Polemika z prof. Zybertowiczem - cz. I
UPARTY, czw., 17/05/2012 - 12:16
Profesor Zybertowicz analizując powszechną zgodę na korupcję, na powszechną demoralizację stosunków ekonomicznych w swoim wystąpieniu na kongresie Polska Wielki Projekt nie trafił w sedno problemu. Jak sądzę, do puki nie powiemy jasno jaka jest przyczyna patologi życia społecznego, do póty nie będziemy mogli zaproponować skutecznego i powszechnie akceptownego programu naprawy państwa. Tak wiec problem jest ważny można powiedzieć kluczowy a nie jest to tylko spór o słowa. Mając jeszcze na względzie, że zgodnie z wypowiedzią J.Kaczyńskiego debaty te mają być jedną z dróg dojścia do programu politycznego PiS’u, więc w pewnym sensie i mojego, poczułem się wręcz zobowiązany do tej polemiki..
Jako przykład patologi społecznej pan prof. Zybertowicz podał istnienie całej rzeszy lekarzy i prawników deklarujących oficjalnie wpływy z prywatnej praktyki jako mniejsze niż 40 tys rocznie w celu uniknięcia konieczności instalowania kas fiskalnych. Jego zdaniem jest to dowód demoralizacji. Powiedział też, że jednym z powodów rzekomej niechęci tych ludzi do płacenia podatków jest świadomość marnowania przez państwo zbieranych pieniędzy, ale innych nie wymienił.
W związku z tym ja też zacznę od tego przykładu i pozwolę sobie stwierdzić, że nie jest on dowodem na patologiczność obu tych środowisk, co wcale nie przeczy tezie, że wielu prawników i lekarzy jest zdemoralizowanych do imentu. Tyle, że vat do wyliczenia którego przeznaczone są kasy fiskalne, od prawie wszystkich usług medycznych wynosi “0” a jeśli chodzi o podatek dochodowy to 90% lekarzy, zwłaszcza tych co żyją wyłącznie z własnej praktyki płaci tzw ryczałtem więc tworzenie specjalnego, fiskalnego rejestru ich obrotów jest w obecnym stanie rzeczy bez sensu. Inaczej ma się rzecz z prawnikami, ale co do lekarzy można powiedzieć, że wymóg posiadania kasy fiskalnej jest pierwszym krokiem do “ovatowania” usług medycznych a temu należy się za wszelką cenę i wszelkimi sposobami przeciwstawić.
Nie można mówić, że sprzeciw wobec vatu do demoralizacja, bo prawda jest taka, że większość przyzwoitych lekarzy i prawników nie ma pieniędzy na dodatkowe podatki, nie ma pieniędzy na vat! Na prawdę! Ci ludzie już w poprzednich latach tak ograniczyli swoją konsumpcję, że bardziej nie mogą! Ja wiem, że mówię rzeczy szokujące i że wystarczy się przejść po parkingu pod byle jaką przychodnią by mieć wątpliwości do tego, co piszę, ale jestem pewien tego co piszę. Już 7 lat temu Warszawska Rada Adwokacka zaczęła notować przypadki adwokatów popadających w biedę, adwokatów z przyczyn ekonomicznych rezygnujących ze praktyki.
Mieszkam w Warszawie, mieście gdzie zarabia się najlepiej w Polsce i mam kilkoro znajomych lekarzy i prawników mających swoje kancelarie. Ich status materialny jest zbliżony więc przytoczę tylko jeden przykład.
Znam np profesora medycyny, a więc przedstawiciela elity lekarskiej, który oprócz pracy w szpitalu prowadzi prywatną praktykę w chyba dwóch przychodniach i który na jesieni ubiegłego roku, z oszczędności, zaczął podróżować komunikacją miejską mimo, że nie mieszka “przy metrze”, więc dojazdy są dla niego problemem.
