W świecie bezkręgowców
„Nie zmieniam poglądów”
Z takim oto komicznym ze względu na autora hasłem wystartował w wyborach parlamentarnych w 2001 roku Stefan Niesiołowski. Po dotkliwej klęsce postanowił, że takiego błędu już nigdy nie popełni i w przyszłości postara się stanąć po stronie pewniaków, dzięki którym nie spotka go już nigdy takie rozczarowanie i wielki zawód.
Wiedział, że nie cieszy się u szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego zbyt dużą sympatią, więc postanowił zaskarbić sobie jakoś jego względy. Niewielu pamięta, że umizgi do przewodniczącego PiS-u rozpoczął od walenia w swoim oryginalnym stylu w raczkującą Platformę Obywatelską.
PO według Niesiołowskiego, który nigdy nie zmienia poglądów to ugrupowanie
„dające popisy hipokryzji i cynizmu, dość skutecznie żerujące na znanych fobiach, ignorancji i naiwnej wierze ludzi zniechęconych do polityki. Liderzy PO już zaczynają napotykać trudności z przekonaniem wyborców do szczerości intencji swych polityków, dobrze przecież znanych, i to nie zawsze z najlepszej strony”
„PO najprawdopodobniej skończy tak jak wszystkie ruchy, które spaja jedynie cynizm, hipokryzja i konformizm. Liberałowie udowodnili, że nie mają żadnych, najmniejszych kwalifikacji ekonomicznych, i nigdy w żadnej koalicji; gdyby do takiej kiedykolwiek doszło; nie mogą obejmować resortów ekonomicznych, bo zrujnują kraj”
„Platforma jest przede wszystkim wielką mistyfikacją. Mamy do czynienia z elegancko opakowaną recydywą tymińszczyzny lub nowym wydaniem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, której kilku liderów znakomicie się odnalazło w PO. Uważam, że PO to twór sztuczny i pełen hipokryzji. Oni nie mają właściwie żadnego programu. Udają, że wprowadzają nową jakość, że są tam nowi ludzie."
Niestety, nawet takie wielkie zaangażowanie w niszczenie PO nie zmiękczyło serca Jarosława Kaczyńskiego i Stefan Niesiołowski posypawszy głowę popiołem poszedł na żebry do Donalda Tuska.
W tej chwili nasz bohater od trzech lat uwiarygodnia się przed władzami PO waląc w PiS, jego przewodniczącego i w Prezydenta RP jak w bęben. W tym amoku i szaleństwie obraża nawet całe państwa w tym i to, które było bohaterem kampanii wyborczej Tuska.
Oto wypowiedź z konferencji prasowej czołowego liberała, a dawniej największego krytyka liberalizmu
„Traktatu nie ratyfikują tylko małe, zapyziałe kraje”
Nie krytykuję Niesiołowskiego za sypanie kolegów kilkadziesiąt lat temu, bo nigdy nie można wiedzieć jak człowiek sam zachowałby się w takiej sytuacji w obliczu zagrożenia karą wieloletniego więzienia. Dziwi mnie jednak, że kwiat polskiego dziennikarstwa, który w trybie ekspresowym dotarł niegdyś do poszukiwanego Huberta H. czy do słynnej małżeńskiej pary amerykańskich gejów jakoś nie może odnaleźć narzeczonej Niesiołowskiego z tamtych lat, która jest obecnie dziennikarką i pisarką bynajmniej nieukrywającą się, a twierdzącą, że wybranek jej serca doniósł i na nią.
Niesiołowski to przykład tchórzliwego kameleona, który gdy widzi za sobą siłę zachowuje się jak niesforny mały kundel szarpiący za nogawkę i zerkający ukradkiem czy jego Pan jest w pobliżu i czy jest, aby zadowolony. Wystarczy odwrócić się, tupnąć nogą, a nasz bohater z podkulonym ogonem popędzi w bezpieczne otoczenie.
Z telewizyjnych archiwaliów zawsze poruszają mnie dwie sceny. Pierwsza to filmowane przez SB bohaterskie szamotanie się Michnika z milicjantami na więziennym korytarzu. Skąd mundurowi filmowcy akurat znaleźli się nagle w tak odpowiednim miejscu i czasie? Kolejna zastanawiająca rzecz to zagadka, dlaczego funkcjonariusze nieporadnie przepychają się z Michnikiem tak, jak gdyby zależało im na długości ujęcia, mimo iż mają mnóstwo okazji do zastosowania najprostszego chwytu transportowego.
Druga scena pochodzi z filmu „Nocna zmiana” i te rozbiegane, wystraszone oczy Niesiołowskiego. Musiał już wtedy wiedzieć, że znalazł się na liście agentów, jako TW „Leopold”.
Dla mnie wieloletnia praca Stefana Niesiołowskiego w Katedrze Bezkręgowców Uniwersytetu Łódzkiego urasta do pewnego symbolu z racji utraty przez niego samego kręgosłupa moralnego.
Ostatnie apele, w tym Władysława Frasyniuka i Daniela Olbrychskiego o niepodawanie ręki Jarosławowi Kaczyńskiemu urastają do rekordu hipokryzji i skundlenia obyczajów. Ten sam wielki aktor posła Palikota nazwał „sympatycznym i niezwykle mądrym człowiekiem”.Frasyniukowi zaś przypomnę, że tak on jak i pozostali zaprzyjaźnieni z nim „intelektualiści” ochoczo podawali dłonie takim zdrajcom i renegatom jak Jaruzelski i Kiszczak. Dodam jeszcze, że te ręce są splamione polską krwią.
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Kokosie,