Kolejny przełom
UPARTY, śr., 08/08/2012 - 06:40
Co jakiś czas zamieszczam wpisy o dokonujących się przełomach. A to, jest moim zdaniem przełomem, a to znów tamto. I prawdą jest , że odnoszę wrażenie, że lód skuwający moje życie zaczyna pękać to tu, to tam. Oczywiście jest go jeszcze dużo, ale jakby miejscami słabł.
Pamiętam swoje dyskusje ze znajomymi w latach 1995-2000. Widzieliśmy te wszystkie procesy, które teraz tak bardzo nam przeszkadzają i mieliśmy poczucie bezradności. Nie wiedzieliśmy jak mamy się bronić , bo brakowało nam słowa-pałki, którą mogli byśmy uderzyć prosto w rozum naszych adwersarzy kulturowych, którym mogli byśmy odgonić ludzi od ich obozu. Patrzyliśmy więc bezradnie na to, co się dzieje. Z resztą nie było pełnej zgody na posługiwanie się takim narzędziem. Niektórzy uważali, że ludziom trzeba tłumaczyć co się dzieje, bo ludzie nie wiedzą. Ale jak się dowiedzą, to na pewno temu zaradzą. Okazało się jednak po raz kolejny w historii, że myślenie to czynność intymna, którą każdy wykonuje w samotności swego umysłu. Dopiero efekty można upubliczniać i wtedy, jeśli są one dobrze uzasadnione czyli prosto i nade wszystko w sposób miły dla ludzi, to zostaną przez ludzi przyjęte do wiadomości. Tyle, że mało komu chciało się myśleć zwłaszcza, że jeszcze w latach 90-tych wydawało się, że sprawy publiczne wcale nie idą w złym kierunku. Co prawda nie było w zasadzie żadnego poważnego kandydata na urząd prezydenta, który mógłby stanowić przeciwwagę dla Kwaśniewskiego, nie było nawet trybu w jakim można byłoby takiego kandydata wyłonić, ale mało kto się tym tak na prawdę martwił.
W tym czasie wrogiem był małomiasteczkowy ciemnogród. Natomiast duże miasto nobilitowało. Wspominam o tym bo Oni zawsze zaczynali kolejną bitwę z nami od przygotowania propagandowego, od powołania słowa, które początkowo ma tylko lekko negatywne konotacje, ale powołującego jakąś mniejszość. Dopiero w drugim kroku, gdy jakaś grupa zostanie zdefiniowana zmienia się zabarwienie emocjonalne tego słowa. Kiedyś byli to kapitaliści, później kułacy i spekulacji, prywaciarze i niebieskie ptaki a ostatnio to był mohair i kaczyści. W ten sposób powstają słowa-pałki.
My zawsze jednak wzbranialiśmy się przed naśladowaniem ich metod. Nie można było zdaniem większości naszego środowiska powoływać takiego słowa pałki o ile nie odpowiadało by ono prawdzie. Ale żeby zobaczyć prawdę o naszych przeciwnikach, zobaczyć ich cechy najbardziej charakterystyczne i wybrać z nich tą jedną najbardziej nośną propagandowo, to tego nie zrobiono, bo nikomu się nie chciało. Myśleć rok albo dwa po to by stwierdzić, że jakieś słowo w pewnym kontekście może wywołać pozytywne dla nas, a negatywne dla nich skojarzenia to nie dla nas. Poza tym, co to za chwała. Czy można słowo podpisać, kto będzie wiedział kto jest jego autorem. Tak więc słabliśmy z każdym rokiem. Była co prawda próba wprowadzenia słowa "układ" ale nie do końca się udała. Trudno przecież powiedzieć, że młody człowiek, który przyjechał z mniejszego miasta do większego i za wielkie pieniądze zdobywa licencjat w Wyższej Szkole Tego i Owego jest układem - a tak na prawdę to była ich główna siła. Tak więc słowo "układ" było nieco chybione.
Takie słowo-pałka wprowadzane jest do języka dla kilku powodów. Pierwszym i najważniejszym jest izolacja w wyobraźni słuchacza grupy pod jakim względem charakterystycznej - np. tych co prowadzą samodzielnie działalność gospodarczą, czy mają lepiej prowadzone gospodarstwa rolne a ostatnio byli to zwolennicy PiSu ale nie tylko.
Pamiętacie państwo tego człowieka, który pytał się Tuska "jak żyć Panie Premierze? Okazało się, że jest on … paprykarzem! Przedstawicielem jakiejś drobnej w sumie mniejszości, która rzeczywiście może i nie ma jak żyć, ale żadną miarą nie przedstawia on swoimi słowami problemu ogólnego. Ot, kilku nieszczęśliwych ludzi. Tak więc słowo - pałka ma przede wszystkim tworzyć mniejszość. Każdy zaś woli być większością, bo to i bezpieczniej i milej. W ten sposób stawia się wyraźny próg mentalny, który trzeba przekroczyć by stać się zwolennikiem np. Pisu albo przyznać rację paprykarzowi. Ludzie, którzy w zasadzie przyznali by Pisowi lub paprykarzowi rację nie chcą tego uczynić, bo musieli by przekroczyć ten próg i wejść do mniejszości, tego się boją. To z resztą jest powód tak wolnego przyrostu elektoratu Pisu. Taki próg umożliwia też spektakularne odejście, porzucenie mniejszości. Wystarczy deklaracja, że nie chce się być kaczystą, czy dawniej prywaciarzem, czy kułakiem. Ważne jest aby była alternatywa, o co oni zawsze dbali i dbają dalej. Nikt nie ma cieplejszego wizerunku w mediach niż osoby opuszczające PiS. Kiedyś prywaciarz czy kułak zawsze mógł wstąpić do spółdzielni, tak jak teraz polityk do PJN czy SP i będzie mu dobrze!
W tej chwili udało się nam wprowadzić do języka publicznego słowo leming. Mamy już narzędzie do ich zwalczania. Oni też stali się już, mniejszością lemingów! Jest to otwarcie drogi do całkowitej zmiany stosunków społecznych w naszym kraju. Udało się, co prawda na razie werbalnie, ale mimo wszystko jednak zrobić z nich mniejszość. Mamy więc w tej chwili dwa mniejszościowe obozy polityczne - kaczystów i lemingów i można nie będąc nawet zaangażowanym politycznie porównać, który dla kogo jest lepszy. Zaczynają one funkcjonować w świadomości ludzi jako dwa równorzędne byty polityczne. Jest to tak groźne, że przebąkuje się o potrzebie powołania na miejsce PO jakiejś innej partii politycznej, bo PO może się zuzyć.
Może się okazać, że wprowadzenie do obiegu publicznego słowa "leming" doprowadzi do całkowitego wymazania okrągłego stołu z naszego życia publicznego. Przecież najważniejsza funkcją okrągłego stołu było stworzenie jednolitej większości po to by każdy, kto kwestionuje jego ustalenia był izolowaną mniejszością. Bez tego zabiegu cała ta granda z przekształceniami po 89 mroku nie mogła by zyskać akceptacji społecznej, ale ludzie nie protestowali, bo rzekomo większość właśnie tej grandy chciała. Nie oni wcale tego nie chcieli, ale bali się samotności społecznej, a teraz jest już inaczej.
Oni się bronią przed tym, już ze dwa tygodnie temu usłyszałem, że lemingi są w elektoracie wszystkich partii politycznych, że są tacy wyborcy PO, którzy głosują na PiS! Na pewno jednym ze źródeł tej kontrakcji jest środowisko Korwina -Mikke, który po utracie UPR i związaną z tym utratą lokalu i pieniędzy stał się "mniej niezależny finansowo". Myślę jednak, że jeżeli wszyscy będziemy pamiętać, że leming to wyborca PO i powtarzać, że to jest jego główny wyróżnik społeczny, to ten przełom semantyczny będzie początkiem porażki naszych przeciwników. Nam się musi wszystko co złe kojarzyć z lemingami, Lis wykrył księdza z dzieckiem- tak niestety lemingi są wszędzie, ktoś nam zjechał drogę - na pewno leming, a jak zablokował skrzyżowanie to pewnie leming wyższego stopnia, kandydat do pracy w administracji państwowej!
Tak więc jeśli doprowadzimy do jednoznacznego skojarzenia słowa leming z wyborcą PO tak, że będą to synonimy to będziemy mieć szansę na otorbienie zarazków zjadających nasze społeczeństwo a wtedy będzie można "coś z tym zrobić". Powstanie takiej możliwości jest przełomem.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz