Skopać Psa !
…policjant C. popełnił czyn w stanie zdenerwowania i silnego napięcia…
W zasadzie wystarczyłby link do komentarza Łukasza Warzechy w Rzepie – MąciWoda.
…Dzień 11 listopada 2011 roku mógłby służyć w szkołach policyjnych jako casus podręcznikowy.
Można by na jego przykładzie pokazywać, jak ma się zachowywać policja, jeżeli chce doprowadzić do zwiększenia napięcia, umożliwić prowokacje i dać możliwość spalenia jakiegoś wozu transmisyjnego. Ten instruktaż na pewno cieszyłby się sporym powodzeniem w szkołach policyjnych w Rosji, na Białorusi czy Birmie.
Ów dzień rok temu obfitował także w pamiętne epizody. Jednym z nich była sytuacja, gdy funkcjonariusz Karol C. w cywilu dopada idącego spokojnie człowieka, zaczyna okładać go pięściami, potem pryska gazem w twarz, a następnie – gdy ofiara kuli się pod murem – kopie w głowę. Karol C. miał pecha: został sfilmowany, a wokół jego bohaterskich wyczynów zrobił się zbyt duży szum, żeby sprawę dało się zamieść pod dywan. Wziął się za niego prokurator, oskarżając m.in. o przekroczenie uprawnień.
Po roku jednak – i tak się zaskakująco składa, że akurat tuż przed kolejnym 11 listopada – Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście pochyliła się z troską nad przypadkiem policjanta Karola i wniosła do sądu o warunkowe umorzenie sprawy. Ten wniosek został uzasadniony nienagannym przebiegiem służby oraz – co szczególnie godne uwagi – faktem, iż Karol C. „działał w napięciu i silnym zdenerwowaniu”. To – jak stwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura – „spowodowało jego gwałtowne zachowanie wobec pokrzywdzonego i naruszenie przepisów określających procedury zatrzymań”.
Źródło cytatu - Rzeczpospolita - link.
Przed przeczytaniem mojego komentarza należy sięgnąć po tekst źródłowy.
Warto jednak osadzić ten tekst w kontekście „ogólnego rozwoju” sytuacji, a w zasadzie kontinuum działania naczyń połączonych, jakimi zawsze jest wymiar sprawiedliwości i wszelakiej maści służby państwowe.
Pomijając fakt, że w normalnym państwie, oczywista fantasmagoria, taki „milicjant”, jak ów „C.” zarówno w swoim środowisku, a i choćby w społeczności lokalnej nie miałby już czego szukać, warto też zwrócić uwagę na niedościgłą dla uczciwych obywateli formę solidarności międzyresortowej.
Nie pierwszy to i ostatni przypadek rodem iście z PRL-u, gdy w biały dzień już nie tylko hucpę widać gołym okiem, ale też owe wyśmiane „układy”. Za nic mają panowie w togach tzw. opinię publiczną, tudzież takież same dobro. Oni nie dbają o swój wizerunek, zdają sobie bowiem sprawę, że i tak nic nie jest w stanie go poprawić, a ponadto po co im dobry. Ten zły jest mile widziany przez władzę, a i potrafi przynieść konkretny wymiar, nie tylko finansowy. Władzy i jej Pretorian należy się bać. Taki skuteczny paraliż społeczeństwa. Gdy widzimy, że i tak nic nie zwojujemy, w sądzie nie wygramy nawet gdyby sam Bóg był nam świadkiem, wtedy godzimy się na pozycję na pieska. Poszczekać jeszcze może, ale na zawsze jesteśmy zapięci od tyłu. I wygodnie nam z tym, gdyż żeby zobaczyć własny zadek, to trzeba by się w lustrze przeglądnąć. A to już zbytni i ryzykowny wysiłek. Mogłoby się bowiem okazać, że nawet dupa już nie nasza.
Idąc tokiem rozumowania prokuratury, o ile takie pojęcie przystaje do jej działania, można by uznać w myśl uzasadnienia –
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście pochyliła się z troską nad przypadkiem policjanta Karola i wniosła do sądu o warunkowe umorzenie sprawy. Ten wniosek został uzasadniony nienagannym przebiegiem służby oraz – co szczególnie godne uwagi – faktem, iż Karol C. „działał w napięciu i silnym zdenerwowaniu”. To – jak stwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura – „spowodowało jego gwałtowne zachowanie wobec pokrzywdzonego i naruszenie przepisów określających procedury zatrzymań”,
iż każdy z nas, który posiada ów mityczny „nienaganny przebieg służby” ( mityczny dlatego, że korektory akt osobowych od zawsze są ważnym narzędziem lojalności i solidarności ) ma prawo do obrony stosując powyższe, jako argument koronny na rzecz wstępu do uzasadnienia specyficznej abolicji. A rozwinięcie jest kuriozum na miarę sadzenia przebiśniegów na Biegunie Północnym. Gdy dowiadujemy się, że –
funkcjonariusz Karol C. w cywilu dopada idącego spokojnie człowieka, zaczyna okładać go pięściami, potem pryska gazem w twarz, a następnie – gdy ofiara kuli się pod murem – kopie w głowę,
a to wszystko, a nawet więcej jest efektem –
„działał w napięciu i silnym zdenerwowaniu”
i go w zasadzie rozgrzesza, gdy funkcjonariusze państwowi są ponoć szczególnie dobierani ( chyba jak za dawnych lat ) i winni spełniać wysokie wymagania, to nie pozostaje mi nic innego jak poradzić nawet nie manifestantowi, a petentowi, by zanim uda się do urzędu choćby z pismem, a nie daj Boże ze skargą lub co szczególnie odradzam z pretensjami lub też staruszka sobie uroiła, że ją przyjazny strażnik miejski przeprowadzi przez ruchliwe skrzyżowanie, by każdy taki straceniec rozważył inny wariant.
Znacznie bezpieczniejszy dla zdrowia i życia. Lepiej już chyba udać się na ustawkę, tam wszyscy są napięciu i silnym zdenerwowaniu oraz mają tożsamą motywację. Po prostu dopier….ć komu się da i ile wlezie.
Policja, wymiar sprawiedliwości i władza nie ma już instynktu samozachowawczego, utwierdzona jest bowiem w swojej nieprzemijalności, poza drobnym incydentem z rządami PiS-u. I tak mamy w Polsce nie tylko od czasów PRL-u, to taki spadek zaborców i najeźdźców. Z jednej strony płacą za swoje zadufanie, a z drugiej od wieków wisi nad nami nieprzerwanie cień sąsiadów.
Idąc dalej, czy mamy prawo opierając się na wniosku prokuratury obiecywać sobie podobną jej reakcję na efekty naszego napięcia i zdenerwowania, koniecznie silnego ? Szczerze odradzam, chyba że jesteśmy na tyle blisko i czasem sobie grillujemy z kim trzeba lub przynajmniej sąsiad zaprzyjaźniony ma w kajecie numer telefonu do odpowiedniego...
Pozostaje jednak dla ciekawych i żądnych adrenaliny prosty eksperyment ( oczywiście go nie polecam, a nawet odradzam, uważam też, że winniśmy go tylko przeprowadzić teoretycznie ).
Skopmy Psa, przywalmy mu pięścią, wcześniej jednak przeszkolmy się w Legionowie jak skutecznie bić. Jak tylko nas ktoś wkurzy, nie trafimy szóstki, wstaniemy lewą nogą, udajmy się do miejsca naszej pracy, jak funkcjonariusz C. i tam dodatkowo podkurw…i ( bo każda praca z natury powoduje stres ) i korzystając z naszego nienagannego przebiegu służby dowalmy tej niebodze, co ma za słabe nogi by uciec.
Nie bijmy winnych, walmy w nery kto się pod buty i pałkę nawinie ( a tę teleskopową zawsze warto mieć na podorędziu ). Po skuciu mordy skujmy w kajdanki delikwenta i oddajmy się i jego w ręce odpowiednie, sprawiedliwe. Bo kto mu kazał się ryć bezczelnie w nasz stress.
Tyle, że teraz takie czasy, iż obrona nie broni się przed atakiem. Rzucą się na nas „kałtorytety” wszelakie - jak tak można Psa skopać ? Przeca to wierny towarzysz. Chroni i służy. Pozostaje tylko zapytać kogo ? Ja wiem, że można Psów nie lubić, a nawet kotów, należy jednak szanować. Wydaje mi się jednak, a nawet jestem pewien, że droga do szacunku nie tędy biegnie. Widać im nie zależy. Dlatego też winniśmy przestać za wszelką cenę stosować w życiu system naszych wartości. Nie daj Boże się ich wyrzec.
Musimy jednak pamiętać, że kontratak może być daremny, musimy wyprzedzać uderzenia. Gdy litości wobec nas nie żywią, nam ona na ten czas musi być obca. Inaczej nim nas dorżną sami się pozagryzamy. Jest wiele wspólnych płaszczyzn, nawet ze zbłąkanymi. Powyższa jest podmiotowa. Zbytnie rozpasanie władzy, którego emanację widać po doborze kadr i ich dyspozycyjności, a nawet wychodzeniu przed szereg, musi się spotkać z odporem. Słowami ponoć można zabić, jednak bez czynów nic nie zmienimy.
Dopóki lejce są w ich rękach, dopóty będziemy pędzić na skraj przepaści. Nie jesteśmy słabsi nie oni, a nawet więcej siły w nas, opoki tradycji i wiary. Niestety bardziej przypominamy baranki żałośnie beczące, niż kozły górskie. Które skaczą śmiało po niedostępnych dla osłów graniach i potrafią śmiertelnie tryknąć.
Skoro władza i jej bezpośrednia emanacja ma prawo nas codziennie kopać po głowie i wątrobę obijać, to co nam pozostało ? Bić, albo nie bić. Bronić się tylko, czy też odzyskać strategiczne pozycje. Polki i Polacy nie raz udowodnili, że potrafią walczyć szlachetnie. Na szańcach i w ostatnich podług propagandy okopach. My wbrew jednak tacy niepokorni i niezłomni, aż do bólu wrogów. A może właśnie to jest naszą zgubą. Kodeks można stosować wobec równych sobie, w innym przypadku nie ma zasad ponad jedną. Bóg, Honor i Ojczyzna. Gdy Bóg w Sercu, a Ojczyzna na myśli, to nie jest dyshonorem skopać Psa. Szczególnie gdy toczy pianę z ust.
Dawniej ZOMO-wcy jechali na innym napędzie i premiach okolicznościowych. Teraz „Żółwiki” mają inną marchewką przed noskiem. Tyle, że ni nie różni, ani przysposobionych do wiernej służby, ani też płynących z oddania jedynej słusznej sprawie korzyści. Zawsze materialnych, ale i też powiązanych z osobowością. Nie oszukujmy się, że większość z nich bardziej niż my nadaje się do leczenia, a ci co nimi zarządzają co najmniej do uśpienia. Bez możliwości wybudzenia. Chorzy na władzę z dysfunkcji wspólnotowej.
A co tam !, powiedzmy wprost, do eliminacji się jedynie nadają. Jak władza opozycji, tak opozycja władzy - spokojnych i ostatnich świąt życzy.
Właściwie niemożliwą wobec współczesnych środków inwigilacji i przesycenia mentalną agenturą społeczeństwa jakakolwiek konspiracja. Konieczny jest spontaniczny zryw. I dobrze, że Islamsko-Lewacka Przybudówka wygrała pewne wybory, to będzie piękny kryzys i tsunami ogólnoświatowe. Nic innego nie burzy murów i nie wyprowadza na ulice, jak tylko kiełbasa. A raczej jej brak, lub też cena.A nową jest i karta z natury pusta i kredyt niespłacalny. Nie ma co liczyć na przetarcie oczu, które po zaropieniu zarosły słodyczą pozorów. Nie czas na komunały i proroków. Nawet po omacku warto szukać światła, by ujrzeć chleb z prawdziwego ziarna.
Najbardziej szkodliwa społecznie jest bezczynność i przyzwolenie na to by nas TuskoCane kopały. A za główne swoje zadanie uważają głoszenie słów jego i planów - "…wszędzie, wszystkim i na wszystkie sposoby…”.
Budowli III RP nie ma co już bronić, ani też podpierać rusztowaniem. Należy ją wysadzić, w możliwie nowoczesny sposób, nie unikając sprawdzonych i tradycyjnych metod, tudzież podkopów, tzw. Kreciej Roboty. I tylko od każdego z nas zależy, czy polegniemy pod jej gruzami zanim ją wysadzimy, gdyż i tak runie. Grzebiąc na wieki Polskę i Polaków. Nie stójmy z boku. Muszą się znaleźć śmiałki, które wejdą pod bolszewickie fundamenty i nawet ryzykując własnym życiem je wysadzą. I nie będę tym ostatnim.
„…Jest wreszcie pytanie, dlaczego swoją decyzję prokuratura podjęła akurat przed 11 listopada. Nie dwa miesiące wcześniej albo pięć dni później, ale akurat teraz. Ale to z pewnością całkowity przypadek. Wszak nasza sfera publiczna obfituje w przypadki…”.
Ostrzeżenie to dla nas, czy też przyzwolenie dla...
funkcjonariuszy Typu C. ?
Ach ten niezawodny Ślepokura !
I bonus - Dokumenty SB dotyczące Palikota - link.
Polska od Nas wymaga, byśmy byli Pokoleniem Wielkim.
A teraz z innej beczki.
Chodźmy tam, gdzie nas oczy poniosą
Chodźmy tam, gdzie niełatwy jest czas.
Czas zieleni, łez i rosy
Czas innego, nowego dnia.
Zabierz wszystkie własne myśli
Zabierz swego szczęscia łut.
Tam, gdzie wszystko jeszcze dla ciebie
Czekaj dnia, przyjdzie znów.
Chodźmy tam szukać swego dnia
Noc ucieka, światło woła nas
Chodźmy tam szukać swego dnia
Noc ucieka, światło woła nas
Chodźmy tam szukać swego dnia
Noc ucieka...
Zawierz tylko takim słowom,
Które niosą z sobą sen.
O nieznanym, szklanym domu
Gdzie nadejdzie dzień za dniem.
Siądziesz tam przy wspólnym stole
Znajdziesz w winie wiatru szum.
Tam gdzie wszystko jeszcze dla ciebie
Czekaj dnia, przyjdzie znów.
Chodźmy tam szukać swego dnia
Noc ucieka, światło woła nas
Chodźmy tam szukać swego dnia
Noc ucieka, światło woła nas
Chodźmy tam szukać swego dnia
Noc ucieka...
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie,
Będą miejsca w książkach i miejsca przy stole.
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Będą drzewa, ulice, ktoś nagle zawoła.
Ktoś do drzwi zapuka, pamięć przyniesie
Z kwiatem, z godziną, z kolorem.
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie.
Gdziekolwiek będziesz...
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie,
Będą miejsca w książkach i miejsca prz stole.
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Wciąż będzie początek, bo wszędzie są mosty
Prawdziwe jak powietrze, ode mnie do ciebie,
Gdziekolwiek będę, cokolwiek się stanie.
Gdziekolwiek będę...
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie,
Będą miejsca w książkach i miejsca przy stole.
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Będą drzewa, ulice, ktoś nagle zawoła.
Ktoś do drzwi zapuka, pamięć przyniesie
Z kwiatem, z godziną, z kolorem.
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie.
Gdziekolwiek będziesz...
Gdy dzieci tańczą to jakby
anioł zstępował na ziemię
Gdy dzieci tańczą to jakby
radość kruszyła kamienie.
Leciutko, lekko na palcach
choć jeszcze trochę niezgrabnie
lecz tego pięknego walca
nikt nie zatańczy tak ładnie
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz