego nie dało się zrobić w ciągu godziny. Taki wyjazd zajmował cały dzień. A tu jeszcze śniegi i inne utrudnienia. Ja to widziałem i moim marzeniem od młodości było, aby w naszych Łubiankach doczekać się kościoła. Aby zrealizować to marzenie, nawet myślałem sobie, żeby poprosić ojca o to, żeby sprzedał kawał pola i wybudował kościół. Wtedy powstawało coraz więcej kaplic niezależnych i parafialnych, ale trudno było objąć te wszystkie nowe punkty posługą duszpasterską, bo nie było księży.

A dom rodzinny - jaki wpływ jego atmosfera miała na późniejsze koleje losu Księdza Arcybiskupa?
- Miałem rodziców bardzo dobrych, pobożnych i jak na ówczesne warunki wiejskie światłych, gdyż umieli czytać, mieli po kilka klas szkoły podstawowej. Trzeba pamiętać, że sytuacja rolników była wtedy niełatwa. Ojciec miał ok. 10 ha ziemi, ale rozrzuconej po całej okolicy, nie w jednym miejscu, co bardzo utrudniało uprawę. Urodziłem się 1 lutego 1918 r., a więc u progu niepodległości Polski. Kończyła się I wojna światowa. Wszędzie było pełno jeńców i żołnierzy. Każdy dom musiał przyjmować żołnierzy na kwatery. Życie było bardzo utrudnione. Moi rodzice mieli wcześniej troje dzieci, które nie wytrwały w tych warunkach i umarły. Zatem kiedy ja przyszedłem na świat, radości moich rodziców towarzyszyła troska i modlitwa o moje zdrowie i w ogóle przeżycie. Gdy minęło 10 lat, a ja poszedłem do szkoły podstawowej, rodzice - mając już poczucie pewnej stabilności co do mojej osoby - ufundowali figurę Matki Bożej rzeźbioną z kamienia, którą umieszczono na środku wsi z podpisem fundatorów i moim imieniem. Tylko pomylili się, bo moim patronem nie był Ignacy Loyola, tylko wcześniejszy święty - Ignacy Antiocheński. Rodzice postawili figurę z wielką ufnością, że Matka Boża zaingeruje w moje życie. Wspominam wielką pobożność i oddanie mojej mamy. Nauczyła mnie modlitwy różańcowej, którą odmawiałem codziennie w wolnym czasie. Różaniec zawsze nosiłem przy sobie.

Matura w chłopskiej rodzinie nie była częstym zjawiskiem przed wojną. Co spowodowało, że rodzice wysłali Księdza Arcybiskupa do gimnazjum?
- Ojciec mój, chociaż zwyczajny gospodarz, dużo czytał, prenumerował "Rycerza Niepokalanej", kupował co roku gospodarski kalendarz z rozmaitymi opowieściami. Zakochałem się w czytaniu tych pism. Potem, kiedy byłem już w gimnazjum, za swoje zarobione lekcjami grosze zaprenumerowałem "Mały Dziennik" i codziennie czytałem. To zamiłowanie stopniowo wzrastało. Pamiętam, że kiedy bolszewicy zajęli naszą wieś, to cały stos tych czasopism zakopaliśmy w budynku gospodarczym. Gdy ukończyłem czteroklasową szkołę podstawową w Łubiankach, kierownik szkoły zaczął namawiać ojca, żeby posłał mnie na dalszą naukę, bo mam zdolności i to, co tu zdobyłem, nie wystarczy, bo to tylko minimum. Również dojeżdżający do wioski bernardyni podobnie radzili. Ojciec zapalił się do tego pomysłu. Zdałem egzamin do drugiej klasy gimnazjum i przez 7 lat chodziłem do tej szkoły, aż w 1937 r. zdałem maturę. Dodam tylko, że kształcenie wówczas sporo kosztowało. Taksa w gimnazjum zbaraskim wynosiła 150 zł na miesiąc, ale ja miałem zniżkę o połowę.

Kiedy zapadła decyzja o wybraniu drogi kapłańskiej?
- O kapłaństwie myślałem niemal od dzieciństwa. Ale ojcu powiedziałem, że piszę podanie do seminarium lwowskiego, dopiero jak zdałem maturę.

I jak rodzice zareagowali na tę decyzję?
- Z radością, ale ojciec zgodził się pod pewnym warunkiem. Powiedział mi: "Żebyś tylko był dobrym księdzem, a nie byle jakim". Chodziło o to, że zdarzały się wypadki, iż synowie chłopscy zabierali się do tej nauki, ale potem jakoś nie dawali rady. To był problem, bo zerwali ze swoim środowiskiem, a do nowego trudno im było wejść. Między innymi z powodu pogardy dla stanu chłopskiego. I ojciec mój bał się tylko o to, żebym wytrwał w tym postanowieniu, żebym się nie zraził. Posłałem więc podanie, dostałem pozytywną odpowiedź i z początkiem października 1937 r. odjechałem z domu.

Jak odnalazł się Ksiądz Arcybiskup w nowym środowisku?
- To była dla mnie duża nowość. Lwów to duże miasto w porównaniu ze Zbarażem. Był tam osobny budynek seminaryjny, w którym mieszkaliśmy. Na wykłady chodziliśmy na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Jana Kazimierza. Codziennie przechodziliśmy przez całe miasto. Zajmowało nam to przynajmniej 15 minut. Szliśmy rocznikami. Pierwszy rok wyruszał najprędzej, bo jako pierwszy dostawał śniadanie. Jedzenie było dobre, bo gotowały siostry, ale była ta niedogodność, że wszystko było gorące i żeby zjeść na czas, parzyliśmy sobie języki, pijąc gorące mleko. Następni pili już nieco wystygłe.
Egzaminy po pierwszym roku zdałem bardzo dobrze i otrzymałem pierwsze w życiu stypendium - 300 złotych. Za te pieniądze kupiłem sobie zegarek. To była wtedy wielka fanaberia, że taki chłopak miał zegarek.
Po pierwszym roku pojechałem na wakacje do folwarku niedaleko Buczacza, gdzie był dom wakacyjny dla kleryków. To były bardzo dobre wakacje, bo choć seminarium karmiło nieźle, to jednak jedzenia nie było zbyt wiele. Natomiast w tym domu wakacyjnym jedzenia mieliśmy pod dostatkiem i każdy się tam dobrze odżywił, wzmocnił przed kolejnym rokiem nauki. Niedaleko była rzeka, gdzie się kąpaliśmy. Obowiązkiem była jedna godzina dziennie czytania czegokolwiek i chodzenia na spacery.

Nie było jednak dane Księdzu Arcybiskupowi skończyć w tych warunkach seminarium.
- Przed wojną skończyłem dwa lata seminarium. Znów wyjechałem na wakacje do domu dla kleryków koło Buczacza, ale wszyscy już czuliśmy, że nadchodzi wojna. Nawet nie byliśmy tam do końca wakacji, tylko wcześniej porozjeżdżaliśmy się po domach.
Wybuch wojny zastał mnie w domu. Po pewnym czasie do wsi wkroczyli bolszewicy i przepisali nas wszystkich na obywatelstwo rosyjskie, by potem mężczyzn wcielić do wojska. Miałem wtedy 21 lat, a to wiek poborowy. Powiedziałem sobie: "Raczej śmierć niż do wojska sowieckiego". Zacząłem się ukrywać. W dzień siedziałem w schowku w zabudowaniach gospodarczych, a na noc chodziłem spać do sadu. Co niedzielę chodziłem do sąsiedniej wioski, gdzie żyli dziadkowie.

Kiedy Ksiądz Arcybiskup wznowił naukę w seminarium?
- Przez pierwsze kilka miesięcy okupacji ukrywałem się w domu. Potem dowiedziałem się, że istnieje konspiracyjne seminarium we Lwowie. Prowadził je ks. prof. Stanisław Frankl. Powstała o nim książka pt. "Zapomniany bohater Lwowa". Ale Sowieci zlikwidowali Wydział Teologiczny, a gmach uniwersytetu zabrali na szpital wojskowy. Seminarium działało w konspiracji. Udało mi się jakoś dostać do Lwowa, ale żeby tam mieszkać i studiować, trzeba było wyrobić sobie paszport. Żeby go otrzymać, należało przedstawić metrykę, meldunek i miejsce pracy. Rektor znalazł mi miejsce, gdzie mogłem się zameldować. Z metrykami nie było problemów, bo były jeszcze po łacinie, więc pisaliśmy je sobie sami, tak jak chcieliśmy. Potem tę metrykę wkładało się do buta, żeby nabrała właściwego wyglądu. Dokument miałem wystawiony na obce nazwisko i podawałem się za studenta weterynarii. Pamiętam też, że odmłodziłem się o 6 lat. Po złożeniu tych dokumentów kazali mi przyjść wieczorem po odbiór. Okazało się, że nie uznali mojego podania. Co więcej, po kilku godzinach na mojej kwaterze zjawił się milicjant, żeby mnie aresztować. Przyprowadził mnie przed jakąś trzyosobową komisję. Myślałem, żeby tylko nie zadzwonili do Instytutu Weterynarii, gdzie byłem fikcyjnym studentem. Zatrzymali mnie i mieli zamiar - gdy uzbiera się większa grupa - zawieźć do aresztu. Pamiętam, że zachowałem spokój i nie pokazałem po sobie ani strachu, ani bólu. Przed zamknięciem kazali mi opróżnić kieszenie. Wyjąłem także różaniec i przypuszczam, że jeden z żołnierzy, którzy to widzieli, musiał być wierzący, bo następnego dnia zawołał mnie i powiedział, że jestem wolny, ale bez jego pozwolenia nie mogę przebywać we Lwowie. Ale udało mi się wystarać o paszport w innym biurze i do święceń kapłańskich przebywałem we Lwowie.

Święcenia kapłańskie przyjął Ksiądz Arcybiskup już pod okupacją niemiecką.
- Przed uderzeniem Niemców na Sowietów rektor wypuścił nas na wakacje, radząc, żeby gdzieś się ukryć. Pojechałem do domu. Pewnej sobotniej nocy miałem sen, w którym jakaś postać oznajmiła mi: "Dzisiaj zaczyna się wojna niemiecko-bolszewicka". Rano powiedziałem o tym ojcu, a on na to: dobrze by było. Bo trudno już było tę sowiecką okupację wytrzymać. Niemcy wydawali się ludziom znośniejsi. A gdy rodzice przyjechali w niedzielę ze Mszy św. w Zbarażu, usłyszałem, że rzeczywiście wybuchła wojna. Zbaraż zbombardowany, kościół uszkodzony. Popłoch.

Niemcy pozwolili na prowadzenie seminarium?
- Tak, seminarium zostało zalegalizowane, ale tylko dla tych, których przyjęto jeszcze przed wojną. W seminarium w okresie okupacji niemieckiej najtrudniejsza była sprawa z żywnością, bo Niemcy pilnowali. Ale weszliśmy w kontakt ze Ślązakami i Czechami służącymi w armii niemieckiej i ci wojskowymi samochodami przywozili żywność od diecezjan. Seminarium na chwilę zamieniło się w magazyn, co jednak zakończyło się tragicznie. Rektor oprócz stałych kleryków przyjął jednego nowego. Okazało się, że to był szpicel i doniósł Niemcom o tych zapasach. Przyjechało gestapo. Zabrano żywność, a nas zgromadzono w jednej z sal. Rektora, wicerektora i czterech kleryków zabrali. Kleryków pobili, żeby zmusić do mówienia, a rektora i wicerektora aresztowali. Rektor został zamknięty w więzieniu u brygidek, gdzie i przed wojną mieściło się więzienie. Groziła mu kara śmierci. Stamtąd go w końcu razem z więzionymi członkami ruchu oporu odbiła partyzantka. Gdy już znalazł się na wolności, był bardzo wycieńczony - bo w areszcie tym, co mu przysyłano, ofiarnie dzielił się z innymi. Ukrył się pod innym nazwiskiem w klasztorze reformatów. Miał swoją celę, mundur, odprawiał Msze św. dla kleryków. Ale to wszystko tak bardzo go wyczerpało, że miesiąc przed wkroczeniem bolszewików umarł. Pochowaliśmy go pod obcym nazwiskiem na nowym cmentarzu koło dworca kolejowego we Lwowie.

Na okres okupacji niemieckiej przypadły święcenia kapłańskie Księdza Arcybiskupa.
- Święcenia kapłańskie odbyły się w kaplicy w małym seminarium. Był 21 czerwca 1942 roku. Arcybiskup Twardowski był już sędziwy, więc święceń udzielał sufragan ks. bp Eugeniusz Baziak. Do święceń przystąpiliśmy w pięcioosobowej grupie. Zaraz po nich rozjechaliśmy się na urlopy. Prymicje odprawiałem w Zbarażu. Zaprosiłem na nie nawet księdza greckokatolickiego, który był naszym sąsiadem.

Długo trwał ten urlop?
- Po miesiącu wysłali mnie na pierwszą parafię do Złotnik w powiecie Podhajce. Bieda tam była, bo plebania została zabrana na kwatery najpierw przez bolszewików, a potem przez Niemców. Księża mieszkali po ludziach. Przepracowałem tam 2,5 roku, aż do zamachu na moje życie. To było przed Popielcem w 1944 roku. Parafia miała dwie filie: Pantalichy - to taka stepowa wieś na wschodzie, i Sosnów na zachodzie. Proboszcz pojechał do tych kościołów, a ja spowiadałem w parafialnym. Córka kierownika szkoły była w kancelarii, gdy zobaczyła, jak oddział UPA przyjechał i wszedł do mojego mieszkania. Wszystkiego się domyśliła i ostrzegła mnie w konfesjonale. Dzięki temu udało mi się ujść z życiem.

To już było pożegnanie z parafią Złotniki?
- Tak, udało mi się przedostać do Lwowa i do końca wojny pracowałem w kościele św. Marii Magdaleny. Potem trzeba się było decydować, czy chce się być w Rosji czy w Polsce. Nie wiedzieliśmy, co robić. Trwały spisy tych, którzy mają jechać do Polski albo do Rosji. Przyjechał wtedy do Lwowa wiceminister emigracji rządu londyńskiego, bo miał tam rodzinę. Zwróciliśmy się do niego o radę, bo bardzo przykro było tak opuszczać strony rodzinne. On powiedział, że zanosi się na dłuższy proces, a Moskale nie zniosą tego, żeby większość Polaków zachowała obywatelstwo polskie. Powiedział, że rządowi w Londynie zależy, żeby nas ze Lwowa - gdziekolwiek będziemy - jak najwięcej przetrwało. I wtedy się zdecydowaliśmy na wyjazd.

Ksiądz Arcybiskup odwiedził kiedyś rodzinne strony?
- Nigdy tam już nie byłem. Najpierw pojechałem do Katowic, gdzie pracowałem jako wikariusz. Potem wstąpiłem na KUL. Najpierw studiowałem w Studium Gospodarki Wsi, a potem na Wydziale Filozoficznym. W ciągu tych pięciu lat wakacje spędzałem na Pomorzu, gdzie została wywieziona moja rodzina - ojciec, mama, brat, siostra. Mieli gospodarstwa i tam pracowali. Gdy byłem na wakacjach, tamtejsi franciszkanie prosili mnie, żebym pomógł im przy spowiedzi. Pojechałem do pobliskiej miejscowości Łebunia, gdzie podeszła do mnie jedna z pań i mówi, że są tacy biedni, przybyli z różnych stron, nie mają parafii i żebym u nich został. Żal mi się ich zrobiło, ale powiedziałem: "Proszę pani, ja jeszcze trzy lata będę na studiach, ale obiecuję, że w każde ferie i wakacje tu przyjadę i spędzę je tutaj. I zorganizuję wam parafię". I tak się stało. Później "Tygodnik Powszechny", który był jeszcze wtedy dobrym pismem, ogłosił konkurs dla księży pracujących na Ziemiach Odzyskanych, żeby opisali swoją pracę. Wysłałem im swoje wspomnienia, a oni je wydrukowali pod tytułem "Moc i wytrwanie" - to moja pierwsza wydana książka.

Wkrótce zaczęły się pierwsze problemy Księdza Arcybiskupa z komunistycznymi władzami.
- W 1952 r. obroniłem doktorat z filozofii na KUL. Ale po roku wykładów w seminarium lubelskim z historii filozofii, gdy aresztowali ks. rektora Adama Słomkowskiego, bo nie chciał wpuścić na uczelnię socjalistycznych organizacji studenckich, ja też nie miałem już tam co robić. Rektor Słomkowski nie pozwolił, a ja o tym mówiłem publicznie. Byłem wtedy prezesem Towarzystwa Przyjaciół KUL. Przesłuchiwano mnie w związku z tym. Wyjechałem do Olsztyna, żeby pomagać w organizowaniu seminarium. W Olsztynie dali mi duszpasterstwo w parafii Serca Jezusowego. Na KUL ściągnął mnie nowy rektor ks. prof. Marian Rechowicz, późniejszy biskup administrator apostolski Lwowa w Lubaczowie. Zaproponował, żebym robił habilitację na temat zmian religijności ludności wiejskiej w Polsce. Była to duża praca. Miałem już ją w stanie dość zaawansowanym, gdy ks. Prymas Stefan Wyszyński wezwał mnie i oznajmił, że zostałem mianowany biskupem przemyskim.

Czy zastanawiał się Ksiądz Arcybiskup nad wyborem między drogą służby uniwersyteckiej a drogą posługi biskupiej, a więc stricte duszpasterskiej?
- Stanąłem na stanowisku, że jeśli mam być biskupem, to muszę zrezygnować z kariery naukowej, bo te dwie funkcje są całkowicie angażujące. Gdybym chciał je pogodzić, to cierpiałaby na tym albo jedna, albo druga. Zrezygnowałem więc z habilitacji.

Nie miał Ekscelencja zbytnich doświadczeń w nowej roli...
- Mam objąć diecezję i zastanawiam się, co robić. Przez cały tydzień modliłem się z pytaniem, co robić, żeby nawiązać kontakt z ludźmi w diecezji, żeby zyskać ich choćby minimalne zaufanie. A ludzie byli wówczas zmęczeni, zastraszeni, dużo było aresztowanych. Nikt nie miał już odwagi. Modliłem się, jak to wszystko obudzić. Wtedy otrzymałem taką myśl, żeby odprawiać nabożeństwa przy przydrożnych kaplicach.
Po tym tygodniu modlitw trzeba było jechać do Przemyśla. Nie wiedziałem nawet, jak się tam dostać. Nie było za bardzo rozkładów jazdy, a przyszła bardzo wczesna zima. Z początkiem grudnia spadły śniegi. Ludzie zwozili jeszcze buraki i ziemniaki z pól. Mój kolega z teologii podwiózł mnie samochodem do Przemyśla. Miałem objąć rządy biskupie, a nikt mnie nie przygotował, jak mam napisać do wszystkich biskupów listy, nawiązać kontakty. Byłem w tym analfabetą. Ale jakoś sobie poradziłem.

Jak udało się Księdzu Arcybiskupowi zdobyć zaufanie diecezjan?
- Początek był taki, że ludzie byli strwożeni, zmęczeni tym wszystkim, wywożeni przedtem na Sybir, katowani przez UB. I tu trzeba było coś zrobić. Tak jak pewna kobieta prosiła mnie na spowiedzi: "Księże biskupie, zbudź nam nadzieję, że coś będzie jeszcze, bo bez niej wszyscy zginiemy". Właśnie moim jedynym zadaniem było obudzić w nich nadzieję. Na początku choćby małą. I ta nadzieja rodziła się na początku w czasie nabożeństw przy tych przydrożnych kapliczkach. Tych kaplic było jeszcze dużo. I ludzie się ucieszyli, pojawiła się radość, nadzieja, że jeszcze może religia wróci. Z czasem to nie wystarczało i ludzie sami zaczęli zgłaszać się do mnie z propozycjami, żeby jakieś kapliczki, stare chałupy przeznaczać na kaplice i kościoły. I tak to się zaczęło.

Podejmował Ksiądz Arcybiskup działania wbrew komunistycznym władzom i ówczesnemu prawu.
- Nie było innego wyjścia. Nie mogłem się zwrócić do żadnego prawnika i rozstrzygać tych sporów w sądzie, bo wszelkie prawo było ustanowione przeciw Kościołowi i ludziom. Za wszelkie remonty, budowy nawet wikarych próbowano pociągać do odpowiedzialności. Wszystko było wówczas zakazane, ale ludzie coraz odważniej szukali i upominali się o świątynie. Oczywiście za wszystko były kary. Ale w końcu sama władza zrozumiała, że Naród się obudził, już się nie boi. Pamiętam taki moment: w pewnej miejscowości przy samej granicy nie było żadnej kaplicy, więc pobudowaliśmy tam niewielką świątynię i miało nastąpić jej otwarcie. Przygotowała się do tego cała wieś. Ale z pobliskiego posterunku WOP zaczęto strzelać i starano się nie dopuścić do otwarcia tej kaplicy. Nastąpiła ostra konfrontacja. Pogranicznicy mówili: "My was zastrzelimy", a ludzie do nich: "To my was spalimy". Taki dialog trwał dosyć długo. Dla mnie to był znak, że dokonało się to, na co czekaliśmy; ludzie przestali się bać. Moim zadaniem było budzenie świadomości ludzi, ich odwagi. I to powoli rosło.