Patrząc na jego rodzinę z zewnątrz ( żona też jest lekarzem dobrej finansowo specjalności) może się wydawać, że niczego im nie brakuje podczas gdy tak na prawdę są całkiem bez pieniędzy. Dlaczego - bo kupili na kredyt mieszkanie, bo mają dwójkę dzieci, bo opiekują się zniedołężniałą matką i muszą dla niej wynajmować opiekę na stałe, jeśli nie chcą sami przy niej bez przerwy dyżurować kosztem pracy zawodowej.
W rezultacie pan profesor medycyny pracuje codziennie po mniej więcej 10 - 11 godzin, co razem z przejazdami wypełnia mu czas od w pół do ósmej rano do mniej więcej ósmej wieczorem, zaś w soboty pracuje mniej, już między trzecią a czwartą jest w domu. Jego żona pracuje (zarobkowo) trochę mniej i chyba dwa popołudnia zostawia sobie na prace domowe.
Żadne z nich nie ma swojego gabinetu, więc nie dotyczy ich problem kasy fiskalnej, ale nie mają swoich gabinetów, bo to się im by nie opłacało! Per saldo mają więcej pracując w różnych cudzych gabinetach, a mimo to nie mają na to, by do pracy dojeżdżać samochodem!
Tyle tylko, że są to uczciwi lekarze. Nie testują na swoich pacjentach nowych leków, nie wymuszają niepotrzebnego zakupu bardzo drogich specyfików leczących tak rzadkie schorzenia, iż gdyby były stosowane tylko zgodnie z przeznaczeniem nigdy, nie zwróciły by się koszty ich produkcji, ani też nie wystawiają lipnych zaświadczeń.
Dlaczego więc mówię, że ledwo zipią i twierdzę, że to jest norma?
Otóż zarówno lekarz jak i adwokat mogą zarobić tyle, ile może na ich dochody przeznaczyć ich “rynek zbytu”, czyli interesanci i pacjenci. Z reguły osiągają oni jakąś społecznie akceptowaną krotność średniej płacy.
I teraz ile wynosi średnia płaca w Warszawie. Zgodnie z danymi statystycznymi pod koniec ubiegłego roku wynosiła ponad 4,5 tysiąca złotych (brutto). Natomiast zgodnie ze świadomością ludzi poszukujących pracy - co wiem, bo sam zatrudniam pracowników - płaca o połowę niższa, tj ok. 2 400 zł miesięcznie, jest uznawana za “zwykłą”, za płacę zbliżoną do średniej! Oczywiście, nie jest to średnia matematyczna a raczej jest to kwota w statystyce określana jako “najczęściej spotykana”, a to są różne pojęcia oraz jest i drugi ważny parametr - poszukujący pracy mają na myśli wynagrodzenie za 40 godzin tygodniowo. Większość pracuje dłużej więc i niekiedy trochę więcej zarabia.
Teraz drugie pytanie. Ile wynosi ta systemowo akceptowana “krotność zarobków” lekarzy i adwokatów? Otóż w różnych krajach kształtuje się ona rozmaicie. W Anglii jest to mniej więcej 3,5 średniej płacy podstawowej, w Niemczech nieco mniej bo 3 razy,a ile wynosi w Polsce nie wiem ale myślę, że podobnie .
Czyli zgodnie z tym wyliczeniem system społeczno ekonomiczny nie pozwala w Warszawie, ani przeciętnemu lekarzowi, ani przeciętnemu adwokatowi zarobić więcej niż 7,2 tys złotych miesięcznie brutto! Z reguły rzadko kto potrafi wykorzystać więcej niż 80% możliwości teoretycznych. Czyli można przyjąć, że tylko w wyjątkowo lekarz może zarobić więcej niż 5 600 zł miesięcznie, choć na pewno są i tacy, co zarabiają ponad 11 200 czyli dwukrotność tej kwoty, ale są to jakby “wypadki szczególne” w sumie rzadkie, choć powszechnie znane.
Nawiasem mówiąc jeszcze dwa lata temu tyle właśnie ( 5 600 zł) wynosił najczęściej spotykany dochód miesięczny lekarza wyliczony na podstawie PIT’ów w Urzędzie Skarbowym na warszawskich Bielanach, o czym powiedział w radio Naczelnik tego urzędu. Ile wyniósł w zeszłym roku tego nie wiem, ale nie sądzę by były większe zmiany.
Ja wiem, że zaraz podniosą się głosy, iż są przecież kontrakty i na 16 000 zł miesięcznie, ale zachęcam wszystkich do zrobienia starannej kalkulacji jak to się przelicza na tzw pensję.Wiem również, że adwokat X czy Y za pomoc w przekręcie zarobił “straszne pieniądze” i nikt się go nie czepia. Ale o tym później, bo to nie jest norma.
I teraz wracając do wystąpienia prof Zybertowicza, gdzie leży błąd w jego wypowiedzi i dlaczego jest taki istotny.
Otóż, ani lekarz, ani adwokat nie ma praktycznie, poza czynszem za lokal żadnych “kosztów vatowskich” . Wprowadzenie kasy fiskalnej dla lekarzy to umożliwienie wprowadzenia vat’u a to jest po prostu droga do zmniejszenia ich wpływów o prawie 19%, czyli o około 1 300 zł, czego doświadczyli prawnicy. Oni zaś nie mają takich “wolnych” pieniędzy i wprowadzony podatek doprowadził do deprecjacji ich profesji, do ich degradacji społecznej! Oni uchylając się od jego zapłaty bronią się przed niesprawiedliwością państwa a do tego mają moralne prawo! Słyszę już głosy oburzonych. Jak można tak mówić, przecież wielu żyje za mniej!
Być może, ale mało kto o tym wie. Bo jeżeli od 5 600 zł, które może prawnik lub adwokat “otrzymać z rynku” odejmiemy 1 300 zł ( bo tyle wynosi vat) to zostanie 4 300 (brutto!), czyli mniej niż podawana do publicznej wiadomości statystyczna średnia zarobków w Warszawie. Ta średnia, jak wyżej powiedziałem, jest nie prawdziwa, jest kłamstwem statystycznym, ale kto to jest tego pewien?
W założeniu teoretycznym vat powinien być dodawany do ceny usługi, ale w praktyce może być tylko od niej odjęty, bo więcej niż dotychczas nikt za daną usługę nie zapłaci. Podniesienie ceny ponad społecznie akceptowana kwotę powoduje utratę klienteli lub pacjentów. W praktyce nie ma możliwości wziąć więcej niż np 150 zł za wizytę lekarską i podobnie ma się sprawa z wynagrodzeniami adwokackimi, choć tu wyliczenie jest bardziej skomplikowane. W rezultacie dochody z praktyki są jakby pod “szklanym sufitem” i nie ma siły by je zwiększyć. Ale wszyscy działamy w jednym systemie społeczno-ekonomicznym i tak właśnie on działa, choć mało kto zdaje sobie z tego sprawę.
Ponieważ ludziom wydaje się, że GUS nie ma interesu w zawyżaniu średniej zarobków, to wielu wydaje się, że to oni i ich znajomi są albo nieudacznikami, albo są prześladowani przez państwo, które odbiera im możliwość godziwego życia. Ci drudzy chcą likwidacji opresyjnego państwa a każdy, kto mówi o jego wzmocnieniu jest dla nich wrogiem. To jest geneza zoologicznej wręcz nienawiści do Pis’u.
Powstaje zatem u lekarza czy adwokata na skutek fałszywego obrazu statystycznego poziomu zarobków całkiem prawdziwe i subiektywnie w pełni uzasadnione poczucie krzywdy, bo przecież zgodnie z normami współżycia społecznego lekarz powinien zarabiać przynajmniej trochę ponad “średnią”. Jeżeli ma mniej niż “średnią” to czuje się pokrzywdzony i ponieważ na prawdę nie ma pieniędzy na utrzymanie poziomu życia właściwego dla jego statusu społecznego, ale pogląd o statusie właściwym wyrabia sobie na podstawie telewizji!
