Na krzywego ryja

avatar użytkownika Tymczasowy

Udalo mi sie zalapac chyba tylko jeden raz. Bylo to wesele na wsi o nazwie Trzesieka. Zaciagnal mnie tam kolega z klasy. Nie bede opisywal calej gamy przezyc, choc tance byly potem upojne a i ucieczka przed parobkami z klonicami takze byla.

 Tym razem, korzystam z bardzo dobrego tekstu Pana Aleksandra Sciosa pt. " "Dobrze sie stalo". Tak wiec klusujac, choc pracowalem wlasnie nad niezwykle waznym tekstem na temat dochodzen policyjnych w sprawie wypadkow samochodowych, musze skorzystac z okazji. Film z "Marszyku kotylionowego"  nie moze popasc w zapomnienie, bo bylaby to najzwyczajniejsza zbrodnia.

Ja juz bywalem w roznych sytuacjach.  Relacjonowalem mecz Wisly Krakow z mlodziezowka pilkarska Brazylii, jako jedyny korespondent w Polsce. Nasi wygrali. Pozniej, w podobnej sytuacji, relacjonowalem zwyciestwo raprezentacji Polski w boksie z Kanada. Wygralismy wysoko. Wszystko na Salonie:24. Dawne czasy, teraz tam prawie juz nie ma ludzi.

No wiec lecmy, jak na Szczecin z relacja z machania nozkami.

Przede wszystkim, to tam nie bylo narodu. Tam, byli ludzie w mundurach, ktorym wydano polecenie, by wdziali kamasze i pomaszerowali. No to oni poszli. Celowo odrozniam te dwa slowa: "maszerowc" i "isc", bo lubie parady.Bylem pare razy w takiej sytuacji i wiem. Nikt mnie o zdanie nie pytal. Opowiesc o tym bylaby bardzo kolorowa, bo zdarzylo mi sie pobierac nauki w szkole oficerskiej.

Cala relacje "okraszal" wredny glosik jakiejs bladzi, ktora wrzeszczala "brawo"!. Razem z rzeczona bladzia brawo bilo moze ze czterech ciulikow.

Na poczatku pochodu, uwijal sie jakis buc w koszulce cyrkowej w paski i cos powrzaskiwal.

Calosc byla obstawiona szczelnie przez zyczliwych mundurowych. Jeden radosnie drapal sie po nosie.

Lapalem mundurowych w czasie zalamywania sie rytmu. Ciagle sie to zdarzalo.

Przyuwazylem zolnierzy napoleonskich z WAT-u. Musieli byc szczesliwi, bo gnojki z Antify niemieeckiej ta raza nie daly im w doope.

Potem szli "Kosciuszkowcy". Rytm sie oczywiscie zalamal.

Pozniej ciagnela sie zandarmeria prowadzaca rowery. Od tych bucow nikt nie wymagal rytmu, wiec przeszli bezkarnie pod moim czujnym okiem.

Jeszcze dalej, parodysci udajacy Powstancow Warszawskich.Szli w stylu: "Kazdy ch.. na swoj stroj!".

Dalej jakis sprzedawczyk wrzaskliwie zapodawal cos na temat patriotyzmu, tradycyjnych wartosci, ktore musza dac odpor agresywnym politykom. Mowil tez o takich jak on sobakach, ze stanowia "bastion swiadomosci narodowej".

Nie moglo tez zbraknac  czerwonego, londynskiego double-deckera. To z pewnoscia esencja polskosci.

A dalej, przez chwilke szedl tzw. lud, czy spoleczenstwo. Czyli ciule i bladzie. Moze ze dwie minuty ciagnely sie ciule. Nie zauwazylem transparentow z  adekwatnym do sytuacji haslem: "Ciag ciula ciag!". Za to nie ktorzy mieli takie malutkie choragieweczki w kolorze bialo-czerwonym. Jak dla krasnoludkow. zupelnie inaczej niz duze choragwie niesione w prawdziwym Marszu Niepodleglosci.

Potem, dla mnie rewelacja, KANARY W CZERWONYCH BERETACH. Czy ktos to widzial? Kanar ma kolor naturalny - kanarkowy! No, nie moge, czy ja snie? A napisy MP, to co to za dziwo?

Wygladalo na to, ze przemknely tez kacapy w czapeczkach z czerwonymi otokami. To mnie odpycha. Ktorys z moich braci ma grube, tekturowe zdjecie naszego dziadka robione w Petersburgu. Dziadek Skibicki byl felczerem w carskiej armii, wiec chyba leczyl konie, tak wazne dla kawalerii.  Mial piekne spiczaste wasy. Kiedy umarl w 1949 r., to plakalismy rzewnie, bo kochalismy dziadka, a on nas.

A od strony muzycznej, za przeproszeniem, w pewnym momencie zaczelo sie ciagnac cos na ksztal: "Boze cos Polske". W stylu starych plyt rosyjskich, ktore kiedys spod ziemi wydobylem w puszczy torontonskiej od miejscowych kacapow po wielu korowodach. Na jednej plycie mialem zestaw piesni imperialnych (Boze Caria Chrani). Na innej mialem rewolucyjne. Na jeszcze innej byly piesni partyzanckie z II wojny swiatowej. I pare innych plyt. A ja polowalem na "Szafiora" i kilka innych. Przy okazji odkrylem "Na sopkach Mandzurii" i w zwiazku z tym nie narzekam, bo napisalem sobie tekscick na blogu pt. "Nieoficjalne hymny narodowe".

Calosc Bulowskiego spacerku - zalosna. Musialbym drugi raz ogladnac, by wychwycic wszystkie paskudztwa.

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

:) dzwoniła 11 listopada do ojca Miecugowa do Szkła Kontaktowego jakaś urzędniczka, czy inna delegatka, nie było widac, czy mundurowa, czy cywilna, bo tylko głos słychać (cudem się oczywiście dodzwoniła, choc ludzie dzwoniący opowiadaja, że po roku prób im sie udało i głupieją po wejściu na wizję, pozdrawiając ciocię Helę i wuja Leona)
Opowiadała, jak to ludzie do nich machali, trochi się zafrasowała przy tym spiewaniu, ale obiecała, że na przyszły rok sprawi sobie śpiewnik patriotyczny :)))
Na koniec było najlepsze.
Otóż ta kobieta w wieku - oceniając po głosi 35-45 lat, czyli kariera na urzedzie przed nią, opowiadała szczęsliwa, że wracała do domu metrem na Bielany, w związku z czym nie miała kontaktu z ta zarazą, co wznieciła zamieszki na ulicy.
Alez to zabrzmiało niechcący :) komoroszczaki zeszli do podziemia :)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Zaraza

jezdzi samochodami. Swoi mkna metrem, a Murzyni jezdza na ukradzionych rowerach. Jest jakas sprawiedliwosc na swiecie.

avatar użytkownika Maryla

3. kogo nie zniechęcił cyrk kotylionowy opisany wyżej, to proszę

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

4. "Jest jakaś sprawiedliwość na świecie"?

niestety ,ale nie ma....
czego dowodem Bu,BUL z ruskich bud pod pomnikiem Marszałka.
za niezalezną pl tak sie podobno na obiad spieszył,że wieńce porzucił,a może zapomniał ?
wszak bigos juz się pitrasił....
serd pozdr :)

gość z drogi