Coraz więcej wiem...(6) Rycerstwo ducha

avatar użytkownika guantanamera

 ..

Chronologicznie powinnam o tym powiedzieć nieco później. Ale dzisiaj, 23 czerwca są imieniny Wandy...

Pewnego jesiennego dnia kończącego się roku 1983 opowiadam Wandzie o swoich najświeższych kłopotach. Wanda dorzuca kilka własnych zmartwień, narzekamy sobie przez chwilę i nagle ona zaskakuje mnie prowokacyjnym stwierdzeniem: - Tak. Dobrze byłoby leżeć na katafalku. Człowiek mógłby sobie nareszcie odpocząć. W słowach o grobowym odpoczynku odnajduję tęsknotę za prawdziwym wytchnieniem - nie przerywanym żadnymi niespodziankami, zaskoczeniami, zmianami planów, zleceniami, żądaniami… A jednak jest w nich jeszcze więcej drwiny z moich narzekań, więc teraz zaczynamy sobie wymieniać różne zalety leżenia na katafalku. Wanda - że nie musiałaby niczego organizować, ja, że nie musiałabym kłopotać się brakiem pracy. Pewnie, że był to pewien rodzaj wyzwania. Bo, prawdę mówiąc, kwestia o katafalku świetnie zabrzmiałaby w filmie w ustach wiszącego pod pędzącym pociągiem agenta FBI, który znalazł się tam z własnej nieprzymuszonej woli, albo zwisającego na linie alpinisty, który właśnie odpadł od ściany i teraz wisi, zaczepiony o występ skały, na którą przecież sam nieco wcześniej się wspiął.

Bo jednak nie leżymy na katafalku - wręcz przeciwnie, ścieramy się z ważnymi życiowymi wyzwaniami. Od momentu naszego spotkania narasta we mnie uczucie, że stawiamy czoła jakimś rzeczywistościom groźnym i niezwykłym. Ja – która opowiedziałam się po stronie Boga i w jakiś niepojęty dla mnie sposób przeszłam tam, gdzie życie staje się przezroczyste, przejrzyste jak kryształ i Wanda, tak często ryzykująca życiem w śnieżnobiałych przestrzeniach, na dodatek powiązana z ludźmi jeszcze bardziej dziwnymi niż ona sama.

Kilkakrotnie w tym czasie Wanda mówi mi o tym, że jej ulubionym autorem jest Alistar Mc Lean i że kupiła sobie pięćdziesiąt tomów jego powieści. Niesłychane. 50 tomów brodzenia w śniegu, rozładowywania bomb, spadania samolotów i minowania mostów, nurkowania po skarby, broń albo po zatopionych pilotów, 50 tomów wysadzania dział, najlepiej Nawarony i ścigania terrorystów, 50 tomów ratowania autobusów przed wybuchami od podłożonych tam bomb oraz wszelkich najbardziej wymyślnych spisków, jakie tylko można sobie wyobrazić. Ponieważ mówiła mi o tym kilkakrotnie, więc rozglądałam się po jej mieszkaniu poszukując na półkach tej imponującej kolekcji, ale jej tam nie znalazłam. Założyłam, że od razu po zakupieniu zabrała te książki do Austrii, gdzie mieszkała wtedy z drugim mężem, a może po prostu kupiła je w Austrii po niemiecku. W każdym razie nie było ich w warszawskim mieszkaniu. Myślę, że dawała mi do zrozumienia, że ceni sobie smak ryzyka i prawdziwe zaangażowanie i że bezkompromisowa walka w obronie wyznawanych ideałów jest w stanie ją naprawdę wciągnąć...