Nic więc dziwnego, że konfrontując propagandę z rzeczywistością uchylają się przed kasami fiskalnymi i co więcej - ponieważ potrzeba takiego działania jest zgodna z ich świadomością społeczną, z ich najlepszą wiedzą, to nie ma w tym nic niemoralnego! Bo pamiętajmy o jednej rzeczy - w sytuacji zagrożenia statusu społecznego Ewangelia dopuszcza fałszowanie dokumentów płatniczych! Mówi wprost, że jest to działanie słuszne!
W ten sposób ludzie chcący rzetelności w rozliczeniach podatkowych zdają się być osobami narzucającymi nadmierne wręcz niemoralne ciężary społeczne, osobami których należy się obawiać. Stąd taka trwałość formacji Antypisu.
Zawyżenie statystyczno - propagandowe informacji o średnich zarobkach w naszym kraju wytwarza moralnie słuszną presję na działania nielegalne i to jest pierwsza przyczyna powszechnej dla nich akceptacji.
Informacje o średnich zarobkach są sztucznie zawyżane , bo do nich uzależniona jest wysokość opłat od różnych czynności urzędowych i wysokość opłat ZUS od osób prowadzących działalność gospodarczą. Oni opłacają ZUS od 60% średniej krajowej. Im wyższa średnia zarobków, tym wyższe wpływy do budżetu.
Czyli kłamstwa i nieuczciwość administracji państwowej jest źródłem tej sytuacji. A to zupełnie inny wniosek od tego, który wynika z przekazu Pana Profesora Zybertowicza. Jeśli jego przemyślenia mają być podstawą programu politycznego, to nie prędko znajdzie on większościowe poparcie, bo będzie on błędny.
Najciekawsze jest jednak co innego, o czym prof Zybertowicz w ogóle nie powiedział, a co jest sednem problemu.
Ci ludzie wcale nie buntują się przeciwko zbyt wysokim podatkom i nie chcą dopasowania ich wymiaru do ich możliwości a wolą zejście do szarej strefy. Paradoksalnie tak się dzieje z tego powodu, iż w większości, ludzie chcą płacić wszystkie podatki w pełnej wysokości, ale nie mogą przekroczyć swoich aktualnych możliwości finansowych ! A te są za małe nawet na obecny system podatkowy i ponad to są zmienne. Ci ludzie wolą więc podkolorować deklaracje swoich zobowiązań (na co podkreślam, w niektórych wypadkach pozwala Ewangelia wg św. Łukasza!) w składanych deklaracjach podatkowych stosownie do aktualnych możliwości niż przyznać się do tego, że nie są w stanie sprostać powszechnym wymogom podatkowym. Nie chcą podawać jak w rzeczywistości mało zarabiają, ale zostawić sobie furtkę by jak się im poprawi to i podatki popłacić!
Ja nie jestem naiwnym marzycielem, który sądzi, że ludzie chcą płacić podatki, bo nie chcą , ale inteligencję, zwłaszcza warszawską, to znam dobrze i wiem, że przytłaczająca jej większość najchętniej dla świętego spokoju płaciła by uczciwie podatki tylko po to, by za pieniądze kupić sobie spokój i godność- dwa najbardziej w tym środowisku pożądane dobra!
Właśnie dla spokoju i godności pracują i dla nich są gotowi wydać swoje zarobki, bo te dobra są celem ich pracy!
Ponieważ nie są to dobra materialne więc nic by państwo nie kosztowało, gdyby zostały one tym ludziom zapewnione. Tu jest klucz do stworzenia środowiska społecznego pilnującego rzetelności rozliczeń, przetargów i zasad gospodarowania publicznym groszem i to w dodatku środowiska mającego możliwości intelektualne sprawowania takiej kontroli na co dzień. Powstanie zaś takiego środowiska jest warunkiem koniecznym do naprawy życia publicznego, do likwidacji korupcji.
