Już czas siostry i bracia, już czas.
I staję do walki, tak jak poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partyj i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści - Józef Piłsudski.
Ileż można odwlekać trudne decyzje i nadzieję płonną żywić. Stukać w klawiaturę, swarzyć się w dysputach beznadziejnych. Bez końca wierzyć, że kiedyś nadejdzie ta godzina, ten czas. Miast z piór ostrza wyrwać i w groty strzał zamienić. Gdy szwadrony śmierci na miarę naszych czasów mordują nas skrytobójczo, czy też w świetle dnia.
Zabijają w Nas ducha wojowników, którzy to nie przebierali nóżkami w kawiarnianych dyskusjach. Wobec metod i intencji wroga kończy się czas, gdy argumenty są bronią. Nie musimy nikomu udowadniać sowich racji, one zawsze stoją po stronie prawdy. Jedyne, co musimy udowodnić, żeśmy Polski warci.
Cierpliwość godną cechą jest, lecz nic nie warta, gdy nie ma w nas zdrowego oglądu sytuacji. Od zaraz trza nam czas czynem odmierzać. Bo jak ślepcy rękę wyciągamy po jałmużnę, miast zerwać opaskę, by odebrać swoje, a i odpłatę uczynić. Jeszcze jedna minuta, kwadrans, godzina snu zakończy się wiecznym letargiem. Rycerzy śpiących przebudzenia wyczekujemy. Sromota to haniebna, zaprawdę nie ma w nas już nic, ni ducha, ni tęsknoty ku Wolnej Ojczyźnie. Nasiąkliśmy jak gąbki bezmózgie wiarą w postęp i powszechny dobrobyt, które to tuż, tuż, jednak nigdy nie nadejdą, jeżeli nie oderwiemy oczu od tablicy ogłoszeniowej, za którą puste pola, jak za radzieckim prospektami.
Doskonale rozumiem lęki i obawy przed „wojną domową”, przelaniem krwi braterskiej, a może nawet kolejną wydumaną na potrzeby władzy „interwencją”. Wiem też, że nic nie zastąpi pracy u podstaw. Mozolnego budowania społeczeństwa, odradzania go i Polski. Nie zgodzę się jednak przenigdy na defetyzm i daleko idącą zachowawczość. Bo wolności, ni własnej, ni też Polski nie można tanio kupić. To nie towar na wyprzedaży. Nie ma ceny.
Jeżeli już, to jest to cena najwyższa. I warta jej owocu. Wiedzieli to nasi przodkowie. Nie paniska na salonach, choć i wśród inteligencji i szlachty prawych ludzi nie brakowało. Solą ziemi naszej zawsze byli żywiciele, jak i przewodnicy. Teraz sprowadzono ich do roli dekoracji w lnianych porciętach w wyszydzanym skansenie oraz marnie opłacanych i podobnie kształconych specjalistów od sprawdzania testów kompetencyjnych.
Gdy trzeba było żona żegnała z dziatkami wręczając zawiniątko z chlebem na drogę. Drogę ku Wolnej Polsce, poprzez wichry i burze. Ze łzą obawy i uśmiechem nadziei. Nikt bowiem, kto Ziemi nie dotknął, w trudzie i umiłowaniu, nie potrafi w jednej chwili rzucić wszystkiego, by na ostatnich szańcach, czasem beznadziejnie, lecz nie bez wiary, bronić spraw najważniejszych. Ani też oddać w ręce Boga najbliższych.
Zawierzyć i powierzyć, jak Matki i Ojcowie, Żony, Dzieci, Bracia i Siostry. Nie było miejsca na kalkulację teraz wszechobecną, czuliśmy ten zew, wołanie Ojczyzny i podążaliśmy za głosem serca. Ono niezawodne jest. Zawodnym jest głos z portfela. A przecież wspólnoty i dobrobytu, dostatku ( nie mylić z konsumpcyjnym podejściem do życia ) nie można zbudować poprzez zastawienie w lombardzie nie tylko własnego ja, a i dobra wspólnego.
Każdy, kto podążając za obowiązującą jak linia partii narracją głównego nurtu zapomina, że spłynie z nią do rynsztoka. Jeżeli już ma takie życzenie, to niech nie wciąga nas w niego nie wciąga. Nam górski potok pisany, trudny i rwący, jak bieg historii, nie tylko polską nutą pisany. To człowieczy los. W świecie, gdzie coraz trudniej o najprostsze gesty, a co dopiero o jakiekolwiek poświęcenie. Zapewne wystawie się nie tylko feministom, gdy stwierdzę, że zniewieścieliśmy okrutnie, role podmienione, wartości utracone prowadzą nas w objęcia bynajmniej nie Morfeusza.
Tam śmiertelny uścisk czeka. Który to łatwo zmiażdży nasze nadwątlone przez wieki ciała. A to, że skurwiło się wielu i kurwi dalej, już bez żenady, może tylko obrazić prostytutki. One przynajmniej czasem żądają godziwej zapłaty za swoją pracę. A naszym rodzimy kurwom brakuje zarówno fachowości, jak i targu nie potrafią dobić. Cóż jednak wymagać od nacji, które trawestując słowa Lema - „…Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów…” winny brzmieć -
„…idiotów nigdy nie brakowało, teraz mamy ich nadmiar…”.
I tu jest pies pogrzebany, razem z budą. To główny cel „reedukacji”. Najłatwiej bowiem zarządzać bandą skłóconych bezmózgów, które to jednoczą się pod sztandarami rewolucji obyczajowej i bezwolnie, jednak z niekłamaną radością uczestniczą we własnej stypie. A pod tonami głupoty ludzkiej umierają ostatnie prawdziwe tęsknoty i nadzieje. Zgłuszone pierwej kolbami karabinów i kulą w potylicę, a teraz metodą z najwyższej półki. Wyparciem i podmianą tego co leży u podstaw. Życiu i byciu razem, nie dla siebie, dla wspólnoty.
Z całym ciężarem wyrzeczeń, zobowiązań. Z kodeksem moralnym spisanym zanim ruszył czas. Jesteśmy tylko przechodniami na ścieżce życia, nie potrafimy tego uszanować. Depczemy trawniki i wyrywamy kwiaty do butonierek własnej pychy. Nic już nie potrafimy uszanować, w ślepym pędzie, by zjeść cały tort. Zatraciliśmy tak wiele, zniszczyliśmy jeszcze więcej. I co gorsza beztrosko podążamy w tym tańcu nad przepaścią ku fatamorganie. Po drodze przeoczywszy krystaliczne źródło.
Oczyma wyobraźni widzę jeszcze cienie nas, z czasów przeszłych. Teraz już nawet nie ma lemieszy , by je przekuć. A i nie ma komu miecza, ni zbroi udźwignąć. Słabość wielka zagościła w naszych sercach, a dusze w okowach. Gdzie cechy przyrodzone, scheda i tradycja. Kiść zwinna i mocarna. Kudy nam do nich. Tych, co nie zbieżyli tchórzliwie przed żadnym wyzwaniem. Ciężką skibą i pazurem niedźwiedzim. Dumnie podnoszący wybatożony kark, nieugięty, choć przygnieciony butem żołdaka. Który to nie był w stanie spojrzeć w oczy pełne łez, lecz zdolne gromy miotać. Cóż się stało, że umarł wojownik i narodził się niewolnik. Co w nas umarło.
Czegóż zabraknie następnym pokoleniom. Ręki strudzonej, która jeszcze jeden głaz dźwignie z ziemi i kłodę spod nogi odrzuci. Rękę, która zdolna jest dźwignąć nie tylko broń, ale i ciężar władzy. Bez obaw zbędnych. Sprostać wyzwaniu, jakie niesie „zaprowadzenie porządku”. Nie tylko w obejściu, ale i w zagrodzie sąsiada, który i żonę bije, a i też bydlątek nie szanuje. Nie da się bowiem dbać tylko o własne podwórko, uważać, że to co poza jego granicami nas nie dotyczy i nie przyniesie na nasze perza, rzepa, czy też chorób odsąsiedzkich.
Może my nie Mesjanie, nie papugi i pawie, ciąży jednak na nas obowiązek wzajemny. Czasem to tylko zwykła chęć, innym razem wychowanie odpowiednie. Korzenie głębokie z serca ziemi czerpiące i młoda witki na polskiej wierzbie. Jak połączyć je, jak nie dać przeciąć pnia, który z korzeni wyrasta mocarnym konarem i słabą jeszcze gałązką. Ugina się pod nadmiarem owoców i nieraz przymrozkiem je traci. Cóż począć, gdy troska zamieniła się w samozadowolenie. Nie ma komu przyciąć, plewić. Nie chce się już nam pielęgnować, za wyjątkiem maseczek na twarz. A to już nie oblicze, tylko karykatura naszego jestestwa. Spełniony sen idioty.
O czym dumać na zgliszczach Ojczyzny, kto by trafił za wszystkimi ludźmi. Za ich przeklętym cieniem, co wlecze się jak ogon kusego. Wystający z surduta strojnego, niczym meandry naszego losu. To już nie tylko Zmierzch Tytanów, to koniec żywoty człeka poczciwego. Dźwigającego brzemię losu i grzechy nie swoje. Tego, co potrafił wznieść się na wyżyny nam dzisiaj niedostępne. Orłem być drapieżnym i barankiem potulnym.
Z miarą wszechrzeczy w oku dłoni, która oddzielała ziarna od plew sitem. A gdy zaszła potrzeba szabli cięciem, czy też kosą na sztorc postawioną. Wżdy nadejdzie owa chwila, zbudzi się ostatni zastęp. Nie samotrzeć pójdziemy, a w doborowej kompaniji. Ze szczękiem oręża i pieśnią na ustach, która nam od wieków rozgrzewała krew. Czystą spuścizną, której nie odrzucimy, jak Ziemi, skąd Nasz Ród.
Tak Nam Dopomóż Bóg.
A może tak wprost ciąć kordelasem w czerep rubaszny.
A obrzydliwy.
Od dzisiaj uzupełniam swoje motto o kolejne słowa Marszałka.
„…Ja też potrafię w mordę bić…”.
Po coś dał nam tę głębokość wejrzeń,
co przeczuwa kształty przyszłych zdarzeń
zamiast wierzyć głucho, bez podejrzeń
w miłość i w ucieleśnienie marzeń?
Po co dałeś nam uczucia, losie,
byśmy serca swe zgłębiali spojrzeniami
i śledzili w dzikich spraw chaosie
co naprawdę jest pomiędzy nami...
Ach, tysiącom ludzi wolno nie czuć,
nie znać własnych serc i błądzić sobie
tu i ówdzie, bez zbędnych przeczuć
grzęznąć raptem w męce i w żałobie...
Póki jakiś ranek ich nie zbudzi
zorzą szczęścia nieoczekiwaną
tylko nam nieszczęsnym dwojgu ludzi
to pospólne szczęście odebrano:
Kochać nie pojmując sie nawzajem
widzieć w innych rzeczy, których brak im
wielbić majak, co sie wydał rajem
brnąć w nieszczęścia, które są majakiem
Szczęśliw ten, kto żyje złudnym śnieniem;
szczęśliw, komu obca przeczuć waga;
dla nas z każdą chwilą i spojrzeniem
snów i przeczuć razem moc się wzmaga...
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Piękne, zaprawdę piękne i prawdziwe
Dawno nie czytałem w Internecie tak mądrego i tak pięknie napisanego artykułu. Wydrukowałem i czytam po raz któryś, i chciałbym nauczyć się go "na pamięć", żeby głosić w całości i we fragmentach.
Szanowny JWP, zawarłeś w tym artykule wszystkie moje poglądy, które usiłuję przekazać od lat.
Nieco podobnie pisałem w lipcu 2010 roku... "Pobłogosław, czy wróć?"
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
2. Kochać nie pojmując sie nawzajem
Pozdrawiam
3. JWP :) piękne
złamałam moją osobistą Ciszę Wielkiego Piątku,ale musiałam TO napisać....
piękne i mądre
Już czas
gość z drogi
4. Morsik
Witaj,
mogę tylko podziękować za Twój komentarz.
Zaraz przeczytam Twój tekst.
Dla Ciebie i Twoich Bliskich Zdrowych i Pogodnych Świąt.
A dla Nas Wszystkich byśmy z martwych powstali, a z nami Polska.
JWP
5. Joanna
Witaj,
"Kochać nie pojmując się nawzajem".
Być może tego nam najbardziej brakuje.
Pogodnych i Zdrowych Świąt
Czas Zmartwychwstania już bliski.
JWP
6. Gość z Drogi
Witaj,
przede wszystkim Ciepłych, Rodzinnych, z zadumą i radością.
To czas odrodzenia.
Smutny przed, piękny i radosny w nadziei.
Pozdrawiam Serdecznie
JWP