Przechadzka po pałacu Brühla w Warszawie
Mariasz, pt., 08/06/2012 - 13:46
http://mariasz.web-album.org/album/22418,palac-br-hla
Adaptacji pałacu Brühla nas siedzibę Ministerstwa Spraw Zagranicznych dokonano w latach 1932-36. Do pałacu restaurowanego pod kierunkiem Bohdana Pniewskiego dobudowano willę, pawilon recepcyjny ministerstwa, willa otrzymała także ogród. Wcześniej gdzieś tam pod ziemią przechodził kabel telegraficzny Londyn-Indie.
Dla nowego skrzydła pałacu Brühla inspiracją była inna willa zaprojektowana dla Andrzeja Zalewskiego, przyjaciela Bohdana Pniewskiego. Nowy projekt „niemal dosłownie powtarzał motyw klasycznej kolumnady i kształt monumentalnych schodów o ciężkiej, pełnej balustradzie; w MSZ zrezygnowano jedynie z dużego tarasu.”
Tamta willa zachowała się:
Jeśli już stoimy przed gmachem, warto wspomnieć o każdym szczególe, bo o tamtym świecie nie wiemy prawie nic. Elewacje zostały wyprawione sztucznym kamieniem „Skalenit” firmy „Felzytyn i Trocal”, z centralą w Warszawie na Kredytowej 18. Ów Felzytyn, Trocal to inne marki należące do firmy.
Układ kondygnacji powtarza ten ze starego pałacu, wyróżniono więc piano nobile , z francuska bel-étage, „kondygnację mieszczącą pomieszczenia o charakterze reprezentacyjnym na pierwszym piętrze (druga kondygnacja). Zwykle wyższą od pozostałych kondygnacji, o bogatszym wystroju architektonicznym. Okna piano nobile są większe niż w pozostałych kondygnacjach budynku, często zastąpione przez drzwi balkonowe porte-fenêtre. […] Wejście na pierwsze piętro prowadziło przez reprezentacyjną klatkę schodową.”
W olbrzymim westybulu stół, wielki i ciężki. Ściany stiukowe, kamieniarka olśniewa.
„Olśniewająca - w dosłownym tego słowa znaczeniu, jeżeli uwzględnimy błysk wypolerowanych posadzek - była kamieniarka stosowana przez Pniewskiego w sposób, który godził naturalną surowość materiału z finezją stworzonej z niego formy.” [1]
W całym pałacu na podłogach powtarza się ten sam solarny symbol, o ośmiu promieniach, jak znak, który wita na frontonie paryskiej siedziby "Le Droit Humain"[2]. Osiem płatków ma także kwiat lotosu. „Osiem to liczba stabilności, harmonii i odrodzenia. Jak również nieskończoności i spiralnego ruchu kosmosu. […] Ósemka może zwiastować wyraźne zmiany […].”
Na zdjęciach lotniczych słońce o ośmiu promieniach, wyłożone ciemniejszą granitową kostką, widać także na rozległym cour d’honneur od strony Placu Marszałka J. Piłsudskiego, przed tym pysznym starym pałacem, o którym Maria Dąbrowska pisała „roztańczone rokoko”.
„Zważywszy, że strona reprezentacyjna odgrywać ma dużą, choć nie jedyną rolę, architekt położył nacisk na szerokie rozwiązanie klatki schodowej i westybulu. Chcąc rozwinąć schody w sposób wspaniały, musiał umieścić je na osi poprzecznej do westybulu, skutkiem czego zyskał odpowiednią przestrzeń. Jakkolwiek schody te daleki są od wszelkich reminiscencyj barokowych, rozmach, z jakim są założone, przypomina ową zasadę włoską „salire con gravita, wstępować z powagą” – pisze A. Lauterbach w artykule z kwietnia 1938 roku „Wnętrza pałacu Ministerstwa Spraw Zagranicznych”.[3]
[…] tylko dokumentalne fotografie mówią nam dziś o wytwornej monumentalności wnętrz, o służącym temu celowi przemyślnym biegu głównych schodów ze specjalnie poszerzonym podestem dla witania przybywających osób i z po raz pierwszy w ten sposób w Polsce zastosowanym niskim, bocznym oświetleniem płynącym ze źródeł światła ukrytych w poręczach. Hall wejściowy wyprowadzony poprzez 2 kondygnacje - było to wykorzystywane i w innych projektach Pniewskiego - nadawał wnętrzu monumentalną skalę.”[4]
Schody marmurowe, szło się między ścianami wyprawionymi w sztucznym kamieniu, wyszlifowanymi do lustra, białym wąwozem w pałacu luster. Con gravita, z powagą wstępowano w świat za lustrzanymi ścianami.
Z hallu nad schodami szerokie drzwi wiodły do sali bankietowej. „[…] połączenie zielonych stiukowych ścian z niebieskim malowanym plafonem nie dało szczęśliwego efektu” – pisze Lauterbach. Luciana Frassati-Gawrońska wspominała wizytę ministra Ciano, w styczniu 1939 roku: „Podczas przyjęcia wydanego na jego cześć w nowym salonie ministerstwa spraw zagranicznych w Warszawie, urządzonym w bardzo złym guście, zamieniałam z nim kilka słów”. [5]
Pod ścianami stały białe, wyściełane, niewygodne ławeczki. „Oświetlenie we wszystkich salach zastosowano ukryte, które ma tę zaletę, że rozprasza światło równomiernie i łagodnie, a tę wadę, że niewidoczność źródła światła po pewnym czasie nuży, co też zauważono, umieszczając gdzieniegdzie kinkiety” – pisze Lauterbach.
Do sali bankietowej jak się zdaje przylegał zielony salonik. Z okazji wizyty Ciano doszło do wydarzenia politycznego i kolekcjonerskiego: w zielonym saloniku postawiono złoconą gablotę Louis XV ze „szczątkami starego miśnieńskiego serwisu z osiemnastego wieku”.
Na ten sam raut zaproszono Zofię Nałkowską. „ Na wierzchu – pisze Nałkowska – stała stara waza ozdobiona barwną tarczą z herbem państwowym polskim w obramowaniu złoconych motywów barokowych. Niżej na półkach tkwiły w podstawkach po trzy talerze w czterech rzędach, z taką samą tarczą herbową i barokowym ornamentem. […] garnitur prawie w całości przechowywał się do ostatnich lat na zamku Moritzburg pod Dreznem. Zamówił go w Miśni jeszcze w roku 1729 August II. Ale gotowy był dopiero w cztery lata później i po raz pierwszy użyty przy uczcie koronacyjnej Augusta III. To ten słynny garnitur koronacyjny! I jednemu ze znawców, który miał tam już stosunki, udało się uzyskać ten komplet drogą wymiany. Taka zdobycz!”.
Porcelanę wykonał Johann Joachim Kändler. „Okazałą zastawę, z której król jadł m.in. w dzień swojej koronacji w Krakowie, zdobił polsko-saksońsko-litewski herb.”
Jadwiga Beckowa wspominała : „Oświetlone salony, lśniące posadzki, wnętrza projektowane przez polskich artystów, obrazów niewiele, ale dobre. Kilka plafonów malowanych przez Kowarskiego. Kwiatów mnóstwo i dekoracyjnych gałęzi z parku Skaryszewskiego. Tkaniny, wazony z »Ładu «. Kandelabry, patery, popielniczki wykuwał Henryk Grunwald. Całość zharmonizowana, wymuskana do najdrobniejszego szczegółu przez doradcę artystycznego ministerstwa Jerzego Warchałowskiego.”
Henryk Grunwald zaprojektował także „kute w miedzi i mosiądzu monumentalne kraty na grzejniki o klasycyzujących motywach”, kinkiety, świeczniki, latarnie na podwórzu. Wykonała je Firma Bracia Łopieńscy Fabryka Brązowych Wyrobów Sp. z o.o. z Warszawy.
Jerzy Warchałowski to teoretyk i krytyk sztuki, współtwórca m.in. spółdzielni artystycznej »Ład«.. „[…] był zdania, że sztuka stosowana otaczająca człowieka, wyrastająca z jego potrzeb i życia ma moc kształtowania jego wrażliwości, i może najlepiej wyrażać charakter narodowy. Pisał, że zadaniem sztuki stosowanej jest otoczyć naród pięknem - czyli dać mu władzę podniesienia głowy, otoczyć pięknem twórczym - czyli dać siłę do odradzania się, wreszcie otoczyć pięknem własnym, swojskim.” [6]
„[…] w recepcyjnych salonach spotkać można portret Stanisława Augusta przez Perroneau, jak i „Macierzyństwo” Wyspiańskiego, a w t. zw. Galerii, obok portretów Władysława IV i Cecylii Renaty – popiersie Prezydenta Narutowicza przez Wittiga.” „wspaniale […] wypadło zestawienie czerwonego soczystego weluru z czarno-białą posadzką w t. zw. Galerii”, pisze jeszcze Lauterbach. Być może tam wisiał odnaleziony niedawno portret króla Jana III Sobieskiego, w karacenowej zbroi.
W jadalni rokokowy kominek, na marmurowej podłodze stół wykonany z wielkiego czarnego dębu wydobytego z dna Prypeci i czterdzieści osiem ciężkich dębowych krzeseł obitych pąsowym safianem.
Oficjalny gabinet ministra był „utrzymany w zimnych szarym kolorze stiukowych ścian, harmonizujących znakomicie z pięknym lekkim, kolisto-wklęsłym plafonem prof. F. Kowarskiego […]” Pod portretem Marszałka biurko z »Ładu«, obok dwa telefony. Na podłodze płytki kamionkowe glazurowane z firmy Dziewulski i Lange S.A. z Warszawy.
W pawilonie recepcyjnym minister Beck miał także mieszkanie z gabinetem prywatnym.
Branko Ćirlić, korespondent belgradzkiego dziennika "Prawda", przeprowadził z nim w maju 1939 roku wywiad: „Siedzieliśmy w gabinecie na biedermeierowskich fotelach.”
To jest ów, zachowany we wspomnieniach „ciemnawy salon Becka:
W gabinecie parapety zastawione papierami, na biurku lampa z Fabryki Żyrandoli Elektrycznych Antoniego Marciniaka S.A. w Warszawie, projektu profesora Edmunda Bartłomiejczyka, model obecnie bardzo poszukiwany przez kolekcjonerów.
Minister spraw zagranicznych Józef Beck przy mikrofonie w swoim prywatnym gabinecie przed przemówieniem wygłoszonym z okazji przyłączenia ziemi zaolziańskiej do Polski:
Latem Pani Beckowa urządzała „garden party”:
Niekiedy damy ubierały się w stroje ludowe. Każda okazja była dobra do propagowania polskiego stylu we wzornictwie.
***
„W wielu realizacjach architektonicznych w końcu lat trzydziestych, mniej lub bardziej spektakularnych, artystycznie kompromisowych, nieodmiennie luksusowych, lecz jedynie pozornie bezpiecznych, wyczuwa się symptomy nadchodzącego kryzysu, czasem atmosferę dekadencji. Nadają one powstającej wówczas architekturze zaskakująco nostalgiczny wymiar, a może nawet rys tragizmu...” pisze T.S. Jaroszewski.[7]
Architektura Pniewskiego do dziś jest nowoczesna i olśniewająca. Wnętrza pawilonu recepcyjnego MSZ śmiało można prezentować we współczesnych magazynach wnętrzarskich. Zapomnieliśmy o tamtej, polskiej nowoczesności, nowoczesności, której w wielu dziedzinach nigdy nie udało się osiągnąć w kraju zwanym PRL, przez lata całe.
Przedwojenny modernizm warszawski to już architektura i wzornictwo najwyższych światowych lotów.
***
Na wewnętrznym skwerku Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej leżą dwie rzeźby.
Kamieniarka Pniewskiego „kształtowała […] również plastyczny wyraz fasady ulicznej, w której niszach [ od strony Placu in. Marszałka J. Piłsudskiego] umieszczono antyczne w formie popiersia. "Antyczne w formie" przedstawiały jednak podobizny współczesnych, a między innymi również twórcy gmachu i jego małżonki. Właśnie kamienne pozostałości antycznych podobizn Jadwigi i Bohdana Pniewskich leżące dziś na wewnętrznym skwerku Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, są dziś jedynym materialnym śladem tej wspaniałej architektury.”[8]
***
Z pierwszych dni września 1939 roku amerykański ambasador w Warszawie, Anthony J. Drexel Biddle Jr., wspominał:
„Schron w podziemiach ministerstwa. Schron był znakomicie wyposażony na
wszelkie ewentualności. W istocie, nigdy dotąd i nigdzie nie widziałem czegoś tak dobrze przygotowanego: specjalny system wentylacji wyprowadzony na dach; telefony do łączności wewnątrz gmachu, z miastem i innymi placówkami rządowymi; własne zasilanie elektryczne, niezależne od miejskiego. Ponadto straż była przeszkolona w obronie przeciwgazowej; na miejscu znajdował się personel medyczny. […]
Poszedłem na górę. Było ciemno; tylko wątłe strużki z przyćmionych niebiesko lamp w rogach olbrzymiej galerii; do galerii przylegały gabinety dostojników. Małe grupy urzędników, chodząc tam i z powrotem wzdłuż wyłożonej dywanami galerii, rozmawiały półgłosem.”
***
Na swoim biurku Józef Beck zostawił autografowany portret Hitlera, zapewne z monachijskiego atelier Heinricha Hoffmanna, ofiarowany ministrowi nie tak dawno przez kanclerza Rzeszy. Na fotografii położył nabój.
***
Po latach firma Ericsson informowała:
„Podczas wykopalisk na Placu Piłsudskiego w Warszawie odkryto bakelitową słuchawkę telefoniczną produkcji firmy Ericsson. Przetrwała pod gruzami obok innych przedmiotów odnalezionych w trakcie prac archeologicznych na terenie Pałacu Saskiego.
Czarna słuchawka ma dobrze zachowane i bardzo nietypowe logo: po wewnętrznej stronie rączki zostały wpisane w wspólną elipsę wyrazy Ericsson i "Warszawa". Najprawdopodobniej słuchawka została wyprodukowana w latach międzywojennych i służyła w biurach Ministerstwa Spraw Zagranicznych znajdującym się wtedy w Pałacu Bruhla.
Krój czcionki użyty w logo na odnalezionej słuchawce był w latach 30-tych już rzadko stosowany przez firmę. W 1922 roku powstała spółka PAST, a w 1924 PASE, która produkowała sprzęt firmy Ericsson. Zatem w latach 30-tych to loga tych dwóch firm widniały na urządzeniach. Nigdy też nie umieszczano nazw miast. Przypuszczalnie więc telefon został wyprodukowany w latach 30-tych na specjalne zamówienie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.”
Czarna słuchawka ma dobrze zachowane i bardzo nietypowe logo: po wewnętrznej stronie rączki zostały wpisane w wspólną elipsę wyrazy Ericsson i "Warszawa". Najprawdopodobniej słuchawka została wyprodukowana w latach międzywojennych i służyła w biurach Ministerstwa Spraw Zagranicznych znajdującym się wtedy w Pałacu Bruhla.
Krój czcionki użyty w logo na odnalezionej słuchawce był w latach 30-tych już rzadko stosowany przez firmę. W 1922 roku powstała spółka PAST, a w 1924 PASE, która produkowała sprzęt firmy Ericsson. Zatem w latach 30-tych to loga tych dwóch firm widniały na urządzeniach. Nigdy też nie umieszczano nazw miast. Przypuszczalnie więc telefon został wyprodukowany w latach 30-tych na specjalne zamówienie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.”
[2] http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Droit-humain-Paris.JPG&filetimestamp=20080420193718
[3] „Arkady” z kwietnia 1938 roku, strona 43, artykuł A. Lauterbacha „Wnętrza pałacu Ministerstwa Spraw Zagranicznych”
[7]T. S. Jaroszewski, Polityka i architektura tuż przed potopem. O przebudowie Pałacu Brülowskiego w Warszawie na Siedzibę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, [w:] Kryzysy w sztuce. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Lublin, grudzień 1985, Warszawa 1988, s. 220.
- Mariasz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Mariasz
przeczytałam i serce mnie zabolało.
Dzisiaj widzimy kicz w najgorszym guście wpychany Polakom jako "sztuka", tandetę ściąganą z Chin, i sami nie wiemy skąd. Wszystko to zamawiane przez MSZ, następcę min. Becka, który z Beckiem nie ma nic wspólnego, nic.
Gdzie podziała się nasza Polska? Gdzie zniknął polski przemysł, rzemiosło, myśl techniczna i architektoniczna, dlaczego dalismy to wszystko ukraść i wyrzucic na smietnik?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @ Pani Maryla
Pani Marylo... Wspaniały budynek od a do z zbudowany przez polskich specjalistów, z krajowych materiałów, a przecież budowano wtedy mnóstwo. Pamiętam mieszkanie mojego pradziadka, blok w Mielcu, dla potrzeb pracowników fabryki samolotów. Konstruowano tam "Łosie". Tej jakości przez cały okres trwania komuny nie udało się przebić. A to był zwykły blok dla robotników.