W obronie cywilizacji (1)
godziemba, pon., 13/08/2012 - 06:24
Wojna domowa w Hiszpanii była pilnie śledzona i szeroko komentowana przez publicystów narodowych w Polsce.
Obóz narodowy widział w koncepcji frontów ludowych nową taktykę Moskwy, dążącej do wzmocnienia swoich wpływów w Europie Zachodniej. Uważano, iż na Półwyspie Iberyjskim Komintern przeprowadził długofalową akcję, której początkiem była dobrze zorganizowana akcja propagandowa w sponsorowanej przez Kreml prasie hiszpańskiej. Przypadek Hiszpanii, zdaniem przedstawicieli obozu narodowego, unaocznił prawdziwe cele komunizmu – uznano, iż w Europie rozpoczęła się rewolucja, dla której zasłoną stały się hasła walki z faszyzmem i tworzenia sojuszy lewicy niekomunistycznej z komunistami. Powszechnie sądzono, iż jeśli sytuacja na Półwyspie Iberyjskim nie zostanie opanowana, to dojdzie do wybuchu walk w całej Europie, także w Polsce. Wskazywano przy tym na postępujący w Polsce „bolszewizm kulturalny” – pojawienie się coraz większej liczby lewicowych książek i broszur. Ze szczególnym niepokojem traktowano pojawienie się w Stronnictwie Ludowym grupy młodych działaczy, postulujących nawiązanie współpracy całej polskiej lewicy oraz próby zbliżenia Polskiej Partii Socjalistycznej z Komunistyczną Partią Polski.
Najbardziej dobitnym dowodem wywrotowej działalności Kominternu w Polsce były zdaniem publicystów narodowych zajścia w Krakowie w 1936 roku, podczas których doszło do krwawych starć socjalistów z policją. Zdaniem prasy narodowej do zamieszek doprowadzili, stojący za plecami socjalistów, komuniści, dążący do destabilizacji sytuacji w kraju i zaognienia konfliktów społecznych. Krakowskie zajścia postrzegano jako symbol sytuacji na lewicy, gdzie PPS stała się narzędziem złowrogiej dla Polski siły – komunizmu. Publicyści narodowi ostrzegali, iż Polska była kolejnym po Francji (Front Ludowy wygrał tam wybory w 1936 roku)oraz Hiszpanii celem planu Kominternu.
Po przejęciu władzy w Hiszpanii przez rząd ludowy, publicyści narodowi uważali, iż gabinet Azanii miał jedynie przejściowy charakter. Po przeprowadzeniu czystki w armii, policji oraz administracji, polegającej na usunięciu ze stanowisk wszystkich zwolenników prawicy, miał on zostać zastąpiony przez radykalnego polityka Francisco Largo Caballero.
Wydarzeniem, które wstrząsnęło światową opinią publiczną było zamordowanie w lipcu 1936 roku Calvo Sotelo - lidera hiszpańskiej partii monarchistycznej. Polskie pisma narodowe oskarżyły o ten mord rząd w Madrycie, dążący do fizycznej likwidacji najwybitniejszych przeciwników politycznych. Morderstwo uznano za dowód na to, iż władza w Hiszpanii była sprawowana przy użyciu terroru. Wyrażano ogromne oburzenie tym, że mordu dopuścili się ludzie, którzy formalnie stali na straży porządku i bezpieczeństwa w kraju – członkowie formacji policyjnych. Ta zbrodnia zdaniem „Warszawskiego Dziennika Narodowego” podważyła legalność władzy rządu ludowego. Od jego reakcji uzależniano dalsze jego uznanie za legalną reprezentację narodu hiszpańskiego.
Dziennikarze narodowi w swoich analizach opierali się na publikacjach francuskiej prasy prawicowej – „Le Matin”, „L’ Echo de Paris”, „L’ Action Francaise”. Obóz narodowy postrzegał bowiem rozwój sytuacji w Hiszpanii przez pryzmat zagrożenia Francji, będącej najważniejszym sojusznikiem Polski. Prasa narodowa alarmowała, iż zwycięstwo komunizmu za Pirenejami obudziłoby żywioły rewolucyjne nad Sekwaną i doprowadziłoby do walk wewnętrznych we Francji, stąd bardzo szybko zaraza rozprzestrzeniłaby się na całą Europę. Klęska komunizmu w Hiszpanii oznaczała natomiast bardzo poważny cios dla całej europejskiej lewicy.
Na froncie po stronie Franco przebywali: Jędrzej Giertych jako korespondent „Kuriera Poznańskiego”, Jan Kukucz z „Gazety Polskiej”, Roman Fajans i Tadeusz Przywieczerski z „Kuriera Warszawskiego” oraz Tadeusz Kiełpiński z „Polonii”.
Oprócz prasy związanej z obozem narodowym („Warszawski Dziennik Narodowy”, „ABC”, „Goniec Warszawski”) także publicyści konserwatywni z „Czasu” i „Słowa” oraz prasa katolicka zdecydowanie opowiedziały się po stronie powstańców. Duże znaczenie miało również aktywne zaangażowanie się po stronie przeciwników rządu madryckiego popularnego dziennika „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”.
Genezę wojny domowej w Hiszpanii upatrywano w knowaniach Kremla, którego agenci „wyzyskując miejscowe antagonizmy partyjne i społeczne (…) wszczepiali w masy proletariatu ducha buntu i zemsty klasowej”. Ich celem było „zadanie ostatecznego ciosu cywilizacji zachodnioeuropejskiej i oddanie rządu dusz i rządu państw w ręce żydowskie”.
Kwestionowanie legalności rządu ludowego stało się więc jednym z kluczowych elementów sporu. Publicyści narodowi, w tym Jędrzej Giertych, poddawali w wątpliwość prawowitość rządu Madrycie i starali się obalać zarzuty wobec dowódców wojsk powstańczych o to, że złamali przysięgę wierności wobec państwa. Wskazywali, iż wojsko miało pełne prawo wypowiedzieć posłuszeństwo władzom występującym przeciw podstawowym wartościom, na których oparty był byt narodu. Przekonywano, iż armia hiszpańska właściwie rozumiała swoje podstawowe zadanie – obronę ładu wewnętrznego i suwerenności ojczyzny. Rząd ludowy doprowadził do anarchii w państwie, dopuścił do palenia i bezczeszczenia kościołów, mordowania księży i zakonnic.
Podstawą legitymizacji władz była konstytucja, której zasady wielokrotnie lewica złamała mordując przeciwników politycznych oraz „wrogów klasowych”, czyli ludzi tworzących elitę narodu: księży, oficerów, urzędników, inteligencję, posiadaczy ziemskich i przedsiębiorców. Pogwałcono prawa, którymi rządzi się każda zbiorowość ludzka, w tym prawo do własności oraz prawo do kultu religijnego. Równocześnie rząd ludowy rozdając broń dopuścił w ten sposób do rządów motłochu. Tak więc to nie powstańcy, ale siły lewicowe tworzące rząd w Madrycie złamały podstawowe prawa i okazały się nie godne sprawowania władzy. W ten sytuacji powstańcy mieli nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek zareagować na te wynaturzenia, których dopuściła się hiszpańska lewica. Powstańcy nie zaatakowali reprezentantów narodu, jak twierdzili zwolennicy rządu ludowego, lecz stanęli do walki z tymi, którzy zdradzili naród stając się marionetkami w rękach Związku Sowieckiego.
W tej sytuacji naród hiszpański „miał pełne prawo – jak podkreślał Giertych – rząd czerwony siłą obalić, przekonawszy się o tym, czym ten rząd jest”. Natomiast ks. Piwowarczyk podkreślał, iż rząd legalny traci prawo do posłuchu ze strony obywateli „gdy gwałci naturalną funkcję władzy, tj. dobro wspólne – gdy niszczy święte prawa człowieka i społeczeństwa – gdy tyranizuje naród – gdy w sposób szczególnie groźny, a widoczny, burzy cały ład ustroju społecznego”.
Prasa narodowa podkreślała, iż „w obronie zagrożonej ojczyzny, w obronie jej dóbr duchowych, jej kultury i cywilizacji, w ogóle niezależności jej bytu, stanęła ogromna, rzecz można: poważna część społeczeństwa, wszelkie jej siły pozytywne, bez różnicy stanu”. „Idą na Madryt, – pisał IKC – ramię przy ramieniu – republikanie, monarchiści, faszyści, demokraci (…). Wszystko – byle nie bolszewizm, byle nie Moskwa. Tam, gdzie są Sowiety – nie ma ojczyzny”. Z kolei publicysta „Kuriera Warszawskiego” uważał, iż „będąc emanacją wszystkich warstw i klas społecznych, budując swój program na przesłankach sprawiedliwości i ładu społecznego – właśnie powstańcy, i tylko oni, przynieść mogą znękanej wsi hiszpańskiej pokój i dobrobyt”.
Prasa narodowa zdecydowanie krytykowała komentarze pism socjalistycznych, w tym „Robotnika”, opisujące wydarzenia w Hiszpanii jako przewrót faszystowski, zdradę państwa. Publicyści narodowi podkreślali, iż internacjonalizm rządu ludowego stał w zasadniczej sprzeczności z hiszpańskim interesem narodowym, co usprawiedliwiało reakcję armii oraz popierającej go części społeczeństwa. Wskazywano, iż rząd madrycki przestał faktycznie sprawować władzę i stał się jedynie przykrywką – analogicznie jak w Rosji po rewolucji lutowej - dla rządów różnego rodzaju komitetów robotniczych i partyjnych. Najważniejsze decyzje podejmował nie rząd, ale partie polityczne i ich bojówki – przede wszystkim komunistyczne i anarchistyczne, które w pewnym momencie zaczęły się wzajemnie zwalczać. Wykpiwano socjalistów – zwolenników rewolucyjnej ideologii Marksa, iż nagle stali się obrońcami ładu prawnego. Przypominano PPS poparcie udzielone Piłsudskiemu podczas zamachu majowego w 1926 roku.
Rząd w Madrycie przedstawiano jako zdominowany od komunistów i uzależniony od Moskwy. I tak Cat-Mackiewicz opisując sytuację na terytorium „czerwonych” wskazywał, iż „ miastach będących nominalnie pod władzą „rządu” madryckiego panuje chaos, anarchia, rozbestwienie. Rząd składający się z różnych przedstawicieli umiarkowanej lewicy pełni nadal swą błazeńską rolę tylko dlatego, że potrzebny jest komunistom, ponieważ istnienie tego pseudorządu ułatwia im bałamucenie opinii w innych krajach europejskich”.
Doniesienia o walkach wewnętrznych ugrupowań lewicowych w Hiszpanii stały się dla prasy narodowej kolejnym dowodem na to, że rządy lewicy to rządy motłochu prowadzące do chaosu. Z satysfakcją relacjonowano starcia anarchistów z komunistami, uznając je za kolejny etap rewolucji. Komuniści w ten sposób pozbywali się rywali, stojących na drodze do pełnej kontroli nad krajem. Podkreślano, iż ruch anarchosyndykalistyczny w sposób naturalny powstał w Hiszpanii, podczas gdy partia komunistyczna była jedynie ekspozyturą Moskwy, dążącej do ustanowienia systemu sowieckiego na Półwyspie Iberyjskim. Te konflikty prasa narodowa wykorzystała by po raz kolejny ukazać rozkład państwa jako efekt ideologii lewicowej i ponownie przedstawić bunt armii jako działanie wymierzone w siły, których celem było rozbicie państwa i stopniowa eksterminacja narodu hiszpańskiego. Wystąpienie Franco nie było więc zwykłym zamachem stanu, którego jedynym celem było przejęcie władzy, ale wielkim zrywem dużej części narodu w obronie swego istnienia. Bunt wojska nazwano rewolucja narodową, dążącą do odrodzenia duchowego narodu hiszpańskiego i przywrócenia świetności państwu.
Cdn.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
4 komentarze
1. Wystąpienie Franco było zrywem dużej części narodu hiszpańskiego
— a także samoobroną przed bolszewickim, komunistycznym i lewackim bestialstwem w kraju.
Tym bestialstwem, jakie doprowadziło do wymordowania przez bolszewickich i komunistycznych zbrodniarzy setek tysięcy osób, zburzenia tysięcy kościołów oraz zrujnowania Hiszpanii...
Andy — serendipity
2. Andy-aandy
Gdyby nie Franco Hiszpanie doświadczyliby komunizmu, a wraz z nimi zapewne również Portugalczycy.
Niestety Franco nie zapewnił trwałości swojego systemu po swej śmierci - stąd do władzy mogli dość osobnicy pokroju Zapatero.
Pozdrawiam
3. @Godziemba
wszędzie te same wzorce bolszewickie. Na poczatek mordy i zniszczenie świątyń.
Benedykt XVI podpisał dekrety potwierdzające męczeństwo hiszpańskich duchownych
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. @Maryla
W Tuskolandii też do tego może dojść, gdy ludzie zorientują, że zamiast "zielonej wyspy" jest "czarna dziura".
Trzeba przecież znaleźć zajęcie dla motłochu.
Pozdrawiam