Aż powstało 430 nowych świątyń...
- W maju 1981 r., gdy jeszcze ks. Prymas Wyszyński żył, ale już ciężko chorował, w czasie Konferencji Episkopatu Polski przywieziono ks. Prymasa na wózku, aby pożegnał się z każdym z nas. Żegnając się ze mną, powiedział: "Księże, polecam ci twoją diecezję, ona jest biedna, rozciągnięta, aż pod Jasło sięga, a na północ aż pod Tarnobrzeg, ludzie mieszani, rób wszystko, żeby tę diecezję wzmocnić". I ja po tej linii zacząłem iść. Doszło do tego, że w Rzeszowie powstało 30 parafii, uniwersytet, nowa diecezja.

Był Ekscelencja jednym z najbardziej zwalczanych przez komunistów duchownych. Czy towarzyszyła Księdzu Arcybiskupowi świadomość, że grozi mu los podobny do losu ks. Jerzego Popiełuszki?
- Byłem na to gotów. Był taki trudny moment dla naszej diecezji, kiedy nie tylko nie pozwalali budować nowych kościołów, bo do tego już się jakoś przyzwyczailiśmy, ale zniszczyli kościół w Wołkowyi i zatopili to, co z niego zostało. Zwracałem się do nich, żeby pozwolili przenieść ten kościół w inne miejsce, ale oni nie chcieli o tym słyszeć. Z tego powodu głośno protestowałem w świecie. To ich zabolało. Wezwano mnie na Zamek w Rzeszowie jako oskarżonego. Oddalili towarzyszącego mi księdza sekretarza, a mnie zapytali, czy zdaję sobie sprawę z tego, co mnie czeka ze strony władz, jeśli dalej będę tak postępował. Powiedziałem, że w pełni zdaję sobie sprawę, iż mogą mnie zastrzelić, zabić na ulicy, aresztować, nawet czynić starania w Watykanie, żeby mnie zmienić, bo jestem niewygodny dla partii. "Ale pamiętajcie: ja o tym wszystkim wiem i nie poddam się żadnym naciskom. Róbcie, co chcecie" - stwierdziłem. Zrobiło to na nich wrażenie, bo już nigdy nie podnosili tego problemu. Stanowczość robiła na nich wrażenie. Na tym miejscu w Wołkowyi stoi dziś kościół, a wokół jest siedem kościołów filialnych.

Ksiądz Arcybiskup znał ks. Jerzego Popiełuszkę?
- Tak, spotkaliśmy się dwa razy. Raz, gdy byłem w Warszawie na Konferencji Episkopatu Polski, przyszedł do mojego pokoju ze starszą panią, która służyła w czasie wojny w armii polskiej na Zachodzie. Radził się, co ma robić, i prosił, bym wydał opinię, czy jego postawa jest katolicka. Drugi raz spotkaliśmy się w Krynicy. Później - ale to Pan Bóg już kierował - napisałem list o tych dwóch rozmowach. Skierowałem go najpierw do kurii warszawskiej. Podałem w nim swoją opinię na temat ks. Popiełuszki. Gdy został zamordowany, ks. kard. Glemp poprosił o wysłanie tego listu do Watykanu. Pisałem tam, że ks. Popiełuszko to człowiek Bogu oddany, nie szuka swego, nie ma u niego nienawiści czy uprzedzeń, przeczuwa, że może go coś złego spotkać, ale nie cofa się, myśli tylko o jednym: zło zwyciężać dobrem.

Współpracował Ksiądz Arcybiskup z ks. kard. Karolem Wojtyłą, gdy był metropolitą krakowskim?
- Tak, on mnie zapraszał i ja go zapraszałem. Kościół w Stalowej Woli, jak wreszcie zwyciężyliśmy i wybudowaliśmy, on poświęcał. Zaprosiłem go też na poświęcenie pewnego sanktuarium maryjnego w Bieszczadach. Tam miał być poświęcony obraz, ale SB o tym wiedziała i nie chciała do tego dopuścić, dlatego trzymała w okolicy straż. Ten obraz przywieźli więc ludzie zagrzebany w sianie. Dopiero kiedy kardynał przyjechał, procesja podeszła do jednego z domów i ludzie wynieśli obraz.

Przeciw Kościołowi skierowana była w czasie PRL cała machina komunistycznego państwa. Ale Ksiądz Arcybiskup miał odwagę mówić i dawać przykład, że komunizm to kolos na glinianych nogach, że to się musi rozsypać. Był czas, że mało kto w to wierzył. Skąd brała się ta pewność u Księdza Arcybiskupa?
- Mnie tę wiedzę i to przekonanie dała filozofia i historia filozofii. Komuniści wyprowadzali wszystko od materii, a filozofia wskazywała, że tak się nie da. Pisałem pracę doktorską na temat ekonomii według św. Tomasza z Akwinu. To mi pokazało, że komunizm nie opiera się na realnych podstawach.

Ekscelencja potrafił trafnie przewidzieć koniec komunizmu. A jak teraz może rozwinąć się sytuacja w Polsce? Narasta presja na Kościół, próbuje się wyprowadzić religię ze szkół, katolicy są dyskryminowani w polityce medialnej państwa, w całej Polsce odbywają się marsze w obronie Telewizji Trwam. Czy to jest dobry sposób walki katolików o swoje prawa?
- Widzimy dziś takie denerwowanie Kościoła, ale tego, co w duszy Narodu jest, tego, co można usłyszeć i zobaczyć w Radiu Maryja czy Telewizji Trwam, nie da się zabić. A jeśli chodzi o marsze, to uważam, że wszelkie masowe pokazanie zła jest ważne. Dlatego że ktokolwiek by to nie był, z masami ludzi musi się liczyć. Oni jeszcze są oporni, ale przyjdzie moment, gdy przegrają. Tym momentem będzie odkrycie, kto stał za katastrofą smoleńską. Ten moment już się zbliża.
Marsze i pochody powodują duży nacisk na władze. Ważne są marsze, ważne jest publiczne zabieranie głosu. Dołącza coraz więcej wiosek i miast. To wszystko może w końcu zagrozić strajkiem generalnym. Z tym muszą się liczyć obecni rządzący.

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennik"

Sobota-Niedziela, 23-24 czerwca 2012, Nr 145 (4380)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

2. Moim zadaniem było budzenie świadomości ludzi, ich odwagi...

Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mu wieczne spoczywanie...

A może daj mu, Panie stamtąd dalej wypełniać to zadanie... Byśmy wszyscy stali się odważni i niezłomni ...

...w końcu sama władza zrozumiała, że Naród się obudził, już się nie boi. (...)  Dla mnie to był znak, że dokonało się to, na co czekaliśmy; ludzie przestali się bać. Moim zadaniem było budzenie świadomości ludzi, ich odwagi. I to powoli rosło.(...) Stanowczość robiła na nich wrażenie. Na tym miejscu w Wołkowyi stoi dziś kościół, a wokół jest siedem kościołów filialnych.

avatar użytkownika intix

3. Modlitwa za Zmarłego o przyjęcie Duszy...

+
Panie, nakłoń Twego ucha ku naszym prośbom, gdy w pokorze błagamy Twego Miłosierdzia; przyjmij duszę sługi Twego, której kazałeś opuścić tę ziemię, do krainy światła i pokoju i przyłącz ją do grona Twych wybranych.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

avatar użytkownika Maryla

4. "Nie mówiłem ostro, tylko

"Nie mówiłem ostro, tylko otwarcie" - fragment książki Mateusza Wyrwicha "Kapelani Solidarności" o abp. Ignacym Tokarczuku

"Po miłości do Boga, zaraz jest u mnie miłość do ojczyzny i
rodaków.(...) Wielką radość sprawiła mi postawa ludzi. Nie zawiedli
mnie. Do dzisiaj uśmiecham się na widok setek tysięcy podpisów pod
listem protestacyjnym skierowanym w mojej obronie".

fot. www.hej-kto-polak.pl

"Kapelani Solidarności" - to trzytomowa seria 
Mateusza Wyrwicha, biografii niezłomnych polskich katolickich kapłanów,
którzy odegrali
ogromną rolę w ruchu narodowym i
społecznym. Książka, jak podkreśla wydawca, opisuje piękną kartę
polskiego Kościoła, który w trudnych latach komunizmu niósł Ewangelię
nadziei, wspierał dążenia niepodległościowe , otaczał opieką ludzi
represjonowane. W drugim tomie Wyrwich przedstawia sylwetkę abp.
Ignacego Tokarczuka, jego kapłańską posługę i działalność na rzecz
polskiej wolności i niepodległości.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Ks. Isakowicz-Zaleski o śp.

Ks.
Isakowicz-Zaleski o śp. abp. Tokarczuku: "Był znakiem sprzeciwu wobec
systemu komunistycznego i zawsze był wierny Kościołowi"

Jeśli pokazywać go dziś młodemu pokoleniu, to przede wszystkim jako
księdza i biskupa, który nie uległ żadnemu systemowi i zawsze był wierny
Kościołowi. – wspomina ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zmarłego dziś abp.
Ignacego Tokarczuka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

6. Zawsze wierny Polsce i Kościołowi

Wieczne odpoczywanie racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci.


"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Redakcja BM 24

Odchodzą świadkowie pamięci.

Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie



 Wyrazy szacunku

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

8. Wieczne odpoczywanie racz Mu dać Panie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. Grupa „D” przeciwko

Grupa „D” przeciwko biskupowi

Działalność nowego ordynariusza, który na terenie diecezji przemyskiej radykalnie zdynamizował budownictwo sakralne, nie bał się głosić prawdy o prześladowaniu Kościoła i łamaniu praw osób wierzących, po początkowym zaskoczeniu przedstawicieli władz państwowych stała się powodem do podjęcia wielopłaszczyznowych działań, które miały doprowadzić do zmiany jego postawy.

Szczególną rolę miał w nich odgrywać komunistyczny aparat represji, czyli w głównym stopniu Służba Bezpieczeństwa, zarówno na szczeblu wojewódzkim, jak i centralnym.

Wyspecjalizowanym pionem przeznaczonym do walki z Kościołem katolickim był od 1962 r. Departament IV MSW, a na poziomie województw Wydziały IV SB Komend Wojewódzkich MO. O działaniach podejmowanych przez tę służbę wiedział od początku zarówno ks. abp Tokarczuk, jak również księża i wierni, jednak wiele szczegółów zostało ujawnionych dopiero po dotarciu do materiałów archiwalnych. Ze względu jednak na zniszczenie wielu dokumentów niektórych przedsięwzięć możemy się tylko domyślać, a inne, być może najbardziej obciążające sprawców, pozostaną nieodkryte.
Płatek pisze do MSW

Szczególne nasilenie działań Służby Bezpieczeństwa wymierzonych w ordynariusza przemyskiego odnotowano w latach siedemdziesiątych, w okresie rządów Edwarda Gierka, które to miały stanowić zerwanie z polityką jego poprzednika w dziedzinie walki z Kościołem. Poniżej omówiono dwa dokumenty Służby Bezpieczeństwa, w których opisano posunięcia wobec ks. abp. Ignacego Tokarczuka z pierwszych lat jego pracy w diecezji przemyskiej, wymieniono również poczynania realizowane w kolejnych latach, nawet do końca funkcjonowania SB i ustroju komunistycznego.

Na początku 1972 r. naczelnik Wydziału IV SB KW MO w Rzeszowie ppłk Zenon Płatek wystosował pismo do naczelnika Wydziału I Departamentu IV MSW mjr. Czesława Wiejaka, w którym przedstawił działalność biskupa Tokarczuka oraz propozycje jej ograniczenia. Charakteryzując osobę ordynariusza, pisał: „W działalności swojej zajmuje zdecydowanie i konsekwentnie negatywny stosunek do ustroju PRL, dąży do powodowania napięć i konfliktów społecznych, inspiruje wydawanymi poleceniami księży i wiernych do łamania przepisów prawnych, prowadzi nieustępliwą walkę z władzami administracyjnymi, negatywnie wypowiada się o normalizacji stosunków pomiędzy państwem i Kościołem”.

Negatywnie ocenił działalność biskupa w zakresie tworzenia nowych placówek sakralnych, nielegalnej budowy nowych kościołów, obsadzania administratorów parafii bez zgody Urzędu ds. Wyznań, przejmowania byłych cerkwi greckokatolickich dla wiernych obrządku rzymskokatolickiego. Jako naganne przyjął „powodowanie sytuacji mogących doprowadzić do ostrych konfliktów pomiędzy organami władzy a społeczeństwem” (chodziło o zalecenie dekoracji budynków państwowych podczas peregrynacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w diecezji przemyskiej oraz organizację systemu alarmowego wykorzystywanego w nielegalnym budownictwie sakralnym). Trzecim polem „antypaństwowej” działalności ks. abp. Tokarczuka – według Wydziału IV SB w Rzeszowie – była treść wygłaszanych przez niego kazań.
Dezintegrować i konfliktować

W dokumencie wymieniono działania podejmowane przeciwko biskupowi na szczeblu wojewódzkiej bezpieki, m.in. informowanie władz partyjnych i administracyjnych, inwigilację bieżących działań ordynariusza i rozpoznawanie jego planów, rozmowy operacyjne i oficjalne z księżmi „w kierunku kształtowania odpowiednio negatywnych postaw wobec prowadzonej działalności Tokarczuka”, nasyłanie przez jednostki powiatowe SB delegacji do kurii biskupiej, co miało zakłócić normalny tok jej pracy.

Według omawianego dokumentu, osobne plany działań przygotowane były w związku z nielegalnym budownictwem, opisano także represje karno-administracyjne, jakie dotykały zaangażowanych w nie księży i świeckich. Podkreślono również prowadzenie działań dezintegracyjnych wobec biskupa Tokarczuka na podstawie przygotowanego planu. Przewidywano kontynuację prowadzonych działań dezintegracyjnych i destrukcyjnych wymierzonych w biskupa ordynariusza i przedstawicieli kurii, zorganizowanymi posunięciami chciano objąć także nielegalne budownictwo sakralne.

Środkiem do ograniczenia zakresu działań ks. abp. Tokarczuka miało być zmniejszenie wpływu środków finansowych i liczby alumnów w diecezji, warunkiem skuteczności działań władz politycznych i administracyjnych w sprawie biskupa przemyskiego miał być stały dopływ informacji, szczególnie wyprzedzających. Proponowano podjęcie działań także w zakresie administracyjnym, które miały uderzyć w pozycję biskupa przemyskiego i osłabiać zaufanie księży do niego oraz w zakresie postępowania karnego. Tymi ostatnimi miał zostać objęty zarówno biskup ordynariusz, jak i księża angażujący się w nielegalne budownictwo.
Cel: usunąć biskupa

Wykorzystując powyższe propozycje, kierownictwo Departamentu IV MSW przygotowało własny projekt działań wymierzonych w ordynariusza przemyskiego, adresatem których był Komitet Centralny PZPR. Proponowano przeprowadzenie z biskupem ostrej rozmowy ostrzegawczej przez dyrektora Urzędu ds. Wyznań lub wicepremiera Wincentego Kraśkę, ostrzeżenie o grożących sankcjach karnych miało paść także w rozmowie w Prokuraturze Wojewódzkiej lub Generalnej. W sprawie ordynariusza przemyskiego miał zostać wniesiony protest do Prymasa Polski „z podkreśleniem, że jego postawa [ks. abp. Tokarczuka] jest zasadniczą przeszkodą na drodze do unormowania stosunków państwo – Kościół”, z podobnym postulatem władze polskie miały zwrócić się do Watykanu, chcąc doprowadzić do zmiany postępowania ks. abp. Tokarczuka bądź usunięcia go z pełnionego urzędu.

W dokumencie proponowano wprowadzenie wielu „dolegliwości i represji wobec Tokarczuka i kurii [przemyskiej]”, które polegać miały na represjach finansowych, powoływaniu większej liczby kleryków z diecezji przemyskiej do wojska, drastycznej rozprawie z nielegalnym budownictwem sakralnym poprzez przykładową likwidację kilku wybranych obiektów, a nawet odmowę załatwiania spraw wnoszonych przez kurię, a podpisanych osobiście przez ks. abp. Tokarczuka.

W działaniach publicznych proponowano inspirację serii artykułów prasowych na temat normalizacji stosunków państwo – Kościół, gdzie zamierzano wykazać „inicjatywy i dobrą wolę władz, a negatywną popartą przykładami działalność Tokarczuka”. Najważniejszą rolę w działaniach wymierzonych w ordynariusza przemyskiego przypisywano działaniom operacyjnym Służby Bezpieczeństwa. Wśród nich podkreślono przedsięwzięcia zmierzające do tworzenia konfliktów i rozdźwięków pomiędzy biskupem a duchownymi i wiernymi diecezji, kolportowanie fałszywych informacji o powiązaniach rodzinnych biskupa z nacjonalistami ukraińskimi, popieraniu przez niego wyznawców greckokatolickich kosztem księży i wiernych rzymskokatolickich, nagłaśnianie rzekomych nadużyć finansowych, zachęcanie księży, by nie realizowali nakazów ordynariusza, gdyby to miało ich narazić na represje, np. w sprawie nielegalnego budownictwa, dalsze rejestrowanie zamiarów biskupa Tokarczuka, zwłaszcza w dziedzinie budownictwa sakralnego i tworzenia nowych parafii, w celu informowania instancji partyjnych i organów administracyjnych, a także „podejmowania działań [SB] przecinających i uniemożliwiających realizację tych planów”. Wreszcie jako jeden z głównych postulatów wymieniono „kompromitowanie Tokarczuka w oczach innych biskupów, wpływowego kleru w kraju oraz w Watykanie przez powodowanie rozpowszechniania wszelkich ujemnych faktów o Tokarczuku i jego działalności oraz jego negatywnych wypowiedziach o innych biskupach”.
Szef grupy „D”

Pierwszy z powyższych dokumentów jest interesujący nie tylko za sprawą wymienionych w nim posunięć wobec ks. abp. Tokarczuka, ale również osoby prawdopodobnego autora, ppłk./gen. bryg. Zenona Płatka. Jego kariera od 1953 r. w aparacie bezpieczeństwa była w większości związana ze strukturami zajmującymi się walką z Kościołem katolickim. W momencie objęcia diecezji przemyskiej przez ks. abp. Tokarczuka był kierownikiem Grupy I Wydziału IV SB KW MO w Rzeszowie (zajmowała się duchowieństwem diecezjalnym), w 1968 r. został awansowany na zastępcę naczelnika wydziału, a w 1970 r. naczelnikiem. Po czterech latach pracy na tym stanowisku został przeniesiony do centrali Departamentu IV MSW. Został w nim kierownikiem Samodzielnej Grupy „D”, zajmującej się działaniami dezintegracyjnymi wobec przedstawicieli Kościoła, po dwóch latach objął funkcję naczelnika Wydziału I Departamentu IV MSW, w 1979 r. został zastępcą, a po dwóch latach dyrektorem Departamentu IV MSW.

Jego kariera została przerwana za sprawą porwania i morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki, kiedy to został pozbawiony dotychczasowej funkcji. W 1990 r. został aresztowany wraz z byłym szefem SB gen. dyw. Władysławem Ciastoniem i oskarżony o sprawstwo kierownicze morderstwa ks. Popiełuszki. W 1994 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił obydwu generałów.

Piotr Chmielowiec

http://www.naszdziennik.pl/mysl/19587,grupa-d-przeciwko-biskupowi.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. środę Msza św. żałobna

Musimy obronić TV Trwam

Ks. abp Ignacy Tokarczuk podczas pożegnalnego spotkania z ks. bp. Edwardem Frankowskim prosił,
by wspierać Radio Maryja i TV Trwam. Gratulował o. Tadeuszowi Rydzykowi
utworzonych dzieł, pozdrawiał Rodzinę Radia Maryja, dziękował za
modlitwę.

Słowa ks. abp. Ignacego Tokarczuka stanowiły swoistego rodzaju
testament. Mówił o tym w homilii ks. bp Edward Frankowski, podczas Mszy
św.  żałobnej sprawowanej 1 stycznia w Przemyślu.

Eucharystii w intencji śp. abp. Ignacego Tokarczuka – wielkiego
patrioty, Polaka oraz nieugiętego kapłana stającego w czasach PRL w
obronie Kościoła – przewodniczył ks. abp Józef Michalik, przewodniczący
KEP.

Ks. abp Ignacy Tokarczuk pozostawił trwałe dziedzictwo odważnej
gorliwej służby  w sercach ludzi i krajobrazie tej diecezji w którą
wpisały się licznie zbudowane świątynie – mówił bp senior diecezji
sandomierskiej. Dodał, że ks. abp jest jednym z najwybitniejszych
hierarchów kościoła – mężem stanu.

- Polska miała trzech mężów stanu: Sługę Bożego obecnie
błogosławionego  Jana Pawła II, kardynała Stefana Wyszyńskiego  oraz
abp. Ignacego Tokarczuka. Przy nim kultywowano ideały Polski niepodległe
i obronę Narodu przed bezprawiem komunistycznym.  Pomagał budzić
niezależność społeczeństwa w oparciu  o struktury diecezjalnego Kościoła
wbrew woli komunizmu. Przyczynił się  do odzyskania przez Polskę
niepodległości oraz pełnej suwerenności
  – powiedział ks. bo Edward Frankowski.

Ks. bp Edward Frankowski przypomniał także ostatnie spotkanie z byłym
metropolitą przemyskim i jego słowa, które stanowią swoistego rodzaju
testament.

- Powiedział takie słowa: proszę serdecznie pozdrowić Ojca Dyrektora
Radia Maryja i wszystkie osoby, które tworzą Radio Maryja, TV Trwam,
Nasz Dziennik i WSKSIM w Toruniu. Prosił abym to wszystkim powiedział,
że musimy obronić TV Trwam i pozostałe toruńskie media – musimy obronić.
Powiedział to z dużym wysiłkiem . To była jego ostatnia wola -  jakby
testament. Mówił też o Stalowej Woli, o walce z Krzyżem
– powiedział ks. bp Edward Frankowski.

W środę Msza św. żałobna sprawowana będzie o godz. 11:00 w
Archikatedrze Przemyskiej, gdzie spocznie ks. abp. Transmisja w TV Trwam
i Radiu Maryja 

Eucharystii przewodniczył ks. abp Józef
Michalik, przewodniczący KEP. Homilię wygłosił ks. bp Edward Frankowski,
sandomierski biskup pomocniczy.

Pogrzeb ks. abp Ignacego Tokarczuka
odbędzie się następnego dnia, czyli w środę, 2 stycznia – informuje ks.
Bartosz Rajnowski, kanclerz Kurii Metropolitalnej.

- O
godz. 11.00 rozpocznie się Msza św. pogrzebowa pod przewodnictwem
metropolity przemyskiego z kazaniem ks. bp. Kazimierza Ryczana. Po Mszy
św. ciało zostanie przeniesione do podziemi archikatedry i spocznie w
jednej z krypt tam znajdujących się
-  powiedział ks. Bartosz Rajnowski.

Także dziś w Archidiecezji Przemyskiej
wierni modlą się za swojego wieloletniego pasterza podczas Mszy
świętych. Podobnie było także wczoraj i w sobotę.



- Był człowiekiem wiary, wybitnym patriota i duszpasterzem, budowniczym Kościołów. Był przykładnym kapłanem, gorliwym
biskupem. Do historii Kościoła wchodzi, jako nieugięty bojownik o
wolność religii i szacunek wobec praw człowieka, wśród których jest
sprawiedliwość uzupełniona pomocniczą rolą miłości wobec najsłabszych.
Archidiecezja Przemyska i Kościół w Polsce żegna swego długoletniego
pasterza z uczuciami wdzięczności za dobro, które czynił prosząc
jednocześnie o modlitwę za świętej pamięci arcybiskupa Ignacego
Tokarczuka, zwłaszcza w dniu pogrzebu –
wspominał i zachęcał do modlitwy ks. abp Józef Michalik.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. IPN robi dodruk książki „Nie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. @kazef

ZŁO SZALEJE. Niestety, za sprawą biskupów, którzy wybrali mariaż z tronem i dopuścili do obrazy Krzyża.
Znaki.... czy kolejna podła profanacja?

Dominikanie pokrętnie tłumaczą na facebooku. Kręcą jak szewc kopytem, jest nagle mowa o jakiejś kradzieży koron (o czym wcześniej brak jakichkolwiek informacji), ale przyznają:
1) że korony były przytwierdzone,
2) że same jednocześnie spadły po odsłonięciu obrazu o 6.30 w piątek - tymczasem welon z tkaniny założony na głowie Matki Bożej nie spadł (!!!)
https://www.facebook.com/...nikanieJaroslaw

Ksiądz Małkowski skomentował to wydarzenie jako dekoronację Pana Jezusa (bo jest to wizerunek Pana Jezusa ukoronowanego, ale nie jako Dzieciątko, ale po Śmierci na Krzyżu) i - konsekwentnie - Maryi.
Mnie zastanawia jeszcze jedno: dlaczego to, co się stało, zbiegło się w czasie ze śmiercią abpa Tokarczuka?

A korony są (były) królewskie.
KRÓLEWSKIE
Ocb?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

14. @Maryla

Na facebooku tłumaczyli to mało przekonująco:

Od kilku dni w naszym klasztorze trwała dyskusja na temat rekoronacji cudownej figury Matki Bożej Bolesnej - Pani Jarosławskiej. Obecne korony wykonane z blachy są zastępczymi za skradzione i są zbyt duże. Koszty renowacji Piety oraz wykona...nia nowych koron są ogromne, dlatego pomysł był bardzo starannie rozważany przez nas.

Wczoraj, 28 grudnia, Mata Boża sama dała znak - podczas mszy św. o godzinie 6:30, gdy odsłaniano Figurę jak co dzień, z głów Pana Jezusa i Matki Bożej spadły obie korony, mimo, że były zabezpieczone i dobrze przytwierdzone. Welon z materiału leżący na głowie Maryi w cudowny sposób utrzymał się na swoim miejscu.

Jesteśmy przekonani, że to Maryja przekazała swoją wolę, ponownej koronacji tego czcigodnego, ponad 630-letniego wizerunku.
https://www.facebook.com/DominikanieJaroslaw#!/DominikanieJaroslaw
---------------
Jak dla mnie zdarzenie co najmniej dziwne i wymagające wyjaśnienia. Ale podlinkowałem też dlatego, żebyśmy wiedzieli kto tworzy nową telewizję Boska TV, która ma na polecenie Dworaka wejśc na multiplex w miejsce TV Trwam.

avatar użytkownika kazef

15. Same fakty

1.
Ks. abp Ignacy Tokarczuk podczas pożegnalnego spotkania z ks. bp. Edwardem Frankowskim prosił, by wspierać Radio Maryja i TV Trwam. Gratulował o. Tadeuszowi Rydzykowi utworzonych dzieł, pozdrawiał Rodzinę Radia Maryja, dziękował za modlitwę.

http://www.radiomaryja.pl/kosciol/musimy-obronic-tv-trwam/

2.

Ponieważ Krajowa Rada nie może już wycofać się z deklaracji dotyczących MUX-1, a równocześnie Platformie Obywatelskiej i związanym z nią środowiskom zależy na tym, aby wszelkimi sposobami zablokować wejście Telewizji Trwam na multipleks, przygotowywana jest konkurencyjna oferta. W ostatnich tygodniach najczęściej w tym kontekście wymieniana jest telewizja internetowa „Boska TV”, którą założyli i prowadzą byli pracownicy i współpracownicy zawieszającego własną produkcję kanału Religia TV należącego do grupy TVN. Od 2007 dyrektorem telewizji Religia.tv. byl dominikanin o. Kazimierz Sowa. Występował też w programach publicystycznych stacji TVN i TVN24, zwłaszcza w Drugim śniadaniu mistrzów. W Religia TV uczestniczyło również kliku innych o.o. dominikanów.

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/19040,jak-wypchnac-trwam-z-multip...

3.

W piątek rano (tj. 28.12.2012 r.) w Bazylice Matki Bożej Bolesnej u Ojców Dominikanów w Jarosławiu, podczas odsłaniania cudownego obrazu Matki Bożej, spadły obydwie korony. Z Głowy Matki Bożej i z Głowy Jezusa.
Ojciec Dominikanin mówił do wiernych, że nie widzi ludzkiego wytłumaczenia, jak mogło do tego dojść. Te korony musiały być najpierw podniesione do góry, żeby mogły się odłączyć od obrazu. Nie były też ze sobą powiązane, złączone – więc co się stało, że obydwie Korony w tym samym czasie ?

http://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2013/01/01/znak-detronizacji...

4.

W sobotę, 29 grudnia 2012 o godz. 8. 30 w Przemyślu zmarł abp senior Ignacy Tokarczuk - niezłomny biskup, świadek wiary, budowniczy Kościoła w czasach PRL i twardy przeciwnik władzy komunistycznej, pierwszy metropolita przemyski.
http://www.franciszkanska3.pl/Zmarl-abp-Ignacy-Tokarczuk,a,18335

avatar użytkownika Maryla

16. W jego sercu „naród i

W jego sercu „naród i ojczyzna”

 

Homilia ks. bp. Kazimierza Ryczana, ordynariusza diecezji
kieleckiej, wygłoszona podczas Mszy św. pogrzebowej ks. abp. Ignacego
Tokarczuka

Dostojni Księża Arcybiskupi i Biskupi

Czcigodni Księża, Diakoni, Alumni i Siostry Zakonne

Pogrążona w żałobie Rodzino zmarłego

Drodzy uczestnicy pogrzebowej liturgii

Jezus widząc tłumy wszedł na górę.

Wtedy otworzył swoje usta i nauczał…” /Mt 5,1/

Od dwóch tysięcy lat Jezus wychodzi na górę i przemawia do licznie
zgromadzonego ludu. Od dwóch tysięcy lat przychodzą do Niego nowi
uczniowie, a Pan ich zatrzymuje i posyła by powtarzali słowa:  „błogosławieni”. Dziś
wyszedł Jezus na przemyskie wzgórze katedralne i naucza: Błogosławieni
ubodzy, cisi, sprawiedliwi, pokój przynoszący, prześladowani… Słyszymy
te słowa w chwili, kiedy Pan ze wzgórza katedralnego wezwał do grona
błogosławionych.

Arcybiskupa Ignacego. Taka była Jego wola. To Bóg jest Panem czasu i
Bóg nim dysponuje. Gdy go udzieli, człowiek się rodzi, gdy odbierze
komuś czas, człowiek umiera. Święty Paweł wyraża to słowami: „Bracia:
Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli
bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana, jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I
w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana”./ Rz 14,7/
Przy trumnie Arcybiskupa Tokarczuka doświadczamy prawdy, że do Pana należy czas i do Pana należy człowiek.

Kogo odprowadzamy na wieczny odpoczynek? Odprowadzamy Polaka, który
pod Zbarażem na kresach wschodnich poznał rzeczywistość totalitaryzmu
sowieckiego i nacjonalizmu ukraińskiego. Przed śmiercią ratowała go
ucieczka z kresów wschodnich do powojennej Polski.

Kogo odprowadzamy na wieczny odpoczynek? Biskupa, który do
przemyskiej diecezji przyszedł  z bogatym doświadczeniem pastoralnym.
Przyszedł wikariusz, proboszcz, duszpasterz akademicki, duszpasterz
sióstr zakonnych, poszukiwany rekolekcjonista, wykładowca w seminariach
duchownych, absolwent dwuletniego Studium Zagadnień Społecznych i
Gospodarczych Wsi, absolwent Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej KUL,
wicedyrektor Konwiktu Księży Studentów KUL, adiunkt Instytutu
Pastoralnego KUL.

