Na marginesie biednej Julii
tu.rybak, czw., 10/05/2012 - 21:49
Wcale nie takiej biednej...Ale to nie będzie ani o bojkocie, ani o Julii. To będzie o standardach europejskich.
W tle całej historii z Julią odnajduję jedną wielką obawę wielu polityków. Obawę o własną skórę. Komorowski apeluje do Ukraińców o takie zmiany w prawie by były podobne do prawa europejskiego. Albo demokratycznego. Czy odwrotnie. Pogubiłem się, bo nie ma jednego prawa europejskiego...
Owe zmiany prawa mają polegać na tym, by polityków na Ukrainie nie można było karać za złe (tak to nazwijmy) decyzje za pomocą przepisów prawa karnego, a wyłącznie za pomocą jakiegoś prawa "politycznego". To znaczy, by politycy mieli wieczny immunitet, z co najwyżej groźbą wyroku trybunału politycznego (w Polsce - Stanu).
Pracownicy aparatu wytłumaczyli o co chodzi. Mianowicie politycy nie mogą żyć pod presją obawy za nietrafione decyzje polityczne, najlepszą sankcją będzie wyrok wyborczy. To znaczy skoro rządząc wyrządzili znaczne szkody, to nie zostaną w następnych wyborach wybrani do tego lub owego. I to będzie karą wystarczającą.
Sytuacja Juli ani mnie ziębi ani grzeje, ale raczej jestem za. Za karaniem polityków. Piszę tak, bo ciągle mam nadzieję, że Tusk, Pawlak i towarzysze zostaną ukarani. Nie symbolicznie, ale jak najbardziej realnie. I w głębokim poważaniu mam wyrok "wyborczy", w którym np. Tusk przepadnie. Mam nadzieję na normalny wyrok z więzieniem włącznie.
Islandczycy potrafili postawić przed sądem premiera Haaredgo za zaniechanie działań, które mogłyby zapobiec krachowi systemu bankowego w 2008 roku. Skorzystali w tym celu ze starego, datowanego na 1905 r., przepisu. I to mi się podoba.
Proszę zauważyć, że Arabski, facet organizujący wizytę Kaczyńskiego pod Smoleńskiem, nie przeszedł egzaminu wyborczego. I co? Wiosło. Tusk natychmiast obsadził go jako ministra. Gdyby zaś Arabski poszedł siedzieć, to nie dość, że by siedział, to i nie byłby ani posłem, ani ministrem. Co lepsze?
Aparat propagandy przytoczy następujący argument: taki zwyczaj będzie skutkował tym, że po każdej zmianie rządów następcy będą próbowali wsadzać do więzień poprzedników. Ot tak, w ramach zemsty.
Tego typu argument pokazuje, że argumentujący mają sędziów za prostytutki. Być może słusznie. Więc trzeba apelować nie tylko o zmiany w przepisach (tak by można było sądzić Tuska czy Arabskiego), ale również o to by wreszcie zrobić porządek z całym aparatem sprawiedliwości.
Krótko mówiąc Komorowski wiedział, że dzwonią, tylko nie wiedział, w którym kościele. Zamiast na Ukrainie zmieńmy prawo w Polsce.
W tle całej historii z Julią odnajduję jedną wielką obawę wielu polityków. Obawę o własną skórę. Komorowski apeluje do Ukraińców o takie zmiany w prawie by były podobne do prawa europejskiego. Albo demokratycznego. Czy odwrotnie. Pogubiłem się, bo nie ma jednego prawa europejskiego...
Owe zmiany prawa mają polegać na tym, by polityków na Ukrainie nie można było karać za złe (tak to nazwijmy) decyzje za pomocą przepisów prawa karnego, a wyłącznie za pomocą jakiegoś prawa "politycznego". To znaczy, by politycy mieli wieczny immunitet, z co najwyżej groźbą wyroku trybunału politycznego (w Polsce - Stanu).
Pracownicy aparatu wytłumaczyli o co chodzi. Mianowicie politycy nie mogą żyć pod presją obawy za nietrafione decyzje polityczne, najlepszą sankcją będzie wyrok wyborczy. To znaczy skoro rządząc wyrządzili znaczne szkody, to nie zostaną w następnych wyborach wybrani do tego lub owego. I to będzie karą wystarczającą.
Sytuacja Juli ani mnie ziębi ani grzeje, ale raczej jestem za. Za karaniem polityków. Piszę tak, bo ciągle mam nadzieję, że Tusk, Pawlak i towarzysze zostaną ukarani. Nie symbolicznie, ale jak najbardziej realnie. I w głębokim poważaniu mam wyrok "wyborczy", w którym np. Tusk przepadnie. Mam nadzieję na normalny wyrok z więzieniem włącznie.
Islandczycy potrafili postawić przed sądem premiera Haaredgo za zaniechanie działań, które mogłyby zapobiec krachowi systemu bankowego w 2008 roku. Skorzystali w tym celu ze starego, datowanego na 1905 r., przepisu. I to mi się podoba.
Proszę zauważyć, że Arabski, facet organizujący wizytę Kaczyńskiego pod Smoleńskiem, nie przeszedł egzaminu wyborczego. I co? Wiosło. Tusk natychmiast obsadził go jako ministra. Gdyby zaś Arabski poszedł siedzieć, to nie dość, że by siedział, to i nie byłby ani posłem, ani ministrem. Co lepsze?
Aparat propagandy przytoczy następujący argument: taki zwyczaj będzie skutkował tym, że po każdej zmianie rządów następcy będą próbowali wsadzać do więzień poprzedników. Ot tak, w ramach zemsty.
Tego typu argument pokazuje, że argumentujący mają sędziów za prostytutki. Być może słusznie. Więc trzeba apelować nie tylko o zmiany w przepisach (tak by można było sądzić Tuska czy Arabskiego), ale również o to by wreszcie zrobić porządek z całym aparatem sprawiedliwości.
Krótko mówiąc Komorowski wiedział, że dzwonią, tylko nie wiedział, w którym kościele. Zamiast na Ukrainie zmieńmy prawo w Polsce.
- tu.rybak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać

2 komentarze
1. Pan Tu Rybak,
Szanowny Panie Rybaku,
Zgadzam się z panem. Miałem na ten temat pisać ale zawsze brakuje mi czasu.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. Lead z "Naszego Dziennika"
Lead z "Naszego Dziennika" (12-13 V 2012 r.):
Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera, szykuje się na ambasadora RP w Madrycie. Czy dyplomatyczny immunitet ma mu pomóc uniknąć odpowiedzialności za fatalną organizację lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska?