♦ Andrzej Edward Busse i znaczki Kwidzyńskie cz. 1
W wielu obozach internowania działały „oficyny” wydawnicze. Na przykładzie obozu internowania w Kwidzynie przybliżę proces powstawania znaczków, które wykonał Andrzej Edward Busse. Andrzej Busse założył NSZZ Solidarność w energetyce zielonogórskiej oraz aktywnie pomagał w zakładaniu związków w innych zakładach pracy.
Po wprowadzeniu stanu wojennego został zaaresztowany i przeszedł cały „szlak” aresztów i obozów internowania. Ponieważ jest to niezwykła historia poświęcę temu specjalny, oddzielny wpis.
Po przewiezieniu do obozu internowania w Kwidzynie rozpoczął min. wydawanie znaczków obozowych. Projekty serii znaczków MIASTA powstawały na podstawie widokówek i obrazków przedstawiających ciekawe budynki charakterystyczne dla danego miasta. Ideą przewodnią było zrobienie znaczków przedstawiających miasta z których pochodzili osadzeni w obozie internowania w Kwidzynie. Pan Andrzej Busse robił kilka projektów, które były oceniane przez „konsultantów” czyli osadzonych razem z nim w celi. Po gorących dyskusjach wybierano jeden z projektów, który był zaakceptowany i szedł do dalszej obróbki.
Na wykonany rysunek była naklejana folia i następowało jej dziurkowanie przy pomocy igły tak aby powstała matryca. Zajęcie to było żmudne i niełatwe ponieważ jeśli nakłucie jest za słabe tusz nie przejdzie przez otwór, a jeżeli za duże to tusz się rozmaże i powstanie plama. Aby wykonać jedną matrycę należało zużyć nawet do 5 projektów.
Na dwóch pierwszych zdjęciach pokazano projekty wykonane „w ołówku”, poniżej zaś już „wydziurkowane” folie, a w ostatnim rzędzie gotowy efekt na kopertach.
Nakłady znaczków wahały się od 200 do 400 sztuk wliczając w to odbitki wykonane na kopertach, znaczki cięte oraz w bibliach i obrazkach dostarczanych przez internowanych. Ograniczeniem ilości wykonanych znaczków było to, że jedna matryca mogła wytrzymać maksymalnie 400-500 sztuk odbitek.
Ponieważ były to warunki więzienne należało zadbać o odpowiednie farby a raczej kolorowe tusze. Tym zajmowała się żona p. Andrzeja Busse, która przemycała je do obozu w sposób przemyślny. Mianowicie należało wylać kompot i osuszyć słoik a następnie do jego dna przykleić tusz. Teraz z powrotem do słoika wlać kompot i przewieść do Kwidzyna, gdzie strażnik otwierał słoik i sprawdzał „nosem” czy nie ma tam alkoholu. Alkoholu nie było, ale był tusz. Tym sposobem do obozu dostarczano bezcenne surowce do produkcji. Koperty można było mieć w obozie pod dostatkiem, ale nie tusze. Ponieważ tusze były bezcenne to skrytka znajdowała się nie w celi ale przed celą, gdzie nigdy strażnicy nie robili przeszukania. Przeszukania były robione jedynie w celach.
Tak powstała seria 16 a właściwie 17 znaczków „Miasta”, ponieważ Gdańsk był zrobiony dwukrotnie.
Jeżeli ktoś z Państwa ma informacje dotyczące wydawców, projektantów i drukarzy bardzo proszę o kontakt. pocztapodziemna@op.pl
Autor: Henryk Mruk
- wielka-solidarnosc.pl - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Wiecej takich tekstow
Rozmarzam sie. A na wolnosci tez nie bylo latwo. Zamiast farby drukarskiej, farba olejna wymieszana z pasta mydlana. Pewnie, ze po pewnej ilosci dotkniec, scieraly sie litery. A drukarz wracal nad ranem do domu i smierdzial mydlem i farba olejna. Na "sicie" wychodzilo nawet tysiac egzemplarzy, czyli niezle.
Taka byla normalka, bo uprzywilejowani, czyli namaszczeni przez "warszawke" dostawali sprzet oraz wynagrodzenie. A zwyczajny czlowiek dokladal do tej calej sprawy. Najpierw pisal, potem drukowal, potem kolportowal, ale juz nie czytal, bo za duzo tego bylo. By nie byc goloslownym, jako plaski empirysta, mowie na przyklad o "Wolnych i Solidarnych" katowickiej SW, czy dzienniku, ktory chyba "Vis", a moze "PIK" sie nazywal. Nie mam juz glowy do prehistorii. Nawet nie pamietam nazwy gazety, ktora masowo drukowalem, mimo, ze nalezala do konkurencji po okresie samodzielnosci. Jakos tak sie to nazywalo... I za nich siedzialem a nie za nasze gazety. A Jedynaki probowaly blokowac nasza prase. My jednak rozumielismy slowo "Solidarnosc". Do dzis je rozumiemy. Wystraczy zapytac Jadzie Chmielowska i pare innych osob.Buzki i Krzaklewskie w ramach swego, a potem walesowskiego RKW ,mialy moze 10% tego co my czyli Regionalna Komisja Koordynacyjna "S". Nawet nie mysle o tym od wielu lat. Dzisiaj sie liczy i przyszlosc.
2. Tymczasowy,
to nie koniec kolekcji Pana Busse, będzie i część 2.
Pozdrawiam.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/