Ja w tamtym czasie czytam książki o zupełnie innej tematyce - odnajdując w nich również smak ryzyka. Nie ryzykuję co prawda życiem w Himalajach, ale za to dobrowolnie skazałam się na biedę, poświęcając swoje życie ludziom bliskim i modlitwie. A modlitwa zawsze w którymś momencie prowadzi w rejony niebezpieczne, tam, gdzie działają siły ziemskich królestw. W książeczce "Kosztuje nie mniej niż wszystko... rozważania o świętości w świecie dzisiejszym" w rozdziale o tym samym tytule znajduję słowa, które najlepiej oddają ryzyko chrześcijańskiego powołania. "Powołanie do świętości wcześniej czy później spływa na każdego z nas w takiej właśnie formie żądania, byśmy odrzucili zdrowy rozsądek na rzecz czegoś szaleńczo najlepszego w Imię Boga. Prawie nieuchronnie pociąga to ryzyko. Charles de Foucauld powiedział: „Nie ryzykowanie jest wyraźnym przejawem mierności”. Wracając do de Caussada stwierdzamy, że w użytym przez niego określeniu „zdawać się na Boga” nie należy dopatrywać się niczego wyłącznie kojącego. Wydaje się ono i powinno być wezwaniem, byśmy nie licząc się z kosztami skoczyli w niewiadomą ciemność i to nie w poszukiwaniu mocnych i nowych wrażeń, tylko po prostu z przekonaniem, że tego chce Bóg Ojciec. Oczywiście, powinniśmy najpierw patrzeć tam, gdzie skaczemy, ale choćbyśmy najusilniej wytężali wzrok, nic nie dojrzymy przed samym skokiem. Zawsze to bywa ryzykowne. Nagrodę dostajemy dopiero po owym skoku, gdy pojmujemy, że wbrew naszym obawom i złym przeczuciom wylądowaliśmy w objęciach Boga. Takie właśnie skrajne nawrócenie, jakiego Ojciec żąda od nas, nie zdarza się raz na zawsze, nie trwa do końca naszych dni. (...) Chrześcijańskiej świętości nie można więc osiągnąć jednym zdecydowanym przeskokiem od zdrowego rozsądku do boskiego szaleństwa. Osiąga się ją całym życiem pełnym wierności wobec takich chwilowych nawróceń."

Ktoś mógłby zapytać czemu tak często posługuję się cytatami z cudzych wypowiedzi. Po prostu - one wywarły na mnie wpływ. Również dzięki zachęcie Johna Dalrymple, autora powyższych słów, sama skoczyłam kiedyś w niewiadomą ciemność. Nie ma powodu dla którego miałabym ukrywać nazwisko człowieka, który mnie do tego zachęcił. W tej samej książce, w rozdziale „Umysłowość Chrystusa” znajduję znamienne porównanie: "Uzasadnienie faktu, że poświęcamy czas i energię na modlitwę jest takie samo jak odpowiedź alpinisty, gdy go pytają dlaczego chce zdobyć Mount Everest - „ponieważ jest”. Bóg jest. Przeto się modlimy. Z uwielbieniem gromadzimy się wokół Niego i poddajemy się Jemu. To prawda, że możemy cały dzień chodzić z Bogiem, mówić do Niego w czasie pracy, poddawać Mu się wśród tego, co stworzył, ofiarowywać wszystko, cokolwiek robimy w każdej chwili. Ale, Bogu dzięki, możemy również uczynić więcej, i właśnie to „więcej” sprawia, że praktykowanie chrześcijaństwa jest podniecające. Możemy dawać Bogu więcej niż tylko naszą pracę codzienną. Możemy mu dawać siebie. Możemy dawać nasz czas. Możemy pogrążać się w głębokiej modlitwie."
Spójrz. Tę książkę John Dalrymple napisał w roku 1975, a trzy lata później dwie osoby, obydwie polskiego pochodzenia tego samego dnia swoim życiem wypełniły porównanie. Wzorem osoby cały dzień chodzącej z Bogiem, pogrążającej się w modlitwie, zafascynowanej Bogiem i Jego sprawami, jest polski kardynał Karol Wojtyła, który 16 października 1978 roku - jako pierwszy w historii Polak zostaje wybrany na stolice Piotrową. Pierwszą osobą z Polski, która w tym samym czasie staje na szczycie Mount Everestu - jest polska himalaistka Wanda Rutkiewicz. „Dobry Bóg sprawił, że w tym samym momencie oboje weszliśmy tak wysoko ” - powie Jan Paweł II o tym zrządzeniu Bożej Opatrzności. Jeszcze raz zestawiam te dwa wielkie osiągnięcia dwojga Polaków, które tego samego dnia stali się znani całemu światu. A potem w tym samym czasie o mało nie zginęli. Wanda w górach, Jan Paweł II w wyniku ataku zła... Tak, od pierwszej chwili wyczułam w Wandzie wojowniczkę, duchowego żołnierza, który, gdy zaciągnie się pod właściwe sztandary, będzie walczyć z determinacją, uczciwie i do końca.... Bo przecież ktoś, kto potrafi postawić na szali swoje życie walcząc jedynie o zdobycie góry jakże wielkim może stać się rycerzem Boga!

W książce „Dzieje Jezusa Chrystusa” L-R Bruckbergera o której już pisałam wcześniej znajduję słowa, które mówią o szczególnej bliskości ludzi wspólnie walczących w jakiejś sprawie. „Fakt dzielenia tej samej męki stwarza pewną szczególną zażyłość. Nigdy kochankowie dzielący wspólne łoże, ani przyjaciele przy wspólnym stole nie będą sobie tak bliscy, jak dwaj żołnierze znajdujący się w tym samym niebezpieczeństwie lub dwaj skazańcy, których egzekucja odbywa się jednocześnie. Oczywiście można odmówić udziału w tej trudnej wspólnocie, jak to uczynił zły łotr, szydząc nawet na krzyżu z Jezusa. Lecz dobry łotr, który prawdopodobnie znał dobrze swego kolegę, przywołuje go do porządku. W nadprzyrodzonym olśnieniu myśli - takie olśnienia bywają częstsze niż przypuszczamy - dobry łotr zrozumiał, że jego szansa, szansa całego jego życia, jest tu, na miejscu jego egzekucji zwanym Kalwarią, a po hebrajsku Golgotą. Widzi on jasno jak słońce, że został stworzony, przyszedł na świat, urodził się i żył jedynie na to, co się teraz dzieje, jedynie w tym celu, by w agonii, męce, hańbie i śmierci być towarzyszem Boga i o tym złożyć świadectwo.”

Więź, która łączy mnie z Wandą to - jak sądzę - wspieranię się w aktach duchowej odwagi. Stąd nasze częste milczenie - nie rozmawia się stojąc na warcie, kiedy tuż obok kłębią się ... nie, nie widma, zjawy i furie - ale realne jak trucizna ludzkie złe pomysły, życzenia, namiętności. Rzeczywistość realna, w której walczą ze sobą nawzajem frakcje rządzących i gdzie już przeprowadza się komputerowe symulacje przyszłych pociągnięć gospodarczych, opracowuje plany przejmowania narodowego majątku, oblicza ile z tego - i kiedy - można łaskawie rzucić - jak ochłap - opozycji po jej pozorowanej „wygranej”. To jest PRL, gdzie hotele wynajmuje się na zjazdy terrorystycznych organizacji z zagranicy, a tutejsza organizacja państwowego terroru - ta, która zamordowała księdza Jerzego - powoli przepoczwarza się w inną mafię. Może lepiej byłoby powiedzieć przepotwarza z jednego potwora - w innego. Odczuwam te zmagania wszystkimi porami skóry i tylko mam nadzieję, że gdy tutaj ścierają się wszystkie możliwe grupy interesu, a z człowiekiem dobrym i prostym walczą agenci wszystkich możliwych kierunków, to gdzieś, na szczytach gór, wśród bieli śniegu i promieni słońca moja przyjaciółka modli się razem ze mną.

Tak, to właśnie oznaczało nasze milczenie. Więź czuwania. Czuwa się przy ludziach ważnych i kochanych, przy skarbach cennych i wielkich. Nikt nie czuwa nocą nad pomalowanymi farbą kartkami papieru - chyba, że są to szkice Rembrandta, Wyspiańskiego, Tycjana. Żeby czuwać trzeba znać wartość skarbu. Ona znała tę wartość. W tamtych niezwykłych latach 80-tych była jedną z niewielu znanych mi osób, które zdawały się znać jego prawdziwą wartość. Sens czuwania przy prawdziwym skarbie.

Doprawdy. Potrzeba odnalezienia skarbu nigdy chyba nie była to tak paląca jak dzisiaj. Z jednej strony zjednoczone siły tych, którzy pilnują swoich nabitych trzosów, skarbów niszczonych przez mole i wykradanych przez złodziei. Tak, oni rozumieją, że trzeba się jednoczyć w obronie ziemskich dóbr, oni mają wytyczone jednoznaczne cele, oni czuwają nieustannie, nie gardząc żadnym podłym sposobem ani żadną nieuczciwą metodą, by nikt nie odebrał im rzeczy, które gromadzą. Tworzą zagmatwane prawo, które pozwala im ograbiać niezorientowanych. Używają socjotechniki, żeby podstępnie wymusić na wyborcach poparcie dla siebie i dla praw, które we własnym interesie tworzą. Mają grube mury ogrodzeń, poczwórne drzwi z blachy i drewna, alarmowy system zabezpieczeń, kamery i bezwzględnych ochroniarzy, wywodzących się z ministerstwa, które jeszcze niedawno szerzyło zbrodnie.

A my? My mamy przeczucia poetów i świętych. Mamy Rycerstwo Niepokalanej Świętego Maksymilian Marii Kolbe, który swoje życie ofiarował za brata. I wiersz o rycerzach Juliusza Słowackiego, który śpiewamy tak często po roku 1981, może nawet nie wiedząc - dlaczego... "Nigdy z królami nie będziem w aliansach, Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi, Bo u Chrystusa my na ordynansach, Słudzy Maryi! Więc choć się spęka świat i zadrży słońce, Chociaż się chmury i morza nasrożą, Choćby na smokach wojska latające, Nas nie zatrwożą. Bóg naszych ojców i dziś jest nad nami! Więc nie dopuści upaść żadnej klęsce Wszak póki on był z naszymi ojcami Byli zwycięzce! (…) Nie złamie nas głód ni żaden frasunek, Ani zhołdują żadne świata hołdy Bo na Chrystusa poszli my werbunek, Na Jego żołdy. "

Myślę, że przyjaźń, która łączyła mnie i Wandę była naprawdę ową szczególną wspólnotą rycerek ducha, czuwających na tej samej warcie, walczących o tę samą sprawę, czasem znajdujących się w podobnym niebezpieczeństwie. Okazało się, że wcale nie trzeba wyprawiać się w Himalaje żeby stawać twarzą w twarz z niebezpieczeństwem i śmiercią. Wanda dwukrotnie jadąc samochodem z Austrii w ostatniej chili uniknęła wypadku. Uważała, że były to wydarzenia bardzo znaczące. Ja już kilka tygodni po naszej rozmowie na zupełnie płaskim terenie ruszałam w podróż, której nieco inny przebieg mógł sprawić, że znalazłabym się na tym katafalku, z którego sobie żartowałyśmy, a z którego jednak trudno byłoby podejmować duchową, modlitewną walkę...

 

29 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Guantanamera

...Myślę, że przyjaźń, która łączyła mnie i Wandę była naprawdę ową szczególną wspólnotą rycerek ducha, czuwających na tej samej warcie, walczących o tę samą sprawę, czasem znajdujących się w podobnym niebezpieczeństwie...
***
W poprzedniej części Twojej opowieści odniosłam się do rozbicia, do którego doprowadził stan wojenny...
Do dziś to odczuwamy,  brakuje Nam tego, co utraciliśmy jako Naród... co jest porównywalne do tego, co łączyło Ciebie i Wandę Rutkiewicz... 
Brak Nam spójności, jedności... w czuwaniu nad Najwyższymi Wartościami, które są Nam odbierane...
Ktoś może zauważyć, że przyjaźń pomiędzy dwojgiem ludzi, (bez względu na płeć),  to coś innego i nie można porywnywać do Narodu...
Myślę, że można...  połączenie jednym duchem... jak w Waszym przypadku,  to sprawia, że nie jest istotne, czy odnosi się to do kilku osób, czy tysięcy... jest COŚ, co łączy...
Więź... to także jeden z naszych skarbów, o których piszesz, nad którym także powinniśmy czuwać...
***
Skarby... tu odzywa się hierarchia wartości, o której też piszesz... wydawać by się mogło, że pomiędzy ludźmi, którzy są połączeni jednym duchem, nie powinno byc problemu w ich ustalaniu... 
Spróbujmy zastanowić się, jak to z Nami jest... bo określenie naszych  skarbów i wspólne czuwanie nad nimi, to chyba podstawa wszystkiego...
...Potrzeba odnalezienia skarbu nigdy chyba nie była to tak paląca jak dzisiaj...

***
Twoja opowieść zmusza do zatrzymania, do refleksji... Dziekuję Ci...
Serdecznie Pozdrawiam...

 

avatar użytkownika Jacek Mruk

2. Zauważam ,że ją skreśliłaś wraz z odejściem

Tymczasem to było jej do Boga przejściem
Ona wciąż jest w kontakcie, lecz duchowym
Dla Ciebie to nie jest zjawiskiem nowym
Bo wiele razy doznawałaś uczucia kontaktu duchowego
Co sprawiało ,że unikałaś upadku , albo złego
Ale wszystkiego uniknąć nie ma takiej możliwości
Bo musimy pamiętać o drodze pełnej różności
Dobre łatwo się zapomina i mało pamięta
Lecz złe zostają na lata, rana rozcięta
Zanim się zagoi musi przepłynąć dużo wody
Łatwiej to zrozumieć gdy człowiek nie młody
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika Maryla

3. @guantanamera

wspólnota Ducha, poczucie wspólnoty celu. Jak szybko sie odnajdujemy, nawet w sieci poplatanych łaczy internetowych.

Kto nas wiedzie tam, a nie gdzie indziej? Kto stawia na naszej drodze ludzi, którzy wywierają wpływ na nasze życie, na nasze wybory?

Tak, "My mamy przeczucia poetów i świętych. Mamy Rycerstwo Niepokalanej Świętego Maksymilian Marii Kolbe, który swoje życie ofiarował za brata. I wiersz o rycerzach Juliusza Słowackiego"

Mamy to, co nas łączy i nadaje sens naszym działaniom.
Mamy siebie nawzajem .

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

4. @Maryla

Kiedy prawdziwie Polacy powstaną,
To składek zbierać nie będą narody,
Lecz ogłupieją - i na pieśń strzelaną
Wytężą uszy, odemkną gospody.

I będą wieści z wichrami wchodziły,
A każda będzie serce ludów pasła;
Nieznajomymi świat poruszą siły
Na nieznajome jakieś wielkie hasła.
Juliusz Słowacki

Tak bardzo cieszyłam się z uroczystych obchodów rocznicy sprowadzenia Jego prochów do Polski!!
Mamy siebie nawzajem... - to chyba jedno z tych wielkich haseł - nie uważasz?
Mamy siebie nawzajem - nie tylko my, tutaj, ale cała wspólnota Ducha - przez wieki...
I niech to będzie wezwanie dla innych: Przyłączcie się do naszej wspólnoty. Miejmy siebie nawzajem ...
A przy okazji - wiele razy myśałam o tym jak niezwykłym miejscem jest BM24. Nie dziwię się, że bywa tak często nazywany domem. Też jest wspólnotą czuwania ....
Jak dobrze, że mamy siebie nawzajem.

avatar użytkownika guantanamera

5. @Jacek Mruk

Gdzie to zauważasz?

avatar użytkownika guantanamera

6. @Maryla

Mamy siebie nawzajem...
Wracam do tej myśli. Co się z nami stało? Jak do tego doszło, że słowa "Mamy siebie nawzajem" brzmią nagle jak odkrycie, jak wołanie - "Tutaj, tutaj można się schronić, tutaj jest bezpiecznie..."
A przecież prawda, że "mamy siebie nawzajem" to podstawowe przesłanie chrześcijaństwa!!! Jezus i my - wszyscy, którzyśmy uwierzyli w Niego - MAMY SIEBIE NAWZAJEM...

avatar użytkownika Jacek Mruk

7. Quantanamera

"Myślę, że przyjaźń, która łączyła mnie i Wandę była naprawdę ową szczególną wspólnotą rycerek ducha, czuwających na tej samej warcie, walczących o tę samą sprawę, czasem znajdujących się w podobnym niebezpieczeństwie."
Może jestem upierdliwy
Ale jestem życzliwy
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika Maryla

8. @quantanamera

tak nami manipulują od lat. Dziela, przeciwstawiają, organizują wyścigi szczurów i wmawiaja, że nasz sąsiad to nas wróg, w rodziniach sa patologie, a w kosciele czyhają pedofile.

Ludzie szprycowani takim codziennym przekazam, bez odtrutki, bez wyraźnego przypomnienia przez Pasterzy, że wszyscy jesteśmy dziećmi bozymi i przypominania, że słowa o "miłowaniu' nie oznaczają tego, co ludzie widza w mediach, czyli seksowaniu...

Pogubiliśmy się, wielu z nas sie pogubiło, na róznych etapach zycia.

Ale warto się zatrzymać. Tak jak Polska zatrzymała sie i zamarła 10 kwietnia 2010 r.

I rozejrzec się wokół siebie i znaleźć "braci i siostry" zamiast szukać wroga, co na nas czycha.

Wróg sam nam sie ujawni, a my szukajmy przyjaciół i tych, którzy potrzebują wsparcia wspólnoty.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

9. @intix

Droga intix. Długo zbierałam się, żeby Ci odpowiedzieć... Przede wszystkim męczyło mnie pewne sprostowanie - zastanawiałam się czy napisać expressis verbis, czy to powinno samo wynikać z dalszej opowieści, ale wreszcie doszłam do wniosku, że trzeba jednak powiedzieć: to już wtedy nie była więź między tylko dwiema osobami. Tych osób jest więcej, a my do nich dołączyłyśmy...
Przecież takie wspólnoty powstają codziennie - czasem na bardzo krótko, czasem na dłużej, czasem na zawsze... Przecież taką wspólnotą powinni być złączeni uczniowie Chrystusa...
Sprawa druga - to nasze, narodowe, ogólnonarodowe połączenie. Sprawa absolutnie paląca. Trzeba to wymodlić dzisiaj.
Dobrze, że MAMY SIEBIE NAWZAJEM.... Naprawdę.
Serdecznie pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

10. Jesusmanifestationen, czyli manifestacja dla Jezusa

Kilkanaście tysięcy chrześcijan modlących się w ciszy za swój kraj – pomimo deszczu, na kolanach. W samym środku Szwecji... Niemożliwe?

Efekt przerósł oczekiwania. W trakcie pierwszej edycji majowego spotkania chrześcijan liczba uczestników wyniosła 12 tysięcy! Maksymalnie udało się zgromadzić 25 tysięcy. To imponująca liczba zważywszy na to, że licząca ok. 9 milionów mieszkańców Szwecja ma opinię jednego z najbardziej zsekularyzowanych państw w Europie.

Spotkanie, w którym biorą udział chrześcijanie z większości Kościołów działających w Szwecji, odbywa się w samym centrum Sztokholmu, w Królewskim Ogrodzie, gdzie wiosną kwitną na różowo japońskie czereśnie. W Jesusmanifestationen biorą udział luteranie, przedstawiciele tzw. wolnych kościołów, zielonoświątkowcy i katolicy. W spotkaniu uczestniczył bp Anders Arborelius, biskup jedynej katolickiej diecezji w Szwecji.

http://gosc.pl/doc/1160885.Made-in-Sweden

mozna w Szwecji, a nam się wmawia przez media, ze zawłaszczamy przestrzeń publiczną?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

11. Guantanamera

...Przecież takie wspólnoty powstają codziennie - czasem na bardzo krótko, czasem na dłużej, czasem na zawsze... Przecież taką wspólnotą powinni być złączeni uczniowie Chrystusa...
Sprawa druga - to nasze, narodowe, ogólnonarodowe połączenie. Sprawa absolutnie paląca.
Trzeba to wymodlić dzisiaj...
***
Tak... TO trzeba wymodlić...

...Dobrze, że MAMY SIEBIE NAWZAJEM.... Naprawdę.

Guantanamero Droga...  ja także często to powtarzam... bałam się tylko, że moja pierwsza wypowiedź, wynikająca z troski, mogła być źle odczytana... i przyznam, że myślałam, iż dlatego milczałaś...
Dziękuję Ci...
Serdecznie Pozdrawiam...


avatar użytkownika guantanamera

12. @Jacek Mruk

No i cały czas się teraz zastanawiam czy Ty masz rację z tym "skreśleniem". Ja mam taki charakter, że przy braku pewności na 100%, to od razu zaczynam sprawdzać, myśleć, zastanawiać się. Więc się teraz zastanawiam. I może to jest potrzebne?

avatar użytkownika Jacek Mruk

13. Potrzebne i wiem że to potwierdzisz zadowolona

Że otworzyłem Tobie informację, która jest wiadoma
Kontakt wasz jest otwarty jak gdy żyła
Tylko że wtedy słyszałaś co ona mówiła
Teraz musisz się skupić na odbieraniu sygnałów
Wierz mi ja nie opowiadam jakichś dyrdymałów
Spokojnie odbieraj sygnały ,gdy je przekazuje
We śnie ,czy na jawie Ciebie informuje
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

14. Niewidzialna wojna

"Przyszła wojna będzie wojną niewidzialną. Dopiero, gdy dany kraj zauważy, że jego plony uległy zniszczeniu, jego przemysł jest sparaliżowany, a jego siły zbrojne są niezdolne do działania, zrozumie nagle, że brał udział w wojnie i że tę wojnę przegrywa.”
Fryderyk Joliot-Curie
TEORIE SPISKOWE - WOJNA INFORMACYJNA PRZECIWKO POLSCE. © michael

I właśnie na takie wojny potrzebni sa rycerze ducha...

avatar użytkownika joanna

15. ...Potrzeba odnalezienia skarbu...

"Przyszła wojna będzie wojną niewidzialną...
inaczej:
ta wojna JEST wojna niewidzialna...

- Its Nothing, Nothing, Nothing!.

joanna
avatar użytkownika guantanamera

16. @joanna

"Przyszła wojna będzie wojną niewidzialną...
inaczej:
ta wojna JEST wojna niewidzialna.."

Dziękuję za ten komentarz. Uświadomił mi, że pewne sprawy wymagają wyjaśnienia. Otóż jedną niewidzialną wojną jest ta prowadzona bezpośrednio z szatanem. Wojna prowadzona postem i modlitwą.
Ale jest inna niewidzialna wojna. Ta, którą przewidywał Joliot-Curie gdy wypowiadał te słowa. A chociaż i za nią stoi szatan, to prowadzą ją ludzie. Podstępnymi, podłymi metodami, przy użyciu najnowszych wynalazków - chemii, mikrofal, niesłyszalnych fal radiowych, manipulacji, filmów z wstawkami działajacymi na podświadomość itp.
Trzeba mieć naprawdę zintegrowaną osobowość, żeby dostrzegać to, co ważne i nie poddać się dezintegracji...
Przecież w tej chmarze ludzi, którzy poszli na pasku Platformy Obywatelskiej, którzy jeszcze do niedawna gotowi byli bronić tej formacji, niewielki procent stanowią cynicy, idioci (w pierwotnym znaczeniu - ludzie nie interesujacy się polityką), albo głupcy. Ogromna większość to ludzie zwiedzeni...
Rycerstwo ducha polega na tym, żeby w najważniejszych chwilach mieć odwagę stanąć w obronie wartości. I wiedzieć czego warto naprawdę bronić. Sama taka postawa przynosi efekty.

avatar użytkownika gość z drogi

17. rycerstwo ducha ...Kobieta wyraznie żegnająca się znakiem Krzyza

w tramwaju,w trakcie mijania Koscióła, i natychmiast powtarząjący TEN ZNAK/Klucz
młodzi i starsi pasażerowie...
ręka obcej osoby wyciągnięta do człowieka mającego problem z pokonaniem krawężnika....
czy Młodzi Chłopcy rzucający się na pomoc Młodej Matce z wózkiem w trakcie wsiadania do tramwaju,czy autobusu....
to własnie takie anonimowe gesty "ludzkiej solidarności" i jeszcze ten wspolny Klucz kulturowy: Poezja,Powiesc,i nauka...Muzyka...
a Najważniejsze ...Gesty czytelne i nie bojące się ,ze coś może być śmiesznego....
i jeszcze ten rózaniec w damskiej torebce...
i świety obrazek głeboko schowany,by sie nie zniszczył....KODY...czytelne,Kody znane
przykład,małe przekroczenie prędkości i mandacik...miły pan z drogówki...i dokumenty
moje w jego dłoniach....i ten obrazek świety....
i co za cudowny uśmiech Mundurowego ,salutującego Kawałkowi Krzyża świętego,przyklejonego do obrazka...
ktos powie,że nie prawda ?Prawda,prawda...:)
serdecznosci dla wszystkich....:)

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

18. @Guantamero :)zadumałam sie nad Twoim pięknym pisaniem

zadumałam...mocno,bo ja odbieram coś jeszcze w Twoim pisaniu...Tęsknotę...za Wandą...
Dzisiaj przyśniła mi się moja zmarła Przyjaciółką...w czerwonej marynarce,której nie znosiłam,bo zawsze wtedy była wyjątkowo "WYRAZISTA"... :)))Czytam więc Twoje piękne rozważania...o Przyjazni, o pewnej misji do spełnienia i do ukrytej ,moim zdaniem tęsknocie za WANDĄ....
Z moją nieobecną Przyjaciółką mam dziwny kontakt poza CZASOWY,takie przynajmniej mam odczucie...
może więc nic się KOŃCZY,a raczej TRWA dalej ,tylko w innym wymiarze....?
serdecznie pozdrawiam :)

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

19. @gość z drogi

Bardzo dziękuję za komentarze. Zwyczajna ludzka solidarność...Po prostu. Odruch człowieczeństwa.... To jest, ale tak jakoś pod powierzchnią... Bo brakuje Rycerzy Ducha.
Tak. Chyba to jest tęsknota. Za kimś nie letnim i wyrazistym. I Wanda Rutkiewicz taka była. Jeśli do kogoś 100 procentowo odnoszą się słowa: "Obyś był zimny albo gorący!" (Ap3,15) to Ona właśnie taka była. Na pewno nie była letnia.
Ale ja tęsknię do takich ludzi tu, na ziemi. Do tych, co mają odwagę nazwać rzeczy po imieniu. Tych, którzy nie boją się zawsze w dyskusji odwołać do X Przykazań. Takich, którzy zachowują spokój wobec ataków. Oczywiście, znam takich, nawet staram się wśród takich głównie obracać, ale przecież otaczają mnie także ci zupełnie inni ... I jeszcze jedno - następny fragment mojej opowieści będzie poświęcony pomocy okazywanej nam z tamtej strony....
Pozdrawiam:)

avatar użytkownika gość z drogi

20. @Guantanamera :)

czekam z niecierpliwością....
Moja Przyjaciółka przyprowadziła mnie dzisiaj do Twojego Wspomnienia :)
Może razem z Panią Wandą,rozmawiają gdzieś w innym wymiarze, o tym co było. ale nie minęło....?
solidarnościowe pozdrowienia z czasów pięknych,ale już odległych :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

21. @All

avatar użytkownika guantanamera

22. @Jacek Mruk

A jeżeli Ona żyje? Przeież rozważaliśmy taką możliwość...

avatar użytkownika guantanamera

23. @intix

Zajrzałam. Ciekawe c o jeszcze oni mogą dodać do metod już stosowanych? Może to będzie po prostu system komputerowy z wgranym wynikiem?

avatar użytkownika Jacek Mruk

24. Quantanamera

Bez względu na stan jej obecnego ducha
Ma z Tobą kontakt i Ciebie słucha
Skupiaj się na odbiorze co Ty otrzymujesz
Wtedy jej krokom w życiu wciąż dotrzymujesz
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika gość z drogi

25. własnie,moze warto zastanowić sie nad systemem komputerowym

szpiegującym ich poczynania,wszak mamy świetnych programistów...
Np ogłosic ,ze mamy taki system i będą pod pełną kontrolą....?
dalej
warto pomysleć jak oznakować nasze karty i fotografować je, ja to robię od lat...ale u mnie i tak same lemingi i sld,
więc nic nie będą fałszować,jeno będą na siebie głosować...
Mamy trochę CZASU,wiec warto się zastanowic nad Metodą i Instrumentami ,oprócz męzów zaufania...
postawmy na TECHNIKĘ i Elektronike....

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

26. @gość z drogi

To jest chyba dobry trop...
Najprostsze jest spisanie w nocy wyników ze wszystkich lokali wyborczych i zsumowanie. O ile wiem nikomu się tego dotąd nie chciało podjąć...Może się mylę? A moim zdaniem przekręty zaczynają się pomiędzy lokalami a wynikami. Podczas liczenia też są, ale na mniejszą skalę - tu też trzeba pilnować - są ludzie róznych opcji i mężowie zaufania. Za drzwiami moga się zacząć duże przkręty, Czy z lokali wyniki przesyła się już wyłącznie komputerowo? No wtedy konieczni sa nasi z programem...
Czy są wożone? Tak czy inaczej - trzeba robić symultaniczne liczenie. I domagąć się liczenia za szklanymi ekranami - gdzieś tak się liczy gdy ludzie patrzą na ręce... Ale tutaj potem i tak - symultaniczne liczenie.

avatar użytkownika gość z drogi

27. Witaj @Guantanamero

wiec pierwszy krok jakby już opracowany...
mam nadzieję,że dalej tez coś wymyslimy,ale tu są potrzebni fachowcy,komputerowcy...
i nie tylko.ważne by opracować plan a pózniej wcielać go w życie....
pierwszy punkt jest...mężowie zaufania,ale to tylko fragment tej całej układanki....
wazna jest droga "przesyłu danych,jak słusznie zauważyłaś....
ja
proponowałabym jeszcze naszych obserwatorów ,dyskretnie "obserwujących"WSZYSTKO,a pożniej raporty pisemne...a nawet dowody w postaci fotografii
Jeśli się uda,to wygramy,jeśli nie,
nie pomogą żadne sądy "niezależne" bo to tylko Farsa...typu piszcie do nas ,o nas itd....
serd pozdrawiam :)

gość z drogi

avatar użytkownika benenota

28. @guantanamera

Witam.
Czy można wiedzieć,ile jeszcze odcinków bedzie?
-bo róże powoli zaczynaja tracić wdzięk!

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika guantanamera

29. @ benenota

Dziękuję za komentarz! Niestety. Muszę przestrzec, źe właściwie, to dopiero teraz się zaczyna. To jest opowieść dla tych najwytrwalszych. Jak w górach... :) Ale odniesienie doskonałe!!!!!!!!!!

"NIE CZAS ŻAŁOWAĆ RÓŹ..."
Naprawdę.