"Są w Ojczyźnie rachunki krzywd..."
Kapituła najwyższego polskiego odznaczenia - Orderu Orła Białego (zdaje się - Bartoszewski, Hall, Penderecki, Samsonowicz, może Michnik) odrzucili wniosek o pośmiertnym przyznaniu Orderu Orła Białego pułkownikowi Kuklińskiemu.
Pułkownik Kukliński jest największym naszym bohaterem czasów pokoju. Zresztą czas wojny, czy pokoju nie ma tutaj znaczenia - płk Kukliński ryzykował życiem swoim i swojej rodziny nie raz, tylko tysiąckrotnie. Ryzykował dla Polski. "Nikt, jak ten Polak nie przyczynił się bardziej do upadku komunizmu" - to słowa szefa CIA (chyba najbardziej zorientowanego w tej mierze). Płk Kukliński uratował w pewnym sensie honor kadry Wojska Polskiego, które dość pochopnie nazywane jest Ludowym Wojskiem Polskim, a kadra utożsamiana z funkcjonariuszami komunistycznymi.
Długie, mściwe ramiona KGB dosięgnęły jego dwóch synów. Sam Kukliński umarł, gdyż nie wytrzymał, medialnej nagonki, jaka miała miejsce w Polsce, wszczętej przez Salon - pod patronatem Wałęsy, Michnika, Jaruzelskiego (wbrew pozorom - ten generał ma jeszcze sporo wyznawców).
Płk Kukliński powinien być także już dawno mianowany na stopień generała.
Jednocześnie produkuje się coraz to nowe "niekwestionowane" autorytety - np. wspomniany Bartoszewski "profesor", który nigdy nie wypowiedział sie na temat owej "profesury", ale dla przypodobania się Niemcom, czy Żydom - potrafił lżyć Polaków. Prof. Samsonowicz - były minister - może najbardziej zasłużył się Polsce akceptując tytuł magistra historii "studentowi" tak zdolnemu, że swoją magisterska pracę pisał zaledwie dwa tygodnie (nic dziwnego, że tak zdolny człowiek może zajmować najwyższy w państwie urząd).
Michnik odbierając od prezydenta najwyższe polskie odznaczenie - tzw. grą ciała niezbicie demonstrował, że to on jest nieskończenie ważniejszą figurą od "malowanego" lokatora Pałacu Namiestnikowskiego.
Nie pierwszy to już raz gen. Ścibor-Rylski apelował o spokój na państwowych uroczystościach. Dziwna to aktywność na tym polu u starego wojownika. Po wspaniałej wojennej karcie żołnierza - w kampanii wrześniowej i październikowej (bo Ścibor-Rylski walczył w grupie operacyjnej "Polesie" dowodzonej przez gen. Kleeberga do 5 października), po wspaniałej walce pod okupacją (także po upadku Powstania Warszawskiego) - w maju 1945 r. mjr Ścibor-Rylski zameldował swojemu przełożonemu podpułkownikowi Mazurkiewiczowi - "Radosławowi", że kończy z konspiracją i wyjeżdża do Poznania. Tam pod zmienionym nazwiskiem pracował (będąc nieźle technicznie wykształconym) na różnych stanowiskach. Nie można mieć żadnych zastrzeżeń do jego decyzji w tej mierze - prawie sześć lat w ogniu, sześć lat na polu bitwy - każdy ma prawo być psychicznie wypalony i każdy ma prawo do odpoczynku. Oczywiście, było mnóstwo takich, którzy broni nie złożyli, mnóstwo prześladowanych i wymordowanych.
W czasach odwilży, jaka w Polsce nastąpiła po 1956 r. Ścibor-Rylski zaktywizował się jako reprezentant żyjących powstańców, chyba działał w ZBOWiD. W żadnej biograficznej notce nie ma podanego terminu nadania mu kolejnych stopni oficerskich (podpułkownika i pułkownika); wiadomo jednak, że był pułkownikiem w chwili nadania mu stopnia generała w 2005 r. (przez Kwaśniewskiego). Znamienne jest aktywne poparcie udzielone przez gen. Ścibora-Rylskiego - Komorowskiemu na wybór go na prezydenta RP; w komitecie poparcia tej kandydatury jest na miejscu 135 wspólnie z Wałęsą, Olbrychskim i całym SALONEM.
Apel generała Ścibor-Rylskiego o zaniechanie walki politycznej w czasie obchodów rocznicowych PW jest charakterystyczny, ale dziwny. Przecież właśnie w czasie obchodów wszelkich świąt państwowych jest najlepsza okazja dla społeczeństwa, by zademonstrować swoje poglądy na temat rządzących. Demokracja nie może polegać na dość wątpliwych wyborach - raz na cztery lata i na nietykalności tej wybranej władzy przez ów okres. W sposób parlamentarny nie wszystko można osiągnąć. Zakneblować usta społeczeństwu, by cicho siedziało i bezwolnie poddawało się władzy - to już było w komunizmie. Rządzący pojawiają sie publicznie właściwie tylko przy takich uroczystych okazjach, może jeszcze w okresie kampanii wyborczych i czasem z zatroskanymi minami "pochylają się" nad losem nawiedzonych klęskami żywiołowymi, ale zawsze otoczeni tłumkiem agentów ochrony. Urok i atrybuty demokracji własnie są takie, że wolno i trzeba demonstrować swoje niezadowolenie z władzy.
Pod Białym Domem codziennie ma miejsce kilka demonstracji. Kanclerz Kohl wielokrotnie obrywał jajami, czy pomidorami. W naszym Krakowie kilkakrotnie w ciągu roku ścierają się grupy o różnych politycznych orientacjach (głównie właśnie akustycznie - bez rękoczynów). Kiedy przedstawiciele SLD składają kwiaty pod Pomnikiem Grunwaldzkim - zawsze usłyszą "precz z komuną", a nawet obrywali pomidorami.
Apel generała, to w gruncie rzeczy nie apel powstańca, tylko już polityczna agitacja na rzecz obecnego obozu władzy.
"Są w Ojczyźnie rachunki krzywd..."
- Janusz40 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. pan generał nie popisał się...
ale punkty u tuskoPOdobnych zarobił.... chyba 135 na liscie POparcia tuskolandii
serd pozdr
gość z drogi