Czy Niemcy temu podołają?
Oczywiście mam na myśli nazwę kraju, czyli Deutschland. Język polski jest w tym przypadku mylący, bo tym samym słowem nazywamy ten kraj oraz jego mieszkańców.
Pierwsze słowa hymnów narodowych ich i naszego przywołują uroczyście nazwę kraju ojczystego i na tym kończy się podobieństwo. Oni śpiewają – „Deutschland, Deutschlan uber alles” (Niemcy, Niemcy ponad wszystko) – a my – „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Jest taka teoria, wedle której hymny odzwierciedlają charaktery narodów. Biorąc pod uwagę Niemcy i Polskę potwierdza się to chyba w pełni. Niemiec ma w tyle głowy na trwałe wdrukowaną zasadę mówiącą, że ojczyzna jest najważniejsza, „uber alles” – ponad wszystko. Polak za to jakby balansował wiecznie na krawędzi katastrofy z fanfaronadą pokrzykując – „Jeszcze Polska nie zginęła”. Jest to jeszcze bardziej zasmucające – jak uważam – od mickiewiczowskiego – „Szlachta na koń siędzie, my z synowcem na czele i jakoś to będzie”...
Jest też takie rozwinięcie wzmiankowanej teorii, wedle którego ma miejsce sprzężenie zwrotne i treść hymnu narodowego stymuluje postawy członków narodu. Panie Boże wybacz przeto naszym przodkom, że na hymn Polski wybrali w 1927 r. pieśń Legionów Dąbrowskiego. Po rozbiorach, żołnierzowi tułaczowi, przelewającemu krew na obcej ziemi, niewątpliwie dodawały otuchy słowa – „Jeszcze Polska nie umarła, kiedy my żyjemy”. Ale suwerenny naród, to nie zaciężni żołnierze armii napoleońskiej...
Dość jednak tych dygresji – Niemcy starają się zawsze tak postępować, aby to było zgodne z interesem ich ojczyzny. Siemens’owi oddano za bezcen warszawski ZWUT, w którym przy produkcji na licencji francuskiej pracowało 3.500 ludzi. Niemcy przerobili to na hurtownie macierzystej firmy zatrudniającą 300 osób. Przeszkoda, którą Polska pozwoliła sobie zwalić na podejściu do zespołu portów Szczecin-Świnoujście, zwiększa szanse rozwoju portów Lubeka i Rostock itd. itp.
Niemcy po zjednoczeniu po raz kolejny podjęły też ambitny zamysł budowy w Europie ponadnarodowego tworu państwowego. Pierwej było to Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, a teraz ma to być Unia Europejska z jedną polityką, walutą i armią. Niemieckie cnoty predestynują ich do takiego dzieła, bo są nimi przecież pracowitość, rzetelność, zdyscyplinowanie i poszanowanie prawa.
Wydaje mi się jednak, że Niemcy zlekceważyli destrukcyjną potęgę demoralizacji. Nie docenili tego zjawiska, chociaż mogli bardzo dokładnie przeanalizować jego skutki odciśnięte na rodakach z DDR. Mimo upływu ponad 20 lat i miliardów wtłoczonych we wschodnie landy, wciąż biją po oczach dysproporcje rozwojowe oraz różnice w zachowaniu się Ossi, a nawet w ich wyglądzie zewnętrznym. Większość z nich nie czuje się prawdziwymi obywatelami Republiki Federalnej i wielu chciałoby powrotu DDR...
Odwiedziłem NRD – z okazji Targów Lipskich – w roku 1990, a więc w samej końcówce tego tworu państwowego, tuż przed zjednoczeniem. Już po przejechaniu granicy dał się zauważyć brud, smród i „bardak”. Na tym tle, dopiero co opuszczona Polska wydawała się krainą porządku i schludności.
W biały dzień na skwerku w centrum Lipska podziwiać można było biesiadę kilkuosobowego ansamblu damsko-męskiego, który ciskał wokoło opróżnionymi butelkami, a co rusz rozlegał się obleśny damski rechot taki, jaki można było usłyszeć kiedyś tylko na ul. Brzeskiej na warszawskiej Pradze. Pijący pojedynczo i grupowo oraz rzucający butelkami, to pospolity obrazek ówczesnych ulic Lipska. Raz dali mi się zauważyć prowadzący się dwaj upojeni „ubermensche” – jeden z nich niósł w rękach spodnie i buty i był cały obfajdany – za przeproszeniem...
Rozmawiając na tych targach z pewnym sympatycznym szefem niewielkiej firmy z Niemiec Zachodnich napomknąłem mu złośliwie o powyższych scenkach, obrazujących wschodni Deutsche Wirschaft. Jego twarz oblał intensywny rumieniec i wykrztusił – „Oni są gorsi od Rosjan”.
Na ogół nie jest dobrze, gdy u sąsiada jest nieporządek, bród i smród. Niewątpliwie zaczną przełazić do nas lęgnące się tam szczury i insekty. Liczyłem przeto, że Niemcy popierały będą w Polsce taką transformację, która będzie eliminowała patologie społeczne. Przecież otwarta granica i swoboda wyboru miejsca zamieszkania oraz pracy umożliwia przenikanie korupcji i metod oszukańczego omijania prawa.
Nie dziwota, że czynią akurat odwrotnie, skoro na kanclerza obrali sobie Frau Ossi, niegdysiejszą aktywistkę FDJ, takiego enerdowskiego „komsomołu”. Aktywistkę nietuzinkową, bo w nagrodę jeżdżącą do ZSRR na udoskonalające spędy. Dama owa posiada aparycję istotnie przywodzącą na myśl kartofel. Jej propagandyści kłamliwie przypisywali tę cechę braciom Kaczyńskim. Fraulein Kartofel na biesiadach w Moskwie poznała swojego pierwszego męża.
Łapownik, aferzysta lub złodziej „najumać” może wiele. Nie zdarza się jednak tak, aby takowe indywidua zorganizowały się na tyle, aby wybudować sprawnie coś solidnego. Biorąc za przykład choćby nasze autostrady można podziwiać, jak popękały one w poprzek jeszcze przed zakończeniem prac. Stwierdza się też nie tylko „kantowanie” podwykonawców, ale również kradzież nawet tłucznia i piasku, w miejsce których nawalono różnego śmiecia.
Polski ludek kombinatorów w czasie okupacji natychmiast skorumpował niemieckie służby policyjne, które miały tu zwalczać nielegalny handel. W okupowanej Polsce kwitł przeto czarny rynek, a krewni żandarmów i banschutzów żarli otrzymywany w paczkach owoc korupcji – „Speck und Fleisch”. Oczywiście dotyczyło to wszystkiego tego, czym obracano za plecami okupantów i czego oni nie mogli przez to pozyskać na rzecz Reichu i Wehrmachtu.
Frakcja zdemoralizowanej w DDR kanclerz Frau Ossi zdaje się uważać, iż popieranie w Polsce i wspieranie nagrodami oraz grantami systemu tolerującego patologie społeczne jest korzystne dla Niemiec. Nie bierze pod uwagę tego, że obyczaje powszechnego gwałcenia prawa i korupcji będą do nich przenikały, bo przecież granicy już nie ma.
Polski ludek kombinatorski potrafił kiedyś skorumpować żandarmów i banschutzów, którzy mogli strzelać kiedy chcieli i do kogo chcieli. Można liczyć, że tym bardziej da sobie radę z demokratycznymi funkcjonariuszami. Skorumpowany aparat państwa nie będzie chyba zdolny do przeprowadzenia ambitnego dzieła budowy pod swym przewodem „Stanów Zjednoczonych Europy”, czy jak tam to chcą nazwać...
Zdemoralizowane Niemcy temu nie podołają – szczerze im tego życzę, a nawet jeszcze gorzej!
- Jan Kalemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @Jan Kalemba
piszmy "TAK TAK, NIE NIE" zamysł „Stanów Zjednoczonych Europy” to nic innego, jak kontynuacja . IV Rzesza, a epigoni Stalina i Hitlera nazywają się Merkel i Putin.
Zamiast dyktatury proletariatu i czołgów, mamy dyktaturę światowej finansjery i pakt fiskalny, czyli 27 państw tworu UE będzie spłacało długi banków 17=tki.
Merkel juz ujawniła ten plan, ale igrzyska trwają, a lemingo-proletariat obudzi się po igrzyskach z pustą kieszenią i zadłużeniem na pokolenia. Nie potrzeba budować Konzentrationslager, tym razem wszyscy sobie WYBRALI los niewolników.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pani Marylo
Merkel i Putim są prawie równolatkami. Może hulali wespół na tych biesiadach komsomołu i stamtąd wynika ich wspólny język.
Ukłony