Kogo polecamy dziś Panu Bogu? Biskupa duszpasterza, który mimo
przeszkód, podstępnych knowań władz, kłamstw, zbrodniczych zamiarów,
spełniał niezachwianie misję ewangelizacji i umacniał braci w wierze.
Daj mu, Panie, mieszkanie między wielkimi obrońcami Kościoła.

Zastałeś Księże Arcybiskupie przemyską glebę duszpasterską dobrze
uprawioną, liczne szeregi duchowieństwa, o którym powiedziałeś, że jest
zdyscyplinowane. Wszyscy oczekiwali od nowego pasterza wskazania drogi,
koncepcji, wizji. Postanowiłeś przybliżyć ołtarz do wiernych. Kapłani
podjęli tę myśl mimo prześladowań totalitarnego komunizmu, mimo wielu
procesów sądowych, mimo ogromnych stresów psychicznych. Budowane liczne
kościoły i kaplice bez zezwolenia to tylko zewnętrzny obraz tego, co
było ważniejsze. Tam w parafiach wiejskich i miejskich przy budowie
kościołów, plebanii i domów katechetycznych realizowała się podmiotowość
wspólnoty parafialnej, rodziła się samorządność i odpowiedzialność. Tam
w tych trudnych chwilach sądów, prześladowań rodziła się prawdziwa
solidarność, chociaż nikt tego wówczas nie określał tym słowem. Biskup
natomiast powtarzał, należy zbudować ołtarz. Przy ołtarzu jednoczy się
lud Boży. Staje się solidarny. Tak rodziła się nowa Polska. Boże
miłujący jedność, dołącz pasterza przemyskiego do grona konstruktorów
Kościoła świętego.

Brzmiały ci, Arcybiskupie, w uszach słowa Jezusa: Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni  (Mt
5,6).  Aby w czasach komunizmu mówić na temat sprawiedliwości i
godności człowieka, należało wykazać odwagę wiary i wiele kompetencji.
Biskup dokładnie wiedział, że Kościół w chwilach zagrożeń narodu musi
pełnić funkcję opiekuńczą. Aby głosić Chrystusa, musi stawać w obronie
praw pracowników, inteligencji, chłopów, młodzieży. Obrona człowieka
staje się zadaniem duszpasterza. Zaniechanie brony godności człowieka
sprowadzanego nieustannie do roli narzędzia, jest sprzeniewierzeniem się
Ewangelii. To jest aktualne dzisiaj także. Zasłanianie się sloganem, że
Kościół nie zajmuje się polityką, może być zdradą Ewangelii. Ewangelia i
wygoda nie idą w parze.

Posypały się oskarżenia o wrogość wobec Polski, posądzenia,
oszczerstwa, próby wprowadzenia podziałów między duchownymi. A Biskup? Z
kolejnej ambony mówił o prawach podstawowych, o prawach
konstytucyjnych, wskazywał na przykazania. Ci, co bali się panicznie,
nabierali odwagi. Kolaboranci robili rachunek sumienia. Wahający się
zdobywali prosty azymut. Przekonani do walki o katolickie oblicze
Polski, znajdowali wsparcie i pewność. Wiadome było, że na krańcach
wschodniej Polski odzywa się sumienie narodu. Liczni działacze
przychodzili pytać o Polskę. Nikogo nie dziwi przyznany Arcybiskupowi
przez prezydenta Rzeczypospolitej Polski Lecha Kaczyńskiego Order Orła
Białego. Wprowadź, Panie, biskupa walczącego o sprawiedliwość i prawdę
do chóru sprawiedliwych w niebie.

Kto słuchał Arcybiskupa Tokarczuka temu brzmią w uszach słowa,
„naród, ojczyzna”. Sam wypędzony ze swej małej ojczyzny, wykorzeniony z
macierzystej diecezji lwowskiej, stał się pasterzem przemyskiej
owczarni. W swoich wystąpieniach nie wyrażał się: „ten naród”, „temu
narodowi potrzeba”, „ z tym narodem trudno jest walczyć”. Tak mówią
kosmopolici albo naturalizowani Polacy. On nie wstydził się polskiego
narodu. On nie był mentorem politycznym. On nie był filozofem na jedno
użycie. On czuł korzenie narodu, dlatego mówił „nasz naród”, „nasza
ojczyzna”, „naszemu narodowi”.

-  Czym jest dla Arcybiskupa ojczyzna? Posłuchajmy, jak przemawiał do
ludzi „Solidarności”.  „/…/Weźcie w obronę ziemię polską, rolniczą
ziemię polską. Weźcie wieś w obronę. Weźcie w obronę indywidualnego
rolnika. /…/Sprawa, którą wam bardzo kładę do serca, to sprawa szkoły
polskiej. Szkoła jest jednym z najważniejszych dóbr narodu. /…/ Nam
trzeba szkoły zdrowej, szkoły wypływającej z ducha narodowego, szkoły
opartej na naszych tradycjach. /…/ Weźcie w obronę kulturę polską. Jakże
ona była nieraz mimo rozmaitej frazeologii, niszczona! Weźcie w obronę
zdrowie narodu, jego służbę zdrowia”. To nie jest abstrakcyjna ojczyzna.
Ojczyzna Arcybiskupa to robotnicy, wieś, ziemia, kultura, młodzież,
dzieci, rodziny i świątynie „tak bardzo potrzebne narodowi”. Które
zdanie straciło dziś na aktualności? Arcybiskup zdaje się mówić dziś:
rodacy, zabierzcie się do roboty, nie oglądajcie się na Unię. Ich nie
interesuje zdrowa i silna katolicka Polska. Jezu, który płakałeś nad
Jerozolimą, daj miejsce Arcybiskupowi Ignacemu w Ojczyźnie niebieskiej
razem z wielkimi jej obrońcami.

A co o Kościele powiesz nam Arcybiskupie? Wielką teologię soborową
przekładał na konkretną rzeczywistość. Rozpoczynając służbę pasterską w
Przemyślu zwrócił się do kapłanów:

„Kochajcie i szanujcie Lub Boży naszej diecezji, naszego kraju. Ten
Lud Boży jest dobry, to jest jeszcze złota gleba, to jest plastelina,
którą można na kształt boży ulepić, jeśli się ją zagrzeje miłością bożą.
/…/ Ma on zdrowe poczucie rzeczywistości, ma poczucie sensu, ma
poczucie prawdy. Czasem może chwilowo zbłądzić, nieraz nie z własnej
winy, ale orientuje się dokładnie, gdzie jest drogowskaz prawdy./…/
Zaklinam Was: kochajcie, szanujcie i naprawdę ze czcią i z wielkim
braterstwem odnoście się do Ludu Bożego.

A ty, Ludu Boży szanuj i kochaj swoich kapłanów. /…/ Dzisiaj kapłan
jest nieraz osamotniony, bo jest tylko człowiekiem i ma tyle ludzkiej
siły, co każdy z was. I może czasem cierpieć, może się czasem załamywać,
jest często szkalowany, nieraz opluty, oczerniany, nie może się bronić i
czuje nieraz ciężko swoje opuszczenie i samotność. Miejcie serca dla
kapłanów, bo służą wielkiej sprawie, w wymiarach historycznych, dla
Narodu i dla Kościoła.” Które zdanie straciło dziś na aktualności?

Co na to kapłani? Wiedzieli, że Biskup jest z nimi solidarny. Każdy
oskarżony przez władze za duszpasterską gorliwość był wzięty przez
Biskupa w obronę. Pisał komunikaty, protesty. Żaden kapłan diecezji
przemyskiej nie musiał wyjeżdżać zagranicę, by ratować się z powodu
zaangażowania w sprawy „Solidarności”. A z innych diecezji musieli. Za
każdym kapłanem stał solidarnie biskup.

Ksiądz arcybiskup był solidarny i wierny osobom świeckim.
Przyjeżdżali do niego dysydenci, ludzie opozycji, ludzie prześladowani.
Dlaczego do biskupa Tokarczuka? A do kogo mieli jechać? Inni milczeli.
Biskup Tokarczuk niósł nadzieję, był oparciem, nie gasił słabych
płomieni. Przekonywał, że należy wytrwać, by zwyciężyć. Było mu smutno,
gdy słyszał, że jego dawni rozmówcy odwrócili się od Kościoła, przeszli
nawet na stronę wrogów. Taki jest krzyż duszpasterza. Ile środowisk
znalazło w nim brata, solidarnie walczącego o Kościół, o Polskę o
Ojczyznę, o Boży ład w świece? O tym wie tylko on i Pan Bóg. Boże
sprawiedliwości, który nawet kubek wody darowany potrzebującemu nie
zostawiasz bez nagrody, otwórz bramy Twego domu niebieskiego i wprowadź
Arcybiskupa Ignacego do grona wielkich pasterzy. Amen.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Żegnamy nieugiętego bojownika

Żegnamy nieugiętego bojownika o wolność religii

Słowo wygłoszone przez ks. abp. Józefa Michalika na
początku Mszy św. pogrzebowej ks. abp. Ignacego Tokarczuka sprawowanej w
archikatedrze przemyskiej w dniu 2 stycznia 2013 r.

Gromadzimy się dziś przy trumnie śp. ks. abp. Ignacego Tokarczuka,
zmarłego w dniu 29 grudnia ubiegłego roku, aby polecać jego duszę Bogu;
oddać zmarłemu arcybiskupowi hołd; uwzględniając, kim był dla nas i czym
było wszystko, czego w życiu dokonał.

Był człowiekiem wiary. Wybitnym duszpasterzem i gorącym patriotą,
budowniczym kościołów, przykładnym kapłanem i gorliwym biskupem. Do
historii Kościoła w Polsce wchodzi jako nieugięty bojownik o wolność
religii, o miejsce Boga w życiu społecznym i o szacunek wobec pełnych
praw człowieka. Arcybiskup Ignacy otrzymał od Boga wiele talentów i
odważnie je przez całe życie rozwijał. Niełatwe to było życie, a
trudności przeżywane, ciężkie zagrożenia w czasie wojny oraz w
późniejszym czasie nękań przez reżim komunistyczny wycisnęły na nim
mocne piętno. Nie był człowiekiem łatwego charakteru i może dlatego
sprawdzał się w walce.

Archidiecezja przemyska żegna dziś swego długoletniego, zasłużonego
pasterza z uczuciami wdzięczności za liczne dobro, które uczynił. A
szczególnie za to, że godnie niósł w sobie historię Kościoła i naszego
Narodu, zatroskany o jego teraźniejszość i przyszłość.

W okresie dwudziestu ośmiu lat posługi śp. księdza arcybiskupa
zrealizowano wiele zadziwiających sukcesów duszpasterskich, które były
możliwe także dzięki temu, że arcybiskup miał do dyspozycji oddanych
Kościołowi biskupów: śp. Tadeusza Błaszkiewicza, Stanisława Jakiela,
Wojciecha Tomakę, Bolesława Taborskiego i Stefana Moskwę. Miał też
zdyscyplinowanych księży, których odziedziczył, po równie wybitnym
biskupie przemyskim, Franciszku Bardzie, który przeprowadził diecezję
przez ciężkie lata wojny i pierwsze dwudziestolecie powojenne.

Trzeba zauważyć, że wybudowanie ponad 300 kościołów za życia
arcybiskupa Ignacego było możliwe także dzięki temu, że mamy wierny,
przywiązany do Kościoła lud. Polski, katolicki lud, przed którym w
nowych czasach otwiera się nowe, trudniejsze zadanie: utrzymania i
pogłębienia wiary, zachowania godności i przywiązania do tego, co dobre i
piękne, co wymagające ofiary i pracy w tradycji naszego Narodu.

Razem z biskupem Adamem i biskupem Marianem, obecnie biskupem
zamojsko-lubaczowskim, razem z kapłanami i wszystkimi wiernymi, w
imieniu nas wszystkich witam i serdecznie dziękuję rodzinie zmarłego
księdza arcybiskupa. Dziękuję za obecność księżom kardynałom,
arcybiskupom i biskupom z Polski i Ukrainy.

Dziękuję wszystkim, którzy byli obecni w życiu śp. arcybiskupa
Ignacego i są dziś z nami obecni na modlitwie w dniu jego pogrzebu.
Dziękuję przedstawicielom najwyższych władz Rzeczypospolitej, władz
wojewódzkich oraz lokalnych. Szczegółowe podziękowanie wypowiedziane
zostanie na zakończenie uroczystości przez wykonawcę testamentu – ks.
bp. Adama Szala.

Szczere i serdeczne podziękowanie chcę jednak skierować na ręce
Sióstr Sercanek, które przez całe lata przemyskie wspierały swoją pracą i
modlitwą arcybiskupa Ignacego, a w czasie ostatniej choroby przez 24
godziny na dobę czuwały przy nim. Z wielkim uznaniem i wdzięcznością
patrzę na dyspozycyjność i oddanie pani doktorGenei-Król
[dr Teresie Genei-Król] oraz towarzyszącej pani pielęgniarce, które aż
do ostatniego momentu starały się nieść ulgę choremu arcybiskupowi,
który zdecydowanie wyraził wolę pozostania w domu, aż po ostatnią chwilę
swojego życia, unikając szpitala.

Dziękuję szczególnie serdecznie księżom biskupom: Adamowi i
Marianowi, księżom z naszych instytucji diecezjalnych oraz tym wszystkim
kapłanom, którzy od czasu przejścia śp. arcybiskupa Igancego na
emeryturę, co dla niego nie było łatwe, potrafili być blisko ich dawnego
biskupa z eklezjalnym wyczuciem i synowską troską, jakiej każdy
człowiek, a zwłaszcza kapłan potrzebuje.

Dziś wszyscy okazujemy szczerą, autentyczną bliskość zmarłemu
arcybiskupowi Ignacemu naszą obecnością; naszą modlitwą; ofiarą Mszy św.
i Komunii św.; przepraszając i wynagradzając Panu Bogu za nasze i
naszych bliskich słabości i grzechy; wstawiając się za naszych umarłych w
czasie tej Mszy św. w szczególny sposób.

 

ks. abp. Józef Michalik

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

18. Wielkie słowa biskupa Ryczana

Nikogo nie dziwi przyznany Arcybiskupowi
przez prezydenta Rzeczypospolitej Polski Lecha Kaczyńskiego Order Orła
Białego. Wprowadź, Panie, biskupa walczącego o sprawiedliwość i prawdę
do chóru sprawiedliwych w niebie.

Kto słuchał Arcybiskupa Tokarczuka temu brzmią w uszach słowa,
„naród, ojczyzna”. Sam wypędzony ze swej małej ojczyzny, wykorzeniony z
macierzystej diecezji lwowskiej, stał się pasterzem przemyskiej
owczarni. W swoich wystąpieniach nie wyrażał się: „ten naród”, „temu
narodowi potrzeba”, „ z tym narodem trudno jest walczyć”. Tak mówią
kosmopolici albo naturalizowani Polacy. On nie wstydził się polskiego
narodu. On nie był mentorem politycznym. On nie był filozofem na jedno
użycie. On czuł korzenie narodu, dlatego mówił „nasz naród”, „nasza
ojczyzna”, „naszemu narodowi”.

- Czym jest dla Arcybiskupa ojczyzna? Posłuchajmy, jak przemawiał do
ludzi „Solidarności”. „/…/Weźcie w obronę ziemię polską, rolniczą
ziemię polską. Weźcie wieś w obronę. Weźcie w obronę indywidualnego
rolnika. /…/Sprawa, którą wam bardzo kładę do serca, to sprawa szkoły
polskiej. Szkoła jest jednym z najważniejszych dóbr narodu. /…/ Nam
trzeba szkoły zdrowej, szkoły wypływającej z ducha narodowego, szkoły
opartej na naszych tradycjach. /…/ Weźcie w obronę kulturę polską. Jakże
ona była nieraz mimo rozmaitej frazeologii, niszczona! Weźcie w obronę
zdrowie narodu, jego służbę zdrowia”. To nie jest abstrakcyjna ojczyzna.
Ojczyzna Arcybiskupa to robotnicy, wieś, ziemia, kultura, młodzież,
dzieci, rodziny i świątynie „tak bardzo potrzebne narodowi”. Które
zdanie straciło dziś na aktualności? Arcybiskup zdaje się mówić dziś:
rodacy, zabierzcie się do roboty, nie oglądajcie się na Unię. Ich nie
interesuje zdrowa i silna katolicka Polska. Jezu, który płakałeś nad
Jerozolimą, daj miejsce Arcybiskupowi Ignacemu w Ojczyźnie niebieskiej
razem z wielkimi jej obrońcami.

avatar użytkownika gość z drogi

19. Polska pożegnała dzisiaj swego Obrońce,Wielkiego Kapłana,Arcybis

paląca się świeca pozwala cofnąć się do odległych lat młodości....wraca pamięć Jego osiągnięć,Jego odwagi i bezkompromisowości....
Dobry Boże zabrałeś wspaniałego Kapłana,Polaka ....
a nam zostawiłeś Smutek ....i Testament Jego do wykonania....TA Ojczyzna,Ta Polska,Ten Polski Naród
Wasza Ekselencjo,
nigdy Cię nie zapomnimy,uczyłeś nas Jak być Polkami i Polakami w czasach stalinowskich,postalinowskich i dzisiejszych,czyli gdy bruksela wytycza nowe "normy życia "
Odpoczywaj w pokoju

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

20. (Brak tytułu)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika zz

21. abp Ignacy Tokarczuk - naszym orędownikiem

Serce Polski biło wczoraj w przemyskiej katedrze. Odszedł do Pana Wielki Pasterz.

zz

avatar użytkownika gość z drogi

22. Odszedł Wielki Pasterz,dodam i Nieustraszony

a ci ,dla których ta Polska jest dzikim krajem....niech się nie cieszą z Jego Odejścia...
Nasza Polska i my, Jej Dzieci nigdy nie zapomnimy słów i Nauk arcybiskupa przemyskiego
Dla nas Polska jest najwyższym Dobrem,a nie żadną jakąś polską,

gość z drogi

avatar użytkownika zz

23. Nieustraszony i inspirujący do bycia odważnym

Masz rację, Gościu z drogi. Pasterz odważny i nieustraszony. Pamiętam jak Arcybiskup przyjechał w stanie wojennym do krośnieńskiej Fary z przesłaniem budzącym nadzieję i zachęcającym do odważnej walki o prawdę. Tak bardzo potrzebni są nam Tacy Pasterze. Takich Pasterzy potrzebuje nasza Ojczyzna....

zz

avatar użytkownika gość z drogi

24. @zz :) takich właśnie i dzisiaj nam potrzeba

szczególnie Dzisiaj,gdy mamy czas pokojowej wojny o nasze dusze i sumienia
serdeczne pozdrowienia i ukłony dla krośnieńskiej Fary....:)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

25. Skromny sługa Pana Wiara w

Skromny sługa Pana

Wiara w Boga, przywiązanie do człowieka i prawda stanowiły o sile ks. abp. Ignacego Tokarczuka – uważa dr Ewa Leniart

zdjęcie

Z dr Ewą Leniart, dyrektor rzeszowskiego
Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Na Wydziale Zamiejscowym KUL w Stalowej Woli odbywa się sesja naukowa
poświęcona ks. abp. Ignacemu Tokarczukowi. To próba przypomnienia tego
bez wątpienia wielkiego człowieka, kapłana, patrioty...

– Ksiądz abp Ignacy Tokarczuk był niezwykle skromnym człowiekiem, który
wywarł znaczący wpływ na historię Polski XX wieku. Ten zdecydowany
przeciwnik komunizmu i nazizmu upatrywał szansę na wyzwolenie się
Polaków z dominacji najpierw niemieckiej, następnie komunistycznej w
oparciu o formację duchową człowieka. Zdaniem księdza arcybiskupa, siłą
człowieka powinien być Bóg oraz wartości takie jak wolność i prawda.
Wolność rozumiał jako prawo jednostki do samostanowienia o swoim losie,
natomiast prawdę widział jako podstawę relacji międzyludzkich w ujęciu
indywidualnym, ale i społecznym. Ksiądz abp Tokarczuk wielokrotnie w
okresie komunizmu w głoszonych kazaniach wskazywał przypadki naruszania
prawa człowieka, łamania swobód obywatelskich, a także uwrażliwiał na
działalność nakierowaną na planową ateizację społeczeństwa, którą
prowadziły władze komunistyczne. Po wprowadzeniu stanu wojennego ks. abp
Tokarczuk wspierał duchowo i materialnie działaczy „Solidarności”. Za
jego aprobatą powstały w diecezji komitety, które udzielały wszelkiej
pomocy osobom represjonowanym i ich rodzinom. Myślę, że to są powody,
które skłaniają nas do przypomnienia tego wielkiego Polaka, dodajmy w
lutym, który jest miesiącem rocznicy jego urodzin i imienin.
Sytuacja, jaka ma miejsce za naszą wschodnią granicą, skłania kolejny
raz do zwrócenia uwagi na słowa ks. abp. Tokarczuka, który przestrzegał
przed lekceważeniem Rosji i imperialnych ambicji tego kraju…

– Arcybiskup Tokarczuk zetknął się ze Związkiem Sowieckim już w czasach
swej młodości. Głód, niesprawiedliwość społeczna, zniewolenie jednostki
przez władzę nie napawały optymizmem. Wiedział, że Związek Sowiecki dąży
do całkowitego podporządkowania jednostki i odrzucenia osiągnięć
cywilizacyjnych zachodniej Europy. Wielokrotnie też podkreślał, że
państwo, które odwołując się do majestatu prawa, narzuca bezprawie – nie
może być szanowane.
Powołanie do istnienia IPN było wielką radością dla ks. abp. Tokarczuka…

– Arcybiskup cieszył się, że w Polsce powstała instytucja, której rolą
jest pamięć o bohaterskich zmaganiach Narodu Polskiego o wolny i
suwerenny kraj. Wielką wagę przywiązywał do tego, iż Instytut odkryje
liczne zakłamania naszej historii najnowszej i będzie edukował o
chwalebnych postawach naszych rodaków, którzy zmagali się z
totalitaryzmem komunistycznym. I tak rozumiemy swoją misję.
Kiedy jednak pojawiły się zakusy likwidacji, a przynajmniej ograniczenia
roli Instytutu, miał on w ks. abp. Tokarczuku obrońcę…

– 31 marca 2010 r. ks. abp Ignacy Tokarczuk wraz z ks. kard. Henrykiem
Gulbinowiczem – obaj jako kawalerowie Orderu Orła Białego – skierowali
na ręce polskich parlamentarzystów list dotyczący Instytutu Pamięci
Narodowej. W liście tym hierarchowie Kościoła katolickiego podkreślili
zasługi Instytutu dla odkrywania nieznanych, a często wręcz zakłamanych
kart historii Narodu Polskiego. Zwrócili uwagę na to, iż dzięki swym
projektom badawczym, publikacjom książkowym i działalności edukacyjnej
nasza instytucja na trwałe wpisała się w świadomość społeczną.
Podkreślali oni, że tylko prawda pozwala narodom na rozliczenie się z
przeszłością i wpływa na kształtowanie dumy narodowej następnych pokoleń
Polaków.
Jakie miejsce w działalności IPN zajmował i wciąż zajmuje ks. abp Ignacy
Tokarczuk?

– Instytut Pamięci Narodowej dedykował Jego Ekscelencji wystawę pt.
„Arcybiskup Ignacy Tokarczuk. Kościół, władza, opór społeczny”, otwartą 5
listopada 2002 r. w Rzeszowie w Filharmonii Podkarpackiej z udziałem
księdza arcybiskupa. Od tego czasu wystawa prezentowana była w wielu
miejscach naszego kraju, m.in. w Przemyślu i Częstochowie, ale także
poza jego granicami: oczywiście we Lwowie, rodzinnym Zbarażu, a ostatnio
nawet w Polskiej Misji Katolickiej w Luksemburgu. Wystawie towarzyszył
informator i album pod tym samym tytułem. W 2012 r. rzeszowski oddział
IPN wydał także książkę pt. „Nie wolno zdradzić Ewangelii. Rozmowy z
Arcybiskupem Ignacym Tokarczukiem” – cieszącą się niesłabnącym
zainteresowaniem. Ponadto organizujemy liczne wykłady i prelekcje
przybliżające tę niezwykłą postać niezłomnego kapłana diecezji
przemyskiej.
Ks. abp Tokarczuk we wrześniu 2012 r., przyjmując nagrodę honorową IPN
„Świadek Historii”, udzielił jakże mądrej i chyba ostatniej lekcji,
zachęcając do wytężonej pracy na rzecz Polski. Trochę szkoda, że z
mądrych rad nie korzystamy…

– Istotnie, ks. abp Tokarczuk, przyjmując honorową nagrodę IPN Świadka
Historii – jako pierwszy jej laureat – był wyraźnie wzruszony. Skromnie
podkreślał, że „naszym zadaniem jest obowiązek wobec Polski wypełnić” i
tak traktował swe życie i działalność publiczną, zawsze służąc Bogu,
Kościołowi i Ojczyźnie. Słowa, jakie wówczas wypowiedział: „Róbcie
wszystko, żeby Polska – Ojczyzna nasza jednoczyła się coraz bardziej
mimo trudności i przeszkód. One są, ale niech nam przyświeca ta wielka
idea równości i sprawiedliwości społecznej, która musi zapanować nad
zagrożeniami”, wciąż są aktualne, stanowiąc wyzwanie i zadanie dla
każdego Polaka.
Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/130135,skromny-sluga-pana.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. Pasterz niezłomny Dziś

Pasterz niezłomny

Dziś przypada 3. rocznica śmierci ks. abp. Ignacego Tokarczuka

Był człowiekiem, kapłanem, pasterzem, który
zmagał się z ideologią dwóch totalitaryzmów: faszyzmu i komunizmu,
obciążających historię XX wieku. Jego nieugięta i bezwarunkowa wiara w
Boga, w zwycięstwo dobra nad złem, w odrodzenie niepodległości Polski
wciąż mogą być dla nas lekcją wiary i patriotyzmu. Mowa o ks. abp.
Ignacym Tokarczuku, którego trzecia rocznica śmierci przypada właśnie
dzisiaj.

Ignacy Tokarczuk urodził się 1 lutego 1918 r. w Łubiankach Wyższych k.
Zbaraża. Studiował w Seminarium Duchownym we Lwowie. Święcenia
kapłańskie przyjął we lwowskiej katedrze 21 czerwca 1942 r. Rozpoczął
pracę jako wikariusz w parafii Złotniki k. Podhajec. W 1944 r. OUN-UPA
wydała na niego wyrok śmierci. Dzięki ostrzeżeniu udało mu się jednak
zbiec do Lwowa, gdzie pozostał do 1945 r. jako wikariusz parafii św.
Marii Magdaleny. Po wojnie w ramach repatriacji trafił do Katowic, a dwa
lata później podjął studia w zakresie nauk społecznych i filozofii
chrześcijańskiej na KUL, które zakończył doktoratem z filozofii. W
latach 1952-1962 wykładał w Warmińskim Seminarium Duchownym w Olsztynie.

W latach 1962-1965, a więc do czasu, kiedy otrzymał nominację od Papieża
Pawła VI na biskupa ordynariusza diecezji przemyskiej, był adiunktem na
Wydziale Teologii KUL. W swoim herbie biskupim umieścił Dekalog, którym
przez całe swe życie się kierował.

Sakrę biskupią otrzymał 6 lutego 1966 r. w przemyskiej katedrze z rąk
Prymasa Polski ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.

W latach swego pasterzowania przeciwstawiał się kłamstwom komunistycznym
i prześladowaniu Polaków, co sprawiało, że przez władze PRL uważany był
za jednego z głównych wrogów ustroju. Odważne kazania, w których ks. bp
Tokarczuk nazywał rzeczy po imieniu, piętnując system oraz program
ateizacji społeczeństwa, budziły ducha w Narodzie. W dniu objęcia rządów
przez ks. bp. Ignacego Tokarczuka diecezja przemyska liczyła 368
parafii. Bez zgody ówczesnych władz komunistycznych ks. abp Tokarczuk
wybudował w diecezji przemyskiej ponad 430 świątyń parafialnych i
filialnych, tworząc także sieć domów parafialnych i katechetycznych.

Prześladowani z powodów ideologicznych i politycznych oraz internowani w
stanie wojennym oraz ich rodziny mogły liczyć na swojego pasterza.

Ksiądz arcybiskup Tokarczuk zajmował ważne funkcje w Episkopacie Polski,
był m.in. członkiem Rady Głównej Episkopatu Polski, członkiem Komisji
ds. Duszpasterstwa Ogólnego, ds. Budowy Kościołów, a w latach 1967-1989 –
członkiem Komisji Wspólnej Episkopatu i Rządu PRL. Za bezkompromisową
postawę wobec systemu komunistycznego był inwigilowany i szykanowany
przez władze i Służbę Bezpieczeństwa. 2 czerwca 1991 r. podczas
historycznej wizyty w diecezji przemyskiej Ojciec Święty Jan Paweł II
podniósł ks. bp. Ignacego Tokarczuka do godności arcybiskupiej, a
niespełna rok później 25 marca 1992 r. ustanowił go pierwszym
metropolitą nowo powstałej metropolii przemyskiej.

Za zasługi dla Polski i Polaków 3 maja 2006 r. prezydent Lech Kaczyński
odznaczył ks. abp. Tokarczuka najwyższym odznaczeniem państwowym RP –
Orderem Orła Białego. Ksiądz abp Ignacy Tokarczuk zmarł 29 grudnia 2012
roku.

Mariusz Kamieniecki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. Nieugięty w służbie


Nieugięty w służbie Kościołowi

Dziś przypada setna rocznica urodzin śp.
ks. abp. Ignacego Tokarczuka, bezkompromisowego obrońcy Kościoła w
czasach komunizmu.

– Zawołaniem biskupim ks. abp. Ignacego Tokarczuka były słowa „Deus
Caritas” – Bóg jest Miłością. Na swojej pieczęci biskupiej miał wyryte
tablice Dziesięciu Przykazań Bożych. To determinowało jego posługę.
Dzięki niemu bez zezwolenia ówczesnych władz państwowych wybudowano w
diecezji przemyskiej ponad 400 kościołów i kaplic, powstało 220 parafii.
Był bezkompromisowy w głoszonych kazaniach, ale również w działaniu.
Dzięki jego staraniom po przemianach ustrojowych w 1990 roku religia
powróciła do szkół – podkreśla ks. Marek Pieńkowski, dyrektor Ośrodka
Kultury i Formacji Chrześcijańskiej im. Służebnicy Bożej Anny Jenke w
Jarosławiu.

Dziś w gmachu jarosławskiego Opactwa Benedyktynek odbędzie się sesja
popularnonaukowa upamiętniająca osobę i dzieło ks. abp. Ignacego
Tokarczuka oraz zostanie otwarta Izba Pamięci. Uroczystości rozpoczną
się o godz. 9.00 Mszą św. w kolegiacie opactwa. Po niej o godz. 10.15
zostanie otwarta Izba Pamięci. Sesja zakończy się o godz. 16.00.

Ksiądz arcybiskup Tokarczuk ma wielkie zasługi w budowie klasztoru
Benedyktynek, w którym odbędzie się sesja. – Siostry benedyktynki
zostały wyrzucone stąd w XVIII wieku, potem, przez 211 lat, kościół i
zabudowania klasztorne pozostawały we władaniu różnych instytucji, w tym
wojskowych. W 1988 roku opactwo, totalnie zrujnowane, zostało
opuszczone przez kolejnych użytkowników. Arcybiskup poprosił siostry
benedyktynki, aby powróciły tu, mając prawo moralne do tego miejsca. Ze
względu na skalę zniszczeń siostry bardzo się obawiały. Jednak usilne
zabiegi księdza arcybiskupa sprawiły, że zdecydowały się powrócić w 1991
roku – mówi ks. Marek Pieńkowski.




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl