Fałsz! - Polska nie jest pęknięta

avatar użytkownika Jan Kalemba

 

Mając 13 lub 14 lat przeczytałem „Kolumbów” Bratnego. Nie ma co ukrywać, fascynował mnie wtedy przede wszystkim nonszalancki fason i bohaterstwo młodych żołnierzy Armii Krajowej, co było już wówczas częścią narodowej legendy. Ta lektura, nie najwyżej dziś cenionego autora, pozostawiła mi jedną prawdę, która tkwi w mej głowie do dnia dzisiejszego – „Od losu ojczyzny nie można się odłączyć”.
 
Powiedział tak jeden z powieściowych bohaterów, młody, oczytany i inteligentny żołnierz Wehrmachtu. Ojczyzna jest przestrzenią istnienia narodu i aby być członkiem danego narodu trzeba dzielić jego los, tak jak i los ojczyzny. Ojczyzna i naród, jako byty idei, są wszak wartościami nierozdzielnymi. Tak więc imperatyw nierozłączności z losem ojczyzny usankcjonowany jest rygorem utraty przynależności do narodu.
 
Czytając „Uważam Rze” dowiedziałem się w tym tygodniu od Piotra Skwiecińskiego o zwierzeniu szansonistki Marii Peszek – „Gdyby moja ojczyzna popadła w jakieś tarapaty, myślę tu o sytuacji zbrojnej, to ja natychmiast zostaję dezerterem. Nie zostaję sanitariuszką, nie schodzę do kanału, pierwsza rzecz, jaką robię, to spier...alam po prostu” – powiedziała publicznie, co do mnie dotarło z wielkim opóźnieniem, bo nie oglądam tych „Szkieł kontaktowych” i tym podobnych „Tańców z gwiazdami”. A swoją drogą nie udała się progenitura cenionemu przeze mnie aktorowi Janowi Peszkowi...
 
Niestety w kręgach celebrytów tzw. mainstreamu taka postawa nie jest obecnie czymś odosobnionym. Moim skromnym zdaniem, treść i słownictwo wypowiedzi wzmiankowanej „damy” charakterystyczne jest dla motłochu, a nie środowiska kultury, nawet tej popularnej. W żadnym razie nie można autorstwa takich sentencji przypisać elicie społecznej. Jeżeli już, to mogłaby to być, co najwyżej, elita knajackiej ferajny.
 
Przed dwoma laty mogliśmy podziwiać przejaw braterstwa wspomnianych celebrytów z knajactwem. Pod pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu pojawiał się, jak do pracy na kilka godzin dziennie, „dżentelmen” w różowej bluzie, czym przypominał kierującego ruchem, przyodzianego w jaskrawy kubraczek. Zajęciem tego „dyrygenta” było szczucie pijanej gawiedzi na ludzi oddających hołd ofiarom smoleńskim pod krzyżem, ustawionym tam przez harcerzy tuż po katastrofie. Zidentyfikowano go jako Zbigniewa Z., ksywa „Niemiec”, który miał na koncie dziewięcioletni wyrok za gwałt i napad z bronią. Niezwłocznie przywiało tam też aktoreczkę z castingu Annę Muchę, która rzuciła się „Niemcowi” w ramiona, co utrwalono na fotografii. Aby nie rozwodzić się nad substancją, do której lgną muchy, powiedzmy, że przyleciała do Zbigniewa Z. jak pszczoła do miodu...
 
No i wreszcie powinniśmy wszyscy rozstrzygnąć ten dylemat – Czy są członkami naszego narodu wspomniane powyżej persony oraz osobnicy uznający „polskość za nienormalność” i wtykający flagę narodową w łajno?
 
Dla mnie osobiście taki dylemat nie istnieje. Zastanawiać się można nad takimi, co to „nie wiedzą co czynią”, pamiętając wszak, że tylko niepoczytalność wyłącza odpowiedzialność, a nie brak wiedzy. Natomiast zdrajcy i renegaci sami zrezygnowali ze wspólnoty duchowej z nami, Polakami. Tak było z targowiczanami, których lud Warszawy wieszał 28 czerwca 1794 r., identycznie z Marchlewskim, Dzierżyńskim i Świerczewskim, którzy z bolszewikami szli na Polskę w 1920 r. oraz z późniejszymi członkami KPP i KPZU*, którzy za swoją uznawali „ojczyznę proletariatu”, czyli ZSRR. Nie inaczej rzecz się miała z folksdojczami, konfidentami gestapo i tym podobnymi „szmalcownikami”.
 
W tym samym numerze „Uważam Rze” Maria Szonert informuje, jak to malutka Estonia wywalczyła w 2006 r. wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu orzekający, że jej okupacja przez ZSRR w latach 1939 – 1941 i w latach 1944 –1990 była nielegalna. W konsekwencji Estończycy, którzy uczestniczyli wówczas w reżimie komunistycznym w administracji, wojsku i policji otrzymali, usankcjonowane prawem, piętno kolaboracji z okupantem.
 
Póki co w porządku konstytucyjnym III RP ustanowiono ciągłość z reżimem sprzed roku 1989, a więc uznano legalność PeeReLu. W związku z tym różni czerwoni aparatczycy, ubecy i inna generalicja z moskiewskiego nadania, zamiast ponieść choćby tylko moralną odpowiedzialność, otrzymuje sowite emerytury.
 
Tzw. transformacja polegała na przemianie socjalizmu w kapitalizm oligarchiczny, a więc bez uwłaszczenia na powrót narodu wywłaszczonego przez komunę. Mienie, które powinno być sprywatyzowane drogą powszechnego uwłaszczenie i reprywatyzacji, zostało rozkradzione lub za łapówki rozdane za bezcen w obce ręce.  
 
Mnie przeto nie dziwi fakt, iż połowa obywateli Polski całkowicie zraziła się do państwa i polityki, co manifestuje absencją podczas wyborów wszelakich. To jest ok. 15 mln. ludzi i może tak dokładnie by nie określili swej postawy, ale nawet dla mało zorientowanego w kwestiach społecznych, niezrozumiałe jest to, że głosi się bohaterstwo gen. Emila Fieldorfa i rtm. Witolda Pileckiego i jednocześnie wypłaca emerytury ich oprawcom**...
 
Rzeczywistość nie lubi próżni i brak odcięcia się dzisiejszej Polski od PeeReLu wywołał schizofreniczną atmosferę, w której gubią się jednostki słabe moralnie i intelektualnie. Wzorce etyczne powinny tym maluczkim przedstawiać media. Jednak te, szczególnie telewizje, opanowała sitwa, która lansuje takie „autorytety” jak Maria Peszek, Jakub Wojewódzki i ten „intelektualista” z transparentem – PIE...DOLĘ, NIE RODZĘ...
 
Jak w każdym państwie, nie brakuje u nas agentów pracujących na obce zlecenie. Wysługują im się z premedytacją łżący „w żywy kamień” po różnych gazetach oraz studiach radiowych i telewizyjnych. Ci, jako świadomie działający na szkodę naszej ojczyzny, sami się wykluczyli z naszej wspólnoty narodowej. Nie powodują przeto pęknięcia Polski, bo są poza nią, nie uznając żadnej więzi z jej losem.
 
Dziesiątki lat demoralizacji ludzi w Polsce spowodowały, że margines motłochu o mentalności knajackiej jest tu liczny ponad zwykłą miarę. Dla tej ferajny głupim jest ten, który miał okazję i nie ukradł, natomiast winnym kradzieży jest ten, który nie umiał upilnować swojego. Przynależność do narodu wiąże się chyba ze świadomością wyższych wartości, mam więc poważne zastrzeżenia co do możliwości zakwalifikowania tej gawiedzi w poczet naszej wspólnoty narodowej.
 
Polska nie jest pęknięta. Takie pęknięcie oznaczałoby bowiem podział narodu na dwie wizje ojczyzny niemożliwe ze sobą do pogodzenia, np. monarchistyczną i republikańską. Zgadzam się z Rafałem Ziemkiewiczem – Polska przypomina kraj postkolonialny.
 
Przed skolonizowaniem nie stanowiliśmy jednak zaludnionego terytorium bez tożsamości. Przeciwnie, tu nie żyli jacyś „tubylcy”, jak to określił Ziemkiewicz. Tu od tysiąca lat istnieje świadomość suwerennego bytu własnego państwa. Tu w chwili osadzenia PeeReLu w roku 1944 bytował nowoczesny naród, świadomy swojej bogatej tradycji. Trwanie przy tej tradycji jest warunkiem utrzymania tożsamości naszego narodu i w żadnym razie nie może być interpretowane jako wstecznictwo.
 
Polska przypomina kraj postkolonialny, bo, po porzuceniu przez moskiewską metropolię, pozostała w rękach zsowietyzowanych „kreoli”, którzy dokooptowali sobie do pomocy sprzedajne indywidua z lepkimi rączkami i zachowali wpływy w kluczowych strukturach państwa – administracji, finansach, służbach mundurowych i środkach przekazu informacji. Ponieważ ta ferajna nie umie bez protektora, od 23 lat miota się w jego poszukiwaniu.
 
Niewątpliwie nasza ojczyzna przeżywa poważny kryzys spowodowany ubytkiem sił witalnych narodu, między innymi za przyczyną rozczarowania po roku 1989. Róbmy przeto wszystko to, co takie siły nam przywróci i pozwoli strząsnąć z naszych barków tę wulgarną hałastrę.    
 
------------------
 * – KPZU – Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy
** – właściwie wypłacano im do końca, aż pomarli śmiercią naturalną już w czasach III RP
 

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @Jan Kalemba

"Róbmy przeto wszystko to, co takie siły nam przywróci i pozwoli strząsnąć z naszych barków tę wulgarną hałastrę. " - jezeli tego nie zrobimy, to ta hałastra doprowadzi do takiego naszczucia ludzi na siebie, jak obserwujemy od momentu ogłoszenia przez GUS, że wprowadzaja "narodowość śląską" do spisu powszechnego.

http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/563061,kto-bedzie-przywodca-slaza...

Sytuacja jaka wytworzyła się po spisie, gdy narodowość śląską zadeklarowało 809 tys. osób, powoduje, że rosną apetyty Ślązaków związane z uznaniem śląskiego za język i Ślązaków za mniejszość etniczną.

7 maja ma odbyć się pierwszy pospisowy śląski szczyt, a przedstawiciele organizacji mają wytypować członków do Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jan Kalemba

2. Pani Marylo

Nie znalazłem śród członków mojej rodziny oraz wśród znajomych ani jednej osoby, u której w domu był rachmistrz spisowy, lub sama spisałaby się prze Internet.

Pozdrawiam

Jan Kalemba