Bo aczkolwiek inteligencji warszawskiej- a jak sadzę podobnie jest w reszcie kraju- najbardziej zależy na świętym spokoju i godności , to jednak bezzasadnego wywyższenia się materialnego innych osób, a do tego mniej godnych szacunku nie zniosą! A przy chrakterystycznym dla tego środowiska wścibstwie i plotkarstwie szanse, że ktoś się ukryje w swych niecnych działaniach jest minimalna. Czyli najpierw państwo musi być uczciwe wobec obywateli i a później może liczyć na to, że znajdą się środowiska pilnujące uczciwości obywateli wobec niego i siebie na wzajem.
Muszą być jednak spełnione pewne warunki. Pierwszy to taki, że państwo musi być uczciwe a przepisy podatkowe muszą być absolutnie jednoznaczne. Musi też istnieć możliwość łatwego udowodnienia wypełnienia swoich obowiązków obywatelskich, w tym fiskalnych. To musi być łatwe dla każdego, w każdym momencie, bez konieczności wynajmowania pełnomocnika, w sposób nie zakłócający normalnych zajęć. Jak ktoś płaci podatki zgodnie ze swa najlepszą wiarą musi mieć pewność, iż w zamian nabywa święty spokój.
Obecnie takiej sytuacji nie ma, więc mamy korupcję. Przepisy są wręcz konstruowane w sposób podstępny, tak by “władza miała możliwość manewru”, czyli żeby mogła szykanować kogo zechce i jak brakuje pieniędzy to “podebrać” ich trochę więcej. Czyli niejednoznaczne przepisy podatkowe powodują, że za zapłacone podatki nie nabywa się dobra najbardziej pożądanego, czyli spokoju. To powoduje, iż nie ma interesu w rzetelnym rozliczaniu się z podatków i jest powszechnie zrozumiałe i akceptowane unikanie podatków.
Czyli powodem akceptacji dla unikania podatków jest wadliwe prawo podatkowe a nie wadliwość postaw ludzi! To bardzo ważne, ale całkowicie sprzeczne z tezą prof Zybertowicza.
Dobrze się stało, że prof Zybertowicz w swoim wystąpieniu wspomniał o lekarzach i adwokatach, bo są to niewątpliwie bardzo opiniotwórcze środowiska i jeśli oni uznają system podatkowy za właściwy i będą rzetelnie rozliczać się z podatków, to i wielu innych będzie ich dobrowolnie naśladować a inni nie będą mieli kontrahentów do nie ewidencjonowanych obrotów finansowych.
Przytoczone w wypowiedzi pana prof Zybertowicza obawy o sposób wydawania publicznych pieniędzy, często podnoszone w omawianych środowiskach , są uzasadnieniem zastępczym, są wymówką, usprawiedliwieniem. Ludzie wiedzą o tym, iż mamią sami siebie twierdząc, że unikając podatków i tak nic złego nie robi się nikomu, bo nawet gdyby się zapłaciło to i tak pieniądze były by zmarnowane. Ale wymówka nie jest powodem żadnej decyzji, nie jest przyczyną ich postawy a jest skutkiem.
Jeśli więc nawet uda się PiS’owi spowodować, że wymówka stanie się nie prawdziwa, to jedynym skutkiem takiego działania będzie wymyślenie nowej a nie zmiana zachowania, bo przyczyna nie ustanie! Czyli działania na rzecz lepszego wydawania pieniędzy publicznych nie wpłyną na większą gotowość ludzi do płacenia podatków.
Jeśli więc to miałby być kamień węgielny programu PiS’u to będzie program fałszywy i nieskuteczny.
Czyli , prawda nas wyzwoli również korupcji i od tego trzeba zacząć, nawet jeśli pozostając przy przykładzie średniej płacy, okazało by się, że tzw prywaciarze obecnie płacą ZUS od 110 % prawdziwej średniej krajowej a nie od 60% jak stanowi ustawa, to jednak trzeba podać prawdziwą średnią płacę i zmieć poziom ustawowego obciążenia tzw prywaciarzy a nie brnąć w kłamstwie, bo jak sądzę mało kto zdawał sobie sprawę, że “drobny kancik statystyczny” uniemożliwia zwalczeni korupcji i nie pozwala na dojście do władzy środowisk patriotycznych.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz